AnoHana: Tom 1 Rozdział 6

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search

Rozdział 6 - Bóstwo frytek[edit]

(Przyjaciele, przyjaciele... mówią to, jakby to była ich religia.)

Siedzieliśmy w McDonaldzie, gdzie puszczali najnowszy hit; Chiriko zamieszała swojego truskawkowego shake'a słomką.

Piosenka wychwalała przyjaciół - nieważne, ile czasu przeminie, przyjaciele nie przestaną sobie ufać. W świetle obecnej sytuacji ta piosenka niewątpliwie mocno ją irytowała.

Ale Atsumu, siedzący naprzeciw niej, pił tylko gorącą kawę ze spokojnym i niezmiennym wyrazem twarzy.

- Myślisz, że on naprawdę przyjdzie?

- Nie wiem...

Atsumu bawił się telefonem, patrząc na wiadomość od Tetsudo.

Oddalili się od siebie i nie byli sobie tak bliskimi przyjaciółmi jak kiedyś. Mimo to Tetsudo złapał go za szyję i zmusił do wymiany maili z nim, a także z

Chiriko; Tetsudo był szczęśliwy, mając w końcu telefon.

Temat i zawartość wiadomości Tetsudo ani trochę do siebie nie pasowały.

- Było o tym, że Jinta widzi Meiko.

Meiko chciała, by Jinta, ona, i wszyscy z Super Obrońców Pokoju spełnili jej życzenie.

Chciała także, aby Jinta wszystko wszystkim wyjaśnił, więc zdecydował się zebrać wszystkich w McDonaldzie tego popołudnia.

- Czy Yadomi robi to w ogóle na serio?

- Tak myślę. Kiedy widzieliśmy go ostatnim razem, nie biegał czasem w kółko, krzycząc Menma, Menma?

- To niedobrze. Czuję, że jego osobowość, nawet jego wzrok, zmienił się. Ale zebrać nas tutaj… Co on knuje?

- Pozwólmy mu robić, co mu się podoba. Posłuchajmy, co ma do powiedzenia. Zmienił się tak bardzo w te niecałe pięć lat; nie uważasz, że to zabawne?

- Nic mnie to nie obchodzi.

- A ja myślę, że to bardzo zabawne.

Chiriko zerknęła na swojego nieczułego przyjaciela i zmrużyła lekko oczy.

- To było do przewidzenia.

Jego ton był wesoły, jednak jego oczy śmiertelnie poważne. Tylko usta były uśmiechnięte…jak nieczule. Od tego dnia Chiriko zawsze patrzyła na fałszywy

uśmiech Atsumu.

(Jeśli nie umiesz się uśmiechać, to w porządku, jeśli nie będziesz tego robić.)

Drzwi wejściowe otworzyły się. Obsługa powiedziała z delikatnym nosowym pogłosem i tonem bohaterów anime: ‘witamy’.

- ...

(Ahah… Kolejna twarz pozbawiona uśmiechu.)

- Och. To jest...

- Anjo?

Naruko, która weszła do środka, podeszła do stołu, nawet się nie przywitając. W czasie, kiedy wybrała coś do jedzenia, poczuła dreszcze na całej powierzchni

pleców.

Gdy dostała colę i frytki, niechętnie zmieniła wyraz twarzy i podeszła do nich.

- Cześć - powiedziała to cicho, po czym usiadła na miejscu obok Chiriko.

- Na początku nawet was nie rozpoznałam. Zmieniliście się.

Atsumu spojrzał na Naruko z przesadnym, fałszywym uśmiechem na twarzy.

- Co masz na myśli?

- To co powiedziałam.

Naruko odwróciła wzrok i rozejrzała się dookoła. To oczywiste, że szukała „jego”.

- Kiedy on przestał chodzić do szkoły?

- Dlaczego się mnie pytasz?

- Czy to nie na miejscu? Chodzicie do tego samego liceum.

- ...

- Nie możecie go przekonać? To nie tak, że przyjaciele pozostają przyjaciółmi niezależnie od wieku?

Patrząc, jak Atsumu krzywo się uśmiecha, Chiriko wiedziała, co chłopak miał na myśli — w samej rzeczy, dobrze wiedział, jaka piosenka leciała w restauracji.

W tym czasie Naruko myślała, pijąc colę.

(Co za nieprzyjemny koleś.)

Pięć lat to tak długi, wyobrażalny czas. I spotkawszy tych ludzi po pięciu latach, poczuła, że są tacy, jak wyglądają — tak nieprzyjemni jak mundurki

szkolne, które nosili. Jednakże nie czuła się specjalnie źle, marnując z nimi swój czas.

Porównując z przyjaciółmi, z którymi wcześniej rozmawiała, tu nie musiała maskować swojego wyglądu czy zachowania.

