Bakemonogatari/Kizumonogatari PL/Ch8

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search

Wampir Koyomi: Rozdział Ósmy[edit]

W egzorcyzmowaniu wampirów nie wybierasz miejsca ani czasu.

Lekceważąc czas, miejsce czy sytuację, znajdują wampira i go egzorcyzmują, to ich sposób robienia rzeczy - jednak przeprowadzenie tak niezmiernie kłopotliwej, wyjątkowo niebezpiecznej w praktyce doktryny w tym podmiejskim miasteczku nowoczesnej Japonii byłoby skandaliczne.

Mediacje między nami a nimi -

Spodziewając się najgorszego, nic dziwnego, że Oshino wybrał opuszczone miejsce. Nikt by niczego nie zauważył gdyby odbyła się tu walka.

Może szkolne boisko nie było takim złym wyborem.

Miejsce tak hałaśliwe za dnia, ale gdy przychodzi noc, wszystko sie zmienia - wtedy nikt go już nie pilnuje. To niewątpliwie najodpowiedniejsze miejsce na egzorcyzmowanie wampirów.

Oczywiście nie można wejść do budynku szkolnego.

Naturalnie jest chroniony, gdyż takie pomieszczenia jak pokój nauczycielski lub gabinet dyrektora mogłyby zostać uszkodzone w wyniku kradzieży.

Jednak można wejść na teren boiska, wspinając się przez zamkniętą bramę.

Zatem.

Jeśli nie potrwa to długo - nie będzie raczej żadnych świadków.

To dobry plac boju.

— Ale dlaczego to musi być Prywatne Liceum Naoetsu?
— Ponieważ to szkoła, do której uczęszczasz. — odpowiedział Oshino na moje pytanie.
— Nie, pytam dlaczego wybrałeś właśnie moje liceum - cóż, ponieważ ta szkoła oddzielona jest od innych domów, nadaje się na miejsce do pojedynku, ale, jakby to powiedzieć, będzie mi przez to trudniej.
— Trudniej? Nie, będzie łatwiej. — Oshino pokiwał palcem. — Będzie ci łatwiej to zrobić, Araragi-kun. Twój przeciwnik jest ekspertem w egzorcyzmowaniu wampirów, podczas gdy ty, będąc wampirem od niedawna, musisz się z nim zmierzyć - czy nie lepiej mieć chociaż przewagę znajomości terenu?
— Sztuczna krew? Nie wiem jak użyć tej sztuczki. Farba będzie wystarczająca? [sztuczna krew = chinori]
— Powiedziałem znajomość terenu. [znajomość terenu = chi no ri]

Gdyby nie to, nie byłby bezstronny.

Ta usługa jest bezpłatna - oświadczył Oshino.

Rozumiem jego argumenty - jednak, jak myślałem, odgrywanie takiej anomalii na terenie własnej szkoły nie jest zbyt pociągające...

Mniejsza z tym.

— Musiałeś czekać?

Z jakiegoś powodu to idiotyczne powitanie wyszło z moich ust.

Znaczy, ponieważ ta osoba przyszła tu pierwsza, to chociaż wcale się nie spóźniłem, musiałem to powiedzieć.

Na środku boiska siedział ze skrzyżowanymi nogami silnie umięśniony mężczyzna.

Usta i oczy zamknięte, jakby medytował.

W odpowiedzi na mój głos Dramaturg-

— **** — powiedział. Nie zrozumiałem, co to oznacza, ale po tym. — Ach, miejscowy język, rzeczywiście.

Powiedział, po czym wstał.

Jest naprawdę wielki... Jakby mógł uderzyć głową o księżyc przy odrobinie nieuwagi.

— Huh?

Nie trzyma flambergów, jego falistych ostrzy?

Nawet jednego z nich?

Co?

— Nie zrozum tego źle, bracie. — teraz, kiedy wątpiłem czy mój przeciwnik faktycznie przyszedł z pustymi rękami, Dramaturg z bardzo płynną japońszczyzną otworzył się. — Nie przyszedłem cię egzorcyzmować.
— ...

O czym on mówi?

Automatycznie stanąłem na baczności.

Przejrzałem w umyśle spis treści "Zacznij Naukę Aikido od Zera!", którą zostawiłem w torbie za bramą. Technika, której mogę użyć w prawdziwej walce... err.

Kiedy się nad tym zastanawiałem, Dramaturg powtórzył zdanie o tej samej treści.

— Ten mężczyzna - zgodnie ze słowami tego przymilnego mężczyzny przyszedłem, ale nie dlatego, żeby cię egzorcyzmować.
— Jeśli nie po to, żeby mnie egzorcyzmować, to po co?

Przymilny mężczyzna.

Niewątpliwie ma na myśli Oshino - tak jak sądziłem, nawet druga strona ma go za elokwentnego.

