Mimizuku to Yoru no Ou PL: Rozdział 1

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search

Rozdział 1 - Samobójczyni Mimizuku i nienawidzący ludzi Król Nocy[edit]

Mimizuku obudził odgłos śpiewających w oddali ptaków. Światło niespodziewanie dostało się do jej oczu, przez co kilkakrotnie zamrugała.

- Nie śpisz? Nie śpisz? Ludzkie dziecko. Ludzka dziewczyno.

Głos stopniowo wypełniał jej uszy. Jego przemówienie zostało przerwane i było bardzo trudne do zrozumienia.

Ludzka dziewczyno.

Niczym odruch, Mimizuku zrelaksowała mięśnie wokół ust i, wzdychając, roześmiała się.

- Nie jestem człowiekiem. Jestem Mimizuku - odpowiedziała mgliście, jakby odpowiadając na głos we śnie.

- Och.

Usłyszała wtedy szelest podobny do trzepotu skrzydeł nietoperza.

- Nie zamierzasz krzyczeć? Zdumiewające. Znam dobrze maniery ludzi.

- Krzyczeć? - powtórzyła słowa jak papuga, przesuwając dłonie przed oczami.

- Chwali ci się to, że nie krzyknęłaś, gdy mnie zobaczyłaś - powiedział głos, kiedy Mimizuku podniosła głowę i pochwyciła kształt, od którego pochodził.

Jednak odległość między źródłem głosu a jej oczyma sanpaku była tak mała, że ciało potwora wyglądało na większe niż którykolwiek z ogromnych pni otaczających ją drzew. Widziała czarno-niebieski odcień jego ciała, który blokował jej całe pole widzenia. Miał dwa proste skrzydła niczym nietoperz. Ciało wyglądało jakoś tak ludzko, z tym że tułów był niezwykle umięśniony, a z każdego jego boku wyrastały dwa cienkie, wystające ramiona. Dwa mlecznobiałe rogi wystawały z jego czoła, a usta były proste jak u dziadka do orzechów. W jego ustach widniał zbiór pożółkłych zębów, między którymi wystawały czerwony język. Dość ekstrawagancko wyróżniał się czerwony pysk. Potwór miał burzę włosów przypominających liście kukurydzy, a jego oczy były takie, że patrząc w nie trudno było ustalić kierunek, w jakim one patrzyły.

Z pewnością była to przerażająca, fantastyczna postać. Jednakże Mimizuku nie uważała ją za zbyt straszną. Nigdy wcześniej się niczego nie bała.

- ...Jesteś potworem? - spytała Mimizuku, lekko przechylając głowę na bok.

- Jestem. - Dziwna postać skinęła głową, a jej głos wstrząsnął powietrzem.

Mimizuku bez zmiany postawy zapytała:

- Zjesz mnie?

- Nie zjem - odpowiedział natychmiast.

- Ojoj... jakie to rozczarowujące... - zdołowała się.

Piękna istota, którą widziała ostatniej nocy nie zjadła jej, a teraz ten potwór, który wyglądał na bardziej skłonnego do zjedzenia także odmówił.

- Ludzka dziewczyno. Chcesz zostać zjedzona?

- Tak! Tak, chcę! Ale hej! Nie jestem ludzką dziewczyną, jestem Mimizuku, MI-MI-ZU-KU - rzucała rękoma i nogami w powietrzu jak dziecko w furii powodując, że łańcuchy na nich zawieszone trzęsły się i brzęczały.

- Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego mnie nie zjesz? - Mimizuku w proteście uderzyła kilka razy twardą skórę potwora. Jednakże Mimizuku była słaba i potwór nie ruszył się nawet o milimetr. Potem wygiął plecy i nagle zatrzepotał skrzydłami.

- Hę?

Mimizuku patrzyła, jak postać potwora stała się mniej więcej wielkości kurczaka, a jego prawdziwy, skromny wzrost stał się dla niej oczywisty. Potwór potrząsnął swoim ciałem i, trzepocząc skrzydłami, poleciał w niebo. Spojrzał na Mimizuku i wtedy ich oczy się spotkały. Ich rozmowa ciągnęła się dalej:

- Ieri w tym lesie nigdy nie jedzą ludzi. Nawet jeśli teraz mnie o to prosisz, odmawiam.

