Mimizuku to Yoru no Ou PL: Rozdział 6

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search

Rozdział 6[edit]

Klaudius poprosił Mimizuku, aby usiadła przed nim na dywanie. Mimizuku przystała na tę propozycję bez wahania. Odkąd zaczęła żyć w zamku, siadanie na dywanach było jedną z jej ulubionych czynności, chociaż często pokojówki karciły ją za to.

Jednak tutaj nie było nikogo do pilnowania jej.

Sadowiąc się wygodnie na dywanie, Mimizuku spojrzała na księcia, który wydawał się mały nawet dla niej. Klaudius siedział na dużo większym od siebie krześle, praktycznie tonąc w jego pluszowym obiciu.

- Pokaż mi swój znak - powiedział Klaudius, poruszając jedynie wargami.

Mimizuku posłusznie ściągnęła kapelusz i odsłoniła czoło.

- To naprawdę dziwny wzór…

- Eheheh! - Mimizuku roześmiała się.

- Pokaż mi swoje nadgarstki i kostki.

Jak jej kazano, wysunęła ręce pokazując nadgarstki i wyprostowała kolana, żeby pokazać kostki.

- Faktycznie mają inny kolor.

- Orietta powiedziała, że nie można tego usunąć.

- Więc byłaś zakuta w kajdany?

- Tak, zgadza się. Były przerdzewiałe, przynajmniej tak powiedzieli.

- Poruszanie się nie sprawia ci problemów?

- Problemy? Hm... nic mnie nie boli, więc to raczej nie problem.

- …Rozumiem.

Wraz z tym Klaudius uśmiechnął się nieco. Uśmiech ten był typu, którego Mimizuku nie widywała często. Mimizuku nie umiała stwierdzić, czy to w ogóle był uśmiech.

- Skoro tak, to ze mną jest nawet gorzej.

- Serio?

- Czyż moje ręce i nogi nie są paskudnie zabarwione?

- Jasne, że są.

Mimizuku przytaknęła szczerze. Nie wiedziała co oznacza „paskudnie”, lecz z pewnością miały kolor, jakiego wcześniej nie widziała.

- Taki właśnie byłem od urodzenia. Nie mogłem poruszać rękoma i nogami, nigdy.

- Nie możesz nimi ruszać?

- Właśnie. Chociaż posunąłem się nawet do odebrania życia matce podczas moich narodzin... w takim stanie, z pewnością przyniosę królestwu cierpienie.

Wypowiadając te słowa, Klaudius odwrócił wzrok od Mimizuku i spuścił oczy w dół.

- Moje ciało musi być przeklęte. Nie mogę się takim pokazać mieszkańcom królestwa. Jeśli dowiedzą się o moim kalectwie, wszyscy się przerażą. Dlatego od moich narodzin trzymano mnie w tym pokoju, prawie nigdy nie wypuszczając.

Mimizuku otworzyła szeroko usta w zdumieniu, powodując u Klaudius uśmiech, ten sam, którego nie potrafiła określić czy na pewno był uśmiechem.

- No więc, nie powiesz, że jestem niefortunny?- zapytał Klaudius.

Mimizuku przechyliła głowę.

- „Niefortunny”?

- Zgadza się.

Niefortunny znaczy, że jesteś nieszczęśliwy. Skoro książę nazwał siebie niefortunnym, może naprawdę taki jest? pomyślała Mimizuku.

Ale czemu pyta mnie?

- A zatem, jak było? Mam na myśli, ty, porwana przez Króla Nocy. Uważasz, że miałaś większego pecha ode mnie?- powiedział Klaudius, wpatrując się w Mimizuku ze zjadliwym wyrazem twarzy.

- Um...

Wygląd Klaudiusa nie wywarł na Mimizuku wrażenia.

- Czy jestem szczęśliwa? W tym zamku, jestem szczęśliwa, tak? - mamrotała z roztargnieniem.

Słowa Mimizuku zdawały się przebijać Klaudiusa. Otworzył szeroko otępiałe, szmaragdowe oczy.

- Powiedziano mi, że to dzięki Jego Wysokości, ale przypuszczam, że to też twoja zasługa. - Mimizuku rzekła z uśmiechem. Klaudius odwrócił wzrok.

- ... Nie posiadam tu żadnej władzy.

Mimizuku, nie wiedząc co znaczy „władza”, nagle wstała. Nie otrzymała pozwolenia od Klaudiusa, lecz przyciągnął ją przepiękny widok za ogromnym oknem.

