High School DxD - Tom 3 Nowy skoczek & nowy rywal

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search

Żywot 4: Naprzód, Klubie Okultystyczny![edit]

NOWY SKCZEK & NOWY RYWAL[edit]

Część 1[edit]

Chciałem żyć. Uciekłem o własnych siłach z laboratorium i chęć życia była jedyną rzeczą, o której, w potoku wymiocin i krwi, myślałem. Biegnąc przed siebie wydostałem się z tego lasu. Kiedy płomień mojego życia już gasnął, spotkałem małą dziewczynkę, wysokoklasową diablicę.

Szkarłatnowłosa dziewczynka chwyciła mnie, będącego na skraju śmierci człowieka i zapytała:

– Czego pragniesz?

– Pomocy – ledwo wymamrotałem te słowa, a obraz przed moimi oczami stawał się coraz bardziej rozmazany.

Moje życie. Moi przyjaciele. Moja przyszłość. Moi przyjaciele. Moja moc. Mój talent. Moja…

W natłoku tych wszystkich myśli życzyłem sobie właśnie tego. To były moje ostatnie słowa, które wypowiedziałem jako człowiek.

Żyć jako diabeł. Takie było życzenie mojej pani, a także i moje. Myślałem, że to w porządku. Ale… nie mogłem zapomnieć o mojej nienawiści do Excaliburów i pomszczeniu moich towarzyszy… Nie byłem w stanie o tym zapomnieć, ale ja…

Posiadałem najlepszych towarzyszy, jakich można było sobie wyobrazić. Ise-kun i Koneko-chan. Pomogli mi, temu, który kierował się tylko zemstą. Myślałem o tym, poszukując użytkownika świętego miecza. Istnieli kamraci, którzy potrafili mi pomóc. Pytałem się w duchu, czy to nie było dla mnie już zbyt wiele. Jednak gdy dusze moich dawnych kompanów życzyły ich pomszczenia, nie mogłem pozwolić odejść moim demonicznym mieczom, które nosiły w sobie ich nienawiść.

[Nie martw się o nas. Przynajmniej ty żyjesz.]

Moi dawni towarzysze pragnęli, abym nie dopełniał zemsty. Nie życzyli sobie tego!

– Jednak nie wszystko zostało rozwiązane.

Tak, to jeszcze nie koniec. Jeśli teraz nie zabiję tego zła, które się przede mną znajduje, powtórzą się wydarzenia z przeszłości.

– Balbo Galilei, tak długo jak będziesz żyw, tak długo będą ludzie cierpiący przez to samo przekleństwo co my.

– Pfff. Tuż to już dawno zostało powiedziane, że nauka wymaga ofiar. Nie zauważyłeś tego?

Od ciebie aż kipiało złem!

– Kibaaaaaaaa! Rozwal obydwu, Freeda i Excalibur!

…Ise-kun.

– Jesteś Skoczkiem Domu Gremory i moim towarzyszem! Moim przyjacielem! Walcz, Kibaaaaaaa! Nie zmarnuj ich uczuć i ducha!

– Pomogłeś mi, nawet jeśli nic z tego nie miałeś. Nawet jeśli miałeś zostać za to ukarany przez naszą panią…

– Yuuto! Zrób to! Musisz samodzielnie to zakończyć! Przewyższ Excalibur! Jesteś moim sługą, sługą Rias Gremory! Mój Skoczek nie przegra ze zwykłym Excaliburem!

– Yuuto-kun! Wierzę w ciebie!

Buchou. Fuku-buchou[1]… Rias-buchou! Akeno-san!

– …Yuuto-senpai!

Koneko-chan.

– Daj z siebie wszystko!

Wszyscy.

– Hahaha! Dlaczego płaczesz? Dobrze się bawiłeś, śpiewając z tymi duszkami. Wiesz, że nie cierpię tej pieśni. Jest naprawdę kłopotliwa i najgorsza. Już samo słuchanie jej sprawia, że włosy jeżą mi się na głowie! Nie chce jej więcej słyszeć. Poćwiartowanie cię tym wspaniałym Excaliburem, który powstał ze złączenia czterech innych, podziała na mnie kojąco!

Freedzie Zelzanie, dusze moich towarzyszy znajdują się w tobie. Nie mogłem pozwolić ci na czynienie z nimi zła! Łzy, które spływały po moich policzkach, były łzami determinacji.

– Ja… stanę się mieczem.

Moi towarzysze. Moi kamraci, którzy scalili się z moją duszą. Przezwyciężmy to razem. Uczucia, o których mogliśmy mówić! Życzenia, o spełnieniu których mogliśmy tylko pomarzyć! Tu i teraz!

– Stanę się mieczem Buchou i moich kompanów! Odpowiedz na moje emocje! Odrodzenie Miecza!!

Mój Boski Dar połączył się z ich duszami. Zaczął przybierać kształt. Scalenie demonicznej i świętej mocy. Tak, to uczucie. Mój Boski Dar… mój towarzysz mówił mi, że to sublimacja. Promieniował boskim światłem i wytwarzał złowieszczą aurę. To, co pojawiło się w mojej dłoni, był pojedynczy miecz…

Wszyscy – dopełniło się.

– Łamacz Ładu, Miecz Zdrajcy. Otrzymasz moc tego ostrza, które zawiera jednocześnie moc światła, jak i diabelską moc.

Ruszyłem w kierunku Freeda.

Moją cechą jako Skoczek była szybkość! Freed próbował uchwycić wzrokiem moje ruchy, jednak spełzło to na niczym, gdyż zmyliłem go kilkoma sprytnymi manewrami.

GINNNNNNNNNG!

Mimo wszystko zablokował mój cios. Naprawdę, jesteś nieźle uzdolniony, wygnany egzorcysto. Ale aura okrywająca jego Excalibur została pochłonięta przez mój miecz.

– Twój oręż przewyższa twórcę świętych mieczy!? – powiedział zszokowanym głosem.

– Jeżeli był to prawdziwy Excalibur, to nie wygrałbym z nim. Ale żaden Excalibur nie pokona uczuć moich oraz moich towarzyszy!

– Chi! – Freed mlasnął jęzorem i odepchnąwszy mnie, cofnął się.

– Rooooooozciąąąąąąąąąąągniiiij się!

Jego Excalibur zaczął się kręcić, zupełnie jakby był żywy! Poruszał się w najróżniejszych kierunkach i zbliżał się w moją stronę z niesamowitą szybkością! Zdolność Excalibura Naśladowania! Rozumiem. Miał wszystkie cztery zdolności.

