Date A Live:Tom 4 Rozdział 10

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search

Rozdział 10: Mściciel sprzed pięciu lat.[edit]

Część 1[edit]

Ryouko ubrana w kombinezon roboczy, weszła do bunkra JSDF gdzie przetrzymywano jednostki Realizera. Krzyknęła zaskoczona widząc dziejący się tam chaos.

„Chwila, co tu się dzieje?”

Spytała się pobliskiego inżyniera, patrząc się na niego można było zobaczyć panikę na jego twarzy.

„Teraz nie mam czasu! Później ci powiem --K-Kapitan! ”

Inżynier pośpiesznie zasalutował. Rouko lekko potrząsł głową i powiedziała.

„Odpuść sobie formalności. Powiedz co tu u licha się dzieje.”

„Umm...... <Biała Lukrecja> i cała amunicja do niej zniknęła.”

„Coś ty powiedział?”

Oczy Royuoko rozszerzyły się momentalnie, następnie spojrzała w prawo.

Tak jak inżynier powiedział, w miejscu gdzie miała znajdować się maszyna zagłady <Biała Lukrecja>, była teraz pustka. Członkowie AST jak i inżynierzy chodzili wokół tego miejsca spanikowani.

„Czy ktoś to zabrał......?”

„O-Odnośnie tego...... nie mam dokładnych szczegółów.”

Ryouko rozglądnęła się po bunkrze. Nie da się prawidłowo zrozumieć sytuacji bez uprzedniego śledztwa. Wyglądało na to, że wszystko jest tak jak było, nie ma śladów włamania lub użycia środków transportu.

To była kluczowa poszlaka, sprawca kradzieży nie „wyniósł” przecież potężnego bojowego ekwipunku bez użycia jakiegokolwiek transportu.

Royuko była przez chwilę cicho, potem zapytała inżyniera.

„--Powiedz mi, jakie są warunki użycia awaryjnej funkcji aktywującej?”

„Awaryjna funkcja aktywująca......? Proszę chwilę poczekać.”

Powiedział inżynier i zaczął coś prawda na małym tablecie który miał w reku.

Awaryjna funkcja aktywująca, odnosi się do urządzenia które pozwala tymczasowo wytworzyć Terytorium dla jednej osoby, tak jak gdyby miała na sobie kombinezon bojowy.

Jeśli ktoś z AST tego użył, nie musiał mieć na sobie odpowiedniego kombinezonu aby uzyskać moce z Realizera.

A w związku z tym, można powiązać czas aktywacji awaryjnej funkcji z numer seryjnym. Każdorazowe użycie jej jest rejestrowane bazie danych jednostki.

Pomimo, że było wiele możliwości, Ryouko miała podejrzenia co do tego konkretnego przypadku.

No właśnie, żeby przenieść tak dużą rzecz, bez użycia ciężarówki, nie ma innej możliwości jak użycie do tego celu Terytorium.

Modląc się o to aby, była w błędzie, czekała na odpowiedź inżyniera.

--Jednakże, jak tylko tablet wydał głośny piszczący dźwięk –inżynier zrobił oniemiały z zaskoczenia wyraz twarzy.

„K-Kapitanie, to jeden z członów AST, zabrał wyposażenie.”

„......Kto to?”

Spytała się Ryouko, a inżynier odpowiedział drżącym głosem.

„S-Starszy Sierżant...... Origami Tobiichi.”


Część 2[edit]

„W po--rządku! Kotori gdzie idziemy teraz?”

Shidou zadowolony z przejażdżki na maszynie w której poziomo się spadało, trzymał Kotori za rękę i szedł na przód.

„C-Czekaj chwilę!”

Kotori z rozczochranymi włosami zatrzymała się i nie pozwoliła się Shidou się ruszyć.

„O co chodzi Kotori?”

„Jak to o co chodzi......! Żądam prawidłowych wyjaśnień!”

Kotori krzyknęła ze wzburzeniem.

Cóż, nie było to bez powodu, z racji tego, że Shidou zaciągnął Kotori do parku rozrywki, a potem do najbliższej kolejki górski bez żadnego wyjaśnienia.

„Wyjaśnienia? Przecież, ci już powiedziałem. Ja, twój braciszek, kocham parki rozrywki.”

„To żadne wyjaśnienie! Zaciągnąłeś mnie, tylko z tego powodu?”

„Powiedziałaś 'tylko z tego powodu'. Kiedy chłopcy idą do liceum, nie mają prawie żadnej okazji aby pójść do parku rozrywki, wiesz? Czują się zawstydzeni, kiedy tu przychodzą sami, lub z własną rodziną. Co jest bardziej zasmucające, to jest to, że jedyni chłopcy którzy tu przychodzą, mają ze sobą swoja dziewczynę! Pomyśl o tych wszystkich chłopcach, którzy nie mogą przyjść do parku rozrywki, ile się muszą wycierpieć. ”

Powiedział Shidou dramatycznym tonem, Kotori się na niego gapiła.

„Wiem o tym! Po pierwsze......” W trackie zdania nagle zdała sobie z czegoś sprawę, więc dlatego urwała je w połowie.

„D-Dziewczyną......”

Z nieznajomego powodu zakaszlała i jej twarz zrobiła się czerwona.

„Hmm? O co chodzi Kotori? --Nie mów mi, że......”

„Nic się nie stało! Nie......”

„Boisz się tej spadającej maszyny? Trzeba było powiedzieć mi wcześniej.”

Shidou zachichotał. Kotori zamachnęła się ręką.

„Ała, to boli, przestań.”

„Zamknij się! A masz.”

Shidou ledwo się udało uchylić przed ciosem. Potem wskazał na wejście na kolejkę górską.

„W takim razie Kotori, chodźmy tam teraz.”

„Dlatego powiedziałam, że byś mnie wreszcie posłuchał!”

„Naprawdę, myślę, że jesteś jednak na niska na ta przejażdżkę--”

Jak tylko Shidou skończył mówić, Kotori ponowiła swój atak.

„Jesteś idiotą! Kolejką górską nie mogą jeździć osoby niższe niż 110 centymetrów. Ja nie jest aż taka niska!”

„Eee...... Ale to jest naprawdę przerażające, wiesz?”

„Nie lekceważ mnie! To ty powinieneś się martwić, aby nie zmoczyć spodni.”

„Że niby ja? Załóżmy się, pierwsza osoba która się przestraszy, będzie przegranym.”

„Dokładnie to miałam powiedzieć!”

Kotori kiwnęła głowa, jednocześnie ciężko dysząc. Następnie weszła do kolejki górskiej razem z Shidou.

Zanim Kotori ostatecznie zrozumiała, że została podpuszczona przez Shidou, kolejka już ruszyła.

„Yyy..... wszystko będzie w porządku, Shidou-kun?”

Na mostku <Fraxinus> który był nas Parkiem Wodnym, Kannazuki założył rękę za rękę i z zaniepokojonym wyrazem twarzy, stukał butem o podłogę.

„......To może być dobre dla Kotori.”

W tym momencie, Reine która siedziała na niższej części mostka, powiedziała spokojnym tonem głosu, gapiąc na ekran.

„Na pewno?”

„......Tak. Czyż Shin nie daje z siebie wszystkiego? Chyba martwiliśmy się na zapas.”

Reine lekko westchnęła. Kannazuki ciągle zaniepokojony, uniósł brwi, patrząc się na ekran.

W tym momencie kiedy Shidoi i Kotori weszli do nawiedzonego dworu, Kannazuki zaskoczony krzyknął.

Ne ekranie głównym wyświetlały się dwie postacie, weszły do środka, kiedy tylko znikło światło do wejścia, Shidou wyciągnął rękę do Kotori.

„Hej Kotori. Po trzymajmy się za ręce.”

„Że...... co? Co ty powiedziałeś. Nie traktuj mnie jak małego dziecka. Nie mów, może ty jesteś przestraszony, Shidou?”

Powiedziała Kotori mocno potrząsając głową, Shidou normalnie by sobie odpuścił.

Jednakże tym razem, Shidou przesadnie pokiwał głową,

„Masz racje. Jestem okropnie przestraszony, dlatego Kotori weź za rękę swojego Braciszka.”

„Co jest z tobą nie tak, jesteś odpychający!”

„Kotori......”

„R-Rozumiem......! Kapuję, więc się zamknij!”

Kotori podrapała się po głowie i po chwili wahania złapał Shidou za rękę. Pochyliła głowę po tym, przybierając zawstydzony wyraz twarzy. To była naprawdę scena chwytająca za serce. Jednakże załoga mostka nadal nie wiedziała, czemu Kannazuki się tak zbulwersował.

„O-O co chodzi, Zastępco Dowódczyni?”

„Shidou-kun, nawiedzony dwór to była taka idealna sytuacja, czemu ją zmarnowałeś......!”

„Eee......? Przecież trzymają się za ręce, i wygląda na to, że wszystko jest w porządku......”

Słysząc tą wypowiedź, Kannazuki potrząsł głową przecząco.

„O czym wy mówicie! Czemu on nie przytula się do Dowódczyyyyni! Przecież mógłby w pełni doświadczyć jej miękkiego, przytulnego ciała, ponadto jest szansa, że jego twarz mogła wejść w kontakt z obcasem na jej bucie......!”

„............”

Pot spłynął po reszcie załogi.