— Chcę, żebyś przeszedł na moją stronę. — odrzekł bez ogródek. Od razu przeszedł do sedna sprawy. — Pytam cię, nie chciałbyś oddać się fascynacji polowania na wampiry - jak ja?
— Nie łapię co masz na myśli... — odpowiedziałem na nieoczekiwany obrót wydarzeń. — Ostatnim razem rzuciłeś się na mnie bez słowa - o czym teraz mówisz?
— Wtedy byłem z Episodem i Guillotinecutterem. Nie mogłem cię tak przy nich wabić. Taki rarytas jakim jest sługa Heartunderblade, żelaznokrwistego, gorącokrwistego, zimnokrwistego wampira - to byłaby strata, gdyby został zabity.
— Jeśli zostanę twoim kompanem. — zapytałem. — Zwrócisz mi prawą nogę Kissshot?
— ...Masz tupet, żeby nazywać tę kobietę Kissshot, ale źle się domyśliłeś. Zabicie Heartunderblade byłoby twoją pierwszą robotą.
— ...W takim razie odmawiam.

Nie ma mowy.

Rzecz w tym, że chcę powrócić do bycia człowiekiem - nie ma szans na to, że zostanę bratobójczym wampirem.

Musisz dobierać słowa dostosowane do rozmówcy.

— Rozumiem. Niedobrze. Naprawdę szkoda. W obecnej chwili mam 53 braci - sądziłem, że kontrola twojego mistrza nad tobą jest słaba, więc nadasz się na towarzysza.

Kontrola jest słaba?

Naprawdę tak jest?

Kissshot nie - nie zamieniła mnie w pełni w sługę?

— 53 to nadal dużo. Naprawdę jest tak wielu bratobójczych wampirów? W końcu zgadzam się ze słowami Kissshot. W takim razie gdybym przystał na twoją propozycję, zostałbym twoim 54-tym kompanem.
— Ależ nie. Zostałbyś natychmiast pierwszym. — Dramaturg powiedział z tą samą ekspresją na twarzy. — Swoją drogą, w tej chwili to ja jestem numerem jeden.

Hmm.

Od początku wiedziałem, że nie jest kimś pospolitym.

Nie jestem zaskoczony.

Ponieważ jest typem wampira tak entuzjastycznie nastawionym na egzorcyzmowanie - Kissshot jest naprawdę niesamowitą istotą.

Żelaznokrwisty, gorącokrwisty, zimnokrwisty wampir.

Zabójca Kaii.

W rzeczy samej.

— Paradoksalnie pochwalam twoje starania uczynienia mnie twoim kompanem, ale - następnym razem zachęć mnie bardziej umiejętnie. Z tymi zdolnościami nie uwiedziesz kobiety.

Z jakiegoś powodu pomyślałem o Oshino i uwadze o jego elokwencji.

Uznałem, że to dobry moment na popisanie się.

— Rozumiem. — Dramaturg zgodził się w odpowiedzi.

To była porażka.

Mówiąc dosadniej, to było upokarzające.

...Niemniej jednak to dobra okazja.

Być może żeby mnie przekonać, Dramaturg pozostawił te długie, faliste miecze gdzieś indziej.

Jakbym nie był świadom nieśmiertelności tego ciała, ostre narzędzia są dla mnie instynktownie przerażające - ten rozwój wydarzeń jest bardzo pomocny.

Być może tym, co odcięło prawą nogę Kissshot, były -

Długie miecze Dramaturga.

Ze wszystkich cięć to było jedyne gładkie - czysta rana na prawej nodze.

Z tymi mieczami, obdarzonymi falistym kształtem, płatanie w ten sposób wygląda na ciężkie - jednak skoro Dramaturg nie ma przy sobie tych ostrzy, to dla mnie dobra okazja.

Szczęście stoi po mojej stronie - być może.

— Zatem zaczynajmy - żałosny chłopczyku, sługo Heartunderblade. To nie powinno długo zająć, co nie?
— Czekaj, najpierw ustalmy warunki. — powiedziałem do Dramaturga, który zaczął kręcić ramieniem. — Obawiam się, że mogą istnieć rozbieżności pomiędzy naszymi wzajemnymi warunkami.
— W porządku. Ustalmy je.
— Jeśli uda mi się wygrać - dasz mi prawą nogę Kissshot, zgadzasz się z tym?
— Jeśli ja wygram, powiesz mi gdzie jest Kissshot?
— Przystaję na to.
— Ja także.

Więc zaczynajmy.

Jak mówiłem, obracał swoim ramieniem.

Dramaturg wystrzelił nim w moim kierunku.

Była to prędkość, której nie możnaby się spodziewać po takim olbrzymie - niosący za sobą całe ciało cios przypominał atak profesjonalnego boksera.

Widzę go.

Oczami wampira, widzę.

Ale chociaż widzę, nie potrafię nic zrobić.

— A... ugh.

Moja lewa ręka błyskawicznie poleciała.

Nie została złamana czy oderwana.

W wyniku uderzenia Dramaturga została obrócona w pył.

Hi... iii?!

Problemem nie jest ból.

Strach trzyma mnie w uścisku.

Moje ciało - jedna piąta mojego ciała zniknęła?!

