High School DxD:Tom 5 – Kocia diablica zaświatowego obozu

From Baka-Tsuki
Revision as of 10:01, 11 June 2019 by Zxzxzx (talk | contribs) (Zxzxzx moved page High School DxD - Tom 5 to High School DxD:Tom 5 – Kocia diablica zaświatowego obozu: Project page naming consistency)
(diff) ← Older revision | Latest revision (diff) | Newer revision → (diff)
Jump to navigation Jump to search

Ilustracje[edit]


Proszę, bądź łagodnym i potężnym, Sekiryuuteiu.

Żywot 0[edit]

Nastało lato, a jak to latem bywa – myśli wszystkich licealistów zmierzały ku wakacjom.

Ciekawe, co ludzie robią podczas takich wakacji? Ja obecnie byłem unieruchomiony z „pewnego” powodu.

Leżałem oto sobie w łóżku, a po moich obu stronach leżały Asia i Buchou! Obie spały tak spokojnie! Pozycja, w jakiej spaliśmy, przypominała znak kanji 川[1] ze mną w środku! Nie byłem w stanie wyobrazić sobie większej przyjemności! Ta zmysłowa sytuacja była błogosławieństwem o wiele większym niż pożądałem, ale… ktoś właśnie zakradał się do nas wijąc się pod bawełnianym kocem!

Czując lekki dyskomfort obudziłem się i okazało się, że tym „dyskomfortem” było coś niezwykle gładkiego i elastycznego! Ale zaraz? Co to za niezwykła miękkość!? To coś podeszło aż do mojej klatki piersiowej, a kiedy tylko podniosłem koc…

– Ufufu. Dzień dobry, Ise-kun.

Piękność z długimi czarnymi włosami – Akeno-san była pod moim koceeeem!?

Himejima Akeno-senpai. Zastępczyni przewodniczącej Klubu Okultystycznego, do którego należałem, oraz uczennica trzeciej klasy. Była kolejną z moich ulubionych dziewczyn w typie „starszej siostry”. Jeszcze poprzedniego dnia zostało postanowione, że zamieszka w moim domu. Powiedzmy, że z różnych powodów…

Ach! Zazwyczaj jej włosy były spięte w kucyka… Teraz jednak miała je rozpuszczone i wyglądała na jeszcze seksowniejszą niż zwykle!

Akeno-san miała założoną yukatę[2] z cienkiego materiału. Delikatnie podpełzła trochę bliżej i cichutko przytuliła się do mojego boku! Ogarnęło mnie takie uczucie elastyczności i miękkości kobiecego ciała, które rozpościerało się od jej ud aż do piersi! A ponieważ jej kimono było cieniutkie, byłem w stanie wyczuć jej puls! Cholera! Jej ciało było najbardziej delikatne!

A żeby było lepiej, to ciepło jej ciała powodowało, że mój mózg topił się z rozkoszy!

Jednak gdy tylko przybliżyła swoją twarz do mojej, przestała się ruszać.

– Przybyłam, Ise-kun… – Gdy tylko Akeno-san wyszeptała te słówka, objęła mnie!

Uwaaah! Jej włosy pachniały tak zniewalająco i podniecająco!

CAŁUS

! Zostałem zaatakowany z zaskoczenia pocałunkiem w szyję! Zaraz… Pocałunkieeem!?

Akeno-san przylgnęła do mnie jeszcze mocniej, a mój mózg zaczął sygnalizować zbliżającą się eksplozję ze szczęścia! Wszystkie odczucia jej ciała były przekazywane prosto do mojego mózgu!

Nasze nogi delikatnie się splatały! Nie, raczej to jej nogi oplatały moje! Uhee! Jej uda były takie sprężyste i mięciutkie!

Palce naszych dłoni również delikatnie się splotły! Niewiarygodne! To prawie jak sceny łóżkowe młodych par, które można zobaczyć w mandze i filmach!

Akeno-san głaskała swymi smukłymi paluszkami całe moje ciało. Aż przeleciały mnie ciarki!

– Twoje ciałko stało się takie krzepkie dzięki treningowi z Rias. Ufufu, skóra mężczyzny jest o wiele milsza w dotyku niż myślałam. A może to z powodu tego, że to twoje ciało? Hej, Ise… Czy moje ciało też jest takie miłe w dotyku? – Dmuchnęła leciutko w ucho mojego unieruchomionego ciała!

Fatality! Rozkoszowała się moim cierpieniem! Cierpieniem kogoś, kto nie może się ruszyć mimo takiej okazji!

– T-tak! Twoje ciało jest najlepsze!

– Ufufu, jestem taka szczęśliwa. Ale wiesz, możesz rozkoszować się nim jeszcze bardziej, jeśli tylko zechcesz… Ja także chciałabym wiedzieć więcej o twoim ciałku… Choć musimy uważać, gdyż straszna onee-san śpi tuż obok, więc nie możemy szaleć. Z drugiej strony, taki dreszczyk emocji również jest wspaniały…

S! S-wersja Akeno-san pojawiła się z samego rana! Zaprawdę powiadam wam, nawet taki ero-diabeł jak ja nie mógł pozostać obojętny na coś takiego!

Akeno-san podniosła się i uklękła nad moim ciałem. Patrzyła się na mnie z góry, a jej długie włosy delikatnie opadły na moje ciało.

Wtedy jej twarz zaczęła zbliżać się do mojej… Czyżby chciała…?

– Miło byłoby jakby wszystko wokół nas zatrzymało się… Coś tak romantycznego mogłoby być niezwykle miłe, ale jednak to niemożliwe… – Kiedy tylko moje usta miały zetknąć się z jej, usłyszałem głos:

– Akeno. Co ty wyprawiasz? Kiedy weszłaś do tego pokoju?

!

…Nieśmiało odwróciłem głowę w kierunku, z którego dochodził głos. Rudowłosa onee-sama patrzyła się na nas swymi na wpół otwartymi oczyma ze wzrokiem pełnym niezadowolenia. Buchou, jesteś straszna! Rias-oneesama, jesteś przerażająca!

Akeno-san odwróciła się do niej i pokazała nasze splecione dłonie.

– To jest prawdziwa czułość. Pomyślałam, że rozpocznę ten dzień od poranka z moim uroczym Iseiem-kun, więc weszłam. Spanie samemu jest takie nudne.

Brwi Buchou zmarszczyły się, kiedy usłyszała końcówkę! Uwaaaaah, pękła!

– „Moim”? Od kiedy jesteś jego panią? – Drżała cała z gniewu.

– Nawet jeśli nie jestem jego panią, to nadal jestem jego senpai. A to już obowiązek każdego senpai by być blisko z kouhai, czyż nie?

Buchou powoli zbliżyła swoją twarz do twarzy Akeno-san i powiedziała głosem pełnym złości:

– Senpai… Aha… Więc tak to sobie tłumaczysz? Ten pokój to moje i wyłącznie moje sanktuarium! To jedyne miejsce w którym mogę wypocząć. Poza Asią nie zniosę tu nikogo więcej! Ten pokój jest tylko dla mnie i Isseia!

Od kiedy mój pokój stał się również jej pokojem!? Akeno-san lekko uśmiechnęła się na jej słowa.

– Ara-ara. Panienka usilnie pragnie wyłączności, czyż nie? Czyżbyś się bała, że ukradnę ci go?

– …Widzę, że muszę to z tobą omówić raz jeszcze.

– Ara, wydzielasz nadzwyczaj agresywną aurę jak na zwykłą dyskusję, nie sądzisz? – Z uśmiechem na twarzy całe ciało Akeno-san otoczyła jasnozłota aura! Co do! Ona też!?

– To tylko dyskusja. Nic więcej

Buchou i Akeno-san patrzyły się z taką zawziętością, że poleciały iskry… Uwaaah, walka kobiet i to z samego rana!? Czyżby to dlatego, że nie byłem dla nich niczym więcej jak maskotką!? Czułem zarazem radość i przerażenie! Ale jeżeli tak dalej pójdzie moje ciało samo skuli się ze strachu!

– …Unyuu, to już ranek…? Zieeeew… – Asia wstała przecierając oczy!

– Asiu, możesz jeszcze trochę pospać… – Delikatnie pogłaskałem jej głowę. Aach, moja urocza Asia!

– Ach, Ise-san… Skoro tak mówisz to się przytulę i jeszcze trochę pośpię w twoich ramionaaaach… – Półprzytomna Asia próbowała znowu zasnąć i wtulić się we mnie! Uu, byłaś niezwykle urocza, ale niestety – nie była to odpowiednia pora!

Bofu! Bofu! Bofun!

Kiedy odwróciłem się w stronę źródła tych dziwnych odgłosów zobaczyłem jak Buchou i Akeno-san walczyły poduszkami! Onee-sama, co wy wyprawiacie z samego rana!?

– Od zawsze nienawidziłam, jak nie mogłaś się powstrzymać i zawsze próbowałaś dobierać się do moich rzeczy! – Buchou rzuciła poduszkę z całej siły i trafiła Akeno-san prosto w twarz!

Ale kiedy poduszka opadła, Akeno-san nadal miała na twarzy swój uśmiech – tak myślałem, dopóki nie zobaczyłem jej oczu.

– Ara, chyba nic się nie stanie, jak wezmę tylko trochę! – odpowiedziała. – Jesteś naprawdę skąpa, Rias! – Podniosła poduszkę, a następnie wbiła ją prosto w twarz Buchou! Uwaa! Uderzenie krytyczne!

Buchou odrzuciła poduszkę, a w jej oczach widać było małe łezki!

– Dopiero co wyremontowano ten dom i nie pozwolę, byś robiła w nim to, co ci się żywnie podoba!

Odrzuciła z elegancją swoją dumę, a potem znów cisnęła poduszką w Akeno-san, z wyrazem twarzy i głosem zwykłej licealistki! Akeno-san uniknęła ciosu i rzuciła w nią moją poduszką!

– Sirzechs-sama powiedział, że powinniśmy żyć w zgodzie!

– To dom mój i Iseia! Ty i onii-san tylko stoicie na drodze do naszego szczęścia i już dłużej tego nie zniosę!

Te słowa naprawdę mnie uszczęśliwiają, Buchou! Po moich policzkach spływały łzy radości! Otrzymałem więcej, niż taki sługa jak ja mógł sobie zasłużyć! Jednak słowa te były tylko egoistycznymi zachciankami młodej milady, nieprawdaż?

– Nie zgadzasz się ze słowami Sirzechsa-sama!? A więc cenisz Iseia bardziej niż Maou-sama? —Użycz mi go choć na chwilkę!

– Nie! Za żadne skarby!

Dwie onee-sama toczyły właśnie kłótnię, jaką zwykle toczą zwykłe dziewczyny w ich wieku.

Hmmm. Odkąd mieszkamy razem, miałem okazję ujrzeć prawdziwe oblicza Buchou i Akeno-san, ale… Dla wielu to dwie wielkie onee-sama, od których bije pewien powiew szlachectwa i dostojeństwa. Wszyscy je podziwiali, w tym także i ja.

Jednakże w rzeczywistości były one zwykłymi dziewczynami, które nie różniły się bardzo od innych. Nie żeby to było coś niezwykłego bądź szokującego, byłem raczej… szczęśliwy. Ich „szlachetne i dostojne” wersje były wspaniałe, ale to dziewczęce zachowanie także miało w sobie coś uroczego. W sumie, to nawet wolałem je w takiej postaci! Hmm? Ale zaraz… Czy ja przypadkiem czegoś nie przeoczyłem?

…Dom został wyremontowany…?

Jak tak teraz popatrzyłem, to mój pokój wydawał się jakiś większy… Od kiedy moje łóżko było na tyle duże, że Buchou i Akeno-san mogły spokojnie rzucać się poduszkami?

Arerere!? Jakim cudem mieszczą się na nim cztery osoby i mimo to nadal było pełno miejsca!? Zaraz… Czy to baldachim!?

Kiedy uważnie rozejrzałem się po pokoju, uświadomiłem sobie, że mój pokój był o wiele bardziej większy niż zwykle… Co!? Od kiedy on taki był!? Mój pokój miał co najwyżej osiem mat tatami[3] szerokości! A teraz był on dwa razy większyyyy!? Nawet telewizor się zmienił! Mój stary kineskopowy telewizorek ustąpił miejsca wielgachnej plazmie?!

Aaaaach! Były tu nawet najnowsze konsole do gier! Rzeczy, na które w życiu nie byłoby mnie stać z samego kieszonkowego, stały teraz w moim pokoju!

Szybko wybiegłem stamtąd! Jeszcze wczoraj był to najzwyczajniejszy ze zwyczajnych domów!

Hę!? Korytarz był dwa razy większy niż przedtem! Zaraz… Czy to schody!? I prowadziły na górę jak i na dół?! Mój dom był jednopiętrowy, więc nie powinien był mieć drugiego piętra! Jednak kiedy spojrzałem w górę, wydawało mi się, że te schody wcale się nie kończyły na drugim piętrze!

Kiedy zbiegłem na dół, znalazłem się w przedpokoju wielkości salonu! Wziąłem głęboki wdech i wybiegłem przed dom.

Jak to możliwe!? M-mój dom!? Całkowicie innyyyyyyy!?

– C-co to do cholery jeeeeest!? – Mój krzyk dało się słyszeć w całej okolicy.

No oczywiście. Mój dom, oprócz dwukrotnie większej działki, stał się sześciopiętrową rezydencją.


Żywot 1: Są wakacje, jedźmy do Zaświatów![edit]

Część 1[edit]

– Nie, został po prostu odnowiony. Ja także się zdziwiłem, kiedy wstałem dziś rano. Nasz dom najwyraźniej został odnowiony kiedy spaliśmy.

Śniadanie. Mój ojciec opowiadał o całym tym nocnym zajściu z uśmiechem od ucha do ucha. Siedzieliśmy wszyscy przy stole pięciokrotnie większym niż wcześniej. Wszyscy, to znaczy – ja, moi rodzice, Buchou, Akeno-san, Asia i Xenovia.

Zadałem to pytanie mojemu ojcu niedługo po tym jak zaczęliśmy jeść. Pytanie było krótkie a jednocześnie ogromnej wagi: „Co się do jasnej ciasnej dzieje?”.

Moja matka przyniosła nam na śniadanie zupę miso z kuchni, która także stała się pięciokrotnie większa.

– Okazało się, że tata Rias i jego firma budują coś w pobliżu. Powiedział, że wyremontuje nasz dom za darmo jeżeli zgodzimy się by został domem reprezentatywnym.

Nie ma mowy by ktokolwiek na świecie uwierzył w taką ściemę! Chociaż nie... Jeżeli chodzi o rodziców Buchou to wszystko jest możliwe.

A ponieważ Buchou wiedziała o tym wszystkim zawczasu, teraz jadła swoje śniadanie w zupełnej ciszy.

Ale zaraz… Czy oprócz remontu nie powiększyła się też nasza działka? Czyżby sąsiadujące domy zniknęły, tak po prostu, by zrobić miejsce na nasz „nowy” dom?

– No, jak już poruszyłeś ten temat to wygląda na to, że Suzuki-san i Tamura-san mieszkający obok wyprowadzili się. Ponoć dostali jakąś świetną nieruchomość i natychmiast tam się przeprowadzili – powiedział ojciec.

Rodzina Buchou jest na 100% w to wplątana! Nie mam żadnych wątpliwości!

– Spokojnie, wszystko jest w porządku. To była uczciwa zamiana. Wszyscy byli zadowoleni – wyszeptała siedząca obok mnie Buchou.

A więc tak negocjują diabły? Jednak skoro tak mówi Buchou, to sąsiedzi na pewno są zadowoleni tak jak i my, ale… Jakże przerażająca jesteś rodzino Gremory!

Moja mama wyciągnęła plany budynku, na których pokazane było rozmieszczenie pokoi.

– Na pierwszym piętrze będą pokoje gości, salon, kuchnia i pokoje w stylu japońskim. Drugie piętro to pokoje Iseia, Rias-san i Asi-chan. Obie mają pokoje po przeciwnych stronach pokoju Iseia. Wygląda na to, że zostały zaprojektowane tak, by były ze sobą połączone wewnętrznymi drzwiami.

Ach… Więc to tak. Całe drugie piętro było wyłącznie pokazem egoizmu Buchou. Uwah, mój pokój był chyba czterokrotnie większy od poprzedniego… Ale zaraz. Czyżby meble w reszcie domu także były sprawką Gremory? Niesamowite… W salonie stał największy telewizor jaki w życiu widziałem. A na samym środku wisiał ogromny żyrandol…

– Na trzecim piętrze jest pokój twoich rodziców, spiżarnia i gabinet. Na czwartym znajdują się pokoje Akeno-san i Xenovii. Jest tu też pokój Koneko-chan, ale jej z nami jeszcze nie ma.

Kiedy moje oczy spotkały się ze wzrokiem Akeno-san, ta pokazała mi wielki, radosny uśmiech. Z jakiegoś powodu ten uśmiech był o wiele szczerszy niż te, którymi zazwyczaj nas raczyła… Ostatnio coraz częściej widywałem ją z tym uśmiechem, kiedy tylko była w moim towarzystwie.

To był zupełnie inny uśmiech. Trudno to wyjaśnić, ale nazwałbym go chyba jej „prawdziwym uśmiechem”. Akeno-san obdarowywała mnie właśnie takim uśmiechem. Czułem, że byłem jej bliższy i nawet atmosfera wokół niej stała się jakby łagodniejsza.

Czułem, że jej osoba nie była już czymś oddalonym i nieznanym… Chociaż dla mnie nadal była poza zasięgiem…

I kiedy moje serce zaczęło bić szybciej od takich myśli, Buchou lekko uszczypnęła mnie w policzek. Ała! Buchou stawała się coraz bardziej bezwzględna. A przecież nie mam, ani mieć nie będę, zamiaru mieć za pana nikogo oprócz Buchou. Martwiła się tylko na zapas.

Moja mama wróciła do wyjaśniania rozkładu pokoi:

– Piąte i szóste piętra składają się wyłącznie z pustych pokoi więc na razie będą pokojami dla gości. Rias-san powiedziała, że możemy z nimi zrobić co chcemy, dopóki tylko drugie piętro będzie wyłącznie do jej dyspozycji.

– Tak, przecież ten dom należy do mamy i taty Iseia. Ja i reszta tylko tu mieszkamy – odpowiedziała Buchou z gracją.

Arere!? Buchou, czyż nie powiedziałaś wcześniej: „To dom mój i Iseia!”!? Ależ zmienna jesteś!

– Jest także ogród na dachu. Chyba będę tam hodować warzywa~. – Oczy mojego taty zaiskrzyły!

Nie było wątpliwości – jego mózg został omamiony remontem marzeń… Albo raczej z piekła rodem…

– A że zbudowany został z najlepszych materiałów, to przetrzyma nawet wybuch wojny.

– Hahahaha, masz naprawdę świetne poczucie humoru, Rias-san.

Tak przebiegła rozmowa między Buchou a moim ojcem… Ale to co mówiła Buchou to prawda – ten dom naprawdę zbudowany został w taki sposób by przetrwać wojnę. Choć… chyba nie ukryli tu gdzieś armat na wszelki wypadek, nie?

Jednak to, co mnie naprawdę martwiło, to temat rozmowy ojca Rias i mojego podczas niedawnego „dnia rodzica” w szkole. Mam nadzieję, że nie zostałem przehandlowany do Zaświatów w zamian za remont! Prawda? Prawda?

Raczej nie byłoby to możliwe, jednak od tamtego czasu moi rodzice patrzyli się na mnie trochę inaczej. Tak jakby lepiej.

– Okazuje się, że nawet jest kilka pięter pod ziemią. – Powiedziała Xenovia, tocząc zażartą walkę z pałeczkami.

– Podziemne piętra!?

– Ależ tak. Pod nami są jeszcze trzy piętra.

Czułem, że zaraz się rozpłaczę. Widząc to, Buchou lekko kiwnęła stwierdzająco głową. Ten dom miał nawet pomieszczenia pod ziemią!?

– Poziom minus jeden to jeden wielki pokój. Może być używany zarówno jako sala treningowa jak i małe kino. Znajduje się tam także duża łaźnia. Poziom minus dwa to basen w którym można ustawić zarówno ciepłą jak i zimną wodę. A na ostatnim poziomie znajdują się biblioteka i magazyn. – Tłumaczyła Buchou, wyciągając dodatkowe plany.

…A więc mój dom miał teraz nawet podziemny basen… Nie wiem co następne…

– Dom został wyposażony w windę więc nie musimy się męczyć ze schodzeniem z szóstego piętra na sam dół.

D-dom z windą… Jaki dom!? To już praktycznie biurowiec! Zatkało mnie.

I w taki oto sposób, kilka dni po rozpoczęciu wakacji, mój domek zamienił się w mały pałac.

– Wracasz do zaświatów!?

Po śniadaniu Buchou wezwała mnie do mojego pokoju. Wszyscy członkowie Klubu Okultystycznego już tam czekali.

Wszyscy mieli nietęgie miny.

Kiba, Koneko-chan i Gasper przybyli przed chwilą.

Ci pierwsi przyszli w zwykłych ubraniach. Koneko-chan w jednoczęściowej sukience wyglądała naprawdę uroczo.

Mimo tylu zebranych osób w moim pokoju nadal było sporo miejsca. Wszyscy rozsiedli się w drogo wyglądających sofach.

Jedynie Gasper siedział w swoim kartonowym pudełku które przyniósł, ale… był ubrany w damskie ciuszki! To nie są zwyczajne ubranie dla chłopca! Jednak to były normalne ubrania… ale tylko dla takiego transwestyty jak on!

– Co roku wracam do domu na wakacje… Zaraz, Ise, co się stało? Dlaczego masz łzy w oczach?

Rozpłakałem się na słowa Buchou!

– Uu, b-bo Buchou nagle zaczęła mówić o wracaniu d-do domuuuu! I pomyślałem, że mnie tu zostawisz i więcej nie wróciiisz…

Nie chciałem tego! Nie chciałem, by Buchou zostawiła mnie tutaj samego! Kiedy tylko pomyślałem, że jej piersi będą gdzieś daleko, czułem się taki smutny… I na pewno nie będę mógł wtedy spędzić tych wakacji w spokoju! Nie wyobrażałem sobie życia bez Buchou!

– Jeej, i to wszystko? Przecież ty i ja będziemy razem przez setki tysięcy lat jako diabły, więc możesz być o to spokojny. Przecież nigdy bym cię nie zostawiła. – Buchou uśmiechnęła się cierpko i położyła dłoń na moim policzku.

No przecież… Nie byliśmy już ludźmi – byliśmy diabłami. Żyjemy dłużej od ludzi. A więc Buchou i reszta klubu będą ze sobą naprawdę długo. Kiedy tak o tym myślałem, przestałem zamartwiać się o osamotnienie. Będę żył dłużej niż Matsuda, Motohama, czy moi rodzice. Kiedy tak o tym myślałem wydawało mi się, że jestem sam. Ale kiedyś będziemy musieli się rozstać.

Buchou zaczęła z gracją pić herbatę, kiedy tylko to powiedziała —Zaraz… My też jedziemy do Zaświatów!?

– Ech!? My też jedziemy!?

– To oczywiste. Jesteście sługami mojej rodziny, więc to naturalne byście wszędzie towarzyszyli swojej pani. Wrócicie tam ze mną… A skoro już o tym mowa, to będzie pierwszy raz Asi i Xenovii, czyż nie?

– T-tak! – przytaknęła Asia. – Jestem dość niespokojna o to, że trafię do piekła za życia! M-myślałam, że trafię tam dopiero po śmierci!

Asiu! Wcale tego nie rozumiesz!

– Tak. – rzekła zamyślona Xenovia. – Byłam zainteresowana Zaświatami… to znaczy piekłem, odkąd tylko pamiętam. Ale jako katoliczka robiłam wszystko, by trafić do Nieba. Ale teraz, gdy jestem diabłem, nie ma możliwości, bym tam trafiła. Cóż za ironia – trafić tam, gdzie wcześniej wysyłałam niewiernych. Piekło, hm. Pasuje to do kogoś, kto zdradził Boga i stał się diabłem.

I znów wpadasz w depresję przez bezsensowne zmartwienia, Xenovio…

– Będziemy tam do dwudziestego sierpnia. Wygląda na to, że musimy tu wrócić przed końcem wakacji. Plan jest taki by trenować i wziąć udział w wielu ważnych uroczystościach Zaświatów. Buchou przedstawiła nam sytuację. A więc będziemy tam trenować. Tak właściwie to już tam raz byłem podczas walki z domem Feneks, ale wiedziałem tylko to, że niebo było tam fioletowe.

Wyglądało też na to, że do Zaświatów zmierzają dusze zmarłych, a także świetnie rozwija się tam sektor zarządzania biznesem.

Ale jeżeli pojadę tam, to przecież z moich obecnych planów nic nie wyjdzie!

– Ach, ale chciałem porobić parę rzeczy podczas tych wakacji – powiedziałem, wzdychając.

Nasza trójka – ja, Matsuda i Motohama – złożyła potężną przysięgę: „tego roku znajdziemy sobie dziewczyny i zdobędziemy ero-ero-doświadczenie!”.

Zdecydowaliśmy, że wyrwiemy jakieś laski na basenie bądź na morzem. Przynajmniej takie były nasze plany. Nigdy nie miałem dziewczyny… Znaczy miałem, ale zanim cokolwiek się zaczęło, zabiła mnie. Będę rozkoszował się tym latem! Tak przynajmniej sobie postanowiłem.

– Ara, Ise. Planowałeś gdzieś się wybrać w te wakacje? – zapytała ze zdziwieniem Buchou.

– Tak. Zamierzałem jechać nad morze, a także iść na basen.

– W Zaświatach nie ma mórz i oceanów, ale są wielkie jeziora. Przy domie moich rodziców znajduje się także ogromny basen. Są tam też gorące źródła, ale sądząc po twoich planach, to ci chyba nie będzie pasowało?

Gdy to dobrze przemyśleć… Czyż nie będę miał o wiele większej frajdy kąpiąc się w Zaświatach z Buchou i resztą niż jechać nad morze z Matsudą i Motohamą? No i mają gorące źródła!

Mój mózg zaczął fantazjować o nagich ciałach Buchou, Akeno-san, Asi, Xenovii i Koneko-chan pośród obłoków z pary wodnej! F-f-f-festiwal biustów na parze!?

Wcieranie olejków i podglądanie dziewczyn zza ogrodzenia… Chyba, że będą to kąpiele koedukacyjne!

Tak bardzo chciałbym popieścić cycuszki Buchou i Akeno-san! Masować je! Ciągle! Całymi dłońmi!

– …Zboczone myśli są zakazane. – Zostałem słownie przywołany do porządku przez Koneko z pół otwartymi oczkami.

Dokładnie to, czego można spodziewać się po Koneko-sama! Czytanie w moich myślach to dla niej drobnostka.

Jednak zaraz po tym, Koneko-chan głęboko westchnęła i z jakiegoś powodu jej ostre spojrzenie zmieniło się w puste, wpatrujące się w dal spojrzenie.

Zaraz… Jak teraz o tym pomyśleć to jej „tsukkomowość” ostatnim czasem znacznie osłabła.[4]

– Ise-kun, pewnie nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo twoja mina zdradza wszelkie twoje zamiary – powiedział Kiba.

– Masz taką obfitą wyobraźnię, a do tego wydajesz się dobrze bawić… Zazdroszczę ci senpai – mruczał Gasper, co można by było uznać za wyrażanie zazdrości z głębi serca.

– A dlaczego WY nie umówicie się na jakąś randkę w te wakacje?

Ci dwaj wyglądają sto razy lepiej niż ja. Gdybyście chcieli, moglibyście cieszyć się najlepszymi wakacjami w życiu.

– To proste – będę trenował

Pieprz się panie, pracowity! Powinieneś był dostać ostry wpierdol za nie korzystanie z tego, co podarowała ci matka natura!

– J-ja jestem zadowolony… Jestem hikikomori, więc najlepiej będzie jeżeli zostanę w swoim pokoju surfując po Internecie będąc ubrany w ładne ubrania…

Ty walony przebierańcu-hikikomori! Jesteś bezużyteczny! Jesteś tak bezużyteczny, że tylko nadajesz się do roli boke!

– A więc Ise… Może pójdziesz ze mną na randkę w Zaświatach? Powinno wystarczyć nam czasu na jedną…

Jako jedynie biedny sługa, moje serce prawie nie wytrzymało wspaniałej propozycji Buchou! Naprawdę mnie rozpieszczała!

– Buchoooooou! Pójdę! Pójdę nawet gdyby świat się kończył!

– Ara-ara. W takim razie ja spędzę z tobą trochę czasu w sypialni… Robiąc rzeczy, jakich Buchou widocznie nie może… – Powiedziała ponętnie Akeno-san, jeżdżąc seksownie palcem po swojej piersi!

Buch! Krew eksplodowała z mojego biednego nosa w reakcji na jej słowa! …To takie erotyczne! Seksowne, Akeno-oneesama! Ciekawe jakie rzeczy zrobisz ze mną w sypialni?

– Zabraniam ci.

– A ja sobie pozwalam.

Buchou i Akeno-san spojrzały na siebie tak intensywnie, że aż było czuć iskry! Aaach! Wznawiają kłótnię z rana! Dlaczego obydwie tak walczyły o uwagę ich biednego kouhaia?

– Ja też wybieram się do Zaświatów.

!?

Zanim się spostrzegliśmy, w kącie pokoju siedział przystojny, czarnowłosy facet – Azazel-sensei.

Wszyscy byli zaskoczeni jego nagłym pojawieniem.

Jako Naczelnik upadłych aniołów, wrogów diabłów i sił anielskich, był obecny na nie tak dawnej pokojowej konferencji zorganizowanej przez owe trzy strony. Jednakże z jakiegoś powodu został w Akademii Kuou nauczycielem. Ba! Został nawet opiekunem Klubu Okultystycznego! Naprawdę absurdalna sytuacja.

No ale na serio, skąd się tu wziął? Nie wyczułem wcześniej jego obecności. Chociaż nie, raczej nie byłem w tym dobry. Mimo to nawet Buchou i Kiba go nie wyczuli.

W sumie to był tym Naczelnikiem, więc można by go było uznać za kogoś w rodzaju final-bossa. Przerażające, że ktoś taki jak on był naszym sprzymierzeńcem.

– S-skąd się tu wziąłeś? – zapytała wyraźnie zdziwiona Buchou.

– Hmmm? Normalnie, przez drzwi frontowe – odpowiedział spokojnie Azazel-sensei.

– …I nawet nie wyczułem, że się tu zbliżasz – powiedział szczerze Kiba.

Tak jak myślałem, nawet Kiba, który osiągnął Balance Breaker, nie wyczuł go…

– To wina braku wprawy. Wszedłem tu normalnie. Ale odłóżmy ten temat na bok, ważniejsze jest to, że jedziecie do zaświatów, nie? Więc jadę z wami. W końcu nie zostałem opiekunem tego klubu tylko dla picu.

Nie dość, że został naszym nauczycielem, to jeszcze był opiekunem naszego klubu! Ale, jako że posiadał rozległą wiedzę na temat Sacred Gearów, będzie nam pomagał wykorzystać ich cały potencjał. Jak na razie nie nauczył nas zbyt wiele, ale mimo to wszyscy użytkownicy Sacred Gear w rodzinie Buchou, wliczając także i mnie, dowiedzieli się czegoś więcej o naszych zdolnościach. Wyglądało na to, że jego mocną stroną nie była siła czy charyzma, a właśnie przekazywanie wiedzy.

Gdy przychodziło do tłumaczenia jakiegoś zagadnienia, był niesamowity. To prawie tak, jakby jego przeznaczeniem było nauczanie.

Sensei wyciągnął notes ze swojej kieszeni i zaczął głośnio czytać:

– Plan na wakacje w Zaświatach… Najpierw wizyta u rodziców Rias, przedstawienie jej rodziny głowie rodu. Następnie coroczne spotkanie młodych diabłów. No i trening. Tak właściwie to głównie jadę tam, by was trenować. W czasie kiedy wy będziecie odwiedzać ród Gremory, ja spotkam się ze Sirzechem. Jezuuu, jak mi się nie chce… – westchnął.

Widać, że naprawdę mu się nie chce z nim spotykać. Chyba ta niechęć do robienia czegokolwiek wzięła się od wielkiego wsparcia ze strony jego podwładnych.

Raz na jakiś czas upadli aniołowie, których imion i tak nie znam, spotykają się z nim. Zazwyczaj da się słyszeć wypowiedzi w stylu: „Proszę się w końcu zdecydować na sekretarkę!”, „Proszę dbać bardziej o wygląd podczas przebywania w świecie ludzi!” czy też „Absolutnie musi Pan mieć jakąś obstawę!”. Wszyscy ci upadli byli wielce zaniepokojeni o pobyt Azazel-senseia w naszym mieście. Słyszałem, że nawet wielkie szychy upadłych aniołów odwiedzały go tutaj.

Jednakże, zawsze odprawiał tych wszystkich podwładnych prostym: „Jestem cały i zdrowy, więc wracajcie. To rozkaz!”. Mieliśmy naprawdę wielkie szczęście, że to właśnie on będzie nas nadzorował. Racja! Wykorzystam tę okazję, by chociaż trochę zmniejszyć różnicę mocy między mną a Hakuryuukou Valim!

Wygląda na to, że teraz skopałby mi dupę w trymiga… A absolutnie nie mogłem zginąć, nie zrobiwszy „erotycznych” rzeczy z Buchou i Akeno-san!

– Więc będziesz nam towarzyszyć, Azazel-sensei? Powinniśmy ci zarezerwować bilet?

– Byłoby miło. – Sensei skinął na potwierdzenie. – To będzie mój pierwszy raz, gdy będę wkraczał do Zaświatów od strony diabłów. Nie mogę się doczekać, gdyż zazwyczaj używam wejścia dla upadłych aniołów.

Zaświaty, hm. Ale jak się tam dostaniemy? Pewnie teleportacją przez krąg, Zaświaty podzielone były na terytorium diabłów oraz upadłych aniołów i wyglądało na to, że wraz z pokojem runął mur oddzielający wspomniane terytoria. Co więcej, zaczynała się nawet lekka wymiana kulturowa, ale…

Mój mały rozum nie mógł sobie wyobrazić tego miejsca.

Jak na razie wysłałem tylko maile do Matsudy i Motohamy.

「Sorry, ale nie pojadę z wami nad morze! Jadę do gorących źródeł z Buchou i resztą!」

Odpowiedzi dostałem bardzo szybko.

「Zdychaj」!

「Spłoń w piekle!」

Oj… nawet nie wiecie, jak trafiliście przyjaciele. W końcu jechałem do piekła – do Zaświatów.


Część 2[edit]

Dzień wyjazdu. Pierwszym miejscem, do którego się udaliśmy była… najbliższa stacja kolejowa. Wszyscy mieli na sobie letnie mundurki Akademii Kuou. Buchou powiedziała, że będzie to najlepszy ubiór do wkroczenia w Zaświaty.

Stacja gdzie zwykli ludzie wsiadają do zwykłych pociągów… To stąd pojedziemy do Zaświatów? Coraz więcej pytań pojawiało się w mojej głowie, ale Buchou i Akeno-san pewnym krokiem szły w kierunku windy zainstalowanej w stacji.

Jak dobrze pamiętałem, ta mała winda mogła pomieścić co najwyżej pięć osób.

Buchou i Akeno-san weszły pierwsze po czym powiedziały:

– Chodźcie pierwsi Ise, Asia i Xenovia. Pojedziemy na dół.

– N-na dół!?

Słowa Buchou skołowały mnie. Przecież ta winda mogła jechać tylko w górę!

– No dalej, nie patrzcie się jak głupi i wchodźcie do środka – Buchou popatrzyła się na nas z cierpkim uśmiechem. Po szybkiej wymianie spojrzeń między „świeżakami” wykonaliśmy polecenie Buchou.

– Yuuto i reszta, która wie o co chodzi, proszę zajmijcie się Azazelem.

– Oczywiście, Buchou – odpowiedział Kiba, a drzwi od windy się zamknęły.

Jako, że każde z nas miało ze sobą swój bagaż, w windzie było dość ciasno.

Tak jak myślałem – były tutaj tylko guziki oznaczające pierwsze i drugie piętro… Jednak Buchou wyjęła ze spódnicy coś, co przypominało kartę kredytową i przyłożyła do panelu.

Pii

Jakiś elektroniczny dźwięk. Wyglądało na to, że zareagowało na tę kartę.

Gakun![5]

Poczułem, jak winda zaczęła zjeżdżać w dół! Ech, tam coś było!? Asia i ja nie mogliśmy ukryć zdziwienia, podczas gdy Xenovia tylko przechyliła lekko swoją głowę. Buchou i Akeno-san zaczęły lekko chichotać widząc nasze zakłopotanie.

– Pod nami jest sekretny poziom.

– Buchou, mimo że mieszkam w tym mieście od urodzenia, to pierwsze słyszę o czymś takim!

– Och, nic dziwnego. Ta droga przeznaczona jest wyłącznie dla diabłów. Zwykli ludzie nie dostaną się tu nawet jeżeli spędzili by całe życie na próbowaniu. Wszystkie miejsca przeznaczone do naszego użytku są tak poukrywane w miastach całej Japonii.

Kto by przypuszczał, że takie coś znajdowało się w moim mieście? Przerażające, jak głęboko sięgały wpływy diabłów.

Jechaliśmy jeszcze jakąś minutę, po czym winda zatrzymała się. Gdy tylko drzwi się otworzyły, Buchou ponagliła nas, byśmy w końcu wyszli na zewnątrz. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, była ogromna przestrzeń – byliśmy w jakiejś gigantycznej jaskini!

Przed nami było coś, co wyglądało na stację kolejową… Chociaż różniła się ona nieznacznie od wersji „na górze”. Zaraz… Były tu nawet tory!

Po chwili dołączyli do nas Kiba i reszta ferajny.

– Teraz, gdy już wszyscy się zebraliśmy, musimy udać się na peron trzeci.

Wszyscy poszliśmy za Buchou i Akeno-san.

Wow. Co za przestrzeń. Wydaje mi się, że to miejsce było kilkukrotnie większe niż zwykła stacja. Strop był tak wysoko… Mógłbym się założyć, że gdybym teraz krzyknął „Hej!” to odpowiedziałoby mi echo. Poza nami nie było tu nikogo, a palące się lampy na ścianach wyzwalały taką magiczno-tajemniczą atmosferę. Zanim się spostrzegłem, Akeno-san zbliżyła się do mnie i chwyciła mnie za rękę! Czyżby chciała iść ze mną trzymając się za ręce? Byłem w szoku, jednak z jakiegoś powodu złapałem jej rękę tak, jak to zazwyczaj robiłem z Asią.

– …

Mimo, że nie zrobiłem nic więcej, twarz Akeno-san zarumieniła się, a ona sama wyglądała na naprawdę szczęśliwą!? Czy to w porządku? Aaach! Kiedy miała taką dziewczęcą minę, nawet ja nie wiedziałem, co mogło się wydarzyć! Mimo że zazwyczaj była taka seksowna, czasami zachowywała się jak mała dziewczynka. Te nagłe zmiany tylko prowokowały moje męskie instynkty!

– ……

– …Chlip…

Uu, Buchou i Asia popatrzyły się na mnie lodowatym wzrokiem… Asia wyglądała tak, jakby zaraz miała się rozpłakać. Przepraszam, Asiu.

Idąc korytarzem to w lewo, to w prawo w końcu wyszliśmy na otwartą przestrzeń.

Och! Ochhhh! Przed nami stało coś podobnego do pociągu! „Podobnego”, gdyż wyglądał dość specyficznie, zupełnie inaczej niż znane mi pociągi.

Wiele diabelskich ornamentów było wyrytych na ścianach wagonów… O! Był herb Gremory! I nawet herb Sirzechsa-sama! Czyżby…

– To pociąg rodziny Gremory – powiedziała bez ogródek Buchou.

Niesamowite! Więc jej rodzina posiadała nawet pociągi…

Bushu!

Ku mojemu zaskoczeniu drzwi otworzyły się automatycznie. Weszliśmy do środka zaraz po Buchou.

Ponownie przekonałem się o wielkości mojej pani, choć nie wiedziałem jeszcze, że to dopiero początek.

Drrrr!

Wraz z dźwiękiem gwizdka pociąg ruszył.

Usiedliśmy w centralnym wagonie. Buchou znajdowała się w pierwszym wagonie, gdyż jak się okazało, jej rodzina musiała znajdować się w wagonie za nim. Zauważyłem też, że samo wnętrze niewiele różniło się od zwykłego przedziału.

Asia i ja siedzieliśmy razem na siedzeniu skierowanym przeciwnie do kierunku jazdy, natomiast Akeno-san i Xenovia siedziały naprzeciwko nas.

Koneko-chan, Gasper i Kiba zajęli miejsca niedaleko nas. Azazel-sensei natomiast usiadł na końcu przedziału, ale… już zasnął.

Pociąg przyśpieszał przez kilka kolejnych minut po czym wjechał do mrocznego tunelu. Zostałem poinformowany, że ten pociąg napędzany jest przez paliwo występujące tylko w Zaświatach. Oj, jeszcze wielu rzeczy nie wiem o tym świecie.

– Jak długo będziemy jechać? – spytałem się Akeno-san.

– Będziemy za jakąś godzinkę, gdyż będziemy przejeżdżać przez barierę międzywymiarową używając oficjalnych dróg.

– Myślałem, że po prostu teleportujemy się poprzez magiczny krąg, tak jak zawsze.

– Zazwyczaj tak się robi, ale jeżeli ty i reszta nowych diabłów choć raz nie przebędziecie całej drogi, zostaniecie ukarani za nielegalny pobyt. Dlatego musicie odbyć całą tę procedurę.

– Ech!? No serio!? Ale byłem już tam używając kręgu kiedy powstrzymałem zaręczyny Buchou!

Właśnie tak. Zostałem przeteleportowany na przyjęcie zaręczynowe Buchou przez magiczny okrąg podarowany przez Grayfię-san.

Będę ukarany!? Chyba nie zakują mnie, gdy tylko postawię stopę w Zaświatach?! Prawda?

Akeno-san lekko uśmiechnęła się widząc moje zakłopotanie.

– Wygląda na to, że był to wyjątek gdyż użyłeś specjalnego kręgu Sirzechsa-sama. Ale wiesz, drugim razem nie uszłoby ci to na sucho.

– A-aha… Więc jak na razie, podnoszenie mydła w więzieniu mi nie grozi…

Poczułem ulgę. Wszystko to przez moją nieznajomość prawa, mimo że byłem diabłem. Nie tylko byłem beztalenciem, ale też moja wiedza o demonach była niczym w porównaniu z Asią czy Xenovią. Jakim cudem dotrwałem do tej chwili?

– Jako, że była to wyjątkowa sytuacja, przewinienie to zostało ci puszczone płazem. Jednak możesz być ukarany za kontakty seksualne ze swoją panią – Akeno-san powiedziała z lekkim uśmiechem przykładając dłoń do policzka.

– COO?!

Hej, hej, hej! Jeżeli to prawda, to wpakowałem się w niezłe tarapaty! Dość sporo namacałem sobie jak do tej pory!

Kilka razy pomasowałem jej cycuszki , pomacałem niemało jej uda, a jakby było mało, to przed wakacjami wysmarowałem jej ciało olejkiem!

Kurwa, niedobrze. Podnieciłem się na samą myśl o tym, co z nią robiłem. Ciało Buchou było takie miękkie i gładkie, a jednocześnie elastyczne. To było niesamowite uczucie, gdy dotykałem jej skóry.

Uff… Kiedy próbowałem oddalić od siebie te myśli, coś wskoczyło mi na kolana… zaraz! Akeno-san!? Jej twarz była coraz bliżej mojej! A do tego ten jej seksowny wzrok!

Wzięła moją dłoń i…

– Ale nie ma za to żadnych zakazów w sprawie bliskości między sługami. O właśnie tak…

Moja dłoń została pokierowana na jej uda! Aach! Miękkość jej nóg powodowała, że mój mózg rozpływał się z rozkoszy! Z mojego nosa buchnął potężny strumień krwi!

I gdy już myślałem, że lepiej być nie może moja ręka powędrowała… pod spódnicę!? T-to… zakazane terytorium… Przełknąłem ślinę… Jeżeli tak dalej pójdzie, moja dłoń dotrze do jej majteczek! Czy jej to nie przeszkadzało!? Czyżby chciała, żebym powędrował aż do samego końca!?

Gdy tylko moja dłoń zawędrowała pod spódnicę Akeno-san, Asia złapała mnie za rękę.

Asia była na skraju płaczu, a jej usta miały kształt znaku „he[6]”.

– Akeno-san przesadza, Ise-san stanie się zboczeńcem…

– Ara-ara. Asiu-chan, czyż to nie normalne, by zdrowy, młody chłopak był odrobinę zboczony?

Arere? Według tej rozmowy byłem zboczeńcem? Ale jeżeli mogę sobie pomacać ciało Akeno-san, to spokojnie zdzierżę bycie zboczeńcem.

High school dxd v5 037.jpg

Ara? Koneko-chan zazwyczaj strzeliłaby już jakąś ciętą ripostą, ale… wyglądała przez okno. Kompletnie nas zignorowała mimo całego tego krzyku! Coś było z nią nie tak, nie była to Koneko-chan, którą znałem… Obok niej Gasper wyglądał, jakby miał kłopoty ze słownym wyrażaniem czegoś.

I wtedy…

– I kto to mówi, Asiu! Zazwyczaj trochę czułości między panią a podwładnym jest rzeczą normalną.

Ten głos… Gdy tylko odwróciłem głowę, ujrzałem moją panią otoczoną czerwoną aurą! Była zła! Za to jaka piękna! Ale dlaczego tu była!? Przecież miała jechać w pierwszym wagonie!

B-buchou! Cholera! Akeno-san siedziała na moich kolanach z lubieżnym wyrazem twarzy! Co gorsza, moja ręka znajdowała się przy jej spódnicy!

Próbowałem ją uwolnić, ale Akeno-san przybliżyła tylko moją dłoń do swoich ust.

CMOK

Mój środkowy palec wydał właśnie dość „mokry” odgłos przy wkładaniu go do ust Akeno-san! Ułaaa! Wnętrze ust dziewczyny jest takie przyjemne! Cieplutko, wilgotnie, a najlepsze było to, jak owijał się wokół niego jej język! Co więcej, zaczęła go ssać!

Kiedy Akeno-san wyciągnęła palec ze swoich ust, seksowna struga śliny ciągnęła się pomiędzy moim palcem a jej ustami!

– Podkradanie zabawek pana podnieca mnie. – Akeno-san uśmiechnęła się do Buchou z wyzywającym wyrazem twarzy. Straszne! Seksowne! Seksowne, ale straszne!

– A-Akeno, przegie...

– Księżniczko Rias – gniewna wypowiedź Buchou została przerwana przez staruszka, który się nagle pojawił. – Komunikacja ze sługami jest ważna, ale czyż pokazywanie prawidłowych procedur nie jest równie ważne? Mężczyzna wyglądał na konduktora. Ale czy nim był? Ze swoją brodą wyglądał bardziej na jakiegoś dandysa[7].

– P-przepraszam…

– Hohoho! Mała księżniczka zaczęła interesować się sprawami między płciami! Dożyłem dobrych czasów.

Twarz Buchou przybrała barwę dorodnego buraka z powodu śmiechu staruszka.

Zdejmując swoją czapeczkę, staruszek pochylił się.

– Miło was poznać, rodzino księżniczki – powiedział. – Jestem Reynaldo, konduktor prywatnego pociągu Gremory. Miło mi was poznać. – Gdy tylko Reynaldo się przywitał powstaliśmy i także się ukłoniliśmy.

– M-miło mi poznać! Jestem Pionem, Hyoudou Issei! Proszę traktować mnie łagodnie!

– Jestem Asia Argento! Goniec! Mi także miło jest Pana poznać!

– Xenovia, Skoczek. Miło poznać.

Wszystkie nowe diabły przedstawiły się.

Akeno-san powróciła na swoje poprzednie miejsce zanim się zorientowałem. Była chyba zasmucona, że musieliśmy już się rozstać. Jej ero-atak był zabójczy! Nie mogłem się ruszyć! Straciłbym moją dziewiczość, zanim bym się zorientował! Nasza Królowa była niesamowita! Chociaż jej dziewczęce zachowania były nawet jeszcze bardziej ekscytujące!

Gdy wszyscy skończyli się witać, konduktor, Reynaldo-san, wyciągnął dość unikalnie wyglądającą maszynę i zrobił nam zdjęcia czymś, co wyglądało jak ekran.

– Ummm…

Ja, Asia i Xenovia byliśmy dość zaskoczeni tą sytuacją. Buchou i Akeno-san jednak wyglądały, jakby wiedziały do czego służy ta maszyna.

– To urządzenie skanuje i porównuje twoją twarz z bazą danych. To, że ten pociąg porusza się jedną z oficjalnych dróg do Zaświatów wymaga odpowiedniego zabezpieczenia. Byłoby nieprzyjemnie, gdyby do Zaświatów dostał się ktoś niepowołany. Kłopotem byłoby także, gdyby ktoś przejął ten pociąg.

A więc to tak… Więc on tylko sprawdzał czy jesteśmy tymi, za których się podawaliśmy.

Buchou powiedziała z uśmiechem:

– Twój skan przesyła dane twarzy i pionków znajdujących się w twoim ciele do bazy danych w Zaświatach. Do tego właśnie używa się tej maszyny. Oczywiście z nami nie ma żadnego problemu, gdyż każdy tu obecny jest tym, za kogo się podaje.

Mimo tych wszystkich zapewnień myślałem, że padnę na zawał gdy urządzenie wydało z siebie dźwięk „BIP-BIP!”, który zdawał mi się, że oznacza coś w stylu „oszust!”. Szczęśliwie zaraz po tym wydało dźwięk „PIKON!” co chyba oznaczało potwierdzenie osoby.

– Księżniczko, wszystkie formalności związane z rejestracją zostały wypełnione. Możesz spokojnie odpocząć zanim dojedziemy na miejsce. Z tyłu są łóżka oraz miejsce na posiłek, więc proszę ich używać do woli, póki nie dojedziemy. – Reynaldo-san uśmiechnął się.

Hurra! Formalności załatwione! Ta maszyna była naprawdę przydatna.

– Dziękuję, Reynaldo. Teraz chyba pora na Azazela? – Buchou skierowała wzrok na senseia, ale on już od dłuższego czasu spał. – Co za facet! Śpi sobie spokojnie w pociągu frakcji, z którą jeszcze nie tak dawno zażarcie walczył! – Buchou przytaknęła z uznaniem, a na jej twarzy zdało się widzieć lekki uśmiech.

– Hohoho. Naczelnik upadłych aniołów to naprawdę pokojowy gość – zaśmiał się Reynaldo-san.

Naprawdę – sam już nie wiedziałem, czy on był taki odważny czy też bezczelny, ale jak było widać, naczelnika upadłych aniołów nic nie ruszało.

Śpiącego senseia zeskanowano tak samo jak i nas, po czym rejestracja wszystkich pasażerów zakończyła się.

Część 3[edit]

Po około czterdziestu minutach od ruszenia usłyszeliśmy komunikat, który przerwał naszą grę w karty.

[Za moment przebijemy się przez barierę międzywymiarową. Za moment przebijemy się przez barierę międzywymiarową.]

– Wyjrzyjcie na zewnątrz – powiedziała Buchou.

Początkowo Buchou miała siedzieć w pierwszym wagonie jako diabeł wysokiej klasy oraz pani rodziny, ale najwidoczniej czuła się tam samotna i umilała sobie podróż naszym towarzystwem. Zgodnie ze słowami Buchou, ja i Asia przybliżyliśmy nasze twarze do szyb, gdy nagle… Wszechogarniająca ciemność zmieniła się we wspaniały krajobraz! Och! Fioletowe niebo!

– Góry! I drzewa! Hahaha! Świetne! – Tak mnie ten widok zatkał, aż wydawałem z siebie jedynie zdania bez ładu i składu!

Ale obok mnie Asia też powtarzała tylko słowa „Piękne! Wspaniałe!”. Oczywiście to wszystko z powodu pięknego krajobrazu!

To krajobraz świata nam nieznanego!

– Możecie już otworzyć okna.

Zgodnie z przyzwoleniem otworzyliśmy okna. Powiew wiatru wniósł orzeźwiające powietrze Zaświatów. Tak jak i poprzednim razem zauważyłem, że to powietrze różniło się trochę od tego w świecie ludzi. Temperatura na zewnątrz też była świetna! Ani za gorąco, ani za zimno – w sam raz!

Kiedy spojrzałem do tyłu zobaczyłem wielką czarną dziurę… To chyba z niej właśnie wyjechaliśmy.

Jak to leciało… Bariera międzywymiarowa? Tunel międzywymiarowy? W każdym razie to coś łączy światy ludzi i diabłów. Nareszcie przybyliśmy do Zaświatów!

Podziwiałem krajobraz Zaświatów. Były tam góry i rzeki. Gdzieniegdzie rosły drzewa, ale też od czasu do czasu dało się zobaczyć las. O! Miasto! Domy! Miały dość dziwne kształty, ale to chyba normalne dla domów diabłów?

Niesamowite! Tak sobie teraz myśląc, to chyba był pierwszy raz kiedy wyjechałem za granicę. Może nawet i pierwszy raz, kiedy miałem kontakt z obcą kulturą.

Trudno w to uwierzyć, ale moja pierwsza wymiana kulturowa odbywała się w Zaświatach. Moje życie było naprawdę dziwne.

– Przestrzeń, w której się pojawiliśmy, należy do rodu Gremory – powiedziała dumnie Buchou.

– A więc wszystko co zobaczyliśmy, wliczając nawet tory po których jedziemy, należy do twojej rodziny!?

Buchou przytaknęła na moje nagłe pytanie. Nie wierzę! Szok! A więc te drzewa, rzeki, góry a nawet miasto należą do niej? Więc te diabły żyjące w mieście są wasalami rodu Gremory? Jeszcze raz spojrzałem na Buchou ze wzrokiem pełnym uznania… ale też i zazdrości.

Niesamowite! Była taka bogata! Różnica między nami była ogromna!

– Ale… Jak wielkie jest terytorium rodu Gremory? – zadałem trapiące mnie pytanie. Byłem szczerze tym zainteresowany, choć pewnie to terytorium wielkością dorównywało połowie Tokio. – Jeżeli dobrze pamiętam, to jest ono wielkości japońskiej wyspy Honsiu[8].

…Co? Chyba niedosłyszałem… Ale po chwili to do mnie dotarło.

– H-honsiuuu!? – krzyknąłem, nie kryjąc zdziwienia.

Kiba i Buchou przytaknęli.

– Zaświaty mają tę samą powierzchnię co świat ludzi, jednak nasza populacja jest o wiele mniejsza. Nawet z diabłami, upadłymi aniołami i innymi rasami jest to bardzo mała liczba. A że nie ma ani mórz ani oceanów, powierzchnia lądu jest ogromna – wyjaśniła Buchou.

Niesamowite! Zaraz… Ciekawe jak wiele razy użyłem dziś słów jak „niesamowite” czy też „wspaniałe”? Ale słysząc takie informacje to było to chyba zrozumiałe!

I-innymi słowy… Gdyby przenieść to do świata ludzi, terytorium rodu Gremory zajęłoby prawie całą Japonię… To dlatego nazywają Buchou „księżniczką”. Czyżby była jeszcze bogatsza niż wspominała!?

– Oj… nawet jeżeli powiem ci, że ma taką powierzchnię to i tak są to głównie nieużytki jak lasy, łąki czy góry.

B-Buchou … Nawet jeżeli tak to ujmiesz, moja wyobraźnia nadal tego nie pojmuje… Już sam nie wiem, co na to powiedzieć…

Stan siedzącej obok mnie Asi można było uznać za „????????”. A co do Xenovii… Już dawno przestał ją obchodzić krajobraz czy terytorium Gremory, ponieważ pochłonięta była rozmową o mieczach z Zaświatów z Kibą. Buchou przyklasnęła jakby coś sobie jeszcze przypomniała.

– Właśnie – powiedziała. – Ise, Asia i Xenovia. Jako że niedługo zostanie wam przydzielone część mojego terytorium, proszę powiedzcie, co byście chcieli dostać.

– W-własne terytoria? Będziemy mieli WŁASNĄ ziemię!?

– Jesteście rodziną następnej głowy rodu Gremory. Mieszkanie na moich ziemiach jako część mojej rodziny jest dozwolone. Co więcej Akeno, Yuuto, Koneko a nawet Gasper już posiadają swoje własne terytoria. Z głośnym „Pom!” Buchou przyzwała do siebie mapę, którą nam następnie pokazała.

Nie byłem zbyt dobry z geografii, ale wyglądała na mapę terytorium rodu Gremory.

Buchou powiedziała z miłym uśmiechem:

– Czerwone miejsca są już zajęte, więc będziecie musieli wybrać coś innego. Po prostu wskażcie miejsce które wam się podoba i je dostaniecie.

Ojcze, Matko… Spędzam najniezwyklejszy czas mojego życia w tym nowym, nieznanym mi świecie…


Część 4[edit]

Jeszcze przez następne dziesięć minut pociąg przemierzał ten nowy świat.

Wybrałem teren bogaty w różne atrakcje przyrodnicze jak góry i jeziora. Całe szczęście, że tylko wybrałem – czas na rządzenie był jeszcze odległy. Nie wiem, czy teraz bym temu podołał.

Nagle usłyszeliśmy kolejny komunikat:

[Wkrótce dotrzemy do głównej rezydencji rodu Gremory. Wkrótce dotrzemy do głównej rezydencji rodu Gremory. Dziękujemy za wybranie naszych linii.]

Oooch! Ostatni przystanek!

Wystawiłem głowę przez okno, jak tylko najdalej mogłem i spojrzałem przed pociąg. Tam… z jakiegoś powodu czekał tam ogromny tłum diabłów! Co do cholery!? Wytężając wzrok ujrzałem żołnierzy w mundurach… Czyżby to były oddziały należące do rodu Gremory!?

– Ise, już prawie jesteśmy. Zamknij proszę okno.

– J-jasne.

Za radą Buchou wszyscy zaczęli przygotowywać się do wyjścia. Pociąg stopniowo zwalniał, by w końcu się zatrzymać.

Gakun

Po zatrzymaniu, wszyscy wysiedliśmy za Buchou przez automatyczne drzwi.

Jednakże tylko Azazel-sensei wyglądał tak, jakby nigdzie się nie wybierał.

– Nie wysiadasz, sensei?

– Nie, planuję pojechać jeszcze trochę tym pociągiem, przekroczyć granice terytorium Gremory i udać się do włości Maou. Mówiłem ci – mam z nimi spotkanie. Takie „zaproszenie” dostałem od Sirzechsa. A jako, że nie jest to daleko stąd, to powrócę do was, kiedy tylko z nimi skończę. – Azazel-sensei machnął ręką i przedstawił mi sytuację.

No cóż… Jako naczelnik upadłych aniołów to nic dziwnego, że miał tyle na głowie

– Dobra, to widzimy się później, sensei.

– Pozdrów mojego brata.

Sensei machnął ręką na słowa moje i Buchou.

Gdy tylko postawiliśmy nogi na stacji kolejowej…

[Witaj w domu, Rias-ojousama!]

Tyle głosów! Och! Ależ się zdziwiłem! Ale to jeszcze nie był koniec!

Panpanpanpan

Ktoś wystrzelił mnóstwo fajerwerków, żołnierze wystrzelili powitalną salwę, a orkiestra zaczęła grać! Jakby tego było mało, jakiś żołnierz przyleciał na dziwnej kreaturze i zaczął wymachiwać flagą! Asia i ja nie mieliśmy bladego pojęcia, co zrobić w tej sytuacji – przytuliliśmy się do siebie czując, że nie pasujemy do świata bogatych. Kiba i reszta wyglądali na przyzwyczajonych do takich powitań, ale dla takich świeżaków jak ja i Asia było to coś niezwykłego. Tylko Xenovia stała w miejscu mrugając tak, jakby czegoś nie rozumiała.

– Hiiii… Tyle tu osób… – Pełen przerażenia Gasper na widok tylu diabłów schował się za moimi plecami.

Gdy się dobrze przyjrzałem, zauważyłem, że w tłumie było mnóstwo pokojówek i kamerdynerów. Kiedy tylko podeszła do nich Buchou wszyscy natychmiastowo się ukłonili.

[Witaj w domu, Rias-ojousama]

Przywitali ją jednocześnie.

– Dziękuję wam wszystkim. Jestem w domu. Wróciłam. – Buchou odpowiedziała z wielkim uśmiechem. Widząc to, służba także się uśmiechnęła.

Zaraz po tym pojawiła się dama której twarz rozpoznałem.

To srebrnowłosa służka, Grayfia-san!

– Witaj z powrotem, ojou-sama. Przybyłaś wcześnie, ale najważniejsze, że podróż przebiegła bezpiecznie. Proszę, by rodzina wsiadła do przybyłych karoc. Udamy się nimi do głównej rezydencji. – Grayfia poprowadziła nas do bogato zdobionych karoc! Konie nie wyglądały na normalne! Miały jakieś iskry w oczach – zupełnie inaczej niż u koni, jakie znałem. Może to rasa koni z Zaświatów?

