Difference between revisions of "Haken no Kouki Altina PL: Tom 4 Prolog 3"

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search
(Created page with "==Prolog III: Czarna księżniczka i biały rycerz== thumb <p style='text-indent:12pt'> – Egzekucja będzie odpowiednia....")
 
m
 
Line 162: Line 162:
 
| Wróć do [[Haken no Kouki Altina PL: Tom 4 Prolog 2|Prolog II]]
 
| Wróć do [[Haken no Kouki Altina PL: Tom 4 Prolog 2|Prolog II]]
 
| [[Haken no Kouki Altina PL|Strona Główna]]
 
| [[Haken no Kouki Altina PL|Strona Główna]]
  +
| Idź do [[Haken no Kouki Altina PL: Tom 4 Rozdział 1|Rozdział 1]]
 
|-
 
|-
 
|}
 
|}

Latest revision as of 23:31, 26 May 2018

Prolog III: Czarna księżniczka i biały rycerz[edit]

Haken no Kouki Altina - Volume 04 - 059.jpg

– Egzekucja będzie odpowiednia.

W jednej z wież królewskiego zamku, Queen’s Tower, księżniczka Margaret Steelart przygotowywała się do wyjścia. Miała na sobie jedwabną suknię i mimo jedynie siedemnastu lat (w Wielkiej Brytanni pełnoletność osiągało się z ukończeniem osiemnastu) można ją było uznać za wspaniałą damę.

Jedna z otaczających ją półnagich służących masowała jej długie, zgrabne nogi, a druga czesała sięgające do pasa, czarne włosy.

W samym pokoju znajdowało się łóżko okryte skórą białego tygrysa, białe kolumny, okrągłe okna, zwisająca z sufitu flaga Wielkiej Brytanni oraz stojąca trzy kroki od księżniczki sofa, na której siedział mężczyzna odziany w wojskowy mundur.

– Jedynie egzekucja. Jakaś litościwa.

Był nie tylko wysoki, ale miał też długie kończyny, dobrze pasujące do jego stroju, siwe włosy oraz jasnoniebieskie oczy. Nazywał się Oswald Coulthard i pełnił rolę doradcy księżniczki, choć oficjalnie był jedynie jej strażnikiem. Dzięki jej pomocy już w wieku dwudziestu lat osiągnął stopień pułkownika, co biorąc pod uwagę, że był trzecim synem kupca, stanowiło wyjątkową rzadkość.

Margaret rzuciła mu spojrzenie.

– Ach, czyż to cię nie zadowala?

– Ależ skąd. Proszę wybaczyć okazanie tak grubiańskiego zachowania w obliczu waszej mądrej wysokości.

– Więc czemu nie wykonujesz rozkazu?

– Masz na myśli wymierzenie kary złodziejowi chleba?

– Tak. Ma zostać stracony.

– W takim razie wykonam rozkaz. Z drugiej strony nie mogę dopuścić, by twe piękne oczy ujrzały zwłoki... Jeśli jednak nigdy więcej nie pojawi się przed twym obliczem, gwarantuję, iż twoje uszy nigdy nie zostaną skalane jego imieniem.

– Oj, oj. Sugerujesz... Ach... Mam go wypuścić?

– Nie to miałem na myśli.

– Ach, rozumiem. To doprowadziłoby do krytyki typu „księżniczka musi być demonem wcielonym, skoro posłała na szubienicę za kradzież bochenka chleba”. Ciekawe, jak będą mnie znieważać. Już nie mogę się doczekać – powiedziała Margaret, radośnie się śmiejąc.

Oswald zachował kamienną twarz.

– Żyję jedynie po to, by ci służyć, księżniczko. Przysługi, jakiej mi udzieliłaś, nie jestem w stanie spłacić nawet moim życiem. Jak ktoś tak wspaniałomyślny miałby się przejmować prostym złodziejem chleba i opiniami poddanych?

– W rzeczy samej.