W tym momencie Shidou i Kotori wyszli z nawiedzonego dworu i udali się do zderzalnych samochodzików. Plan był taki, że mieli siedzieć w osobnych samochodzikach, ale kiedy Shidou wskazał ręką dwuosobowy model, Kotori zarumieniła się, i wybrali ten model.

„Aaa......! Shidou-kun, źle to robisz......!”

Patrząc się na ekran, Kannazuki znowu krzyknął.

„Czemu musisz z nią siedzieć razem! Powinieneś pozwolić Dowódczyni siedzieć samej, a samego chodzi na nogach! Zbliżałbyś się do samochodzika Dowódczyni mając masochistycznych uśmiech! Zmniejszałbyś odległość między nią i sobą! Upadłbyś na ziemię, natychmiast po tym jak twoje ścięgno Achillesa zostałoby uderzone i twoje ciało zostałoby 'poświęcone' przez okrutny zderzak! Aaa, Dowódczyni! Proszę miej litość! Miej litość!”

„......”

Kiedy tak Kannazuki zwijał się w ekstazie i urojeniach. Wszyscy się jeszcze bardzie na niego gapili. Istniała między nimi jednomyślne stwierdzenia, że „To dobrze się stało, że Shidou wyciągnął z ucha interkom.”


Część 3[edit]

„Uff......”

Kotori westchnęła, i usiadła na ławce w centrum parku. Było po godzinie 17:00.

Shidou i Kotori byli zadowoleni ze swojej szaleńczej wycieczki po parku rozrywki. W wyniku tego, nie było to zaskoczeniem, że Kotori opadła z sił.

„Ah...... nie dobrze. Nie doceniłam tego parku rozrywki. Było naprawdę świetnie.”

„Dziecko jesteś? Mam nadzieje, że wyrośniesz z pieluch za ukończysz liceum.”

„Nie chce tego słuchać, od kogoś kto się tak bardzo ekscytował kolejką górską.”

„C-Co?”

Kotori krzyknęła niezadowolona, po westchnięciu uspokoiła się.

„......Mniejsza o to. Jestem zmęczona...... ale nie było nudno.”

„Naprawdę?”

Shidou zamknął oczy i przeciągnął się kilka razy, jego kości wydały kilka klikających dźwięków.

„......Ile to już minęło odkąd byliśmy ostatni raz w parku rozrywki. Mamy i Taty zazwyczaj nie ma domu. To musiało być około......”

„Pięć lat temu.”

Kotori natychmiast odpowiedziała. Shidou wydał głos niedowierzania. Wychodziło na to jakby Kotori coś zrozumiała...... ale szybko kontynuowała, jakby nie miała innego wyboru.

„Poszliśmy do parku rozrywki jako rodzina pięc lat temu. I nigdy więcej już tu nie przyszliśmy.”

„Więc pamiętasz o tym. Naprawdę...... to już pięć lat minęło.”

Shidou powtórzył to zdanie i podrapała się po policzku.

Pięć lat temu. To słowa, coś ostatnio dość często słyszał.

Wtedy rodzina Itsuków ostatni raz poszła do parku rozrywki. Wtedy Kotori została Duchem. Wtedy Shidou zapieczętował jej moce. Jak również --wtedy zmarli rodzice Origami.

Shidou wstał bez słów i stanął przed Kotori.

--Dzień wcześniej, Shidou sobie przypomniał, jak pięć lat temu, pożar strawił Nankou-machi, dzielnicę Tenguu oraz płaczącą Kotori w Sukni Astralnej.

Z tego powodu, to jedno pytanie cały czas kołatało się w jego sercu.

A tym pytaniem było –Kto zabił rodziców Origami, czy to naprawdę była Kotori?

„...... O co chodzi?”

Kotori przechyliła głowę. Po kilku sekundach, jej ramiona się zatrzęsły, jakby sobie coś przypomniała.

To było tajemnicą, o czym ona myślała. Jej twarz się zaczerwieniła i zaczęła się rozglądać dookoła.

„To, to...... nie mów że......”

„Kotori.”

„Huua, hua hyii......!”

Kiedy Shidou wypowiedział jej imię, Kotori wydała z siebie jakieś głupie dźwięki.

„S-Shidou......? Więc chyba już nastał czas...... tylko chyba powinniśmy pójść gdzieś gdzie niema ludzi, prawda?”

„......A czemu?”

„Jeszcze się pytasz......”

Shidou rozglądnął się po okolicy. To była prawda, że ludzi byli w okolicy, ale byli dość daleko. Nie trzeba być ostrożnym, aż do tego stopnia.

„Nie ma potrzeby, zróbmy to tu.”

„......!”

Shidou powiedział nijako. Twarz Kotori przybrała głęboki odcień czerwieni i wydała z siebie niesłyszalny krzyk.

Shidou patrząc się na dziwne zachowanie Kotori, powiedziała spokojnie.

„Odnośnie tego, Kotori.”

„......C-Czego......?”

„Muszę cię...... o coś zapytać.”

„Jeśli chcesz mnie pocałować, nie musisz być taki bezpośredni.”

„Co?”

Shidou i Kotori popatrzyli na siebie.

„Eee, yyy? Przepraszam, Kotori właśnie--”

„Zamknij się ! Zapomnij o tym! Chcesz się o coś spytać? To dawaj!”

„Eee.”

Przytłoczony przez Kotori, Shidou zrobił krok w tył. Poniekąd, był zaciekawiony tym co Kotori przed chwilą powiedziała, ale postanowił odpuścić, z racji tego, że była taka stanowcza odnośnie tego.

Shidou odchrząknął i spojrzał Kotori prosto w oczy.

„Więc Kotori. Pięć lat temu, ty......”

--Jak tylko zaczął mówić, Shidou poczuł jakby otaczające go dźwięki nieco przycichły

Natychmiast zauważył, że coś podobnego do membrany otaczyło go. No właśnie, to było jak Terytorium wytwarzane przez Realizery AST.

„Yyy......?”

Następnie coś spadło w miejscu gdzie stała Kotori.

Po kontakcie z ziemią nastąpił okropny wybuch. Otoczenie wypełniło się płomieniami.

„Co......”

Nie mogąc pojąć co się stało tuż przed nim, jego ciało tymczasowo całe zesztywniało.

Shidou w ogóle nie miał żadnych obrażeń. Niewidzialna ściana wokół niego kompletnie ochroniła go przed falą uderzeniową.

Jednakże, w miejscu gdzie Kotori stała wszystko zostało zrównane z ziemią natychmiast.

Próbował obejść ten niewidzialny mur. Ale to nic nie dało, jak również, nie miał tyle siły aby się przez niego przebić

„Kotori!”

Shidou krzyknął –nagle coś zauważył.

To zdarzenie było bardzo nienaturalne.

Tylko osoba przepełniona wrogością, niechęcią i chęcią zabijania mogłaby taki atak wykonać.

Shidou szybko podniósł głowę --Kiedy zobaczył winnego tego zdarzenia, wstrzymał oddech.

„Origami!”

No właśnie, w powietrzu unosiła się Origami Tobiichi ubrana kombinezon bojowy i wyposażona w maszynę z Realizerem.

„--Shidou. Tu jest niebezpiecznie. Oddal się natychmiast.”

Pomimo pojawiania się z innym wyposażeniem za każdym razem, obecne teraz było znacząco różne od pozostałych.

To była dziwna i ogromna maszyna. Obejmowała ona całe ciało Origami. Na jej plecach były duże pojemniki z amunicją, w rękach potężne miecze świetlne, a po bokach znajdowały się działa zwykle montowane na okrętach bojowych.

Miała na sobie cały arsenał broni.

--To on bez wątpienia zaatakowała Kotori. To była ta dziewczyna.

„Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!”

Po kilku sekund pozostali ludzie w okolicy zauważyli nienormalność całej tej sytuacji. Paniczne krzyki zaczęły dochodzić, ze wszystkich stron. Ludzie zaczęli uciekać w popłochu.

To było zrozumiałe. Jeśli Origami pojawiła się by normalnie, ludzie uznali by ją za nową atrakcje w parku rozrywki, ale jako, że zrównała z ziemia kawał otoczenia, ucieczka jest spodziewana.

Jednakże Shidou się nie ruszał. I nie miał w ogóle takiego zamiaru.

Zaciskał tak mocno pięści, że aż krew się pojawiła, gapił się gniewnym wzrokiem na Origami wiszącą na niebie.

„Origami......! Czy ty wiesz co właśnie zrobiłaś......!”

Shidou krzyknął, Origami kiwnęła głową potwierdzająco.

„--Zabijam Kotori Itsuka.”

Taka prosta i szczera odpowiedź, a sprawiła, że Shidou się zatrząsł. Jednakże......

„Zabiłaś mnie, mówisz. Nie doceniasz mnie.”

Z miejsca gdzie stała wcześniej Kotori dobiegł głos, a dym spowijający miejsce natychmiastowo się rozproszył, jakby został zdmuchnięty. Kotori nadal tam stała i była otoczona przez ścianę płomieni.

Kotori lekko westchnęła, pstryknęła palcami i płomienie zgasły. Następnie Kotori gapiąc się na Origami, podniosła szczękę ku górze, jakby drwiła z Origami.

„Origami Tobiichi. Myślałam, że jesteś mądrzejszą osobą.”

