Bakemonogatari/Kizumonogatari PL/Ch2

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search

Wampir Koyomi: Rozdział Drugi[edit]

Jeśli zawrzesz przyjaźń, staniesz się słabym człowiekiem.

Myślę, że powiedziałem coś w tym stylu.

To było w sobotę 25-ego marca, tuż przed wiosenną przerwą, w dniu ceremonii zakończenia. Spacerowałem bez celu w okolicy szkoły, do której uczęszczam, Prywatnego Liceum Naoetsu.

Nie należę do żadnych szkolnych klubów.

To był bezcelowy, relaksujący spacer.

Nie byłem w najlepszym nastroju z powodu rozpoczynających się jutro wiosennych ferii.

Tak samo jest z letnimi feriami, zimowymi feriami czy złotym tygodniem. Długie przerwy są dla uczniów szczególnym powodem do radości. Nawet ja się cieszyłem, ponieważ skończył się trzeci semestr i nadeszła wiosenna przerwa, jednak miałem przez to zdecydowanie za dużo wolnego czasu.

W szczególności dlatego, że nie było zadania domowego.

Z jakiegoś powodu nie chcę zostawać w domu.

Ceremonia zakończenia dobiegła końca, wzięliśmy nasze świadectwa, klasa rozeszła się z "do zobaczenia w nowym semestrze" i na tym się zatrzymując, nie chcę wracać prosto do domu. Z drugiej strony nie mam dokąd pójść, więc wałęsam się po szkole.

Nie mam nic do roboty.

To bardziej zabijanie czasu niż nudy.

Prawdą jest, że chociaż dojeżdżam do szkoły rowerem, sam rower nadal znajdował się na parkingu. To był znak, że nie chciałem jeszcze wracać.

Mój spacer to tylko spacer.

Nie jestem żadnym atletą.

Równie dobrze mógłbym zabijać czas w szkole, ale z pewnego powodu siedzenie w szkole było tak samo trudne jak siedzenie w domu. Chociaż było to popołudnie w dzień ceremonii zamknięcia, wielu ludzi udzielało się w szkolnych klubach.

Nie lubię, gdy ludzie tak ciężko pracują.

Nie mówię, że nasza szkoła jakoś strasznie wielbi klubowe aktywności. Wyjątkiem jest żeński klub koszykówki, do którego dołączył potwornie zdolny żółtociób — rok temu została zapisana do tej szkoły przez jakąś pomyłkę. Mimo to "najważniejsze jest uczestnictwo".

W tej sytuacji, chociaż to nie był prawdziwy powód, spacerowałem po terenie szkoły. Zacząłem się zastanawiać, czy nie wziąć roweru i nie pojechać do domu — mimo wszystko zgłodniałem — jednak niespodziewanie spostrzegłem pewną osobę.

Ponieważ był to początek wiosennej przerwy, ciężko mi było zdecydować, czy była to jeszcze druga czy już trzecia klasa, ale mniejsza z tym, popularna uczennica z tego samego roku co ja — Hanekawa Tsubasa — szła naprzeciwko mnie.

Zastanawiałem się, dlaczego trzymała ręce z tyłu głowy, pewnie zaplatała włosy. Zwykle wiąże je w jeden warkocz (ostatnio rzadko się je widuje), a grzywkę zostawia rozpuszczoną.

Miała na sobie szkolny mundurek.

Wzór w ogóle się nie zmienił. Spódnica 10 centymetrów poniżej kolan.

Czarna chustka.

Na bluzkę miała narzucony sweter, który był częścią szkolnego mundurka.

Jego częścią były też białe skarpetki i buty.

Wygląd wzorowej uczennicy.

W końcu nią była.

Wzór nad wzory, przewodnicząca wśród przewodniczących.

Byłem w innej klasie niż ona przez dwa lata, z tego powodu pewnie mnie nie zna, ale trochę o niej słyszałem.

Nie kręcą mnie plotki, więc słyszałem tylko połowę historii, ale i tak wydaje się niesamowitą przewodniczącą.

Jestem pewien, że zostanie nią także w trzeciej klasie.

I będzie zbierała doskonałe oceny.

To dziwnie zabrzmi, ale wydaje się nieludzko inteligenta. Zdobycie najwyższych ocen to dla niej pestka. To normalne, że zawsze znajdzie się ktoś z najwyższym wynikiem, ale Hanekawa Tsubasa utrzymuje się na szczycie od dwóch lat.

