Haken no Kouki Altina PL: Tom 1 Rozdział 3

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search

Rozdział 3: Rozwiązanie Altiny[edit]

Część 1[edit]

W dniu, w którym Altina obwieściła, że ma zamiar zdobyć tron, wydarzyło się coś nieoczekiwanego. Ministerstwo obrony rozkazało im od tej pory poprawnie archiwizować oraz przesyłać raporty. Regis uznał to za bardzo poważną sprawę, mogącą nawet zaważyć nad dalszym istnieniem całego Regimentu. Odpowiedzialnego za tę sytuację, Jerome’a, mało to jednak obchodziło.

– Hmmmph. Skarżyć się na takie błahostki jak błędy w dokumentacji. Może sami ruszyliby tu tyłki i bronili granic? Pewnie żadnemu z nich nawet nie widzi się wycieczka na daleką północ.

– Nie mogę udzielić im takiej odpowiedzi...

– Jak się nie podoba, to sam coś z tym zrób.

– Heh...

I tak cała papierkowa robota została zrzucona na Regisa.

Altina wyglądała na zmartwioną.

– Już przed trzema miesiącami, kiedy tu przyjechałam, wiedziałam, że nie można tego tak ciągnąć. Zrobiłam wszystko, co w mojej mocy.

– Ale przecież nic się nie zmieniło...

– Ooo? A sprowadzenie cię tutaj? W końcu wyraźnie zaznaczyłam sztabowi, że chcę, aby to właśnie ciebie tu przydzielono.

– To wyjaśnia, czemu nikt w sztabie nie chciał udzielić mi żadnej informacji o nowej jednostce. Teraz wszystko jasne.

Gdyby wiedział wcześniej, że będzie jedynym oficerem administracyjnym, bez wątpienia zacząłby się tym strasznie stresować.

Altina spytała zmartwionym głosem:

– Sprawiłam ci kłopot?

– Nie. O moim zesłaniu zadecydowano już wcześniej i mógłbym trafić na linię frontu, gdzie toczą się ciężkie walki. Tu nie jest tak źle. Chociaż brak innych oficerów administracyjnych stanowi pewien problem.

– Jedna osoba raczej sama sobie z tym nie poradzi.

– A mamy jakieś inne wyjście? Nie możemy zignorować tych wszystkich problemów, więc przynajmniej spróbuję to ogarnąć.

Po tym zaczął przeglądać dokumentację.

Chciał, by Altina pragnąca zostać przejąć władzę miała z niego jakiś użytek. Zresztą on także chciał zmienić cesarstwo. Stojące przed nim wyzwanie przypominało jednak grubą warstwę śniegu zalegającą na dachu. Gdyby nie zachował należytej ostrożności, mogłaby spaść na niego i go przygnieść.

Zaczął powoli rozwiązywać problem z dokumentacją. Pogrzebany pod górą papierów nie zauważył, że Altina także zaczęła działać, żeby zapanować nad sytuacją w jednostce.


Część 2[edit]

Rankiem dwa tygodnie później...

Kiedy Regis po raz pierwszy zobaczył swój pokój, podejrzewał, że popełniono jakiś błąd, ponieważ uznał go za zbyt duży, teraz jednak wypełniały go po brzegi stosy dokumentów i nie było gdzie stopy postawić. Nawet na biurku, oczywiście rozmiarami niepasującym do kogoś jego stopnia, brakowało już miejsca.

Regis przejrzał raport trzymany w ręce.

– Rozumiem. A więc to dlatego.

Było w nim kilka problematycznych kwestii, jednak szybko poradził sobie z nimi, dzięki czemu poczynił kolejny krok w stronę zakończenia inspekcji dokumentacji.

Nagły podmuch wiatru poruszył płomieniem świecy, przez co cienie zatańczyły na ścianach.

Chociaż w cesarstwie powszechnie używano lamp olejnych, transport paliwa do nich stanowił spory problem, przez co na obrzeżach państwa o wiele częściej korzystano ze świeczek.

Kiedy Regis sięgnął po kolejny dokument, rozległo się pukanie do drzwi.

– Hmmm? Kto tam? Drzwi są otwarte.

– Dzień dobry, monsieur Regis.

W wejściu stała trochę starsza od niego dziewczyna w stroju pokojówki o czarnych włosach i brązowej skórze wyglądającej, jakby była opalona. Ukłoniła się grzecznie, a potem weszła do środka.

– Ach, mademoiselle Elin. Przyszłaś wcześniej niż zwykle.

– Dziś w mieście urządzają targowisko, więc postanowiłam przy okazji zajrzeć i się przywitać. Martwiłam się, że monsieur Regis będzie jeszcze spać, jednak jak widzę, już pan wstał.

– Nie...

Co prawda, zdrzemnął się trochę, ale poza tym w ogóle nie zmrużył oka. Zresztą funkcjonował w ten sposób przez cały ten tydzień.

Elin była pokojówką pracującą w posiadłości Jerome’a.

Po tym, jak wszyscy oficerowie zostali wypędzeni, cała praca papierkowa spadła na szambelana posiadłości margrabiego.

Elin pochodziła z innego kraju, jednak szybko przyswajała wiedzę, dzięki czemu po rozpoczęciu pracy szybko nauczyła się obcego języka, w którym obecnie biegle zarówno mówiła, jak i pisała.

Do pokoju za nią wszedł chłopak ubrany jak kamerdyner o czarnych oczach oraz skórze takiego samego koloru jak Elin.

Miał w rękach dużą, drewnianą skrzynię.

– Wnoszę to.

Rzucił ją jakby od niechcenia na łóżko Regisa.

Elin uderzyła chłopaka w głowę.

Haken no Kouki Altina - Volume 01 - NCP7.JPG

– Gösta! Uważaj na maniery!

– Boliii... Nie bij... Czemu ja w ogóle mam przy tym pomagać? Przecież to praca dla żołnierzy. Poza tym to zwykły mieszczanin, nie mówiąc już, że urzędas piątej kategorii. Nikt waż... Auuuć! – Ponownie dostał po głowie.

– Co ty mówisz? Jeśli będziesz nieuprzejmy dla innych ludzi, to może odbić się negatywnie na reputacji pana Jerome’a. Monsieur Regis, proszę się nie gniewać. Mój brat dopiero rozpoczął pracę.

– Nie szkodzi...

– Siostra, mam już szesnaście lat! Jestem też asystentem szambelana! Wcale nie...

– Cisza!

Gösta był młodszym bratem Elin i pracował jako asystent szambelana w posiadłości Jerome’a. Musiał pomagać Regisowi, ponieważ szambelan miał tyle obowiązków na głowie, że rzadko kiedy opuszczał posiadłość.

Regis nie spodziewał się jednak odwiedzin jego siostry.

Przejrzał na szybko dokumenty przyniesione przez chłopaka.

– Gösta ma rację. Nie pracuję dla mademoiselle Elin ani nie jestem panienki gościem – powiedział po sprawdzeniu ilości raportów.

– Proszę tak nie mówić. Sama praca jako żołnierz to wielki zaszczyt. Monsieur nie broni naszego życia?

– Siostra, to urzędnik, nigdy nie był na froncie.

– Przestań!

– Haha. Ma rację. Mimo że jestem żołnierzem, nie radzę sobie ani z mieczem, ani z włócznią.

Przyjmować komplementów także nie potrafił.

Elin posłała mu spojrzenie pełne pasji.

– Monsieur Regis jest zbyt skromny. Moim zdaniem u mężczyzny najważniejsza jest inteligencja.

W tych czasach do przetrwania niezbędna była siła fizyczna, dlatego kobiety oceniały mężczyzn po wielkości mięśni. Czy Elin się od nich różniła, czy może chwalenie innych było częścią jej pracy? Według Regisa chodziło raczej o to drugie.