- Łał! Niesamowite! - Mimizuku wykrzyknęła z radością.

- Wspaniałe, wspaniałe! Stąd jest świetny widok! Hej, można nawet zobaczyć rynek!

- Mimizuku, nie skończyłem jeszcze mó--!

Jego słowa rozpłynęły się niedokończone w krzykach Mimizuku.

- Hej, hej! Pieczone owoce z tamtego straganu są przepyszne! Jadłeś je kiedyś? - Mimizuku spytała beztrosko. Na twarzy Klaudiusa pojawił się grymas.

- Już to mówiłem...! Nie wychodzę stąd!!

- Czyli nie jadłeś? Zatem w porządku, kupię ci kilka! Sprzedawca jest moim przyjacielem! - Mimizuku zawołała promiennie.

Klaudius otworzył usta, żeby jej coś odpowiedzieć, ale zamknął je z wahaniem.

- ... Ty... kupisz je mi? - zapytał słabo.

- Tak! Jasne, że kupię! Są bardzo smaczne. Jest tam też dużo pięknych i zabawnych rzeczy. - Mimizuku kilkukrotnie skinęła głową. Czuła duże zadowolenie. Przypomniała sobie jak szczęśliwy był straganiarz słysząc, że owoce są pyszne.

Klaudius przyglądał się Mimizuku. Jego wzrok był niepocieszony, jakby chciał przejrzeć ją na wskroś.

- Ty…

- Tak?

- Nie litujesz się nade mną?

- Li… lituję?

Mimizuku pokręciła głową jak ptak.

- Nie sądzisz, że jestem godny pożałowania?

- Um... a jesteś?

Klaudius natychmiast się zarumienił i spojrzał w bok. Wyglądało na to, że zwrócone pytanie wprawiło go w zażenowanie.

- Mnie też nazywano godną pożałowania, choć nie wiem co jest we mnie żałosnego. - Mimizuku powiedziała, uśmiechając się szeroko. Klaudius nieśmiało spojrzał jej w twarz.

- ... Hej, Mimizuku.

- Tak?

- Opowiedz mi co dzieje się poza zamkiem. Co jest na zewnątrz, powiedz mi co jest piękne, co interesujące, i co cudowne. - powiedział głosem cichym jak szept.

Mimizuku skinęła głową na jego prośbę.

- Ok, w porządku! Opowiem ci wszystko. I przyniosę coś smacznego! W mieście jest wiele zaskakujących rzeczy. Rzecz jasna ładnych rzeczy też jest masa!

- ...

Klaudius zamilkł i zwiesił głowę.

- Uh... Mimizuku?

- Tak?

- ... Czy ty, um...

Końcówki uszu wystające pomiędzy kosmykami jego włosów zaczerwieniły się.

- Czy zostaniesz... moim przyjacielem?

Mimizuku uśmiechnęła się na jego pytanie.

- Co to przyjaciel? - rozbawiona odrzekła niewinnie.

Klaudius uniósł głowę i zaśmiał się niepewnie. To był pierwszy raz, gdy Mimizuku widziała jego uśmiech.


Tego dnia król, gdy zakończył sprawy państwowe, udał się do gabinetu, żeby zastać Ann Duke’a wylegującego się na jego kanapie. Ten widok przywitał go po dniu wyczerpującej pracy. Pomyślał o rozpaleniu ognia i przyłożeniu go do śpiącej twarzy Ann Duke'a, ale rozważając, że występował przeciwko osobie żyjącej z walki mieczem, przeszła mu ochota. Byłoby to zbyt nierozważne.

- Hej ty tam, intruzie. Jeśli nie chcesz stracić roboty, wypad stąd natychmiast - powiedział niskim głosem.

- W porządku, w porządku... - włóczęga odpowiedział ospałym głosem, podnosząc się z kanapy. Niewychowany Święty Rycerz zawsze uznawał tę kanapę za szczególnie przytulną.

- Po co tu w ogóle jesteś?

- Tylko na drzemkę.

- Wynocha.

- Tak, jasne. I tak zbierałem się do domu. Jeśli wrócę za późno moja żona się wścieknie, wiesz? - Ann Duke mówił zrelaksowany wstając. Wtedy nagle coś sobie przypomniał.

- Swoją drogą, słyszałeś pogłoskę, że Dia i Mimizuku zaprzyjaźnili się ostatnio?

- ... Słyszałem.

- Hmm? Była to twoja sugestia?

- To Klaudius wspomniał, że chce poznać „schwytaną księżniczkę”.

