Chrome Shelled Regios PL: Tom 1 Rozdział 1

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search

Rozdział 1: Początek szkoły[edit]

Po miesiącu od naszego rozstania dotarłem do Zuellni i udało mi się zdążyć akurat na ceremonię rozpoczęcia roku. Podczas mojej podróży zmieniałem autobus pięć razy. Od zawsze żyłem w jednym mieście i nigdy nie wyobrażałem sobie, że podróżowanie może być tak uciążliwe. Problem tkwi w tym, że wszystkie miasta poruszają się zgodnie z własną wolą. Nigdy nie rozumiałem, dlaczego alchemicy dali im samoświadomość, ale teraz, kiedy się nad tym głębiej zastanowiłem, doszedłem do wniosku, że zrobili to, aby mogły one omijać skażone bestie i w ten sposób chronić swoich mieszkańców.


Podczas podróży widziałem z daleka grupę skażonych bestii. Ich wygląd i okrucieństwo naprawdę mnie przeraziły. Myśl, że zostaniemy zaatakowani, będąc w autobusie, bez możliwości ucieczki ani obrony, wystarczyła, żeby wszystkie moje włosy stanęły dęba.

Ale nie martw się, nasz autobus nie został zaatakowany. Sądzę, że kierowca był profesjonalistą, ponieważ aby uniknąć wykrycia, zatrzymał pojazd aż na trzy dni. W tamtym momencie poczułem w sercu ból. Gdy wyobrażałem sobie, że moglibyśmy zostać zaatakowani, ogarniał mnie strach. Chociaż mogło być jeszcze gorzej. Autobus mógłby się zepsuć i utknąć w tej martwej strefie. Nie mielibyśmy wtedy żadnych szans na przetrwanie. Na szczęście udało nam się dotrzeć do Zuellni, unikając przy tym jakichkolwiek niebezpieczeństw.

Piszę ten list z akademika i chcę ci powiedzieć, że zostałem zakwaterowany w dwuosobowym pokoju, jednak nie mam żadnego współlokatora. Jeszcze nigdy nie miałem całego pokoju dla siebie, dlatego naprawdę bardzo się cieszę z tego powodu.

A co tam u ciebie? Przywykłaś już do tych wszystkich zmian, które zaszły w twoim życiu?


Właśnie zdałem sobie sprawę, że wciąż nie znam twojego adresu. Wyślę ten list do twojej szkoły z nadzieją, że trafi bezpiecznie w twoje ręce. Mimo że bardzo długo mieszkaliśmy razem w sierocińcu, szczerze wątpię, aby dyrektor chciał trzymać w ręku cokolwiek, co dotyczyłoby mojej osoby.


Cóż...

Zarówno tobie, jak i miastu, w którym teraz jesteś, życzę wiecznego pokoju.


Do drogiej Leerin Marfes


Layfon Alseif



Ruchome miasta (Regiosy) są rozsiane po całym świecie w różnych formach. Od najprostszej, zapewniającej ludziom wszystko, co potrzebne do przetrwania, po bardziej wyspecjalizowane.

Jedną z takich form jest miasto akademickie.

Zuellni – Akademickie Miasto Zuellni.

Budynki szkolne w centrum miasta zapewniają miejsce do nauki na wszystkich kierunkach. Duże grupy ludzi kierowały się do audytorium, które było wystarczająco duże, żeby zmieścić wewnątrz wszystkich studentów.

Ubrani zwyczajnie uczniowie kierunków ogólnych szli, rozmawiając beztrosko z przyjaciółmi.

Dało się zauważyć niechętne uśmiechy studentów rolnictwa i mechaniki, którzy nie przywykli do mundurków, jakich nie nosili od dłuższego czasu.

Studenci alchemii i medycyny na swoich mundurkach nosili białe kitle.

Kadeci Akademii Wojskowej, wyróżniający się ze wszystkich, weszli na przód sali z wysoko podniesionymi głowami.

Idący tuż za nimi studenci różnych kierunków po kolei znikali we wnętrzu budowli.

Przeznaczeniem tego autonomicznego miasta było kształcenie nowych uczniów. Dzisiaj ma miejsce ceremonia rozpoczęcia roku, na której to zostaną przyjęci nowi pierwszoroczni.

Ale wygląda na to, że ceremonia trochę się opóźni.

Godzinę później.

CSR vol01 021.jpg

Layfon stał z zagubionym wyrazem twarzy.

– W każdym razie może usiądziesz i porozmawiamy?

– Do... Dobrze!

Mimo że odpowiedział, wciąż nie był w stanie siąść na wskazanej sofie.

Ubrany w szkolny mundur mężczyzna zajął swoje miejsce za dużym biurkiem. Od Layfona odróżniała go aura dorosłości. Jego srebrne włosy i delikatna twarz sprawiały miłe wrażenie, ale spokojne, oceniające srebrne oczy były uważnie wpatrzone w stojącą naprzeciw niego osobę.

Świdrujący wzrok zmusił Layfona do panicznego rozglądania się po całym pokoju. Nawet przez buty był wstanie wyczuć zadziwiającą miękkość dywanu. Sofa i biurko stały przed nim, a przy jednej ze ścian znajdował się wypełniony zwojami informacji regał.

Zanim Layfon wszedł do pokoju, zobaczył na drzwiach tabliczkę „Przewodniczący Samorządu Studenckiego”.

– Nie przedstawiłem się jeszcze. Jestem Karian Loss, student szóstego roku.

Studia w Zuellni trwały sześć lat, więc Loss był w ostatniej klasie.

Był także przewodniczącym samorządu studenckiego.

Osobą, która rządzi całą tą szkołą.

– Jestem Layfon Alseif.

Z wyprostowanymi jak struna plecami czysto wypowiedział swoje imię. Poczuł, jak na czole zaczęły mu występować zimne krople potu.

Karian uśmiechnął się.

W pokoju byli tylko oni.

– Nie planowałem ukarania cię za całe zajście.

Owa kwestia i niewielki uśmiech przewodniczącego odrobinę uspokoiły Layfona. Od jakiegoś czasu był zestresowany, ponieważ nie miał pojęcia, dlaczego został wezwany.

– Na początku pozwól mi wyrazić wyrazy mojego uznania, gdyż dzięki twojej pomocy nikt nie został ranny.

Ceremonia otwarcia została odwołana przez bójkę.