Nie mogę wyobrażać sobie nie wiadomo czego przez parę komplementów. Zajmij się pracą, a nie myśleniem o niebieskich migdałach – pomyślał, przeglądając dokumenty.

– No dobrze... Liczba stron się zgadza. Przejrzę je później. Tutaj jest list dotyczący poprawnego formatu dokumentów, proszę, dostarczcie go panu McClanowi.

– Dostarczymy.

Elin grzecznie przyjęła wiadomość, a potem uderzyła brata, który zaczął marudzić.

Regis sam nie dałby rady poprawić całej dokumentacji regimentu, więc pomagał mu szambelan z posiadłości margrabiego, który był doskonale obeznany w podatkach i dokumentacji handlowej. W tych kwestiach dokumenty nie zawierały żadnych błędów. Problem stanowiły raporty z działań wojennych oraz prośby o zaopatrzenie, ponieważ wojsko używało w nich unikatowych zwrotów i formatów, a z tymi już sobie nie radził. Stąd właśnie wzięły się te wszystkie skargi na raporty.

Regis był zmuszony je wszystkie przejrzeć, a następnie poprawić błędy oraz napisać od nowa te bardziej wymagające fragmenty. Siedział nad tym od tygodnia, jednak większość pracy miał już za sobą.

– Chciałby m, aby monsieur McClane zajął się dokumentami. Jak dla mnie jest w nich za dużo liczenia oraz rzeczy do opisania. – Mówiąc to, włożył do skrzyni dokumenty dla szambelana.

– Tak dużo? Pan McClane ma też swoje obowiązki!

– Jestem mu naprawdę wdzięczny za pomoc. To dla dobra sir Jerome’a, więc proszę, użycz nam pomocnej ręki.

– Hmph! Nie musisz mi tego mówić! – Gösta podniósł skrzynię. Chłopak mimo drobnej budowy był wyjątkowo silny i łatwo uniósł bez wątpienia naprawdę ciężki ładunek.

Regis zgasił świeczki na biurku i ostrożnie, aby nie potrącić żadnej ze stert papierów, podszedł do drzwi, żeby mu je otworzyć.

– Odprowadzę was do powozu. Poza tym i tak mam kilka spraw do załatwienia.

Gösta nic nie powiedział, Elin natomiast cała się rozpromieniła.

– Dziękuję bardzo, monsieur Regis.

– Niestety, odprowadzenie was to jedyna rzecz, w jakiej mogę wam pomóc.

Regis miał zamiar przynieść sobie kawę ze stołówki. Była ogólnie dostępnym towarem jak wino czy piwo i nawet zwykli obywatele mogli sobie na nią pozwolić.

Prawdę mówiąc, Regis nie potrzebował kawy, tylko większej ilości snu, ale musiał tego dnia skończyć przeglądać kilka dokumentów, bo kurier kursował do stolicy jedynie co dwa tygodnie, a bez niej w żaden sposób by sobie z tym nie poradził.

Wyszedł na korytarz.

Było w nim ciemno, ponieważ dopiero świtało, a więc przez okna nie wpadało jeszcze wystarczająco dużo światła, aby go oświetlić. Przejścia w domach szlachciców ze stolicy były oświetlone świecami... Regis jednak przywykł do mroku i szedł spokojnie przed siebie, trzymając jedną dłoń przy ścianie.

Ich kroki rozchodziły się echem po korytarzu.

– Powóz stoi przy południowej bramie?

– Tak. Nie tak łatwo jest otrzymać pozwolenie na otwarcie głównej.

– Zgadza się.

Potrzeba było wielu osób, aby otworzyć główną bramę będącą przejściem dla wojska. Południowa natomiast leżała na tyłach fortecy i do jej obsługi wystarczyło jedynie dwóch strażników. Powóz ledwie się w niej mieścił, jednak stanowiła najkrótszą drogę do miasta, gdzie leżała posiadłość Jerome’a.

To przez Thionville przepływali ludzie, towary, a także informacje, dlatego zarządzanie regionem z twierdzy byłoby po prostu niepraktyczne.

Kiedy Regis opuścił centralną wieżę i skierował się w stronę placu, gdzie stał powóz, zobaczył Clarissę idącą od strony spichlerza i pchającą wózek wypełniony jedzeniem.

– ...

Ukłoniła im się – jak zawsze, kiedy ktoś był w pobliżu, nie mówiła ani nie uśmiechała się za wiele.

Gösta nagle się wyprostował.

– Ach. Mademoiselle, mademoiselle, mademoiselle Clarissa? Jak, jak, jak się masz? Dzień dobry!

– ...Dzień dobry.

– Wspaniałą mamy dziś pogodę!

Regis i Elin unieśli głowy. Co prawda, niebo na wschodzie się przejaśniało, ale było raczej pochmurnie.

Clarissa jedynie przytaknęła.

Regis spytał cicho Elin:

– Gösta nie zachowuje się dziwnie?

– Mhm. Zabujał się w mademoiselle Clarissie.

– He?

Chociaż Clarissa pracowała jako pokojówka, to służyła księżniczce, więc roztaczała wokół siebie inną aurę niż pozostałe pomoce domowe. Poza tym miała naprawdę piękną twarz, ładną fryzurę, zadbaną cerę, no i duże piersi, których rozmiaru nie ukrywał nawet fartuszek pokojówki.

Jednak rozmawiając z Göstą, była jak lalka, jej twarz nie wyrażała żadnych emocji. Odpowiadała chłopakowi, używając jedynie "tak", "nie "doprawdy".

Piękne kobiety o nie najlepszym nastawieniu były źle postrzegane i po jakimś czasie stawały się nielubiane – jakby były nieposkromionym koniem.

Elin westchnęła.

– Mój brat ma naprawdę dziwny gust. Zaczynam się o niego martwić.

– Cóż, jest pewien trend nakazujący respektowania osobowości innych osób.

– Ja chciałabym wyjść za delikatnego intelektualistę ze stałym źródłem dochodu i pracą, w której nie groziłaby mu śmierć na polu bitwy.

– Aha, rozumiem. Stałe zarobki i brak ryzyka śmierci to dobre warunki. – Regis pokiwał głową.

Elin nagle wlepiła w niego spojrzenie pełne pasji.

Co jest z nią?

Clarissa grzecznie się ukłoniła.

– Mam pracę do wykonania. Pójdę już.

– Ach... haha, no tak! Przepraszam, że cię zatrzymałem!

– ...

Niestety, Gösta nie miał szans zwrócić na siebie jej uwagi.

Po przerwaniu tamtej rozmowy Clarissa spojrzała na Regisa i w jednej chwili się rozpromieniła – jakby była zupełnie inną osobą. Przez tę nagłą zmianę zachowania ktoś mógłby zacząć podejrzewać, że została opętana przez jakieś wróżki.

– Dzień dobry, monsieur Regis.

– Hm? Dzień dobry.

– Planuje pan później gdzieś wyjść?

– Nie. Jedynie ich odprowadzam. Wciąż mam kilka niecierpiących zwłoki dokumentów do przejrzenia.

– Rozumiem. Mogę zaparzyć panu kawy w stołówce?

– E? Cóż, to chyba ja powinienem prosić o przysługę...

Regis nie wiedział, jak ma obchodzić się z tą dziwnie miłą Clarissą.

– Hmmm. Fufu. Wybrał pan odpowiedni moment. Właśnie otrzymaliśmy dostawę świeżych ziaren. Proszę mi pozwolić przygotować sobie pyszną kawę. – Pokojówka wskazała swój wózek.

