Haken no Kouki Altina PL: Tom 4 Prolog 1

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search

Prolog I: Nadchodząca burza[edit]

Belgaria, rok cesarski 851


Mimo że nastał już kwiecień, w północnym regionie wciąż panował chłód. Nocą padał nawet śnieg, który co prawda roztopił się wraz z nadejściem poranka, ale przez to w fortecy było wszędzie mokro.

Regisa, który zasnął z książką w ręku, obudził mały snop światła wpadający przez okno leżącego w rogu twierdzy pokoju.

– Hnnnn... He? To już ranek? – powiedział do siebie chłopak, odkładając na bok lekturę.

Wstał z łóżka, ze smutkiem rozstając się z kocem. Obejmując swoje przemarznięte ramiona, ruszył w stronę biurka, gdzie oprócz sterty dokumentów stała lampa oliwna. W ciemnościach sięgnął do szuflady po szkarłatną zapalniczkę[1], którą dostał parę dni wcześniej na swoje dwudzieste trzecie urodziny. Wcisnął metalową blaszkę, co odsłoniło hubkę, a następnie przekręcił znajdujące się przed nim krzesiwo. Utworzone w ten sposób iskry roznieciły mały płomyk. Regis, uważając, żeby nie zgasić ognia, skierował go w stronę lampy oliwnej. Kiedy już jej knot rozświetlił pokój, chłopak założył na nią przezroczyste szkło ochronne.

Ponieważ fort Volks był kiedyś kopalnią i stanowił w gruncie rzeczy sieć tuneli, dostawało się do niego niewiele światła, co oczywiście negatywnie wpływało na pracę Regisa, który nawet w środku dnia musiał używać lampy. W dodatku w chłodniejsze dni rozpalanie w kominku stawało się konieczne, a drewno na opał rozchodziło się w twierdzy jak świeże bułeczki.

Tego dnia było na tyle chłodno, że strateg widział parę ze swojego oddechu, jednak nie aż tak, żeby musiał ogrzewać sobie ręce w płomieniu.

Regis ponownie wcisnął przycisk na zapalniczce, co zamknęło jej górną część i odcięło płomień od powietrza, a następnie schował ją do szuflady. Później przebrał się z piżamy w swój mundur. Strategowi przeszkadzała duża ilość guzików w tym ubiorze, ale był za to dobry na mrozy, tak więc chłopak szybko do niego przywykł.

Liczba belek na jego ramionach nie uległa zmianie. Kiedy przebywał w stolicy, głównodowodzący, Latreille, obiecał mu promocję na oficera administracyjnego trzeciego stopnia, a jednak wciąż nie otrzymał oficjalnego pisma na ten temat.

Czyżby anulowano mój awans?

Niedługo po tamtej rozmowie Latreille wysłał za nimi swoją pierwszą armię. Regis zaciągnął wrogich żołnierzy w pułapkę i podpalił, redukując liczbę tego elitarnego oddziału o ponad połowę.

Cóż, na miejscu Latreille też miałbym problem z przyznaniem tego awansu.

Co prawda, żałował braku promocji, ale jednocześnie uważał, że wyolbrzymiano jego dokonania. Prawdę mówiąc, nie mógł pojąć, jakim cudem nie został jeszcze zwolniony. W końcu całkowicie brakowało mu motywacji do pracy, nie wspominając o braku podstawowych dla żołnierza umiejętności jak fechtunek, strzelanie z łuku czy jazda konna. Jako wojak był bardziej bezużyteczny niż starzec w roli bagażowego.

Po przebraniu się Regis dostrzegł coś na biurku.

– He?

Leżał tam raport dotyczący wewnętrznego konfliktu w regimencie.