Chociaż przed dostaniem się do Liceum Naoetsu radziłem sobie całkiem dobrze, tutaj w mgnieniu oka stawałem się matołem, a sekundę później byłem nim w pełnej okazałości. Między mną a nią jest ogromna przepaść, jesteśmy przeciwieństwami.

Hmm.

Natychmiast przykuła moją uwagę.

Ponieważ byliśmy w innej klasie, chociaż ją znałem, nie widywałem jej za często. To spotkanie mnie zaskoczyło.

Cóż.

Przypadek.

Wyglądało na to, że wychodziła ze szkoły. Cały czas szwędałem się w pobliżu, więc to nie dziwne, że ją zobaczyłem.

Naturalnie Hanekawa nie była świadoma mojej obecności.

Była wyłącznie skupiona na zaplataniu włosów, jakbym nie znajdował się w polu jej widzenia. Cóż, nawet jakbym się znajdował, nie jesteśmy na tyle blisko, aby na siebie skinąć.

Hahahaha.

Taka wzorowa uczennica jak Hanekawa z pewnością nienawidziłaby lekkomyślnie żyjącego człowieka jakim jestem.

Ona jest poważna a ja frywolny.

Lepiej żeby mnie nie znała.

Po prostu się mińmy.

Szedłem tym samym tempem, jakby udając, że jej nie zauważyłem. Zostało nam pięć kroków, aby się minąć. Wtedy to się stało.

Ja.

Prawdopodobnie nie zapomnę tego momentu do końca życia.

Bez żadnego ostrzeżenia, z naprzeciwka dmuchnął wiatr.

— Ach.

Niechcący sapnąłem.

Przednia część trochę długiej, 10 cm poniżej kolan, fałdowanej spódnicy Hanekawy uniosła się.

W normalnych warunkach, szybkim refleksem przycisnęłaby ją do dołu, ale trafiła na zły moment. Obie jej ręce znajdowały się za nią, pracując nad skomplikowanym zadaniem zaplecenia warkocza. Z mojej perspektywy wyglądało to tak, jakby przybierała fajną pozę z rękami założonymi za głowę. Tak to wyglądało.

W takiej sytuacji jej spódnica uniosła się.

Wszystko pod nią stało się wyraźnie widoczne.

Bielizna nie była w żaden sposób krzykliwa, jednak była tak elegancka, że nie sposób było oderwać od niej wzroku.

To była czysta, nieskazitelna biel.

Wcale nie była sugestywna, przykrywała dość sporo ciała. Miała wysoki stan i wykonana była z grubego materiału — absolutnie nic lubieżnego. W tym względzie można by powiedzieć, że brakowało jej seksapilu.

Jednak czułem olśniewający blask bieli.

I nie była ona do końca gładka.

W środkowej części znajdowała się skomplikowana konstrukcja wyhaftowana białą nicią na białym tle — o ile wiem były na niej kwiaty. Ten wzór, symetryczny po obu jego stronach, znakomicie równoważył całą bieliznę, a górna, centralna część haftu ozdobiona została małą wstążką.

Ta wstążka dodatkowo potęgowała wrażenie tego wszystkiego.

Co więcej, tuż nad małą kokardką, widoczny był jej brzuch i całkiem śliczny pępek. Spódnica podniosła się tak wyraźnie, że nawet te części zostały niestosownie wyeksponowane. Dało się nawet zobaczyć obszycie bluzki, włożonej w tę spódnicę. Do tej pory nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak zmysłowe może być obszycie bluzki.

Podszewka spódnicy była dla mnie czymś nowym. Chociaż często je widziałem, nadal zdawały się być nienaruszalnym, nieznanym istnieniem. Myślę, że po raz pierwszy zrozumiałem strukturę ubrania, które nazywamy spódnicą.

Najlepsze było to, że tylko jej przednia część się uniosła.

Czysta biel bielizny i jakby konkurujące z tą bielą jej okrągłe uda, zostały podkreślone przez głęboki błękit spódnicy w tle. Jej spódnica, dość długa w porównaniu z innymi dziewczynami, w tej sytuacji spełniała rolę kurtyny, uwydatniającej eleganckie dzieło sztuki, a jej fałdy czyniły wrażenie aksamitu.

W końcowym rezultacie to wyglądało tak, jakby, przybierając pozę z rękami założonymi za głowę, chwaliła się przede mną swoją bielizną.

Ona.

Hanekawa Tsubasa nie ruszyła się o milimetr.

Była oszołomiona.