Dwóch uczniów Akademii Wojskowej z wrogich sobie miast spotkało się przypadkiem, powodując spore zamieszanie. Na początku uważnie wpatrywali się w siebie nawzajem, aby po chwili znienacka skoczyć sobie do gardeł.

Sztuka wojenna – aby bronić się na tej skażonej Ziemi, część ludzi posiadła różne specjalne zdolności. Akademia Wojskowa jest miejscem, w którym zbierane są osoby posiadające własną, unikalną moc.

– Jeśli tacy ludzie walczą na serio, wykorzystując jednocześnie swoje moce, zwykła bójka może mieć bardzo poważne konsekwencje. Nawet postronni studenci mogli odnieść poważne rany lub, co gorsza, zginąć. - W oczach Kariana odbijała się szczera wdzięczność.

– Nowa zasada pozwala studentom nosić uzbrojenie dopiero od połowy pierwszego roku nauki, ponieważ niektórzy kompletnie nie zwracają uwagi na to, gdzie się teraz znajdują. To uciążliwe. Co roku mam przez to masę pracy.

Ale ludzie wciąż używają broni. Czasami bójka przeradza się w grupowe walki, w których może polać się krew.

Przewodniczący samorządu gorzko się uśmiechał, ale mówił dalej, zachowując się bardzo bezpośrednio. Layfon mógł jedynie udzielać mętnych odpowiedzi.

– Skoro o tym mowa, naprawdę nie spodziewałem się, że nowy, zwykły uczeń, taki jak ty, pokona dwóch studentów wojskowych. Masz może jakieś doświadczenie ze sztuką wojenną?

– To tylko hobby.

– Eee...

Cisza ze strony przewodniczącego zmusiła Layfona do przełknięcia śliny.

– Jeżeli prezentujesz taki poziom, ćwicząc się jedynie w ramach hobby, to chyba musimy podnieść standard przyjęcia do Akademii Wojskowej.

Wiadomość o bójce błyskawicznie rozniosła się miedzy nowymi uczniami Akademii Wojskowej i studentami innych kierunków. Nowi studenci przyjeżdżający do Zuellni tworzyli nowe wersje, a studenci zaangażowani w bójkę nie byli lubiani. Niebezpieczna atmosfera z Akademii Wojskowej szybko przeniosła się na inne kierunki.

Ci, którzy znaleźli się bliżej, uciekając, wpadali na innych, depcząc jednocześnie tych, którzy przypadkiem znaleźli się na ziemi.

Kiedy wszystko miało wymknąć się spod kontroli, salę przeszył głośny hałas, po którym nastąpiła nagła cisza.

Wszyscy odwrócili się, aby zobaczyć źródło dźwięku.

Zamiast tego zobaczyli dwójkę walczących wcześniej studentów leżącą nieprzytomnie u stóp Layfona.

– To było zwykłe szczęście. Byli zbytnio zaślepieni własnym gniewem i nawet mnie nie zauważyli.

– Oczywiście, jakżeby inaczej.

Powiedział z radością Karian, słysząc oczywistą wymówkę. Mimo że jego usta rozciągnięte były w uśmiechu, oczy nadal pozostawały poważne i czujne. Layfon po raz kolejny miał ochotę uciec przed ich przeszywającym spojrzeniem.

Sytuacja, w jakiej znalazł się Layfon, była wyjątkowo niekomfortowa.

Kiedy zorientował się, że mógłby zostać zmuszony do czegoś niebezpiecznego, próbował szybko zakończyć całą rozmowę.

– Ponieważ nie zrobiłem nic złego, wrócę do klasy.

– Nie możesz!

Karian nie pozwolił Layfonowi odwrócić się do niego plecami.

Szybki sprzeciw zatrzymał jego kroki.

– Jak powiedziałem, nie mam zamiaru cię karać, Layfonie Wolfstein Alseif.

Tytuł, który został wypowiedziany wraz z jego imieniem i nazwiskiem, sprawił, że Layfon podniósł brwi.

– ...Co to ma znaczyć?

– Nie obchodzi mnie, czy dalej masz zamiar udawać głupka. Mam propozycję. Layfonie Alseif, może przeniesiesz się ze zwykłych studiów do Akademii Wojskowej?

– Co takiego?

– Na szczęście w Akademii Wojskowej pojawiły się dwa wolne miejsca po studentach, którzy rozpoczęli bijatykę. Mamy zasadę zabraniającą kadetom konfliktów ze względu na swoje rodzinne miasta. Ci, którzy podpisali kontrakt i złamali go podczas ceremonii otwarcia, nie mają prawa zostać żołnierzami. Wina za całe zajście leży całkowicie po ich stronie. Wyrzuciłem ich już, przekonując obu do napisania rezygnacji z chęci nauki w naszym mieście.

– Proszę chwilę zaczekać.

Obaj eks-kadeci byli dla Layfona zupełnie nieistotni.

– Nie interesuje mnie Akademia Wojskowa!

Jasno wyraził swoją opinię. Przenieść się do Akademii Wojskowej... Niech sobie nie żartuje.

– Przyjechałem tu na zwykłe studia.

– Program Akademii Wojskowej zawiera w sobie również zwykły tok nauczania. Nieważne, na jakim kierunku jesteś, wspólne przedmioty obejmują każdy kierunek aż do trzeciego roku. Nawet jeśli zostaniesz na zwykłych studiach, po tych trzech latach będziesz musiał wybrać sobie specjalizację, więc przenosząc się, nic nie stracisz.

– Nie w tym tkwi problem.

– Więc w czym?

Słysząc to pytanie, zorientował się, że jego oddech zatrzymał się w gardle.

– ...Nie jestem zainteresowany Akademią Wojskową.

– Rozumiem.- Karian przesadnie kiwnął głową. Wyglądało to bardzo sztucznie. Wyraz jego oczu ledwie się zmienił, ale delikatny błysk zdradzał zadowolenie.

– Poza tym mam stypendium. Jestem tu, aby się uczyć i pracować. Muszę pracować w wolnym czasie, więc nie będę miał energii na Akademię Wojskową.

– Rozumiem. To dobry argument.

Karian jedynie mówił, że się zgadza, ale wcale nie wyglądał na przekonanego.

Wyciągnął dokument z szuflady.

