Mimizuku to Yoru no Ou PL: Rozdział 8

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search

Rozdział 8 - Uwolnienie[edit]

Tej nocy Klaudiusz już miał zasnąć, gdy wtem usłyszał hałas.

- Kto tam?

Otwierając oczy, Klaudiusz cicho poprosił o przedstawienie się. Nie mógł być nieuważny. Kiedy tracił gardę, stawał się najbardziej podatny na krzywdy.

- Czy zdajesz sobię sprawę z tego, że jesteś w pokoju księcia? Jeśli zrobisz kolejny krok w kierunku mojej kwatery, zostanie na ciebie rzucona klątwa przez największych czarodziei z królestwa.

Mimo tego, jeśli ta osoba zaszła tak daleko przygotowana, aby porzucić swoje życie, nie miaaby problemu ze zrobieniem krzywdy księciu. Podczas gdy dzwon alarmu cicho zabił w sercu Klaudiusza, Klaudiusz wytężył wzrok w ciemności.

Znajdowała się tam mała postać człowieka.

- Wybacz tak późną wizytę, Dia.

Ten malutki głos był jak mały dzwoneczek, delikatnie toczący się po podłodze.

- ... Mii? Czy to ty, Mii? - zapytał zdziwiony Klaudiusz. Wyczuł, że kiwnęła głową.

- Ta. Przepraszam, podczas dnia byłam pod ciągłym nadzorem, więc nie mogłam przyjść wcześniej niż w nocy.

- Byłaś obserwowana...?

- Coś w tym stylu. Ale nie zabronili mi wychodzenia. Facet na dole twojej wieży mnie przepuścił.

- Rozumiem… - odpowiedział Klaudiusz, skonsternowany. Wiele różnych kwestii powiedzianych przez kilku ludzi chodziły mu po głowie. - Mimizuku... czekałem na ciebie.

- Wiem. Dziękuję.

Wyglądało to, jakby Mimizuku kiwnęła głową. W dodatku sprawiała wrażenie lekko uśmiechniętej.

- Andy i Orietta przyszli tutaj i opowiedzieli mi o tobie. Myślałem, że już więcej nie przyjdziesz mnie zobaczyć.

- Dlaczego?

Przez wiszącą tkaninę baldachimu Klaudiusz nie mógł widzieć twarzy Mimizuku, więc nie miał pojęcia, jak bardzo się zmieniła od czasu odzyskania wspomnień.

Pośród ciemności zamknął oczy. Bez zmian. Nieważne, czy jego oczy były otwarte czy zamknięte - świat ciągle pozostawał w tym samym kolorze.

- ... Król odwiedził mnie dzisiaj. Powiedział, że ostatnia ceremonia zniszczenia Króla Nocy odbędzie się jutro i że mam przyjść... Powiedział, że mam wziąć w tym udział jako przyszły król.

Klaudiusz zrozumiał, co król miał na myśli.

Ann Duke przyszedł idzień wcześniej i mu powiedział. Był świadom całej sytuacji. Ann Duke poinformował go o sytuacji Mimizuku, o znaczeniu pieczęci na jej czole i o powodzie, dla którego miała blizny na kostkach i nadgarstkach.

Potem zaś Ann Duke powiedział mu: "Klaudiuszu, zostaniesz wezwany na ceremonię, która odbędzie się za dwa dni. Wypal sobie w pamięci moje akcję tego dnia. Jednakże... jeśli możesz, nie mów o tym Mimizuku".

Ann Duke uśmiechał się smutno, gdy ten wypowiadał te słowa.

- Zorientowałem się, że ostatecznie tak czy inaczej będę osławiony i znienawidzony. Nic nie można na to poradzić…

Klaudiusz zapytał, co mógłby zrobić aby pomóc.

Ann Duke po prostu się uśmiechnął. Uśmiechnął się jak gdyby powstrzymywał się przed powiedzeniem tego, czego naprawdę chciał.

- Dia, możliwe, że wkrótce będziesz mógł ruszać rękami i nogami.

- Nie obchodzi mnie, co się ze mną stanie, powiedział Klaudiusz. Ann Duke poklepał go po głowie.

- Nie mów takich rzeczy. Król chce, byś mógł władać rękami i nogami bez żadnych przeszkód i abyś dzięki temu zyskał więcej pewności siebie.

Pewności siebie.

Możliwość poruszania rękami i nogami dałaby mu pewność siebie. Mógłby zostać królem tylko przez poruszanie rękami i nogami?

- Wiesz co, Klaudiuszu - powiedziała Mimizuku drżącym głosem. Klaudiusz nadstawił uszy, aby nie umknął mu jej głos. - Wiesz co…

Nawet w ciemności sylwetka Mimizuku była maleńka.

