Date A Live:Tom 4 Rozdział 6

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search

Rozdział 6: Płomień penetrujący czas[edit]

Część 1[edit]

Całe liceum Raizen było pokryte cieniami.

I to nie była metafora.

Wprawdzie była już 17:00 i słońce zaczęło już zachodzić, ale było jeszcze wystarczająco jasno.

Co więcej na niebie nie było ani jednej chmury która miałaby przesłonić słońce.

A było tak dlatego, że miejsce w którym znajdował się Shidou Itsuka wydawało się oddzielone od otaczającego go świata i było zanurzone w ciemnościach.

To było ekstremalnie jasne, że Shidou i reszta byli w środku bitwy która może zniszczyć cały świat.

Właściciel tych cieni miał kapryśne nastawienie, mógł w każdej chwili wywołać niespodziewane zdarzenia. Ponadto byli wewnątrz pola siłowego, i przez to ich egzystencja może zostać łatwo skonsumowana.

„......”

Będąc w tej przestrzeni oddzielonej od reszty świata, Shidou szeroko otworzył oczy mając trudności z oddychaniem.

Nie mógł wstać, ani nawet się poruszyć. Nawet mówienie było problematyczne.

Powód tego był bardzo prosty. Shidou w chwili obecnej, był unieruchomiony przez kilka dziewczyn które przyciskały go do ziemi. Były uprzejme do tego stopnia, że włożyły swoje smukłe palce do jego buzi, aby przycisnąć język do dolnej szczęki, żeby nie mógł nim poruszać.

--Oczywiście to była nietypowa scena.

Na dachu było mnóstwo na czarno ubranych dziewczyn i wszystkie wyglądały tak samo.

Czarne włosy były związane w dwa nie równej długości kucyki, skóra była tak biała, że można było pomyśleć, że to objaw jakieś choroby, a lewym oku zamiast źrenicy był złoty zegar ze wskazówkami.

Te wszystkie dziewczyny to były [Kurumi Tokisaki].

Obok Shidou znajdowały się Tohka i Origami. Obie były w tej samej sytuacji co Shidou i były przyciśnięte przez kilka klonów Kurumi i ból rysował się na ich twarzach.

Shidou z tej pozycji nie widział Many, która została zaatakowana wcześniej, ale powinna ona być z drugiej strony muru utworzonego przez klony Kurumi.

Nie miał gdzie uciec. Cała siła Shidou została zneutralizowana, poprzez przytłaczającą ilość przeciwników.

--Jednakże.

„Eee...”

Będąc w tej nieciekawej sytuacji, uwagę Shidou przyciągnęło coś niezwykłego.

Mając język przytrzymywany palcami, wydobył się z gardła Shidou niezrozumiałe słowa.

Kurumi podniosła rękę aby wywołać trzęsienie przestrzenne.

Wtedy coś pojawiło się nad głowami Shidou i reszty.

Na początku wyglądało to jak słońce. Oświetlano miejsca tam gdzie normalne światło słoneczne nie dochodziło. Potężna masa płomieni wisiała w powietrzu nad szkołą.

Ten widok przesłonił wszystko w polu widzenia Shidou.

Jednakże, prawie natychmiast rozpoznał prawdziwą formę tej masy płomieni. Shidou czuł się jakby jego mózg został potraktowany potężnym ładunkiem elektrycznym. Wszędzie widział iskry, a samo patrzenie na to sprawiało mu ból. To było tak jakby jego mózg odrzucał to co widzi.

Ta dziewczyna.

Drobna dziewczyna lewitowała w powietrzu, a jej ciało otaczały płomienie.

Połowa rękawów jej białego kimona była zrobiona z płomieni. Płomienny pas obwinięty był wokół ubrania które przypominało suknie kapłanki z niebiańskiej świątyni. A z obu stron głowy miała organiczne rogi.

Ta postawa. Ta siła, bez wątpienia ta dziewczyna nie była człowiekiem.

Duch. Katastrofa która może zniszczyć świat.

Shidou przy obecnym stanie swojej wiedzy, nie mógł inaczej określić dziewczyny będącej przed nim.

Nie –prawdę mówiąc, było jednak jedno słowo.

Imię które Shidou bardzo dobrze i było przywiązane do cennej mu osoby.

„Koto......ri......”

Kotori, Kotori Itsuka. Tej twarzy mógł z nikim pomylić, twarzy dziewczyny z którą spędził wiele lat.

Ten Duch nie ważne jak na niego spojrzeć to była siostra Shidou --Kotori.

„......Dlaczego......”

Shidou nie rozumiał całej tej sytuacji, Kotori jest siostrą Shidou. Więc to znaczy, że jest człowiekiem, i dlatego to nie możliwe aby była Duchem.

Jednakże ta scena wryła mu się w pamięć, zanim zdołał ją odrzucić.

Pomimo wysiłku Shidou aby to odrzucić...... czuł, że już gdzieś widział Kotori w tej formie.

Nawet jeśli intensywnie próbował coś odnośnie tego wyciągnąć z pamięci, nie udało mu się to. Ale jak tylko zobaczył Kotori poczuj jakby coś w jego mózgu zaczęło się rozprzestrzeniać.

Racja, to było--

„......Co do cholery się tu dzieje?”

W tym momencie, rozważania Shidou zostały przerwane przez głos osoby znajdującej się przed nim.

Za nią był gigantyczny zegar, muszkiet w prawej ręce, a pistolet w lewej, Kurumi zmarszczyła brwi, i patrzyła się na Kotori która lewitowała nad dachem z niezadowolonym wyrazem twarzy.

„Byłabym wdzięczna, gdybyś mi nie przeszkadzała. Właśnie zaczęła się najlepsza cześć.”

„Przepraszam, ale to nie możliwe. Za bardzo przesadziłaś tutaj --Padnij na kolana i zacznijmy karzącą lekcje miłości.”

W tym samym czasie Kotori oparła ogromny topór o ramię i parsknęła.

Słowa Kotori były poza wszelką wyobraźnia Kurumi, szeroko otworzyła ona oczy, po czym dziko się zaśmiała.

„Ha ha ha...... robi się interesująco. Ta kara to niby ma być...... dla mnie?”

„Jeśli nie chcesz dostać lania po tyłku, to odwołaj swoje klony i Anioła.”

Na te słowa, Kurumi zaśmiała się jeszcze głośniej. Niezliczone klony Kurumi zrobiły to samo.

„Ha ha ha. Mimo iż wygląda, na to, że masz wiarę w swoje możliwości, przesadna wiara w swoje umiejętności będzie twoją porażką, wiesz? Mój Zafkiel<Cesarz Czasu> jest--”

„Lepiej mnie zaatakuj, a nie wygaduj mi tu głupstw, ty czarna macioro.”

Kotori wyglądała na zirytowaną, Kurumi natomiast przestała się śmiać a jej twarz zadrżała.

Klony Kurumi które znajdowały się na dachu zwróciły się w kierunku Kotori i posłały jej mordercze spojrzenia.

W tym samym czasie można było usłyszeć bolesne jęki. Wyglądało na to, że Tohka i Origami które zostały ogłuszone przez klony, upadły na ziemie nieprzytomne.

„W porządku. Pozbędę się ciebie szybko –zróbcie to!”

Kurumi głośno krzyknęła. Natychmiast po tym klony Kurumi równocześnie kucnęły i rzuciły się w stronę Kotori.

Niezliczone ilości czarnych kul zostały wystrzelone. W wyniku czego powstała kurtyna ognia który wychodziła z luf pistoletów i muszkietów. To nie był zwykły atak, lepiej by tu pasowało określenie 'zmasowane natarcie'. Niezliczone ilości potworów używało przewagi liczebnej aby roznieść w pył przeciwnika. Kule były coraz bliżej Kotori.

„--Uff”

Jednakże Kotori tylko parsknęła i powoli podniosła swój topór.

W na górze topora który był większy niż Kotori pojawiły się płomienie które całkowicie pokryły ostrze.

„--Camael<Płonący Demon Anihilacji>.”

I wtedy kiedy duża grupa klonów Kurumi już miała dosięgnąć Kotori, ona zamachnęła się toporem z przerażająca siła. Dźwięk rozcinania powietrza był słyszalny nawet z pozycji Shidou.

„Ahahahahaha! To bezuży —teczne wiesz!”

Odpowiedziała Kurumi i zachichotała.

Nie ważne jak duży był topór, to było nie możliwe wyeliminować taką ogromną liczbę klonów Kurumi zbliżających się ze wszystkich stron. Nawet jeśli wytnie kilka z przodu, dziura zaraz zostanie załatana przez pozostałe klony.