– Hmm, Layfon Alseif, stypendium rangi D, uczysz się i pracujesz na pół etatu. Praca przy czyszczeniu części, co? Wiesz, że to męczące i czasochłonne zajęcie, które odbywa się w nocy, kiedy miasto odpoczywa? Wielu studentów nienawidzi tej pracy. To ciężka robota, a godziny są okropne. Rozumiesz? Pensja nie jest najgorsza, ale zajęcie jest naprawdę męczące. Każdego roku wielu zatrudnionych tam studentów odchodzi bądź jest zmuszonych opuścić szkołę ze względu na niezdane egzaminy, do których to nie mieli już sił i czasu. Twoje stypendium rangi D jest bardzo niskie. Pomyślałeś w ogóle, że większość twojej wypłaty pochłonie czesne?

– Jest tak, jak pan powiedział.

– Czy taka praca przez sześć lat nie będzie trudna?

– Myślę, że dam sobie radę.

Uśmiech Kariana uległ subtelnej zmianie. W oczach Layfona Karian przez całą rozmowę uśmiechał się, co można było odebrać jako uczucie sympatii, z niewiadomego powodu skierowanej w jego stronę.

– Może masz rację. Powinieneś mieć więcej wiary w swoją siłę. Właśnie dlatego chcę, żebyś mógł się przenieść do Akademii Wojskowej.

– Po co?

– Słyszałeś kiedykolwiek o zawodach między miastami akademickimi?

– ...Nie.

– Mówiąc najprościej, to zawody, które mają miejsce co dwa lata. - powiedział Karian bez najmniejszego śladu zawodu brakiem wiedzy Layfona.

Layfon mógł zgadnąć, do czego Karian zmierza.

– To swojego rodzaju zwyczaj wszystkich miast. Nie mam pojęcia, co myśleli sobie alchemicy, ale co dwa lata nasze siedziby walczą o terytorium. Najciekawsze jest to, że rywalizują ze sobą tylko te same rodzaje miast. Można powiedzieć, że miasta zostały stworzone aż za dobrze.

– Chociaż mówimy, że to miasta walczą o terytorium, tak naprawdę robią to ich mieszkańcy.

– Można to nazywać turniejem bądź zawodami, ale prawda jest taka, że to zwykła wojna.

Wojna... Słysząc to, Layfon zrobił się blady jak ściana.

– Oczywiście naszym celem jest powstrzymanie reszty kadetów od próby wygranej za wszelką cenę. Sojusz Miast Akademickich nadzoruje każde starcie. Używana jest jedynie nieszkodliwa broń. Miecze są stępione, a pociski ślepe. Ale ponieważ wojna to wojna, istnieje duża różnica między tym, co uzyska wygrany, a tym, co czeka przegranego. Mimo że nie jest prawdziwa, jej wynik jest taki sam.

– To tak wygląda życie w… miastach?

– Tak - odpowiedział Karian.

Miasta posiadają samoświadomość, żyją. Potrzebują pożywienia, żeby przetrwać. Chociaż są maszynami, potrzebują energii, żeby zachować swoje funkcje.

A jej źródłem... jest metal zwany Selenium.

– Selenium jest łatwo pozyskiwanym metalem, powstałym po skażeniu Ziemi. Mówiąc prościej, można go znaleźć, kopiąc płytko w ziemi. Niestety, przez wzgląd na skażone bestie, jest to bardzo niebezpieczne. Dodatkowo kopalnia, w której odbywa się wydobycie, musi być zasilana odpowiednią ilością energii.

Jako że zwycięzca przejmuje kontrolę nad kopalnią przegranego, podnosi to standard życia wygranego miasta, obniżając go jednocześnie w mieście, które przegrało.

– Kiedy przyjechałem do akademii, Zuellni miało trzy kopalnie. Teraz ta liczba spadła do jednej” westchnął Karian.

To znaczy, że Zuellni przegrało przynajmniej dwie wojny i jego siła jest o wiele mniejsza niż sąsiednich miast.

– Ilość czystego Selenium, jaką możemy pozyskać z pozostałej kopalni, jest niepewna. Planuję wysłać alchemików, żeby ją dokładnie określili, kiedy miasto będzie przechodziło koło szybu.

– Innymi słowy, jeśli następnym razem przegramy, możemy zapomnieć o jakimkolwiek planie awaryjnym, tak?

– Dokładnie. Miasta same dążą do spotkania, kiedy zbliża się termin zawodów. Nie możemy po prostu w nich nie uczestniczyć.

– Jeśli przegramy...” od samej myśli o tym Layfona przeszył zimny dreszcz.

Nawet jeśli miasto straci wszystkie kopalnie, jego funkcje nie ustaną dzięki Selenium zmagazynowanym na czarną godzinę.

Ale to może nam jedynie kupić trochę czasu.

Struktura prędzej czy później umrze, a ludzie stracą miejsce do życia. Kiedy do tego dojdzie, miasto upadnie, łącząc się z ziemią i sprawiając, że mieszkańcy w żaden sposób nie będą mogli go ocalić.

Śmierć miasta jest równoznaczna ze śmiercią wszystkich jego mieszkańców.

Kiedy Layfon o tym pomyślał, powtórnie przeszył go zimny dreszcz. Miasto, do którego przyjechał, zginie. Nie chodziło tylko o akademię, ale o przerażającą wizję śmierci całej struktury.

Kiedy był znacznie młodszy, usłyszał, że jego rodzinne miasto również stanęło w obliczu podobnego niebezpieczeństwa. Gdy się o tym dowiedział, nie mógł powstrzymać drżenia strachu, które go ogarnęło. Nieważne, kim byłeś ani ile miałeś lat, strach potrafi zadziałać na każdego.

Przypominając sobie, że straszliwe zdarzenie z dzieciństwa może stać się rzeczywistością, znowu, niczym mały chłopiec, poczuł znajome drgawki ogarniające jego ciało.

Ale mimo to...

– Ja...

Walczyć... Przecież wiem, że nie mogę już tego robić. Tak, wystarczy, że to powiem.

Zdeterminowany podniósł wzrok, przygotowując się do odmowy przewodniczącemu samorządu, który przez cały czas obserwował go zza biurka.

Ale nie mógł wykrztusić z siebie ani jednego słowa.

Karian wciąż uważnie wpatrywał się Layfona.

Uśmiech na twarzy Lossa zniknął. Pojawił się spokojny wyraz, który już nie obserwował, a starał się przebić go na wylot.

