High School DxD:Tom DX5 Żywot 4

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search

Żywot 4: Na Zachód![edit]

– Rany! Tej umiejętności też nie mogę użyć…

– Dodatkowo, o co chodzi z tym wydarzeniem!? Dlaczego tamten generał zdradza!?

– W każdym razie to zabawne, zupełnie jakbyśmy trafili wszyscy do innego świata.

Wydarzyło się to pewnego dnia, gdy Xenovia, Irina i Asia ekscytowały się grą konsolową, wyświetlaną na ekranie telewizora.

Kościelne Trio towarzyszyło mi w moim pokoju, kiedy grałem w grę RPG z otwartym światem.

Nagle….

– Hej, macie chwilę, miau.

Pojawiła się Kuroka.

Skoro tu była, to pewnie chciała sobie zagrać!

Kuroka zawsze brała moje (i nasze) gry konsolowe i grała w nie bez pozwolenia, a nawet korzystała z naszych save'ów!

Czy ona rozumiała moje uczucia, kiedy możliwość wdania się w romans w RPG-u, na który tak czekałem, został pominięty bez mojej wiedzy!?

Z tego powodu, w głowie zapaliła mi się lampka ostrzegawcza. Jednak zza pleców Kuroki wyłoniła się Le Fay, więc najwyraźniej nie przyszły tu tylko po to, aby sobie pograć.

– Pewnie jesteście tutaj, bo chcecie o coś poprosić – stwierdziłem.

– Prawdę mówiąc, to chciałybyśmy poprosić o pomoc w takiej jednej sprawie… – powiedziała Le Fay przepraszającym tonem.

– W jednej sprawie? – zapytałem, przekazując kontroler Xenovi.

– Jesteśmy odpowiedzialne za opiekowanie się nowymi członkami naszej drużyny – wyjaśniła Kuroka z zakłopotanym wyrazem twarzy.

Nowymi członkami Drużyny Valiego? Zaraz, czy to w porządku że proszą mnie o pomoc? W końcu… jesteśmy rywalami.

– Chcecie żebym wam pomógł? Waszej drużynie? Czy to aby w porządku?

Wprawdzie obaj byliśmy członkami drużyny antyterrorystycznej DxD, ale kiedyś byliśmy we wrogich stosunkach, a przede wszystkim Vali był moim rywalem, jako jeden z Dwóch Niebiańskich Smoków…. W pewnym sensie nie wiedziałem jak odpowiedzieć, ale Kuroka po prostu wzruszyła ramionami, gdyż najwyraźniej zrozumiała o czym myślałem.

– Tak sądzę. Jednak najwyraźniej wpadliśmy w małe kłopoty i dlatego potrzebna nam twoja pomoc, Sekiryuutei-chan. Głównie chodzi o Bikou.

Bikou? Hmm, nie do końca orientowałem się w sytuacji. Pojęcia nie miał, gdzie ci ludzie ostatnio byli i czym się zajmowali, więc wygląda na to, że po prostu wpadali, kiedy chcieli.

– Chciałybyście, abyśmy też wam pomogły?

– Chętnie was wesprzemy, o ile nie przeszkadza wam pomoc dziewczyn.

Asia i Irina zadeklarowały pomoc….

– Czy będę w stanie sam sobie z tym poradzić? – zapytałem Kurokę

– Tak mi się wydaje – odparła bez zainteresowania.

Dlaczego jest taka znudzona?

Dobieranie nowych członków drużyny było ważną sprawą, więc nie byłoby niczym dziwnym, gdyby inni też byli zainteresowani….

– Dobra, w każdym razie opowiedzcie najpierw, w czym problem.

Wprawdzie nadal miałem wiele pytań i wątpliwości, ale postanowiłem że najpierw dowiem się czego potrzebują, zanim zdecyduję się im pomóc.

– Tego można się było po tobie spodziewać. To bardzo nam pomoże, miau.

– Dziękujemy ci bardzo.

Najwyraźniej zarówno Kuroka jak i Le Fay poczuły ulgę, gdy usłyszały moją odpowiedź.

– Beznadziejnie rozwijasz tą postać, Ise. Nie wydaje mi się, abyś dobrze gospodarował punktami postaci. Wprawdzie w prawdziwym życiu dobrze ci idzie z walką wręcz, to twoja technika rozwoju w grze jest interesująca. Jednak to niezbyt dobry pomysł, pakować tyle w siłę. Priorytetem powinny być raczej uniki i technika…. – powiedziała Xenovia, która grała za mnie na konsoli.

I tak oto niszczyła moją rozrywkę… Doprawdy, w prawdziwym życiu bezmyślnie rzucała się z mieczem na wroga, ale w grze bardzo dbała o takie szczegóły!

W każdym razie zostawiłem grę Kościelnemu Trio, a sam udałem się do Drużyny Valiego.


Kuroka, Le Fay i ja, teleportowaliśmy się do niedorzecznie wielkiej przestrzeni treningowej.

Czekali tu na nas Vali, Bikou i dwójka ludzi, których nie znałem. Oboje mieli na sobie workowate i luźne ubrania, podobne do starożytnych chińskich szat, które nosili mnisi.

Jedną z tych osób była piękna dziewczyna, która wyglądała na gimnazjalistkę!