Nasz bagaż nadal znajdował się w pociągu, ale gdy tylko się odwróciłem, zobaczyłem, jak służba go gdzieś przenosiła. Ooch, ktoś to dobrze zaplanował!

– Pojadę z moimi podwładnymi. Jako, że to ich pierwszy raz, Asia i Ise są lekko niespokojni.

– Tak jest. Przygotowałam kilka karoc, tak więc proszę wybrać tę, która ci najbardziej odpowiada – odpowiedziała Grayfia-san.

Ja, Buchou, Akeno-san, Xenovia i Grayfia-san wsiedliśmy do najbliższej nam karocy. Reszta rodziny wsiadła do karocy stojącej zaraz obok.

Po chwili ruszyliśmy z cichym stukotem końskich kopyt.

Niesamowite. Pierwszy raz jechałem karocą!

Krajobraz wokół nas składał się z wybrukowanych ulic i pięknie przyciętych drzew i krzaków. Droga ciągnęła się daleko, a na jej końcu znajdował się…

Ogromny budynek.

– Bu-buchou! Co to za ogromny zamek!? – Byłem w takim szoku, że moje oczy o mało co nie wyleciały z orbit!

– To tylko główny budynek jednego z wielu moich domów – odpowiedziała z uśmiechem.

Aha, „z wielu moich domów”…

…Czyżbym jakimś diabelnym szczęściem trafił do rodziny z elit arystokracji?

Na zewnątrz kwitły kwiaty, otaczając pięknie zdobioną fontannę, przy której latały różnokolorowe ptaki. Karoca zbliżała się do czegoś, co miało być domem Buchou.

– Wygląda na to, że jesteśmy na miejscu. – Zaraz po tym, jak Buchou to wyszeptała, drzwi od karocy otworzyły się. Za nimi stał lekko pochylony kamerdyner.

Buchou wysiadła pierwsza, a następnie my. Chwilę później Kiba i reszta wysiedli z drugiej karocy.

Drogę wyłożoną czerwonym dywanem z obydwu stron odgradzały rzędy służek i kamerdynerów. Gdy tylko podeszliśmy bliżej, wielkie wrota otworzyły się wydając trochę pisków.

– Ojou-sama i członkowie rodziny – proszę wejdźcie. – Grayfia-san lekko się ukłoniła i poprosiła o wejście. – No dalej, wchodźcie.

Gdy tylko Buchou zrobiła krok naprzód, mała sylwetka zaczęła nadbiegać od strony pokojówek.

– Rias-neesama! Jesteś! – Mały ładny chłopczyk z czerwonymi włosami wpadł w objęcia Buchou.

– Millikas! Urosłeś, prawda? – Buchou przytuliła chłopca.

– U-umm… Buchou… Co to za dziecko?

Po moim pytaniu Buchou przedstawiła nam chłopca:

– To dziecko to Millikas Gremory. Jest on synem mojego brata, Sirzechsa Lucyfera. Tak więc oto mój bratanek.

Syn Sirzechsa-sama!

Innymi słowy, syn Maou! To tak, jakby był prawdziwym księciem!

– No dalej Millikas, przywitaj się z nimi. Ten chłopak to nowy nabytek w mojej rodzinie.

– Jestem Millikas Gremory. Miło mi was poznać.

– M-mi też jest miło! Ja… Nie, jestem Hyoudou Issei![9]

Uwaaaah! Byłem tak zestresowany, że prawie palnąłem głupstwo!

Buchou dodała także z wielkim uśmiechem:

– Ponieważ tylko pełniący funkcję mogą szczycić się tytułem Maou, to dziecko nosi nazwisko Gremory, mimo bycia synem mojego brata. Jest drugim w kolejce do objęcie funkcji głowy rodu.

Heh, więc jest zaraz za Buchou. Widać, że to jego syn. Sirzechs-sama może i porzucił nazwisko rodowe, ale jego syn nadal był prawowitym następcą w rodzie Gremory.

Ale zaraz… Kto był żoną Sirzechsa-sama? Skoro miał dziecko, to i żonę chyba też…

– No dalej, wejdźcie dalej.

Buchou poszła dalej trzymając się za ręce z Millikasem-sama. Asia i ja nie chcąc zostać w tyle natychmiast ruszyliśmy. A Gasper, jak to Gasper, przyczepił mi się do pleców.

W środku mijaliśmy kolejne bramy, które się przed nami otwierały.

Kiedy dotarliśmy do końca korytarza ujrzeliśmy wielki hol, a naprzeciwko nas pojawiły się ogromne schody prowadzące na drugie piętro. Z sufitu zwisał wielgachny żyrandol! Ogromny! Wszystko było zrobione z takim rozmachem! Spokojnie zmieściłoby się tu boisko olimpijskie!

– Ojou-sama, pragnęłabym pokazać wszystkim ich pokoje. – Grayfia-san przywołała gestem kilka służek. Wszystkie były pięknymi kobietami!

– Masz rację, w tym czasie przywitam się z rodzicami.

– Pana obecnie w domu nie ma. Jednakże oczekujemy jego powrotu wieczorem. Zapewniał, iż bardzo chciałby spotkać się z tobą i twoją rodziną podczas dzisiejszej kolacji.

– Hmmm… Dobrze. Tak więc niech na razie wszyscy wypoczną w swoich pokojach. Czy bagaże zostały już wniesione?

– Tak. Wszystko jest już gotowe.

Achhh, więc mogliśmy nareszcie odpocząć. Z jakiegoś powodu moje ciało i duch poczuły ogromne zmęczenie po przybyciu do zamku. Nie wiem… Może to z powodu podróży? Albo tego, co mnie tu spotkało? W każdym razie czułem się dość niewyraźnie. Chyba Asia czuła się tak samo, ledwo mogła ustać na nogach.

– Ara, Rias, już jesteś? – W tym momencie usłyszałem kobiecy głos z góry.

Niesamowicie piękna kobieta w sukni schodziła schodami. Wyglądała na niewiele starszą od nas… Ale jej piersi… OGROMNE!

…Zaraz… Była strasznie podobna do Buchou! Miała płowe włosy , ale po za tym była do Buchou identyczna! Chociaż nie… Jej oczy były trochę węższe od oczu Buchou.

Czy to siostra Buchou? Jednak w jej rodzinie wszyscy mieli czerwone włosy… Ależ ona piękna, chyba się zakochałem…

Jak tylko ją zobaczyła Buchou powiedziała:

– Jak widać, mamo.

…Że co? M-mama!? Ta piękna, młoda kobieta to…?

– M-matkaaaaa!? Nie, czekajcie! Nie ważne od której strony patrzeć, ta młoda kobieta nie może być o wiele starsza od Buchou! – Byłem zdziwiony do tego stopnia aż to wykrzyczałem. Nie, nie, nie! Przecież ona jak nic wyglądała jak jej starsza siostra! Nawet nie widać po niej, że była matką!

– Ara, by prawić mi takie komplementy…

Jej… Mama przyłożyła rękę do policzka i się uśmiechnęła. Uah, jej uśmiech był olśniewający!

– Wraz z latami diabły nabierają zdolności do zmiany wyglądu. Moja mama zawsze wygląda, jakby była w tym samym wieku co ja.

A więc to tak… Więc była matką ale… nie! Czekajcie! Nie ważne jak długo się przyglądałem, ona nie mogła być jej matką! Było źle! Mimo że moją ulubioną dziewczyną była Buchou, zaczynałem lubić tę onee-sama coraz bardziej! Moje serce skakało z radości! Buchou odziedziczyła piersi po swojej matce! Niech żyje genetyka!

Buchou uszczypnęła mnie w policzek.

– …Wiesz, że nic z tego romansu nie wyjdzie, prawda?

Ałł… Widać, że moja onee-sama także potrafiła czytać z moich myśli… Ale, jako że była taka piękna, to nic na to nie mogłem poradzić, że pojawiła się z jedna albo i dwie fantazje!

– Ara, Rias… To ten Hyoudou Issei o którym wspominałaś, prawda?

– Wiesz o mni… o mnie?[10]

Matka Buchou przytaknęła.

– Tak – matka Buchou przytaknęła – widziałam cię na przyjęciu zaręczynowym mojej córki… W końcu jestem jej matką.

Cholera… Kiepsko. Zbytnio się przejmowałem uratowaniem Buchou, by zwracać uwagę na otoczenie.

Wbiłem nieproszony na przyjęcie zaręczynowe jej córki po czym wszystko rozwaliłem i uciekłem z Buchou! Dostanę opieprz!? A może zostanę ukarany!?

Byłem przerażony, ale matka Buchou tylko się uśmiechnęła.

– Miło mi cię poznać, jestem matką Rias, Venelana Gremory. Dobrze się mną zajmuj, Hyoudou Issei-kun.


Część 5[edit]

Kilka godzin po spotkaniu w holu wszyscy zebraliśmy się na kolacji w jadalni. Wykwintne potrawy w ilościach, których nigdy bym nie zjadł, znajdowały się na niezwykle drogo wyglądającej zastawie. Nie wiedziałem, od czego zacząć – wszystko wyglądało tak pysznie!

My, jako rodzina naszej pani, siedzieliśmy po jednej stronie Buchou. Po drugiej siedzieli jej ojciec, matka i Millikas-sama.

Kolacja… Chyba. Wygląda na to, że była teraz „noc” w krainie, w której nie było ani księżyca, ani słońca.

Niebo pociemniało. Kiedy na nie spojrzałem, ujrzałem sztuczny księżyc krążący nad nami. Zostałem wcześniej poinformowany, że został on stworzony za pomocą magii. Tak samo z ciemnym niebem. Oryginalnie było ono ciągle fioletowe. A więc wyglądało na to, że kiedy przyjechaliśmy, był dzień.

Upływ czasu został przystosowany do czasu świata ludzi. Okazało się, że Zaświaty miały zupełnie inny upływ czasu, ale został on zmieniony przez Maou specjalnie dla wskrzeszonych diabłów, a także tych, mieszkających w świecie ludzi. Więc nie miała tu prawa bytu sytuacja jak w baśni o Urashimie Taro[11]. Wyglądało też na to, że upadłe anioły także dostosowały swój czas tak, by całe Zaświaty były w tej samej strefie czasowej.

Ulżyło mi na wieść, że nie znajdę się w sytuacji gdzie „setki lat minęło odkąd wyruszyłem”, bądź „mimo spędzenia setek lat w Zaświatach, w świecie ludzi upłynęło tylko kilka dni”.

– Proszę nie wstydźcie się, cieszcie się jedzeniem. – W taki sposób za pomocą słów ojciec Buchou rozpoczął ucztę.

Ogromny stół. Ekstrawagancki żyrandol zwisający z sufitu. Nawet krzesła, na których siedzieliśmy, wyglądały na niezwykle drogie przez te wszystkie zdobienia. Popatrzyłem się na żyrandol… W naszych pokojach także były żyrandole… Zwyczajne lampy wydawały się teraz takie nostalgiczne.

W moim pokoju znajdowało się także łóżko z baldachimem… Ale było za wielkie by spać w nim samemu!

Same pokoje były naprawdę ogromne… W każdym z nich znajdowały się także wszystkie rzeczy potrzebne do codziennego życia – łazienka, toaleta, kuchnia z lodówką, telewizja, sypialnia, salon i wiele innych „pokoi”. Asia i Xenovia niemal natychmiast przyszły do mojego pokoju!

– Hauuu, t-te pokoje są o wiele za duże jak na jedną osobę!

– …Nie mogę się uspokoić. Mogę zostać tu z tobą i Asią?

Dla tych dwoje te pokoje musiały być wielkim szokiem w porównaniu z prostym życiem, jakie prowadziły w Kościele. Dlatego też zabrały wszystkie swoje rzeczy i przyszły do mnie.

Po tym wszystkim udało się zakwaterować je w moim pokoju dzięki Grayfii-san, ale… Czułem, że nadal było tu o wiele za dużo miejsca. Ucieszyłem się jednak, że nie będę tu sam.

Wróciłem myślami do obecnej sytuacji-kolacji… Ale jak miałem jeść te potrawy? Mógłbym zapytać się kamerdynerów i służek stojących z nami, ale reszta członków klubu o nic się nie pytała.

Trzymałem w dłoniach nóż i widelec, ale nie potrafiłem ich użyć. Byłem naprawdę głodny, ale jeżeli zacząłbym jeść te potrawy w niewłaściwy sposób, narobiłbym tylko wstydu Buchou. Ach, Kiba i Akeno-san jedli z gracją. Dokładnie to czego oczekuje się od Królowej i Skoczka.

Asia i Xenovia także miały ciężko, ale widziałem, że jakoś sobie radzą.

Mały Millikas także jadł z gracją. Tak jak myślałem – musiała być to dla niego norma. Ja jednak, jako ktoś z plebsu, nie mogłem podążać stylem życia arystokracji!

Skierowałem wzrok na Gaspera, który jadł z zamkniętymi oczyma, a po policzkach spływały mu łzy… Widać, że dla takiego hikikomori jak on, przebywanie w miejscach z dużą ilością ludzi (diabłów) to ciężkie przeżycie. Koneko-chan nie zaczęła nawet jeść. Mimo, że zazwyczaj była pierwsza w kolejce do jedzenia… Koneko-chan zachowywała się coraz dziwniej od zeszłego dnia.

Nasz wzrok się spotkał, więc jej pomachałem, ale ona odwróciła swój wzrok zachowując bezwyrazowy wyraz twarzy. Muu… Co jest z tobą nie tak Koneko-chan?

Azazel-sensei nie zdążył na kolację, widać jego spotkanie musiało się przedłużyć.

– Khm, członkowie rodziny Rias, proszę, myślcie o tym miejscu jak o waszym domu. Jako, że dla części z was jest to pierwsza wizyta w Zaświatach, znajdujecie się w środowisku, którego nie znacie. Jeżeli czegoś będziecie potrzebować, bądź nie będziecie czegoś wiedzieć, proszę zwróćcie się do służby w naszym domu. Pomogą wam, jak tylko będą potrafili – powiedział radośnie ojciec Buchou.

Chyba nie było takiej rzeczy której bym potrzebował… A nie! Jednak była! Ciekawe, czy byłoby w porządku pożyczyć jedną ze służek na noc? Chciałbym dostać er-ero-obsługę! Oczywiście najlepiej by było gdyby mogły mnie „obsługiwać” co noc!

…Jasne… Za dużo pornosów i Galge[12].

– Przy okazji, Hyoudou Issei-kun – rozpoczął ojciec Buchou!

Cholera! Czego on może ode mnie chcieć?

– T-tak!

Jednak jego pytanie było naprawdę zaskakujące:

– A jak tam się mają twoi rodzice?

– D-dobrze! Kiedy powiedziałem, że wyjeżdżam do rodzinnego miasta Buchou… nie, Rias-sama, zaczęli domagać się pamiątek! Żeby domagać się takich rzeczy mimo niedawnego remontu… Co za samolubni rodzice, hahahaha… Powiedziałem to jako żart, ale…

– Hmm.. A więc pamiątki powiadasz… – Ojciec Buchou zadzwonił dzwonkiem leżącym niedaleko jego ręki. Kamerdyner natychmiast do niego podszedł.

– Cóż rozkażesz, Panie?

– Przygotuj zamek dla rodziców Hyoudou Isseia-kun.

Zaaaaameeek!? Zamek jako pamiątka!? Co jest do cholery!? Jakiś żart z Zaświatów czy co!?

– Oczywiście. Ma być on w stylu zachodnim czy japońskim? –zadał pytanie kamerdyner, jak gdyby nigdy nic.

Nie mówcie mi, że dawanie zamków jako pamiątek było tu normą!

– Co za trudny wybór.

– P-proszę zaczekać! – przerwałem. – T-to chyba będzie lekka przesada by podarować zamek! – Spróbowałem szybko powstrzymać ojca Buchou. Nasze kultury zbytnio się różniły!

– Kochanie, Japonia to mały kraj, niemożliwe jest, by zwykli ludzie posiadali zamek – rozległ się głos matki Buchou.

Dzięki ci za twą interwencję! Tak! Byłem tylko zwykłym człowiekiem!

– Co? A tak, Japonia to faktycznie malutki kraj. Jeżeli nie zamek, to co mogłoby się nadawać na dobry prezent… – Ojcze, proszę. Zbyt wielki prezent tylko wprowadzi ich w zakłopotanie. Zresztą rodzice Ise są zainteresowani dobrami doczesnymi.

Właśnie tak, Buchou! Ponieważ dobrze znasz moich rodziców, twoje słowa brzmiały nad wyraz przekonująco!

Ojciec Buchou tylko pokiwał głową mówiąc: „Widzę, widzę.”. Dzięki szatanowi! Zagrożenie zamkowe zostało zażegnane. Nawet jeżeli moi rodzice mieliby co zrobić z zamkiem, to stałoby się to głównym obiektem rozmów ludzi w mieście!

Proszę, nie chciałem, by moja rodzina aż tak się wyróżniała.

– Hyoudou Issei-kun.

– T-tak!

Z jakiegoś powodu ojciec Buchou ciągle podejmował ze mną rozmową. Był mną zainteresowany? Chyba dlatego, że posiadałem moc Skiryuuteia. W końcu niczym innym się nie wyróżniałem.

– Od dzisiaj możesz się zwracać do mnie per „ojcze”.

Niespodziewane słowa. Choć przypominam sobie, że i Sirzechs-sama prosił mnie bym zwracał się do niego per „bracie”. Czyżby chodziło o to samo?

– A-ale mówić „ojcze[13]”… To dla mnie za wielki honor! – Wymachiwałem chaotycznie obiema rękoma w celu zaprzeczenia. Tak jak myślałem, taki honor był dla mnie niemożliwy do zaakceptowania!

– Kochanie, zbytnio się śpieszysz. W tych sprawach trzeba iść zgodnie z pewnym porządkiem – matka Buchou upomniała swojego męża.

– M-masz rację kochanie. Ale zobacz – czerwień i szkarłat wspaniale do siebie pasują. Czyż nie czyni cię to szczęśliwą?

– Kochanie, mówiłam że jeszcze za wcześnie by świętować.

– Ależ prawda. Wygląda na to, że w niektórych sprawach zbytnio się zapędzam – westchnął.

Wyglądało na to, że w tym związku rządzi jego żona.

A więc słowa matki Buchou miały w tym domu wielką wagę… Jeżeli będę bacznie obserwował rodzinę Buchou podczas kolacji, będę mógł z niej wynieść wiele przydatnych doświadczeń. Zaś jeden z głównych tematów owej rozmowy, Buchou, był głęboko zawstydzony i najwyraźniej nie mógł dalej jeść.

– Hyoudou Issei-san… Przeszkadzałoby ci jeżeli zwracałbym się do ciebie per „Issei-san”? – zapytała matka Buchou.

Wyglądało na to, że byłem w centrum uwagi na dzisiejszej kolacji.

– Ależ skądże! – odrzekłem. – Będzie to dla mnie wielkim honorem!

Oczywiście, że nie miałem nic przeciwko, więc odpowiedziałem natychmiastowo!

– A zostaniesz tu na długo?

– Tak. Dopóki Buchou… Rias-sama jest tutaj, ja będę przy niej… A o co chodzi jeżeli mógłbym zapytać?

– To dobrze, doskonale wręcz. Muszę ci wpoić zasady savoir-vivru. Będziesz uczył się tu manier.

Co? Muszę się tego nauczyć? Ale dlaczego?

Bęc!

Ktoś uderzył w stół. Kiedy spojrzałem w kierunku, z którego pochodził dźwięk, ujrzałem stojącą Buchou.

– Mamo! Tato! Do tej pory siedziałam cicho, ale co chcecie osiągnąć knując za moimi plecami!?

Matka Buchou zmrużyła oczy na te słowa. Nie pozostało nic z wielkiego uśmiechu który gościł na jej twarzy jeszcze sekundę temu.

– Cicho, Rias. Wystarczy, że już raz odwołałaś swoje zaręczyny z Raiserem, pamiętasz? Samo to, że na to pozwoliliśmy, było wielkim ustępstwem. A jak myślisz, ile wysiłku kosztowało twojego ojca i brata uspokojenie sytuacji wśród wysokoklasowych diabłów? Wiesz, że jeden ze szlachciców powiedział mi, że „moja egoistyczna córeczka użyła legendarnego smoka by wykaraskać się z zaręczyn”? Możesz być młodszą siostrą Maou, ale wszystko ma swoje limity.

„Moja egoistyczna córeczka użyła legendarnego smoka by wykaraskać się z zaręczyn” – czyli według matki Buchou, tak było odebrane moje wtargnięcie… Zrobiłem coś samolubnego?

Ale nie chciałem by Buchou wyszła za kogoś takiego… Ba! Nawet Buchou nie chciała poślubić Raisera! Ale to, co wtedy zrobiłem… To było dobre wyjście, prawda? Chcę myśleć, że to co zrobiłem było najlepszym wyjściem.

– Onii-sama nie ma z tym nic… – Twarz Buchou przysłonił gniew, ale jej matka nie pozwoliła jej dokończyć zdania.

– A więc mówisz, że Sirzechs nie ma z tobą nic wspólnego? Oficjalnie może i tak, jednakże wszyscy widzą cię jako młodszą siostrę Maou. A teraz, kiedy trzy strony podpisały rozejm, twoja pozycja znana jest nawet istotom niskiej klasy w społeczeństwach aniołów i upadłych. Nie możesz zachowywać się tak egoistycznie jak kiedyś. Przede wszystkim wszyscy będą teraz zwracać na ciebie uwagę. Rozumiesz teraz swoją pozycję, Rias? Nie możesz pozwolić sobie na taki drugi wyskok. Rozumiesz?

Wyglądało na to, że słowa jej matki przygniotły Buchou. Nadal nieprzekonana, lecz uciszona, usiadła z powrotem na swoje miejsce.

Matka Buchou wzięła głęboki oddech po czym uśmiechając się do nas, powiedziała:

– Pokazałam wam obrzydliwą stronę rodziny Rias, czyż nie? Wracając już jednak do tematu naszej rozmowy – podczas pobytu tutaj odbędziesz specjalny trening Issei-san. W końcu kiedyś będziesz musiał brać udział w życiu elit…

Serio!? Nauczę się jak żyje elita? A co z Kibą? Gasperem? Dlaczego tylko ja? Czyżby miało to związek z niedawną rozmową z moimi rodzicami? Pewnie powiedzieli coś w stylu „wychowajcie naszego syna na ludzi” albo coś takiego!

…A co tam. Nawet jeżeli nie byli w to zamieszani, nigdy nie odgadnę prawdziwych celów rodziny Buchou. Tak więc wskazałem na siebie palcem i zapytałem:

– U-Umm, dlaczego ja?

Wtedy na twarzy matki Buchou zniknął uśmiech i zwróciła się do mnie z poważnym wyrazem twarzy.

– Ty… jesteś ostatnim przejawem samolubności mojej córki, kolejnej głowy rodu. Jako rodzice, musimy wziąć na siebie odpowiedzialność do samego końca.

Kiedy odwróciłem się do Buchou, jej wzrok spotkał się z moim, po czym szybko się odwróciła jednocześnie strzelając buraka.

Nie dobrze. Nic nie rozumiem! Co to za beznadziejna sytuacja w jakiej się znalazłem…?


Żywot 2: Spotkanie młodych diabłów![edit]

Część 1[edit]

– Innymi słowy, dla diabłów wysokiej klasy elitarność społeczna jest…

Minął dzień od przybycia do posiadłości Buchou w Zaświatach.

Z powodu „propozycji nie do odrzucenia” od rana słuchałem wykładów o społeczeństwie, elitach i rodowodach od wykładowcy z piekła rodem. Jak pewnie się domyślacie, był to właśnie wspomniany wcześniej trening. Ów wykładowca był opłacony przez rodziców Buchou jako mój prywatny nauczyciel. Mało tego! Powiedzieli, że to jeden z „nich”! Czyżby za rogiem czyhało całe ciało pedagogiczne? Poddaję się, to było zbyt dziwne! No bo kto by przypuszczał, że to akurat ja ze wszystkich diabłów będę uczył się o świecie arystokracji i im podobnych!?

Ale co by nie mówić, wyszło mi to na zdrowie. Sam przecież narzekałem, że nie wiem nic o Zaświatach, a teraz ten facet wszystko mi tłumaczył i nawet odpowiadał na wszystkie moje pytania! Podczas wykładu zapisywałem co ważniejsze informacje. Pisałem tak szybko że nawet mój zeszyt zaczął jakby lekko dymić… czyżby zapalił się od tego tarcia? Jednak nie miałem czasu, aby się nad tym zastanawiać – nie chciałbym, aby coś ważnego umknęło mi przez chwilę nieuwagi! Hmmm… Były wakacje…. A czułem się, jakbym nadal był w szkole!?

Milikas siedział obok mnie, ucząc się razem ze mną. Mimo bycia małym dzieckiem słuchał uważnie. Widać było po nim nadzwyczajny intelekt.

Reszta klubu wyruszyła na wycieczkę krajobrazową z Buchou. Ale im dobrzeeee!

Oglądali zamek należący do Buchou, a także zamek używany przez Sirzechsa-sama, zanim ten został Maou! Wycieczka po posiadłościach Gremorych! Ja też chcęęęęę!

– Zna panicz alfabet diabłów?

– N-nie, niestety nie.

– Rozumiem… Tak więc prosiłbym panicza, aby ćwiczył codziennie litera po literze, słowo po słowie.

W taki oto sposób diabelski wykładowca powoli i dokładnie uczył mnie, idiotę, nie znającego żadnych podstawowych rzeczy.

Ale o co mu chodziło z tym „paniczem”? Od zeszłej nocy wszyscy kamerdynerzy, pokojówki i nawet ten wykładowca zwracali się tak do mnie.

– Panicz wybaczy, ale to wszystko to dla panicza dobra. Takie moje zadanie, aby panicz pojął całą wiedzę o rodzie Gremory i Zaświatach.

– U-Umm, ale dlaczego mówi pan do mnie per „panicz”?

– ……A teraz przejdźmy może do historii rodu Gremory.

Cholera, znowu się wymiguje od odpowiedzi! Dlaczego muszę się uczyć zarówno historii rodu, jak i całych Zaświatów? Bo byłem jej sługą? Czy Kiba i reszta też musieli przez to przechodzić? A jeżeli tak… to dlaczego nie ma tu Asi i Xenovii!? Cholera! Nic z tego nie rozumiem!

Gacha.

W drzwiach, które właśnie się otworzyły, pojawiła się matka Buchou. Z każdym razem kiedy ją widzę, stawała się coraz piękniejsza!

– Babciu!

A no tak… Dla Milikasa była ona babcią, co nie zmieniało faktu, że dla mnie zawsze wyglądać będzie na starszą siostrę Buchou!

– Issei-san, Milikas, jak wam idzie nauka? – Weszła pomiędzy mnie, a nauczyciela uśmiechając się łagodnie.

Starałem się, jak mogłem, by zasłonić mój zeszyt pełen bazgrołów, będącymi tak naprawdę notatkami napisanymi po „diabelskiemu”.

– Tak jak Sirzechs i Grayfia mówili – dajesz z siebie wszystko w każdej sytuacji. Twoje pismo może i nie jest najpiękniejsze pod słońcem, ale widzę ile wysiłku wkładasz w naukę.

Matka Buchou przyzwała do siebie pokojówkę z herbatą.

– Nie martw się, już niedługo wróci Rias. W końcu dziś wieczorem odbywa się coroczne zebranie młodych diabłów na włościach Maou.

Teraz jak o tym mówiła… Widziałem to w planie na wakacje w Zaświatach Azazela-sensei.

Młode diabły w wieku Buchou spotykają się co roku w określonych miejscach. Mieli oni dopiero zadebiutować w oficjalnych Rating Game. Słyszałem też, że diabły wysokiej klasy ze starych rodów szlacheckich stworzyły tę imprezę, by poznać młode pokolenie. Wybierały się tam także Buchou i przewodnicząca samorządu uczniowskiego, Sona Sitri. A z nimi my, ich słudzy.

Nie miałem chwili wytchnienia, odkąd tu przybyłem. Ciekawe co jeszcze na mnie czekało?

Część 2[edit]

Niemal natychmiast po powrocie Buchou i reszty pojechaliśmy pociągiem do terytorium Maou-sama. Podczas drogi przejeżdżaliśmy przez kilka magicznych kręgów teleportacyjnych służących przyśpieszeniu podróży. Trzy godziny rzucania pociągiem po mapie – jesteśmy w mieście!

Zarówno stacja kolejowa, jak i domy wyglądały tak nowocześnie! Były nawet automaty z napojami! Mimo lekkiej różnicy w wyglądzie pomiędzy domami tutaj i w świecie ludzi, to wciąż wyglądały one na niezwykle nowoczesne i luksusowe.

– To jest miasto Luciferd – zaczął wyjaśniać Kiba – leżące w samym środku terytorium Maou. Jest to stara stolica Zaświatów, w którym kiedyś mieszkał Lucyfer-sama.

A więc to tutaj kiedyś żył Lucyfer-sama… Byliśmy w tak ważnym miejscu ubrani tylko w nasze zwyczajne, letnie mundurki szkolne… Jednak wyglądało na to, że strój ten stał się strojem naszej rodziny.

– Zaraz przesiądziemy się do metra. Przejście przez powierzchnię narobiłoby zbyt wiele zamieszania – powiedział Kiba.

A więc jest tu nawet metro! Zaświaty wcale tak bardzo się nie różnią od świata ludzi!

W sumie to miało to sens – ludzie i diabły byli ze sobą ściśle związani. Można nawet było powiedzieć, że dzięki kontraktom i wskrzeszaniu ich jako podwładnych za pomocą „Diabelskich pionków”, pomiędzy obiema stronami powstała naturalna więź, koegzystencja. Ciekawe ile i jakie elementy kultury każda ze stron zabrała przeciwnej i zasymilowała do tej pory?

– Kyaaah! Księżniczka Rias-samaaa! – rozległ się nagle pisk.

Odwracając się w kierunku jego źródła, zauważyłem stado piszczących nastolatek na przeciwległym przystanku. Hmmm… Czyżby Buchou była popularna także i tutaj?

– Buchou to młodsza siostra Maou, do tego jest piękna i pełna gracji, więc nic dziwnego, że szybko stała się idolką dla nisko i średnioklasowych diabłów – powiedziała Akeno-san.

Bez jaj… Buchou była celebrytką w Zaświatach?

No, w końcu była siostrą Maou, co więcej była też następczynią rodu Gremory… a przede wszystkim była najpiękniejszą kobietą pod słońcem! Wyglądało na to, że Akeno miała rację – to naturalne, że była taka sławna!

– Hiiiiiiiiii…Tyle tu osób… – zza moich pleców wydobył się cichy pisk przerażonego Gaspera.

Sądząc po tych tłumach, zapowiadał się kolejny ciężki dzień dla hikikomoriego Gaspera

– Ech, znowu… – westchnęła Buchou. – Lepiej szybko przesiądźmy się do metra, zanim zbiegnie się tu pół miasta. Czy nasz prywatny pociąg jest już podstawiony? – zapytała jednego z dwóch „facetów w czerni”. Wyglądali na jakichś ochroniarzy i nie odstępowali nas na krok. Ktoś na zamku powiedział, że są bardzo silni. Nic dziwnego! Coś trzeba było mieć w mięśniach, żeby ochronić Buchou i jej rodzinę!

– Oczywiście. Proszę za mną.

Po czym ruszyliśmy za ochroniarzem do naszego pociągu.

– Rias-samaaaaaaaa!

Więc była też popularna wśród mężczyzn, hm? Buchou pomachała stojącej nieopodal grupie mężczyzn z lekko wymuszonym uśmiechem.

Jak zawsze – była niesamowita!


Metrem jechaliśmy kolejne pięć minut. Przybyliśmy na przystanek znajdujący się dokładnie pod największym budynkiem w mieście.

Miejsce spotkań młodych diabłów, starych rodów i grubych ryb Zaświatów znajdowało się właśnie w tym budynku. Ochroniarze odprowadzili nas do windy, po czym zaczęli pilnować drzwi.

Weszliśmy do niej po Buchou. Spora ta winda, skoro mieściliśmy się tu całą rodziną.

– Słuchajcie mnie teraz, nie będę już więcej tego powtarzać. Bez względu na to, co się będzie działo, macie zachować spokój. Za żadne skarby nie prowokujcie, bądź wszczynajcie bójek! Te diabły to nasi przyszli rywale, musimy się pokazać z jak najlepszej strony – wypowiedź Buchou była przepełniona emocjami.

To były słowa kogoś, kto był przygotowany do walki, której nie zamierzał przegrać!

Ja i Asia przełknęliśmy głośno ślinę i staraliśmy się wyciszyć. W porządku! Mimo tych wszystkich nerwów musiałem pokazać innym Pionom, z czego zbudowana jest rodzina Buchou! Nie mogłem jej zawieść!

Po chwili dotarliśmy na ostatnie piętro, a drzwi otworzyły się.

Znaleźliśmy się w szerokim holu. Zaraz po wyjściu z windy ktoś wyglądający na obsługę podszedł do nas i lekko się pokłonił.

– Witam, Gremory-sama. Proszę za mną.

Poszliśmy za pracownikiem. Gdy tylko skręciliśmy w korytarz, ujrzeliśmy sylwetki kilku osób będących w kącie…

– Sairaorg!

Wyglądało na to, że Buchou znała kogoś z nich. Ten ktoś chyba też poznał Buchou gdyż do nas podszedł. Chłopak na oko był w moim wieku.

Miał dość twarde rysy twarzy, lecz dodawały mu tylko wdzięku. Czarne włosy, muskularne ciało. Rozpierała go energia – zupełnie, jakby był jakimś pro-zawodnikiem MMA. Hmmm… A może pochodził z rodziny diabłów specjalizujących się w sztukach walki? Nie wiem. Jego oczy jednak były dziwnie fioletowe.

Jego wzrok… Czułem, że był on podobny do Buchou – nie, do Sirzerchsa-sama.

– Kopę lat, Rias. – Uścisnął dłoń Buchou.

Jeden z młodych diabłów? Pewnie był wysokoklasowym diabłem, nawet taki mierny diabeł jak ja mógł wyczuć jego wielką energię.

Poczułem na sobie spojrzenia… Pochodziły od rodziny tego diabła. Niedobrze. Wszyscy wyglądali na cholernie silnych…

– Faktycznie, sporo się nie widzieliśmy. Dobrze widzieć cię całego. Pozwól, że cię przedstawię. Są tu przecież ludzie, którzy nie znają cię. To jest Sairaorg. Jest moim kuzynem od strony matki.

Tak go przedstawiła Buchou —Zaraz, kuzyn!? Może to właśnie dlatego kojarzył mi się z Sirzechesem-sama?

– Jestem Sairaorg Bael. Kolejna głowa rodu Bael.

Bael! Jeden z Wielkich Królów, którzy byli zaraz za Maou!? Nawet taki ignorant jak ja to wiedział! Zaraz… Wychodziło na to, że matka Buchou pochodziła z rodu Bael!?

Rodzina Wielkiego Króla! Niesamowite! Ród Gremory miał i Maou, i kogoś z klanu Wielkiego Króla!

Ignorując moją osłupiałą osobę, Buchou kontynuowała rozmowę z Sairaorgiem:

– Cóż zatem, czemu stoisz tak w tym korytarzu?

– Jakby to powiedzieć… Unikam debili jak mogę.

– …Debili? Inni już tu są?

– Agares i Astaroth byli tu przede mną. Zefordoll przyszedł zaraz po mnie. Jak tylko się zobaczyli, Zefordoll i Agares zaczęli kłótnię. – Na twarzy tego pięknisia Sairaorga pojawił się grymas zniesmaczenia.

Ciekawe o co im poszło? Już miałem pytać gdy.…

Dooooooooooooooooooooooooooooooooo!

Budynkiem zatrzęsło w posadach i usłyszałem odgłos uderzenia! Ech!? Co jest!? To gdzieś blisko!

Zmartwiona Buchou bez namysłu ruszyła w kierunku hałasu.

– Cholera, właśnie dlatego odradzałem im spotykania się, kiedy nie jest to konieczne.

Wzdychając, Sairaorg-san pobiegł za Buchou wraz z diabłami wyglądającymi na jego rodzinę.

No cholera jasna! Chociaż nie chciałem się tam zbliżać, jako jej sługa musiałem jej towarzyszyć. Ruszyliśmy całą rodziną za Buchou, ale widać było, że nie wszyscy chcieli się tam zbliżać.

Za wielkimi drzwiami znajdowała się sala balowa— była jednak kompletnie rozwalona! Stoły, krzesła, dekoracje – wszystko było zniszczone!

Obecne tam diabły podzieliły się na dwie, wrogie sobie grupy. Mieli wyciągnięte bronie i wystarczyła iskra by znów zaczęli się lać!

Po jednej stronie były okropne, goblinopodobne diabły. Druga strona wyglądała w miarę normalnie. Obie strony jednak owinięte były aurą pełną chęci mordu!

Straszne! Bardzo straszne! Nie dość, że dużo tej aury, to jeszcze jaka potężna! Wydawała się o wiele silniejsza od naszej!

Jednak coś przykuło moją uwagę. W kącie na tyłach sali siedziała elegancko wyglądająca rodzina. Pośrodku tych diabłów ktoś… pił spokojnie herbatę!

– Zefordoll, widzę że śpieszy ci się zdychać, co? Aż tak bardzo ci się nie podobam? Nie ma sprawy – nawet jak cię zabiję, ujdzie mi to płazem – powiedziała chłodnym tonem przepiękna diablica.

Dwie grupy wymieniły spojrzenia. Ale żeby mówić, że go zabije…

Ooch, ale z niej laska! I to chyba w naszym wieku! Zza jej okularów wydobywało się zimne jak lód, bezlitosne spojrzenie. Straszne! I do tego jeszcze jej aura! Aż ciarki przechodzą!

Niestety, nosiła niebieską szatę, która odsłaniała tylko niewielkie partie ciała. Jaka szkoda!

– Hah, powiem to raz jeszcze, dziwko! Takie kurwy, jak ty, trzeba nauczyć szacunku w łóżku! Malutka Agares nie lubi być bez straży swojej siostrzyczki, co? Tak jej pilnujesz, że nadal jest dziewicą! Hah! Zostanie przez ciebie starą panną! Żaden facet jej nie zechce! Ja pierdolę, wszystkie kobiety z rodzin związanych z Maou po prostu jebią dziewictwem! No i kurwa właśnie dlatego mówię, że bym was „oczyścił” z tego smrodu! Będziecie błagały, by się na jednym „czyszczeniu” nie skończyło, wy małe kurwy!

O żesz… Ale z niego niewychowany cham! Miał jakiś czarny magicznopodobny tatuaż na twarzy, a jego włosy przypominały sterczące kolce. Podobne tatuaże znajdowały się na jego ciele. Miał na sobie tylko spodnie ozdobione błyskotkami.

Chuligan. No po prostu chuligan jak się patrzy! Heh, a więc nawet tutaj były takie typy. Jego twarz była nawet-nawet, ale cała reszta tylko odstraszała.

…Więc o to poszło? Onee-chan w okularkach była napastowana przez tego chuligańskiego onii-chan?

Sairaorg-san podszedł i wyjaśnił mi rzeczy, których nie rozumiałem:

– Ta sala to taka poczekalnia dla nas, gdzie czekamy na rozpoczęcie spotkania. To właśnie tutaj młode diabły powinny wymienić się pozdrowieniami. Ale gdy zbierzesz w jednym miejscu takich narwańców i debili, to nic dziwnego, że dochodzi do czegoś takiego. Stare rody i reszta myślą, że to w porządku, ale ja nie chcę uczestniczyć w tym paskudnym widowisku.

Strzykając szyją w lewo i w prawo, Sairaorg-san wyszedł pomiędzy dwie zwaśnione grupy.

Zaraz, zaraz! To niebezpieczne! Nie powinieneś był się zbliżać do tak rozwścieczonych ludzi! Próbowałem go powstrzymać, ale Buchou zatrzymała mnie.

– Ise, patrz. Dobrze się jemu teraz przyglądaj.

– Co? No dobra, ale dlaczego? Bo jest twoim kuzynem?

– Jest numerem jeden spośród nas.

…Że co!? Numer jeden!? W sensie najsilniejszy!?

Sairaorg-san wszedł pomiędzy dwie grupy gotujące się do walki. Wzrok onee-chan w okularach i chuligana został skierowany na jego osobę.

– Seegvaira, księżno rodu Agares i ty, Zefordoll, buntowniczy potomku rodu Glasja-Labolasa. Jeżeli nie przestaniecie, będziecie mieli ze mną do czynienia. To ostatnie ostrzeżenie. Zależnie od tego, co teraz uczynicie, może skończyć się tylko na upomnieniu, bądź na wizycie w szpitalu. A jak wiecie, nie okazuję łaski podczas walki – słowa Sairaorga-san miały w sobie taką intensywność! Niesamowite! Już samo jego ostrzeżenie spowodowało u mnie ciarki!

Ze zdenerwowania, na twarzy chuligana wyskoczyła wielka żyła.

– Żeby taka fujara Baelowska jak ty mog…

Badum!

Echo głośnego uderzenia! Zanim Zefordoll mógł dokończyć, został wbity w ścianę jednym uderzeniem Sairaorga-san!

Gara…

Upadł na podłogę. Wyglądalo na to, że stracił przytomność! Leżał nieruchomo na podłodze!

…jednym uderzeniem!

Tylko jedno uderzenie wystarczyło, by powalić tak silnego przeciwnika!?

– Mówiłem, nie posłuchałeś. Masz za swoje – na słowa Sairaorga-san rozległy się okrzyki

– Osz ty chuju!

– Pieprzony ród Bael!

Rodzina powalonego chuligana już ruszyła w kierunki Sairaorga-san, gdy wtem…

– Lepiej zanieście swojego pana do lekarza. To po pierwsze. Po drugie, nawet jeżeli wszyscy mnie zaatakujecie, tylko pogorszycie swoją sytuację. Zaraz odbędzie się część oficjalna spotkania, więc lepiej doprowadźcie swojego pana do ładu i składu.

[—!]

Biegnący napastnicy zatrzymali się na te słowa, a następnie podeszli do swojego pokonanego pana.

Zaraz po tym Sairaorg-san odwrócił się do onee-chan w okularkach. Jej rodzina zamarła w strachu.

– Jeszcze jest trochę czasu – popraw swój makijaż. Nie wypada, by taka dama, jak ty, poszła na spotkanie w takim stanie.

– M-masz rację. – Onee-chan odwróciła się i wyszła z sali razem ze swoją rodziną.

Gdy tylko wyszli, Sairaorg przemówił do swojej rodziny.

– Zawołajcie obsługę. Sala jest w tak opłakanym stanie, że nawet nie mam gdzie wypić herbaty z Rias.

Dosłownie oczarowało mnie zachowanie i postawa Sairaorga.

Był silny! I taki zajebiiiiisty! To ktoś, kto stał na samym szczycie!

To chyba pierwszy raz w życiu, kiedy stałem obok kogoś tak młodego, a jednocześnie tak zajebistego.

– Aah, Hyoudou! – usłyszałem znajomy głos. Kiedy się odwróciłem zobaczyłem ludzi ubranych w znajomy uniform Akademii Kuou.

– O Saji. I Kaichou.

– Witaj, Rias, i ty, Hyoudou-kun.

Saji i Sona Kaichou właśnie przybyli.

Część 3[edit]

– Jestem Seegvaira Agares, następczyni rodu Agares, godności Arcyksięcia.

Zostaliśmy powitani jako rodzina Gremory przez onee-chan w okularach – ojou-sama z rodu Agares.

Zaraz po tym całym incydencie sala została przywrócona do poprzedniego stanu przez magię obsługi budynku.

Przybyłe młode diabły przedstawiali i witali się z innymi. Wszyscy siedzieliśmy przy wielkim stole, wyłączając rozkwaszonego chuligana i jego rodzinę.

Buchou z rodu Gremory, Kaichou z rodu Sitri, Sairaorg-san z rodu Bael. No i tamten dupek z rodu Glajsa-Labolas.

Jednakże ta siedząca obok nas onee-chan była kolejną głową rodu Agares – Arcyksięci! Arcyksiążęta to najbardziej zaufani agenci Maou, którzy wydawali wyroki na nas, diabłów!

Zgodnie z tym, co powiedziała Buchou, jeżeli Maou-sama byłby prezesem firmy, wielcy królowie byliby vice-prezesami, a arcyksięcia dyrektorami wykonawczymi. Trochę to dziwne, że było tu czterech prezesów, ale tak działały właśnie Zaświaty.

– Miło mi poznać, jestem Rias Gremory. Następczyni rodu Gremory.

– Jestem Sona Sitri. Następczyni rodu Sitri.

Buchou i Kaichou kontynuowały powitania.

Panowie siadali na swoje miejsca, a ich słudzy stali za nimi.

– Jestem Sairaorg Bael, następca rodu Bael, godności Wielkiego Króla – przedstawił się głosem pełnym dostojeństwa Sairaorg-san.

Tak jak myślałem – faktycznie miał w sobie coś „królewskiego”. Numer jeden to liga sama w sobie.

Chłopak, który pił wcześniej herbatę, także przemówił. Emanowała od niego aura łagodności i dostojeństwa.

– Jestem Diodora Astaroth. Kolejna głowa rodu Astaroth. Proszę dobrze mną się zająć, przyjaciele.

Niezwykle przyjemny głos. Mimo że był diabłem, wyglądał tak niezwykle delikatnie i niewinne. Zgaduję, że pod tą fasadą znajdował się jednak ktoś niezwykłej mocy…

Astaroth… Chwileczkę, chyba obecny Belzebub-sama pochodzi z tego rodu.

A tamten dupek… Glajsa-Labolas… Pochodził z tej samej rodziny, co obecny Asmodeusz-sama!

Czy to naprawdę w porządku, by w przyszłości rodem kierował ktoś taki jak on? Słyszałem, że przez beztroskę obecnych Maou, ich rodzeństwo stało się niezwykle poważne i pracowite.

– Ród Glajsa-Labolas spotkało nie dawno okropne zrządzenie losu. Osoba, która miała zająć pozycję głowy rodu, zginęła w nieszczęśliwym wypadku. Zefordoll został właśnie ogłoszony kolejną głową rodu – wyjaśnił Sairaorg-san.

Serio? Ród Glajsa-Labolas spotkało takie okrutne zrządzenie losu! Nie dość, że śmierć jej członka, to jeszcze wyznaczenie kogoś takiego na głowę rodu!?… A może ta śmierć to nie przypadek? Nie, będzie lepiej, jeżeli nie będę wtykał nosa w nieswoje sprawy.

I w ten oto sposób zebrało się sześciu młodych diabłów. Jednak ich słudzy… Wyglądali na takich silnych! Byłem najsłabszy! Czułem się taki… niepotrzebny…

Zebrali się tutaj Gremory posiadający Lucyfera, Sitri posiadający Lewiatana, Astaroth mający Belzebuba, Glajsa-Labolas z Asmodeuszem, a do tego Wielki Król i Arcyksiężna. Sześć potężnych rodów.

Co za zbiorowisko! Drużyna marzeń! Już rozumiem, dlaczego uważa się ich za obiecujących. Te diabły kiedyś przejmą odpowiedzialność nad Zaświatami.

Może z powodu dorastania wśród elit, a może już tacy się urodzili – jednak od każdego z nich czuć było inną moc i aurę. Ciekawe, co grube ryby Zaświatów chcieli osiągnąć, zbierając ich tutaj?

– Hej, Issei. Nie rób głupiej miny – powiedział Saji, wzdychając.

– Ale wszyscy tu są tacy silni! Nic na to nie poradzę, że jestem spięty.

– Co ty bredzisz!? Jesteś Sekiryuuteiem, nie? Nie powinieneś zachowywać się trochę dostojniej?

– Nawet jeżeli tak to ujmiesz…. Zaraz! Dlaczego jesteś taki zły?

– Sługi powinny zachowywać się z pewną dostojnością na takich spotkaniach. Przeciwnicy nie patrzą tylko na panów, a przede wszystkim na podwładnych. Zachowując się tak, nie tylko poniżasz samego siebie, ale i szkodzisz wizerunkowi Buchou. Pamiętaj o tym – w końcu jesteś niepowtarzalnym Sekiryuuteiem rodu Gremory.

Saji zaskoczył mnie swoją przemową.

– Jesteś dumą rodziny Buchou! – ciągnął dalej. – Staraj się! Ja też chcę być kimś takim dla Kaichou – uśmiechnął się gorzko.

Ciekawe co mu się stało? Już miałem go pytać, gdy otworzyły się drzwi i wszedł ktoś z obsługi.

– Przepraszamy za zwłokę. Proszę ,wchodźcie, wszyscy już czekają.

Nareszcie! Część oficjalna!

Pokój w którym się znajdowaliśmy, wydzielał dziwną atmosferę. Na wysoko położonych balkonikach zasiadali jacyś dostojnicy.

Znajdowały się tam jednak znajome twarze – Maou Sirzechs-sama, a zaraz obok Serafall-sama. Tym razem jednak nie była przebrana za Maou Shoujo[14].

Obok nich siedziały dwie osoby, których nie poznawałem… Pewnie byli to Belzebub-sama i Asmodeusz-sama. Nawet moc, którą od nich wyczuwałem, zdawała się to potwierdzać… Jednakże wyglądali dość młodo.

Znajdowaliśmy się w sytuacji, gdzie wszyscy goście spoglądali na nas z góry. To naprawdę nie było przyjemne. Patrzyli się tak jakoś… poniżająco? Nienawidziłem tego.

Staliśmy rzędem za Buchou. Mimo że nie robiliśmy nic więcej, nawet takie stanie było stresujące. Było tak cicho… Zacząłem więc rozglądać się za dziewczynami z innych rodzin.

Zauważyłem kilka dziewczyn-potworów i wskrzeszone dziewczyny-ludzi. Dobrze byłoby później się z nimi zapoznać.

Podczas kiedy ja stałem praktycznie na palcach ze stresu, cała szóstka panów, wliczając w to Buchou, zrobiła krok naprzód. Widzę, że ten dupek-chuligan już się obudził. Opuchnięcie na policzku jeszcze nie zeszło i miał limo – po takim uderzeniu nie było to dziwne. Jeżeli nie użyje się Sacred Gear Asi, będzie chodził z tym jeszcze kilka dni. Jednak nidy nie pozwoliłbym zbliżyć się Asi do kogoś takiego jak on. Szatan jeden wie, co mógłby jej zrobić.

– Dobrze, widzę, że są już wszyscy. Zebraliśmy was dziś po to, by przyjrzeć się sylwetkom osób biorących na swe barki przyszłość Zaświatów. Spotykamy się z wami co roku, by ocenić wasz rozwój – przemówił podniosłym głosem diabeł w podeszłym wieku.

– Choć niektórzy przeszli od razu do rękoczynów… – tym razem odezwał się z sarkazmem diabeł z wielkimi wąsami. Odnosił się do niedawnej bójki.

Sam byłem zaskoczony, że tak nagle zaczęli się bić. Czyżby… uroki młodości?

– Jesteście szóstką wybranych mających zarówno kwalifikacje, jak i umiejętności, których nikt nie może zakwestionować. Dlatego pragnę, byście rywalizowali tu ze sobą przed waszym debiutem i rośli w siłę – powiedział Sirzechs-sama ze swojej najwyżej położonej loży.

Innymi słowy, chcieli, abyśmy rozegrali tu Rating Game? Azazel-sensei też coś o tym mówił. Że rozegramy Rating Game jako formę treningu. Czy o to mu chodziło?

– Czy zostaniemy wysłani do walki z 「Brygadą Chaosu」? – zapytał niespodziewanie Sairaorg-san. Co za niezwykłe pytanie.

– Jeszcze nie wiemy, aczkolwiek chciałbym za wszelką cenę tego uniknąć – odpowiedział spokojnie Sirzechs-sama.

Sairaorg-san podniósł uniósł brwi, słysząc tą odpowiedź.

– Dlaczego? – zapytał. – Nawet jeśli jesteśmy młodzi, także jesteśmy odpowiedzialni za Zaświaty. Jeżeli będziemy ciągle chronieni przez naszych poprzedników i nic więcej nie zostanie zrobione…

– Sairaorg – przerwał mu Sirzechs-sama – jesteśmy zachwyceni twą odwagą, jednakże jesteś zbyt lekkomyślny. Przede wszystkim chciałbym uniknąć wysyłania was, młodych, w wieku dorastania, na pola walki. Byłoby ogromną stratą, jeżeli którekolwiek z was straciłoby życie. Proszę, zrozum. Jesteście dla nas, starszyzny, skarbem większym niż możecie sobie wyobrazić. Dlatego też chcę, abyście żyli i doświadczali nowych rzeczy.

Sairaorg-san wydukał jedynie „rozumiem” w odpowiedzi na słowa Sirzechsa-sama. Jednakże jego mina wyrażała kompletną dezaprobatę.

Zaraz po tym rozpoczęła się dyskusja z użyciem wielu trudnych słów na temat nadchodzących walk organizowanych przez Maou-sama. Nic nie rozumiałem, a moja głowa prawie eksplodowała.

Więc to jeszcze trochę potrwa? Zaraz! Jeżeli to potrwa tak długo, to nie będę miał czasu na odpoczynek! Chciałbym chociaż trochę wyspać się przed rozpoczęciem naszego treningu…

– A więc, najpierw chciałbym przeprosić was za tak długie oczekiwanie. Zrozumcie – jesteście solą tego świata, jesteście uosobieniem naszych pragnień i marzeń.

Wszyscy uważnie wysłuchali słów Sirzechsa-sama. Rozumiałem, że w słowach tych nie było ani krzty kłamstwa. Tak jak się można było spodziewać po onii-san Buchou – w głębi ducha to miła i dobra osoba. Był osobą szczerą i ciekawską z natury.

– Na zakończenie chciałbym spytać się o wasze cele na przyszłość.

Pierwszy do odpowiedzi wyrwał się Sairaorg-san.

– Moim celem jest zostanie Maou.

—! Powiedzieć coś takiego! Niesamowite!

[Hoh…]

Zebrani oficjele dali upust westchnieniom zdziwienia, którzy zdeklarował coś takiego bez wahania.

– To niespotykane, by członek rodu Wielkich Królów opuszczał go – powiedział jakiś mężczyzna.

– Kiedy ludność Zaświatów poczuje, że nie ma innej drogi, niż mój awans na Maou, zostanę nim.

Powiedział to! Co za niezwykła odwaga!

I gdy nie zdążyłem nawet w połowie ochłonąć po jego deklaracji Buchou wyjawiła swój cel.

– Moim celem jest życie jako głowa rodu Gremory i wygrana w każdym Rating Game.

Ach… Więc to nadal był jej cel. Czułem się, jakbym słyszał to po raz pierwszy. To było tak bardzo w jej stylu… W porządku! My, słudzy, musimy zrobić wszystko, by jej marzenie spełniło się!

Chwilę później wszyscy młodzi wyjawili swoje cele, oprócz Sony-kaichou, która przemówiła na koniec.

– Pragnę zbudować w Zaświatach szkołę przygotowującą do Rating Game.

Szkoła!? Więc Kaichou chciała założyć szkołę… Jednak kiedy mnie ogarnął podziw, starszyzna tylko zmarszczyła brwi.

– Ale… Taka instytucja już działa w Zaświatach, dlaczego miałabyś założyć kolejną? – zapytała, pełna ciekawości, starszyzna.

Kaichou odpowiedziała dumnie:

– Jednak owa szkoła jest tylko dla wysokoklasowych diabłów jak i tych, którzy mają odpowiednie znajomości. Szkoła, której pragnę, przyjmowałaby każdego – diabłów zarówno niskiej klay jak i wskrzeszonych, bez żadnych podziałów i względów.

Ooch! Szkoła równych szans! Wspaniale! Takie miejsce z pewnością przydałoby się w Zaświatach. Widać było, że Saji’ego rozpierała duma, kiedy Kaichou omawiała swe marzenie. Jednakże…

Hahahahahahahahahahahahahahahahahaha!

Starszyzna wybuchła śmiechem.

O co im chodziło? Dlaczego się śmieją? Kiedy spojrzałem na Buchou, zauważyłem, jak przymruża oczy, a jej mina poważnieje. Ech? Ech? Co się dzieje?

– No nie wierzę!

– Ale to było dobre!

– A więc mamy małą dziewczynkę z marzeniami!

– Jak dobrze być młodym! Takie przednie żarty! Jednakże, następczyni rodu Sitri nie wypada tak żartować. Śmiem stwierdzić, że to doskonały zbieg okoliczności iż twój [cel] został wyjawiony właśnie tu, wśród tych zamkniętych czterech ścianach.

Nie rozumiem… Dlaczego wszyscy wyśmiewali jej marzenie?

– …Nawet jeżeli obecne Zaświaty są zupełnie inne, od tych które, oni pamiętają, dyskryminacja diabłów reinkarnowanych i niskiej klasy przez elity wciąż występuje. Nadal także istnieje spora grupa osób, które uważają to za naturalne – wyszeptał stojący za mną Kiba.

– Ale dlaczego? Przecież byliśmy tak otwarcie przyjęci przez rodzinę Buchou…

– Ise-kun, ród Gremorych jest znany ze swych silnych więzi rodzinnych. Nie uznają za stosowną dyskryminację wyłącznie ze względu na pochodzenie, ale… przypomnij sobie ród Feneks.

– …

Przez słowa Kiby przypomniałem sobie sytuację z Raiserem. Ten facet traktował mnie jak ścierwo, zarówno z powodu mojego pochodzenia, jak i pozycji sługi. Jednak mimo wszystko Kaichou odpowiedziała z siłą.

– Nie żartuję.

Serafall kiwnęła głową. Wyglądało to tak, jakby mówiła: „Dobrze im powiedziałaś! Dalej!”, jednak ze względu na swą pozycję jako Maou, nie mogła poprzeć jej oficjalnie, co było po prostu smutne. Jakiś szlachcic przemówił chłodnymi słowami.

– Sona Sitri-dono. Diabły reinkarnowane i te niskiej klasy służą wyłącznie spełnianiu zachcianek ich panów pochodzących z elit. Nie są wybierani ze względu na wiedzę, czy też wykształcenie, lecz ze względu na ich przydatność, zdolności i talenty. Czyż zbudowanie takiej szkoły nie zaburzy tradycji, kultywowanej od wieków przez stare rody szlacheckie? Załamanie tej tradycji spowoduje utratę twarzy owych rodów. I mimo że wszyscy mówią o „erze zmian”, jaka nadeszła w Zaświatach, należy pamiętać, iż oprócz zmian dobrych, istnieją także zmiany złe. Tak więc zburzenie odwiecznego porządku i wprowadzenie takiej swobody w nauczaniu nie powinno być celem szanownej panienki…

Jednak Saji nie mógł już dłużej tego znieść.

– Dlaczego to mówicie!? – krzyknął. – Dlaczego spoglądacie z pogardą na marzenia Kai… nie, na marzenia Sony-sama!? To dziwne! Dlaczego z góry zakładacie porażkę? Dlaczego uznajecie to za żart? Jesteśmy w każdym calu poważni i zdecydowani!

– Uważaj na to, co mówisz, młody, wskrzeszony diable! Sono-dono, niezbyt wychowałaś swojego sługę – powiedział jeden ze szlachciców.

Co ty mówisz? To ty uważaj, co gadasz! Dlaczego ją tak krytykujecie, mimo że to WY chcieliście usłyszeć nasze marzenia?

Gdyby Buchou spotkało coś takiego, zachowałbym się dokładnie tak samo!

– …Proszę o wybaczenie, to się więcej nie powtórzy – powiedziała beznamiętnie Kaichou.

Widać było, jak Saji zastanawiał się, czemu Kaichou tak zareagowała. – Kaichou! Dlaczego!? Ci ludzie cię wyśmiali, szydzą z twoich marzeń! Dlaczego nic z tym nie robisz i milczysz!?

– Saji, cisza. To nie czas i miejsce na twoje wyskoki. Powiedziałam, co chcieli usłyszeć. Wystarczy…

– …

Kaichou ochrzaniła Sajiego. Chciał coś odpowiedzieć, ale kiedy spojrzał jej w oczy, powstrzymał się.

– W takim razie…. Nie będziecie marudzić, jeżeli moja słodziutka Sona-chan wygra w Rating Game? Skoro tyle rzeczy można dostać wyłącznie dzięki dobrym wynikom w walkach… – wszystkich zaskoczyła propozycja Lewiatana-sama, choć ona sama była niesamowicie wkurzona.

– Rany! Oji-sama[15] połączyli siły, by dręczyć moją Sonę-chan! Nawet ja nie zniosę czegoś takiego! Jeżeli tak jej dokuczacie, to ja wam też podokuczam! – wykrzyczała Serafall-sama ze łzami w oczach. Diabły nie mogły się zdecydować, co zrobić w tej niecodziennej sytuacji.

Kaichou… zasłoniła twarz ze wstydu. Zapadła taka niezręczna cisza.

Jednak ja poczułem ulgę na słowa Serafall-sama. Ja także uważałem, że nikt nie może zabronić nam marzyć. Zresztą – Zaświaty kiedyś muszą się zmienić, nie?

I właśnie dlatego cel Kaichou był wspaniały! Reszta powinna to zauważyć, ale jak widać, byli już tak starzy, że potrafili tylko pierdzieć na swoich stołkach.