Mimizuku nagle znieruchomiała. Ieri. Słyszała o tym już wcześniej. Gdzieś głęboko w jej pamięci byli ludzie, którzy również nazywali potwory Ieri. Poprzez jego łamiący się sposób mówienia Mimizuku nie mogła zrozumieć wyjaśnień potwora. Choć rozumiała słowa, jego akcent sprawiał, że wydawały się one słowami z języka jakiegoś dalekiego kraju.

Podobnie jak słowa, których nigdy wcześniej nie słyszała.

- Dlaczego?

Oczywiście dlatego, że potwór był znacznie mniejszy niż Mimizuku. Prawdopodobnie była dla niego zbyt duża do zjedzenia. Ale Mimizuku pamiętała większego potwora, który był wystarczających rozmiarów, aby pożreć kogoś takiego jak ona. Spytała o niego potwora.

- Ponieważ, ponieważ, ponieważ. Spotkałaś Króla Nocy - odpowiedział potwór. - Nie mogę złączyć się z żadną osobą, którą wypuścił Król Nocy.

- Król Nocy?

- Tak, Król Nocy. Ten, który posiada księżycowe oczy. On jest bezwzględnym namiestnikiem tego lasu.

Jego sposób wypowiedzi zdradzał głęboki szacunek dla tego, o którym mówił. Słysząc te słowa, Mimizuku podniosła głowę.

- Och - on, ten z pięknymi, księżycowymi oczami! - roześmiała się. Oczy niczym księżyce. Nie było żadnych wątpliwości. Migotały jak prawdziwe. Mimizuku wciąż to pamiętała. - Co z tym gościem?

- Nie zjadł cię?

- Nie.

Bez względu na to ile razy go o to prosiła, nie zjadł jej, więc w końcu zasnęła na korzeniach pobliskiego drzewa. Była w stanie dobrze spać pośród woni brudu i wody unoszącymi się z ziemi.

- W tym wypadku, w tym lesie, nocnym lesie, nie ma potwora, który pozwoliłby sobie na zjedzenie ciebie - oświadczył potwór.

- Rozumiem... - przytaknęła Mimizuku. Nie bardzo rozumiała dlaczego. W każdym razie, jeśli ten duży facet jej nie zje, to żaden inny potwór tego nie zrobi. Ale to było złe. Przeszła przez tyle kłopotów, żeby tu dotrzeć.

- No cóż, po prostu będę musiała być przez niego jakoś zjedzona. - Wciąż niestabilna po przebudzeniu, kiedy Mimizuku wstała, zaczęła się chwiać do tyłu i do przodu. Wydawało się, że dzieliła swoje miejsce do spania z innymi, gdyż jej nogi z powodu przekrwienia stały się niebieskie i odrętwiałe. Upadła z powrotem na korzenie, jak owoce spadające z gałęzi.

- Co ty wyprawiasz?

- Ech, myślę, że pośpię trochę dłużej. Nie przeszkadza ci to, prawda?

- Twój wybór, ale...

Potwór zleciał w dół i zatrzymał się tuż przed oczami Mimizuku.

- Młoda damo, jesteś dziwna.

- Dziwna? Może jestem, ale nie nazywaj mnie „młodą damą”. Moje imię to Mimizuku....

- Mimizuku. To imię nocnego ptaka.

- Tak, to prawda.

- To dobre imię.

Mimizuku wyraźnie zaszczycona, zachichotała. Czy kiedykolwiek czułam takie szczęście?, pomyślała.

- Panie potworze, jakie jest pańskie imię?


-——*——


- Hm? Przepraszam, mógłbyś powtórzyć?

- To bezcelowe. Ludzkie uszy nie mogą usłyszeć imion Ieri.

- Tak więc... jak powinnam cię nazywać?

- Nazywaj mnie jakkolwiek chcesz. Czy wszyscy ludzie nadają sobie imiona pochodzące od zwierząt, które lubią? - skrzyżował ręce potwór.

- Um...

On nie jest człowiekiem, chociaż… pomyślała Mimizuku. Zastanawiała się nad tym przez chwilę, lecz niezbyt głęboko, zanim uśmiechnęła się bezczelnie i powiedziała:

- Okej, niech będzie. Co z „Kuro”?

