Haken no Kouki Altina PL: Tom 3 Rozdział 1

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search
The printable version is no longer supported and may have rendering errors. Please update your browser bookmarks and please use the default browser print function instead.

Rozdział 1: Miasta i dyliżans

Część 1

Wojskowy wóz, sunący przez ciemną głuszę i oświetlający sobie drogę jedynie parą lamp oliwnych wiszących na przodzie pojazdu, dotarł do fortecy we wnętrzu wielkiej góry. Pod rzędem czarnych dział, znajdujących się w połowie wysokości zbocza, powoli otworzyły się wielkie wrota, wokół których rozświetlono pochodnie. Szybko pojawili się także silni żołnierze z pikami, którzy trzymali akurat straż.

Fort Volks, który jeszcze przed dwoma miesiącami należał do Księstwa Varden i cieszył się opinią twierdzy nie do zdobycia, dostał się w ręce Armii Marie Quatre, zostając częścią Cesarstwa Belgarii.

Woźnica wziął do ręki lampę oliwną, po czym przekazał nią ustalonymi wcześniej znakami swoją tożsamość. Strażnik odczytał przesłaną w ten sposób wiadomość, zdał raport swojemu przełożonemu i parę chwil później pojawił się dowódca strażników, który zasalutował Regisowi, kładąc prawą dłoń na lewej piersi.

– Dziękujemy za pańską ciężką pracę, sir strategu.

– A ja za pańską.

Siedzący przy woźnicy Regis spuścił głowę w panice. Nie mógł znieść, żę stary weteran, w dodatku szlachcic, pełnił taką kompletnie nieznaczącą rolę jak strażnik, podczas gdy on, prosty mieszczanin, był nazywany „strategiem, który zdobył Fort Volks” i ceniono go w całym cesarstwie.

To przecież było zwycięstwo Altiny… – pomyślał.

Wóz zatrzymał się wewnątrz wydrążonego tunelu. Regis podziękował grzecznie woźnicy, wziął szybko swój bagaż, a następnie ruszył w stronę swojego pokoju, narzekając pod nosem, że w forcie jest o wiele za dużo schodów.

– Hmm?

– W końcu wróciłeś, Regisie.

Haken no Kouki Altina - Volume 03 - 013.jpg

W pewnym momencie wpadł na schodzącą w dół księżniczkę, która dowodziła tą armią.

– Ach, Altina.

W obecności innych osób Regis, mając na uwagę ich status społeczny, nazywał ją księżniczką. Użycie mniej formalnego zwrotu mogłoby odbić się na morale żołnierzy, jednak Altina nalegała, aby używał jej przezwiska, kiedy tylko jest to możliwe.

Zwykle ludzie nie mieli problemów w rozmowie z 14-letnią dziewczyną, jednak księżniczka była tak piękna, że Regis czasem się zapominał. Miała długie, czerwone włosy, oczy o tej samej ognistej barwie oraz cerę bladą jak porcelana, której nie zniszczyły nawet treningi szermierki, oraz ponętne, różowe usta, które akurat były wydęte w grymasie.

Nie, nie, nie myśl o tym – skarcił się Regis, po czym ruszył w stronę Altiny.

– Znowu byłeś w mieście?

– Tak, ale bez obaw. Nie przepuściłem żadnych pieniędzy.

– Przestanę się martwić, jak oddasz mi te, które ci pożyczyłam.

– Eee, cóż… niedługo.

– Doprawdy? Nie było cię tak długo, że prawie zapomniałam, jak się nazywasz.

– Przecież to były jedynie trzy dni, prawda?

– Nie chodzi tylko o te trzy dni! Nie uprzedziłeś mnie o swoim wyjeździe.

– Cóż…

Gdyby powiedział jej o tym, pewnie zaczęłaby wymyślać powody, aby zatrzymać go w twierdzy. Z drugiej strony gdyby pojechali razem, musiałby zabrać żołnierzy jako obstawę dla dowódcy. Jako że niedługo mieli odbyć długą podróż, najlepiej było wymknąć się, zostawiając księżniczkę w forcie.

– Czemu wyjechałeś, nic mi nie mówiąc…

– Pojechałem do miasta załatwić parę spraw. Poza tym masz obowiązki w twierdzy, prawda?

– Dobrze, rozumiem. Ale następnym razem masz mnie uprzedzić.

– Eee, dobrze.

Altina od zdobycia fortu zachowywała się jak samotne dziecko.

Nie byłoby nic dziwnego, gdyby Regis się w niej zakochał, ale miał niską samoocenę, nigdy nie myślał za wiele o płci przeciwnej, a także dzieliła ich zbyt wielka różnica w statusie społecznym.

Nietypowe zachowanie księżniczki było zapewne spowodowane zbliżającym się spotkaniem z księciem Latreille.

Jakim potworem musi być drugi książę, skoro na wspomnienie o nim mająca tak silną wolę Altina robi się tak słaba? – pomyślał Regis.

– Będzie dobrze. Latreille nie cieszy się najlepszą sławą, więc nieważne, jak słabą masz pozycję, wciąż jesteś lepsza od niego.

Po całym cesarstwie krążyły plotki, że Latreille, aby zająć pierwsze miejsce w kolejce do tronu, otruł swojego starszego brata, Augusta, który jakoś pomiędzy lipcem i sierpniem nagle podczas kolacji zaczął wymiotować krwią i stracił przytomność – od tamtej pory był bardzo chorowity, przez co w ogóle nie opuszczał swojej posiadłości.

Gdyby Latreille zaatakował jeszcze Altinę, jego reputacja sięgnęłaby dna, a z pewnością wolałby tego uniknąć, dlatego Regis bardziej obawiał się ataku ze strony szlachciców popierających pierwszego księcia.

Altina przechyliła głowę, mówiąc:

– Hmm? Czemu wspominasz o Latreille?

– He?

– Naprawdę okrutnie postąpiłeś, mężczyzno, opuszczając mnie tak bez żadnego słowa.

– Cóż, jestem mężczyzną, który traktuje swoją pracę bardzo poważnie.

Ech, bohaterowie książek pewnie jakoś ukoiliby serce niewiasty, ale dla mnie to po prostu niemożliwe - pomyślał Regis.

Altina zmieniła temat:

– Przy okazji, rezydencja Augusta niedawno została podpalona.

– Słyszałem o tym z informacji, jakie zebrałem na ulicy. Według oficjeli cesarstwa stoją za tym zwykli bandyci i w żadnym razie nie była to próba zamordowania księcia.

– Zamordowania?

– Według strażników stali za tym rabusie, którzy próbowali ukraść cenne obrazy zebrane w rezydencji. Przywódca straży, Baudouin, złożył dymisję przez ten incydent.

– Co tam posiadłość, nawet pałac złapał ogień. Na szczęście August jest cały.

Altina zajmowała czwarte miejsce w kolejce do tronu, na którym chciała zasiąść, dlatego, dlatego bezpieczne wyjście z kłopotów pierwszego księcia nie było dla niej dobrą nowiną… ale pewnie w ogóle nie brała tego pod uwagę i po prostu cieszyła się z tego, że jej starszemu bratu nic nie jest.

Co by było, gdyby chciała jego śmierci? – Regis porzucił szybko tę myśl i wrócił do rozmowy.

– Generał dywizji, Baudouin, jest szlachcicem popierającym Latreille, dlatego przyjęcie jego rezygnacji bez żadnego śledztwa jest zaskakujące.