Zamarła z niemym wyrazem na twarzy, pozostając w tej pozie.

Myślę, że to wszystko wydarzyło się w ułamku sekundy.

Miałem jednak wrażenie, że minęły godziny. Wydawało mi się, że widzę halucynacje, jakby moje życie miało się zaraz skończyć. Wcale nie przesadzam.

Aż zaschły mi oczy.

Dolna część jej ciała skradła moje spojrzenie.

Oczywiście rozumiem — oczywiście rozumiem, że w tej sytuacji z czystej grzeczności należało odwrócić wzrok.

Nawet ja bym tak zrobił.

Gdybym szedł na górę po schodach i była przede mną dziewczyna, przynajmniej skupiłbym spojrzenie na własnych nogach.

Jednak nie byłem na tyle doskonałym mężczyzną, aby zachować się tak w obliczu błogosławieństwa, które na mnie spadło, bez psychicznego przygotowania.

Figura Hanekawy prawdopodobnie wżarła się w moje siatkówki.

Gdybym w tej chwili umarł i ktoś przeszczepił sobie moje gałki oczne, widziałby bieliznę Hanekawy do końca swojego życia.

Tak wielkie wywarła na mnie wrażenie.

Bielizna wzorowej uczennicy.

— ...

W rzeczywistości.

Jak długo będę jeszcze opisywał majtki wzorowej uczennicy?

Kiedy doszedłem do zmysłów, spódnica Hanekawy wróciła już na swoje miejsce.

To trwało tylko chwilkę.

A wtedy.

Hanekawa, nadal oniemiała — patrzyła na mnie.

Gapiła się we mnie.

— Err.

Jej.

To nie jest dobry czas na interakcje.

Co powinienem zrobić?

— J-ja nic nie widziałem, okej?

Oczywiste kłamstwo.

Hanekawa je zignorowała i nadal na mnie patrzyła. Dokończyła robienie warkocza, opuściła ręce i, chociaż było już za późno, przyklepała spódnicę.

O wiele za późno.

Potem na moment się odwróciła, jakby popatrzyła w niebo, ponownie skierowała wzrok na mnie i powiedziała.

— Hehehe.

Och...

Zaśmiała się z tego?

To twarda kobieta — tego się można było spodziewać po przewodniczącej wśród przewodniczących.

— Co mam odpowiedzieć?

Stuk, stuk, stuk.

Hanekawa podskoczyła do mnie ze złączonymi stopami.

Zmniejszyła dystans z 10 kroków do około trzech.

Dość mała odległość.

— Nie ważne co o nich sądzisz, spódnice nie potrafią dobrze chronić tego, co chciałoby się ukryć. Może potrzebuję zapory w postaci getrów?
— M-może...

To dziwna metafora.

Zatem jestem jak wirus?

Na jej szczęście — o ile można tak powiedzieć — w pobliżu nikogo nie było, nawet licealistów.

Tylko ja i Hanekawa.

Co oznacza, że tylko ja zobaczyłem jej bieliznę.

Ta świadomość nieco podniosła moje ego, ale darujmy to sobie.

— Myślę, że w tej chwili zadziałało tu prawo Murphy'ego. Jeśli zwiążesz ręce za plecami, spódnica przed tobą poleci do góry — skupiasz się na tyłach, podczas gdy przód staje się słabym punktem.
— No... pewnie tak.

Nie wiem.

To niezręczne.

Bez względu na prawdziwe intencje Hanekawy, poczułem się w okrężny sposób skarcony. Czułem się winny za ujrzenie — chociaż niecelowo — "tego, co chciałoby się ukryć".

Ale i tak się uśmiecha...

Nie ciągnijmy tego dłużej.

— C-cóż, nie przejmuj się tym. Skłamałem mówiąc, że nic nie widziałem, ale to był tylko zarys, niewyraźna sylwetka.

Znowu skłamałem.

Widziałem tak wyraźnie, że to aż przerażające.

— Hmm?

Hanekawa przechyliła głowę.

— Jeśli wszystko zobaczyłeś, przyznaj się, wtedy poczuję się lżej.
— C-cóż, miałbym na tyle odwagi, aby się przyznać, ale nie chcę cię oszukiwać.
— Rozumiem, więc nie możesz mnie oszukać.
— Tak, przepraszam, że przeze mnie nie poczujesz się lżej. Myślę, że powinienem był skłamać.

Słowa mężczyzny, który od początku tej rozmowy tylko łże.

