Difference between revisions of "Haken no Kouki Altina PL: Tom 4 Epilog"

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search
(Created page with "==Epilog: Wojna, wojna, wojna== We śnie widział morze krwi. Czuł, że pod żadnym pozorem nie może puścić tych rąk. Ale do kogo należały? Cienie, kobiece palce, bi...")
 
(No difference)

Revision as of 21:10, 23 December 2018

Epilog: Wojna, wojna, wojna

We śnie widział morze krwi. Czuł, że pod żadnym pozorem nie może puścić tych rąk. Ale do kogo należały? Cienie, kobiece palce, białe jak śnieg. Musiał ją bronić za wszelką cenę. Nie miał jednak już siły, by utrzymać uścisk. Przypomniał sobie jej imię... Jednak w tym momencie zniknęła w głębi morza krwi i usłyszał szept: Czemu mnie puściłeś?


– Elise!

– Hiaaa?

Siedząca przy Bastianie, zapłakana dziewczyna podskoczyła w miejscu z zaskoczenia.

Znajdowali się w jakimś pokoju. Sądząc po barwie światła wpadającego przez okno, był ranek. Bastian leżał na łóżku, cały w bandażach i opatrunkach, które zabarwiły się już na czarno od zatrzymanej krwi.

– To...

– Ba... Ty... Ty żyjesz?

– Elise... też tu jesteś? To niebo?

– Wspaniale, to naprawdę ty!

– Elise!

Para się objęła.

Haken no Kouki Altina - Volume 04 - 267.jpg

– Hmm?!

Chłopak poczuł przy sobie gładkie, delikatne ciało oraz bicie serca dziewczyny, która wiła się w jego ramionach.

– Żyjesz! Żyjesz, prawda?! Nie utonęłaś?! Nie... Nie puściłem cię?

– Bastianie... Nie... Puść, głuptasie, nie jesteśmy sami!

– He?

Ranny uniósł głowę i spojrzał w bok, gdzie stała rumieniąca się dziewczyna w okularach.

– Łaa...

Miała na sobie strój pokojówki. Posiadała czerwone włosy, które w Belgarii uznano by za oznakę pochodzenia z rodziny cesarskiej, i była mniej więcej w wieku Bastiana. Widząc spojrzenie chłopaka, zarumieniła się jeszcze bardziej, poprawiła okulary i odwróciła wzrok.

– Ni-Nic nie widziałam, możecie kontynuować!

– He... Kontynuować?

– Głupistian! Jakie bezwstydne rzeczy chciałeś mi zrobić?! – Elise z krzykiem energicznie wymachiwała rękoma.

No tak, obejmuję ją.

Niechętnie wypuścił dziewczynę z objęć.

– Chyba przed chwilą nazwałaś mnie jakoś inaczej...

– To imię idealnie do ciebie pasuje! Robić coś tak bezwstydnego chwilę po przebudzeniu się! Serce mi mało nie stanęło z zakłopotania! Myślałam, że... że w końcu mam szansę ci pomóc. – Elise nagle się zarumieniła, pokojówka zareagowała w ten sam sposób.

– Co się dzieje?

Zagubiony Bastian podrapał się w głowę, a w tym czasie pokojówka podała mu wodę.

– Proszę wypić.

– Dziękuję!

– Nazywam się Shia. Pracuję jako służąca w domu Tiraso Laverde, odkąd skończyłam dziesięć lat. Obecnie mam siedemnaście.

– Czyli więcej od nas. Ja jestem Bastian, uczeń z Belga...

Elise nagle mu przerwała.

– Pozwól, że ja cię przedstawię. Bastian jest trzecim synem rodu markiza z Belgarii. Przyjechał tu się uczyć. W Gray Bridge niestety zaatakowali nas bandyci.

– Ach, rozumiem.

– Co prawda, trochę za późno, ale sama też się przedstawię. Jestem Elise Archibald. Opuściliśmy szkołę w Applewood, żeby dotrzeć na pogrzeb mojej matki, a podczas naszego powrotu... Dzieci w rzeczy samej nie powinny podróżować same.

Łże jak z nut – pomyślał Bastian.

Shia, wydająca się szczerą dziewczyną, niczego nie podejrzewała i słuchała wszystkiego z zainteresowaniem.

Bastian powiedział:

– Ach, pamiętam, że wpadliśmy do rzeki. Dziękuję za ratunek.

Elise nagle się zezłościła.