Regis był szczęśliwy, że Clarissa chce mu zaparzyć kawy... Ale spojrzenie Gösty przewiercało go na wylot, Elin także zrobiła przerażającą minę. Dlatego zmarszczył czoło i spytał cicho:

– Chcesz sobie ze mnie zażartować?

– O czym mówisz?

Twarz Clarissy przypominała maskę, widoczny na niej promienny uśmiech nie zmienił się nawet o milimetr .

Gösta natomiast zaczął mocno zaciskać zęby, a ręce, w których trzymał skrzynię z dokumentami, drżały, co oznaczało, że cała ta scena raczej go nie cieszyła.

Regis zalał się zimnym potem.

– Clarisso, nie pogarszaj moich warunków pracy.

– Nie rozumiem, o czym monsieur Regis mówi.

– Bez wątpienia robisz to celowo.

– Hufufufu...

Skończyło się na tym, że Gösta pobiegł w stronę dorożki, krzycząc: "Nie myśl sobie, że wygrałeś!". Chociaż kiedy Elin żegnała Regisa, na jej twarzy widniał uśmiech, to w jej oczach nie widać było żadnego blasku.

Regis zgodnie z obietnicą odprowadził ich do wyjścia.

– Clarisso, proszę, nie żartuj tak sobie. Bez ich pomocy praca nad dokumentacją się przedłuży.

– Mademoiselle Elin cię nie oczarowała?

– Hmmm? Co masz na myśli? Chodzi o to, że Gösta... Cóż, chyba nie powinienem tego mówić.

– Elin przez cały ten czas się do ciebie zalecała.

– Co?

– Nic takiego. Monsieur Regis nie naje się samą kawą. Przysłali nam też szynkę i ser. Chciałby pan je zjeść na śniadanie?

– Och, jestem naprawdę wdzięczny.

– Jesteś naprawdę głodny.

– Tak.

– Będę musiała zrobić trzy kursy pomiędzy spichlerzem a stołówką.♪

– Wiedziałem, że tak będzie... Naprawdę.

Po tym Regis i Clarissa przewieźli jedzenie dla kilku osób.

W rezydencjach arystokratów pokojówki wykonują wiele prac za swojego pracodawcę. Przygotowują śniadania przed świtem, sprzątają dom, piorą, no i wieczorem przyrządzają kolacje. Jednak w fortecy większość z tych zajęć spoczywa na barkach żołnierzy, więc przebywało tam jedynie kilka pokojówek. Jeśli chodzi o Clarissę, jej głównym zadaniem była opieka nad księżniczką, więc miała o wiele więcej swobody niż jej koleżanki po fachu.

Kiedy one przygotowywały śniadanie dla żołnierzy, ona w rogu stołówki oficerskiej kroiła szynkę i ser specjalnie dla Regisa.

– Przeszkadzam?

– Czemu monsieur Regis mówi coś takiego?

– Ponieważ to stołówka oficerska... a ja jestem jedynie podporucznikiem.

– Na to już za późno. Wielokrotnie jadł pan w tym miejscu i ani księżniczka, ani margrabia się na to nie skarżyli. Innymi słowy, nikt nie zaprotestuje, jeśli będzie pan korzystać z tego miejsca.

– To dobrze... Ale mademoiselle Clarissa nie ma innych zajęć? – Regis czuł się jednocześnie wdzięczny Clarissie i miał poczucie winy za to, że mimo wielu zajęć pokojówki zatrzymał ją, aby przygotowała mu jedzenie.

– Moją pracą jest opiekowanie się księżniczką, przy innych zadaniach jedynie pomagam. Pracę osobistej pokojówki można było określić jako asystenta zajmującego się zachciankami swojego pracodawcy.

W tym momencie Regis przestał czuć się winien.

Przeżegnał się, a potem sięgnął po ser.

– Ta pozycja ma też swoje wady.

– Tego się nie spodziewałam. „Co za suka. Tak pysznić się swoją wspaniałą pozycją i swobodą”. Jak pan mógł w ogóle tak pomyśleć?

– Nie myślałem o czymś tak wulgarnym! Cóż... chociaż z pewnością sporo osób będzie tak myśleć. Dlatego właśnie trudno jest mieć lżej niż inni. Ludzka zazdrość to coś naprawdę okropnego.

– ...

Clarissa na niego spojrzała.

Cały ranek ciągle ktoś wlepiał w niego spojrzenia, przez co zaczynał mieć wrażenie, że ma coś na twarzy.

Regis podążył za jej wzrokiem zawieszonym na jedzeniu w jego ręce.

– Hmmm? Chcesz trochę sera?

– Nie odmówię.

Clarissa wzięła ser podany przez niego, odłamała od niego mały kawałek i włożyła do ust. Na talerzu zostało jeszcze sporo jedzenia. Regis pomyślał, że jej zachowanie jest dziwne.

Zarówno szynkę, jak i ser poddano konserwacji, aby można było je jak najdłużej przechowywać, jednak świeże bez wątpienia były naprawdę smaczne. Kawa także smakowała lepiej, niż oczekiwał.

Clarissa spytała:

– Monsieur Regis, zastanowił się pan już w tamtej kwestii?

– Nad czym?

Do głowy przyszła mu Altina. Jak może jej pomóc w drodze na tron?

Powiedziała w końcu niemającemu zbyt wiele pewności siebie strategowi: „W kwestiach, w których sam w siebie nie wierzysz, ja będę wierzyć w nie za ciebie”. Jej słowa nie sprawiły, że chciał przyjąć rolę, jaką pragnęła mu powierzyć… ale i tak zastanawiał się, jak może ją wesprzeć.

– Cóż, nie ma co zawracać sobie tym głowy. Sam do niczego nie dojdę.

– Nie planuje pan działać?

– To... Nie warto snuć planów nad marzeniem nie do zrealizowania.

– Rozumiem, że nie ma pan pewności siebie, ale coś tak trywialnego wcale nie jest marzeniem nie do zrealizowania.

– Jest. W końcu dzięki temu można nawet zmienić bieg historii.

– Aż tak?

– Oczywiście. Zszokuje całe cesarstwo i udokumentują to w tysiącach ksiąg.

– A więc bez wątpienia będzie wspaniałe.

– Zgadza się, to coś aż tak wielkiego.

– Monsieur Regis, wesele...

– Tak... Co?!

Regis nagle zesztywniał, a Clarissa zmrużyła oczy.

– Spytałam się jedynie, czy zastanowił się pan nad tematem wcześniejszej rozmowy. O czym monsieur w takim razie mówił?

– O cholera...

Stracił czujność, bo Altina jej ufała. Nie mógł powiedzieć ani słowa więcej i musiał bardziej uważać.

– Monsieur Regis nie planuje się ożenić?

– Ja... niby... jak mógłbym.

– W cesarstwie pełnoletność osiąga się w wieku piętnastu lat, a większość osób bierze ślub jeszcze przed dwudziestką.

– Rzeczywiście. Moja siostra zrobiła to w wieku dziewiętnastu lat. Ach, niedługo sam będę mieć tyle. To trochę kłopotliwe.

– Ma pan starszą siostrę?

– Tak. Wyszła za mąż przed trzema laty. Mieszka teraz w Luen. Ma chyba już dwoje dzieci.

– Chyba?

– Jeszcze nie widziałem mojego siostrzeńca. Zaszła w ciążę zaraz po ślubie, a dalekie podróże z dzieckiem są niebezpieczne. Mógłbym do niej pojechać... ale byłem wtedy zatrudniony u pewnego szlachcica. Rekrut nie ma możliwości uzyskania zezwolenia na tak dłuższą nieobecność.