– Nie wykonam tego rozkazu z powodu twych pięknych nóg. Nie mogę pozwolić, by ujrzał je jakikolwiek inny mężczyzna.

– Och, jakiś ty zaborczy.

– Nie wstydzę się tego, gdyż twe nogi są cenniejsze niż jakikolwiek skarb na tym świecie.

– Fufu. Widzę, że wciąż w pochlebstwach nie masz sobie równych.

– To ty mi, pani, zbytnio schlebiasz.

Kiedy pokojówka przeszła do wmasowywania olejku w kolana księżniczki, ta uniosła krawędź sukni i rozchyliła nogi tak, że prawie można było zajrzeć pod jej ubranie.

– Zmęczyło mnie to, zostawię tę kwestię tobie. Porozmawiajmy o czymś ciekawszym.

– Rozumiem. – Oswald pozostał obojętny na zachowanie księżniczki.

W tym momencie zza drzwi dobiegło:

– Raport.

– Wejść. – Oswald nie zmienił swojego poważnego tonu.

– Proszę mi wybaczyć!

Do pokoju weszła kobieta o krótkich, czarnych włosach i w mundurze oficerskim, która prawie natychmiast zasalutowała, przykładając dwa palce do czoła. U jej lewego boku zwisał długi miecz, u prawego pistolet, a przy pasie dwa sztylety. Przez ramię miała przerzuconą strzelbę, do której amunicja znajdowała się w kieszeni na jej klatce piersiowej. Wygląd tej dziewczyny pasowałby raczej do pola bitwy, a nie pałacu, w którym się znajdowała. Nazywała się Glenda, była adiutantem Oswalda i jednocześnie porucznikiem, mimo że skończyła ledwie osiemnaście lat.

– Dostrzeżono szczura!

Nie miała na myśli gryzonia, lecz jednego ze szpiegów, których wysłał Oswald. To była jedna z takich wiadomości, które przekazywano jedynie w formie ustnej, by nie pozostawić po nich śladu.

Dziewczyna zasalutowała Margaret, wyszeptała treść informacji Oswaldowi do ucha, a następnie po ponownym salucie opuściła pokój.

Margaret westchnęła.

– Cóż za nudne dziecko. Użyłaby przynajmniej szminki. W końcu urodziła się szlachcianką.

Wielką Brytannią rządziła królowa, w armii także służyło wiele kobiet, chociaż rzadko kiedy wysyłano je na front, a szlachetnie urodzone, jak Glena będąca córką diuka, były całkowicie bezpieczne od tego losu.

Oswald nie odpowiedział księżniczce, dopóki nie upewnił się, że porucznik wyszła.

– Królowa wykonała swój krok.

Zadaniem szpiegów ukrytych w zamku było obserwowanie królowej Charlotte Steelart. Tron przejmowały zawsze kobiety... o ile nie pojawiały się akurat żadne komplikacje, jak wojna. Życie tutaj, w szczególności klas wyższych, charakteryzowało się o wiele większą stabilnością i dostatkiem niż w krajach rządzonych przez mężczyzn. Jednak jej wysokość miała już pięćdziesiąt lat i była chorowita, tak więc zbliżał się czas, by ogłosiła następczynię tronu. Sprawy nie ułatwiał fakt, iż król umarł za młodu podczas epidemii, nie zostawiając żadnego dziedzica.

Gdyby wszystko poszło gładko, władzę objęłaby córka młodszego brata królowej, Margaret Steelart. Oczywiście Oswald także by na tym zyskał.

Istniał jednak pewien problem.

Ojciec Margaret należał do frakcji chcącej podbić inne państwa przy użyciu nowych technologii. Zyskiwali coraz większe uznanie w parlamencie, wojsku oraz u poddanych, tak więc większość obywateli kraju była za wypowiedzeniem wojny.

Z drugiej strony leżała frakcja uważająca za najważniejsze pokój oraz ekonomię. Właśnie za nią opowiadała się królowa. Sprzeciwianie się pierwszej grupie było niewiarygodnie trudne, tak więc na tron najprawdopodobniej miała zostać wybrana osoba, która popiera jej poglądy i nie ugnie się przed frakcją "wojenną".

