Difference between revisions of "High School DxD:Tom 25 Żywot 2. Ocean Mleka i ''Gra'' Maou"

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search
(Created page with "==Żywot 2. Ocean Mleka i ''Gra'' Maou== ===Część 1=== – Chwila, rzuciłem mu wzywanie, ale co ze strategią… Dzień po spotkaniu małżeńskim, wszyscy członkowie Dr...")
 
Line 714: Line 714:
   
 
Mimo że dziewczyny dalej rozmawiały, skończyliśmy piknik i wzięliśmy się za trening.
 
Mimo że dziewczyny dalej rozmawiały, skończyliśmy piknik i wzięliśmy się za trening.
  +
  +
===Część 4===
 
<noinclude>
 
<noinclude>
   

Revision as of 18:10, 6 October 2018

Żywot 2. Ocean Mleka i Gra Maou

Część 1

– Chwila, rzuciłem mu wzywanie, ale co ze strategią…

Dzień po spotkaniu małżeńskim, wszyscy członkowie Drużyny Sekiryuuteia Płonącej Prawdy, zebrali się w moim pokoju w Rezydencji Hyoudou, aby omówić strategię w nadchodzącym meczu.

Mój mózg szalał. Mecz miał się zacząć już niedługo, a my mieliśmy zaplanowane treningi aż do ostatniego momentu. Jednak były pewne ograniczenia, bo w końcu naszym przeciwnikiem był...

Wszyscy członkowie drużyny usiedli na podłodze w kole, podczas gdy w środku leżała lista z członkami Drużyny Królów Przyjemności.

[Król]: Tyfon.

[Królowa]: Apollo.

[Wieża]: Widar.

[Skoczek]: Bryhindlr.

[Goniec]: Artemis.

[Pion x5]: Midgardsormr.

[Pion]: Ortos[1].

[Pion]: Sfinks.

[Pion]: Hydra.

To był niesamowity skład.

...Król Potworów, Tyfon, który przewodził drużynie, znajdował się w boskiej klasie…do tego miał u boku ludzi, których znałem. Poza Midgardsormrem, liczba pionów za każdym razem była inna. Tak, jeden z Pięciu Wielkich Smoczych Królów, Midgardsormr, miał pięć Pionów. To będzie nasze pierwsze spotkanie od czasów incydentu z Lokim, ale… Problem z nim był taki, że przesypiał każdy mecz. Nigdy nie widziałem, aby się obudził i walczył....

Midgardsormr brał udział w meczu tylko w połowie. Po prostu „rzucał” swoje olbrzymie cielsko na pole gry i przesypiał resztę meczu. Jeśli pole gry nie było dostatecznie wielkie, jego olbrzymie ciało tylko przeszkadzało członkom obu drużyn.

Nie wiem dlaczego Widar-san i jego towarzysze wezwali Midgardsormra, ale czemu ten leniwy smok odpowiedział na ich wezwanie? Może łączył go jakiś kontrakt z mitologią nordycką. Jego udział w meczu nie był jednak problemem. Głównym zmartwieniem byli Tyfon i inni bogowie. Tym razem oglądaliśmy nagranie w telewizji.

Na nagraniu Tyfon, Widar-san, Apollo-san i bogini Artemis-san, łatwo pokonali drużynę przeciwną. Imię Króla Potworów stało się źródłem słowa tajfun. Jego moc, która szaleje w turnieju, jest równa mocy Fenrira, albo nawet silniejsza. Niedoświadczony bóg nie byłby dla niego żadnym przeciwnikiem. Za każdym razem gdy wykonywał atak, otaczająca go atmosfera zmieniała się, i wywoływała anomalie pogodowe, zupełnie jakby potrafił kontrolować burzę. Pod tym względem przypominał Dulia, ale… Tyfon był o kilka poziomów wyżej od niego. To niesamowicie kłopotliwe, że nie okazywał litości niezależnie od tego, kim był jego przeciwnik. Nie był wprawdzie tak problematyczny jak ognisty oddech Crom Cruacha, ale wciąż był w stanie pokonać wszystkich przeciwników swoją niesamowitą mocą.

Apollo-san jest Bogiem Słońca. Nawet najwyższej klasy diabły nie przeciwstawią się mocy żywiołów, że nie wspomnę o potędze światła, dzięki której każdy diabeł obróci się w proch. Apollo jest naturalnym wrogiem każdego diabła i wampira, i prawdę mówiąc, jedno bezpośrednie trafienie, będzie równoznaczne z wycofaniem z gry.

Widar-san doskonalił się w używaniu najróżniejszych rodzajów magii. Przychodziło mu to tym łatwiej, że był synem Odyna. Znał dobrze magię wspierającą, ofensywną, a nawet osłabiającą. Jednak jego popisowym atakiem było.... Na ekranie ukazała się scena, jak pokonał olbrzymiego potwora kilkoma lekkimi kopniakami. Zaraz potem zobaczyliśmy jak diabeł, z pewnego słynnego rodu, poleciał daleko w tył, trafiony potężnym kopniakiemWidara-san.

Tak, mocną stroną Widara-san były jego kopniaki podczas walki wręcz. Buty które nosił Widar-san, emanowały świetlistą magią.

– Tak jak powiedziałam wcześniej, mocną stroną Widara-san, jest jego technika walki wręcz. Te buty zostały stworzone dzięki magii bogów. Podobno mógłyby pokonać nawet Fenrira – powiedziała Rossweisse-san.

Według historii, kiedy w starożytnych czasach Loki stworzył Fenrira, Odyn przygotował te magiczne buty, jako środek zaradczy i podarował je Widarowi-san.

– Podobno kiedy to obuwie połączone jest z jego techniką kopnięć, moc Widara-san dorównuje sile Boga Piorunów, Thora – dodała Rossweisse-san.

Wspomniane zostały imiona legendarnych bogów. Rok temu nie wyobraziłbym sobie, że będę z nimi rywalizował, jako ich przeciwnik. Zdecydowanie nie jest mi do śmiechu, ale jest naszym następnym przeciwnikiem i musimy go pokonać. Jeśli nie wygramy, to wtedy…..spojrzałem na Rossweisse-san.

Wygram. Nieważne kim są, nie oddam im jej. Jednak nasz przeciwnik to potężny i słynny bóg...

Rossweisse-san była pod wrażeniem meczu swojej senpai, Brynhildr-san. Atak, obrona, wsparcie, używanie najróżniejszych rodzajów magii, walka na całego, okazjonalne wzmacnianie fizycznych zdolności kolegów z drużyny, a także zastawianie pułapek na polu gry. Rossweisse-san też to potrafi, ale ponieważ jej przeciwniczka nie traciła ani czasu, ani energii, a zaklęcia wymawiała tak sprawnie, że nie potrafiliśmy znaleźć żadnej luki w jej obronie.

Za każdym razem, kiedy Rossweisse-san widziała jak jej senpai używa magii, mówiła coś takiego:

– Ta technika, ta technika, i ta technika też. Aktywuje je szybciej, niż ja. Tego się można było spodziewać.

Nawet jeśli to była taka sama magia, biegłość, szybkość i technika były nieporównywalne.

– Nawet jeśli moc wyjściowa jest taka sama, ale jej aktywacja trwa dłużej, to więcej na tym stracimy, niż zyskamy – dodała Bina-shi.

Gdy Rossweisse-san to usłyszała, zacisnęła jeszcze mocniej w dłoni różdżkę Misteltein. Była to legendarna magiczna broń, obdarzoną potężną magią. Jeśli weźmiemy to pod uwagę, Rossweisse-san i Ravel oceniły, że dzięki temu można będzie przewyższyć Brynhildr-san. Ale jeśli przyjrzymy się prędkości aktywacji…

– Nadal tego nie opanowałam, ale do turnieju powinno mi się udać – powiedziała Rossweisse-san szczerze.

Cóż, wróg jest w końcu najwyższej klasy. Szczerze mówiąc, inni patrzą na nas i są pewni, że przegramy. Jednakże, wraz ze wsparciem wielu ludzi oraz różdżką Rossweisse-san, w wielu dziedzinach staliśmy się jeszcze silniejsi.

– Jak się nad tym zastanowić, to nasz przeciwnik jest silniejszy. W końcu to bogowie, których wszyscy znają. Jednakże, ponieważ mamy smoczyfikację Iseia-sama oraz Binę-shi, to mamy szansę wygrać. Szansa na zwycięstwo jest mała, ale…postarajmy się to osiągnąć – powiedziała Ravel.