Mimo tego, że był tak blisko zyskania możliwości ruchu kończynami, Klaudiusz mógł myśleć tylko o Mimizuku.

Czy Mii płacze?, pomyślał.

Zaraz po tym Mimizuku przemówia trzęsącym się szeptem.

- Co byś zrobił... gdybym poprosiła cię o pomoc?

Klaudiusz uśmiechnął się, nim mógł coś powiedzieć.

Wiedział, jaka byłaby jego odpowiedź dawno temu.



Trójkolorowy dzwon zabił z niezkazitelnym dźwiękiem. W czasie jego bicia, Ann Duke pomyślał o pogrzebie zmarłej królowej.

Wtedy Ann Duke nie był jeszcze wybrany jako Święty Rycerz. Oglądał niekończącą się procesję ludzi w czarnych strojach, siedząc na szczycie drzewa na jego posiadłości bujając w obłokach.

Mimo tego, że był tak wysoko, nie mógł zobaczyć środka trumny wśród procesji. Był zawiedziony, bo, jak mówiono, królowa była wyjątkowo piękna.

A jednak.

Ann Duke podniósł głowę i spojrzał na Fukurou, który wyglądał, jakby tworzył tron z jego własnych rozpiętych skrzydeł.


Minęły dwa księżyce, odkąd został złapany. Od tamtego czasu nie dali mu nic do jedzenia ani picia - po prostu powieszono jak do wysuszenia i wyciśnięcia kompletnie czysto z magicznej mocy.

Mimo to... jego postać, powieki opuszczone, chude i wyschnięte, były nadal chłodno piękne.

Będąc przed taką upiorną pięknością, nawet Święty Rycerz odczuwał respekt.

- Święta Kobieto! Przynieś tutaj miecz... ! - powiedział Król Dantes niskim głosem. Bez niepotrzebnych ruchów, Orietta uklękła u boku Ann Duke’a. Zamknęła oczy i ofiarowała Święty Miecz swemu mężowi.

Myślał, że nie przybędzie.

Właśnie to Ann Duke naprawdę czuł. Ponieważ powiedział jej, że to on bedzię dzierżył miecz w ostatni dzień poskromienia króla demonów, nie słuchała ani jednego wypowiedzianego przezeń słowa.

Jednakże Orietta także nie mogła odmówić.

- ...Nie przeszkadza ci to? - szepnął Ann Duke w momencie, kiedy złapał za miecz.

Orietta westchnęła, a jej oczy pozostały zamknięte.

- Żyję z mieczem jako jedność...

Słysząc tę odpowiedź, Ann Duke zrobił zbolałą minę. Jeśli mógłby coś na ten temat zrobić, sprawiłby, żeby Orietta nie była zmuszana do mówienia takich rzeczy.

Chwycił za rękojeść miecza i wyciągnął go z pochwy jednym szybkim ruchem.

Dwie magiczne lampy odbijały światło księżyca w pełni na Święty Miecz, podowując, że oddawał on przyciemnioną aurę. Tym, co lśniło najznakomiciej podczas ceremonii, to był kryształ otoczony przez czarodziei. Był trochę większy niż ludzka głowa, a w środku migotał niebieski płomień.

W tym momencie w Królu Nocy nie zostało już nic magicznej mocy.

Korona, o której mówiło się, że należy do następnego króla, oddawała zastraszającą aurę.

- Przyprowadźcie mojego księcia... !

Na rozkaz króla, Klaudiusz przybył na krześle wiele razy większym od niego samego, niesionym przez kilku ludzi. Zakryty baldachimem nawet jak był zabierany pod ziemię, usta Klaudiusza były zaciśnięte. Najpierw spojrzał na króla, a potem na Fukurou.

Czarodzieje wystąpili naprzód. Stąd będą, używając magicznej mocy króla demonów, wykonywać największe magiczne przedsięwzięcie w histori ich królestwa.

Ich celem było całkowite ożywienie niepowstrzymanej władzy Klaudiusza nad jego rękami i nogami aż do samego końca jego palców.

Wtedy, gdy czarodzieje ustanowili swoje pozy z różdżkami.

- Proszę zaczekać.

Nie wydając dzwięku do tego momentu, Klaudiusz przerwał ciszę swoim wysokim głosem. Ann Duke bez namysłu obrócił się aby nie niego popatrzeć.

- Wasza Wysokość - powiedział wyraźnie Klaudiusz, stając oko w oko z siwowłosym królem. - Chciałbym zobaczyć króla demonów, wyraźnie, moimi własnym oczyma.

- ...Co?! - zawył Dantes.

Jednakże Klaudiusz, niespeszony i głęboko posadzony w krześle, podniósł swój głos ponownie.