Regis służył w przygranicznym regimencie Beilschmidt, nazywanym Armią Marie Quatre, od imienia dowodzącej nim czwartej księżniczki. Chociaż powszechnie szanowano jej umiejętności szermiercze, wciąż miała czternaście lat, tak więc nadal była dzieckiem. Oficjalnie pieczę nad jednostką sprawował Jerome Jean de Beilschmidt, który dzięki swoim dokonaniom na polu bitwy został okrzyknięty bohaterem. Oni sami nie przejmowali się takimi detalami. Być może wielkie osobistości mają tendencję do ignorowania nieistotnych dla nich szczegółów... albo oboje po prostu byli uparci i lekkomyślni.

Duża część armii regimentu od dziecka odbywała treningi, jednak księżniczka Marie Quatre zrekrutowała wiele nowych osób, a ponieważ żołnierze to nie konie, często dochodziło do starć między grupami. Do każdego takiego przypadku należało podchodzić z wyjątkową ostrożnością. Regis był jednak jedynym oficerem administracyjnym w jednostce i nie miał po prostu na to czasu. Na jego głowę spadla cała organizacja regimentu, zaopatrzenie, a także jego główna rola, czyli stratega tej jednostki. Na szczęście znalazł sobie asystentkę.

Przy jednej ze stert dokumentów leżała...

– Lilim?

– Tu jestem.

Haken no Kouki Altina - Volume 04 - 015.jpg

Odpowiedź, która dobiegła spod sterty dokumentów, wystraszyła Regisa, który cofnął się o parę kroków.

– Przepraszam.

Po chwili Lilim, ciemnoskóra, czarnowłosa pokojówka, podniosła się z podłogi. Do niedawna nie miała nic wspólnego z regimentem Beilschmidt. Wcześniej, mimo młodego wieku, służyła dla księcia Auguste'a, ale ponieważ w stolicy wykazała się sporym talentem w mediacjach, Regis powierzył jej kwestię rozwiązywania konfliktów w jednostce.

Lilim w końcu wstała i po strzepaniu brudu z ubrania powiedziała:

– Najmocniej przepraszam. Przyszłam z samego rana doręczyć dokument i zastałam pana śpiącego.

– Aaa, w takim razie czemu nie zostawiłaś go po prostu na biurku?

– Miałam taki zamiar, ale…

– Tak?

– Po tym, jak zobaczyłam pana pogrążonego we śnie, sama też zrobiłam się strasznie senna.

Z jednej strony jest to jakiś powód, chociaż niezbyt dobry. Z drugiej strony nie mogę zaprzeczyć, że ostatnio stanowi dla mnie wielką pomoc. – Odkąd zaczęła mu pomagać przy sprawdzaniu dokumentów, rozwiązywaniu problemów, a nawet przy mediacjach, jego praca stała się o wiele prostsza.

– Naprawdę? W każdym razie, dziękuję za pomoc.

– Spełnienie po ukończonej pracy jest najlepszym na świecie uczuciem! – stwierdziła Lilim, uśmiechając się radośnie.

W tym momencie otworzyły się drzwi.

– Monsieur Regis, wstał już pan?

– Aaaa.

W tym momencie do pokoju wszedł młody rycerz, Eric Michael de Blanchard. Mimo że miał dopiero szesnaście lat (w Belgarii pełnoletność osiągało się w wieku piętnastu), był już wspaniałym wojownikiem. Miał piękne, złote włosy, rubinowe oczy oraz delikatny, czysty, niemal kobiecy głos. Jako jedynak po śmierci ojca musiał wziąć losy swojego rodu na własne barki, jednak w tym momencie miał ważniejsze sprawy na głowie…

– Dzień dobry, Regi…

Eric z szoku aż zaniemówił, a Regis poczerwieniał jak burak.

– T-To nie tak, jak myślisz.

– Co tu się dzieje?! Czemu Monsieur Regis zdejmuje spodnie przy dziecku?!

– Uspokój się, to nieporozumienie.

– Jej wysokość i Clarissa to jedno, ale dziecko?!

– He? – Lilim przechyliła głowę, nie mogąc pojąć, co się dzieje.


==================================================
Haken no Kouki Altina - Volume 04 - 019.jpg

Ranek, kantyna oficerska fortu Volks.