„......Czy ty wiesz o mnie?”

„Nie widziałam, że jesteś taka szalona, aby odpalać rakiety, nie ogłaszając żadnego alarmu ani tez nikogo nie ewakuując wcześniej.”

„............”

Origami gapiła się na Kotori bez słów. Zapewne wydawała w myślach polecenia dla Realizera. Wtedy z wnętrza maszyny wysunęło się wiele luf karabinów.

A potem w kierunku Kotori poleciał deszcz kul.

Z powodu Terytorium, kontrola trajektorii kul była idealna. Oczywiście kilka kul się zabłąkało w pobliże Shidou. Ale niewdziana ściana wokół niego, wszystkie zatrzymała –Prawdopodobnie, ta ściana to tez sprawka Origami.

„......Kotori!”

Pośród ryku wystrzałów, Shidou krzyknął.

Kotori podniosła rękę powoli, w wyniku tego spod jej stóp wydobyły się płomienie i stopiły kule wystrzelone przez Origami.

„Elohim Gibor!”

Powiedziała Kotori, płomienie ją przylgnęły do jej ciała i spaliły pozostałości jej ubrań.

Natychmiast po tym, te płomienie zajęły miejsce poprzednich ubrań i zamieniły się w nie, formując coś na styl kimona. Zwiewna szata, płonące rękawy , rogi w kolorze kości słoniowej. To była Suknia Astralna, ostatecznych ochrona Duchów.

Camael<Płonący Demon Anihilacji>!”

W odpowiedzi na słowa Kotori, płomienie uformowały potężny topór bojowy w jej ręce.

Origami przybrała wyraz twarzy skrajnego niedowierzania. Shidou zmarszczył brwi. Idealna uczennica, zawsze spokojna i cicha, to było bardzo rzadkie aby pokazywała wahania emocjonalne.

Kiedy tak Origami Tobiichi gapiła się na Kotori jej wyraz twarzy zmienił się na pełny gniewu.

„Znalazłam cię...... nareszcie!” Kiedy to Origami powiedziała, ciało Shidou uniosło się do cicho góry.

„Co......?”

„To jest niebezpiecznie. Shidou lepiej opuść to miejsce.”

Oczy Origami zadrgały. Ciało Shidou zostało delikatnie przemieszczone do innego miejsca.

„Ała.”

Shidou zajęczał jak wylądował na głowie, mimo że to była miękka trawa.

Zauważył, że niewidzialny mur wokół niego zniknął.

Jednakże, to nie było najważniejsze. Shidou pośpiesznie wstał i spojrzał tam skąd został przerzucony --w kierunku Kotori ubranej w kimono i Origami z potężnym uzbrojeniem.

„Kotori...... Origami......!”

Jego ukochana młodsza siostrzyczka i jego przyjaciółka. Dwie osoby ważne dla Shidou, stały naprzeciw siebie, trzymając bronie gotowe odebrać życie przeciwnej osobie. Shidou nigdy by nie pomyślał, że tak się stanie, aż do teraz.

„Eh--”

Origami krótko westchnęła i wszystkie bronie jakie ze sobą miała, wystrzeliły naraz, liczba rakiet była jeszcze większa niż poprzednio. Wszystko to kierowało się w stronę Kotori.

Przerażający odgłos eksplozji, fala uderzeniowa, wstrząsy ziemne rozeszły się po okolicy.

„Aaa...”

Shidou zatkały rękoma twarz i zmrużył oczy. Ale to nie było wystarczajace, musiał położyć się na ziemi, aby nie zostać zdmuchniętym przez eksplozję.

Rakiety całkowicie zniszczyły kawałek parku rozrywki. Miejsce gdzie Kotori stała, zamieniło się krater, wyglądał on podobnie jak ten od trzęsienia przestrzennego.

Poziom destrukcji był koszmarnie wielki, Shidou już wcześniej doświadczyła bitwy w wykonaniu AST --ale pierwszy raz widział, aby broń wojskowa posiadała taką przerażającą siłę zniszczenia.

„Kotori!”

Wykrzyczał jej imię, w kierunku gdzie nastąpił atak Origami. Nie było żadnego znaku po Kotori. Nie mówcie mi, że ona została unicestwiona przez ten atak.

Jednakże drobny głos z góry, rozwiał obawy Shidou.

„Hmm... to musi być jakaś nieznaną broń, którą teraz używasz.”

Shidou spojrzał do góry. Zobaczył tam lewitującą w powietrzu Kotori.

„Cho--”

Origami miała zakłopotany wyraz twarzy. Spojrzała na Kotori i wydała w myślach jeszcze raz wcześniejsze polecenia. W stronę Kotori poleciała ta sama co ostatnio ilość rakiet.

Ale na ty się nie skończyło.

„--Kierunkowe Osobiste Terytorium•Rozszerzenie. Koordynaty ustalone (223• 439• 36)......!”

W tym samym czasie jak Origami wypowiedział te słowa, kulista sfera otoczyła Kotori.

„Hmm?”

Kotori zmarszczyła brwi. Shidou natychmiast zrozumiał o co chodzi. To było podobne do tego niewidzialne muru który otoczył go wcześniej, ale tym razem to nie miało jej chronić. No właśnie, to miało--

Rakiety Origami przeleciały przez sferę wokół Kotori, i uderzyły w nią.

Tym razem, Shidou nie zakrył twarzy. A powód był taki, że żadne fale uderzeniowe i odłamki licznych rakiet które eksplodowały wewnątrz sfery nie wydostały się poza nią.

Jednakże, to nie było trudne wyobrażenia, jak to było wewnątrz tej sfery. To były zwykle eksplozje rakiet, dodatkowo fale uderzeniowe i odłamki kilkukrotnie odbijały się od sfery potęgując siłę niszczenia. Nawet Duch nie powinien wyjść z tego niezraniony.

„Ha...... Ha...... Ha......”

Prawdopodobnie, z powodu zbyt dużego obciążenia mózgu, cała twarz Origami była zlana potem, a ona sama ciężko oddychała i ramiona się jej trzęsły. Jak tylko sfera wokół Kotori znikła, gęsty dym zaraz się rozproszył.

Jednakże kiedy to się stało, Origami otworzyła szeroko oczy z niedowierzania.

Powodem tego było, szkarłatne płomienie w miejscu eksplozji.

„Uff!”

Można było usłyszeć lekkie westchnięcie, wtedy pojawiła się twarz Kotori, resztę jej ciała nadal owiewał dym.

„Nawet nieźle. To było coś, czego wcześniej nie widziałam. Czy to jakiś nowy model?”

Powiedziała Kotori i pomachała ręką, tak jak poprzednio, płomienie przylgnęły do Kotori i jej ciało i Suknia Astralna zostały przywrócone od stanu pierwotnego. Jednakże, natychmiast po tym.

„......Aaa.”

Wyraz twarz Kotori zmienił się, wydała z siebie odgłosy boleści, i lewą ręką złapał się za skroń.

„......Za dużo mocy użyłam......”

Shidou aż ramiona podskoczyły. Już raz to widział. Taka sam scena odegrała się na dachu szkoły.

Oznaczało to, że świadomość Kotori, jest pochłaniana przez destruktywne żądze.

W sytuacji życia i śmierci, to było ogromna sposobność.

Origami nie przepuściła tej okazji.

“<Cleaveleaf>——Aktywacja• Rozszerzenie!”

Origami głośno krzyknęła, i świetliste miecze zamieniły się w wiązki które następnie obwinęły się wokół Camaela<Płonący Demon Anihilacji> oraz Kotori.

„--Kierunkowe Osobiste Terytorium•Rozszerzenie.”

Powiedział Origami ponownie i sfera znowu pojawiła się wokół Kotori.

Jednakże tym razem, to nie rakiety zostały odpalone. Origami poprawiła pozycję, kierując oba działa w stronę Kotori.

„To koniec --<Blaster>!”

W odpowiedzi na jej krzyk, działa wyemitowały oślepiający strumień światła.

„----!”

W oczach Shidou odbiło się lazurowe światło destrukcji. Nawet całkowicie nie obeznany z bronią wojskowa, rozumiał, jak wielką moc destrukcji niosło ze sobą to światło. Sfera wokół Kotori która uprzednio nie wypuściła eksplozji z wewnątrz siebie, tym razem przepościła kilka promyków światła

Natychmiast kiedy ten promyk, zetknął się z ziemią, nastąpiła gwałtowna eksplozja, tworząc przy tym mały krater.

„Kotori......!”

Wykrzyczał najgłośniej jak się dało. Jednakże, odgłos fali uderzeniowej która powstała po kontakcie promyka światła z ziemią był tak ogromny, że jego głos do niej nie dotarł.

„......”

Origami obniżyła działa ze zmęczeniem na twarzy. Dodatkowo jej twarz była blada, a oddech jeszcze bardziej przyspieszył. Mimo tego, że to był jednostronny atak, Origami wyglądała jakby to ona cierpiała.

Nagle --Kotori pojawiła się zza plecami Origami i uniosła Camela<Płonący Demon Anihilacji> nad siebie.

„Co--”

Na twarzy Origami pojawił się szok, przygotowała miecze do walki ale było już za póżno.

„--Camel<Płonący Demon Anihilacji>”

Płomienne ostrze zawyło i uderzyło w Origami.

„Aaaaaaa......”