- Zanim zostanię dźgnięty przez Święty Miecz Świętego Rycerza Ann Duke'a, chcę aby pozwolono mi wypalić sobię kształt tego przyszłego symbolu, potęgi magicznej naszego królestwa, w moich oczach.

Siwowłosy król rzucał spojżenie pełne wściekłości nie przerwanie na swojego syna. Jednakże, Klaudiusz nie opuścił swojego spojżenia. Dantes zastanawiał się kiedy jego syn stał się taki odważny. Czuł jakby Klaudiusz nie był tym samym synem którego zawsze miał, taki który zawsze spoglądał na niego przestraszony.

- ...W porządku - kiwnął głową król. - Wyprowadzcie Klaudiusza naprzód.

Wystąpili naprzód ludzie nosiący krzesło, na którym zasiadał książę. Ustawili go delikatnie na prostym czerwonym dywanie. Wtedy książę przyjrzał się uważnie Fukurou, mimo że był daleko. Patrzył na jego ciało, na skrzydła, które wyglądały jakby trzymane przez niewidzialne nici. Jego postać nie staciła nic ze swej dostojności.

Spoglądał na niego tak, jakby przypalając jego kształ do swojego umysłu.

Gdy tylko Dantes miał wznowić postępowanie, Klaudiusz nagle krzyknął:

- Mimizuku, teraz...!

Nikt ze zebranych nie mógł zaprzeczyć dźwiękowi jaki usłyszeli. Po prostu stali z szeroko otwartymi oczyma w zdumieniu. Tkanina na dolnej części krzesła Klaudiusza porwała się otwierając.

A wtedy cień wyskoczył z cienia.

- Mimizuku!!! - krzyknął Ann Duke. Tak jak wtedy gdy wyglądała jak sama skóra i kości ubrana tylko s cieńki materiał. Mimizuku wyskoczyła jak z procy i biegła.

- Stój! Zatrzymać tę dziewczynę!!" Głos Dantesa rozszedł się jak po odpaleniu armaty. Zaskoczeni, czarodzieje ustawili się w pozycji do ataku. Jednakże, byli oni tymi samymi czarodziejami którzy byli przygotowani do wykonania ożywienia na kończynach Klaudiusza. Mineła by chwila zanim mogliby rzucić kolejne zaklęcie.

Z wyprzedzeniem, Ann Duke biegł w stronę Mimizuku.

Jednakże, jego ramię nagle zostało pociągnięte z tyłu.

- Ugh!

Spojrzał w bok. Tam, z silnym spojrzeniem w oczach, była jego żona.

- Pozwól mi przejść, Andy.

- Co masz zamiar zrobić?! - zapytał Ann Duke.

- Pokażę ci. Osłaniaj mnie!

Słowa Orietty były silne. Jej chwyt na nadgarstkach Ann Duke był ciasny, utrudniając mu sprzeciwienie się jej.

Ciągnięty przez swoją nie cierpliwość. Ann Duke spojrzał na Mimizuku.

Mimizuku biegła. Biegła tak jak tylko mogła. Do Fukurou, pięknego Króla Nocy.

- Fukurou!!! - zawołała jego imię całym sercem.

Chwyciła nóż, trzymając jego błyszczącą srebrem rękojeść przy swej piersi.

Orietta stała w wejściu, ubrana w swój strój kapłanki i patrzyła na Mimizuku. Widziała, że Mimizuku zamieniła swoje stare ubranie na cieńką, białą tkaninę.

- Mimizuku...

- Orietto, przepraszam - powiedziała Mimizuku. - Muszę iść.

- ...Idź śmiało, Mimizuku - powiedziała, śmiejąc się i płacząc jednocześnie.

Patrząc na płaczącą twarz Orietty, Mimizuku sama czuła, że zbiera jej się na płacz.

- Wiesz co...- łzy zaczęły wypływać z oczy Mimizuku. Nie kontynuowała swojej wypowiedzi. Orietta objęła ją czule.

- ...Gdybym miała córkę, myślę, że to prawdopodobnie by tak wyszło, co nie?

Orietta przestała starać się o własne dziecko. Poprzednio płakała i przepraszała Ann Duke za to. Ann Duke kochał ją, a ona kochała jego, więc przepraszała go za każdym razem, gdy płakała. Ann Duke nie obwiniał Orietty. Był w pełni świadom, przez co musiała przejść.

Nie mogli wziąć dziecka z sierocińca, ponieważ musieli rozważyć swoje królestwo jako ich dziecko.

- Przepraszam, Orietto.

- Nie musisz przepraszać - powiedziała, przytulając ją mocniej.

- Wiesz, ja... ja... ja byłam szczęśliwa, nosząc te ładne ubrania, które dostałam. Posiłki od wszystkich były pyszne. Łóżko było miękie i puszyste... To wszystko sprawiało, że byłam szczęśliwa.