— Wydaje mi się, czy opis mojej spódnicy rozciąga się na około cztery strony?
— To, to, to tylko twoja wyobraźnia. Do tego momentu opisywałem dość emocjonalną, piękną scenerię.

Tym razem subtelne kłamstwo.

— To ja już pójdę.

A wtedy, delikatnie unosząc rękę i pokazując Hanekawie, że nie chcę dłużej kontynuować tej rozmowy, poszedłem przed siebie.

Szybkim tempem.

Ach, co się dzieje?

Hanekawa prawdopodobnie zmierzała do domu, opowiadając po drodze swoim koleżankom, przez e-maila czy coś w tym stylu, o tym, jak zobaczyłem jej majtki. Nie sądzę, aby wzorowa uczennica zachowała się w ten sposób, ale najpewniej tak się zachowa, właśnie dlatego, że jest wzorową uczennicą. Hanekawa nie zna mojego imienia, ale... Chyba wie chociaż tyle, że jestem uczniem z tego samego roku co ona.

Zwolniłem nieco kroku, a wtedy.

— Zaczekaj chwilę!

Głos za mną.

To była Hanekawa.

Co? Przybiegła za mną!

— W końcu cię dogoniłam. Strasznie szybko chodzisz.
— ...Nie idziesz do domu?
— Hm? Ostatecznie pójdę, ale, Araragi-kun, dlaczego wracasz się do szkoły?
— ...

Zna moje imię.

Jak to?

Nie mam tabliczki z imieniem ani nic!

— Cóż, bo widzisz... idę po swój rower.
— Och! Czyli jeździsz rowerem?
— Właściwie tak... bo wiesz, mój dom stoi daleko stąd-

Hej, nie w tym rzecz.

W każdym razie nie wiedziała, że dojeżdżam rowerem.

— Skąd znasz moje imię?
— Co? Dlaczego miałabym nie znać? Jesteśmy w tej samej szkole, prawda?

Hanekawa powiedziała, jakby to było oczywiste.

Ta sama szkoła mówisz...

To brzmi, jakbyśmy byli w jednej klasie.

— Możesz mnie nie znać, Araragi-kun, ale ty jesteś dość popularny.
— Co?

Zapytałem bez namysłu.

To ty powinnaś być popularna.

Jestem tylko małym kamyczkiem na autostradzie Prywatnego Liceum Naoetsu. Nawet nie wiem czy ktokolwiek z mojej klasy potrafi wymówić moje pełne imię i nazwisko.

— Hm? Coś nie tak, Araragi-kun?
— ...
— Araragi-kun (阿良々木くん) pisze się przez 'a' ('阿'), które jest 'ka' ('可') od 'kanou' (可能 / możliwość), podwójne 'ra' ('良') od 'ii ko' (良い子 / dobre dziecko), oraz 'gi' ('木') z 'jumoku' (樹木 / drzewa i krzewy), a twoje pierwsze imię to 'koyomi' ('暦') od 'toshitsuki no koyomi' (年月の暦 / roczny kalendarz), zgadza się? Czyli Araragi Koyomi-kun (阿良々木暦くん).
— ...

Nawet wie jak zapisać moje imię i nazwisko w kanji.

To jakieś żarty...

Biorąc pod uwagę fakt, że wie jak się nazywam i pamięta moją twarz, gdyby posiadała Notatnik Śmierci[1] byłbym już martwy...

Chociaż to samo tyczy się mnie.

— Jesteś Hanekawa. Hanekawa Tsubasa.
— Wow! — wyglądała na bardzo zaskoczoną. — Niesamowite. Wiesz jak nazywa się ktoś taki jak ja!
— Na końcowym egzaminie pierwszego semestru drugiego roku ze wszystkich przedmiotów, wliczając wf i plastykę, popełniłaś błąd tylko w jednym pytaniu, Hanekawa Tsubasa.
— Ech? Hej... daj spokój! Skąd tyle wiesz?

Jeszcze bardziej się zdumiała.

Nie wygląda, jakby udawała.

— Ech...? Prześladujesz mnie, Araragi-kun? A może jestem zbyt przewrażliwiona?
— ...Niezupełnie.

Jakimś sposobem nie zdaje sobie sprawy z tego, że jest popularna.

Pewnie myśli, że jest "normalna".

Normalna dziewczyna, tylko trochę za poważna.

W dodatku czuje się niezręcznie, rozmawiając z takim celebrytą jak ja... być może także stałem się dość znany — jako osioł.