Origami krzyknęła z bólu , jej ciało wraz gigantycznym ekwipunkiem uderzyło o ziemię.

Kotori lodowym wzrokiem spojrzała na miejsce upadku. Zamachnęła się Camelem<Płonący Demon Anihilacji> łagodnie jedną ręką. Ostrze poszybowało w stronę Origami.

„Cho...... Osobiste Terytorium Obronne•Rozszerzenie!”

Wypowiedziała Origami przez zaciśnięte zęby, następnie Terytorium wokół niej zmieniło rozmiar i przylgnęło do Origami i reszty ekwipunku.

Po tym płomienne ostrze uderzyło w barierę.

„Aaaaaa......”

Terytorium Origami ledwo wytrzymało taki atak. Z racji tego Origami doświadczyła dużego bólu głowy, zmarszczyła brwi i zajęczała z bólu.

Jednakże Kotori nie przestawała atakować! Płomienne ostrze nieustannie uderzało, wywijała toporem jak biczem.

„No no, gdzie się podziała twoja arogancja? Czyż nie chciałaś mnie pokonać? Czyż nie chciałaś abym odpokutowała? Czyż nie chciałaś mnie zabić? Jeśli tak to się pośpiesz. Skieruj na mnie swoje miecze i działa. A jeśli nie to –znikniesz z tego świata.”

„......Kotori!”

Słowa Kotori sprawiły, że Shidou powiedział z lamentem

To było oczywiste, że to nie była Kotori

Tak, to nie była Kotori którą znał -ale Kotori której świadomość została pochłonięta przez żądzę destrukcji.

„Przestań Kotori! Jeśli będziesz kontynuowała......”

Ale Kotori nie miała zamiaru przestać. Usta przybrały kształt strasznego i złowieszczego uśmiechu. Cały czas uderzała toporem, aby przebić się przez Terytorium Origami.

„Aaaa.”

Kiedy wreszcie udało się jej przebić przez Terytorium Origami po niezliczonej liczbie uderzeń. Camel<Płonący Demon Anihilacji> pozostawił płytkie rysy na ekwipunku.

„......To tyle? Poddajesz się? Ale nuda.”

Powiedziała chłodno Kotori i stanęła przed ciężko odpychająco Origami.

„Camel<Płonący Demon Anihilacji> --Megiddo[Działo].”

Potężne ostrze zniknęło i trzon toporu przystosował się i połączył z prawą ręką Kotori.

Wtedy Kotori ustawił lufę wprost na twarz Origami.

„W porządku --jeśli nie może walczyć, to nie jesteś już potrzebna.”

„Kotori! Stój Kotori!”

Shidou krzyczał i biegł w kierunku Kotori i Origami. Jednakże w tym samym czasie, Kotori uniosła lufę pionowo, a ona zaczęła wsysać otaczające je płomienie.

Ten atak z łatwością przebił się przez anioła Kurumi. Jeśli człowiek znajdzie się na linii strzału, nie ma szans aby przeżył. Origami ciężko dysząc, wcale nie okazywała strachu, tylko z nienawiścią gapiła się na Kotori.

„<If......ryt>!”

Kiedy to Origami powiedziała. Wyraz twarzy Kotori zmienił się na niezadowoleny.

„Skąd znasz to znienawidzone imię. Gdzie się o nim dowiedziałaś?”

Jednakże Origami dalej mówiła ze złością.

„W taki sposób...... ich zabiłaś? Pięć lat temu...... mojego ojca i matkę!”

„Co?”

Powiedziała Kotori. Ale to słowo zabrzmiało zupełnie inaczej niż dotychczas.


„Ooo, popatrz Yoshino! To wodospad!”

Tohka krzyknęła będąc na łodzi, Yoshino siedząca obok niej kiwnęła głowa podekscytowana.

„Ale to wspaniałe.....!”

[Nawet niezłe, chciałbym spróbować to zamrozić]

[Yoshino] znajdujący się na lewej ręce Yoshino zażartował.

Prawdę mówiąc, wycieczka łodzią na którą poszli już się skończyła, ale z powodu nalegań Yoshino, Tohka popłynęła z nią jeszcze raz.

Tohka chciała po przejażdżce odszukać Shidou, ale Yoshino nie mogła na to pozwolić, więc wymyśliła następujący powód na ponowną przejażdżkę „Skoro siedziałyśmy po lewej stronie, to teraz przepłyńmy się, siedząc po prawej stronie”. I tak znalazły się w łodzi ponownie.

„Czy wszyscy mogą tutaj spojrzeć.”

Powiedział przewodnik stojący na dziobie statku i wskazał palcem na wysoki wulkan.

„To jest największy wulkan w Parku Wodnym. Zwykle jest uśpiony......ale z racji tego, że jest dziś podekscytowany zwiedzającymi. Patrzcie zaraz wybuchnie --?”

Natychmiast kiedy powiedział to przewodnik, rozległ się dźwięk eksplozji i powietrza zdrżało.

„Łał?”

Tohka złapał się mocno za burtę i otworzyła szeroko oczy.

„N-Niesamowite! Kiedy byliśmy na lewej stronie, nic takie nie poczułam!”

Powiedziała Tohka...... Yoshino jednak z niewiadomego powodu zbadła.

„Yoshino?”

„Nie –coś tu nie gra. To było......”

W tym momencie rozległ się alarm, i rozległa się zapowiedź nawołująca się do udania się do schronów.

„Co to?”

Nagle –Tohka wstrzymała oddech.

Nie potrafiła wytłumaczyć czemu, miała to przeczucie.

„Yoshino......”

Kiedy odwróciła się do niej, ona też miała taki sam wyraz twarzy co Tohka.

Nastąpiła nie wielka zmiana w energii duchowej.

Co więcej nastąpiła przed chwilą eksplozja. Jak również Shidou obecnie nie było przy nich.

Poczucie strachu zaczęło narastać w sercu Tohki.

„Shidou......!”

Tohka głośno krzyknęła i wyskoczyła z łodzi.


Powiedziała oszołomiona Kotori.

„Coś ty powiedziała--”

Mówiąc to trzymała się lewą ręką za czoło, jakby chciała zniwelować ból głowy.

Ten głos, to spojrzenie było zupełnie inne od tego przed chwilą. To była Kotori którą znał.

Origami prawdopodobnie też to zauważyła i mówiła dalej.

„Pięć lat temu. Około pięć lat temu. Moi rodzice którzy mieszkali w Nankou-Machi, zostali zabici przez Ognistego Ducha –zostali zabici przez ciebie. Spłonęli żywcem na moich oczach......! Nigdy o tym nie zapomnę. Dlatego właśnie...... zabiję cię, zabiję cię <Ifrycie>!”

Kotori została odrzucona przez atak Origami.

Ale to nie siła Origami się zwiększyła, tylko Kotori nie stawiła żadnego oporu. Jej drobne ciało poszybowało w powietrzu.

„Kotori......!”

Kotori nie odpowiadała pomimo wołań Shidou. Leżała ona na ziemie i oczyma szeroko otwartymi i szczękającymi zębami powiedziała.

„Jak mogłam to......”

Origami natychmiast przywróciła swoje Terytorium i wstała. Zamachnęła się oboma mieczami, następnie wiązki światła mocno oplotły się wokół Kotori.

„Tym razem, nie pozwolę ci uciec. Osobiste Terytorium Obronne•Rozszerzenie! ”

Jak tylko Origami wypowiedziała te słowa. Wokół Kotori ponownie pojawiła się sfera.

Nie miała ona chronić celu, tylko go zamknąć jak w klatce, która wzmocni siłę ataku. Nawet jeśli udało, się jej uciec wcześniej, to w obecnym stanie wydaje się to nie możliwe. Na czole Kotori pojawił się kiedy tak jej ciało było ściśnięte.

„......!”

Shidou pobiegł bez myślenia. Nie był w stanie nic zrobić. Nic coby uczynił nie zmieni sytuacji. Dodatkowo stracił moce Kotori, a dokładniej moc regeneracji, więc po otrzymaniu śmiertelnej rany, nie zostanie uleczony. Nawet jakby zasłonił Kotori własnym ciałem, atak zapewne przeszyje go na wylot.

Ale pomimo tego, Shidou się nie zatrzymał. Powód był prosty. Jego śliczna młodsza siostrzyczka była w niebezpieczeństwie. To wystarczyło, aby on jako jej starszy brat ruszył jej na pomoc.

„Terytorium zagęszczenie...... <Biała Lukrecja> krytyczna aktywacja!”

Origami wycelowała działa w Kotori. Shidou nie zważając na nic wskoczył między Kotori i Origami i rozłożył ręce.

„Origami! Stój! Przestań!”

„--Shidou, nie przeszkadzaj.”

„Nie mogę się na to zgodzić!”

Wykrzyczał Shidou. Origami zacisnęła mocno zęby, spojrzenie miała ostre jak brzytwa.

„Czy nie powiedziałam ci o tym wcześniej. Powód dla którego żyje do dziś, to zemsta za śmierć rodziców. Po przeżyciu pożaru pięć la temu, zemsta jest moim jedynym powodem od życia. Moje całe życie istnieje tylko dlatego jednego powodu. Aby zabić <Iftyta>. To jest moje raison d'etre[4E 1].”

„......”

Powiedziała Origami. Słowa pewnej dziewczyny rozbrzmiały w głowie Shidou.