To nie było kłamstwo. Jej uczucia były zdecydowanie prawdziwe.

- ...Zgadza się... - potwierdzenie Orietty brzmiało, jakby było wypełnione po brzegi miłością od Świętej Matki.

Jest jak prawdziwa matka, pomyślała Mimizuku.

Nie wiem, nie rozumiem, ale musi to być coś podobnego, prawda? To tak jest mieć matkę...?

Mimo to.

- Ale, mimo to... chcę iść do domu. - Miała miejsce, do którego mogła wrócić. - Chcę wrócić do lasu Fukurou... muszę być idiotką...

Przepraszam, przepraszam. Mimo, że byliście dla mnie tacy życzliwi.

Mimo, że wszyscy byli dla mnie mili.

Po tych słowach Orietta z uczuciem pogłaskała Mimizuku po głowie.

- Wiesz, my, dziewczyny... wszystkie stajemy się idiotkami gdy się zakochujemy - powiedziała z psotnym uśmiechem.

Mimizuku zamrugała po usłyszeniu tych słów.

- Orietta... też była idiotką? - zapytała, ocierając łzy. Orietta spojrzała na Mimizuku i zachichotała.

- Gdybym nie była... jak mogłabym stać się taką żoną do niczego?

Mimizuku zaśmiała się spontanicznie.

- Weź to...

Wtedy Orietta przyłożyła noż do dłoni Mimizuku. Był on piękny mimo prostego wykonania i już po pierwszym rzucie oka Mimizuku mogła powiedzieć, że był on wartościowy.

- Orietto, co to jest?

Ramiona Mimizuku zatrzęsły się, gdy nagle poczuła w dłoni coś zimnego i ciężkiego.

Orietta uśmiechła się do niej czule.

- Weź to. Pożyczam ci go. Dano mi go kiedy stałam sie Dziewczyną Świętego Miecza. Był on przekazywany w świątyni przez pokolenia. Nadano mu kształt od złąmanej częsci ze Świętego Miecza. Jeśli chcesz przeciąć nici trzymające Króla Nocy... będziesz tego potrzebować.

- Naprawdę mogę go wziąć? - zapytała Mimizuku, zasypywana mieszanymi uczuciami.

Czy Orietta nie była żoną Ann Duke'a? Nie była ona kapłanką tego królestwa?

Mimo tego, Orietta ciągle się do niej uśmiechała.

- Błagam cię, żebyś go wzięła... moja droga Mimizuku - powiedziała.



Tak więc Mimizuku wzięła ostrze.

Bóle z otwartej przestrzeni wyglądały jakby przecinały przez jej ciało, i powodowały mdłości.

Jednakże, nie straciła chwytu.

Będę walczyć.

Dotychczas, zawsze robiła to co inni jej mówili. Teraz chciał żyć dla siebie, sama wyznaczyć sobie kierunek jej życiu.

Wiedziałam, chwila w której się pierwszy raz spotkaliśmy.

Spotkając cię...

Był to pierwszy wybór Mimizuku w jej życiu.

Idę cię odzyskać. Dlatego będę walczyć.

Mimizuku pomodliła się do Boga po raz pierwszy.



- Fukurou!!!

Mimizuku przecinała jedwabne nici wiążące ciało Fukurou.

- Fukurou, Fukurou, otwórz oczy...!!! - zwołała, płacząc. Twarz Fukurou była spokojnie piękna, tak jakby umarł, a Mimizuku zamarła, nie z powodu urody Fukurou ale ze strachu że był on stracony dla niej.

Było wiele rzeczy o które Mimizuku nie mogła nic zrobić tylko się bać.

Wtedy, lekko, słabo Fukurou podniósł powieki. Miękkie światło księżyca ulatniało się z jego oczu.

- Fukurou!

Czując wolność ruchu, pierwszą rzeczą jaką zrobił było złapanie Mimizuku za nadgarstek.

Nadgarstek miał lekko zmieniony kolor, w dodatku trzymał nóż.

- Agh!

Cieńkie palce Fukurou straciły dużo z dawnego wigoru, ale jego uścisk wziąż był zaskakująco mocny, powodując że Mimizuku upuściła nóż.

- Mimizuku!!! - zawołał Ann Duke w desperacji.

Orietta połknęła swój oddech.

Z niedźwięcznym dźwiękiem, nóż uderzył o ziemię.

Jednakże, Fukurou wpatrywał się w Mimizuku.

- Wydawało mi się, że mówiłaś... że nienawidzisz noży... - zauważył.

Był to ten sam głos, wcale nie zmieniony, ten którym Fukurou przemówił kiedy się pierwszy raz spotkali.