Karian przez chwilę wstrzymywał oddech i po pewnym czasie zaczął mówić: - W tym roku kończę szkołę. Tak długo, jak żyje to miasto akademickie, nikt nie może tu zostać po zakończeniu studiów. To znaczy, że kiedy je ukończę, nie będę już połączony z tym miejscem. Ale naprawdę lubię tę akademię. Nie uważasz, że to smutne utracić ukochane miejsce, zwłaszcza jeśli już nigdy nie postawisz na nim swojej stopy? To oczywiste, że chcę chronić to, co jest dla mnie ważne. Czyż przeznaczeniem głęboko zakochanych w czymś osób nie jest ochrona tego, nieważne za jak wysoką cenę?

Na twarzy przewodniczącego pojawił się cień uśmiechu. Właśnie tak. To był jego sposób na rozwiązanie problemu Selenium.

– Twoje stypendium wzrośnie do rangi klasy A. Wszystkie twoje opłaty zostaną zniesione. Musisz tylko zapracować na życie. Jeśli nie starasz się podążać za modą, nie będziesz wiele wydawać, więc nie będziesz musiał zmuszać się do pracy przy czyszczeniu części. Zgadzasz się na to?

Rozsądek mówił mu, żeby nie przytakiwać. Instynkt jednak zadziałał pierwszy, co sprawiło, że powoli pokiwał głową na znak zgody.

Tak, Layfon opuścił pokój, trzymając mundur Akademii Wojskowej, który w jakiś tajemniczy sposób znalazł się w jego rękach.



Parę minut po godzinie, w której zwykle zamykał drzwi, usłyszał niecierpliwe pukanie.

– Proszę.

Była to dziewczyna w mundurze Akademii Wojskowej. Miała krótkie blond włosy.

– Przepraszam, że przeszkadzam.

Para bystrych oczu pod cienkimi brwiami obserwowała przewodniczącego pełnym napięcia wzrokiem. Każdemu krokowi dziewczyny towarzyszył metaliczny dźwięk. Ale to, co znajdowało się na uprzęży, nie było mieczem, ale dwoma przypominającymi różdżki przedmiotami. Naszywki na jej mundurze i kolor uprzęży wskazywały, że jest studentką trzeciego roku.

Dziewczyna stanęła wyprostowana przed biurkiem i spojrzała na przewodniczącego samorządu.

– Nina Antalk z trzeciego roku Akademii Wojskowej. Słyszałam, że pan mnie szukał.

– Tak, to prawda.

Karian się uśmiechnął.

– O co chodzi?

– Masz już wystarczająco dużo rekrutów?

Nagłe pytanie zaskoczyło Ninę, ale szybko doszła do siebie i odpowiedziała: - Jeszcze nie.

– Tak też myślałem. Nie przysłałaś mi raportu dotyczącego twojej drużyny. Ceremonia rozpoczęcia zakończyła się. Jeśli się nie pośpieszysz i nie spiszesz listy osób, które zwerbowałaś, nie będziesz mogła uczestniczyć w następnych zawodach międzyplutonowych. W takim wypadku w następnej rundzie zawodów międzymiastowych zostałabyś zwykłym szeregowym.

– Przepraszam, ale czy ceremonia otwarcia nie została opóźniona?

– Odwołano ją przez inne plany. Szkoda. Już nie zwołam tam wszystkich, bo w tym roku przez zawody będzie zbyt wiele rzeczy do zrobienia.

Nina opuściła głowę i zachowała ciszę.

– Myślę, że obserwowanie nowych studentów akademii podczas ceremonii otwarcia w zupełności ci wystarczyło, nieprawdaż?

– Nikt się nie nadawał. Wszyscy byli zbyt podekscytowani chwilą. Nie możesz stwierdzić, jak ktoś taki zachowa się w bitwie. Chcę kogoś, kto potrafi zachować spokój, w ciszy obserwować, nie dając się jednocześnie pochłonąć zamieszaniu.

Nina była dzisiejszego dnia świadkiem całego zajścia. Wszyscy nowi kadeci Akademii Wojskowej ulegli wpływowi pary, która rozpoczęła bójkę. Ich groźne miny wyglądały, jakby chcieli się przyłączyć i wywołać jeszcze większą rozróbę.

Dać się tak sprowokować wrogom to jak wykopać sobie grób.

– Naprawdę nie było nikogo odpowiedniego?

Nina nie odpowiedziała od razu. Jej zagubione spojrzenie podnosiło się w górę, aby po chwili opaść w dół.

– Był...

Nagle błysnął jej przed oczami obraz nowego studenta, który, zanim ktokolwiek się zorientował, pokonał studentów zaangażowanych w walkę. Stłumił całe zamieszanie, zapobiegł rozprzestrzenieniu się negatywnych emocji i wyolbrzymił to do poziomu groźby skierowanej do wszystkich, którzy dali się ponieść zamieszaniu. Była pewna tego, co odpowie.

Ale...

– On jest na zwykłych studiach.

Po mundurze, jaki nosił, widać było, że jest kandydatem na Studia Ogólne, co nie pozwalało mu na uczestnictwo w zawodach.

Ale przewodniczący samorządu radośnie się uśmiechnął.

– Tak było do tej pory.

– ...Co ma pan na myśli?

– Właśnie przeniósł się do Akademii Wojskowej.

Na twarzy Niny pojawił się wyraz dezaprobaty.

– Nie mogę zmarnować tak dobrego materiału.

– Więc zignorował pan jego życzenie?

– Nie zignorowałem go. Okazałem mu najwyższy poziom szczerości. Powinien być z tego zadowolony.

– Naprawdę?

Nina rozumiała, jak stanowcze może być nastawienie przewodniczącego samorządu. Podczas ostatnich wyborów na miejsce przewodniczącego Karian nie był nominowany, jednak stał się kandydatem i dzięki swojej inteligencji pokonał wszystkich swoich kontrkandydatów.

– Nie ma znaczenia, czy to prawda, czy nie. Co myślisz teraz, gdy jest w Akademii Wojskowej? To jedyne pytanie, na jakie chcę znać odpowiedź. Co zamierzasz zrobić? Jeżeli odmówisz, możesz pożegnać się z własnym plutonem. A może jednak chcesz po raz kolejny doświadczyć upokorzenia, jakiego ostatnio zaznałaś, tym razem po degradacji do poziomu żałosnego szeregowca?