(Jeśli jej nie pokonam, to ja......)

Robiąc to wiele razy Kurumi czyli zabijanie jej, sprawiło, że dusz tej dziewczyna została rozdarta na strzępy, i jest nie możliwa do naprawienia. Patrząc na Origami w obecnej sytuacji, przypomniał sobie tą pustkę i mrok w oczach tej dziewczyny. Shidou głośno przełknął ślinę.

Czemu pomyślał teraz o Manie...... to był prosty powód.


Kiedy tak patrzył na dziewczynę uzbrojoną w potężne działa, obraz Many sam mu się nałożył na to co zobaczył.

„Nie..... Nie możesz.”

Shidou za jąkał się jak ot mówił. Brwi Origami zadrżały.

„Nie rób tego...... przecież to będzie morderstwo......! Jeśli naciśniesz spust --już nigdy nie uda ci się wrócić......!”

Wystarczy jeden strzał i Origami stanie się kolejną Maną.

Jej dusza zostanie rozdarta na strzępy i niemożliwa do naprawienia.

Jako, że Shidou rozumiał te ludzkie emocje, stąd to wiedział. Palec Origami na spuście jest tu ostatecznym kluczem.

„Ja --nie chce abyś, to się z tobą stało......!”

Jednakże Origami wcale nie opuściła broni, ostrym spojrzeniem gapiła się na Shidou i Kotori za nim.

„......Nie obchodzi mnie, dopóki mogę zetrze w proch <Ifryta> własnymi rękoma......!”

„Cho--”

Shidou zacisnął pięść tak mocno, że jego paznokcie wbije się w skórę.

W tym momencie, Shidou doznał objawienia.

Ognisty Duch <Ifryt>. Kryptonim którego użyła Origami.

“——, ah.”

Prawie zwykła gra słów. Jeśli to uzna za grę słów, to będzie normalne i spodziewane. Ale jest jeszcze jedna możliwość. Ostania rzecz jaka została Shidou, rzecz przepełniająca czarę.

„Origami...... Wysłuchaj mnie.”

Origami nie odpowiedziała. Ale Shidou przyjął ciszę za zgodę, więc kontynuował.

„Tym na kim chcesz się zemścić jej <Ifryt>......prawda?”

„Tak.”

„Na tym który kontroluje płomienie, które trawią wszystko...... na Ognistym Duchu?”

„Tak.”

„Nie na mojej siostrze –Kotori Itsuka, ale na Ognistym Duchu <Ifryt>, racja?”

„O czym ty w ogóle mówisz?”

Origami zmarszczyła brwi.

„<Ifryt> i Kotori Itsuka to jedna i ta osoba. Co ty chcesz tutaj......”

„Odpowiedź na moje pytanie! Twoim wrogiem jest Ognisty Duch, a nie moja siostra która jest człowiekiem, tak?”

Wykrzyczał Shidou, Origami milczała przez chwilę zdezorientowana zanim odpowiedziała.

„Twoje słowa nie do pojęcia. To prawda, że moim wrogiem jest Ognisty Duch <Ifryt>, a nie ludzie. Jednakże Kotori Itsuka jest Duchem. Więc warunek nie jest spełniony.”

Powiedziała cicho Origami. Shidou przełknął głośno ślinę.

„Odsuń się stąd Shidou.”

„Nie...... nie mogę. Nie po tym co powiedziałaś, co więcej......!”

„......Co?”

Origami nie mogła w ogóle zrozumieć Shidou, i z racji tego zmarszczyła brwi.

„Proszę, poczekaj chwilę. Daj mi i Kotori trochę czasu. W ten sposób--”

„Nie. Teraz jest najlepsza sposobność na wypełnienie mojej zemsty na <Ifrycue>! Nie cofnę się ani na krok--”

Origami skorygował położenie luf, tak aby móc strzelić przez Shidou w celu eliminacji Kotori.

„Cho......”

To nie tak, że nie rozumiał uczuć Origami, jako, że Shidou powiedział coś niezrozumiałego.

Jeśli ktoś ważny dla niego zostałby zamordowany, nienawiść do sprawcy byłaby oczywista.

I dokładnie z racji tego –mógłby próbować sprawcę własnoręcznie zabić.

Jeśli Origami zabije tutaj Kotori, Shidou na pewno pałałby taką samą nienawiścią jaką Origami ma teraz względem Kotori.

Nie ważne co kto mówi, lub co chce ukryć pod brakiem jakichkolwiek emocji. To nie wspólnego z wolną wolą osobnika, gdzieś głęboko w nim, siedzi w nim chłodny gniew i nic poza tym.

Dlatego, nie było to, nic więcej jak puste słowa.

Jednakże –nawet jeśli zostanie nazwany hipokrytą, nawet jeśli powiedzą, że robi to tylko z powodu własnej zachcianki, ludzie mogą go uznać za nierozsądnego. Shidou nie ma na to żadnej wymówki.

„To co powiem, może zabrzmieć bezsensownie, dla ciebie, której zabito rodziców. Jeśli moi rodzice i Kotori zostaliby zabici myślę, że też bym pałał niewyobrażalną nienawiścią do zabójcy. Wiem, że to sprzecznie jedno z drugim. Jak również wiem, że jest to tylko moja samolubna opinia. Ale......! Nie mógłbym tego znieść, jakbym zobaczył na własne oczy jak moja młodsza siostrzyczka zostaje uśmiercona. Jak również nie mógłbym tego znieść, jak moja przyjaciółka popada w samo-rozpacz......!”

„............”

Origami zmarszczyła brwi, będąc nieco zakłopotaną

Jednakże, Origami potrząsła głową i spojrzała na Kotori raz jeszcze.

„Nawet jeśli...... Ja też......!”

Kiedy Origami wypowiedziała te słowa, niewidzialny mur otoczył Shidou.

„To jest--”

Shidou krzyknął, marszcząc brwi, to był ten sam mur który otoczył go wcześniej. Znaczyło to, że był on inny od tego który otoczył Kotori. Ten miał za zadanie ochraniać przed falami uderzeniowymi.

Shidou zrozumiał intencje Origami i krzyknął najgłośniej jak się da.

„Stój, Origami-----------------------------!” „Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!”

Krzyk Origami nakładał się na krzyk Shidou. Następnie ona skorygowała położenie luf, tak aby na pewno trafić Kotori.

Nagle w tym momencie.

„--Pobożne życzenia!”

Dobiegł głos znad luf, następnie prawa lufa została majestatycznie odcięta i spadła na ziemię.

„......!?”

Na twarzy Origami pojawiła się wyraz głębokiego szoku. Jednakże, dość szybko się z niego otrzęsła i poznała sprawcę zajścia. Origami powiedziała z nienawiścią.

„ Tohka Yatogami......!”

No właśnie. Tą osobą która była w powietrzu i odcięła lufę działa Origami, była Tohka. Jej kostium kąpielowy miał bladą fioletową poświatę, a w jej ręce znajdował się duży miecz.

„Tohka!”

„Wszystko w porządku? Shidou, Kotori.”

Tohka wylądowała między Shidou i Origami, powiedziała do niego, cały czas patrząc się na Origami.

Z maszyny Origami wysunęły się rakiety gotowe do odpalenia. Przeprowadziła już tyle ataków, a amunicja nie brakowało jej w ogóle, jakby miała jej nieskończona ilość.

„Nawet nie próbuj--”

Jednakże, zanim Origami zdążyła odpalić rakiety, wiązka światła została wystrzelona w stronę Origami.

„Cho......”

Origami poleciała do góry, ledwo unikając ataku.

W tym samy czasie, prawdopodobnie z powodu rozproszenia uwagi Origami, znikł niewidzialny mur wokół Shidou.

W tym momencie, Origami zrozumiała, że wiązka światła wystrzelona w nią, nie była tym czym się zdawała. Jak tylko dotknęła ziemi wszystko wokół zostało zamrożone.

„To jest......”

Zamrożone wszystko zostało przez pojedynczy kontakt. Niektórzy mieli wrażenie, że już to gdzieś widzieli.

„Jesteście...... cali. Shidou-san, Kotori-san......”

Z miejsca z którego atak nastąpił, znajomy głos się rozległ. Shidou się obejrzał i zobaczył znajomą króliczą pacynkę w formie anioła, lecz wiele razy mniejszą niż ostatnio kiedy ją widział.

Miał on pokrycie gładkie ze skomplikowanymi wzorami. Zęby miał jak sople lodu. Yoshino znajdowała się na jego grzbiecie, a jej kostium kąpielowy miał lekką poświatę.

„Yoshino!”

„Tak.”

Shidou zawołał ją po imieniu. Yoshino kiwnęła głową potwierdzająco. „Ten wygląd...... jak również Zadkiel<Mroźna Pacynka>”

„No......właśnie. Jak nam Reine-san powiedziała, że...... Shidou-san i Kotori-san są w niebezpieczeństwie, natychmiast ruszyłyśmy do was...... od momentu kiedy pomyślałyśmy o tym aby wam pomóc, nie mogłyśmy stać spokojnie.”

Kiedy Yoshino skończyła mówić –potężny króliczy Anioł -Zadkiel<Mroźna Pacynka> zaryczał.

[Uff, było blisko]

„Eee......[Yoshinon]?”