Ja - odruchowo.

Odruchowo i instynktownie -

Uciekłem od Dramaturga.

Jednak wygląda na to, że po zaledwie dwóch krokach nogi mi się poplątały i na miejscu upadłem - dobrze, że tak się stało. Gdyby nie to, moja głowa spotkałaby się z przerażająco szybką pięścią.

Podtrzymując się na lewej ręce, jakoś uniknąłem przewrócenia się.

Moje myśli pędzą - lewa ręka?

Co?

Lewa ręka, która została zniszczona - nadal tu jest?

..!

Regeneracyjne zdolności wampirów!

To rzeczywiście natychmiastowe?

Regeneracja nie rozciągnęła się na ubranie, które zostało rozsadzone wraz z lewym ramieniem - ale dzięki temu to była wyraźna demonstracja mocy regeneracyjnych wampirzego ciała.

Zadbałem o to, aby upewnić się o takich rzeczach jak siła fizyczna, ale oczywiście nie sprawdziłem mocy uzdrawiających - w tym momencie byłem totalnie zaskoczony, jednak kiedy pomyślę o tym zdarzeniu z początku, kiedy przeżyłem piekło wystawiając swoje ciało na światło słoneczne - ta moc uzdrawiania nie jest mi taka obca.

— Co jest? Tylko uciekasz, sługo Heartunderblade!
— ...Nie nazywaj mnie w ten dziwny sposób!

Widząc, że moje lewe ramię było całe, nieco się uspokoiłem.

Nawet strach gdzieś przepadł - racja.

To przecież racja.

Mój przeciwnik jest potworem - ale teraz ja też jestem potworem.

Czego mogę się obawiać?

— Oooooh! — wrzasnąłem, wykonując salto.

Tak jak myślałem, moja mobilność się poprawiła.

A sądziłem, że salto bez przynajmniej trampoliny jest dla mnie niewykonalne - a wtedy.

Zesztywniałem, po raz pierwszy stanąłem twarzą w twarz z Dramaturgiem.

— Och, wydajesz się rezolutny.
— To dzięki tobie - ze względu na to wybaczę ci za moje ubrania.

Mówiąc to, myślę.

Dramaturg.

Wampir zabijający wampiry.

Kissshot powiedziała, że dobrym pomysłem jest wykorzystać na swoją korzyść charakterystykę wampirów. Cechy charakterystyczne wampirów, jeśli dobrze pamiętam-

Ich słabością jest słońce. Nie lubią krzyży. Nie lubią srebrnych kul. Nie lubią święconej wody. Nie lubią czosnku. Nie lubią trucizn. Umierają, kiedy ich serce zostaje przebite palem. To ich słabe punkty? Poza tym, mówiąc o szczególnych cechach... cóż, z najoczywistszych podstaw, wysysają krew, a wraz z nią energię ofiary. Nie rzucają cienia i nie mają lustrzanego odbicia.

Z pewnością Dramaturg, który w tej chwili oświetlany jest przez blask księżyca, nie ma cienia.

Jestem taki sam.

Także kły.

Ponieważ mój przeciwnik często ma zamkniętę usta, nie mogłem ich zaobserwować.

Poza tym - nieśmiertelność?

Prawie nieskończone zdolności regeneracyjne?

Oczy, które doskonale widzą w ciemnościach?

Oraz zdolność przemieniania się w mgłę czy ciemność. Wierzę też, że krew wampirów posiada właściwości lecznicze. Jednak nie ma sensu się nad tym rozwodzić.

Nie chcę lekceważyć porad Kissshot, ale ja i Dramaturg jesteśmy na równi wampirami, w sile i słabościach. W sumie jesteśmy uczciwie dopasowani.

Ja jestem nieśmiertelny i on też jest nieśmiertelny.

Doświadczenie i potencjał o wszystkim zadecyduje.

Jeśli chodzi o doświadczenie muszę przyznać, że jest o jeden krok do przodu - chociaż może to niezupełnie kwestia tylko jednego kroku.

Podczas gdy ja, całkiem niedawno, przeczytałem instrukcję aikido.

— Do diaska z tym!

Być może to wpływ Kissshot, ale krzycząc te oldskulowe słowa, których w życiu bym nie wypowiedział - rzuciłem się na Dramaturga.

— Myślałem, że użyjesz jakiejś startegii, ale osobiście doceniam tego typu bezpośredniość.

Mówiąc to, Dramaturg wypuścił na mnie dokładnie tego typu bezpośredni atak.

Bezpośredni.

Można wręcz powiedzieć, że nudny.

Nie ważne jak wielka czy szybka jest pięść, widząc ją trzy razy, przyzwyczajam się do niej. Gdybym nadal był człowiekiem to co innego, ale teraz, z tymi oczami wampira - trzy razy to dość.

Mierząc na wprost.

Uniknąłem tej pięści mierzącej wprost mnie, a wtedy złapałem za ramię, które wyglądało jak kłoda. Nawet więcej, wyglądało jak rura ziemna.