Nina zacisnęła zęby.

– Nie mam takiego zamiaru.

– Więc co zrobisz? Myślę, że odpowiedź jest oczywista.

Karian podsunął Ninie dokument, na którym znajdowało się imię „Layfon Alseif”. Dokument z pewnością był formularzem przeniesienia, na którym znajdowało się także zdjęcie Layfona.

– Proszę mi wybaczyć.

Zerknęła na dokument, po czym odwróciła się plecami do Kariana i wyszła. Uśmiechnął się do pleców dziewczyny, która nie dała mu odpowiedzi, i wyjął drugi dokument, po czym położył go koło teczki Layfona. To także był formularz przeniesienia, ale należący do Niny Antalk.

– Jeśli dobrze pójdzie, to będzie najsilniejsza z drużyn. Problem tkwi w tym, jak nią pokierować” wymamrotał. Ale w ogóle nie wyglądał na zadowolonego z siebie.



W drodze do klasy Layfon zmienił mundur w znalezionej przychodni. Przewodniczący samorządu studenckiego zagroził mu, że jeśli nie będzie chodzić w mundurze, zostanie to uznane za wykroczenie.

Trzymając swój mundurek studiów ogólnych w ręku, wszedł do klasy, aby zabrać swoją torbę. Jeszcze chwilę temu założył zupełnie nowy mundur, do którego nie zdążył przywyknąć, a już musiał go zmienić na inny.

Co dziwne, nowy strój doskonale na niego pasował.

– Cholera, to musiało być zaplanowane!

Layfon, nic nie mogąc na to poradzić, zaklął, idąc przez korytarz. Jego waga i wzrost były typowe dla osób w tym wieku, ale jego lewa ręka była odrobinę dłuższa od prawej. Mundurek zwykłych studiów był przez to poprawiany, ale w jaki sposób zupełnie nowy mundur Akademii Wojskowej był od razu dostosowany?

To znaczy, że prawdy nie można zmienić.

– Dlaczego... Jak się dowiedzieli?

Zaczął się martwić. Przyjechał tu na zwykłe studia, żeby szukać świata, który nie ma nic wspólnego z walką, ale już pierwszego dnia znów do niego wkroczył. Znalazł się na powrót w miejscu, które chciał za sobą zostawić.

– Aaaa! Czemu mu nie odmówiłem? Jestem takim tchórzem... Tchórzem! - krzyknął.

Dzisiaj odbywała się tylko ceremonia rozpoczęcia, więc nikogo nie było na korytarzu. Bez namysłu krzyknął ponownie - Jak do tego mogło dojść? Ten przewodniczący samorządu jest zbyt przerażający! Co to było za spojrzenie? Naprawdę się przestraszyłem. Dlaczego nie byłem w stanie mu się postawić?

Po wyrzuceniu tego z siebie Layfon dotarł do swojej klasy. Teraz znaczenie klasy uległo całkowitej zmianie. Karian nic o tym nie wspominał, więc Layfon otworzył drzwi, aby zobaczyć, co się dzieje w środku sali.

– Ach!

W klasie wciąż byli studenci.

– Spójrz, spójrz. On naprawdę jest w Akademii Wojskowej. Taa! Wygrałam. Mam szczęście!

Jedna z dziewczyn aż podskoczyła z podekscytowania. Miała kasztanowe włosy splecione w dwa warkocze, po jednym z każdej strony.

W klasie znajdowały się trzy dziewczyny.

Ich ciekawskie spojrzenia były wlepione w Layfona, który się zatrzymał.

– Ale jak to?! Czy on nie nosił przypadkiem munduru studiów ogólnych? To było strasznie mylące” powiedziała dziewczyna o czerwonych włosach. Nosiła taki sam mundur jak Layfon i tak jak on miała pustą uprząż przy pasie.

– Nie masz munduru studiów ogólnych. Ej, co się stało?” spytała, jakby wliczyła go do rozmówców.

– Eee, jak by to powiedzieć...

– Że co? Twierdzisz, że nie mogę nosić waszych mundurów, bo nie jestem wystarczająco słodka, tak?

– Przecież to nie moja wina”. Jak na dziewczynę była bardziej przystojna niż urocza. Layfon pomyślał, że w porównaniu z mundurkami zaprojektowanymi, by ładnie wyglądać, ostre krawędzie munduru Akademii Wojskowej lepiej do niej pasowały.

Ale dziewczyna była niezadowolona.

– Gerni, poczekaj chwilę i uspokój się. Maycchi czuje się przez ciebie zakłopotana” stwierdziła dziewczyna z dwoma kucykami. Z kolei ta z czerwonymi włosami wstrzymała oddech, jakby o czymś myślała, i podeszła do trzeciej koleżanki.

– Właśnie. Mayshen, pośpiesz się.

Gerni, trzymając ciemnowłosą Mayshen za rękę, wypchnęła ją przed Layfona.

CSR vol01 043.jpg

Włosy Mayshen były ciemne, długie i spływały po jej plecach szeroką kaskadą. Wyglądała na wstydliwą i wyjątkowo delikatną. Patrzyła w ziemię, wyglądając na przestraszoną. Jej rzęsy zatrzepotały, jakby miała się zaraz rozpłakać, a jej twarz zrobiła się cała czerwona.

– Eee, dzię-dziękuję bardzo.” Wydawało się, że użyła wszystkich swoich sił, żeby to powiedzieć, po czym ukryła się za dziewczyną z czerwonymi włosami.

– Przepraszam, taką ma naturę.

– Mimo to bardzo chciała ci podziękować za uratowanie życia podczas ceremonii otwarcia, prawda?” powiedziała dziewczyna z dwoma kucykami.

Mayshen skryła twarz za plecami Gerni.

Layfon nie przypominał sobie niczego takiego. Pamiętał tylko, że odepchnął ją, żeby dostać się do walki. Bardzo prawdopodobne, że chodziło im właśnie o to.

Gerni westchnęła głęboko. „Co za dziecko... A, tak, jeszcze się nie przedstawiłam. Jestem Naruki Gerni z Akademii Wojskowej.

– Jestem Mifi Rotten, a ta bawiąca się w chowanego to Mayshen Torinden. Obie jesteśmy ze studiów ogólnych. Przyjechałyśmy z transportowego miasta Yoltem. Słyszałeś o nim?