Ruch ust oraz sposób mówienia Zadkiela<Mroźna Pacynka>, sprawiły, że Shidou przechylił głowę w zdezorientowany. Następnie Zadkiel<Mroźna Pacynka> zrobił szeroki uśmiech, co było zupełnym przeciwieństwem do tego jak wyglądał wcześniej.

[Cóż, zachowajmy podziękowania na później. Bo teraz--]

Nagle, niezliczone ilości rakiet poleciały w kierunku Tohki i Yoshino.

„Aaaa!”

„Aaaaaaaa!”

Obie dziewczyny krzyknęły z bólu. Tohka użyła miecza, a Yoshino lodowej ściany, aby ochronić się przed atakiem rakiet. Poszło im tym dobrze, ale najwidoczniej nie potrafiły całkowicie obronić przed falami uderzeniowymi.

W prawdzie Sandalphon<Rzeźnik> Tohki może wszystko przeciąć, a Zadkiel<Mroźna Pacynka> Yoshino może wszystko przechwycić, to obecnie one mają tylko 10% pierwotnej siły. Nie ważne jak silnie były jako Duchy, atakowanie Origami w takim stanie jest nie mądre.

Jednakże, pomimo grymasu bólu na twarzy Tohki, krzyknęła ona do Shidou.

„Shidou! Zostaw to nam, ty się pośpiesz i uciekaj stąd!”

„T-Tohka......Yoshino.”

„No już, uciekaj!”

„Nie powstrzymamy jej...... na długo......”

Origami gapiła się ze wściekłością w oczach na Tohkę i Origami.

„......Przestańcie mi przeszkadzać. Nie mam czasu dla was dwoje,”

„Kotori i Shidou, są naszymi dobroczyńcami. Nie pozwolimy ci ich zabić. ”

„......Racja!”

Tohka spojrzała na Origami, a Yoshino kiwnęła głową.

Date4 275.jpg

Origami zrobiła lekki wydech, i powiedziała twardo.

„W takim razie --Was też unicestwię.”

Następnie, załadowała kolejną porcję rakiet i wystrzelił w ich kierunku.

Tohka zamachnęła mieczem i przecięła nadlatujące rakiety, natychmiast zdetonowały się. Jednakże nie udało się jej pozbyć wszystkich rakiet.

Ominęły one miecz Tohki, jak również inne eksplodujące rakiety i zbliżały się do Tohki.

Nagle spadł deszcz i zamroził pozostałe rakiety, zanim uderzyły w Tohkę

„Yoshino!”

„Pożyczyłam trochę wody...... z basenu!”

Razem z głosem Yoshino, Zadkiel<Mroźna Pacynka> wypuściła oślepiające światło.

Następnie Tohka i Yoshino jeszcze raz spojrzały w kierunku Shidou. Słowa nie były potrzebne. One już mu je wcześniej powiedziały --Weź Kotori i uciekaj.

„......Przepraszam!”

Shidou zacisnął zęby, wstał, wziął dysząca Kotori i zaczął uciekać.

Jedyny co mógł teraz zrobić, to przestać przejmować się Tohką i Yoshino oraz opuścić to miejsce. To było do zrozumienia czemu stawiają swoje życia na szali, aby mógł opuścić to miejsce z Kotori.

„Shi...... dou......!”

Kotori zawołała Shidou mając bladą twarz.

„W porządku --coś wymyślę......!”

Powiedział Shidou kiedy biegł, Kotori spokojnie kiwnęła głową.

Eksplozje rozbrzmiewały za nim. Tohka i Yoshino może były przyzwyczajone do walki, ale nie posiadały pełni mocy. Posiadanie Origami z całym tym ekwipunkiem za przeciwnika, stawiało je na gorszej pozycji. W tym wypadku najgorszy możliwy scenariusz to śmierć.

Co więcej, Shidou nie mógł przeciągać sprawy z Kotori. Jeśli nic nie zrobi jej świadomość zostanie pochłonięta przez destruktywne żądze, a to może skutkować tragedią jak sprzed pięciu lat.

--No właśnie, to niczego nie rozwiąże, jeśli Shidou będzie tylko uciekał.

Kotori, Origami, Tohka, Yoshino. To bez sensu, jeśli to się nie skończy szczęśliwym zakończeniem.

I jest tylko jedna metoda, aby to osiągnąć --I ona znajduje się w rękach Shidou.

„W porządku......!”

Shidou schował się za pustą atrakcją, położył Kotori na ziemi i oparł o ścianę. Kiedy to zrobił Kotori zwinęła się z bólu.

„Wszystko w porządku, Kotori?”

„Prawie...... tak myślę.”

Powiedziała osłabiona.

Kończył się jej już czas. Shidou spojrzał na eksplozje na placu zanim powiedział.

„Kotori.”

Shidou położył rękę na barku Kotori, będąc w takiej odległości, że mógł poczuć jej oddech, wgapił się w nią.

„Ta....Tak?”

Kotori zdrętwiała.

Shidou przełknął głośno ślinę. Panika sprawiła, że zaczął się pocić i wyschło mu w gardle.

Tylko jedna metoda została Shidou, która mogła uratować Kotori. Nadszedł czas, aby ją wreszcie użyć.

„Aaaaa!”

W tym samym momencie dobiegł go głos Tohki zza pleców, dźwięk broni był coraz głośniejszy.

„Znalazłam cię!”

Origami zbliżała się coraz bardzie, ze zastraszającą prędkością.

Shidou wstrzymał oddech, zamierzając przybliżyć się do ust Kotori.

Jednakże zauważył, podstawowy problem.

To było..... przywiązanie.

Ponieważ, wyrzucił on interkom wcześniej, Shidou nie może sprawdzić jak jest poziom przywiązania do niego Kotori.

Jeśli nie udało mu się aby uczucia Kotori do niego się umocniły –wtedy wszystko co robił do tej pory, pójdzie na marne.

A jeśli nie zapieczętuje mocy duchowych Kotori, jej świadomość została pochłonięta przez osobowość Ducha.

Śliczna młodsza siostrzyca Shidou została stracona na zawsze.

Shidou zacisnął zęby i potrząsnął głową. Nie może pozwolić aby coś takiego się stało.

Więc, Shidou przybliżył twarz i powiedział.

„Kotori!”

Z powodu niespodziewanego głosu, Kotori aż podskoczyła i szeroko otwarła oczy.

Jednakże Shidou kontynuował jakby tego nie zauważył. Wypowiedział, dziecięce słowa, acz szczere słowa.

„Kotori. Kotori. Jesteś moją śliczną młodszą siostrą. Jesteś najpiękniejszą młodsza siostrą jaką sobie można wyobrazić! Nie mogę już tego dłużej ukrywać...... lubię cię najbardziej! Kocham cię! ”

„Yyy......?”

Twarz Kotori nabrała szkarłatnego odcieniu. Z resztą Shidou zrobił to samo, jak dalej mówił.

„Kotori......! Lubisz mnie?”

„C-Co tak nagle z tym wyskakujesz--”

W tym momencie, jedna z rakiet uderzyła w atrakcję za którą schowali Shidou i Kotori. Potężny pióropusz iskier rozbryznął się dookoła.

„Aaaa...... ale boli!”

Oczy Kotori latały dookoła chaotycznie, następnie wykrzyczała swoją odpowiedź.

„Tak! Też cię najbardziej lubię! Kocham cię najbardziej z całego świata!”

„......!”

Po usłyszeniu tego --Shidou powziął decyzje i złączył swoje usta z ustami Kotori.

Oszałamiające uczucie ogarnęło jego mózg. Z jednej strony uczucie winy, że całuje swoją siostrę z którą tyle lat spędził, a z drugiej strony nieopisanie uczucie zachwytu tą sytuacją.

Następnie, Shidou poczuł jak ciepło rozchodzi się po jego ciele.

Takie samo jak odczuwał kiedy całował się z Tohką i Yoshino, takie samo kiedy moce duchowe były pieczętowane w nim.

Ale, nagle--

„......?”

Kiedy kilka dni temu, kiedy moce wróciły do Kotori, doświadczył tego samego fenomenu.

Zamazane wspomnienia wypełniły jego mózg, brwi Shidou zadrżały lekko.


Część 4[edit]

--Tego dnia Kotori bawiła się samotnie w parku.

Choć „bawiła się”...... to było niepoprawne słowo. Usta Kotori miały kształt ‘へ’, znudzona totalnie usiadła na huśtawce.

Dzisiaj są Kotori dziewiąte urodziny, jednakże w domu nie jej mamy i taty ponieważ są w pracy. A jej ulubiony Braciszek zniknął i nie wiadomo gdzie jest.

Łzy zaczęły spływać jedno po drugiej, Kotori użyła rękawa aby je wytrzeć.

Kotori płakała o nawet najmniejsza rzecz. Była znana jako zwykła beksa. Dziś rano potwierdził to również jej Braciszek, jeśli tak dalej będzie się zachowywać może zostać przez niego znienawidzona. A może już ja nienawidzi i dlatego opuścił dom i jest nie wiadomo gdzie......

Takie myśli rodziły się w jej głowie, łzy popłynęły raz jeszcze, Kotori pospiesznie je wytarła.

Jeśli nie stanie się silniejsza to Braciszek nie będzie jej lubił.

Nawet jeśli wiedziała, że tak zapewne nie jest, to łzy i tak nie przestały jej lecieć z oczu.