- Heh... czyli nie dostał tego czego chciał, jak zwykle. Właściwie, nah, tak jest dobrze. Byłem trochę zaskoczony usłyszawszy, że się spotkali, ale moim zdaniem to dobry pomysł.

Król zwrócił chłodne oczy ku Ann Duke’owi, który przeciągał się jak kot.

- Więc, co próbujesz powiedzieć?

Ann Duke zrobił zakłopotaną twarz jakby szukając odpowiednich słów i powoli otworzył usta.

- ...Nie powinieneś poświęcać mu trochę więcej uwagi? Przestań trzymać go zamkniętego w tamtym miejscu. Gdybyś nie wahał się pokazać go publicznie byłby teraz w jakiejś miłej szkole z internatem. Znasz wyspę Remit? Jest daleko od granicy, ale ponoć szkoły tam są znakomite.

Bez względu czy król słuchał Ann Duke’a czy nie, nie patrzył mu w twarz.

Ann Duke westchnął i kontynuował.

- ...Hej, nawet jeśli Dia ma takie ciało... wiesz, że zawsze był bystry.

- ...

Król odpowiedział milczeniem.

Ann Duke wydał kolejne westchnienie i zmienił kierunek rozmowy.

- Jak postępuje Plan Mumifikacji Króla Demonów?

- Ah, tak. Dotychczas żadnych opóźnień.

- Rozumiem... Cóż, to chyba dobrze.

Król przerwał swój niemrawy paraliż z poprzedniej rozmowy, zmieniając ton głosu.

- Co chcesz przez to powiedzieć?

- To tylko... Na moje oko cała ta sprawa przebiega zbyt gładko. Mimo wszystko, mamy do czynienia z królem demonów.

Jako król rządził lasem potworów przez okres kilku stuleci. Dziwnie niepodobnym do niego było wpaść w ręce ludzi tak łatwo.

Nawet gdy go pojmali wszyscy czuli to samo.

- To zwyczajnie dowodzi jak wielką ilością mocy włada krajowa Brygada Magów.

Stanowczo odrzekł król.

- Czyli wszystko w porządku, nie? Przy okazji, co zamierzasz zrobić z mocą pozyskaną z króla demonów?- zapytał Ann Duke lekkim tonem głosu.

- ... Zostanie wykorzystana dla dobra państwa.

- Rozumiem.

Ann Duke skinął na niechętną odpowiedź króla, i po pojedynczym pożegnaniu, opuścił gabinet jak to miał w zwyczaju.

Król słuchał oddalających się kroków, zacisnął powieki i cicho westchnął.

- Aileidia...

Piękne imię. Gdy je wymówił, jego właścicielka, olśniewająca kobieta, odrodziła się w jego umyśle. Jej jedyne portrety wisiały w gabinecie i w sypialni. Na nich, uśmiechająca się teraz do niego, widniała zmarła królowa. Była wspaniałą kobietą, która pomimo słabego ciała, kochała króla i państwo. Od życia choćby sekundę dłużej, wolała dać nowe życie. Miała tylko jedną odpowiedź dla chcących przeszkodzić jej w porodzie.

- Chcę pozostać jedyną królową tego państwa.

Teraz była martwa i nadal nosiła tytuł królowej.

Książę też musiał samotnie dźwigać ciężar państwa.


- Książe! Spójrz na to, zebrałam to na pograniczu państwa.

- Co to takiego?

Klaudius zerknął na przeźroczystą, żółtą bryłkę podsuwaną mu przez Mimizuku.

- Ten płyn wycieka z drzewa, a potem twardnieje. Patrz, w środku jest robak, co nie?

- To prawda...

Klaudius przyglądał się bryłce.

- Wygląda trochę jak miód. Wydawało się, że może być słodkie, więc to polizałam, ale nie jest wcale smaczne...

- Nie zrobiłbym czegoś takiego.

- Aha, to całkiem jak ty - Mimizuku powiedziała chichrając się. Raz co trzy dni, Mimizuku odwiedzała Klaudiusa w jego pokoju. Czasami przebywały tam inne osoby, jak nauczyciele, przychodzące do Klaudiusa wcześniej, lecz w momencie, gdy spostrzegał twarz Mimizuku, kazał im wyjść.

-... Mimizuku, od teraz nadaje ci zaszczyt nazywania mnie po imieniu.

- Huh?

- Jako podziękowanie... za wszystko. Nie musisz wołać na mnie książę, Klaudius wystarczy...