Do jego słów, Mimizuku się uśmiechnęła.

Był to silny uśmiech, niepodobny do żadnego jaki wcześniej zrobiła. Promieniował z jej twarzy, nie zwracając uwagi na łzę która spadła z oka Mimizuku.

- To nie jest takie ważne...

Zaraz po tym, Mimizuku skoczyła na szyję Fukurou.

Uścisnęła go mocno. Jej delikatne, smukłe ramiona owinęły wokół niego, tak jakby były wytworzone tylko po to aby go objąć.

Wtedy, Fukurou lekko zmrużył oczy.

Objął on Mimizuku tak mocno jak tylko mógł.

Dużo czasu mineło od ich przypadkowego spotkania w tą oświetoną przez księżyc nocą. Tych dwoje wkońcu przyjeli się, ramię w ramię.



- Andy!!! - zawołał Dantes. Żyły było mu widać na czole.

- Święty Rycerzu Ann Duke! Zetnij króla demonów! Życie króla od tego zależy...!!!

Czarodzieje też przygotowywali nowe zaklęcie. Dantes podniósł swój głos, żądając aby Święty Miecz był wbity w serce Fukurou.

- Nie obchodzi mnie, czy także musisz zabić Mimizuku...!!!

Reagując na jego potężny ton głosu, Ann Duke otrząsnął ręcę żony z jego nadgarstków.

Orietta krzyknęła będąc za nim.

Jednakże, Ann Duke się nie obrucił. Podniósł swój Święty Miecz, wyżej i wyżej.

Mimizuku mocno zacisnęła oczy.

Nie obchodziło ją jeśli tak umrze, w objęciu Fukurou.

Powtarzając te same słowa na okrągło w jej głowie, mimo że zaprzeczenie w nich stało przed nią, ona ciągle je powtarzała.

- Andy!

Klaudiusz był tym który wywołał te imię.

Miecz upadł.

Wyraźny dźwięk, jak tłuczenie szkłą, wzniósł się.

- !!!

Wyglądało jakby wicher zawiał, i wszyscy w pokoju stracili kontrolę nad swoimi zmysłami na sekundę.

- Ann Duke, co ty...?!

Król który, odzyskał równowagę z pomocą czarodzieji, zawołał imię głosem przepełnionym wściekłością.

Jednakże, Ann Duke wzruszył ramionami tak jak to zawsze robił.

- Przepraszam, królu, ale jeśli żona odemnie odejdzie, będę miał kłopoty - powiedział obojętnym głosem.

Jego ton głosu był taki jakby rozmawiał ze starym znajomym.

- Fukurou, Fukurou, wszystko w porządku? - Po nagłej niezgodzie, Mimizuku spojrzała na Fukurou, zmartwiona.

Fukurou jej nie ignorował, obniżył swój wzrok do poziomu oczy Mimizuku których białka pod źrenicami można było widzieć.

- Dlaczego przyszłaś? - zapytał niskim głosem.

Mimizuku zkrzywiła się co wyglądało jak połączenie śmiechu i płaczu.

- Dlaczego miałabym nie przyjść?

- Ponieważ w końcu zyskałaś szczęście.

- Zyskałam, huh? Ciepłe jedzenie, dobre ubrania, miękkie ręczniki, i pluszowe łóżko. Ale..." Mimizuku zwróciła się ku parze księżyców. "Ciebię tam nie było," powiedziała.

Fukurou zwężył swoję oczy jak księżyce.

- Naprawdę jesteś głupia.

- Może.

Łzy zaczęły lecieć z oczu Mimizuku.

- Nie mów czegoś trudnego do zrozumienia w takim momencie. Teraz gdy wszystko jest wporządku, może pójdziemy do domu? Chodźmy do domu do lasu...!

- ...

Fukurou otarł łzy z policzków Mimizuku jego smukłymi, pazurami.

- Myślałem że powiedziałaś że nigdy nie płakałaś.

- Przypomniałam sobie, jak. - Podniosła swój policzek. - Przypomniałam też sobie, jak się śmiać. Czy nienawidzisz mnie za to, że przypominam bardziej człowieka?

- Nie... - Zaraz po tym Fukurou przeczesał włosy Mimizuku na bok za pomocą jego palca, w taki sposób, że widoczny był symbol na jej czole.

- Ty... jesteś Mimizuku. A ja... jestem Fukurou.

Taka była jego odpowiedź.



Fukurou zatrzepotał swoimi rozłożonymi skrzydłami, wysyłając nawałnicę magicznej mocy i wiatru do podziemniego pokoju. Siwowłosy król podniósł swój głos przeciwko Królowi Nocy trzymającego małą dziewczynkę.