(Uuu.....aaa.....)

W tym momencie.

[--Hej, czemu płaczesz.]

Kotori usłyszała głos znad głowy.

(Eee......?)

Kotori podniosła głowę. Stała tam osoba nie do opisania.

Mimo, że widziała, że ktoś tam stoi, nie mogła w ogóle zobaczyć jak ta osoba wygląda.

Ponadto, mimo tego, że ta osoba mówiła, brzmienie jej głosu też było nie do opisania.

[Ktoś] tam stał.

Ramiona Kotori zadrżały. Powiedziano jej, żeby nie rozmawiała z nieznajomymi. A nawet jeśli nie, ciężko było by, nie być podejrzliwym wobec takiej nieidentyfikowalnej osoby.

(W-W porządku, on wróci do domu niedługo.)

Kotori wytarło oczy, zeskoczyła z huśtawki i zaczęła iść w stronę swojego domu. Jednakże......

[Hmm. Twoich rodziców i braciszka tam nie ma. Jesteś sama, pomimo tego, że są twoje urodziny.]

Słysząc to Kotori, nie mogła się nie zatrzymać.

(S-Skąd to wiesz......)

Ta [Osoba] nie odpowiedziała na jej pytanie. W zamian kontynuowała spokojnym głosem.

[--Możesz być zauważona przez twojego braciszka, jeśli po prostu zostaniesz silna,]

(…...To, test......)

[Hej, chcesz być silna? Mieć Siłę, aby braciszek już więcej się o ciebie nie martwił, chcesz tego?]

(............)

Kotori pozostała cicho, poczuła jakby ten [Ktoś] się uśmiechał.

I wtedy wyciągnął rękę do Kotori.

Na jego dłoni pojawił się obiekt przypominający mały rubin. Miał on ciemną poświatę, a wygląd był nie do opisania.

(Ale to piękne......)

[Osoba] jeszcze raz się uśmiechnęła i powiedziała.

[Jeśli naprawdę chcesz być silna, wszystko co musisz zrobić to dotknąć tego. Jak to zrobisz będziesz silniejsza niż ktokolwiek. Twój braciszek na pewno, cię polubi jak się staniesz silna.]

Kotori przełknęła ślinę.

(Czy...... naprawdę Braciszek...... mnie polubi?)

[Oczywiście.]

Powiedział [Ktoś]. Jej słowa brzmiał jak zaproszenie, jak kuszenie.

Kotori powoli zbliżała rękę do obiektu aby go dotknąć –Kiedy to zrobiła, wszystko się zaczęło dziać.

(......!?)

Natychmiast, ten rubinowy klejnot rozpłynął się na dłoni Kotori. Czuła się jak całe jej ciało się paliło. Jednocześnie ubrania Kotori spłonęły i zamiast nich pojawiło się na niej coś w rodzaju kimona.

(…...Aaaaaaaaaaaa......!)

Żar który opanował całe jej ciało sprawił, że jej twarz wykręciła się z bólu. Jednakże --to nie był koniec.

Otoczenie Kotori również zostało pochłonięte przez płomienie.

(…...Aaaaaaaaaaaa......!)

Płomienie rozchodziły się po otoczeniu, w tym samym czasie co Kotori płakała.

Pochłaniały park. Pochłaniały domy. Pochłaniały budynki. Rozprzestrzeniały się sąsiadujące z nimi obiekty.

Tak jakby, to było zamierzone, że spalą całą ulicę na której jest Kotori, bezwzględnie, okrutnie.

W tym momencie struga światła spadła z nieba i uderzyła w ziemie, [Osoba] rozpłynęła się na oczach Kotori.

Jednakże, obecna Kotori nie miała siły się tym przejmować.

Ból palenia żywcem rozchodziła się po całym jej ciele. Płomienie dokoła Kotori wystrzeliwały jakby z miotacza ognia.

(Eee......c-co się stało......)

Kiedy uczucie bólu ostatecznie opuściło jej ciało i Kotori uspokoiła się, rozglądnęła się dookoła -Sceneria którą zobaczyła była kompletnie zniszczona.

(Aaa......)

Kotori ulubiony dom, jej ulubiony park, jej ulubiona ulica wszystko płonęło.

To było oczywiste, że to ona to wszystko zrobiła. Płomienie wokół niej wszystko spopieliły.

(S-Stop..... Koniec....!)

Pomimo jej próśb, płomienie wcale nie malały. Wręcz przeciwnie, ignorowały prośby Kotori i stawały się co raz większe. Twarz Kotori była zalana łzami, które spadały na ziemie.

(Bra......ciszku! Braciszku!)

(Kotori!)

Wtedy.

Kotori usłyszała znajomy głos.

Głos którego najbardziej oczekiwała –głos jej ukochanego Braciszka.

Obróciła się i w miejscu gdzie płomienie zamieniły wszystko w popiół stał Shidou

(Uaa, B-Braciszku......Braciszku , Braciszku!)

Wycierała rękoma łzy z twarzy i wołała Shidou.

Natychmiast jak tylko Shidou zbliżył się do Kotori, płomienie wokół niej zaczęły nabrzmiewać i podsycać się.

(......!)

Kotori zesztywniała. W taki wypadku --nie, jeśli tak dalej pójdzie--

(Braciszku! Nie podchodź bliżej......!)

(Eee?)

Shidou wydał zdziwiony dźwięk.

Ale było już za późno, ciało zostało odrzucone przez płomienie Kotori.

(Braciszku......!)

Kotori ledwo mogąca się poruszać, przemieściła się w stronę Shidou.

Shidou wylądował na plecach i w był krytycznym stanie. Uszkodzenia ciała do barku do jamy brzuszne wyglądał jakby ktoś, wyciągnął wnętrzności na wierzch. Pozostałe rejony były fatalnie poparzone. Nawet taka osoba bez medycznego doświadczenia jak Kotori, wiedziała, że Shidou jest w nieuleczalnym stanie.

(Braciszku......Braciszku! Braciszku......)

Shidou nie odpowiadał na jej wołania. Chwilę potem, jego wpół otwarte oczy zamknęły się powoli--

[--Hej, chcesz go uratować?]

W tym czasie usłyszała, głos sprzed kilku chwil, [Ktoś] ponownie pojawił się przed Kotori.

(......!?)

Szybko podniosła głowę, w rzeczy samej, to ta sama [Osoba] co wcześniej.

(Ty.......jesteś--)

Kotori zadrżała jak popatrzyła na tą [Osobę].

(C-Coś ty zrobiła z moim ciałem? Ja...... nie chce takiej mocy...... nie chce!)

Powiedziała Kotori, wtedy [Osoba] cicho odpowiedziała.

[Naprawdę? Więc, nie masz nic przeciwko, żeby on umarł? ]

(......!)

Kotori z trudem mogła złapać oddech, następnie zwróciła wzrok ku Shidou.

(Mogę...... ocalić Braciszka?)

[Tak.]

Potem [Osoba] wzięła się za opisywanie „metody” jak go uratować. W nie których przypadkach można byłoby, ją uznać za idiotyczną. Jednakże Kotori nie miała żadnego innego wyjścia.

To był jasne jak słońce, że tej [Osobie] nie można ufać. Jednakże, jeśli Kotori nic nie zrobi to Shidou umrze. I taka była prawda.

Kotori wzięła lekki oddech, rozpoczęła wykonywanie „metody” opisanej przez [Osobę].

Powoli zbliżała się do twarzy Shidou --dotknęła swoimi ustami usta Shidou. Jak tylko to zrobiła.

(————!)

Białe Kimono które miała na sobie, blado zajarzyło się i powoli rozpłynęło się w powietrzu.

W tym samym czasie na ciele Shidou pojawiły się płomienie.

Ale te płomienie,nie paliły ciała Shidou.

Gdziekolwiek pojawił się płomień, rana znikała.

(B......raciszku......)

Chwilę po tym.

(Eee......)

Shidou powoli otworzył oczy.

(Braciszku......Braciszku, Braciszku!)

Kotori nie obchodziło to, że była prawie goła i mocno przytula się do Shidou.

(…..Kotori. Znowu płaczesz?)

(Ale..... Ale......)

Powiedziała Kotori i pociągnęła nosem.

Shiodu zrobił wymuszony uśmiech i powoli wstał.

(…...W porządku......)

I zaciągnął swoje obolałe ciało po torbę, którą upuścił jak biegł w stronę Kotori. Kiedy ją wziął wrócił do niej.

Shidou otworzył torbę i wyciągnął z jej małą papierową torebkę i ostrożnie zapakowaną.

(Wszystkiego...... najlepszego Kotori.)

(Eee......)

Kotori otworzyła szeroko oczy i usta z zaskoczenia. Po tym wszystkim co przed chwilą przeżyła, prawie o tym zapomniała --myślała, że Shidou nie obchodzą jej urodziny w ogóle.

Shidou uśmiechnął się na reakcję Kotori

Kotori spojrzała na twarz Shiodu, a potem na torebkę zaskoczona. Następnie otwarła torebkę –znalazła tam czarne wstążki, ten kolor był bardziej dojrzalszy do tych które miała.

(Wstążki--)

Shidou kiwnął głowa, wziął te wstążki i zrobił nimi dwa kucyki z włosów Kotori.

Włosy Kotori były w całkowitym nieładzie.

