High School DxD:Tom DX6 Żywot 5

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search

Żywot 5: Czy ktoś zamawiał diabła?[edit]

Część 1[edit]

Pewnego dnia, Rias powiedziała coś szokującego…

– Co myślicie…o otwarciu prywatnej kawiarni w mieście Kuou?

Musiałem poprosić Rias, aby powtórzyła swoje słowa. Kiedy po obiedzie relaksowaliśmy się w salonie, aby omówić razem ten nagły pomysł na kawiarnię, Rias upiła łyk czarnej herbaty i zaczęła mówić:

– Tak, po zawarciu pokoju między Trzema Frakcjami, Azazel kupił nieruchomości dla Drużyny DxD. W rzeczywistości, najwyższe piętro pewnego budynku jest już odpowiednio umeblowane i rozplanowane.

…Dziedzictwo Senseia… Obecnie toczył walkę w odizolowanym wymiarze. Może niegrzecznie o to pytać, ale ile nieruchomości miał ten facet w naszym mieście…? Budynek, w którym znajdowało się biuro mojego parostwa, także do niego należało.

– A więc pójdziemy tam? – zapytała Rias z uśmiechem.

Tak oto poszliśmy wszyscy zobaczyć to miejsce. Znajdowało się ono na najwyższym piętrze budynku umiejscowionego w dzielnicy handlowej miasta Kuou. Teleportowaliśmy się tam za pomocą magicznego kręgu i znaleźliśmy się przed pustym sklepem. W środku znajdowała się wielkopowierzchniowa restauracja,

– Niesamowite, ta restauracja zajmuje całe piętro – powiedziałem, rozglądając się dookoła.

Mieszkałem w tym mieście od urodzenia, ale tego budynku nie pamiętałem… A tak mi się w każdym razie wydawało. Pojęcia jednak nie mam, jakiego typu sklep znajdował się tutaj wcześniej… Nawet jeśli był tak blisko, to nie miałem na ten temat żadnych wskazówek… Nagle, zauważyłem że na zapleczu pali się światło. Po chwili ktoś się stamtąd wyłonił. To była Irina!

– Ach, Ise-kun, Rias-san! Jesteście tu wszyscy!

Po obiedzie, Irina, Asia i Xenovia powiedziały że mają coś do zrobienia i wyszły z domu… Więc przyszły tutaj!

– Więc tu musiałaś przyjść, Irina? – zapytałem.

– Tak, przygotowuję sklep. Najwyraźniej Kościół ma go prowadzić. Ale nie jestem jedyną, która tu dzisiaj jest – odparła.

Ale w takim razie… gdzie jest reszta dziewczyn? Irina spojrzała w tył i wtedy….

– Ise-san, Rias-oneesan i wy wszyscy. Przyszliście!

– Jesteście wszyscy, hmm.

Pojawiły się Asia i Xenovia. Było z nimi więcej osób, których jednak nie znałem.

– No no, czyż to nie Parostwo Hyoudou – powiedział nagle ktoś.

Zaraz potem zobaczyłem Lint Sellzen i piękną dziewczynę w habicie! Tą mniszką była Mirana Szatarowa-san! Była zakonnicą Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego oraz Asem jednego z Czterech Wielkich Serafinów, Gabriel-san! Jej szare oczy o niebieskim odcieniu były bardzo ładne. Szkoda że jej piękne, popielato-blond włosy były ukryte pod welonem i wystawały tylko pojedyncze kosmyki. Brała też udział w Turnieju królewskiej Gry i należała do drużyny aniołów, której przewodził Dulio. Nasze drużyny starły się ze sobą podczas eliminacji.

– Dobry wieczór.

Może dlatego, że nie znała nas dobrze, cała jej twarz była czerwona i wierciła się w miejscu. Była taka słodka! Co najlepsze, miała takie wielkie piersi…! Podczas meczu pomiędzy naszymi drużynami, użyłem na niej Niszczyciela Szat, aby pozbawić ją ubrań! Wtedy zobaczyłem jej nagie ciało… Głęboko wyryłem sobie ten widok w mojej pamięci do późniejszego wykorzystania… Gufufu! Jakie masywne były te piersi!

– Senpai, znowu masz zboczoną minę – skarciła mnie Koneko-chan.

Jakie to zawstydzające!

– Iya…

Wydając ten uroczy dźwięk, Mirana-san zakryła dłońmi swoje piersi. Mimo że była teraz ubrana, to zawstydziła się, kiedy przypomniała sobie tamtą chwilę. Przepraszam, ale jesteś taka słodka! …Cóż, to pewnie byłoby dla niej jeszcze bardziej nieprzyjemne, gdym z nią o tym rozmawiał.