– Hmm? Co masz na myśli? Jako dowódca straży musi ponieść odpowiedzialność za brak przygotowania na atak bandytów.

– Cóż… Pomyśl o tym. Nieważne, jak cenny jest obraz, rabusie nie obraliby za cel rezydencji księcia Augusta, prawda? Nie wygląda to jak porzucenie zwykłego pionka po nieudanej próbie zamordowania księcia?

Altina się skrzywiła.

– Regisie, za bardzo to komplikujesz, nic nie rozumiem.

– Naprawdę? Przyglądając się temu wszystkiemu, powinniśmy być przygotowani na najgorsze.

– Jesteś absolutnie pewny swojej dedukcji?

– Oczywiście. Podobnie jak otrucie sprzed pół roku, także i ten incydent miał swój początek w pałacu. Po prostu zmienili trochę scenariusz, zamiast dramatu otrzymaliśmy historię godną powieści przygodowej.

– Znowu cytujesz jakąś książkę?

– Ach, nie. Nieważne, jak było naprawdę, musimy być przygotowani na wszystko, prawda? Tym bardziej że jedziemy do samej stolicy.

– No tak. Przezorny zawsze zaopatrzony w naostrzony miecz.

– Tak, chociaż to powiedzenie nie miało opisywać odwagi.

– Ach, racja.

Kiedy tak sobie rozmawiali, z oddali dotarł do nich odgłos szczękania zbroi. Jego źródłem był stawiający twarde kroki, umięśniony mężczyzna o bystrym wzroku i z niezadowoleniem wymalowanym na twarzy – bohater, przywódca czarnych rycerzy, margrabia Jerome Jean de Beilschmidt.

– Co wy wyprawiacie?

– Składam raport o rezygnacji generała dywizji, Baudouina.

– Baudouin? Generał dywizji? Nigdy o nim nie słyszałem.

– Ponieważ dopiero niedawno mianowano go dowódcą cesarskiej straży, jednak po ataku bandytów na jedną z rezydencji wziął na siebie odpowiedzialność i podał się do dymisji.

– A, dowódca straży w stolicy, ten śmieć, który był dobry jedynie w wysyłaniu żołnierzy na śmierć, zgarniając całą chwałę dla siebie.

Jerome był generałem, weteranem wojennym, który opuścił stolicę, gdzie spadła na niego krytyka ze strony żołnierzy próbujących przypisać sobie całą chwałę za zwycięstwa, co zresztą stanowiło normę wśród walczących na pierwszej linii.

– Zostawmy już tego śmiecia. Jak sprawy?

– Wszystko przygotowane.

Wszyscy udali się do biura dowódcy Fortu Volks.


Germania wydrążyła fort wewnątrz góry, więc o żadnej elegancji nie mogło tam być mowy. Ściany miały kolor biały, a meble czarny. Jedyne dekoracje stanowiły prosta waza na kwiaty oraz flaga zaprojektowana przez Altinę, na której widniała tarcza na zielonym tle. Pośrodku pomieszczenia stał prosty stół, a przy nim zasiadali księżniczka (mająca na sobie rękawice oraz nagolenniki ze swojej zbroi), strateg Regis, generał Jerome oraz będący już w kwiecie wieku rycerz Evrard.

Po tym, jak Regis zdał raport z informacji zebranych w mieście, rozległo się pukanie do drzwi.

– Tu Eric Michael de Blanchard.

– Wejść.

– Tak jest!

Do środka wszedł młody, niemający jeszcze szesnastu lat rycerz o dłuższych blond włosach, doskonale wyglądający w mundurze; spokojnie można by go nazwać idealnym przykładem „ładnego chłopca” – nawet głos miał wyższy, jak u dziewczyny. Pomiędzy nim a Evrardem, jego dziadkiem, praktycznie nie dało się dostrzec rodzinnego podobieństwa. W końcu stary rycerz na głowie miał łysinę, posiadał gęstą, czarną brodę i był potężnie umięśniony.

Regis spojrzał na Altinę i wyjaśnił jej sytuację, a następnie wziął od Erica przyniesione dokumenty i powiedział:

– Zgłaszasz się jako ochotnik do eskorty dla Altiny. Otrzymałeś także rekomendację od Evrarda, tak?

– Tak! Proszę mi pozwolić pełnić tę rolę!

– Bezpieczeństwo jej wysokości poza fortem będzie w twoich rękach. Liczę na ciebie.

– Przysięgam na życie, że nie spadnie jej włos z głowy! – Eric zacisnął mocno wargi i zasalutował.

Altina na ten widok się uśmiechnęła.

– Powierzam się w twoje ręce.

W tym momencie Evrard, który sam zarekomendował wnuka do tej roli, zrobił ponurą minę.

– Chciałem bronić jej wysokości swoim własnym mieczem.

– To byłby problem, w końcu jesteś dowódcą straży fortu.

Przygraniczny regiment Beilschmidt, obecnie z siedzibą w Forcie Volks, liczy sześć tysięcy zbrojnych, czyli niewiele brakuje mu do całej brygady, a sami służący w nim żołnierze zaczęli go nazywać Armią Marie Quatre. Jego struktura wyglądała następująco: dowodziła Altina, pod nią był generał Jerome, strateg Regis oraz dowódca straży Evrard. Jerome miał do dyspozycji pięciuset czarnych rycerzy oraz tyle samo najemnych jeźdźców, po tysiąc artylerii oraz żołnierzy, a także dwa tysiące najemników. Evrardowi podlegało tysiąc strażników oraz oficer eskortujący Eric. Oczywiście służyli też tam lekarze, kucharze, kowale oraz woźnicy, ale nie mieli przydzielonego oficera nadzorującego, tak więc w ogólnej hierarchii zajmowali pozycję taką samą jak Regis . Ponieważ cesarstwo było ogromne, a komunikacja w nim odbywała się za pomocą listów, nikt nie oczekiwał otrzymywania dokładnych instrukcji działania ze stolicy, dlatego właśnie to dowódca regimentu miał najwyższy autorytet w całym regionie. Tak więc winę za takie braki w obsadzie ponosił poprzedni dowódca, Jerome, który nie przejmował się swoją pracą. Przy tak zaburzonym systemie dowództwa czasem po prostu nie było wiadomo, jak zwracać się do swojego rozmówcy.

Jerome prychnął, patrząc na salutującego Erica.

– Księżniczka potrzebuje w ogóle strażnika?

– Sam tego wcześniej nie zaproponowałeś?

– Fufu. Eskortowana jest silniejsza od swojej obstawy.

– Ugh... – Eric zwiesił głowę, zaciskając jednocześnie mocno usta.

Haken no Kouki Altina - Volume 03 - 023.jpg

Altina jest od ciebie silniejsza. To chyba normalne, że tak myślimy, skoro księżniczka dorównuje w walce Jerome’owi. – Zaraz po skończeniu tej myśli Regis szybko pokręcił głową.

– Miecz księżniczki za bardzo rzuca się w oczy, zwłaszcza w stolicy będzie to przeszkadzać.

Altina wydawała się być pod wrażeniem tych słów.

– Rozumiem. Proszę, bądź moim mieczem tam, gdzie nie będę mogła wziąć mojego.

– To będzie trzydniowy festiwal z okazji dnia założenia, a jej wysokość będzie w nim brać udział jako członek rodziny królewskiej. Poruszanie się w sukni balowej z mieczem wielkości dorosłego człowieka byłoby raczej niewygodne.