Jej charakterystyczną cechą były puszyste włosy barwy cynobru…chociaż nosiła też naszyjnik zrobiony z wielu małych czaszek.

Hmm, najwyraźniej miała kiepski gust.

Druga osoba natomiast nie była człowiekiem!

Miał człekokształtne, ale nieforemne ciało oraz głowę świni. Był bestią.

Ta dwójka była dla mnie niezwykła.

Więc to nowy narybek w drużynie? Hmm, nawet jeśli spotkałem ich po raz pierwszy, to dlaczego odnoszę wrażenie że już skądś ich znam?

Skoro o tym mowa, kiedy byli razem z Bikou…to wyglądali jak…. Nie, skoro jedna z nich była dziewczyną, to nie mogłem być pewien, gdyż moje wyobrażenie o tym było inne….

Jednak nie mogłem przestać o tym myśleć, kiedy widziałem Bikou z tym świonio-głowym.

Kiedy Bikou zauważył, jak intensywnie wpatruję się w ich trójkę, uniósł rękę i pozdrowił mnie.

– Witaj Sekiryuuteiu, widzę że postanowiłeś przyjść?

– Więc ta dwójka to nowi członkowie waszej drużyny? – zapytałem, robiąc krok w jego stronę.

– …Tak, taka jest umowa. Ten staruch mój dziadek, przekazał mi opiekę nad tymi kłopotliwymi osobami…. Ten prosiak to obecny Zhu Bajie, a dziewczyna jest obecnym Sha Wujingiem – odparł Bikou drapiąc się po policzku.

—!

Szybko zrozumiałem te słowa! Tak, zdecydowanie!

– Naprawdę!? Zhu Bajie i Sha Wujing!?”

Ponownie na nich spojrzałem; na świnię, Zhu Bajie-san, i piękną dziewczynę, Sha Wujinga!

Tak, zdecydowanie!

Kiedy Bikou był razem z nimi, to nie mogłem nic na to poradzić, że wyglądali jakby urwali się z powieści „Podróż na Zachód”!

…Z drugiej strony Sha Wujing, który nie był kappą, wyglądał trochę dziwnie…. Hmm? W końcu chyba był tym stworzeniem, prawda?

Nie nie, chyba już ktoś mi kiedyś mówił, że to nieprawda…?

Ostatnio tyle się dzieje, że zapominam o różnych rzeczach….

Bikou roześmiał się i mówił dalej:

– Pamiętaj jednak, że są nowi i dopiero niedawno objęli te „stanowiska”.

Jednak i tak było to niesamowite!

Już spotkanie samego Sun Wukonga było niezwykłe, ale poznanie Zhu Bajie i Sha Wujinga także było niesamowite, nawet jeśli zostali nimi niedawno!

Ach, możliwość spotkania tej dwójki była już wystarczająco satysfakcjonującą nagrodą.

Dodatkowo, należeli do Drużyny Valiego? Intrygujące, że to pierwszy Sun Wukong im to zaproponował.

Moje zainteresowanie wzrosło, kiedy o tym pomyślałem. Nic nie mogłem poradzić, że moje spojrzenie wędrowało od Zhu Bajie do Sha Wujinga.

Obecna Sha Wujing wydawała się był zakłopotana moim zaciekawionym spojrzeniem. Jaka słodka!

Natomiast Zhu Bajie-san zaczął mówić o sobie w pogardliwy sposób:

– Tak, tak, jestem świnią. Świnią. Parszywym wieprzem, który potrafi tylko kwikać i chrumkać.

– N-nie o to mi…

Wyglądał jak wyglądał, gdyż był świńskim youkai, a ja przecież nic nie powiedziałem na ten temat…czy to źle, że na niego patrzyłem?

– Ach, obecny Zhu Bajie jest strasznie ponury i pesymistycznie nastawiony, więc nie miej do niego żalu – powiedział Bikou, uśmiechając się krzywo.

W odpowiedzi, Zhu Bajie-san po prostu wzruszył ramionami.

– Przepraszam za bycie ponurą świnią, ale ja przecież jestem świnią. Parszywym wieprzem – powiedział, po czym spojrzał na Kurokę. – Tak przy okazji, Nekomata onee-san. Jest coś o co chciałbym cię prosić.

– O co chodzi, miau?

Kiedy Kuroka przekrzywiła głowę, Zhu Bajie-san wyraził swoje żądanie wprost:

– Możesz mnie uderzyć? Możesz przy okazji powiedzieć „Tak bardzo chcesz oberwać, parszywy wieprzu!?”!? Podejrzewam że pewnie nie, prawda? Ach, przepraszam że cię kłopoczę.

Co on właśnie powiedział!?

Dlaczego zaczął nagle mówić o czymś zboczonym!?

Lubi być bitym i upokarzanym!

Nawet Kuroka była tym zaskoczona.

– Zaraz, Bikou, czy ta świnia-san jest zboczona?

Bikou wziął głęboki wdech, gdy usłyszał pytanie Kuroki.

– Tak, jest pesymistycznym masochistą i uwielbia gdy ładne dziewczyny znęcają się nad nim i przezywają go wieprzem.

– Och tak, to jak nazwałaś mnie świnią-san było wspaniałe. Chciałbym usłyszeć tego więcej. Wtedy mógłbym nawet kwiczeć z radości.