– Tak! – odpowiedzieli wszyscy odważnie.

Pozostało nam tylko mieć wolę zwycięstwa! Jednak nadal było coś, o co się martwiliśmy. Trening. Xenovia wyglądała na zmartwioną, gdy wyciągnęła szyję.

– Dobrze jest mieć wolę zwycięstwa, ale bez treningu się nie obejdzie….

Tak, obecna liczba miejsc, w których mogliśmy trenować, była ograniczona. Ze względu na atak Ponurych Żniwiarzy na naszą przestrzeń treningową, sprawa bezpieczeństwa musiała być rozważona ponownie. Sytuacja nadal nie była stabilna i nie mieliśmy gwarancji, że ci dranie znów nie spróbują szczęścia. Dlatego nie mogliśmy swobodnie trenować.

To dotyczyło nie tylko naszej drużyny, ale też Rias. Innymi słowy wszyscy, którzy byli zamieszani w atak frakcji Tanatosa, mieli teraz problem, gdzie trenować. Dzień meczu był coraz bliżej, więc nie mieliśmy czasu do stracenia. Cóż, powinniśmy się zastanowić, co zrobić. Nagle ktoś zapukał do drzwi i do środka weszła Rias.

– Nie przeszkadzam?

– Nie, o co chodzi? – zapytałem.

– Otrzymaliśmy wiadomość od Ajuki-sama. Wszyscy mają się zebrać w pokoju VIP-ów – oznajmiła.

Wiadomość od wielkiego Ajuki-sama, mogła być lekiem na nasze dolegliwości.

Drużyny moje i Rias zebrały się w pokoju VIP-ów. W przybliżeniu to wszyscy, którzy tutaj mieszkają. Na stole pojawił się magiczny krąg, z którego wyłoniła się twarz Ajuki Belzebuba-sama.

– To tymczasowe, ale przygotowałem dla was miejsce treningowe. Jest bezpieczne, więc możecie być spokojni.

Belzebub-sama przekazał nam dobrą wiadomość! Członkowie obu drużyn cieszyli się z tego powodu. Och, byliśmy wdzięczni! Skoro to miejsce treningowe zostało przygotowane przez Belzebuba-sama, to z pewnością było bezpieczne! Teraz możemy w spokoju trenować! Nadal nie wiem co planuje ten cholerny szkieletor, ale to utrudnianie nam życie nie jest czymś, co można by tolerować.

Belzebub-sama spojrzał na Nakiriego.

– Ouryuu, zaprowadź wszystkich do tamtego miejsca.

– Ch-chodzi ci o „tamto” miejsce? – Nakiri zareagował tak, jakby coś sobie przypomniał.

– Tak, dokładnie o to mi chodzi. Powierzam ci rolę przewodnika.

Och, najwyraźniej Nakiri wiedział o miejscu treningowym, które przygotował dla nas Belzebub-sama. Nagle Maou spojrzał na mnie.

– Muszę ci powiedzieć coś ważnego, Hyoudou Isseiu-kun. Hinduska mitologia chce, abyś rozważył pewną sprawę.

Hinduska mitologia ma do mnie jakąś sprawę….?

Ponieważ nie znam za dobrze tej mitologii, do głowy przychodzą mi jedynie Śiwa-sama i Mahabali.

– ...Chodzi o… Śiwę-sama? – zapytałem Belzebuba-sama.

– Nie, ku mojemu zaskoczeniu, poprosił o to Indra, Niebiański Cesarz Śakra. Powiedział że ma plan, aby uczynić cię silniejszym.

[...!?]

Wszyscy obecni byli zaskoczeni tą informacją!

Oczywiście! Bóg Wojny, który nosił hawajską koszulę, miał dla mnie propozycję! Niebiański Cesarz Śakra z pewnością jest częścią hinduskiej mitologii! P-plan uczynienia mnie silniejszym? T-to brzmiało tak, jakby chciał mnie wplątać w coś złego… Zapaliła mi się lampka ostrzegawcza w głowie. Rias przyłożyła palec do brody.

– Żeby Niebiański Cesarz pomagał wrogom… – powiedziała po chwili namysłu.

Belzebub-sama wyglądał jednak na zadowolonego.

– Temu bogu naprawdę podoba się turniej. Powiedział nawet, że chciałby, aby zorganizowano go ponownie. Tak więc Niebiański Cesarz chce zorganizować dla Hyoudou Isseia-kun ceremonię, na terytorium pewnej mitologii. Nazwa tego miejsca została stworzona ze słów „Morze” i „Piersi”, „Ocean Mleka”.

Ocean Mleka!?

Czy to świat będący spełnieniem marzeń!? Z-z pewnością nie stworzono go ostatnio, i czy w ogóle coś takiego istnieje w mitologii!?

– Od tego momentu pojawi się posłaniec, który cię poprowadzi. Proszę, podążaj za nim. Cóż, jestem pewien, że Niebiański Cesarz nie planuje nic złego – oznajmił Belzebub-sama.

... Po prostu mam pojechać do Oceanu Mleka, hę.

Spojrzałem dla pewności na Ravel, aby zobaczyć co ona o tym myśli.

– Ufam Ajuce Belzebubowi-sama i chciałabym, aby Issei-sama trenował pod okiem Niebiańskiego Cesarza. Jestem też ciekawa, co takiego zaplanował.

Najwyraźniej moja menadżer zgodziła się na to. Cóż, mamy mało czasu, więc nie będzie można za dużo wzmocnić, włącznie z moją smoczyfikacją. Ja, Ravel i wszyscy inni, też o tym wiedzieli. W takim razie sądzę, ze nie ma nic złego w planie boga.

Nigdy nie rozmawiałem z nim bezpośrednio i wiedziałem tylko tyle, że był kimś, kto bardzo lubił wojny. Faktem jest jednak to, że spokojny Cao Cao i pierwsze pokolenie Sun Wukonga, uznali jego władzę. W takim razie postawię na tą opcję.

– Zrozumiałem. Ciekawi mnie ten Ocean Mleka. Pojadę tam, a resztę zostawiam wam.

Wszyscy przytaknęli moim słowom.

– To jak, idziemy do Belzebut? Macie swoje telefony komórkowe? Ponieważ posiadanie telefonu jest podstawowym warunkiem, niech ci którzy nie mają ich przy sobie, natychmiast je przyniosą. Ci którzy w ogóle nie mają komórek, dostaną je zapewne od Ajuki-san, jeśli o to poproszą – oznajmił Nakiri, kiedy o wszystkim już zdecydowano.

Telefon komórkowy? Ten Belzebut brzmi jednak znajomo.

– Belzebut to gra, którą stworzył Maou Ajuka Belzebub-san. Miejsce w którym będziemy trenować, znajduje się wewnątrz tej gry – wyjaśnił Nakiri, widząc nasze zakłopotanie.

Osobiście byłem bardzo zainteresowany tą grą, ale… Jadę do Oceanu Mleka. I tak oto tam pojechałem, podczas gdy inni poszli trenować wewnątrz gry…..

Część 2

– Przyszedłem cię zabrać.

Osobą którą przysłał Śakra do Rezydencji Hyoudou, był Cao Cao!

Zgodnie z jego poleceniem, poszedłem do piwnicy, gdzie znajdował się wielki magiczny krąg teleportacyjny. Cao Cao przygotował hinduską magię teleportacyjną.

– Pomyśleć że tu przyszedłeś, mimo że jesteś taki zajęty, hę – powiedziałem.

Cao Cao wzruszył ramionami.

– Zasadniczo jestem żołnierzem Śakry, więc jeśli mówi mi abym coś zrobił, to wtedy nie mam innego wyboru, niż się za to wziąć.

Drużyna Frakcji Bohaterów, której przewodził Cao Cao, nieźle sobie radziła w turnieju. Nadal przegrywał, jeśli kompatybilność i inne czynniki były złe, ale w jego drużynie było dwóch użytkowników Longinusów, którzy osiągnęli Łamacza Ładu. Skoro jednym z nich był Kantei (Guan Yu), ich szansa na zwycięstwo była naprawdę wielka. Mieli też duże szanse dostać się do finałów.

Ponieważ kwalifikacje zbliżały się do etapu finałowego, to mimo że miał mnie zabrać na rozkaz Śakry…. Z jakiegoś powodu było mi go żal.