- „Kuro”? Barwa nocy... - kiwnął głową Kuro. Jego akceptacja uszczęśliwiła Mimizuku. Uśmiechając się, uniosła się na łokciu.

- Mimizuku. Trawa cię pokaleczyła i sprawiła, że krwawisz. - Kuro wyciągnął lewe, dolne ramię i dotknął policzka Mimizuku. Mimizuku pokryta błotem i skaleczeniami po prostu odpowiedziała:

- Och, serio?

Jeśli dotknęłaby rany, dostałyby się do niej bakterie i na pewno spowodowałyby zakażenie. Dobrze o tym wiedziała. Ale wszystko było w porządku.

Chwytając pobliską gałąź, Kuro zamachnął się i wylądował na głowie Mimizuku. To było dziwne, w ogóle nie czuła jego ciężaru na głowie.

- Mimizuku.

- No?

- Te cyfry na twoim czole - czy są one magicznym zaklęciem?

- Och, te? - Mimizuku kilka razy poklepała żywiołowo swoje czoło. Pod grzywką brunatnych włosów znajdowały się trzy cyfry.

- Jestem trzysta trzydziesta druga - odpowiedziała szczerze Mimizuku.

- Co to oznacza?

- To mój numer.

- Okej. Ale nie rozumiem - odpowiedział równie szczerze Kuro.

- Jesteś zły?

- Nie jestem wcale zły, nie - odpowiedział spokojnie Kuro. Jak zawsze serce Mimizuku zaczęło bić szybciej.

Czy ja śnię? pomyślała w tym momencie. Czuła się dziwnie od samego początku. Słowa Kuro były słowami, których nigdy wcześniej nie słyszała.

Tak trochę dziwnie.

- Hej, Kuro, to w pewnym sensie dziwne.

- Co jest dziwne?

- Czemu jesteś dla mnie taki miły? - zapytała Mimizuku, stąpając boso po trawie i liściach. Skóra na podeszwach stóp stawała się twardsza, tak że nawet kamień nie byłby w stanie ich skaleczyć.

- Jestem miły? - spytał przeciwstawnie Kuro.

- Tak! Jesteś bardzo miły - powiedziała Mimizuku, uśmiechając się serdecznie. Łańcuchy w okolicy kostek zaplątały się w korzenie drzewa, a jej postawa stała się chwiejna.

- Ułaa!

Jednak jej twarz nie zaryła w ziemię. Tuż przed kontaktem z nią odezwał się dziwny dźwięk. Mimizuku, która upadała w przód, odbiła się jak sprężyna i przechyliła do tyłu tak mocno, że wydawało się, iż przewróci się w drugą stronę.

- Ł-ł-łaaa!

W pośpiechu odzyskała równowagę.

W jakiś sposób została uratowana. Nie bardzo rozumiała, co się stało, ale usłyszała w uszach dźwięk szemrania.

- Wierzę, że takie działanie może być uznane za "miłe" - zaśmiał się Kuro.

- Przed chwilą to byłeś ty, Kuro?

- Aye. To naprawdę ja!

- Czemu? - Zatrzymując się podniosła wzrok i spojrzała na Kuro. Mogła dostrzec jedynie kawałek jego skrzydła.

- Potrzebuję powodu? Rozumiem, ludzie są tego typu stworzeniami. - Na te słowa Mimizuku powoli pokręciła głową, uważając, aby nie zagrozić równowadze Kuro.

- Przypuszczam, że Mimizuku nie rozumie ludzkich spraw. Bardzo chciałbym wiedzieć, dlaczego tak jest. Jeśli istnieje pewien sposób, w jaki należy być miłym, chciałbym to usłyszeć. - Mimizuku ponownie usłyszała szemranie. Wydawało się, że był to śmiech Kuro. Ranił uszy.

Nagle sfrunął z głowy Mimizuku w dół, pojawiając się przed jej oczami i przemówił:

- Chcę wiedzy.

- Wiedzy?

- Chcę poznawać rzeczy. Nieważne, jakie książki czytam, po prostu nie mogę zbliżyć się do ludzi. Ty jesteś człowiekiem. Tak więc ucieszyłbym się z obserwowania ciebie. - Mimizuku zamrugała kilka razy bez emocji i pomyślała o słowach Kuro.

W jaki sposób on czyta tymi oczami?

Zresztą.