– Arystokraci często podróżują ze służbą. Moim zdaniem, gdyby pan odpowiednio się z nimi umówił, to dałby radę ich odwiedzić. Luen nie leży w końcu tak daleko od stolicy.

– To dlatego że markiz Théneze był w dość podeszłym wieku, więc podróżował jedynie wtedy, gdy było to naprawdę niezbędne.

– Rozumiem.

– Ale do siebie piszemy. Oj, obiecałem wysłać jej list, jak tylko dotrę do fortecy... Niedobrze.

– Jeszcze pan tego nie zrobił? Monsieur Regis, przecież od pańskiego przyjazdu minął już prawie miesiąc...

– Jedynie dwa tygodnie. Dziś do niej napiszę.

– W takim razie dobrze. Jaka jest pańska siostra?

Regis wziął głęboki oddech i zagłębił się we wspomnieniach.

Jego siostra miała opinię spokojnej oraz bardzo dojrzałej damy, kiedy się nie odzywała. Jednak Regis, jej brat, wiedział, że siedziała cicho jedynie podczas snu.

– To typ osoby, która sama podejmuje inicjatywę. Przed trzema laty wciąż jeszcze mieszkaliśmy razem w stolicy.

– Kiedy jeszcze pan studiował.

– Tak. Moja siostra była wtedy pokojówką – z tym że dochodziła do pracy z domu. Pewnego dnia na pobliskim targowisku kowal z Luen rozstawił sklep z nożami. To za niego wyszła.

– Pokojówka ze stolicy i kowal z Luen… Nie wydają się mieć ze sobą wiele wspólnego.

Clarissę widać zainteresowała ta historia, ponieważ przysłuchiwała się jej i ani razu nie zażartowała.

– Przełożona wysłała ją na targ kupić nożyczki krawieckie. Tam się spotkali.

– Ale czy nie jest to wciąż jedynie relacja sprzedawca-klient?

– Zwykle tak… ale ona z miejsca mu się oświadczyła.

Słysząc o tym nietypowym zachowaniu jego siostry, Clarissa otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia.

– Zaskoczył mnie pan. Kowal pewnie też musiał być w szoku… Powszechnie wiadomo przecież, że to mężczyzna oświadcza się kobiecie, i to dopiero po kilku spotkaniach.

– Haha… Tak, z pewnością go to zaskoczyło. Chociaż kobiety w stolicy są bardziej liberalne, to musiał być dla niego szok, kiedy nagle usłyszał oświadczyny.

– Jednak jej nie odrzucił, prawda?

– Był podejrzliwy. Zastanawiał się, czy nie jest to jakiś żart albo próba oszustwa…

– To oczywiste.

– Żeby potwierdzić swoją tożsamość, zaprowadziła go do rezydencji, w której pracowała. Szokując tym samym swoją przełożoną.

Wysłała swoją pomoc domową po nożyczki, a ona wróciła zaręczona z kowalem.

– Czegoś takiego pewnie jeszcze nie było.

– Ta. Posunie się do wszystkiego, byle tylko zrealizować swój cel.

– Bez wątpienia jesteście rodzeństwem.

– Co masz na myśli? Mnie przecież nie brak zdrowego rozsądku. W każdym razie wyszła za tego uzdolnionego kowala z Luen i tam odbył się ich ślub. Mój szwagier posiada dużą kuźnię i pięciu czeladników.

– Rozumiem… Czyli dobrze mu się powodzi.

– Ta metoda oświadczyn wydaje się dziwna, ale chyba każdy by się ucieszył, gdyby ktoś mu się oświadczył.

Clarissa pokiwała głową i bez wahania powiedziała:

– Kocham cię, monsieur Regis. Wyjdź za mnie.

– Aha, żartujesz sobie. Nie mam co do tego wątpliwości.

– Jaki nieuprzejmy. Odrzuciłam cały zdrowy rozsądek świata i się panu oświadczyłam.

– Tylko że to dziwne, kiedy dziewczyna jest tą oświadczającą się osobą.

Regis zazdrościł siostrze inicjatywy.

Clarissa się uśmiechnęła, a potem powiedziała:

– To zależy od osoby. Według mnie chęć wyjścia za pana jest wbrew wszelkiemu zdrowemu rozsądkowi.

– Czyli to normalne, że żadna dziewczyna nie chce się ze mną ożenić? Nie mam zbyt wiele pewności siebie, ale moja pensja nie jest aż tak niska…

– Uważasz się za aż tak złą partię?

– Wciąż muszę odłożyć trochę pieniędzy na przyszłość. - Regis westchnął.

Clarissa wzięła kawałek sera z talerza.

– Czemu twoja siostra nie zostawiła ci chociaż jednej dziesiątej jej entuzjazmu?

– Nie mam pojęcia…

– Może przejąłby pan czasem inicjatywę?

– Moim zdaniem podchodzę z entuzjazmem do mojej pracy.

Clarissa spojrzała na zegar i powiedziała:

– Księżniczka wciąż śpi. Najwyższy czas ją obudzić.

Altina zawsze wstawała wcześnie i jadła śniadanie, zanim w stołówce zaczął robić się tłok.

– To chyba twoja praca. Chcesz mnie wpuścić do jej pokoju?

– Jestem zajęta. Całkowicie zapomniałam o pracy do wykonania.

– Nie miałaś jedynie przy nich pomagać…

– Rozumiem. Przekażę wszystkim oficerom, że dostali śniadanie później, ponieważ wcześniej musiałam zająć się monsieur Regisem…

– Od początku to planowałaś?! – rzucił Regis. Szybko jednak uznał swoją porażkę i wstał z krzesła.

– Aby księżniczka obudziła się z głębokiego snu, musi pocałować ją książę. Chce pan spróbować?

– Chcesz, abym popełnił obraza majestatulèse–majesté. Poza tym i tak jestem zwykłym mieszczaninem.

– W takim razie proszę budzić ją przez drzwi.

– Taki miałem zamiar.

– Niech pan zwraca się do niej „skarbeńku♪”.

– Przecież z miejsca by mnie ścięli za znieważenie majestatu! Masz do mnie jakiś uraz?! Regis spojrzał gniewnie na wydającą się dobrze bawić Clarissę, a potem opuścił stołówkę.


Część 3[edit]

Drugie piętro centralnej wieży dzięki dużej ilości szerokich okien było znacznie lepiej oświetlone niż parter.

Regis zapukał w czarne, zdobione drzwi prowadzące do pokoju Altiny i nieoczekiwanie usłyszał natychmiastową odpowiedź księżniczki.

– Aj, przepraszam. Zaspałam. Jesteś w samą porę, pomożesz mi z tym?

Chce, żebym wszedł?

Regis zaczął się wahać.

Chciał uniknąć plotek, że z samego ranka odwiedza księżniczkę, jednak nawet pozostanie za drzwiami mogło stanowić problem, ponieważ głosy doskonale rozchodziły się po korytarzu, a na tym piętrze znajdowała się także kwatera Jerome’a.

– Nie mam wyjścia – powiedział Regis do siebie, po czym wszedł do środka.

W pokoju znajdowało się wielkie łóżko oraz kilka skrzyń wypełnionych ubraniami.

Altina stała skierowana plecami do drzwi , czesząc prawą ręką swoje włosy. Była odsłonięta od szyi aż po linie piersi, ponieważ miała na sobie gorset, czyli zakrywającą całą klatkę piersiową bieliznę z wiązaniami (przypominającymi sznurówki od butów) na plecach.

Altina, przygotowując się do zawiązania tych sznurków w gorsecie, położyła lewą rękę na piersi, żeby przytrzymać go na miejscu.

Haken no Kouki Altina - Volume 01 - CP3.JPG

– ...?!