Najwyraźniej Cao Cao zakończył przygotowania, gdyż machnął ręką i krzyknął energicznie „Ha!”. Diabelski krąg teleportacyjny zmienił się w hinduski, wywołując przy tym lekkie drżenie podłogi, po czym wyłoniła się z niej dwudrzwiowa, kamienna brama, pokryta boskimi symbolami! Cao Cao położył na niej obie ręce i otworzył ją. W tym momencie zalało nas oślepiające światło, przez co nie widzieliśmy, co było po drugiej stronie.

– Cóż, idziemy? – zapytał Cao Cao.

Zgodnie z jego poleceniem, ruszyłem przed siebie, próbując zasłonić twarz przed światłem…..

I trafiłem prosto na piaszczystą plażę.

Słyszałem szumienie morza, jednak przed oczami nie miałem błękitnej wody, ale mlecznobiałą! Za bramą znajdowała się piaszczysta plaża, otoczona mlecznobiałym morzem! Teraz już rozumiałem, co mieli na myśli, mówiąc o „Oceanie Mleka”!

T-to jest Ocean Mleka, hę~! To kolor ugotowanego ryżu! Ruszyłem biegiem przez plażę, zupełnie jakby może mnie do siebie ciągnęło….

– Hejże, Sekiryuuteiu – nagle ktoś mnie zawołał.

Kiedy spojrzałem w tamtym kierunku, zobaczyłem krótko ostrzyżonego, strasznego mężczyznę w okularach przeciwsłonecznych na nosie, ubranego w hawajską koszulę.

To Śakra!

Instynktownie od niego odskoczyłem i przygotowałem się do walki, ale natychmiast zrozumiałem co robię i dałem spokój. Nieświadomie wszedłem w tryb bojowy, ponieważ jego ciało emanowało taką brutalną silną.

– Ś-Śakra….san! Dz-dzień dobry – pozdrowiłem go.

Z rozbawieniem przyglądał się mojemu przerażeniu.

– Nie sądziłem że w ogóle przyjdziesz, ale skoro już tu jesteś, rozluźnij się trochę – powiedział, po czym pstryknął palcami i obok pojawiły się natychmiast dwa drewniane krzesła. Śakra usiadł na jednym z nich. – Witaj nad Oceanem Mleka. Usiądź proszę.

Bóg Wojny chciał, abym usiadł.

…Usiadłem obok z niepokojem. P-ponieważ nigdy wcześniej nie rozmawiałem z tym bogiem bezpośrednio, bałem się, a może raczej nie wiedziałem, jak się z nim dogadywać…. W końcu słyszeliśmy od Azazela-sensei, że jest kimś, kto posiada niebezpieczną ideologię.

Jak się nad tym zastanowić i wziąć pod uwagę turniej, to słyszałem że obecnie nie był taki niebezpieczny, ponieważ mógł walczyć z Śiwą-san… Ponieważ słyszałem na jego temat tylko złe rzeczy, to nie wiedziałem jaki był w rzeczywistości. Zasadniczo było to nasze pierwsze spotkanie.

– Cao Cao, przystąp proszę do przygotowań o których mówiliśmy – powiedział Śakra do Cao Cao.

– Tak jest, bogu lubiący rozkazywać ludziom.

Zgodnie z rozkazem, Cao Cao… Wziął wiadro i poszedł pracować na plaży. Co on zamierzał zrobić? Kiedy przyglądałem mu się z uwagę, Śakra zaczął ze mną rozmawiać.

– Jak tam turniej?

Turniej, hę. To chyba najlepszy temat dla Boga Wojny.

– Cóż, czasem się dobrze bawię, a czasem jest naprawdę trudno.

Kiedy Śakra to usłyszał, roześmiał się.

– Wiesz, zazdroszczę ci, że twoim przeciwnikiem będzie Tyfon i jego drużyna – powiedział.

Cóż, dla boga, który był bitewnym maniakiem, fakt że musiałem walczyć z tak silnymi przeciwnikami, był na pewno ekscytujący. W końcu wszyscy byli słynnymi, nadprzyrodzonymi istotami.

Śakra przyłożył nagle dłoń do podbródka i wyglądał na niezadowolonego.

– Obecnie jestem w połowie szczęśliwy i w połowie wzburzony.

– Wzburzony?

– Obecnie drużyny istot boskiej klasy odpadają z turnieju jedna po drugiej, prawda? Nic nie można na to poradzić.

Miał rację, od kiedy środkowy etap eliminacyjny się zakończył, drużyny bogów zaczęły rezygnować z dalszej gry, lub odpadać. To właśnie zmieniło się wśród drużyn biorących udział w turnieju. Nie dotyczyło to wszystkich bogów, ale ci powiązani z kulturą, sztuką, emocjami i innymi dziedzinami nie związanymi z walką, odpadali z turnieju jeden po drugim.

– Poza istotami boskiej klasy, są też pewne płotki, które same zrezygnowały – powiedział Śakra.

Po rozpoczęciu środkowego etapu, było wiele drużyn, które stopniowo rezygnowały z dalszej gry.

– Wiesz dlaczego tak się dzieje? To proste. I płotki i bogowie boją się tego samego; super silnych diabłów oraz posiadaczy Longinusów – oznajmił Śakra,

Kiedy na niego spojrzałem, zobaczyłem w jego oczach rozczarowanie.

– Dla bogów, diabłów i nieznanych istot, oni są największymi wrogami. To nawet bardziej kłopotliwe, niż walka pomiędzy dobrymi i złymi bogami. Innymi słowy ci słabi bogowie zaczęli bać się gości, który zaczęli szaleć podczas turnieju. Może nie zauważyłeś, ale pojedynek pomiędzy Vali Lucyferem i Crom Cruachem, a także walka pomiędzy młodszą siostrą Lucyfera, okrytą mocą Balora i Fenrirem. Moc diabłów i Boskich Darów, będących w klasie Longinusa, dorównała nawet bogom. To z pewnością wstrząsnęło tymi spośród nich, którzy od dawna nie walczyli – dodał Śakra.

Nawet ja słyszałem o tych plotkach. Mecz pomiędzy drużynami Rias i Valiego, miał duży wpływ na istoty nadprzyrodzone. Mnie, ta walka pomiędzy Niebiańskim a Złym Smokiem, też zdumiała. Ale na dobrą sprawę każdy by się tego przestraszył. Do tego pojedynek Fenrira, który uwolnił pełnię swojej mocy, z Rias, która wykorzystała moc Balora, miał duży wpływ na starszyznę każdej mitologii.

– Obecnie ujawniły się zupełnie nieznane diabły i nawet Bóg Asurów, Mahabali, został przez nich pokonany. Rozbawiło mnie to, ale są bogowie, którym z tego powodu nie było do śmiechu.

Tak jak powiedział Śakra, tajemnicze diabły, które się niedawno pojawiły, spędzały sen z powiek wielu ludziom, od kiedy pokonali księcia Asurów.

Nie sądziłem, że w tej epoce pojawią się tak silne istoty.

To była odpowiedź Boga, który w ten sposób odpowiedział na artykuł z gazety pewnej mitologii. Co więcej, było kilku posiadaczy Boskich Darów, którzy też dali o sobie znać. Skutki były zupełnie inne, niż się spodziewaliśmy, gdyż byliśmy pewni, że odpadną jeszcze na początku. Osobiście czułem, że dzięki temu turniejowi, który był otwarty na wszystkie mitologie, frakcje, uzdolnionych ludzi i inne utalentowane jednostki, które dotąd były niezauważone.

– Oczywiście twoja moc, która posiada nieskończoność, także przeraża istoty boskiej klasy. Ta moc z pewnością da nieźle popalić niedoświadczonemu bogu – powiedział Śakra.

Wiedziałem już, że moja moc była uważana przez wszystkie drużyny za coś niebezpiecznego. Jednak w tej rozmowie było coś tak skomplikowanego, że nie dało się tego wyrazić słowami.

– Bogowie się przestraszyli i zrezygnowali… – mruknąłem cicho.

Kiedy zostałem diabłem, byłem święcie przekonany, że bogowie to istoty, które niczego i nikogo się nie boją….. Śakra roześmiał się nagle.