Kuro chce się dowiedzieć czegoś o ludziach. Mimizuku jest człowiekiem.

To dlatego, że jestem człowiekiem Kuro jest dla mnie miły, jęknęła Mimizuku, zastanawiając się.

Myślę, że przestanę mówić Kuro, że nie jestem człowiekiem.

- Kuro! Mam to! Rozumiem! To zaskakujące...

- Hoho. Co zrozumiała Mimizuku?- spytał z zainteresowaniem Kuro, wracając na głowę Mimizuku.

- Nawet jeśli jestem człowiekiem, są ludzie, którzy wciąż mnie akceptują. To w pewnym rodzaju dziwne. - Poszła przed siebie. Unosiła nogi z każdym krokiem, aby nie zahaczyć o nic kajdanami. Ponad jej głową rozległ się dźwięk trzepotania skrzydłami.

- Nie jestem człowiekiem, ale... ty na pewno jesteś tym dziwnym - mówił Kuro refleksyjnym, ociężałym tonem.

- Ehehe... - zaśmiała się Mimizuku.

Czuła się bardzo szczęśliwa.



Las zwany „Lasem Nocy” był pokryty liśćmi, a ich sterty podwiewane wiatrem sprawiały, że las wydawał się szlochać spazmatycznie. Czasem brzmiał jak ruch skrzydeł ptaka, ale kiedy Mimizuku spojrzała w górę, nie dostrzegła obecności żadnych zwierząt. W oddali Mimizuku myślała, że mogłaby usłyszeć dźwięk czyjegoś oddechu, ale nie widziała nigdzie żadnych innych potworów.

Kuro zgłosił się na ochotnika do poprowadzenia Mimizuku, która w przeciwnym razie poszłaby sama. Było to dla Mimizuku wielką niespodzianką, ale nie miała możliwości do wyrażenia tego w słowach.

Biegła przez las z Kuro na głowie. Kajdany na nogach głośno hałasowały kiedy stawiała kroki.

- Nie ma tu zbyt wielu innych potworów, co...

Las, który miał być pełen potworów wyraźnie różnił się od tego, który sobie wyobrażała. Westchnęła.

- To ze względu na drogę, którą obrałaś - oznajmił Kuro ze szczytu jej głowy. - W ciągu dnia Ieri zwykle nie przychodzą nad rzekę.

- Rozumiem...

Kołysała się w lewo i w prawo idąc wzdłuż brzegu rzeki. Nagle upadła na kolana i położyła ręce w wodzie. Czując chłód bieżącej wody, wytarła w niej ręce kilka razy, by je umyć. Leśna rzeczka płynęła melancholijnie, a woda była bardzo przejrzysta.

Wtedy, bez przechylania twarzy w przód, Mimizuku chlusnęła sobie rzeczną wodą prosto w twarz.

Kuro zatrzepotał w tył w panice.

- Mi-Mimizuku!

- A...

Mimizuku podniosła zmoczoną twarz i grzywkę.

- Och, przepraszam Kuro - powiedziała monotonnie Mimizuku, wycierając usta szorstkimi, szerokim ruchami.

- Uugh, boli mnie buzia! - jęknęła Mimizuku.

- Co? Czy nie pijesz wody?

- Tak, piję.

- Jeżeli woda przesiąka do twoich ran, to może najlepiej byłoby wydostać ją z nich.

Wtedy Mimizuku spojrzała niewzruszenie na swoją rękę. Zwisała z powodu osłabienia mięśni i nadal, mokra od mycia, błyszczała.

- Hm?

Ścisnęła ją i rozluźniła kilka razy.

- Tak...

Przechylając głowę lekko na bok, Mimizuku niespodziewanie wstała.

- W porządku, Kuro! Chodźmy!

Kuro wymamrotał potwierdzenie i poleciał z powrotem na głowę Mimizuku. Pozornie zapominając o tym, o czym właśnie rozmawiali, Mimizuku zmieniła temat.

- Czyli gdzie jest „Król Nocy”?

- Prosto wzdłuż tej drogi...

Kuro zaszeleścił skrzydłami i spojrzał na Mimizuku.

- Naprawdę chcesz do niego iść, Mimizuku?

- Czy naprawdę co? - odparła Mimizuku, nie do końca rozumiejąc Kuro.