– Tak, to centrum, gdzie gromadzą się autobusy. Byłem tam po drodze tutaj. Jestem Layfon Alseif z Osłoniętego Włóczniami Glendan.

– Och, mówią, że tam narodziła się sztuka wojenna. Nic dziwnego, że jesteś taki silny.

– Nie, to nie tak...” odpowiedział, starając się jakoś wybronić.

– Mamy tak stać i rozmawiać? Jestem głodna. Chodźmy razem zjeść coś dobrego.

– Znowu. Musisz pewnie zrobić też mapę tej okolicy?

– Oczywiście! Mapa dla jedzenia, mody, terenu... Tak długo, jak to da się narysować, zrobię to. Skoro będę tu przez sześć lat, nie chcę czegoś przegapić przez to, że nie miałam mapy. Ach! Zbieranie informacji to takie moje hobby. Jeśli chcesz coś wiedzieć, po prostu mnie spytaj. Nawet jeśli nie będę wiedziała, to się dowiem.

– Tak, jestem głodna... Poza tym... Muszę cię o coś zapytać, a dokładniej o to, co trzymasz.

Para bystrych oczu Naruki była skierowana na mundurek zwykłych studiów, który trzymał w ręku Layfon.

Nawet nie dostał szansy, żeby odpowiedzieć. Zdaje się, że zdecydowały za niego.

– Oj, cóż, dziewczyny, widzicie chyba, że sprawiacie kłopot swojej koleżance. Same przecież wspomniałyście, że jest bardzo nieśmiała.

– Ja... nie mam nic przeciwko.” powiedziała cicho Mayshen zza pleców Naruki.

– Okej. Więc zdecydowane.

I tak decyzja została podjęta.



Przenieśli się do pobliskiej kawiarni z czerwonych cegieł, jakby stworzonej, żeby się nie wyróżniać. Ponieważ było już po porze obiadowej, cała sala była kompletnie pusta. W jakiś sposób udało im się jeszcze dostać dzisiejsze danie dnia. Jedząc, Layfon wyjaśnił, dlaczego przeniósł się do Akademii Wojskowej – nie wspomniał o tym, że został do tego zmuszony.

Kiedy dziewczyny jadły deser, Layfon popijał jedynie sok.

– Och, bałam się, że w Mieście Akademickim mają jedynie zdrowe jedzenie. To wspaniale, że moje obawy się nie spełniły” powiedziała Mifi, jedząc kolejny kawałek tortu.

– Właśnie dla takich rzeczy warto rysować mapy.

– A ja się zastanawiałam, jak wygląda miasto prowadzone jedynie przez studentów. Kto by pomyślał, że jest tak dobrze zorganizowane” stwierdziła z podziwem Nauki.

Wiele sklepów znajdowało się na drodze z akademików do szkoły, a ponieważ to Akademickie Miasto, większość z nich była zamknięta w czasie zajęć. Kiedy lekcje się kończą, sklepy ponownie zapełnią się ludźmi. Same sklepy są zarządzane przez starszych studentów ze zwykłych studiów z handlu lub zarządzania, natomiast reszta pracuje w nich na pół etatu.

Jedzenie jest przyrządzane przez starszych studentów z Gastronomii.

– Są tu policja i sąd. Może spróbuję złożyć podanie o przyjęcie do policji.

– Gerni marzy, żeby zostać policjantką.

– Tak.

– Jeśli chodzi o mnie, to chcę pracować w gazecie. Spróbuję znaleźć jakieś wydawnictwo publikujące informacje. A co z tobą, Maycchi?

– ...Gdzieś, gdzie mogę robić desery.

– Więc musisz znaleźć miejsce, gdzie przygotowują pyszne jedzenie. Ale jedzenie w czasie pracy... Uważaj, żeby nie przytyć.

– Jest ci za gorąco?

– Co masz na myśli? Gerni, jesteś cała spocona z podekscytowania... Śmierdzisz!

– To zapach młodości.

– Co? Nie rozumiem cię.

Rozmowa trwała dalej, a Layfon obserwował ją z dystansem. Ta trójka była z tego samego miasta, a z ich rozmowy wynikało, że znały się wcześniej. Wykluczony z pogaduszek Layfon wrócił do picia soku.

Mifi nagle zadała mu pytanie. - Właśnie, Layton, gdzie będziesz pracować?

– ...Layton?

Zaskoczony nagłą zmianą imienia otworzył usta wciąż pełne soku, który prawie się z nich wylał.

– Tak, Layton. Łatwiej to wymówić, prawda?” powiedziała radośnie Mifi.

– Gerni, Maycchi, Layton, a ja jestem Mi, dobrze?

– Nie przemyślałaś dobrze tych imion. Wracając do tego, moje przezwisko jest takie same jak nazwisko.

– To nudne samemu wymyślać przezwiska. Poza tym, jeśli powiem „Nazywajcie mnie Mimi”, czy to nie brzmi buntowniczo?

– Przynajmniej ja nie chciałabym się z taką osobą przyjaźnić.

– Dokładnie. Więc w porządku. Od teraz mówimy na Layfona Layton!

– Chyba już nic tego nie zmieni. W takim razie liczymy na ciebie, Laytonie.

– Tak, Layton, Layton!

– ...Layton.

Nawet Mayshen tak na niego mówiła. Z jakiegoś powodu Layfon poczuł, jakby przyjechał z jakiegoś naprawdę bardzo odległego miejsca. Gdzie ono jest? W jakim wymiarze się zgubił?

Aż do tej chwili żadna z przyjaciółek nigdy go tak nie nazywała. Nawet jego najlepsza przyjaciółka Leerin mówiła do niego po imieniu albo po prostu „Lay”.

– Więc, Layton, gdzie będziesz pracować?

Wiedział, że już nic nie poradzi na to imię, wiec mógł jedynie odpowiedzieć.

W tej chwili nic nie przychodziło mu do głowy.

Skoro o tym mowa, ktoś właśnie mu powiedział, że stypendium Layfona zostaje podniesione, więc to bez znaczenia, czy pójdzie do pracy.

– Nie mów mi, że pasuje ci, że nie będziesz pracować?

– Nie, mam pracę” Layfon kiwnął głową. „Będę pracował w maszynowni przy czyszczeniu części.

Wszystkie trzy dziewczyny otworzyły z niedowierzaniem usta.

– Dlaczego wybrałeś coś tak ciężkiego?