Jednak i ich słowa coś mi uświadomiły. Wiele rodów miało swoje tradycje, które pielęgnowali, a których ja nie znam. Musiałem przynajmniej poznać zwyczaje rodu Gremory.

– Bardzo dobrze. W takim razie rozwiążmy tę sprawę małą walką między młodymi.

Wszyscy skupili się na słowach Sirzechsa-sama. Serio? Będziemy walczyć?

– Rias, Sona? Co wy na to?

—! A więc to tak! Maou-sama! Przebiegle! Zarówno ja, jak i reszta sług, niezmiernie się zdziwiliśmy!

– ……

– ……

Buchou i Kaichou popatrzyły na siebie w ciszy. Nie zwracając na to uwagi, Maou kontynuował:

– Pierwotnie planowałem jej debiut w Rating Game dopiero za kilka dni. Azazel zebrał fanów Rating Game z każdej z trzech stron pod pretekstem ujrzenia potencjału młodych. Mi to nie przeszkadza, więc niech pierwszą walkę stoczą Rias i Sona.

A więc taki był jego plan! Azazel chciał trenować nas przez walki i jednocześnie zapewnić rozrywkę każdej ze stron sojuszu!

…Kaichou przeciwnikiem! Niesamowite!

No, ale zaraz! Walka dwóch drużyn z tej samej szkoły? Co jest?

Buchou wzięła głęboki oddech po czym uśmiechnęła się wyzywająco do Kaichou! Ooch! Chciała tego! Kaichou odpowiedziała lekceważącym uśmiechem. Jakby wiedziała, że i tak wygrają!

– Mimo iż nie będzie to oficjalna walka, czuję, iż przeznaczeniem było za pierwszego przeciwnika mieć ciebie, Rias.

– Nie myśl sobie, że masz jakiekolwiek szanse na zwycięstwo, Sona. Dam z siebie wszystko.

Iskry! Ej, ej, ej! To będzie walka stulecia! Buchou vs. Kaichou! Klub Oklutystyczny vs. Samorząd Uczniowski!

– Walka pomiędzy Rias-chan a Soną-chan! Tak☆! Lubię taką pikanterię!! – Serafall-sama wyglądała na szczęśliwą!

– Walka odbędzie się dwudziestego ósmego lipca czasu ludzkiego. Do tego czasu możecie robić, co chcecie. Szczegóły przekażemy wam w późniejszym terminie.

Zgodnie z decyzją Sirzechsa-sama, Rating Game pomiędzy Kaichou, a Buchou został zaakceptowany!

Część 4[edit]

– A więc zmierzycie się z rodem Sitri…. Ciekawe, ciekawe…

Wróciliśmy do rezydencji rodu Gremory, w progu której przywitał nas Azazel-sensei. Przeszliśmy do salonu, gdzie zdaliśmy mu relację z odbytego spotkania.

– Dwudziestego ósmego lipca czasu ludzkiego… Więc mamy tylko jakieś dwadzieścia dni… – z jakiegoś powodu sensei zaczął coś liczyć.

– Dwadzieścia dni… treningu?

– Oczywiście! – przytaknął sensei. – Zaczniecie trening od jutra, już nawet dopasowałem wcześniejsze plany.

– Ale czy to w porządku, by tylko naszą rodzinę wspierał Naczelnik Upadłych Aniołów? To chyba trochę nie fair wobec innych…

Czułem, że nie byłoby dziwnym słyszeć narzekania innych młodych diabłów.

Jednakże sensei tylko westchnął i odpowiedział:

– Nie, jest całkowicie OK. Wiesz, chcę się podzielić wynikami moich badań z innymi. Anioły mówiły, że także coś przygotują. Reszta zależy już wyłącznie od dumy młodych. Jeżeli szczerze będą chcieli skorzystać z mojej pomocy, uczynię to najlepiej, jak będę mógł.

Jeżeli tak to ujmujesz… To chyba w porządku?

– Nawet mój vice pomaga innym rodom! Hahaha! Rady Semyazzy mogą być lepsze od moich!

…Proszę, nie mów nam takich niepokojących rzeczy. Ten Naczelnik był zbyt wyluzowany jak na swoją pozycję! Jednak to właśnie dzięki temu tak dobrze było z nim przebywać.

– No dobra. Zbiórka jutro rano w ogrodzie. Rozdam wam wasze plany i wszystko wytłumaczę. Wyśpijcie się.

[Tak jest!]

Odpowiedzieliśmy zgodnym głosem. W porządku! Data ustalona! Trzeba się przygotować! A przede wszystkim muszę zbliżyć się do Valiego chociaż odrobinę!

Gdy tak myślałem, przyszła Grayfia-san.

– Kąpiel jest już gotowa.

Wiadomość dnia!


Gorące źródła w stylu japońskim znajdowały się w odgrodzonej części ogrodu Gremory. Natychmiast wskoczyliśmy z Kibą i Azazelem-sensei do wody. Achhh… Jaka ulga. Wspaniale.

– Jak fajnie jest aniołem być~♪.[16]

Azazel-sensei zaczął nucić jakąś piosenkę. Och! Rozłożył nawet swoich dwanaście kruczoczarnych skrzydeł.

– Hahahaha, nie ma to jak źródełko z Zaświatów… z piekła rodem! A gdy dochodzi do tego jakość wody z terenów wspaniałego rodu Gremory, można powiedzieć, że znajdujemy się w najlepszym gorącym źródełku na świecie. A właściwie obu światach.

Zadziwiające, że Naczelnik-sama był tak przyzwyczajony do gorących źródeł. Zgadzało się, miał na sobie yukatę, kiedy spotkałem go po raz pierwszy. Czyżby był on jakimś otaku?

Wraz z Kibą mieliśmy głowy owinięte ręcznikami i byliśmy po głowy zanurzeni w wodzie. Przed chwilą Kiba zrobił coś strasznego i obrzydliwego. On nagle zapytał…

– A może umyć ci plecki, Ise-kun?

Co ty do cholery bredzisz? I jeszcze z rumieńcem jak jakaś dziewczyna!? Za żadne skarby nie skradniesz mi dziewictwa!

…No ale słyszałem, że niektórzy mężczyźni mają takie więzi gdzie normą jest golizna… Tacy najlepsi kumple pod słońcem, którzy nie mają między sobą sekretów i niczego się nie wstydzą. Ja… chciałem mieć taką więź z Kibą – chciałem mieć w nim przyjaciela. Może warto spróbować? Podczas ostatniego treningu przed walką nie mieliśmy zbytnio okazji by zacieśnić więzi.

…A tak na marginesie – gdzie się do cholery podział Gya-suke[17]? Boi się nagiej socjalizacji? Mimo bycia fetyszystą w damskich ciuszkach? Ach. Stoi w wejściu. Pewnie boi się wejść. Ba! Na pewno się boi!

Wyszedłem z wody i podszedłem do przerażonego Gaspera.

– No dalej, wskakuj do wody. W końcu po to tu jesteśmy. – Złapałem go za rękę.

– Kyah! – wrzasnął jak przerażona dziewczynka.

„Kyah”… No bez jaj… Jeszcze owinął się ręcznikiem i zasłaniał klatę… Nie jesteś kobietą, do cholery, mimo że tak wyglądasz! Dlaczego zachowujesz się jak baba, mimo bycia facetem!?

Wpatrywałem się w niego, trzymając za rękę, więc on, czerwieniąc się, powiedział:

– …U-umm, proszę nie patrz się na mnie w taki sposób…

– …T-ty mały! Jesteś facetem, nie zasłaniaj swojej klaty ręcznikiem! Myślisz, że tobie jest ciężko!? Bzdura! Pomyśl, przez co ja muszę przechodzić, widząc cię codziennie przebranego za dziewczynę!

– …N-nie wierzę! A-a więc patrzysz na mnie w taki sposób, Ise-senpai? M-moje ciało jest w niebezpieczeeeeeństwie!

– Zamknij się!

Myślałem, że nie będzie sprawiał problemów po tylu treningach! Tak więc wziąłem małego na ręce, jak jakąś pannę młodą, i przyniosłem do źródła…

PLUSK!

Wyrzuciłem go do wody.

– Nieeeeee! Gorącoooo! Topię sięęęęę! Ise-senpai jest zobczeńceeeeeem! – jego krzyki dało się słyszeć w całej okolicy! Jaki debil! Jeżeli usłyszy to Buchou i reszta…

「Ise, wiesz, że nie powinieneś go molestować?」

Dręczycielski głos Buchou! Zaraz po tym chichot dziewczyn!! Waaaaaaaaah! Zaraz spalę się ze wstydu!

High school dxd v5 101.jpg

Nie mogłem tego znieść, więc natychmiast wskoczyłem do wody!

Uu, ale ja tylko wsadziłem tego hikikomori do wody…

– Hej, Ise. – Sensei podszedł do wcale-nie-prawie-płaczącego-mnie z dość oczywistym perwersem na twarzy.

– Tak?

– Macałeś już piersi Rias? – zapytał, demonstrując akcję swoimi dłońmi w powietrzu.

– T-tak! Prawą ręką! – także zademonstrowałem tę akcję dłonią!

Jej piersi są najlepsze! Nigdy nie zapomnę tego uczucia! Czuję, że do życia wystarczą mi tylko jej piersi!

– Rozumiem… To może w takim razie… – przytakując, sensei zaczął naciskać palcem niewidzialny guzik. – Próbowałeś naciskać jej sutki palcem?

– ! …N-nie! Jeszcze nie!

Słysząc moją odpowiedź, sensei westchnął.

– No co ty odwalasz? Nie bawiłeś się sutkami? Pamiętaj – nie wciskasz ich palcem ot tak! Masz zgłębić się w jej cycku! To najlepsza część zabawy, matole!

C-c-coooo……? Z-z-zagłębić palca w piersi? Naciskać sutek jak guziczek… ale nie ot tak?!? Oczywiście w przypadku dużych piersi zawsze marzyłem by się w nich zagłębić, ale!

– S-sutki przecież nie są dzwonkiem do drzwi! Właśnie! Cycki Buchou nie były dzwonkiem! Zawsze, kiedy widziałem jej cycuszki, moja miłość do niej rosła stokrotnie!

Jednak sensei tylko pokręcił głową i uśmiechnął się.

– A właśnie, że bardzo blisko sutkom do dzwonków – powiedział. – Kiedy je dobrze naciśniesz, to zadzwonią „Hyaaaan”.

—!?

Wyobraziłem sobie, jak brzęczyk Buchou wydaje z siebie „Hyaaan”.


…O żesz w mordę! T-toż to zupełnie nowy świat!

– A więc cycuszki i suteczki mają także i inne funkcje… Zawsze myślałem, że można je tylko macać, ssać i pieścić… A więc może je nacisnąć, by kobiety jęknęły z rozkoszy…

Dlaczego nigdy o tym nie pomyślałem? Toż to wiedza godna bogów! Byłem zbytnio zaabsorbowany w macaniu i ssaniu by myśleć o czym innym!

—Jaki ze mnie idiota!

Sensei poczochrał moją głowę…

– To nic, jeszcze masz wiele do nauczenia. Piersi kobiety skrywają niezliczone możliwości. W dobrych rękach są potęgą większą niż moc Węża Uroborosa! To właśnie moje uwielbienie do piersi było przyczyną mojego upadku… ale nie żałuję tego.

…Tak jak myślałem! Sensei doskonale mnie rozumiał!

Ze łzami płynącymi strumieniami zwróciłem się do senseia głosem pełnym wzruszenia.

– Sensei… Ja chcę powciskać…

Sensei delikatnie poklepał moją głowę i dodał mi otuchy, mówiąc:

– Wiem, wiem. Dlatego się nie poddawaj. Wiem, że tobie się uda. Bo jak nie ty, to kto?

– Tak!

No właśnie. Jeżeli się nie poddam, to wszystko się uda! Bądź wytrwały, Ise! W końcu nadejdzie ten dzień! I wtedy naciśniesz piersi Buchou! I zacznie płakać z rozkoszy! Właśnie!

Będąc w takim nastroju, doszły mnie głosy dziewczyn.

「Ara, Rias. Twoje piersi znowu urosły? Mogę dotknąć?」

「N-naprawdę? Umm… Ale twój dotyk… jest troszkę zbyt erotyczny. A zresztą – twoje piersi urosły jeszcze bardziej niż moje, Akeno. Ostatnio nawet zmieniłaś miseczkę.」

「Moje stare staniki były nadal dobre, choć robiły się przyciasne… Jednak ostatnio pomyślałam, że mogłabym bardziej zaprezentować swoje wdzięki. W końcu każda kobieta chce być najpiękniejsza dla swojego faceta, co nie, Rias?」

「…P-prawda. Jednak nie chciałabym, abyś była aż tak otwarta w stosunku do niego.」

「Zazdroszczę wam…」

「Ara-ara, Asia-chan. Przecież twoje piersi też urosły.」

「N-naprawdę? Ale nadal są malutkie w porównaniu z waszymi…」

「A słyszałaś o tym, że piersi rosną, gdy je masujesz? O właśnie tak…」

「[Haan! N-nie! Xenovia-san! Ach…Uuun…Nawet Ise-san jeszcze nie robił takich rzeczy ze mną…]

「Hmm, Asia jest dość czuła. Hmm… Ale takie rzeczy podobają się facetom.」

「Ara-ara, dobrze być młodym, co nie, Rias? Jak tak sobie macam to czuję, że z każdym dniem twoje są coraz większe.」

「Aan…A-Akeno, przestań! Zostaw moje piersi! Twoje ręce… Aaaun! Kiedy się tego nauczyłaś!?」

「Twoje piersi są takie milusie, Rias…Ufufu. To może teraz pomasujemy tu…」

「Nie…Aaaun! Jeszcze z nim tego nie zrobiłam… P-przestań… Chcę, żeby to on był moim pierwszym…. Aaann…」

……

Podnieciłem się, słuchając, co wyprawiają dziewczyny! Z mojego nosa strumieniami ciekła krew. Aah, niedobrze. Muszę jakoś powstrzymać ten krwotok…

Jednak podczas tej rozmowy, nos nie był jedynym miejscem gdzie popłynęła krew…

Chciałem to zobaczyć! Polecieć tam i zobaczyć ten nieodkryty świat kobiet! Cholera jasna! Dlaczego nie było to żadnej dziurki do podglądania!?

A może… spróbować wzmocnić mój palec przez Sacred Gear i zrobić nim dziurkę?

– Co jest? Chcesz podglądać? – zapytał Azazel-sensei ze zboczonym uśmiechem. – Nieźle. Tak między nami, mężczyznami. Podglądanie to tradycja, ale czyni cię to tylko drugorzędną podróbą amanta.

– Drugorzędną!? A więc co trzeba zrobić, by być prawdziwym Casanovą?!?

Sensei chwilę się zastanowił.

– O mam! Zrobimy to tak!

Chwyt!

Sensei złapał mnie za ramię, a następnie…

– Musisz poczuć! Jeżeli chcesz zostać Casanovą, musisz odbyć koedukacyjną kąpiel, Ise!

Buuuuuuuuuuuuuuuuuuuh! Poczułem, jak odrywam się od ziemi, a obraz wokół mnie rozmazał się! Owaaaaaaaaaah! Wyrzucił mnie w powietrze!

Mój wzrok przemieścił się z części męskiej do żeńskiej! Moje oczy ujrzały Buchou! I wtedy…

PLAAAASK!

……Auć… Przywaliłem ostro w taflę wody!

PLUSK!

Kiedy wyskoczyłem z wody, ujrzałem raj na ziemi!

Buchou! Akeno-san! Asia! Xenovia! Koneko-chan! Wszystkie nagie!

Buh!

Krwotok z nosa! Oczywiście! Kiedy nagle zamieniasz nudny świat mężczyzn na świat kobiet, to oczywista reakcja!

To jest to! Moje marzenia się spełniają! Nie mogę powstrzymać łez!

Zazwyczaj w takich sytuacjach rzeczy, takie jak wiaderka czy mydełka, robiłyby za pociski typu ziemia-zboczeniec w akompaniamencie krzyków, wrzasków i wyzywania od zboczeńców. Jednak tym razem… Buchou, Akeno, Asia i Xenovia nawet nie próbowały zasłonić swoich ciał! No co jest? Jesteście przecież kobietami!

– Ara, Ise. Azazel cię przerzucił? A twoje ciałko? Umyłeś je dokładnie?

– Ufufu, och, Ise-kun, jesteś taki odważny.

Buchou i Akeno-san zbliżały się do mnie z wielkimi uśmiechami! Ich wielkie, białe piersi podskakiwały z każdym krokiem! Hurra dla cycuszków!

Byłem na skraju wytrzymałości! Jedyne, co mój rozum teraz rozumiał, to cycki! Akeno-san złapała mnie sekundę wcześniej od Buchou!

– Ise-kun♪. Mam cię.

Chlup.

Akeno-san przytuliła mnie, a jej ciało przylgnęło do mojego! Co tam piersi! Całe jej ciało było takie mięciutkie!

– A-Akeno-san! J-j-j-j-jak będziesz tak do mnie przylegała…

Mój mózg prawie się zagotował od ciepła wody i ciała Akeno-san. Cholera! Jej ciało było niesamowite! Jeszcze lepsze niż ostatnim razem! Takie mięciutkie i jędrne! Czyżby woda z gorącego źródła wpływała na to jedyne w swoim rodzaju odczucie?

Chlup!

I mimo bycia zadowolonym z przylegającego ciała Akeno-san, coś miękkiego przylgnęło od tyłu! Twarz Buchou pojawiła się nad moim ramieniem! B-Buchou! To Buchou przytula się od tyłuuuu!?

To uczucie jej piersi na moich plecach! Achhh, jej sutki ocierały się o moje plecy! Taki masaż odprężał mnie bardziej niż te żałosne maszyny do masażu!

– Akeno! To mój Ise! Znajdź sobie własnego! – Buchou objęła rękoma moją szyję i próbowała wyciągnąć mnie z objęć Akeno-san! Jednakże Akeno-san zaczęła ściskać mnie jeszcze mocniej!

– Nie! Postanowiłam, że Ise-kun spędzi tu ze mną miłe chwile. Nawet grzejemy się wzajemnie… I z pewnością on czuje się przez to tak dobrze… – Akeno-san przytuliła się jeszcze mocniej!

Uwaaaaaah, jej piersi przylegają tak mocno, że zaraz się we mnie wtopią! Taaaak! Ta miękkość! Ja też chciałem przytulić Akeno-san, ciało mówi „tak”, a rozum „nie”! Niedobrze! Jeżeli ją przytulę, Buchou oskarży mnie o zdradę i mnie zabije!

– Przestań! Jego ciało jest moje! A myślisz, że kto go tak wytrenował? Ise to owoc mojej ciężkiej pracy! Od czubka głowy do palców u nóg – jest cały mój!… Aach. Czuję się jakoś dziwnie. To chyba przez ciebie Akeno i to twoje dotykanie… a może dlatego, że dotykam Iseia…? – Buchou także przytuliła się jeszcze mocniej!

Uwaaaaah! Piersi onee-sama wbijały się w moje plecy! Czułem bicie jej serca i oddech! Seksowne! Zbyt seksowne! Mój mózg topił się!

Zaraz… Jestem owocem jej pracy? A więc wszystkie te treningi były po to, by zostać najlepszą poduszką na świecie? Byłem taki szczęśliwy! Jeżeli tego pragnie Buchou, to będę trenował tyle, ile tylko będzie chciała!

Piersi Akeno-san z przodu, Buchou z tyłu!

Byłem w piersiastym potrzasku! Niesamowiteeeeeeee!

「A więc to jest legendarna kanapka z piersi! Raj istnieje nawet w tych nieprzemierzonych Zaświatach!」

Głos podobny do tych słyszanych w programach survivalowych przebiegł mi przez głowę!

Znajdując się w tak przyjemnym potrzasku nie mogłem zrobić nic innego, jak wykrwawić się na śmierć…

…Nie! Muszę pójść za radą senseia! Teraz miałem prawdopodobnie jedyną okazję, by spróbować nacisnąć pierś! Jeżeli dobrze pójdzie Buchou wykrzyknie „Hyaaan”! Kobiece ciało jest niesamowite!

Mój palec był pochłaniany przez sutek! Co do cholery się działo!? Czy mój palec był zjadany przez piersi Buchou!?

– Auu, ja też chciałam pobawić się z Ise…

– Tak jak myślałam, z tymi dwoma strasznie trudno będzie wyrwać Isseia. Nie pozostaje mi nic innego, jak obserwować rozwój wydarzeń.

Asia i Xenovia o czymś rozmawiały, ale… piersi skutecznie zagłuszały wszelkie dźwięki.

Hah! Dopiero teraz to do mnie dotarło! Patrząc na obecną sytuację, Koneko-chan powie coś w stylu: „… okropny. Zboczeniec-senpai.” i jednym uderzeniem wyśle mnie na księżyc!

Ze strachem spojrzałem się na Koneko-chan, ale…

Była zanurzona w wodzie do połowy twarzy, jednak widziałem że coś ją trapiło. Wydmuchiwała nawet powietrze, które tworzyło bańki… Coś się stało, Koneko-chan? Źle się czujesz?

…Niestety po chwili zacząłem tracić przytomność.

I to nawet wiem dlaczego. Nikt długo nie pociągnie ze strumieniem krwi wydobywającym się z nosa będąc uwięziony w tak uroczym potrzasku w gorących źródłach…

– …Nuhahhoh.

…Czułem, jak moja dusza ucieka przez moje usta. Czyżbym umierał ze szczęścia?

– Ise-kun!

– Ise!

Akeno-san i Buchou spanikowały. Ale ja byłem szczęśliwy. Tak po prostu.

Matsuda, Motohama – nawet w piekle można znaleźć raj. Czy to właśnie miał na myśli Budda będąc w piekle?

Następnym razem opowiem wam jak wspaniała jest kanapka z piersi…

I w taki oto sposób, pośród krzyków przerażonych dziewczyn, straciłem przytomność.

Część 5[edit]

Dzień następny, jeden z uroczych zakątków ogrodu rodzinnego Gremory.

Cała rodzina siedziała ubrana w dresy. Ba! Nawet Azazel-sensei był tak ubrany! Gdy tylko wszyscy powybierali sobie miejsca i usiedli, rozpoczęła się rozmowa o naszym treningu.

Wczorajsza kąpiel była najlepszą w moim życiu! Nigdy jej nie zapomnę! Duża utrata krwi stanowiła prawdziwe zagrożenie życia, jednak nawet to nie przeszkadzało mi szczerzyć się od ucha do ucha. Wyjazd do Zaświatów był naprawdę świetnym pomysłem! Niczego nie żałowałem!

…To uczucie nigdy nie zmieni się, ani nie odejdzie.

Sensei wyciągnął jakieś dokumenty i statystyki.

– Może zacznijmy od tego – zaczął mówić – plany każdego z was przygotowane są tak, by przyniosły efekty w najbliższej przyszłości. Są oczywiście między nami takie osoby, po których efekty widać natychmiast… jednak są też i takie, u których na efekty trzeba poczekać. Mimo wszystko wszyscy jesteście dopiero w środku okresu dojrzewania. Nawet jeżeli popełnicie gdzieś błąd, nie przeszkodzi on wam w rozwoju. Dobra, tyle tytułem wstępu. Zacznijmy może od… Może ciebie, Rias. – Buchou została wywołana jako pierwsza. – Od samego początku byłaś mocna we wszystkich dziedzinach, wliczając w to talent, sprawność fizyczną i magię. Nawet żyjąc normalnie jak do tej pory, te statystki będą naturalnie rosnąć, byś w końcu mogła stać na równi z najlepszymi, gdy dorośniesz. Ale jak dobrze rozumiem, chcesz być silniejsza niż w tej wizji, nieprawdaż?

– Tak – skinęła stanowczo głową. – Nie chcę ponownie przegrać.

Właśnie! Ja też nie chciałem przegrać! Zwłaszcza w meczu, który nie będzie oficjalną rozgrywką!

– Doskonale. By to osiągnąć trzymaj się tego planu, aż do dnia walki.

Po otrzymaniu planu Buchou przeczytała go i lekko przechyliła głowę w zdumieniu.

– …Ale ten trening to nic specjalnego… – powiedziała.

– Właśnie – odpowiedział sensei. –Trening najprostszy z możliwych. Dla kogoś takiego jak ty, kto ma już wszystko opanowane, będzie to najefektywniejsza forma treningu. Jednakże problemem jest jakość Króla. Wraz z upływem czasu, jego wartość zaczyna leżeć bardziej w inteligencji, niż w sile. Słyszałaś o tym, jak diabły bez talentu magicznego wspięły się na wysokie pozycje, dzięki dobremu planowi i sprytowi? Tak więc, oprócz ćwiczeń, będziesz uczyć się wszystkiego o Rating Game, aż do ostatniej chwili. Masz zapamiętać wszystko – strategie, triki, przepisy i dane poszczególnych zawodników. Król musi podejmować bezbłędne decyzje w mgnieniu oka. Twoją rolą będzie także wykorzystanie sług, by wydobyć maksimum ich możliwości. Pamiętaj tylko o jednym – do czasu bitwy nie będziesz wiedziała, co się podczas niej wydarzy. Tak samo jak na wojnie.

…Ooch, ja myślałem że te podstawy to jakiś żart, a tu taka przemyślana strategia. Jak to się można było spodziewać po Azazelu-sensei, jego dar przekonywania pokazał nam wagę nawet najprostszych ćwiczeń.

– A teraz Akeno.

– Tak jest.

Mimo wywołania, jej odpowiedź była jakaś markotna. Akeno-san nie lubiła Azazela-sensei. Można było nawet powiedzieć, że go lekko nienawidzi. Pewnie wszystko przez jego związek z jej ojcem.

I wiele się nie pomyliłem, kiedy sensei od razu przeszedł do sedna sprawy.

– Musisz zaakceptować krew płynącą w twoich żyłach – powiedział.

– …!

Może z powodu bezpośredniości Azazela-sensei, Akeno-san wyraźnie się zdziwiła. Ale sensei nie przejął się tym zbytnio i kontynuował.

– Widziałem film z waszej walki z rodem Feneks. I powiedz mi, co to było!? Ze swoimi zdolnościami powinnaś z łatwością zmiażdżyć przeciwną Królową. Dlaczego nie użyłaś swoich mocy upadłych aniołów? Samoistnie ograniczałaś się do magii błyskawic. W ten sposób nigdy nie pokażesz tego, na co cię stać.

Rozumiem… Akeno-san miała w sobie moce upadłego anioła, więc mogła używać mocy światła. A to już samo w sobie było potężną bronią przeciwko demonom. A jeżeli do światła dodałaby swoją biegłość w magii błyskawic, jej moc byłaby niewyobrażalna!

– …Poradzę sobie bez tej mocy.

Sytuacja Akeno-san była skomplikowana.

– Nie odrzucaj tego, kim jesteś, nie wyjdzie to nikomu na zdrowie. Bez mocy upadłych możesz liczyć tylko na swoje własne ciało, a tym samym osłabiasz całą rodzinę. Musisz zaakceptować wszystko – zarówno te dobre, jak i złe rzeczy. Twoją największą słabością jesteś ty sama. Jeżeli nie uporasz się z tym problemem do czasu walki staniesz się wyłącznie piątym kołem u wozu. Kapłanka Gromów musi stać się Kapłanką Światłości.

– ……

Akeno-san nie odpowiedziała na jego słowa, jednak rozumiała, że nie miała innego wyboru, jak zrobić to.

Wierzę… Wierzę, że jej się uda!

– Kiba.

– Tak.

– Po pierwsze musisz utrzymać swój Łamacz Ładu przez cały dzień. Utrzymując go całymi dniami, przyzwyczaisz się do tej nowej mocy. Pozwoli ci to utrzymać jednakową sprawność i moc przez dłuższy czasy, aż w końcu będziesz mógł walczyć w tym trybie przez dwadzieścia cztery godziny na pełnych obrotach. Dlatego też będziesz wykonywał takie same ćwiczenia jak Rias. Później wpadnę do ciebie i wytłumaczę najlepsze sposoby używania mieczopodobnych Sacred Gear.

A więc po poradę do eksperta? Sensei zawsze ożywiał się na samą wzmiankę o Sacred Gear… Jednak nie wiem, co było w nich takiego ciekawego.

– A co do samego władania mieczem… Słyszałem, że będziesz ćwiczył ze swoim starym nauczycielem?

– Tak. Chcę, aby mnie nauczył wszystkiego od podstaw.

Heh, a więc ten piękniś miał już nauczyciela. Pewnie był silny. Kiba z uporem maniaka chciał nauczyć się wszystko od nowa. Znów stanie się silniejszy?

– Dalej… Xenovia. Aby używać Durandala z jeszcze większą wprawą, będziesz musiała… nauczyć się władać innym świętym ostrzem.

– Innym ostrzem!? – wzrok Xenovii był pewien wątpliwości.

– Tak. Będzie to dość… specjalne ostrze. – Sensei zaczął się uśmiechać, jednak szybko przestał, gdy zwrócił się do Gaspera. – No to teraz Gasper.

– T-taaaak!

Ten malutki hikikomori był strasznie spięty… No ale to nic dziwnego. Po tylu latach odosobnienia nagle spotkać takie tłumy…

– Nie bój się. Strach jest twoją największą słabością. Musisz te swoje strachliwe ciało i duszę zreformować. O resztę nie musisz się martwić – posiadasz potężny Sacred Gear, a twój rodowód daje ci wielką moc. Do tego dochodzi zwiększona szybkość nauki i bonusy do magii od twojej pozycji, Gońca. Dlatego też opracowałem specjalny „plan naprawy hikikomoriego”, dzięki któremu naprawimy twoje zachowanie, jak tylko się da. Nawet jeżeli przebywanie w tłumie odpada, nie możemy pozwolić, by lęk przeszkadzał ci się poruszać.

No właśnie. To dziecko niczego nie osiągnie, jeżeli nie zahartuje zarówno ciała, jak i ducha. Ten pierścień stabilizujący moc Sacred Gear ponoć nie wpływał dobrze na ciało, więc zakładany był tylko na specjalne okazje. Od jakiegoś czasu Gasper nie tracił kontroli nad swoją mocą, mimo to wciąż się o niego martwiłem.

– Taaak! Dam z siebie wszystko, nawet jeżeli będę miał zginąć!

…Proszę, nie mów takich nieprzyjemnych rzeczy, Gasper. Gdy mówisz to z takim przekonaniem, to mnie przechodzą ciarki. No i patrzcie go – tak się zachęcił, że aż wlazł do pudełka…

– Tak samo z tobą, Asia.

– T-tak!

Widać w niej było wielkiego ducha walki. Wcześniej powiedziała mi, że posiadając tylko zdolność leczenia, czuje się niepotrzebna.

Nieprawda! Twoje leczenie było najlepsze! Gdyby nie ty, z wielu sytuacji nie uszlibyśmy z życiem! Powinnaś była mieć więcej wiary we własne zdolności!

– Ty także wzmocnisz swoje ciało i magię przez podstawowy trening. Twoim głównym zadaniem będzie wzmocnienie swojego Sacred Gear.

– Ale przecież jej leczenie już jest potężne! Nie dość, że leczy każdą chorobę, to nawet przywraca siły samym dotykiem.

Taka była moja opinia. Czy dało się to jeszcze wzmocnić? Szybkość leczenia była spora. Mogła nawet wyleczyć śmiertelne rany!

– Wiem o tym. Szybkość i moc leczenia są dobre, jednak problemem jest sam dotyk. Nie może nikogo leczyć, dopóki nie podejdzie i go nie dotknie.

Ach, nie wiem jak, ale zrozumiałem, o co mu chodziło.

– Czyli można zwiększyć zasięg jej Sacred Gear? – zapytała Buchou, wyprzedzając mnie.

– Tak, Rias. Niektórzy mogą uznać, że to nie fair, ale by ujrzeć prawdziwą moc Zmierzchu Leczenia, musimy zwiększyć jego zasięg.

– Asia może używać leczenia na dalekie dystanse!?

Sensei ponownie przytaknął. Niesamowite!

– Zgodnie z danymi zebranymi przez moją stronę, aury poszczególnych Sacred Gear mogą być przeniesione z ciał użytkownika na jego otoczenie, a tym samym wpływać na wszystkich wokół.

Serio!? Jeżeli to prawda, Asia stanie się najważniejszą osobą w drużynie! Praca i czas wymagane na leczenie każdego z osobna zostaną znacząco skrócone! Powstanie tyle nowych sposobów ataku!

Ale zaraz… Jak wielka była wiedza upadłych aniołów? Naprawdę mieli dane o wszystkich mocach, jakie posiadały Sacred Gear?

– Jednakże problem leży w samym leczeniu. O ile sam Sacred Gear może wyrobić sobie odróżnianie wrogów od sprzymierzeńców, o tyle potrzeba do tego odpowiedniego nastawienia… które będzie dość sprzeczne z naturą Asi.

– Natura Asi…? O co dokładniej chodzi? – zapytałem.

Sensei odpowiedział mi z powagą.

– Jest osobą „miłą” – odpowiedział. – Kiedy zobaczy kogoś rannego, nawet w walce, w duchu będzie chciał uzdrowić także i jego. Właśnie ta sprawa blokowałaby umiejętność rozróżniania przyjaciół i wrogów. Dlatego też Asia najpewniej nie wytworzy tej umiejętności. Rozszerzenie pola „rażenia” jej leczenia może stać się zarówno błogosławieństwem, jak i przekleństwem.

A więc użyta w złym momencie jej zdolność mogła uleczyć wrogów, i to wszystko przez dobroć Asi… System Sacred Gear był pełen ironii…

– Dlatego znalazłem inny sposób – strzelanie aurą leczenia.

– Cz-czyli mam wysłać moją energię komuś stojącemu daleko ode mnie? – Asia udała, że coś rzuca. Mnie „wyleczyła” już sama słodkość jej reakcji.

– Właśnie tak. Kiedy Ise walczyłby dziesięć metrów od ciebie i zostałby ranny, mogłabyś rzucić w niego kulą energii. Jeżeli sposób, jaki wcześniej przedstawiłem był typem obszarowym, ten będzie miotanym. Leczyłabyś ludzi bez konieczności ich dotykania.

Leczenie pociskami! Cholera, to niewiarygodne!

– Niesamowite! W ten sposób Asia będzie aktywnie uczestniczyć w walce! – Chwyciłem mocno za dłoń Asi. Mimo że była zaskoczona swoimi możliwościami, również się cieszyła.

– Moc leczenia będzie pewnie mniejsza niż normalnie, ale możliwość leczenia na odległość jest o wiele potężniejszą bronią. Jedna tudzież dwie osoby z przodu, Asia z obstawą w środku i ktoś na tyłach – będziecie niepokonani.

Sensei już nawet zaplanował nasze ustawienie. Lubił planować naprzód, nie?

Buchou zgodziła się z opinią senseia.

– To prosty sposób, ale przecież najpotężniejsze formacje to te najprostsze – powiedziała. – Zazwyczaj dozwolonymi metodami leczenia są łzy rodu Feneks, bądź jakieś lekarstwa. Jej Sacred Gear przebiłby to wszystko swoją mocą i możliwościami.

– Właśnie tak. Jej moc potrafi leczyć diabły, a nawet można się pokusić o nazwanie tego znakiem rozpoznawczym waszej rodziny. Reszta zależy już tylko od wytrzymałości Asi. Tak więc przyłóż się do treningu, dobrze?

– Oczywiście! Dam z siebie wszystko!

Powodzenia, Asiu! Jeżeli przyjdzie co do czego, zasłonię cię własną piersią! Przysiągłem cię chronić! Nie mogłem pozwolić, by na przepięknej skórze Asi, która była dla mnie jak młodsza siostra, widniały jakiekolwiek rany czy zadrapania!

– Koneko.

– …Tak.

Koneko-chan była pełna ducha walki. Ciekawe dlaczego? Od jakiegoś czasu ciągle była smutna, dziś była podekscytowana. Co ona tam planuje?

– Co do twoich zdolności jako Wieża, nie mam żadnych uwag, jako że masz zdolności zarówno ofensywne, jak i defensywne. Twoja sprawność fizyczna także jest wspaniała. Jednak w tej rodzinie są osoby o większej sile, niż taka Wieża jak ty.

– …Wiem o tym. – Twarz Koneko-chan przybrała wyraz frustracji na słowa senseia.

…Chodziło o to, Koneko-chan? Tym się martwiłaś? No ale przecież Koneko-chan przebijała mnie, Kibę, a nawet Akeno-san pod względem czystej siły fizycznej, więc o co chodziło?

– Jak na razie na czele stoją Kiba i Xenovia. Posiadają oni potężne bronie – Święty Miecz Durandal i stworzone przez Łamacz Ładu święte demoniczne miecze. Do tego dochodzi Ise, który również planuje osiągnięcie tego stanu…

Atak. Tu akurat zgadzałem się, że Kiba i Xenovia prowadzili. Jednakże tego drugiego, że uda mi się osiągnąć Łamacz Ładu, to nie byłem pewien. – Koneko, ty także będziesz rozwijała podstawy… Ale chciałbym, byś uwolniła to, co sama w sobie zapieczętowałaś. Tak samo jak z Akeno – jeżeli nie zaakceptujesz tego, kim jesteś, nigdy nie staniesz się silniejsza. – …… Koneko-chan milczała. Jej zapał zgasł podobnie szybko, jak się pojawił.

…Co to za moc Koneko-chan? Dlaczego ją ukrywasz?

– Nie martw się! Jeżeli chodzi o ciebie, Koneko-chan, to wiem, że staniesz się silniejsza w mgnieniu oka! – Powiedziałem spokojnie, jednak moja ręka, chcąca poklepać główkę Koneko-chan, została gwałtownie odepchnięta.

– …Nie mów takich rzeczy tak lekkomyślnie…

…Sroga twarz. Pierwszy raz widziałem Koneko-chan z takim wyrazem twarzy.

Wdepnąłem na jakąś minę? Cholera, co mam teraz zrobić? Mój plan wsparcia nie wypalił! Ba! Nie dość, że nie wypalił, to jeszcze rozzłościł ją!

Jednakże ta niezręczna cisza, którą właśnie wywołałem, została szybko odepchnięta przez senseia, który co chwilę sprawdzał godzinę na swoim zegarku

– No Ise, teraz pora na ciebie. Najpierw jednak musimy chwilę zaczekać. Powinien zaraz tu być… – Sensei spojrzał na niebo. Hę? Na kogo mam czekać? A tak właściwie to dlaczego mam na tego kogoś czekać?

Razem z resztą spoglądaliśmy na niebo. O co chodzi? Przecież niczego tam nie było…

Nagle pojawił się wielgachny cień! I zbliżał się do nas z niesamowitą prędkością! Co jest!? Ogromny! Potwór? Demon? Duch? To chyba nie jest jakiś wrogi atak, co?

Baaaaaaaaaaaaam!

Ziemia się zatrzęsła, gdy to coś wylądowało koło nas! Nawet spadłem z krzesła!

Po chwili jednak kurz, który został wzniecony, opadł i zobaczyliśmy GO.

Piętnastometrowy potwór! Potwór! Z ogromną paszczą pełną ostrych kłów! Te nogi i ręce! Ogromne! Tak jak jego skrzydła!

… A najgorsze było to, że wiedziałem, co to jest. Widziałem już takie kilka razy, a jeden nawet siedział we mnie.

– …Smok!

– Zgadza się, Ise, to jest smok – przytaknął sensei.

A więc to prawdziwy smok? Ależ on ogromny! Potwór! Każdy jego oddech był pełen płomieni! Mogłem się założyć, że tam, gdzie usiadł, pozostaną same zgliszcza!

– Azazel… Widzę, że chyba masz coś nie po kolei w głowie, chodząc tak spokojnie po terytorium diabłów.

Och! Może mówić!

– Hah, dostałem wcześniej pozwolenie od Maou i NAWET przeszedłem przez wszystkie formalności. Coś ci jeszcze nie pasuje, Tannin?

Sensei chyba go znał.

– Hm, jak tam sobie chcesz. Zresztą przybyłem tu wyłącznie na prośbę Sirzechsa. Nie zapominaj kto tu rządzi, naczelniku upadłych aniołów.

– Heheh. W każdym razie, Ise. Ten gość to twój nowy nauczyciel – powiedział sensei, wskazując palcem na smoka.

Że co!? N-nauczyciel!? …..Ech? Eeech!?

– Że coooooooo!? Ten gigantyczny smok!?

Moje oczy prawie wyleciały z orbit Ten potwór nauczycielem? Nie powinien był uczyć mnie ktoś taki, jak ty, sensei!?

– Dawnośmy się nie widzieli, co nie, Ddraig? Chyba mnie słyszysz? – przemówił smok do mnie, a raczej do mojego wnętrza.

Wtedy mój Boosted Gear samoistnie zmaterializował się na mojej lewej ręce.

[Ach, minęło dużo czasu, Tannin.]

Głos Ddraiga wydobył się z klejnotu na mojej dłoni z siłą wystarczającą, by tylko osoby wokół mnie mogły go usłyszeć.

– To twój znajomy?

Ddraig przytaknął na moje pytanie.

[To dawny Smoczy Władca. Pamiętasz, jak ci kiedyś mówiłem o Pięciu Wielkich Smoczych Władcach? Tannin był Smoczym Władcą w czasach, kiedy ten sojusz zwany był Sześcioma Wielkimi Smoczymi Władcami. Smok Tannin znany z Bibli, to właśnie on we własnej osobie.]

Władca Smoków? A więc i takie bestie na mnie czyhają? Oj, strasznie się robi, strasznie… Nie chciałbym spotkać pozostałej piątki – wystarczy mi Vali! Miałem nadzieję, że nie zginę, zanim nie stworzę swojego haremu…

– Po tym, jak Tannin stał się diabłem, Sześciu Wielkich Smoczych Władców stało się Pięcioma Wielkimi Smoczymi Władcami. Nawet pośród obecnych reinkarnowanych diabłów Tannin jest uznawany za diabła klasy ostatecznej – prosto mówiąc, diabeł najwyższej klasy.”

Tak właśnie wytłumaczył nam Azazel-sensei. A więc ten smok to diabeł! I do tego powstały ze smoka! A więc jest to były Władca Smoków, zamieniony w diabła i do tego jest super potężny. Z pewnością musi znacznie przewyższać mocą Buchou.

Ale widząc go poczułem swego rodzaju ulgę – nawet reinkarnowany diabeł może dojść na sam szczyt hierarchii!

– „Gorejący Smoczy Meteor”, Tannin. Powiadają, że jego ogień ma siłę równą uderzeniu meteoru. To jeden z kilku legendarnych smoków, które nadal są aktywne. Być może będzie to zbyt zuchwała prośba z mojej strony, ale proszę, pomóż temu dzieciakowi. Pokaż mu od podstaw, na czym polega bycie smokiem – prosił gorąco Azazel Tannina.

Zaraz… Miałem się uczyć jak korzystać ze smoczych mocy od smoka, którego sam oddech miał moc równą uderzeniu meteoru!? Czy to w ogóle możliwe? Przecież mógłbym zginąć już przy pierwszym ćwiczeniu!

– Nawet jeżeli nie ja, a Ddraig zacząłby uczyć, to chyba będzie w porządku, nie?

– Masz rację, ale dla jego dobra potrzebujemy prawdziwego „smoczego” treningu. – Prawdziwego, mówisz… Widzę, że lubisz, jak dzieciak cierpi katusze, co? – powiedział Tannin do senseia.

Hej, hej, hej! Jakie katusze!? Jakie cierpienia!? Jeżeli taka bestia zechce mnie potorturować na treningu, to zginę natychmiast!

– Pierwszy raz będę szkolił właściciela Ddraiga – powiedział smok z dość niepokojącym wielkim uśmiechem…

Zginę. Zginę na pewno. Nie ma mowy, abym wytrzymał trening z taką bestią! Przecież tak naprawdę byłem człowiekiem zamienionym w diabła! To nie mogło się udać!

[Tylko proszę, kontroluj się trochę, Tannin. Ten dzieciak jest słabszy, niż możesz to sobie wyobrazić.]

Ooch, Ddraig! Dzięki, partnerze!

– A więc mogę zrobić z nim cokolwiek zechcę, byleby nie zdechł? Spokojna głowa, zostawcie to mnie.

Zginę! Zginę marnie! Zabije mnie! Ten smoczy ossan[18] zdawał się niczego nie pojmować!

Siedzący obok mnie sensei kiwał głową z uznaniem… Proszę! Proszę, nie gódź się na to! To się nie mogło udać!

– Masz jakieś dwadzieścia dni czasu ludzkiego. Chciałbym, aby w tym czasie osiągnął stan Łamacza Ładu. Tak więc Ise, rób, co możesz, aby przeżyć. – Powiedziawszy to, sensei pomachał mi na do widzenia i sobie poszedł!

Coooooooooo!? Tylko tyle!? Zostawiasz mnie w takiej sytuacji!?

– Skoro już wszystko zostało wyjaśnione, mam nadzieję, że nasz trening się powiedzie. – Powiedziała Buchou, po czym wstała z miejsca i zaczęła się oddalać.

[Tak jest!]

Reszta ekipy także wstała i zaczęła się rozchodzić! Co!? Zostawicie mnie ot tak ze smokiem!? Nikt z was nie uważa tego za jakiś problem!? Przecież wiecie, że prędzej czy później będę atakowany przez tego smoka! Zginę! Słyszycie? Zginę!

– Daj z siebie wszystko, Ise! – Buchou uśmiechnęła się i pokazała dwa kciuki skierowane do góry.

Oczywiście, gdy chodziło o treningi, Buchou była jedną z tych osób, przy których Spartiaci to potulne baranki.

– Panienko Rias, czy byłaby panienka tak miła i użyczyła mi wskazaną górę na czas treningu? – Smoczy ossan wskazał górę znajdującą się wiele kilometrów od nas.

– Oczywiście. Porządnie go wytrenuj.

– Pozostaw to mnie, panienko. Będę go trenować do skraju wytrzymałości.

Co!? Tylko tyle? Żadnych negocjacji czy obietnic w stosunku do mojego życia? A więc tamta góra będzie moim grobem!? Smok złapał mnie jedną ręką i wzbił się w powietrze. Łaaaaa! Ja lecę! Zostałem porwany przez złego smoka! Zostanę zjedzony!

– Buchoooooooooooooooooooooou!

I kiedy ja błagałem o pomoc będąc w szponach złego smoka, Buchou spokojnie i z uśmiechem machała mi na do widzenia z ziemi.

Drogi Dziadku w Niebie.

Z jakiegoś dziwnego powodu zostałem porwany przez smoka i znajduję się setki metrów nad ziemią.

Lato mojego drugiego roku w liceum…

Niezapomniane chwile młodości…

Dzieliłem je z pewnym smokiem na wysokiej górze.

To miejsce to jednak piekło. A niebo, w którym się znajdujesz, wydaje się takie odległe.


Część 6[edit]

Wakacje, których tak pragnąłem.

Wraz z Matsudą i Motohamą przyrzekliśmy znaleźć sobie dziewczyny i przeżyć ero-ero chwile podczas tych wakacji. Jednakże z jakiegoś powodu byłem ostrzeliwany przez potwora na szczycie góry w samym środku piekła.

Baduuuum! Okoliczne drzewa latały, ze skał pozostawał tylko pył, a pośrodku tego wszystkiego istniał wielki krater!

– Łaaaaaaaa!

Desperacko unikałem ataków ognia potwora – smoczego ossana!

W oczach nadal miałem łzy, choć myślałem, że nie miałem już czym płakać. A wszystko przez ten strach, którego codziennie doświadczałem! Nie no, dosyć! Co to za życie do cholery!? No który licealista codziennie atakowany jest przez smoka!?

– No dawaj, młody Sekiryuuteiu. Jeżeli nie będziesz szybszy, zostaniesz małym kawałkiem węgla.

Nie! Nie zostanę węglem, dopóki nie odbiorę dziewictwa Buchou! Jednym z moich życiowych celów było przeżycie tego pierwszego razu z Buchou!

Chciałem uprawiać seks z Akeno-san! Chciałem mieć dzieci z Xenovią! Chciałem spędzić więcej czasu z Asią!

…Dlaczego więc leżałem tu, na tej górze, będąc na skraju śmierci!?

Minęło już kilka dni, odkąd zostałem porwany na tę górę, i byłem już kompletnie wycieńczony.

Moje zmęczenie fizyczne, jak i umysłowe, osiągnęło limit. A wiecie dlaczego? Bo codziennie ścigał mnie wielgachny potwór! Zarówno za dnia, jak i w nocy, nie mogłem czuć się bezpiecznie! A wiecie co z tego wszystkiego było najgorsze? Że nawet jeżeli raz na jakiś czas udało mi się zrobić kontrę, to nigdy nie miało to wpływu na przebieg walki. Nawet uderzając z mocą Sacred Gear łuski smoka, nic mu się nie stawało! Ba! Nie tylko nic mu się nie działo, wręcz przeciwnie – to moja pięść obrywała od siły własnego uderzenia.

Jedynym wyjściem było ciągłe uciekanie i chowanie się po kątach. Ten koleś naprawdę chciał mnie zabić!

I do tego ten jego atak ognistym oddechem… Co chwilę od tego oddechu znikały spore części okolicznych gór. Takim atakiem mógł mnie zabić w trymiga!

Moja moc wzrosła, a co za tym szło, moja lewa ręka stała się całkowicie smocza. Szczęśliwie zakładając obręcz od senseia, pamiątka po walce z Raiserem znika, a moje ramię było w miarę normalne. Sensei jednak brał pod uwagę sporo rzeczy. Szczęśliwie nasz czas w piekle był ograniczony, a gdy tylko wrócę do domu, mój palec znów będzie ssany przez Buchou i Akeno-san!

Mimo wszystko jednak nawet samo bieganie mocno mi pomogło. Dzisiaj ani razu nie dostałem jego ognistym podmuchem, chociaż mój dres bardziej nie był niż był…

Za każdym razem, gdy ta okrutna walka o przetrwanie się kończyła, zaczynał się zwykły trening. Był to głównie trening siłowy. A gdy tylko kończyłem i go, moje ciało wyło z bólu, jednak było to o wiele lepsze niż uciekanie przed smokiem.

Mimo wszystko to nie było jedyne, zło jakie mnie spotkało na tej górze! Musiałem sam sobie znaleźć jedzenie! A jako, że moja znajomość fauny i flory Zaświatów była znikoma, jadłem złowione w pobliskiej rzece ryby, tylko po upewnieniu się u smoczego ossana, urozmaicając moją dietę orzechami.

Ogień jakimś cudem udawało mi się rozpalać dzięki mojej „wspaniałej” magii. Fufufu, przynajmniej moje magiczne zdolności się rozwijały.

…Hm? Ale dlaczego wiodę takie życie? Teraz nawet gdy złapię rybę nieświadomie krzyczę „Tottado!” . Niedobrze. Powoli staję się jakimś dzikusem.

Całymi dniami robiłem różnorakie niebezpieczne rzeczy. A tak bardzo chciałem spotkać się z Buchou! Porozmawiać z Asią! Napić się herbaty przygotowanej przez Akeno-san!

Uu, tu nie było żadnych lasek! To piekło dla takiego zdrowego chłopca jak ja! Tęskniłem za kolanami Buchou! Tak bardzo chciałem je pomacać!

Ale nic z tego. Jedynym luksusem, na jaki mogłem tu sobie pozwolić, były te fantazje.

Zawsze, gdy tylko kończył się trening, uciekałem w głąb mojego serca, gdzie Buchou i Asia już na mnie czekały z otwartymi ramionami… Ostatnio udawało mi się uciekać do mojej krainy fantazji podczas treningów ze smoczym ossanem. Nawet dla mnie wydawało się to chore.

Doooooooooooooooooooooooooooooooooooooooh!

Kolejna kula ognia! Łaaaa! Kamień, za którym się ukryłem, został zniszczony! Ossan mnie znalazł!

– Tutaj się schowałeś. Wiesz, że jest to bezcelowe, nawet gdy umiesz uciekać? No dalej, wstawaj i walcz.

– To niemożliwe! Jesteś za silny! Jesteś chyba nawet silniejszy od Valiego!

– Wiesz… Szczerze mówiąc, to pod względem czystej mocy jestem na poziomie Maou.

Widzisz! Jesteś potworem! I co z tym chwaleniem się!? Że niby ma mi dodać otuchy myśl, że codziennie ściga mnie smok klasy Maou!?

Cholera jasna! Trzeba było jechać nad morze z Matsudą i Motohamą!

Chcę kobiet! Mimo bycia otoczonym samymi pięknymi kobietami w klubie, żadna „chorągiewka” nawet nie drgnęła[19]!

Aach… Gdybym tylko mógł podnieść chorągiewki Buchou i Akeno-san… Raz nawet wyznałem jednej takiej miłość ale… jej odmowa „przebiła mi serce”, że tak to ujmę…

Byłem zdziwiony ilością moich fantazji, mimo bycia ściganym przez smoka, ale z drugiej strony gdyby nie one, nie przetrwałbym tego treningu z piekła rodem.

– O, widzę że wam nieźle idzie. Jak tam się trzymasz? – rozległ się znajomy głos.

Za moimi plecami pojawił się nagle Azazel-sensei, przywódca upadłych aniołów.


– Pyyyysznneeee! Jakie pyszneeee!

Pełen łez zajadałem się ryżowymi kulkami od Buchou, które przyniósł Azazel-sensei.

Jakie dobre! Ten smak! To smak miłości Buchou! Co więcej, obok miałem jeszcze śniadanie zrobione przez Asię! Byłem wniebowziętyyyy!

– Jest jeszcze porcja zrobiona przez Akeno, więc zostaw sobie trochę miejsca. Żebyś ty widział to widowisko, kiedy razem z Rias gotowały! Wszędzie iskry! Hahahaha! Ale widzę, że trochę zmężniałeś przez te parę dni, co? – powiedział sensei, klepiąc mnie po ramieniu.

– Nie żartuj sobie! Prawie zginąłem! I to wiele razy! Ten smoczy ossan jest szalenie silny! Nawet kiedy mu powiedziałeś, by mnie nauczył podstaw, ciągle używa za dużo siły! – płakałem, a kilka ziarenek ryżu co chwilę wylatywało z moich ust.

Przesada! Dla takiego współczesnego dzieciaka jak ja, przebywanie sam na sam ze smokiem na jakiejś górze to czysty absurd! A co gorsze, nigdzie w pobliżu nie było cycuszków Buchou!

– Tannin-ossan nie wie jak się kontrolowaaaać! Ja tu zginę! Nie chcę zdechnąć jako prawiczeeeek!

– Idioto, przecież postanowiłeś, że nie zginiesz, nie? Gdyby nie to, że się kontroluję, już dawno byłbyś kupką popiołu! Jeżeli nie chcesz tak cierpieć, lepiej szybko osiągnij Łamacz Ładu – powiedział wylegujący się na pobliskich skałach ossan.

– Ale przecież jak ktoś taki jak ja, który powstał z człowieka, zostanie uderzony przez takiego gigantycznego potwora, to zginie na miejscu!

– Pfff, ty się śmiesz zwać najsilniejszym Pionem panny Rias? Wiesz, jak wielu oddałoby życie za bycie jej sługą?

…W sumie Buchou była celebrytką w Zaświatach. Nawet chwilka na stacji metra wystarczyła, by pół miasta zaczęło piszczeć.

High school dxd v5 137.jpg

No to chyba byłem jakimś szczęściarzem, skoro wszyscy tak reagowali…

Nie! Nie chyba, a na pewno! Byłem szczęściarzem, który mógł żyć u boku pięknej i miłej onee-sama z wielkimi cycuszkami! Ach, Buchou. Osoba, której pragnąłem. Kiedyś chciałbym ją poślubić… No ale to marzenie ściętej głowy.

Westchnąłem. Azazel-sensei kontynuował rozmowę, czytając dzienniczek treningowy, który prowadziłem.

– Ale mimo wszystko robiłeś też trening podstawowy? To w porządku. Gdybyś tego nie zrobił, twoje ciało byłoby za słabe, by utrzymać moc Łamacza Ładu. Twoja największa słabość to mnogość obszarów, w których jesteś za słaby. Nie wygrałbyś z Valim, nawet gdyby stał on na głowie. Tak więc nie masz innej drogi, jak wzmocnić najpierw swoje ciało. Wiedziałem to od dawna. Vali to potomek dawnego Maou. Gdy chodziło o magię, nigdy z nim bym nie wygrał. Ale nie wiem jak miałbym z nim wygrać tylko dzięki sile fizycznej? W podstawowych parametrach Vali bił mnie na głowę we wszystkim.

– Umm, wtedy podczas konferencji… Vali próbował coś zrobić. Co to było? – spytałem Azazela-sensei.

Zanim Vali odszedł, próbował coś odpalić. Nawet Albion próbował go przed tym powstrzymać…

– Ach, to był Juggernaut Drive.

– Czy to coś nawet ponad Łamacz Ładu?

– Nie, nic nie jest wyższe niż Łamacz, gdyż jest to ostateczna i najpotężniejsza forma danego Sacred Gear. Jednakże niektóre z Sacred Gear mają w sobie zapieczętowane magiczne istoty. Twój Booster Gear i Divine Dividing Valiego są tego przykładem.

Rozumiem. A więc mój i jego Sacred Gear są typami czerpiącymi siłę z istot w nich zapieczętowanych, w tym przypadku smoków.

– Istoty te są mocno ograniczane – ciągnął dalej sensei – a ich moc jest dokładnie dozowana przez mechanizmy tam ukryte. Jednakże w waszym przypadku możliwe jest siłowe wyłączenie tych ograniczeń by uwolnić całą moc zapieczętowanych istot. To właśnie jest Juggernaut Drive. Daje ci on przez chwilę moc równą bogom, ale ryzyko jest zbyt duże. Każdorazowe użycie mocno skraca twój żywot. Oprócz tego traci się zdrowy rozsądek.

– Czyli tracisz kontrolę nad sobą?

– Tak – odpowiedział. – Niektórzy zniszczyliby wszystko wokół nich, a nawet zaczęli niszczyć samych siebie, zanim by wrócili do poprzedniego stanu. Niemożliwym jest opanowanie tej sztuki na tyle, by była ona użyteczna w walce, jednak… Vali potrafi opanować tę moc przez kilka minut poprzez spalanie ogromnych ilości własnej energii magicznej. Zależy to też od samej istoty. Albion nadal jest niecierpliwym smokiem, więc takie wyskoki mogą się źle skończyć. Oczywiście może i jest to nie na miejscu, skoro sam używam sztucznego Sacred Gear w podobny sposób, ale to przeklęta metoda niezgodna z prawidłowym użytkowaniem Sacred Gear. Krótko mówiąc, technika ta odbiera ci przyszłość i zamienia w chodzącego trupa. Mam nadzieję, że nigdy nie użyjesz tej mocy.

W oczach senseia widać było smutek. Czy martwił się o Valiego? W sumie opowiadał mi, jak go szkolił, gdy jeszcze był jego podwładnym, więc nie dziwota, że między nimi istniała jakaś więź.

– A więc obecny Hakuryuukou potrafi posługiwać się Juggernaut Drive? No to macie problem. Mały Sekiryuutei zginąłby na miejscu, gdyby nie jego desperackie posunięcie. W przeszłości to właśnie ta moc pozwalała jednemu przewyższyć drugiego. Jak to mówią – kto pierwszy ten lepszy – powiedział Tannin-ossan. Czy to prawda?

A więc tym razem to ja zginę!?… Nie, nie mogę jeszcze zginąć. Mam marzenie! Mój harem! Awans w hierarchii! W takim razie zostanę diabłem klasy ostatecznej jak ossan! Gdy się tak stanie, na pewno będę miał szansę na przetrwanie!

…Ale czy wytrzymam ten diabelski trening ossana?

Ossan był za silny. Nie wygram. To bestia. Sam jego oddech to już przegięcie. Nie byłem ani wielki, ani nie byłem jakimś herosem z laserami w oczach, więc taki przeciwnik był dla mnie nie do pokonania.

– Może zmieńmy temat. Ise? – powiedział sensei poważnym tonem.

– T-tak?

– Co myślisz o Akeno?

Nagłe pytanie. Ale o co chodzi?

– Myślę, że jest dobrą senpai.

Natychmiast powiedziałem to, co myślałem. Jej sado-strona była lekko straszna, jednak tak naprawdę była bardzo miła, a jej dziewczęca strona, którą czasem pokazywała, była naprawdę urocza.

– Nie o to mi chodziło. Co myślisz o Akeno jako kobiecie, rozumiesz?

– Jest atrakcyjna! Jest jedną z tych kobiet, z którymi chciałbym się związać!

Sensei przytaknął na moją odpowiedź i widać było, że wyraźnie mu ulżyło.

– Rozumiem. Widzisz Ise, muszę jej doglądać w miejsce pewnego mojego przyjaciela.

– Chodzi ci o jej ojca, który jest twoim podwładnym czy jakoś tak?

– Bardziej niż podwładnym, Barakiel jest przyjacielem z dawnych czasów, podobnie jak Semyazza. Kamrat, z którym zrobiliśmy wiele głupich rzeczy… I zanim się zorientowałem, wszyscy wokół mnie mieli żony i dzieci – westchnął sensei.

A więc i on martwił się o bycie singlem

– Zostałeś wyprzedzony, hm?