- Co wy robicie? Czarodzieje! Riveil! Szybko, szybko, zrób coś...!!!

Jednakże, czarodzieje nie byli w stanie rzucić żadnych kolejnych zaklęć.

Z księżycem w pełni, król potworów był przepełniony mocą tak wielką jak jego imię i czując presję wywołaną jego magiczną mocą, czarodzieje nie mogli przestać się trzęść.

- Co wy robicie!? Szybko, król demonów...!!!

- Proszę, przestańcie!!" Powiedział Klaudiusz do Dantesa gdy ten na próżno próbował ocucić czarodziei. "Proszę przestań, ojczę. Wystarczy...!

Trzymana blisko przez rękę Fukurou, Mimizuku spojrzała na Klaudiusza.

Uśmiechnął się kiedy zapytała go o pomoc.

- Zrobię wszystko oco mnie poprosisz, Mii.

Spojrzała na Klaudiusza, tego samego chłopca który wypowiedział te słowa.

Twarz Klaudiusza skruszyła się, jakby do płaczu, ciągle powtarzając swoją prośbę do ojca.

- Wystarczy, ojcze...! Jestem w porządku, więc proszę, zatrzymaj to wszystko!"

- Klaudiusz..." Powiedział Dantes, zaskoczony. Spojrzał na Klaudiusza. "Klaudiusz... co ty sobie myślisz...!?

- Mii jest moją przyjaciółką!" Łza spłynęła po policzku Klaudiusza. Był to pierwszy raz od śmierci królowej kiedy to Dantes widział łzy Klaudiusza. "Mimizuku jest moją przyjaciółką! Jeśli sprawi to że mój przyjaciel będzie płakać, to odzyskanie moich rąk i nóg nie jest tego warte."

- Dia... - zawołała Mimizuku z ramion Fukurou.

Jednakże, Klaudiusz zwrócił się ku Dantesowi.

- Jeśli mówisz że nie mogę zostać królem mając takie ciało, to idź znajdź innego następcę. Nie obchodzi mnie to! Ale nadal, ojcze, nadal... mimo że mam takie ciało... wciąż jestem twoim synem...!!! - wykrzyczał.

Zawołał swojego ojca, płacząc. Ann Duke i Orietta stali, patrząc się na rozgrywaną przed nimi scenę.

- Klaudiusz... - zawołał niepewnie Dantes.

- Dia! - zawołała Mimizuku z pomiędzy ramion Fukurou. - Hej, Dia...!

Ze łzami na twarzy, Klaudiusz spojrzał na Mimizuku. A następnie na Fukurou.

- Dia, przepraszam... przepraszam. - Wiedziała że były to nic nieznaczące przeprosiny, a także, że polegała na nim, by zrobić coś trudnego. Ale mimo to była szczęśliwa, że ją wysłuchał.

- Przepraszam... i dziękuję...!

- W porządku, Mii - uśmiechnął się Klaudiusz, mając twarz wilgłą od łez. - Otrzymałem od ciebie wiele rzeczy. Uczyłem się od ciebie. Więc jest w porządku. Nie przejmuj się tym - powiedział, ciepło się uśmiechając.

Był to uśmiech przypominający ten od nieżywej już królowej.

Nagle dało się słyszeć niski głos.

- ...Młody książę.

Czyj głos to był? Po zdezorientowaniu trwającym ułamek sekundu, Klaudiusz przełknął, i obrócił się aby spojrzeć na właściciela głosu.

- Król... Nocy...

Fukurou spojrzał na dół, na Klaudiusza, jego złotymi oczyma.

- Ludzki książe, który nosi swoje kończyny jako dekoracje. Ciągle możesz być w stanie zasiąść na tronie z twoim ciałem.

Mimizuku, zaskoczona słowami Fukurou, spojrzała na niego. Klaudiusz zacisnął usta i kiwnął głową.

- Jeśli mój ojciec na to pozwoli... Nie, jeśli będę uważał siebie za odpowiedniego tej pozycji, to nawet z tymi bez użytecznymi kończynami, stanę się królem tego królestwa.

Na stanowczą odpowiedź księcia, Fukurou zatrzepotał kilka razy skrzydłami. Lądując na wprost księcia.

- Królu Demonów! Co ty robisz?! - król, przepychając się między czarodziejami, wypchnął się naprzód. - Nie dotykaj go! Co robisz mojemu synowi...?!

Ann Duke podniósł lekko swój miecz. Fukurou postawił Mimizuku, i delikatnie przeleciał pazurami swoich długich palców po rękach i nogach Klaudiusza.

- !

Kladiuszowi zaparło dech ze zdziwienia. Dziwne wzory zaczęły się pojawiać na jego rękach i nogach, a zaraz potem lekkie światło zaczęło lśnić.