Och? Kątem oka spostrzegłem czyjąś postać. Z łazienki wyszedł białowłosy chłopak. Musiał mieć jedenaście, albo dwanaście lat i z jakiegoś powodu, kogoś mi przypominał.

– Ach, ten chłopiec to bardzo obiecujący produkt Instytutu Zygfryda. Podejdź do nas dobrze? – powiedziała Lint-san, przywołując chłopaka.

On jednak zawstydził się i schował się z powrotem w łazience.

Ach, Instytut Zygfryda to miejsce, w którym Kościół szkoli białowłosych wojowników. Ich celem było stworzenie z krwi bohatera Zygfryda kogoś, kto będzie w stanie kontrolować Demoniczny Miecz Gram. Szalony księżulo Freed oraz asystent przywódcy Frakcji Bohaterów, Zygfryd, także byli tam szkoleni, podobnie jak Lint-san.

Więc to dlatego. Wyglądał zupełnie jak Zygfryd. To pewnie dlatego, gdyż organizacja musiała skorzystać z tej samej puli genów. Najwyraźniej tak samo było z Freedem i Lint-san.

– Ten chłopiec ma na imię Sygmund. W organizacji mówią na niego Syg. W połowie ma geny moje i braciszka Freeda, a w połowie Zygfryda – powiedziała Lint-san.

Chłopak powoli wyłonił się zza drzwi i ruszył w naszą stronę.

– Watykan rozkazał nam, abyśmy go tutaj przechowali. Kwatera główna nie zdecydowała jeszcze, co z nim zrobić – powiedziała Lint-san.

Echh, więc przenieśli tutaj dobrze zapowiadającą się osobę z organizacji, tak? Lint-san nazywała go „Syg-cchi”. Nawet jeśli nadal się na nas gapił, to nie zamierzał z nami rozmawiać. Postanowiłem więc porozmawiać z Iriną.

– Właściwie to usłyszałem o tym sklepie od Rias – powiedziałem.

– Naprawdę, Ise-kun? Dopiero co o nim usłyszałeś? Cóż, my wiemy już o tym miejscu od kilku dni, i dlatego wszyscy tu dzisiaj sprzątamy – odparła Irina.

Według tego co powiedziała wcześniej, za ten sklep był odpowiedzialny Kościół, prawda? Cóż, jego członkowie byli tutaj obecni. Spojrzałem na Rias, a ona pospieszyła z wyjaśnieniami:

– Sprawę tego sklepu przedyskutowali notable. Ten budynek należy do Grigori, zaś sklep do Niebios, jednak jego obsługę powierzono nam.

To wygląda na działalność za porozumieniem wszystkich trzech frakcji. Rias użyła swojej magii aby sprowadzić pokaźny stos papierów, które położyła na blacie abyśmy mogli wszyscy je zobaczyć.

– Issei, pozostaw wyposażenie wnętrze Rodowi Gre… Znaczy mnie. Już zamówiłam kilka stołów i krzesła, gdyż od dawna planowałam, aby otworzyć taki sklep.

Dokumenty prezentowały plany sklepu, kiedy już będzie ukończony. Miał szykowny wygląd i spokojną atmosferę. Krzesła, stoły i sofa były bardzo eleganckie. Najwyraźniej miały tu też być oddzielne pokoje dla tych, którzy chcieliby porozmawiać w cztery oczy.

– Jak można się było po tobie spodziewać, Rias-sama, masz świetnie wyczucie stylu.

Ravel też była pod dużym wrażeniem planów Rias.

– Myślę że dobrze by było, gdyby prywatna kawiarnia DxD była stylowa – powiedziała Xenovia, trzymając mopa w dłoni.

– Moje serce bije jak szalone już na samą myśl o tym, że mamy taki tajny sklep! – dodała Irina.

– Od momentu powstania Drużyny DxD, ilość jej członków rośnie. Jednak niektórzy z nich rzadko się ze sobą spotykają. Myślę że miło by było, gdyby istniało miejsce, w którym mogliby się ze sobą zapoznać i porozmawiać. Chciałabym, aby ten sklep pełnił taką właśnie funkcję – powiedziała Rias.

Ma rację. Członkowie DxD, nie licząc walk z wrogiem, rzadko się ze sobą spotykali. Właściwie to mogliśmy urządzić wielką i hałaśliwą imprezę, kiedy panował spokój, ale trudno było wybrać taki termin, aby wszystkim to pasowało. Każdy członek DxD miał w końcu swoje prywatne życie. Dodatkowo, jeśli wziąć pod uwagę tych, którzy tylko nas wspierali, to była to spora grupa ludzi. Z wieloma spośród nich rozmawiałem, ale z niektórymi nie zamieniłem nawet słowa.

– Tak więc mamy klientów, ale kto poprowadzi sklep? – zapytałem.