Regis nie rozumiał kompletnie, co się dzieje.

Altina powiedziała, ciągle stojąc odwrócona do niego plecami:

– To kłopotliwe. Robi się coraz ciaśniejszy. Czyżbym przytyła? Chociaż może to dlatego, że ciągle rosnę, w końcu dziś rano też wydawał się nieprzyjemnie za ciasny... Pomóż mi zawiązać te wiązania.

– Te w gorsecie, tak?

– He?

Dopiero w tym momencie zdała sobie sprawę, że to nie jej pokojówka przyszła ją obudzić. Odwróciła się szybko ze strachu, otworzyła szeroko oczy i zrobiła minę, jakby trafił ją piorun.

Regisa także wmurowało i nie mógł wydusić z siebie ani słowa, a po głowie zaczęły mu chodzić słowa takie jak oskarżenie o napaść i obraza majestatu.

– Ach... No... Przyszedłem cię obudzić... Nie wiedziałem, że coś takiego może mieć miejsce!

– Iiiiaaaaaa! – Krzyk Altiny był na tyle głośny, że mógł rozsadzić bębenki w uszach.

A więc to tak zginę? – Regis już się poddał.

Po chwili na korytarzu rozległy się kroki i zza drzwi dobiegły męskie głosy.

– Księżniczko, co się stało?

– Czyżby jakiś złodziej?! Zaraz go zaszlachtujemy, księżniczko!

Regis już zaczął sobie wyobrażać śmierć z rąk barczystych strażników. Po prostu go zadźgają, wyrzucą przez okno na głowę, czy może spalą żywcem? Osobiście preferowałby jakąś bezbolesną metodę opuszczenia tego świata, no i byłoby miło, gdyby jego czyn nie odbił się w żaden sposób na jego siostrze.

Altina powiedziała:

– Prze–Przepraszam. To tylko jakiś robak wypełzł z kufra. Taki naprawdę duży!

– Rozumiem! Zaraz go rozgnieciemy!

– Nie! Przebieram się! Jeśli wejdziecie, oskarżę was o znieważenie majestatu, molestowanie oraz wtargnięcie, a po tym nie czekają was szczęśliwe dni, jasne?!

– Przebiera... Rozumiem! Nie wejdziemy do środka!

– Proszę pozwolić nam strzec się od zewnątrz!

– Nie trzeba, już dobrze. Krępuje mnie, jak tak tam stoicie. Wracajcie na swój posterunek, już!

– ...Wedle rozkazu.

– Prze... Przebiera się.

– Lepiej szybko wracajmy.

– Dobry pomysł.

Kiedy kroki ucichły, Regis otrząsnął się z rozpaczy, jaka go ogarnęła, jednak wciąż był w szoku i nie mógł trzeźwo myśleć.

Spojrzał na Altinę, pytając:

– D–Dlaczego?

– Nie patrz na mnie, głupku!

– Ach, przepraszam.

Przerażony Regis szybko się odwrócił i chciał wybiec przez drzwi... ale na zewnątrz mogli czaić się jacyś żołnierze, więc musiał się powstrzymać.

Altina wymamrotała:

– Krzyknęłam instynktownie. Ale to w końcu i tak była moja wina, bo nie sprawdziłam, kogo wpuszczam do środka.

– A ja nie wiedziałem, że się przebierasz.

– Też prawda. Masz do mnie jakąś sprawę?

– Mademoiselle Clarissa poprosiła mnie, żebym cię obudził.

– Tss... Ta dziewczyna naprawdę... Przecież wie, że w takie dni proszę ją o pomoc w ubraniu się.

– Naprawdę?

– Od czasu do czasu. Kiedy mi się spieszy albo jak mam na sobie gorse... Nieważne! To babskie sprawy!

– Chodzi ci o to, ze przytyłaś?

– Mam zawołać straże?

– Eee?!

– Masz natychmiast o tym zapomnieć albo rozkażę skrócić cię o głowę!

– Tak jest!

Altina nie powinna nadużywać swojego autorytetu dla załatwienia prywatnych spraw, ale to był wyjątek. – Strach się bać tych babskich spraw.

Księżniczka zarumieniła się i zakryła rękami piersi i biodra.

– Czemu patrzysz w tę stronę?!

– Aaaj, przepraszam! Rozmawialiśmy i po prostu...

– Naprawdę wszedłeś, nie wiedząc, co takiego robię?

– Przysięgam na Boga.

– Odkąd cię tu przeniesiono, nie byłeś na ani jednym nabożeństwie!

– Ale z kapłanem się przywitałem.

– Powiedziałeś mu cześć i uważasz, że możesz składać przysięgi na Boga? Stój tam i ani drgnij. Niech nawet do głowy ci nie przyjdzie, żeby się odwrócić.

– Dobrze. Nie spojrzę za siebie.

Regis skupił całą swoją uwagę na drewnianych drzwiach przed nim. Za plecami słyszał ciche stękanie i szelest ubrań.

Fu, fu.

Po chwili stękanie ustąpiło miejsca szczękaniu metalu, więc zapewne Altina zakładała zbroję.

– Skończyłam. Już możesz się odwrócić.

– Fuuu. – Regis otarł się z potu.

Altina miała na sobie typowe dla niej sukienkę i zbroję, jednak przed oczami wciąż widział ją stojącą w samej bieliźnie, przez co się zarumienił.

Księżniczka natomiast zachowywała spokój, chociaż wciąż miała czerwone uszy.

– Fuuu, aaaa!

– C-Coś się stało? Wszystko dobrze?

– Rety. To dlatego, że jesteś głupi.

– Nie zrobiłem tego celowo, to tylko wypadek.

– Wiem. Inaczej już bym przepołowiła cię mieczem.

– To byłby chyba najgorszy możliwy powód śmierci spod tego cennego ostrza w całej historii. Oszczędź.

– Haaa… Planowałam dziś z tobą porozmawiać, ale teraz wstydzę się nawet spojrzeć ci w oczy.

– Chciałabyś rozmówić się o czymś niezręcznym?

– Nie!

– Cóż, dla nas obojga będzie lepiej, jeżeli o tym zapomnimy.

– …Chyba nigdy nie uda mi się wyrzucić tego z pamięci.

– Przepraszam.

Kiedy już trochę się uspokoili, Altina wyszła z pokoju, żeby sprawdzić, czy droga jest wolna. Regis podążył za nią dopiero po chwili.

Zupełnie jak para kochanków bojąca się nakrycia – pomyślał.

Spotkali się na korytarzu i ruszyli w stronę stołówki.

– Więc o czym chciałaś porozmawiać? Możesz mówić, nie patrząc mi w twarz.

– Eee… Oni przybiegli mi wtedy na pomoc, prawda?

– Hmmm? Ach, tamci żołnierze?

– Jestem tu bardzo dobrze traktowana, ale wszyscy mają mnie po prostu za księżniczkę.

– Ja też tak uważam.

– Pamiętasz, co ci powiedziałam tamtej nocy? Jak mogę być prawdziwym dowódcą, skoro nie mam poszanowania pośród żołnierzy?

– Niestety, muszę się z tym zgodzić.

Nie tylko z powodu wstydu nie patrzyła na Regisa. Coś musiało chodzić jej po głowie.

– Jeśli chcę być uznana za dowódcę tego regimentu, muszę zyskać u ludzi szacunek większy niż ten, jakim cieszy się czarny rycerz Jerome, tak?

– Ach… Planujesz coś? Mam naprawdę złe przeczucie…

Altina nie odpowiedziała na pytanie Regisa.

Po chwili namysłu stwierdziła:

– Nie powiem, bo i tak byś zaoponował.