Nagle klinga pękła u czubka i miecz rozdzielił się na dwie części. Zaczął lecieć w moją stronę z boską prędkością! To zawdzięczał Excaliburowi Szybkości. Jeżeli dobrze zapamiętałem, jego cechą była prędkość. Próbował przebić mnie, nacierając z każdego możliwego kierunku, jednak zablokowałem każdy atak. Twój morderczy instynkt był łatwy do odczytania. Gdy wyczuwałem, skąd dochodził ten instynkt, sparowanie ataku było łatwizną.

– Dlaczego!? Dlaczego go to nie trafia!? Powinieneś być przecież niezwyciężony, prawda święty mieczu-sama!? Czy nie jest do ciebie przypisane wiele legend, mówiących o tobie jako o najsilniejszej z broni!? – wykrzyczał Freed.

Widziałem, że jego twarz wyrażała zarówno przyjemność, jak i irytację.

– W takim razie! W takim razie muszę użyć tego!

Końcówka świętego miecza znikła. Przezroczystość? To moc Excalibura Przejrzystości. Zdolność, która czyni ostrze niewidzialnym. Jeśli jednak nie zmieni kierunku swojej żądzy mordowania, to nawet niewidzialne ostrze…

BRZDĘK! BRZDĘK! BRZDĘK! BRZDĘK!

Iskry gęsto się sypały.

– …! – Freed zmrużył oczy, a jego twarz wyrażała szok.

– Tak, przytrzymaj go właśnie tak – Xenovia wtargnęła niespodziewanie. W lewej dłoni miała swój Święty Miecz, a prawą trzymała w powietrzu.

– Święty Piotrze, święty Bazyli Wielki, święty Dionizy, święta Mario Panno. Proszę, usłyszcie me wołanie – zaczęła coś intonować.

Co ona próbowała zrobić? Czułem się niepewnie, a przestrzeń przede mną zaczęła się zniekształcać. Xenovia włożyła swoją dłoń w środek tej zniekształconej przestrzeni i coś stamtąd wyciągnęła. Tym przedmiotem był miecz, który emanował świętą aurą.

– W imieniu świętych, zamieszkujących to ostrze, uwolnię go! Durandal!

Durandal!? Miecz, który był tak sławny, że dorównywał Excaliburowi, a jeśli chodziło o cięcia, to był on ostateczną bronią. Dlaczego ona go ma?

– Durandal?!

– Czy ty nie jesteś już czasem posiadaczką Excalibura!?

Nie tylko Balba, ale nawet i Kokabiel nie potrafił ukryć swojego zdziwienia.

– Nie. Pierwotnie byłam posiadaczką Durandala, wybrano mnie jednak, także i na właścicielkę Excalibura. To wszystko.

Xenovia, dzierżąc Durandala, przybrała pozycję do walki. Styl walki dwoma mieczami.

– To niedorzeczne! Podczas moich badań nie potrafiliśmy zbliżyć się do etapu, gdzie ktoś mógłby być posiadaczem Durandala!?

– Zgadza się. Nawet w Watykanie nie potrafili sztucznie stworzyć kogoś, kto mógłby dzierżyć Durandala.

– Więc dlaczego!?

– W przeciwieństwie do sztucznych posiadaczy świętych mieczy, takich jak Irina, ja urodziłam się po to, by być panią tego oręża.

Balba zaniemówił, gdy usłyszał jej słowa. W przeciwieństwie do nas, Xenovia została pobłogosławiona do tego, by być naturalną posiadaczką Świętego Miecza.

– Durandal to miecz mogący wywołać spustoszenie, które przekracza ludzkie wyobrażenie. Przetnie wszystko czego dotknie, nawet mnie nie chce słuchać. Dlatego muszę go trzymać w innym wymiarze, inaczej mógłby być niebezpieczny. Nawet dla mnie, jego posiadaczki, jest to trudne. Teraz, dzięki tobie, Freedzie Zelzan, możemy stoczyć decydująca bitwę pomiędzy Excaliburem i Durandalem. Aż trzęsę się przez to z radości. Nie daj się tylko zabić pojedynczym ciosem, dobrze? Przynajmniej użyj Excalibura z jego pełną mocą!

Ostrze Durandala zaczęło wydzielać więcej świętej aury, niż trzymany przez Freeda Excalibur. Ta aura! Miecz ten był potężniejszy niż mój demoniczny święty miecz!

– To coś takiego jest dozwolone!? Że też doszło do takiej sytuacji! Ty cholerna suko! Nie potrzebuję niczego takiego dla tej scenerii! – krzyknął Freed i przeniósł swoje mordercze instynkty w stronę Xenovii.

Nie mogłem zobaczyć tego moimi oczami, ale prawdopodobnie ciął ją swoim niewidzialnym mieczem.

BRZDĘK!!!!

Po tym pojedynczym cięciu Excalibur rozleciał się. Z powodu ciśnienia wytworzonego przez atak Durandalem, na szkolnym boisku pojawiła się wielka dziura.

– Teraz jest to złamany święty miecz. Nie ma co go porównywać do mojego Durandala – westchnęła Xenovia i spojrzała znudzonym wzrokiem.

Cóż za niesamowita moc. Brak porównania z Excaliburem Zniszczenia.

– Ale serio!? Naprawdę!? Legendarny Excalibur-chan rozleciał się na kawałki!? Straszne! Naprawdę przerażające! Kaaaa! Czy używanie czegoś, co od początku było zepsute, było czymś złym? Płytcy ludzie, głupota Kościoła. Chcę dorastać, mogąc na to patrzeć!

Jego mordercze skłonności osłabły i podszedłem do niego z prawej! Nie mógł na to zareagować! Szach mat! Próbował zablokować cios mojego demonicznego świętego miecza resztką swojego Excalibura, ale…

BBRRRZZZDDĘĘKKK!!

Płytki dźwięk rozbicia rozszedł się echem. Odgłos pękającego Excalibura.

– Widziałeś to? Nasze moce przewyższyły Excalibur.

Ciąłem Freeda zaraz po tym, jak zniszczyłem Excalibur.

Część 2[edit]

Freed upadł, brocząc krwią z rany, którą zadałem mu od ramienia do brzucha.

Wygrałem…

Przewyższyliśmy Excalibur. Ścisnąłem mocniej demoniczny święty miecz i spojrzałem w niebo. Zamiast tego niewysłowionego uczucia czułem tylko, że straciłem mój najważniejszy cel. Czułem jak jedyny powód, dla którego żyłem… jedyny powód dla którego żyłem… zniknął.