– …Jest dobrze. W końcu wokół mnie jest tyle kobiet – jego wzrok powędrował gdzieś daleko.Więc temat małżeństwa był dla niego tematem tabu? – No ale zostawmy to i wróćmy do Akeno. Martwię się o nią, choć sprawy między nią, a Barakielem to nie mój interes.

– Sensei, jesteś niespotykanie wścibską osobą. Nawet ten trening to wynik twojego mieszania się w cudze sprawy.

– Jestem tylko zwykłym upadłym aniołem z odrobiną wolnego czasu. Chociaż powodem było też to, że byłem opiekunem Hakuryuukuo.

To nie prawda. Wtykanie nosa w nie swoje sprawy to twój największy talent. Ja, Akeno-san i Vali. W sprawy każdego z nas wsadziłeś swój anielski nos. Dziwna z ciebie osoba. Nie rozumiem, jak upadłe anioły mogą funkcjonować, mając kogoś takiego za przywódcę.

– W każdym razie rozważam oddanie Akeno pod twoją opiekę.

– Pod moją… opiekę?

Ale jak to? Co przez to rozumiesz? Chronić ją własnym ciałem podczas Rating Game? W takim razie to nie problem. Przecież rolą Piona jest chronienie Królowej własnym ciałem.

– Jesteś idiotą, ale nie jesteś złym gościem. Raczej można by powiedzieć, że jesteś uroczym głuptasem. A przede wszystkim nie dyskryminujesz jej za to, kim jest.

– Nie rozumiem, o co ci chodzi…

– Hahahaha, dlatego właśnie mi ulżyło. Gdybyś ją zwodził, rzeczy szybko przybrałyby nieciekawy obrót. Jeżelibyś źle to rozegrał, zobaczyłbyś w przyszłości wiele krwi i łez. To właśnie dzięki twojej osobowości tak szybko stworzyłeś więzi z resztą swojej rodziny. Co więcej, wszyscy wokół ciebie czują się szczęśliwi, bo wiedzą, że nie będziesz ich osądzał za ich pochodzenie. W pewnym sensie to talent od Boga… bądź Szatana.

– ??????

Mój mózg był pełen znaków zapytania. Nie zrozumiałem go do końca, ale…

– Zrozumiałem! Będę chronił Akeno-san! Oczywiście, będę chronić też Asię i moją mistrzynię Buchou!

– W porządku. Zostawiam więc Akeno w twoich rękach. Teraz czas na prawdziwy kłopot – Koneko.

– A o co chodzi z Koneko?

Sensei westchnął.

– W tej sprawie nic nie może być zrobione. Jest niecierpliwa, a co gorsza – wątpi w swoje możliwości.

W tym momencie przypomniałem sobie, jak Koneko-chan nie była sobą przez ostatnie kilka dni. Coś się jej stało?

– Przesadziła z treningiem, który jej ułożyłem. Dziś rano zemdlała.

– Z-zemdlałaaaa!?

Szok! Mój uroczy kouhai zemdlał!? Wszystko z nią w porządku?

– Asia zajęła się jej ranami, ale nie nic nie może zrobić w sprawach czystej siły mięśni. A Koneko właśnie przesadziła z treningiem swoich mięśni. Przez to zamiast rosnąć w siłę, jej mięśnie osłabły, a ona sama musi spędzić chwilę w łóżku. A czasu do starcia mamy coraz mniej…

– A-ale… Jeżeli przeciążanie jest złe, to… to co ze mną? Przecież życie na krawędzi, kiedy codziennie goni cię smok, nie może być zdrowe, nie? – zapytałem senseia, wskazując na siebie. Bez względu na wszystko, ten trening był czystym samobójstwem!

– A nie, w twoim przypadku wszystko jest w porządku. Takie coś nawet w połowie nie jest tak groźne, jak to, co stało się Koneko.

Powiedziałeś to tak spokojnie! Jakim cudem, do jasnej cholery, to jest w porządku!? To za dużo! Łzy, które wylałem w ciągu tych kilku dni, napełniłyby ze dwa baseny olimpijskie!

– No dobra, czas się zbierać, Ise – powiedział sensei. – Kazali mi przyprowadzić cię ze sobą. Wrócisz do posiadłości tylko ten jeden raz. Tannin, pożyczę go na chwilkę. Wróci jutro rano.

– Jasne – odpowiedział ossan. – Na ten czas wrócę na swoje włości.

Serio!? Mogę na chwilę wrócić do cywilizacji?

– Heh? Sensei, od kogo dostałeś ten rozkaz? Od Buchou?

– …od jej matki.

Matki Buchou… Czyżby miała do mnie jakiś interes?

Część 7[edit]

– Dobrze, teraz obrót. Za wolno. No dalej, Issei-san, jeszcze raz, od początku.

Byłem w aneksie oddzielonym od głównego budynku posiadłości Gremory. Z całych sił próbowałem nadążyć za ruchami matki Buchou. Nigdy nie myślałem, że taniec może być taki trudny.

…Ale tak właściwie dlaczego tańczyłem z matką Buchou?

Jak tylko wróciłem z gór, zostałem tu przyprowadzony przez matkę Buchou. Zaraz potem zaczęliśmy naukę tańca. Ot tak, po prostu. Jednak była to pierwsza lekcja tańca w moim życiu i lekko mówiąc… nie byłem w tym dobry.

Matka Buchou jak zwykle miała na sobie suknię. Jednak to, co było najważniejsze na tej lekcji, to to że ciągle byłem z nią twarzą w twarz! Czasami udało mi się wejść w kontakt z jej cycuszkami! Były takie mięciutkieee! Były takie… takie… nie wiem jak to ująć… takie dojrzałe! Sam tego nie rozumiałem, ale tak właśnie było! No i jeszcze wyglądała jak Buchou! To chyba właśnie mieli ludzie na myśli mówiąc o uroku dojrzałych kobiet!

Jednak była mamą! I to gorącą. Przez to, że wyglądała, jak ktoś w moim wieku, nie mogłem przestać o niej myśleć. Wiedziałem, że to matka Buchou, ale jednocześnie wygląda jak Buchou! Wiecie jakie to uczucie tańczyć z kimś, kto wygląda jak kobieta, której pragniesz, na dodatek w wersji lniano-włosej? I do tego ten styl! Jej ubrania podkreślały jej urodę dokładnie w ten sam sposób, jak u Buchou! A te cycuszki! Ogromne! Dzięki ci matko, że wszystkie cycuszkowe geny zostały przesłane twojej córce!

– Może zrobimy sobie teraz krótką przerwę?

I tak po otrzymaniu zgody, usiadłem w miejscu, w którym stałem i wziąłem głęboki oddech.

Byłem wykończony. Ale to nic dziwnego – jeszcze tego ranka byłem goniony przez wielkiego smoka. Ale wiecie – być padniętym po tańcu było o wiele przyjemniejsze, niż uciekanie od ognia smoka. …Jednak dręczyło mnie jedno pytanie.

– M-mogę o coś zapytać?

– Oczywiście.

– Dlaczego tylko ja ćwiczę taniec? Dlaczego nie ma tu Kiby bądź Gaspera?

Właśnie, dlaczego ja? Tak samo z nauką. Gdyby to był jakiś kurs na gentelmana, to dlaczego nie było na nim Kiby i Gaspera? Z drugiej jednak strony, wiedziałem ,że to mi najdalej jest do bycia jednym.

Jednak matka Buchou odpowiedziała na moje pytanie:

– Kiba Yuuto-san już opanował wszystko, co potrzebne – jak to można się było spodziewać po Skoczku. Gasper-san to członek ważnej rodziny wampirów. Może i zachowuje się dziwnie, ale zna etykietę. Problemem jesteś ty, Issei-san. Oczywiście to nie twoja wina, że nie znasz obyczajów, jako że pochodzisz ze zwykłej ludzkiej rodziny, jednak kłopotem byłoby, gdybyś nie znał pewnych zachowań. Do tego czeka cię jeszcze debiut towarzyski z Rias. Tak więc musisz opanować etykietę, zwyczaje i obyczaje panujące w Zaświatach. Oczywiście wiem, że waszym celem jest obecnie pojedynek z rodziną Sitri, jednak chciałabym, abyś po trochę opanowywał to wszystko w wolnych chwilach.

Zamurowało mnie. Ja w towarzystwie!? I to jeszcze z Buchou!? Myślałem, że sługi nie pokazują się publicznie do takiego stopnia?

– B-Buchou… Rias-sama i ja zadebiutujemy razem!?

Będąc zaskoczonym, matka Buchou odwróciła lekko głowę i zasłoniła swoje usta dłonią.

– …Ojejku, przez przypadek powiedziałam więcej niż powinnam była. Oczywiście to jeszcze tylko plany, które mogą się wydarzyć. Odłóżmy to jednak na bok, gdyż ważniejszą kwestią jest to, jak się zwracasz do Rias. Nazywanie jej „Buchou” nie jest na miejscu – to nie szkoła, więc lepiej byłoby, gdybyś zwracał się do swojej pani po imieniu. Zresztą Rias na pewno byłaby… Ojejku, znów prawie powiedziałam za dużo.

Ech? Nazywanie jej Buchou nie wystarcza?

– Nawet jeżeli tak jest, to zawsze zwracałem się do niej „Buchou”. Hmm… To może Rias-sama?

– Dobrze, właśnie tak. Ewentualnie możesz się do niej zwracać per „pani”. Jednak dobrze by było, gdybyś w prywatnych sytuacjach zwracał się do niej inaczej.

– A więc „Buchou” nie wystarczy?

– Pomyśl – matka Buchou uśmiechnęła się cierpko. – Odpowiedz sobie na to pytanie w sercu. Przecież ją lubisz, prawda?

No oczywiście, że ją lubię! Jak mógłbym jej nie lubić?

– Oczywiście wiem, że taka nagła zmiana sposobu, w jaki się do nie zwracasz, może być dla niej szokiem. Dlatego też to będzie ostatnia wizyta w Zaświatach, podczas której będziesz się do niej zwracał jako „Buchou”. Musisz w końcu zdecydować, jak się będziesz do niej zwracał w przyszłości.

Ale jak już przy tym jesteśmy… Ciekawe, co teraz robił główny przedmiot tej rozmowy – Buchou?

Może leżała gdzieś chora i obolała z powodu przepracowania, podobnie jak Koneko-chan? Martwię się. Chciałbym zobaczyć, jak się czuje. I Koneko-chan też. W końcu to moja droga kouhai.

– Mogę zadać jeszcze jedno pytanie?

– Pytaj.

– Co się stało z Koneko-chan? Wszystko z nią w porządku?

– Nic jej nie jest. Po prostu się przepracowała, więc wróci do pełni sił, gdy poleży dzień bądź dwa.

– … Martwię się o nią. Dziwnie się zachowuje, odkąd tu przyjechaliśmy.

– Ta dziewczyna robi, co może, by zaakceptować to czym jest i moce z tym związane. Jest to dla niej niezwykle trudne, jednakże bez tej akceptacji nigdy nie zrobi kroku naprzód. – …Czym jest… i mocy?

Było tak wiele niejasności. Kim jesteś, Koneko-chan?

– …Ach prawda, jesteś częścią rodziny Rias od niedawna. To normalne, że jeszcze wszystkiego nie wiesz. Pozwól, że uchylę rąbka tajemnicy. – Matka Buchou usiadła przede mną i zaczęła opowiadać pewną historię. Opowieść o dwóch kotkach.

Kocie siostry zawsze były razem. Podczas zabaw, posiłków, snów – zawsze razem. Ich rodzice byli martwi, a one bez dachu nad głową nie miały żadnej osoby, do której mogły się zwrócić, znosiły więc trud codziennego życia mając w sobie wzajemne oparcie.

– Pewnego dnia – opowiadała dalej – znalazł je pewien diabeł. Starsza siostra stała się częścią jego rodziny, dzięki czemu młodsza mogła zamieszkać z nimi. Zdobywając w końcu ciepły dom, którego tak pragnęły, czas się dla nich zatrzymał. Każdy dzień był pełen szczęścia i miłości. Obie kotki wierzyły, że tak będzie już zawsze.

Jednak zdarzyło się coś niespotykanego. Okazało się, że starsza siostra zaczęła nagle rosnąć w siłę, a jej moc rosła w wielu kierunkach. Matka Buchou powiedziała, że był to jej ukryty talent, który dzięki odpowiednim warunkom odżył w tym wskrzeszonym diable.

– To był kot z gatunku, który z natury posiadał talent w youjutsu[20]. Co więcej, jej talent magiczny także się uaktywnił, a wraz z nim opanowała senjutsu, które, jak podają legendy, było domeną tylko największych z senninów[21].

Starsza kotka szybko przeskoczyła swojego pana pod względem siły i pochłonięta przez swoje własne moce, zmieniła się w bestię, istotę, której celem stały się krew i walka. – Jednakże jej moc nadal rosła, a z nią jej szaleństwo. I przyszedł czas, gdy sługa zabiła pana, a następnie stała się „wygnanym”. I jako potwór zabiła wszystkie oddziały wysłane za nią… Powiadają, że od tamtej pory nie wysłano już za nią żadnych oddziałów.

– Ale młodsza siostra została w tyle. A diabły zaczęły kwestionować jej wiarygodność.

「I ten kot może stracić nad sobą kontrolę. Lepiej zabić ją tu i teraz.」

– To dzięki Sirzechsowi udało się uratować kotka skazanego na zagładę. To właśnie on przekonał wiele wysokoklasowych diabłów, że młodsza siostra nie jest niczemu winna. W wyniku jego próśb został jej opiekunem. Młodsza kotka została jednak zdradzona przez swoją siostrę – jedyną bliską jej osobę. Osobę, w którą wierzyła i która była jej jedynym oparciem. Po wielu torturach, dniach pełnych bólu i samotności, jej duch był na skraju załamania. Była tylko skorupą dawnej siebie, lalką bez duszy i emocji… Co za smutna historia…

– Sirzechs oddał młodą kotkę, która straciła sens życia, pod opiekę Rias. Od tamtej pory ten kotek odzyskuje kawałeczek po kawałeczku utracony uśmiech. A po pewnym czasie kotek otrzymał imię. Imię otrzymane od nowej pani – od Rias. Imię, które brzmiało Koneko.

……

Zaniemówiłem. Ta cała historia… To wszystko było historią Koneko-chan!?

Zaraz… A więc prawdziwa postać Koneko-chan to…

– Tak naprawdę jest youkai[22]. Wiesz co to nekomata[23], prawda? Koci demon. Jest potomkiem najpotężniejszego rodzaju kociego demona – nekoshou[24]. To wysokopoziomowe youkai, które mogą opanować nie tylko youjutsu, ale też i senjutsu.

Część 8[edit]

– Ach, Buchou.

– Ise!

Zaraz po tym, jak skończyłem ćwiczyć taniec, zostałem przeniesiony do głównej rezydencji, gdzie czekała na mnie Buchou… Owaaah! Zostałem nagle przytulony! Buchou ściskała mnie z całych sił. Ach… Sporo czasu już minęło, odkąd zaznałem tego uczucia… Te kilka dni bez Buchou były wiecznością.

– … Twój zapach.

– Ach, umm, sporo się pociłem i um…

– W porządku, pachniesz tak jak zawsze… Byłam bez ciebie taka samotna, wiesz?

Nie mów takich rzeczy ze łzami w oczach – moje serce może pęknąć!

– Odkąd tu przyjechaliśmy, nie mogłam spać z tobą, ani nawet przytulić tak jak teraz… Nie mogę już sobie wyobrazić życia bez ciebie… Co za żałosna podróbka pana ze mnie.

Aaaaach, Buchou! Czyżby twój poziom uzależnienia ode mnie wzrósł? To było więcej, niż ktoś taki mógł oczekiwać! Ja także nie wyobrażałem już sobie życia bez Buchou! Dlatego ten trening w górach był taki trudny! Próbowałem to powiedzieć, jednak…

– Jednakże musimy być wytrwali! Musimy być o wiele silniejsi! Ćwicz ciężko, by w końcu pokonać ognisty oddech Tannia!

– …! Uuu, taaaaak! Zrobię, co tylko mogę, by nie zostać popiołeeem!

Tak jak zawsze – Buchou stawała się demonem, gdy chodziło o trening. Odpowiedziałem ze łzami w oczach! Rozumieeeem! Jeżeli Buchou rozkaże, zginę dla niej z przyjemnościąąąąąą!

Ale te myśi trzeba było odłożyć na bok. Potrząsnąłem głową i zadałem Buchou pytanie.

– U-umm, Buchou. Jak się czuje Koneko-chan?

Na twarzy Buchou pojawiło się zakłopotanie.

– Chodź za mną – powiedziała.


Pokój, do którego wszedłem, należał do Koneko-chan. Buchou rozmawiała już z nią wcześniej, a Akeno-san była już w środku. Wszedłem dalej. Jej pokój był szeroki. I kiedy skierowałem się do sypialni… Akeno-san stała przy łóżku, a Koneko-chan leżała smutna.

Zdziwiło mnie to, co wyrosło na głowie Koneko-chan.

Uszy… Kocie uszy! A więc naprawdę była nekomatą! Ale! Koneko-chan z kocimi uszami! Urocze! Słodkie! Normalnie ukrywała je, więc chyba wraz z utratą sił fizycznych straciła siłę, by je ukryć? Nie, nie! Teraz nie czas na to! Przyszedłem by dowiedzieć się jak się czuje Koneko-chan!

– Ise-kun, to… – Z powodu mojej reakcji na Koneko-chan, Akeno-san próbowała wyjaśnić sytuację.

– Nie trzeba, znam już ogólną historię. – Odpowiedziałem Akeno-san i podszedłem do prawej strony łóżka, by sprawdzić stan Koneko-chan.

Nie zauważyłem żadnych poważnych obrażeń. Nie. Nawet jakbym zauważył, nie byłyby one problemem z mocą Asi. A więc naprawdę przepracowała się i nie miała sił…

– Jak się czujesz? Trzymasz się jakoś? – zapytałem z uśmiechem.

Jednak Koneko-chan tylko mruknęła z półotwartymi oczyma.

– … Po co tu przyszedłeś?

Ponury głos. A więc moja obecność jej przeszkadzała, co?

– …Wystarczy ci jeżeli powiem, że się o ciebie martwiłem?

– ……

Nadal ponura, Koneko-chan nawet się nie ruszyła.

– Koneko-chan, wiem o wszystkim. Wiem też o kilku innych rzeczach. W każdym razie nie wolno się przepracowywać. Jeżeli nie zadbasz o swoje ciało… chociaż nie mi to mówić, kiedy sam przechodzę okrutny trening.

– …Ja tylko chciałam…

Koneko-chan mruknęło coś tak cicho, że nie usłyszałem wszystkiego.

– Ech? Możesz powtórzyć?

Nagle Koneko-chan popatrzyła się prosto na mnie i powiedziała głośno, jednocześnie jednak wstrzymując łzy.

– Chciałam być silna. Jak Yuuto-senpai, Xenovia-senpai, Akeno-san… i jak Ise-senpai. Chcę mieć silne ciało i duszę. Gya-kun także staje się coraz silniejszy. Nie mam zdolności leczenia jak Asia-senpai. W tym tempie stanę się bezużyteczna. Mimo tego, że jestem Wieżą, jestem… najsłabsza… nienawidzę być bezużyteczną…

– Koneko-chan…

A więc o to się martwiłaś? Jasne, Kiba stał się silniejszy. Xenovia też była całkiem całkiem. Akeno-san to najsilniejszy pionek, Królowa, a Gasper potrafił zatrzymać czas. Asia może i nie potrafiła walczyć, jednak jej leczenie było świetne. No i ja. Mimo, że byłem słaby ciałem, miałem w sobie legendarnego smoka.

Koneko-chan kontynuowała, tym razem jednak łzy spływały jej po policzkach:

– …Ale nie chcę użyć mocy we mnie drzemiących… moje moce jako nekomata… Jeżeli ich użyję… Ja… jak moja nee-sama… Ja… nie chcę… nie chcę stać się…

Po raz pierwszy… po raz pierwszy widziałem płaczącą Koneko-chan. Była dzieckiem, które nie okazywało zbytnio emocji, jednak teraz wypływały one z niej jak strumień. To był dla mnie szok. Moce jej siostry wymknęły się z pod kontroli, po czym zabiła swojego pana. A potem tak po prostu odeszła. Matka Buchou powiedziała, że to dziecko wszystko widziało.

Ponieważ wiedziała, że moc, która może zabić Buchou, drzemała w niej, bała się jej… Ale nawet wtedy zdawała sobie sprawę, że będzie potrzebować mocy. Te emocje i myśli ciążyły na niej odkąd tylko przybyliśmy do Zaświatów…

Właśnie dlatego przesadziła z treningiem – chciała stać się silniejsza bez polegania na zdradzieckich mocach wewnątrz niej. Koneko-chan miała ciepłe serce, pełne silnych uczuć dla przyjaciół. Dlatego czuła się niepotrzebna. Myślę, że to było dla niej cholernie trudne – nie móc odwdzięczyć się Buchou za uratowanie w momencie, kiedy Buchou jej najbardziej potrzebuje.

Sam byłem przerażony moją bezsilnością… Pragnąłem mocy tak samo jak ona…

Akeno-san potrząsnęła swoją głową i powiedziała:

– Ise-kun, zostaw resztę nam.

– Ale…

– Jesteś miłą osobą, ale ważne jest, abyś czasem utrzymał od innych dystans. Poza tym sam musisz stać się silniejszy. Ja… jestem w tej samej sytuacji, co Koneko-chan. Dlatego musimy przejść przez to razem. Jeżeli nie zaakceptujesz tego, kim jesteś, nigdzie nie dojdziesz. Rozumiemy to obie ale… nie mamy jeszcze tyle odwagi w sobie. Proszę, poczekaj na nas. Na pewno sobie z tym poradzimy. Na pewno… Akeno-san, która nienawidziła swojej anielskiej, krwi była w takiej samej sytuacji, jak Koneko-chan. Jeżeli nie zaakceptuje mocy światła, może stracić swą wartość w przyszłych walkach. Obie… mają w sobie coś, czego nie chcą.

– Rozumiem. Akeno-san, Koneko-chan ja… spróbuję zrobić rzeczy, które tylko ja mogę zrobić. – Ukłoniłem się przed nimi i wyszedłem z sypialni.

…Wszyscy z czymś walczyli. Każdy z nas miał swój trening. Każdy miał mur, który musiał przeskoczyć.

Tak jest! Było dobrze! Akeno-san! Koneko-chan! Wszyscy! I oczywiście Buchou!

Zrobię wszystko, co mogę podczas treningu, aby was nie zawieść!

Tej nocy spałem najmocniejszym i najlepszym snem w moim życiu. A z samego rana powróciłem do mojego treningu.


Żywot 3: Smok i kot![edit]

Część 1[edit]

– Oryaaa!

[EXPLOSION!]

Zdublowana moc mojego Sacred Gear przepłynęła na mnie, a moja siła drastycznie wzrosła!

– Spróbuj uniknąć tego! – Tannin-ossan otworzył szeroko swoją smoczą paszczę.

Gooooon! Dooooon!

Zgrabnie ominąłem kule ognia, których puścił kilka pod rząd, i wyciągnąłem rękę przed siebie. Wyobraziłem sobie ogromny magiczny pocisk i jego wystrzelenie! Dragon Shot!

Don!

Ogromna ilość magii opuściła moją lewą dłoń! Pocisk był wielkości połowy smoka! Powinien był być znacznie potężniejszy od tego, którym zniszczyłem wcześniej górę! Przez to moje zasoby magii powinny były być wyczerpane! Właśnie to było moim słabym punktem – byłem w stanie składować w sobie niewielkie ilości magii. Limit, do którego mogłem dublować swoją moc, również był niski.

– Hmm! Udało ci się wreszcie stworzyć coś przyzwoitego! – Ossan nie próbował uniknąć nadlatującego pocisku, ale zamierzał przyjąć go na siebie!

Duuuuuuuuuuuuuu!

Złapał go swoimi grubymi łapskami i energicznie zionął ogniem!

Doon! Gooooooh!

Pocisk został posłany hen daleko w niebo jednym oddechem smoczego Ossana!

[RESET]

Czas działania Sacred Gear dobiegł końca, a mnie ogarnęło wielkie zmęczenie.

Ossan spojrzał na swoje łapy. Lekko się dymiły. Czyżby mój pocisk przypalił mu je?

– Niezły strzał. W porównaniu do naszego pierwszego spotkania twoja smocza moc wyraźnie wzrosła. Niczemu sobie jest również twoja tężyzna fizyczna i, co ważniejsze, jesteś teraz w stanie bawić się ze mną nieprzerwanie przez cały dzień!

Coś niezwykłego – Ossan pochwalił mnie!

Mój oddech był ciężki, a ja piłem wodę z pojemnika, który zawsze nosiłem ze sobą. Woda, po wzmocnieniu jej mocą Sacred Gear, służyła mi także do łagodzenia poparzeń zadanych mi przez ogień Ossana. Cóż, miałem na to wiele innych sposobów.

Mój wygląd wołał o pomstę do nieba. Dres nie nadawał się już do chodzenia i zabezpieczał tylko co ważniejsze części ciała, a od pasa w górę byłem w opłakanym w stanie – dres tutaj był już całkowicie zniszczony, a ja sam miałem wiele ran. Tak, co prawda moja klatka piersiowa stała się potężniejsza, a niepotrzebny tłuszcz na brzuchu zniknął.

Żywiłem się roślinami i zwierzętami, które udało mi się znaleźć. Jeżeli kiedykolwiek wyląduję na bezludnej wyspie, to spokojna głowa – nauczyłem się tutaj wielu umiejętności, które umożliwią mi przetrwanie na niej. Nie mogłem uwierzyć, że przez całe wakacje żyłem jak górska małpa.

Dzięki temu survivalowi opanowałem magię ognia, co w połączeniu ze zdolnością mojego Sacred Gear dawało mi możliwość używania technik, których nauczył mnie Ossan. Ogromna moc ognia! Kiedyś ją zademonstruję!

Minęło już wiele dni od momentu, kiedy złożyłem przysięgę w pokoju Koneko-chan. Walka z domem Sitri miała odbyć się dwudziestego piątego sierpnia. Dzisiaj mieliśmy dwudziestego. Pozostało niecałe pięć dni. Był to okres, kiedy należało pozałatwiać wszelkie sprawy i inne kwestie.

Zbliżał się również dzień naszego wspólnego spotkania. Zostało zaplanowane, że spotkamy się wszyscy i jakoś wypoczniemy. Miało to zniwelować zmęczenie, którego doznaliśmy podczas całego treningu. Następnie, jeszcze przed grą, miało odbyć się wielkie przyjęcie zorganizowane przez Maou-sama i nasza rodzina, podobnie jak pozostali młodziacy, została na nią zaproszona. Innymi słowy, nie było już czasu na żaden trening.

– Jak dotychczas dobrze sobie radziłeś. Mimo wszystko spotkał nas wielki pech. Gdybyśmy mieli jeden dzień więcej… Twój trening jutro dobiega końca… to nie jest możliwe… – westchnął Tannin-ossan. Tak, pojmowałem. Nie byłem w stanie go osiągnąć. W zakresie tężyzny fizycznej i całej reszty zrobiłem znaczne postępy, jednak musiałem zakończyć trening bez osiągania Łamacza Ładu.

Nie byłem w stanie spełnić celu mojego treningu.

Część 2[edit]

– Cóż zatem, pora na mnie. Również zaproszono mnie na przyjęcie organizowane przez Maou. Spotkajmy się tam, Hyoudou Isseiu i Ddraigu.

Znajdowaliśmy się przed główną rezydencją Gremory. Całą drogę przebyłem siedząc na grzbiecie Tannina-ossan. Tak właściwie to było całkiem wygodnie! Była to tylko krótka podróż w przestworzach, ale chyba lepiej być nie mogło!

– Tak, dzięki ci, smoczy starcze! Do zobaczenia na przyjęciu!

[Tannin, wybacz za sprawienie kłopotu. Do zobaczenia.]

– Tak, ja również dobrze się bawiłem, w końcu pracowałem wspólnie z Ddraigem. Żyję już kupę czasu. Zgadza się. Chcecie polecieć na przyjęcie na moim grzbiecie?

– Naprawdę? Nie sprawimy ci kłopotu?

– Jasne, nie ma sprawy. Zabiorę ze sobą swoją grupę i przylecimy tutaj w dniu imprezy. Skontaktuję się z Gremory po resztę detali.

Z całą powagą, Ossan był uczuciowym smokiem!

– W takim razie widzimy się jutro. Żegnajcie! – Po tych słowach Ossan rozłożył swoje wielkie skrzydła i wzbił się w powietrze. Odprowadziłem go wzrokiem, kiwając ręką na pożegnanie.

[Ale spokojny Smoczy Król.]

– Wydaje się być dobrą osobą. Był przerażający, kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy, ale… jak na smoka to jest ekstra!

[My również jesteśmy smokami, wiesz?]

Zgadza się, ale… Dla mnie prawdziwy smok jest bardzo ogromny i wspaniały. My zaś jesteśmy w posiadaniu diabła, który początkowo był człowiekiem, a także stanowimy część Sacred Gear.

[Cóż, nie mogę zaprzeczyć.]

Prawda? Tak, jak myślałem, to jest „smok”!

– Hej, Ise-kun.

Kiedy odwróciłem się w kierunku, z którego dobiegł mnie ten głos, moim oczom ukazał się Kiba. Był ubrany w swój dres, ale był on cały w strzępach. Zatem w tej kwestii nie byłem sam.

Jego przystojna twarz zdawała się być bardziej męska.

– Twoje ciało… wyglądasz całkiem nieźle – powiedział, patrząc na mój nagi tors. Natychmiastowo zakryłem się rękoma!

– P-przestań, również z tym wzrokiem… Nie patrz na mnie takim wzrokiem!

Poczułem, że moje ciało było zagrożone! Ten gościu czasami potrafił mnie przerazić!

– A-ale jesteś okrutny. Chciałem tylko powiedzieć, że ładnie wyrobiłeś sobie muskuły.

– A ty… w ogóle się nie zmieniłeś.

– Och, mojego ciała nie da się tak łatwo zmienić. Zazdroszczę ci.

– Och, Ise i Kiba! – rozległ się dziewczęcy głos.

Była to Xenovia. Zaraz, była cała w bandażach!? Wydawała się być w opłakanym stanie.

– C-co ci się stało…? – zapytałem nieśmiało.

Xenovia popatrzyła na siebie, po czym odpowiedziała:

– A tak, doprowadziłam się do takiego stanu, bo trenowałam. Gdy doznawałam obrażeń, bandażowałam się i trenowałam dalej, doznawałam obrażeń i znów się bandażowałam.

– Przypominasz teraz mumię!

– Och, nie mam zamiaru wiecznie pozostawać w takim stanie.

– Nie to miałem na myśli!

Rany, była niezrozumiała jak zawsze. Jednak wyczuwałem, że otaczająca ją aura stała się większa i bardziej potężna. Jak już przy tym jesteśmy, to aura Kiba także stała się gęstsza.

Co takiego? Czyżby moja zdolność widzenia przepływu magii uległa poprawie? Czy to też było rezultatem treningu z Ossanem? Moje zmysły stały się ostrzejsze z powodu życia w zgodzie z naturą Zaświatów?

– Ise-san! Kiba-san! Xenovia-san! – Z bramy zamkowej wyszła do nas Asia przyodziana w… swoje zakonne ubrania. Ach, to naprawdę ona!

– Asiu, trochę minęło czasu od naszego ostatniego spotkania.

– I-Ise-san! Ubierz się! – spanikowała, widząc moją nagość.

Bardziej chodziło jej o to, co robiłem, niż o sam fakt, że byłem bez ubrań. Co z nią, przecież widziała mnie nagiego już tyle razy.

– Ara, widzę, że wszyscy, którzy nas opuścili, już powrócili.

Wśród nas pojawiła się… Buchou! Tyleeeeeee cię nie widziaaaaałem! Moja Buchou! Moja onee-sama! Była piękna jak zawsze!

– Buchouuuu! Tak bardzo chciałem cię zobaczyć!

– Ise… stałeś się silniejszy, nieprawdaż? Twoja klatka jest potężniejsza – mówiąc to, mocno mnie przytuliła.

Ach, uczucie Buchou… Z powodu mojego długiego odosobnienia musiałem skrywać swoje pożądanie, toteż nic dziwnego, że zapach kobiety, za którym bardzo tęskniłem, pobudził mnie w takim stopniu… Tak jak myślałem, kobiety są przyjemne.

– Cóż zatem, moi drodzy – powiedziała Buchou. - Wejdźcie. Jak tylko weźmiecie prysznic i się przebierzecie, spotkamy się i porozmawiamy o rezultatach naszego treningu.

Powróciłem do cywilizowanego życia, za którym tak tęskniłem. Jednak musiałem powiedzieć, że nie udało mi się osiągnąć Łamacza… co za wstyd.

Część 3[edit]

Było to nasze pierwsze spotkanie od momentu, jak rozdzieliliśmy się dwa tygodnie temu.

Po tym, jak Azazel-sensei podał nam plan treningowy, zostałem zabrany przez smoka, jednak z tego co widziałem, to wszyscy poszli w swoją stronę. I właśnie dlatego było to nasze pierwsze spotkanie. Mówiąc szczerze, był to chyba pierwszy raz, kiedy byliśmy oddzieleni od siebie przez taki długi czas. Przynajmniej był to pierwszy raz, odkąd zostałem członkiem klubu, bowiem nie wiedziałem o niczym, co zdarzyło się wcześniej.

Po tym jak ja, Kiba i Xenovia wzięliśmy prysznic i przebraliśmy się, zebraliśmy się w moim pokoju. Dlaczego właśnie w moim? Miałem podejrzenia co do tego wyboru, ale najwyraźniej pozostałym było najłatwiej tutaj dotrzeć. Do pokoju Buchou nie mogliśmy iść. Czyżby było tam coś, czego nie mogłaby nam pokazać?

Zatem tak: spotkaliśmy się w moim pokoju i rozmawialiśmy o efektach naszych treningów. Kiba zdał szczegółową relację z treningu ze swoim mistrzem, Xenovia także opowiedziała o swoim. Nie omieszkałem opisać im swoich przygód z Tanninem.

Wszyscy mieli łatwo. Kiba i Xenovia co prawda trenowali poza główną rezydencją, ale mieszkali w chatce górskiej, która należała do Gremory! Zbieranie roślin i ziół, polowanie na zwierzynę i unikanie ognistego oddechu smoka wydawało się być dla nich czymś nie do pomyślenia.

Hm? Hmmmmm? A to dziwne. O co chodzi? Czyżbym tylko ja miał tak ciężko? Spałem pod gołym niebem. Bez poduszki ani bez koca. Byłem zmuszony do spania na ogromnych liściach, które tutaj rosły…

– Umm, Sensei, czy tylko mnie spotkał taki okrutny los…?

– Zaskoczyło mnie, że byłeś w stanie przetrwać w górach. Myślałem, że uciekniesz do domu. To, że zaczniesz normalnie żyć na tej górze, było poza moimi oczekiwaniami.

– Eeeeeeeeeeeeeeech!? Cooo!? Polowałem na królikopodobne i dzikopodobne stworzenia! Obdzierałem je ze skóry, gotowałem i jadłem! Nosiłem ze sobą wodę, po tym jak ją zagotowałem na patelce, którą znalazłem…

– Właśnie dlatego jestem zaskoczony. Jesteś zbyt uparty. Pod pewnymi względami przerosłeś nawet same diabły.

– To okrutne! Żyłem w ciągłym strachu, będąc ściganym po górach dzień w dzień przez smoka! Czy zdajesz sobie sprawę, ile razy zaglądałem śmierci w oczy!? Ueeeeeee!

Rozpłakałem się! Ponieważ! Ponieważ! Poniewaaaż!

– Chciałem… Tak bardzo chciałem zobaczyć Buchou! Każdej nocy okrywałem się liśćmi, mając w pamięci ciepło jej ciała! To było nie do zniesienia! Smoczy starzec nie dawał mi żadnych forów i atakował nawet wtedy, kiedy spałem! Rozsadzał całe skały! Budził mnie pożar lasu! Uciekaaałem! Gdybym tego nie robił, to zginąłbym!

– Biedny Ise… Wiele się nacierpiałeś, prawda? Tak, Ise, jesteś taki uparty… Góra, na której trenowałeś, nie ma nazwy, ale od teraz będzie się nazywała „Mt. Ise”. – Buchou przyciągnęła moją głowę do swojej klatki piersiowej i przytuliła mnie! Ciepło jej piersi wyleczyło całą moją okrutną przeszłość!

Musząc znieść tak wielki szok, odwzajemniłem uczucie Buchou i również ją przytuliłem. Płakałem jak małe dziecko. To okrutne! Azazel-sensei był okrutny! Pozwolił na porwanie przez smoka! Wciąż miałem w głowie obraz kiwającej do mnie Buchou! To było porwanie! Nawet teraz twierdziłem dalej, że to było porwanie!

– Tak czy inaczej, twoja siła fizyczna uległa znacznej poprawie. Dzięki temu czas, gdy będziesz mógł chodzić w zbroi Łamacza Ładu, jest już blisko. Ale nie byłeś w stanie go osiągnąć, prawda? – Azazel-sensei nie wydawał się być tym szczególnie zaskoczony. – Cóż, przewidzenie tego nie było niczym wielkim. Tak, nie doznałeś żadnego szoku. Znaczy się, że niemożliwym jest osiągnąć Łamacz bez żadnych drastycznych zmian. Myślałem, że przez survival i poznanie smoka typu królewskiego osiągniesz to, ale najwyraźniej nie starczyło czasu. Gdyby było go przynajmniej miesiąc więcej…

Niemożliwe! Gdybym miał przesiedzieć tam jeszcze miesiąc, to umarłbym z powodu czegoś, co nazywało się NIEDOBOREM BUCHOU! Gdybym nie mógł czuć ciepła Buchou chociaż przez krótki czas, umarłbym!

Schowałem twarz w jej piersiach i przecząco potrząsłem głową! Buchou z czułością mnie pogłaskała! Ueeeee! Buchouuu!

– Cóż, zatem w porządku. Nasze spotkanie dobiega tutaj końca. Jutro mamy przyjęcie. Na dzisiaj to wszystko – powiedział Sensei.

W ten sposób mój survival dobiegł końca.


Nocą.

Była już pora spania, ale nie wiedzieć czemu, Asia i Xenovia dalej siedziały w moim pokoju. Miałem dzielić z nimi jedno łóżko.

Mając na swoim łóżku dziewczyny, nie mogłem się uspokoić. Wślizgnąłem się pomiędzy nie.

Asia chyba już spała. Z powodu wielkości łóżka Xenovia leżała trochę dalej. Co więcej, z jakiegoś powodu zdawała się nie spać, tylko patrzyła się w sufit.

– Co jest, nie możesz zasnąć?

– Tak. Nie jestem przyzwyczajona do spania z mężczyzną w jednym łóżku. Nawet jeżeli nie kryje się za tym nic erotycznego, to… czuję się spięta.

Hej, hej, hej, poważnie? Jesteś nerwowa i mówisz takie rzeczy? Cóż, to nie tak, że nie rozumiem.

– P-prawda. Nawet ja, gdy spałem po raz pierwszy z Buchou i Asią, byłem tak podniecony, że nie mogłem zasnąć. A to wszystko przez to, że w tym samym pokoju śpi chłopak i dziewczyny w tym samym wieku.

– R-rozumiem. Więc to nic dziwnego, hm? Jednak Asia jest niesamowita. Wydaje się być taka rozluźniona.

– To z powodu… Ona zawsze śpi ze mną i Buchou. Na początku się krępowała, ale teraz jest do tego przyzwyczajona. Gdy obok mnie leży Asia, to moja dusza jest spokojna.

– Ise-san, proszę cię, nie zostawiaj mnie… Munya… – wyszeptała przez sen Asia.

– Fufufu, chyba już wiem, czemu oboje z Buchou uważacie, że Asia jest urocza – powiedziała Xenovia, uśmiechając się.

Prawda? Uroczość Asi była najlepsza.

A moja świadomość, zanim zdałem sobie z tego sprawę, powędrowała hen daleko i zapadłem w sen.

Część 4[edit]

Był wieczór dnia następnego, a ja, ubrany w letni mundurek Akademii Kuou, czekałem w salonie. Bo w końcu dzisiaj miało być przyjęcie. Przespałem pół dnia, dzięki czemu czułem się kompletnie zregenerowany, a wszelkie zmęczenie odeszło.

Ostatnio nosiłem tylko dres, ale mimo to mundurek pasował. Na wszelki wypadek założyłem opaskę na ramię z symbolem rodu Gremory. Dzięki temu chyba nie mogło mnie spotkać nic złego.

Służki zabrały dziewczyny, mówiąc, że trochę im zajmie, zanim wszystkie będą gotowe. Hmm, Kiba i Gasper również przepadli, podobno mieli jakąś sprawę…

– Hyoudou? – rozległ się znajomy głos.

Kiedy odwróciłem się w stronę jego źródła, moim oczom ukazał się Saji. Co on tutaj robił!?

– Saji, dlaczego tu jesteś?

– Ach, Kaichou będzie szła na przyjęcie wspólnie z Rias-senpai, więc podążyłem za nią. Spotkały się, a ja, nie mając innego wyjścia, zacząłem się błakąc bez celu po posiadłości, aż dotarłem tutaj.

No cóż, w końcu rezydencja nie była mała. Zatem zgubił się i trafił tutaj.

Saji usiadł nieopodal mnie i przemówił z poważną miną:

– Gra już tuż tuż.

– Tak.

– Trenowałem.

– Ja również. Byłem ścigany każdego dnia po górach przez smoka.

– N-naprawdę? Miałeś ciężko jak zawsze. Ale cóż, ja także zafundowałem sobie podobnie ekstremalne menu.

Rozumiem. On również nie oszczędzał się podczas treningu. Nic dziwnego, przecież miało to ogromny wpływ na wygraną naszych pań. Mój duch walki był podobnie silny jak jego.

Saji, drapiąc się po policzku, powiedział:

– Hyoudou, pamiętasz, jak młode diabły zebrały się miesiąc temu?

– Tak. Co w związku z tym?

– Nie żartowaliśmy… M-moim marzeniem jest… zostać nauczycielem!

Wypalił z tym niespodziewanie, a jego twarz przybrała kolor dorodnego pomidora.

– Nauczycielem? A czego będziesz uczył?

Mimo że był cały zaczerwieniony, to szczerze odpowiedział:

– Kaichou chce założyć w Zaświatach specjalną szkołę przygotowującą do Rating Game. Nie będzie to zwykła szkoła. Będzie ona otwarta dla wszystkich, bez względu na to, czy jest się ze szlacheckiego rodu czy też niskoklasowym diabłem. Słyszałem od Kaichou, że rzeczy takie jak dyskryminacja czy stare przyzwyczajenia stopniowo zanikają w diabelskim przemyśle, jednak u korzeni całego systemu istnieje taka część, która na takie zmiany nie chce się zgodzić. Właśnie dlatego obecna szkoła Rating Game przyjmuje tylko wysokoklasowe diabły z rodzin arystokratów. A gra powinna być dla wszystkich jednakowa – właśnie to postanowili obecni Maou-sama. Mimo że niby jest równa, to droga niskoklasowców jest ciężka. To dziwne, prawda? Niby nawet demon niepochodzący z arystokratycznego rodu może otrzymać parostwo lub inny tytuł w zależności od sposobu, dzięki któremu udało mu się to osiągnąć. Jednak możliwość ta nie powinna wynosić zero!

Będąc niezmiernie zaskoczonym jego słowami, podziwiałem jego opinię. Był całkiem poważny co do swojej przyszłości.

– Kaichou powiedziała mi, że chce coś z tym zrobić. Że chce uczyć, by nawet niskoklasowe diabły miały szanse w grach. Właśnie dlatego założy w Zaświatach szkołę, do której wszyscy będą mieli wstęp! Kaichou tylko w tym celu uczy się w ludzkim świecie! Żeby każdy miał swoje pięć minut! Nawet jeśli to ma być dosłowne pięć minut! By każdy miał jakiś procent szansy! By każdy mógł mieć szansę zostania wysokoklasowym diabłem! Hyoudou! Nasza dwójka także w to wierzy i uparcie chce otrzymać parostwo, prawda?

– Tak, zgadza się.

Miał rację. Moim celem było zostać wysokoklasowym demonem. Nawet jeżeli możliwość ta wynosiła jeden procent, to miałem taki zapał, by z tego jednego procentu uczynić sto procent! Saji, podnosząc zaciśniętą pięść, powiedział:

– W-właśnie z tego powodu będę pracował jako nauczyciel. Będę się mnóstwo uczył, walczył w dużej ilości grach, nabywając przy tym przeróżne potrzebne rzeczy. Będę nauczycielem Pionów. Kaichou powiedziała, że mi pomoże. Nawet ktoś taki jak ja może zostać nauczycielem… W przeszłości robiłem same głupie rzeczy. Powodowałem wiele kłopotów moim rodzicom, a osoby z mojego otoczenia mnie nie lubiły. Jednak dzięki Kaichou zobaczyłem swój cel! Będę na zawsze trwał przy niej i jej pomagał! Marzenie Kaichou jest moim marzeniem! – Końcówkę powiedział cały zaczerwieniony. Po krótkiej pauzie ciągnął: – Hehehe. Zataiłem przed matką fakt, że zostałem diabłem, ale rozpłakała się, gdy powiedziałem jej o swoim marzeniu. „Ty i nauczyciel!” – może powiedziała to, ponieważ nie pasuje to do mnie. Jednak nie było źle. Na jej twarzy widniała ulga.

Zatem to było marzeniem Saji’ego. Różniło się od mojego. Z racji że obaj byliśmy Pionami, to myślałem, że może jesteśmy podobni, ale przecież nie ma dwóch identycznych osób. Miał swoje własne marzenie.

W przyszłości chciałem stać się niezależny od mojej pani i spełnić własne marzenie. A on zamierzał spędzić całe życie służąc swojej pani. Mimo że zostaliśmy diabłami w tym samym czasie, to nasze cele kompletnie się od siebie różniły.

W tak prostej rzeczy wyczuwałem coś cudownego.

– Saji, masz wspaniałe marzenie. Będzie z ciebie dobry nauczyciel.

– Również przez wzgląd na to musimy was pokonać!

– Ach, rozumiem. Cóż, zatem niedobrze. Bo to właśnie my was pokonamy!

– Nie, bo my. Musimy pokazać się z dobrej strony, ponieważ ostatnio zachowaliśmy się bardzo głupio!

I mimo że obaj się zaśmialiśmy, to w jego oczach była powaga. Nie było mowy, żeby się wycofał.

Mimo wszystko, nauczyciel. Przypomniałem sobie nagle Azazela-sensei, ale… Cóż, on nigdy taki nie będzie.

– Przy okazji, Saji.

– Co?

Wykonałem w powietrzu gest „naciskania” palcem.

– Wszystko wskazuje na to, że sutki są jak dzwonek.

– …C-co takiego…?

Och, Saji słuchał mnie z widocznym zainteresowaniem. Był przecież podobnie zboczony co ja!

– Powiedział mi o tym Azazel-sensei. Możliwości piersi są nieskończone. Nie byłoby dobrym przejść na drugą stronę bez doświadczenia macania ich, ale także innych rzeczy, jak zabawy z sutkami.

– Hej, Hyoudou, a co ze mną? Kiedy będę mógł macać piersi mojej pani? – zapytał poważnie.

– K-kto wie. Nawet ja nie doznałem jeszcze tego zaszczytu. Jednak tylko ten, kto ma szczęście, może je macać.

W oczach Saji’ego pojawiła się złość!

– O co chodzi z tym całym „szczęściem”!? Mnie nigdy nie spotyka nic takiego!

– Nie, powiedziałem już za dużo. Jestem na tym etapie, gdzie wspólnie bierzemy kąpiel i śpimy…

Powiedziałem tylko tyle, ale to chyba wystarczyło. Na twarzy Saji’ego pojawił się szok, którego doznał w głębi swojego serca.

Niepewnym krokiem oddalił się ode mnie i usiadł na krześle. Był w opłakanym stanie. Cały się trząsł, a jego oczy były szeroko otwarte.

– Spanie… Kąpiel? Co to ma być…? N-nigdy nie robiłem z Kaichou takich rzeczy…

– S-Saji… Hej…

Nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. Siedział i mamrotał cały czas te słowa.

– Ise, przepraszam, że musiałeś tyle czekać. Ara, widzę, że Saji-kun też przyszedł.

Gdy odwróciłem się, za mną stała przebrana Buchou! I reszta członków klubu!

Nieeeeeesamowiiteeee! Wszystkie miały przepiękne makijaże i poubierane były w suknie! Ich fryzury również były wspaniałe!

Wyglądały jak księżniczki! Akeno-san miała na sobie suknie w zachodnim stylu! Uwaaaaaaa! Niedobrze! Wyglądała zbyt ślicznie! Była pięknością, która biła na łeb wszelką możliwą konkurencję!

Asia zdawała się być zawstydzona, ale suknia pasowała do niej. Xenovia również nie była przyzwyczajona do noszenia takich strojów, jednak chyba dostatecznie nauczono ją, jak ma się zachowywać prawdziwa dama.

Koneko-chan miała na sobie sukienkę o wiele mniejszą, jednak jej urok powodował istnienie dużego procentu szansy, że zostanie porwana przez jakiegoś lolicona!

Problemem pozostawał Gasper.

– Dlaczego też masz na sobie sukienkę?

Pasowała ona tak do niego, że nie mogłem mu nic zarzucić! Myślałem, że jak zniknęli wraz z Kibą, to naprawdę miał do załatwienia jakąś sprawę, ale to o to chodziło!

– B-bo, też ją chciałem.

Z całą powagą, on naprawdę był… Jego przyzwyczajenie do noszenia damskich ciuszków było strasznie silne.

– Saji, Saji, co się stało? – zapytała niepewnie Sona-kaichou, która również była ubrana w suknię.

High school dxd v5 179.jpg

Zatem Saji, doznałeś aż takiego szoku…

Gdy wszyscy byli już przyszykowani, z ogrodu dobiegł nas trzepot skrzydeł, a po chwili ziemia lekko zadrżała. Podszedł do nas kamerdyner i oznajmił:

– Tannin-sama przybył wraz z rodziną.

Ossan dotrzymał swojej obietnicy!


Kiedy wyszliśmy na zewnątrz do ogrodu, najlepsza część rozpoczynała się właśnie tutaj! Wraz z Tanninem-ossanem przybyło dziesięć innych smoków, które były jego wielkości! Jakie wieeeeelkie! Niesamowite! Wszyscy członkowie jego grupy byli smokami!

– Obiecałem, więc jestem, Hyoudou Isseiu.

– Tak! Dzięki ci, Ossanie!

– Podczas lotu na moim grzbiecie, stworzę wokół was specjalną barierę – powiedział Ossan. – Dzięki temu wiatr nie zniszczy waszych fryzur, ani nie wygniecie wam ubrań. W końcu te sprawy są dla kobiet bardzo ważne.

Ten smok był taki uprzejmy! Właśnie tego można było się spodziewać po diable najwyższej klasy!

– Dziękuję bardzo, Tanninie – powiedziała Buchou. – Będziemy pod twoją opieką, aż do końca podróży. Są tutaj z nami osoby z domu Sitri, czy to nie będzie stanowiło dla ciebie dodatkowego obciążenia?

– Ooch, panna Rias – zabrzmiał Ossan. – Jesteś wyjątkowo piękna dzisiejszej nocy. Zostaw tę sprawę mnie, ja się wszystkim zajmę.

Weszliśmy na smoczy grzbiet i poszybowaliśmy w przestworza Zaświatów! Siedziałem na czubku głowy Tannina-ossan! Specjalne miejsce, zarezerwowane dla mnie! Będąc na samej krawędzi, obserwowałem bacznie niebo.

Uwahahah! Tak, jak myślałem – obraz widziany z grzbietu smoka był przewspaniały! Odkąd tylko przybyłem do Zaświatów, to jeszcze nie znudził mnie widok takich widoków rodem z powieści fantasy! Jedynym, co wymazałbym z mojej pamięci, była część, w której byłem ścigany przez smoka!

[Dla mnie krajobraz z grzbietu smoka jest czymś, czego… Tego przeżycia nie jestem w stanie opisać.]

Ddraig obdarował mnie, jakże rzadkim, uśmiechem. Cóż, w końcu on pierwotnie też był smokiem.

– Hahahaha, to naprawdę ciekawe doświadczenie, Ddraigu – powiedział Ossan. – Jednak z potężnych smoków tylko trzy są nadal aktywne, w tym ja. Nie, prawdziwe smoki, czyli oprócz mnie, bo odkąd zostałem diabłem już nim nie jestem, to Ophis i Tiamat. Pozostali albo zostali pozaklinani albo wycofali się. Yu-Long i Midgardsormr nigdy się już nie pojawili na powierzchni. A Ddraig, Albion, Fafnir i Vritra zostali zaklęci w Sacred Gear. Zawsze silne smoki zostawały usuwane. W końcu są z nich przerażające stworzenia.

– Jak już przy tym jesteśmy, smoczy starcze, to dlaczego zostałeś diabłem? – zapytałem.

– Pierwszym powodem jest – zaczął mówić poważnie Ossan – że w tej erze nie ma żadnych większych bitw, więc pomyślałem, że mógłbym zmierzyć się z przeróżnymi osobami w Rating Game. Jest także inny powód.

– Jaki?

– Jest ci znany taki owoc, jak smocze jabłko? Jedzą je smoki.

– Nie, słyszę o nim po raz pierwszy. Z drugiej strony jego nazwa mówi wszystko sama za siebie.

– Istnieje pewna rasa smoków – ciągnął Ossan – która może żyć wyłącznie dzięki jedzeniu tych jabłek. Jednak przestały one rosnąć w ludzkim świecie wskutek nagłych zmian środowiskowych. Obecnie owoce te można spotkać tylko w Zaświatach. Jednak smoki nie są tutaj mile widziane, są znienawidzone zarówno przez diabły, jak i upadłe anioły, więc nie ma mowy, żeby dali nam je za nic. Właśnie z tego powodu zostałem diabłem, a teren, na którym te jabłka rosną, w całości został przekształcony w moje terytorium. Kiedy stajesz się silniejszy od wysokoklasowego diabła, możesz otrzymać część Zaświatów od Maou w posiadanie. Gdy zostałem demonem, to stało się moim celem i, jak widać, osiągnąłem go.

– Zatem te smoki, które miały problemy ze znalezieniem pożywienia, żyją na twoim terytorium?

– Tak, i dzięki temu uniknęły zagłady. Przeprowadzam również badania, jak w sztuczny sposób zasadzać smocze jabłka. Są to specjalne owoce, więc trochę to potrwa. Jednak jeżeli pozwala to przeżyć tej rasie, niechaj i tak będzie.

Niesamowite. Posunął się do takiego stopnia, aby tylko ich uratować. Moim zdaniem w pełni zasługiwał na tytuł Smoczego Króla.

– Ossanie, naprawdę jesteś miłym smokiem.

– Miłym smokiem, powiadasz? Gahahhahahahahaha! – roześmiał się głośno na moje słowa. – Po raz pierwszy mi ktoś tak powiedział! Co więcej, mówi to sam Sekiryuutei! Jednakże, chłopcze, pragnienie przedłużenia gatunku jest jednakowe pośród wszystkich istot żywych. Jest ono identyczne dla ludzi, diabłów i smoków. Chciałem tylko uchronić od wyginięcia moich smoczych ziomków. Właśnie to smok z mocą czyni dla tych smoków, którzy tej mocy nie mają.

– Niesamowite. Cały czas parłem na oślep do przodu, byleby zostać wysokoklasowym diabłem. Chcę utworzyć harem. Czy taka postawa nie jest czymś dobrym?

– Dopóki jesteś młody, to nie jest to nic złego. Będąc chłopakiem, nie możesz się uchronić od pożądania kobiet i bogactw. Nie jest dobrze w tym przesadzać, ale całkiem dobrze jest, gdy jest to główna siła, która cię napędza. Jednakże, Hyoudou Isseiu, głupstwem byłoby obranie haremu, jako swojego życiowego celu. Stając się silnym, automatycznie przyciągasz do siebie samice. Problem zaczyna się dopiero, gdy pozyskasz kobiety i bogactwo… Być może jest to za trudne do zrozumienia dla kogoś tak młodego, jak ty.

Tak, chyba było to zbyt skomplikowane. Jednak odkąd przybyłem do Zaświatów, to spotkałem wiele przeróżnych diabłów. Dlatego na chwilę oddałem się myślom.

Każdy, kto żyje, ma w tym życiu jakiś cel.

Jeden chce wygrać turniej, drugi chce zostać Maou, trzeci chce ocalić smoki, a czwarty chce być nauczycielem.

Wszyscy z wyżej wymienionych byli diabłami, jednak to, co było ich celem, było kompletnie inne. Moim było zostanie Królem Haremu. Nie, nie uległo to zmianie, jednak jakoś szczególnie nie robiłem nic w tym kierunku.

Aby być Królem Haremu, w co mierzyłem, potrzebne były różne rzeczy.

W ten sposób, rozmyślając nad tymi rzeczami za pomocą mojego wolnokojarzącego mózgu i rozmawiając o różnych sprawach przez blisko godzinę, pod nami zaczęło świecić jasne światło.

Wreszcie dotarliśmy na miejsce.

Część 5[edit]

Wysoki budynek kilkugwiazdkowego hotelu, w którym miało odbyć się przyjęcie, znajdował się na rozległej polanie pośrodku lasu na samym skraju terytorium rodu Gremory.

Widziałem wyraźnie wszystko z głowy Tannina-ossan i nie mogłem uwierzyć własnym oczom, gdyż budynek był tak rozległy, że moje rodzime miasto spokojnie by się w nim zmieściło!

Smok zaczął szybować w dół, w stronę miejsca, które przypominało boisko. Kiedy Ossan znalazł się nad nim, wszystkie światła z dołu zostały skierowane na niego, co przywodziło na myśl jakąś upiorną scenę z filmu o potworze.

– Cóż, musimy iść do poczekalni dla dużych diabłów – powiedział smok.

– Dziękujęmy, Tanninie – powiedziała Buchou.

– Dzięki ci, Ossanie! – krzyknąłem.

Ossan i reszta smoków znów zatrzepotała skrzydłami i odleciała.

Następnie byliśmy prowadzeni przez pracowników hotelu, którzy po nas wyszli, i… weszliśmy do ekskluzywnej limuzyny! Hahaha, był to naprawdę zadziwiający sposób kontynuowania podróży po tym, jak tutaj dotarliśmy. Ubrane w suknie Buchou i Asia usiadły po moich bokach. Cała rodzina Sitri usadowiła się na tyłach pojazdu.

Buchou, poprawiając mój kołnierz, powiedziała:

– Cały teren dookoła hotelu jest monitorowany, w pobliżu znajduje się także wojsko. Jest tutaj znacznie bardziej surowiej, niż na przedmieściach, wiesz? – Gdy skończyła z kołnierzem, wyjęła z torby, która swoją drogą nie należała do najtańszych, grzebień i zajęła się moimi włosami.

Najwyraźniej znalazły się one w nieładzie wskutek tego, że zamiast na grzebiecie Tannina-ossan, to leciałem na jego głowie. Mimo wszystko nie dmuchał na mnie żaden silny wiatr.

– Buchou, co z Azazelem-sensei? – zapytałem.

– Przybędzie tutaj po tym, jak spotka się z onii-sama i resztą. W końcu są sobie bliskimi przyjaciółmi…

Hahaha… Widzę, że jako dowódcy dwóch przeciwnych frakcji przypadli sobie do gustów. Uśmiechałem się, ale nagle na twarzy Buchou pojawiła się powaga.

– Ise – powiedziała – być może nie słyszałeś, bo byłeś na głowie Tannina, ale zadeklarowałam Sonie wojnę. Powiedziałam, że pokonamy ją przez wzgląd na nasze marzenie.

Na grzbiecie Ossana doszło do czegoś takiego! Jak widzę, byłem zbyt bardzo pochłonięty obserwacją krajobrazu!

– Szkoła. Szkoła Rating Game. W celu jej utworzenia Sona, żyjąc jako uczennica w ludzkim świecie, badała tamtejszy system edukacji. W końcu szkoły te, do których wszyscy mają wstęp, muszą być dla niej bardzo ważne.

Przypomniało mi się, że Saji powiedział podobną rzecz. Że Kaichou jest zapisana do Akademii Kuou tylko przez wzgląd na swoje marzenie.

– Buchou – odezwałem się. – Saji powiedział mi to samo. Że zostanie nauczycielem, a mówiąc to, jego oczy świeciły się. Musi to być dla niego poważna sprawa…

– Mimo to i tak wygramy. My również posiadamy własne cele i marzenia.

Determinacja Buchou była nie do zachwiania. Nie dawała taryfy ulgowej swojemu przeciwnikowi, nawet jeśli była to jej dobra przyjaciółka. W takim przypadku również i ja powinienem być surowy dla swojego oponenta? Racja, Saji? Przyjdę wprost po ciebie!

Podczas gdy ja rozmyślałem, limuzyna podjechała pod hotel. Gdy wyszliśmy z pojazdu, przywitał nas tłum hotelowych pracowników. Wkroczyliśmy do środka i gdy tylko Akeno-san potwierdziła nasze tożsamości, zmierzyliśmy ku windzie.