Użyłem siły ciosu mojego przeciwnika.

W ten sposób przeszedłem do techniki blokującej.

Zacznij Naukę Aikido od Zera!

"(1) Złap przeciwnika za ramię -- (2) Pociągnij je do siebie -- (3) Uderz z całej siły!"

Jak na tłumaczenie techniki dla początkujących użyte sformułowania wydają się trochę za surowe, ale to i tak załatwiło sprawę.

Ponad dwumetrowy olbrzym upadł ciężko na twarz, na niezbyt zadbane boisko szkolne.

Nie - rzuciłem go.

Będąc przy tym, kolanem przyszpiliłem do dołu plecy Dramaturga. Do tego całkowicie wykręciłem do tyłu jego bark.

— I-i jak?
— ...Przebiegle. — powiedział Dramaturg z twarzą zanurzoną w ziemi. — Bezpośredniość była wielce preferowana. Wygląda na to, że nie utraciłeś zdrowego rozsądku z czasów, kiedy byłeś człowiekiem. To bardzo racjonalne. Potrafię zrozumieć, ponieważ też byłem kiedyś człowiekiem.
— ...Co? Nie gadaj bzdur, po prostu się poddaj! Jeśli nie, złamię ci rękę!

Moment, co to było?

... Zdrowy rozsądek z czasów, kiedy byłem człowiekiem?

Rozsądny sposób myślenia?

— Ach...

Racja.

Wykonałem technikę blokującą... co teraz?

Co po tym następuje?

Łamię mu bark - tak?

Ale nawet jeśli to zrobię, ponieważ mój przeciwnik jest wampirem, natychmiast się wyleczy.

— Cholera-

Mimo to.

To o czym mówił Dramaturg nie ograniczało się tylko do tego. Nawet gdybym się wcześniej zorientował nie mógłbym nic zrobić, ale zrozumiałem prawdziwy sens jego słów po tym jak moje dłonie, trzymające jego kłodowate ramię, zostały amputowane.

Zostały odcięte?

Nie, nie tak. To bardziej jakbym sam je uciął.

Ponieważ chwyciłem za jego ramię, które zamieniło się w faliste ostrze.

— Gh... guargh!

Tym razem to naprawdę boli, prawdziwy ból.

Ostry ból.

Od teraz mogę używać tej metafory z przekonaniem, że wiem o czym mówię.

Instynktownie odskoczyłem do tyłu, tworząc dystans między mną a Dramaturgiem. Moje odcięte dłonie, które upadły na ziemię, zniknęły.

Były ponownie na moich nadgarstkach.

Odrosły identyczne.

Ta regeneracyjna moc... to nie było jak odrastanie jaszczurzego ogona. Po prostu były znowu na swoim miejscu.

I zniknięcie po cięciu...

To nie było zniknięcie, tylko bardziej 'wyparowanie'.

To się nazywa poręczny system.

Przecież nie mógłbym zostawić za sobą własnych dłoni na tym szkolnym boisku!

Dramaturg nie spiesząc się, a raczej wolno się poruszając - powstał.

Musiało mu to chwilę zająć.

Ponieważ jego ręce były w tej chwili przekształcone w faliste miecze.

...

Moc zmiany kształtu!

Wampirza moc zmiany kształtu!

Ten facet zamienił część swojego ciała w broń!

Tamtego dnia było tak samo!

Chociaż była noc, nie, właśnie dlatego, że była noc, moje oczy powinny zauważyć. Nadal posiadałem zdrowy rozsądek z czasu, kiedy byłem człowiekiem, dlatego uznałem to za niemożliwe.

Sądzenie, że w celach perswazyjnych zostawił gdzieś miecze, było sielskim złudzeniem.

Dwa ostrza od początku były jednością z Dramaturgiem.

— Co się stało? Już skończyłeś? — zapytał Dramaturg.
— ...

Pomimo posiadania nade mną przewagi, jego sztywny wyraz twarzy nie rozkruszył się. Jakby jeszcze bardziej ostrzył swój zapał.

Nasze doświadczenie jest zbyt nierówne.

Od początku istniała między nami zbyt duża różnica.

Pomimo tego, iż obaj jesteśmy wampirami - nie potrafię zrobić tego co on.

Miecz tej długości... wątpię, aby udało mi się chociaż do niego zbliżyć. Nawet w normalnych warunkach ta wielka sylwetka wydaje się być dwa czy trzy razy poza moim zasięgiem.

— Zapytałem, czy już skończyłeś. Nie odpowiesz? To, co teraz zrobiłeś, to było tutejsze dżudo?

To było aikido.

Nie żebym był ekspertem.

Rzecz w tym, że ta technika to był przypadek. Nie tylko nie jestem w stanie powtórzyć tego drugi raz, ale też obawiam się kontrataku..!

Cholera, dlaczego musiałem przyjść z pustymi rękami?

Nie sądziłem, że są częścią jego ciała, w porządku, ale poza tym wiedziałem, że mój przeciwnik używa mieczy. Powinienem przewidzieć, że lepiej wziąć ze sobą broń!