– Altina… Planujesz coś, czemu się sprzeciwię? Proszę, przestań.

– Ale to bez wątpienia poskutkuje. Sam to zagwarantowałeś.

– Znowu wypaplałem coś niepotrzebnego?

Altina spojrzała na Regisa, już się przy tym nie rumieniąc, i jedynie uśmiechnęła się do niego w odpowiedzi.

Kiedy w końcu dotarli do stołówki, zastali tam niemal pustą salę; siedziała w niej jedynie odpoczywająca sobie Clarissa. Regis rzucił spojrzenie w kierunku zegara wiszącego na ścianie.

– Powinna być teraz… pora na śniadanie.

Widocznie nikt nie nastawił tego zegara, o ile był sprawny. W końcu o tej porze to miejsce powinno być wypełnione po brzegi żołnierzami.

Clarissa wstała z miejsca i się ukłoniła.

– Dzień dobry, księżniczko.

– Mmm, dzień dobry, Clarisso. Wydajesz się radosna.

– Ponieważ przed chwilą usłyszałam taki słodki krzyk… Coś się stało? Możecie opowiedzieć ze szczegółami?

– Ughhh… Nie, nic się nie stało.

– Doprawdy?

Clarissa miała przewagę w tym starciu, dlatego Altina szybko zmieniła temat:

– Wszyscy dziś zaspali czy my się spóźniliśmy?

– W pewnym sensie chodzi o to drugie.

– Coś się stało?

Clarissa zrobiła nagle zakłopotaną minę. To była subtelna zmiana, jednak naprawdę wyjątkowo rzadko wahała się w obecności Altiny.

– Wrócili zwiadowcy.

– He?

– Chodzi o północny oddział zwiadowczy?

Altina, słysząc pytanie Regisa, pokiwała głową.

– Tak. Ta twierdza odpowiada za rekonesans tamtych terenów. Mamy obserwować granicę z innymi państwami i barbarzyńców. Taka wyprawa zajmuje im około miesiąca.

Na północ od ziem Beilschmidt leżało księstwo Varden, część federacji Galmani. Teren ten był bez przerwy rozrywany konfliktami wewnętrznymi i zaangażowany w ciągłe wojny, zarówno domowe, jak i z innymi państwami. Ich siły już wielokrotnie starły się z regimentem Jerome’a.

Te dwa państwa rozdzielały lasy zamieszkałe przez barbarzyńców. Ich mniejsze plemiona liczyły po kilkaset osób, liczebność tych większych szła jednak w tysiące. Stanowili mieszankę tubylców oraz zostawionych samym sobie obywateli zarówno cesarstwa, jak i federacji.

Regiment graniczny bacznie obserwował obie te grupy, a dowódca miał obowiązek wysłuchać raportu zwiadowców, nawet jeżeli byłby zmuszony odłożyć na bok inne niecierpiące zwłoki sprawy.

Altina zagryzła wargi.

– Jerome odbiera ich raport?

– Tak, jacyś żołnierze przyszli tu, aby powiadomić go o powrocie zwiadowców, jednak go nie zastali, więc udali się do jego kwater. Teraz wszyscy oficerowie wysłuchują raportu na placu parad.

To nie Altiny szukali. Nawet nie próbowali udawać, że pomylili głównodowodzącego. To strasznie rozwścieczyło Altinę, chociaż nie dawała tego po sobie poznać.

– Zjem później! – rzuciła, po czym wyszła.

Clarissa ukłoniła się głęboko na pożegnanie, a Regis ruszył za księżniczką na plac parad.


Część 4[edit]

Przed główną bramą na placu parad zgromadziło się wielu żołnierzy, którzy utworzyli okrąg. Ta gruba, ludzka ściana przyglądała się z pewnej odległości będącym w samym sercu ich kręgu Jerome’owi oraz pięciu innym osobom.

Margrabia stał spokojnie ze skrzyżowanymi rękoma, wysłuchując składanego mu raportu.

Przed nim klęczeli mężczyźni wyglądający jak jacyś awanturnicy. Najwyraźniej nie golili się od tygodni, byli chudzi, a na plecy mieli zarzucone płaszcze. Jedynie ich oczy sprawiały dobre wrażenie bystrości jak u orła. Byli to zwiadowcy, których przywódca właśnie składał raport.

Ustawiono przed nimi piwo i strawę, jednak nawet ich nie tknęli. To pokazywało jedynie, jak poważnie traktowali swoją ciężką misję, trwający cały miesiąc zwiad na terenie wroga.

– To podsumowuje najważniejsze informacje o Księstwie Varden.

– Hmm… Wszystko wskazuje na to, że zbierają armię.

– Też tak uważam.

– Planują nas zaatakować… Czy może szykują się do wojny domowej… Hmmm?

Jerome spojrzał na Altinę, dla której żołnierze robili przejście w otaczającym go kręgu. Regis natomiast, nie chcąc zostać uznanym za pieska księżniczki i pragnąc uniknąć oceniających go spojrzeń, zatrzymał się zaraz po dotarciu do jego zewnętrznej części.

Członkowie oddziału zwiadowców spojrzeli na nią, robiąc poważne miny. Altinę od dnia jej przybycia traktowano jako dekorację, jednak wciąż to ona była oficjalnym głównodowodzącym – chociaż nie zrobiła jeszcze nic wartego nawet wzmianki. No i zawsze istniała szansa, że naciśnie się jej na odcisk, dlatego dowódca zwiadowców zasugerował:

– Pani dowódco… Proszę pozwolić mi powtórzyć rapo...

– To nie będzie konieczne, kontynuuj. Sir Jerome streści mi w raporcie, co mu wcześniej przekazaliście, czyż nie?

– Haha, mam ci składać raporty, smarkulo? Wracaj do stołówki jeść kleik.

– Załatwimy to po odebraniu raportu. – W głosie Altiny było słychać zdecydowanie.

Może i nie ugięła się pod próba zastraszenia ją przez Jerome’a, jednak zapanowała po tym atmosfera, jakby za chwilę mieli się rzucić sobie do gardeł. Zebrani żołnierze, a nawet nieustraszeni zwiadowcy, słuchając toczącej się rozmowy, aż wstrzymali oddechy.

Altina nakazała kontynuować składanie raportu.

– Eee… W takim razie przejdę do kwestii barbarzyńców w lasach. Podczas rekonesansu ustaliliśmy, że zaangażowani są w wielką, międzyplemienną wojnę.

– Starcia wewnętrzne? Wzajemne napady małych plemion są czymś naturalnym, ale wielka, międzyplemienna wojna to już coś wyjątkowo niespotykanego.

– Zgadza się. Udało nam się ustalić, że trzy grupy plemienne zawarły ze sobą koalicję.

– Dzikusy potrafiące jedynie zabijać i grabić łączą siły? To naprawdę byli barbarzyńcy?

– Ich ekwipunek i sposób walki nie pozostawiał wątpliwości. Wśród nich zauważyliśmy wyjątkowo silnego mężczyznę poruszającego się zwinnie jak małpa, który parł na przeciwników i zabijał ich bez najmniejszych problemów. Prawdopodobnie samemu jest w stanie przechylić szalę całej bitwy na ich korzyść.

– Och…

Jerome uśmiechnął się na samą myśl o walce z tak silnym przeciwnikiem – to pewnie ta część jego charakteru sprawiła, że został bohaterem i cieszył się wielkim szacunkiem wśród swoich ludzi.

Altina słuchała w milczeniu; gdyby oboje zaczęli zalewać zwiadowców pytaniami, zwiadowcy nie mieliby szansy dokończyć składania raportu. Jerome jednak się nie wahał i wypytywał dokładniej o bandytów. Interesował go zwłaszcza tamten przypominający małpę przeciwnik.