– My, anioły, będziemy za to odpowiedzialne! Dodatkowo, pomoc zaproponowali nam pracownicy Kościoła, a także Asia-san i Xenovia. Wszyscy inni też powiedzieli, że chętnie pomogą w wolnym czasie! – odparła Irina, robiąc palcami znak pokoju.

Ach, rozumiem. Aniołowie, Asia i Xenovia, a także członkowie Kościoła wezmą to na siebie. Cóż, wydaje mi się to naturalne, że oni tutaj rządzą. O rany, to byłoby wspaniałe, napić się herbaty parzonej przez anioły! Xenovia i Asia wydawały się być bardzo podekscytowane.

– Zostawcie to nam! Wszyscy będą tu przychodzili dla ładnych dziewczyn!

– Tak! Też nie mogę się tego doczekać!

Rias i Akeno-san też rozmawiały z ożywieniem:

– Co powinnyśmy zrobić, Akeno? Przede wszystkim będziemy potrzebowały ziaren kawy i liści herbaty. Zestaw markowych herbat też byłby dobrym pomysłem.

– Nie sądzisz że przydałoby się też menu z przekąskami? Kanapki są obowiązkowe… Ale kulki ryżowe też byłyby ciekawą opcją.

Rozłożyły jakiś papier i zaczęły rozmawiać, jakie potrawy znajdą się w menu.

– A jak będzie się nazywał ten sklep, Rias-neesama? – zapytała nagle Koneko-chan.

Rias przyłożyła dłoń do brody i zaczęła się nad tym zastanawiać.

– Masz rację… Przecież to bardzo ważne. Hmm… Czy anioły mają jakiś pomysł? – zapytała Irinę.

Irina roześmiała się.

– Właściwie to są różne propozycje, które czekają na rozpatrzenie. Jeśli nazwiemy ją imieniem świętego, to wtedy diabły i upadłe anioły nie będą mogły tu wejść, gdyż zadziała boska ochrona. Jeśli natomiast nazwa będzie miała coś wspólnego z Zaświatami, to wtedy może się to nie spodobać aniołom i ich sojusznikom.

Rias skinęła głową, kiedy to usłyszała.

– Rozumiem. W takim razie zdecydujemy o tym później. Będziemy też musieli zaopatrzyć się w szyld.

– A kiedy planujesz otworzyć ten sklep? – zapytałem.

– W następny tydzień.

Tak szybko! Krzesła, stoły i inne meble, zostaną dostarczone przez Ród Gremory, więc przypuszczam że zostaną stworzone za pomocą demonicznych mocy. Ilość klientów też będzie ograniczona, więc nie potrzeba nam dużo jedzenia i innych wiktuałów. Tak oto postanowiono, że otworzymy kawiarnię przeznaczoną wyłącznie dla członków antyterrorystycznej Drużyny DxD.

Część 2[edit]

Dziś jest dzień, w którym mamy otworzyć prywatną kawiarnię dla Drużyny DxD. Kiedy przybyłem na miejsce, klienci, a raczej moi towarzysze, byli już tutaj, zbici w małe grupki. Odprężyłem się, rozglądając się po wnętrzu sklepu.

– Ach, witaj Ise-kun.

Zostałem przywitany przez Irinę. Ten strój kelnerki był taki słodki!

– Pozwól że zaprowadzę cię do stolika.

Prowadzony przez Irinę, zająłem miejsce z którego mogłem obserwować cały sklep. Po drodze wymieniałem pozdrowienia z różnymi nieznanymi mi członkami DxD.

– Jak tam ruch w kawiarni? – zapytałem Irinę.

– Spory, skoro mamy regularnych klientów. Mieszkanki Rezydencji Hyoudou też przychodzą, kiedy mają tylko czas. Niektórzy dostali nawet pozwolenie na przyprowadzenie swoich rodziców.

Echhh… Jest tu więcej klientów, niż się spodziewałem. Na razie do środka można się było dostać wyłącznie poprzez magiczny krąg, który przygotowaliśmy na najwyższym piętrze tego budynku. Sam przybyłem tu za pomocą magicznego kręgu z piwnicy w moim domu. Najwyższe piętro było chronione zaklęciem, dzięki któremu nie mógł go dostrzec nikt niepowołany. Winda także tu nie docierała. Również schody były okryte iluzją, przez co nie mógł się tu dostać nikt, kto nie powinien.

– W takim razie poproszę mrożoną kawę – powiedziałem do Iriny.

– Dobrze! Dziękuję ci bardzo!

Irina zanotowała moje zamówienie i udała się na zaplecze. Nagle dostrzegłem Miranę-san ubraną w strój kelnerki (wyglądała słodko)…ale znów zakryła piersi dłońmi i uciekła……Cóż, postanowiłem skupić się na tym, po co tu przyszedłem, czyli rozejrzeć się i…pogadać z różnymi klientami. Niespodziewanie… Nie, tak jak myślałem, było tu wielu ludzi do rozmowy. Było wiele historii do opowiedzenia, i nigdy nie stracę zainteresowania.