– Przyjęcie odbywa się na największym i najwyżej ulokowanym piętrze. Ise, jeżeli wdasz się w rozmowę z kimkolwiek z szanowanego rodu, pamiętaj, by odpowiednio go przywitać, dobrze?

– T-tak, Buchou, ale… dzisiejsze przyjęcie zostało przygotowane przez Maou-sama dla młodziaków, tak?

– Taka jest oficjalna wersja – odpowiedziała. – Prawda jest taka, że ludzie nawet na nas nie spojrzą, gdy wejdziemy na salę. Jest to po prostu coroczny zwyczaj. Jak już, jest to spotkanie członków wszystkich poważanych rodów. My, następcy domów, jesteśmy takim dodatkiem, podczas gdy przyjęcie jest dla naszych ojców. W rzeczywistości, zarezerwowali już pobliskie budynki na cztery-pięć afterparty[25]. Potwierdzeniem moich słów jest to, że przybyli na przyjęcie osobno. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że spotkali się dużo wcześniej, a teraz kończą już pić ostatnią flaszkę. – Kończąc mówić, na jej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia.

Stojący obok nas Kiba i Akeno-san również uśmiechali się gorzko.

Haah, najwyraźniej Buchou miała po dziurki w nosie takich przyjęć… a raczej czynów swojego ojca. Mimo że impreza była organizowana przez Maou, to zdawała się nie odbiegać od zwykłych przyjęć, choć wciąż daleko było jej do bankietów wyprawianych przez ludzi z wyższych sfer, jednak ojciec Buchou i pozostali bardzo się cieszyli z powodu wyprawianego przyjęcia, jakby to była ich jedna z niewielu okazji do rozerwania się. Winda zatrzymała się, a gdy z niej wysiedliśmy, drzwi prowadzące do miejsca imprezy otworzyły się.

Zostaliśmy poprowadzeni w głąb niesamowitej sali! Na niewiarygodnie wielkiej przestrzeni znajdowało się mnóstwo diabłów, a stołach stało pełno przepysznie wyglądającego jedzenia! Z sufitu zwisał, jak się było można tego spodziewać, olbrzymi żyrandol! Nie mogłem oderwać od niego wzroku!

– Ooch! – Oczy wszystkich skierowały się na Buchou.

– Księżniczko Rias, stajesz się coraz bardziej piękniejsza…

– Sirzechs-sama musi być z ciebie naprawdę dumny.

Buchou znalazła się w centrum zainteresowania wszystkich tutaj obecnych. Wcześniej powiedziała, że nie powinni zwrócić na nas jakoś szczególnie uwagi, ale było wprost przeciwnie! W pewnym stopniu cieszyłem się z tego, ale co ważniejsze, byłem pełen dumy.

Bowiem o to ja byłem tym człowiekiem, który macał jej piersi!

Fufufu, nie mogłem powstrzymać się od uśmiechu. Co to za dziwne poczucie wyższości? Można było to nazwać uczuciem przyjemności płynącym z faktu, że tylko ja, jako jedyny, znałem sekret tej kobiety, którego poznania tak bardzo pragnęli wszyscy.

– Uuu, ale tutaj ludzi… – Gasper mocno się mnie trzymał.

Znowu ty… Zaraz, czy właśnie po to włożyłeś na siebie sukienkę, aby być w niej podziwiany? Jakim cudem, zważywszy na twoją naturę hikikomoriego, dałeś radę tu przyjść…? Tak, jak zawsze – jego transwestyczne hobby było trudne do ogarnięcia…

Ach, ale zmierzał w dobrym kierunku, prawda? Mimo że właśnie teraz mnóstwo oczu było skierowane w jego stronę, to nie próbował uciekać. Jak widzę, ćwiczył również i to.

Bardzo się z tego cieszę, Gasperze. Dam ci potem trochę słodyczy.

– Ise, przyszła kolej na nasze powitania.

– Heh? – Zrobiłem idiotyczny wyraz twarzy.

Najwyraźniej fakt, że legendarny smok został demonem, był już wszystkim znany i wiele wysokoklasowych diabłów chciało mnie poznać.

Właśnie z tego powodu byłem prowadzony przez Buchou. Byłem zaskoczony tym, że te wszystkie gentelmeńskie zachowania, których uczyła mnie matka Buchou, okazały się być znacznie bardziej efektywne, niż sądziłem. Teraz zrozumiałem – w związku z tym, że należałem teraz do grupy Buchou, umiejętność poprawnego zachowania była wymagana.

Matko Buchou. Bardzo ci dziękuję! Dzięki tobie nie musiałem się teraz za siebie wstydzić!


– Ach, ale jestem zmęczony.

Skończywszy witać się z ludźmi, byłem wreszcie wolny, ale…

Wraz z Asią i Gasperem siedziałem na krzesłach w rogu sali. Buchou i Akeno-san były głęboko w tłumie, rozmawiając z jakimiś diablicami. Kiba był… otoczony zewsząd diablicami! A niech to! Umrzyj, pieprzony przystojniaku!

Mimo wszystko, z racji że byłem po raz pierwszy w życiu na takim przyjęciu, ja, Asia i reszta byliśmy zmęczeni zarówno psychicznie, jak i fizycznie.

Od czasu do czasu jakiś diabeł witał się z Asią. Tak, jak myślałem – śliczność Asi była rozumiana nawet tutaj, w Zaświatach. W końcu była nadzwyczaj śliczna.

– Ise, Asia, Gasper, skombinowałam jedzenie, nie żałujcie sobie.

Xenovia, która przed chwilą opuściła swoje miejsce, zręcznie trzymała ogromną ilość talerzy, na których znajdowało się pełno przepysznego jedzenia.

– Przepraszamy za kłopot, Xenovio.

– Nie ma sprawy. Spójrz, niech Asia również czegoś się napije.

– Dziękuję bardzo, Xenovio-san… Po raz pierwszy znalazłam się w takiej sytuacji i, cóż, byłam zdenerwowana i kompletnie zaschło mi w gardle… – Asia wzięła od Xenovii szklankę soku i zaczęła pić z niej.

Zacząłem jeść danie, które mi dała… Na talerzu leżały również pałeczki. Cóż, oprócz nas było tutaj mnóstwo innych diabłów, więc musieli przygotować różne sztućce.

I właśnie wtedy pojawiła się przede mną czyjaś sylwetka. Była to dziewczyna w sukni, uparcie się we mnie wpatrująca. Kim była?

Hm? Zdawało mi się, że już ją gdzieś widziałem…

– Ach, jesteś…

– K-kopę lat, Sekiryuutei.

– Siostrzyczka tego pieprzonego pieczonego kurczaka.

W rzeczy samej, była to siostra niedoszłego narzeczonego Buchou, Raisera Feneks. Co za zbieg okoliczności. Minęło już kilka miesięcy?

– Moje imię brzmiało Ravel Feneks! – krzyknęła zła. – Rany, właśnie dlatego niskoklasowe diabły są tak powolne i niewychowane.

Była naprawdę wkurzona. Tak, jak myślałem – była zła z powodu całego dramatu wokół przerwania zaręczyn.

– Przepraszam – odpowiedziałem. – Więc, co u twojego brata?

Westchnęła, po czym odpowiedziała:

– Dzięki tobie jest przygnębiony. Najwyraźniej przegrana walka z tobą oraz odebranie od niego Rias-sama musiały być wielkim szokiem. Zawsze polegał na swoim talencie i zawsze z tego powodu był pewny swego, więc z całą pewnością była to dla niego dobra lekcja.

Ara-ara, nie słodziła swojemu bratu. Jedno trzeba było przyznać – cięty język to ona miała.

– Hahaha, naprawdę jesteś bezlitosna… – powiedziałem. – Należałaś do grupy swojego brata, dobrze pamiętam?

– Co do tego, to jestem teraz podwładną mojej matki – odrzekła. – Wymieniła mnie za nieużywaną figurę, w posiadaniu której znalazła się. Powiedziała mi, że zgodzi się na ponowną wymianę, gdy tylko znajdę rodzinę, do której chciałabym dołączyć, więc w gruncie rzeczy nie jestem teraz niczyim Gońcem, bowiem moja matka nie bierze udziału w Rating Game.

– Wymianę? – zapytałem zaintrygowany o to słowo.

– Co? Czyżbyś o tym nie wiedział? Wymiana. Zgodnie z zasadami Rating Game, dozwolona jest zamiana podwładnych między Królami pod warunkiem, że są to te same figury.

Heeh, zatem istniało coś takiego.

– P-przy okazji, Sekiryuuteiu…

– Och, przestań z tymi Sekiryuuteiem – przerwałem jej. – Nazywam się Hyoudou Issei. Jesteś w tym samym wieku, co ja, mam rację? W takim przypadku możesz normalnie się do mnie zwracać. Wszyscy mówią mi Ise. Niby tak powiedziałem, ale przecież była ona diablicą, więc mogła dowolnie zmieniać swój wygląd, czyż nie? Mimo że wiekowo wyglądała mniej więcej jak ja, to może była starsza? Nie, miałem przeczucie, że była w moim w wieku.

– Cz-czy to będzie w porządku, jak będę zwracała się do ciebie po imieniu!?

Ech…? Co to za reakcja? Ucieszyła się? Niemożliwe. Przecież pogardzała mną.

Zakasłała, po czym mówiła dalej:

– Zatem bezwarunkowo zobowiązuję się do zwracania się do ciebie Ise-sama.

– „Sama”? Nie widzę takiej potrzeby.

– Nie – zaprotestowała. – To jest istotne!

Hahaha… Nie rozumiałem tej dziewczyny jeszcze bardziej niż Xenovii. Trudną sztuką było przebywać w jej towarzystwie.

I wtedy pojawiła się jakaś onee-sama.

– Ravel-sama – powiedziała. – Przyjaciel twojej pani wzywa cię do siebie.

Jeżeli dobrze zapamiętałem, to była ona z rodziny Raisera, a nazywała się Izabella, która nieźle skopała mi tyłek. Obraz jej nagiego ciała nadal był zapisany w moim mózgu.

– Rozumiem – odrzekła Ravel. – Ise-sama, przy naszym następnym spotkaniu, miałbyś ochotę napić się ze mną herbaty? O-o-oraz, jeżeli nie masz nic przeciwko, poczęstowałabym cię moim ciastem.

Jakoś nie byłem w stanie pojąć tej dziewczyny.

– Hej, Hyoudou Issei – zwróciła się do mnie Izabella-san.

– Jesteś Izabella-san z rodziny Feneksów, dobrze pamiętam?

– Tak – odpowiedziała. – Wciąż pamiętam, jak mnie wtedy pokiereszowałeś, a wszystko wskazuje na to, że jesteś teraz jeszcze silniejszy. Kiedy będziesz już wystarczająco silny i znany, to będę miała czym się chwalić.

– Ummm, stanowisz eskortę tej dzie… Ravel? – zapytałem.

– Cóż, można tak powiedzieć. Dziewczynka ta, w przeciwieństwie do naszego pana Raisera-sama, nie może pojąć jeszcze wielu rzeczy… Od tej bitwy podczas przyjęcia zaręczynowego Ravel mówi tylko o tobie. Najwyraźniej twoja walka z Raiserem-sama musiała nieźle jej zaimponować.

– A czy nie jest tak, że ma do mnie pretensje? W końcu przerwałem zaręczyny jej brata i powiedziałem do niej kilka nieprzyjemnych słów.

– Nie, jest wręcz przeciwnie. Cóż, nie ma co się rozgadywać, kiedyś zrozumiesz.

– W każdym razie powiedz jej, że nie mam nic przeciwko napiciu się z nią herbaty.

– Naprawdę? Dzięki, Ravel będzie zadowolona. A teraz proszę wybacz, pora na mnie. Miłej zabawy. – Izabella-san pokiwała na pożegnanie i odeszła.

Naprawdę, nigdy tego nie zrozumiem… Cóż, zresztą co się będę przejmował, herbata to nic wielkiego, prawda?

– Ise-senpai, nie wiedziałem, że masz tyle przyjaciół wśród diabłów… – powiedział Gasper, patrząc z podziwem.

Czy to naprawdę wyglądało na tak wielu? Hmm, sam nie wiem. Jednak jedno musiałem przyznać – od przywędrowania do Zaświatów spotkałem wiele demonów. Spotkania z nimi miały dla mnie ogromną wartość. Rzeczy, o których teraz wiedziałem, jak problem dyskryminacji lub sprawa smoków, to było jednak coś. Dobrze, że się o nim dowiedziałem.

Nie tylko moc, ale także i te rzeczy mogły mi pomóc w doścignięciu Valiego. Jednak głupie „ja” miało swój limit co do pojemności mózgu! Hah, chciałbym urodzić się bardziej bystry.

Doszedłszy do tej konkluzji, westchnąłem. W tym samym czasie w zasięgu mojego wzroku pojawił się mały cień.

Była to Koneko-chan.

Z jakiegoś nieznanego powodu zmierzała w pośpiechu do wyjścia. Zdawała się być przez coś pochłonięta. Czyżby coś się stało? W jednej chwili opanował mnie niepokój. Nie wróżyło to niczego dobrego.

– Asiu, Xenovio, poczekajcie tutaj na mnie.

– Ise-san, coś się stało? Powitania z Maou-sama za chwilę się rozpoczną.

– Nie, nic. Po prostu zobaczyłem znajomego, z którym chciałbym porozmawiać. Zanim powitania się zaczną, to już tutaj będę!

– W porządku. Poczekamy.

– Okay!

Musiałem skłamać. Nie chciałem je w nic mieszać. Wstałem z krzesła i podążyłem za Koneko-chan.

Koneko-chan… zjechała windą? Dokąd zmierzała?

Gdy drzwi windy otworzyły się, wszedłem do środka. Nagle poczułem za sobą czyjąś obecność i gdy odwróciłem się, stała tam Buchou.

– Co jest? – zapytała. – Zmarkotniałeś.

– Zobaczyłem, jak Koneko-chan wychodzi, zupełnie jakby za czymś podążała.

– Rozumiem, więc martwisz się o nią. Idę z tobą.

– Tak jest! Ale skąd wiedziałaś, że idę do windy? – spytałem zdezorientowany.

A ona, z uśmiechem na twarzy, dała odpowiedź najlepszą z możliwych:

– Bo cały czas cię obserwuję.

Część 6[edit]

Winda dotarła na parter. Po jej opuszczeniu, wraz z Buchou opisaliśmy osobę Koneko-chan kilku diabłom stojącym w pobliżu, pytając, czy nie widzieli, jak tędy przechodziła.

Gdy kilka osób potwierdziło, że widzieli, jak wychodziła na zewnątrz, Buchou pośpiesznie przywołała swojego chowańca, nietoperza, i posłała go na zwiady. Czekaliśmy pod fontanną, która była przed hotelem, na jego powrót.

– Tak jak myślałam – powiedziała Buchou. – Jej zachowanie nie jest normalne.

– Tak – odrzekłem. – Jednak za czym by tak cały czas szła?

Buchou głęboko zamyśliła się na moje pytanie, jednak w końcu odpowiedziała ponuro, że podejrzewa, że Koneko-chan przechodzi przez coś poważnego. Co więcej, wyglądało to tak, jakby Buchou zdała sobie teraz z czegoś sprawę.

Po dłuższej chwili nietoperz powrócił.

– Chyba ją ma… – powiedziała Buchou. – Las? Poszła do lasu?

Las! Koneko-chan! Jakie licho cię tam ściągnęło!?

Wraz z Buchou zaczęliśmy biec za nietoperzem.

Po tym, jak zostawiliśmy hotel za sobą, Buchou i ja wbiegliśmy w gęsty mrok lasu. Jakoś z powodu pośpiechu taki bieg nie sprawiał mi żadnego problemu. Dzięki treningowi ze smokiem mogłem poruszać się teraz stosunkowo łatwiej. Senseiu, obawiam się, że mogłem rozwinąć się w kierunku innego zmysłu!

Po kilku minutach biegu przez las, Buchou nagle pociągnęła mnie za ramię i skryła nas w cieniu drzewa. Gdy wychyliłem zza niego moją twarz, ujrzałem Koneko-chan!

Cały czas odwracała się niespokojnie i szła w głąb lasu. Nagle zauważyła coś, co przykuło jej wzrok. Spojrzeliśmy w tym samym kierunku.

– Trochę czasu minęło, nieprawdaż? – rozległ się nieznany głos.

Bezszelestnie pojawiła się kobieta w czarnym kimonie. Koneko-chan zdawała się ją znać… Zaraz, ona miała na głowie kocie uszy! N-niemożliwe…

Miałem co do tego złe przeczucia, ale przyłożyła palec do ust i kazała spokojnie przyglądać się całemu zajściu.

– Ty… – Ciało Koneko-chan zatrzęsło się brutalnie z powodu zaskoczenia.

– Dobry wieczór, Shirone, to ja, twoja siostrzyczka.

Shirone? Słyszałem to imię po raz pierwszy, ale wydawało mi się, że mogło to być prawdziwe imię Koneko-chan. Dowiedziałem się od matki Buchou, że imię „Koneko” zostało nadane jej przez Buchou.

– Kuroka-neesama… – wypowiedziała z widocznym trudem Koneko-chan.

To była jej siostra! Tak mi się zdawało, ponieważ były do siebie podobne, więc miałem rację!

Zatem ta piękna nekomacia onee-sama była wygnańcem, który zabił swojego pana… Za parę lat Koneko-chan będzie wyglądała podobnie? Kiedy ją sobie taką wyobraziłem, to odrobinę podnieciło mnie to! Wokół nóg siostry Koneko-chan owijał się czarny kot.

– Twoja siostrzyczka jest pod wielkim wrażeniem, że doszłaś aż tutaj po tym, jak jej czarny kotek wślizgnął się na przyjęcie-nya.

Rozumiem, więc natknęła się na niego i przywędrowała za nim aż tutaj.

– Nee-sama… O co chodzi? – zapytała ze złością Koneko-chan.

– Nie rób takiej miny – mówiąc to, uśmiechnęła się. – Po prostu mam do załatwienia małą sprawę. Doszły mnie słuchy, że diabły organizują ogromną imprezkę. Trochę mnie to zaciekawiło. Nyan. – Onee-san przeciągnęła ręka jak kotek i puściła oczko. Jaka słodziutka!

Auuuuuuuuuuu, proszę cię, Buchou, nie ciągnij mnie za policzek, to boli…

– Hahaha, niemożliwe, czyżbyś była w grupie Gremory? – rozległ się głos, który już gdzieś słyszałem.

Nagle przystojny mężczyzna, ubrany w coś, co przypominało starożytną chińską zbroję, wyszedł zza drzew – był to Son Goku Bikou! Towarzysz Valiego! Co on tutaj robił!? Zara. Był członkiem Brygady Chaosu – czyżby był to kolejny atak terrorystyczny wymierzony w uczestników przyjęcia!?

Niespodziewanie wzrok Bikou zwrócił się w naszym kierunku! Zauważył nas!?

– Wymazanie obecności nic nie da – powiedział. – Ludzie tacy jak ja i Kuroka, którzy znają senjutsu, mogą wykryć was przy najmniejszej zmianie w przepływie waszej energii w duszy.

Ci! Wykrył nas! A ja mimo wszystko wolałem uniknąć walki! Wraz z Buchou wzięliśmy głęboki wdech i wyszliśmy z ukrycia. Koneko-chan była zaskoczona naszym widokiem.

– Ise-senpai, Buchou… – wymamrotała Koneko-chan.

– Yo, pieprzona małpo. Co u Valiego? – powiedziałem.

– Hahaha, całkiem dobrze – odrzekł. – A co do ciebie… Heh, stałeś się trochę silniejszy, nie?

Hmm? Wyczuwał moją siłę samym patrzeniem na mnie?

Podczas gdy ja byłem tym zaintrygowany, Bikou powiedział:

– Nie mówiłem ci? Również i ja posiadam senjutsu, które pozwala mi do pewnego stopnia odczytywać przepływ energii twojej duszy. Aura, która cię okrywa, stała się bardziej gęsta.

Rozumiem. Mówili mi to obcy ludzie, więc mój trening musiał faktycznie przynieść jakieś rezultaty.

– Przy okazji, Buchou – powiedziałem – co to jest senjutsu? Różni się ono czymś od magii używanej przez czarodziejów?

Westchnąwszy, Buchou raczyła mi wytłumaczyć:

– Tak, różni się. Największą różnicą jest to, że senjutsu skupia się na czymś, co nazywa się chakrą – aurze, która jest pierwotną wielką energią, która płynie w duszy, innymi słowy jest to energia życiowa – i przemienia ją w prąd stały. Jest to moc podobna do magii demonów i światła, jednak różni się od nich. Senjutsu nie może mierzyć się z mocą światła, jednak używa nieznanej energii ukrytej w roślinach, zwierzętach i ludziach. Jeżeli ktoś opanuje senjutsu, to mówi się o nim, że jest w pełni zdolny do czytania przepływu energii w duszy i aury, a także jest w stanie w pewnym stopniu do śledzenia ruchów odległych od siebie stworzeń.

– Możemy również kontrolować tę energię i wzmacniać nasze ciało zarówno duchowo, jak i fizycznie. Możemy również spowodować zakłócenia w duszach otaczających nas drzew i sprawić, by rozkwitły albo zwiędły, nyan – powiedziała Koneko-chan, puszczając oczko. – Senjutsu to umiejętność, która pozwala kontrolować życie. Możemy wpływać na duszę przeciwnika, na przykład uszkodzić ją poprzez zmniejszanie energii życiowej. A z racji, że metod na naprawienie tej szkody jest mała ilość zarówno wśród magii diabłów, jak i magii czarodziejów, tak więc atak ten prawie zawsze skutkuje śmiercią.

Nie wiedziałem jak zareagować, gdyż zachowywała się jak gdyby nic, a z drugiej strony wytwarzała wokół siebie bardzo niebezpieczną aurę…

Niezbyt pojmowałem to wytłumaczenie, ale innymi słowy chodziło o to, że osoba znająca senjutsu posiadała pewnego rodzaju miernik? I co więcej, osoba ta mogła wpłynąć na długość życia przeciwnika jednym kiwnięciem palca, tak?

Dobra, pozostawiając tę kwestię na boku problemem był powód, dla którego oni tutaj przybyli.

– Co tu robicie? Czy to zamach terrorystyczny? – zapytałem, jednak oni się uśmiechnęli.

– Nie, nie przyszliśmy w tym celu. Po prostu w Zaświatach został rozkazany stan gotowości. Oboje z Kuroką nie pełnimy w tej chwili służby. Kiedy padł ten rozkaz, Kuroka zaproponowała odwiedzenie przyjęcia organizowanego przez diabły. Znając ją, łatwo by stąd nie wróciła, więc poszedłem wraz z nią. Takie coś ci starczy?

Ględzisz bezcelowo, małpiszonie. Jednak tak długo, jak nie kłamał, to rozumiałem najważniejsze.

Innymi słowy, gdy siostra Koneko-chan sprawdzała salę, na której odbywało się przyjęcie, swoim kotem, Koneko-chan przypadkowo go zauważyła i podążyła za nim aż tutaj.

– Bikou, kim jest ten chłopiec? – zapytała siostra Koneko-chan, wskazując na mnie.

– Sekiryuutei – odpowiedział małpiszon.

– Naprawdę-nyan? – Jej oczy otworzyły się szeroko. – To jest ten pałający miłością do piersi Sekiryuutei, który skopał tyłek Valiemu?

Aha, zatem tak zostałem jej opisany. Cóż, w końcu to była prawda. Pałający miłością do piersi Sekiryuutei, co? W porządku.

Bikou, ziewając, powiedział:

– Kuroka, wracajmy. Marnujemy tylko czas, bo i tak nie możemy wtargnąć na to przyjęcie.

– Tak, dobry pomysł – odpowiedziała. – Ale biorę ze sobą Shirone-nyan.

– Ara-ara, jeżeli weźmiesz ją przez swój kaprys, to Vali się wkurzy, wiesz o tym?

– Ale gdy Ophis i Vali dowiedzą się, że jest w posiadaniu tej samej mocy co ja, to powinno ich to przekonać, prawda?

– Cóż, całkiem możliwe.

Siostra Koneko-chan przymrużyła oczy, a na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Widząc to, Koneko-chan zadrżała. Była przerażona! Trzeba działać!

Wkroczyłem między nie i przemówiłem pewnym głosem:

– Ona nigdzie z tobą nie idzie. Znaczy dla nas zbyt wiele, byśmy mogli na to pozwolić.

Oboje wybuchli śmiechem.

– Dzielny jesteś, to fakt, ale naprawdę chcesz mieć mnie i Kurokę za swoich przeciwników? - zapytał Bikou. – Tym razem odejdziemy natychmiastowo, jak tylko dostaniemy tę dziewczynę, okay? Buchou, będąc już wkurzona, wysunęła się naprzód.

– To dziecko – powiedziała przez zaciśnięte zęby – jest moim podwładnym. Nie pozwolę wam jej tknąć nawet palcem.

– Ara-ara-ara-ara, co ja słyszę-nyan? Przecież ona jest moją młodszą siostrzyczką. Mam prawo do kochania jej. Taki wysokoklasowy diabeł jak ty nie posiada takiego przywileju.

Biri.

Atmosfera w jednej chwili uległa ogromnej zmianie. Buchou i onee-san wpatrywały się w siebie nawzajem, a sytuacja robiła się coraz bardziej napięta! Onee-san nie wytrzymała i odwróciła wzrok, by po chwili, z szerokim uśmiechem na twarzy, powiedzieć:

– Sprawiacie tyle kłopotów. Zabiję was, dobrze-nyan?

Nagle zawładnęło mną trudne do opisania uczucie! Co to miało być, wydawało mi się, jakbym był gdzieś teleportowany? Otoczenie niby nie uległo zmianie, ale z powietrzem i atmosferą na pewno coś się stało… – Kuroko, widzę, że opanowałaś nie tylko senjutsu, youjutsu i magię diabłów, ale także zdolność do kontroli przestrzeni – powiedziała Buchou, robiąc zgorzkniałą minę.

– Nie zaszłam jeszcze tak daleko, by kontrolować czas, ale z łatwością mogę manipulować przestrzenią – odpowiedziała. – Jest to stosunkowo proste, zwłaszcza gdy użyję do tego podstaw techniki bariery. Okryłam cały ten las barierą i odizolowałam go od świata zewnętrznego-nyan. Zatem jeśli nawet będziemy wyczyniać tutaj różne dziwactwa, to po drugiej stronie bariery nic nie będzie widać i żaden nieproszony diabeł nam nie przeszkodzi. Więc, doznajemy przyjemnej śmierci i żegnamy się-nyan?

Co!? Zostaliśmy tutaj uwięzieni! Co gorsze, jeżeli podejmiemy walkę, to nikt z zewnątrz tego nie zauważy! Ooch! W dwójkę ich nie pokonamy? To co mieliśmy zrobić, uciec? Nie, nie było takiej możliwości. Niespodziewanie dobiegł nas głos z niebios:

– Kiedy dowiedziałem się, że panienka Rias i Hyoudou Issei wkroczyli do tego lasu, czym prędzej udałem się za nimi. Ale nigdy bym nie przypuścił, że zostanę uwięziony w barierze… Kiedy popatrzyłem do góry…

– Tannin-ossan!

Smoczy potwór! Starzec Tannin! Lepiej być nie mogło! Uwaa, naprawdę się ucieszyłem! Musiał wkroczyć do lasu chwilę przed tym, jak siostra Koneko-chan utworzyła barierę!

– Co za złowieszcza aura – powiedział smok. – Ci goście z całą pewnością nie nadają się na nasze przyjęcie.

Bikou zdawał się być wniebowzięty na widok Ossana.

– Och, och, och! – krzyknął podniecony. – Kogóż ja widzę! Czy to nie były Smoczy Król, Płonący Smoczy Meteor, Tannin!? Uraczyłeś nas swoją obecnością! Kuroko – zwrócił się do swojej towarzyszki – to stwarza dla nas wielki problem. Nie mamy teraz innego wyjścia, jak podjąć walkę.

– Wydajesz się być szczęśliwy, małpo – odpowiedziała. – A zatem dobrze. Jeżeli uda się nam pozbyć tych dwóch, którzy są powyżej klasy Smoczego Króla, Ophis nie będzie miał nam tego za złe.

Dwóch! Mnie również wzięła pod uwagę!? Wzięła, prawda!? Nie, zaraz, ja zginę!

– Kintoun[26]!! – Krzyknął Bikou, a tuż obok jego stóp pojawiła się złocista chmura, dzięki której już po chwili znajdował się obok Tannina-ossan. – Nyoi-bo[27]! – W jego rękach pojawił się długi kij, który skierował w stronę smoka. – Wydłuuż się, mój kiju!

Gyuuuuuuuun!

Kij zmienił drastycznie swoją długość i prawie trafił w Ossana, ale ten zręcznie i tak szybko go ominął, że nigdy bym się tego nie spodziewał po jego ogromnym ciele.

Co za prędkość! Mimo swych rozmiarów potrafił się poruszać swobodnie i płynnie!

– Raz jeszcze! – Bikou poruszył kijem poziomo, podczas gdy on wciąż się wydłużał i gonił za Ossanem.

Jednak smok użył swoich skrzydeł i umiejętnie się obrócił, unikając ciosu. Wciąż kręcący się smoczy ossan otworzył szeroko swoją paszczę!

Goooooobaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaah!

Olbrzymi ogień strawił całe niebo! Niesaaamowite! Było go nieporównywalnie więcej, niż podczas treningu ze mną! Spoglądając ku górze nie widziało się nieba, ale morze ognia!

Zgadzało się, Sensei o tym wspominał. Smoczy oddech Ossana można było porównać do uderzenia meteoru! Jednak wspanialszą rzeczą była jego zdolność do uników mimo posiadanego ciała! Był wielkim potworem, a mimo to poruszał się z łatwością! Na myśl przywiodłem sobie trening, podczas którego faktycznie śmigał po niebie bez najmniejszych problemów. Zatem Smoczy Król był uzdolniony w każdej dziedzinie!

[Nie, Tannin nie pokazał nam pełnej mocy swojego smoczego zionięcia.]

Poważnie, Ddraig?

[Tak, bo gdyby poszedł na całość, to zniknęłyby nie tylko hotel i sala z przyjęciem, ale również i my sami. Jest rozsądny na swój sposób. Mimo wszystko istnieje kilka osób, które jest w stanie przeciwstawić się mocy Tannina.]

Byłem ścigany po górach przez kogoś tak niesamowitego!? To przerażające!

Po tym, jak masy ognia znikły, w kłębach dymu wyłoniła się sylwetka Bikou.

– Ahaha! Nieźle jak na byłego Smoczego Króla!

Śmiał się! Jego zbroja i ubranie spłonęły, ale sam był cały! Przetrwał takie płomienie! Właśnie tego można było się spodziewać po Son Goku!

– Hmm! – zaryczał smok. – Zastanawiałem się, jaki ten Son Goku jest. Wydajesz się być szczęśliwy z powodu mojego ataku!

– Moje imię brzmiało Bikou! Miło cię poznać, Smoczy Szefie!

– Kukukuku. Gadasz jak prawdziwa małpa. Czy ty zdajesz sobie sprawę, z kim właśnie próbujesz się mierzyć?

– Wiesz, jestem potomkiem legendarnego demona, więc nie mogę sobie pozwolić na szybką porażkę.

– Tak czy siak, to ja właśnie będę twoim przeciwnikiem, małpo. W międzyczasie panna Rias i Hyoudou Issei rozprawiają się z tym kotem. Kolejno: pani Sekiryuuteia i sam Sekiryuutei, wiesz o tym? Będziesz musiał ich pokonać.

Mimo wszystko, smoku! Ta kocia onee-san nie mogła zostać pokonana przez naszą dwójkę!

– Hahahaha! Naprawdę żeś się zapędził! Dam sobie radę w pojedynkę!

– Cóż za arogancja, małpo. Jesteś tylko małpą. Nie stanowisz dla mnie żadnego problemu! A tak swoją drogą, to co się stało ze świniakiem i demonem[28]? Zerwaliście ze sobą?

– Masz na myśli potomków Hakkaia i Gojou’a[29]? Hahahahaha! Oni wszyscy, wliczając w to moją własną rodzinę, są strasznie konserwatywni! Każde z nich jest zadowolone panującym status quo! Jednak ja kocham rzeczy, które bawią! Właśnie dlatego ochoczo zareagowałem na zaproszenie do Brygady Chaosu i współpracuję teraz wraz z Hakuryuukou Valim!

– Hmm! Być może temperamentem dorównujesz pierwszemu Son Goku, ale co planujesz z Hakuryuukou? Zgodnie z pogłoskami, tylko wasza jednostka może poruszać się swobodnie! Doszły mnie również słuchy, że wy, jako jedyni, nie przyjęliście węża Ophisa!

– Jeżeli chcesz poznać odpowiedź, to pokonaj mnie!

– Zważaj na swoje słowa, małpo! Miejsce, w którym się znajdujesz, to piekłopodobne Zaświaty, nazywane światem umarłych! Wiedźcie, że jest to najlepsze miejsce dla takich jak wy, do pożałowania swych czynów!

Don! Dogon!

Ossan i małpiszon rozpoczęli zaciętą walkę! Cóż, wszystko wskazywało na to, że smok wygra, więc w pewnym stopniu mi ulżyło, ale problemem pozostawała…

– Nyan?

Siostra Koneko-chan! Na jej twarzy widniał czarujący uśmiech, ale biła od niej ciemna i złowieszcza aura, którą nawet ja byłem w stanie wyczuć!

Aura Senseia także była czarna, ale jego miała w sobie więcej słabości Senseia, niż zła. A ta tutaj była kompletnie zła! Wyczuwałem czystą złośliwość i chęć mordu skierowaną w naszą stronę!

– Nee-sama, pójdę z tobą, tylko proszę cię, oszczędź ich! – wypaliła niespodziewanie Koneko-chan.

– Co ty… – próbowałem protestować, ale Buchou brutalnie mi przerwała: – Co z tobą, Koneko!? Jesteś moją podwładną! Nie pozwolę robić ci tego, co ci się podoba! – W jednej chwili Buchou objęła ją. Jednak ona potrzęsła głową, mówiąc:

– Nie, nie… Ja z was, jako jedyna, rozumiem prawdziwą moc mojej nee-sama… Jest zdolna pokonać diabła najwyższej klasy. Dla was ona jest… Nawet przy pomocy Króla Smoków nie sądzę, żeby udało się wam pokonać, przecież ona panuje zarówno nad genjutsu, jak i senjutsu…

– Nie – powiedziała stanowczo Buchou – mimo to za nic cię jej nie oddam! Nie oddam cię tej nekomacie, która nawet nie spróbowała ci pomóc, choć ty tak wiele się napłakałaś! Onee-sama widząc złość Buchou, uśmiechnęła się.

– Youkai nie może pomóc drugiemu youkai – powiedziała. – Jednak teraz pragnę zabrać ją ze sobą, ponieważ chcę mieć pod swoją komendą jeszcze jedną osobę. Jestem w stanie lepiej zrozumieć moc Shirone bardziej niż jakaś rudowłosa lalunia jak ty.

Koneko-chan potrzęsła głową na jej słowa.

– Nie… nie potrzebuję tej mocy… Nie potrzebuję tej straszliwej mocy… Nie potrzeba mi mocy, która przynosi ludziom tylko cierpienie… – Zaczęła cała dygotać, a po jej policzkach płynęły potoki łez. Buchou przytuliła ją jeszcze mocniej.

– Kuroko – powiedziała Buchou. – Będąc tak bardzo zaślepiona własną mocą, zraniłaś serce tej dziewczyny, a rana ta nie zagoi się do końca jej życia. Po tym jak zabiłaś swojego pana i odeszłaś, ona przeszła przez prawdziwe piekło. Kiedy spotkałam ją po raz pierwszy, nie miała w sobie żadnych uczuć. Byłaś dla niej jak rodzina, a mimo to zdradziłaś ją. Straciła wszelką nadzieję i była pogardzana i wykorzystywana przez innych do takiego stopnia, że chciała ze sobą skończyć… Doznała wiele nieprzyjemności. Właśnie dlatego pokażę jej mnóstwo radosnych i zabawnych rzeczy! Ta dziewczyna nazywa się Toujou Koneko i jest Wieżą grupy Rias Gremory! Moją ważną podwładną! Nie pozwolę ci jej nawet tknąć palcem!

Słysząc to, Koneko-chan rozpłakała się na dobre.

Buchoouuu! Zacząłem płakać z powodu miłości Buchou! Mimo że nie byłem Koneko-chan, to płakałem jak dziecko! Usłyszeć słowa, które tak opływały w miłości, było czymś więcej, niż my, służący, mogliśmy sobie zasłużyć! Właśnie dlatego Buchou była najlepsza! Kobieta, którą kochałem, była najsilniejsza!

– Nie chcę iść… Jestem Toujou Koneko. Kuroka-neesama, nie chcę z tobą iść! Chcę pozostać przy Rias-buchou! Chcę wraz z nią żyć! – wykrzyczała, wciąż płacząc, Koneko-chan.

Można było jej słowa potraktować jako oświadczenie zerwania wszelkich więzi, które łączyły ją z jej siostrą. W porządku! W takim razie nie mogłem ich zostawić!

Słysząc deklarację Koneko-chan, jej siostra na chwilę się uśmiechnęła, po czym zaśmiała się szyderczo. Jej śmiech sparaliżował moje ciało.

– W takim razie przepadnijcie.

Suu.

Cienka, mgłopodobno substancja ulotniła się z jej ciała. Stopniowo zaczęła się powiększać, aż dotarła do nas. Jednak tutaj się nie zatrzymała i rosła dalej, aż pokryła cały las.

Mgła była naprawdę gęsta. Jednak było w niej coś tak złowieszczego, że zacząłem się okropnie trząść.

Po chwili, jak substancja ta do nas dotarła…

– Ach…

Ton.

Buchou upadła na kolana. Co!? Co się stało!?

– To… – Tuż obok Buchou Koneko-chan również klęczała i starała się zakryć usta dłońmi. Zaraz, czy one przypadkiem czymś nie oberwały?

– Hmm, więc moja mgiełka nie działa na ciebie, ponieważ jesteś Sekiryuuteiem? Jest w niej trucizna, która szkodzi tylko diabłom i youkai-nyan – powiedziała onee-san. – Z racji jej rzadkiej konsystencji człowiek doznaje wielkiego bólu, a ona sama rozchodzi się po całym jego ciele. Nie zabiję was zbyt szybko, tylko stopniowo-nyan. – Nim zdałem sobie z tego sprawę, ona siedziała już na gałęzi drzewa i spoglądała na nas z góry!

Zaraz, zatruta mgła!? Co więcej, ona chyba nie miała sumienia! Jakie zło się w niej kryło? Jednak chwilkę, tylko ja pozostałem obojętny na działanie trucizny. Czy Ddraig był tego powodem? Niezbyt to rozumiałem. Buchou zaczęła strzelać magicznymi pociskami!

Don!

Atak Buchou trafił onee-san! Jej ciało znikło! Mamy ją… a może i nie. Buchou zdawała się nie wyczuwać żadnego oporu przy odpieraniu pocisku.

– Dobry ruch – rozległ się głos naszej przeciwniczki. – Jednak jest to bezcelowe, mówię wam, bezcelowe. Z podstawami genjutsu z łatwością jestem w stanie stworzyć klon siebie.

Nagle z mgły zaczęło się wyłaniać mnóstwo sylwetek kobiet. Miały one na sobie kimono! Wszystkie były siostrami Koneko-chan! Klony!? To była tylko iluzja! Jednak wszystkie wyglądały tak prawdziwie, że nie potrafiłem ich rozróżnić! Ciała wszystkich tych onee-san pokrywała ta sama aura!

– Nie ma szans na genjutsu osoby, która ma w tym wprawę, chyba że umiesz widzieć przepływ energii duszy… – powiedziała Koneko-chan, z trudem utrzymując się na kolanach, choć podtrzymywała się rękoma.

Musiała cierpieć! Gdyby tylko dało się coś zaradzić… Czy Asia, będąc tu z nami, zdziałałaby coś? Nie, pozostawiając już na boku wszelkie obrażenia fizyczne to wątpiłem, że zwojowałaby coś z tym typem trucizny!

– Boosted Gear! – Krzyknąłem, a na moim ramieniu pojawiła się czerwona rękawica, jednak dźwięk jej pojawienia wydawał się być inny! Gdy na nią spojrzałem, to klejnot nie emitował zbyt dużo światła, wręcz przeciwnie, był czarny! Co to kurna!?

[Partnerze, Sacred Gear nie zadziałała.]

Ddraig, co masz na myśli!? Czemu to właśnie w takim momencie!

[Wkroczył on w niejasny dla mnie stan.]

Niejasny!? Czemu do tego doszło!?

[Swoim treningiem dotarłeś do rozstaju dróg. Wydaje mi się, że jeszcze jeden impuls, a Sacred Gear ulegnie zmianie, jednak nie mogę powiedzieć, czy to będzie jakieś zwiększenie jego mocy czy Łamacz Ładu.]

Innymi słowy, mój Sacred Gear zatrzymał się na rozdrożu i balansuje pomiędzy zwiększeniem mocy, a Łamaczem?

[Mówiąc krótko i zwięźle – tak. W sytuacji, w której opcji jest kilka, sam system Boosted Gear jest zdezorientowany i nie wie, co wybrać.]

Więc dla niego oba warianty wydają się być dobrym rozwiązaniem?

[Tak. Jeżeli zdecyduje się na zwiększenie mocy, to błyskawicznie byś wygrał, jednak jeżeli wewnątrz ciebie nie dojdzie do wielkiej przemiany, to nie osiągniesz Łamacza. Ja powiem ci jedno – właśnie teraz masz szansę go osiągnąć. Decyzja należy do ciebie.]

Łatwo ci mówić! Ach, co miałem zrobić!? Mówiąc mi, że w jednej chwili ma we mnie zajść jakaś gruntowna zmiana, to nie wiedziałem, co czynić! Co miałem zrobić, żeby osiągnąć stan Łamacza!? A niech to diabli! Gdybym wiedział, że do tego dojdzie, to zapytałbym Kibę, jakie uczucia mu towarzyszyły, gdy go osiągnął!

Hej, Ddraigu, czymś złym byłoby, gdybym zdecydował się na zwiększenie mocy, a Łamacza Ładu odstawił na później?

[Łamacz nie jest czymś, co możesz osiągnąć, kiedy tylko tego chcesz. Mogą minąć miesiące, a nawet lata, kiedy taka okazja znów się nadarzy.]

Zatem dostałem teraz wielką szansę! Wielkim głupstwem byłoby, gdybym wybrał zwiększenie mocy! Ale co zrobić, żeby osiągnąć Łamacz? Nie mam pojęciaaaa!

– Ara-ara, co ja widzę, czyżby Sekiryuutei nie był w stanie aktywować swojego Sacred Gear? Ale ja i tak strzelę-nyan. – Jeden z klonów wyciągnął swoją rękę i wycelował ją w Buchou i Koneko-chan. W dłoni zaczęły formować się magiczne pociski.

Nie no, bez jaj, nie drażnij się ze mną! Rzuciłem się biegiem, by osłonić dziewczyny!

Doooooooooooooooooooooon!

– Guhah! – Oberwałem niszczycielska mocą! Aleee boli! Kurna! Naprawdę boli! Jeden z pocisków trafił prosto w mój tors!

Mój mundurek tym pojedynczym atakiem został rozerwany na strzępy! Przez to cała moja klatka piersiowa była odsłonięta! Znajdowała się na niej mała rana, z której wypływała krew.

– Ise… – Buchou próbowała wstać, ale z powodu bólu skończyło się na próbie.

– Buchou! – krzyknąłem. – Nie ruszaj się! Trucizna rozprzestrzeni się w całym twoim ciele! Nie martw się o mnie, taki atak nic mi…

Dogggggoooon!

Zanim skończyłem mówić, znów oberwałem! Guhah…! Tym razem zupełnie się tego nie spodziewałem, więc ból był nie do zniesienia!

Upadłem na kolana… Niedobrze. Jeżeli będzie tak dalej szło, to wytrzymam co najwyżej do piątego strzału…

– Ale słabizna – skomentowała moja oponentka. – I ty masz być przeciwnikiem Valiego? Poważnie skopałeś mu wtedy tyłek?

Ona po prostu ze mnie szydziła… Hehehe, naprawdę, jak jeszcze długo będę tak wyśmiewany…? Byłem żałosny. Będąc w takiej sytuacji, nie pokażę jej mojej mocy.

Zawsze taki byłem.

Nie byłem w stanie zademonstrować mojej prawdziwej mocy w krytycznych sytuacjach.

Czy ja ocaliłem Asię? Odzyskałem Buchou?

Wszyscy dookoła mnie chwalili, ale prawda była inna. Zupełnie inna!

Asia raz umarła.

Buchou raz płakała.

I to wszystko przeze mnie, ponieważ ja nie byłem w stanie nic zrobić.

Miałem moc, której nie mogłem użyć, by uchronić innych od cierpienia… To było po prostu głupie! Musiałem raz jeszcze powtórzyć sobie jedną rzecz…

Nie potrafiłem uratować Koneko-chan.

Z powodu mojej niewystarczającej siły sprawiłem, że kochane przeze mnie osoby doświadczały wiele smutku i bólu… Za każdym razem, dzięki pomocy innym, dostawałem drugą szansę, by je uratować.

Właśnie tak. W tej sytuacji nic nie znaczyłem!

Który legendarny smok potrzebował dwóch szans, by kogoś uratować?

– Nie pozwolę ci tknąć Buchou i Koneko-chaaaaaaaan!

Doooooo!

Oberwałem po raz kolejny. Impet uderzenia odrzucił mnie do tyłu, a ja przywaliłem plecami w olbrzymie drzewo!

Idiota… Zostać tak odrzucony… Z powodu ogromnego bólu cały obraz przed oczyma stał się rozmazany… Niech to, moje ciało się już nie podniesie!

Ono przestało funkcjonować bardziej z powodu szoku wynikającego z uderzenia w plecy, niż z bólu. Mimo wszystko wciąż pozostawałem świadomy.

– Kurna…

Podniosłem się. Byłem taki niezaradny i godny pożałowania, że rozpłakałem się. Jednak nie z powodu bólu. To ze wstydu.

Nie byłem w stanie pokazać mojej prawdziwej siły, choć zostałem zapędzony w kozi róg… Nie chciałem, by ktokolwiek cierpiał. Chciałem wszystkich ocalić. Jednak moja siła po raz kolejny nikogo nie uratowała od bólu…

Płacząc, zacząłem się czołgać, aż dopełzłem do dziewczyn. Gdy znalazłem się przed nimi, tchnąłem w moje ciało ducha walki.

– Nuuuuuuuuuuu! – Zniosłem ból i wstałem, mimo drżących nóg. W porządku, wciąż mogłem stać.

Jednakże łzy zażenowania nie przestawały spływać po moich policzkach.

– Możesz być jej siostrą… jednak ona przez ciebie płakała i tego ci już nie wybaczę… – powiedziałem.

Ale ona roześmiała się.

– Żeby taki słabeusz mówił coś takiego – odrzekła. – Shirone również jest poważna. Inną rzeczą byłoby, gdyby powiedział to przystojny i silny książę z mieczem w ręku, jednak gdy mówi to ktoś taki jak ty, na dodatek cały we krwi, to dziewczyny tylko pouciekają-nyan. Obrzydliwe.

– Ise-senpai… – wymamrotała Koneko-chan.

– Koneko-chan… – odpowiedziałem, próbując się uśmiechnąć. – Choć mam niby w sobie tego legendarnego smoka, to nic nie mogę zrobić… Gdybym podczas kłopotów Asi i Buchou był silniejszy, gdybym pokazał prawdziwą smoczą moc, to one obie nie musiałyby doświadczyć tyle przykrości… Jestem bezużytecznym diabłem i beztalenciem.

I ja śmiałem nazywać się diabłem. Nie potrafiłem nawet wykorzystywać mocy mojego Sacred Gear… Naprawdę byłem nieprzydatny.

– Ise-senpai, nie jesteś bezużyteczny – powiedziała Koneko-chan z uśmiechem, choć było widać, że cierpi. – Może o tym nie wiesz, ale większość poprzednich Sekiryuuteiów to byli ludzie, którzy chełpili się swoją mocą i zatracili się w niej… Zachłysnęli się mocą, którą posiedli. Moja siostra jest identyczna pod tym względem. Mimo że ktoś ma moc… a nie ma w nim krzty uprzejmości ni życzliwości… to z całą pewnością utraci nad tą mocą kontrolę… Jednak ty, Ise-senpai, jesteś spokojnym Sekiryuuteiem… Z całą pewnością nim jesteś. Właśnie dlatego – tutaj zrobiła pauzę, a jej uśmiech był, można by rzec, wręcz olśniewający – proszę cię, stań się łagodnym Smokiem Walijskim.

Koneko-chan… Ja…

Dzięki jej słowom chyba wreszcie sobie coś uświadomiłem.

– Buchou – odezwałem się. – Wydaje mi się, że wiem, czego mi brakuje, by osiągnąć Łamacz Ładu.

Tak, ujrzałem prawdziwe przesłanie w słowach Koneko-chan.

– Chyba potrzebuję twojej mocy, aby go osiągnąć.

– Zrozumiałam! – odrzekła. – Jeżeli ci to wystarcza, to użyczę ci mojej mocy! Co mam zrobić?

Buchou zgodziła się, chociaż ogromnie cierpiała z powodu trucizny. Poukładałem swoje myśli, przełknąłem ślinę i powiedziałem:

– Pozwól mi dotknąć swoich piersi.

Wraz z moją prośbą Buchou zaniemówiła. Jednak po chwili milczenia i, jak podejrzewam, zastanowienia, odpowiedziała pewnym głosem:

– Rozumiem. Jeżeli dzięki temu będę mogła spełnić twoje życzenie…

!? Byłem oszołomiony jej szybką zgodą! Niemożliwe! Czy to nie był sen!? To nie były żadne wygłupy! Buchou, ja naprawdę pragnąłem twoich sutków!

– N-naprawdę? Mam pozwolenie!? Buchou, naprawdę mogę pobawić się twoimi sutkami!? Czy to aby na pewno w porządku!?

Burun!

Buchou z drżącymi rękoma pociągnęła w dół dekolt sukni i odsłoniła swoją klatkę piersiową. Najznamienitsze cycuszki na świecie pojawiły się! Ich uwolnienie było tak nagłe, że aż podskoczyły!

Bubach! Na ten czysty striptiz mogłem zareagować tylko obfitym krwotokiem!

– P-proszę, pospiesz się… To żenujące… – Buchou była zarówno blada od działania trucizny, jak i czerwona z zawstydzenia!

Przepraszam cię, moja Buchou! W ogóle nie przeszło mi przez myśl, że do tego dojdzie!

– H-Hej! Co wy do cholery wyprawiacie w samym środku walki!? – dobiegł nas zdumiony głos Tannina-ossan.

– Ossan! – krzyknąłem. – Osłaniaj mnie, podczas gdy ja będę rozprawiał się z sutkami Buchou!

– Jej sutkami!? Rozprawiał się z jej sutkami, powiadasz!? Co ty do cholery bredzisz!? Co ty dziecko próbujesz osiągnąć!?

– Jeżeli się nimi pobawię, to prawdopodobieństwo, że osiągnę Łamacz Ładu, wzrośnie!

– Więc ten cały trening był niepotrzebny!? Z ciebie naprawdę jest idiota!

W tym samym czasie siostra Koneko-chan zdawała się nie pojmować tego całego zajścia.

– Hej, Bikou! – krzyknęła. – Czy to jest jakaś ich strategia? Riasówna odsłoniła swoje piersi i zamierzają coś robić z Sekiryuuteiem.

– Mnie się o to nie pytaj! – odkrzyknął. – Jego procesy myślowe to inny świat!

Co za bezczelny małpiszon! Przecież ja powiedziałem to na poważnie! Chyba nie miałem innego wyjścia, jak uszczypnąć sutki Buchou, aby wejść w stan Łamacza Ładu!

Rozmowa przeprowadzona z Senseiem wywarła na mnie olbrzymi wpływ. Pierwsze, co przyszło mi na myśl na słowa Koneko-chan, to macanie cycuszków.

Ponieważ! Po rozmowie z Senseiem tylko to siedziało mi w głowie i cycuszki śniły mi się po nocach! Jeżeli będę się mógł nimi pobawić, to z pewnością zajdzie we mnie zmiana!

Mając piersi Buchou przed nosem, zawahałem się. Ooch, niedobrze.

– Ossanie! – krzyknąłem. – Mam poważny problem!

– Co jest!? Co to takiego!? – odkrzyknął.

Najlepszym rozwiązaniem wydawało mi się być spytanie dawnego Smoczego Króla!

– Prawa czy lewa pierś? Od której zacząć!?

– Ty popieprzoooony idiotooo! Prawa czy lewa, przecież to jedno i to samo! Pomacaj je już i wejdź w tego Łamaczaaa!

– Nie żartuj sobie ze mnie! Prawa i lewa różnią się! To istotne! To będzie mój pierwszy raz! Takie coś przydarza się tylko raz w życiu! Odpowiedz mi na powaaażnie!

Z jakiegoś głupiego powodu zaczęliśmy się kłócić! Niech to! Ossan zupełnie nie pojmował! Od której piersi miałem zacząć było bardzo ważne!

– Buchou! A jakie jest twoje zdanie? – zapytałem ją.

– Rany, ty głupku! – odrzekła. – W takim razie chwyć je obie naraz!

Co za świetny pomysł! Z moich oczu popłynęły łzy!

Wycelowałem moje palce wskazujące w kierunku piersi Buchou. Okay. Nie ma mowy, żebym spudłował.

High school dxd v5 223.jpg

Przez obrażenia doznane od siostry Koneko-chan moje ciało znajdowało się w okropnym stanie, ale w obliczu tej sytuacji doznałem niewyobrażalnego napływu energii!

Przełknąwszy ślinę, pchnąłem wyciągnięte palce w kierunku piersi.

Munyu.

Munyu, munyu, munyuuuuuu.

Przez tę jędrność, delikatność i przez samą jej skórę piersi Buchou były najlepsze na świecie!

Bez zbędnego pośpiechu, delikatnie zanurzyłem swoje palce w jej piersiach.

Bubuch.

Z moich nozdrzy buchnęła krew na widok piersi owiniętych wokół moich palców.

– Iyan… – jęknęła.

Nie umknęło to mej uwadze!

Wewnątrz mnie coś pękło.

Zaczęło się rozszerzać. Coś wielkiego zawładnęło moim umysłem.

Ze łzami oczach, ujrzałem go.


Początek Wszechświata.


[Udało ci się. Naprawdę udało ci się go osiągnąć!]

Ddraig roześmiał się, by po chwili wybuchnąć płaczem.

[Łamacz Ładu Smoka Walijskiego!!!!!!!!]

Kryształ znowu się świecił i zaczął emitować tak ogromne ilości czerwonej aury, że tyle jej jeszcze nie widziałem! Moje ciało całkowicie się w niej pogrążyło!

– Jesteś najgorszy… Zboczony Sekiryuutei… – skarciła mnie Koneko-chan, choć była blada jak ściana.

Ooch, przepraszam! Jestem zboczonym Sekiryuuteiem!

Nagle pokrywająca mnie aura przemieniła się w zbroję, w którą zostałem przyodziany.

– Łamacz Ładu, Zbroja Łuskowa Boosted Gear! Został on osiągnięty tutaj poprzez macanie piersi mojej pani!

Dooooooooooooon!

Otoczenie zostało wstrząśnięte moją aurą! Powstał mały krater ze mną w środku… Okay, moje ciało opływało w mocy. Oto Łamacz Ładu!

[Partnerze, moje gratulacje. Jednak i tak jesteś okropny. Wydaje mi się, że wybuchnę najprawdziwszym płaczem.]

Ddraig pochwalił mnie, jednak zdawało mi się, że mówił przez łzy.

Och, dziękuję. Przepraszam za bycie zboczkiem! Jaki jest mój stan?

[Możesz przebywać w Łamaczu przez pół godziny – oto rezultaty twojego treningu. Jak na pierwszy raz, i to na dodatek mówiąc o tobie, to całkiem nieźle.]

Ile razy mogę maksymalnie zdublować moją moc?

[Myślę, że zdublowana moc zostanie zużyta w przeciągu pięciu minut od wyzwolenia. Możesz tak zrobić co najwyżej pięć razy. Biorąc pod uwagę twoje wszelkie pozostałe ruchy, to szósty raz dałby tyle, co nic. Ze zdolnością transferu jest podobnie.]

Zatem jeżeli posłużę się tą mocą dobrze, to będę mógł walczyć przez piętnaście minut.

[Nie potrzeba ci tyle czasu. Zresztą sam zobacz– wyciągnij rękę i spróbuj strzelić pociskiem.]

Słuchając się Ddraiga, wyciągnąłem rękę przed siebie i wycelowałem w siostrę Koneko-chan.

Doh!

Pocisk został wystrzelony natychmiastowo! Minął onee-san z prawej i poszybował dalej w las!

Doodddoooooooooooooooooooooooooooooooon!

Dobiegł nas odgłos dalekiej eksplozji, a nawet dało się wyczuć jej podmuch!

Ech…? Co takiego…? Nie wiedziałem, jak na to zareagować.

Zatruta mgła została rozwiana.

– Hahaha! Minęła kupa czasu, odkąd widziałem ostatni raz tę czerwoną eksplozję! – zagrzmiał z niebios Tannin-ossan. – Hyoduou Isseiu! Odległa od nas góra została w całości zniszczona! A także bariera, która się wokół nas roztaczała!

Góra!? Cała góra została rozwalona!? Przecież ja nawet nie strzeliłem zdublowaną mocą!

[Posłużyłeś się atakiem, który w rękach gromadzi moc z całej aury. Z racji że nie jesteś jeszcze w stanie przechowywać jej w dużych ilościach, to nie możesz strzelać pociskami jeden za drugim.]

– Fuhahahaha! W końcu ci się udało! Łapię, łapię. Co za wspaniała moc! Tak wygląda dobra aura! – Ossan zdawał się być uradowany.

Dzięki ci, smoczy starcze, to właśnie przez trening z tobą udało mi się!

Jednak co ważniejsze, bariera zniknęła. Wszyscy na zewnątrz, ze względu na mój atak, powinni byli zorientować się w sytuacji.

– Ahahahahaha! – usłyszałem śmiech.

A był to śmiech nikogo innego, jak siostry Koneko-chan – Kuroki!

– Ha! Robi się ciekawie! – powiedziała. – Zatem pokażę ci połączenie youjutsu i senjutsu! – W obu jej dłoniach zaczęły gromadzić się dwie różne moce.

Dou!

Zaczęła strzelać dwoma typami mocy! Jej pociski trafiły bezpośrednio we mnie!

Dodon!

Poczułem uderzenie pocisków i na tym się skończyło. Żadnego bólu. Pancerz dymił się, ale nie było na nim żadnych pęknięć. Solidny jak zawsze!

– To wszystko? – zapytałem.

Kuroka zdawała się być zszokowana faktem, że nic mi się nie stało.

– Nie zadziałało!? – zapytała z niedowierzaniem. – Niemożliwe. Przecież zgromadziłam wystarczająco dużo energii duchowej!

Doh!

Skoczyłem energicznie, czym zmniejszyłem dystans, który nas dzielił.

– Nie zapędziłaś się trochę?

Kuroka wystrzeliła w moją stronę niezliczoną ilość pocisków, jednak z łatwością je wyminąłem, a niektóre poodbijałem. Wreszcie stanąłem przed nią!

Buuuuuun!

Moja pięść powędrowała w jej stronę, ale zatrzymałem ją tuż przed jej nosem. Przez powietrze rozeszła się fala uderzeniowa, którą wytworzyłem niepełnym ciosem. Okoliczne rośliny mocno zadrżały.

Stojąc przed Kuroką, która zdawała się być wystraszona, powiedziałem:

– Nie wprawiaj mojej podopiecznej w płacz! – Zrobiłem krótką pauzę, po czym kontynuowałem: – Jeżeli znowu obierzesz sobie za cel Koneko-chan, to moja pięść cię dosięgnie. Możesz być kobietą i jej siostrą, ale jesteś moim przeciwnikiem! – Kiedy tylko opuściłem rękę, Kuroka natychmiast odskoczyła.

– Ty pieprzony bachorze! – krzyknęła.

Wyzwała mnie, ale widziałem w jej oczach strach. Nic dziwnego, w końcu zbroja, którą miałem na sobie, emanowała niezwykłą aurą. W sytuacjach takich jak ta, efekt pełnego pancerza był niesamowity.

Bikou na widok tego całego zajścia głośno się zaśmiał.

– Hyahahahahahahhaha! To naprawdę ciekawe! – powiedział. – Teraz mamy dwóch smoczych szefów! Skłamałbym mówiąc, że mi się to nie podoba! – Zakręciwszy swoim kijem, Bikou dał do zrozumienia, że chce kontynuować walkę.

On uwielbiał walczyć w podobnym stopniu, co Vali! Rany, poważnie, dlaczego wszyscy moi przeciwnicy byli tacy? Przecież istnieje tyle wspaniałych rzeczy, o wiele lepszych od walki, dajmy na to, no nie wiem, bycie popularnym wśród dziewczyn? Nie pojmowałem ich sposobu myślenia z powodu naszych różnych systemów wartości!