Dlaczego akurat to? Tylko to jej się nie podobało.

(Yadomi… Czy on naprawdę przyjdzie?)

Naruko odebrała wiadomość Tetsudo, kiedy przechadzała się z nowymi przyjaciółmi.

Kiedy zobaczyła tą wiadomość, chciało jej się płakać.

(Tak naprawdę… nie muszę tutaj być.)

Chwyciła frytkę i włożyła ją do ust.

Spośród wszystkich frytek w Mcdonaldzie zawsze znajdzie się kilka niereformowalnie pysznych ‘frytkowych bóstw’. Powierzchnia była chrupiąca, jednak w środku była tak miękka, że rozpływała się w ustach, tak jakby była to frytka z drogiej, poważanej francuskiej restauracji, choć Naruko nigdy w takiej nie stołowała.

Większość frytek była sucha, co było dobre, ale szansa zjedzenia ‘frytkowego bóstwa’ było uczuciem, którego nie dało się wyrazić słowami. Jeśli było się pechowcem, w paczce frytek mogła nie trafić się żadna taka frytka.

Ta, którą Naruko przypadkowo wzięła, była „frytkowym bóstwem”, ale…

(…Mmm)

Dzisiaj Naruko nie mogła bezkarnie rozkoszować się tym smakiem. Jakże rzadko trafiała na „frytkowe bóstwo”…

Pośród trójki, która nie widziała się od tylu lat, zapadła cisza.

Przypomnieli sobie tamte wydarzenia...

- Jintan,... czy ty... lubisz Menmę?

- Powiedz prawdę, Super obrońcy pokoju nie powinni mieć przed sobą tajemnic.

- Kto by chciał takie brzydactwo!

Po tylu próbach zapamiętania tego wspomnienia, wystąpiły rozbieżności. Zależą one od punktu widzenia konkretnej osoby.

Jednakże, delikatny uśmiech Meiko po tym, jak Jina nazwał ją „brzydactwem” we wspomnieniach całej trójki był niemalże taki sam.

Tej sceny nie zapomnieli przez całe pięć lat.

Powinni być beztroscy; ta scena jednak wypaliła się w ich sercach.

Kiedy o tym myśleli, czuli ból, a części ich ciał sprawiały wrażenie kurczących się, zgniatanych w kulę.

Więc próbowali nie ruszać tego wspomnienia… ale dlaczego…

Dlaczego musiał wyciągać na światło dzienne te wspomnienia, które powodowały ból?

- Ohyoohyoo. Ohyoo!

Dźwiękowi otwieranych automatycznych drzwi towarzyszyło głośne powitanie. Wszyscy mogli natychmiast powiedzieć kto to był — a także osoba stojąca obok Tetsudo…

Trójka spojrzała na niego niechętnie. Podnieśli głowy pomimo oporów.

Były sprawy, które ich poróżniły...



Wszedłem do lokalu w japonkach. Widziałem, że Super obrońcy pokoju już czekali na mnie w rogu restauracji.

Wczoraj widziałem Atsumu, którego nie spotkałem przez długi czas. Siedział naprzeciwko Anjo i Tsurumi. Wyglądało na to, że nie rozmawiali ze sobą.

- Ohyo ohyo. Ohyooo! - Tetsudo powitał ich, nie zwróciwszy uwagi na panującą atmosferę. Ludzie w środku lekko podnieśli głowy.

- Po tyym przywitaniu mamy coś do zrobienia - powiedziała Anjo, bardzo niezadowolona.

Niejako kontrastując z tym, Matsuyuki wyglądał na radosnego.

Z uśmiechem powiedział:

- Słyszałem, że szukasz Menmy? Niełatwo pojawiła się przed tobą, a teraz znów jej nie ma?

- Ach… - Nie mogłem wydusić słowa.

Tsurumi spojrzała na Matsuyukiego, mrużąc oczy. Anjo bawiła się czymś do dekoracji paznokci… w rzeczy samej - scena ta oddalona była od tego, co Tetsudo powiedział o tym, że wszyscy są poważni wobec miłości.

- Oo, Anaru, kupiłaś frytki?

Anjo, do tej pory siedząca ze znudzoną miną, teraz po raz pierwszy żywo podniosła głowę.

- Nie nazywaj mnie tak!

- Dlaczego? Anaru to Anaru!

Tetsudo zgadzał się z opinią Menmy.

- Tak długo się nie widzieliśmy. Daj mi trochę frytek; najlepiej te słone!

Nie zwracając uwagi na tę idiotyczną przemowę Tetsudo, Matsuyuki pochylił lekko swe ciało nad stołem.