Cholera, ten gość powiedział to z bardzo poważnym wyrazem twarzy! On jest zbyt kłopotliwy!

Jest całe eony ponad wszelkimi zboczeńcami, których dotąd spotkałem!

Z jego głową zdecydowanie musiało być coś nie tak, prawda!?

Zresztą nieważne. Teraz skupiłem swoją uwagę na pięknej dziewczynie, Sha Wujing-chan.

– U-umm, miło mi cię poznać. Jestem obecną Sha Wujing. Pewnie to dziwne, skoro jestem dziewczyną…ale będę ciężko pracowała, aby zasłużyć na to miano.

Śliczna Sha Wujing-chan przedstawiła się jak należy!

Mmm, jako można się było spodziewać, miała jasną cerę i była urocza! Te jedwabiste włosy w cynobrowym kolorze też do niej pasowały!

Kiedy Bikou zauważył moja spojrzenie, postanowił udzielić mi dodatkowej informacji:

– Tak przy okazji, obecna Sha Wujing-chan jest…cóż, gimnazjalistką.

– Gimnazjalistką! Och, więc to tak!

To było zaskakujące, ale wyglądała na mniej więcej taki właśnie wiek.

Chociaż nie należało oceniać youkai po wyglądzie…to wyglądała całkiem nieźle.

Zaraz, czy ona uczęszcza do jakiejś szkoły, skoro jest gimnazjalistką?

Możliwe, że ukrywała swoją prawdziwą tożsamość.

My kryliśmy się z tym, że jesteśmy diabłami i chodziliśmy normalnie do szkoły, więc i z nią mogło być podobnie, skoro wyglądała jak zwykła dziewczyna.

Jednak w porównaniu do mojego wyobrażenia o Sha Wujingu, ona….

– U-umm, czy wszystko w porządku? Dziwnie się na mnie patrzysz… – zapytała nagle Sha Wujing-chan, gdy zobaczyła mój wyraz twarzy.

– T-to nic takiego, po prostu zawsze myślałem, że Sha Wujing będzie wyglądał jak kappa….

Kiedy to usłyszała, zaczęła na mnie strasznie wrzeszczeć!

– N-nie jestem kappą! Takie wyobrażenie Japończycy wymyślili sobie bez pozwolenia! Prawdziwy Sha Wujing był mędrcem youkai żyjącym w rzece, a nie jakimś stworem z głową płaza!

Bardzo szybko wyraziła swoje niezadowolenie z mojego wyobrażenia! Sposób w jaki się dąsała też był uroczy.

Bikou przytaknął jej słowom.

– Zgadza się. Sha Wujing nie był żadnym kappą, a mędrcem youkai. Dopiero później zrobiono z niego kappę, aby Japończycy mogli łatwiej zrozumieć legendę.

Tak, słyszałem już o tym, tylko zapomniałem. Bikou — Sun Wukong, wytłumaczył mi to, kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy.

Ach, przecież spotkałem już prawdziwego kappę, więc mogło to zmącić moje wspomnienia….

Poznałem najróżniejsze dziwne osoby; zboczeńców, dziwacznych ludzi i istoty nadprzyrodzone, dlatego doszło do tego nieporozumienia.

A to wszystko wydarzyło się podczas mojego pierwszego roku życia jako diabła….

Po wysłuchaniu wyjaśnień Bikou, gimnazjalistka Sha Wujing-chan skinęła głową.

– Zgadza się! Nie jestem kappą!

Mędrczyni youkai, Sha Wujing-chan! Zrozumiałem i zapamiętam, że jesteś gimnazjalistką!

– Ja jestem świnią zarówno w wersji japońskiej, jak i oryginalnej. W końcu jestem parszywym wieprzem…

Zhu Bajie-san natomiast dalej krytykował samego siebie….

– Zachowaj ostrożność. Klan Sha Wujing jest przewrażliwiony na punkcie nazywania ich kappami. Najwyraźniej najbardziej drażni ich to wtedy, gdy mówią to Japończycy – wyjaśnił mi Bikou.

Rozumiem. Powinienem to zapamiętać i mieć na uwadze….

– Tak więc po co potrzebna wam moja pomoc? – zapytałem w końcu.

Ostatecznie po to tu dzisiaj jestem.

Do czego ta dwójka potrzebuje mojego wsparcia?

Dodatkowo, czy był jakiś powód, dla którego nie mógł mnie zastąpić ktoś inny?

– Cóż, jakby to ująć…pomóż mi proszę – powiedział Bikou, składając ręce w błagalnym geście.

Jak mam mu pomóc ze zboczonym masochistą Zhu Bajie i gimnazjalistką Sha Wujing-chan…?

DxD Dx5 illustration 9.jpg

– Chętnie, ale powiedz dokładnie z czym.

– Prawdę mówiąc… – Bikou zaczął wyjaśniać.

Najwyraźniej kilka dni temu, pierwszy Sun Wukong mówił o czymś bardzo ważnym.

To było…niewiarygodne! To była prośba od samego Xuanzanga Sanzanga.

Pierwotnie jego trzema uczniami byli Wielki Zwycięski Budda Sun Wukong, Obmywacz Ołtarzy Zhu Bajie i Złotokształtny Arhat Sha Wujing.

Prośba była taka, aby zebrać ich wszystkich ponownie.