Jednakże.

„Ha ha......?”

Nagle uśmiech Kurumi się wykrzywił.

Jak tylko Kotori wykonał ruch toporem grzbiet ognistego ostrza zabłysł –I w tym samym czasie głowy, ręce i górne części tułowia większości klonów Kurumi wzleciało w powietrze.

„Eee......?”

Grupa klonów Kurumi gapiła się rozczłonkowane ciała. Następnie te części ciał został ogarnięte przez płomienie i zamienił się popiół zanim dotknęły podłogi.

„............”

Kotori w ciszy spojrzała na dół --w kierunku Shidou i ponownie zamachnęła toporem, po czym płomienie jak węże popełzły i rozcięły klony Kurumi które przytrzymywały Shidou do ziemi.

W akompaniamencie krzyków śmierci, jego ciało zostało uwolnione do ucisku.

„--”

Shidou wypluł palce które miał w buzi, i wielokrotnie zakaszlał.

Chwilę potem części ciał klonów zaczęły płonąć jak poprzednio.

„Aaa, to parzy......!”

Shidou pośpiesznie wstał, i strząsł z siebie płonące szczątki z siebie.

Potem Kotori powoli przesunęła się i wylądowała między Shidou i Kurumi i przyjęła postawę bitewną –tak jakby miała zamiar ochraniać Shidou.

„Ko-Kotori..... co to dokładne jest--”

„Słuchaj mnie, chcę abyś skorzystał z szansy i uciekł kiedy Kurumi będzie zajęła. Albo w przeciwnym wypadku zginiesz.”

„Eee......? O co ci dokładnie--”

Jednakże pytanie Shidou zostało przerwane przez śmiech.

„Ha ha ha......! Nieźle.”

Kurumi podniosła brwi, poprawiła chwyt na broniach.

„Jed –nakże, to jeszcze nie koniec, wiesz?”

Powiedziała Kurumi i przygotowała bronie.

Shidou wstrzymał oddech. No właśnie Kurumi miała jeszcze ze sobą Anioła –Zafkiela<Cesarz Czasu>.

„Kotori, bądź ostrożna, to jest......!”


„Shidou-san, proszę nie rozczarowuj mnie!”

Powiedziała Kurumi i załadowała cień do pistoletu który wysączył się z [I] na tarczy Zafkiela<Cesarz Czasu>, potem wycelowała w swoją skroń i strzeliła.

Natychmiast po tym Kurumi znikła.

W tym samym czasie Kotori niespodziewanie podniosła Camaela<Płonący Demon Anihilacji> nad głowę, następnie ostrze wydało ostrzy dźwięk i lekko zadrżało.

Tak jak wcześniej -kiedy Kurumi walczyła z Maną, Aleph[Pierwsza Kula] sprawił, że czas rzeczy został przyspieszony po trafieniu nim.

Kurumi tak przyśpieszyła, że nawet cień za nią nie nadążał, cały czas kontynuowała ona ataki na Kotori.

„Ha ha ha! Wspaniale! Wspaniale! Właśnie tego się się spodziewałam po Duchu który zmaterializował Anioła! Ale jest napalona!”

„Ale mnie denerwujesz. Jeśli nadal jesteś damą, to może zachowasz nieco manier?”

Kotori wykonała poziome cięcie kiedy to powiedziała. Wtedy Shidou wreszcie mógł zobaczyć sylwetkę Kurumi która poszybowała w niebo od uderzenia toporem.

Kurumi kiedy tak była w powietrzu, uśmiechnęła się i przygotowała swoje bronie, a następnie krzyknęła.

„Dzięki, że mi przypomniałaś. Zgodnie z twoja prośbą, zabije cię w bardziej elegancki sposób. Zafkiel<Cesarz Czasu> --Zayin[Siódma kula]!”

Następnie cień wyleciał z cyfry [VII] na Zafkielu<Cesarz Czasu> i został wessany przez bronie.

Potem Kurumi nacisnęła spust i czarne kule poszybowały w kierunku Kotori.

Pozycja, prędkość, odległość nie ważne jaki aspekt wziąć pod uwagę, to był strzał nie do uniknięcia. Kotori zatem postanowiła odbić kule przy pomocy swojego Camaela<Płonący Demon Anihilacji>

„Kotori!”

Ale –nie mogła tego zrobić, Shidou jedyne co mógł zrobić to tylko krzyknąć.

Zayin[Siódma kula] to jeden z najbrutalniejszych ataków Kurumi, którym wykończyła wcześniej Manę.

Przyjęcie kuli czy jej odbicie, to nie ma znaczenia. Natychmiast kiedy kula dotyka obiektu--

„Hahahahahaha!”

Kurumi się zaśmiała, a ciało Kotori zastygło w bezruchu.

Nawet rękawy jej Sukni Astralne które wyglądały jak iluzja oraz płomienie na Camaelu<Płonący Demon Anihilacji>> pozostały nie ruchome.

„Umm, nie ważne jak silna jesteś, jesteś bezużyteczna kiedy zostaniesz zatrzymana w czasie, racja?”

Kiedy Kurumi skończyła mówić, pozostałe klony Kurumi wycelowały w Kotori i wystrzeliły jednocześnie.

„Stó--”

Shidou nie zdążył nawet wypowiedzieć słowa. Kule wystrzelone przez klony Kurumi bezlitośnie zagłębiły się w ciało Kotori. Na jej delikatnej skórze, pojawiły się niezliczone ilości ran.

„To takie odświeżające.”

Wreszcie Kurumi która wystrzeliła Zayin[Siódma Kula] stanęła przed Kotori, przystawiła jej lufę między oczy i bez wahania nacisnęła spust.

W związku ciało Kotori odzyskało możliwość poruszania się.

„......!”

Z niezliczonych ran Kotori trysnęła krew. Jednakże ona w ogóle na to nie zareagowała. Dodatkowo impet z ostatniego ataku posłał jej małe ciało na podłogę, upadła ona na plecy.

„Kotori......!”

Shidou zawył i podbiegł do jej ciało, a potem je przytulił.

Jednakże było za późno. Była ona cała podziurawiona kulami Kurumi i wokół niej było ogromne morze krwi. Wydawało że jej ciało może się rozpaść od najmniejszego dotyku.

Nie było najmniejszego skrawka nadziei, że to przeżyła. Shidou gapił się na własną siostrę która leżał tam brutalnie zmasakrowana.

„Aaa.....”

„Umm, to już koniec. Była takim silnym przeciwnikiem którego tak trudno znaleźć. Ale to bezduszne. Ale to żałosne.”

Kurumi powiedziała tonem głosu jakby grała w sztuce, jednocześnie chichocząc.

„Teraz przyszedł czas na ciebie Shidou-san. Ja--”

Nagle słowa Kurumi się urwały.

Zrobiła zaskoczony wyraz twarzy, gapiąc się w kierunku Kotori która leżała na podłodze.

Shidou spojrzał w tym samym kierunku co Kurumi i zaskoczenia otworzył szeroko oczy.

„T-To jest--”

Powiedział skołowany. Płomienie zaczęły się pojawiać na ranach Kotori, zaczęły się potem rozchodzić po całym ciele.

Shidou już to gdzieś widział. A dokładniej –osobiście tego doświadczył.

„......Naprawdę. Ty naprawdę chciałaś mnie zabić.”

Używając obcasa jako punktu podparcia, Kotori wstała w nienaturalny sposób.

Kiedy płomienie zgasły, rany zostały uleczone, nie było śladów krwi, Suknia Astralna była w idealnym stanie. Kotori wyglądała jak gdyby nic się nie stało.

To było nie wyobrażalne, że ona doświadczyła takich ciężkich ran, a teraz nie ma nic. Shidou zdawało się jakby poprzedni atak był tylko wytworem jego wyobraźni.

„Co--”

Kurumi zdecydowanie przestraszyła się tym co zobaczyła, uniosła ona brwi i zrobił krok w tył.

Zauważając ten fakt Kotori przyjęła postawę bojową, gapiąc z gniewem w oczach na Kurumi.

„Dla mnie było by lepiej, jakbyś straciła wolę walki.”

„......Nie żartuj sobie ze mnie......!”

Kurumi wzięła bronię które leżały za nią.

Następnie wskazówki w zegarze w lewym oku Kurumi zaczęły się obracać w szaleńczym tempie, cień z numeru [I] na Zafkielu<Cesarz Czasu> wpłynął do luf obu broni.