Po jakimś czasie, gdy siedziałem wygodnie cały zrelaksowany, do środka wszedł…jego eminencja Strada! Zerwałem się na ten widok z miejsca, ale zaraz ponownie usiadłem. Sairaorg-san także pojawił się w sklepie! Kiedy Asia prowadziła go do wolnego stolika, spojrzał na jego eminencję.

– Och… Czyż to nie jego eminencja Vasco Strada!

– Hmm. Witaj dziedzicu Rodu Bael, miło cię spotkać.

– Jeśli to możliwe, to chciałbym z tobą porozmawiać chociaż ten jeden raz. Czy mogę dostąpić tego zaszczytu i usiąść razem z tobą?

– Dla mnie to również będzie zaszczyt, o ile nie przeszkadza ci siedzenie przy jednym stoliku z takim staruchem jak ja.

Tak oto Sairaorg-san i jego eminencja Strada usiedli razem! Wow! Moc zasiadła z mocą!

– Widziałem cię podczas meczów. Czytałem też nasze rodzinne zapiski z czasów, gdy byłeś młody. Szczególnie te z okresu drugiej wojny światowej były szczególnie inspirujące – powiedział Sairaorg-san pijając łyk kawy.

– Fufufu, onieśmielasz mnie. Słyszałem że w Rodzie Wielkiego Króla nadal są przechowywane notatki z czasów, gdy wciąż się doskonaliłem.

– Przed zawarciem sojuszu, nasi żołnierze uważali cię za przeciwnika którego należy unikać za wszelką cenę. A teraz pijemy sobie w spokoju kawę… Naprawdę nie wiem, czego możemy spodziewać się w przyszłości.

– Zgadzam się z tobą. Tak przy okazji, słyszałem że ta kawa została zarekomendowana przez ciebie – powiedział jego eminencja, trzymając w dłoni filiżankę.

Sairaorg-san zarumienił się.

– Tak. Bardzo lubię kawę, więc Rias poprosiła mnie o radę.

No tak! Tak myślałem że skądś znam ten smak i aromat. Najwyraźniej Sairaorg-san ją polecił! Czasami piłem z nim kawę, która smakowała bardzo podobnie. Najwyraźniej bardzo ją lubił. Smak nie był wprawdzie taki sam, więc może ziarna, z których ją zaparzono, były inne? A może została przygotowana w inny sposób?

– Jest łagodna w smaku i ma swój urok. Nie widzę w niej żadnych wad, więc jestem pewien, że wielu ludzi będzie tu przychodzić tylko po to, aby się jej napić – powiedział jego eminencja.

– Ponieważ to ja poleciłem tą kawę Rias, nauczyłem ją przyrządzania wielu mieszanek, które tu podają. To zaszczyt dla mnie, że ci smakuje – odparł zawstydzony do granic możliwości Sairaorg-san.

To niezwykłe wiedzieć go takiego onieśmielonego. Najwyraźniej cieszył się z tego, że jego eminencji smakuje kawa, którą zarekomendował.

– Chciałbym też, aby moja kawa była bardziej gorzka. Co mógłbyś mi w takim przypadku zaoferować?

– Ooch, właściwie to ja… Ja też lubię tego typu kawę. Zdecydowanie jest….

Tak oto rozmawiali ze sobą Sairaorg-san i jego eminencja Strada.

Część 3[edit]

Kiedy odwiedziłem restaurację innego dnia, zobaczyłem stolik, przy którym siedziała spora liczba ludzi. Byli to: Vali, Bikou, obecny Zhu Bajie (wyglądający jak świnia człekokształtny youkai) i urocza gimnazjalistka o puszystych, cynobrowych włosach, obecna Sha Wujing-chan. Z drugiej strony stołu siedzieli pierwszy Sun Wukong (Zwycięski Walczący Budda), człekokształtny youkai wyglądający jak świnia, pierwszy Zhu Bajie (Obmywacz Ołtarzy), oraz pierwszy Sha Wujing(Złotokształtny Arhat), z naszyjnikiem z czaszek i wielgaśnymi wąsami. Był tu też chłopiec ubrany w szaty przypominające kwiat lotosu, Książę Nezha. Wszyscy bohaterowie „Podróży na Zachód” byli tu obecni! To chyba pierwszy raz, kiedy pierwowzory i ich obecne odpowiedniki, siedzą razem w jednym pokoju!

Wszyscy, poza Valim, byli bardzo zdenerwowani. Bikou nie radził sobie w relacjach ze swoim przodkiem. Obecni Zhu Bajie i Sha Wujing-chan też muszą poważnie myśleć o swoich pierwowzorach. Podczas gdy pierwszy Sha Wujing-jiisan jadł sparfait, zapytał o coś Valiego i pozostałych:

– Co tam u was słychać?