Staruszkowie z pierwszego pokolenia byli zachwyceni, że wreszcie, od długiego czasu, otrzymali rozkaz od swojego pana, ale jednocześnie zastanawiali się nad jego powodem.

Może lepiej by było, aby to ich potomkowie się tym zajęli?

Co więcej, gdyby ta trójka ze sobą współpracowała, poprawiłoby to relacje pomiędzy klanami i byłoby wspaniale, gdyby przyniosło to wspaniałe wyniki.

Trzej uczniowie Xuanzanga Sanzanga, którzy doszli do takich właśnie wniosków, zrzucili zadania na barki swych potomków, którzy odziedziczyli ich imiona.

„Wasza trójka ma spełnić życzenie Xuanzanga Sanzanga-sama”.

Z takim właśnie rozkazem, pierwszy Sun Wukong wysłał obecnych Zhu Bajie i Sha Wujinga, którzy od niedawna dziedziczyli te imiona, do Drużyny Valiego, w której był już Bikou .

Trening był jednym z aspektów spełnienia tego życzenia i zasugerowano, że Drużyna DxD mogłaby nieco pomóc w szkoleniu Drużyny Podróży na Zachód.

Najbardziej zaskoczyło mnie jednak to, jak pierwsze pokolenie wyceniło Bikou.

Nawet jeśli nie przejął jeszcze swojego rodowego imienia, to powierzyli mu obecnych Zhu Bajie i Sha Wujinga, wyrażając w ten sposób oczekiwanie, że w przyszłości zostanie nowym Sun Wukongiem?

Cóż, nie byłem w stanie odgadnąć myśli staruszków z pierwszego pokolenia, którzy po długiej podróży stali się istotami pokrewnymi buddom i bogom.

– Rozumiem, więc to było żądanie Xuanzanga Sanzanga-sama…które przekazał pierwszy staruszek Sun Wukong – powiedziałem, kiwając głową.

– …Ach, gdyby poprosił o to tylko ten staruch, to jakoś bym się wymigał, ale skoro dwaj jego kumple też się dołączyli, to mogłem tylko się zgodzić…. Gdybym odmówił całej trójce…to zostałbym zabity! – oznajmił Bikou, biorąc głęboki wdech.

Och, z pewnością by tak było, skoro tak pobladł i trzymał się za głowę. Tak się ich bał, że cały się trząsł.

– Czy pierwsi Sun Wukong, Zhu Bajie i Sha Wujing naprawdę są tak silni? – zapytałem z ciekawością Valiego.

Jeśli ktoś wie coś o ludziach obdarzonych potężną siłą, to tylko on.

– Teoretycznie, może moglibyśmy sobie z nimi poradzić, gdybyśmy zebrali całą Drużynę DxD. Kiedy ta trójka jest razem, to wtedy są jak potwory. Dlatego Bikou nie mógł im odmówić – odparł Vali.

Rozumiem, więc nawet Bikou nie mógł się sprzeciwić. Nawet jeśli bał się i unikał swojego przodka, to był całkowicie bezradny wobec całej trójki podwładnych Xuanzanga Sanzanga.

– Więc dlaczego mnie tu zaprosiliście? – zapytałem, aby wybadać ich motywację.

Wolałem się upewnić, w co zostanę wplątany, zanim spotkają mnie z tego powodu nieprzyjemności. Jeśli byłoby to coś, co przekraczałoby moje możliwości, to będę musiał odmówić.

– Jesteś w końcu Sekiryuuteiem, który rozwiązał wiele takich problemów, prawda? Przeszedłeś już wszystko, począwszy od trudnych misji, a skończywszy na zboczonych wrogach, czyż nie? Jeśli wraz z Valim pomożesz mi zająć się tymi gośćmi, to wiesz że wtedy poradzę sobie z tą misją? Jeśli mi się nie powiedzie, to wtedy będzie już po mnie! Jednak żeby współpracować z tym zboczonym, parszywym wieprzem i gimnazjalistką, będzie mi potrzebna pomoc! – powiedział Bikou, składając błagalnie dłonie.

Niezbyt podobało mi się pomysł, że mam pomagać temu złośliwcowi, jednak to nie był wyłącznie jego problem.

Dodatkowo pomyślałem, że poznanie osób powiązanych ze słynną „Podróżą na Zachód” może być dobrym doświadczeniem.

– Hmm, a co ty zamierzasz zrobić, Vali? – na początek zapytałem przywódcę drużyny o jego punkt widzenia.

– Cóż, skoro to żądanie od samego Xuanzanga Sanzanga, to nie mogę tego od tak zignorować. To kłopotliwe, ale muszę się tym zająć. Tym razem ja też będę wspierał Bikou i pozostałych.

Ach tak, słyszałem już, że Xuanzang Sanzang doradzał w sprawie Albiona.

Nawet jeśli Ddraig już ozdrowiał, to też chciałbym się poradzić Xuanzanga Sanzanga.

Najwyraźniej został on konsultantem obu Niebiańskich Smoków.

Nagle Kuroka podeszła do mnie.

– Może mu chodzić właśnie o to, ale staruszkowie z pierwszego pokolenia przedstawią mu Księcia Nezhę, kiedy to zadanie zostanie wykonane. Wiesz że ten książę jest silny? Dlatego Vali jest nim skrycie zachwycony – wyszeptała mi do ucha.