„Aleph[Pierwsza Kula]......!”

Powiedziała Kurumi i szybko zaczęła na spust swoich broni. Wystrzelone kule trafiły pozostałe klony Kurumi znajdujące się na Dachu..

Po wystrzeleniu dziesięć razy, Kurumi skierowała lufę pistoletu na swoją klatkę piersiową i strzeliła.

„--Tsk.”

Kotori cmoknęła językiem zdenerwowana. Nagle lewą nogą kopnęła Shidou w plecy.

„Aaa......!”

Shidou wydał dziwny dźwięk z powodu niespodziewanego uderzenia, potem przeleciał kilka metrów. Kiedy z powodu tarcia pleców o podłogę się zatrzymał, podrapał się pod głowie i krzyknął.

„Z-Za co to było--”

Jednakże, nie dokończył tych słów.

Klony Kurumi które zyskały zdumiewającą prędkość zaczęły oblegać Kotori, i zasypywać gradem ciosów, kopniaków i kul.

A było tak dlatego, że Kotori zużyła cenny czas na odepchnięcie Shidou w bezpieczne miejsce, zamiast na odparcie ataku przyspieszonych klonów Kurumi.

„Rozerwij ich na kawałki - Camaelu<Płonący Demon Anihilacji>!”

Kotori ryknęła, a ostrze topora powiększyło się kilka razy, jak również zasięg jego się też powiększył.

Następnie liczne klony Kurumi została uderzone przez poziomo poruszające ostrze płomieni, w rezultacie czego ich ciała zamieniły się w popiół.

W tym momencie, przy dźwiękach jęków, Kurumi odskoczyła od Kotori.

Wyglądało na to, że została trafiona przez Camaela<Płonący Demon Anihilacji>. Od jej ramienia do jej brzucha znajdowało się rana po cięciu która wyglądała jak po poważnych oparzeniach.

„Za kogo, ty się masz ty...... bachorze!”

Potem podniosła broń i zawołała.

Zafkiel<Cesarz Czasu> --Dalet[Czwarta kula]!”

Następnie przyłożyła broń do skroni i strzeliła, rana znikła bez śladu, tak jakby czas się przewinął.

Prawie jednocześnie klony Kurumi które były wokół Kotori zostały spopielone i poszybowały razem z wiatrem.

„No no, to już wszystko? To było zaskakująco łatwe. To będzie w porządku jak wykrzeszesz z siebie jeszcze więcej mocy?”

Kotori oparła topór o ramię, i parsknęła.

Te słowa doprowadziły Kurumi do białej gorączki, a jej zęby wydały zgrzytający dźwięk.

„Pożałujesz, że to powiedziałaś! Zaaaaaaaaaaaaaaafkieeeeeeeeeel<Cesarz Czasu>!”[4A 1]

Kiedy to wykrzyczała, wskazówki z zegara w lewym oku zaczęły się kręcić z szybkością jaką nigdy wcześniej nie widział.

„Więc dalej nie dajesz za wygraną......!”

Kotori widząc zagrożenie patrząc na wyraz twarzy Kurumu podniosła topór nad głowę. Jednakże--

„--Eee.”

Kotori wydała z siebie cichy dźwięk i uklękła.

Używając topora jako podparcia ledwo co utrzymywała równowagę, drugą ręką złapała się za głowę.

„Ku...... t-to jest......”

„K-Kotori!”

Shidou zakrzyknął. Nie wiedział co się dzieje ale wiedział że Kotori ma kłopoty.

„Hahahahahahahahahaha! Wychodzi na to, że role się odwróciły! ”

Kurumi głośno się zaśmiała i wycelowała załadowaną bronią w Kotori.

„Ku--”

Shidou pobiegł przed siebie bezmyślnie. Nie wiedział jak skutki może mieć kula Kurumi. Jedyne czego był pewien to, że jedna kula na pewno nie pozbawi Kotori życia.

Jak tylko Kurumi naciśnie spust, złapie Kotori i odciągnie ją z linii strzału, jeśli to będzie nie możliwe, wtedy Shidou użyje swojego ciała jak tarczy......!

--Jednakże.

„............”

W momencie kiedy Kurumi wycelowała w Kotori, ona w ciszy wstała.

„Kotori! Nic ci nie jest?”

Spytał się Shidou, ale nie uzyskał odpowiedzi.

Kotory tylko się gapiła tylko swoimi szkarłatnymi źrenicami na Kurumi.

Shidou znał twarz Kotori, ale z niewiadomego powodu kiedy teraz na nią patrzył nie wyglądała ona jak dziewczyna która zna od lat. „Koto......ri....”

Kotori uniosła topór wysoko nad siebie. Następnie z Camaela<Płonący Demon Anihilacji> znikło ostrze, reszta pozostała bez zmian.

Camael<Płonący Demon Anihilacji> --Megiddo[Działo][4A 2]

W odpowiedzi na jej słowa trzon topora bez ostrza zaczął wibrować.

Dolna część trzonu obwinęła uniesioną do góry prawą rękę Kotori.

Kotori której ręka aż po łokieć znajdowała się wewnątrz trzonu topora, wycelowała nim Kurumi.

--W obecnej postaci ten trzon przypominał jedno z dział montowanych na okrętach wojennych.

Camael<Płonący Demon Anihilacji> powoli się wydłużał i zaczął wytwarzać czerwoną poświatę.

Wtedy płomienie otaczające Kotori zostały wessane do wnętrza lufy jej działa.

Date4 022-023.jpg

„--!?”

Kurumi patrząc na Kotori zmarszczyła brwi. Miała on wyraz twarzy jakiego nigdy jeszcze nie widział. Można go było opisać jednym słowem –Strach.

„[MY]!”

Jak Kurumi krzyknęła jej klony wyszły cienia, tworząc mur oddzielający ją od Kotori.

Kotori bezszelestnie otworzyła usta.

„--Zmień ich w proch,Camael<Płonący Demon Anihilacji>!”

Jej głos całkowicie nie przypominał głosu jego siostry z która spędził wiele lat. Był on zimny i opanowany.

Natychmiast Camael<Płonący Demon Anihilacji> wypluł potężny strumień ognia

To było jak erupcja gigantycznego wulkanu zmniejszona do jednego strumienia ognia. Przerażający żar opanował cały dach szkoły. Otoczenie natychmiast przybrało kolor cynobrowy (odcień czerwonego) mimo że jest nie było zachodu słońca.

„Ała......”

Shidou odruchowo zasłonił twarz rękoma. Gorące powietrze którym musiał oddychać zaczęło parzyć jego drogi oddechowe, a to uniemożliwiało mu poprawne oddychanie. Mimo, że stał za Kotori czuł jak jego skóra się przypieka, a nawet otworzenie oczu było bolesne.

Kilka sekund później gorące powietrze powoli zaczęło się ochładzać – Z lufy działa wydobywał się biały dym.

Lekko zakaszlał i spojrzał przed siebie.

Kiedy dym ustąpił i miał wyraźny widok --ramiona Shidou doznały lekkiego wstrząsu.

Podłoga dachu i siatka otaczają krawędzie został stopione przez potworny żar, nic nie zostało --tylko w tle została Kurumi i Zafkiel<Cesarz Czasu>

Jednakże klony które miały chronić Kurumi zostały zamienione w popiół, a sama Kurumi nie miał lewej ręki, zapewne straciła ją od straszliwego żaru, w miejscu gdzie ręka łączy się tułowiem była przypalona skóra która wyglądała jak węgiel. Poza tym nie było ani kropli krwi.

Ponadto Zafkiel<Cesarz Czasu> który unosił się za Kurumi, miał potężną dziurę o powierzchni 1/4 całości jego samego. Dokładnie to numery rzymskie [I],[II],[III] były tam gdzie teraz jest dziura.

Kurumi zasapała, i kucnęła osłabiona.

Nie ważne jak na to spojrzeć, nie była zdolna do walki.

--Ale.

„Podnieś swoje bronie.”

Powiedziała Kotori niskim głosem i wycelowała Camaelem<Płonący Demon Anihilacji> którego zmieniła ponownie w działo w Kurumi.

„Walka się nie skończyła. To nie koniec bitwy, wiesz? Więc kontynuuj to co zaczęłaś Kurumi. To jest bitwa której sobie życzyłaś. To jest czego pragnęłaś –jeśli nie wycelujesz we mnie swoich broni, to proszę zgiń.”

„Kotori......? C-Co ty mówisz?” Shidou podbiegł do Kotori i chwycił ją za ramię.