Uzyskując takie pozwolenie, Mimizuku zamrugała w zdumieniu. W każdym razie, uważała, że jego imię jest za długie i zbyt trudne do wymówienia.

Używała Andy, ponieważ Ann Duke było za skomplikowane.

- No dobrze, skoro jesteś Klaudius, będę ci mówić Kuro-[1]

Nagle przestała mówić i cała znieruchomiała.

Huh?

Coś zdawało się dzwonić w jej głowie.

Ku... ro...

Tak jest źle, ktoś mówił w jej głowie.

Nie powinna go tak nazywać. Nie tym imieniem.

Nie to imię.

- Kuro? Nie skracaj mojego imienia do czegoś tak banalnego. Jeśli chcesz... możesz mnie nazywać „Dia” jak Andy i reszta - Klaudius rzekł, a jego twarz pociemniała.

- Dia?

- Tak, właśnie. Dia. To jest... imię, które otrzymałem od matki.

- Twojej matki?

Klaudius spuścił wzrok.

- ... Po urodzeniu mnie, zmarła. Zabiłem ją.

- Ty… ją zabiłeś?

Mimizuku przechyliła głowę na bok.

- Tak, to prawda, zabiłem ją. Moja matka miała słabe ciało. Brakowało jej odporności na moc magiczną. Jej ciało znajdowało się pod presją rosnącej mocy magicznej w tym kraju. Prawdą jest, że jej ciało nigdy nie było zdolne do urodzenia dziecka.

Hmph, pomyślała Mimizuku. Co to znaczy, że Klaudius ją zabił?

- Ale czy nie chciała cię mieć, Dia?

- ... Gdyby tak było, to moje ciało byłoby normalne, tak sądzę.

Twarz Klaudiusa zmarszczyła się, gdy mówił.

- Jednakże, posiadam takie ciało. Król też mnie odrzuca...

- Odrzuca?

Mimizuku przechyliła głowę. Nie znała tego słowa.

- ... Czyli mnie nienawidzi, Mimizuku.

- Eh? Ciągle tego nie rozumiem... - Mimizuku posłała mu serdeczny uśmiech. - Nawet jeśli jesteś znienawidzony, to nadal najlepiej jest żyć. Ponadto, ja cię nie nienawidzę, Dia!

Klaudius boleśnie przymrużył oczy na jej słowa.

- ... Mimizuku, ciebie też nienawidzono?- westchnął.

- Umm...

Mimizuku spojrzała w dół lekko i potulnie.

- Nie pamiętam.

Klaudius pomyślał, że jej twarz wyglądała jakby płakała.


Jednego dnia, Ann Duke wszedł do pokoju Mimizuku i zastał ją z łokciami na parapecie, pochłoniętą wpatrywaniem się w niebo.

- Mimizuku? Czy na zewnątrz jest coś ciekawego?

- Myślałam tylko, że nie ma księżyca - powiedziała słabo, nie odwracając się.

- Księżyc? Wciąż mamy południe, wiesz?

- Tak. Biały. Chcę go zobaczyć. Złoty też jest w porządku.

- Hm. Naprawdę lubisz księżyc Mimizuku?

Z pewnego powodu, kiedy to powiedział, twarz Mimizuku pochmurniała.

- Tak, w pewnym sensie. Jest jakby... nostalgiczny - wyszeptała wzdychając głośnio.


- Hej Orietta, Tak ostatnio myślałem...

Wróciwszy do własnej posiadłości, Ann Duke, zrzucając obuwie, zasiadł na sofie i zaczął mówić.

- Tak? - Orietta spytała, nie przerywając pracy nad księgą rachunkową.

- Zastanawiałem się, czy Mimizuku jest szczęśliwa, nie posiadając wspomnień.

- ...

Ręka Orietty zatrzymała się.

Ann Duke zamknął oczy i mówił dalej.

- Zastanawiałem się, czy to dobrze dla kogoś zapomnieć ciężką przeszłość tak frywolnie. Na przykład, czy szczęście nie rodzi się z ujrzenia iskierki nadziei po łzach i trudzie? Czy nie stąd pochodzi ludzka siła?

- ... Hej, Andy. - Orietta powiedziała cichym głosem.

- Hm?

Kiedy Ann Duke uniósł głowę, Orietta wstała i wysunęła dokument z półki na książki. Okazał się nim być bardzo stary manuskrypt.

- Trzymałam to w tajemnicy, ale nie mogę się powstrzymać. Spróbowałam rzucić okiem na stare księgi w świątyni.