– D-demoniczny święty miecz…? Niemożliwe… To dwie całkowicie różne rzeczy, które nie mogą się ze sobą łączyć…

Balba Galilei miał poważną minę. Racja, jeszcze nic nie skończyłem. Tak długo, jak go nie pokonam, tak długo tragedia będzie się ciągnęła dalej. Nie możemy dopuścić, aby innych ludzi spotkało takie samo przekleństwo jak nas.

– Balbo Galilei, przygotuj się – wycelowałem w niego miecz i próbowałem go ciąć. Teraz, moi towarzysze, zakończmy to! Zakończmy to wszystko!

– Rozumiem! Teraz rozumiem! Święty i demoniczny. Wyjaśniałoby to wytrącenie z równowagi istot reprezentujących dwie odmienne strony! W takim razie nie tylko Maou, ale i Bóg…

DŹGNIĘCIE

Włócznia światła przebiła pierś Balby, gdy na jego twarzy pojawił się grymas, jakby coś zrozumiał.

To jest!

KHAA!

Balba padł na ziemię, brocząc przy tym sporymi ilościami krwi. Zbliżyłem się, aby sprawdzić jego stan. Był już martwy.

– Balba, byłeś niezwykły. To, że się tego domyśliłeś, tylko to potwierdza. Mi tam wszystko jedno, czy jesteś ze mną, czy nie. Od początku mogłem dokonać tego samemu – szydził wiszący w powietrzu Kokabiel.

To on zabił Balbę.

– Hahahaha! Kahahahahahahahaha! – Kokabiel wylądował, z głośnym śmiechem.

Przytłaczające ciśnienie. Przywódca upadłych aniołów nareszcie stanął naprzeciw nas, emanując przy tym intensywną aurą oraz pewnością siebie.

– Zwiększ moc Sekiryuuteia i prześlij ją do kogoś innego – powiedział, uśmiechając się przy tym bez strachu. Wydał ten rozkaz głosem, który był przepełniony pewnością siebie.

Buchou to rozwścieczyło.

– Próbujesz dać nam szansę!? Nie zadzieraj z nami!

– Nie zadzierać? Hahaha. To wy zadzieracie ze mną. Myślicie, że jesteście w stanie mnie pokonać?

Już sam jego wzrok powodował u mnie takie uczucie, jakby moje ciało było dziurawione na wylot. Ogarnął mnie strach… To przez nacisk tego upadłego anioła, którego imię zapisano na kartach „Biblii” już w czasach starożytnych. Dłoń, w której trzymałem demoniczny święty miecz, zaczęła się pocić, a uczucie zimna doszło aż do paznokci. Dreszczy, które mnie naszły, nie można było nawet porównać do tych, które miałem w bitwie przeciwko Domowi Feneks.

…Bitwa na śmierć i życie. Nie można brać w tym udziału, jeśli nie jest się gotowym na śmierć i nie zaakceptowało się faktu, że utrata życia nie będzie niczym dziwnym. Muszę zmienić moją motywację. Nawet jeśli mój żal zniknął, to bitwa trwała dalej. Moi towarzysze z pewnością chcieliby, żebym przeżył. Muszę żyć. Przetrwam tę bitwę. Będę żył jako diabeł i część domu Gremory! Proszę, użycz mi swojej siły, demoniczny święty mieczu, stworzony przez uczucia moje oraz moich towarzyszy!

– …Ise, aktywuj swój Boski Dar.

Ise odpowiedział na rozkaz Buchou.

[Wzmocnienie!!]

Zgodnie z mechanicznym dźwiękiem, Boski Dar zaczął promieniować czerwonym światłem.

Kilka minut później nie mogliśmy się ruszyć nawet na krok. Czekaliśmy na wzmocnienia Iseia-kun, pozostając na swoich miejscach. Moglibyśmy zaatakować tego upadłego anioła, gdyby choć na moment stracił czujność. Nie dał nam jednak na to szansy, gdyż cały czas trwał w bezruchu. Mogłem sobie tylko wyobrazić jego kontratak, gdybym nagle na niego ruszył. Nie mogliśmy zatem nic zrobić. Najwidoczniej wszyscy tu obecni byli w identycznej sytuacji. Mogłem tylko czekać na zwiększenie się mocy Sekiryuuteia, trzęsąc się i przełykając ślinę.

– …Już jest!

Rękawica Iseia-kun zaczęła emanować jaśniejszym światłem. Wzmocnienie osiągnęło najprawdopodobniej limit.

– A więc, komu to teraz prześlesz? – zapytał Kokabiel głosem pełnym zainteresowania.

– Ise! – jedyną osobą która mu odpowiedziała, była… Buchou.

– Tak jest!

Ise-kun zaczął przesyłać moc na wezwanie Buchou. Obydwoje trzymali się za ręce. Z ich zaciśniętych dłoni mogłem wyczuć aurę zaufania oraz niewypowiedzianej miłości, którą się nawzajem darzyli. Światło klejnotu przeszło na Buchou, a czerwona aura, która ją pokrywała, drastycznie wzrosła.

! Przez moją skórę poczułem wielkość emanującej od niej aury, a olbrzymia ilość energii skumulowała się wewnątrz jej dłoni. Wyglądało na to, że taka ilość energii nie pozostawi z ofiary nawet pyłku. Większość ludzi, którzy by tym oberwali, natychmiast by zginęli. Jej przeciwnikiem był jednak…

– Fuhahaha! Dobrze! Taki przepływ demonicznej energii! Demoniczna energia, którą mogę teraz wyczuć, należy do wysokoklasowej diablicy. Odrobina więcej i mogłabyś dorównać samemu Maou, Rias Gremory! Wygląda na to, że twój talent jest porównywalny z talentem twojego brata! – upadły anioł śmiał się, jakby go to naprawdę rozbawiło. Wyraz jego twarzy wyrażał zachwyt. On odczuwał… przyjemność z wojny!

– Przeeeeepaaaadnij! – z ręki Buchou został wystrzelona olbrzymia bryła demonicznej energii, pokryta mocą zniszczenia!

GOOOOOOOOON!

Wywołało to falę uderzeniową i sprawiło, że ziemia zatrzęsła się, a potężny pocisk zmierzał w stronę Kokabiela. Jego ręka… Nie, wysunął przed siebie obydwie ręce i próbował to odbić.

– Interesujące! W rzeczy samej interesujące, siostro Maou! – na dłoni Kokabiela zgromadziła się moc światła, zdolność upadłych aniołów.

DOOOOOOOOOOOON!

Kokabiel oberwał pociskiem Buchou w głowę. Wyraz jego twarzy przewyższył ten, który miał normalnie, a wyglądał on strasznie.

– Nuuuuuuuuuun!