– Hahaha! – Altina nie mogła zatrzymać śmiechu.

– To nie jest zabawne. Prawie tam umarłem, towarzysko znaczy się – wydusił z siebie Regis, zwieszając ramiona.

– P-Przepraszam! – powiedział głośno skruszony Eric.

Byli w kantynie jedynie we trójkę. Lilim poszła do pokoju Auguste'a... Felicji, żeby podać jej śniadanie.

Felicja zażyczyła sobie, by w jej pokoju spał także chroniący ją Eddie Fabio de Balzac. Co prawda, oboje wszystkiemu zaprzeczali, jednak oczywistym było, że są parą, co zresztą i tak nie stanowiło żadnego problemu. Żołnierze uważali ich za księcia oraz pełniącego rolę jego eskorty hrabiego, tak więc nie widzieli nic niezwykłego w tym, że dzielili pokój.

Altina wciąż nie mogła powstrzymać śmiechu z powodu wcześniejszego nieporozumienia.

– Hahaha... Aż brzuch mnie rozbolał. Haha... ha... Przynajmniej dobrze wiedzieć, że nie masz takich upodobań.

– To chyba oczywiste.

– W takim razie może opowiesz nam, jakie dziewczyny ci się podobają?

– Zamiast zajmować się takimi sprawami lepiej skupmy się na bardziej palących problemach. Nawet przy śniadaniu nie powinniśmy marnować czasu.

– Tcz. – Altina, niezadowolona ze zręcznego uniku Regisa, strzeliła językiem.

– Zapewne już o tym słyszałaś, ale w nocy dotarła do nas wieść o śmierci królowej Brytanni.

– Wiem. – Altina się wyprostowała.

– Wiadomość otrzymaliśmy dwudziestego piątego. Śmierć nastąpiła piętnastego.

Innymi słowy, królowa odeszła pierwszego dnia festiwalu założenia cesarstwa. W tamtych czasach przekazywanie nawet tak ważnych wieści zajmowało sporo czasu. W przypadku wykrycia wroga czasem musiano się uciec do przekazania takiej informacji za pomocą znaków dymnych czy dźwiękowych. W innych przypadkach najczęściej wręczano zapisane wiadomości konnym posłańcom, którzy wymieniali wierzchowce na stacjach postojowych, aby jak najbardziej skrócić czas doręczenia przesyłki, co jednak było wyjątkowo trudne na linii frontu. Miasto Tuonvell i Fort Volks dzieliło 23 Li (100 km), a ponieważ po drodze leżał las zamieszkały przez barbarzyńców, między tymi dwoma ośrodkami nie było żadnej takiej stacji. Co prawda, Altina i ich przywódca zawarli porozumienie, jednak nieoficjalne, tak więc niewiedzący o nim doręczyciele dodatkowo zwalniali na tych terenach, chcąc zachować ostrożność. Metoda doręczania wiadomości przez wyznaczonego posłańca miała jedną niezaprzeczalną zaletę - nie trzeba było się martwić o szpiegów, ponieważ gdyby ktoś opuścił swój regiment albo chociaż posterunek, od razu wzbudziłby podejrzenia. Żadna armia nie potrafiła ustrzec się przed jedną czy dwiema takimi czarnymi owcami, tak więc zawsze należało mieć się na baczności. Nawet podczas codziennej musztry trzeba było mieć oko na to, czy kogoś nie brakuje, i wypatrywać wilka w owczej skórze wśród podległych żołnierzy.

Regis kontynuował temat:

– Na czele Wielkiej Brytanni stoi królowa, ale władzę nad państwem sprawuje parlament. Według ich tradycji po zakończeniu trwającej tydzień żałoby koronowana jest nowa władczyni.

– Parlament? – spytała Altina.

– To coś jak nasza szlachta, z tym że mają trochę więcej władzy. Dla przykładu: nieważne, jaki rozkaz wydała królowa, jeśli dwudziestu czterech na trzydziestu członków parlamentu się temu sprzeciwiło, jej polecenie jest uważane za nieważne.