– Słyszałam, że Akademia Wojskowa wymaga bardzo dużo sił. Taki styl życia zniszczy twoje ciało. Jesteś tego absolutnie pewien?

– ...Czy to nie będzie bardzo męczące?

Wszystkie trzy dziewczyny wyraziły swoje obawy. Layfon mógł się jedynie uśmiechnąć.

Nawet jeśli wiedział, że to ciężka praca, niebezpiecznie byłoby w pełni polegać na przewodniczącym samorządu. Jeśli coś się stanie i będzie musiał mu się sprzeciwić, stypendium może zostać mu odebrane. W najgorszej sytuacji zostanie bez pieniędzy i nie będzie mógł kontynuować nauki.

– Tak, ale nic na to nie poradzę. Jestem sierotą i nie mam nic poza stypendium.

Pomyślał, że sposób, w jaki to powiedział, był naturalny i niepozorny.

Ale słysząc słowo „sierota”, wszystkie trzy dziewczyny spuściły wzrok. Zawstydzone wpatrywały się w ziemię.

– Ach. Rozumiem. Przepraszam. Na pewno sobie poradzisz.

– Tak. Jeśli mogłabym w czymś pomóc, po prostu mi o tym powiedz.

– ...Ja też.

– Nie przejmujcie się. To nic ważnego.

Przez ich nastawienie poczuł lekkie zażenowanie.

– Nie uważam, że to ciężkie. Po prostu czuję się zakłopotany, ponieważ wiem, że mi współczujecie.

Nawet jeśli Mifi i Mayshen wymieniły się spojrzeniami pewnymi obaw, Layfon ze swoich wcześniejszych doświadczeń wiedział, że to niemożliwe, aby od razu zrozumiały, więc ich reakcja mu nie przeszkadzała.

– Ok, rozumiem. Nie będziemy się tym przejmować” powiedziała Naruki, a jej szybka odpowiedź go zaskoczyła.

– Co? Czy nie powiedziałeś, żeby o tym nie myśleć?

– Tak, dokładnie.

To było jasne, że Naruki nie mówi tego na pokaz. Ona naprawdę miała to na myśli. Layfon zauważył, że pozostałe dziewczyny nie mogły już wytrzymać i nagle wybuchły śmiechem.

– Co?

– Nic. Tylko zachowujesz się jak starsza siostra.

– Co powiedziałaś?

– Ach, rozumiem, rozumiem. Gerni jest po prostu strasznie fajna.

– ...Bardzo popularna wśród wielu dziewczyn.

– Tak, zawsze dostaje wiele prezentów i listów miłosnych.

– Cóż, mam z tym problem. Nigdy nie wiedziałam, co z tym zrobić.

Chociaż powiedziała to poważnie, Layfon znów się uśmiechnął.

Miła atmosfera - pomyślał i się zaśmiał. Chociaż to, czego doświadczył na ceremonii otwarcia, było ustawione, dzięki rozmowie z tymi dziewczynami poczuł, jakby wrócił na właściwy tor.

– Eee... Przepraszam.

Czyjś głos przerwał jego śmiech.

Kiedy jego oczy odnalazły jego źródło, dziewczyny nie mogły się powstrzymać i wstrzymały oddech.

CSR vol01 053.jpg

Przed stolikiem stała dziewczyna z długimi srebrnymi włosami sięgającymi aż za pas, wyglądającymi, jakby odbijały światło w kawiarni. Miała śnieżnobiałą skórę, za kołnierzem można było zobaczyć delikatną szyję. Cała jej postać miała w sobie pewien rodzaj niebezpiecznego uroku. Zatrzepotała długimi rzęsami, obniżając jednocześnie spojrzenie srebrnych oczu.

Dziewczyna była piękna i zdawała się być delikatna niczym lalka.

W pierwszej chwili nikt nie zauważył, że nosiła mundur Akademii Wojskowej.

Pierwsza zrobiła to Naruki.

– Jesteś ze starszej klasy, prawda? Chcesz nas o coś zapytać? - powiedziała.

Layfon zauważył, że kolor zapięć na uprzęży różnił się od jego. U niej wisiało coś długiego przypominającego laskę.

– Nazywasz się Layfon Alseif?

Srebrne oczy spojrzały na Layfona.

– Tak.

– Muszę ci coś powiedzieć. Możesz pójść ze mną?

– ...Dobrze.

Layfon wstał swobodnie zachęcony głosem wymuszającym posłuszeństwo.

Dziewczyna odwróciła się i wyszła z kawiarni. Layfon mógł jedynie za nią podążyć, ale wrócił do stolika, wziął swoją torbę, wyjął z portfela trochę drobnych i zostawił je jako zapłatę za sok.

– Przepraszam, muszę iść.

– Jasne, nie ma sprawy - powiedziała Naruki w imieniu dwóch milczących towarzyszek.

– Tak, ale co...

Zastanawiając się, Layfon poszedł za srebrnowłosą dziewczyną. Kiedy przechodził przez drzwi, zabrzmiał dzwonek. Myśląc nad tym, jak zakłopotany wydawał się Layfon, Naruki lekko się uśmiechnęła.

– C-Co się stało? - wymamrotała Mifi.

– Oczywiście został wybrany po tamtym eleganckim wystąpieniu podczas rozpoczęcia roku.

Mifi nie zrozumiała, co powiedziała Naruki. Patrzyła na przyjaciółkę, jakby chciała ją zalać pytaniami.

– Czy ona nie miała na przedniej kieszeni jakiejś odznaki?

– Serio?

– ...Tamto takie srebrne, okrągłe coś?

– Tak.

Mayshen ją widziała.

– ...Był na niej numer 17.

– Takie odznaki mają tylko ludzie należący do plutonów.

– Pluton... Co to takiego?

– Mówiąc prościej, to kandydaci na oficjalny kurs Akademii Wojskowej. To znaczy także, że są bardzo uzdolnionymi wojownikami.

– Eee... tak?

Naruki wyjaśniła: - Są kluczowymi drużynami w zawodach wojskowych. Plutony są pod rozkazami Kwatery Głównej. Zwą je dowodzącymi drużynami. Pod nimi są większe drużyny złożone z ludzi, którzy nie należą do żadnego z plutonów, inaczej zwykłych studentów Akademii Wojskowej, takich jak ja...

– Łał, w takim razie to jak pięcie się na samą górę - powiedziała Mifi, klaszcząc.