Gdybym miał chociaż armatę... psiakrew, cokolwiek, ale nie mam tego typu znajomości!

Hm?

Nie... moment.

Nie ma na to sposobu?

Jeśli to tak.

— ...
— Rozumiem, poddajesz się. Mnie to pasuje, oto nadchodzę. Dopóki twoja nieśmiertelność się nie wyczerpie lub dopóki nie zaczniesz błagać o śmierć, będę siekał twoje ciało. — poruszył się. Ja także, jednak do tyłu. Zamierzałem biec w przeciwnym kierunku. — Uciekasz!? — wrzasnął Dramaturg.

Jednak moim zamiarem nie jest ucieczka ani nawet walka.

Jest nim uparte wycofywanie się.

To nie tak, że nie mam wyraźnego planu. 'Do diaska z tym'. Nie mam czasu na wahanie - to trochę nieporadne, ale został mi tylko ten sposób.

Zgodnie z oczekiwaniami, w czystej umiejętności poruszania się jestem lepszy od Dramaturga. Szacuję, że Dramaturg może ważyć ponad 200 kilo, a teraz, po przekształceniu ramion w miecze, może mieć nawet do 300 kilo.

Bez względu na to, jak szybkie są jego pięści.

To nie znaczy, że może tak szybko poruszać całym ciałem.

To byłby najdziwniejszy ruch masywu mający kiedykolwiek miejsce.

Oczywiście może i biegnie szybciej od człowieka, ale z masą 55 kilogramów nie powinienem z nim przegrać. Wykorzystam to na moją korzyść!

Nie uciekam.

To nie jest bezcelowa ucieczka.

Mam w tym konkretny cel - 'przewagę terenu'.

Chociaż nie uczęszczałem do niej zbyt pilnie, spędziłem w tej szkole dwa lata. Znam przynajmniej lokalizację magazynu.

Utrzymując odpowiedni dystans od goniącego mnie Dramaturga, udało mi się dojść do magazynu. Kopnięciem otworzyłem metalowe drzwi. Nie było czasu na odblokowywanie maleńkich ryglów jeden po drugim.

A wtedy - bingo.

Właśnie tak.

W szkole w ramach zajęć wf-u mieliśmy lekcje bejsbolu.

Wyciągnąłem piłkę z kosza.

I wtedy przypomniałem sobie.

Zawartość książki o bejsbolu, którą kupiłem wraz z instrukcją do aikido.

Cieszę się, że po ukończeniu podręcznika walki, ponieważ nadal zostało trochę czasu, ją także przeczytałem. To byłaby katastrofa, gdybym przypadkiem przeczytał rekomendacje muzyki klasycznej!

"(1) Trzymaj wysoko -- (2) Umieść ciężar dolnej części ciała w górnej części ciała -- (3) Zamachnij się!"

Niemniej jednak, jak myślałem, jak dla początkującego objaśnienia są zbyt niejasne.

Wygląda na to, że nie jestem dobry w dobieraniu materiałów źródłowych.

Jednak piłka i tak poleciała po linii prostej w stronę Dramaturga.

Jako że nie jestem facetem mającym za sobą przeszłości związaną z bejsbolem, pierwszy raz rzucałem w ten sposób piłkę (niestety zajęcia z bejsbolu były fakultatywne, osobiście wybrałem piłkę nożną). Licząc do tego wcześniejszą technikę aikido, muszę mieć naprawdę szczęście początkującego - ta krótka piłka uderzyła Dramaturga w płuca.

— Guh...

Dramaturg, nacierający niczym ciężki silnik samochodowy, zatrzymał się. Przykucnął na miejscu.

Piłka poturlała się w kółko. Tak ja myślałem, wygląda na to, że wampiry też mają organy wewnętrzne, które działają jak organy wewnętrzne. Jego oddech był ciężki. Skoro przebijając serce wampira można go uśmiercić, nic dziwnego, że płuca też normalnie funkcjonują.

W takim razie nawet atakowanie narządów zmysłu powinno być skuteczne.

Jest nieśmiertelny, ale można to jakoś obejść.

W porządku, chwyciłem kolejną piłkę.

Kosz był ich nadal obrzydliwie pełny.

Jednak moja kontrolna też była obrzydliwa.

Wykorzystałem już szczęście początkującego, po tym rzuciłem kolejno pięć piłek, ale nawet nie zadrasnąłem przykucającego Dramaturga.

Ani trochę, jedynie rozkopywałem ziemię wokół niego.

Wygląda na to, że po wszystkim będę musiał wyrównać ziemię walcem, używanym przez klub bejsbolowy. Jednak jeśli nie potrafię trafić tak potężnymi piłkami, to nie ma znaczenia.

Chociaż jest takim wielkim celem!

W ten sposób nie zdobyłbym głównej bazy!

Zdobycie Everestu wydaje się prostsze!