– Eeej, oni mają naprawdę sporo władzy!

– To rodzaj środka zapobiegawczego na wypadek pojawienia się tyrana. W normalnych okolicznościach ostatnie słowo zawsze należy do królowej.

– Rozumiem. Interesujący system.

– Zwykle królowa wybiera wcześniej swoją następczynię, która musi być zaakceptowana przez parlament. Ponieważ w tym przypadku władczyni umarła w wyniku choroby, prawdopodobnie tron został już objęty.

– Co jest więc takiego ważnego w tej wiadomości?

– Jeśli wybrano wyznaczoną następczynię, sytuacja się nie zmieni. Jeżeli jednak doszło do zamachu...

– Ach, rozumiem. – Altina skinęła głową. Nie była obeznana w polityce, jednak nie brakowało jej oleju w głowie.

– Latreille też pewnie się nad tym głowi, zwłaszcza że Brytannia nie zwiększyła liczebności swojego wojska. Cóż, druga armia została już wysłana, ale przynajmniej my nie otrzymaliśmy rozkazu wymarszu.

– Aha. Regis, a ty co o tym myślisz?

– To nieodpowiednie? Ich władca właśnie umarł, więc jeśli wyślemy teraz armię, możemy ich sprowokować. O ile sami nie szukamy zaczepki, powinniśmy unikać konfliktu z Wielką Brytannią.

– Podobno ostatnio opracowali sporo wspaniałych technologii.

– A, tak, silnik parowy. Kolej i statki parowe znacząco skracają czas potrzebny na transport towarów, ludzi i informacji. Jeżeli w przyszłości pojawi się jeszcze jakaś technologia pozwalająca na komunikację na dalekie dystanse, ludzkie życie zmieni się pewnie nie do poznania.

– Komunikacja na odległość?

– Trudno ci to sobie wyobrazić?

– Na przykład bardzo głośno krzycząc?

– Wątpię, by tak miałoby to wyglądać.

– Skoro mają takie niesamowite technologie, powinni już nas zaatakować, prawda?

– Cóż, znasz jakieś kraje pragnące konfliktu z Belgarią?

– To nie ma znaczenia. Jeśli wojskowi otrzymają nową broń, będą chcieli jej użyć, tak samo jak ludzie z autorytetem wykorzystują swoje wpływy, jak tylko im się podoba.

– Aha. – Regis nie był do tego przekonany, chociaż wypowiedzenie wojny przez kraj mający sporą przewagę byłoby normalne. W tym momencie przyszło mu coś do głowy. – Altino, masz teraz o wiele większe siły niż wcześniej, nie chcesz zaatakować Latreille?

Księżniczka zamyśliła się na chwilę.

– Jeżeli lud by wsparł tę wojnę.

– To w twoim stylu.

Dorosła. – pomyślał Regis. Wyciągnęła wnioski z poprzednich niepowodzeń i zamiast od razu działać, najpierw próbuje przemyśleć sprawę. Gdyby chciał teraz jej to utrudnić, dopytałby, co by zrobiła, gdyby jedynie połowa populacji ją poparła. Jednak na razie wystarczyło, że sam Regis myślał o takich sprawach, w końcu władca nie musi być wszechwiedzący.

– Czyli będziemy się im jedynie przyglądać?

– Tak... Budżet wojenny ma swoje ograniczenia.

Przygotowania do wojny, chociażby stworzenie rezerw żywności oraz zwiększenie liczebności armii, wymagało sporych sum pieniędzy. Gdyby teraz zużyli całe fundusze przeznaczone na wojsko, jak potoczyłyby się już prowadzone wojny? Dowódcy często byli zmuszeni do podejmowania takich trudnych wyborów.

Księżniczka, słysząc odpowiedź swojego stratega, zmarszczyła brwi.