Pocisk Buchou zaczął tracić swój kształt i był z powrotem odpychany! Nie można było go pokonać nawet taką ilością demonicznej energii!? Jednak ten atak nie pozostał na Kokabiela bez wpływu. Jego czarna szata była w kilku miejscach rozdarta, a ręce pokryte krwią. Jego zdolność do blokowania demonicznej energii na pewno się zmniejszyła. Być może przez to, co przed chwilą zrobiła, oddech Buchou stał się ciężki. Niemożliwym było, aby to powtórzyła. W ogóle przez tę ilość demonicznej energii, którą właśnie wystrzeliła, jakikolwiek ponowny atak byłby… Iseiowi-kun pozostało przesłać wzmocnienie do jakiejś innej osoby. Kto jednak mogł pokonać Kokabielela? Akeno-san? Xenovia, która dzierżyła Durandala? Nawet ktoś taki jak ja, kto zdobył Łamacz Ładu, mógł zadać mu tylko drobne obrażenia. Gdybym miał ten Łamacz Ładu od jakiegoś czasu, byłaby to wtedy inna historia, ale niestety, dopiero co go osiągnąłem… Nie, nie czas mówić czegoś takiego. Nie mogłem pozwolić, aby Buchou, ani żaden inny z moich towarzyszy zginął! Będę walczył dopóty, dopóki moje ciało nie zginie!

– Błyskawica! – Akeno-san posłała Kokabielowi błyskawicę, gdy ten był skoncentrowany na ataku Buchou. Błyskawica została jednak rozproszona jednym ruchem skrzydła Kokabiela.

– Stajesz mi na drodze!? Ty, któraś odziedziczyła swą moc od Barakiela!?

– …Nie wpychaj mnie do tej samej grupy co on!

Oczy Akeno-san rozszerzyły się szeroko, a ona sama była wściekła. Dalej miotała błyskawicami, ale Kokabiel odbijał wszystkie swoimi skrzydłami. Barakiel był przywódcą upadłych aniołów. Użytkownikiem piorunów, znanym jako Święta Błyskawica. W zakresie podstawowych umiejętności bitewnych, mówiło się, że dorównywał Naczelnikowi Upadłych Aniołów, Azazelowi. Więc Barakiel był dla Akeno-san… Kokabiel zaśmiał się głośno, gdy całkowicie zniweczył atak Buchou

– Ty zostałaś diabłem! Hahaha! Masz przyjemne sługi, Rias Gremory! Sekiryuutei! Jakiś niedobitek projektu „Święty Miecz”, który osiągnął Łamacza Ładu! Oraz córka Barakiela! Masz dziwny gust, zupełnie jak twój brat!

– Nie wybaczę ci obrażania mojego brata… naszego Maou! Co więcej, uwłaczanie moim sługom będzie cię kosztowało życie!

Kokabiel zaśmiał się nosowo ze złości Buchou.

– Więc spróbuj mnie zniszczyć, siostro Maou! Właścicielu Walijskiego Smoka! Szkarłatnowłosa Księżniczka Zniszczenia! Ten, kogo macie przeciwko sobie, jest arcywrogiem diabłów od bardzo długiego czasu! Jeśli nie widzisz szansy na zwycięstwo, to twoja reputacja spadnie na łeb na szyję! – powiedział prowokującym tonem.

Kokabiel. Nie wiem, jak bardzo mój demoniczny święty miecz może mu się przeciwstawić, ale muszę to zrobić!

KROK!

Wyglądało na to, że stojąca za moimi plecami Xenovia poruszyła się.

– Zaatakujemy w tym samym czasie – mruknęła, kiedy przeszła obok mnie.

Po usłyszeniu tego, także poszedłem naprzód. Włożyłem siłę w mój miecz i ruszyłem, aby ciąć Kokabiela razem z Xenovią! Xenovia była tą, która go zaatakowała. Kokabiel stworzył w swojej dłoni miecz zrobiony ze światła i sparował jej cios.

– Hmm! Durandal, co! W przeciwieństwie do Excalibura, który już raz został połamany, to światło jest mocna rzeczą! Aleeeeeeeee!

– …!

BUUUUUUUM!

Powietrze zadrżało, a w moich uszach zaszumiało. Kokabiel wytworzył powietrzną falę i sprawił, że ciało Xenovii uniosło się w górę, po czym kopnął ją w brzuch.

– Gaa! – Xenovia poleciała w tył z krzykiem.

– Wiele zależy od posiadaczki, dziewczyno! Ciągle nie możesz kontrolować Durandala! Jego poprzedni właściciel był nieporównywalnie silniejszą osobą!

Xenovia lecąc przywróciła się do porządku i wylądowała na ziemi. Ponownie ruszyła na niego, aby go ciąć. Ja w tym samym czasie zrobiłem to samo!

– Kokabiel! Zabiję cię moim demonicznym świętym mieczem! Nigdy już więcej nie zamierzam z nikim przegrać!

– Ho! Jednoczesny atak świętym oraz demonicznym świętem mieczem! Interesujące! Rzeczywiście dobrze! Chodźcie! Nie możecie mnie pokonać, chyba że się postaracie! – Kokabiel stworzył kolejny miecz ze światła i skrzyżował je z naszymi!

Mój demoniczny święty miecz oraz Durandal Xenovii. Przyjmował nasze ataki, jakby były niczym. Ku! Nawet w szermierce Kokabiel nas przewyższał!

– Tutaj!

Koneko-chan posłała mu cios w plecy…

– Jakie to naiwne! – jego czarne skrzydła zmieniły się w ostre klingi, które cięły Koneko-chan. Upadła na ziemię, brocząc przy tym krwią.

– Koneko-chan!

– Hej, jeśli podczas walki będziesz patrzył nie tam gdzie trzeba, to zginiesz!

Z powodu rany Koneko-chan opuściłem moją gardę, a świetlisty miecz Kokabiela leciał w moją stronę.

BRZDĘK!

– Co…!

Na moim demonicznym świętym mieczu pojawiło się pęknięcie! Ku! Wytrzymałość tego oręża zależała od mojego sposobu myślenia. Jeśli chociaż na chwilę stracę orientację, twardość stali zostanie osłabiona. Zrozumiał to w tym ułamku sekundy.

DON!

Wraz z Xenovią byliśmy bezradni wobec tych fal powietrznych, które wytwarzał Kokabiel. Jakoś udało mi się ponownie przyjąć pozycję do walki… Ale razem z Xenovią dychaliśmy ciężko.