- Powiedziałaś, że kazał ci odejść. Jeśli ponownie narazisz się na pojawienie przed jego obliczem, nie możesz dłużej uznawać siebie za żywą. Jeśli wzbudzisz jego oburzenie, możesz zostać w jednej chwili obrócona w proch lub rozpuszczona w wodzie.

- Mogłabym zostać zjedzona?

Światło wypełniło jej mroczne oczy sanpaku. Mimizuku naprawdę pragnęła być zjedzoną.

Kuro wpatrywał się w nią nieruchomo przez chwilę, a potem podniósł prawą górną rękę.

- Twoja decyzja. Jeśli to jest to, czego chcesz, możesz iść, Mimizuku. Jeśli nadarzy się okazja. Jeśli los na to pozwala, jeśli świat na to pozwala. Może też być tak, że znów się spotkamy.

- Ty nie idziesz, Kuro?

Słysząc pytanie Mimizuku, Kuro zaśmiał się.

- Nie zostałem wezwany.

Czy to właśnie tak działa? pomyślała Mimizuku. Być może.

Więc nie może iść, jeśli nie zostanie wezwany. Myślę, że wiem, co ma na myśli. Mimizuku uśmiechnęła się.

- Dobrze więc, ja zamierzam iść.

Las otworzył swoje rozdziawione, zielone usta. Jednak Mimizuku nie uważała go za straszny. Weszła do niego sama.



Pozostawiając Kuro w tyle, Mimizuku bez wahania udała się do lasu, a jej kajdany dzwoniły z każdym krokiem. Wcale nie była przygnębiona, że Kuro nie mógł jej już towarzyszyć. Jakby nie było, przebyła długą drogę do lasu całkiem sama. Mimizuku chciała być cały czas sama.

Ruszyła do przodu, dzwoniąc swoimi kajdanami. Kiedy przybyła do ściany splecionych winorośli wokół niektórych drzew, przedarła się przez nie i nagle pojawiła się w dużej, otwartej przestrzeni.

- Coo... - wypuściła mimowolnie Mimizuku.

W środku lasu stał ogromny, zaniedbany dwór. Jednakże, to nie było tym, co przykuło uwagę Mimizuku. Przed drzwiami ukazało się czarne jak smoła skrzydło, gładsze i piękniejsze niż u wrony. Spokojnie kołysało się wzwyż.

Tutaj Mimizuku po raz pierwszy stanęła twarzą w twarz z Królem Nocy.

Strzępki światła słonecznego przedzierały się przez szczeliny w zieleni ujawniając formę potwora nazywanego „Królem”.

Mimizuku wydała z siebie mimowolny krzyk. Szczękała zębami, a jej ciało zadrżało jak sparaliżowane. To nie był strach. To nie była trwoga. Nie znała tych rzeczy. Ścieżki nerwów w jej mózgu już dawno odcięły się od tych uczuć.

- Ah... - otworzyła usta do połowy, nie mogąc wydobyć z siebie słowa. Po prostu wydała cichy dźwięk.

- Ah...

Co powiedziałam? Co powinnam powiedzieć?

Jest dobrze. Muszę mu powiedzieć, żeby mnie zjadł.

Musiała to powiedzieć.

- Czemu przyszłaś?

Wąskie usta Króla Nocy ledwo się poruszyły kiedy wypowiedział te chłodne słowa. Jego głos był szczery i ostry, jak obnażone ostrze.

Będąc obserwowaną przez te oczy, tym spojrzeniem, które zamroziłoby każdego normalnego człowieka z przerażenia, Mimizuku otrzymała jedynie niewielki wstrząs zaskoczenia.

Ohhh?

Jego oczy błyszczały.

Są srebrne.

Podobnie jak księżyce ubiegłej nocy, oczy Króla Nocy błyszczały teraz tym srebrzysto białym kolorem.

Kolor księżyca, pomyślała Mimizuku. Kolor księżyca w biały dzień.

Były inne od tych, które zapamiętała, ale nie na tyle, żeby mogła pomylić je z czymś innym. Pojawiły się przed nią z pewnością dwa małe księżyce, świecące tym samym światłem jak przedtem.

- Takie cudowne...

Odetchnęła ciężko. Słysząc to, Król Nocy zrobił nieprzyjemny grymas. Skomplikowane wzory przypominające tatuaże wydłużyły się z jego oczu do policzków.