– Poza tym Wielka Brytannia leży za zachodnim wybrzeżem, a my daleko na północy, no i już bierzemy czynny udział w innej wojnie, więc aby wypełnić rozkaz wymarszu, musielibyśmy poczynić bardzo kosztowne przygotowania.

– Więc to niemożliwe.

Prawdę mówiąc, było to wykonalne. W pierwszej kolejności powinni jednak skupić się na obronie granicy, więc przygotowanie wyprawy w takich warunkach sprawiłoby sporo trudności.

Altina nagle coś sobie przypomniała.

– Skoro o Wielkiej Brytanni, martwię się o Bastiana. Zawsze rozpierała go energia. Mam nadzieję, że nic mu się nie stanie.

– Trzeci książę? No tak, wyjechał tam na studia.

– Uciekł przed polityką. To naprawdę w jego stylu. Ciekawe, czy jest tylko takim lekkoduchem, czy po prostu dziwakiem.

– Nie przyglądałem mu się za bardzo... Czyli to wszystko prawda?

– O czym mówisz?

– Krąży o nim wiele plotek. Pomijając już Latreille, jego reputacja jest nawet gorsza niż przywiązanego do łóżka Auguste'a.

– Taaak, sprawia ludziom sporo problemów.

– Mimo wszystko rodzina ma obowiązek wspierać dziedzica na drodze do tronu.

– Możesz więc uznać to też za unikanie kłopotów. Za każdym razem, kiedy w coś się wpakował, jego matka albo któryś z krewnych musiał iść i za niego przepraszać.

Gdyby książę zaczął sprawiać problemy w sąsiednim kraju, sprawy mogłyby przybrać nieciekawy obrót... Ale i tak nie mieli jak temu zaradzić.

Regis przypomniał sobie jedną z historii o księciu.

– Podobno walczył z grupą najemników w jakiejś oberży, ale nie wiadomo, czemu tam przebywał ani jak do tego doszło.

Informacje, jakie Regis uzyskał od pracowników oberży, były niejasne, ale najwyraźniej księciu brakowało szacunku do samego siebie.

Altina pokiwała głową.

– W zeszłym roku ojciec nakazał mu wyjątkową rozwagę.

– Taki rozkaz od samego cesarza?

– Bastian powiedział, że poszedł do tamtej oberży, bo to miejsce wydało mu się interesujące. W środku zobaczył, jak jakiś pijak obłapuje kelnerkę, więc ruszył jej z pomocą.

– Pomocą?

– Tak. Powiedział też coś w stylu "Przestałem ich bić dopiero wtedy, gdy ręka zaczęła mnie boleć. Jestem sprawiedliwością".

– Usprawiedliwiał pójście do oberży tym, że uznał ją za interesującą? Doprawdy irytujące.

– Ta, tu masz rację.

– Nie może twierdzić, że ma rację, tylko ze względu na swój status. Widać nie potrafi myśleć z wyprzedzeniem.

– Właśnie. Nieważne, jak bardzo był wściekły, nie powinien zaczynać walki. Zdaje się, że ani trochę nie przemyślał swojego zachowania.

– Parę dni temu rzuciłaś się z mieczem na drugiego księcia...

– Eeee...

– Biorąc pod uwagę, że siostra księcia też jest taka porywcza, jego zachowanie jakoś przestaje mnie dziwić.

– Uuu... Nie jestem tak porywcza jak Bastian... Chyba – powiedziała Altina z niepewnością w głosie.

Eric uniósł rękę.

– Przepraszam, ale nie powinniśmy omówić sprawy księcia Latreille?

– Jakiej sprawy?

– Parę dni temu walczyliśmy z pierwszą armią. Czy to nie akt zdrady?

Taka myśl bez wątpienia krążyła po głowach wielu żołnierzy w regimencie, Regis jednak pozostawał spokojny.

– Żeby postawić nas przed sądem wojskowym, musieliby najpierw udowodnić, że działanie Białych Wilków było uzasadnione. Jak myślisz, kogo uznano by za winnego przy takim starciu dwóch armii?