…Nie mogliśmy wygrać – przemknęła mi przez głowę taka myśl. Różnica mocy między nami była oczywista. Nawet jeśli posiadłem Łamacz Ładu, różnica dalej istniała. Przywódca upadłych aniołów jest dla nas za silny!? Nie! Muszę odrzucić tą myśl! Musimy wygrać! Jedyną opcją, żeby przetrwać, było zwycięstwo! Wygram i przeżyję! Ise-kun wraz z Asią-san podbiegli do rannej Koneko-chan. Nasz Goniec aktywował swój Boski Dar i zaczął leczyć Koneko-chan. Co za ulga, dzięki temu życie Koneko-chan będzie bezpieczne.

– To jeszcze nie koniec, Kokabiel!! – włożyłem siłę w mój demoniczny święty miecz i powstałem raz jeszcze! Pęknięcie znikło, więc ruszyłem naprzód, tnąc nim, tym razem bez żadnych wpadek!

– Hahaha! Ciągle nie masz dosyć? No dobrze, chodź!

– Demoniczny święty miecz!

ZAN!

Okrążałem upadłego anioła, tworząc miecze pokryte zarówno demoniczną jak i świętą aurą. Dzięki temu mój przeciwnik utknie w miejscu. Wtedy pozostanie mi go tylko zaatakować!

– Myślisz, że mnie tym złapiesz? – Kokabiel zaczął się głupio śmiać, a jego skrzydła zmieniły się w miecze i zaczęły z łatwością kruszyć ostrza, którymi go otoczyłem.

Ku! To nie działa! Ruszyłem prosto na niego i ciąłem go. Upadły anioł nawet się nie cofnął, tylko zatrzymał mój atak dwoma palcami!

– Tylko tyle? – westchnął.

Nie mogłem nawet poruszyć moim mieczem! Stworzyłem kolejne ostrze, ale znów zatrzymał je dwoma palcami… To jeszcze nie koniec! Otworzyłem szeroko usta i wyobraziłem sobie stworzenie miecza w moich ustach. To już trzeci! Chwyciłem rękojeść zębami i gwałtownie poruszyłem głową w jego stronę! Wyglądało na to, że nie spodziewał się tego trzeciego ciosu. Puścił moje miecze i cofnął się w tył. Czy czasem nie zraniłem go tym atakiem? Kiedy spojrzałem na Kokabiela, zobaczyłem, że miał zadraśnięcie na policzku, które lekko krwawiło. Nawet tym atakiem mogłem go jedynie lekko zranić. Więc to była moc wysoko postawionego upadłego anioła… Wszyscy sprawiali wrażenie zdesperowanych i ciężko oddychali. Tylko Kokabiel śmiał się, zadowolony ze swojej przewagi.

– Coś takiego – przemówił nagle. – Widzę, że mimo utraty swoich panów, słudzy, zarówno diabły jak i podążający ścieżką Boga, mogą walczyć dalej!

Co on chciał przez to powiedzieć?

– …Co masz na myśli? – zapytała Buchou z niepewnością w głosie.

Kokabiel zaczął się śmiać, jakby spotkało go coś naprawdę zabawnego.

– Fuhaha, fuhahahahahahahahahaha! Racja! Całkowicie zapomniałem! Prawdy nie objawiono takim nizinom społecznym jak wy! W takim razie powiem wam. Podczas wojny między trzema frakcjami zginęli nie tylko Yondai-Maou, ale także i sam Bóg.

……! ……Co…co…… Co on powiedział…? Wszyscy byli zszokowani i nie mogli uwierzyć jego słowom.

– To normalne, że o tym nie wiecie. Kto potrafiłby powiedzieć, że Bóg nie żyje? Ludzie to niekompetentna hołota. Bez Boga nie mogą panować nad swoimi sercami i słuchać swoich praw. Nawet my, upadłe anioły oraz diabły, nie mogliśmy tego powiedzieć tym, którzy są od nas niżej. Nie wiecie, skąd wyciekły te informacje o Bogu. Nawet wśród trzech potęg, wiedzą o tym tylko ci, którzy są u władzy oraz mała grupka innych osób. Chociaż wygląda na to, że Balba dostrzegł to już wcześniej.

……Bóg już nie istnieje? Nie……to nie może być…… to nie możliwe……… W takim razie w co wierzyliśmy, mieszkając w tamtym instytucie……?

– Po wojnie tym, co pozostało, byli aniołowie pozbawieni Boga, diabły pozbawione swojego Maou oraz większość wysokoklasowych diabłów i upadłych aniołów, którzy stracili większość swojej żywej siły, nie licząc przywódców. Nie był to więc zwykły stan wyczerpania. Wszystkie frakcje czuły się takie słabe, że musiały polegać na ludziach, aby zachować ciągłość swojej generacji. Zwłaszcza anioły i upadłe anioły mogły kontynuować swoje pokolenie przez bratanie się z ludźmi. Dodatkowo upadłe anioły zwiększają swój liczebny stan, gdy jakiś anioł stanie się upadłym. Czyste anioły nie mogą jednak zwiększać swojej liczby, gdyż straciły Boga. Nawet diabły czystej krwi są rzadkie, prawda?

– Kłamstwa…… to kłamstwo……

Niedaleko ode mnie Xenovia zaczęła wyglądać tak, jakby opuszczały ją siły. Jej twarz wyrażała panikę. Nie można było znieść patrzenia na nią. Praktykująca wierna. Boża służebnica. Osoba, dla której służba Bogu była misją. Jeśli istnienie Boga zostało zakwestionowane, to straciła przez to swój powód do życia. Oczywistym było, że w takiej sytuacji musiała się tak zachowywać. Nawet ja… Gryzłbym moje wargi zastanawiając się, co warte jest moje życie.

– Prawdą jest, że kolejna wielka wojna nie będzie miała miejsca, jeśli ktoś się o to nie postara. To znaczy, że poprzednia wojna była dla wszystkich trzech frakcji drogą przez piekło. Wszyscy uznali, że dalsze prowadzenie wojny jest w tym stanie bez sensu. Bóg i Maou byli martwi. Nawet ten drań Azazel po tym, jak stracił na wojnie większość swoich ludzi, oświadczył, że „nie będzie kolejnej wojny”! Ciężko to dźwigać! Naprawdę ciężko! Odrzucić broń po tym, jak się już oddało strzał!? Niech nie pieprzy. Nie pieprzy! Jeśli będziemy to kontynuować od teraz, to możemy wygrać! Nawet jeśli on…! Czy upadłe anioły, które aby przetrwać, muszą zapraszać do swojego kręgu ludzi posiadających Boskie Dary, mają jakąkolwiek wartość!? – wyłożył mocno swoje argumenty.

Jego twarz wyrażała złość. Objawienie prawdy miało na nas większy wpływ, niż myśleliśmy. Asia-san zakryła usta dłońmi, otworzyła szeroko oczy, a całe jej ciało trzęsło się. Nawet jeśli stała się diabłem, jej wiara nie zanikła.