– Sły-słychać? A o co chodzi? – odparł Bikou, uśmiechając się sztywno.

– Dlaczego nie przejdziemy od razu do rzeczy? Potomek świni jest masochistą, a moja gimnazjalistką. Przewodzi wam natomiast Va-kun, zgadza się? – powiedział pierwszy Sha Wujing-jiisan.

Zamiast rozmawiać z Bikou, zwrócił się do przywódcy drużyny. Dodatkowo nazwał go „Va-kun”…

– Cała nasza czwórka dobrze sobie radzi podczas turniejowych meczy… Chociaż czasami rzeczy wymykają się spod kontroli – powiedział Vali.

– Potomkowie, naszej trójki są utalentowani, ale…niedojrzali. Brakuje im samokontroli… – oznajmił pierwszy Sha Wujing-jiisan.

Kiedy wyraził tą szczerą opinię, pierwszy Zhu Bajie-jiisan skończył jeść swój parfait i zaczepił Asię.

– Poproszę jeszcze jednego. I tak przy okazji, macie może większe porcje? – powiedział.

– Sami nie byliście lepsi w ich wieku. Widzicie, kiedy jeszcze podróżowaliśmy z naszym mistrzem, to Bajie pił wraz z nim wodę z rzeki Matki i Dziecka w Królestwie Kobiet Zachodniego Liang – powiedział pierwszy Sun Wukong.

Pierwszy Sha Wujing-jiisan wielokrotnie to wspominał.

– Ach, pamiętam to. Mój mistrz i świnia zaszli wtedy w ciążę. Tak to bywa jeśli napijesz się tamtejszej wody.

– W tym kraju mieszkają tylko kobiety, ale i tak było zabawnie, Wujing.

– Jeszcze jak….

Kraj zamieszkany wyłącznie przez kobiety!? Z pewnością był taki wątek w „Podróży na Zachód”! Myślałem jednak że to tylko fikcja… Później będę ich musiał o to wypytać!

Podczas gdy pierwsi Sun Wukong i Sha Wujing-jiisan rozmawiali ze sobą, ich potomkowie mogli tylko odpowiadać w stylu „Hmm”, „A więc to tak…” i tym podobnie. Obok nich pierwszy Zhu Bajie-jiisan z radością zajadał swój olbrzymi parfait, a Książę Nezha drzemał.

– …Tak przy okazji, nazwałeś mnie „Va-kun” – powiedział nagle Vali.

Gdy tylko wymówił te słowa….

– Dziękuję że zawsze opiekujecie się moim Va-kunem.

Obok Valiego pojawiła się nagle piękna czarodziejka o blond włosach. To Lavinia Reni-san! Nawet Vali był zaskoczony jej niespodziewanym przybyciem! Z pewnością potrafiła się pojawiać znikąd, tak że ani ja, ani Vali nie potrafiliśmy jej wcześniej spostrzec. Wydaje mi się zresztą, że kobiety z otoczenia Dwóch Niebiańskich Smoków mają do tego szczególny talent! Nagłe pojawienie się Lavini-san, która była dla Valiego jak siostra, sprawiło że został on wytrącony w równowagi i stracił swoje dotychczasowe opanowanie.

– La-Lavinia… C-co ty tu robisz…?

– Kiedy przyszłam do kawiarni, zobaczyłam że jesteś zajęty rozmową, więc postanowiłam przywitać się z ludźmi, którzy się zawsze tobą opiekują – odparła.

Pierwszy Sun Wukong roześmiał się, kiedy to zobaczył.

– Ha ha ha! Kiedyś spotkałem Lodową Księżniczkę i między innymi rozmawialiśmy o opiece nad Białym Cesarskim Smokiem – oznajmił.

Kiedy Vali to usłyszał, zakrył twarz dłońmi i sprawiał wrażenie zdenerwowanego oraz zakłopotanego. Umiałem to rozpoznać, gdyż bardzo dobrze znałem mojego rywala. Potrafiłem jednak zrozumieć, jak upokorzony był, gdy pierwszy Sha-Wujing-jiisan nazwał go „Va-kunem” na oczach całej drużyny. Pewnie nauczyli się tego od Lavinii-san. Tymczasem Bikou zaczął się śmiać, gdyż najwyraźniej nieszczęście przywódcy bardzo go bawiło. Cóż pojawienie się blondwłosej onee-sama ze zmysłowymi piersiami rozluźniło atmosferę między przodkami a potomkami, dzięki czemu mogli ze sobą rozmawiać bardziej otwarcie.