To jest piękne, pomyślała Mimizuku.

- Odejdź. Wróć do swojego własnego miejsca. Ludzka dziewczyno. - Jego słowa zdradzały mordercze zamiary.

Mimo to, Mimizuku nie wahała się w swojej reakcji.

- Nie mam miejsca, do którego mogłabym wrócić - powiedziała głośno. Nikt wcześniej nie podniósł głosu przeciwko Królowi Nocy.

- Nie mam miejsca, do którego mogłabym wrócić. Od samego początku, nigdy nie miałam miejsca, które mogłabym nazwać domem... !

Ponieważ ją uderzą. Ponieważ nic jej nie zrobili, ale sprawią jej ból. Mimizuku tak bardzo chciała nie myśleć o tym miejscu jak o swoim domu.

Mimizuku chciała myśleć, że byłoby lepiej wrócić do dowolnego miejsca, ale nie tego.

- Hej! Nie nazywaj mnie człowiekiem! Jestem Mimizuku! Moje imię to Mimizuku! - krzyczała do tego stopnia, że zaczęło jej się kręcić w głowie. Była przyzwyczajona do tego, ale teraz czuła się niepewnie.

Jej kolana odmówiły posłuszeństwa, więc upadła na ziemię.

- Hej, zjedz mnie.

Jej widoczność szybko stała się szara. Chce mi się spać? pomyślała. Chciała kontynuować błaganie króla aby ją zjadł, ale jej ciało nie chciało wykonywać jej poleceń. Chcę spać.

Twoje ciało dużo wycierpiało i musi spać. Mówił ktoś do niej.

Ooooh... To dziwne... Chciałabym się napić wody...

- Proszę... zjedz mnie... Królu... Nocy...

Mimizuku przewróciła się na wznak, na trawę z wyciągniętymi rękoma. Dwa dzienne księżyce spojrzały w jej kierunku.

- Błagam cię... proszę zjedz mnie...

Kajdany na ramionach stały się ciężkie, ramiona opadły na ziemię.

Och, te białe księżyce, te oczy Króla Nocy są takie piękne, było wszystkim, o czym Mimizuku mogła teraz myśleć, gdyż z powodu senności czuła się tak, jakby tonęła we wciągającym ją bagnie. Zamknęła powieki.

Nie... Chcę ponownie otworzyć oczu myślała Mimizuku. Jej świadomość zanikała. To było dziwne. Gdy szła spać, zwykle miała nadzieję, że już nigdy nie będzie musiała się ponownie budzić.

Gdybym tylko mogła zobaczyć te dwa księżyce jeszcze raz. Nie obchodzi mnie, czy kiedykolwiek ponownie otworzę oczy.



Słysząc jakby ktoś wypowiadał jej imię, Mimizuku delikatnie podniosła powieki.

Niebo było czerwone od zachodu słońca. W chwili gdy zbierała myśli, coś sfrunęło w dół.

- Gyah!

Nieprzemyślanie zaskrzeczała jak żaba.

Podpierając górną część ciała naprzód, spojrzała na rzecz, która spadła z nieba. Widząc to, jej oczy niemal dosłownie wyskoczyły.

Były to ciemne i purpurowe winogrona wśród innych świeżych owoców, których nigdy wcześniej nie widziała. Wszystkie spadły z nieba jak góra na Mimizuku.

Wpatrując się w to, spojrzała w górę. Trzepocząc przed nią pojawił się Kuro na tle światła czerwonego nieba. Był w odległości wydającej się na tyle małą, że Mimizuku mogła go łatwo uściskać.

- Kuro!- wrzasnęła Mimizuku. Potem próbowała poruszać rękoma, ale została pokonana przez uczucie dezorientacji.

- Ech, ach, co to jest? - spytała Mimizuku Kuro, wskazując na zakrywające ją owoce.

- To po prostu to, na co wygląda.

Kuro wyrzucił z obu ramion w powietrze żywe ryby, tnąc je ogonem tak, że były tego samego rozmiaru co on i umieścił je w swoich granato-podobnych ustach. Połknął je w całości, a następnie przemówił.

- Może jesteś głodna? Mimizuku.

- Eh, eh, eh?

Mimizuku była niewiarygodnie zmieszana.

- Hm? One są... moje? - wskazała na owoce.