– Większość nich tak zrobiła. Jestem pewien, że do udziału w turnieju nakłoniło ich to, że są bogami i nadprzyrodzonymi istotami. Jednak na scenę wkroczyły potwory z nowego pokolenia, podczas gdy większość bogów niezbyt sobie radzi z walką, gdyż na przykład patronują zbiorom lub dobrobytowi. Nic więc dziwnego, że boją się takich ludzi jak ty – oznajmił, po czym spojrzał z udręką. – Ostatecznie jedyne istoty boskiej klasy, które pozostały w turnieju, to typy bitewne, takie jak ja. Cóż, to łatwo zrozumieć. Prawda jest taka, że jestem wzburzony zachowaniem innych bogów. Cóż, najsilniejsi zostali zapieczętowani razem z Trihexą.

Ten bóg był… Czułem że z jego wywodów zrozumiałem tylko jedno. Śakra kochał walczyć. Tak jak myślałem, był taki sam jak Vali i Crom Cruach.

Zaraz, wszyscy faceci z mojego otoczenia tacy są! Dlaczego ja, tak bardzo kochający piersi, zawsze muszę słuchać rozmów o walce!? Cao Cao najwyraźniej skończył przygotowania i podszedł do nas.

– Przygotowania zakończone – oznajmił.

Cao Cao spojrzał na mały plastikowy basen, który znajdował się w rogu plaży! Więc miał go napełnić wiadrem!

Dodatkowo ten basem…. Miał design „Oppai Smoka”, zrobiony w stylu anime. ...Pewnie kupił go w sklepie należącym do Rodu Gremory.

Słyszałem plusk mlecznej wody, która była przenoszona wiadrami. Tymi, którzy nosili te wiadra, było siedem kul z Łamacza Ładu Cao Cao. Kule przybrały kształty dłoni i latały po niebie z wiadrami w tą i z powrotem.

Żeby używała Łamacza Ładu w taki sposób. Cóż, w końcu nie jest cichym typem. Spojrzałem z zakłopotaniem, jak basen był wypełniany.

– T-tak przy okazji, co mam w ogóle zrobić w tym Oceanie Mleka? – zapytałem.

– Musisz go zamieszać – odparł Śakra.

Zakłopotała mnie ta odpowiedź.

– ....Ech? Zamieszać…Ocean Mleka?

Zamieszać!? Ocean Mleka…tą morską wodę? Widząc moje zakłopotanie, Śakra roześmiał się.

– HA HA HA, wiesz że masz dziwną minę? Nie, nie, nie to miałem na myśli. Chodziło mi o starożytną ceremonię, zapisaną w mitologii hinduskiej. Gdyby to bogowie zamieszali Oceanem Mleka, to mógłby zostać udoskonalony o pewną rzecz – powiedział, po czym wyjął z kieszeni buteleczkę z lśniącym, złotym płynem. – A konkretnie o cudowny lek, nazywany Amrytą[2].

Cudowny lek Amryta! Już sama nazwa zdawała się przynosić ulgę!

– Cóż, pierwotnie zostało to zrobione na skalę mitologii, ale…ponieważ mam tylko zrobić dla ciebie napój, to nie musimy posuwać się tak daleko. Jest dobrze, nawet jeśli to tylko motywacja. Więc zamiast całego oceanu, wystarczy tylko basen dla dzieci – dodał Śakra.

Po tym jak Cao Cao przestał nosić wiadra, przeszedł do następnego etapu i włożył do basenu różne rzeczy.

– Najpierw włóż do środka wszystkie rośliny i ich nasiona. Dodatkowo zdobądź legendarnego, gigantycznego żółwia, Kurma[3], i włóż do basenu jego dziecko – wyjaśnił Śakra.

Nagle obok niego pojawił się żółw, który miał pięćdziesiąt centymetrów wzrostu! Na skorupie miał dziwną wypukłość. Tak jak powiedział, żółw zanurkował w basenie i usiadł pośrodku.

Nagle Śakra wyciągnął za pleców węża, ponieważ przypominał smoka, to byłem przekonany, że to wschodni smok. Następnie owinął go dookoła wypukłości, która wyrastała z pleców żółwia.

– Jeśli owinę hinduskiego smoka Wasukiego dookoła rzeczy, która wyrosła z pleców potomka Kurmy...

Kiedy Śakra skończył owijać smoka dokoła żółwia, wręczył mi jego głowę.

– Niech Sekiryuutei chwyci za głowę, a Cao Cao za ogon i niech każdy ciągnie w swoją stronę – oświadczył.

Zrobiliśmy jak kazał.

– Co to ma być......?

Byliśmy w takiej sytuacji, że nie wiedziałem co powiedzieć. Śakra roześmiał się.

– HA HA HA, jest tak jak powiedziałem, prawda? To mniejsza wersja mieszania Oceanu Mleka, więc nie narzekajcie i ciągnijcie.

Wygląda na to, że nie mamy innego wyboru. Mlecznobiała woda morska, rośliny, ich nasiona, żółw i owinięty dookoła niego smok, który wyglądał jak wąż, którego ja ciągnąłem za głowę, Cao Cao za ogon. Nagle żółw obrócił się do nas bokiem.

Kiedy atmosfera była tak dziwna, że nie mogliśmy nic powiedzieć, Cao-Cao westchnął.

– Doprawdy, stosowałem się do twoich rozkazów, ponieważ miałem być partnerem Sekiryuuteia, ale czegoś takiego się nie spodziewałem… Bycie żołnierzem Śakry nie jest czymś, co chciałbyś robić.

– Nie jestem pewien, ale przepraszam. Nie, poważnie, nic z tego nie rozumiem.

Nie miałem innego wyboru, niż przeprosić! Przyszedłem tutaj, ponieważ miejsce zwane Oceanem Mleka zdawało się być dla mnie stworzone i ponieważ usłyszałem, że miał plan wzmocnienia mnie. Skończyło się jednak na tym, że przeciągaliśmy między sobą tego węża o wyglądzie smoka! Czy to naprawdę mitologiczna aktywność!? Ten cudowny lek naprawdę zadziała!? Wątpię!

Śakra ziewnął.

– Mieszajcie tak przez godzinę lub dwie, dopóki kolor nie zmieni się na ciemny. Ja się przez ten czas zdrzemnę.

Na słonecznej, piaszczystej plaży, nad Oceanem Mleka, Śakra zaczął drzemać, podczas gdy ja i Cao Cao dalej przeciągaliśmy między sobą smoka…..

Cóż, trwało to przeszło dwie godziny…. Morska woda w basenie...mlecznobiały kolor stał się bardziej skoncentrowany i pojawiły się w nim plamki złota, które stopniowo zaczęły świecić!

Niesamowite! Mimo że niezbyt w to wierzyłem, to kolor zmienił się na złoty!

Śakra obudził się z drzemki. Zajrzał do basenu, ziewając jednocześnie.

– OK OK, kolor ładnie się zmienił. Prosta edycja Amryty dokonała się.

W dłoni Śakry pojawił kubek w kształcie słoika.

– Podobno oryginał miał być cudownym lekiem nieśmiertelności. Efekt sprawiłby, że nawet bóg byłby wdzięczny za jeden łyk. Dawno temu, przez tą rzecz, hinduistyczni bogowie toczyli między sobą wojnę. Ale miałem wtedy zabawę. Toczono krwawą wojnę o szklankę mleka, masz pojęcie? – powiedział, napełniając słoik wodą morską.

Z powodu szklanki mleka, hinduistyczni bogowie rozpętali wojnę….

Cudowny lek nieśmiertelności, Amryta, hę. Nie wiedziałem że wojna zaczęła się powodu tego Oceanu Mleka. Śakra wręczył mi kubek, kiedy zacząłem się zastanawiać nad hinduską mitologią.

– Proszę, wypij to.

– Ech!? N-naprawdę mam to wypić!? Stanę się nieśmiertelny!?

Nie potrafiłem ukryć zaskoczenia! Nie, on zdecydowanie wezwał mnie tutaj właśnie z tego powodu, ale nie sądziłem że wypiję eliksir nieśmiertelności! Jeśli stanę się nieśmiertelny, to wtedy zdecydowanie pokonam nawet bogów, ale…! Śakra westchnął, gdy zobaczył jak stoję z kubkiem w ręku i zdumioną miną.

– To prosta wersja, więc nie będzie miała aż takiego efekt. Gdybym miał prawdziwą, to bogowie znów zaczęliby toczyć ze sobą wojnę. Traktat pokojowy wręcz zabrania stworzenia prawdziwego.

Ach, więc ten lek nie będzie miał aż takiego wpływu, hę. Jednocześnie poczułem ulgę, ale też rozczarowanie…

– Powiedziałem to, prawda? Wystarczy, jeśli udało mi się cię zmotywować – oznajmił Śakra.