Ach, więc to tak.

Dla kogoś takiego jak on, kto lubił walczyć z silnymi wrogami, możliwość poznania kogoś potężnego była najlepszą kartą przetargową

Skrzyżowałem ramiona i przechyliłem głowę, kiedy zastanawiałem się nad tym, co mam zrobić.

To była prośba o wsparcie w wykonaniu misji zleconej przez Drużynę Podróży na Zachód, aby pomóc Bikou. Zastanawiałem się, czy powinienem się zgodzić.

Kiedy nad tym myślałem, Bikou zbliżył się do mnie.

– Możesz nam pomóc? W zamian mógłbym umożliwić ci spotkanie z Kuroką sam na sam – szepnął mi do ucha.

—!

– Co masz na myśli…?

Byłem zaskoczony, ale Bikou dalej szeptał mi do ucha:

– Mam ci to tłumaczyć? Dostałeś on Niebios specjalny, erotyczny pokój, prawda? Możesz więc do samego rana robić co chcesz z Kuroką i nikt wam nie będzie przeszkadzał, prawda? Jak ją znam, zapewne oszaleje z pasji i miłości, gdy zostanie z tobą sama w tym pokoju.

Skąd on ma takie informacje!?

Nie, ten gość już pewnie o tym wszystkim wiedział!

Do pewnego stopnia, wiele szczegółów, dotyczących naszego życia, wyciekło, lub zostało podsłuchanych!

Ale tak jak powiedział…jeśli ja i Kuroka zostalibyśmy sami, to wtedy….

– Ufufu, wygląda na to, że nikt nam nie będzie przeszkadzał. Kiedy mężczyzna i kobieta zostają w takim pokoju sami, to mogą chyba zrobić tylko jedno? Spłódźmy sobie gromadkę dzieci, miau♪

Już zacząłem marzyć, jak Kuroka zdejmuje z siebie kimono i mówi coś takiego zmysłowym głosem!

– Z-z pewnością może tak być. Ale wiesz, mam raczej małe szanse na pobycie sam na sam z którąś z dziewczyn. Zawsze ktoś musi nam przeszkodzić, albo podglądać.

Tak, zasadniczo niemożliwym było zostanie sam na sam z którąś z dziewczyn, skoro tyle ich się kręciło po domu! Może dlatego właśnie nigdy nie mogłem pobyć z żadną z nich tylko we dwoje!

Ponieważ ciągle wpadałem na którąś z dziewczyn, mieszkającą w moim domu, to trudno było tak skoordynować czas, aby pobyć trochę samemu z którąś z nich!

– No właśnie! Mogę zmienić się w byłego Naczelnika Azazela, albo kogoś innego, i zwodzić je aż do rana, podczas gdy ty będziesz mógł w tym samym czasie zabawiać się aż do rana! – powiedział Bikou, który najwyraźniej przewidział ewentualne problemy.

Rozumieeeem!

Ten gość może zmieniać postać!

Dodatkowo, był też użytkownikiem senjutsu!

Na pewno udałoby mu się zwieść Rias i inne dziewczyny!

Dzięki temu ja będę mógł zabawiać się z Kuroką aż do rana!

Wspaniale! Co za niesamowity pomysł!

Potarłem czubek nosa palcem, podczas gdy drugą dłoń wyciągnąłem do Bikou.

– He he, zrozumiałem, Bikou. Cóż, nie mogę odmówić moim rywalom.

– Tak, tak, spodziewałem się, że wielki Sekiryuutei się zgodzi!

Obaj wymieniliśmy mocny uścisk dłoni!

Tak oto Dwa Niebiańskie Smoki, ja i Vali, zajęły się Drużyną Podróży na Zachód.


Pierwsza misja od Xuanzanga Sanzanga.

Późno w nocy, Vali, trójka członków Drużyny Podróży na Zachód oraz ja, ustawiła się w dużej kolejce przed sklepem elektronicznym.

Stało tu naprawdę dużo ludzi, mimo że było późno i zimno.

Celem misji było zdobycie zabawki z gry „Monster Watch”!

……Nasza pierwsza misja polegała na zdobyciu zabawki! I to z gry „Monster Watch”, która była obecnie bardzo popularna wśród japońskich dzieci.

Na podstawie gry powstały zresztą mangi, serie anime, zabawki i inne gadżety, które stały się wielkim hitem.

A tak przy okazji, Ród Gremory, który w Zaświatach zarządzał serią o Oppai Smoku, prowadził bardzo podobną strategię marketingową.

Tak więc jako Oppai Smok, ustawiłem się w nocy w kolejce przed sklepem elektronicznym, aby kupić zabawkę z „Monster Watch”, którą zaczną sprzedawać dopiero jutro, o dziesiątej rano.

Z jakiegoś powodu, zupełnie jakby jedna osoba nie wystarczyła staliśmy w kolejce w piątkę, aby kupić ich jak najwięcej.

Wtedy ujawniono nam prawdę.

Ponieważ Zhu Bajie nie przypominał za bardzo człowieka, użył specjalnej techniki transformacyjnej, aby przybrać w pełni ludzką postać i teraz wyglądał jak młody i otyły mężczyzna.

– Więc Xuanzang Sanzang lubi zabawki – powiedziałem.