W podziemnej bibliotece w świątyni bezpiecznie przechowywano przynajmniej kilkusetletnie księgi. Nie były przeznaczone dla wglądu publicznego, ale Orietta, jako Dziewica Świętego Miecza, miała duży wpływ na sprawy świątyni oraz mogła wejść do podziemnej biblioteki.

- Co znaczy „rzuciłaś okiem”...?

- Symbol na czole Mimizuku... Próbowałam dowiedzieć się jaki rodzaj magicznego zaklęcia na nią rzucono.

- Odkryłaś to?

Orietta przysunęła się w ciszy obok Ann Duke’a, przyklękła i zniżyła swoje długie rzęsy.

- To znak końca ubywania i przybywania księżyca.

Powoli otworzyła postarzały tekst. Tutaj, na żółtym pergaminie, narysowany popękanym już tuszem, był bez wątpienia symbol z czoła Mimizuku.

- To jest pieczęć uwiezionych wspomnień.

Ann Duke otworzył szeroko oczy. Zakrył usta nie wierząc, a na jego twarz wystąpił groźny wyraz.

- Jak podstępnie!! Te potwory pochwyciły Mimizuku i wymazały jej pamięć!? - Ann Duke wybuchnął.

- Nie.

Orietta stanowczo ucięła jego spekulacje.

- Nie, nie to się stało. Sekwencja wydarzeń jest dziwna. Mimizuku zapomniała też co spotkało ją w lesie. To zaklęcie przywołano w momencie, gdy opuszczała las...

Ann Duke nagle sobie przypomniał.

Las płonął. W środku tego wszystkiego kuliła się dziewczyna.

Słychać było głośny, bolesny płacz.

Wołała kogoś.

Jego dłoń zakryła usta, oczy powędrowały w dół, jak mówił do siebie.

- Dla potworów... istnieje jakaś korzyść z pieczętowania ich?

- Zastanawiam się... Nie znamy prawdziwych intencji króla demonów. Wiemy tylko, że Mimizuku nie straciła wspomnień z własnej woli... - Orietta powiedziała, zamykając oczy.

- Jest sposób na przywrócenie jej pamięci? - zapytał Ann Duke.

- Myślę, że warto spróbować. W każdym razie, nie wiem czy to najlepsze wyjście. Jej ciało było niedożywione, ma też te ślady po łańcuchach na nadgarstkach i kostkach... Jej życie pewnie nie należało do najradośniejszych. Oprócz tego, mamy tu do czynienia z królem potworów... to nie kwestia, w której możemy się zwyczajnie sprzeciwić. Ale jeśli ona tego pragnie... wtedy prawdopodobnie wszystko zależało będzie od Mimizuku.


- Co chcesz zrobić? - zapytał otwarcie Ann Duke.

Mimizuku zrobiła zakłopotaną minę.

Ann Duke uśmiechnął się, żeby ulżyć jej wahaniu.

- W porządku jeśli nie chcesz tego robić. Mimo wszystko to twoje życie. Nawet jeśli straciłaś swoje wspomnienia, wciąż możesz być szczęśliwa, prawda?

Jednak Mimizuku martwiło coś kompletnie innego.

- Jeśli usuną magię, czy wzór na moim czole zniknie? - Mimizuku spytała zdenerwowana. Ann Duke uniósł brew.

- Nie, to tylko zakończy efekt... Niestety nie sądzę, by pozbyto się pieczęci...

- No to zgoda. Zrobię to! - Mimizuku szybko odpowiedziała. Uśmiechnęła się a jej oczy zalśniły.

- Mimizuku... lubisz ten symbol?

Mimizuku zaśmiała się, czystym, serdecznym śmiechem.

- Tak! Jest bardzo ładny.


Ann Duke zastukał do drzwi. Usłyszał spodziewane „Kto tam?” i odrzekł „To ja.” Jak zazwyczaj, otrzymał natychmiastowe zezwolenie na wejście.

- Hej, kopę lat.

Ann Duke uniósł dłoń i uśmiechnął się, wywołując również uśmiech Klaudiusa. Trudno powiedzieć, czy przystawało to komuś w jego wieku, ale był to mały zalążek uśmiechu.

- Nie masz żadnych nauczycieli o tej porze dnia?

- Nie, nikogo.

- Rozumiem.

- Hej, Andy.

Klaudius, który zazwyczaj słuchał co Ann Duke ma do powiedzenia, niepodobnie do siebie zaczął rozmowę.

- Co u Mii?

- Mii?

Ann Duke zwiesił głowę na chwilę, ale szybko uświadomił sobie o kim była mowa i uśmiechnął się

- Ah, masz na myśli Mimizuku?

