Difference between revisions of "Zero no Tsukaima wersja polska Tom 1 Rozdział 2"

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search
Line 312: Line 312:
   
   
 
== Do tego miejsca została wprowadzona korekta ==
 
   
 
<center>***</center>
 
<center>***</center>
Line 319: Line 317:
   
   
Klasy w magicznej akademii były podobne do uniwersyteckich sal wykładowczych. Wszystko wyglądało jakby było zbudowane z kamienia. Wykładowca stał na najniższym punkcie sali a ławki ciasnym półkolu pięły się w górę przypominając schody. Kiedy Saito i Louise weszli do sali, głowy wszystkich uczniów jednocześnie obróciły się w ich stronę.
+
Klasy w magicznej akademii były podobne do uniwersyteckich sal wykładowczych. I jakby tego było mało, wszystko było zbudowane z kamienia. Wykładowca stał na najniższym punkcie sali, a ławki ciasnym półkolem pięły się w górę przypominając schody. Kiedy Saito i Louise weszli do sali, głowy wszystkich uczniów jednocześnie obróciły się w ich stronę.
   
 
I wtedy rozpoczął się śmiech. Kirche również tu była, otoczona grupką chłopców w jednym z kątów pomieszczenia.
 
I wtedy rozpoczął się śmiech. Kirche również tu była, otoczona grupką chłopców w jednym z kątów pomieszczenia.
   
Więc naprawdę potrafi ich owijać wokół małego palca. Jest traktowana jak królowa przez tych wszystkich mężczyzn. Nie jest to niespodzianką z jej imponującym biustem. Myślę że duże piersi, zostaną dużymi piersiami gdziekolwiek pójdziesz.
+
''Więc naprawdę potrafi ich owijać wokół małego palca. Jest traktowana jak królowa przez tych wszystkich mężczyzn. Nie jest to niespodzianką z jej imponującym biustem. Myślę, że duże piersi, zostaną dużymi piersiami bez względu gdzie się udasz.''
   
 
Wyglądało na to, że wszyscy przynieśli ze sobą swoje przyzwane stwory, które razem tworzyły dziwaczną gromadkę.
 
Wyglądało na to, że wszyscy przynieśli ze sobą swoje przyzwane stwory, które razem tworzyły dziwaczną gromadkę.
Line 331: Line 329:
 
Lecz tym co najmocniej przyciągało uwagę Saito, były potwory żywcem ze świata fantasy. Był bardzo podekscytowany. Tyle rodzajów zadziwiających bestii było wokół niego.
 
Lecz tym co najmocniej przyciągało uwagę Saito, były potwory żywcem ze świata fantasy. Był bardzo podekscytowany. Tyle rodzajów zadziwiających bestii było wokół niego.
   
Zauważył sześciu nogom jaszczurkę. To musi być... Saito próbował sobie przypomnieć tę lichą wiedzę fantasy, którą znał z mediów. ''Bazyliszek! Widziałem jednego w grze ''. Była tutaj też ogromna kreatura przypominająca z wyglądu kulkę z jednym wielkim okiem, łagodnie sunęła w powietrzu. ''Co to może być? '' Postanowił zapytać Louise.
+
Zauważył sześcio nogą jaszczurkę. ''To musi być...'' Saito próbował sobie przypomnieć tę lichą wiedzę fantasy, którą znał z mediów. ''Bazyliszek! Widziałem jednego w grze''. Była tutaj też ogromna kreatura przypominająca z wyglądu kulkę z jednym wielkim okiem, łagodnie sunęła w powietrzu. ''Co to może być? '' Postanowił zapytać Louise.
   
-Co to za dziwaczna kula z okiem?
+
- "Co to za dziwaczna kula z okiem?"
   
-„Żukodźwiedź”[ ''„Bugbear” '']
+
- "'Żukodźwiedź'" [ ''„Bugbear” '']
   
-Dobra, a ta rzecz podobna do ośmiornicy?
+
- "Dobra, a ta rzecz podobna do ośmiornicy?"
   
  +
- "Skua"
-„Skua”
 
   
Odpowiedziała mu Louise markotnym głosem poczym usiadła. Saito zajął miejsce obok niej.
+
Odpowiedziała mu Louise markotnym głosem po czym usiadła. Saito zajął miejsce obok niej.
   
 
Spojrzała na niego karcącym spojrzeniem.
 
Spojrzała na niego karcącym spojrzeniem.
   
-Co?
+
- "Co?"
   
-To siedzisko dla maga. Towarzyszom wstęp wzbroniony!
+
- "To siedzisko dla maga. Chowańcom nie wolno ich używać!"
   
Z żalem usiadł na podłodze. ''No tak... przecież nie mogłem jeść nawet jedzenia na stole. A ta ławka wszystko mi zasłania. Nie będę tu siedział! ''Postanowił i znów usiadł z powrotem na krześle.
+
Z żalem usiadł na podłodze. ''No tak... przecież nie mogłem jeść nawet jedzenia przy stole. A ta ławka wszystko mi zasłania. Nie będę tu siedział!'' Postanowił i znów usiadł z powrotem na krześle.
   