– Racja.

– Ich. Wyruszyli za Augustem, żeby ujawnić jego prawdziwą tożsamość i zniszczyć aspiracje do tronu.

Eric pokiwał głową, a Altina tylko przysłuchiwała się z uwagą.

– A jaką władzę ma nad nim Latreille po tym, jak Auguste zrzekł się prawa do tronu i nie jest już w armii?

– Ach!

Altina i Eric pokiwali głowami.

Trudno było odczytać Latreille, ale najprawdopodobniej wydał ten nieuzasadniony rozkaz wymarszu Białych Wilków pod wpływem chwili, myśląc jak zwykły wojskowy i zapominając całkowicie o możliwych konsekwencjach politycznych.

– Cóż, będziemy jednak musieli wymyśleć coś na wypadek, gdyby wezwano Altinę do stolicy w tej sprawie.

– Co mam zrobić, jeśli tak się stanie?

– Jeśli do tego dojdzie, wyda ten rozkaz jako generał. W takim przypadku będziesz musiała się przygotować i wziąć z Fortu Volks swoją jednostkę.

– A jeśli rozkaże mi stawić się samej?

– W pewnym sensie nie byłoby to aż takie złe. Co prawda, przewyższa cię rangą, ale gdyby kazał ci się stawić bezbronnej, obwieściłby całemu państwu, że planuje zamach na siostrę.

– Rozumiem. To byłoby po prostu podłe.

– Podobnie wyglądała sytuacja z rozkazem ataku na Fort Volks. Gdybyś poległa w walce, straciłby twarz. Przecież wysłał siostrę na pewną śmierć, samemu bojąc się ruszyć do walki. Ilu szlachciców poparłoby takiego księcia?

– Skoro jestem jego przeciwniczką, powinnam najpierw przeciągnąć szlachtę na moją stronę?

– Tak. Jedynym powodem, dla którego udzielają mu wsparcia, jest przekonanie, że to on obejmie tron. Twoim zdaniem cesarz wybrałby go, gdyby dopuścił się takiego nikczemnego czynu?

– Racja! Ojciec jest zapatrzony w L’Empereur Flamme. Nie zdziwiłabym się, gdyby nawet odebrał mu prawa do tronu.

W końcu wszystkie te gierki polityczne miały na celu przekonanie cesarza, żeby wybrał konkretną osobę na swoje miejsce. Tylko ktoś naprawdę nieludzki, ignorując wszelką krytykę, użyłby autorytetu i pozycji do skrzywdzenia swojej siostry. Cesarz nigdy nie wskazałby takiej osoby na swojego następcę, nawet Latreille to wiedział.

Gdyby Latreille miał czerwone oczy i włosy, już by pewnie siedział na tronie. Jak się nad tym zastanowić, nawet trochę mi go przez to szkoda.

Poranną naradę przy śniadaniu zakończyło wypicie czerwonej herbaty przyniesionej przez Clarissę.


================================================


Regis po otrzymaniu ważnej informacji postanowił poszukać Altiny. Zbiegł po schodach, kierując się w stronę głównej bramy. Kiedy już tam dotarł, ujrzał krajobraz jak po bitwie: leżący na ziemi, zakrwawieni, jęczący z bólu rycerze byli jeden po drugim wynoszeni na noszach.

Evrard krzyknął w stronę jednego z wojaków, którzy pomagali przy rannych:

– Woda! Przynieście szybko ciepłą wodę!

I już po chwili znalazł się przy nim jeden z rycerzy, wciąż w pełnej zbroi, z dzbanem wody.

Jerome opatrywał jednego ze swoich ludzi, po chwili jednak wstał z kolan i kręcąc głową, krzyknął:

– Przynieście worek na zwłoki!

– Ach, ale jeszcze nie odmówiono modlitwy – odparł zakłopotanym głosem jeden z rycerzy.