– Nienawidzę sukni! Jestem żołnierzem, więc powinno być normą, że pojawiam się w zbroi i z mieczem.

– Nie mów nawet takich rzeczy.

– Ale Latreille może mieć miecz!

– Ponieważ jest głównodowodzącym pierwszej armii.

– Ja też dowodzę regimentem.

– Wiem, ale… on jest mężczyzną.

– Grrrrrr! Irytujące! Nie zaakceptuję tego!

W tamtych czasach nie istniało równouprawnienie i mężczyźni posiadali więcej przywilejów od kobiet, nawet jeśli ich status społeczny był taki sam.

Dla przykładu – gdyby szlachcicowi urodziła się najpierw córka, nie mogłaby zostać jego następcą. Pozycję tę zająłby wtedy najstarszy z jej młodszych braci. Ogólnie cała ta sytuacja wywoływała wiele problemów pośród szlachty.

Altina, wskazując Erica, powiedziała:

– Cóż, nieważne. Siadaj.

– Dobrze. – Eric po otrzymaniu polecenia zasiadł przy stole.

Regis przeszedł do kolejnego dokumentu.

– Sir Jerome, to dotyczy tej sprawy. Zapisałem dokładnie wszystko, co należy przygotować.

– Hmmp. Znowu coś kupujemy? Skąd tym razem wziąłeś pieniądze?

– Niektórzy więźniowie byli szlachcicami z Varden. To niewielka suma, ale jeżeli przegramy, i tak nie będziemy mogli jej wykorzystać.

Szlachcice schwytani podczas wojny mogli zostać wykupieni, co zresztą stanowiło ważne źródło dochodów dla wojska.

– Musi być trudno przygotować to wszystko.

– Jeżeli chodzi o siłę armii, wciąż jesteśmy słabi, tak więc musimy przygotować coś, co wynagrodzi nam jej brak.

– Mają wielką przewagę liczebną, a tego duchem walki się nie wynagrodzi.

– To wspaniale, że sir Jerome też tak myśli… Nie możemy stracić żadnych rycerzy, dlatego musimy uniknąć starcia.

– Nie mam zamiaru bohatersko poświęcić się pod wpływem chwili, więc przestań grać w te swoje gierki.

– Dziękuję. Tak zrobię.

– Eee, używanie strategii podczas starcia nie jest złe, ale pamiętaj, Regisie, na polu walki tchórze giną pierwsi.

– Dziękuję za radę, zapamiętam to sobie.

Jerome wziął dokument ze stołu, po czym wsadził go do kieszeni, nawet mu się nie przyglądając.

Altina spytała, robiąc zdziwioną minę:

– Co tam było napisane?

– Plan awaryjny na wypadek, gdyby coś poszło nie tak. Takich przygotowań nikt nie dostrzeże… Ale następnym razem, kiedy zostaniemy wezwani, będzie lepiej, jeżeli weźmiemy moich czarnych rycerzy i rozstawimy obóz pod samą stolicą.

– Też tak uważam. Tylko możemy zrobić coś tak aroganckiego na terytorium cesarstwa?

– Taka obstawa dla członka rodziny królewskiej to nic nadzwyczajnego.

– A nie jest to jedynie robienie fałszywego wrażenia?

Altina odrzuciła ten pomysł gestem ręki .

– A zabranie ze sobą zbyt małej eskorty nie stanie się przypadkiem obiektem drwin?

Te słowa jednak przyniosły efekt odwrotny od zamierzonego – oczy księżniczki wręcz zapłonęły.

– Wtedy nie bylibyśmy lepsi od szlachty. Takie marnowanie pieniędzy z podatków jest niedopuszczalne! Powinniśmy podróżować tak jak prości ludzie, w zwykłym wozie.

– Co takiego? Czy to nie oczywiste, że tak nie można? Ach, znaczy... to nie pasuje do twojego statusu, wasza wysokość.

– Regisie, sam nie podróżowałeś tak ze stolicy do Thionville? W dyliżansie, w dodatku najtańszym.

– Dlatego że kończyły się fundusze w budżecie jednostki.

– Ughh! Zdecydowałam! Jedziemy dyliżansem! Nigdy takim nie jechałam i nie mogę się tego doczekać!

– Cóż…

– W żadnym razie! Nigdy nie pozwolę na coś takiego!

Zanim Regis zdążył coś powiedzieć, Evrard zaprotestował na całe gardło, czemu przytaknął także Eric.

Za to Jerome zdawał się dobrze bawić, ponieważ wybuchł śmiechem.

– Hahah! Czemu nie? Skoro sama tego chce, pozwólcie jej stać się pośmiewiskiem.

– Co dokładnie powiedzieli ci w pałacu?

Cóż za porażka… Nie powinienem wspominać przy niej o budżecie – pomyślał Regis, łapiąc się za głowę.

Altina po usłyszeniu jego słów zamilkła na chwilę, po czym złożyła tę nierozsądną propozycję. Rodzina królewska, aby zbratać się z pospólstwem, będzie podróżować do stolicy zwykłym dyliżansem.

– Ach, czytałem o czymś takim… – W książce, jaką Regis czytał ostatnio, była podobna scena.

Altina zrobiła niepewną minę.

– Coś się stało, Regisie? Jesteś zły?

– Ach, nie. Jak się nad tym zastanowić, to wcale nie jest taki zły pomysł. Szlachta i tak weźmie nas na języki przez chociażby sukienkę czy źle dobrany kolor spinki do włosów.

Skoro i tak ich wyśmieją, czemu by nie podjąć ryzyka? W końcu marzenia Altiny nie da się zrealizować, podążając wytyczonymi wcześniej drogami.


Część 2

Dziewiąty kwietnia 851 roku.

Haken no Kouki Altina - Volume 03 - 002.jpg

Dyliżans ciągnięty przez cztery kasztanowe konie sunął powoli przez mgłę. Był to model podobny do tego, który codziennie podróżował pomiędzy Tuonvell i Fortem Sierck. Posiadał trzy rzędy siedzeń, po cztery miejsca każdy (czyli mieścił dwanaście osób), a na jego dachu umieszczano bagaże.

W pierwszym rzędzie siedzieli Regis, Altina, Clarissa oraz Eric.

Clarissa była dwa lata starszą od Regisa osobistą pokojówką księżniczki, która towarzyszyła jej od czasów, kiedy ta mieszkała jeszcze w pałacu. Dziewczyna miała swoje brązowe włosy zarzucone za plecy, a na czas podróży zamiast swojego mundurku nosiła niebieską, jednoczęściową sukienkę, czerwony pas zawiązaną w biodrach oraz biały szal na ramionach. Wyglądała tak elegancko, że spokojnie można było wziąć ją za szlachciankę, a nie za prostą pokojówkę.

Od prawej miejsca zajmowali kolejno: Regis, Altina, Clarissa oraz Eric. Mężczyźni siedzieli po bokach, aby w razie zagrożenia bronić dziewczyn – i to mimo faktu, że Regis był tam najsłabszy.

Altina z gorzkim uśmiechem na twarzy spojrzała na pas swojego stratega.

– Cóż to się stało, że wziąłeś swój miecz?

– Czułem się nieswojo bez niego, więc poszperałem wczoraj za nim w moim pokoju – odparł Regis, klepiąc ostrze swojej broni.

– Dobrze. Żołnierz bez miecza to żaden żołnierz. Zastanawiałam się, co się z nim działo po tym, jak zastawiłeś go w lombardzie.

– Uuuch. Wybacz, że cię zmartwiłem.