– Chyba nie skoczyłeś do niej z myślą, że nie przeżyjesz?!

– Eee, nie...

Prawdę mówiąc, dla niego nie miało to znaczenia, póki Elise była bezpieczna. Gdyby jednak powiedział to na głos, rozgniewałby ją jeszcze bardziej.

– Dryfowaliśmy w dół rzeki. Na szczęście nic nam się nie stało, chociaż Bastian stracił przytomność i wypił sporo wody. To było bardzo niebezpieczne, mieliśmy wiele szczęścia.

– Czemu?

– Powóz rodziny Tiraso Laverde przejeżdżał przy rzece i był w nim lekarz. To dzięki niemu wciąż żyjemy.

– Haaaah...

Mało tu szlachciców, a jeszcze mniej dobrych medyków. Naprawdę miałem szczęście.

– Gdyby rana brzucha była chociaż trochę głębsza, mógłbyś z tego nie wyjść.

– Ach... Zawdzięczam to mojej książce. Właśnie! – Bastian sprawdził swoje ciało, poza bandażami nic tam nie było. – He? Gdzie ona jest? Gdzie mój przyszły bestseller?!

– Jeśli o to chodzi...

Elise spojrzała w jej stronę. Leżała na łóżku, przy krześle, a raczej to, co z niej zostało. Większość stron książki się rozpadała, inne były podarte, w dodatku została przebita przez ostrze oraz nasiąknęła wodą i krwią.

Bastian na ten widok zaczął się trząść.

– Super! Nie wygląda na przeklętą?! Niesamowite, nie?!

– Twoja osobowość naprawdę mnie poraża.

– Ale to naprawdę fajne! No powiedz, co myślisz?

– Tak... Jest przemoknięta do cna, kilka stron całkowicie się rozmazało. Trudno nazwać ją książką.

– Prawda.

Wskoczył do rzeki, więc nic nie mógł poradzić na taki stan swojego dzieła.

Elise zwiesiła głowę.

– Przepraszam, wszystko przeze mnie.

– W porządku, to tylko trochę wody.

– Ale...

– Wciąż żyję, a to znaczy, że mogę napisać moje dzieło od nowa. Prawdę mówiąc, mam teraz kilka nowych pomysłów, więc napiszę jeszcze lepszą książkę! – krzyknął energicznie.

Elise miała świece w oczach.

– Kiedy skończysz... Proszę... daj mi ją przeczytać.

– Oczywiście!

– Nieważne, jak nudna będzie.

– Nie mów takich rzeczy z płaczem! Nie chcę przecież, żeby była słaba i nudna! Musiałaś to powiedzieć w taki sposób?!

– Łączy was bardzo silna więź. O ile dobrze pamiętam, jesteście narzeczonymi, tak?

– ...?!

Bastian bez namysłu spojrzał na Elise, a ona odwróciła głowę, ale zdążył zauważyć, że czerwieni się aż po uszy.

Nie mów takich rzeczy, jeśli masz się tak wstydzić!

Jednak w taki sposób łatwiej jej było wyjaśnić, dlaczego podróżuje z belgarskim szlachcicem. Podobnie postąpiła wcześniej, przy brodatym woźnicy.

Shia wyjaśniła, że rodzina, której służy, ma powiązania z oboma krajami.

– Laverde to belgarski ród, jednak pierwotnie pochodził z małego kraju na południu. W razie wybuchu wojny ich majątek mógłby zostać zajęty, jednak mimo to postanowili założyć oddział rodzinnego biznesu w Wielkiej Brytanni.

– Hmmm. To znaczy, że jeden z głównych rodów szlacheckich Belgarii ma swoją gałąź rodzinną w Brytanni?

– Dokładnie tak. Handlują z oboma krajami, a teraz nadarza się ku temu idealna okazja. Tak powiedział mój pan.

– Właśnie, muszę się z nim przywitać.

– Nie możesz jeszcze wstawać. Ja to zrobię, ty leż i odpoczywaj.

– Niech będzie.

Witanie się z kimś, będąc całym we krwi, bez wątpienia nie sprawiłoby dobrego wrażenia.

Shia wstała.

– Skoro tak rozpiera cię energia, pewnie zgłodniałeś. Lekarz powiedział, że powinieneś teraz dużo jeść. Przynieść ci coś?

– Dziękuję, byłbym wdzięczny.

– Przyjemność po mojej stronie.

Shia wyszła z pokoju. Kiedy tupot jej kroków w korytarzu się oddalił, Bastian zacisnął pięści.