Jerome kopnął go z całej siły, wrzeszcząc:

– Ten żołnierz już nie żyje! Forteca leży pod ziemią i nie ma dobrej wentylacji. Jeśli chcesz uniknąć wybuchu epidemii, rusz dupę po ten cholerny worek na zwłoki!

– T-Tak jest! – Zanim jeszcze jego przełożony skończył wrzeszczeć, rycerz z krzykiem pobiegł wykonać polecenie.

Regisowi aż odebrało siłę w nogach; oparł się ramieniem o ścianę i zaśmiał.

– Ha… haha.

– Trzymaj się! Dasz radę! – dobiegł go żeński głos. To była Altina dodająca otuchy jednemu z rannych żołnierzy, któremu w tym samym czasie lekarz regimentu bandażowała zakrwawione ramię. Oczyścić ranę i zabandażować – medycyna w tamtych czasach mogła zrobić tylko tyle, a dojście do zdrowia zależało już od siły samego pacjenta.

Młody rycerz podbiegł do Regisa. Był to najwyraźniej dowódca tego oddziału.

– Panie strategu, raport! Żołnierze trenujący w północnym lesie zostali zaatakowani!

– Co proszę?

Połowę poszkodowanych stanowili młodzi mężczyźni, mający przy sobie jedynie wyposażenie niezbędne do ćwiczeń, co znaczyło, że zostali dopiero zrekrutowani i przechodzili szkolenie.

– W terenie przebywał także oddział patrolowy, ale nie otrzymaliśmy od nich ostrzeżenia, więc najprawdopodobniej został wybity.

Utrata nie tylko części nowych rekrutów, ale także całego oddziału wysłanego na patrol była dla nich potężnym ciosem.

Regis w końcu zebrał myśli.

– Z… Jakie barwy mieli?

– Nie widzieliśmy żadnej flagi, ale sądząc po kierunku, z którego nadeszli, oraz broni, to siły Księstwa Verden.

Poprzedni właściciele tej twierdzy.

Mimo że to państwo nie należało do największych, dysponowało sporymi zasobami rud, dzięki czemu w ich skarbcu nie brakowało pieniędzy. Stać ich było na wynajmowanie oddziałów najemników i wyposażenie armii w najlepsze możliwe uzbrojenie. Utrata fortu Volks nie osłabiła ich nawet w najmniejszym stopniu.

Jerome krzyknął w gniewie:

– Te verdeńskie kundle! Nie dość, że niczego nie wynieśli z tej porażki, to pewnie jeszcze chcą odzyskać twierdzę! Myślisz, że będę bezczynnie siedzieć i czekać na śmierć?! Ej, przynieście mi moją kopię i przygotujcie konia! Sprawdzę, czy jest ich na tyle dużo, żeby wystarczyło głów do wieszania!

Jerome od zawsze odznaczał się porywczością, ale rzadko kiedy wręcz emanował gniewem – nawet jego podwładnych zdziwiła aż tak wybuchowa reakcja.

– Proszę poczekać!

– Czekać?! Niby jak?! Ej, Regis, jesteś pewien, że chcesz spróbować mnie powstrzymać?

– Dostaliśmy pilną wiadomość ze stolicy. – W końcu miał okazję przekazać informację, z powodu której szukał pozostałych dowódców.

Jerome, słysząc to, aż się skrzywił.

– Co takiego jest tak ważne?

– Rankiem 23 kwietnia w wyniku ataku utraciliśmy nabrzeże Chaineboule. Druga armia podjęła walkę z siłami, które zeszły tam na ląd.

Był 30 kwietnia, tak więc od bitwy upłynął już tydzień.

Znając sieć wywiadowczą, w stolicy musieli się bardzo szybko o tym dowiedzieć… Już pewnie jest po wojnie. – Mimo tej myśli Regis zdawał sobie sprawę, że nie znając sytuacji na froncie, nie może tak po prostu przesądzać o losie bitwy.

– Zachodnie wybrzeże? Nie spodziewałem się, że kiedyś nas zaatakują.