– Zmotywować, hę. Najwyraźniej uważasz, że moje wzrosty mocy pojawiały się dlatego, bo byłem zmotywowany – mruknąłem.

Zupełnie jak Azazel-sensei, który znajdował się na czubku mojej listy, wszyscy ludzie którzy mnie trenowali, sprawiali mi kłopoty, albo wręcz wpychali w sytuacje, które miały mnie „zmotywować”. Moc którą w sobie miałem była wspaniała, ale ponieważ byłem słaby, potrzebna była mi „motywacja”, aby ją obudzić. Doświadczyłem tego wiele razy.

Za każdym razem moja prawdziwa moc się ujawniała, ale….. Śakra wybuchnął śmiechem.

– Właśnie o to mi chodziło. Ponieważ jesteś zbyt „słaby”, za każdym razem gdy natykałeś się na „mur”, potrzebowałeś czegoś, co mogłoby być dla ciebie motywacją, abyś mógł się przez niego przebić”

Zgadza się! Miał rację! Ponieważ urodziłem się i wychowałem jako zwykły człowiek, to potrzebowałem przygotowań, aby użyć mocy Ddraiga i Ophis.

– Szczerze mówiąc, osobiście nie rozumiem tych wszystkich ludzi, którzy tak cię podziwiają, włącznie z Azazelem – dodał Śakra.

– Nie rozumiesz?

– Ludzie tacy jak ty, w najlepszym razie powinni mieć rangę B, ale ty kilkakrotnie dokonałeś cudów, używając nieznanych mocy. Nie ważne jak uzdolnieni są nadprzyrodzeni naukowcy, jestem pewien że nigdy się nawet nie spodziewali czegoś takiego. Dlatego nie masz innego wyjścia, niż poleganie na motywacji, aby odnaleźć swoją szansę.

Rozumiem, to pewnie dlatego Azazel-sensei zawsze mówił, abym wzmocnił swoją moc poprzesz uczucia. Otrzymałem w końcu wzrost mocy dzięki piersiom i nawet zostałem wskrzeszony dzięki mocy Ophis i Wielkiego Czerwonego. Nawet przywódca Grigori nie miał innego wyboru, niż przyznać że taka metoda wzmacniająca mogła powstać wyłącznie dzięki uczuciom. Jednak wszystkie metody, które polecił mi Sensei, okazały się być wyjątkowo dobre. Cóż, z pewnością miał dobre pomysły. Jednak tym razem doradzał mi Śakra.

– ...Więc co tym tym razem będzie moją motywacją? – zapytałem.

– Jeśli chodzi o ciebie, to mogą to być piersi, piersi, i jeszcze raz piersi. Obawiam się, że to właśnie to umożliwia ci kolejny wzrost mocy. Dlatego cię tutaj wezwałem – odparł Śakra, chowając okulary w kieszeni na piersi.

– I jeszcze jedno.… Dlaczego postanowiłeś mi pomóc? – zapytałem.

Niebiański Cesarz, który powinie mieć niebezpieczną ideologię, zrobił coś aby mi pomóc. Gdybym miał opisać nasze stosunki przed turniejem, to uznałbym go za wroga. Skoro mi więc pomagał, to istniała opcja, że miał w tym swój interes, i właśnie to mnie najbardziej przerażało.

– Powód jest prosty. Kiedy się ze sobą zetrzemy w głównej fazie turnieju, sama czarna zbroja mi nie wystarczy. To będzie dla mnie zbyt nudne. Jeśli mamy ze sobą walczyć, to chcę abyś był poważny i dawał z siebie wszystko. Użyję więc wszystkich mitów, aby to osiągnąć – odparł Śakra wprost.

Oczy Boga Wojny, znanego jako Śakra, były przepełnione duchem walki. On też jest bitewnym maniakiem!

– Wiesz że sam możesz tego żałować? – oparłem poważnie.

Śakra uśmiechnął się jednak szeroko. Nigdy wcześniej nie widziałem u niego takiego uśmiechu.

– Mówisz że przegram i będę tego żałował? HA HA HA, to niemożliwe. Przegrana mi nie przeszkadza, jeśli tylko będę mógł z tobą walczyć do samego końca.

To jest ten słynny Bóg Wojny, Śakra. Przegrana mu nie przeszkadza, jeśli tylko może walczyć na poważnie…. Tak, nawet sposób w jaki myślał o bogach, którzy odpadli z turnieju, był inny. Ja i Śakra potwierdziliśmy swoją wolę do walki, po czym wręczył mi kubek. Wziąłem głęboki wdech i przygotowałem się do wypicia eliksiru jednym haustem.

Wypiłem go, ale nic się nie stało. Smakował jak zwykłe lekarstwo, tylko tak, jakby jego esencją było mleko. Przez gardło też przeleciał mi bez sensacji. Spodziewałem się raczej, że będzie słony, skoro powstał z morskiej wody….

– Nic się nie stało.… – odparłem krótko.

Kiedy jednak Śakra stwierdził, że przestałem pić, wyglądał tak, jakby chciał uciec.

– Cao Cao, patrz czy nie traci przytomności – powiedział do Cao Cao.

...Wiec nie straciłem przytomności? Co on....

Kiedy tak myślałem, nagle…..

Łup.

Serce zabiło mi mocniej. Tego nie dało się opisać słowami, kiedy całe moje ciało przeniknął ból.

– G-gaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!

TO BOLIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIII!

…Co to ma być….!? Wewnątrz moich rąk, stóp, brzucha, wszystko mnie bolałoooooo…na niesamowitym poziomie! Nie mogłem ustać na nogach… Upadłem na ziemię i starałem się zmagać z bólem!

– Arrrrrrrrrrrrrrrgggghhhhhhhhhhh! Co to jessssssssssssssst!?

Szarpałem się za pierś! B-boli….! Głowa też…. Ból był niemożliwy….! Łzy zaczęły lecieć z moich oczu, z nosa mi ciekło i nawet zacząłem się ślinić z powodu tego bólu!

– Ten eliksir był pierwotnie przeznaczony tylko dla bogów. Nawet jeśli jesteś z innej mitologii, to dalej jest on zabójczą trucizną dla diabłów – oznajmił Śakra uciekając.

….Z-zabójcza trucizna….! ….Efekt Amryty….jest taki, jakby rozrywano moje ciało na kawałki…..!

Jednak nie tylko ja cierpiałem z powodu tego bólu…..

[Guaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! Uuuu! E-efekt tego eliksiru dotknął nawet mnie, mimo że żyję wewnątrz Boskiego Daru……! Nieeeeeeeeeeeeeeee!]

Ddraig, który mieszkał w moim Boskim Darze….też cierpiał! Najwyraźniej ten eliksir działa nie tylko na mnie, ale też na Ddriga…..!

Krzyki moje i Ddraiga rozniosły się echem po plaży i otaczającym ją Oceanem Mleka.

...Kiedy ja i Ddraig cierpieliśmy na plaży...Śakra coś powiedział:

– Spróbuj to jednak przezwyciężyć. Chyba ci się uda skoro zostałeś pobłogosławiony przez piersi, prawda?

...Z powodu niesamowitego bólu, prawie straciłem przytomność, ale desperacko starałem się wziąć w garść…

Bolało zupełnie tak, jakbym zanurzał się w najbardziej niezgłębione otchłanie cierpienia….

Część 3

Ja, Kiba Yuuto, wraz drużynami Rias Gremory i Iseia-kun (razem z Roygun Belfegor-san), przybyłem do pewnego miejsca.

Przed moimi oczami ciągnęła się preria, nad którą znajdowało się nieskończone, niebieskie niebo. Nie była to ani Japonia, ani żaden inny kraj, ani też Zaświaty.

Nad głowami moich towarzyszy, wyświetlał się natomiast zielony pasek. Powód tego był prosty. Nie był to bowiem prawdziwy świat, a fałszywa przestrzeń, przygotowana dla Gry. Tak, Ajuka Belzebub-sama uprzejmie zapewnił nam tą nową przestrzeń treningową. Ten świat…był częścią gry, zwanej Belzebut. Tym który nas tu przyprowadził, był nowicjusz z drużyny Iseia-kun, Nakiri-kun, którzy trzymał w dłoni telefon i coś w niego wstukiwał.

– Normalnie użyłbym telefonu komórkowego, aby zbadać co jest w tym świecie, ale skoro jesteście gośćmi i nie bierzecie udziału w grze, uproszczę to wszystko.