Kotori po raz pierwszy, pokazała oznaki uśmiechu.

Widząc to Shidou również się uśmiechnął

Date4 291.jpg

(Hmm...... tak jak się spodziewałem, najbardziej lubię Kotori jak się uśmiecha.)

(Naprawdę......?)

(Tak --dlatego, przysięgniesz coś Braciszkowi? Kiedy będziesz nosić te wstążki, to Kotori będzie...... silną dziewczyną.)

(Silną...... dziewczyną.)

Kotori gładziła swoje kucyki, kiedy tak mamrotała.

Shidou potwierdził to, energicznie kiwając głową. Kotori przetarła ręką oczy, a jej uśmiech stał się bardzo promienisty.

(…...Rozumiem, skoro to tak ująłeś Braciszku to...... będzie silną dziewczyną od dzisiaj.)

Wstążki które dostałą od Shidou, uczyniły ją silniejszą, Kotori czuła to w sercu.

Nawet kryształ która dała ta [Osoba], nie uczyni Kotori bardziej silniejszą.

(Dobra...... dobra dziewczyna. A teraz pośpieszmy się i......)

W momencie, kiedy Shidou miał pomóc Kotori wstać.

[--Wyzdrowiałeś? To dobrze.]

[Ktoś] pojawił się przed Kotori, po raz trzeci.

(Co......)

Shidou schował Kotori za siebie. Patrząc się na to [Ktoś] łagodnie się zaśmiał.

[Spokojnie, nie skrzywdzę was --chyba powinnam wam podziękować, za to, że dzięki wam sprawy przyjęły najlepszy możliwy obrót.]

(O czym...... tym mówisz?)

Jednakże [Ktoś] nie odpowiedziała Kotori, tylko wyciągnął ręce w kierunku jej i Shidou (......!)

Instynktownie wyczuwając zagrożenie, Shidou chciał uciec natychmiast --ale czuł się unieruchomiony, był jak sparaliżowany.

[Ktoś] powiedział.

[--Jednakże, najlepiej dla was będzie, jak o mnie zapomnicie.]

Natychmiast po tym jak ręce [Osoby] dotknęły ich głów, wszystko spowiła ciemność.


Część 5[edit]

„Co to......było......”

Trzymając się ręką za głowę, Shidou zmarszczył brwi.

W momencie kiedy Shidou pocałował Kotori, [Wspomnienia] wpłynęły do jego umysłu razem z mocami Duchowymi Kotori.

To było coś innego niż doświadczył kilka dni temu.

To nie były wspomnienia Shidou. To były wspomnienia Kotori, to była zapis wydarzeń widziany jej oczyma, pięć lat temu. I teraz zostały współdzielone z Shidou poprzez pocałunek.

„Pamiętam...... teraz. Wtedy, ja......[Ktoś]......”

Powiedziała Kotori. W tym momencie, kimono Kotori zamieniło się w świetliste kuleczki i rozwiało się na wietrze, ukazując w ten sposób białą skórę Kotori, która jednocześnie zemdlała.

„----”

Suknia Astralna to zmaterializowana moc duchowa. Jeśli się ją straci, to naturalne jest to, że się ona zniknie. To samo działo się z Tohką i Yoshino wcześniej. Pomimo, że był przygotowany, że tak się stanie, to nadal wprawiło go to w osłupienie.

Nagie ciało Kotori zostało odsłonięte przez znikającą Suknię Astralną, było ono strasznie piękne.

Jednakże, myśli Shidou o tym, szybko się ulotniły.

Miniaturowa rakieta leciała prosto w stronę Kotori.

„Cho......!”

Shidou złapał Kotori i zręcznie zrobił unik.

„......!”

Natychmiast, kiedy rakieta uderzyła w ziemię gdzie Kotori wcześniej była, straszna fala uderzeniowa zaatakowała Shidou.

Palący ból rozszedł się po jego plecach. Shidou upadł na ziemię. Z Kotori było w porządku, ale plecy Shidou były w tragicznym stanie.

„Aaaaaaa--”

„…...Shidou!”

Tą osoba która go zawołała była Origami. Wylądowała ona pośpiesznie przy Shidou.

„Czemu –musimy znaleźć jakiś sposób aby opatrzyć twoje plecy......”

Kiedy to mówiła, Origami szeroko otwarła oczy.

To było zrozumiałe, z racji tego, że na plecach Shidou pojawiły się płomienie, które uleczyły jego rany.

Shidou sprawdził ręka swoje plecy i po potwierdzeniu, że nie ma ran, wstał powoli.

A następnie się odwrócił, w stronę Origami która zszokowany wyraz twarzy.

„C-Co..... to było?”

„--No właśnie. Origami. Jak już wspomniałaś wcześniej. Twoim wrogiem jest Ognisty Duch <Ifryt>, a nie Kotori Itsuka która jest człowiekiem.”

„Nie masz powodu aby już zabijać Kotori. Kotori jest moją młodszą siostrzyczką, ona jest tylko człowiekiem......! Chcesz zabić <Ifryta>? Więc –zabij mnie? Teraz to ja jestem <Ifrytem>!”

„Co..... co powie......”

Powiedziała Origami zakłopotana.

Nic na to nie da się poradzić. Skoro moce duchowe, niespodziewanie przeszły na Shidou.

„Jednakże--”

Shidou, kontynuował. Miała zamiar opowiedzieć o wspomnieniach, które sobie przed chwilą przypomniał.

„Zanim cokolwiek zrobisz wysłuchaj mnie --wrzeszczcie sobie przypomniałem. Wydarzenia sprzed pięciu lat. Co wtedy robiłem. I co Kotori wtedy robiła......1 ”

„Pięć lat temu...... <Ifryt> --moich rodziców......”

Shidou pokręcił w ciszy przecząco głową. „Od momentu kiedy Kotori otrzymała moce duchowe do momentu zapieczętowania ich, ktoś jeszcze z nami był! To prawda, że ten piekielny pożar wywołała moc <Ifryta>. Jednakże, rozprzestrzenianie ognia nie było wolą Kotori w ogóle......! Nie mówiąc już o zabijaniu ludzi, to było po prostu niemożliwe......!”

„Co ty...... mówisz......”

Powiedział szczerze Shidou. Origami zszokowana odpowiedziała.

„To jest...... niemożliwe! Ta osoba to na pewno był Duch!”

„Racja......Skoro go widziałaś. Ale czy na pewno to była Kotori......!”

Powiedział Shidou, a Origami zmarszczyła brwi.

„......Więc, jak to wyjaśnisz? Dzień w którym zabito moich rodziców był--”

„Tam......! Wtedy! Był jeszcze ktoś kto zamienił Kotori w Ducha......!”

„Co......”

No właśnie. Według wspomnień Shidou ktoś tam jeszcze był, choć bardziej powinien powiedzieć, że była sylwetka kogoś nadludzkiego. Kiedy opowiedział Origami historię, ona przygryzła wargę z niedowierzania.

„Prosisz mnie...... abym uwierzyła w to co powiedziałeś?”

„.....Tak.”

Shidou kiwnął głową. Wszystko co miał do powiedzenia, przekazał Origami. Jedyne co mu zostało to..... mieć nadzieje, że Origami w to uwierzy.

Jednakże, Origami zamachnęła się świetlistym mieczem raz jeszcze.

„Chciałabym ci uwierzyć, że mówisz prawdę. Ale, po prostu nie mogę tego zrobić. Jak może istnieć taki Duch. Robisz to tylko aby ochronić <Ifryta>, kłamiesz aby ochronić Kotori Itsuka......!”

Jednakże Shidou nie mógł się teraz poddać. Shidou kleknął i zrobił ukłon.

„--Błagam cię. Proszę uwierz mi. Jeśli nie chcesz, to możesz zabić <Ifryta> czyli mnie. Kotori nie ma z tym już nic wspólnego, jest teraz tylko zwykłym człowiekiem......!”

„Takie......rzeczy--”

„Origami. Powiedziałaś kiedyś wcześniej, że nie chcesz aby ktoś doświadczył tego co ty, dlatego wstąpiłaś do AST.”

„......To......”

Shidou podniósł głowę i spojrzał prosto w oczy Origami.

Natychmiast po tym --na twarzy Origami pojawił się ból, świetlne miecze zamigotały i zgasły, a cała pozostała broń upadła na ziemię, zapewne odzyskały właściwa wagę.

Wychodziło na to, że Terytorium Origami wyłączyło się. Upadła ona na kolana, odczuwając ból.

„Cho...... Terytorium? Czemu akurat teraz--”

„Origami--” Jednakże Origami wyciągnęła pistolet kalibru 9mm z kabury na lewej nodze. Nie była to żadna anty-duchowa broń, tylko zwykły pistolet. Ale pomimo tego, nadal był zdolny do zadania śmiertelnych obrażeń Kotori w obecnym stanie.

„Błagam cię......! Nie zabieraj mi Kotori. Ona mnie ocaliła. Jeśli nie ona, to by mnie tutaj dziś nie było. Proszę......! Możesz to potraktować jako moje ostatnie życzenie! Proszę...... uwierz mi......!”

„............”

Po kilku chwilach wahania się, Origami upadła nieprzytomna na ziemię.


Przypisy[edit]

  1. Raison d'etre – z francuskiego języka, oznacza cel istnienia, ostateczny powód do życia.