Dlatego właśnie Oswald kazał ją szpiegować.

Margaret, unosząc brzeg sukni jeszcze wyżej, spytała z udawanym zaciekawieniem:

– Chodziło o ciotkę?

Pokojówka zaczęła masować wewnętrzną część ud swojej pani.

– Ach – westchnęła Margaret, uśmiechając się uwodzicielsko.

Oswald jednak nie uległ, patrząc cały czas prosto w jej bursztynowe oczy.

– Królowa wezwała sześciu rycerzy z królewskiej straży.

– Och?

Chociaż księżniczka odpowiedziała kompletnie obojętnym tonem, ta informacja pobudziła Oswalda.

– Jeżeli sześciu zbrojnych zostaje wezwanych do komnaty królowej wraz z szambelanem, śmiem twierdzić, że zostało im przekazane imię następczyni tronu.

– Ach, niedobrze. Kogo wybrała ciotka?

– Gdyby to była wasza wysokość, posłaniec już by tutaj dotarł.

Znajdowali się w tym samym zamku, tylko w innej wieży niż królowa. Przebycie drogi między nimi, nawet okrężnej, nie zajęłoby więcej niż pół godziny.

– Właśnie, dziwne. Wyjątkowo dziwne. Czemu nie ma tu nikogo, chociaż wybrano mnie do korony? – powiedziała celowo Margaret.

Było oczywiste, że nie ją wytypowano, jednak nawet powaga sytuacji nie powstrzymała jej przed ironicznym żartem. Zresztą samo przygnębienie traktowała jako rozrywkę. Być może ze względu na jej pozycję, być może miała coś z głową, jednak bez wątpienia jej odpowiedź nie należała do normalnych.

Oswald wrócił do tematu.

– Podejrzewam, że udali się na wschód, w stronę Applewood.

– Rozumiem, rozumiem. W takim razie wybrała Liz.

Chodziło o jej kuzynkę i jednocześnie córkę młodszej siostry królowej, Elizabeth Victorię, która miała dopiero szesnaście lat.

Liz zajmowała niską pozycję w kolejce do tronu i była bardzo młoda, jednak jej temperament, osobowość, silne poczucie sprawiedliwości oraz pacyfizm bardzo przypominały cechy Charlotte.

– Księżniczka Elizabeth będzie uczyć się aż do lipca. Królowa musi poczekać do tego czasu, by ogłosić ją następczynią tronu, jednak ze względu na stan zdrowia już teraz podjęła decyzję.

– Ojej, ciocia jest chora, tak się martwię.

– Jesteś wyjątkowo troskliwa, pani. Jej wysokość by się niezmiernie ucieszyła, gdyby usłyszała te słowa.

– Bez wątpienia. I? Mam pogratulować Liz, kiedy otrzyma koronę?

– To nie będzie konieczne.

– Ach, szkoda, różowe róże bardziej do niej pasują.

– Rozumiem. Ale czy nie są zbyt jasne na wieniec?

– Naprawdę? W takim razie wybiorę inne kwiaty.

– Proszę, byś się trochę z tym wstrzymała.

– Ach, tylko mnie nie zanudź, Oswaldzie.

– Oczywiście.

Oczywistym było, że Margaret nie zostanie wybrana jako następczyni tronu, tak więc poczynili już wcześniej odpowiednie przygotowania. Powiadomili swoich ludzi w Applewood, aby żaden z wysłanych sześciu rycerzy ani towarzysząca im Elizabeth nie dotarli bezpiecznie do zamku.

Oswald zmienił temat na uliczne występy, a podczas rozmowy knuł dalsze plany, gdyż posadzenie Margaret na tronie było dla niego dopiero pierwszym krokiem. Przed oczami miał mapę świata, skoncentrowaną na Belgarii i sąsiadującym im krajom.


Wróć do Prolog II Strona Główna Idź do Rozdział 1