Bez względu na wszystko macanie cycuszków Buchou dawało mi o wiele więcej satysfakcji, niż walczenie!

Cóż zatem, pokonanie ich tutaj nie powinno być dla mnie kłopotem. Buchou i Koneko-chan zdawały się wracać do siebie po tym, jak zatruta mgła została rozwiana.

Nas było czterech, ich dwóch – mogliśmy wszystko! Wkrótce przybędą diabły, które zainteresowały się tym wybuchem!

Jednak jak tylko przygotowaliśmy się do walki, w powietrzu pojawiła się dziwna dziura! C-co to miało być!?

Z otworu wyłonił się… mężczyzna!? Był to młodzieniec w garniturze. Dzierżył miecz, z którego buchała ogromna święta aura. Co to za broń? Święty miecz?

– Wystarczy, Bikou, Kuroko – powiedział. – Diabły już zauważyły.

Czy to był ich towarzysz!? Dajcie spokój, to już kolejny członek Brygady Chaosu!

Shutah.

Bikou zleciał na ziemię.

– Nie jesteś przypadkiem pomocnikiem Valiego?

Mężczyzna poprawił okulary i odpowiedział:

– Przybyłem z powodu ociągania się Kuroki. I kogo tutaj spotykam? Bikou. Rany, co wy wyprawiacie? – westchnął.

– Nie zbliżajcie się do niego! Oręż, który trzyma, może nam przysporzyć wielu kłopotów! – krzyknął Ossan. – Święty Królewski Miecz, znany również jako Caliburn. Jednak aby Collbrande, który uchodzi za silniejszy od najpotężniejszego świętego miecza, zbratał się z Hakuryuukou… – uśmiechnął się gorzko Tannin-ossan.

Silniejszy od najpotężniejszego świętego miecza!? Zatem oznaczało to, żeby był on silniejszy od oręża Kiby i Xenovii!?

– Dwa miecze? Ten w pochwie to również święty miecz? – zapytał go Ossan.

Mężczyzna wskazał na pochwę znajdującą się na jego plecach.

– To niedawno odnaleziony ostateczny Excalibur, najsilniejszy z całej siódemki, Excalibur Władzy – odpowiedział.

Excalbur!? Ten sam, który został w zamierzchłych czasach połamany!? Doszły mnie słuchy, że brakowało jednej części, ale… Czy to naprawdę on?

– Wydajesz się być bardzo spokojny, nieprawdaż? – zapytała mężczyzny Kuroka.

Nieznajomy skinął głową i odpowiedział:

– Tak, prawdę mówiąc interesuję się towarzyszami tych osób. Sekiryuuteiu-dono – zwrócił się do mnie – możesz pozdrowić ode mnie użytkownika Świętego Demonicznego Miecza i posiadaczkę Durandala? Chciałbym się kiedyś z nimi spotkać osobiście, jako rycerz.

Miał tupet. Zastanowiło mnie, jak na jego słowa zareaguje Xenovia i Kiba.

– Cóż zatem, odwrót. – Mężczyzna ciął powietrze mieczem, który miał nazywać się Collabrande. Pojawiła się kolejna dziura, w której spokojnie mogło się zmieścić kilka osób. – Żegnaj, Sekiryuuteiu. – Po tych słowach on i jego towarzysze odeszli.

Po tym całym zajściu zajęli się nami diabły, które zwęszyły kłopoty. Przyjęcie zorganizowane przez Maou-sama zostało prędko odwołane z powodu ataku Brygady Chaosu.





ODYN[edit]

– Ale siara.

Słowa te padły z ust mojego zastępcy, Semyazzy. Znajdowaliśmy się w pomieszczeniu konferencyjnym na terytorium Maou.

Mówiąc w myślach „To nieporozumienie”, napiłem się herbaty.

Dnia, kiedy została zorganizowana impreza, uderzyła Brygada Chaosu. Mówiąc dokładniej, lepiej byłoby powiedzieć, że „tak się wszystko zakończyło”.

Nikt się nie spodziewał, że wygnany diabeł klasy SS, Kuroka, która jest poszukiwana w całych Zaświatach, pośle na przeszpiegi swojego chowańca.

Następnie rodzina Rias Gremory i diabeł najwyższej klasy, Tannin, spotkali się z nią i ją przegonili.

Sprawę udało się rozwiązać jak najmniejszymi kosztami, jednak bezproblemowe wkroczenie na przyjęcie niechcianej istoty wzbudziło w innych wątpliwości co do oceny bezpieczeństwa przez diabły.

Wszyscy mogli zobaczyć wkurzenie Semyazzy-kun i Serafinów od aniołów. Cóż, nie mogłem im niczego zarzucić. Nigdy bym również się nie przyznał, że ja, Naczelnik Upadłych Aniołów, byłem wtedy pochłonięty trwonieniem gotówki w kasynie. Naruszenie wcześniej ustalonego traktatu było istnym gwoździem do trumny – stanowiło ono poważny problem.

Semyazza zdał mi raport:

– Napastnikami byli członkowie specjalnej niezależnej jednostki Brygady Chaosu, Drużyny Valiego, która składa się z Son Goku „Bikou”, nekoshou Kuroki, a także posiadacza Świętego Królewskiego Miecza Collbrande’a. Pojawienie się tej trójki z zespołu ludzi o straszliwych mocach jest czymś… A, zdolność zarządzania diabłów jest…

Ach, kiedy on zacznie po kimś jeździć, to nie widać końca. Cóż zatem, chyba skończyliśmy.

Wszystko udało się opanować. Rias i Koneko zostały wystawione na działanie silnej trucizny, ale szczęśliwie udało się ją usunąć z ich organizmów i obecnie obie wracały do siebie. Pomyślną rzeczą okazało się być osiągnięcie przez Iseia Łamacza Ładu, w końcu to właśnie przez to wszyscy byli cali. Każdy zdawał się to rozumieć.

Młodszej siostrzyce Maou, Rias, nic się nie stało. Sekiryuutei zrobił pierwszy krok naprzód. Przyjęcie zostało co prawda przerwane, ale jeżeli popatrzeć na to przez pryzmat całości zajścia, to zyskaliśmy więcej, aniżeli straciliśmy.

Z dala ode mnie, Tannin, będąc w postaci minismoka, wyczekiwał wraz ze starszyzną pojedynku między Rias, a Soną Sitri, który miał się niebawem odbyć.

– Jestem za panną Rias. Nie ma szans, by przegrała, w końcu jest z nią Sekiryuutei, którego trenowałem. Kukuku, jest z niego interesujący dzieciak. Ach, żeby w taki sposób macać piersi…

– Wiedza, która pojawiła się wraz z Azazelem, zdaje się rewolucjonizować Rating Game. Jeżeli zostanie źle wykorzystana, to w ciągu najbliższych sześciu miesięcy można spodziewać się ogromnych zmian na szczycie rankingu.

– To byłoby czymś dobrym. W końcu nic się nie zmieniało na przestrzeni parunastu lat, a może dzięki temu obejrzymy wreszcie jakieś ciekawe mecze.

Hahahaha, po opanowaniu sytuacji wszystko powróciło do normy. Czy Trzy Potęgi naprawdę się godziły na takie coś?

Nagle ktoś otworzył drzwi. Do pokoju wkroczyła osoba, której pojawienie się wprawiło wszystkich w niemałe zaskoczenie.

– Hmm, jak widzę obecne pokolenie nie jest już w stanie przywitać starca? – powiedział nasz gość.

Był to jednooki mężczyzna w starym kapeluszu. Jego biała broda była tak długa, że zdawało się, że sięgała aż do podłogi. Jego ubranie, o którym nie można było powiedzieć, że było wyszukane, składało się z pojedynczej szaty. Podpierał się kijem, ale nie miał go dlatego, że cierpiał na bóle pleców.

– Odyn.

Tak, ten mężczyzna był królem nordyckich bogów! Tuż obok niego stała walkiria w pełnej zbroi.

– Och, och, kopę lat, starcze z północnego zadupia – przywitałem go.

Odyn chwycił się za brodę.

– Tak, kopę lat, dzieciaczku upadłych aniołów – odpowiedział. – Widzę, że zakumplowałeś się z tymi, z którymi jeszcze nie tak dawno toczyłeś bój na śmierć i życie, ale… Wciąż chodzi ci po głowie coś przebiegłego?

– Hah! My młodzi, w przeciwieństwie do wiejskich bogów, którzy pokój osiągają jedynie tradycyjnymi metodami, posiadamy otwarte umysły. Przykładamy większą wagę do rozwoju, niż do trzymania się przeżytych sposobów myślenia, które sprawiają jedynie problemy.

– To charakterystyczne nastawienie przegranego, typowe dla osób o słabej woli. Zresztą czego się spodziewałem, jesteście zbieraniną bachorów, którzy utracili swojego Boga i Maou.

Ten staruch… jego usta, jak zawsze, nie zamykały się.

– Mówi się na to stawaniem się niezależnym i samodzielnym, starcze.

– Wybaczcie, ale na widok tylu dzieciaków, które udają, że robią coś ważnego, nie mogę powstrzymać się od śmiechu.

Tch. Przy takiej rozmowie nigdy nie dojdziemy do porozumienia.

Nagle Sirzechs powstał i przywitał naszego gościa.

– Minęło dużo czasu od naszego ostatniego spotkania, Boże Bogów Północy, Odynie-dono – powiedział diabeł.

– Sirzechsie, przybyłem z powodu twojego zaproszenia do wspólnego obejrzenia gier – odrzekł starzec. – Jednak wy również nie mieliście łatwo. Potomek pierwszego Lucyfera jest teraz Hakuryuukou i co więcej, stał się terrorystą. Przyszłość diabłów nie rysuje się zbyt kolorowo.

Odyn powiedział to, by mu dopiec, ale Sirzechs uśmiechnął się.

Wzrok starca powędrował z Sirzechsa na Serafall, która siedziała tuż obok.

– Przy okazji, Serafall – powiedział. – Jak ty wyglądasz?

Miała na sobie strój czarodziejki z jakiegoś anime. Co się dziwić, w końcu starzec również był miłośnikiem cosplayu.

– Ara, Odynie-sama! To ty nie wiesz? To strój magicznej dziewczyny! – Obróciła się dookoła, po czym zapozowała z pacyfą.

Hej, zdajesz sobie sprawę, że właśnie rozmawiasz z Bogiem Północy?

– Hmm, zatem takie coś jest teraz modne wśród młodych. Niezłe. Tak, tak, całkiem dobre.

Pieprzony zboczony staruch. Łapiąc się za podbródek, jego wzrok powędrował na majtki i nogi Serafall.

Jednak ktoś nie stał bezczynnie i zainterweniował. Była to wcześniej wspomniana walkiria.

– Odynie-sama, nie wolno ci robić takich rzeczy! Reputacja Vallhali legnie w gruzach!

– Rajuśku, ale z ciebie sztywniaczka. Właśnie z tego powodu nie możesz znaleźć sobie chłopaka wśród legendarnych bohaterów.

Na jego słowa walkiria zalała się łzami. Hej, hej, co z nią?

– W każdym razie, jestem starą wojowniczką, która ani razu nie miała chłopaka! Ja także chcę go mieć! Auuuuuu!

Nie tylko Odyn westchnął. Starcze, jedna rzecz powinna wprawiać w płacz młodą kobietę i to tylko w łóżku.

– Przepraszam za nią – powiedział. – Jest ona moją obecną pomocnicą. Mimo swojej urody nie jest zbytnio przebojowa. A, i nie potrafi znaleźć sobie faceta.

Nie byłem w stanie pojąć, w jaki sposób wybierał sobie pracowników. Jakim cudem taka osoba mogła stanowić jego ochronę? Cóż, w sumie niczym złym nie było dowcipkować o sprawach innych osób.

Nagle Odyn powiedział do Sirzechsa:

– Sirzechs, Serafall, słyszałem, że członkinie waszych rodzin będą ze sobą walczyć, nieprawdaż? Rany, każecie mierzyć się swoim kochanym młodszym siostrzyczkom, ignorując fakt, że obie są dla siebie przyjaciółkami. Naprawdę źli z was ludzie. Istne diabły.

– Jeżeli nie będzie mogła poradzić sobie w takim starciu, to można zapomnieć o jej przyszłości jako diabłu – odpowiedział Sirzechs.

– I tak z góry wiadomo, że to moja Sona-chan wygra – wtrąciła się Serafall.

Cóż, każde z nich wierzyło w zwycięstwo swojej siostry.

Odyn usiadł na wolnym fotelu, po czym rzekł:

– Cóż zatem. Kwestia Brygady Chaosu jest naprawdę bardzo istotna, ale przybyłem na Rating Game. Na kiedy został wyznaczony termin?

Rozmowa o incydencie z dnia przyjęcia została odstawiona na bok i zaczęto dyskutować na temat gry, która miała się wkrótce odbyć. W końcu zostało na nią zaproszone wielu ludzi z każdej frakcji.

Wstałem, aby zrobić sobie przerwę od tego wszystkiego. Poszedłem wypocząć na sofie na korytarzu. Od tej całej rozmowy i konferencji VIP-ów zesztywniał mi kark.

Gdy tylko usadowiłem się na kanapie, pojawił się Sirzechs. No co jest, czyżby również się ukradkiem wymknął? Usiadł przy mnie, po czym przemówił:

– Azazel, zanim nie rozpoczęła się gra, mogę cię o coś spytać?

– O co chodzi?

– Gdyby przyszło ci stanąć do walki z Rias, kogo usiłowałbyś za wszelką cenę wyeliminować z jej grupy?

– Iseia, rzecz jasna. Każdy z nich odczułby jego stratę. Bo to właśnie on podtrzymuje nastrój i ducha całej rodziny.

Atmosfera podczas walki była istotna. Często zdarzało się, że zostawała ona zachwiana i było to powodem przegranej z jednej ze stron.

Ise stanowił emocjonalną podporę Rias i reszty. Powód takiego stanu rzeczy wydawał się być zrozumiały – parł naprzód bez poddawania się, bez względu na wszystko. Jego zachowanie stało się źródłem energii innych. Polegała na nim nawet jego pani.

Normalną rzeczą dla smoka było to, że przyciągał innych. Ise nie stanowił tutaj żadnego wyjątku. W końcu udało mu się wybrnąć z ślepego zaułka właśnie dzięki tej mocy.

Sirzechs splótł dłonie i powiedział poważnie:

– Sona będzie chciała właśnie tak zrobić.

Martwił się o swoją siostrzyczkę.

– Tak, jednak prawdziwy kłopot zacznie się dopiero wtedy, gdy im się to uda – odpowiedziałem szczerze. – Czy siła woli grupy Rias wzrośnie, czy też zmaleje? Bowiem na ich oczach Ise, jako Sekiryuutei, zostanie pokonany.

Żywot 4: Buchou vs Kaichou: Pierwsza połowa![edit]

Część 1[edit]

Noc przed meczem. Ostatnia narada w pokoju Senseia.

Wcześniejszy atak Bikou i siostrzyczki Koneko-chan został w miarę załatwiony dzięki szybkiej reakcji Buchou i Tannina-ossan.

Rozmawialiśmy o tym, jak wzrosła „wartość” Buchou. Odpędzenie ataku grupy Valiego i osiągnięcie przez jej podopiecznego Łamacza Ładu zostało nagrodzone sporą ilością punktów…

…pomijając oczywiście to, jak tego Łamacza zdobyto. R-raczej nikt nie brałby Rias na poważnie, gdyby dowiedzieli się, że to wszystko za sprawą macania cycuszków…

No dobra, ale wracając do tematu. Więc siedzieliśmy sobie na zebraniu i jako pierwszy głos zabrał Azazel.

– Jak wygląda sytuacja z twoim Łamaczem Ładu, Ise?

– Ech… W miarę. Przyzwyczaiłem się już do jego używania, jednakże ma on narzuconych sporo ograniczeń.

Tak więc wyjaśniłem wszystkim ograniczenia związane z użytkowaniem Zbroi Łuskowej Daru Wzmocnienia.

– Po pierwsze, zbroja potrzebuje czasu, by się aktywować. Czas pozostały do aktywacji pokazany jest na krysztale w mojej rękawicy. Po drugie, podczas „ładowania” zbroi nie mogę używać swojego zwykłego Boskiego Daru, tak więc podwajanie i transfer odpadają. Po trzecie, zbroję mogę aktywować tylko raz dziennie, a co gorsza, nawet jeżeli będzie to tylko chwilowa przemiana, mój Boski Dar pozostanie praktycznie bez mocy.

– Rozumiem, rozumiem… – przytaknął Sensei. – Wszystko zgadza się z danymi wcześniejszych Sekiryuuteiów. Jest więc dobrze. Choć, mówiąc na boku, zdarzały się i takie przypadki, gdzie ludzie mogli używać mocy Boskiego Daru nawet po dezaktywacji zbroi. Dobra, a ile czasu ci trzeba, by aktywować zbroję?

– Dwie minuty.

– A więc czas się skrócił dzięki treningowi, hm? Jednakże nadal jest z tym kiepsko. Powiem to bez owijania w bawełnę – jest multum osób, które potrafiłyby cię pokonać w tym czasie. Przez te dwie minuty jesteś jak niemowlę rzucone stadu wilków; to one obecnie są twoją największą słabością.

…Miał rację. Ale co miałęm robić podczas tych dwóch minut? Przeciwnicy będą wiedzieć, że aktywowałem Łamacz Ładu i będą na mnie polować. A więc będę musiał unikać ludzi i uciekać jak najdalej?

– Podwajanie i transfer w twoim „normalnym” trybie nadal są ważne, jako że mają szeroką gamę zastosowań. Z drugiej strony bez Łamacza Ładu nie będziesz w stanie walczyć z silniejszymi przeciwnikami. Oba tryby mają swoje plusy i minusy… Jak długo możesz utrzymać zbroję?

– Bazowo pół godziny, jednak każde użycie zdolności skraca ten czas.

– Nieźle jak na takiego leszcza jak ty. Widać, że się opłacało trenować. Jednakże w oficjalnym meczu na nic nam się to nie przyda. Trzydzieści minut to śmiesznie mało jak na jeden mecz, a do tego każdy twój ruch skraca ten czas jeszcze bardziej. Pamiętaj, że niektóre spotkania ciągną się godzinami… Więc nie pozostaje nam nic innego, jak tylko próbować przedłużać ten czas.

A więc cały ten trening nadal nie stawiał mnie w zasięgu Valiego? Ciekawe, czy kiedyś go dogonię.

Jednakże Łamacz Ładu nadal był zależny od sytuacji. Mimo że osiągnąłem moc, której pragnąłem, czasami sprytne użycie podwajania i transferu będzie o wiele korzystniejszym rozwiązaniem.

W sumie mógłby użyć transferu podczas Łamacza Ładu, jednak mógłbym wtedy zużyć całą energię w jednym ruchu… Gdybym, wiedział, że na stówę pokonam przeciwnika, zanim zużyję całą moc, to tak… Jednak świat nie był taki miły i wszystko mogło się zdarzyć. Ciężka sprawa.

Z głębokich przemyśleń wyrwał mnie jednak pewien gest Senseia… Uśmiechnąłem się i tak samo jak on zacząłem „wciskać” coś w powietrzu.

Widząc to, Sensei uścisnął mi rękę!

Właśnie tak! Zdobyłem Łamacz Ładu macając cycuszki Buchou!

Rozumieliśmy się z Senseiem bez słów! Nasze piersi napełniała duma! Jednak zaraz po tym jakże wspaniałym momencie wróciliśmy do pierwotnego tematu spotkania.

– Rias, Sona Sitri ma niezłe pojęcie o twojej grupie, prawda?

– Tak… – przytaknęła Buchou. – Wie, jakich broni używają Ise, Kiba, Akeno, Asia i Xenovia. W końcu nagranie z naszej walki z grupą Risera są dostępne dla prawie całej publiczności. Co gorsza, Boski Dar Gaspera i historia Koneko-chan zostały wyjawione.

– Więc wie całkiem sporo… A ty co wiesz o jej grupie?

– Znam moce Sony, jej Królowej i kilku innych osób z jej grupy. Jednak nie udało mi się potwierdzić prawdziwości niektórych z nich.

– Więc w tym polu z nią przegrywasz. Nie martw się – nieznajomość wroga to norma zarówno podczas meczów, jak i prawdziwych walk. Były nawet przypadki, gdy Boski Dar ewoluował i zmieniał swe właściwości w środku meczu, co wprowadzało dość spore zamieszanie. Dlatego jednak miej wszystkich i wszystko pod czujnym okiem. W końcu to osiem różnych osób.

– Rozumiem. Po jednym Królu, Królowej, Skoczku i Wieży. Dwoje Gońców i Pionów. Jeszcze nie zużyła wszystkich pionków, jednakże już teraz ma tyle samo osób co my.

Łaaah, jaka dyskusja!

A więc gramy ośmiu na ośmiu? Ciężka sprawa…

Po chwili Sensei wstał i napisał coś na tablicy, którą wcześniej przygotował.

– Królewska Gra przypisuje graczy do pewnych odgórnie ustalonych „klas”. Siła, technika, magia, wsparcie. Przykładowo Rias byłaby magiem, czyli kimś specjalizującym się w walce magią… Podobnie zresztą jak Akeno. Kiba to z kolei czysty technik wykorzystujący swoją szybkość i biegłość w posługiwaniu się mieczem i Boskim Darem. Xenovia to z kolei figura typu Siła, ukierunkowana na szybkość. Ktoś, kto celuje w 1HKO. Asia i Gasper to wsparcie. Jednakże gdyby wgłębić się w ich charakterystykę, to Asi byłoby bliżej do maga, a Gasperowi do technika. Koneko to figura typu Siła. No i ty, Ise. Można by powiedzieć, że jesteś definicją siły, jednakże dzięki transferowi robisz też za niezłe wsparcie.

Zszokowała mnie ilość wiedzy, którą musiałem sobie przyswoić. A więc był taki podział i nawet były w nim podklasy? Fajnie. A więc siła zamienna na wsparcie, hę? Nieźle.

Sensei narysował układ czterech linii, każda odzwierciedlająca jedną z klas. Następnie wypisał na nim nasze imiona. Ja przykładowo byłem pomiędzy siłą a wsparciem, Kiba prosto na technice, Xenovia w sile i tak dalej. Dzięki temu o wiele łatwiej było zrozumieć całą tę gadkę.

Ale zaraz… Jak tak sobie patrzę, to nie jesteśmy dość zbalansowaną grupą? Nie mamy tylko maga bliskiemu sile… „Magicznego wojownika”, że tak to ujmę.

Sensei zaznaczył mnie, Xenovię i Koneko-chan, po czym powiedział.

– Największym wrogiem „siły” jest „kontra”. Najbardziej kłopotliwa podklasa techników, którzy używają twojej własnej siły przeciwko tobie. Co gorsza, istnieją wyspecjalizowane w tej dziedzinie Boskie Dary, które nie dość, że zwracają waszą siłę, to jeszcze dodają do niej swoją. Dlatego też Ise, Xenovia i Koneko muszą na nich uważać. Nawet najsłabsza kontra jest potężna, gdy przechwyci potężny cios.

S-straszne. Nawet nie chcę sobie wyobrażać, co by się stało mnie i reszcie, gdyby ktoś skontrował moc mojego Łamacza Ładu.

– A tam, jeżeli trzeba, to zniszczę kontrę jeszcze silniejszym uderzeniem – powiedziała odważnie Xenovia, jednakże Sensei tylko pokręcił głową, mówiąc:

– Oczywiście jest możliwym przewyższenie kontry samą siłą, ale to już zupełna inna bajka, gdy masz do czynienia z kimś, kto się na tym zna. W takich sytuacjach lepiej postawić na maga jak Akeno, innego technika, jak przykładowo Kiba, czy też Gaspera i jego wampirze zdolności. Typ siłowy jest bardzo silny i poradzi sobie prawie w każdej sytuacji, jednakże walka z technikami to zbyt duże ryzyko. Ważna jest kompatybilność.

Xenovię zamurowało. Jednakże miała ona spore doświadczenie w walce, więc dobrze rozumiała, o co mu chodziło. Następnie Sensei zwrócił się do mnie.

– Ise… Posiadałeś Łamacza Ładu, ale czy wygrałbyś z Kibą?

– …Szczerze mówiąc to nie. Po prostu bawiłby się ze mną, używając swojej prędkości, i ani razu bym go nie trafił.

Tak właśnie myślałem. Jasne, osiągnąłem Łamacza Ładu. Ale on też go posiadał. I to już ponad miesiąc. Różnica w doświadczeniu była zbyt wielka.

Moc, której użyłem w walce z Valim, była jednorazowa. Byłem wkurzony i chciałem go zabić. Nic innego się nie liczyło. „Zwykły” ja nie miał takiej mocy.

– Tak więc widzisz, nieważne czy to Kiba ,czy ktoś inny – jesteś podatny na kontry i już. Jeżeli nie wymyślisz jakiegoś sposobu, by kontrować kontry, nigdy nie wygrasz z Kibą. To się właśnie nazywa kompatybilność.

Cholera… Więc jeżeli nie pokonam Kiby, to nie mam co śnić o dogonieniu Valiego, co?

– Rias – Sensei zwrócił się do Buchou – jeżeli Sona posiada kogokolwiek z kontrą, to mogą się oni zderzyć z Iseiem, wiesz? Jeden potężny atak i już po nim. Tak więc musisz coś wymyśleć na taką sytuację.

– Gdyby jednak przeciwnik był kobietą, to… szanse na takie zderzenie są małe.

Buchou, o co ci chodzi? Jednakże długo nie musiałem czekać na wyjaśnienie.

– Niszczyciel Szat… Jest wrogiem wszystkich dziewczyn. Wątpię, aby którakolwiek chciała z nim walczyć.

Riposta Koneko-chan! Prosto w serce! A więc to tak! Tak o mnie myślicie! Nawet Buchou przytakuje!

Nikt nie chciałby walczyć z kimś, kto może rozebrać cię do naga w trzy sekundy!

Czekaj, dawna Koneko-chan wróciła! Całe szczęście! Ciągle się martwiłem o ciebie od naszej ostatniej rozmowy. Może w końcu rozwiązała problemy, które ją trapiły?

Ale zaraz… Jeżeli kobiety będą mnie unikać, to jak ja mam niby użyć mojej nowej techniki, którą wymyśliłem w górach? Technika, która stała się możliwa dzięki Łamaczowi Ładu… Coś zupełnie odmiennego, a jednocześnie tak podobnego do Niszczyciela Szat…

– A tak przy okazji, Ise, fakt, że osiągnąłeś Łamacza Ładu, by odpędzić Bikou i resztę, jest znany Sonie. Tak więc możliwość, że padniesz, zanim odpalisz zbroję, jest całkiem realna.

Sensei… To takie piękne, jak się o mnie martwisz, ale…

– Heh, nie bój się o mnie. Jestem w końcu dorosły. – Odpowiedziałem z dość nihilistycznym uśmiechem, przykładając dłoń do czoła.

– Co się stało, że zgrywasz dorosłego?

– Sensei. Ja jestem dorosły, bo je macałem. – Energicznie przytakując, podniosłem oba kciuki do góry.

Tak, oto jestem istotą wspaniałą, która to cycuszki szanownej Buchou wymacała dokładnie. Tak właśnie ludzie stają się dorośli.

– A tak, tak. Zapomniałem. Fakt.

Sensei! Proszę, nie mów tego w taki sposób! Ale to dopiero początek.

– Kiba. – Położyłem dłonie na jego ramionach.

– O co chodzi?

Ach biedny, zagubiony Kiba. Czas objawić mu prawdę znaną od stuleci.

– Istnieją dwa rodzaje mężczyzn: ci, którzy macali i ci, którzy nie mieli na to odwagi. I ja zaliczam się do tych pierwszych. Wspaniałych. Niezwykłych. Przekroczyłem granicę zwykłych śmiertelników.

Fufufu, udała mi się ta wypowiedź, oj udała. Naprawdę cieszę się razem z tobą, Kiba, że możesz być na równi z kimś, kto pomacał.

Jednakże Kiba tylko pokręcił głową i popatrzył się na mnie wzrokiem pełnym współczucia.

– Buchou… Jest gorzej, niż myśleliśmy. Musi pójść do psychologa jeszcze przed meczem.

Hmpf! Wiedziałem, że nie zrozumiesz MNIE, istoty, która stoi ponad zwykłymi diabłami. Nie martw się, Kiba, to nie twoja wina. Jam jest winny grzechu, jakim są cycuszki Buchou.

Jestem grzesznikiem ponad grzesznikami. Prawdziwym złem wcielonym. Od dzisiaj ludzie znać mnie będą jako Walijski Smok Mroku. Fufufu.

– Ise-senpai dziwnie się uśmiecha! Boję się!

– …Gya-kun, nie zbliżaj się do niego, bo jeszcze złapiesz jakąś głupotę albo zboczenie.

Gasper i Koneko-chan patrzyli się na mnie przeszywającym wzrokiem… Fufufu, mój urok dorosłego rozumieją nawet dziewczęcy chłoptasie i małe dziewczynki…

Sensei odłożył mazak i zaczął podsumowywać nasze spotkanie.

– Powiedziałbym, że macie jakieś osiemdziesiąt procent szans na wygraną – kontynuował Sensei. – Znaczy, zakładam, że wygracie, a nie, że „i tak czy siak wygracie”. Wartość samych figur nie stanowi o ich sile, tak samo jak podczas normalnych szachów – to ich położenie i szachista odgrywają decydującą rolę.

Wszyscy słuchali go z pełną powagą i skupieniem. Miał facet dar – było widać, że wszyscy wzięli to sobie do serca.

– Żyję już bardzo długo. Widziałem wiele bitew, dlatego też powiem wam tak: widziałem już ludzi, którzy przegrywali mimo pewnych szans na zwycięstwo. Widziałem ludzi, którzy wygrywali mimo mikroskopijnych szans. Każdy procent to szansa na wygraną, zarówno dla was, jak i dla nas. Nie wierzcie w to, że „zawsze wygracie”. To moja ostatnia rada, jaką mogę wam przekazać podczas tych przygotowań.

Zaraz po tym Sensei zaczął dyskutować strategie z osobami za to odpowiedzialnymi.

Nie ma bata! Wygramy!

Część 2[edit]

Dzień decydującej bitwy.

W podziemiach zamku rodu Gremory został specjalnie dla nas przygotowany krąg teleportacyjny.

Staliśmy na nim całą grupą, gotowi do przeniesienia na pole bitwy.

Poza Asią i Xenovią wszyscy mieliśmy na sobie mundurki Akademii Kuou. Asia miała na sobie swój habit, a Xenovia sado-maso-strój bitewny, dokładnie taki sam jaki miała, gdy spotkaliśmy się pierwszy raz. Obie były wyraźnie podekscytowane i gotowe do walki. Wyglądało na to, że drużyna Sitri także miała na sobie szkolne mundurki.

Ojciec Buchou, jej matka, Milikas-sama i Azazel-sensei przemawiali do nas spoza magicznego kręgu.

– Rias, już raz przegrałaś. Teraz na pewno wygrasz.

– Rozegrajcie mecz, jakiego nie powstydziłaby się kolejna głowa rodu. Dajcie z siebie wszystko, dobrze?

– Powodzenia Rias-neesama!

– Przekazałem wam wszystko, co mogłem. Teraz musicie tylko z tego zrobić użytek.

Sirzechs-sama i Grayfia-san nie byli obecni, ponieważ musieli udać się do sektora dla VIP-ów. Ponoć obecni będą nie tylko przywódcy trzech stron sojuszu, ale nawet i ważne szychy z innych religii. Sensei też się tam wybiera.

A więc nasz meczyk przyciągał tyle uwagi… No w sumie nie było co się dziwić, wziąwszy pod uwagę, że to starcie dwóch młodszych siostrzyczek obecnych Maou…

Napięcie. Teleportacja.

Gra się rozpoczęła!

Miejsce, w którym się pojawiliśmy, było pełne stołów.

…To jakaś wielgachna restauracja? Nie… Jak się dobrze rozejrzeć, to wglądało na jakieś piętro pełne fast-foodów jak w jakiejś galerii.

Ciekawe, czy to też dokładny model jakiegoś istniejącego miejsca. Jak zwykle powalała na kolana dokładność odwzorowania.

Zaraz… Czy ja tu kiedyś byłem? Chyba… Podszedłem do barierki i zobaczyłem parter pełnych znajomych sklepów. Samym środkiem ciągnęło się szklane atrium, przez które płynęło światło słoneczne.

Te sklepy! To atrium! Przecież tak dobrze je znałem!

– Uuu… Nie spodziewałam się, że użyją centrum handlowego obok naszej szkoły – powiedziała stojąca obok mnie Buchou.

Właśnie tak! Areną naszego spotkania było miejsce, które tak dobrze znaliśmy! Po chwili rozległ się komunikat.

[Witam wszystkich. Jestem Grayfia, Królowa grupy Lucyfera. Podczas dzisiejszego spotkania będę pełniła rolę arbitra.]

Zupełnie tak samo, jak podczas spotkania z Riserem… Jednak coś mi tu nie pasowało. Chyba przedstawiła się wtedy jakoś inaczej? Chyba powiedziała, że jest sługą rodziny Gremory, a nie jak teraz, że Królową… Inna waga spotkania czy coś?

[W imieniu mego mistrza, Sirzechsa Lucyfera, będę doglądać starcia dwóch rodzin. Jest to dla mnie wielki zaszczyt. Przechodząc jednak do sedna, dzisiejszą areną jest centrum handlowe, znajdujące się niedaleko Akademii Kuou, do której uczęszcza zarówno Rias-sama, jak i Sona-sama.]

Hmm… Można by było pomyśleć, że skoro znaliśmy teren, to mieliśmy przewagę, ale to samo tyczyło się drużyny Sitri. Wszyscy byliśmy tu wiele razy.

Centrum składało się z tylko jednego piętra, jednak było bardzo długie. Oprócz tego w podziemiach znajdował się kilkupiętrowy parking, zaś na dachu był drugi.

[Obie grupy zostały przeniesione do odpowiadających im „baz”. „Baza” Rias-sama znajduje się na piętrze we wschodniej części budynku, natomiast „baza” Sony-sama znajduje się na parterze w części zachodniej. Aby Piony mogły promować, muszą się one udać do bazy przeciwnika.]

A więc byliśmy na przeciwległych końcach budynku? Przy naszej bazie znajdowały się sklep zoologiczny, centrum rozrywki, część z jedzeniem, księgarnia i apteka. Pod nami były antykwariat dość popularnej firmy i sklep z odżywkami. Natomiast po stronie przeciwników znajdował się warzywniak, sklep elektrotechniczny, monopolowy i budka z fast-foodami.

Celem każdej ze stron było jak najszybsze dostanie się do bazy przeciwników, jednak nie było to takie proste.

[Podczas tego spotkania obowiązywać będą specjalne przepisy. Każda ze stron otrzymała już odpowiednie dokumenty, także proszę o ich przeczytanie. Obie strony dostały też po buteleczce „Łez Feniksa”. Czas na planowanie strategii wynosi trzydzieści minut, a kontakt z drużyną przeciwną przez ten okres jest zakazany. Gra rozpocznie się natychmiastowo po fazie strategicznej. Tak więc, niech wygra najlepszy.]

Gdy tylko skończyła się odprawa, wszyscy zebraliśmy się w kółko – nie mieliśmy nawet minuty do stracenia.

– Arena jest wzorowana na centrum handlowym, więc czeka nas walka wewnątrz budynku – powiedziała Buchou, patrząc się na plan budynku zawieszony na ścianie. W dłoni trzymała ten sam plan, jednakże podzielony na pola szachowe.

Tak zebrani planowaliśmy nasz atak.

A więc walka wewnątrz budynku? Królewska Gra miała tak wiele możliwości!

Myślałem, że będzie to raczej coś w stylu naszej walki z Feneksem! Jakieś dwie bazy i duża, otwarta przestrzeń między nimi. A tu proszę! Nasze niezbyt duże centrum handlowe!

Ponad dziewięćdziesiąt procent uczniów naszej szkoły znało rozkład sklepów. Ja, Buchou i Asia często przychodziliśmy tu, kiedy mieliśmy wolny czas. A skoro już o Buchou mowa, to właśnie czytała reguły dzisiejszego spotkania.

– Główna reguła to „zakaz niszczenia sklepów będących częścią areny”… więc nie możemy szaleć. – Buchou zmarszczyła brwi.

– …A więc to tak. Chcą ograniczyć mnie, Ise i Fuku-Buchou. Nie możemy pójść na całość.

Dokładnie tak, Xenovio. Przez te reguły nie mogłem użyć Smoczych Pocisków! Zianie ogniem, którego tak długo się uczyłem od Tannina-ossan, także odpadało! Jeszcze spaliłbym cały budynek! Akeno-san nie mogła używać potężniejszych wersji swoich piorunów, chyba że walczyłaby na dachu… Wyglądało na to, że i ona mogłaby uszkodzić cały budynek, gdyby poszła na całość!

Xenovia nie mogła nawet wyjąć Durandala. Nawet w te lepsze dni, kiedy miała większą kontrolę nad nim, jego aura świętości dosłownie wylewała się i niszczyła wszystko dookoła.

– Problematyczne. Walka potężnymi atakami została zabroniona – powiedziała z zakłopotaniem Akeno-san. – Gasper-kun i jego oczka na wiele się nam nie zdadzą. Jest tu za wiele miejsc, w których można by było się schować. Do tego wszystkie produkty na półkach zostały dokładnie odwzorowane, więc jest zbyt dużo przedmiotów, które mogłyby go rozproszyć… Kiepsko. Ta arena jest przygotowana specjalnie po to, by nas ograniczać. Nasz główny atut, siła, został nam odebrany.

Cholera jasna! Myślałem, że jesteśmy tak silni, że wszędzie damy sobie radę, a tu proszę, taka porażka!

Buchou jednak nie zgodziła się ze słowami Akeno-san.

– Jego oczy i tak nie mogłyby być użyte. Jedną z reguł jest „zakazuje się użycia Boskiego Daru Gaspera Vladiego”. Powód jest dość oczywisty: jeszcze nad nimi nie panuje. Sędziowie uznali, że Gasper w każdym momencie mógłby stracić nad nimi kontrolę. Co gorsza, zakazali także podawania mu krwi Iseia. Zaopatrzyli go też w specjalne okulary, blokujące użycie jego Boskiego Daru, zaprojektowane przez Azazela. Jest tu napisane, że „zostały one zaprojektowane specjalnie dla niego i nie mają żadnego negatywnego wpływu na jego ciało”. Jak zwykle, widać że Naczelnik lubi wymyślać.

I kolejny problem! Gasper nie mógł używać swojego Boskiego Daru! Słyszałem, że niezbyt mu z tym szło podczas treningu i mimo wielkiego postępu nadal mu brakowało do opanowania jego oczu. Poza tym nie wiedziałem, czy by to coś dało, nawet jeżeli uwolniłby ich całą potęgę.

– A więc będzie walczył tylko za pomocą magii i jego wampirycznych zdolności? – zapytałem.

– Właśnie tak – przytaknęła Buchou. – Od samego początku jego moce związane z zatrzymywaniem czasu niosły duże ryzyko. Przeciwnicy nie tylko posiadają techników wyspecjalizowanych w kontrze, ale też Saji’ego, który może przejmować zdolności innych. Nie wiemy, co mogliby mu zrobić; mogą go chociażby zahipnotyzować lub oślepić zaklęciem. Dlatego też nie jest to zbyt użyteczna moc podczas walki, szczególnie gdy nie ma się nad nią kontroli.

Vali także tak mówił. Że jeżeli wiesz, że zdolności aktywowane są w oczach, to łatwo je skontrować. Po chwili Gapser założył okulary, a Buchou kontynuowała:

– W tej grze nie wygrywa się tylko dlatego, że jest się silnym. Za każdym razem trafia się na co innego – czy to pod względem areny, czy też zasad. To właśnie dlatego Królewska Gra jest tak popularna w Zaświatach. Tu nawet najsłabsze diabły mogą wygrać dzięki mądrości i inteligencji. Dzisiaj przepisy mogą nam nie sprzyjać, jednakże jeżeli nie przezwyciężymy tych przeciwności, to jak niby mamy poradzić sobie w przyszłości? „Nawet Pion może pokonać Króla” – ta zasada jest nie tylko podstawą w szachach, ale też i mottem Królewskich Gier. Innymi słowy, „z odpowiednią strategią obalisz każdego”.

– Właśnie tak – przytaknęła Akeno-san. – Kto wie, czy w przyszłości nie przyjdzie nam walczyć w podobnych warunkach. To może być dobra okazja, by się do nich przygotować.

Pośród nas rozgorzała gorąca dyskusja. Podniosłem jednak nieśmiało dłoń.

– U-umm… Buchou, jakby to powiedzieć… Tak jakby trenowałem, by osiągnąć Łamacza Ładu i zwiększyć moją moc, nie ćwiczyłem, jak ją kontrolować…

– Wiem. Dzisiaj wszystko układa się przeciwko nam. Mimo że zasady i teren walk są dobierane losowo, to masz wyjątkowego pecha. Jednakże na pewno będziesz miał okazję użyć swojego Łamacza Ładu. Po prostu wstrzymaj się trochę, nie strzelaj Smoczymi Pociskami, a najlepiej ogranicz się do samej walki wręcz. Wiem, że to trudne, ale proszę, spróbuj.

– W-wiem… Też jestem tym zmartwiony… A-ale postaram się!

Serio. Jako typ siłowy stoję na przegranej pozycji. A tam, co się będę przejmował. Skoro mam być numerem jeden wszechczasów, to muszę się przyzwyczaić i do takich rzeczy.

…Już tyle przeszedłem! Dlaczego cały mój trening okazuje się teraz nieprzydatny?! Azazel-sensei też mi o tym mówił.

「Zdobycie Łamacza Ładu to niewątpliwy atut, jednak nie jest to coś absolutnego w tej grze. Nawet nie wiesz, ilu diabłom ze sługami bez Łamacza udało się odnieść sukcesy na tyle duże, by wznieść się w hierarchii.」

Wtedy tego jeszcze nie rozumiałem.

Łamacz Ładu nie zawsze jest czymś, co decyduje o wygranej!

Podczas gdy ja pogrążałem się w depresji, Buchou objaśniała plan działania.

– Nawet jeżeli zaatakujemy natychmiast, atrium pozostaje problemem. Dzięki niemu można przejrzeć ruchy przeciwnika, i to z obu stron – powiedziała Buchou, rozglądając się po wnętrzu sklepu.

Akeno-san także wyraziła swoją opinię:

– Rozważałam atak przez podziemny parking, ale oni już są na to przygotowani.

– Pewnie tak. Tak samo jak z dachem. Nie ważne, czy pójdziemy parkingiem, dachem, czy przez środek centrum, musimy pilnować wszystkich trzech dróg, a także nie możemy pozostawić bazy na pastwę losu.

– Na parkingach powinny stać samochody. Przynajmniej tak sądzę, widząc poziom odwzorowania rzeczywistości.

Dyskusja między Buchou a jej Królową Akeno-san przebiegała nadspodziewanie poważnie. Widać, czym dla każdego Króla była jego Królowa.

Kiba podniósł rękę.

– Buchou, rozejrzę się po garażu i dachu. Przy okazji sprawdzę też schody obok.

– Dobry pomysł, Yuuto – przytaknęła.

Kiba natychmiastowo ruszył.

– Te samochody są aż tak ważne? – zapytałem.

Naprawdę nie rozumiałem, co przeszkadzało nam kilka samochodów.

– Mogą wjechać w nas takim samochodem. Poza tym musimy pamiętać, że mogą użyć samochodu jako bomby… Chociaż wątpię, by Sona zniżyła się do czegoś takiego.

A więc to tak… Na polu bitwy wszystko mogło być bronią; wystarczy tylko trochę pomyśleć! No a taki samochód to dość poważna sprawa.

– Bierzesz wszystko pod uwagę, co?

– Naturalnie. Nadal jednak czuję, że to za mało. Przecież mogą się oni w tych samochodach schować, odpocząć tam… Właśnie. Musimy jeszcze sprawdzić zaplecza sklepów. Dodatkowo musimy mieć na uwadze to, że nawet jeżeli Ise zdoła użyć Niszczyciela Szat, to wszędzie wokół znajdują się sklepy z ubraniami. Tyle możliwości… Niedobrze…

Wyglądało na to, że Buchou na serio rozważała każdy możliwy scenariusz. Nie pomijała nawet tak trywialnej rzeczy jak ubrania.

Po chwili Buchou zwróciła się do Gaspera:

– Gasper, zmień się w nietoperze i zbadaj każdy zakątek sklepów. W początkowej fazie meczu będziesz nam mówić, jakie ruchy wykonują.

– T-tak jest!

Ooch, Gasper załapał trochę odwagi. Przyda mu się podczas jego pierwszego meczu.

Omówienie co drobniejszych detali zajęło nam jeszcze trochę czasu.

Około piętnastu minut od rozpoczęcia fazy planowania mieliśmy gotowy plan.

Buchou rozejrzała się i przemówiła:

– Jeszcze piętnaście minut. Spotkamy się tutaj za dziesięć minut. Wykorzystajcie ten czas, by się odprężyć i przygotować do walki.

Zgodnie z poleceniem Buchou wszyscy się rozeszli. Buchou jednak przywołała mnie do siebie.

– Ise, ponieważ osiągnąłeś Łamacza Ładu, moc ośmiu Pionów w twoim ciele została siłowo wyzwolona.

Tak. Poczułem to gdy, go osiągnąłem.

– Dzięki temu możesz użyć pełnej mocy Ddraiga, jednak twoje ciało nie wytrzymałoby tego. Ddraig powinien ją teraz kontrolować, ale uważaj na siebie. Jeden zły ruch i potęga Sekiryuuteia zniszczy twoje ciało.

– Tak jest! Będę na siebie uważał!

Pewnego dnia zapanuję nad całą mocą Ddraiga. Od samego początku moja wartość jako Piona pochodziła z jego mocy. Moją mocą była moc Ddraiga. Moja wartość leżała w zdolności do okiełznania jego mocy!

Chwilę później Buchou dołączyła do reszty. Postanowiła umilić sobie pozostały czas filiżanką herbaty. Tuż obok Gasper zajadał się donutami.

Asia i Xenovia rozmawiały przed sklepikiem z hamburgerami. Kiba przeszukiwał aptekę. Hmm… Najpewniej leki także były odwzorowane, więc szukał czegoś, co mogłoby nam pomóc.

Skoro wszyscy to wszyscy. Tak więc i ja poszedłem się zrelaksować. Udałem się do pobliskiego antykwariatu…

Gufufufu. Tak myślałem! Wnętrza magazynów także zostały odwzorowane! Nie ma to, jak mieć cały dział z erotyką dla siebie! Niesamowite! A więc i tak wspaniałe areny można spotkać podczas Królewskich Gier! Nawet nie wiem, z czego wybierać! Czuję się jak poszukiwacz skarbów, który znalazł skrzynię pełną złota! Mogę wybierać i przebierać dowoli!

Zaraz… Ciekawe, czy mógłbym je zabrać do domu. Odkąd mieszkam z Buchou i resztą, moi dwaj zboczeni kumple i reszta chłopaków twierdzą, że nie potrzebuję już pornoli.

A to nie prawda! To dwie różne rzeczy! Ponieważ nawet jeżeli mieszkam z Buchou, to nie mógłbym jej się narzucić! Znienawidziłaby mnie! A jako zdrowy i pełny wigoru nastolatek muszę czasem „spuścić trochę pary”, inaczej cierpię katusze! Ach… Gdybym tylko miał swój własny harem, gotów spełnić moje najdziksze zachcianki… Nie musiałbym się wtedy „posiłkować” takimi książkami.

Ale zanim ten dzień nastąpi, muszą mi one wystarczyć. Co gorsza, z Buchou i Asią w pokoju coraz trudniej było mi je czytać. Musiałem naczytać się na zapas!

Łohohoho! Te cycuszki są niezłe, ale nie ma porównania do cycuszków Akeno-san i Buchou. Fufufu, aż sobie przypomniałem ich delikatność.

– Ise-kun, co tam robisz? Ara-ara, czyżbyś czytał coś bardzo zboczonego? Przecież za chwilkę zaczynamy mecz, pamiętasz?

Munyuuuuuu

Poczułem coś bardzo miękkiego na plecach! Cycuszki! I to nie byle jakie! Jedyne w swoim rodzaju cycuszki Akeno-san!

Przytuliła się do mnie od tyłu i patrzyła mi przez ramię, by zobaczyć, co czytam.

– A-Akeno-san! T-to tylko… erm… badania mające na celu sprawdzenie dokładności tego… no… odwzorowania detali! Właśnie! Detali!

…Dość żałosna wymówka. Ale Akeno-san nie gniewała się, ba! Bardziej uśmiechnęła się.

– Ufufufu, nie martw się, nie gniewam się. Raczej ulżyło mi, że nadal jesteś sobą w takiej sytuacji.

Akeno-san była bardziej tolerancyjna w tych sprawach. Nagle jednak szybko spoważniała, gdy zobaczyła, co czytam.

– Naprawdę? Kręcą cię takie rzeczy…

Ależ poważny ton. Ale to nie był ton sprzeciwu… raczej zainteresowania. Czyżby ta zboczona onee-san także lubiła takie rzeczy?

– A-Akeno-san?

Lekko zakłopotana Akeno-san wskazała na jedną z ilustracji.

– Jeżeli chcesz, to następnym razem mogę coś takiego założyć.

Akeno-san wskazywała na bardzo seksowny cosplay! Ale ta modelka była praktycznie naga! To tylko kilka strzępków materiału na kilku nitkach! Nie było nawet miejsca na bieliznę!

– N-naprawdę!?

Czy to sen!? – Naprawdę. Chętnie to dla ciebie założę – odpowiedziała z uśmiechem.

Akeno-san założy coś takiego! I to specjalnie dla mnie! Teraz nie było bata, bym tego nie zamówił!

Cholera. Moja wyobraźnia nie chciała się zatrzymać. Gdyby to założyła, mógłbym… a nawet…

Podczas gdy moja wyobraźnia szalała, Akeno-san przytuliła się jeszcze mocniej.

– A-Akeno-san, co robisz?

– …Pożyczam od ciebie trochę odwagi – Powiedziała smutnym głosem.

Zaskoczyło mnie to.

Odwagi, hę? Buchou też tak mówiła, kiedy trzymała moją dłoń podczas spotkania Trzech Potęg.

– Potrzebuję jej, by walczyć… by użyć tej mocy, która we mnie płynie. Boję się. Nienawidzę jej. Dlatego też muszę pożyczyć od ciebie trochę odwagi.

Akeno-san… A więc zdecydowała, że użyje mocy upadłych aniołów.

Mocy, której nigdy nie chciała, by płynęła w jej żyłach. Lecz sytuacja nie była tak miła, że mogłaby ją sobie tak po prostu zignorować. Jeżeli jej nie zaakceptuje, to nie będzie mogła stać się silniejsza.

To jedna z tych rzeczy, których nie rozumiałem, ale czułem, jak bardzo była skomplikowana.

– Jeżeli ci wystarczam, to bierz jej ode mnie, ile tylko zapragniesz!

Objąłem jej dłonie. Jeżeli może zdobyć choć trochę odwagi od kogoś takiego jak ja, byłbym szczęśliwy.

– Kiedy jej użyję… Mocy światła… Będziesz patrzył, Ise-kun? Będzie mi o wiele łatwiej, jeżeli będziesz patrzył.

– A-ależ oczywiście, że będę! Jeżeli sprawi to, że będziesz jej mogła użyć, to jest to mała cena!

– …Cieszę się. Jeżeli jestem z tobą… nawet jeżeli należysz do Rias… to przy tobie… – powiedziała coś tak cicho, że nie mogłem zrozumieć.

Akeno-san puściła mnie. Odwróciłem się i zobaczyłem jej wielkie, błyszczące oczy. Nagle jej twarz zbliżyła się do mojej. Jej usta…

– …Ise-senpai, już czas. – Koneko-chan pojawiła się dosłownie na moment przed tym, jak nasze usta dotknęły się.

Choooooleeeera! W-widziała nas!

Ale to jedno! Jeszcze chwila i bym pocałował Akeno-san! J-jej usta są tak pociągające! Ale Buchou by mnie zabiła, jakby się dowiedziała!

Jeżeli ja, jej wierny sługa i zwierzaczek, zbliżył się z kimś innym poza nią… Brr… Nawet nie chcę o tym myśleć!

– K-Koneko-chan! T-to… erm… jakby…

Chciałem wymyśleć jakąś wymówkę, ale Koneko-chan tylko westchnęła z wpół otwartymi oczyma.

– Ara-ara, Koneko-chan. Zobaczyłaś nas. No nic. Dzięki Ise-kun za tę odwagę. Jest mi już o wiele lepiej.

Akeno-san wróciła do swojej zwyczajnej, radosnej postawy i gdy prawie wyszła…

– Następnym razem… z tobą… na pewno… – Wyszła, szepcząc coś. Widać było na jej twarzy żal, że musi już iść.

Ale to tylko pewnie moja wyobraźnia. Akeno-san pewnie chciała się tylko zabawić moim kosztem, jak to na jej sado-stronę przystało.

Zadowolony z tej teorii kiwałem głową z samouznania, gdy nagle Koneko-chan chwyciła mnie za rękę.

– K-Koneko-chan?

Zaskoczyło mnie to, co zrobiła, a jeszcze bardziej to, jak czerwona była na twarzy.

– …Ja też chcę trochę odwagi.

……

Ach… A więc i ona chciała użyć mocy, których nienawidziła. Jej dłonie trzęsły się. Była przestraszona. Wiedziała, że jej moce nekomaty mogły ją pochłonąć…

– Jasne. Jeżeli ci nie przeszkadzam. – Objąłem jej dłonie z uśmiechem.

Jeżeli mogłem dodać odwagi Akeno-san i Koneko-chan tak prostym gestem, to czemu by nie? Gdybym mógł, to zrobiłbym więcej.

– …Ise-senpai, nie boisz się takiego potwora… nekomaty?

– Nie, wcale.

Szczerze – dlaczego miałbym się bać Koneko-chan? Wiedziałem, o co jej chodziło, ale jak tu nie kochać tak pociesznej istotki jak Koneko-chan z kocimi uszkami?

Słysząc to, Koneko-chan zdawała się być zaskoczona. Ale wciąż patrzyła w dół.

– …Ale wcześniej… Ten potwór powiedział ci coś bardzo złego…

Aaa… To wtedy, jak próbowałem ją pocieszyć i się na mnie pogniewała!

– No co ty. Wtedy to była moja wina. Mówiłem tyle rzeczy, a nie wiedziałem nawet, w jakiej sytuacji się znajdowałaś. Dość tępy ze mnie senpai.

– Nie prawda. – Koneko-chan ścisnęła moją dłoń. – …Ja… użyję moich mocy nekomaty.

Jej słowa zaskoczyły mnie.

– …Nienawidzę tego, czym się stała nee-sama. Ale jak tak dalej pójdzie, będę wam tylko zbędnym obciążeniem. Dlatego właśnie zdecydowałam. Użyję ich.

Wyglądała na zdecydowaną. Chyba rozwiązała swoje problemy z samą sobą i siostrą.

– Koneko-chan, jestem pewien, że w przyszłości opanujesz swoje moce i staniesz się jedną, wielką, kocią diablicą.

– …Kocią… diablicą?

– Właśnie tak. Pisane jak „kot z Zaświatów”, a czytane jako „kocia diablica”[30]!

Nie znałem się zbytnio na retoryce, ale wiedziałem, jak podnieść kogoś na duchu!

– Przyrzekam ci! Jeżeli kiedykolwiek stracisz kontrolę nad swoimi mocami, powstrzymam cię. Moje moce jako Sekiryuutei są po to, by chronić moich przyjaciół. I nawet jeżeli ta twoja straszna onee-san znów się pojawi, to znów cię uratuję. Wystarczy mi tylko jedno uderzenie i znów będziesz bezpieczna. Tak więc nie bój się.

Powiedziałem to najlepiej, jak mogłem. Nic mądrzejszego nie wymyślę. Dlatego też jeżeli przyjdzie co do czego, oddam swoje życie, by ją ocalić.

– …Naprawdę miły z ciebie Sekiryuutei.

Wyszeptała coś tak cicho, że tylko zrozumiałem słowo "miły"…

A tak przy okazji – jesteś cała czerwona, Koneko-chan. Mam nadzieję, że to nie przez jakąś moją zboczoną minę.

Część 3[edit]

Koniec fazy planowania.

Zebraliśmy się wokół Buchou. Po chwili nastąpiło ogłoszenie.

[Czas rozpocząć mecz. Typ gry – blitz. Limit czasowy – trzy godziny. Czas, start.]

Gra się rozpoczęła!

Zaraz! Blitz!? Limit czasowy!? A więc i coś takiego występuje w Królewskich Grach? To pewnie dlatego dali nam czas na obmyślenie strategii. Buchou wstała z miejsca pełna zapału.

– Plan jest taki, jak omówiliśmy. Ise i Koneko, pójdziecie przez sklepy. Yuuto i Xenovia przekradną się podziemnym parkingiem. Gasper przemieni się w nietoperze i zda nam raport z ruchów przeciwników. Zależnie od waszych postępów ja, Akeno i Asia podążymy za grupą Iseia.

Słuchając Buchou, założyliśmy nadajniki w naszych uszach.

– Dalej moje, diabełki! Tym razem to my wygramy!

– Tak jest!

Wszyscy byli pełni wigoru! Nie ma się co dziwić! Dzisiaj na pewno wygramy!

– Ruszamy, Xenovio.

– Jasne.

Kiba i Xenovia wyruszyli pierwsi. Od razu ruszyli do schodów prowadzących w dół. Według Kiby samochody były faktycznie odtworzone, ale tylko na zewnątrz, tak więc samobójczy atak z ich użyciem odpadał.

Zaraz po nich ruszyła moja grupa.

– Ruszamy, Koneko-chan

– Tak jest.

Koneko-chan powiedziała wszystkim, że użyje swojej mocy.

Przewidywania Buchou wyglądały następująco:

Po pierwsze dostanę się jak najszybciej do bazy przeciwników i promuję do Królowej, unikając przy tym walki.

W tym samym czasie Kiba i Xenovia zajdą ich od tyłu przez parking. Dzięki temu odwrócą ich uwagę od moich ruchów. Po mojej promocji wszyscy się wycofamy, przegrupujemy i przypuścimy kolejny atak. Tym razem Buchou do nas dołączy.

W każdym razie – awans Sekiryuuteia do Królowej był najważniejszym elementem planu.

Buchou przypuszczała, że takie właśnie założenia odnośnie naszego planu ma Kaichou. Dlatego też nasz plan był zupełnie odwrotny.

Poruszaliśmy się zgodnie z tym, co Kaichou zakładała, jednakże to ja byłem dywersją, a Kiba i Xenovia byli główną siłą uderzeniową.

Jako że przeciwnik chciał się mnie pozbyć jak najszybciej, normalne będzie wysłanie kilku skrytobójców. W takim wypadku jednak przeciwny Król pozostałby słabo chroniony. Oczywiście kilku zostanie też wysłanych do parkingu, jednakże to ja będę głównym celem. Kiedy wszyscy będą zajęci atakiem na mnie, ich Król będzie nasz i wygramy!

Tym razem plan zakładał zupełnie inne użycie moich mocy jako Sekiryuutei. Przede wszystkim porzuciłem moją siłę. Tym razem byłem członkiem rodziny Gremory. Moje moce musiały uzupełniać i wspomagać umiejętności innych.

– Powodzenia, Ise.

– Ise-san, daj z siebie wszystko!

– Ufufu, mam nadzieję, że pokażesz mi, na co cię stać.

Buchou, Asia i Akeno-san miały wysokie wymaganie odnośnie mnie! Nie mogłem ich zawieść! Chociaż i tak pewnie zobaczą to tylko na nagraniach po meczu…

Koneko-chan i ja pewnym krokiem przedzieraliśmy się przez kolejne sklepy.

Oczywiście nie biegliśmy, gdyż odgłosy naszych ruchów mogłyby zdradzić naszą pozycję. Do tego centrum handlowe było podłużne i nie byłoby gdzie się schować w razie wykrycia. Nie mieliśmy wyboru i musieliśmy się skradać.

Nawet jeżeli nazwać to centrum handlowe wielkim, to przejście z jednego końca na drugi nie zajęłoby nawet dziesięciu minut. Posuwając się na przód, mieliśmy to na uwadze.

…Hm. Nie widać przeciwników. Już pięć minut minęło i żadnego ataku. Mimo największej ostrożności przeszliśmy już ćwierć centrum.

Niby mieliśmy udawać, że unikamy walki, ale… zrobiłem się dość nerwowy.

Po chwili jednak zauważyłem, że Koneko-chan… miała kocie uszka! I do tego uroczo się poruszały! Łał! Miała nawet ogon! O mój Szatanie, ta słodycz może zabić! Mimo że loli to nie mój fetysz… To loli-neko już nim była?!

Koneko-chan wskazała na coś odległego i powiedziała:

– …Ruszyli. Dwoje idzie prosto na nas.

– Skąd wiesz?