Kiedy światło się rozproszyło, coś dziwnego stało się ciału Klaudiusza.

Lekko się zatrząs, i poczuł słabość i zimno.

Jednakże, lekko podniósł swoje prawe ramię.

- A...

Dantes wstał prosto, patrząc szeroko otwartymi oczyma na Klaudiusza. Ann Duke stał oszołomniony, Orietta zakryła usta podczas gdy łzy zaczeły lecieć jej z oczu.

Czarodzieją również zabrakło słów.

Zaraz po tym, trzęsąc się jak nowo narodzony jeleń, Klaudiusz powoli podniósł swoje nogi wstał, zschodząc ze swojego krzesła.

- K-królu Nocy, to jest, ja...!

Klaudiusz, stojąć, spojrzał na Fukurou w pełnym zdumieniu.

Mimo że wcześniej uważał Króla Nocy za przerażającego, zapomniał o swoim strachu.

- Jako przeklęty książę, możliwe że tobą gardzono," powiedział Fukurou przytłumionym, niskim głosem.

- Jeśli jesteś chętny aby żyć nawet z kończynami przeklętymi przez króla demonów, to powinieneś żyć, ludzki książę.

Klaudiusz zacisnął i rozluźnił swoje dłonie kilka razy.

Jak we śnie, mógł się poruszać.

Znakomite wzory znajdujące się na nim rzeczywiście mogły tego który na nie popatrzał szokować.

- Dia!

Z zadowoleniem w oczach, Mimizuku wyciągnęła obie ręce w stronę Klaudiusza i go uścisneła. - Te wzory... są bardzo piękne - Mimizuku zachichotała. - Wszystkie są bardzo piękne!

- Dziękuję, Mimizuku. - Klaudiusz także uśmiechnął się prosto z serca. Z jego nowo odzyskanymi ramionami, odwzajemnił uścisk Mimizuku. - Tobie również dziękuję, Królu Nocy...

Jednakże, Fukurou nie wyglądał jak by go słyszał. Odwracając się tak jakby tracąc zainteresowanie nim, poleciał do góry w stronę nieba. Spowrotem do lasu, z którego przybył.

- Och! Oooch! Fukurou! - W panice, Mimizuku próbowała złapać się Fukurou. - Ja też idę! Idę z powrotem do domu razem z tobą!

- ...

Nie wydając dźwięku, Fukurou wtopił swój wzrok w Mimizuku.

- Jeśli wracasz, to zabierz mnie też! Nie możesz mnie tu tak zostawić; nawet jeśli tak zrobisz, poprostu za tobą pójdę! Las nie jest daleko stąd, więc nie próbuj uciekać!" Powiedziała Mimizuku, kładąc ręce na biodra.

Fukurou westchnął lekko, po czym obracając się, złapał Mimizuku za ramię.

Mimizuku pisnęła z uciechy.

- Mimizuku! - zawołał Ann Duke.

- Och... Andy, Orietta...! - Pochyliła się naprzód, z jej pozycji w ręce Fukurou. - Hej, hej, hej...!

Czuła że było wiele rzeczy które chciała powiedzieć. Dziękuję. Przepraszam. Dziękuję.

Czy tylko te słowa by wystarczyły? Pomyślała Mimizuku.

Mimo tego że nauczyli jej używania ich w takich chwilach jak ta.

Im bardziej o nich myślała, tym bardziej czuła że nie były by wystarczające.

- Hej, heeeej...!

Łzy pojawiły się wzdłuż jej twarzy. Dlaczego? Dlaczego była taka smutna? Dlaczego czuła żal? Mimizuku nie mogła zrozumieć.

Orietta spojrzała na Mimizuku i się uśmiechnęła.

- ...Jesteś zawsze mile widziana - powiedziała Orietta, nie zwracając uwagi na łzy w oczach. - Będę czekać. - Uśmiechnęła się czule, tak jak to zawsze robiła.

Obok niej Ann Duke także się uśmiechnął.

- Jeśli życie w lesie ci się nie spodoba, to zaraz wróć! Znowu pójdziemy na targowisko razem!

Mimizuku zrobiła odkształconą minę i kiwnęła głową raz za razem.

Było tam wygodne życie i mili ludzie. Mimo tego, mogła dokonać tylko jednego wyboru.

Dla niej, wybór był jasny.

- ...Królu Nocy. - Kolejnym który przemówił był Dantes, stojący za Klaudiuszem. Siwowłosy król zmarszczył swoją brew tak jak to zawsze robił i zrobił srogą minę. - Nie będę prosił o wybaczenie, Królu Nocy - powiedział powoli. - Ale wciąż... - Dantes wziął głęboki oddech i oznajmił: - Dziękuję ci, z całego serca.

- Ojcze...