Jednak nie ma sensu tego przytaczać.

— Powiedzieli mi o tym przyjaciele z kosmosu — odpowiedziałem żartobliwie.
— Co? Masz przyjaciół, Araragi-kun?
— Najpierw zapytaj, czy kosmici istnieją!

Odpowiedziałem osobie, którą dopiero co poznałem.

To było niegrzeczne z jej strony, jednak nie miała złych intencji.

— Umm.

Sama to dostrzegła i poczuła się odrobinę skrępowana.

— Wydawało mi się, że jesteś typem samotnika, polegającym tylko na samym sobie.
— Tacy super kolesie w ogóle istnieją?

Wygląda na to, że mnie zna.

Jednak nie tak dobrze.

— Tak jak powiedziałaś, nie mam żadnych przyjaciół, a ty jesteś tak bardzo popularna, że znają cię nawet ludzie bez przyjaciół.
— Hej, przestań!

To trochę wkurzyło Hanekawę.

Mówimy o dziewczynie, która po tym, jak jej spódnica wyraźnie się podwinęła, po prostu z zawstydzeniem się uśmiechnęła.

— Nie lubię tego typu żartów. Proszę, nie dokuczaj mi w ten sposób.
— Rozumiem...

Przytaknąłem na to, gdyż sprzeciw mógłby zakończyć się kłótnią.

O ludzie.

Na przejściu dla pieszych, znajdującym się naprzeciwko szkolnej bramy, było czerwone światło, więc zatrzymałem się — Hanekawa stała obok mnie.

...

Dlaczego za mną idzie?

Zostawiła coś w szkole?

— Hej, Araragi-kun. — kiedy się nad tym zastanawiałem, Hanekawa przemówiła. — Wierzysz w wampiry, Araragi-kun?
— ...

O czym ona mówi?

Moment później olśniło mnie.

Ta, udaje spokojną, ale w rzeczywistości jest zażenowana tym, że zobaczyłem jej bieliznę.

To dość oczywiste.

Nie jestem nikim znanym, ale Hanekawa wie o mnie — w dodatku jakoś odkryła moje znajomości (to, że nie mam przyjaciół).

Pewnie nie słyszy zbyt pozytywnych plotek.

Moje przypadkowe zerknięcie na je bieliznę pozostawiło plamę na jej reputacji.

Podąża za mną, aby zająć się tym problemem.

Zaraz po tym wydarzeniu nie poszła w swoją stronę, idąc za mną i utrzymując rozmowę, bez wątpienia planuje nadpisać moje wspomnienia.

Hmpf.

Jesteś naiwna, wzorowa uczennico.

Nawet jeśli zarzucisz jakimś dziwnym tematem o wampirach, nie wymarzę tego z pamięci.

— O co chodzi z tymi wampirami?

Tak czy owak, jeśli to ma ją usatysfakcjonować, przedyskutuję z nią ten temat. Gdyby pomyśleć o tym jak o rekompensacie za zobaczenie jej majtek, poprawienie jej humoru tą daremną rozmową jest niczym wielkim.

— Ostatnio chodziły pewne pogłoski, że w mieście jest wampir, więc nie należy chodzić po nocach samemu.
— To trochę ogólnikowe... bezpodstawna gadka. — szczerze odpowiedziałem.
— Co wampir miałby robić w takim miejscu?
— Nie wiem.
— To nietutejszy demon, prawda?
— Nie nazwałabym go demonem.
— Jeśli chcesz mierzyć się z wampirem, nie sądzę aby różnicą było, czy pójdziesz w pojedynkę czy w dziesięć osób.
— Oczywiście!

Ahaha, Hanekawa się zaśmiała.

Radosny śmiech.

Inaczej ją sobie wyobrażałem.

To od jakiegoś momentu zaprząta moją głowę.

Oczekiwałem, że jako wzór nad wzory, przewodniczącą wśród przewodniczących, jest w sobie zadufana.

Zamiast tego jest dziwnie przyjazna.

— Ale jest wielu naocznych świadków.
— Zeznania świadków? Interesujące.
— Dziewczyny ze wszystkich pobliskich szkół o tym mówią. Powinnam też zaznaczyć, że plotka krąży tylko wśród dziewcząt.
— Plotka rozchodzi się tylko wśród dziewczyn... gdzieś już słyszałem coś podobnego.

Ale wampir?

Plotki sięgają naprawdę głęboko.