- Wróćmy do meritum sprawy… Yadomi, mówiłeś, że Menma chce spełnić życzenie?

- Ach...

- Zamknij się, Matsuyuki. Jesteś zbyt nieczuły.

- Jakże to? Ja także zamierzam pomóc. Też chcę się przyczynić do spełnienia życzenia Menmy. Czy jeśli tak zrobię, Menma będzie mogła powrócić na twoją

stronę?

Nagle zrozumiałem.

Chociaż Matsuyuki zachowaniem prezentował luzaka od czubka głowy aż po pięty, w jego oczach nie było uśmiechu. Tylko martwe spojrzenie czekające w

zaciekawieniu na moją reakcję.

- Nie, nie… Już raz to mówiłem. To było tylko moje przywidzenie… więc…

- Więc powiedziałem, że pragnę pomóc. Proszę, nie gniewaj się.

Dlaczego mam się nie gniewać? To były zwyczajne majaki społecznego wyrzutka. Po co mówisz do mnie w tak poważny sposób?

Ale nie wystarczyło nawet czasu na wywnioskowanie odpowiedzi.

- Och tak! Ale najpierw wyjawcie nam życzenie Menmy.

Wtedy Tetsudo i Matsuyuki rozpoczęli bezsensowną i pogiętą dyskusję.

- Menma chce zdobyć podpis yo… nie dostała specjalnej torby Bobobo… chce także pochwycić Dialgę w Nokemonach... och, to może być to. Jakże miło powspominać

tamte czasy. Zaczynałem nawet myśleć, że umiałbym się zmotywować.

Niemniej, jedynymi zmotywowanymi byli chłopacy. Anjo skończyła bawić się swoimi paznokciami i zamiast tego poczęła je lekko przygryzać zębami. Gdy była mała,

miała tego rodzaju nawyk — nie obchodziło jej, ile paznokci mogłaby połknąć, gdy akurat była w złym humorze. Tsurumi tylko spuściła głowę, wgapiając się w

stół.

A ja… otwierając lekko usta, mogłem jedynie bezsilnie się przyglądać, jak Matsuyuki i Tetsudo powoli dochodzili do konkluzji o ‘życzeniu Menmy’.

- Czyli musimy pozwolić Yadomiemu zagrać w Nokemony!

- Tsk!... - Usłyszawszy swe, opuściłem gardę. A kiedy inni spostrzegli moje rażące zażenowanie…

- Wyjście z domu jest dla ciebie zbyt przerażające?

Matsuyuki pokazał mi uśmiech pełen złośliwych intencji.

Ten chłód, wzrost i prosty nos… powodowały, iż zapominałem nawet o moim zniecierpliwieniu i gniewie. W głębi serca potrafiłem myśleć jedynie o tym, jakim

przystojnym facetem się stał.

- Anjo, pracujesz w sklepie z grami, no nie? Możesz sprzedać nam tanio te Nokemony… to powinna być wersja diamentowa.

- Czemu to muszę być ja?

- Tsurumi i ja będziemy odpowiedzialni za sprawdzenie internetowych transakcji w celu sprawdzenia, czy sprzedają jeszcze specjalne torby Bobobo. Tetsudo… ty

odpowiadasz za zdobycie podpisu yo. Pamiętaj, żeby załatwić to jak najszybciej.

- Eheh. Dlaczego akurat ja?

- Zdecydujesz za siebie - wyrzuciła z siebie Tsurumi. Ale Matsuyuki tylko powiedział figlarnie: “postanowiono.”

Wtedy jego cienkie usta wygięły się jak księżyc w nowiu.

- Super obrońcy pokoju zostaną reaktywowani.

I pod silnym żądaniem Tetsudo, zostaliśmy zmuszeni do wymiany naszych adresów mailowych.

Zapisując sobie Tetsudo i mnie, cała reszta wymieniła się mailami między sobą.

Potem musiałem pójść zdobyć grę.

- Masakra. Dlaczego to ja muszę… Kurczę, to też nie ta.

W magazynie sklepu z grami Chuuko, obserwowałem Anjo w trakcie poszukiwań gry Nokemony.

Ech, była już taka duża. Faktycznie sporo urosła.

Nosiła super krótką spódniczkę, więc jeśli cokolwiek jej się stanie, pomyślałem, że to będzie wyłącznie jej wina za noszenie takiego stroju. Jednakże, gdy ta

kobieta zaczyna mówić, każdemu przechodzi wszelka ochota na masturbowanie…

Anjo, mająca trudności z wydobyciem gry Nokemony, starannie i z uwagą włożyła grę do plastikowej torebki i podała mi ją.

- Trzymaj. Cztery tysiące osiemset jenów.

- Cztery tysiące… czy aby taka nie jest cena rynkowa?