„Jeśli strzelisz jeszcze raz to ona naprawdę umrze! Czy misją <Ratatoskr> jest rozwiązywanie problemów z Duchami bez ich zabijania?”

Jednakże Kotori nie zwracała uwagę na słowa Shidou. Camael<Płonący Demon Anihilacji> ponownie zaczął wsysać płomienie.

„......Ej, ej, Kotori!”

Shidou popatrzył na twarz Kotori --i wstrzymał oddech.

„Co--”

Zimne źrenice, błyszczały od dziwnej czerwonej poświaty. Jej usta się uśmiechały, jej wyraz twarzy pokazywał ze sprawia jej to ogromną przyjemność.

--To nie jest w porządku. Shidou zadrżał. To było oczywiste, że nie jest to Kotori którą znał.

Natychmiast zrozumiał pewną rzecz. Shidou zaczął biec --w stronę Kurumi która klęczała bezsilnie na podłodze.

„Kurumi!”

„Shi......dou-san......?”

Było już za późno aby Kurumi uciekła. Shidou stanął przed Kurumi, chcąc zmniejszyć obrażenia jakie dostanie.

W tym samym czasieCamael<Płonący Demon Anihilacji>, wypuścił z siebie strumień ognia który mógł stopić wszystko na swojej drodze.

Nagle--

„!”

Kotori niespodziewanie otworzyła oczy jeszcze szerzej.

„Braciszku......! Zrób unik!”

Krzyknęła i skierowała Camaela<Płonący Demon Anihilacji> ku górze.

Ale to nie wystarczyło, aby zmienić kierunek płomieni, które już zostały wypuszczone--

„----”

Wszystko wokół niego zostało ubarwione na czerwony odcień. Shidou stracił przytomność w tym momencie.


Część 2[edit]

Płonie. Płonie. Wszystko płonie.

Płoną. Płoną. Ulice dookoła płoną

Płonie. Płonie. Cały świat płonie.

Widok Shidou został zdominowany przez płomienie.

Trzaski. Grzmoty. Dudnienie.

Żadne z tych rzeczy nie zatrzymały Shidou.

(Kotori......! Kotori!)

Wołał swoją siostrę, kiedy poświęcał całą koncentracje na przedzieranie się przez ulice które wyglądał jakby były z czeluści piekielnych.

Pomimo tego wszystkiego, Shidou nadal nie rozumiał co się dzieje.

Ale nic na to nie mógł poradzić. Kiedy przygotowywał się do powrotu do domu odkrył, że ulice którymi już nie raz szedł zostały opanowane przez płomienie.

Dzisiaj są dziewiąte urodziny Kotori. Shidou poszedł na sklepu aby kupić prezent dla niej. Zapewne to go uchronił od katastrofy, musi za to podziękować Kotori –Jednakże problemem było to, że Kotori nadal jest w domu. Dziś są jej urodziny, a jej rodziców nie ma w domu bo zwykle o tej porze są w pracy. Obecnie tylko Kotori znajduje się w domu.

Ta beksa Kotori, zdecydowanie teraz płacze z powodu uczucia samotności którego nie może się pozbyć.

Kiedy tylko o tym pomyślał, zaczął biec.

Kotori, mała śliczna siostra Shidou. Osoba która dała rodzinę osieroconemu Shidou, taka miła dziewczyna.

Dawno temu, kiedy został porzucony przez własną matkę, kiedy wałęsał się po dolinie rozpaczy, Shidou został uratowany przez przybranych rodziców, jak również przez Kotori.

Więv tym razem to jest pora na Shidou aby ją uratować. Dla Kotori, Shidou był w stanie zaryzykować własnym życiem.

(Kotori--!!!)

Zakrzyczał jeszcze raz biegnąc w kierunku domu.

Jednakże, chwilę później się zatrzymał. Na ulicy przed nim płomienie które tam się znajdowały nagle zniknęły, jakby zostały wessane.

W tym samym czasie, po środku ulicy, mała dziewczynka siedziała tam i płakała.

(To jest--)

Była on dziwacznie ubrana. Miała przesadnie duże rękawy, spódnicę połączona z kimono, a na głowie rogi. Była przepasana białym pasem, a płomienie skały dookoła niej w ta i z powrotem.

Shidou jednak nie miał problemów z rozpoznaniem tej dziewczyny, to był jego śliczna mała siostrzyczka.

Kotori, ona płakała.

--Shidou nie potrzebował już więcej informacji, aby działać.

(Kotori!)

„Uuu, B-Braciszku......, B-Braciszku, B-Braciszku......!”

Jak tylko Shidou się zbliżył do Kotori, płomienie wokół niej zaczęły rosnąć.

Kotori z powodu szoku szeroko otwarła oczy, a jej ramiona zaczęły się trząść.

„ Braciszku! Nie podchodź bliżeeeeeeeeeeeej!”

Mówiąc przez płacz, tak głośno krzyknęła, mogła tym sobie uszkodzić gardło i struny głosowe.

„--Eee?”

Shidou wydał niezrozumiały dźwięk.

Zanim zauważył, został uderzony płomienie rozchodzące się od Kotori i poszybował kilka metrów w powietrzu.

(Aaa--)

Shidou uderzył o ziemię z łomotem. Silny ból rozszedł się po plecach, a jego skóra wrzeszczała z bólu z powodu oparzeń. Pomimo, tego że boleśnie potoczył się po ziemi, nie zapłakał. Już teraz miał rozmyty obraz i przytomność, leżał na plecach patrzył się w niebo i dyszał.

Zanosiło się na to, że straci przytomność. Nie mógł poruszyć nawet palcem, ból trawił całe jego ciało. Przeczuwając, że może zginąć, poczuł strach przed nieznanym,

(Braciszku......!)

Następnie Kotori wystraszona podbiegła do niego.

Jeszcze kilka sekund temu myślał, że lepiej byłoby jakby stracił przytomność, ale teraz zmienił zdanie. W tej Shidou widział twarz Kotori, która była dla niego nagrodą, i nie było takiej rzeczy za którą by ją zamienił.

Duże łzy spadały z oczu Kotori. Kiedy owe łzy lądowały na przypalonej skórze Shidou, ostry ból go atakował. Ale Shidou zaciskał swoje zęby aby nie jęczeć z bólu. Jeśli dałby kolejny powód do płaczu beksie Kotori, to zawiódł by jako starszy brat.

Powoli zaczął mu się rozmywać widok, najpierw twarz zapłakana twarz Kotori, potem niebo zaczęło tracić kolor, w kóncu wszystko dookoła się rozmyło.

Jednakże...... w tym momencie.

[--Czy chcesz go uratować?]

Rozbrzmiał głos znad Shidou i Kotori.


„--Tsss......”

Tępy ból, obudził Shidou, przetarł on czoło i zasyczał.

Nie miał na sobie żadnej rany. Nawet siniaków nigdzie nie było widać. Więc jedyne miejsce które go bolało to musi być jego znajdować się w jego głowie.

Otworzyły oczy, zajęczał cicho, na suficie widział mnóstwo rur.

W tym momencie, Shidou zrozumiał, że leży na łóżku.

„To jest......”

Shiodu zamrugał kilka razy, przyglądnął się otoczeniu łóżka były w równych odstępach od siebie, a pomiędzy nimi były białe parawany.

To było znajome miejsce. Shidou już raz się w obudził w nim.

No właśnie. To miejsce to było gabinet oficera medycznego na <Fraxinus> który należał do organizacji <Ratatoskr>.

Shidou podniósł się i usiadł na łóżku aby wygonić resztki snu. Tępy ból cały czas kołatał mu się w głowie.

„Ał ał ał......”

Nie wiedząc czemu, miał dziwne uczucie na ustach jakby czegoś dotknął zanim zemdlał.

Jednakże, Shidou szybko o tym zapomniał. Ponieważ, znajoma dziewczyna siedziała przy jego łóżku i spała.

Piękne włosy w kolorze nocy, skóra gładka jak porcelana. Twarz tak piękna jakby była ręcznie zrobiona, pozycja w jakiej spała była podobna do pozycji z baśni o księżniczkach....... Cóż, wszystko byłoby idealne, gdyby nie to, że ślina wylewała się jej z ust.

„Tohka......?”

Pomimo, że ją zawołał --Tohka Yatogami nie odpowiedział. Tylko jej ramiona rytmicznie się unosiły i opadały.

„Czego Tohka jest tutaj...... Czekaj, czego ja właściwie jestem tutaj--”

W tym momencie, mamrotanie Shidou ustało w połowie.