— Mówią, że to blond włosa, piękna kobieta, a jej spojrzenie mrozi krew w żyłach.
— Całkiem konkretne szczegóły. Ale nie możesz na tej podstawie osądzić, że jest wampirem, prawda? Co jeśli to zwyczajna osoba, która odstaje od innych tylko dlatego, że ma inny kolor włosów?

W każdym razie to podmiejska wioska.

Miasteczko na peryferiach tego regionu.

Nie spotkasz tu nawet szatynów.

— Ale. — Hanekawa ciągnęła. — Słyszałam, że jest włosy oświetlone przez nocne lampy są prawie oślepiające — i nie posiada cienia.
— Rozumiem...

Wampir.

Niewiele o nich wiem, jednak obiło mi się o uszy, że wampiry nie mogą mieć cienia.

Ponieważ słońce to ich słaby punkt.

Jednak jeśli w grę wchodzi noc.

Nawet przy sztucznym świetle łatwo się zorientować, że coś jest nie tak — poza tym, czy to nie brzmi jak mistyfikacja?

To trochę naciągane.

— Faktycznie.

Nawet jeśli powiedziałem coś dosadnego, Hanekawa nie gniewała się o to, wręcz wykazywała zrozumienie.

Jest dobrą rozmówczynią, dobrym słuchaczem.

— Tak, ja też uważam, że to głupia plotka, ale dzięki niej dziewczyny nie wychodzą nocą same. W rezultacie, dla porządku publicznego, to coś dobrego.
— No, masz rację.
— Ale wiesz, — Hanekawa delikatnie zniżyła ton swojego głosu. — Jeśli wampiry naprawdę istnieją, chciałabym jakiegoś spotkać.
— ...Dlaczego?

Jakoś.

Może się myliłem.

Sądziłem, że wykorzystuje tę daremną rozmowę w celu wymazania z moich wspomnień jej majtek, jednak wkłada za dużo entuzjazmu w swoje słowa.

Jak teraz o tym myślę, mówienie takiemu facetowi jak ja o "dziewczęcej plotce" wydaje się dość dziwne.

— Umrzesz, jeśli wyssą twoją krew, wiesz o tym?
— Nie chcę umierać. "Spotkać" to jednak nieodpowiednie słowo. Po prostu byłoby fajnie, gdyby takie nadludzkie stworzenia rzeczywiście istniały.
— Nadludzkie stworzenie? Jak bóg?
— To nie musi być koniecznie bóg. — Hanekawa pozostawała przez chwilę w milczeniu, jakby dobierała słowa. — W każdym razie nic by z tego nie wyszło.

Powiedziała.

A wtedy, nagle.

Światła zmieniły się na zielone.

Ale ani ja ani ona nie ruszyliśmy się.

Szczerze.

W ogóle tego nie pojmuję. Ani tego co Hanekawa mówi ani tego co chce powiedzieć — rozmowa nie kleiła się ze sobą.

— Ojej, przepraszam! — może wyczytała co myślę z mimiki mojej twarzy. Hanekawa przemówiła jakby w panice. — Araragi-kun, nieoczekiwanie dobrze mi się z tobą rozmawia. Poniosło mnie, chyba powiedziałam ci coś bezsensownego.
— Ach — nie, wszystko w porządku.
— To dziwne, że tak łatwo się z tobą dogadać, a mimo to nie masz żadnych przyjaciół. Dlaczego sobie jakiegoś nie znajdziesz?

Bezpośrednio zapytała.

Prawdopodobnie wcale nie chciała mnie urazić.

Tyle potrafię zrozumieć.

To nie jest tak, że nie szukam przyjaciół, po prostu nie mogę ich znaleźć, ale wahałem się odpowiedzieć w ten sposób.

Właśnie dlatego — wtedy, tak powiedziałem.

— Jeśli zawrzesz przyjaźń, staniesz się słabym człowiekiem.
— ...Co? — Hanekawa popatrzyła na mnie otępiale. — Przepraszam, nie rozumiem o czym mówisz.
— Bo widzisz... to jest tak.

O kurde.

Chciałem powiedzieć coś czadowego, a nie wiem jak dokończyć.