Zastawiłem miecz, żeby kupić książki, ale Altina na szczęście pożyczyła mi pieniądze i kazała spłacić natychmiast wszystkie długi.

– Dbasz o niego?

– Trzymanie broni nie ma sensu, jeśli się nią nie zajmuje…

– Nawet ja oliwię swój miecz.

Miecz Altiny nazywał się Grand Tonnerre Quatre. Był stworzony z Tristei i według legend pierwszy cesarz, L’Empereur Flamme, otrzymał go w prezencie od wróżek. Każda broń w starciu z tym ostrzem roztrzaskiwała się na kawałki. Nie dało się go w żaden sposób zarysować, wygiąć, a tym samym i złamać, podobno także w ogóle nie rdzewiał. Był jednak większy niż Altina, dlatego wrzucono go na dach dorożki wraz z całym pozostałym bagażem.

Co do samej tristei, badający ten materiał uznali, że jest jakimś naturalnym stopem, a wyniki ich prac posłużyły do stworzenia nowego materiału, który był tak doskonałej jakości, że w Wielkiej Brytanni wprowadzono go do masowej produkcji.

Regis, wyciągając swój miecz z pochwy, poczuł niewielki opór, ale ostrze wyszło z niej gładko i już po chwili zabłysło na słońcu.

– Jest w świetnym stanie.

– Och, to doprawdy nieoczekiwane. Sądziłam, że całkowicie o nim zapomnisz. Mam teraz o tobie lepsze zdanie.

– Zapomniałem o nim. Chociaż widziałem, jak Eric go polerował.

– Oddaj moje zmarnowane uczucia! Cofnij czas!

– Przecież się nie da…

Altina wychyliła się za Clarissę i spojrzała na Erica.

– Tak nie można! Nie rozpieszczaj go!

– Przyjąłem! Ale monsieur Regis wyglądał na bardzo zajętego, więc skoro nie mogłem mu pomóc w innych kwestiach, zająłem się przynajmniej jego mieczem. Naprawdę tak źle postąpiłem?

– Wiem przecież, że jest zajęty, ale… – Altina spojrzała na Regisa. – W takim razie mogłeś mnie o to poprosić. Czemu to był Eric?

– He? Eee… Tak na logikę nie wydaje ci się dziwne, gdyby oficer piątego stopnia prosił generała dywizji o konserwację broni?

– Czemu miałoby być? I tak nie mam nic do roboty.

– W takim razie, zajmuj się tą górą dokument…

– A! Widzę zamek! To nie Fort Sierck?! – krzyknęła Altina, wstając i wskazując jakiś punkt w oddali, chcąc tym samym zmienić temat.

Była dobra w analizowaniu problemów, ale nie radziła sobie najlepiej z czytaniem i pisaniem, dlatego unikała papierkowej roboty, przez co wszystkie dokumenty, które nie wymagały jej podpisu, były zrzucane na barki Regisa – chociaż w porównaniu do tego, z czym musiał się zmagać podczas swojej pracy, nie było tego aż tak wiele…

Regis, widząc jej reakcję, po prostu wzruszył ramionami, a Eric uśmiechnął się niezręcznie.

Clarissa natomiast trwała z niewzruszoną miną, zresztą dobrze wiedziała, że księżniczka i jej strateg jedynie się ze sobą przekomarzają. W normalnych okolicznościach by się zaśmiała, jednak w obecności osób innych niż Altina czy Regis nigdy nie okazywała żadnych emocji, a oprócz Erica towarzyszyła im grupa żołnierzy, którzy siedzieli na tylnych siedzeniach. Rycerze mieli na sobie lekkie zbroje schowane pod kurtkami, a także ukryte miecze, przez co ich stroje wyglądały, jakby ledwie na nich pasowały.

Sam dyliżans został wynajęty przez cesarską armię, co było sugestią Regisa.

– Może i szlachta nas wyśmieje, jednak zyskamy respekt wśród pospólstwa. Jak dla mnie warto.

– O tym też przeczytałeś w książce?

– Tak.

– Jak myślisz, dowódca zyska przychylność obywateli poprzez podróżowanie tak jak oni?

– Oczywiście. Bez wątpienia zyskamy w ich oczach o wiele więcej, niż gdybyśmy podróżowali luksusową karocą.

– Ale wśród arystokracji panuje opinia, że poddani czują wielką dumę, widząc, jak ich władca podróżuje jakimś pięknym pojazdem.

– Tak może być w bogatych miejscach jak sama stolica, jednak jesteśmy na północy, a tereny przygraniczne do najbogatszych nie należą.

– To prawda. Kiedy życie jest ciężkie samo w sobie, trudno komuś powiedzieć „bądźmy dumni z tego, jacy eleganccy są nasi władcy”. Dla zwykłych ludzi taki widok musi być jak sól w oku.

– Niewiele osób pośród szlachty to rozumie.

– Hmm, wcześniej myślałam podobnie. Dziękuję, że mi to wyjaśniłeś, Regisie.

– Wasza wysokość nie musi, w końcu to ty, księżniczko, zaproponowałaś taką podróż. – Regis przypomniał sobie, że czytał o podobnej sytuacji dopiero po tym, jak Altina to zaproponowała.

Dyliżans powoli wjechał w gęsty las.

Po zdobyciu Fortu Volks cesarstwo odnowiło prowadzącą przez niego drogę, ale ponieważ te tereny zamieszkiwali barbarzyńcy, eskortujący rycerze byli wyjątkowo spięci.

Altina wyszeptała Regisowi do ucha:

– Co z Diethartem?

– Wszystko załatwione. Powiadomiłem Bargainheim o naszej podróży, tak więc ten las jest o wiele bezpieczniejszym miejscem niż stolica cesarstwa – odpowiedział jej chłopak.


Pierwszego dnia podróży dorożka zatrzymała się przy posiadłości margrabiego na odpoczynek. Elin wprosiła się do pokoju, który mieli zająć podróżujący, co oczywiście wywołało kolejną kłótnię z Clarissą, której nie mogła przerwać nawet Altina z jej wielkim mieczem w ręku…

Z samego rana, odkąd wznowili podróż, księżniczka aż tryskała dobrym humorem.

– Ludzie z miasta przyszli nas pożegnaaać.

– Tak. Wiele osób chciało wyrazić w ten sposób swoją podziękę.

– Zwłaszcza ci z gildii kupieckiej… Co takiego zrobiliśmy?

– Haha… – Regis zaśmiał się niezręcznie. – Cóż za oko do szczegółów.

– Czyżbyś… Zapłaciłeś im, aby nas pożegnali?!

– Nawet ja nie postąpiłbym tak niegodziwie. Przed tą wyprawą musiałem zamówić sprzęt oraz ubrania, dlatego…

– Aha.

Regis zaczął się zastanawiać, czy przypadkiem wszystkie z zebranych tam osób nie otrzymały od niego jakiegoś zlecenia. Wielkie zakupy, jakich wcześniej dokonał, były zastrzykiem energii dla miasta, więc najprawdopodobniej ludzie zebrali się, aby pożegnać swojego najlepszego klienta.

– Skoro są szczęśliwi, bo zapewniliśmy im pracę, to chyba ta sytuacja wcale nie jest taka zła..

– Właśnie!

Widząc, jak mieszkańcy się uśmiechają i dziękują z całego serca Regisowi, Altina utwierdziła się w przekonaniu, że słusznie postąpili.