– Sądzę że to dla dzieci, które zna – odparł Vali

Ach, więc to tak. Czyli „Monster Watch” było popularne także u nich.

– Mimo to musimy ustawić się w kolejce i czekać.

Bikou wydawał się być niezwykle zmotywowany.

Być może ze względu na to, że poproszono go o coś, czemu nie mógł odmówić, był zmotywowany bardziej niż kiedykolwiek.

Nagle wpadł w furię, kiedy zauważył, że coś się nie zgadza.

– Hej, gdzie się podziała Wujing!?

Dokładnie, Sha Wujing-chan gdzieś zniknęła.

– Powiedziała że nie przyjdzie, gdyż wcześnie rano ma zajęcia klubowe – odparł Vali, kiedy się z nią skontaktował.

To dlatego że była gimnazjalistką…poranne zajęcia klubowe, to w końcu ważna rzecz. Bikou zaczął panikować z tego powodu.

– Nie nie, obowiązki Sha Wujing są chyba ważniejsze, niż jej zajęcia klubowe, prawda!? Rany, to dlatego ci dzisiejsi, młodzi youkai są beznadziejni!

Zdumiewające, po raz pierwszy widziałem, aby Bikou tak poważnie do czegoś podchodził.

Sądzę jednak, że to on był najgorszy spośród wszystkich młodych youkai.

Jednakże przyszedłem ich tu wspierać, więc byłem przygotowany.

Przedstawiłem Bikou osobę w kapturze, która stała za mną. W rzeczywistości, była to osoba, którą namówiłem, aby nam pomogła.

– Oto nasz dzisiejszy pomocnik…

Zakapturzony mężczyzna uśmiechnął się chłodno.

– Nazywam się Salamander Tomita i jestem dumny z tego, że jestem kappą.

To był kappa, Salamander Tomita-san.

Były raper, i dość dziwaczny kappa, który przejął plantację ogórków swojej rodziny.

Koneko-chan go podziwiała, a do tego był potworem Grigori.

Wezwałem go, ponieważ wiedziałem że Sha Wujing-chan nie będzie się w stanie pojawić.

– Huh! Salamander Tomita! Nawet ja o tobie słyszałem.

Och, nawet Vali wiedział kim on jest…

Ten plantator ogórków, a także raper i kappa, był bardzo znaną osobą…

Hej Vali, nie jedz ramenu z kubka, kiedy stoisz w kolejce. …Chociaż wygląda pysznie.

Jednak Bikou tak wytrzeszczał oczy ze zdumienia, że prawie wystrzeliły mu z oczodołów. W końcu jednak wybuchnął.

– Rany! Bycie kappą nic nie znaczy! Wracaj do swojej rzeki!

Mimo tego Salamander Tomita-san spokojnie wyjął z zanadrza ogórka, którego wręczył Bikou.

– Uspokój się. Chcesz jednego? Ogórek w taką zimną noc to przyjemna rzecz, nie sądzisz?

– Nie lubię ich! – powiedział Bikou, mimo że wziął ogórka, jednak na razie go zignorowaliśmy.

Najważniejsze było, czy jutro uda nam się zdobyć zabawkę.

W międzyczasie Zhu Bajie-san odezwał się do jednej z kobiet, stojącej obok niego w kolejce:

– Czy możesz mnie uderzyć, panienko? Byłbym naprawę wdzięczny, gdybyś parę razy klepnęła mnie w tyłek, wyzywając jednocześnie od parszywych wieprzy. Jeśli taka świnia jak ja, ma tu stać przez całą zimną noc, to potrzebuję takiego wsparcia duchowego.

Oberwał ode mnie, gdyż jego zboczone zachowanie najwyraźniej przeszkadzało innym osobom stojącym w kolejce!

Tak oto, aby zdobyć tą zabawkę, staliśmy w kolejce aż do południa..

Jakoś jednak udało nam się wypełnić zadanie!


Drugą misją było…

Znajdowaliśmy się w świątyni, leżącej w odległej części Chin. Ponieważ umiejscowiono ją na szczycie wysokiej góry, musieliśmy się wspinać po stromych ścieżkach i schodach, które zdawały się ciągnąć w nieskończoność, aby się do niej dostać.

Zwykły człowiek pobladłby, gdyby zobaczył tę drogę.

Byłem przyzwyczajony do tego typu treningu, podobnie jak Vali, więc obaj w ciszy wspinaliśmy się po schodach…

– Zehaa zehaa…dlaczego…obaj…jesteście…tacy spokojni…!?

Bikou wlókł się za naszymi plecami, próbując jednocześnie złapać oddech… Och, to zaskakujące że tak mu brakuje wytrzymałości.

– To wygląda na dobre ćwiczenie – powiedziała Sha Wujing, mimo że też nie wyglądała najlepiej.

Wydawała się jednak bardziej zrelaksowana niż Bikou, ale i tak krzywiła się, kiedy widziała jak ja i Vali idziemy bez żadnego wysiłku i zmęczenia z naszej strony.

– Chińskie góry też są piękne. Czuję że mógłbym tu wymyślić dobry rap, Koneko-chan.

Kappa, Salamander Tomita-san, wpatrywał się w górską scenerię. Pojęcia jednak nie mam, dlaczego przebył z nami całą drogę aż tutaj!