Drzwi do gabinetu nagle się otwarły, i można było usłyszeć kroki dwóch osób.

„Aaa, już się obudziłeś, Shin.”

Ubrana w kasztanowy mundur kobieta około dwudziestki, popatrzyła na Shidou i powiedziała.

Jej oczy były przyozdobione przez czarne worki (pod oczami), była ona oficerem doradczym <Ratatoskr>, biała skóra wskazała na jej styl życia w zamknięciu, to była Reine Murasame.

„Reine-san oraz--”

W tym sam czasie kiedy mówił do Reine spojrzał za nią. Była tam dziewczyna trzynaście lub czternaście która się tam ukrywała.

Dziewczyna miała niebieskie włosy, kolor w którym nie występują włosy naturalnie, a jej błętkine oczy wystawały spod duże kapelusza. Na jej lewej ręce była pacynka w kształcie królika, mająca śmieszny wygląd, okazjonalnie machała łapkami.

„Ooo, Shidou-kun. Nie wyglądasz na zbyt energicznego. Martwiliśmy się o ciebie.”

„Jest nic ci nie jest...... to jest wspaniale.”

Kiedy pacynka przestała mówić i przesadnie gestykulować, młoda dziewczyna powiedziała cichym głosem.

„Nawet Yoshino tu...... Co się właściwie stało......?”

„Więc--”

„Aaa, przepraszam. Yoshinon też tu jest.”

Shidou przeprosił pacynkę, która wyraziła swoje niezadowolenie i spojrzał z powrotem na Reine. ” „Reine-san, czemu jestem w takim miejscu......?”

„...... Wczoraj po bitwie z Kurumi Tokisaki, kiedy straciłeś przytomność zostałeś tutaj przeniesiony.”

„......!”

Kurumi Tokisaki. Dziewczyna która nagle się przeniosła się do szkoły Shidou --Duch.

Natychmiast kiedy Reine wypowiedziała jej imię, tępy ból w głowie który prawie znikł, wrócił z powrotem.

Wydarzenia z wczoraj, pojawiły się w jego umyśle.

„No właśnie …...! Co wydarzyło na końcu? Czego Tohka się nie obudziła? Wszystko z nią w porządku? Co z Kotori? Pojawiła się znikąd...... i w ogóle co to wygląd miała......! A Origami? Była w ciężkim stanie po tym co zrobiła jej Kurumi!”

„Uspokój się najpierw, Shin.”

„--Hej a co z Maną? Ostatni raz widziałem ją w połowie tych wydarzeń! Wszystko z nią dobrze? A Kurumi –żyje czy nie? Zarówno co z ludźmi w szkole--”

W tym momencie słowa Shidou się urwały, a dokładniej mówiąc został zmuszony do tego.

A to dlatego, że Reine przytuliła Shidou do siebie, trzymając go za głowę.

„Mmm......!?”

„W porządku, w porządku.”

Powiedziała Reine i pogłaskała go po głowie. Jednakże Shidou jedyne co czuł to ciepło jej ciała.

Shidou uniósł ręce do góry aby pokazać, że się poddaje. W związku z tym Reine puściła go kilka sekund później.

„......Uspokoiłeś się już?”

„Umm......”

Po tym jak westchnął głośno, podniósł głowę, pytająco spojrzał na Reine, która w odpowiedzi kiwnęła głową. Yoshino która stałą z tyłu zasłoniła rękoma swoją zawstydzoną twarz, ale nadal patrzyła przez dziurę między palcami.

„......Spokojnie. Wszystko jest w porządku. Nie było żadnych ofiar jak dotąd. Wszystkie okoliczne szpitale są zapełnione pacjentami ze szkoły. Origami Tobiichi i Mana Takamiya zostały zabrane przez AST nieco później i powinny być przeniesione od szpitala JSDF w Tenguu. Posiadają tam medyczną wersję Realizera. Odnośnie Kurumi, skorzystała z zamieszania i uciekła. Tohka jak widzisz, pomimo swoich ran nalegała, że będzie czuwając przy tobie. Prawdopodobnie zasnęła z powodu zmęczenia.”

„......”

Słysząc słowa Reine, Shidou zacisnął zęby i ręce.

--Ostatecznie żadna sprawa nie została rozwiązana.

Powiedział, że zdecydowanie ocali Kurumi i Manę, ale nie udało mu się to.

Kurumi i Mana odniosły poważne rany. Jak również Origami i Tohka, cała szkoła została w to wciągnięta. Co więcej nie zapieczętował również mocy Kurumi.

„Niech to...... szlag......”

Przeklnął rozczarowany i uderzył w materac.

„......Zrobiłeś najlepiej jak mogłeś. Nie musisz się obwiniać.”

„A-Ale......!”

„Nikt się nie spodziewał, że Kurumi ukrywała taką potężną moc. Powinieneś być zadowolony, że nikt nie umarł. Jeśli chcesz nadal uratować Kurumi, to pomyśl, jak użyjesz swoich rąk aby uderzyć ją w twarz i zbesztać.”

„......Tak......”

Powiedział Shidou powstrzymując swoje uczucia –Nagle szeroko otworzył oczy.

Reine wciąż nie wspominała o bardzo ważnej osobie.

„Reine-san......! Kotori, gdzie jest Kotori teraz?”

Wsparł swoją górną połowę ciała kiedy się zapytał, jednakże Reine nie odpowiedziała mu tak jak chciał.

„......Zaprowadzę się. Możesz iść?”

„T-Tak.”

Shidou złożył koc, ubrał buty które były przy łóżku i wstał. Jednakże –prawdopodobnie z powodu, długiego przebywania w pozycji lezącej, zakręciło mu się w głowie i stracił równowagę.

„......!”

Wtedy Yoshino podbiegła przytrzymała Shidou.

„Przepraszam i dziękuje Yoshino.”

„N-Nie trzeba......”

Shidou krzywo się uśmiechnął, Yoshino wydawała się zawstydzona i spuściła głowę. [Yoshinon] zagwizdał na lewej łapie.

„Wszystko w porządku? Może lepiej by było jakbyś jeszcze trochę odpoczął--”

„Tak, nic mi nie jest. Po za tym pośpieszmy się i chodźmy do Kotori.”

Reine spojrzała na Shidou, potem lekko westchnęła i kiwnęła głową.

„......Chodź za mną.”

Powiedziała Reine i powoli się odwróciła. Po tym jak Shidou położył Tohkę na łóżku, poszedł za nią.

Yoshino cały czas trzymała Shidou w pasie kiedy szli korytarzem.

„Yoshino? Już wszystko w porządku, wiesz?”

„......Dobrze......ale nadal tu jest niebezpieczne.”

Czy jest aż tak słaby w oczach Yoshino?

Ale nie było powodu dla którego miałby odrzucać tak miły gest, Shidou ponownie krzywo się uśmiechnął i powiedział „W takim razie liczę na ciebie”. Kiedy tak szli zobaczył że pacynka cały czas szelmowsko się uśmiechała, zapewne zawsze tak miała, ale on nie zwracał na to uwagi.

Razem z Yoshino ich kroki odbijały się echem wewnątrz wąskich korytarzy <Fraxinus>

Nagle Shidou zmarszczył brwi, ponieważ myślał, że idą stronę mostka, jednakże Reine zmieniła kierunek w połowie drogi.

Potem po kilku minutach.

„......Tutaj.”

Patrząc na drzwi przy których Reine się zatrzymała, Shidou mimowolnie wstrzymał oddech.

Shidou nie jest zbyt obeznany z wystrojem wnętrza <Fraxinus>. Pomimo tego, że wiele razy na nim bywał, i nie raz miał urządzaną wycieczkę po nim, jedyne miejsca w jakich bywał to było pomieszczenie urządzenia transportującego, gabinet oficera medycznego, kawiarnia i kwatery sypialne.

Szczerze mówiąc, gdzie dokładnie znajduje się to pomieszczenie na statku oraz do czego służy ten pokój, Shidou nie miał najmniejszego pojęcia.

Choć przyglądając się drzwiom byłe masywne i przypominały drzwi do skarbca bankowego, więc było za trudno się domyślić po co to pomieszczenie zostało zbudowane.

„To miejsce to......

Pomimo, wysyłania pytających spojrzeń, Reine nie odpowiedziała. Stanęła przed elektronicznym zamkiem i po wpisaniu hasła, położył rękę na nim.

„Oficer Doradczy, Reine Murasame.”