— Widzisz, gdybym miał przyjaciół, musiałbym się o nich martwić, prawda? Gdyby moi przyjaciele zostali zranieni, cierpiałbym razem z nimi, gdyby się smucili, ja także odczuwałbym smutek. Te słabości tylko by narastały i stawałbym się coraz marniejszym człowiekiem.
— ...Ale gdyby dobrze się bawili, bawiłbyś się razem z nimi, gdyby byli szczęśliwi, ty także byłbyś szczęśliwy. Gdzie to jest napisane, że stałbyś się słaby? Negatywne uczucia gromadzą się, ale czy nie to samo dzieje się z pozytywnymi?
— Err. — potrząsnąłem głową.
— Ogarnia mnie zazdrość, gdy moi przyjaciele dobrze się bawią, zazdroszczę im, gdy są szczęśliwi.
— ...Jesteś bezduszny — rzekła bez ogródek.

Zostaw mnie w spokoju.

— Jeśli jest tak jak mówisz, wszystko sprowadza się do zera i w rezultacie nic się nie zmienia. Nie ma różnicy czy masz przyjaciół czy ich nie masz. Właściwie to na świecie jest więcej zła, więc wychodzi na minus.
— Nie mów takich chorych rzeczy. Cofam swoje wcześniejsze słowa, rozmowa z tobą wcale nie jest łatwa.

Nie dała mi za wiele szans — nieważne.

Lepiej rozprostować to nieporozumienie jak najszybciej.

— Widzisz, chcę być roślinką.
— Roślinką?
— Nie musiałbym rozmawiać ani chodzić.
— Hmm. — Hanekawa przytaknęła. — Ale to nadal chęć życia, prawda?
— Hm?
— Normalnie powiedziałbyś, że chcesz być czymś nieorganicznym jak kamień lub żelazo.

Mam wrażenie, że przytoczyła coś niespodziewanego.

Powiedziałem, że chcę być roślinką, ponieważ od dłuższego czasu naprawdę tak myślę, ale nie spodziewałem spotkać się ze sprzeciwem.

Hmm.

Rozumiem — nieorganiczny, co?

— Idę do biblioteki.
— Hmm?
— Podczas naszej rozmowy naszła mnie na to straszna ochota.
— ...

Jakim tokiem myślenia ona podąża?

Cóż, powiedziała, że ostatecznie wróci do domu albo coś takiego — pewnie nie ma żadnych konkretnych planów. Tak samo jak ja ma wolny czas, więc zabije go spacerując po szkole czy idąc do biblioteki?

To może być ściana, która dzieli wzorowych uczniów od matołów.

— Jutro niedziela i biblioteka będzie zamknięta, dlatego muszę iść dzisiaj.
— Hmmm.
— Może też pójdziesz, Araragi-kun?
— Dlaczego?

Uśmiechnąłem się gorzko.

Biblioteka.

Nawet nie wiedziałem, że w tym mieście znajduje się coś takiego.

— Co będziesz tam robiła?
— Naturalnie uczyła się.
— Naturalnie... — tym razem to ja się waham. — Przepraszam, ale nie jestem na tyle ambitny, aby uczyć się bez takiej konieczności.
— Ale w przyszłym roku piszesz testy, mam rację?
— Co tam testy... wątpię, że w ogóle przejdę. Już dla mnie za późno na naukę. Jedyne, o co mogę się w tej chwili postarać, to żeby się nie spóźniać.
— Hm...

Hanekawa burknęła ze znużeniem.

Nie wydaje mi się, aby naprawdę chciała pójść razem.

Nie powiedziała nic więcej.

Hm.

Nie potrafię jej zrozumieć.

Światła wciąż zmieniały się z zielonych na czerwone.

Teraz są czerwone.

Kiedy zaświeci zielone, rozstaniemy się — to powinien być dobry moment.

Hanekawa pewnie też tak myśli.

Potrafi czytać między wierszami.

— Araragi-kun, masz komórkę?
— Cóż, taa. Mam.
— Mogę pożyczyć?

Wyciągnęła rękę.

Nie wiem, co planuje, ale do tego momentu zrobiłem jak chciała. Wyciągnąłem komórkę z kieszeni i dałem ją Hanekawie.

— O? Całkiem nowa.
— Niedawno ją wymieniłem. Kupiłem nową po dwóch latach, ma tyle skomplikowanych funkcji. Marnuje się na mnie.
— Nie mów takich przykrych rzeczy, jesteś jeszcze młody. Jeśli nadal będziesz miał takie podejście, kiedy dorośniesz pozostaniesz w tyle za cywilizacją. Ktoś, kto nie radzi sobie z cyfrową technologią, nie może nawet prowadzić satysfakcjonującego życia.
— Jeśli do tego dojdzie, odizoluję się od świata daleko w górach. Kiedy cywilizacja upadnie, powrócę do tego miasta.
— To jak długo planujesz żyć? Jesteś nieśmiertelny? — Hanekawa zapytała zdumiona.