Ponieważ Sha Wujing-chan była często mylona z kappą, dąsała się i była w nie najlepszym nastroju. Z pewnością była to słodka reakcja, która pasowała do gimnazjalistki.

Jednak obecnie to Bikou był najbardziej niezadowolony i to bynajmniej nie z powodu zmęczenia.

– Cholerny drań! Ta parszywa świnia…!

Bikou był zły na Zhu Bajie-san i miał ku temu powód.

Byłem w tej podróży razem z Valim, Salamanderem Tomitą-san, Bikou, piękną gimnazjalistką Sha Wujing-chan i świnią!

– Kwik…

Naszymi śladami podążała świnia. Po prostu, świnia!

– Dlaczego świnia!? Co u diabła Zhu Bajie wyprawia!?

Bikou był wściekły obecnością świni na schodach.

Wcześniej Vali, po skontaktowaniu się z Zhu Bajie, powiedział coś takiego:

– Najwyraźniej nadwyrężył swoją „część ciała do smażenia”, więc musi odpocząć.

Chyba mówił o schabie. Innymi słowy naciągnął część grzbietową, od ramion aż do bioder.

– Przerobię tego parszywego wieprza na schabowe, kiedy tylko go dostanę! Poza tym, dlaczego zastępuje go zwykła świnia!?

Bikou wspinał się po schodach, przepełniony złością.

Kiedy ja i Vali przedyskutowaliśmy problem brakującego członka, zgodziliśmy się, że najlepiej będzie go zastąpić świnią.

Nie mieliśmy wiele czasu, więc wybraliśmy tą tutaj.

Ale ten masochista Zhu Bajie, naprawdę nie ma motywacji! Na pewno wiedział o tych schodach! Nie przyszedł dlatego, bo nie chciał się po nich wspinać!

Jednakże, nawet jeśli Bikou nie był zmotywowany to piął się po schodach bez słowa skargi.

To z pewnością oznaczało, że tamta trójka była przerażająca…

Dotarcie na sam szczyt zajęło nam ponad pół dnia. Od czcigodnego mnicha, który mieszkał w świątyni, otrzymaliśmy kilka brzoskwiń.

Były to brzoskwinie płaskoowocowe, znane też jako Saturny. W Chinach od bardzo dawna wierzono, że zapewniają one nieśmiertelność.

Oczywiście nie były to zwyczajne owoce, jakie można dostać w świeci ludzi, gdyż posiadały specjalne właściwości.

Nie zapewniały jednak nieśmiertelności, jak mówiły legendy, a po prostu były potrzebne do wyrobu pewnych leków. No i Xuanzang Sanzang chciał je mieć.

– Dajcie te brzoskwinie w moim imieniu Candanie-puny i Buddzie-sama – powiedział mnich, gdy wręczał nam brzoskwinie.

Candana-punya Budda…innymi słowy mam je oddać tym trzem staruchom.

Ach, tak więc nasza druga misja dobiegła końca. Gdy się odprężałem, zobaczyłem że Vali otwiera bento w rogu świątyni!

W uroczym pudełku znajdował się posiłek, uformowany z kolorowych składników tak, że wyglądał jak twarz Valiego. Z wodorostów zrobiono też napis „Va-kun”.

– Masz bento z motywem postaci, hę. Kto je zrobił? – zapytałem.

– Kiedy powiedziałem znajomej czarodziejce, że będę wspinał się po wysokiej górze, aby wypełnić zadanie zlecone mi przez podwładnych Xuanzanga Sanzanga, dała mi to bento – odparł Vali jedząc.

Ocho, czarodziejka którą zna! Jednak nie wydaje mi się, żeby to była Le Fay….

Vali mówił dalej, kiedy przysłuchiwałem się temu z zainteresowaniem:

– Przez jakiś czas opiekowała się mną. Jest dla mnie jak starsza siostra.

Hmm, nie wiedziałem że taka osoba istnieje! Mmhmm, dzięki naszym poza-bitewnym spotkaniom, byłem w stanie dowiadywać się o nim coraz więcej rzeczy i podobało mi się to. Poznawałem informacje, o których nigdy wcześniej nie miałem pojęcia. Va-kun, hę. Cóż, może następnym razem powinienem spróbować dowiedzieć się czegoś więcej w tym temacie?

– Naprawdę?! – powiedział nagle zaskoczony Bikou.

Mnich, podszedł nagle do mnie oraz Valiego i odezwał się:

– To dobra okazja, więc wam też o tym opowiem. Moja opowieść zapisana została także w „Podróży na Zachód”. Wydarzyło się to, kiedy pierwszy Sun Wukong ukradł brzoskwinie z bankietu Xi Wangmu-sama. Tak więc…

Tak zaczęła się bardzo długa opowieść…


Kiedy wypełniliśmy już misję na szczycie góry, przystąpiliśmy do realizacji ostatniego zadania.

– Oryaaaaaaaaaaaaa!

Gdzieś w górskiej dziczy, Bikou, wymachując swoim kijem Ruyi Jingu Bang, ruszyła na wrogiego youkai.

– Hiya!

Gimnazjalistka Sha Wujing-chan także uformowała w dłoniach wodne pociski, którymi obrzuciła przeciwników.

– Ufff….