Ouryuu-kun oraz Miraka-san (która nie była tu obecna), znali zasady gry Belzebut, skoro Belzebub-sam dał im jakąś pracę w jej ramach.

Wcześniej powiedziano nam o zasadach gry:

1. Gracz bierze udział w grze osobiście i nie ma żadnego awatara.

2 . Pole na którym mieliśmy grać, było fałszywe i stworzył je sługa Belzebuba-sama. Gracze zostaną tu teleportowani ze świata ludzi, wraz ze swoimi prawdziwymi ciałami.

3. W Belzebut możesz uzyskać dostęp do systemu gry, za sprawą telefonu komórkowego, lub smartfonu.

I tyle w kwestii wyjaśnienia. Nakiri-kun zaczął tłumaczyć, co miał na myśli, mówiąc o dostępie do systemu gry, poprzez telefon komórkowy.

– Jeśli na przykład chcesz się nauczyć magii, która pozwoli ci poznać informacje na temat twojego wroga, lub jego umiejętności, celujesz w niego telefonem.

Nakiri-kun uniósł swój telefon i wymierzył go w Xenovię.

– Następnie otwórz galerię, i jeśli przywołasz magię, lub umiejętności….

Na smartfonie Nakiriego pojawiło się zdjęcie Xenovi. Nad jej głową znajdowało się słowo „Gość”, a także liczba, która oznaczała ilość je punktów życia.

– Ooch!

Wszyscy, którzy się temu przypatrywali, byli zaskoczeni. Nakiri-kun odsunął telefon.

– Teraz magia. Po wybraniu obszaru, poprzez wykadrowanie go w telefonie…jeśli naciśniecie przycisk…

Przed Nakirim-kun buchnęły płomienie.

Po wykadrowaniu miejsca w kamerze telefonu, całe zostało pochłonięte przez ogień, w momencie gdy wywołana została magia ognia.

– Jeśli chcecie skorzystać z ataku długodystansowego, użyjcie kamery w ten sposób i wtedy możecie zaatakować wybrany obszar. Cóż, wciąż możecie używać magii, bez celowania kamerą. Zdarzają się także sytuacje, w których na dużych obszarach, używana jest nieregularna magia, taka jak zamrażająca, lub unieruchamiająca. Jeśli będziecie o tym wiedzieć, to może się wam to przydać…. – powiedział Nakiri.

Wyjął butelkę soku i ustawił ją przed sobą, po czym wykadrował na wyświetlaczu smartfona.

Kiedy zrobił zdjęcie, butelka została pokryta światłem i przyciągnięta do smartfona Nakiriego-kun. Butelka, która jeszcze przed chwilą przed nim stała, teraz zniknęła. Nakiri-kun pokazał nam wyświetlacz telefonu i wyświetlił ekran ekwipunku, gdzie pojawił się napis „Sok x1”.

– Możecie coś zmagazynować w swoim telefonie, robiąc temu czemuś zdjęcie, ponieważ pełni on funkcję czegoś w rodzaju skrzyni z ekwipunkiem. Tak więc w Belzebut telefon komórkowy jest niezbędny, gdyż za jego pomocą robi się wiele rzeczy.

Tak oto otrzymaliśmy od niego proste wyjaśnienia. Niektórzy z naszych towarzyszy, którzy nie korzystali z telefonów komórkowych, mieli trochę kłopotów. Najtrudniej było nauczyć Crom Cruacha, jak nie zniszczyć telefonu. Co ciekawe, jego eminencja Strada, szybko wszystko pojął.

– Fufufu, najnowsze technologia z pewnością jest przydatna. Nawet z moim smartfonem, zacząłem lubić gry społecznościowe.

Gasper spojrzał na ekran telefonu jego eminencji.

– Niesamowite, masz tyle pięciogwizadkowych postaci! – oznajmił podekscytowanym głosem.

Jego eminencja z pewnością potrafi nas zaskoczyć.

Shirone-chan vel Koneko-chan i Xenovia, zdawały się dobrze znać Belzebut, więc tłumaczyły wszystko tym, którzy nie potrafili zrozumieć systemu. Najwyraźniej obie zarejestrowały się wcześniej, dzięki pośrednictwu Nakiriego-kun i Miraki-san (z którymi chodzili do klasy, lub którzy należeli do samorządu), ponieważ zdawały się dużo wiedzieć o grze. Koneko-chan była w końcu typem, który lubił gry.

Tym który miał najwięcej problemów, ze zrozumieniem wszystkiego, był Bova-san. Ponieważ jego ciało było takie wielkie, musiał się zmienić w mini smoka, aby posługiwać się swoim telefonem.

– Nie rozumiem tej części…..

– Hmm, trzeba to robić w ten sposób.

Nakiri-kun udzielił mu szczególnej uwagi, gdy go uczył. Najwyraźniej relacje pomiędzy pięścią i kłami Sekiryuuteia, były dobre.

– Możemy wan tylko podziękować, że wolno nam potrenować w takim miejscu – powiedział Bova-san, gdy otrzymał instrukcję korzystania z telefonu.

– Cała Drużyna DxD może tu trenować, nie tylko my i drużyna Gremory-senpai. Póki co Ajuka-san powiedział, że ta specjalna przestrzeń treningowa, została dopiero dodana do gry. Najwyraźniej inni członkowie Drużyny DxD już zaczęli trenować – odpowiedział Nakiri.

Cóż, to znaczy że Drużyna Sitri, a także drużyny Sairaorga-san i Seekvairy Agares-san, Valiego oraz wskrzeszonych aniołów, też.

– Czy tu jest bezpiecznie? – zapytała Irina-san Nakiriego-kun, patrząc na rozległe, zielone pola.

– Według Ajuki-san, „Nie można powiedzieć że to pewne, jednak ochrona tutaj jest dziesięć razy lepsza, niż tam, gdzie trenowaliście, i nie ważne jak intensywnie będziecie trenować, nie zniszczycie tego miejsca. Dlatego chcę abyście byli spokojni.”. Powiedział coś takiego.

Ochrona byłą lepsza, niż na terytorium Rodziny Gremory, huh. Mimo że bezpieczeństwo tego miejsca też jest duże. Jednak jeśli to miejsce naprawdę zostało stworzone przez sługę Belzebuba, to musi być bezpieczniejsze od tego, w którym dotąd trenowaliśmy.

Teraz mieliśmy jakieś trwałe kontakty z tym miejscem. W końcu moi towarzysze i ja wspieraliśmy się nawzajem i pracowaliśmy w tym miejscu. Ja też toczyłem treningowe walki z Iseiem-kun. Jestem pewien, że on myślał tak samo.

– Cóż, istnieją systemy i tyle, ale najwyraźniej to miejsce, które przygotował dla nas Ajuka-sama, zostało tak zaprojektowane, że nie różni się wiele od zwykłej przestrzeni. Możesz też bez obaw używać swoich umiejętności, bez obaw o zniszczenia. System także tak bardzo nie przeszkadza. Powinniście trenować tak jak zawsze. W każdym razie przynoście telefony i nie rozstawajcie się z nimi – wyjaśnił Nakiri-kun.

Wprawdzie to miejsce znajdowało się w grze Belzebut, to sądzę że możemy tu trenować tak, jak zawsze. Byliśmy wdzięczni.

– Na razie spróbujcie wykonać swój zwykły trening.

– My też powinniśmy zacząć.

Rias-oneesan i Ravel-san poinstruowały swoje drużyny, gdy trening się zaczął.

Tak oto my, Drużyna Rias Gremory + drużyna Iseia-kun zaczęły trenować wewnątrz Belzebut.

Gdy przyzwyczailiśmy się do systemu gry, wszyscy zaczęli trenować. Miejscem, które przygotowano dla nas do treningu, nie było tylko trawiaste pole, ale też lasy, góry i jeziora, a także podziemne lochy i zamek, a także latająca wyspa. Byliśmy zaskoczeni rozległością tego pola, stworzonego w innej przestrzeni, która była tak wielka, jak region Kanto. Prawdziwy Belzebut był jeszcze większy niż to miejsce i swoimi rozmiarami dorównywał Australii. Na wszelki wypadek, abyśmy nie mogli kontaktować się z graczami, którzy grali w normalną grę, dookoła tego miejsca zbudowano specjalny mur. Ponieważ gracze nic nie wiedzieli o nadprzyrodzonych istotach, nagłe spotkanie z diabłami, aniołami i smokami, mogłoby wywołać chaos. Mogliśmy trenować gdzie chcieliśmy, ale ponieważ całe to miejsce było tak wielkie, musieliśmy to robić niedaleko siebie, aby się nie zgubić. Cóż, najwyraźniej zostało jednak tak stworzone, że nawet i do tego nie dojdzie…

Zrobiliśmy sobie krótką przerwę i teleportowaliśmy się, do punktu startowego. Wszyscy w drużynach Rias Gremory i Iseia-kun, zebrali się razem i relaksowali na trawie, dzieląc się swoimi opiniami między sobą. Xenovia, Irina-san i Asia-san rozmawiały ze sobą:

– Nawet jeśli to sztuczne miejsce, to góry są piękne.