Część 4[edit]

Gdy pewnego dnia odwiedziłem kawiarnię, zauważyłem pewną rozmawiającą ze sobą parę.

– Hejże menadżerko, jaki jest mój ranking wśród jego kobiet?

– Co….. To zbyt dosadne pytanie!

Zobaczyłem że Roygun Belfegor-san i Ravel siedzą razem przy jednym stoliku i najwyraźniej prowadzą jakąś burzliwą rozmowę. Chciałem do nich dołączyć, ale najwyraźniej dyskutowały o jakichś prywatnych sprawach, więc nie miałem innego wyboru niż przysłuchiwać się im, siedząc gdzieś indziej.

– Muszę sobie znaleźć męża, gdyż moja rodzina się mnie wyrzekła. Jednak różnica wieku jest zbyt wielka i byli ludzie pewnie uważają mnie za staruchę – powiedziała Roygun-san.

– Dla ludzi to żaden problem. Z takim wyglądem jesteś dla nich bardzo atrakcyjna – uspokoiła ją Ravel.

– Już to gdzieś słyszałam… – powiedziała Roygun-san wzdychając smutno, po czym zapytała o coś Ravel. – Tak przy okazji, skoro jesteś jego menadżerką, to pewnie dbasz o wszystkie jego potrzeby, prawda?

– Oczywiście! Jako jego menadżer zawsze przy nim jestem, a także pomagam mu i służę w każdy możliwy sposób!

Roygun-san roześmiała się, słysząc słowa Ravel.

– Więc swoim ciałem też mu służysz?

– Ciałem?

Ravel wyglądała na zdziwioną, ale nagle coś zrozumiała i zarumieniła się.

– N-nieeeeeeeeee, nie robiłam dotąd czegoś takiego!!! – odparła podniesionym głosem.

Roygun-san najwyraźniej była rozbawiona takim zachowaniem.

DxD Dx6 illustration 8.webp

– A zamierasz to kiedyś zrobić?

Rumieńce na twarzy Ravel pociemniały.

– Aaach, kiedyś, ja…ja…

– A odmówiłabyś, gdyby zażądał tego teraz?

– O-odmówiła…? Cóż, ja…

– Mogłoby to być źle widziane, gdybyś powiedziała nie.

– C-cóż, masz rację…

Twarz Ravel była już czerwona niczym pomidor.

– Jesteś strasznie zboczona, Roygun-sama.

– Och, nie miałam na myśli nic nieprzyzwoitego…ale co o tym myślisz?

Ravel dostrzegła rozbawienie w oczach Roygun-san, która była nieprzyzwoitą onee-san. Mimo że panowała między nimi dziwna atmosfera, to miło było popatrzeć jak ze sobą rozmawiały.

Część 5[edit]

Innego dnia…

– Ikuse-san, do jakiego klubu dołączyłeś na uczelni?

– Obecnie jestem w Klubie Kulinarnym, ale nie mam na to za bardzo czasu, z powodu moich obowiązków i pracy barmana.

Tak przebiegała rozmowa pomiędzy Rias i Ikuse-san. To rzadkość, że mogę przebywać z tą dwójką! Ikuse-san był dodatkowo kuzynem Akeno-san. Obecnie, Rias i Ikuse-san zaczęli razem uczęszczać na uniwersytet. Myślałem, czy nie przyłączyć się do ich rozmowy, ale mówili o ciekawych rzeczach, więc postanowiłem posłuchać przez chwilę. Najwyraźniej dyskutowali o swoim studenckim życiu.

– Fajnie jest należeć to Klubu Badań Nad Kulturą Japońską, ale nie możemy od tak sobie podróżować w celach naukowych… – powiedziała Rias.

– A pozostali członkowie? Poza Akeno-chan, to zwykli ludzie, prawda? Słyszałem też plotki, że do klubu należą wyłącznie kobiety.

– To dziewczyny, które znają naszą sytuację. W ich rodzinach zdarzały się różne niezwykłe rzeczy, więc jeśli chodzi o podróżowanie do różnych słynnych miejsc…

– Na wiele z nich nałożono specjalne techniki, takie jak uroki odstraszające złe moce, czy bariery chroniące przed posiadaczami nadprzyrodzonych mocy, prawda?

Rias przytaknęła słowom Ikuse-san.

– Chociaż od zawarcia sojuszu pomiędzy frakcjami, ja i Akeno czasami dostajemy specjalne pozwolenie, dzięki naszej przynależności do DxD…

– Innymi słowy, kto ma nadprzyrodzone moce lub zdolności, nie może łatwo podróżować po Japonii, prawda?

– Masz rację. Z tego powodu chciałabym porozmawiać o tym z Klanem Himejima oraz, poprzez Akeno, z Pięcioma Wielkimi Rodzinami.