Abidal Evra, oficer polowy drugiego stopnia służący w przygranicznym regimencie Beilschmidt, miał trzydzieści osiem lat. Z urodzenia był zwykłym mieszczaninem, najmłodszym spośród sześciorga rodzeństwa. Jednak dzięki silnemu ciału, umiejętnościom walki zdobytym dzięki treningowi z braćmi oraz prawej osobowości zyskał sobie dobrą opinię u wielkiego bohatera Jerome’a, a swoją ciężką pracą zasłużył na zdobycie tytułu rycerskiego – innymi słowy, na wyniesienie do statusu szlacheckiego.

Po zakończeniu musztry został wezwany przez generała Jerome’a.

– Co myślisz o Regisie i Ericu?

– Pierwszy jest wspaniałym strategiem, a drugi obiecującym rycerzem, generale!

– A księżniczka?

– Popularnym dowódcą!

– Hmm. Odpowiedź w twoim stylu. No dobrze. Abidalu Evra, powierzam ci dowodzenie eskortą wyprawy do stolicy.

– Dziękuję! To wielki zaszczyt!

Abidal Evra przewidział, że tak się stanie.

Słyszałem, że księżniczka ma uczestniczyć w festiwalu z okazji dnia założenia. Generał Jerome nie może opuścić twierdzy, ponieważ jest zastępcą głównodowodzącego, sir Evrard dowodzi strażą, więc kto inny miałby otrzymać tę rolę?

Jerome jednak przerwał próżne myśli podwładnego.

– Weźmiecie dyliżans, łącznie z tobą będzie ośmiu strażników.

– Tak je…! Co? Dyliżans? Ośmiu? Jak tak mała grupa ma bronić księżniczki?

– Nie dasz rady?

– O, nie, oczywiście, że dam! Zrobię wszystko, co tylko rozkaże pan generał!

– Dobrze, to tyle. To plan zaproponowany przez Regisa, więc pewnie jest dobrze przemyślany. Możesz wrócić do swoich obowiązków.

– Tak jest! Przyjąłem, generale! – odpowiedział bez zawahania, chociaż drżała mu ręka, którą salutował.

To jakiś spisek? Chce mnie zabić razem z księżniczką? Jestem przynętą? Mam tam zginąć? – te pytania nie dawały mu spać tej nocy, tym bardziej że pozostali przydzieleni do obstawy strażnicy byli mniej uzdolnieni niż on, w dodatku wszyscy pochodzili z zapomnianych klanów.

Minęli lasy pełne barbarzyńców, a także bezpieczne Fort Sierck oraz Thionville. Eskorta powinna liczyć tysiąc zbrojnych, jak to zwykle bywało w takich przypadkach, a ich było jedynie ośmiu; dlatego nawet na ulicach miasta Abidal Evra miał cały czas spocone ręce.

Księżniczka Marie Quatre krzyknęła radośnie:

– Regisie! Czy to stacja postojowa?

– Tak. Pierwszy raz taką widzisz?

– Kiedy jechałam do Fortu Sierck, miałam ze sobą tylu żołnierzy, że nie widziałam nic poza drogą pełną dorożek.

– Cóż, to normalne.

Oczywiście! – Abidal Evra zgodził się z Regisem, ale uważał, że strateg powinien jakoś zareagować w tej sytuacji. Po prostu nie mógł pojąć, co on sobie myśli.

Część 3

Droga z miasta do stacji postojowej zajęła im dwie godziny.

Ta ostatnia znajdowała się na górzystym, rolniczym terenie. Był wczesny kwiecień, więc gdzie nie spojrzeć, kwitły kwiaty, co czyniło to miejsce jeszcze piękniejszym.

Dorożki zatrzymały się na tej stacji, mieszczącej się przy małej wiosce, aby pozwolić koniom i podróżnym odpocząć.

– No dobrze, poł godziny przerwy – oznajmił woźnica.

W normalnych warunkach pasażerowie od razu wysiedliby z dorożki, rozeszli we wszystkich możliwych kierunkach i zaczęli ze sobą gawędzić. Abidal Evra i jego ludzie byli jednak wyszkolonymi żołnierzami, a ich zadanie polegało na ochronie księżniczki, dlatego szybko opuścili dorożkę, a następnie otoczyli ją, przyjmując pozycje obronne. Dopiero po tym Abidal otworzył drzwi wozu z zewnątrz.

Pierwszy pojawił się w nich Regis.

– Dziękuję – powiedział, odrzucając głowę w tył.

Abidal Evra zasalutował mu w odpowiedzi, patrząc, jak pochylający się do przodu strateg wysiada z wozu, i myśląc:

Do czego jeszcze jest zdolny ten mężczyzna?

Fort Volks był znany jako forteca nie do zdobycia jeszcze przed urodzeniem Abidala, jednak ten chłopak z łatwością przejął tę twierdzę.

Nawet ja zostałem rycerzem, więc czemu on po takim wyczynie dalej jest zwykłym oficerem piątego stopnia, o tytule szlacheckim nawet nie wspominając?

Status rycerski był tytułem szlacheckim przyznawanym za wielkie osiągnięcia. Pozwalał otrzymywać wyższy żołd, a także dawał prawa do swobodnego zakupu oraz sprzedaży towarów.

Po Regisie wysiadła księżniczka Marie Quarte.

Jej ogniste włosy zatańczyły na wietrze, odsłaniając na moment śnieżnobiałą szyję. Oprócz wrodzonej urody, dzięki regularnym treningom miała wspaniałą figurę, a w dodatku poruszała się z wielką gracją nawet przy wysiadaniu z dorożki. Na tle czystego, niebieskiego nieba prezentowała się wręcz bosko, zupełnie jak na jednym z tych wielkich obrazów w kościele.

Abidal Evra strasznie się spiął, ponieważ po raz pierwszy widział księżniczkę z tak bliska.

Następnie wysiedli pokojówka i Eric.

W tym momencie inny żołnierz skończył sprawdzać miejsce wydzielone do odpoczynku, po czym gestem ręki zasygnalizował, że wszystko jest w porządku.

Abidal Evra pochylił głowę i z pełnym szacunku głosem rzekł:

– Wasza wysokość, proszę spocząć w tamtym miejscu.

– Hmm... Wiem, że chciałeś dobrze, ale po takiej długiej podróży pupa zaczęła mnie boleć.

– Co?! Doktor! Wezwijcie medyka!

– Chwila! Nie trzeba! Siedzenie było jedynie trochę za twarde.

– W takim razie proszę zająć moje miejsce.

Księżniczka machnęła ręką na znak, aby sobie odpuścił.

Przez to drobne zamieszanie podszedł do nich strateg jej wysokości, po czym z uśmiechem skomentował:

– Haha. Chyba podróże w dyliżansach są zbyt ciężkie dla arystokracji.

– Nie o to chodzi! Dyliżans nie jest tu problemem. Jestem szczęęęęśliwa, jasne?

– Naprawdę? Dobrze. Jeśli zrezygnujemy teraz z dyliżansu, nie będziemy mieli szans zdążyć na festiwal.

– Uuuugh. Regis przedkłada festiwal ponad moją pupę.

– Możemy przesiąść się do karocy, ale co by sobie ludzie pomyśleli, gdybyś się spóźniła, bo "pupa cię bolała"?

– No tak...

– Mogliby nadać ci jakieś niestosowne przezwisko, a jedno takie już masz.

– Aaa, rozumiem. Przecież powiedziałam, że nic mi nie jest. Przy okazji, Regisie, nie boli cię tyłek?