– Elise, przepraszam.

– Nie masz za co.

– Ale który dziś jest?! Gdzie jesteśmy?!

– Dwudziesty czwarty. To posiadłość rodu Tiraso Laverde na wzgórzach Smiles, leżących na południe od Gray Bridge.

– Spałem zbyt długo...

– Cudem w ogóle przeżyłeś. Przy tak ciężkich ranach powinieneś zwijać się teraz z bólu.

– To nic takiego.

– Najważniejsze, że z tego wyjdziesz.

Elise miała bardzo łagodny głos. Czemu nie mógł spełnić jej marzenia? Bastian przeżył pierwszą porażkę w swoim życiu. Zawiódł, czuł się bezużyteczny.

– Powinienem... odeskortować cię... do stolicy.

– Trudno.

– Ale tak ciężko pracowałaś!

– Ja powinnam powiedzieć to o tobie, Bastianie. Zawiedliśmy, ponieważ zasugerowałam, żeby udać się do Gray Bridge. Tak się starałeś, żeby mi pomóc... i tamci rycerze... – Głos Elise się łamał, a po policzkach spłynęły jej łzy. – Ja... Ja... Królowa mnie prosiła... A ja nawet straciłam pierścień...

– Ja...!

– Ta... Tak bardzo... Dałam z siebie wszystko... Ach.... A nic... Nic nie osiągnęłam!

Para objęła się mocno, po czym oboje zaczęli płakać.

– Elise, przepraszam...

. – Ni-Nie... To ja...

– To dlatego... że przegrałem...

Co by się stało, gdyby wygrał pojedynek z Oswaldem? Gdyby lepiej rozumiał sytuację w Wielkiej Brytanni? Gdyby dokładniej powęszył przed udaniem się do Gray Bridge? Zbierały się w nim wyrzuty sumienia. Elise także się obwiniała. Miała tylko jedno życzenie, jednak zawiodła wielu ludzi i straciła tak wiele.

Oboje zawiedli.


Kiedy w końcu się uspokoili, usłyszeli pukanie do drzwi.

– Tu Shia.

Cały ten czas czekała na korytarzu?

Bastian wytarł łzy i spróbował powiedzieć spokojnym głosem:

– Proszę wejść.

Pokojówka niosła ze sobą tackę, a zapach jedzenia wypełnił pokój.

– Panie Bastianie, oto gotowany kurczak oraz ziemniaki. Mam nadzieję, że będą panu smakować. Przyniosłam także porcję dla panienki Elise.

– Dziękuję.

– Proszę się rozweselić.

Na tacy była także gazeta.

– To...

– Ach, pan powiedział, że skoro spałeś przez cztery dni, pewnie chcesz przeczytać.

– Dziękuję.

Wiedział, że nie zobaczy tam szczęśliwych informacji, jednak musiał sprawdzić. Elise oparła się o jego ramię, żeby też móc przeczytać.

„Rok 42, 23 kwietnia. Koronacja nowej królowej, Margaret Steelart.

Jej wysokość powiedziała:

– Dla utrzymania stabilności oraz rozwoju naszego narodu obiecuję skupić się na polityce zagranicznej”.

Bastian po przeczytaniu tych słów po prostu trzymał gazetę w rękach, nie mogąc zaakceptować faktów.

W tym momencie ktoś otworzył drzwi bez pukania.

– Shia, złe wieści!

– Co się stało?!

– Wojna! Armia wymaszerowała!

Shia otworzyła szybko okno. Na zewnątrz znajdował się wielki plac. Wszyscy zebrani tam ludzie, od lokai, ogrodników po innych pracowników czytali te same wiadomości.

– Wojna! Nachodzi wojna!

– Ach, w końcu! Wypowiedzieliśmy wojnę Belgarii!

– Nadchodzi wojna!


================================================


Rok 42, dwudziesty trzeci kwietnia.

Wielka Brytannia wypowiada wojnę Cesarstwu Belgarii. Tego samego ranka otworzono ogień w stronę wybrzeża Chaineboule, leżącego w regionie Trouin.

W odpowiedzi Cesarstwo Belgarii wysłało drugą armię, rozpoczynając pierwszą bitwę pomiędzy tymi krajami. Starcie pod Chaineboule pokazało światu siłę nowej broni oraz armat Wielkiej Brytanni.



Koniec tomu czwartego.


Wróć do Rozdział 4 Strona Główna