 
Louise spojrzała na niego z oburzeniem, jednak nic tym razem nie odpowiedziała.
 
Louise spojrzała na niego z oburzeniem, jednak nic tym razem nie odpowiedziała.
Line 355: Line 353:
 
Drzwi się otworzyły, i wszedł przez nie nauczyciel.
 
Drzwi się otworzyły, i wszedł przez nie nauczyciel.
   
Była to kobieta w średnim wieku, ubrana w znoszoną purpurową szatę w czarnym kapeluszy. Miała krągłą twarz która nadawała jej przyjazną ekspresje.
+
Była to kobieta w średnim wieku, ubrana w znoszoną purpurową szatę w czarnym kapeluszu. Miała krągłą twarz która nadawała jej przyjazną ekspresję.
   
-Czy ta kobieta też jest magikiem? -Szepnął Saito do Louise.
+
- "Czy ta kobieta też jest magikiem" - Szepnął Saito do Louise.
   
-Czy to nie oczywiste?- Syknęła Louise.
+
- "Czy to nie oczywiste?" - Syknęła Louise.
   
Kobieta spojrzała po klasie i przemówiła usatysfakcjonowana.
+
Kobieta rozejrzała się po klasie i przemówiła usatysfakcjonowana.
   
-Witam wszystkich, wygląda na to że tegoroczne Letnie przyzwanie było wielkim sukcesem. Ja, Cheveruse, zawsze lubiłam oglądać nowych towarzyszy przyzwanych każdego roku.
+
- "Witam wszystkich, wygląda na to że tegoroczne Letnie przyzwanie było wielkim sukcesem. Ja, Cheveruse, zawsze lubiłam oglądać nowych towarzyszy przyzwanych każdego roku."
   
-Louise spuściła wzrok.
+
Louise spuściła wzrok.
   
-No, no. Ty przyzwałaś bardzo... oryginalnego towarzysza, panno Valliére.- Rzekła po spojrzeniu na Saito. Komentarz nie był złośliwy, jednak klasa wybuchła śmiechem.
+
- "No, no. Ty przyzwałaś bardzo... oryginalnego towarzysza, panno Valliére." - Rzekła po spojrzeniu na Saito. Komentarz nie był złośliwy, jednak klasa wybuchła śmiechem.
   
-Louise „Zero”! Nie chodź po mieście biorąc pierwszego lepszego człowieka tylko dlatego że nie umiesz nic przyzwać- wrzasnął ktoś z klasy
+
- "Louise 'Zero'! Nie chodź po mieście biorąc pierwszego lepszego człowieka tylko dlatego że nie umiesz nic przyzwać" - wrzasnął ktoś z klasy
   
 
Długie różowe włosy Louise zafalowały gdy wstała. Podniosła swój piękny głos w złości.
 
Długie różowe włosy Louise zafalowały gdy wstała. Podniosła swój piękny głos w złości.
   
-Nieprawda, zrobiłam wszystko prawidłowo! On był tym który przybył!
+
- "Nieprawda, zrobiłam wszystko prawidłowo! On był tym który przybył!"
   
-Nie kłam, wiedziałem że nie będziesz umiała nawet poprawnie rzucić zaklęcia przyzwania.
+
- "Nie kłam, wiedziałem że nie będziesz umiała nawet poprawnie rzucić zaklęcia przyzwania."
   
 
Pozostała reszta klasy głośno rechotała z uciechy.
 
Pozostała reszta klasy głośno rechotała z uciechy.
   
-Pani Cheveruse! Zostałam obrażona! Malicorne Powszechne Przeziębienie obraził mnie-Louise uderzyła pięścią w stół jako wyraz protestu.
+
- "Pani Cheveruse! Zostałam obrażona! Malicorne 'Powszechne Przeziębienie' obraził mnie" - Louise uderzyła pięścią w stół jako wyraz protestu.
   
-Powszechne Przeziębienie? Jestem Malicorne Wychowanek Wiatru! Nie złapałem żadnego przeziębienia.
+
- "'Powszechne Przeziębienie?' Jestem Malicorne 'Wychowanek Wiatru!' Nie złapałem żadnego przeziębienia."
   
-No cóż, ale bredzisz jak w wysokiej gorączce, hmm... może to nie przez chorobę... po prostu masz coś z głową!!
+
- "No cóż, ale bredzisz jak w wysokiej gorączce, hmm... może to nie przez chorobę... po prostu masz coś z głową!!"
   
 
Chłopak nazwany Malicornem wstał i rzucił gniewne spojrzenie Louise. Cheveruse wskazała na nich różdżką. Obaj nagle ucichli i niby marionetki na sznurkach posłusznie usiedli na siedzeniach.
 
Chłopak nazwany Malicornem wstał i rzucił gniewne spojrzenie Louise. Cheveruse wskazała na nich różdżką. Obaj nagle ucichli i niby marionetki na sznurkach posłusznie usiedli na siedzeniach.
   