– …Bóg nie istnieje? Bóg… nie żyje? Więc miłość którą nas obdarzał…

– Racja. To normalne, że od Boga nie ma żadnej miłości ani żadnej bożej opieki. Bóg już odszedł. Michał pewnie dobrze się sprawuje. Zajął miejsce Boga i to on opiekuje się ludźmi oraz aniołami. Cóż, jeśli „system” używany przez Boga działa, to modlitwy do Boga, błogosławieństwo od Boga oraz egzorcyzmy powinny działać. Ale jeśli porównać to z czasem, gdy Bóg istniał, to liczba wiernych spadła. Demoniczny święty miecz tego tam bachora mógł zostać stworzony, gdyż równowaga między Bogiem, a Maou została złamana. W rzeczywistości, święta oraz demoniczna moc nie mogą zostać połączone. Jeśli ci, którzy rządzili mocą świętą i demoniczną, czyli Bóg i Maou, znikli, wtedy nastąpiło dużo unikalnych zjawisk – odpowiedział Kokabiel śmiechem na wątpliwości Asi-san.

Więc powód, dla którego został stworzony mój miecz, nie był zbiegiem okoliczności. Stało się to, ponieważ Bóg już nie istniał. Cóż za sarkazm. Słysząc słowa Kokabiela, Asia-san padła na ziemię.

– Asia! Weź się w garść, Asia! – Ise-kun trzymał Asię-san i mówił do niej.

Nic dziwnego, że wpadła w taki stan szoku. Większość swojego życia spędziła służąc Bogu. Poświęciła swoje życie, ponieważ myślała, że Bóg istnieje. Musiało się w niej wydarzyć mnóstwo rzeczy. Nawet jeśli zbuntowałem się przeciwko Bogu, większość mojego życia spędziłem wierząc w niego. Nawet moi towarzysze… Znalazłem się w stanie trudnym do opisania…

Ignorując nas, Kokabiel podniósł swoją pięść w powietrze.

– Od teraz rozpoczynam wojnę! Wezmę wasze głowy w prezencie! Nawet jeśli mam to być tylko ja, to będę kontynuować wszystko od momentu, gdy wszystko się skończyło! Zamierzam pokazać Sirzechsowi i Michałowi, że my, upadłe anioły, jesteśmy najpotężniejszymi istotami!

…Lucyfer. Michał. Obydwaj byli wielkimi osobami, wspomnianymi w „Biblii”. Kokabiel próbował porwać się na coś takiego. Miał tyle mocy. Próbowaliśmy walczyć z kimś takim.

…Nie mogliśmy wygrać. Był w zupełnie innej lidze niż my. Jego pobudki totalnie nas przewyższały. Był kimś, kogo nie powinniśmy byli nawet próbować zaczepiać… Nawet jeśli… Miałem zamiar ruszyć w jego kierunku, ściskając mój miecz, ale jasne, czerwone światło padło na moje oczy… Był to Ise-kun.

– Nie zadzieraj z nami! Nie pozwolę ci zniszczyć mojego miasta. Moi towarzysze, Buchou oraz Asia. Z powodu takich samolubnych pobudek! Zamierzam zostać Królem Haremu! Stając na mojej drodze, sprawiasz mi same kłopoty!

Może starasz się wypaść fajnie, ale to nie jest to, Ise-kun.

– Kukuku. Król Haremu? Więc tego pragnie Sekiryuutei? A może przyłączysz się do mnie? Zostaniesz wtedy królem haremu i to bez problemu! Podczas naszej drogi będę dla ciebie łapał najróżniejsze ślicznotki. Będziesz się mógł z nimi kochać, ile tylko zechcesz.

– …………………

Ise-kun zamarł w miejscu, jednocześnie starając się przyjąć jakąś fajną postawę.

– Ja.......... Nie dam się nabrać na takie słodkie słówka!

Co miała przed chwilą znaczyć ta pauza!? Nie, to niemożliwe!? Ise-kun!?

– Ise! Rany! Wytrzyj tą ślinę! Dlaczego nawet w takiej sytuacji musisz się tak zachowywać!? – Buchou też była zła. Oczywiście. Co ty wyprawiasz, Ise-kun!

– P-przepraszam. Wygląda na to, że staję się słaby, gdy słyszę słowo „Harem”……

– Jeśli tak bardzo lubisz dziewczyny, to zrobię dla ciebie mnóstwo rzeczy, jeśli wrócimy żywi do domu!

– Mówisz poważnie!? Więc… pozwolisz mi nawet ssać swoje piersi!?

– Tak! To mała cena za twoje zwycięstwo!

BŁYYYYYYYYYYYSK!

Klejnot na Darze Wzmocnienia błysnął jasno, jak nigdy przedtem!

– Fufufu. Ssać. Mogę ssać. Mogę je ssać! – Ise-kun zaczął się głupio śmiać. – Teraz jestem w stanie pokonać nawet Boga. Ach, Bóg przecież nie istnieje. Hahahaha!

Silne czerwone światło oślepiło mnie. Czułem, jak jego Boski Dar emanował niezwykłą mocą.

– Yooooooooooooooooshaaaaaaaa! Kokabiel, zamierzam cię pokonać, abym mógł ssać sutki Buchou!

Z takiego powodu!? Boski Dar zwiększa moc, odpowiadając na myśli swojego posiadacza. Odpowiedział więc na żądze Iseia-kun i próbował wyzwolić swoją moc. Czy to w porządku, Walijski Smoku!? Buchou była zarumieniona i wyglądała na zawstydzoną przez to, co głośno powiedziała. Naprawdę było mi jej żal.

– …To dla mnie pierwszy raz widzieć Sekiryuuteia, który uwalnia swoją moc na myśl o ssaniu kobiecych sutków…… Czym ty jesteś? Kim jesteś? – zapytał Kokabiel, zwężając swoje oczy.

Ise-kun odpowiedział mu, wysuwając pierś naprzód:

– Jestem pionem Rias Gremory! Hyoudou Issei! Zapamiętaj to sobie, Kokabiel! Jestem posiadaczem Daru Wzmocnienia, który współżyje z moimi zboczonymi myślami i moją gorącą krwią!

Jeszcze przed chwilą cały ten teren był przepełniony rozpaczą. Jednak słowa Iseia-kun, dodały mi energii. To naprawdę absurdalne. Od kiedy związałem się z Iseiem-kun, zacząłem czerpać siły z dziwnych miejsc. Nie byłem takim gorącokrwistym bohaterem, ale było to w porządku. Buchou, Akeno-san, Asia-san i Koneko-chan były ranne, ale wszystkie opierały się Kokabielowi. Możemy walczyć. Jeszcze nie przegraliśmy. Tak, możemy jeszcze wygrać! Uczucia wszystkich stały się jednością. Wtedy…

– Fufufu. Interesujące – dobiegł nas nagle głos z nieba.