— Jesteś naprawdę facetem posiadającym zarówno przebiegłość jak i bezpośredniość. — Dramaturg wstał i ponownie rzucił się w moim kierunku. — Ale to tylko technika jednokrotnego użytku!
— ..!

Obecnie dystans między mną a Dramaturgiem wynosi jakieś 25 metrów? Z jego nogami... zmniejszy go w trzy sekundy!

Jeśli to się stanie, wejście do magazynu byłoby złym pomysłem... Nawet gdybym chciał, nie mam gdzie uciec!

Jestem w rozpaczy.

W połowie się poddając, rzuciłem piłką, która mogła być moją ostatnią.

— Hu! Taka miękka, nawet jeśli mnie trafi, to było od początku jasne - jedna czy dwie piłki mnie nie zatrzymają!

Kiedy mówił to, napierając do przodu - piłka eksplodowała w jego twarz.

I ta piłka zatrzymała Dramaturga.

To nie tak, że jego wcześniejsze spostrzeżenie było błędne.

Nie ma potrzeby cofać tych słów.

Ostatnia piłka.

Piłka, którą rzuciłem - nie była miękka.

Była twarda.

Będąc ściślejszym, to była kula.

Żelazna sfera używana przy pchnięciu kulą.

— ...

Kto wkłada kulę do kosza z piłkami bejsbolowymi?

Wygląda na to, że ta jedna zadała mu obrażenia. Dramaturg zakrył usta dwoma falistymi mieczami i jęknął.

Regeneracja była powolna?

Moja lewa ręka i oba nadgarstki natychmiast się wyleczyły, czyż nie?

To przez kulę?

Nie, po pierwsze, dlaczego kula go trafiła. Jeśli dobrze sobie przypominam, ten rzut wydawał się nawet dla mnie zbyt stabilny - albo inaczej, czy normalnie rzuciłbym kulę w ten sposób?

Co jest powodem - moment, wiem, to ciężar!

Mogłem to zauważyć kopiąc metalowe drzwi.

Stając sie wampirem - moja siła fizyczna się poprawiła.

W obecnej chwili twarda piłka bejsbolowa jest dla mnie za miękka i lekka. Zatem pomijając szczęście początkującego przy pierwszym rzucie, moja kontrola nad piłką była zachwiana.

Coś jak kula jest w sam raz - nie.

Nawet kula jest za lekka.

W takim razie.

— Teraz ci pokażę!

Zanim Dramaturg uniósł twarz.

Ze środka magazynu zdołałem wyciągnąć - betonowy walec, używany do wyrównywania terenu.

Walec wykorzystywany przez klub bejsbolowy.

Trzymając w jednej ręce, podniosłem go wysoko... i majestatycznie trzymałem w górze.

— Jeśli nie potrafię trafić tak dużego celu... muszę użyć większej piłki!

A wtedy przeniosłem ciężar do górnej części ciała i -

Machnąłem ramieniem!

...!

Byłem na skraju wymachnięcia nim.

Dramaturg, chociaż nie otrzymał ciosu, klęczał w miejscu. Widząc jego miecze skierowane w stronę nieba, powstrzymałem wymach w ostatnim momencie i zrzuciłem walec na ziemię.

Zrobił koszmarne wgniecenie w ziemi.

Prawie zmiażdżyłem sobie stopy.

— Co to za poza, Dramaturg?
— Tak jak widać, poddaję się. — powiedział Dramaturg z tą sztywną, niezachwianą miną na twarzy. Z tym samym tonem, jakiego ciągle używał. — Z twoją siłą nie zniósłbym uderzenia czymś takim - regeneracja zajęłaby mi dwa dni.
— Ech?
— Źle zrozumiałeś - obrażenia wampirów nie są bezzwłocznie leczone. Między innymi mój ród posiada słabą zdolność regeneracji. Twój jest wyjątkowy. To dlatego, że jesteś sługą Heartunderblade.
— T-tak?

Niemniej jednak nie opuściłem gardy. Spokojnie wyciągnąłem dłoń w stronę rzuconego walca.

— Nie mówiłem ci? Jesteś numerem jeden.
— ...
— Pomimo tego, iż przegrywam z tobą w kwestii potencjału, sądziłem, że mam szansę na wygraną ze względu na większe doświadczenie.

Widać myliłem się. Nie mogę cię doścignąć.

— Niemożliwe...

Chociaż mam mniejsze doświadczenie, posiadam przewagę w potencjale.

Nie byłem tego świadom - nawet teraz nie odczuwam takiego wrażenia.

— Być może wolałbyś, żebym mówił w ten sposób? Nigdy więcej nie będę z tobą walczył, po prostu daruj mi życie.

Dramaturg powiedział nawet się nie uśmiechając. Rana od kuli wyglądała na wyleczoną, ale nie wyglądał jeszcze na gotowego do walki.

Odpuszczenie w tym momencie - to całkiem profesjonalne.

Zawodowiec.

Kiedy jeszcze obaj jesteśmy w dobrej formie.