– Trochę tak, tuż po tym, jak wstałem. Siedzenie było pewnie trochę za twarde. No ale ja przywykłem do tego dzięki twardemu krzesłu, jakie mam przy biurku, więc dla mnie to nic takiego.

– Spryyyytne.

– Cóż, i tak nie mam wyboru.

Strateg uśmiechnął się niezręcznie do wydymającej policzki księżniczki.

Obserwującego rozmowę Abidala Evrę zaskoczyło, w jakich są dobrych relacjach. Dla niego żołnierze pospolitego pochodzenia powinni okazywać przełożonym głęboki szacunek, a co dopiero komuś z rodziny królewskiej.

Służąca udała się do spiżarni, by przygotować tam herbatę. Po chwili wróciła, niosąc na tacy srebrną zastawę naczyń – porcelana nie nadawała się do podróży.

– Wasza wysokość, herbata gotowa.

– Dziękuję, Clarisso. Dla reszty też przygotowałaś?

– Oczywiście.

– Przepraszam za kłopot.

Księżniczka obdarzyła Abidala Evrę uśmiechem.

– Mamy jeszcze trochę czasu. Napijmy się herbaty.

– Hm? Ale... mamy obowiązki.

– Spokojnie, będzie dobrze. Pogoda jest wspaniała i widać wszystko na wiele kilometrów, więc od razu zobaczymy, jeśli ktoś będzie się zbliżać.

– No tak, rzeczywiście...

– Kiedy jest czas na odpoczynek, należy odpoczywać. To także część obowiązków żołnierzy. W końcu co by było, gdyby doszło do bitwy, a ty ledwie stałbyś na nogach ze zmęczenia? Proszę.

Abidal Evra delikatnie przyjął filiżankę, którą podała mu księżniczka, patrząc na nią, jakby była jakimś skarbem.

– Napijmy się wszyscy razem.

– Właśnie! Zawołaj resztę.

– Tak jest. Eskorta! Zbiórka!

Po tym, jak strażnicy skończyli pić herbatę, dyliżans ponownie ruszył w drogę. Wszyscy zajęli te same miejsca co wcześniej; Abidal Evra siedział pośrodku ostatniego rzędu. Plecy miał cały czas wyprostowane, aby być zawsze gotowy do akcji, gdyby zaszła taka potrzeba.

Księżniczka i strateg ponownie zaczęli ze sobą gawędzić.

– Zmieniliśmy konie.

– Tak. To przewaga dyliżansów. Rycerze są przywiązani do swoich wierzchowców, w końcu one także przechodzą szkolenie bojowe, więc po prostu nie można ich zmienić. W dyliżansach natomiast wymienia się konie na każdej stacji postojowej. To bardzo wygodne.

– Do kogo należą konie na stacjach?

– Ta droga podlega cesarstwu, a dokładniej ministerstwu transportu. Podobnie jak ulice oraz nabrzeża. Na wsi odpowiadają za nie rządzący danym terenem.

– Aha.

– Na takich stacjach zostawia się konie zmęczone podróżą, a do dyliżansu zaprzęga wypoczęte.

– To naprawdę jest wygodne. Czemu wojsko nie stosuje czegoś takiego?

– Po prostu taka wymiana koni nie sprawdza się na północnej linii frontu, a na południu armia ma własną sieć transportową. Poza tym zastosowanie tej metody nie jest możliwe w przypadku dużych oddziałów, więc używa się jej jedynie w nagłych wypadkach.

– Byłeś kiedyś na południu?

– Jedynie o nim czytałem.

– Ach, to takie w twoim stylu.


Dorożka powoli sunęła naprzód, jednak takie tempo w zupełności wystarczało, żeby dotarła do kolejnej stacji zgodnie z planem..

Księżniczka z jakiegoś powodu się spięła.

– Regisie, po tym, jak zrealizujemy cel tej wyprawy, będę musiała cos zrobić.

– Co?

– Rozkazać wymienić siedzenia w dorożkach na wygodniejsze – powiedziała księżniczka, poprawiając pozycję.


Szóstego dnia od opuszczenia Fortu Volks...

Po przebyciu 100 Li (444 km) wyboistymi drogami grupa Altiny była wycieńczona.

Regis spojrzał na siedzącą obok niego księżniczkę.

Spała sobie spokojnie, opierając głowę o swoją pokojówkę, co musiało być dla niej niewygodne i męczyć ją jeszcze bardziej.

– Clarisso, jak się czujesz?

– Dobrze. Trzymam się.

– Niedługo dotrzemy do stolicy, wytrzymaj, proszę.

Nagle przed nimi pojawili się żołnierze.

– Nadjeżdża kawaleria!

W dorożce zapanowała napięta atmosfera.

Abidal Evra krzyknął:

– Co?!

– Wasza wysokość, proszę poprawić ubranie – poradził Regis, po czym wyjrzał przez okno.


Część 4

Na szerokiej drodze była widoczna zbliżająca się w ich stronę kawaleria.

Altina, której Clarissa właśnie wycierała chusteczką twarz, wymamrotała: – Hmmm... Kto to?!

Regis sam się nad tym głowił, dlatego zaczął wypatrywać chorągwi tego oddziału.

– Czerwone tło, złoty lew, słońce... Ach, pierwsza armia. To jednostki pod dowództwem generała Latreille.

Po tym, jak chłopak wypowiedział to imię, napięcie w dyliżansie osiągnęło punkt krytyczny. Wszyscy zaczęli gotować się na śmierć, w końcu Latreille i Altina byli politycznymi wrogami – dlatego właśnie otrzymali od księcia nierozważny rozkaz zdobycia Fortu Volks.

Czyżby ambicja księżniczki, aby przejąć tron, wyszła na światło dzienne?

W porównaniu do pierwszego księcia Augusta, który przez zły stan zdrowia był zmuszony odłożyć na bok swoje obowiązki, oraz wciąż uczącego się Bastiana, Altina nie powinna przyciągać w stolicy zbyt wiele uwagi.

Regis spojrzał na towarzyszących im żołnierzy, wręcz kipiących od żądzy krwi, po czym powiedział do nich:

– Spokojnie. Stolica jest tuż za tym wzgórzem, jesteśmy na publicznej, zatłoczonej drodze w samym środku dnia, więc Latreille nie wyciągnie na nas miecza, zwłaszcza że wywiesił swój baner. Jak dla mnie jedynie testują naszą etykietę.

Rozumiem. – Abidal Evra był pod wrażeniem tej dedukcji.

– To taki atak z zaskoczenia, mający sprawić, żebyśmy stracili nad sobą panowanie i nie uszanowali etykiety, przez co spadłaby popularność księżniczki, tak?

– Jeżeli zrobimy coś niestosownego, ułatwimy naszemu wrogowi działanie.

– Ech. Kiedyś sami byliśmy żołnierzami w stolicy. Nie zrobimy niczego, co mogłoby sprawić, że księżniczka straci twarz.

– Mam nadzieję. Ja postaram się, aby nigdy nie musieli tego sprawdzać – powiedział najspokojniej, jak tylko mógł, Regis.

Eric był kłębkiem nerwów, Clarissa oczywiście nie okazywała żadnych emocji, a Altina trzymała mocno rąbek swojej sukienki.

– Nie jestem za dobra w takich sprawach. Latreille zawsze mnie upominał, żebym zachowywała się stosowniej.

– Czyżby to dlatego tak się wam nie układa?

– Jest zbyt przewrażliwiony. Kiedyś nawet nakrzyczał na mnie za to, że położyłam widelec i nóż w złych miejscach!