- T-tak...

Klaudius przytaknął, jego policzki lekko się zaczerwieniły.

Nawet ten chłopiec potrafi pokazać tak bogaty wyraz twarzy, Ann Duke dumał cicho, ekscytując się lekko.

- Wygląda na to, że zostaliście dobrymi przyjaciółmi. Czy Mimizuku odwiedziła cię dzisiaj?

- Tak. Powiedziała, że próbują cofnąć magiczne zaklęcie nałożone na nią. Czy wspomnienia Mimizuku wrócą?

- ... Nie jestem pewien. Na ten moment, Riveil i reszta pracują nad nią cały dzień. Moja żona im towarzyszy.

- Rozumiem...

- Więc naprawdę dobrze się z nią dogadujesz, huh? - Ann Duke spytał, niezdolny do powstrzymania uśmiechu.

Klaudius odwrócił wzrok.

- Ta dziewczyna jest bardzo dziwna. Nie ma ona w ogóle wstydu czy litości. Zawsze jest uśmiechnięta.

- ... Dia. Chcesz by ci współczuto?

Klaudius uniósł szybko głowę, aby odpowiedzieć Ann Duke’owi, ale miał wrażenie, że słowa zapychają mu gardło, więc zamknął usta.

Wtedy słowa powoli zaczęły się wydostawać, jedno po drugim.

- Nie rozumiem. Mii mówi, że nie ma mowy, by była nieszczęśliwa. Gdy to widzę, ja... ja...

Wydawało się, że nie może powiedzieć nic więcej.

Ann Duke cicho podszedł i delikatnie poklepał Klaudiusa po głowie.

Ann Duke, Orietta i siwo włosy król byli jedynymi osobami mogącymi położyć rękę na księciu w ten sposób. Gdy Ann Duke po raz pierwszy spotkał Klaudiusa, ten wciąż był niemowlęciem z purpurowymi rękami. Widział jak chłopak rośnie. Klaudius miał specjalne znaczenie dla pary jak Ann Duke i Orietta, którzy nie posiadali własnych dzieci.

- Jeśli pamięć Mimizuku powróci... - Ann Duke przemówił spokojnie, - może nie być tą samą Mimizuku, którą teraz znamy.

- Huh...?

Claudius spojrzał wzwyż, lekko wstrząśnięty.

- Pamięć człowieka jest jednym z czynników decydujących o jego charakterze. Mimizuku, której wspomnienia powróciły może być kompletnie inną osobą od Mimizuku znanej nam teraz...

- Nie chcę czegoś takiego!! - Klaudius krzyknął bez namysłu.

Ann Duke uśmiechnął się na pogodzenie.

- Mimo to sądzę, że dobrze by ci zrobiło zaprzyjaźnienie się też z nową Mimizuku. Mylę się?

- To znaczy... tak...

Przygryzając wargę, Klaudius skinął. Ann Duke, kiwając mocno głową kontynuował.

- Jeśli pamięć Mimizuku wróci, a ona nadal będzie chciała zostać w tym kraju z nami… Myślę, że wezmę ją jako moją córkę.

Oczy Kludiusa rozwarły się na słowa Ann Duke’a.

Ann Duke uśmiechnął się nieco nieśmiało.

- Oczywiście tylko jeśli Mimizuku się zgodzi - dodał.

- ... Też tego chcę... - Klaudius spojrzał w dół i wymamrotał.

- Hm?

- Chciałbym się urodzić jako dziecko twoje i Oriettay... - wymówił cichym głosem, jak bzyczenie owada. Ann Duke posłał mu dziwne spojrzenie.

- Nienawidzisz swojego ojca?

- To nie tak, że go nienawidzę! - krzyknął Klaudius . – Ja go nie nienawidzę! Ale ponieważ urodziłem się taki jako książę, przyniosę państwu jedynie nieszczęście! Dla kogoś takiego jak ja, kto przyszedł na świat zabijając własna matkę...

Ann Duke powoli potrząsną głową, uśmiechając się.

- Nie stawiaj swoich rodziców na piedestale w ten sposób.

- Ale...

- Hej, Klaudius.

Ann Duke podszedł do okna, zwrócony do Klaudiusa plecami.

- Myślisz, że byłoby lepiej, gdybyś mógł ruszać rękoma i nogami?

- ... Tak. Tego chcę. Lecz bez względu co państwowi magicy nie zrobią, nie potrafią sprawić, aby mógł nimi poruszać.