— ...Prawa noga Kissshot. Oddasz mi ją.
— Dobrze. — przytaknął Dramaturg, a wtedy przywrócił swoim rękom pierwotny kształt. — W tej chwili ukryta jest w pewnym miejscu, ale natychmiast przekażę ją temu przymilnemu mężczyźnie. Zgadzasz się na to?
— ...Tak.
— W takim razie ustalone. — powiedział.

Nagle jego postać zaczęła się zamazywać.

Pomyślałem, że to iluzja optyczna, ale to nie było to.

Nawet jeśli oczy wampira mogą zostać oszukane, to nie była iluzja optyczna.

Jego ciało wtapiało sie w ciemność.

Moc zamiany kształtu.

Zamienił swoje ciało w mgłę i właśnie tak...

Dramaturg przepadł. Jednak po tym, jak jego kształt całkowicie zniknął, w polu rozbrzmiał sam jego głosu.

— Sługo Heartunderblade.
— ...O co chodzi? — odpowiedziałem ciemności.
— Ponownie zapytam. Zechcesz zostać naszym towarzyszem?
— Niemożliwe. — odparłem wyraźnie. Nieważne jak wiele razy zapyta, odpowiedź się nie zmieni. — Tego typu rzeczy mnie nie pociągają.
— ...
— Jedna walka na super moce to dla mnie dość.

Nie otrzymałem odpowiedzi.

Zakończył transformację w ciemność.

Dotrzyma obietnicy?

Zrobiłem się trochę niespokojny, ale zmieniłem zdanie i uznałem, że będzie dobrze. Ponieważ Oshino zadba o to, aby ta obietnica została spełniona.

Ale nawet bez tego mam przeczucie, że Dramaturg na pewno jej dotrzyma.

Bezpośredni i prostolinijny.

Wampir, który też był kiedyś człowiekiem, huh?

W miarę możliwości chciałem go o to szczegółowiej dopytać, ale to bez sensu.

Nie pasujemy do siebie.

Jego strona próbowała egzorcyzmować mnie i Kissshot - nasza strona chce odebrać im kończyny.

Dlatego.

— Swoją drogą, prawa noga odzyskana!

Z nią to już jedna czwarta.

Jeśli spojrzę na godzinę, minęło zaledwie kilka minut, jednak czuję, jakbym przeżył w tym czasie pięć żyć. Mimo nieśmiertelnego ciała, to było ciężkie.

Chociaż to było ciężkie - nadal zostały trzy czwarte.

No dobra, wracam do sprzątania...

Obok moich regeneracyjnych mocy, nie czułem fizycznie żadnego zmęczenia, jednak psychicznie byłem niesamowicie wyczerpany. Odłożyłem piłki na miejsce i wyrównałem ziemię... ale co z metalowymi drzwiami magazynu?

Wyważyłem je kopnięciem.

...Cóż, nic na to nie mogę poradzić.

Postawiłem je na miejsce.

Stało się to, kiedy uniosłem głowę.

Nie ma potrzeby tego powtarzać, to wzrok wampira - zobaczyłem, że spory kawałek od magazynu ktoś ukrywał się za szkolnym budynkiem po drugiej stronie boiska.

Ktoś - kto?

Nie Dramaturg... nie mówcie, że któryś z pozostałej dwójki?

Episod czy Guillotinecutter?

Nie może być... dopiero później mam się z nimi zmierzyć. Więc... może to Oshino?

Zapewniając o swojej neutralności, w rzeczywistości w sekrecie nade mną czuwa - jak mentor głównego bohatera w mangach shounen!

Nie przypominam sobie, żebyś uczynił mnie swoim uczniem!

Jednak to trochę mnie cieszy - chwila.

Pomyliłem się, ten ktoś to nie Oshino. Aby lepiej widzieć, zmieniłem kąt i zrobiłem dziesięć kroków do przodu, moje oczy w końcu uchwyciły tę postać.

Milcząco patrzyłem na tę parę okularów.

To była Hanekawa Tsubasa.

...Ech?

Eeech?

Dlaczego tu jest?

Nie mówcie, że mnie śledziła?

Zostawiłem ślady?

Chociaż tak brutalnie ją odpędziłem...

Byłem zdezorientowany, niezdolny do jakiegokolwiek działania. Po prostu tak stałem jak posąg. Domyślając się, że nawet z tej odległości ją zauważyłem, Hanekawa ruszyła w moim kierunku.

Żwawo.

Wydawało mi się, że mogę nawet usłyszeć głos kroków.

Urgh...

Jest trzy razy straszniejsza niż Dramaturg.

Dlaczego ta dziewczyna jest taka przerażająca... czy to dlatego, że to Hanekawa?

Wzorowa uczennica - przewodnicząca wśród przewodniczących, Hanekawa Tsubasa.

— Co to było? — nagle zapytała.
— ...

Jej ekspresja mówi mi, że nie będę w stanie użyć chwytu wymyślonego przed tym jak tu podeszła, "zgrywania głupiego".

Widziała mnie...

Widziała... wszystko.