– Siostra też mnie o to karciła... Teraz nie musisz już chyba martwić się takimi sprawami.

– Byłoby miło.

Dyliżans się zatrzymał. Abidal Evra zrobił poważną minę, po czym wysiadł i otworzył drzwi pojazdu. Pierwszy dyliżans opuścił Regis, od razu oceniając cesarską pierwszą armię zmierzającą w ich stronę – oczywiście byli to żołnierze najlepsi z najlepszych, z równie wyborowym wyposażeniem. Zwykle rycerze w pierwszym szeregu byli wyżsi, a za nimi ustawiano słabszych i niższych, jednak nie w tym przypadku – wszyscy posiadali podobny wzrost, budowę oraz uzbrojenie.

– ...

– I jak? – spytała Altina.

– Pierwsza armia ma trzy oddziały kawalerii po tysiąc każdy oraz siedem tysięcy piechurów, łącznie dziesięć tysięcy. Sądząc po ich wyglądzie, to Legion Białego Wilka.

– Więc jest jedenaście przeciw tysiącu, czyli na każdego z nas przypada po dziewięćdziesiąt?

– Nie będziemy z nimi walczyć, rozumiesz? Zaraz, mnie też policzyłaś? Przecież nie dałbym rady.

– Siebie policzyłam dwa razy.

– Podła...

– Już są – wyszeptała Altina.

Oddział rycerzy prowadził mężczyzna w czerwonej zbroi, jadący na białym koniu. Miał wspaniałe, złote włosy, urodziwą twarz oraz oczy tak czerwone, że wydawały się płonąć. U jego pasa wisiał miecz z czerwoną rękojeścią ozdobioną klejnotami, jedno z ostrzy pierwszego cesarza ‘Arme Victoire Volonte’. Tak, to był sam drugi książę Cesarstwa Belgarii, Allen Deux Latreille de Belgaria.

Zostawił kawalerię z tyłu, po czym podjechał do dyliżansu i parę metrów od niego zszedł z konia.

Haken no Kouki Altina - Volume 03 - 051.jpg

Altina momentalnie się spięła – pewnie gdyby miała ze sobą miecz, trzymałaby go już w rękach.

Regis nie wiedział, co robić, podobnie zresztą jak wszyscy w dyliżansie. Nikomu do głowy nawet nie przyszło, że książę podjechałby do nich bez obstawy.

Altina zacisnęła zęby, nie chcąc pozwolić, aby zobaczył, że boi się idącego powoli w jej stronę brata.

Kiedy znalazł się na wyciągnięcie ręki, rozłożył szeroko ramiona i objął Altinę, mówiąc:

– Naprawdę przepraszam, siostro.

– Aaa? Eee? – Tak zaskoczył księżniczkę, że nie mogła wydusić z siebie ani słowa.

Latreille kontynuował szczerym tonem głosu:

– Przez niekompetencję brata, na głowę którego spadła cała armia, musiało być ci wyjątkowo ciężko. Błagam, wybacz.

– Eeee... Latreille?

– Na wieść, że Aljeantina jedzie do stolicy dyliżansem, aż rozbolało mnie serce. Twoje życie tam jest aż takie trudne?

– He? Nie. Chciałam pokazać obywatelom...

– Jest tak wiele spraw, o których chciałbym z tobą porozmawiać, jednak teraz musimy zadbać o naszych podwładnych. Wracaj szybko do stolicy i dobrze wypocznij.

– Hmmmh.

– Aby uczcić twe zwycięstwo, przygotowałem dla ciebie konia, Aljeantino.

– Konia?

Latreille gestem rozkazał jednemu z żołnierzy przyprowadzić rumaka. Miał jasnobrązowe namaszczenie, długą, złotą grzywę i ogon oraz białe kopyta. Został także dokładnie wyczesany, dlatego prezentował się po prostu przepięknie.

Książę wziął od rycerza lejce wierzchowca, a potem gestem ręki zachęcił siostrę, aby spróbowała na nim siąść.

– Ma dobry charakter. To naprawdę wspaniały rumak, powinien ci się spodobać.

– Tak, jest naprawdę wspaniały.

Oglądającego tę scenę Regisa aż wmurowało.

– Rozumiem...

.

Łagodne podejście. Doskonale zna osobowość Altiny, więc miał pewność, że to podziała. Co za kompetentny starszy brat.

Wydawał się zdawać sobie sprawę, że żaden klejnot, nieważne, jak cenny, nie poruszyłby siostry. Regis przeszukał w myślach znane mu książki, aby znaleźć najlepsze wyjście z tej sytuacji.

– Uuu, co teraz po...

– Hmm. Jeżeli chcesz podróżować u boku swojego stratega, powinnaś wziąć dla niego konia albo karocę. W końcu lepiej podróżuje się w towarzystwie, prawda?

Latreille spojrzał na Regisa.

– Hę?!

Nie pomyślałbym, że głównodowodzący armii, sam książę Latreille weźmie w ogóle pod uwagę oficera administracyjnego piątego stopnia. – Regis nie dowierzał, że książę o nim wspomniał. Źle go oceniłem. – Uznał w końcu, że nie docenił przeciwnika, który stał właśnie tuż przed jego oczami. Nigdy nawet nie czytał o podobnej sytuacji, dlatego mógł jedynie pokiwać głową na propozycję feldmarszałka.

– Jestem bardzo wdzięczny.

Eric oraz Abidal Evra otrzymali najlepsze wojskowe konie, natomiast Regis i Clarissa wsiedli do eleganckiej karocy, udekorowanej szmaragdami. Szybko przeniesiono do niej także bagaże, a woźnicę dyliżansu przeproszono, w końcu nie zostali wcześniej poinformowani o planach księcia. Pożegnali jednocześnie twarde siedzenia, na których spędzili całe sześć dni.

Wpadli w sidła Latreille, tańczyli, jak im zagrał. Regis przypomniał sobie słowa, które kiedyś powiedział Altinie:

– Jestem jedynie miłośnikiem książek. Nie będę w stanie pomóc w sytuacjach, o których nic nie wiem.

I pomyśleć, że naprawdę tak się stało. Książę Latreille naprawdę jest zarówno uzdolnionym dowódcą, jak i politykiem, bez wątpienia ma predyspozycje do zajęcia tronu, a widzimy teraz jedynie wierzchołek góry lodowej. Co będzie dalej?

Karoca posiadała dwie ławy, a więc mieściła cztery osoby. W tylnej części siedział żołnierz o pomarańczowych włosach i łagodnym spojrzeniu, będący mniej więcej w wieku Latreille. Jego mundur zawierał złote i srebrne elementy; innymi słowy, wojak musiał wywodzić się ze szlachty i zajmować wysoką pozycję. Kiedy Regis otworzył drzwi, siedzący z uśmiechem na twarzy powiedział:

– Podróż musiała być dla ciebie ciężka, strategu Regisie. Nazywam się Germain Laurentis de Beaumarchais, jestem oficerem administracyjnym pierwszego stopnia. Możesz nazywać mnie po prostu Germain.

– Ach, dziękuję. Jestem Regis Auric, oficer administracyjny piątego stopnia. Mogę spytać, czy przypadkiem nie pomyliłem karocy?

– Nie, dobrze trafiłeś. Pozwól mi dotrzymać ci towarzystwa podczas tej krótkiej podróży do stolicy.

– Cóż… – Regis obejrzał się, aby spojrzeć na Clarissę.