– Ach… Pięć Wielkich Rodzin… Kłopotliwi ludzie, co nie? – powiedział Ikuse-san, uśmiechając się gorzko.

Na ustach Rias też się pojawił kwaśny uśmiech.

– Mówisz to z własnego doświadczenia, prawda?

Tak więc przysłuchiwałem się rozmowie studenta i studentki. Kiedy przychodzisz do tej kawiarni, zawsze możesz usłyszeć ciekawą rozmowę i może to być bardzo zabawne. Czasami jednak atmosfera jest ponura i nie ma czego posłuchać. Tego dnia jednak trafiła mi się taka właśnie dyskusja.

Część 6[edit]

Pewnego dnia odwiedziłem kawiarnię wraz z Kibą i jego przyjaciółką, Toscą-san… Spotkaliśmy wtedy białowłosego chłopca, Sygmunda, który odważnie usiadł naprzeciwko Kiby, gdy tylko go zobaczył. Intensywnie się także w niego wpatrywał, mając skomplikowany wyraz twarzy.

Kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy, Sygmund przyglądał się nam nieśmiało zza drzwi toalety…Ale teraz wpatrywał się z zainteresowaniem w Kibę. Ja i Tosca-san nie wiedzieliśmy co powiedzieć, więc atmosfera była dość napięta. Kiba i Sygmund patrzyli o prostu na siebie, pierwszy z zakłopotanym wyrazem twarzy, a drugi z poważnym.

– A więc dobrze… Nazywasz się Sygmund-kun, prawda…? Potrzebujesz czegoś ode mnie? – zapytał w końcu Kiba.

– ………

Sygmund dalej jednak wpatrywał się cicho w Kibę. Najwyraźniej to do niczego nie doprowadzi. Może coś się ruszy jeśli się wtrącimy, więc ja i Tosca-san poprosiliśmy Lint-san aby z nami usiadła.

– Co tu się dzieje? – zapytałem, patrząc w kierunku Kiby.

– Syg-cchi naprawdę szanował Zyga-sensei, więc… Cóż, to skomplikowane – odparła Lint-san.

Ach, więc to skomplikowane. Kiba Przejął Demoniczny Miecz Gram, który należał do Zygfryda… Dodatkowo to on go pokonał. Jeśli Sygmund szanował swojego nauczyciela, Zygfryda…to czy Kiba stał się jego rywalem?

– Z punktu widzenia Instytutu Zygfryda, Kiba-kyun-paisen, ma z nimi bardzo głęboki związek. Pokonał Freeda-aniki i Zyga-sensei, no i posiada Gram. W sumie…. – powiedziała z rozbawieniem Lint-san, po czym spojrzała na Toscę-san. – Jego towarzyszka, Tosca-aneki, także pochodzi z Instytutu Zygfryda. Kiba-kyun-paisen z pewnością jest bardzo powiązany z naszą organizacją.

– Ach… Przepraszam… Lint-san… Nazywanie mnie „aneki” jest… – odparła Tosca-san.

– Nie, nie, na pewno jesteś w tym samym wieku co ja, lub starsza i do tego pochodzimy z tej samej organizacji, więc jest tak, jakbyśmy były siostrami! Mam więc nadzieję, że pozwolisz mi tak do siebie mówić.

DxD Dx6 illustration 10.webp

– A-ale… Spałam bardzo długo, więc…

– Nie, nie, z pewnością jesteś moją aneki, na pewno.

– …Ach… Achhh…

Gdy Tosca-san tego wysłuchała, westchnęła i wyglądała na lekko zakłopotaną, Nagle, Kiba i Sygmund, którzy dotąd gapili się tylko na siebie, zrobili wreszcie jakiś ruch.

– …Gram… Słyszałem że go masz – powiedział białowłosy chłopiec.

– Tak jestem jego obecnym posiadaczem.

– …Pierwotnie należał do Zygfryda-sensei….

– Tak, masz rację.

– …Czy Zygfryd-sensei… Był złym człowiekiem?

To było bardzo bezpośrednie pytanie. Jak odpowiedzieć na nie chłopcu, który szanuje Zygfryda? Skoro Kiba go pokonał, to on powinien odpowiedzieć.

– Jestem pewien, że miał swoje własne przekonania. Był jednak moim wrogiem. Dlatego go pokonałem. W przeciwnym razie on pokonałby nas – oznajmił.

Gdy Sygmund usłyszał szczerą odpowiedź Kiby, przez chwilę wpatrywał się w podłogę, zanim się w końcu odezwał:

– Myślę… Myślę że sensei był smutną osobą. Gram wybrał go, gdyż był silny… Sądzę więc, że nie mógł polegać na nikim ze starej organizacji.

– …Jeśli weźmiemy pod uwagę ówczesną strukturę Kościoła… Sądzę że masz rację.