Nie należał do żadnej z obecnych tu osób. Jako pierwsza zdała sobie z tego sprawę nasza wiceprzewodnicząca Akeno-san, która była dobra w odczytywaniu przepływów energii. Spojrzała w górę. Kolejną osobą, która to zauważyła, była Buchou. Obydwie spojrzały w mroczne niebo. Byłem trochę zakłopotany, ale szybko zdałem sobie z tego sprawę.

DRŻENIE

Nieznany strach i zdenerwowanie przebiegły przez całe moje ciało. Ta rzecz spadła z nieba, przygniatając nas swoją obecnością oraz różnicą mocy, która doprowadziła mnie do desperacji.

BŁYSK!

Nadeszło, przecinając niebiańską otchłań białym światłem. Gdyby z tą prędkością uderzył w ziemię, zatrząsłby nią i zrobił krater. Na pewno wznieciłby też chmarę kurzu.

Ale to się nie stało. W zasięgu naszych oczu była jakaś biała rzecz. Świeciła się, nawet nie rzucając cienia w tej ciemnej nocy. Unosił się cal nad ziemią. Biała zbroja płytowa. W różnych miejscach zbroi były umieszczone klejnoty. Jego twarz skrywała przyłbica, więc nie mogliśmy jej dojrzeć. Dziewięć świetlistych skrzydeł wyrastających z jego pleców rzucało na ciemności nocy boski blask. Jednak ta postać w białej zbroi była dla mnie znajoma. Miała inny kształt i kolor, ale wyglądała znajomo… Była identyczna jak Zbroja Łuskowa Daru Wzmocnienia. Prawdopodobnie wszyscy dookoła mnie, obecni w tym miejscu i tym czasie, pomyśleli sobie to samo. Wszyscy to zrozumieliśmy. Zrozumieliśmy, czym było to coś naprzeciwko nas.

– …Smok Wymycia.

Pierwszym który to powiedział, był przywódca upadłych aniołów, Kokabiel. Tak jak myślałem. Jedyny przeciwnik Walijskiego Smoka, Smok Wymycia. Moje ciało zaczęło się trząść. Moje serce tak pochwyciły uczucia, że przestało bić. Jednocześnie byłem zafascynowany białym wyglądem istoty, która emanowała tajemniczym światłem. Piękny. Moje serce zostało przez niego natychmiast zabrane… Kokabiel wydał dźwięk swoim językiem w obecności tej białej zbroi.

– Jeden z Longinusów, Boski Podział… Jeśli wszedłeś już w tryb zbroi, to oznacza to, że jest już to Łamacz Ładu… Zbroja Łuskowa Boskiego Podziału. Zupełnie jak Dar Wzmocnienia jest bardzo irytującym przedmiotem.

…Smok Wymycia w wersji Łamacza Ładu.

– Więc przyciągnął cię tu Czerwony. Smoku Wymycia, jeśli wejdziesz mi w par… – zanim Kokabiel dokończył swoje zdanie, jego czarne skrzydło wyleciało w powietrze. Pociekła z niego krew.

– Zupełnie jak skrzydło kruka. Ma obrzydliwy kolor. Skrzydło Azazela jest ciemniejsze i ma kolor wiecznej ciemności, wiesz o tym?

Nie mogłem moimi oczami pochwycić jego ruchów. Byłem pewien, że biały obiekt zaatakował Kokabiela. Smok Wymycia trzymał w dłoni jego skrzydło. Sądząc po głosie, czyżby był on młodym mężczyzną?

– T-ty! Moje skrzydło! – Kokabiel był rozwścieczony, ponieważ jego skrzydło zostało wyrwane, ale Smok Wymycia zaśmiał się cicho.

– To symbol tego, że jesteś upadłym aniołem. Ci, którzy schylają się pod ziemią, nie potrzebują skrzydeł, prawda? Dalej planujesz latać?

– Smoku Wymycia, czy ty występujesz przeciw mnie!?

Na niebie utworzyło się pełno włóczni światła, jednak Smok Wymycia pozostał niewzruszony i powiedział:

– Nazywam się Albion.

[Dziel!!]

Usłyszałem ten dźwięk, a aura dookoła Kokabiela natychmiast się zmniejszyła. Połowa świetlistych włóczni unoszących się w powietrzu także znikła.

– Oto jedna ze zdolności mojego Boskiego Podziału. Kiedy kogoś dotknę, po dziesięciu sekundach przepoławiam jego moc. Twoja moc stała się moją mocą. Nie masz czasu! Jeśli nie pokonasz mnie szybko, staniesz się tak słaby, że nie będziesz w stanie pokonać nawet człowieka.

…Zupełnie jak w legendzie. Moc Sekiryuuteia umożliwia podwojenie mocy właściciela i przesłanie jej do kogoś innego. Zdolnością Hakuryuukou[2] jest zabranie mocy swojego przeciwnika. Z pozostałymi skrzydłami Kokabiel próbował ruszyć w stronę Smoka Wymycia, Albiona. Nie mógł go jednak złapać, ponieważ poruszał się z prędkością niemal równą prędkości światła. Wysokoklasowy upadły anioł, który nas tak przytłoczył, sam stał się czyjaś zabawką.

[Dziel!!]

– A niech cię cholera! – próbował zaatakować Albiona świetlistą włócznią i świetlistym mieczem, ale Hakuryuukou poruszył swoją ręką w bok i sprawił, że znikły. Podczas gdy Kokabiel toczył ciężka walkę, jego moce coraz bardziej malały.

[Dziel!!]

Po kilku takich dźwiękach ruchy Kokabiela stały się tak powolne, że nawet ja mogłem je zauważyć. Albion westchnął.

– …Już masz moc średnioklasowego upadłego anioła, hm. Nuda. Myślałem, że zabawię się trochę dłużej… – Albion znikł mi z oczu i ruszył w stronę Kokabiela, zostawiając za sobą ślad ze światła.

CIOS!

Pięść Albiona wbiła się głęboko w brzuch Kokabiela. Zgiął się wpół i zwymiotował. Nie zostało nawet śladu po tym przytłaczającym przeciwniku z wcześniej…

– …Nie… niemożliwe… ja…

– Co? Powiedziałeś jakieś pospolite wyrażenie i to w formie chrząknięcia. „Niemożliwe? Ja?” A co powiesz teraz? Pewnie „To nie może się dziać?”, zgadza się? – Albion śmiał się, jakby spotkało go coś naprawdę zabawnego.