Klaudiusz spojrzał na swojego ojca, aż dech mu zaparło z wrażenia.

Fukurou nie wyglądał zainteresowany aby odpowiedzieć. Rozciągnął swoje skrzydła szeroko, i obrócił się aby zniknąć w ciemności ale nagle obrócił się spowrotem w kierunku Dantesa.

- ...Jeśli jesteś królem który wybiera swoje królestwo, to spróbuj zbudować wspaniałe królestwo swoimi własnymi rękami.

W tym momencie, Mimizuku sobie coś przypomniała.

Och, zgadza się, Fukurou także...

Fukurou, w pewnym okresie czasu, mógł także być ludzkim królem.

Myśląc o tym, Mimizuku przypomniała sobie uczucie którego nie potrafiła wyrazić słowami i trzymała się mocno szyji Fukurou.

Kiedykolwiek nie potrafiła się wyrazić, była to najlepsza rzecz do zrobienia.

Tak jak Orietta zrobiła to dla niej. Mimizuku poczuła że wkońcu zrozumiała jak używać swoich kończyn.

Fukurou zrobił wkurzoną minę na Mimizuku która się obwijała na nim, ale oddychając lekko, delikatnie przesunął swoje ramiona tak aby móc pogłaskać Mimizuku po głowie.

Widząc to, Ann Duke i Orietta spojrzeli na siebie nawzajem i się zaśmiali.

Zaraz po tym, Mimizuku i Fukurou rozpłyneli się w ciemności.

Wiatr zawiał, i w następnej chwili, dwoje znikneli nie zostawiając po sobie śladu.

Było to tak jakby burza przeszła przez piwnice zamku.

- Odeszli...

Ann Duke westchnął.

- Trudno - uśmiechnęła się Orietta, podając pochwę Świętego Miecza Ann Duke'owi.

Pięknym ruchem Ann Duke schował Święty Miecz do jego pochwy i oddał go Oriettcie.

- Dobra, mamy sporo do posprzątania, czyż nie?

- W rzeczy samej - powiedział prosto Ann Duke.

- Ty bierzesz za to odpowiedzialność. Bierz się natychmiast do pracy, Andy - rzekł siwowłosy król, powracając do swojego zwykłego ponurego tonu głosu.

- Hę?! Hej, zaczekaj chwilę! Co z tobą, królem?! Czemu ja?!

- To chyba oczywiste. Czemu nie spróbujesz choć raz popracować? Zamiast siedzieć cały czas w domu...

Ann Duke spuścił barki, a Orietta zachichotała obok niego.

- ...Wasza Dostojność... - zaczął Klaudiusz, spoglądając strachliwie na króla. - Um...

Wiedział, że musi zostać ukarany, jako że zlekceważył rozkazy króla.

- Dia.

- T-tak?! - odpowiedział Klaudiusz; jego barki się trzęsły. Szare oczy jego ojca patrzyły na niego. Miał srogi wyraz twarzy i surowy wzrok. Jednakże Klaudiusz nie odwrócił wzroku. Nie spuścił wzroku, jak to wcześniej zawsze robił. Zaciskając mocno usta, patrzył na wprost, prosto na Dantesa - jego ojca.

Planował przyjąć jego karę z godnością. Nie czuł żalu. Mimo to, nie myślał że mógłby być nienawidzony przez swojego ojca. Po prostu zrobił to, co musiał, ze względu na siebie i ze wzgledu na królestwo.

Dantes spojrzał na Klaudiusza i otworzył usta aby przemówić ale zamknął je i zwężył swoje oczy.

Zaraz po tym, zrobił krok naprzód i mocno uścisnął ciało Klaudiusza.

Na tą niespodziewaną akcję, szmaragdowe oczy Klaudiusza otworzyły się szeroko.

- Wasza... Dostojność...?

Dantes nic nie powiedział. Poprostu przytulił swojego syna, oczy mocno zaciśnięte i jego ramiona lekko drżące.

Był to mocny uścisk i sprawiał ból Klaudiuszowi. Był on nieszczęśliwym starcem, który nie wiedział, jak być delikatnym.

Jednakże Klaudiusz zamknął swoje oczy.

Zawsze tego chciał.

Uścisk był natychmiastowy. Chwila w której Dantes puścił Klaudiusza, jego twarz wróciła do tej od srogiego króla.

- ...Począwszy od teraz, nauczę cię wielu rzeczy. Jeśli masz ducha wymaganego by być królem, to podążaj za mną nawet, jeśli będziesz kaszlał krwią!

Na te słowa, oczy Klaudiusza się zaświeciły.

- ...Tak, ojcze!!!

Był on księciem którego pewno dnia będzię zwano "Ozdobnie Zapieczętowany Król."