Kiedy je imię zostało wypowiedziane, zamek wydał cichy dźwięk i drzwi się otworzyły.

„......Dobrze więc, wejdźmy.”

Reine weszła do pomieszczenia. Shidou odchrząknął i podążył za nią.

Kiedy się tam już znalazł, Shidou zmarszczył brwi. To było bardzo osobliwe pomieszczenie, połowa niego była oddzielona przez szklaną ścianę, a jego dekoracja była nieco dziwna.

W kontraście do ciasnego i ciemnego laboratorium, gdzie różne urządzenia były poustawiane, druga część wyglądana przyjemnie jak apartament w którym można był mieszkać i prowadzić normalne życie.

To wyglądało jak pomieszczenie do obserwacji i przechowywania groźnych bestii.

A za szklaną ścianą znajdowała się Kotori. Siedziała spokojnie na krześle i elegancko popijała czerwona herbatę.

Nie miała na sobie Sukni Astralnej, tylko zwykłe codzienne ubrania. Wyglądała tak jak to Shidou zwykle ją widywał, a potem westchnął.

„Kotori!”

Wykrzyczał jej imię. Jednakże, Kotori nie zareagowała.

„Dźwięki stąd, tam nie dochodzą –Shin, teraz już musisz pójść sam.”

Powiedziała Reine i podeszła do szklanej ściany, do miejsca w którym prawdopodobnie znajdowały się drzwi.

Yoshino puściła Shidou. Kiedy jej zwięźle podziękował, poszedł w kierunku Reine.

Reine wykonała tą samą procedurę co poprzednio czyli hasło, odcisk dłoni i próbka głosu. Kiedy wchodził do pokoju pochylił głowę.

„Hmm? Czy to nie Shidou. Widzę, że już się obudziłeś.”

Kotori zauważyła, jak Shidou wchodził przez drzwi.

„Eee......”

Nie wiedząc czemu, czuł się nieco oderwany od rzeczywistości. Shidou wydał z siebie dziwny dźwięk.

„Więc, nie stój tak i usiądź sobie. Jeśli chcesz być strachem na wróble, to ci udzielę wsparcia w tym zakresie, wiesz?”

„Eee...... dobrze.”

Odpowiedział Shidou i usiadł na krześle naprzeciwko Kotori. W tym samym momencie spojrzał w kierunku Reine, ale nie mógł jej zobaczyć, z tej strony szklana ściana była cała biała i było nic przez nią widać.

„............”

„............”

Oboje siedzieli cicho i patrzyli się na siebie, oddzieleni stołem.

Miał masę pytań które chciał zadać, ale kiedy tak siedział przed nią nie wiedział co powiedzieć, od czego zacząć.

Kotori nie wyglądała na spanikowaną, po dodaniu cynamonu do herbaty zamieszała ją patykiem od lizaka, a potem włożyła go do ust.

„......Hej czy to nie jest lizak, tak się chyba nie robi!”

Shidou krzyknął. To był a prawda. To zanurzona w herbacie nie była ani łyżka, ani mieszadełko, to była ulubiona rzecz Kotori lizak Chupa Chups.

„Tylko tyle chcesz mi powiedzieć?”

„Nie, wcale nie!”

Po tym jak krzyknął, westchnął...... poniekąd poczuł jak jego ramiona się rozluźniły. W sercu podziękował lizakowi. Następnie Shidou się spytał.

„Kotori –kim ty w ogóle jesteś?”

„Jestem małą i śliczną siostrzyczką Shidou, to oczywiste.”

„......To nie jest za bardzo przekonujące, jeśli nazywasz się śliczną!”

„A co, nie jestem śliczna?”

„......Cóż, nie mam zamiaru zaprzeczać twoim słowom.”

Shidou podrapał się po głowie, położył ręce na kolanach i lekko pochylił głowę.

„Kotori...... czy ty jesteś Duchem?”

Bez zbędnego obwijania w bawełnę, po prostu się spytał. Zadał pytanie które najbardziej mu zaprzątało głowę.

Kotori parsknęła i wzruszyła ramionami.

„A jeśli powiedziałabym ci, że nie, to byś mi uwierzył?”

„Eee. Jeślibyś tak powiedziała, to bym ci uwierzył.”

„...... Naprawdę? Wierzyć komuś, a nie swoim oczom, to nie jest mądry ruch.”

„Nawet jak byłbym mądrą osobą, a nie wierzył moje małej ślicznej siostrzyczce, to bym przegrał jako starszy brat. ”

„............”

Kotori położyła kubek na spodku, i bez słów obserwowała Shidou.

Po kilkusekundowej wymianie spojrzeń, westchnęła.

„Wiesz, jestem człowiekiem. Przynajmniej tak o sobie myślę –Jednakże, to tylko moje zdanie, ponieważ, systemy monitorujące wykrywają mnie jako Ducha.”

„Co to...... niby ma być?”

Shidou zmarszczył brwi, ponieważ nie rozumiał znaczenia słów Kotori. Ona normalnie by go klepnęła po głowie, ale w tym przypadku spodziewała się, że tak będzie, więc kontynuowała wypowiedź.

„Jestem człowiekiem, urodziłam się w rodzinie Itsuka. To jest niezaprzeczalny fakt. Jednakże około pięć lat temu –Zostałam Duchem.”

„Eee......?”

Shidou szeroko otworzył usta i oczy i wydał skołowany dźwięk.

Duchy to istoty które żyją w innym wymiarze. Są zaklasyfikowane jako biologiczne katastrofy. Przynajmniej tak usłyszał od Kotori i Reine.

„Co tu się dzieje. Czyż Duchy i Ludzie nie są oddzielnymi gatunkami?”

„Cóż...... to prawda. Mówiąc zwięźle 'Jestem człowiekiem, który posiada moce duchowe' to powinno być dokładniejsze określenie.”

Shidou zmarszczył brwi w połowie zdania.

Pewna scena odegrała mu się w głowie.

„Aaa--”

Ten sen. Ten który widział zanim się obudził.

Pośrodku płonących ulic, stała Kotori ubrana w Suknie Astralną i płakał w samotności -to był ten sen

„Coś się stało, Shidou?”

„Nie. --Ja...... pamię......tam......to?”

„O co chodzi?”

Kotori się spytała, jej poważny wyraz twarzy, nieco przeraził Shidou.

„Nawet jeśli się mnie spytasz, o co chodzi, to......”

„Masz na myśli ten pożar pięć lat temu --konsekwencje przemienienia mnie w Ducha. Shidou zapomniałeś o tym całkowicie, racja?”

„Tak masz racje...... jakby to powiedzieć...... tylko się nie śmiej, dobrze?”

„Nie będę.”

Kotori nonszalancko założyła rękę za rękę. Shidou podrapał się z tyłu głowy i powiedział.

„Więc, w moim śnie......”

„Sen? Co to za sen?”

„Aaa......”

Kiedy Shidou skończył opowiadać to widział we śnie, Kotori lekko się zaczerwieniła.

„Mam inne wspomnienia odnośnie płakania i ciągłego wołania 'Braciszku', ale poza tym wszystko się zgadza z moimi wspomnieniami.”

Kotori wsparła ręką podbródek i głęboko się zamyśliła, potem postawiła na baczność patyk od lizaka.

„To może być przez to, że kiedy wzięłam swoje moce duchowe od Shidou, moje wspomnienia przyleciały razem z nimi. Dodatkowo, to również pobudziło wspomnienia Shidou...... dość interesujące. ”

Wyglądało na to, że Kotori nad czymś się zastanawiała.

„......Nie musisz wszystkiego na siłę próbować rozumieć, Kotori. Po za tym.”

„Hmm? O co chodzi?”

Kotori podniosła głowę i spojrzała na Shidou.

„Zostałam zamieniona w Ducha --tak powiedziałaś. Więc co się dokładnie stało pięć lat temu?”

Duchy i Ludzie są to dwa zupełnie różne gatunki. Człowiek zamieniający się w Ducha –a raczej człowiek pozyskujący moce duchowe, co tu u licha się wyrabia.

Jednakże Kotori potrząsła głową.

„Chodzi o to, że nie pamiętam w ogóle.”

„Że co? Nie pamiętasz......”

„Hmm –mam rozmyte wspomnienia co do tego, szczegóły umknęły mi z głowy. Pamiętam dokładnie sam moment zostania Duchem. Ale nie pamiętam powodów dla których to się stało.”

„......Jak w ogóle mogłaś coś tak ważnego zapomnieć!”