– Azazel kazał mi cię zabrać, nawet jeśli miałbym użyć do tego siły. Napsociłeś trochę za dużo.

– Ty! A więc to tak! Azazel… Azazeeeeel! Ja… ja……!

CIOS!

Albion uderzył Kokabiela w twarz.

ŚLIZG

Kokabiel upadł na ziemię. Upadły anioł, który miał dziesięć skrzydeł, padł… Albion przerzucił sobie Kokabiela przez ramię.

– Wygląda na to, że Freeda też muszę zabrać. Są rzeczy, o które muszę go wypytać. A potem rozprawimy się z nim – Albion podszedł do leżącego na ziemi Freeda i podniósł go za ramię. Po zabraniu tej dwójki, próbował wzbić się w powietrze, rozkładając swoje świetliste skrzydła.

[Ignorujesz mnie, biały.]

Głos, który słyszałem pierwszy raz w życiu. Pochodził on od Iseia-kun. Jego rękawica świeciła się.

[Już się przebudziłeś, czerwony.]

Klejnot na pancerzu Albiona także zaświecił się białością. Czy oni mieszkali w klejnotach komunikacyjnych?

[Wreszcie się spotkaliśmy, ale w takiej sytuacji.]

[Racja. Naszym przeznaczeniem jest walczyć pewnego dnia. To się stanie]

[Ale biały, nie czuję od ciebie wrogości, takiej jak przedtem.]

[Twoja, czerwony, także jest na niesamowicie niskim poziomie.]

[Wygląda na to, że nasza dwójka interesuje się ciekawszymi rzeczami niż walka.]

[Zgadza się. Powinniśmy się od czasu do czasu zabawić. To nic złego, prawda? Spotkajmy się ponownie, Ddraig.]

[To byłoby zabawne, hm. Do zobaczenia znów, Albion.]

Rozmowa pomiędzy Sekiryuuteiem i Hakuryuukou. Obydwaj się pożegnali, ale Ise-kun ruszył naprzód i nie wyglądał na zadowolonego.

– Hej! Co to ma znaczyć!? Kim jesteś i co robisz!? Przez ciebie nie mogę ssać sutków mojej Buchou!?

Na twarzy Ise-kuna malowała się złość… Hej, hej. To cię tak zdenerwowało?

– Musisz stać się silniejszy, aby wszystko zrozumieć. Zbieraj siły, mój rywalu-kun, pewnego dnia będę z tobą walczył – gospodarz Smoka Wymycia odszedł, mówiąc coś takiego.

Odwrócił się w białym świetle i poleciał w górę. Wszyscy zaniemówili z powodu tego zdarzenia, którego nikt nie przewidział. Magiczny krąg destrukcji, który rozprzestrzeniał Kokabiel, zniknął.

…To koniec. Nawet jeśli ktoś nam przeszkodził, miasto zostało ocalone. Wtedy mój wzrok zatrzymał się na zwłokach Balby. Może to jeszcze się nie skończyło…… Ponieważ w kwaterze głównej Watykanu był ktoś, kto przejął jego badania. Kiedy stanę z tą osobą twarzą w twarz, co zrobię tym demonicznym świętym mieczem…… Nadal nie wiem. Ale teraz… Tak, od teraz…

PUK!

Ktoś uderzył mnie w głowę. Kiedy się odwróciłem, zobaczyłem śmiejącego się Ise-kuna.

– Zrobiłeś to, Casanovo! Hmmm. Więc to jest demoniczny święty miecz. Połączenie białych i czarnych rzeczy wygląda naprawdę pięknie – patrzył na moje ostrze z zainteresowaniem w oczach.

– Ise-kun, ja…

– Cóż, pomińmy teraz te skomplikowane rzeczy. W każdym razie, można powiedzieć, że wszystko się skończyło, prawda? Również sprawa twoich towarzyszy.

– Tak.

Dziękuję ci, Ise-kun. Obmyśliłeś i zrobiłeś to wszystko dla kogoś takiego jak ja.

– …Kiba-san. Znów możemy razem chodzić na spotkania klubowe, prawda? – zapytała mnie Asia-san ze zmartwioną twarzą. Martwiła się o mnie, mimo iż sama miała ciężko, gdy dowiedziała się o śmierci Boga. Naprawdę myślę, że jest z niej bardzo miła dziewczyna. Kiedy chciałem powiedzieć: „Ze mną w porządku”…

– Yuuto – powiedziała Buchou i przywitała mnie uśmiechem. – Yuuto – powtórzyła. – Cieszę się, że wróciłeś, oraz że zyskałeś Łamacz Ładu. Jestem taka dumna.

– …Buchou. Ja… wszyscy z klubu……… Zdradziłem ciebie, a przecież ocaliłaś moje życie… Nie ma słów, którymi mógłbym wyrazić moje przeprosiny…

Buchou pogłaskała mnie po policzku. Zawsze pocieszała mnie w ten sposób.

– Ale wróciłeś. To wystarczy. Nie możesz zmarnować uczuć swoich towarzyszy.

– Buchou… Przysięgam ci ponownie, ja, Kiba Yuuto, będę chronił ciebie i wszystkich moich towarzyszy, przez całe moje życie Skoczka grupy Rias Gremory.

– Ufufufu. Dziękuję. Nie mów jednak tego przed Ise, dobrze?

Kiedy spojrzałem na Ise-kuna, zobaczyłem, że gapił się na mnie oczami pełnymi zazdrości.

– Ja też chcę chronić Buchou przez stanie się Skoczkiem! Ale nie ma nikogo poza tobą, kto by mógł nim zostać! Weź więc za to odpowiedzialność i dokończ swoje zadanie! – powiedział to z nieśmiałym wyrazem twarzy.

– Tak. Wiem, Ise-kun.

– Więc teraz.

WUUUUM.

Dłonie Buchou okryła czerwona aura, która wydawała niebezpieczny dźwięk.

……Ummm. Co się stało Buchou? Kiedy zobaczyła moją niepewność, uśmiechnęła się.

– Yuuto, to kara za bycie samolubnym. Tysiąc klapsów.

Posiłki od Maou przybyły trzydzieści minut po tym, gdy wszystko się skończyło. Kiedy dostawałem lanie, Ise-kun tarzał się po ziemi ze śmiechu. Było to bardzo bolesne, ale dopiero wtedy poczułem, że wróciłem.


Odnośniki tłumacza[edit]

  1. Wiceprzewodnicząca.
  2. Biały Cesarski Smok.


Cofnij do rozdziału IV Powróć do strony głównej Przejdź do rozdziału V