Kiedy składanie sprawozdania z patrolu dobiegło końca, Altina spytała w końcu:

– Oddział zwiadowców przed wymarszem liczył dwanaście osób, zgadza się?

– Tak.

– Gdzie jest reszta?

– Trzech zginęło z rąk dzikusów, dwóch weszło w kontakt z chorymi, zaraziło się i zmarło, jeden podczas podróży przez góry stracił stopę i jeden został pogrzebany przez lawinę.

– Rozumiem. – Altina pokiwała głową z zamkniętymi oczami.

Wszyscy zebrani na placu, zarówno prości żołnierze, jak i oficerowie, całkowicie zamilkli, aby upamiętnić poległych.

Po krótkiej chwili grobowej ciszy, jaka zapanowała w całej twierdzy, księżniczka otworzyła oczy.

– Dziękuję wam za szczegółowy raport i oddaną służbę. Teraz idźcie porządnie wypocząć.

– Tak jest… wasza wysokość… Uuuu.

Wszystkich pięciu na wspomnienie o poległych towarzyszach i trudach podróży zalało się łzami.

Zasalutowali, a następnie odeszli. Żołnierze, których mijali, witali ich pochwałami.

Raporty zwiadowców były niczym latarnia pośród ciemności. Wrogowie mogli zarówno wzmacniać swoje szeregi, jak i uderzyć z wykorzystaniem zamieci śnieżnej. Dzięki wiedzy dostarczonej przez rekonesans cesarstwo miało możliwość zareagować na ruchy przeciwnika, odpowiednio zmieniając trasy oraz przegrupowując siły przeznaczone do obrony.

Jerome odwrócił się, chcąc wrócić do centralnej wieży.

– Hmmp… Ta smarkula może jedynie stać sobie z boku i się przyglądać.

Altina odpowiedziała, kładąc rękę na mieczu:

– Zatrzymaj się.

Regis, widząc to, otworzył szeroko oczy ze zdziwienia.

Księżniczka błyskawicznie wyciągnęła swój miecz, czemu towarzyszył głośny szczęk.

– Co?! – krzyknął zrozpaczony Regis.

Dookoła niego rozległy się szepty. Żołnierzy tak to zszokowało, że aż cała ludzka ściana cofnęła się z okrzykiem zaskoczenia.

Altina kierowała w stronę Jerome’a czubek ostrza, co mogła łatwo przypłacić życiem - dla takiego bohatera pokonanie dzielących ich pięciu kroków w mgnieniu oka nie stanowiło żadnego problemu. Mimo to zachowywała spokój.

– Za punkt honoru postawiłeś sobie, żeby za nic mnie nie uznać, sir Jerome.

– Ej, smarkulo, to nie jest śmieszne.

– Ja nie żartuję. Musi strasznie cię boleć, że jakiś tam członek rodziny królewskiej chce ci rozkazywać, czyż nie? Najwyższa pora rozwiązać tę kwestię.

– Hmmp. Tu nie ma nic do gadania. Ten regiment należy do mnie.

– Coś takiego powiedziałby ktoś z jakiegoś małego państewka wewnątrz federacji Germanii. Wszyscy w tej armii – prości żołnierze, rycerze, a nawet ty – należą do cesarstwa Belgarii, a zatem do mnie.

– Tak, zgadza się. Ale widzisz, smarkulo, twoja pozycja dowódcy jest tylko na pokaz. To nie pałac. Żaden ryzykujący życiem żołnierz nie będzie wykonywać rozkazów figuranta.

– Wiem. Przekonałam się o tym w kwietniu. Dlatego właśnie muszę udowodnić, że jestem godna powierzonej mi pozycji.

– Kukuku… A cesarz jeszcze cię na nią nie mianował?

– Żartujesz sobie?

Altina odwróciła nieznacznie wzrok, zerkając na Regisa. Nie było widać po niej nawet śladu zdenerwowania, wręcz przeciwnie, emanowała spokojem i pewnością siebie, a miecz trzymany w jej rękach nawet nie drgnął.

Spojrzała ponownie na swojego rozmówcę i obwieściła:

– Sir Jerome, wyzywam cię na pojedynek.

Jeśli to koszmar, chcę jak najszybciej się obudzić – pomodlił się Regis.

Jedną dziesiątą żołnierzy wmurowało, drugie tyle nie wiedziało kompletnie, co się dzieje, większość jednak potraktowała to jak żart, kilku nawet wybuchło śmiechem. Nawet Jerome nie uznał tego za poważną deklarację.

– Ej, smarkulo…

Jednak Altina swoimi kolejnymi słowami uciszyła wszelkie śmiechy:

– Jeżeli wygram, zmienisz sposób, w jaki mnie traktujesz. Po pierwsze, zaakceptujesz mnie jako głównodowodzącą i będziesz wykonywać moje polecenia. Poza tym zostaniesz moim generałem i wykorzystasz w tej roli swój pełen potencjał. Nie plotę od rzeczy ani nie żartuję. Jeżeli nie potraktujesz tego na poważnie, uznam to za zwykłą, tchórzowską ucieczkę.

Altina postawiła wszystko na szali, żeby Jerome nie mógł jej w żaden sposób zignorować.

Jej słowa zmazały uśmiech z twarzy generała i sprawiły, że zaczął roztaczać wokół siebie przerażającą aurę żądzy krwi, która wystraszyła jego żołnierzy – kilku nawet próbowało uciec.

– Tcz. Tylko tego później nie żałuj, smarkulo. W walce nigdy się nie hamuję, nawet gdyby moim przeciwnikiem miałby być sam cesarz!

– To oczywiste. Gdybyś szanował status innych osób, od razu oddałbyś się pod moje rozkazy i ten pojedynek nie byłby potrzebny.

– Zbyt spokojnie do tego podchodzisz. Czyżbyś znalazła jakiegoś czempiona mającego walczyć w twoim imieniu? W tej fortecy jedynym rycerzem zdolnym stanąć ze mną w szranki jest Evrard…

Dowódca rycerzy, który nagle znalazł się w centrum zainteresowania, zrobił zakłopotaną minę.

Może i służył pod Jerome’em, jednak jednocześnie traktował Altinę jak własną córkę, wnuczkę, albo nawet swoją boginię. Z pewnością miałby twardy orzech do zgryzienia, gdyby księżniczka poprosiła go o walkę w jej imieniu.

Altina zrobiła zamach mieczem.

– Nie potrzebuję żadnego czempiona. Sama będę z tobą walczyć. Powtórzę to jeszcze raz, jeśli nie przyjmiesz wyzwania, uznam to za ucieczkę!

– Kukuku.. Dobrze. Może i jesteś księżniczką, ale przegrałaś wszystko w walce o władzę, więc nic się nie stanie, jeśli zakończę tu twój żywot.

Dziewczyna skrzywiła się na te słowa.

Altinie nadano także przydomek "przegrana księżniczka". Chociaż nie był niczym więcej jak zwykłym przezwiskiem, bez problemu mógłby zostać uznany za zniewagę. - Jeśli wygram, uznasz moje zwierzchnictwo?

– Oczywiście. Przestanę traktować to jako pusty tytuł i zaakceptuję cię jako głównodowodzącego. O ile wygrasz! Więc… Co ja dostanę? W końcu jak by nie patrzeć, to ja dowodzę tym regimentem, więc żaden pojedynek nie jest mi potrzebny. A tak, oddanie mi oficjalnego tytułu głównodowodzącego byłoby miłe.

– Chcesz, abym potraktowała cesarski dekret jak jakiś śmieć, tak?

– Możesz?

– Nawet gdybym przedstawiła taką propozycję, książę Latreille z miejsca by to odrzucił.