– …Wyzwoliłam część mojego senjutsu, dzięki czemu mogę w miarę dokładnie odczytać ruch energii. Jeszcze nie umiem podać detali, ale…

Ach, więc te uszka działały jak radar? Przydatne.

Senjutsu pozwalało na zrozumienie energii otoczenia. W sumie jak tak teraz o tym myślę, to nekomaty czytały też otoczenie za pomocą węchu. W sumie to zrozumiałe, w końcu były kotami, a one mają o wiele lepszy zmysł węchu niż taki diabeł z człowieka.

– Ile mamy czasu, zanim do nas dotrą

– W tym tempie jakieś dziesięć minut.

Dziesięć minut, hę?

Trzeba się przygotować. Użyć zwykłego Boskiego Daru czy Łamacza Ładu? Wahałem się – w końcu nie było wiadomo, jakimi mocami dysponowali przeciwnicy.

Moim największym atutem była siła. Z drugiej strony, magii prawie w ogóle nie miałem. Nawet jeżeli zwiększyłbym jej ilość podwajaniem, to szybko bym ją wyczerpał. A nawet gdybym miał jej więcej, to jeden zły ruch i przegrywam!

…Same ograniczenia! Cholera! Muszę pamiętać żeby nie przedobrzyć.

Koneko-chan patrzyła się na mnie ze skupieniem. Zaraz… Czy mi się wydaje, czy też się rumieni?

– …Ise-senpai, kiedy trzeba, wygląda jak prawdziwy wojownik. Mimo że zawsze ma tę zboczoną minę…

…Serio? Wyglądam jak jakiś zbok? N-no może to przez moją LEKKO wybujałą wyobraźnię, która tak się składa, że działa dwadzieścia cztery na siedem…

Kiedy tak badałem moją twarz…

– …! – Koneko-chan nagle spojrzała na sufit. – …Nad nami!

C-co? Spojrzałem tam, gdzie wskazała…

Kabel? Nie… to bardziej jakaś lina… Po której ktoś zjeżdżał jak Tarzan!

– Hyoudou! Pierwszy atak jest nasz!

Saji! Wystawił kolano do ataku! Na jego plecach była jeszcze jedna osoba!

Szybko użyłem mojej rękawicy jako tarczy!

Badum!

Odrzuciła mnie siła, jaką wytworzyły dwie spadające osoby i kopniak!

Szybko jednak doszedłem do siebie i przyjąłem postawę do walki.

– Yo, Hyoudou.

Saji, hm? A ta dziewczyna za nim to członek samorządu uczniowskiego. Chyba była z pierwszego roku. Widziałem ją kilka razy z Sajim.

Ale zaraz… Jego prawe ramię owijał czarny wąż! Jeszcze niedawno to była tylko jakaś zdeformowana jaszczurka! Jego Boski Dar zmienił się? …Zaraz! Na mojej lewej ręce było to samo! Ciągnęło się do jego Saji’ego Pewnie przyczepił to podczas ataku!

Co jest? To było nawet na moje prawej ręce! Ale… nie było przyczepione do niego. Raczej ciągnęło się to gdzieś dalej… Do ich bazy? Nie wiem. W każdym razie chyba nie ciągnie mojej energii.

Saji zauważył, jak przyglądałem się jego Boskiemu Darowi.

– Jak widzisz, trochę przypakowałem, no i to jest tego wynik. Chciałem tylko rozejrzeć się po okolicy, ale gdy tylko zauważyłem dwie osoby, kitrające się trochę dalej, nie mogłem przepuścić tej okazji i zaatakowałem „z Tarzana”.

A więc to tak. Dziwne, ale dość zrozumiałe. Gdybym pierwszy was zobaczył, też bym tak zrobił.

Hej, Saji, myślisz tak jak ja, nie?

Ty i ja jesteśmy podobni. Od stóp do głów. Tak samo zboczeni, oddani naszym paniom, tak samo głupi i tak samo możemy tylko iść do przodu, nie zważając na nic.

Byliśmy zbyt podobni. Dlatego wiedziałem, że dziś będziemy walczyć.

– Ja także trenowałem. Całe wakacje ganiał mnie smok!

Sorry, Saji, ale muszę iść do przodu. Nie mam dziś czasu na sentymenty. Liczy się tylko zwycięstwo.

Muszę choć trochę zbliżyć się do Valiego. Jeszcze trochę i znów mnie może zaatakować, a wtedy nie ma gwarancji, że Buchou, Asi i reszcie nic się nie stanie.

Dlatego stanę się silniejszy! Dzisiaj nic i nikt mnie nie zatrzyma!

I w tym właśnie momencie dotarł do mnie komunikat, który mnie zatrwożył.

[Jeden z Gońców Rias Gremory-sama został pokonany.]

Że co!? Jakim cudem? Asia była z Buchou, więc raczej to nie ona… Saji perfidnie się uśmiechnął.

– Najwidoczniej Gasper-kun już odpadł.

…Gasper? Tak szybko? Przecież miał latać wokół jako nietoperze i zdawać sprawozdanie z ich ruchów…

– Złapaliśmy go – kontynuował Saji. – Zgodnie z zasadami jego Boski Dar został zakazany. Tak więc doszliśmy do wniosku, że będzie używał swoich wampirzych zdolności. Kaichou stwierdziła, że „pewnie użyją jego nietoperzy do obserwacji”… Więc wykorzystaliśmy naszą bazę.

Waszą bazę? Przecież to warzywniak!

– Najpierw stworzyliśmy wrażenie, że coś knujemy. Wiedzieliśmy, że Gasper-kun będzie chciał to dokładniej sprawdzić i przyzwie więcej swoich nietoperzy. Robiliśmy tak, aż wezwał je wszystkie. Wtedy też stało się to. Jeżeli coś się stanie nietoperzom, gdy są zebrane w jednym miejscu, to łączą się one z powrotem w jednego. A w miejscu, w którym to się stało rozłożyliśmy, mnóstwo czosnku. Jak widzisz, łatwo złapać waszego nietoperka.

A więc złapali go i obezwładnili czosnkiem! No bez jaj! Przecież coś tak głupiego by go nie pokonało!

– Całkiem proste, nie? No ale to już więcej nie zadziała. Kaichou powiedziała, że nieważne, ile by trenował, to w tak krótki czas nie uodporni się na czosnek. Po prostu mieliśmy szczęście, mając bazę w spożywczaku, choć zwycięstwo to zwycięstwo.

…Czosnek? Poważnie? Powinieneś był być choć trochę bardziej odporny, Gaspeeeeer! Ten żart już się nam przejadł!

Gyasuke! Zaraz po tym meczu rozpoczynamy trening. Od dzisiaj będziesz jadł wszystko z czosnkiem! Przecież nie zdążyłeś zrobić nawet porządnego rekonesansu!

Wkurzony próbowałem aktywować podwajanie…

[Partnerze, podwajanie jest ryzykowne. Jesteś podłączony do jego Boskiego Daru i pewnie będzie kradł wszystko to, co podwoisz.]

Cholera! Jego zdolności polegały na wysysaniu energii! W tym stanie nie mogłem ryzykować podwajaniem!

[Przypuszczam, że fala uderzeniowa aktywacji Łamacza Ładu zdołałaby odczepić tę linie.]

No, kurwa! Wyeliminowany na samym początku! Muszę aktywować Łamacza Ładu i się tego pozbyć.

– Start!

[Odliczanie!]

Na krysztale ukazał się czas pozostały do aktywacji zbroi. Teraz tylko muszę wytrzymać dwie minuty bez transferu i podwajania!

To będzie szybka, decydująca bitwa. Użyjemy zamieszania, jakie dam nam aktywacja Łamacza Ładu, by szybko przedrzeć się do Króla. To będzie robota dla Kiby i Xenovii. Ja natomiast zatrzymam tutaj przeciwników!

Chciałem stworzyć między nami trochę dystansu i odskoczyć, ale Saji pociągnął za linę i upadłem. Cholera!

– Czyżbyś chciał uciec, Hyoudou!? – Saji natychmiastowo się do mnie zbliżył i kopnął mnie w brzuch!

Gahoh! Mocny. Całe szczęście, że napiąłem mięśnie brzucha. Co jak co, ale mogę poręczyć za mój ABS. Wszystko dzięki codziennemu treningowi.

– Widzę, że jesteś dość twardy, mimo że włożyłem sporo siły w ten kopniak. Twój trening jednak coś dał.

Jeżeli nie mogłem uciec, to pozostał mi tylko atak!

Porzuciłem stawianie na dystans i podbiegłem do niego! Może i nie umiałem walczyć wręcz, ale miałem sporo doświadczenia! Wystarczy, że będę wierzył w siebie!

Zacisnąłem pięść i już miałem przyłożyć Saji’emu, gdy nagle wystrzelił on kolejną linę! Chciał wyssać moje siły? Jednak lina uderzyła nie we mnie a w lampę za mną!

– Nimura! Załóż okulary, które zabraliśmy wcześniej!

Saji i jego kouhai założyli okulary przeciwsłoneczne… Ale po co? Długo jednak nie musiałem się zastanawiać.

Kah!

Wybuch światła oślepił mnie i Koneko-chan! Cholera!

[Niezłe. Spowodował wielki błysk światła, wysyłając energię magiczną do lampy.]

Nie wyjaśniaj tego z takim spokojem, Ddraig! Cholera jasna! Nic nie widzę!

Bum!

– Guhah!

Kolejny raz zostałem kopnięty w brzuch. Tym razem nie byłem na to przygotowany i nie napiąłem mięśni. Po chwili dostałem kolejny cios, tym razem w plecy!

Aaaał! Ból był potworny, po chwili jednak było jeszcze gorzej.

Łup!

Dostałem haka! Moja szczęka!

Padłem na podłogę.

…Kuh… dałem ciała. Nie dość, że przejął inicjatywę, to jeszcze dość mocno mi przywalił.

Moje zęby ledwo się trzymały; czułem krew w ustach. Po chwili powrócił mi też wzrok, a pierwsze co zobaczyłem, to…

Rękę Saji’ego nad moją głową, próbująca wystrzelić magiczny pocisk! Próbował mnie dobić! Szybko poturlałem się w bok!

Bum!

Tam, gdzie jeszcze przed chwilą była moja głowa, znajdowała się wielka dziura! Co za moc! Odpadłbym, jeszcze zanim odpaliłbym zbroje! I co ja bym wtedy powiedział Gasperowi?

– …Nieźle, Saji.

– Hyoudou, żarty się skończyły. Jestem tu, by pokonać Sekiryuuteia. – Jego oczy pełne były determinacji. Widać było, że nie żartuje.

Po chwili Saji wystrzelił kolejny pocisk..

Don!

Wystrzelił kolejny, dość spory, magiczny blok. Chyba się powstrzymywał, by nie uszkodzić zbytnio budynku.

Ale takie coś wyeliminowałoby mnie na miejscu!

Jak on mógł wypuszczać takie ataki? Słyszałem, że mial bardzo podobną do mnie ilość energii!

W tym momencie przeraziłem się. Zauważyłem, że jedna z linii jego Boskiego Daru połączona była z jego sercem!

Wzmacniał ataki swoją własną energią życiową!

– Saji! Czy ty… czy ty używasz swojej energii życiowej jako mocy!?

– Właśnie tak. Z tak niskim poziomem energii to jedyny sposób, by wytworzyć potężniejsze pociski. Przekształcam moje siły życiowe w energię dzięki mojemu Boskiemu Darowi. Tak jak widzisz – ten mecz jest dla mnie stawką większą niż życie.

– Naprawdę chcesz tu zginąć?

Saji… uśmiechnął się.

– Tak, mam taki zamiar – odpowiedział. – Mam zamiar pokonać cię nawet za cenę mojego życia. Nie zrozumiesz, jak to jest, kiedy wszyscy wyśmiewają twoje marzenia! Ten mecz transmitowany jest na całe Zaświaty. Pokażemy im, jak poważne są nasze marzenia

Przypomniałem sobie tamto wydarzenie.

Dokładnie tak samo, jak podczas zaręczyn Buchou.

Nie obchodziło mnie moje własne życie. Chciałem ją tylko uratować, nawet za cenę własnego życia.

Saji, jesteś dokładnie taki sam jak ja wtedy.

W tym samym czasie obok nas walczyły Koneko-chan i kouhai Saji’ego.

Koneko-chan miała widoczną przewagę pod względem walki wręcz, ale jej przeciwniczka jakoś dawała sobie radę. Jednak gdy tylko pięść Koneko-chan drasnęła ją w policzek, zachwiała się, a jej oczy stały się zamroczone. Aż tak silne było to uderzenie?

Koneko-chan jednak nie zastanawiała się i szybko dobiła przeciwniczkę, uderzając ją dłonią o białej aurze.

Bęc!

Uderzenie było tak silne, aż rozszedł się dźwięk. Przeciwniczka Koneko-chan upadła na kolana!

High school dxd v5 287.jpg

– …Zaatakowałam cię energią duchową – powiedziała Koneko-chan. – Zadałam obrażenia twoim krwinkom, więc przez jakiś czas nie będziesz mogła używać magii. Dodatkowo twoje wnętrze również otrzymało cios… Nie możesz się teraz nawet ruszyć.

Sensei wspominał o tym.

「Prawdziwy styl walki Koneko polega na łączeniu senjutsu z walką wręcz. Wtedy obrywa nie tylko ciało, ale także krwinki, przez co przeciwnik nie może używać magii. Jeżeli jednak senjutsu zacznie przejmować nad nią kontrolę, należy natychmiast ją powstrzymać. Technika ta pozwala na używanie energii otoczenia do własnych celów, ale jednocześnie z nią użytkownik wchłania otaczającą świat nienawiść. Jej siostra stała się taka właśnie przez nadmierne wchłonięcie tej nienawiści.」

Koneko-chan zaatakowała uderzeniem pełnym energii duchowej! Cios sam w sobie był oczywiście potężny, ale to, co się liczyło, to energia, która dostała się do krwioobiegu przeciwnika! Im więcej Koneko-chan dostarczała energii do wnętrza organizmu jej przeciwniczki, tym większe spustoszenie powodowała we wnętrzu jej ciała!

Pogruchotała jej organy! Przynajmniej tak myślałem…

Potężny atak… Kto wie? Może teraz to właśnie ona była z nas wszystkich najpotężniejsza?

– …Saji-senpai, przepraszam…

Tylko tyle zdołała powiedzieć kouhai Saji’ego, zanim zniknęła w strugach światła.

[Jeden z Pionów Sony Sitri-sama został pokonany.]

Zabrzmiało ogłoszenie. Teraz straciliśmy po jednej osobie!

– …Stałam się kocią diablicą! Nie pokonacie mnie!

To było fajne, Koneko-chan. Teraz czas na mnie, żeby pokazać, jaki jestem fajny!

Ale to będzie trudne! Te pociski Saji’ego nie dawały mi czasu na atak! Dostanę jednym takim i już po mnie! Można by powiedzieć, że te pociski zawierały jego duszę!

– Haahaa…Haahaa…

Szczęśliwie jednak Saji wyglądał już na dość wykończonego. Dłużej nie pociągnie!

– …Ise-senpai, pomogę… – Koneko-chan próbowała do nas podejść.

– Nie, Koneko-chan. Proszę. Niech to będzie tylko nasza walka.

– …Nie – pokręciła głową – to walka zespołowa…

– Tak, wiem, ale… Ale kiedy ty walczyłaś ze swoją przeciwniczką, Saji nie próbował cię zaatakować. Gdyby chciał, mógłby przyczepić do ciebie linię i wyssać twoją energię. Jak myślisz, dlaczego tego nie zrobił? Koneko-chan nie odpowiedziała; zrobił to Saji.

– Przepraszam, Toujou Koneko-chan. Po prostu chcę z nim wygrać w uczciwej walce, jeden na jednego. Nie słyszałaś? Stawką jest nasze marzenie. Szkoła, która będzie uczyć wszystkich, którzy tego zechcą. Szkoła, w której będę nauczycielem… To także moje marzenie. Dlatego przed wszystkimi widzami w Zaświatach, ja, Pion, pokonam Piona, Sekiryuuteia! Wygram i zostanę nauczycielem!

Saji był zdeterminowany. Gotowy poświęcić wszystko dla swojego marzenia.

Po chwili dodałem:

– No więc widzisz. Nie będę twoim fajnym senpaiem, jeżeli pomożesz mi z nim wygrać. Chcę z nim walczyć. Bo jest moim przeciwnikiem… Bo jest moim przyjacielem. Inaczej nie będę miał odwagi spojrzeć w oczy Buchou! Tak, jesteśmy podobni. Od stóp do głów. Dwaj wielcy idioci.

Słysząc to Koneko-chan, oddaliła się trochę.

– Dzięki – podziękowaliśmy z Sajim Koneko-chan.

Ale dlaczego Saji przyczepił linę nie tylko do mojego Boskiego Daru, ale też i prawej ręki?

[Próbuje zrobić obwód, dzięki któremu, gdy podwoisz swoją moc, nie wessie jej całej, tylko część ci zwróci. Wie, że jego ciało nie wytrzymałoby tak nagłego przypływu energii. Spróbuje też pewnie jakoś zatrzymać odliczanie i zmusić cię do walki w zwykłym trybie.]

Co za skomplikowany Boski Dar!

– A więc mamy tak obaj stać?

Saji zebrał ogromną ilość energii w swoich dłoniach! Wielgachne! Jeżeli to wypuści, to na pewno uszkodzi budynek!

Po chwili jednak ta energia została skompresowana do wielkości piłki tenisowej.

– Dzięki temu rozerwie tylko i wyłącznie twoje ciało.

Saji ledwo się trzymał na nogach. Ta kulka sporo go kosztowała. A więc chciał pokonać mnie tą kulką?

– Byłem zazdrosny. Zazdrosny bycia dumą swojej pani. Bycie Sekiryuuteiem. Wszyscy cię znają. Jesteś takim samym Pionem jak ja, a mimo tego nie mam nic. Nic! Rozumiesz!? Dlatego sam zdobędę uznanie! Zdobędę je, zabijając cię, wielkiego Sekiryuuteia! – wykrzyczał.

Ja… Ja nie wiedziałam, że tak o mnie myślał…

Ale dzisiaj nie mogę ci pomóc. Przezwyciężę twoje marzenie moim własnym! Marzeniem Buchou! Żeby je spełnić, obaj ryzykujemy własnym życiem!

Piu! Próbowałem uniknąć jego ataku, jednak Saji odczepił od siebie linię przyczepioną do mojego Boskiego Daru, a następnie połączył ją z podłogą!

Próbowałem się oderwać, jednak linka była za mocna!

Cholera! W takim tempie ani nie uniknę pocisku, ani zbroja nie aktywuje się na czas!

Muszę szybko podjąć decyzję! Pocisk uderza!

Doooooooooooooooooooooooooon!

W momencie, gdy pocisk mnie dotknął!

[Dziel!]

Biała rękawica pojawiła się na mojej prawej dłoni!

…Otrzymałem tylko połowę obrażeń. Drugą połowę zniwelowałem mocą Hakuryukou. Moje ciało nie zniosłoby więcej… Ale teraz już mnie nie dostaniesz!

– C-co!? Mój pocisk zmalał!? – krzyknął zaskoczony Saji.

– Dopiero niedawno udało mi się cokolwiek, aktywować tę moc. Przychodzi to jednak z kilkoma ograniczeniami. Po pierwsze, mam mniej niż dziesięć procent szans na jej aktywację. Po drugie, muszę być zdecydowany. Niezależnie od wyniku aktywacji zostaje pobrana część mojej energii życiowej. Dość szalony ze mnie hazardzista, nie uważasz?

Tym razem mi się udało. Ale straciłem kolejny kawałek życia. Po chwili rękawica zniknęła. Na szczęście mogłem nadal używać jej mocy, tyle tylko że nie potrafiłem utrzymać jej zmaterializowanej.

Teraz wszystko się zmieni! Odliczanie zakończone!

– Ja także ryzykuję życiem. Nie mogę paść w takim miejscu! Dalej! Błyszcz! Darzeeee Wzmocnieeeeniaaaa!

Razem ze mną krzyczał mój Boski Dar!

[Łamacz Ładu Smoka Walijskiego!!!!!!]

Niesamowita aura otoczyła moje ciało i przybrała formę zbroi. Jednocześnie poczułem nagły przypływ mocy.

Około dziesięć minut minęło od rozpoczęcia spotkania.

Właśnie aktywowałem Zbroję Łuskową Daru Wzmocnienia[31].



Walc[edit]

Minęło już kilka minut od rozpoczęcia gry. Właśnie zeszliśmy do wielopoziomowego, podziemnego parkingu. My, czyli ja Kiba i Xenovia.

Powoli przemierzaliśmy prawie nieoświetlony teren – była to już dla nas norma, gdyż podczas różnych misji wielokrotnie natykaliśmy się na szpiegów i pułapki czyhających w ciemnościach.

Podbiegłem do przodu, by upewnić się, czy aby nikt nie chował się za przeszkodą przed nami, po czym zawołałem Xenovię. Powtarzając ten schemat, powoli doszliśmy do schodów.

Plan zakładał przedostanie się na pierwsze piętro parkingu, schodząc zjazdem dla samochodów. Oczywiście winda byłaby o wiele szybszym sposobem, jednakże wtedy stalibyśmy się łatwym celem do ataku, dlatego też wybraliśmy najbezpieczniejszą opcję.

Gdy tylko zeszliśmy na pierwsze piętro…

Ktoś na nas czekał.

Dziewczyna z długimi, czarnymi włosami i okularami…

Znałem ją! To Królowa Kaichou, wiceprzewodnicząca samorządu uczniowskiego –Shinra Tsubaki-senpai. W ręku trzymała naginatę.

No tak, przecież było to w danych, że się szkoliła w walce i osiągnęła wielką wprawę w posługiwaniu się nią.

– Dzień dobry, Kibo Yuuto-kun, Xenovio-san. Jak leci? Wiedziałam, że przyjdziecie właśnie tu – powiedziała obojętnym głosem.

Zaraz za nią pojawiły się dwie dziewczyny: jedna wysoka, druga szczupła z mieczem.

Wysoka to Yura-san, Wieża. Dziewczyna z mieczem to Meguri-san, Skoczek.

Yura-san przodowała w walce wręcz, zaś Meguri-san pochodziła z klanu utrzymującego się z eksterminacji złych duchów.

Już rozumiem… Specjalnie zostawiłaś tu tę trójkę, Sono-kaichou. Rozgryzła nas. Zajęła miejsce, które było jednym z naszych pierwszych celów.

Xenovia wyjęła swój miecz z pochwy, podczas gdy ja stworzyłem w swojej dłoni święty demoniczny miecz.

Xenovia nie przyzwała Durandala ze względu na specjalne zasady gry. Gdyby to zrobiła, jego niekontrolowana moc zniszczyłaby otoczenie.

[Jeden z Gońców Rias Gremory-sama został pokonany.]

! Pokonali jednego z naszych!? Wątpię, by była to Asia-san. Nie wiem, co się stało, ale najpewniej dorwali Gaspera.

– Jacyś wy spokojni – powiedziała Shinra-senpai.

– To oczywiste. Już dawno bym przegrał, gdybym ostro reagował na każdą taką wiadomość – odpowiedziałem spokojnie, choć w głębi siebie kipiałem ze złości.

W przypadku gdy przegrywał mój przyjaciel, to nawet ja odczuwałem żal i frustrację.

Gasper-kun. Pewnie zostałeś zdjęty, zanim zdążyłeś użyć swoich mocy. Nie martw się – moje ostrze uderzy także i za ciebie.

– No nieee… – westchnęła stojąca obok mnie Xenovia. – A mówiłam mu, żeby skupił się bardziej na treningu ciała.

Była spokojna; w każdym razie taką udawała, gdyż jej oczy płonęły.

– Ale to nie ma znaczenia. Pokonaliście mojego uroczego kouhai. Pomszczę go. – Xenovia zaczęła wydzielać przerażającą aurę, która wpłynęła nawet na mnie, jej sojusznika.

Jak się okazało, była ona niezwykle czuła dla swoich przyjaciół. Mimo pozorów, lubiła Gaspera i uważała go za uroczego. Dlatego też jego porażka była dla niej nie do przyjęcia.

Przygotowaliśmy nasze specjalne bronie i równocześnie doskoczyliśmy do naszych przeciwników.

Brzdęk!

Ja i Shinra-senpai, a także Xenovia i Meguri-san skrzyżowaliśmy miecze. Powietrze przeszyły dźwięki zderzających się ostrzy, a mrok rozświetliły iskry.

Wtedy też Meguri-san zauważyła, co Xenovia trzymała w dłoni i natychmiast się cofnęła.

– …Święty miecz!? – krzyknęła z zaskoczenia.

Właśnie tak, Xenovia trzymała święty miecz. I to nie byle jaki…

– Właśnie tak, Ascalon. Ise-senpai pożyczył mi go.

[!?]

Azazel-sensei zauważył Ascalon, który był wbudowany w Dar Wzmocnienia.

– Ise, a nie mógłbyś go wyjąć?

Dzięki tym słowom odkryliśmy, że Ascalon mógł zostać odczepiony od Boskiego Daru. Zaraz po tym Sensei szybko dostarczył go Xenovii wraz z nowym planem treningowym.

Wyglądało na to, że spędziła całe dnie, próbując go opanować. A jako że zarówno smokoobójcze moce ostrza i moc Sekiryuuteia zmieszały się poprzez asymilację, Ascalon stał się wyspecjalizowaną bronią o ogromnej sile.

Może i nie dorównywał mocy destrukcji Durandala, jednakże łatwość jego używania sprawiała, że przewyższał pod względem sytuacji, w których można było go zastosować.

Z drugiej strony Ise-kun nie posiadał go teraz. Raczej nie powinno było to na nas jakoś wpłynąć, ale…

Chwilę później wraz z Xenovią wróciliśmy do naszej walki.

Próbowaliśmy unikać bliskości naszych starć, by na siebie nie wpływać, jednakże największym zagrożeniem była Yura-san.

W zależności od jej ruchów wiedzieliśmy, czy będzie atakować jednego z nas.

Uważając na Yurę-san, kontynuowałem wymianę uderzeń z wiceprzewodniczącą. Zarówno ataki moje, jak i Xenovii miały w sobie święty element, tak więc nawet najmniejsze rany mogły doprowadzić do wyautowania naszych przeciwników, jako że użycie technik leczniczych było mocno ograniczone.

Jedno uderzenie – tyle dzieliło nas od wygranej!

Przechodząc między atakiem a obroną, Xenovia stworzyła wyrwę czasoprzestrzenną. Zazwyczaj oznaczałoby to pojawienie się Durandala… jednak nie tym razem.

Aura świętości wypłynęła z wyrwy i oplotła Ascalon.

– Nie wyciągnęłaś Durandala!? Ty… Ty tylko wysysasz jego aurę!

Shinra-senpai była zaskoczona, zaś Xenovia tylko się uśmiechała.

– Właśnie, ktoś mi podsunął taki fajny sposób na użycie jego mocy. Szczęśliwie udało mi się go osiągnąć podczas treningu. Teraz o wiele lepiej władam nad Durandalem.

Buchou i Azazel-sensei byli zachwyceni Durandalem, jednakże radość była przyćmiewana przez rozczarowanie faktem, że Xenovia nie była w stanie nim dobrze władać.

Durandal to święty miecz o niespotykanej ostrości, dlatego też, gdy właściciel nie może go kontrolować, staje się on obósiecznym mieczem. Z tego powodu Azazel-sensei wpadł na pewien pomysł.

– Możesz spróbować wyciągnąć tylko aurę świętości z przestrzeni, w której trzymasz Durandala, a następnie użyć jej, by wzmocnić czy to Ascalona, czy też miecz stworzony przez Kibę.

Ja także byłem pod wrażeniem prostoty i geniuszu tego pomysłu.

Durandal po prostu wydzielał aurę, którą wykorzystywaliśmy do wzmocnienia naszych mieczy.

Może i nie był to Durandal, lecz dzięki jego mocy każdy miecz stawał się o wiele potężniejszy. Tak właśnie stało się z Ascalonem trzymanym w dłoniach Xenovii.

Naczelnik Upadłych Aniołów Azazel. To on pokazał nam te wszystkie możliwości. Upadły anioł, który jeszcze niedawno był naszym wrogiem. Naprawdę cieszyłem się, że teraz był po naszej stronie.

Xenovia rozpoczęła kontratak!

Brzdęk! Brzdęk!

Kolejne iskry rozświetlały mrok panujący na parkingu. Umiejętności, a także i sam miecz posiadany przez Skoczka Meguri-san były bardzo dobre, jednakże nie były one wystarczające przeciwko szybkości i sile uderzeń Xenovii.

– Spróbuj tego!

Xenovia nie omieszkała natychmiastowo wykorzystać drobnego błędu jej przeciwniczki! Już po niej!

Jednakże wtedy pomiędzy nimi pojawiła się Yura-san!

Wystawiła obie ręce przed siebie…

– Odwrócenie.

Nagle święta aura zniknęła, a na jej miejsce pojawiła się demoniczna!

Xenovia nie mogła już wycofać ataku; jej miecz został przechwycony przez Yurę-san i odepchnięty.

Yura-san chciała zaatakować wytrąconą z równowagi Xenovię, lecz w ostatniej chwili ta druga zdołała uniknąć jej kopnięcia.

Szlaaast!

Kopnięcie było tak potężne, że kilka samochodów zostało przewróconych. Bezpośrednie uderzenie byłoby śmiertelne.

Zamurowało mnie. Co się właśnie stało? Jakim cudem święta aura zmieniła się w demoniczną!?

Yura-san wykrzyczała jakieś „odwrócenie”… Czyli to ona zamieniła aury? To jej umiejętność? Boski Dar? Nie wiem. Ważne, że była to dość kłopotliwa umiejętność.

Prawdopodobnie jedna z tak zwanych „kontr”. Tym razem mieliśmy szczęście, jednak jeżeli Yura-san i Meguri-san użyłyby tego w odpowiednim momencie…

Święta aura Ascalonu została zmieniona w demoniczną. A że diabły stworzone były z niej, to i obrażenia zadane przez miecz będą pozbawione wszystkich modyfikatorów. Koniec końców potężny atak stał się zwykłym cięciem.

Xenovia miała świetne umiejętności, jednakże walczyła i trenowała tylko świętymi mieczami. Z taką kontrą, nawet Xenovia może sobie nie poradzić.

…Brawo, Sitri, brawo… W takim razie…

– Xenovia! Zmiana!

Na mój rozkaz Xenovia i ja zamieniliśmy się przeciwniczkami.

Zaskoczyłyście nas. Jednak z moim świętym demonicznym mieczem wasza kontra traciła sens.

Yura-san nie ustawiła się do kolejnej kontry, zamiast tego zaatakowała mnie wraz z Meguri-san.

Obok nas Xenovia i Shinra-sanpai rozpoczęły walkę. Szaleńcze ataki Xenovii zapędziły Shinrę-senpai w róg. Teraz ją ma!

Xenovio, załatw ją!

Jak gdyby czytała w moich myślach, Xenovia przyjęła odpowiednią posturę. Da radę! Jeżeli zlikwidujemy przeciwną Królową, cały mecz stanie się o wiele prostszy!

– W ten sposób jest już po meczu!

Xeniovia natarła z pełną siłą! Jednak w tym samym momencie…

– …Boski Dar, Lustro Odbicia!

Ogromne, bogato zdobione lustro pojawiło się przed Shinrą-senpai.

Xenovia nie zatrzymała się i rozbiła je.

Zuooon!

– …!?

Rozbite lustro wypuściło falę, która uderzyła w Xenovię!

Oszołomiona Xenovia zaczęła pluć krwią.

– Gdy to lustro zostaje zniszczone, cała siła uderzenia zostaje zdublowana i skierowana na atakującego. Jestem użytkownikiem kontry. Kibo Yuuto-kun, to był błąd wysyłać Xenovię przeciwko mnie – powiedziała szyderczo Shinra-senpai

– Gahah! – Xenovia zwijała się z bólu na posadzce.

…Załatwili nas! Jej umiejętność była zupełnie inna, niż słyszałem. Czyżby wyćwiczyła nową umiejętność!?

– Pozostałeś tylko ty, Kibo Yuuto. Tylko ty…

Ich trójka próbowała mnie otoczyć. Chwyciłem Xenovię i schowałem się przed ich wzrokami w mroku.

Oparłem Xenovię o samochód i rozpocząłem pierwszą pomoc przy użyciu środków z niedawno odwiedzonej apteki.

Przegraliśmy. Kompletna porażka. Że też ona postawiła na dwie osoby z kontrą. Wyglądało na to, że Kaichou chciała wyeliminować nas jako pierwszych. Wiedziała, że to najpewniej my będziemy tędy przechodzili.

Ta trójka była najgorszą rzeczą, która mogła przytrafić się nam jako Skoczkom. Wszystkie trzy uzupełniały się wzajemnie, a jednocześnie kontrowały nas, użytkowników świętych mieczy.

Czyżby Kaichou przewidziała wszystko do takiego stopnia?

Xenovia… nie było z nią dobrze. Oberwała od podwojonych mocy Ascalona i Durandala.

Jeżeliby Boski Dar Shinry-senpai odbijał w pełni świętość, to byłby nasz koniec. Gdyby nie potrafiła się nim dobrze posługiwać, Xenovia zginęłaby.

Z tymi obrażeniami długo nie wytrzyma. Jeszcze jeden atak skierowany w jej stronę i koniec.

Nie mogliśmy użyć Łez, gdyż to Buchou miała je przy sobie.

Gdy zacząłem opatrywać Xenovię, ta chwyciła mnie za dłoń i rzekła:

– …Zostaw mnie tutaj. I tak z powodu tych obrażeń moje wycofanie to tylko kwestia czasu.

Jednakże odciągnąłem jej rękę i kontynuowałem.

– Wiem, wiem. Ale wiesz, obiecałem że nie pozostawię sojuszników na pastwę losu.

– …Miłe. Jesteś zupełnie jak Ise.

Uśmiechnąłem się.

– Dzięki. Bo wiesz, cząstka mnie myśli, że bycie takim jak on nie byłoby takie złe.

Właśnie tak. Chciałbym móc nigdy się nie poddawać jak Ise-kun.

Mimo że wie, że jest słaby, to nadal wychodzi naprzeciw wrogom. Umniejsza sobie, lecz jednocześnie zna swoje limity lepiej niż ktokolwiek inny. Jego ciężka praca jest niesamowita.

Najpewniej już dawno przegonił mnie pod względem siły fizycznej. Dzięki samozaparciu i wysiłkowi wstąpił na poziomy zasługujące na pochwałę, coś czego każdy mógł mu zazdrościć.

– Jak Ise? Znaczy chcesz zostać zboczuchem?

– Akurat to, to jedyne, co mógłby sobie zatrzymać. Raczej wolałbym jego odwagę i samozaparcie.

Słysząc to, Xenovia zaśmiała się cicho.

– …Racja, to do ciebie wcale nie pasuje.

Też tak myślę.

– Może. Jednakże tak długo, jak będę mógł ruszyć chociaż jednym palcem, tak długo nie padnę!

– …Rozumiem. Próbujesz mi wmówić, że nawet ktoś taki jak ja, kto nie może się ruszyć, może ruszyć palcem? Okrutne.

– Jeżeli padnę, zrobię przed tym to, co do mnie należy. Nawet jeżeli mógłbym tym palcem ruszyć tylko na milimetr albo dwa. Jeżeli tego nie zrobię… żal niezrobienia tego będzie tak wielki, że wolałbym zginąć!

[Jeden z Pionów Sony Sitri został pokonany!]

Ogłoszenie. Wyglądało na to, że ktoś załatwił jednego przeciwnika. Nie mogliśmy być gorsi.

Odgłos zbliżających się przeciwników.

…Xenovio.

Nie zostało ci zbyt wiele czasu. Ale nie martw się. Pokażę ci to, czego pragniesz. Wyszedłem naprzeciw wrogom.

– Gotowy na porażkę? – zapytała Shinra-senpai, przygotowując się do ataku swoją naginatą.

Mała wyrwa pojawiła się za moimi plecami. To sprawka Xenovii. Chwilę później otoczyła mnie aura Durandala.

Patrz, Xenovio, oto ona.

Technika stworzona przez nas oboje, dwoje Skoczków Rias Gremory!

Zazazazan!

Święte demoniczne miecze wyrosły na całym piętrze. Może i były one słabe, jednakże wzmocnione aurą Durandala stanowiły inną bajkę.

– Narodziny Durandala!

Ostrza przeszyły Yurę-san i Meguri-san. Po chwili zaczęły świecić i zniknęły.

Dwie z głowy. Shinra-senpai najwyraźniej uciekła.

Po chwili także Xenovia zaczęła świecić w moich ramionach.

– Kiba… To był ładny atak. – Znikając, uśmiechnęła się.

Ja też się uśmiechnąłem.

Wpierw przestałem wyczuwać jej ciężar na moich rękach. Potem zniknęła ona sama.

Pariiiin

Po wytworzeniu cichutkiego odgłosu wszystkie miecze, które wyrosły z podłogi, pękły i zniknęły.

Żywot 5: Buchou vs. Kaichou: Druga Połowa![edit]

Część 1[edit]

Kilka minut minęło, odkąd zacząłem walczyć z Sajim.

Wymienialiśmy cios za ciosem i widać było, że nie miał żadnych szans. Ledwo trzymał się na nogach, próbując blokować moje ciosy prowizoryczną tarczą z linki Boskiego Daru wokół ręki, jednak nie mógł zablokować ich wszystkich.

Czasami mój cios posyłał go na ścianę. Nasze umiejętności walki wręcz były w miarę podobne. Jednak z każdą chwilą moja moc rosła. Już dawno przegoniłem go pod względem ataku i obrony, ale…

Nadal się nie poddał! Powaliłem go już tyle razy! Ale on nadal wstawał i atakował! Jego połamane pięści uderzały o moją zbroję. Za każdym razem słyszałem, jak pękały jego kolejne kości.

Saji próbował przyczepić do mnie kolejne linie, jednak aura Sekiryuuteia odpychała ją.

Jedynie linka zaczepiona do mojego prawego ramienia nie oderwała się nawet po aktywowaniu zbroi! Ba! nawet specjalnie ukierunkowane fale aury nic jej nie robiły!

Może gdybym miał Ascalona, to mógłbym ją odciąć… A niech tam, najwyżej poproszę Xenovię o to, kiedy się spotkamy później.

To jednak nie było moim jedynym zmartwieniem. Moja zbroja powinna była być twarda. Wytrzymała. Mimo to każdy cios Sajiego bolał. Na początku jedynie z lekka, później coraz mocniej!

– …Ja… wygram… Pokonam cię… Spełnię moje marzenie…

Kim jest ta osoba przede mną? Wymiotował krwią, a nadal chciał walczyć?

W tym momencie przypomniały mi się słowa Tannina-ossan.

「Słuchaj młody. Najgorsze uderzenia to uderzenia z głębi duszy[32].」

「Uderzenie… z głębi duszy?」

「Właśnie tak. W Rating Game spotkasz sporo osób z jasno postawionymi celami. By spełnić marzenia, by wygrać, ze względu na kobietę, rodzinę, pieniądze czy sławę – każdy będzie chciał coś osiągnąć. A wśród tych diabłów najgorsi są ci, którzy stawiają swój cel ponad życie. To właśnie ich musisz się przestrzegać.」

「Ale że co? Że niby oni mają ten cios? To jakiś Sacred Gear czy tam zaklęcie?」

「…Nie. Zaciśnij pięść. Co w niej trzymasz?」

「…Nie wiem.」

「„Coś” jednak trzymasz. Marzenie. Cel. Czyjeś życie. Determinację. Cios taką pięścią jest groźny. Lecz niekoniecznie musi to być pięść, może to być dowolny inny atak. Różni się on od normalnych tym, że zawsze cię dosięgnie. Nieważne, ile warstw zbroi i barier masz na sobie – zawsze uderzy cię w głąb twojego ciała, duszy, umysłu. I to właśnie jest w nim najgroźniejsze. Nawet w Zaświatach, gdzie magia styka się z technologią, nadal nie możemy określić, co dokładnie on zawiera. Trudno to wyjaśnić, ale sam zrozumiesz, kiedy się z nim spotkasz. Przeciwnicy, którzy potrafią tak atakować, są groźni. Jeden taki cios potrafi zmienić przebieg walki.」

Teraz rozumiem, Ossanie. Jego ciosy przeszywają mnie. Przechodzą przez zbroję i dosięgają moje ciało!

[Ten duch… Czyżby „Smok Więzienia”, który ukryty jest w jego Sacred Gear, reagował na jego uczucia?]

Sacred Gear smoczego typu są straszne, Ddraigu! Nawet nie wiem, co się dzieje!

– Hyoudoooooooooooooooou!

Nie przestaje atakować mimo tych wszystkich obrażeń!

– Odpowiedz mi! Jakie to uczucie!? Czy cycki twojej pani są miękkie!? Czy naprawdę są miękkie jak poduszeczki!? Czy kobiece ciało naprawdę jest tak gładkie!?

Saji zszokował mnie swoją zazdrością!

Wykorzystując chwilę mojego zaskoczenia, Saji wystrzelił linkę w stronkę ławki, po czym rzucił ją we mnie. Podniosłem gardę, a sama ławka rozpadła się na drzazgi pod wpływem uderzenia. – O czym myślałeś, jak czochrałeś jej piersi!? CHOLERA JASNAAAA!!!

Czy te ciosy nie są przypadkiem potężniejsze niż te wcześniejsze, wypełnione marzeniem o byciu nauczycielem!?

Zaraz potem przywiązał mnóstwo linek do okolicznych mebli i rzucił je wszystkie na mnie!

Gunn!

Wystrzeliłem Smocze Pociski o jak najmniejszej mocy. Cholera! Trudno kontrolować ich moc! Nie mogę ich wystrzeliwać tak często, jakbym tego chciał!

Doooon!

Czerwona energia szybko pochłonęła meble, jednak…

Dogoh!

Dostałem w plecy! Saji zmienił trajektorię lotu jednej z ławek! Nie było to jakoś silne uderzenie, jednak wytrąciło mnie z równowagi.

– Ja też chciałem pomacaaaaać!

Buwah! Saji daje upust swojej frustracji!

– Jeszcze nawet nie widziałem piersi na żywo! Modlę się o to całe życie! A ty, jak gdyby nigdy nic, dostajesz ich tyle, ile chcesz!

Gonn!

Powaliłem Sajiego, ale on natychmiast powstał!

– Ale Hyoudou! Teraz piersi nie są dla mnie najważniejsze! Zostanę nauczycielem! Słyszysz? Niby dlaczego nie mógłbym!? Dlaczego wszyscy nas wyśmiewają!?

Wtedy właśnie Saji wykrzyczał swoje marzenie… Nie… To marzenie ich wszystkich.

– Nie po to powiedzieliśmy nasze marzenia, by nas wyśmiano!

– Nie śmieję się! Nie mógłbym! Szczególnie wtedy, kiedy stawiasz je ponad swoje życie!

Saji, ja… Cholera! Nie wiem! Uderzyłem go jeszcze raz!

Jego twarz spuchła, a następnie wypluł trochę krwi i ząb.

Jednak nadal się nie poddał.

– Dzisiaj! Pokonam cię właśnie dzisiaj!

Jego krzyk przeszył moją zbroję i uderzył w samo serce.

Uderzyłem go wiele razy.

– Hyuh… Hyuh…

Zanim się zorientowałem , jego oddech stał się ledwie słyszalny.

Całe ciało pokryte było ranami. Krew z jego ust nie przestawała płynąć cienkim strumieniem. Był w takim stanie, że nawet nie mógł już mówić.

Zapuchnięta twarz. Nie widać było już jego lewego oka.

Niektóre palce miał powyginane w najróżniejsze strony. Nadal jednak w jego oku widać było płomień.

– Dalej, Saji! Atakuj! Na co czekasz!? Chyba nie pozwolisz, by się na tym skończyło!? Miałeś przecież mnie pokonać!

Powoli ruszył, krok za krokiem.

Nie uciekał. Zbliżał się.

Wyglądał dokładnie tak samo, jak ja podczas walki z Feneksem. Widziałem nagranie. Mimo ran szedłem na przód. Wszystko, by pokonać przeciwnika.

– Ty też ciężko trenowałeś, prawda? Pokaż mi, na co cię stać!

Czułem jego wzrok. Chociaż byłem o wiele silniejszy, czułem strach. Przerażenie.

Powstaje chwilę po tym, jak go położę.

Straszne…

Hej, Riserze Feneksie. Pewnie czułeś to samo walcząc ze mną? Teraz rozumiem dlaczego ciągle mnie odpychałeś.

– Wykończę cię, Saji.

Saji wyprowadził cios swoją połamaną ręką, jednak był on na tyle wolny, że z łatwością zrobiłem unik i wyprowadziłem kontrę.

Dagan!

– …

Idealny cios w twarz. Nokaut.

Saji stracił przytomność… a mimo to jego ręka zaciśnięta była na mojej. Nie puścił jej.

Jego ciało otoczyła światłość.

Ja… nie mogłem przestać na niego patrzeć.

Czułem, że gdybym się odwrócił, mógłby się odrodzić.

[Jeden z Pionów Sony Sitri pokonany!]

– Koneko-chan. – Podniosłem przyłbicę. – …Możesz potrzymać mnie za rękę?

– …Senpai?

– To pierwszy raz, kiedy pobiłem przyjaciela. Ja wiem, że musiałem, ale… – odpowiedziałem z wymuszonym uśmiechem.

Koneko-chan delikatnie chwyciła moją dłoń. Czułem jej ciepły uśmiech przez rękawicę.

– Byłeś niesamowity. Powinieneś być z siebie dumny.

Te słowa przyniosły mi ulgę.

Część 2[edit]

Po zakończonym pojedynku z Sajim wyważyłem drzwiczki pobliskiego automatu z napojami. Wspólnie z Koneko-chan ugasiliśmy nasze pragnienia.

Cholera jasna. Moje ciało nadal się trzęsło. To przez zbroję? Nie no, nie byłem w aż tak złym stanie przed jej założeniem, żeby teraz nie móc walczyć.

Zgodnie z niedawnym ogłoszeniem, jeden z naszych Skoczków odpadł. Ciekawe kto? Najpewniej ten, co przetrwał, nie jest mocno ranny.

Przeciwna strona straciła Skoczka i Wieżę.

Po naszej stronie sześcioro. Po ich czwórka. Nadal jednak nie możemy liczyć na łatwe zwycięstwo. Co gorsza, miałem mniej niż dwadzieścia minut Łamacza Ładu. Musieliśmy to szybko skończyć.

– …Ise-senpai. – Koneko-chan wskazała na moje prawe ramię.

Mimo jego zniknięcia, linka Sajiego nadal się trzymała. Nie ruszyło jej nawet aktywowanie zbroi. Najpewniej połączona była z ich bazą.

No ale po co? Musiało być w nią włożone mnóstwo pracy i uczuć, by tak długo działała… Co też oni planowali?

Wtedy też odezwały się nasze komunikatory.

[Drużyno atakująca, odbiór. Wyruszyliśmy do bazy przeciwnika.]

Komunikat od Buchou. A więc i oni ruszyli. Początkowe i środkowe fazy planu zostały wykonane, więc czas na wielki finał! Wziąłem głęboki oddech.

– Ruszajmy, Koneko-chan.

Koneko-chan przytaknęła, po czym ruszyliśmy.

W samym środku centrum był placyk.

Na jego środku znajdował się zegar, który otoczony był ławeczkami. Zmęczeni zakupowicze często tu przysiadali, by odpocząć. Kilka kroków dalej zatrzymałem się.

Przed nami stała Sona-kaichou!

– Dzień dobry, Hyoudou Issei-kun, Toujou Koneko-san. A więc to tak wygląda Sekiryuutei z bliska. Ilość twojej aury jest przerażająca. Teraz już wiem, dlaczego wszyscy uznają cię za tak groźnego – powiedziała tonem pełnym opanowania i spokoju.

Kaichou otoczona była barierą podtrzymywaną przez dwoje Gońców. Linka z mojej prawej ręki przyczepiona była do jednej z nich.

Cholera! A co, jeżeli ich plan polegał na wzmocnieniu bariery moją mocą?

Jeśliby Kiba lub Xenovia tu byli… Ich święte miecze szybko by sobie z nią poradziły.

Chwilę później pojawiła się wiceprzewodnicząca Shinra-senpai. Co za piękność! I to ciało!

Zaraz za nią pojawił się Kiba. A więc to Xenovia została pokonana?

– …Zrobiłaś się dość zuchwała, wychodząc tak na sam środek.

Buchou!

– Czyż sama nie jesteś równie zuchwała, pojawiając się tu jako ich Król, Rias.

– Może i tak. Zresztą, doszliśmy już do samego finału… Choć trochę różni się on od moich oczekiwań.

Początkowo plan zakładał pokonanie Kaichou przez Xenovię i Kibę. Miałem robić za przynętę… ale ona to wszystko przewidziała!

Nagle zrobiło mi się słabo… Co do…

Zachwiałem się…? Coraz ciężej idzie mi myślenie…

W końcu padłem na kolana.

– …Ise!?

Buchou zauważyła tę nagłą zmianę we mnie, a po chwili jasnozielone światło Sacred Gear Asi otoczyło mnie swoim ciepłem. Cały ból zniknął, jednak słabość pozostała!

Buchou chciała użyć Łez Feniksa jednak zatrzymała się. Zdecydowała, że jeżeli coś nie może zostać uleczone Sacred Gear Asi, to i łzy na nic się nie zdadzą.

Wszyscy zwrócili na mnie swoją uwagę. Tylko Kaichou uśmiechnęła się.

– Na nic się zdadzą Sacred Gear Asi i Łzy Feniksa. Rias, widziałam nagranie walki z Riserem. Zrozumiałam, że Hyoudou-kun nigdy by się nie poddał. To było tak przerażające… Ze względu na swoich przyjaciół, samego siebie i… ciebie, Rias. – Po chwili przerwy, kontynuowała: – Nie moglibyśmy pokonać go w walce. Ta jego odwaga i determinacja jest równie potężna, jak moc Sekiryuuteia. Nieważne, ile razy padnie, zawsze powstaje. Wola walki powoduje, że rośnie w siłę.

T-to dlatego, że odwaga i determinacja to moje jedyne talenty…

– Dlatego nie mieliśmy innego wyboru. Musieliśmy pokonać go innym sposobem.

Jedna z Gońców wyjęła małą paczuszkę.

Jej zawartość była czerwona. Zupełnie jak kolor krwi. Na samej górze miała linkę zupełnie taką samą, jakiej używał Sa… zaraz. Nie. Cholera jasna, nie mówcie, że to w środku to… Kaichou jednak potwierdziła moje przeczucia.

– To twoja krew. Jesteś wskrzeszonym diabłem na bazie człowieka. Śmiertelnym jest dla człowieka stracenie połowy krwi. Pamiętasz zasady Rating Game? Gdy diabeł nie jest w stanie kontynuować walki, zostaje odesłany do pokoju medycznego.

High school dxd v5 321.jpg

…Saji! Ty mały skurwielu! Planowałeś to od samego początku!

Cholera! Straciłem czucie w ciele!

Hyuh!

Kiba rzucił święty demoniczny sztylet i odciął linkę… moja krew rozbryzgała się po całej podłodze.

– Za późno. Straciłeś tyle krwi, że za chwilę zostaniesz pokonany.

– Sona! Ty…! – Buchou podbiegła do mnie. Jej twarz wyrażała złość.

Zostaliśmy z Buchou przechytrzeni…

– Właśnie tak, użyliśmy Sacred Gear Sajiego, by wysysać jego krew, kropla po kropli… Dopóki nie stanie się to zbyt niebezpieczne. By użyć Sacred Gear wysysającego energię do wysysania krwi, potrzeba było ogromnej ilości treningu. Ale udało mu się.

A więc trzymał się tak długo nie tylko z powodu marzeń, ale głównie, by zyskać na czasie! Poświęcił się, by wyssać jak najwięcej krwi!

Jednak mógł zyskać na czasie ucieczką, a wolał stanąć ze mną twarzą w twarz! Saji! Więc jednak chciałeś tylko obić mi mordę!

– Hyoudou-kun. Zaraz odpadniesz. Pewnie zdołasz wykonać z atak albo dwa. Twoja zbroja jest potężna, jednak w środku nadal jesteś diabłem z krwi i kości. Istnieje wiele sposobów, by cię pokonać. Nawet jeżeli nie pokonamy cię w walce, system uzna twoją niemożność do walki.

…Nie mam nawet siły wstać… A więc tak łatwo można mnie pokonać?

– Rias, co chcesz poświęcić dla zwycięstwa? – zadała pytanie Buchou. – Ja jestem gotowa oddać życie. Moje marzenie jest dość trudne do zrealizowania. Jeżeli nie pokonam wszystkich na mojej drodze, nie stworzę drogi, która by do niego prowadziła. – Po krótkiej pauzie dodała: – Rias… Zniszczę twoją dumę i szacunek.

Buchou wyglądała, jakby coś ją użądliło. Musiała być zszokowana. Przewaga, jaką teoretycznie mieliśmy, powodowała, że myśleliśmy już o wygranej. Jednak to nie byłoby emocjonujące.

Dlatego stało się tak a nie inaczej. Gdybyśmy zgnietli przeciwników jak robaki, szacunek Buchou spadłby. Dlatego też Sona wymyśliła tyle zasadzek, by zdobyć jak najlepszą ocenę!

Sono Sitri! Jak daleko sięgają twe plany!?

Wzrok Kaichou przesunął się na mnie.

– Saji… Zawsze mówił, że cię przewyższy. Byłeś dla niego przyjacielem a jednocześnie rywalem, którego chciał przeskoczyć.

Czułem się tak samo. Słowa Kaichou dodały mi otuchy. Teraz już wiem, dlaczego walczył tak ostro.

To ja byłem jego celem… Od samego początku.

– Jednakże to ty miałeś w sobie legendarnego smoka. To spowodowało u niego kompleks niższości. Chciałam, aby podczas dzisiejszego meczu zrozumiał, że jest to głupstwo. Dlatego też jego Sacred Gear wiąże cię nawet po jego odejściu. Włożył w nią wiele sił. Dlatego zanim odpadniesz, zapamiętaj to sobie – nie jesteś jedynym Pionem, który ma marzenia! Ten, który cię pokonał, zwie się Saji Genshirou!

「Dzisiaj! Dzisiaj cię pokonam!」

Przypomniałem sobie jego słowa.

Saji… wszystko to, by mnie pokonać!

…Cholera, Saji. Jesteś niesamowity. Mimo takiej różnicy sił nadal ze mną walczyłeś. Wierzyłeś, że nawet jeżeli nie pokonasz mnie bezpośrednio, to twoje działania pozwolą reszcie mnie pokonać… Nie musisz się już martwić… Wygląda na to, że sam jeden mnie pokonałeś.

Ale nie odejdę bez pokazania mojej sekretnej techniki!

Zebrałem ostatnie strzępki sił i powstałem! Zrobiłem kilka kroków, by mieć w zasięgu wszystkie osoby!

Jeżeli mam zostać pokonany, to przynajmniej sobie pofolguję! Wystawiłem obie dłonie przed siebie i skupiłem się na cycuszkach Buchou!

– Zanim odpadnę… Chyba sobie trochę użyję…

Właśnie tak. Skoro tak czy siak odpadnę, to mogę im pokazać, na co mnie stać. Zebrałem całą pozostałą moc w moim mózgu…Lśnijcie, me żądze!

Cała aura, którą posiadałem, przestała być mocą i przeniosła się do mojego umysłu.

– Powstań, me pożądanie! Niech cały świat padnie przed twym majestatem!

Używając mocy Sekiryuuteia osiągam nowe wyżyny mocy! Wytrzymaj jeszcze chwilę, moje ciało! Przewyższę moje byłe „ja”! Oto technika, która nie ma sobie równych!

– Szerz się, świecie mych marzeń!

Tajemnicza przestrzeń rozwinęła się wokół mnie. Czując ją, niewiasty z obu drużyn instynktownie zasłoniły swoje ciała.

Nie martwcie się jednak. Daleko jej do widowiskowości Niszczyciela Szat.

Następnie wezwałem Buchou… a raczej jej cycuszki.

– Niechaj zabrzmią wasze głosy!

[Ise, wszystko dobrze…? Robienie takich dziwnych rzeczy źle wpłynie na twoje zdrowie…]

Urocze głosy dobiegły z piersi Buchou.

Hahahahaha! Udało się! Słyszę je! Ja je słyszę!

– Martwisz się o mnie, Buchou, czyż nie? Że źle wpłynie to na moje zdrowie, coś tak dziwnego…

Buchou zamurowało.

– Ise… S-skąd to wiesz!?

Następnie spytałem się Kaichou… jej piersi.

– O czym myślicie?

[Mamy nadzieję, że nie wymyślił czegoś do czytania umysłów☆? Byłoby to dość kłopotliwe!☆]

A więc o tym myślą jej piersi.

Charaktery piersi nie są zawsze takie same, jak charaktery ich właścicielek. Cycuszki Buchou brzmiały jak małe dziewczyny, podczas gdy piersi Kaichou przypominały jej starszą siostrę, Serafall Lewiatan.

– Sono-kaichou… Myślisz że moja technika pozwala mi czytać wasze myśli, czyż nie?

Kaichou była zaskoczona moimi słowami.

– Fufufu, to nie to, choć blisko. Słyszę głosy prawdziwych was… Głosy waszych piersi!

Przedstawiłem imię mojej techniki z najlepszą pozą, jaką mogłem wymyślić!

– Moja nowa technika! Poligloctwo[33]! Pozwala mi słyszeć głos kobiecych piersi! Kiedy zadam im pytanie, odpowiedzą mi bez grama kłamstwa! To najpotężniejsza technika, jaką posiadam. Pozwala zrozumieć mi serca moich przeciwniczek! …Ugh, nie pozostało mi zbyt wiele czasu.

Właśnie tak! Jestem zadowolony z efektów. Choć miałem mało sił, opłacało się.

Kiedy trenowałem w górach, nie mogłem zaspokoić moich „potrzeb”. Cała ta frustracja zbierała się we mnie.

Chcę je zobaczyć.

Ale na tej górze nie było żadnego porno ani tym bardziej kobiet. Tylko jeden, cholernie wielki smok.

Dzień w dzień zmuszony byłem walczyć o przetrwanie, uciekając przed nim. Dlaczego ktoś taki jak ja, dziecko dwudziestego pierwszego wieku, musiało prowadzić tryb życia jaskiniowca? Chcąc spotkać jakąkolwiek kobietę, coś we mnie pękło. Coś się we mnie zmieniło.

Znałem historię o pewnych starych mnichach, którzy medytując, osiągnęli nirwanę. I wtedy pojawiła się pewna myśl. Jeżeli wyzbycie się wszelkich ziemskich potrzeb prowadziło do świętości… to co by się stało, gdybym zrobił przeciwnie?

Moje serce zaczęło poszukiwać erotycznego sensu życia.

Noc w noc, sam na wielkiej górze, wpatrywałem się w gwiazdy. Poddawałem się żądzy. Poddawałem się cyckom.

By nic nie zakłóciło mi tej wizji, przesiadywałem często w pozycji zen.

Chcę ich dotknąć. Gnieść. Naciskać. Oddychać nimi. Leżeć pomiędzy nimi.

Po wielu dniach „medytacji” oświeciło mnie.

Chcę z nimi rozmawiać.

Gdy zdałem sobie sprawę, jak wiele im zawdzięczam, chciałem im podziękować. A żeby tego dokonać, musiałbym być w stanie z nimi rozmawiać.

Wtedy jeszcze brakowało mi mocy, ale… Potęga Sekiryuuteia zwielokrotniła się! Nareszcie jestem w stanie tego użyć!

– Co tam myślicie, cycuszki Gońca-oneesan, stojącej nieopodal?

– N-nie słuchajcie go! – Onee-san próbowała zakryć swoje piersi… Za późno!

[Kiba-kyun! Jestem tak szczęśliwa, że obok mnie stoi Kiba-kyun!]

– Że co!? Dlaczego tylko Kiba jest taki popularny!? Hej, piersi drugiej onee-san. A o czym wy myślicie?

Gdy padł na nią mój wzrok, dziewczyna skuliła się, chowając głowę między nogami.

– Proszę, nie! To ohydne!

[Hyoudou jest straszny… Dlaczego mimo tak potężnej zbroi nadal wygląda na małego zboczucha…?]

…Załamałem się. Cholera. A więc to są te słowa, które ranią… Na dodatek moje ciało też było już na skraju…

Gdy rozejrzałem się wokoło… Wszyscy byli zdenerwowani.

…A wy niby dlaczego nie jesteście zaskoczeni moją techniką?

Oczy Kaichou drżały, a Buchou przyłożyła dłoń do swojego czoła i westchnęła.

– Rias… To trochę…

– Przepraszam… – To z pewnością potężna technika, ale z takim naruszeniem prywatności żadna diablica nie będzie chciała walczyć przeciw niemu.

– Wiem, wiem…

Ż-że co!? Co to za reakcje!? Z tego wszystkiego wynikało, że byłem…

– …Prawdziwy zboczeniec!

– ZBOCZEK!

Dostałem po głowie zarówno od drużyny Sitri, jak i mojej!

– …

…Zatkało mnie… Niemożliwe… Tak właśnie skomentowały to piersi wszystkich tu zebranych dziewczyn.