Podróż razem ze szlachcicem będącym ich politycznym przeciwnikiem mogła zepsuć jej wypoczynek, jednak Clarissa, dalej z kamienną twarzą, powiedziała:

– Mną proszę się nie przejmować. Jeśli w karocy nie ma dla mnie miejsca, mogę pójść do stolicy na piechotę.

– Nigdy! Nawet nie chcę sobie wyobrażać, jak księżniczka by mnie ukarała, gdybym pozwolił na coś takiego.

– Mnie także czekałby wykład od księcia Latreille. Proszę zasiąść z nami.

– Dobrze. Dziękuję za waszą dobroć.

Clarissa ukłoniła się, po czym wsiadła do karocy i usiadła obok Regisa, który zajął miejsce naprzeciw Germaina. W normalnych okolicznościach to ona, jako zwykła służąca, powinna siedzieć z tyłu, a Germain z przodu, co dodatkowo, razem ciepłym przyjęciem siostry przez Latreille, zaimponowało Regisowi.

Na twarzy Germaina pojawił się ciepły uśmiech.

– Od dawna chciałem pana poznać, monsieur Regisie.

– Jestem jedynie zwykłym mieszczaninem i oficerem piątego stopnia… Więc pańskie słowa nie są trochę niestosowne?

– Ach, proszę o wybaczenie. Jestem trzecim synem markiza, to moi dwaj wybitni bracia zajmują się współpracą z innymi, dlatego przywykłem do takiego sposobu rozmawiania.

– Pańskim braciom się układa?

– Tak, teraz pracują na zachodzie.

Haken no Kouki Altina - Volume 03 - 060.jpg

– To znaczy…

Regis spróbował sobie przypomnieć imiona dowódców cesarstwa. Na zachodzie stacjonowała obecnie druga armia, której przewodzili bracia Beaumarchais, odpowiednio dowódca oraz wicedowódca. Regis nie wiedział jednak, że trzeci syn markiza sprawował pozycję doradcy księcia Latreille.

Germain uśmiechnął się niezręcznie.

– Beaumarchais to rodzina z długimi tradycjami wojskowymi. Nie radzę sobie z mieczem, nigdy nawet nie przyszło mi do głowy, by zostać żołnierzem, tak skupiłem się na nauce. Jednakże w akademii wojskowej zwróciłem na siebie uwagę księcia, który miał o mnie tak dobrą opinię, że zatrudnił mnie jako swego doradcę.

– Rozumiem.

Regis sądził, że trzeci syn markiza nie będzie mieć kompletnie nic wspólnego z takim mieszczaninem jak on, jednak w rzeczywistości mieli trochę wspólnych cech, tak więc humor chłopaka trochę się poprawił.

– Słyszałem, że monsieur jest wielkim uczonym.

– Co? Nie… To naprawdę nic wartego wzmianki, po prostu lubię oddać się lekturze w wolnym czasie.

– Rozumiem. Jakie książki pan czyta?

– To naprawdę wielka szkoda, jednak ostatnio byłem tak zajęty… że przeczytałem jedynie „Kucyka z sąsiedztwa” Yorgela.

Germain przechylił głowę na bok.

– Hmm? To jakaś książka akademicka?

– Ach, nie, nie. To zwykła fantastyka.

Była to miłosna powieść, którą Regis kupił, gdy jeszcze przebywał w stolicy – wciąż miał wtedy beztroskie nastawienie do świata i chciał zaznać wszystkiego.

Germain zaśmiał się, słysząc jego odpowiedź.

– Haha. Pańskie żarty są doprawdy wyborne.

– Hm?

– Doradcy jak my powinni używać swojego intelektu dla dobra naszych pracodawców. Nie mamy czasu na zaczytywanie się w takich głupotach.

– Eee...

– Zawsze uważałem, że takie czytadła powinny zniknąć.

– Co proszę?

– Takie książki są publikowane, by zaspokoić najniższe potrzeby czytelników. To one stoją za spadkiem poziomu kultury Belgarii. Ta cała niskiej klasy literatura powinna zostać spalona – powiedział szczerze Germain.

On mówi poważnie i naprawdę chce zniszczyć te książki – pomyślał Regis, zaciskając pięści.

– A kto miałby decydować, które książki kwalifikują się do wyższej lub niższej klasy literatury?

– Ministerstwo sprawiedliwości oczywiście. Cesarstwo wydało nakaz aresztowania pod zarzutem zdrady stanu i bez zwłoki wysłano by aresztować wszystkich, którzy w swoich pracach krytykowali państwo.

– W ministerstwie sprawiedliwości zasiadają same osoby o nieskalanych wartościach? Biorąc pod uwagę ich pozycję, wiele książek nigdy nie będzie mogło ujrzeć światła dziennego.

– Oczywiście! Krytykowanie cesarstwa jest niedopuszczalne!

– Głupota… A co, jeżeli cesarstwo zmierza w złą stronę? Wytknięcie tego będzie nielegalne? Monsieur Germain także ukończył akademię wojskową, a więc powinno być mu znane stwierdzenie „ignorowanie sugestii podwładnych jest oznaką głupoty dowódcy”? Czyż wszystko w całym państwie nie byłoby w końcu prowadzone przez takich właśnie ludzi?

– Ach, nie. Oczywiście książki związane z polityką oraz nauką nie byłoby niszczone, jedynie te, których celem jest zadowolenie czytelnika.

– A jak ustalano by kryteria dla nich? Pomyślał pan o tym? Nie wspominając już, że nawet jeżeli powieść ma jedynie zabić czas czytelnika, to i tak jest efektem ciężkiej pracy obywatela cesarstwa.

– Mimo to wiele osób popełnia zbrodnie właśnie przez takie lektury.

– Może mi pan powiedzieć, ile było takich przypadków?

Germain zamilkł, a Regis powoli rozluźnił pięści.

Niedobrze.

Wdał się w kłótnię, a biorąc pod uwagę pozycję Altiny, powinni wykorzystać ten czas, aby zbliżyć się do Latreille. W jaki sposób ma obstać przy poglądach podczas dyskusji z politycznym adwersarzem?

W tym momencie wydarzyło się coś nieoczekiwanego. Clarissa przerwała niezręczną ciszę, zachowując kamienny wyraz twarzy.

– Nie jestem w stanie pojąć tych skomplikowanych rzeczy, ale skoro już żyjemy na tym świecie, zachowajmy człowieczeństwo do końca. Gdybym kiedyś miała umrzeć, nie żałowałabym niczego, jeśli moje serce byłoby przepełnione wspaniałościami doczesności.

W karocy ponownie zapadła martwa cisza. Regis przestał próbować dobrze wypaść, nie przeprosił także swojego rozmówcy za wcześniejsze słowa.

Na twarzy Germaina pojawił się wątły uśmiech.

– Och, proszę o wybaczenie. To było nieuprzejme z mojej strony, że ośmieliłem się dyskutować taki temat przy damie. Sprawy polityki i rodziny to temat tabu, nawet wśród członków rodu. Wyszedłem na niecywilizowanego bufona.

– Nie, to ja byłem nieokrzesany.

Atmosfera wewnątrz karocy wróciła do normy.

Germain wyjrzał przez okno i stwierdził:

– Już prawie jesteśmy.

– Tak.

Regis spojrzał na Clarissę, w spojrzeniu której wyraźnie dało się dostrzec wielką nostalgię.


Wróć do Ilustracje Strona Główna Idź do Rozdział 2