- Jesteś tego pewien?

- Jest sposób!? - Klaudius zapytał, lgnąc do słów Ann Duke'a.

- ... Gdybyśmy mieli silną magiczną moc... może by był... - Ann Duke powiedział cicho, bez odwracania się.

- Gdzie znaleźlibyśmy kogoś z taką mocą!? - Klaudius wykrzyknął, przygryzając wargę.

Ann Duke odwrócił się i jeszcze raz poklepał Klaudiusa po głowie.

- Wpadnę znowu. - rzekł miękko.

Nawet po tym, jak Ann Duke zabrał rękę, Klaudius dalej wpatrywał się w podłogę.

- ... Gdybym mógł zobaczyć Mii... Poczekam, aż przyjdzie... Przekaż jej... - Powiedział urywanymi zdaniami. Wyglądał jakby miał się rozpłakać, ale był chłopcem opierającym się potrzebie łez.

Mimo wszystko, nie byłby w stanie ich otrzeć.

- Obiecuję, powiem jej. - Ann Duke potaknął, opuszczając pokój Klaudiusa.


- Mimizuku, jak się czujesz? - Orietta zapytała Mimizuku, która właśnie skończyła cały dzień leczenia w celu pozbycia się klątwy.

Ann Duke zerknął zza niej.

Jak oczekiwano, nie udało się kompletnie usunąć pieczęci Króla Nocy.

„Szczerze, nie możemy przebić się przez ostatnią zaporę,” rzekł Riveil, dowodzący Brygady Magów.

„W każdym razie, pieczęć ledwo się trzyma... Z rozdarcia, które w niej zrobiliśmy, istnieje możliwość, że wspomnienia powrócą.”

Zakopana w łóżku, Mimizuku flegmatycznie zamknęła oczy.

- Boli mnie głowa...

- Dobrze się czujesz?

Z jej małym ciałem, to bez wątpienia duży ciężar.

- Tak. Miałam sen.

- Jaki sen? - Orietta spytała.

Mimizuku rozwarła suche wargi.

- Ktoś do mnie mówił. Zapomnij. Zapomnij. Nie chciałam. Nie pieprz mi tutaj, idioto. Czemu niby muszę zapomnieć?

Widząc Mimizuku mówiącą monotonnie tak ostre słowa Orietta uśmiechnęła się.

- Nie brzmisz jak zazwyczaj, Mimizuku.

- To definitywnie ja - Mimizuku odpowiedziała pewnie.

- To był mój głos.

- „Nie pieprz mi tutaj, idioto”... - powiedziała raz jeszcze, jakby chcąc potwierdzić, że to faktycznie była ona.


Następnego dnia, rzadki gość został wezwany do pałacowego pokoju Mimizuku.

- Ach, minęło trochę czasu. Tak, to na pewno byłaś ty.

Z ogromną skromnością wkroczył nieśmiało na pałacowy dywan, nie mogąc powstrzymać uśmiechu, gdy spoglądał na Mimizuku. Z pulchnym ciałem i prostym odzieniem, jego obecność wydawała się dość nienaturalna w kontraście do białych ścian zamku.

- Ciekawe czy mnie pamiętasz. Ty i ja spotkaliśmy się w lesie.

- Huh?

Siedząc na łóżku, Mimizuku przechyliła głowę.

Orietta, która przyprowadziła mężczyznę ze sobą, podeszła do Mimizuku.

- Panie Shiira, proszę opowiedzieć jej ze szczegółami, co się wtedy zdarzyło.

- Oczywiście, Lady Orietta.

Mężczyzna nazwany Shiira przyłożył kapelusz do piersi i schylił się nisko przed Oriettą, potem zwrócił się do Mimizuku.

- Miałem kłopoty, zgubiłem się w lesie, ale wtedy pojawiłaś się i zaczęłaś do mnie mówić. Pomyślałem, że byłaś potworem i nieźle się przestraszyłem. Lecz wtedy... nazwałaś mnie „Dziadkiem”.

- Dziadek. - Mimizuku papugowała.

Shiira uśmiechnął się i przytaknął parę razy.

- Dokładnie. Wtedy wskazałaś mi kierunek. „Idź w dół tej rzeki”, powiedziałaś. Dzięki tym słowom zdołałem wydostać się z lasu.

- W dół tej rzeki...

- Zapytałem, „A co z tobą?” ale mnie nie zrozumiałaś i powiedziałaś swoje imię. Spytałem w kontekście „Co zamierzasz zrobić”, ale odpowiedziałaś „Jestem Mimizuku”.