– Dokładnie. Ogień otworzył okręt parowy z banerem Wielkiej Brytanni.

– A co na to Latreille?

– Wraz z informacją otrzymaliśmy rozkaz wysłania połowy naszych sił na zachodni front.

Żołnierze nie mogli uwierzyć własnym uszom. Nie dość, że zostali zaatakowani przez Księstwo Verden, to w dodatku głównodowodzący rozkazał im wysłanie posiłków na inny front. Z połową sił obrona twierdzy może okazać się wyjątkowo trudna, a sytuacja panująca przy bramie nie napawała żołnierzy optymizmem.

Jerome martwił się o swoich ludzi. Owszem, był porywczy, jednak w razie potrzeby potrafił też szybko ochłonąć i dokonać chłodnego osądu.

Altina, która do tej pory cały czas towarzyszyła rannemu żołnierzowi, wstała z kolan i spytała:

– Regisie, jak widzisz jednoczesne wsparcie zachodniego frontu i obronę fortu?

– Ja…

Nie mam pojęcia, jak to zrobić.

Co prawda, pełnił funkcję stratega, jednak nie był wyjątkowo bystry ani nie posiadał dobrej intuicji.

Jerome, a także wszyscy zebrani przy bramie rycerze spojrzeli na niego.

Regisowi brakowało również pewności siebie, dlatego nogi się pod nim ugięły, a serce prawie stanęło. Jako strateg Altiny musiał jednak wyrazić swoją opinię o tej sytuacji. Mimo przeczytania tak wielu powieści, ile gwiazd na niebie, wydusił z siebie jedynie:

– Ja… Wiem jedynie to, co przeczytam, księżniczko.

Żeby uniknąć jakichkolwiek nieporozumień i mogącego z nich wynikać spadku morale, nazywał ją Altiną jedynie w obecności osób, z którymi byli blisko.

– Trudno. Powiedz, co o tym myślisz.

– Nie mamy czasu na przygotowania, brakuje nam informacji, a w dodatku goni nas czas. Mimo to powinniśmy najpierw odeprzeć atak Księstwa Verden.

– Możemy zignorować rozkaz przerzucenia sił na zachód?

– Jeśli w obecnej sytuacji wyślemy jakiekolwiek siły, pozwolimy wrogowi podejść pod sam fort, a wydelegowani żołnierze i tak nie będą mogli skupić się na walce.

– Masz rację. Jeżeli fort upadnie, życie rodzin naszych żołnierzy będzie zagrożone.

– Tak. Istnieje także ryzyko, że Verden jest przygotowane na długotrwałe oblężenie, tak więc… sugeruję zakończyć to tej nocy.

– Dzisiaj?! – krzyknęła zszokowana Altina.

Reakcja księżniczki była zrozumiała. Gdyby walka miała odbyć się na otwartym terenie, wtedy liczyłaby się szybkość. Tu jednak chodziło o obronę fortecy, co mogło przeciągać się całymi dniami.

Jerome zrobił potworną minę, zdobioną przez okrutny uśmiech.

– Kukuku… Czyli wyjeżdżamy?

Regis pokiwał głową w odpowiedzi. Nie mieli wyjścia, musieli opuścić twierdzę dającą im taktyczną przewagę.

Żołnierze spojrzeli na siebie z niedowierzaniem.

Altina za to zacisnęła mocno pięść.

– Za Fortem Volks leży pełne cywilów Tuonvell, a dalej na zachód inne regiony, których przysięgliśmy bronić. Pora wypełnić zobowiązanie wobec naszej flagi! – krzyknęła księżniczka, unosząc pięść.

Herb Armii Marie Quarte stanowiła tarcza na zielonym tle – symbol przysięgi, by przede wszystkim chronić prostych obywateli cesarstwa.



  1. Chodzi raczej o wczesną wersję zapalniczki z XVIII wieku, mającą już mechanizm spustowy: https://en.wikipedia.org/wiki/Tinderbox


Wróć do Ilustracje Strona Główna Idź do Prolog II