„Nie życzę sobie, aby mówił mi to brat który zapomniał, że jego siostra została Duchem.”

„Yyy......”

Shidou nie mógł na to odpowiedzieć. Jednakże, kolejne pytanie przyszło mu na myśl.

„Ale...... z twojego zachowania można było wywnioskować, że walczyłaś już nie raz.”

Shidou przypomniał sobie sceną z dachu. Kotori pomimo że pozwoliła jej uciec, bez wątpienia pokonała Kurumi,

„To rzeczywiście jest niewiarygodne. Oprócz tego, że wykonałam kilka treningowych, pojedynków, to była moja pierwsza prawdziwa walka. Jak również, pomimo tego, że moje wspomnienia z okresu kiedy zostałam Duchem są rozmyte i nie wiem co się tam stało, moje ciało samo się poruszało jakby wiedziała jak walczyć. To był dla mnie szok.”

„Eee...... a co z tym neutralizowaniem się trzęsień przestrzennych nawzajem--”

„Aaa, to było wymyślone w pośpiechu, na 'już'. Poniekąd Reine zakładała taką możliwość, ale nie chciałam tego robić. Jeśli poszło by coś źle, mogłabym zwiększyć siłę trzęsienia przestrzennego.”

Powiedziała Kotori nonszalancko, a Shidou się nieco spocił.

Potem kontynuowała wypowiedź.

„Ale... Shidou też masz rację.”

„Co?”

„Nie powinnam, zapomnieć takiej ważnego wydarzenia i tu się z tobą zgadzam. To było ważna rzecz która spieprzyła mi życie, i nie powinnam tego zapomnieć tak jak Shidou.”

„O co ci chodzi z tym 'tak jak Shidou'......”

Shidou zmrużył oczy zdegustowany. Jednakże Kotori to zignorowała i mówiła dalej.

„Pięć lat temu, oboje straciliśmy pamięć o tym...... Nie sądzisz, że to jest podejrzane?”

„......Teraz, kiedy o tym wspomniałaś......”

„Innymi słowy, ktoś wymazał naszą pamięć?”

„Co--”

--Ktoś wymazał pamięć tej dwójce. To okropnie nieprzyjemne zdanie, spowodowało, że Shidou uniósł brwi.

W rzeczy samej, jeśli w użyciu był Realizer --lub to był Duch o nieznanej mocy. Te możliwości są do przyjęcia. Jednakże, kto to zrobił i w jakim celu?

Patrząc na reakcje Shidou, Kotori wzruszyła ramionami.

„Cóż, to tylko kilka możliwości z całej puli. ”

Nawet jeśli Kotori chciała zmarginalizować ten fakt, Shidou nadal cały się spocił.

Jeśli ująć to w ten sposób to się jest jak najbardziej możliwe.

Jednakże, z racje, że tego nie pamiętał, teraz nie ma sensu o tego roztrząsać. Zamiast tego Shidou miał inne ważne pytanie.

„Ale...... po tym, Kotori wróciłaś do normalnego życia, prawda? Co się stało?”

Od tamtego zdarzenia pięć lat temu do dziś, Kotori Itsuka żyła jak normalny człowiek razem z Shidou. Ten fakt był niepodważalny.

„Co? Nie pytaj się, o to tylko rusz głową. Przecież to ty Shidou we własnej osobie zapieczętowałeś moje moce.”

„Eee?”

Shidou wydał łupi dźwięk.

„J-Ja......?”

„Hmm – Powiedziałam wczoraj, co nie? 'Pożyczam tymczasowo' lub coś w tym stylu.”

Teraz kiedy o tym wspominała, wczoraj kiedy Kotori się pojawiła, rzeczywiście coś takiego powiedziała.

„Ja......”

Shidou złapał się ręką za głowę, cicho narzekając. Ból którego doświadczył kiedy zobaczył Kotori w Sukni Astralnej pojawił się z powrotem.

On –nie mógł sobie tego przypomnieć. Pomimo, że pamiętał inne wydarzenia, nieważne jak były rozmyte, to kiedy próbował sobie przypomnieć incydent sprzed pięciu lat, nie mógł tego zrobić.

„To prawda...... Kiedy zapieczętowałeś moje moce, <Ratatoskr> przyjął mnie w swoje szeregi. Potem --kiedy zrozumiał co się dzieje naprawdę na tym świecie oraz istotę istnienia Duchów...... zapragnęłam je uratować.”

„............”

Dlaczego Kotori która nie skończyła czternastu lat, dostała stanowisko dowódcze w tajnej organizacji <Ratatoskr>, na to pytanie Shidou wreszcie dostał dziś odpowiedź.

Kotori kontynuowała wypowiedź.

„Wybranie ciebie, Shidou na mediatora pomiędzy Duchami, też miało swój powód. Nie wiadomo czemu, ale masz możliwość zapieczętowania mocy duchowych.”

„Aha--”

Shidou otworzył szeroko oczy.

Rzeczywiście, Shidou zastanawiał się nad tym. Nawet jeśli posiada takiego typu zdolności, to w jaki sposób <Ratatoskr> to odkrył?

Teraz to było jasne, ponieważ to co się stało z Kotori pięć lat temu było dla nich żywym dowodem.

Wszystko zaczęło się układać w całość. Za każdym razem kiedy Kotori była postrzelona przez Kurumi, na jej ranach pojawiał się ogień i leczył je.

To niepodważalny dowód na źródło posiadanej przez Shidou możliwości regeneracji.

„Więc to znaczy--”

Kotori zgadując myśli Shidou patrząc się na jego wyraz twarzy, kiwnęła głową.

„Zgadza się. Twoja zdolność samoleczenia pierwotnie była moja...... a tak poza tym czy może tutaj stanąć na chwile.”

„Eee? A-Ale po co?”

„Dobra, pośpiesz się.”

Shidou wstał i zrobił to co Kotori chciała.

Nagle, został uderzony przez Kotori w splot słoneczny, Shidou upadł na podłogę i jego ciało wygięło się w taki kształt ‘く’ .

„Ała......!”

„Czy już ci tego nie mówiłam. Zapamiętaj sobie. Teraz możesz bardzo łatwo umrzeć. Ale co? Chcąc ochronić Kurumi desperacko wbiegłeś przed Camaela<Płonący Demon Anihilacji>......! Jeśli nie odzyskałabym świadomości w ostatniej chwili i nie zakrzywiła trajektorii strzału, było by za późno......! Ponadto pozwoliłeś Kurumi uciec! Hej czy ty mnie w ogóle słuchasz? ”

„S-Słucham cię...... słucham cię, więc przestań mną potrząsać...... ”

Shidou ledwo co mógł kiwnąć. Po chwili kiedy oddech Shidou się ustabilizował, wrócił on na krzesło i westchnął.

„Ała...... a to za co było?”

„Nieposłusznym psom należy się tylko kara.”

Shidou chciał się odgryźć, ale się powstrzymał. Po za tym coś zwróciło jego uwagę.

„Kotori, powiedziałaś przed chwilą 'odzyskałam świadomość', tak?”

„......”

Brwi Kotori zadrżały.

Shidou przypomniał sobie wydarzenia na dachu. Kotori która wycelowała Camaela<Płonący Demon Anihilacji> zmienionego w potężne działo w Kurumi, nie ważne jakby na to spojrzeć nie przypominała w ogóle Kotori.

Kotori westchnęła jakby się poddała.

„......Tak powiedziałam.”

„Jednakże, jakby to ująć, wciąż mogłaś skutecznie walczyć z Kurumi. To było--”

„......Nie jestem pewna do końca. Po uzyskaniu mocy od Shidou tego dnia, czasami mam niepohamowaną żądzę zniszczyć coś, albo kogoś zabić –moje ciało nie czasami nie słucha się mnie. Obecnie ledwo co się mam kontrolę nad własnym ciałem, przy użyciu lekarstw...... Wtedy zdecydowanie miałam zamiar zabić Kurumi.”

„Co......”

„Zapewne dlatego mogłam odzyskać świadomość, ponieważ stanąłeś przed Kurumi. I chyba za to muszę ci podziękować.”

Kotori wzruszyła sarkastycznie ramionami, zrobiła gorzki uśmiech.

Jednakże Shidou nie był w stanie odpowiedzieć na to. Informacje które przekazała mu Kotori chaotycznie szturmowały jego mózg.

Tymczasem Kotori kontynuowała.