Nawet jeśli zobaczyła tylko ostatnią minutę to i tak dość... Podniosłem walec jedną ręką.

— Po tym wszystkim szukałam cię. Na moment straciłam cię z oczu, jednak ta torba leżała przed szkolną bramą. — mówiąc to, wskazała na torbę w prawej ręce, którą bez wątpienia zostawiłem przy szkolnej bramie, i która zawierała instrukcję aikido, książkę o bejsbolu oraz rekomendacje muzyki klasycznej. — Nie byłam pewna, czy jesteś wewnątrz szkoły, ponieważ musiałbyś się wspiąć przez bramę.
— ...

Jest zbyt napastliwa jak na wzorową uczennicę.

Jednak błędem było zostawienie książek za bramą. Nie wierzę, że taki drobny szczegół doprowadził do tej sytuacji, chociaż nie mogłem tego przewidzieć...

— Powiedz, Ararargi-kun, ponieważ z tej odległości nie widziałam dobrze, ale... jakoś, nie zrobiłeś czegoś, co wyglądało na wyjęte prosto z książki fantasy?
— ...Nie twój interes.

Powiedziałem ze wszystkich sił.

Cholera.

Odzyskałem nogę Kissshot i przez to pomyślałem, że jedną rzecz mam załatwioną, doznałem chwilowego ukojenia - jednak nadal.

Jednak nadal muszę ranić uczucia Hanekawy.

— Lepiej mi powiedz, dlaczego mnie śledzisz? Zupełnie tego nie rozumiem. Powiedziałem, żebyś za mną nie łaziła. Nie sprawiaj mi kłopotu zachowując się jak jakaś przyjaciółka.
— ...Araragi-kun, to do ciebie niepodobne.

Oczy Hanekawy były naprawdę przerażające.

Nie zimne, jak oczy Kissshot - jeśli musiałbym je określić, powiedziałbym, że były przenikliwe.

Rozdzierające, przeszywające na wylot - tego typu oczy.

W nieprzyjemny sposób uświadamiały ci twoją płytkość - tego typu spojrzenie.

— Przepraszam, że przeze mnie musisz tak mówić. Prawda jest taka, że sytuacja zmusza cię do mówienia tych rzeczy wbrew twojej woli, racja? — Hanekawa podała mi moją torbę. Wziąłem ją. Jeśli po prostu przyszła mi wręczyć zagubioną własność - ta wymiana zdań powinna się zakończyć. — Zbyt późno to dostrzegłam, przepraszam. — kontynuowała. — Jeśli tak to wygląda, chcę być dla ciebie wsparciem.
— ...Nie bądź natrętna. — powiedziałem załamanym głosem. — Nie doszukuj się w tym niczego. Po prostu znudziłem się twoim towarzystwem. Lubię być sam.
— Kłamiesz. Nie jesteś mizantropem, tyle potrafię powiedzieć. Araragi-kun, wyglądałeś na szczęśliwego, rozmawiając ze mną.
— To dlatego, że pragnąłem twojego majątku!
— Ale moja rodzina nie jest taka bogata!
— W takim razie chciałem twojego Dakara! [marka wody butelkowanej]
— Jeśli chce ci się pić, po prostu powiedz!

Ugryzłem się w język. [chciał powiedzieć 'karada' (ciało)]

— Chciałem powiedzieć, że pragnąłem twojego ciała! [dakara karada]
— Dakara czy ciało, co w końcu?!
— Ciało! — krzyknąłem, sam już nie wiedząc co mówię. — I dlatego, jeśli jeszcze raz pokażesz mi swoje majtki, pogodzę się z tobą!
— Zrozumiano.

Hanekawa zareagowała niezwykle spokojnie.

Bez zdenerwowania, bez drgnienia okiem.

Spontanicznym ruchem podwinęła spódnicę do góry.

Odsłoniła przede mną swoją bieliznę.

To była ciemno-szara bielizna z filcu.

Był to matowy wzór bez żadnych ozdób, co wydobywało smak surowego materiału, z którego została wykonana.

— Zadowolony? Widzisz je wyraźnie?
— ...
— Jeśli chcesz, mogę też ściągnąć bluzkę.

Hanekawa-

Z podwiniętą do góry spódnicą, powiedziała cicho.

Ach!

Tamtym razem - po raz pierwszy.

W końcu ją poznałem.

Spotkaliśmy się twarzą w twarz.

Tak.

Jest dobrą osobą, ale nie tylko to.

Jest silna.

Ludzie tacy jak ja nie mogą się z nią równać.

— ... Wybacz mi proszę za te okrutne rzeczy, które powiedziałem.

Kłaniając głowę, pochyliłem się najmocniej jak potrafiłem.

Hanekawa nadal podtrzymywała spódnicę. Oczywiście nie ukłoniłem się po to, by mieć lepszy widok na jej bieliznę.

Zrobiłem to po to, żeby przeprosić.

A także w celu złożenia prośby.

— Proszę, zostań moją przyjaciółką.


Wróć do 007 Wróć do Strony Głównej Przejdź do 009