- Jest to gra sprzed pięciu lat. A doceniana jest od wieków.

Czując bezsilność, zapłaciłem i niechętnie wyciągnąłem rękę, ażeby otrzymać plastikową torbę… ale Anjo jej nie puszczała, ciągle się we mnie wpatrując.

- Co ty właściwie kombinujesz?

- Hah?

- Żeby robić sobie żarty ze zmarłej osoby. Jesteś do bani.

Bam - Anjo puściła torbę. Gra Nokemony poleciała raptownie w moją stronę, a Anjo odwróciła się i, szybko krocząc, odeszła.

Robić żarty ze zmarłej osoby?

Kiedy doszedłem po tym do siebie, momentalnie wykrzyczałem do pleców Anjo.

- Mówisz, że robię sobie żarty z Menmy? Nie bądź niedorzeczna!

Nawet mnie przeraził mój wściekły ryk. Anjo zatrzymała swoje kroki i gwałtownie odwróciła się, jakby chciała pobiec mnie staranować.

- Jedynym zachowującym się niedorzecznie jesteś ty; zawsze tak beztrosko wypowiadasz imię zmarłej osoby…

- Nie nazywaj jej zmarłą osobą!

- To wszystko przeze mnie! - Tym razem Anjo wykrzyczała głośno, a, nim się spostrzegłem, jej oczy napełniły się łzami.

- To wszystko z powodu tych słów, które powiedziałam… że ona!...

Anjo uniesionym wierzchem dłoni otarła łzy. Z jej grubych i wyrazistych rzęs rozmazały się czarne plamy.

- Więc Menma… stała się… zmarłą osobą.

- …

Odjęło mi mowę.

To nie była twoja wina, lecz moja… początkowo chciałem tak odpowiedzieć. Jednakże, gdy Anjo i mnie trapiły te same myśli, pozwolenie uczuciom Anjo wparować do moich z tych lat, sprawiło, że nie byłem w stanie nic zrobić pod tym podwójnym ciężarem.

Anjo odchodziła; kiepskiej jakości buty na wysokim obcasie wydawały odgłosy kroków. Kiedy tak wsłuchiwałem się w milczeniu, pomyślałem, że być może… gdyby Menma nie przyszła do mnie, tylko do Anjo, również byłoby w porządku.

Z ciemności przebijały się tylko słabe błyski z ekranu gry wideo.

Za oknem rozbrzmiewał rechot żab. W synchronizacji z tymi kumkającymi odgłosami, naciskałem przyciski jak maszyna.

Dajesz, Pikachu.

Co robiłem — grałem w Nokemony.

Uroczy wrogowie mieli okrągłe, łzawe oczy. Kilkakrotnie zaatakowałem, żeby osłabić ich, jak to tylko możliwe, a wtedy rzucałem w nie Nokemon ball, by pochwycić ich jako moich kompanów.

Jak oni się czuli?

Będąc zbitym na miazgę bez żadnego powodu, teraz zachęcani do zostaniu przyjaciółmi słodkimi słówkami, równocześnie stając się więźniami w ciemnej, małej klatce.

Upchane w plecaku, targane po całym świecie, muszą wychodzić na zewnątrz i walczyć gdy ktoś nagle zawoła ‘idź!’… Czy oni naprawdę uważają tych nieludzkich graczy jako swoich kompanów albo przyjaciół? Nie byłem pewien.

Poza tym, czym tak naprawdę są przyjaciele?

Wtedy, wszyscy z Super obrońców pokoju z pewności byli przyjaciółmi.

Wołając do siebie, używaliśmy ksywek, bawiliśmy się aż do zachodu słońca — zgodnie z konwencjonalną definicją byliśmy prawdziwymi przyjaciółmi.

Ja byłem kapitanem i wszyscy za mną podążali.

Wszyscy chętnie akceptowali wysuwane przeze mnie sugestie… ale, w rzeczywistości, może oni tego nienawidzili; nienawidzili słuchać moich rozkazów.

Menma.

Anjo też… płakała dzisiaj, ponieważ myślała o Menmie. Ona naprawdę pragnęła przeprosić Menmę...

Jednakże, Menma pojawiła się jedynie przede mną.

Może byłem jedynym, w owym czasie, jako przywódca, posiadającym wciąż ten zmysł, jak gdy prowadziłem pozostałych — może to było powodem.

Na ekranie Pikachu uderzył przeciwnika piorunem. Wróg wzdrygnął się od elektryczności. Co za super efekt.

Z lekkim wahaniem wyrzuciłem Nokemon ball i z łatwością pochwyciłem mego wroga.




Powrót do Rozdział 5 - Życzenie Menmy Strona Główna Idź do Rozdział 7 - Noc Meiko