Mocno niezmotywowany Zhu Bajie (który dołączył do nas przed chwilą), użył osobliwej broni, wyglądającej jak grabie o dziewięciu zębach, aby pokonać wrogich youkai.

Dokładnie, trzecia misja była niesamowicie prosta. W odległej części Chin grasowali bandyci youkai, którzy zakłócali spokój mędrcom. Naszym zadaniem było zrobienie z nimi porządku.

Ja i Vali wspieraliśmy ich z drugiej linii, ale główną siłą uderzeniową byli członkowie Drużyny Podróży na Zachód.

Naszym zadaniem było obezwładnianie youkai, którzy próbowali uciec.

Niszczyliśmy też zabłąkane ataki, które do nas docierały.

Cóż, to było naturalne, że po wysłuchaniu niekończącej się opowieści mnicha, mieliśmy ochotę na trochę wysiłku fizycznego.

Dlatego ta ostatnia misja świetnie do nas pasowała.

– Toryaaaaa!

– Chrum chrum…

Z jakiegoś powodu kappa Salamander Tomita-san też do nas dołączył, podczas gdy świnia zajadała się trawą gdzieś z boku i miała wszystko gdzieś!

– Sha Wujing, Zhu Bajie! Ruszajmy!

– Tak jest…

– Tak!

W pewnym momencie, Zhu Bajie-san i Sha Wujing-chan, zaczęli nagle przeprowadzać skoordynowane ataki, gdy dostali znak od Bikou.

Z jakiegoś powodu wydawało się, że taki jest los Drużyny Podróży na Zachód.

– Zostawcie to mnie!

– Chrum chrum…

Od czasu do czasu kappa i świnia też się odzywały, ale…nie jest to ważne!

Kiedy przyglądałem się, jak Drużyna Podróży na Zachód rozprawiała się z bandytami youkai, zadałem Valiemu pewne pytanie.

– Więc co myślisz o tym, aby w przyszłości wcielić ich do swojej drużyny?

Vali uśmiechnął się, gdy przyglądał się hałaśliwej i rozradowanej grupie trzech youkai.

– Skoro mnie o to pytasz… Cóż, jeśli to kiedyś to zrobię, to wtedy na pewno nie będę się nigdy nudził – odparł.

Chociaż uśmiechał się trochę szyderczo, to jego słowa były szczere. Miał rację, że z takimi członkami drużyny człowiek nigdy by się nie nudził. Tak więc udało nam się wypełnić trzy misje dla tych trzech staruchów. Mnie natomiast czekała teraz cała noc zboczonych zabaw z Kuroką! Uśmiechnąłem się lubieżnie, gdy zacząłem o tym fantazjować.


Następny weekend.

– Cooooooooooooooooooooo!? Nie możesz spełnić obietnicy, którą mi dałeś!? – wrzasnąłem z irytacją, kiedy skontaktowałem się z Bikou poprzez magiczny krąg.

Chociaż Bikou ciągle powtarzał „Przepraszam”, to nie wydawał się być tym przejęty!

– Tak…jakby to wyjaśnić? Fajnie że udało nam się wypełnić wszystkie misje, ale potem Zhu Bajie i Sha Wujing dołączyli do Drużyny Valiego, gdyż zaproponował to mój przodek. Teraz musimy się nimi opiekować. Dodatkowo mamy na głowie tą świnię, którą nazwaliśmy Chashu. Tak więc nie cierpimy na nadmiar wolnego czasu.

I-i-i mówią mi o tym dopiero teraz!?

Ten gość powiedział wcześniej, że podszyje się pod Azazela, lub kogoś innego i odwróci uwagę Rias i reszty dziewczyn, dzięki czemu będę mógł skorzystać z erotycznego pokoju wraz z Kuroką i zabawiać się z nią do rana!

Tak przy okazji, postanowili zatrzymać tą świnię? W sumie to dobry pomysł, ale nazywać ją Chashu[1]!

…Cóż, to chyba dobrze tak długo, jak nie skończy jako dodatek do ramen Valiego…

– Tak to więc wygląda. Powiedziałem już o wszystkim młodszej siostrze Kuroki, więc ona coś wymyśli! Na razie! – oznajmił Bikou, po czym się rozłączył!

– Hej! Bikou! Hej! Cholerny drań…!

Gdy się tak wściekałem, zrozumiałem nagle sens jego słów!

…Powiedział…młodszej siostrze Kuroki…o wszystkim…?

Nagle, poczułem za plecami straszliwe ciśnienie. Kiedy się ostrożnie odwróciłem, zobaczyłem okrytą w touki Koneko-sama! Patrzyła na mnie spod zmarszczonych brwi!

– …Próbowałeś zrobić coś takiego w tajemnicy przed wszystkimi…jesteś najgorszy, Ise-senpai!

– Nieeeeeeeeeeeeeeeeee! Przepraszaaaaaaaaaaaaaaaaaaaam!

Koneko-chan pouczyła mnie bez użycia słów…

Cholera! Przeklęty Bikou! Kiedy go znowu zobaczę… Zdecydowanie zmuszę go, aby dotrzymał swojej części umowy!

Stanowczo to sobie postanowiłem.


Odnośniki tłumacza[edit]

  1. Chashu to rodzaj potrawy z wieprzowiny.


Cofnij do rozdziału trzeciego Powróć do strony głównej Przejdź do podrozdziału Salamander Tomita