„......Boję się, że nie wiem co dokładnie wtedy robiłam, nie mam kontroli nad sobą. Jest możliwość, że coś mogłam zrobić, pomimo utraty pamięci –A w tej części zaginionych wspomnień, może się kryć możliwość, że kogoś zabiłam. Jeśli tak naprawdę się stało, to ja--”

„Kotori......”

W tym momencie Kotori przestała mówić. Potrząsła głową na boki, jakby chciała odgonić strach.

„Zapomnij o tym, powiedziałam coś niepotrzebnego.”

„Aaa......ale...... twoja moc nadal jest w tobie?”

„Hmm. Jeśli bym jej nie miała, to myślisz że siedziałabym w kwarantannie ze mocną ochroną?”

Powiedziała Kotori i rozglądnęła się po pokoju.

Pomimo, że pokój był przyjemnie udekorowany, Shidou który wszedł do niego przez wejście, nie czuł, że ten pokój może kogoś uszczęśliwić.

„A-Ale kiedy do Tohki moce wróciły, to potem odpłynęły one z powrotem. Więc dlaczego--”

„Ponieważ ilość mocy jaką Tohka odzyskała była bardzo nie wielka. Dopóki stan psychiczny Tohki jest stabilny, jej moc będzie do ciebie wracać –Jednakże, w moim przypadku jest inaczej. Prawie 100% mocy do mnie wróciło, i dlatego nie ma możliwość aby sama moc z powrotem do ciebie przepłynęła.”

„W-Więc co możemy zrobić--”

Shidou ledwo wydusił z siebie słowa. Prawdopodobnie przy tym zrobił „cudowny” wyraz twarzy i Kotori widząc go uśmiechnęła się i powiedziała.

„Po prostu musimy ją zapieczętować jeszcze raz.”

„Z-Zapieczętować jeszcze raz......? Jak?”

„To proste.”

Powiedziała Kotori, wyciągnęła lizaka z buzi i wskazała nim Shidou.

„--Proszę, spraw aby się w tobie zakochała.”


„Eee......?”

Słowa Kotori oszołomiły Shidou.

„Spraw abym...... się zakochała w tobie...... Co do licha, czemu......”

Shidou mówił zakłopotany, a Kotori włożyła lizaka z powrotem do ust, podniosła kubek z herbatą i wzruszyła ramionami.

„To jest tak sami jak z Tohką i Yoshino –Nie ma innego sposobu aby zapieczętować moc Ducha.”

„W-Więc co mam zrobić......”

Shidou przypomniał sobie spotkania z Tohką i Yoshino.

Pójdź na randkę, zwiększ ich przywiązanie –i na końcu.

„............”

Oczy Shidou odruchowo skierowały się na usta Kotori.

Musi użyć tej samej metody co na Tohce czy Yoshino, czyli znaczy się że--

„......!”

W tym momencie ostrzy dźwięk się rozległ, ciało Shidou przeszył nagły dreszcz.

Wychodziło na to, że kubek który trzymała Kotori upadł na podłogę. Biały ceramiczny kubek roztrzaskał się na kawałki, a herbata rozlało się na podłodze.

„K-Kotori? Wszystko w porządku, jesteś ranna?”

Shidou zmarszczył brwi kiedy się pytał. Kotori zamknęła oczy, wzięła głęboki oddech i potrząsła głową.

„...Nic mi nie jest. Nie musisz się martwić.”

Powiedziała Kotori, potem złapała lewą ręką swoją prawą rękę i schowała ją pod stół, jakby chciała ukryć ją przed wzrokiem Shidou.

„Nawet jeśli mówisz mi, że mam się nie martwić......”

„Przecież powiedziałam, że nic mi nie jest. Po za tym, jestem nieco zmęczona. Czy mógłbyś mnie zostawić samą na chwilę? ”

„Nie, to nie zadziała na mnie. W porządku, pokaż mi rękę, może być przecięta--”

„......Shin”

W momencie kiedy Shidou miał wyciągnąć rękę w stronę Kotori, rozległ się dźwięk otwierania drzwi i usłyszał głos Reine, która weszła do pokoju z czarną torbą.

„Reine-san? O co chodzi?”

„......Przepraszam, ale zakończmy dzisiejszą wizytę teraz.”

„Eee? A-Ale......”

„......Zajmę się Kotori. Więc pośpiesz się.”

Na słowa Reine, Kotori spuściła głowę i zaczęła coś mamrotać.

„Yyy......”

Skoro sprawę tak postawili, Shidou nie miał innego wyboru, tylko zastosować się do polecenia Reine, przeszedł przez Drzwi i wrócił do pomieszczenia gdzie była Yoshino.

Nagle Shidou poczuł niepokój w środku siebie. Spojrzał na pokój gdzie była przetrzymywana Kotori, ściany które były przeźroczyste, zamieniły się w białe i nie mógł zobacz co się dzieje z drugiej strony.

„Co się dzieje......?”

Po kilku minutach Reine wyszła z pokoju Kotori.

„Reine-san, Kotori ona......”

„......Wszystko w porządku. Nie martw się. Przynajmniej na razie.”

„Na razie......”

„............”

Reine bez słów usiadła na krześle i zamknęła oczy.

„......Za dwa dni.”

„Eee?”

„Za dwa dni. 22 Czerwca. Proszę pójdź z Kotori na randkę.”

„To......już o tym słyszałem, ale czemu akurat za dwa dni?”

„......Tylko ten dzień nam został. Obawiam się, że Kotori nie będzie mogła dłużej opierać się mocy w niej. ”

„--?!”

Shidou stał się nerwowy po tych słowach.

„C-Co masz na myśli......?”

„Nawroty osobowości Ducha są coraz częstsze. Używam środków uspokajających i stabilizatorów, aby miała nad sobą kontrolę...... Ale nie ona zdoła wytrzymać więcej niż dwa dni. Jeśli przegapimy to okno czasowe, Kotori nie będzie już nigdy więcej tą Kotori która znasz. ”

„----”

Tym razem nawet pojedynczego dźwięku wydał. Gardło Shidou momentalnie zaschło, a palce zaczęły się trząść.

To stało się tak nagle. Najgorszy scenariusz pojawił się bez ostrzeżenia.

Za dwa dni Kotori nie będzie już tą samą Kotori co wcześniej –jeśli Shidou nie uda się zapieczętować je mocy.

„W-Więc, teraz--”

Reine wyglądała na głęboko zamyśloną, jako że podparła podbródek ręką, a potem westchnęła jakby się poddała na czymś.

„......Byłoby najlepiej w tym przypadku.”

„Eee?”

„Ale...... nie, to nie zadziała. Jak już ci mówiłam, jest pod wpływem lekarstw. Musimy poczekać aż jej stan będzie stabilny, zanim zaczniemy działać.”

„A-Ale za dwa dni--”

„Właśnie dlatego , jedyny dzień jaki spełnia oba kryteria to jest ten dzień. Jeśli przegapimy dzień po jutrze, nie będziemy mieć kolejnej szansy.”

Shidou zacisnął mocno zęby. Reine lekko westchnęła i spojrzała panel kontrolny przy drzwiach.

„......Na razie zostaw to mnie. Shin idź odwiedź Manę, jeśli pójdziesz teraz to zdążysz przed końcem pory odwiedzin.”

Wydawało się jakby Reine chciała wyprosić Shidou i Yoshino ponieważ wskazała palcem na drzwi.

„A-Ale--”

„.....Błagam cię. Na razie zrób o co cię proszę.”

„......Rozumiem.”

Zauważając osobliwe zachowanie Reine, Shidou posłusznie wypełnił jej instrukcje, kiedy wychodził z pomieszczenia, powiedziała „Zostawiam tobie Kotori” i głęboko się ukłonił.

Potem udał się na tył sterowca --do miejsca gdzie znajdowało się urządzenie transportujące.

„......Niech Kotori się w tobie zakocha......hmm.”

Powiedział to tak cicho aby Yoshino która szła obok tego nie usłyszała.

Jeśli tego nie zrobi, Kotori nie będzie już Kotori nigdy więcej …...Jednakże.

Musi sprawić aby Kotori, jego mała siostrzyczka, a zarazem nieustępliwa i agresywna dowódczyni zakochała się w nim.

Powtórzył to zdanie jeszcze raz, zdał sobie sprawę, że to będzie jego najtrudniejsze zadanie.


Przypisy[edit]

  1. Furigana w oryginalnym tekście była rozwleczona.
  2. Meggido to nazwa Hebrajskiej miejscowości. Może ona wskazywać na Tel Meggido, starożytne Hebrajskie miasto lub Har Meggido, z którego wywodzi się słowo Armageddon.