W tym samym momencie zaczęła majstrować przy moim telefonie.

Przewodnicząca wśród przewodniczących, przykład wzorowej uczennicy, jednak w tej chwili była nastolatką, której palce z absurdalną prędkością wybierały przyciski.

Nie mam w nim nic, czego powinienem się wstydzić, ale... nie baw się czyimś telefonem bez pytania!

A może podejrzewa, że kiedy podniosła się jej spódnica, potajemnie zrobiłem zdjęcie aparatem w komórce?

W takim razie sprawdzaj ile ci się podoba.

Chciałbym oczyścić się ze wszelkich oszczerczych podejrzeń.

Dziewczyny mają ciężko. Gdyby to był chłopak z rozsuniętym rozporkiem, mógłby po prostu uprzeć się, że jest Seksownym Komandosem[2] i to by załatwiło sprawę.

...To by załatwiło sprawę?

— Oddaję, dzięki.
— Nie było takiego zdjęcia, no nie?
— Ech? — Przechyliła głowę. — Zdjęcia?
— Er...

Huh?

Pomyliłem się?

Co w takim razie robiła z moją komórką?

Hanekawa wskazała na telefon w mojej dłoni, którego jeszcze nie schowałem do kieszeni, i powiedziała.

— Wpisałam ci mój numer i email.
— Co?
— Jaka szkoda, zyskałeś przyjaciela!

A wtedy.

Zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, Hanekawa ruszyła na przejście dla pieszych — zanim się zorientowałem, światła zamieniły się na zielone.

Planowałem rozstać się w ten sposób, ale to ona przejęła inicjatywę... hę? Nie planowała iść do biblioteki? Ach nie, zdecydowała o tym podczas naszej rozmowy, to nie byłoby niczym zaskakującym, gdyby początkowo chciała kierować się w zupełnie innym kierunku.

Gdy tylko przeszła przez pasy, odwróciła się i mi pomachała.

— Do zobaczenia! — odruchowo zareagowałem.

Jak tylko upewniła się, że jej odmachałem (prawdopodobnie jak idiota), Hanekawa obróciła się na pięcie, skręciła w prawo przed szkolną bramą i z dobrym humorem ruszyła przed siebie — w momencie, w którym skręciła za róg, nie mogłem jej już widzieć.

Po upewnieniu się, sprawdziłem swój telefon.

To prawda.

Hanekawa Tsubasa była zapisana w książce kontaktowej.

Jej numer telefonu i e-mail.

Nigdy wcześniej nie używałem książki kontaktowej. Pamiętam wszystkie potrzebne numery — co nie oznacza, że chwalę się swoją dobrą pamięcią. Co najwyżej zapamiętałem numer do domu i rodziców, więc to nic wielkiego. Resztę sprawdzam w historii połączeń.

Po prostu nie miałem przyjaciół.

To dlatego.

Ta Hanekawa Tsubasa jest pierwszą osobą w moich kontaktach.

— Co z nią..?

Jej zachowanie... wykracza moje pojmowanie.

Przyjaciel?

Powiedziała przyjaciel?

Naprawdę miała to na myśli?

Jak młoda dziewczyna może tak łatwo dać swoje dane kontaktowe chłopakowi w tym samym wieku, z którym miała okazję rozmawiać tylko raz? A może po prostu nie nadążam za tymi czasami?

Nie wiem.

Jednak mimo, iż nie wiem - zrozumiałem jedną rzecz.

Hanekawa Tsubasa.

Wzór nad wzory — przewodnicząca wśród przewodniczących.

Daleka od zarozumialstwa...

— Niesamowite, to taka miła osoba.

Przewodnicząca wśród przewodniczących.

Hanekawa Tsubasa.

Niedługo później — podczas wiosennej przerwy, spotkałem dziewczynę, która ponownie przechodziła w popołudnie ceremonii zamknięcia, ale wtedy nie mogłem wiedzieć.

Nie miałem nawet najmniejszego przeczucia.



Przypisy tłumacza[edit]

  1. http://pl.wikipedia.org/wiki/Death_Note
  2. http://en.wikipedia.org/wiki/Sexy_Commando_Gaiden:_Sugoiyo!!_Masaru-san Manga, w której odwrócenie uwagi przeciwnika jest kluczem do wygranego pojedynku.
Wróć do 001 Wróć do Strony Głównej Przejdź do 003