- Tak. Zastanawiam się, czy ludzie mogą zrobić to z rybami. - Kuro przyleciał obok Mimizuku, chwycił gałąź drzewa i użył jej jako patyk na rybę.

W pięknym stylu zarysował nim kilka kręgów w powietrzu, a ryba nagle stanęła w ogniu. Mimizuku była zdziwiona i zbita z tropu, ale szybko rosnący ogień uspakajał się i smaczny zapach zaczął wypełniać powietrze. O dziwo, gałąź drzewa nie wydawała się w najmniejszym stopniu nadpalona. Widząc rezultat, Kuro zadowolony skinął głową.

- Proszę. - podał rybę Mimizuku.

- H-huh?

Odebrała ją z wdzięcznością. Jednak Mimizuku nie rozumiała w pełni co się dzieje i zdawała się być jeszcze w stanie podobnym do snu. Chociaż nie rozumiała, włożyła rybę do ust. Jej instynkt przejął kontrolę i zachłannie pożarła rybę. W środku była dość rzadka, ale smak nie miał znaczenia dla Mimizuku. Cokolwiek mogła jeść, było dla niej wystarczająco dobre.

Czy kiedykolwiek wcześniej jadłam coś takiego? ta myśl krążyła po jej głowie.

- Powiedz mi jedno, Mimizuku. Czy martwe ryby nie próbują uciec? - zapytał Kuro, szeleszcząc skrzydłami. Mimizuku słuchała zjadając całą rybę aż do oczu, mieląc mięso na strzępy w ustach.

- Hej, Kuro. Dlaczego tu jesteś? - Mimizuku rozejrzała się po okolicy. Wciąż znajdowała się przed rezydencją Króla Nocy. Jednak sam król gdzieś poszedł, bo nie widziała go w żadnym miejscu.

- Hmph - odparł Kuro. Skrzyżował górne ramiona. - Trudno mi to właściwie powiedzieć.

Następnie wzleciał w powietrze i stuknął w głowę Mimizuku.

- Los dał ci odejść. Czy była to nocna luminescencja, która pozwoliła ci to zrobić? Rzeczywiście, trudno powiedzieć. Dlatego muszę zapytać, Mimizuku.

Mimizuku zamrugała kilka razy.

- Nie biorąc pod uwagę śmierci, czy chcesz tu zostać? Mimizuku.

- Ech, czy naprawdę byłoby to w porządku, jeśli zostanę? - przemówiła głośno szczęśliwa Mimizuku. - Hej, Kuro! Czy naprawdę byłoby to w porządku dla mnie, jeśli tu zostanę?

- Nie obiecuję, że przyjdzie z tego coś dobrego. Możesz zostać jutro zabita. Czy to jest dla ciebie w porządku?

Mimizuku uśmiechnęła się na słowa Kuro i opadła na ziemię po raz kolejny.

Po zjedzeniu tak szybko takiej ilości jedzenia, jej żołądek zaczął boleć.

- Wiesz, Kuro... - uśmiechnęła się Mimizuku i rozłożyła ramiona. Jej łańcuchy zadźwięczały, jakby śpiewały.

- Moje jedyne szczęście będzie pochodzić z bycia zjedzoną przez Króla Nocy - powiedziała Mimizuku śmiejąc się radośnie.

A potem, samobójczy puchacz wirginijski westchnął lekko.

-Ach, mogłabym umrzeć tak szczęśliwie.

Mimizuku uśmiechnęła się.

- Hm… - Kuro skinął lekko głową.- Jesteś dość nieszczęśliwa - westchnął.

Nie rozumiejąc jego słów, Mimizuku tylko lekko się roześmiała.

- Hej, Kuro.

- Co? Mimizuku.

- Król Nocy jest piękny, co nie? - powiedziała radośnie Mimizuku.

Kuro nie był pewny co ma odpowiedzieć.

- Oczywiście. W końcu jest królem.

Mimizuku ponownie roześmiała się na jego słowa.

Kurtyna nocy rozłożyła się w lesie potworów.

Och, oczy Króla Nocy zmieniły się na złote, pomyślała z roztargnieniem Mimizuku, wytężając wzrok w niebo.

Więc to właśnie takie jest szczęście.


Powrót do Prolog Strona Główna Idź do Rozdział 2