Nie no! Zobaczcie, jak dobra jest to technika!

– Cycuszki Asi, a wy co myślicie?

[Głupi Ise! Jak możesz robić coś takiego w takim stanie! A-ale nie martw się, wyleczę cię!]

No nie do wiary! Piersi Asi są tsunderkami!

– …A byłeś taki fajny jeszcze przed chwilą. Zboczuch.

Ał! Twoje słowa bolą, Koneko-chan!

Ugh! …Cholera. Zaraz stracę przytomność.

…W takim razie przynajmniej poznam plany Kaichou.

– Piersi Kaichou! Powiedzcie mi, co za niecny plan uknuła wasza posiadaczka!

[Ta specjalna bariera to tylko pic na wodę☆. Znajduje się tu tylko holograficzny obraz mojej duszy☆. A skoro jest tu moja dusza, to łatwo mogę sprawić, że aura mojego ciała przeniesie się do bariery☆. Tak naprawdę jestem na dachu☆. Dzięki temu zmęczycie się, niszcząc barierę☆.]

A więc to tak… Tylko jej dusza znajduje się wewnątrz bariery.

Dobra, czas przekazać to reszcie.

– Słuchajcie wszyscy, Kaichou w tej barierze to tylko iluzja wytworzona z jej duszy w barierze przez te dwie Gońce. Dlatego Koneko-chan nie wyczuła jej ciała. Mieliśmy zmęczyć się, niszcząc tą barierę… Prawdziwa Kaichou czeka na nas na dachu… Ale dzięki temu, że jest to jej dusza, moje Poligloctwo na niej zadziałało… Czyli mogę rozmawiać nawet z hologramami cycuszków…?

Gdy tylko skończyłem mówić, upadłem.

– Ise-san!

Asia próbowała do mnie podbiec, ale została zablokowana przez wrogą Królową.

Upadła na kolana i przybrała pozycję do modlitwy. Całe jej ciało zaczęło lśnić lekką zielenią, która rozszerzyła na teren wokół niej. To były owoce jej treningu!

Najpewniej wiedziała, że żadne leczenie już mi nie pomoże, ale mimo to próbowała. Dobre z ciebie dziecko, Asiu. A wraz ze swoimi tsunderewatymi piersiami, to już całkiem wspaniała!

– Na to czekałam!

Jedna z Gońców Kaichou przerwała iluzję i barierę, a druga natychmiast weszła w strefę leczącą Asi!

– Odwrócenie!

Bach! Zielone światło zmieniło barwę na czerwoną!

– …Ach!

Ciało Asi zaczęło lśnić i znikać!

– Odwrotnością leczenia są obrażenia… Umiejętności lecznicze Argento-san są potężne… Dlatego właśnie je odwróciliśmy… – powiedziała jedna z Gońców, która weszła w pole Asi. Wyglądała na niezmiernie zadowoloną, mimo że wymiotowała krwią.

– …Pokonałam medyka Gremorych… Kaichou

Goniec Kaichou zniknęła w tym samym momencie, co Asia.

…Cholera… Dorwali ją… Ja też…

Moje ciało otoczyła jasność. Już po mnie… Chciałem chociaż dojść do ich bazy i promować do Królowej… Cholera! Żeby tak paść bez nawet tego… Żałosne!

Ale przynajmniej użyłem Poligloctwa…

Saji…ja…

[Jeden z Gońców Rias Gremory-sama pokonany!]

[Jeden z Gońców Sony Sitri-sama pokonany!]

[Pion Rias Gremory-sama pokonany!]


VIP[edit]

Ja, Azazel, padałem ze śmiechu w pokoju VIP-owskim.

– …A więc to ten sławny Sekiryuutei – wymamrotał któryś z przywódców.

Szczęki wszystkich zgromadzonych w pokoju leżały na podłodze.

Myślę, że to dosyć oczywista reakcja na najnowszą idiotyczną technikę, którą przed chwilą nam zaserwowano.

…Poligloctwo.

To po prostu przebijało wszystko, co do tej pory wymyślił. Nawet ktoś tak otwarty na zboczenia jak ja, nie mógł zrozumieć, co się stało. Inni pewnie są w jeszcze większej kropce.

Na monitorze widać było zawstydzoną Rias. Współczułem jej, ale na litość boską! To, co się wydarzyło, było niesamowite!

Poligloctwo – niby takie niepozorne, a takie straszne.

Jeżeli przeciwnik byłby kobietą, to od początku stałby na przegranej pozycji. Czytać serca kobiet jak otwartą księgę – nie znam równie przerażającej techniki.

Co więcej, działała ona nawet na holograficzne projekcje samej duszy!

W pojedynkach z kobietami będzie niezwyciężony… Jednak to już kolejna technika, przez którą znienawidzą cię kobiety! Czy ty w ogóle chcesz mieć jakiekolwiek powodzenie u kobiet?

Szkoda jednak, że sam wynalazca nie zdawał sobie sprawy z potęgi tej techniki, jako że powstała wyłącznie z powodu jego zboczenia…

Oj tam, Rias i tak pewnie mu powie, że zostanie ona zakazana w Rating Game. Inaczej wielu by zgłaszało sprzeciw, jako że w większości posiadają przynajmniej jedną kobiecą sługę.

Vali… Już wiem, dlaczego ty, urodzony z taką potęgą, zainteresowałeś się Isseiem, który to jest nazywany najsłabszym Sekiryuuteiem wszech czasów.

…Interesujący.

Tym jednym słowem można go określić. Dla takiego maniaka jak ty, ktoś, kto walczy do ostatniej kropli krwi, jest spełnieniem marzeń.

Vali… Ise ciągle ewoluuje i staje się silniejszy w zupełnie inny sposób od ciebie. Co zrobisz, kiedy ponownie się spotkacie? Jak z nim będziesz walczył? To chłopak, którego każdy pojedynek zaskakuje czymś nowym. Czymś niewyobrażalnym.

Już dawno nie miałem tyle frajdy.

Starcie białego i czerwonego tej generacji przejdzie do historii jako najwspanialsze.

Jest jeszcze Odwrócenie użyte przez grupę Sitri. Coś, co wynaleźliśmy dosyć niedawno i nie przeszło jeszcze wszystkich testów. Pewnie Armaros lub Sahariel dali im to, by zdobyć nowe dane?

Nie byłbym zdziwiony, gdyby zdarzył się z nim wypadek… Jednak Sona Sitri i jej podwładni użyli tej zdolności, wiedząc, na co się piszą. Widać, faktycznie postawili własne życia, by wygrać.

Odwrócenie było o tyle podobne do kilku przypadków upadłych, którzy wszczepili sobie kradzione Sacred Gear, że dawało im zdolności, których wcześniej nie posiadali. Proces niebezpieczny i nieprzewidywalny, kosztujący sporo energii życiowej.

Ise zdobył moc Hakuryuukou, która mocno skróciła mu życie. Oczywiście jest szansa, że rozwinie ją jako wsparcie do obecnej mocy jak Kiba, jednak byłoby to zbyt niebezpieczne.

Wyjątkiem jest tu mój sztuczny Sacred Gear, który był stworzony specjalnie dla mnie i nie sprawia większych problemów.

Sorry, Sitri, ale złożę wniosek o zakazanie tej techniki w przyszłych grach. Nie chciałbym, by coś wam się stało.

Jednak samo użycie tej techniki było sprytne. Oryginalnie wymyślona byłaby przemieniać rzeczy święte w demoniczne i odwrotnie. To był dobry ruch, by użyć jej i przemienić mocne strony przeciwników w ich słabości.

Stać was na wiele. Pokażcie mi, jak daleko możecie zajść.

Ciekawe tylko, jak grupa Gremorych zareaguje na stratę Isseia. Ciekawe, co zrobią Rias i Akeno.

– Hohoho! Co za walka! – zarechotał głośno ten staruch, Odyn.

No i że ktoś tak zadufany w sobie kogoś pochwalił! Po chwili zwrócił się do Sirzechsa:

– Sirzechs.

– Tak?

– Chodzi mi o tego dzieciaka ze smoczym Sacred Gear.

– Znaczy Hyoudou Issei? To Sekiryuutei.

Odpowiedź Odyna jednak była zaskakująca.

– Nie, nie. Chodzi mi o tego Piona Sitrich.

…O. Widzę, że ciebie też on zaciekawił?

– Dobry diabeł. Warto się nim zająć, ma chłopak potencjał. Pokonanie Sekiryuuteia to duże osiągnięcie. Dlatego lubię oglądać te wasze Rating Game. Nawet najsłabszy może pokonać najsilniejszego. Ohoho, Odyn wychwala kogoś, o kim jeszcze kilka godzin temu nie miał pojęcia!

– Właśnie tak! Odyn-ojiichan jak zawsze wie, o co chodzi☆! – chwaliła radośnie Serafall grupę swojej siostrzyczki, choć jeszcze przed chwilą oglądała mecz ze łzami w oczach. Pion Sony Sitri… Saji Genshirou. Można powiedzieć, że jego przekonania były dzisiaj silniejsze od tych Ise.

Mecz był transmitowany na całe Zaświaty. Nie zdziwiłbym się, gdyby w tym momencie ten nieznany osobnik stał się sławniejszy niż Sekiryuutei.

Ise, Rias. Świat, który stoi przed wami otworem, ma tyle wyzwań.


Koniec gry[edit]

Po tym, jak Ise-kun i Asia-san zniknęli, została nasza czwórka: ja, moja pani Rias-buchou, Akeno-san i Koneko-chan.

Po przeciwnej stronie pozostali Kaichou, Shinra-senpai i jeden Goniec.

…Straciliśmy połowę drużyny.

Już słyszę, jak te wszystkie diabły wysokiej klasy narzekają: „Przecież mieli ich zdominować!” albo ”Tacy silni a stracili połowę drużyny!”.

Ocena Buchou z pewnością się obniży. Ale nie pozwolimy, by spadła jeszcze niżej.

Ise był… był sercem naszej drużyny. Jego odejście było potężnym ciosem. Ja jeszcze się jakoś trzymam, ale co z Buchou? Gdyby Asia tu była, z pewnością by się rozpłakała.

Pozostali… powinni dać sobie radę. Dopóki coś nie wpłynie na walkę, nie powinno być problemu…

Asia została zaskoczona tym całym Odwróceniem. Więc postanowili poświęcić jedną osobę, by zdjąć Asię? Nie dziwię się im. Jej leczenie było potężne. Odwrócenie zmieniło je w równie potężne obrażenia.

Najważniejsze jednak jest to, że ich Goniec, Hanakai-san, wiedziała, co robi. Drużyna Sitri przewidziała, że leczenie może zostać rozciągnięte na pewien obszar. Gdybyśmy wszyscy byli w jego polu… Straszne.

A więc twoje plany zakładały nawet takie scenariusze, Sono-kaichou? Nie wahałaś się poświęcić swoich podwładnych… Wasze więzi były mocniejsze niż nasze. Dzięki temu mogliście pokazać taką moc.

Z drugiej strony, technika Ise była… No nie mogę. Nawet jeżeli była ona skierowana tylko w kobiety, nadal mnie przerażała… Zaraz, nie powinienem teraz o tym myśleć.

Sona-kaichou nie celowała w pokonanie siły jeszcze większą siłą. Przeciwnie: sprytnymi kontrami użyła naszej siły przeciwko nam samym. To jest właśnie sedno Rating Game. Wygrywa ten, kto umie wykorzystać wszystko, co ma się pod ręką, niż ktoś, kto polega tylko na sile!

Buchou wstała i spojrzała na dach.

Mimo że Ise-kun odpadł, Buchou była spokojna. Tego właśnie można było się spodziewać po Królu. Gra nie miałaby sensu. gdyby Król zamiast rządzić, opłakiwałby straty.

– Koneko, czujesz jej duszę? – zapytała Buchou Koneko-chan

– Tak – odpowiedziała. – Wcześniej nie mogłam, ale teraz wyraźnie czuję ją na dachu. Myślę, że tamta bariera wzmagała odczucie „życia” hologramu, dlatego też nie mogłam dokładnie określić jej położenia. – Jej kocie uszka delikatnie poruszały się w poszukiwaniu duszy Kaichou.

Ależ jej uszka są urocze. Koneko-chan była gotowa do walki, nawet jeżeli Ise-kun odpadł. I całe szczęście – dzięki temu mogliśmy spokojnie walczyć.

Wskazałem czubkiem miecza na Shinrę-senpai i Gońca grupy Sitri.

– To co ty na to? Jako że oboje walczymy ostrzami, niech ostrze zadecyduje?

Shinra-senpai odpowiedziała na wyzwanie:

– Nie mam nic przeciwko. W szachach kiedy pion awansuje, zazwyczaj staje się królową. Jednakże to zupełnie inna bajka, jeżeli sytuacja zmusi go do promocji w Skoczka. Choć to nie szachy, chętnie wezmę udział w tym pojedynku.

Walka pomiędzy mną a Shinrą-senpai została ustalona… Teraz pozostała tylko Goniec, Kusaka-san, ale… Akeno-san stanęła przed nią, otoczona złotą, iskrzącą aurą

Akeno-san… Miała zapłakane oczy, które wydzielały wokół niej dziwną aurę.

– …Chciałam pokazać mu swoją odwagę… – Szła naprzód chwiejnym krokiem. Czułem od niej silną falę czegoś, czego nie można było określić słowami. – Starałam się przezwyciężyć to uczucie… Że użyję tej spaczonej mocy tylko dla niego… –Akeno-san powoli podniosła dłoń. – Nie wybaczę ci.

Jej sado- strona! Tryb, w którym nikt nie powinien się do niej zbliżać! Niemożliwe! Żeby zawsze spokojna Akeno-san tak mocno zareagowała na stratę Ise!

– Przepadnij

Na jej rozkaz pełen gniewu ogromna ilość błyskawic spadła i pochłonęła Kusakę-san!

Doooooooooooooooooooooooooooooooooooon!

– Odwrócenie! – Kusaka-san próbowała odwrócić przebieg błyskawic, jednak…

Bigagagagagagagagagagagagagagagagagagagaga!!

Obwinęły ją całą!

Nie była w stanie odwrócić ataku Akeno-san!

Jej ciało zalśniło i zniknęło.

– To było bezcelowe. Próbowała odwrócić błyskawicę, ale to, co ją zaatakowało, nie było błyskawicą. Błyskawice i światło. Odwrócenie samej części światła na nic się zdało.

[Jeden z Gońców Sony Sitri-sama pokonany!]

– …Moc tak złożona nie mogła być odwrócona w całości.

Dokładnie tak, jak powiedziała Akeno-san. Wyglądało na to, że mimo treningu nie opanowali Odwrócenia. Akeno-san wycelowała swoją dłoń w kierunku Królowej Shinry-senpai!

Odrzuciła mój pojedynek z senpai! Nawet nie brała mnie pod uwagę, będąc w szoku po stracie Ise-kun!

Co za nieoczekiwany rozwój wydarzeń! Akeno-san opanowała tę moc specjalnie dla niego! Kto by pomyślał, że Ise-kun tyle dla niej znaczył!

– Kuh! – Shinra-senpai wyczuła niebezpieczeństwo i zaczęła uciekać!

Kah! Dooooooooooooooooooooooooooooon!

Błyskawice poleciały prosto na nią! Gdyby jakiś diabeł dostał czymś takim, nie byłoby co po nim zbierać. A do tego wmieszana tam była światłość, największy wróg diabłów! Aż strach się bać!

Jednakże Shinra-senpai zdołała uniknąć ataku. Szybko więc pobiegłem za nią. Jeżeli chodziło o szybkość, to nie było szans, bym przegrał!

Podczas biegu szybko stworzyłem święty demoniczny miecz i ją zaatakowałem, jednak mój cios został zablokowany naginatą. Co gorsza, nie wiedziałem, kiedy użyje swojego kontrującego Sacred Gear!

Shinra-senpai wyjęła małą buteleczkę… Łzy Feniksa! A więc to ona je miała!

Rozcięła buteleczkę swoją naginatą i rzuciła zawartością we mnie!

– Odwrócenie! – krzyknęła.

A więc chce zmienić leczenie w obrażenia! Jak dostanę, to już po mnie! Szybko więc stworzyłem miecz z wody!

Bishah!

Woda zmieszała się ze łzami. Gdy łzy zostaną zmieszane z czymkolwiek, tracą swoje właściwości. Dlatego też nawet Odwrócenie straciło swoją moc!

– Opuściłeś swoją gardę! – Senpai zaatakowała mnie!

A więc chciała odwrócić moją uwagę, jednak…

Zan!

Święte demoniczne miecze wyrosły wokół Shinry-senpai i zniszczyły jej broń.

– Obecny „ja” nie ma dziur w obronie!

Próbowałem wystrzelić na nią drugą falę mieczy, jednak wtedy pojawiło się jej lustro. Osłabiłem miecze, jak tylko mogłem, zanim go dosięgnęły.

Barin! Dooooooooo!

Lustro zwróciło podwójne obrażenia… Ale wytrzymam tyle! Podniosłem moją lewą rękę…

– Św. Piotrze, św. Bazyli, św. Dionizy, Matko Boska. Zważcie na me wezwanie! – Pojawiła się wyrwa czasoprzestrzenna! Włożyłem tam moją dłoń!

– To… To niemożliwe! – krzyknęła Shinra-senpai, rozumiejąc, co się dzieje.

– W imię świętych zawartych w tym ostrzu, uwalniam cię… Durandal! –Przedmiot, który wyciągnąłem z wyrwy, to Święty Miecz Durandal!

Xenovio! Oczyszczę twój honor!

Zamachnąłem się i uderzyłem. Shinra-senpai dostała dość mocno.

Nie użyła swojego Sacred Gear. Czyli nie może go używać raz za razem.

– To był pomysł Xenovii. W przypadku, gdyby nie była w stanie już dalej walczyć, automatycznie przekazuje mi prawo do użytkowania miecza.

To właśnie Xenovia nauczyła mnie, jak go używać.

I pewnie zapytacie się, jak ktoś ze świętymi demonicznymi mieczami może użyć tak potężnego świętego miecza

– Ale twoja święta demoniczna aura… – Shinra-senpai próbowała coś powiedzieć, ale ogarnęło ją światło.

– Nie miałem przeszłości. Wtedy widziałem świat jako piekło, ale… Teraz jestem już zupełnie inną osobą. Dzięki osiągnięciu Łamacza Ładu mogę nawet używać Durandala.

Buuuuuuuuuuuun…

Durandal emitował cichą i spokojną aurę. Zupełne przeciwieństwo do szalonej aury Xenovii.

– Ty… Panujesz nad nim lepiej niż Xenovia!? – krzyknęła Shinra-senpai

Ale ja tak nie uważam.

– …Xenovia ma charakter żądny mocy, dlatego Durandal reaguje na nią w taki sposób. Ja natomiast preferuję pewność nad potęgą. Umiejętności ponad siłę.

Próbowałem jak najbardziej ograniczyć jego moc, ale nawet wtedy jedno uderzenie sprawiło, że podłoga na długim dystansie była podzielona. Pewnie dostanę za zniszczenia minusowe punkty.

– Myślałem, że to tylko wymówki Xenovii, że tak trudno go kontrolować… No proszę. Muszę nad nim jeszcze popracować.

– …Twoje plany zawiodły, Sona! To nie Hyoudou trzeba było wyeliminować… To Kiba Yuuto był ich asem w rękawie!

To były jej ostatnie słowa.

[Królowa Sony Sitri-sama pokonana!]

– To wszystko dlatego, że chcę go prześcignąć… Ise-kun… nie… Sekiryuuteia.

Upokorzenie. Ise-kun. Nie byłeś jedyny, który to przeżywał. Nie mogłem sobie wybaczyć.

…Skoczek Rias Gremory został pokonany, zanim mógł obronić swą panią.

Nawet po osiągnięciu Łamacza Ładu moja moc nie mogła zranić Kokabiela! Nie mogłem nic zrobić w walce z Hakuryuukou! Byłem bezużyteczny.

Upokorzony.

To było tak upokarzające, Ise-kun!

Dlatego zacząłem wszystko od początku. Poprosiłem mistrza, aby nauczył mnie walczyć od zera.

Może przez to, że wmawiałem sobie, że nie jestem tak bezmyślny jak ty, parłem bezmyślnie do przodu, nie zważając na nic. Gdybym poprzestał tylko na chełpieniu się zdobyciem Łamacza Ładu, stałoby się to moją słabością!

– …Nader wszystko nienawidzę, kiedy ludzie nie dostrzegają nikogo w naszej grupie poza Sekiryuuteiem.

Może i twoim celem jest Vali, jednak dla mnie najważniejsze jest bycie mieczem naszej pani i stać na równi z tobą jak równy z równym.

Rias Gremory miała nie tylko „Sekiryuuteia Isseia”, ale też i „Yuuto Kibę od Świętych Demoniczych Mieczy”!

– …Dlatego obiecuję tak samo jak ty: nie pozwolę, by smutek nawiedził oblicze Buchou!

Ostatnim przeciwnikiem, jaki nam pozostał, to Król Sona Sitri.


Dach centrum handlowego. Niebo było puste i białe. Nic dziwnego – w końcu był to inny wymiar.

Udaliśmy się we czwórkę na górę, gdzie czekała na nas Sona Sitri.

Kaichou gorzko uśmiechnęła się na nasz widok.

– Sona… Dlaczego akurat na dachu? – zapytała Buchou.

– Król zawsze musi przetrwać do końca. Inaczej jaki byłby tego sens?

– …Nie o to mi chodziło.

– Rias… Saji wygrał przeciwko Sekiryuuteiowi. Ani ty, ani Ise-kun nie popełniliście błędów… Jednak nie możecie brać nas tak lekko. Nie tylko wy chcecie wygrać.

– Tak, wiem. Dlatego też nie przedłużajmy już tego. Walczmy. – Buchou wystąpiła przed nas. Chciała walczyć jeden na jednego?

Buchou była tak uparta, że pewnie bym jej od tego nie odwiódł, ale…

– Jeżeli wyczuję jakiekolwiek zagrożenie, natychmiast wejdę między was. Nawet mimo twojego sprzeciwu.

– …… – Buchou nie odpowiedziała, jednak wiedziała, że mówię poważnie.

Jeżeli Król polegnie, przegrywa cała grupa. Dlatego obronię cię, Rias-buchou.

Walka się rozpoczęła. Aura wody otoczyła Kaichou i powoli przybierała jakiś kształt. Sądząc po ilości, była to woda z całego centrum.

Dokładnie to, czego można było spodziewać się po rodzinie Sitrich, wyspecjalizowanych w magii wody. Słyszałem, że starsza siostra specjalizuje się w lodzie, natomiast młodsza w wodzie.

Buchou za to dysponowała Mocą Zniszczenia. Bez żadnego ostrzeżenia Buchou wystrzeliła kilka pocisków w Sonę-kaichou! Zupełnie jakby strzelała z karabinu!

Pociski miały wielkość piłeczki baseballowej; każdy składał się bardzo czystej magii. To owoce treningu Buchou. Teraz liczyła się moc, a nie widowiskowość.

Zabun. Zabaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaan.

Sona-kaichou manipulowała wodą, by zatrzymać każdy pocisk posyłany ze strony Buchou. W momencie zderzenia z pociskiem woda została zniszczona, jednak zapasy wody w budynku były praktycznie nieskończone.

– Patrz, Rias! Pokażę ci potęgę mojej magii! – Kaichou przemieniła ogromną ilość wody w jastrzębie, węże, lwy, wilki i kilka wielkich smoków.

Tyle form na raz! Jej zdolności techniczne znacząco przewyższały te Buchou!

– Dokładnie tak, jak tego chciałam, Sona! – Z wielkim uśmiechem Buchou zaczęła gromadzić ogromne ilości pocisków. Niektóre były słabsze, inne silniejsze.

Obie miały potężną energię magiczną, jednak Buchou stawiała bardziej na moc, a Kaichou na technikę.

Nagle obie wypuściły wszystko to, co miały, na siebie.

[Wycofanie potwierdzone. Zwyciężyła Rias Gremory-sama.]


ZWYCIĘZCZYNI[edit]

Część 1[edit]

Obudziłem się w pokoju medycznym chwilę po zakończeniu meczu.

To pierwszy raz, kiedy tu trafiłem.

Wyglądało na to, że od razu po teleportacji przeszedłem przez transfuzję, dzięki czemu mogłem już się ruszać. Wyszedłem z pokoju poszukać jakiegoś automatu z napojami.

Zwyciężyliśmy.

Jednak ceną zwycięstwa było odpadnięcie mnie, Xenovii, Asi i Gaspera, przez co nasza ocena została znacząco obniżona.

Najwięcej punktów kosztowała nas tak szybka porażka Gaspera i sposób, w jaki pokonano mnie, Sekiryuuteia.

Buchou… została upokorzona. Oczywiście obroniliśmy honor dzięki wspaniałym akcjom Kiby, ale… Wyglądało na to, że wszystko rozstrzygnęło się w walce pomiędzy Królami.

Nasze pierwsze zwycięstwo… smakowało jak porażka. To była ciężka walka. Mimo naszej przewagi byliśmy daleko od pełnej wygranej.

Cholera!

Postanowiłem przestać o tym myśleć i poszedłem do pokoju Sajiego. Jego rany zostały już wyleczone. W meczu byliśmy przeciwnikami, ale jak tylko się skończył, znów byliśmy przyjaciółmi.

Hmm… Poprzechwalam się cycuszkami Buchou!

– Proszę weź to – dobiegł mnie głos Sirzechsa-sama z pokoju Sajiego.

Gdy lekko uchyliłem drzwi, zobaczyłem stojących go i Kaichou obok leżącego Sajiego.

Saji coś dostał. Jakieś drogo wyglądające pudełeczko.

– U-umm… Co… to jest…? – Saji drżał.

– Jest to coś, co dostaje najwspanialej walcząca osoba w każdym z Rating Game – powiedział Sirzechs-sama.

– A-ale ja… Przegrałem z Hyoudou… Nie powinienem tego dostać… – Saji ścisnął z gniewu pościel.

– Prawda – odrzekł Sirzechs-sama. – Ale to właśnie dzięki tobie Ise-kun… Sekiryuutei został pokonany. Wszyscyśmy oglądali waszą walkę z wielkim zaciekawieniem. Zostałeś nawet pochwalony przez Odyna. – Wyjął medal z pudełeczka i przypiął go na piersi Sajiego – Nie zamartwiaj się. Nawet taki diabeł jak ty może dojść na sam szczyt. Jestem szczęśliwy, widząc w was tak wspaniałą przyszłość. Przyłóż się. Oczekuję, że daleko zajdziesz. – Sirzechs-sama pogłaskał Sajiego po głowie. – Nieważne, ile dekad ci to zajmie: zostań nauczycielem Rating Game.

Na jego słowa po policzkach Sajiego popłynęły łzy.

– …Saji. Pokazałeś, na co cię stać. To była piękna walka. – Sona-kaichou jak zwykle emanowała spokojem.

Kaichou na pewno była szczęśliwa, że jej mały sługa został tak wysoko oceniony.

Saji dotknął medalu na swojej piersi, po czym otarł się z łez.

– …Tak! Dziękuję bardzo!

……

Czując, że byłoby niemiłe przerwać tę chwilę, poszedłem sobie.

…Moje gratulacje, Saji.

Myślałem, że moim jedynym rywalem jest Vali. Że tylko jego muszę pokonać… Myliłem się.

Dlatego następnym razem powiem ci to.

Przepraszam.

Hej, Saji. Jak myślisz? Kto z nas szybciej awansuje i zrealizuje swoje marzenia?

Ja… nie przegram! Następnym razem wygram!

Więc… do zobaczenia.

Mój rywalu, Saji Genshirou.

Część 2[edit]

Spotkałem Buchou pod drzwiami do mojego pokoju.

– Buchou.

Buchou zauważyła mnie i uśmiechnęła się, po czym oboje weszliśmy do pokoju, rozmawiając.

– Ise, dzięki za wszystko, co zrobiłeś podczas meczu. Ale następnym razem… Spróbuj się trochę opanować, dobrze? – Buchou cierpko się uśmiechnęła… Ojś, chyba trochę ją zawstydziłem.

– P-Przepraszam… Jakoś tak wychodzi, że moje techniki i moce związane są z żądzami…

– Poligloctwo zostanie zakazane w Rating Game.

– Eeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeh!? Serio!?

Nie no! Serio!? Dlaczego? Że jest trochę zboczone!?

– Bo diablice nie będą chciały z nami walczyć.

– Uuuu.... skoro tak mówisz, Buchou, to się posłucham… – przytaknąłem zapłakany.

Taka szkoda! Pomyśleć, że będzie to jedyny raz, kiedy jej użyłem! Ale… w normalnej walce mogę jej używać, co nie?

– W końcu wygraliśmy. – Uśmiechnęła się cierpko. – Było lepiej niż ostatnim razem, ale nadal straciłam ciebie, Asię, Xenovię i Gaspera. Nawet jeżeli nasza grupa obdarzona jest niesamowitymi mocami, to dopóki nie potrafimy jej użyć, nie znaczy ona nic. Nawet kiedy mamy sporą przewagę, możemy przegrać.

Dokładnie tak.

Gdybyśmy popełnili jakiś błąd, przegralibyśmy. Mimo mniejszych szans przeciwnicy ruszyli na nas ze wszystkim, co mieli.

Jeżeli nie uważasz, możesz przegrać nawet pewne mecze.

Ponownie zdaliśmy sobie z tego sprawę.

Rating Game są trudne. Zupełnie jak prawdziwe walki.

I znów droga do bycia diabłem wysokiej klasy stała się tak kręta…

Ale to nie znaczy, że nie widzę jej końca. Kiedyś ja też… jak Buchou…

– Z drugiej strony jednak, zarówno Akeno, jak i Koneko przezwyciężyły swoje lęki. Z tego należy się cieszyć. – Uśmiechnęła się słodko.

– Też tak myślę! Mimo że czuję się, jakbyśmy przegrali, cieszy mnie, że Akeno-san i Koneko-chan zrobiły krok naprzód!

– To dzięki tobie, Ise. Dzięki tobie wszyscy w mojej grupie przełamują swoje lęki. Jestem ci za to dozgonnie wdzięczna.

– Ja nic takiego nie zrobiłem! Po prostu chciałem, by wszyscy byli szczęśliwi.

Chciałem iść naprzód razem ze wszystkimi. Chcę razem z nimi pokonać wszystkie przeszkody na naszej drodze. Bo jesteśmy przyjaciółmi.

– Cieszę się, że zostałeś moim sługą, Ise… Zostań ze mną na zawsze.

– Buchou! Zawszę będę przy twoim boku!

Byłem taki szczęśliwy, widząc jej wspaniały uśmiech!

Puk-puk.

Ktoś zapukał. Po moim „proszę wejść” wkroczył do środka jakiś stary dziadek. Miał kapelusz i tylko jedno oko. Do tego długaśną, białą brodę.

– Kim jesteś, dziadku?

Na moje pytanie, staruszek się roześmiał.

– Jestem tylko pewnym staruszkiem z kraju Północy. Widzę, że musisz jeszcze trochę się poduczyć, młody Sekiryuuteiu.

Dlaczego mówił on tak nazbyt znajomo? I skąd wiedział, że jestem Sekiryuuteiem?

– Jesteś Odyn-sama, prawda? To pierwszy raz, kiedy się widzimy. Jestem Rias Gremory.

Buchou go zna? Odyn? Hmm… Gdzieś już to słyszałem…

– Ach, malutka siostrzyczka Sirzechsa. Widziałem cię w grze… Ymh… Widzę, widzę. Ładne. Duże. Przyciągnęły moją uwagę.

Ten staruch gapi się na cycuszki Buchou! Heeej! To moje cycuszki! Tylko ja mogę się na nie tak gapić! Już chciałem mu coś powiedzieć, ale piękna kobieta w zbroi weszła do pokoju i przywaliła mu w łeb papierowym wachlarzem.

– Jeej! Ile razy ci mówiłam, że nie możesz patrzeć się tak zboczonym wzrokiem!? Weź się proszę zachowuj jak Król Nordyckich Bogów.

– …Prawdziwa walkiria niczego nie przepuści… Wiem, wiem. Przecież omawiamy tu sposoby walki z terrorystami razem z aniołami, diabłami, upadłymi aniołami, Zeusem z Grecji oraz Indrą[34] z góry Sumeru[35] – wymamrotał staruch, drapiąc się po głowie. – Oj tam, oj tam. Pamiętajcie, młody Sekiryuuteiu i siostrzyczko Sirzechsa: świat to nie tylko kolejne wyzwania do pokonania. Ważne, by iść naprzód i cieszyć życiem. Ale bycie lekkomyślnym to też część młodości, hohoho!

Staruszek i kobieta w zbroi wyszli z pokoju, zostawiając nam te słowa.

Kto to był do cholery!? Gapił się na cycuszki mojej Buchou! Kto robi takie rzeczy, jest moim wrogiem!

Buchou wyjaśniła mi później, że był on najprawdziwszym bogiem! A wyglądał jak zboczony staruch!

…Jeszcze tylu rzeczy nie wiem o tym świecie…



Ponowne spotkanie[edit]

Część 1[edit]

Druga połowa sierpnia.

Jako grupa Gremory byliśmy żegnani przez Zaświaty na stacji przed rezydencją.

– Cóż zatem, Isseiu-kun – powiedział ojciec Buchou, za którym stało pełno służących. – Z przyjemnością wypatruję kolejnego dnia, w którym się spotkamy. Możesz tutaj powrócić, kiedy tylko zechcesz. Myśl o rodzinie Gremory jak o swojej własnej.

– Bardzo dziękuję! J-jednak jest to zbyt wiele jak dla mnie… – powiedziałem, gorzko się uśmiechając.

Matka Buchou przytaknęła słowom swojego męża:

– Ależ wcale nie. Miej oko na Rias w ludzkim świecie. Mam powody do zmartwień, bo jest strasznie samolubna.

– M-mamo! C-co ty też najlepszego mówisz!? – Twarz Buchou przybrała kolor głębokiej czerwieni. Cóż za urocza Buchou!

– Tak jest, oczywiście! – powiedziałem, uderzając się w pierś.

Ja się już zaopiekuję Buchou! Może nie wypada tego mówić, ale będę chronił kobietę, którą kocham, nawet za cenę własnego życia!

– …Uu, mnie również chce się płakać. Przyszłość mojej rodziny zapowiada się tak świetlanie…

Ojciec Buchou płakał! Coooo takiego!? Niby dlaczego?

Stojąca obok matka Buchou westchnęła.

– Poczekaj chwilkę, mój drogi. Czy nie powinieneś powiedzieć teraz coś w stylu „Nie oddam ci tak łatwo mojej córki!”?

– Mimo wszystko wydaje mi się, że w kwestiach mocy Issei-kun już mnie przerósł, więc nie jest to wystarczającym powodem? Myślę, że powinienem się powoli przymierzać do ustatkowania.

– Na emeryturę wolno ci odejść dopiero wtedy, gdy przynajmniej Rias skończy liceum.

??? Zdawał się być podniecony, ale z jakiego powodu?

– Rias, wyślij nam jakiś list w trakcie pozostałych dni wakacji – powiedział Sirzechs-sama, trzymając w rękach swojego syna, Milikasa-sama. Tuż za nim stała Grayfia-san.

– Tak jest, Onii-sama. Trzymaj się, Milikasie.

– Dobrze, Rias-neesama!

Byliśmy już w pociągu i żegnaliśmy się z nimi przez okno.

Ach…

W tamtym momencie zauważyłem to. Sirzechs-sama, Milikas-sama i…

Zobaczyłem parę rodziców wraz z ich dziećmi. Tak jak myślałem, właśnie tak. To nie był żaden żart.

Część 2[edit]

W pociągu powrotnym.

Zostałem przytłoczony ogromem nietkniętej pracy domowej. Byłem tak pochłonięty przybyciem do Zaświatów i całą resztą, że kompletnie o niej zapomniałem!

Co więcej, czy nie spędziłem moich tak cennych drugoklasowych licealnych wakacji w górach ze smokiem!? Chciało mi się płaaaakaaaać!

Zużyłem część mojej młodości na przetrwanie w tych górach! Nie miałem ani randki z Buchou, ani nie doświadczyłem żadnych „ciekawych” rzeczy z Akeno-san w sypialni!

Płacząc, zasiadłem do pracy domowej z japońskiego.

Mimo wszystko doświadczyłem wielu cennych rzeczy podczas pobytu w Zaświatach. No i dużo się również nauczyłem. Byliśmy silni, jeśli chodziło o kwestię mocy. Jednak gdyby przyszło nam walczyć z jakąś lepszą drużyną, to bez względu na naszą moc przegralibyśmy, gdyby ci użyli odpowiedniej taktyki.

Jeżeli również i ja mam zamiar brać w przyszłości udział w rozgrywkach już jako Król, muszę już teraz zacząć myśleć o taktykach i tych sprawach…

Bo mimo mojej mocy pochodzącej od legendarnego smoka, jeśli bezmyślnie rzucę się naprzód i wpadnę w sidła zastawione przez przeciwnika, to będzie to oznaczało koniec gry! Gdybym został pokonany jako Król, moi podwładni musieliby się poddać! I jakby nie patrzeć, mimo że w kwestiach mocy dominowałem, to Saji pokonał mnie właśnie przez technikę…

Uwaa… Byłem tak bardzo zaniepokojony o przyszłość.

Odezwałem się do siedzącej przede mną Buchou.

– Buchou.

– Mhm?

– Cały czas zachowywałem się bezmyślnie, byleby tylko zostać Królem Haremu. Jest to mój cel i marzenie, które nawet teraz nie uległo zmianie… Jednak Tannin-ossan coś mi powiedział. Że wielkim głupstwem byłoby obranie sobie tego za główny cel w życiu. Zacząłem się więc trochę nad tym zastanawiać i doszedłem do wniosku, że jednak naprawdę głupotą będzie, jakbym planował sobie zwykły harem. Najlepszą opcją chyba będzie, jak mój harem będzie zawierał ślicznotki, z którymi nie można będzie konkurować oraz które będą stanowiły prawdziwą siłę w grach.

Buchou wysłuchała mnie. Wpierw na jej twarzy pojawiło się zaskoczenie, jednak szybko ustąpiło miejsce uśmiechowi.

– Jak widzę, letni obóz okazał się być sukcesem – powiedziała. – Spotkanie innych diabłów wyszło ci na dobre. Oboje się dużo nauczyliśmy i zrobiliśmy duże postępy.

Tak! Dałem z siebie wszystko!

Niespodziewanie pojawiła się Koneko-chan, która… która usiadła na moich kolaanaaaach!?

Nie byłem w stanie pojąć, co się właśnie działo, ale Koneko-chan… Koneko-chan siedziała na moich kolanach i poruszała swoimi kocimi uszkami.

– K-Koneko-chan…? – Spojrzałem się niepewnie na jej twarz i…

– Nyan? – Uśmiechnęła się od ucha do ucha.

Tak, właśnie tak. Przez takie coś mój mózg kompletnie odleciał.

Asia miała łzy w oczach. Buchou zwęziła oczy i patrzyła się na mnie gniewnym wzrokiem. Akeno-san siedziała w ciszy z uśmiechniętą twarzą, jednak wydzielała z siebie przytłaczającą aurę…

High school dxd v5 367.jpg

Tak! Słodkość, to jest to!

W taki sposób pociąg zmierzał do ludzkiego świata, w którym mieszkaliśmy.

Pobyt w Zaświatach był czymś fajnym. Spędziłem tam wakacje, których nie zapomnę do końca życia.


Gdy pociąg wjechał na podziemny peron w ludzkim świecie, przeciągnąłem się.

– No, wreszcie jesteśmy, wreszcie. Wracajmy już do domu, Asiu… – Odwróciłem się w jej stronę.

Tuż przy niej stał tajemniczy mężczyzna o drobnej budowie ciała.

– Asiu Argento… Wreszcie cię spotkałem.

– U-umm…

Asia była zdezorientowana. Niedobrze! Czyżby był jakimś zboczkiem!? Nie pozwolę ci dotknąć palcem mojej Asi-chan!

– Hej, hej, hej! Co to chcesz od Asi!? – Wkroczyłem pomiędzy nich.

Jednak tajemniczy gość rzekł ze szczerą miną:

– …A więc zapomniałaś o mnie. Powinniśmy byli się wtedy spotkać.

Ten drobny mężczyzna… Zaraz, ja go gdzieś widziałem.

Nagle ściągnął koszulę, odsłaniając swoją klatkę piersiową, na której widniała rozległa blizna. Musiała to być bardzo głęboka rana.

Asia otworzyła szeroko oczy.

– Ta rana. Czyżby to…

Asiu? Pamiętasz tego gościa?

– Nie mogłaś wtedy ujrzeć mojej twarzy, ale to ja jestem tym diabłem.

Asia zaniemówiła na te słowa.

– Jestem Diodora Astaroth – ciągnął. – Wtedy nie byłaś w stanie wyleczyć rany do takiego stopnia, że nie pozostawiłaby po sobie blizny, jednak twój Boski Dar uratował moje życie.

Słyszałem już o przeszłości Asi. Przypięto jej etykietę czarownicy za przypadkowe uzdrowienie diabła.

Zgadzało się. To on był główną przyczyną wydalenia Asi z Kościoła.

– Diodora? Jesteś Diodora, tak?

Buchou chyba go poznała… Ach, już pamiętam! Był na spotkaniu młodych diabłów! Przystojny, wysokoklasowy diabeł! Coś mi świtało, że był z rodu obecnego Belzebuba!

Diodora delikatnie chwycił dłoń Asi i pocałował ją! T-ty draniu! Co ty sobie myślisz, że co!? Że ci wolno wszystko!?

Miałem już zamiar się na niego rzucić, jednak on nawet nie zwrócił nam nie uwagi i powiedział do Asi:

– Asiu, przyszedłem się z tobą spotkać. Bardzo przepraszam, że nie mogłem cię przywitać na spotkaniu. Jednak uważam, że nasze spotkanie było przeznaczeniem. Chcę, abyś została moją żoną. Kocham cię.

…Oświadczył się na moich oczach Asi.

Ciepłe lato dobiegło końca, a rozpoczęła się jesień, która zapowiadała się być bardzo długa.

Posłowie[edit]

Jeżeli powstaje już tyle dodatków, to chciałbym character song ze śpiewającymi piersiami każdej z bohaterek.


Długo oczekiwana tsundere wreszcie się pojawiła (w piersiach Asi rzecz jasna).

Trochę minęło od naszego ostatniego spotkania. Z tej strony Ishibumi. Znów wydarzyło się dużo niezbyt przyzwoitych rzeczy.

Historia dotarła już tutaj przy pomocy tylko i wyłącznie piersi. Nawet ja jestem dość nieźle tym zaskoczony. A jest to widoczne do takiego stopnia, że nawet Ise wzmacnia się niczym Super Sa*yan lub Ba*kai przez macanie piersi. Jak już przy tym jesteśmy, to Ise prawie się załamał, gdy piersi Buchou miały zostać pomniejszone, co nie?

A co do Poligloctwa… Byłem chory, gdy na to wpadłem.

Tom piąty jest, jak na razie, najgrubszy spośród wszystkich dotąd wydanych. Posłowie samo w sobie jest tak długie, że mogę pisać nawet o tym. Uprzedzam, że poniżej znajdzie się kilka spoilerów, tak więc lepiej przeczytajcie wpierw cały tom!


Nowe postaci i Zaświaty

A więc, tym razem nowymi postaciami są olbrzymi smok i numer jeden diabelskich młodziaków, chociaż mam zamiar, aby Tannin i Sairaorg brali aktywny udział w fabule, tak więc mam nadzieję, że będziecie dla nich mili.

Uniwersum zostało co nieco przedstawione w poprzednim tomie, jednak musiałem w drobnych szczegółach przedstawić diabelski przemysł, więc tym razem padło na to. Już od samego początku stworzyłem przymierze Trzech Potęg ze wzgląd na konkurencję pomiędzy grupą Gremory a Drużyną Valiego, a także Królewskie Gry pomiędzy młodziakami.

Będę ciągnął historię do przodu, skupiając się również na tym, a jednocześnie w przerwach pomiędzy historiami chciałbym popisać o takich rzeczach, jak obraz uniwersum. Bo w końcu fabuła do samego końca będzie się skupiała na licealnym życiu i komedii romantycznej dorastającego Iseia i reszty.

Jednak muszę przyznać, że tworzenie obrazu Zaświatów było niezłym wyzwaniem. W rezultacie wyszło mi współczesne fantasy. Dzisiejsza Japonia również znalazła się w tym uniwersum. Stworzenie kompletnego odmiennego świata było czymś niezwykle trudnym.


Koneko i reszta członków Klubu

Sprawa Koneko o byciu nekomaty została przedyskutowana przeze mnie wraz z redaktorem-san na początku tworzenia serii. Dotychczas nie było jakoś okazji, aby przedstawić jej prawdziwą tożsamość i przez ponad rok pozostawała ona nieznana, jednak ostatecznie została ona ujawniona.

W ten sposób przeszłości i tożsamości wszystkich członków Klubu Okultystycznego zostały ujawnione. Teraz, wydaje mi się, przyszła pora, by pokazać, jak się od tamtego czasu zmienili. Każdy ma swoje problemy, ale chcę, by przy pomocy Iseia przezwyciężyli je.

Jak już jesteśmy przy temacie Klubu, to mam taki nawyk, że lubię tworzyć pary. Na przykład Rias-buchou i Akeno-san są duetem Onee-sama. Od czwartego tomu często się sprzeczają między sobą, ale to dlatego, że kreuję je jako Dwie Onee-sama, które konkurują między sobą o względy Iseia.

I w ten sposób Xenovia stworzyła duet z Asią. Ich pierwsze spotkanie nie należało do najprzyjemniejszych, ale teraz są najlepszymi przyjaciółkami pod słońcem. Chciałem, aby każda z nich znalazła bliską sobie przyjaciółkę, więc wpadłem na pomysł, aby zrobić z nich kościelny duet.

Kompanem Koneko-chan jest Gasper vel Gya-kun i Gyasuke. Duet pierwszoklasistów. Są ciekawym połączeniem, gdyż ona jest zgryźliwą loli, a on transwestycznym hikikomori, ale oboje są uroczymi kouhai, tak więc myślę, że lubicie ich.

Na samym końcu jest nasza męska para. W powieści Kiba nieustannie drażni się z Iseiem.

Górą bezwzględnie jest Kiba. Od początku aż do tego tomu pokonał on najwięcej przeciwników spośród wszystkich członków Klubu. Jednak to Ise jest głównym bohaterem, więc w przyszłości stanie się silniejszy. Chcę również, aby Kiba stał się podobnie silny co jego partner, który chroni jego tyły. W głębi siebie bardzo pragnę, aby pełnił rolę takiego bocznego głównego bohatera, który będzie podążał za Iseiem i Rias. W każdym razie, łatwo opisuje się jego udział w walce.

No i jeszcze Azazel-sensei. Pokazał sposoby walki, o których nie pomyślałby nikt z Klubu, i okazał się być godnym pożałowania nauczycielem. Tym razem niestety nie walczył bezpośrednio, ale mimo tego jeżeli liczba osób go lubiących wzrośnie, to będę szczęśliwy.

A, i taki drobny szczegół dotyczący okładki tego tomu. Jeżeli ją zdejmiecie i przyjrzycie się uważniej, to ty****ek Koneko-chan…


Królewska Gra

Fabuła tomu piątego skupia się na Koneko i Sajim. Pisząc ten tom, naprawdę się cieszyłem, gdyż miałem tę bitwę w planach już od momentu stworzenia Saji’ego. Chciałem, aby Ise doznał choć raz smaku przegranej i wpadłem na pomysł, że Saji będzie się idealnie nadawał do tej roli. Pragnąłem, aby pocierpiał w tym samym tomie, w którym osiągnie Łamacza Ładu. Okrutny ze mnie pisarz, co nie?

W tej serii jest pełno postaci-geniuszów, ale mimo tego pomyślałem, że dobrze by było, jakby pojawiło się kilka, które osiągnęły coś przy pomocy własnego wysiłku. Ise i Saji są tego dobrym przykładem. Nie chciałem pisać czegoś na wzór, że nie można nic osiągnąć, jeżeli nie ma się żadnego talentu, bo sam uważam, że ciężka praca popłaca. Tym właśnie razem było inaczej niż zwykle.

Pierwotnie podobał mi się zamysł pól bitew i taktyk używanych w Królewskiej Grze, ale z racji że to dzieło to w głównej mierze komedia romantyczna, więc pomyślałem, że takie bitwy od samego początku to nie jest zbyt dobry pomysł, dlatego też wpierw powiedziałem co nieco o postaciach i samym uniwersum. Mimo to spokojna głowa – w przyszłości będzie nas czekało wiele bitew w grach.

Skoro o tym mowa, to jestem ciekaw, czy zauważyliście. Typy figur, które podczas bitwy w tym tomie zostały pokonane i pozostały na polu bitwy, są zamienione o sto osiemdziesiąt stopni z tymi z bitwy z Feneksem.


Reklama

Może głupio dawać to na koniec, ale oto i jest ona: reklama. Od listopadowego wydania Dragon Magazine zaczęły ukazywać się opowiadania!

Jeszcze wcześniej wszystkie członkinie Klubu pojawiły się na „miłym dla oka” plakacie wraz z opowiadaniem we wrześniowym wydaniu, ale jak widzicie, ogłoszenie pojawia się zbyt późno, by móc to opowiadanie teraz przeczytać. Wybaczcie.

A co do czytelników, którzy kupują tylko tomy – możecie nie być obeznani z opowiadaniami, ale tam to głównie bohaterki wpakowują się w śmieszne oraz zboczone sytuacje.


Do czytelników

Dziękuję Wam bardzo za Wasze wsparcie! Dzięki Wam ta seria ma się tak dobrze. Jak na razie zapowiada się, że będzie ciągła się jeszcze dłuuugo, tak więc mam nadzieję, że będzie się nam dobrze współpracowało. Za wszelką cenę chcę osiągnąć magiczną liczbę dziesięciu wydanych tomów.

Otrzymuję również Wasze listy! Od tomu czwartego pojawia się pełno wiadomości na temat Akeno-san. Zastanawiam się, czy wszyscy tak bardzo pokochali ją przez ten tom. Ja, prawdę mówiąc, również chętniej o niej piszę od tamtego tomu. Przykładajcie od teraz większą uwagę do naszego ero-ero duetu Onee-sama. Ale Asia i Koneko-chan również, rzecz jasna, będą pełniły aktywne role.


O mnie

Dzięki temu wszystkiemu, każdego dnia biegam do pracy. Moje lędźwie, które za bardzo przemęczyłem wczesną wiosną, są dalej w trakcie rehabilitacji, ale już jest w miarę dobrze. Zdrowie jest priorytetem. Zacząłem także pijać aojiru[36].


Podziękowania i co nieco o następnym tomie

Swoje podziękowania kieruję do Miyamy-zero i redaktora H-sama za bycie zdolnymi do dotarcia aż do piątego tomu.

Poprawiałem trochę scenę ssania palca przez Akeno-san w tomie trzecim, a także jej scenę w tomie czwartym. Pamiętałem dobrze, jaki użytek zrobić z niej w tomie piątym, więc tym razem żadnych korekt nie było potrzeby robić.

Tym razem chciałem również, aby „Ise wzmocnił się poprzez ssanie piersi Buchou!”, ale z racji że nie mogłem wyciągnąć już nic więcej z kolekcji fantazji, to trafiło na macanie.

Jednak to Redaktor-san był tym, który jako pierwszy wpadł na absurd. Poprosił, aby w tomie drugim „umieścić jakieś ero-rzecz w scenach walki”. Myśląc, że „jest w porządku jak jest”, napisałem i wysłałem ten głupi pomysł, gdzie ubrania dziewczyn są podrywane do góry. Będąc pewnym, że na takie coś się nie zgodzą, otrzymałem odpowiedź: „Świetny pomysł! To jest właśnie to!” i otrzymałem natychmiastową zgodę na takie coś. I oto tajemnica powstania Niszczyciela Szat. Naprawdę się cieszę, że się narodził. Wsparcie dla niego ze strony czytelników również jest wielkie. Bo w końcu sam pisarz jak i redaktor byli również ero-ero. Wreszcie dotarłem do miejsca, gdzie mogę mówić o piersiach, ale… Co wyrośnie z tego dzieła?

I prace Miyamy Zero-sama. Naprawdę cię przepraszam za te wszystkie absurdalne postaci i rzeczy. Jednak przy każdym tomie jestem pod wrażeniem twoich rysunków. Perfekcja twoich monochromatycznych dzieł jest tak wysoka, że aż chce mi się za każdym razem krzyczeć „niesamowite, niesamowite!”. Drodzy czytelnicy, naprawdę zerknijcie do opowiadań. Już samo patrzenie na ilustracje Miyamy-san sprawia, że stają się one o wiele bardziej przyjemniejsze w czytaniu. Na pewno nie znudzicie się nimi – ilustracje Buchou-małej dziewczynki i atrakcyjnej yuki-onna to gwarantują!

Frontyspis tomu czwartego, który przedstawiał Iseia i Valiego w zbrojach, był naprawdę niesamowity. Naprawdę się ucieszyłem, że scena ich transformacji została zilustrowana, a kiedy ją zobaczyłem, nieświadomie podniosłem pięść ku górze w geście triumfu.

Rzeczą jasną jest, w co święcie zawsze wierzyłem, że High School DxD odniosło sukces nie tylko przeze mnie, ale także dzięki wsparciu, jakie od samego początku dostaję od Miyamy-san i Redaktora-san. Kolejny tom będzie o Asi. Akcja w tym tomie zakończyła się w niesamowity sposób, jednak w następnym tomie będzie jeszcze poważniej. Historia o drugim semestrze może być dłuższa niż o pierwszym, ale mimo tego nie przestawajcie udzielać mi swojego wsparcia!


Odnośniki tłumacza[edit]

  1. 川 (かわ – kawa) - znak kanji oznaczający rzekę.
  2. Rodzaj lekkiego stroju (kimona), wykonanego z bawełny, używanego w dawnych czasach w Japonii jako strój domowy i kąpielowy, przy udawaniu się do publicznej łaźni
  3. Tradycyjna mata japońska, używana do pokrywania podłogi. Część zasadnicza, wewnętrzna jest wykonana ze słomy ryżowej, a warstwa wierzchnia z plecionej słomy trawy igusa. Brzegi wykończone są materiałem. Tatami mają standardowe wymiary 90 x 180 x 5 cm i jednocześnie służą jako jednostka miary powierzchni wnętrz.
  4. Tsukkomi i boke są parą komików, biorących udział w scenkach humorystycznych (Manzai). Boke gra postać mało inteligentną, mającą skłonności do zapominania i złej interpretacji, natomiast tsukkomi, który jest postacią poważną, wtrąca się i poprawia błędy bokego, czemu często towarzyszy uderzenie w głowę tego ostatniego jakimś slapstickowym rekwizytem.
  5. Gakun to japońskie słowo odnoszące się do specjalnego ruchu dłonią. Jeśli jeden palec (wskazujący) wskazuje na ścianę, a kciuk jest wysunięty ku górze - to gakun jest ruchem, w którym palec wskazujący porusza się w kierunku podłogi, a mały palec w kierunku łokcia.
  6. Znak hiragany へ (he), przypomina gorzki uśmiech, a także smutną buźkę.
  7. Mężczyzna przesadnie dbający o strój i o przestrzeganie form towarzyskich.
  8. (本州 Honshuu) - największa, a tym samym główna wyspa Japonii. Siódma co do wielkości wyspa na świecie. Ma powierzchnię 227 962,6 km². Dla porównania Polska ma powierzchnię 312 679 km2. W przybliżeniu równa się to ¾ powierzchni naszego kraju.
  9. Przykład obrazujący „tysiąc jeden” sposób na powiedzenie ja po japońsku – Ise poprawia się z formy ore (おれ) na boku (ぼく). Obie formy są nieformalne i używane tylko przez mężczyzn (ore czasami przez kobiety), jednak ta pierwsza jest używana pomiędzy bliskimi przyjaciółmi lub członkami rodziny, dlatego też uchodzi za formę nieuprzejmą.
  10. Watashi, watakushi, ware, waga, ore, boku, washi, atai… Issei znowu się poprawia.
  11. Urashima Taro był rybakiem, któremu w nagrodę za pomoc małemu żółwiowi dano odwiedzić podwodny pałac Królowej Mórz. Mimo wielkich atrakcji i wspaniałego jedzenia po 3 dniach postanowił wrócić na powierzchnię. Dostał na pamiątkę pudełko, którego nie wolno mu było otwierać. Kiedy przybył na powierzchnię okazało się, że minęło 300 lat od jego podróży. Z rozpaczy otwiera on pudełko w którym znajdowały się wszystkie lata jakie upłynęły na powierzchni i umiera starzejąc się w błyskawicznym tempie.
  12. Galge to typ Visual Novel polegający na rozwijaniu romantycznych uczuć z wieloma bohaterkami, szczególnie w sensie erotycznym
  13. Kanji użyte przez ojca Rias i Isseia, mimo podobnej wymowy (とう- tou), mają inne znaczenia: to pierwsze oznacza teścia, a drugie ojca.
  14. Gra słów Maou – władca diabłów i Mahou – magiczna, shoujo – młoda dziewczyna. Przykładem Mahou Shoujo są/były popularne w Polsce „Czarodziejki z Księżyca”
  15. Wujaszkowie.
  16. Azazel śpiewa jak fajnie być na wycieczce. Przypomniała mi się piosenka, którą zawsze śpiewaliśmy na wycieczkach w zerówce (tutaj można ją usłyszeć). Piosenka podobna do tej jeżeli ktoś chce wiedzieć, skąd takie tłumaczenie.
  17. Ksywka Gaspera powstała z połączenia pierwszej części jego imienia ギャー i kanji 助 (すけ – suke), a znak ten oznacza pomoc, wsparcie.
  18. Podobne znaczenie, co oji-san (wuj, starzec), lecz bardziej nieuprzejme.
  19. Chorągiewka” to zwrot wywodzący się z visual novel, gdzie gracz natrafia na wydarzenie wzmacniające więź z dziewczynami w grze. Pojawienie się takiej chorągiewki zwiastuje najczęściej możliwość wybrania „ścieżki” prowadzącej do finału z dziewczyną, której „chorągiewkę” się wybrało.
  20. Odpowiednik naszej czarnej magii, zarezerwowany jedynie dla youkai.
  21. Senjutsu, dosłownie tłumaczone jako „czarnoksięstwo”, „tajemnica nieśmiertelności”, jest kolejną formą magii bardziej związanej z cialem. Sennin, tłumaczone jako „Nieśmiertelni Magowie Góry”, to mędrcy, którzy opanowali tę sztukę i tym samym wydłużyli swoje życie.
  22. Youkai – demon. Słowo określa ogólnie wszystkie demony, których występuje dość sporo w japońskiej mitologii.
  23. Mityczny, dwuogoniasty demon-kot, podgatunek youkai.
  24. Rzadki podgatunek nekomaty. Użyte tu kanji są stare i rzadkie więc trudno o dosłowne tłumaczenie.
  25. W języku polskim najbardziej znaczeniowo zbliżonym określeniem byłoby słowo poprawiny, jednak ze względu na zastosowanie dla popularnych imprez medialnych oraz pochodzenie nurtu imprez używa się określenia z języka angielskiego. Jest to impreza towarzysząca większemu wydarzeniu np. festiwalowi, koncertowi, paradzie, innej większej imprezie w modnym nurcie młodzieżowym. Odbywa się po oficjalnym zakończeniu wydarzenia głównego.
  26. Jest to złota chmura, na której latał Sun Wukong w „Wędrówce na Zachód”.
  27. Kij nalężący do Sun Wukonga, który potrafił zmieniać swoją długość w zależności od woli posiadacza.
  28. Chodzi tutaj o kompanów Son Goku, Zhu Bajie i Sha Wujinga.
  29. Inne imiona wyżej wymienionych.
  30. Po japońsku można odczytać to dwojako: kanji 冥界猫 (meikai neko), dosłownie znaczące „kot z Zaświatów”, ale również ヘルキャット (heru kyatto), co z angielskiego oznacza „hellcat”, czyli polską „kocią diablicę”.
  31. ブーステッドギアスケイルメイル (Buusuteddo Gia Sukeirumeiru) – japońska transkrypcja angielskiego Boosted Gear Scale Mail.
  32. Z japońskiego こもった一撃 (komotta ichigeki), co oznacza „uderzenie wypełnione czymś/ciężki cios”. Dość trudne do ujęcia, ale w następnych kwestiach Tannina ważne jest znaczenie pierwsze.
  33. Oprócz angielskiej nazwy – Bilingual – zostały użyte kanji 乳語翻訳, które znaczą mniej więcej „tłumacz języka piersiowego”.
  34. Indra (sanskr. इन्द्र lub इंद) – w mitologii indyjskiej jeden z najważniejszych z bogów panteonu wedyjskiego, najczęściej wymieniane w Rygwedzie bóstwo, król bogów. Znany też jako Śakra, Wasawa, Dewendra, Manawendra.
  35. Sumeru to nazwa „góry środka świata” w buddyjskiej mitologii. W hinduizmie można spotkać skrótową pisownię „Meru”.
  36. Sok z zielonych warzyw.


Wróć do strony głównej Rozpocznij czytanie tomu szóstego