– Hmmp… Więc w żaden sposób nie jesteś w stanie zmotywować mnie do walki.

Altina pokiwała głową – najwyraźniej wszystko potoczyło się po jej myśli.

– Wiedziałam, że to powiesz. W końcu po co się przejmować, skoro nie można nic na tym zyskać. Zastanawiałam się nad tym od paru dni. Jeżeli żołnierze zaczną myśleć, że „odpuszczą sobie, bo i tak nie ma po co się starać”, cały ten pojedynek straci na znaczeniu.

– Haa… Czyli jednak masz coś, czym mogłabyś mnie zachęcić?

– Nie tylko zrezygnuję z tytułu głównodowodzącego, przywrócę także chwałę rodowi Beilschmidt.

– Co takiego?

– Nie zostałeś przypadkiem odsunięty na bok przez generałów ze szlachty?

Jerome wyszczerzył zęby.

– Smarkulo… Posunęłaś się za daleko. Lepiej dobrze przemyśl swoją propozycję, bo jeśli wyskoczysz teraz z czymś głupim, to żaden pojedynek nie będzie potrzebny. Zaszlachtuję cię tu i teraz! No więc?

Było już za późno, żeby ich powstrzymać. Regis nie miałby w obecnej sytuacji najmniejszej szansy zatrzymać tego pojedynku. Poza tym gdyby w ogóle spróbował, odbiłoby się to negatywnie na wizerunku księżniczki. Dowódca, którego musi bronić jakiś tam oficer administracyjny piątej kategorii, stałby się pośmiewiskiem. Dlatego też chłopiec mógł jedynie przyglądać się całemu zajściu i powstrzymywać chęć stanięcia między nimi.

Szlachetna dama dysponowała tylko jednym sposobem, aby potraktować cesarski dekret jak zwykły śmieć, odejść z armii i jednocześnie podnieść status rodziny Jerome’a pośród szlachty.

– Przestań – powiedział cicho Regis, jednak oczywiście przez wrzawę jego słowa nie miały najmniejszej szansy dosięgnąć księżniczki.

Altina ponownie skierowała czubek ostrza w stronę Jerome’a, którego oczy były całe czerwone z wściekłości, i powiedziała:

– Jeśli wygrasz, zostanę twoją żoną.

Jerome zesztywniał.

– Rzeczywiście… Atrakcyjny warunek.

– Co nie?

Po wyjściu za szlachcica Altina przestałaby być księżniczką, a zarazem utraciłaby pozycję głównodowodzącej, przez co niecny plan księcia Latreille ośmieszenia go spaliłby na panewce. Ród Beilschmidt sam w sobie by się nie zmienił, jednak znacząco zyskałby na statusie. Innymi słowy, Jerome miał już wystarczająco dużo powodów, aby zacząć poważnie traktować ten pojedynek.

– Hmmp. Smarkulo, nie jesteś w moim typie, ale warunki same w sobie są przyzwoite. Lepiej przygotuj się psychicznie, bo mam zamiar wysługiwać się tobą. Będziesz niczym więcej jak sługą.

– Chyba moje warunki są do zaakceptowania.

– Oczywiście. Stawianie swojego życia na szali także jest ekscytujące. Przyjmuję wyzwanie. – Jerome uśmiechnął się, jakby już wygrał.

Altina schowała miecz do pochwy.

– W takim razie ustalone. Jeszcze jedno, tak na wszelki wypadek. Jeśli coś sobie źle pomyślałeś i przystąpisz do walki, mając jakieś zberezeństwa w głowie, to bez chwili zawahania roztrzaskam ci ją o ziemię.

– Pilnuj swojego nosa, smarkulo. Lepiej idź już ćwiczyć zachowanie przykładnej żony.

– Co?! – Altina gniewnie wyszczerzyła zęby.

To była zwykła zaczepka, ale księżniczka słabo sobie z nimi radziła, więc okazała się wyjątkowo efektywna.

Jerome strzelił kostkami.

– To kiedy zaczynamy? Jak dla mnie możemy walczyć tu i teraz.

– Żartujesz? Nie pozwolę, żeby pojawił się chociaż cień wątpliwości albo możliwość wykręcenia się. Za późno wstałeś, za dużo dzień wcześniej wypiłeś albo któraś ze stron miała więcej czasu na przygotowanie się. Dlatego nie poproszę o walkę na miejscu.

– Hmmp…

Jerome wiedział, że regiment jest podzielony na dwa obozy – jeden wspierający jego i drugi będący za Altiną. Bez względu na wynik starcia pozostawienie pola na jakiekolwiek wymówki byłoby bardzo złym pomysłem.

– W takim razie za trzy dni na placu parad.

– Tyle ci wystarczy?

– Za kogo ty mnie masz?

– Zrozumiałam. Ja tez nie chcę, żeby ktoś pomyślał, że spiskuję przeciwko tobie, więc…

– Nie bądź taka do przodu! Czternastoletnia smarkula nie ma szans ze mną wygrać nawet gdyby posunęła się do brudnych zagrań. Bez względu na to, kto wygra, nie będę szukać żadnych wymówek po walce, a jeśli ktoś będzie śmiał się skarżyć na wynik, będzie to znaczyć, że pluje mi w twarz i straci za to głowę!

– Doprawdy…

– Pozwól, że cię ostrzegę. Nie mam zamiaru się hamować bez względu na przeciwnika, więc lepiej dobrze się przygotuj – powiedział Jerome, a następnie ruszył po schodach do centralnej wieży.

Na placu rozległy się jęki rycerzy uważających Altinę za boginię, jednak sama księżniczka zachowywała spokój.

– Nie mam zamiaru zabijać moich podwładnych.

– Planujesz wygrać? – spytał Regis, kiedy Jerome zniknął już we wnętrzu wieży. W tym momencie nie splamiłby w żaden sposób swojej reputacji, rozmawiając z nią.

– Oj, Regis, czy ktokolwiek wyzywa kogoś na pojedynek z zamiarem przegranej?

– Istnieje zaskakująco dużo opowieści o bezradnych księżniczkach wyzywających ludzi na niemożliwe do wygrania pojedynki w imię miłości i reputacji… Nie sądziłem, żebyś była tak głupia. Wybacz, źle cię oceniłem.

Regis miał wrażenie, że postarzał się o jakieś dziesięć lat.

Żeby wyzwać bohatera Erstein na pojedynek…¬ – Regis czuł się, jakby zaczynał tracić przytomność.

Altina zrobiła lekceważącą minę.

– Nazywanie mnie głupią jest niemiłe. Nieznanie takich opowieści to powód do wstydu? Historyjki o pojedynkach nie do wygrania…

– Nie o to chodzi! Wyzwanie do walki Jerome’a jest głupie!

– Ale nie ma innego wyjścia. Dzięki tej wygranej zyskam pozycję najsilniejszej osoby w twierdzy. Sam powiedziałeś, że mięśnie nie wystarczą, żeby dowodzić, ale to ich użycie jest najprostszym sposobem na pokazanie innym swoich umiejętności.

– Znowu coś wypaplałem…

Regis pomasował czoło palcem. Jeśli ta rozmowa potrwałaby dłużej, bez wątpienia ból głowy doprowadziłby go do utraty przytomności.

Ona w ogóle rozumie swoją sytuację? Czy może coś knuje?

Jej postawa zdradzała, że była całkowicie spokojna.

– Nic nie wypaplałeś. To był naprawdę wspaniały pomysł.

– Planujesz to wygrać?

– Oczywiście! – odpowiedziała Altina, dumnie wypinając pierś.



Wróć do Rozdział 2 Strona Główna Idź do Rozdział 4