Oczy Kiby były pełne smutku. W starym Kościele wydarzyło się wiele smutnych rzeczy… Kiba i Tosca-san były pierwotnie częścią Projektu Święty Miecz, a ich towarzysze stracili życie, aby oni mogli żyć.

– Sygmundzie…-kun, możesz na kimś polegać? Albo może masz kogoś takiego? – zapytał Kiba.

Chłopiec skinął głową. Widząc to, Kiba uśmiechnął się. Zapewne czuł ulgę, gdy poznał obecny stan Sygmunda i strukturę Kościoła.

– Marzę aby zostać następnym panem Grama. Dlatego jestem pewien, że mi się uda. Dlatego wyzwę na pojedynek Izajasza-sa… Kibę-san. Chcę władać tym mieczem nawet lepiej niż Zygfryd-sensei! Jako… Jako potomka bohatera Sygmunda[1], to…to jest moje marzenie! – oznajmił Sygmund.

Więc takie są marzenia tego białowłosego chłopca, hmm? Kiba był zaskoczony jego słowami, ale uśmiechnął się z zadowoleniem.

– Zrozumiałem. Powiem ci jednak, że nie dam się łatwo pokonać.

Gdy Sygmund to usłyszał, skończył pić herbatę i uśmiechnął się promiennie.

– *chlip* Wspaniale, wspaniale, Syg-cchiiiiiiiiiiii!”

Co u diabła? Siedząca obok mnie Lint-san płakała?! Sygmund podszedł do niej.

– Powiedziałem to, Lint-nee-yan[2].

– Tak, widziałam. Świetnie się spisałeś, Syg-cchi!

– Nee-yan, ty płaczesz.

Rozmowa, która zaczęła się w napiętej atmosferze, zakończyła się taką ciepłą wymianą zdań. Kiba i Tosca-san mieli jakieś sprawy do załatwienia, więc wyszli jako pierwsi, podczas gdy ja postanowiłem pomóc Asi, zanim wrócę razem z nią do domu. Wtedy się to stało.

– Ach, Hyoudou Issei-kun.

To była następczyni Rodu Arcyksięcia Agares, Seekvaira-san!

– Seekvaira-san! Ch…chciałabyś się napić herbaty?

– Tak, zamierzam zrobić sobie przerwę, zanim pójdę do twojego domu. Mam do ciebie pewną sprawę.

– S-sprawę?

Seekvaira-san błysnęła okularami, zanim złapała mnie za rękę i zmusiła, abym usiadł z nią przy jednym stole. Wtedy stworzyła magiczny krąg, z którego wyłonił się plastikowy model z anime „Mobile Knight Dungam”! Z pewnością został zrobiony ręcznie, a jego detale były wspaniałe. Pomalowany też był bardzo dokładnie!

– Nareszcie skończyłam ten limitowany model, który mi kupiłeś w Bazie Dungamów, więc postanowiłam że ci go pokażę.

„Bazą Dungamów” był producent z Odaiby, który specjalizował się w wytwarzaniu modeli z „Mobile Knight Dungam”. Kiedy byłem tam ostatnio, kupiłem ten limitowany model i wysłałem do Seekvairy-san, gdyż mnie o to poprosiła!

Seekvaira-san stworzyła więcej magicznych kręgów na stole, z których wyłoniły się inne gadżety powiązane z serią Dungham. Od razu zaczęła opowiadać o swoim hobby, przez co można było poczuć, że naprawdę ma obsesję na tym punkcie.

– Chciałam skopiować każdy detal. Spójrz, na tym zdjęciu jest taki detal, ale ten model już go nie ma, jednak zostało ono zrobione znacznie później. Ten nowy silnik rakietowy też jest świetny, ale wolałam starszą wersję….

I tak oto, aż do zamknięcia kawiarni, rozmawiałem z Seekvairą-san o mechach. W tej kawiarni możesz usłyszeć niezwykłe rozmowy i być świadkiem inspirujących spotkać, a także podyskutować o wielkich robotach!

Tak przy okazji, kawiarnia otrzymała nazwę CxC, jak skrót od słów „Cafe Cleric”, a także dlatego gdyż po angielsku, takie słowa jak klub, Kościół, społeczeństwo, współpraca, zaczynają się na literę C. Zaproponowała to Mirana Szatarowa. Jednym z powodów wybrania nazwy dla Drużyny DxD było to, że „Nazwa jest prosta, gdyż ma dwie litery D”. Chciałbym doświadczyć jeszcze wielu spotkań w CxC!


Odnośniki tłumacza[edit]

  1. Sygmund był jednym z bohaterów „Sagi rodu Wölsungów” oraz ojcem Zygfryda.
  2. yan to jedna z wersji zwrotu -chan.


Cofnij do rozdziału czwartego Powróć do strony głównej Przejdź do rozdziału szóstego