- Jestem... Mimizuku...

Coś rozbrzmiało w jej głowie.

Hm? Jestem Mimizuku!

Ten głos. Czyj to był głos?

- Potem spytałem, „Nie idziesz ze mną?” ale dostarczałaś kwiat, więc odrzekłaś, że nie możesz. Trzymałaś mocno czerwony kwiat. Dałaś mi pręcik mówiąc, że odstraszy potwory.

Shiira przywoływał z pamięci, ostrożnie opisując scenę.

- Bardzo czerwony...

- Rękę miałaś skąpaną we krwi. To był niewiarygodnie czerwony kwiat, jakiego nigdy wcześniej nie widziałem.

- Czerwony... kwiat...

Pot zaczął spływać po jej plecach. Serce biło szybciej.

- Powiedziałaś coś jak... tak, tak, teraz pamiętam. Powiedziałaś, że musisz zanieść ten kwiat do Fukurou. Mimizuku i Fukurou są powiązane za sobą, więc dokładnie zapamiętałem co powiedziałaś.

- Fukurou.

W porządku! Fukurou! Będę cię nazywać Fukurou!

Była późna noc.

Spowijała ją gruba ciemność.

Księżyc, był piękny.

- Fukurou... Fukurou...

- Mimizuku? Co się dzieje? Dobrze się czujesz, Mimizuku? - Orietta pytała stojąc za nią. Mimizuku nie odpowiedziała, tylko w kółko mamrotała do siebie to imię.

- Oh? Przepraszam, ale wygląda na to, że wzór na twoim czole się zmienił, prawda? - Shiira rzekł, przyglądając się Mimizuku.

- Jaki był wcześniej!? - zapytała Orietta zaskoczona.

- Um... gdy go widziałem, nie był to wzór, tylko numer. Trzy... 333? Nie, inny. To było 332, tak myślę...

„Jestem numerem trzysta trzydzieści dwa!”

To był mój.

Mój numer.

- Nie... nie...

Oczy Mimizuku rozwarły się, a dziewczyna zakryła dłońmi uszy.

Orietta wołała jej imię. Jednak słowa nigdy nie dotarły do Mimizuku.

- Nieeeeeeeeeeeeee!!!!

Mimizuku wrzasnęła z bólu, prawie jakby miała umrzeć.

Dokładnie jak w dzień, gdy oddzielono ją od Fukurou.


Mimizuku wymiotowała. Płacząc nieprzerwanie, wymiotowała aż nie zostało nic prócz soków żołądkowych. Orietta przytrzymywała jej plecy, ale ta dalej wymiotowała.

Wraz z mulistą taflą pamięci ogarniającą ją, nie przestawała wymiotować.

Raz jeszcze przywołała wszystkie wspomnienia. Pamiętała gdzie i kiedy, co czuła, i co zabiła.

Nie mogła zaprzeczać swoim wspomnieniom. Bólowi, cierpieniu. Teraz rozumiała. Zrozumiała jak ledwie umknęła śmierci żyjąc w wiosce. Wszystko ponownie do niej powróciło.

Nie mogła dłużej się od tego odwracać. Nie mogła dalej porzucać swoich wspomnień.

Gdy sobie przypominała, szukała desperacko.

Musiał być czas, kiedy ktoś był dla mnie miły.

Kiedy to było? Z pewnością, musiało gdzieś być.

Byłam... traktowana z życzliwością.

Dwa księżyce...

Srebrne. A potem złote. Księżyce.

Pobrzękiwanie jej łańcuchów. Wypowiadane przez nią słowo.

Fukurou.

Wykrzyknęła je w głębi swego serca.

- Jak mogłam zapomnieć…

Mimizuku zacisnęła dłonie w pięści i krzyknęła.

- Nie wymazuj tak samolubnie cudzych wspomnień, Fukurou! Ty idiotooooooo!!

A wtedy, obok Orietty i jej rozwartych oczu, Mimizuku straciła przytomność i zemdlała.


W tym samym czasie, w podziemiach zamku, Fukurou, którego witalność i moc magiczna były nieustannie wysysane, wydał stłumione westchnienie.

- Idiotką jesteś ty. Głupia dziewczyno...

Było to krótkie zdanie, nieusłyszane przez nikogo.


Przypisy[edit]

  1. Imię Klaudiusa: pisane w katakanie クロディアス (Kurodiasu), pierwsze dwie litery to "ku" i "ro," stąd wybór Mimizuku na zdrobnienie.