– Możesz nad nimi latać, a nawet wspinać się na nie.

– Jestem zachwycona… Ta górska sceneria jest najlepsza.

Nie były jedynymi, które poszły w góry.

– To była tak rozległe miejsce, że nieświadomie poszłam za senpaiem i jego eminencją, aby wspiąć się na góry.

– Fufufu, to z pewnością wspaniałe miejsce treningowe.

Najwyraźniej Lint-san i jego eminencja Strada, też wspinali się na góry razem.

– Najwyraźniej krajobrazy nie ucierpią, nawet jeśli sobie zaszalejesz. To wspaniałe nawet dla smoków. Czyż nie, synu Tannina.

– T-tak, masz ra-…cję…. – powiedział Crom Cruach do Bova-san.

Najwyraźniej Crom Cruach, który był substytutem Iseia-kun, sprawił że wielkie ciało, z którego Bova-san był dumny, było mocno nadwyrężone i wyczerpane. Podczas gdy wszyscy pogłębiali soje relacje, jako członkowie Parostwa Gremory, oni znaleźli swoje własne miejsce do treningu.

Trenowałem nad brzegiem rzeki, podczas gdy starałem się przyzwyczaić do gry. Czułem że sceneria była zupełnie inna. W piwnicy na terytorium Rodziny Gremory, nie było nic. Z powodu tej pustki byliśmy w stanie się skoncentrować, ale z drugiej strony, ten krajobraz był taki odświeżający.

– Z tego co słyszałam, gra Ajuki-sama nawiązuje do innej gry – powiedziała Rias-oneesan, patrząc na trawiaste pole.

– Słyszałem że głównym tematem odniesienia jest system. Przede wszystkim ma to coś wspólnego z telefonami komórkowymi. Jednak ta gra tutaj nie istnieje – dodał Nakiri-kun.

Wszyscy na niego spojrzeli.

– Gra na której opiera się cała koncepcja Belzebuta, została stworzona przez pewien Boski Dar – oznajmił.

– Chodzi o Przynosiciela Oczyszczenia, prawda? To jeden z Longinusów – powiedziała Belfegor-san.

Nakiri-kun był zaskoczony jej wiedzą ale pokiwał głową.

– Tak, Przynosiciel Oczyszczenia to zdolność, która umożliwia użytkownikowi stworzenie idealnego świata w innym wymiarze…to jest normalna zdolność.

– Więc przypomina Zatracenie Wymiaru – powiedziała Xenovia.

– Wyglądają podobnie, ale zasadniczo są inne. Faktycznie, Przynosiciel Oczyszczenia może stworzyć na tym świecie żywe rzeczy, ale może dać życie żywemu światu – odparł Nakiri.

Nawet żywe rzeczy mogą zostać stworzone, jeśli ten świat zostanie stworzony przez użytkownika Boskiego Daru… Słyszałem już o ich zdolnościach, ale…

– Więc zdolności „Boskiego Daru pozwalającego się wcielić w Boga”, o których słyszeliśmy w świecie ludzi, były prawdziwe, hę – powiedział Crom Cruach, zajadając banana.

– Najwyraźniej ma najlepsze cechy Zatracenie Wymiaru i Stwórcy Zniszczenia – mruknęła Irina-san.

– Jednak są pewne warunki. Żywe rzeczy, które zostały stworzone, mogą żyć tylko w tym świecie – wyjaśnił Nakiri-kun.

Dokładnie, ma swoje wady, nawet jeśli to Longinus. …Oczywiście to zupełnie inna historia, kiedy do głosu dochodzi Łamacz Ładu.

– Obecnie prowadzisz dochodzenie w sprawie Przynosiciela Oczyszczenia i Telosa Karmy, prawda? – zapytała Roygun-san Nakiriego.

…Roygun Belfegor-san zdawała się wiedzieć o szczegółach tej informacji. Wprawdzie słyszeliśmy plotki, że pracowało dla niej kilku informatorów… Nakiri przytaknął jej słowom.

– Telos Karmy to Longinus, potrafiący tworzyć wybory, których nie można osiągnąć siłą.

– Trzynasty Longinus…podobno jest heretycki, albo Ukoronowany Zakazaną Liczbą. W każdym razie słyszałam na jego temat same złe plotki – powiedziała Roygun-san.

Tak ja też nie słyszałem dobrych rzeczy o Telosie Karmy. To także powód, dla którego był wspominany w legendach. Nakiri-kun podniósł kamień i wymierzył go w Xenovię.

– Na przykład, jeśli rzucę tym kamieniem w przewodniczącą Xenovię, sądzę że może wystąpić szereg możliwości. Może go odbić, uniknąć, przeciąć mieczem, może nim oberwać, albo może się też wydarzyć wiele innych rzeczy.

– Nigdy by mnie nie trafił. Potrafiłabym go uniknąć, wiesz? – oznajmiła Xenovia.

– Skoro mówimy o tobie, przewodnicząco, to to całkiem możliwe – odparł Nakiri-kun. – Po prostu rzucenie kamieniem w kogoś, generuje róże możliwości. Ten Longinus natomiast, tworzy opcje, które nie są możliwe. Może też stworzyć taką możliwość: system Belzebuta zostaje nagle dotknięty awarią, która wpływa tylko na otoczenie przewodniczącej Xenovi, przez co nie potrafi zareagować na rzucony przeze mnie kamień i zostaje trafiona.

– …Słyszałam, że może wystąpić możliwość zmiany fenomenu w niespodziewane wydarzenie… – powiedziała Ravel-san.

– W historii ludzkości miały miejsce rzeczy i wydarzenia, których nie dało się wyjaśnić, prawda? Nawet po tym jak historia drastycznie się zmieniła, historycy i badacze nadal nie potrafili tego wyjaśnić. To dlatego, że Telos Karmy miał swój udział w tych wydarzeniach – powiedział Nakiri-kun, rzucając kamień na ziemię.

Longinus brał udział w historycznych wydarzeniach, w Japonii i Europie….

– Dlatego Telos Karmy bywa nazywany Niszczycielem Historii – dodał Nakiri-kun.

Ten Longinus, był uważany przez wszystkie inne mitologie, za niebezpieczny. W wyniku tego, jego posiadacz ciągle był poszukiwany, ale… Pierwszym który znalazł tą osobę, nie, pierwszym który wszedł z nią w kontakt, był Ajuka Belzebub-sama.

– Na temat Łamacza Ładu Telosa Karmy, nadal nie mamy żadnych dokładnych informacji, prawda? – mruknęła Rias-oneesan.

– Nie chcę sobie nawet wyobrażać, że jego Łamacz Ładu może zmienić bieg historii – powiedziała Xenovia, która wyglądała na wyczerpaną.

– Przynosiciel Oczyszczenia i Telos Karmy, oba te Longinusy są obecnie razem. Teraz zgadnijcie, co się może wydarzyć. Odpowiedź brzmi „Tragedia”. Świat stworzony przez Przynosiciela Oczyszczenia i wiele niemożliwych wyborów, dokonanych przez Telosa Karmy. Efekty można uznać za cuda lub czyny diabła, a wiele niespodziewanych rzeczy może się wydarzyć w niemożliwym czasie – powiedział Nakiri-kun z przerażoną miną.

– Ale w świecie stworzonym przez Przynosiciela Oczyszczenia, Telos Karmy może kontrolować przeznaczenie, prawda? Posiadacz tego Boskiego Daru może wpaść w taką arogancje, że uzna samego siebie za boga – powiedział Bova-san.

Nakiri-kun uśmiechnął się gorzko.

– ….Masz rację, Bobo. Dlatego tą osobę nazwano Człowiekiem Podszywającym się pod Boga.