– Ale to nie takie proste.

– Dlaczego?

– Nie mówiłam wam? To oznaka dobrze wyszkolonego żołnierza. Studenci należący do plutonów muszą być w czymś doskonali, od zdolności dowodzenia aż po kontrolę mocy ESP. W większości specjalizują się w pewnej broni. Nie licząc indywidualnych zdolności, które są oceniane, siła całej drużyny także ma znaczenie. To, czy osoba może pracować w drużynie, także jest wliczane. Między drużynami organizowane są zawody, aby określić ich miejsce w rankingu. Innymi słowy, walki między plutonami. Jeśli drużyna nie spisuje się dobrze podczas walk, to w najgorszym razie jest rozwiązywana. Oficjalni kandydaci znów stają się normalnymi studentami. Inni ludzie mówią wtedy, że spadli z samej góry na dno. Nikt nie zniesie takiego obciążenia. Jego życie w Akademii stanie się zbyć ciężkie.

Naruki patrzyła na drzwi, którymi przed chwilą wyszedł Layfon. Nie wchodzili nimi żadni nowi klienci, dzwonek milczał.

– ...Layton mówił, że ma pracować w maszynowni” powiedziała Mayshen.

– To może go wykończyć!” krzyknęła Mifi. „Nic mu nie będzie, prawda?

– Cóż, to na pewno nie będzie dla niego łatwe.” Naruki tylko tak mogła odpowiedzieć. Popiła ostatni kawałek ciasta czerwoną herbatą.



Layfon usłyszał to samo, co powiedziała Naruki do pozostałej dwójki, ale z ust przerażającej dziewczyny o złotych włosach.

Piękna srebrnowłosa zaprowadziła Layfona do budynku wyglądającego na dość stary. Znajdował się on głęboko wewnątrz kompleksu akademików, które należały do uczniów pierwszego roku.

Layfon został zabrany do jednego z pokojów, gdzie powitała go przerażająca dziewczyna o blond włosach.

– Jestem Nina Antalk, dowódca 17. plutonu - powiedziała wprost.

Pokój, w którym był Layfon, stworzony został poprzez wyburzenie ściany między dwoma innymi, dzięki temu jego wnętrze było równie przestronne co dwie zwykłe klasy. Na jednej ze ścian wisiała masa przeróżnych typów broni.

Wliczając Layfona, w pokoju znajdowało się pięć osób.

Pierwszą była Nina Antalk stojąca przed nim, a kolejną osobą piękna srebrnowłosa dziewczyna, która go tu przyprowadziła, po czym od razu usiadła w kącie.

W innym kącie leniwie wylegiwał się wysoki chłopak. Niedaleko niego stał kolejny, ubrany w zielony kombinezon mechanika. Cały jego strój umazany był wszelkiego rodzaju smarami i płynami pochodzącymi z wielu maszyn.

Nina wyjaśniła zagubionemu Layfonowi wszystko, co związane było z plutonami.

Layfon słuchał, choć umysłem był zupełnie gdzie indziej.

– Rozumiesz?

– Oczywiście, że tak.

Layfon ponownie spojrzał na Ninę, dając jej szybką odpowiedź niemającą wiele wspólnego z tym, co przed chwilą powiedziała.

– Więc dlaczego zostałem tu wezwany?

Layfon rozumiał, że wszyscy tutaj byli oficjalnymi kandydatami.

Ale to było wszystko, co wiedział.

Nina nie wyjaśniła, dlaczego Layfon został tam zaprowadzony.

Brew Niny się uniosła.

– Z twojego wyjaśnienia rozumiem, że wszyscy tutaj to elita. Ale w takim razie... Nie mam zielonego pojęcia, czemu taki zwykły student pierwszego roku jak ja został tutaj wezwany” powiedział Layfon, próbując wczuć się w atmosferę. Nina przez chwilę otwierała i zamykała usta, próbując coś powiedzieć, natomiast jej ramiona poruszały się, jakby miała zamiar wziąć bardzo głęboki oddech.

Ale przed tym...

– Hahahahahahahaha!

Wysoki kadet pękał ze śmiechu.

– Sharnid! - krzyknęła Nina, a ramiona trzęsły się jej z gniewu.

– Gahaha! Hahohohoh... Aaaa, brzuch mnie boli! Nina, to twoja wina. Wszystko przez to, że się puszyłaś i dałaś nowemu okazję do udawania głupka.

– Hmpf!

Nina zacisnęła mocno zęby.

– Heh! - Sharnid spoglądał na Layfona w lekceważący sposób.

– Sharnid Elipton z czwartego roku. Jestem snajperem.

– Ach, miło mi cię poznać.

– Cóż, pozwól, że zamiast naszego dowódcy jasno to wyjaśnię. Layfonie Alseif, poprosiliśmy, żebyś przyszedł, bo potrzebujemy właściwej liczby.

– Co?

– Hej, hej, hej. Przestań udawać. Wszyscy widzieli twój występ podczas rozpoczęcia roku. Wymówka, że jesteś nowym studentem bez umiejętności, nie zadziała, bo już je udowodniłeś. Widzieliśmy, że jesteś dobry, więc chcemy, żebyś dołączył do naszej drużyny.

Sharnid znacząco spojrzał na Ninę.

Nina odchrząknęła i znów stanęła przed Layfonem.

– Layfonie Alseif, rozkazuję ci zostać członkiem 17. plutonu. Nie przyjmę odmowy. Przewodniczący samorządu studenckiego wydał już zgodę i formalnie zatwierdził twoją aplikację. Innymi słowy, dla tych, którzy są w Akademii Wojskowej, niedozwolone jest coś takiego jak odmowa wstąpienia do plutonu.

Co za mowa. Nastawienie Niny znaczyło, że Layfon nie miał gdzie uciekać.

– Przeprowadzimy teraz test, żeby zobaczyć, która pozycja w plutonie będzie do ciebie najlepiej pasować.

Nina wzięła dwie pałki ze stojaka na broń. Wskazała Layfona jedną, którą trzymała w prawej ręce.

– Wybierz broń, która będzie ci pasować!

Przekonany powagą w oczach Niny Layfon odwrócił się, żeby przyjrzeć się broniom wiszącym na ścianie.

Cena zwolnienia z czesnego... Stypendium rangi A.


Wróć do Prolog Strona Główna Idź do Rozdział 2