Mina Nakiriego-kun zdawała się mówić, że bardziej był zainteresowany użytkownikiem Boskiego Daru, niż jego zdolnościami.

– Ouryuu, znasz posiadaczy tych Longinusów, prawda? – zapytała Xenovia.

– Raz go spotkałem. Jest niebezpiecznym człowiekiem. …Z zazdrością patrzy na rozpacz tego świata bardziej, niż ktokolwiek inny. Ajuka-san uznał go za przeciwieństwo Hyoudou-senpaia.

Niezwykle nienawistny Nakiri-kun, mówił o tym mężczyźnie, ale…. Ktoś, kto jest przeciwieństwem Iseia-kun, hę. Naprawdę mnie to ciekawi, ale…nawet jeśli nie ujawnił się w pobliżu, to potrafiłem wyczuć niebezpieczne powietrze, którego nigdy wcześniej nie czułem.

– Przestańmy o tym rozmawiać i coś zjedzmy, dobrze? – powiedziała Akeno-san, kiedy atmosfera zaczęła się robić cięższa.

Zaraz potem stworzyła magiczny krąg, w którym pojawił się zestaw piknikowy. Było tam ponad dziesięć pudełek, ułożonych na trzech poziomach i przeszło dziesięć koszyków piknikowych. Było też kilka słoików z zupą. Akeno-san otworzyła jeden z nich i wlała zwartość do kubków. Smakowity aromat połechtał nasze nozdrza. Mój żołądek natychmiast zażądał swoich praw. Ponieważ jadłem jedzenie przygotowywane przez Akeno-san od czasów gimnazjum, już przez sam zapach mój brzuch zaczynał być pusty. Gasperowi-kun i Koneko-chan też zaburczało w brzuchach. Ponieważ też jedli jej jedzenie, było normalnym, że tak się poczuli.

Akeno-san podała wypełniony zupą kubek Koneko-chan.

– Proszę, Shirone-chan. A teraz proszę, jedzcie wszyscy.

Ciężka atmosfera została rozwiana przez piknikowy zestaw Akeno-san, a wszyscy zaczęli jeść. Kiedy przeżuwałem kulki ryżowe, w moim sercu przeprosiłem Iseia-kun. To dlatego że mieliśmy piknik, podczas gdy on pojechał gdzieś indziej. Jestem pewien, że gdyby o tym wiedział, wrzeszczałby, „Mnie też ze sobą weźcie!”. Dodatkowo interesował się Belzebutem, odkąd udał się nad Ocean Mleka… Gdyby wiedział o systemie gry i rozległości tej przestrzeni, to jestem pewien, że bardzo by mu się to spodobało.

– Zastanawiam się, co teraz robi Ise? – powiedziała, Rias-oneesan, patrząc w niebo.

Pozostałe dziewczyny też spojrzały w górę. Ocean Mleka gdzieś się znajdował. Jestem pewien, że myślały teraz o Iseiu-kun.

– Jestem pewna, że trenuje teraz jak dziki, dla dobra drużyny, Rias-sama i dla Rossweisse-sama, aby wyrwać ją z rąk Widara-sama – powiedziała Ravel.

Rossweisse-san zarumieniła się, gdy usłyszała te słowa.

– D-dla mnie…huh?

Rias-oneesan położyła dłoń na ramieniu Rossweisse-san i uśmiechnęła się.

– Racja, mnie też wtedy uratował. W końcu jest tego typu osobą. Znajdzie sposób aby to rozwiązać, nawet jeśli miałoby go to kosztować życie. Już to zauważyłaś, prawda?

Rias-oneesan mówiła o incydencie z Akademią Auros. Wtedy Ise-kun ocalił Rossweisse-san przed Euclidem Lucyferiuszem. Pozostałe dziewczyny też zaczęły mówić:

– Mnie też uratował kilka razy. Kiedy przyjechałam do Japonii, podczas bitwy z Rodem Astaroth, a także przy innych okazjach – powiedziała Asia-san.

– Ja też. Kiedy pojmali mnie czarodzieje Brygady Chaosu, Nilrem, on mnie uratował. Natychmiast przyszedł z pomocą – dodała Ravel.

Koneko-chan i Gasper też podnieśli swoje ręce do góry.

– Mnie i Gaspera-kun też uratował. Ochronił nas też przed Ponurymi Żniwiarzami.

– T-tak, pamiętam to. Opiekował się mną, od kiedy się spotkaliśmy. Zajął się też Valerie!

– Ufufu, racja. Na Hyoudou Isseiu-san naprawdę można polegać – dodała Valerie.

Xenovia-san i Irina-san też dołączyły do dyskusji:

– … Może też powinnam dać się porwać. Też w końcu jestem dziewczyną, więc chciałbym być porwaną księżniczką… Jednak niezbyt to do mnie pasuje.

– Porwana księżniczka! …W jakiś sposób brzmi to romantycznie, prawda!? J-ja też bym chciała, aby mój ukochany przyszedł mnie uratować!

– Nie, ja i Irina urodziłyśmy się na polu bitwy, więc bycie księżniczkami, to dla nas za wiele.

– Ja też jestem dziewczyną, więc chciałbym być księżniczką! Nie, mogę nią być!

– Wiesz Irina, nie jesteś typem dziewczyny, która nie podnosiła w życiu czegoś cięższego od widelca, prawda? W końcu tyle razy wywijałaś mieczem na oczach swojego przyszłego męża…

– W takim razie nigdy nie podnosiłam nic cięższego od mojego świętego miecza.

– Irina, czasami jesteś naprawdę głupia………..

Najwyraźniej wojowniczki o czymś myślały. Nie sądzę jednak, aby Ise-kun dbał o tego typu rzeczy. Zawsze ratował dziewczyny, które lubił. Z drugiej strony Elmenhilde wydawała się być tym zainteresowana, gdyż trzymała notatnik w dłoni.

– Jeśli pokażemy Hyoudou Isseiowi-sama coś w rodzaju porwanej księżniczki, to jego efektywność wtedy wzrośnie…. Wprawdzie księżniczka nie musi mieć wszystkich swoich cech, ale porwanie jest niezbędne…musi być wróg…. Cz-czy to możliwe, że będzie walczył, jeśli pojawi się partner do małżeństwa….? Cz-czy mam narzeczonego….? – Elmenhilde mruczała coś do siebie i pisała w notatniku.

Lint-san też coś pisała w swoim notesie.

– Rozumiem, rozumie, więc dziewczyny które rodzą się na polu bitwy, zmagają się z dziewczynami. Ale to znaczy, że moje senpai nie będą miały partnerów w przyszł…. A może raczej nie wiem, czy mogą się zakochać w mężczyźnie. Brakuje im treningu, hę.

Nieważne gdzie rodzą się dziewczyny, miłosne rozmowy zawsze przyciągają ich uwagę.

– Mnie też zawsze ratował. Dlatego musisz mu o wszystkim powiedzieć, Rossweisse-san – oznajmiła Akeno-san.

– Muszę mu wszystko powiedzieć…?

– Wszystko o spotkaniu małżeńskim. Jak się czułaś, i jak się czujesz teraz, proszę opowiedz mu o wszystkim – odparła Akeno-san.

Rossweisse-san zdawała się rozumieć, o czym mówiła Akeno-san. Położyła dłoń na piersi i wyglądała na zasmuconą.

– ….Moje obecne uczucia….

– Taka jest młodość. To zdecydowanie piękne – powiedział jego eminencja Strada, który zajadał smażonego kurczaka.

– Nic z tego nie rozumiem – mruknął Crom Cruach, który też zajadał się kurczakiem.

Mimo że dziewczyny dalej rozmawiały, skończyliśmy piknik i wzięliśmy się za trening.

Część 4

Odnośniki tłumacza

  1. w mitologii greckiej dwugłowy pies Geriona, brat Cerbera. Uchodził za potomka Echidny i Tyfona. Z jego gwałtu na własnej matce Echidne narodził się Sfinks i lew nemejski. Ortros strzegł trzody Geriona. Zabity został przez Heraklesa podczas wykonywania jego dziesiątej pracy (porwania trzody Geriona).
  2. W hinduizmie, Amryta to boski napój dający pijącemu nieśmiertelność; indyjski odpowiednik greckiego nektaru.
  3. Kurma olbrzymi żółw z hinduizmu, jeden z dziesięciu awatarów boga Wisznu.


Cofnij do Rozdziału pierwszego Powróć do strony głównej Przejdź do Podrozdziału Balberith i Verine