-Panie Vailiere, Panie Malicorne. Proszę przestać się spierać.”
+
- "Panno Vailiere, Panie Malicorne. Proszę przestać się spierać.”
   
 
Wzrok Louise widocznie przygasł. Cała żywotność którą okazywała wcześniej uleciała z niej.
 
Wzrok Louise widocznie przygasł. Cała żywotność którą okazywała wcześniej uleciała z niej.
   
-Nazywanie przyjaciół tytułami takimi jak „Zero” czy „Powszechne Przeziębienie” nie będzie akceptowane. Zrozumieliście?”
+
- "Nazywanie przyjaciół tytułami takimi jak 'Zero' czy 'Powszechne Przeziębienie' nie będzie akceptowane. Zrozumieliście?”
   
-Pani Cheveruse, Ja zostałem tak nazywany dla żartu, jednak w przypadku Louise jest to prawda.
+
- "Pani Cheveruse, Ja zostałem tak nazywany dla żartu, jednak w przypadku Louise jest to prawda."
   
 
Pojedyncze chichoty wyrwały się z poniekąd.
 
Pojedyncze chichoty wyrwały się z poniekąd.
   
Cheveruse spojrzała na klasę z dystyngowaną emocją. Wycelowała różdżką raz jeszcze, i śmiechy ucichły, usta uczniów którzy przed chwilą chichotali zostały nagle wypełnione grudami czerwonej gliny.
+
Cheveruse spojrzała na klasę z dystyngowaną emocją. Wycelowała różdżką raz jeszcze, i śmiechy ucichły, usta uczniów którzy przed chwilą chichotali zostały nagle wypełnione grudami czerwonej gliny.
   
-Wy będziecie kontynuować zajęcia w takim stanie...
+
- "Wy będziecie kontynuować zajęcia w takim stanie..."
   
To zdarzenie ostudziło zapał pozostałych „wesołków”.
+
To zdarzenie ostudziło zapał pozostałych 'wesołków'.
   
-Dobrze więc, zacznijmy zatem zajęcia.
+
- "Dobrze więc, zacznijmy zatem zajęcia."
   
 
Cheveruse kaszlnęła ciężko, i zafalowała różdżką. Kilka pereł zmaterializowało się jej na pulpicie.
 
Cheveruse kaszlnęła ciężko, i zafalowała różdżką. Kilka pereł zmaterializowało się jej na pulpicie.
   
-Moim runicznym przydomkiem jest „Czerwona Glina”. Cheveruse Czerwona glina. W tym roku będę was uczyć posługiwania się magią elementem ziemi. Wiecie jakie są cztery potężne elementy Magii, Panie Malicorne?
+
- "Moim runicznym przydomkiem jest 'Czerwona Glina'. Cheveruse Czerwona glina. W tym roku będę was uczyć posługiwania się magią elementem ziemi. Wiecie jakie są cztery potężne elementy Magii, Panie Malicorne?"
   
-T-Tak , Pani Cheveruse. Są to Ogień, Woda, Ziemia i Wiatr.
+
- "T-Tak , Pani Cheveruse. Są to Ogień, Woda, Ziemia i Wiatr."
   
 
Cheveruse skinęła głową.
 
Cheveruse skinęła głową.
   
-I połączone z ostatnim teraz zagubionym elementem Próżnią[Pustką], daje nam w sumie pięć głównych elementów, filarów magii- jak wszyscy już powinni wiedzieć. Z tych pięciu elementów wierze, że element „Ziemi” zajmuje bardzo ważną pozycje. Nie mówię tego dlatego, że „Ziemia” to moja profesja, jest to raczej osobiste przekonanie.”
+
- "I połączone z ostatnim aktualnie zagubionym elementem Próżnią[Pustką], daje nam w sumie pięć głównych elementów, filarów magii - jak wszyscy już powinni wiedzieć. Z tych pięciu elementów wierze, że element 'Ziemi' zajmuje bardzo ważną pozycje. Nie mówię tego dlatego, że 'Ziemia' to moja profesja, jest to raczej osobiste przekonanie.”
   
 
Raz jeszcze Cheveruse ciężko zakaszlała.
 
Raz jeszcze Cheveruse ciężko zakaszlała.
   
-Magia Ziemi jest najważniejszą magią która jest niezbędna przy kreacji czegokolwiek. Gdyby magia Ziemi nie istniała nie byli byśmy w stanie pozyskiwać, niektórych z metali. Stawianie budynków z ogromnych skał i uprawianie pól wymagało by znacznie więcej pracy. W takim razie, magia Ziemi jest elementem występującym w życiu każdego.
+
- "Magia Ziemi jest najważniejszą magią która jest niezbędna przy kreacji czegokolwiek. Gdyby magia Ziemi nie istniała nie byli byśmy w stanie pozyskiwać, niektórych metali. Stawianie budynków z ogromnych skał i uprawianie pól wymagało by znacznie więcej pracy. W takim razie, magia Ziemi jest elementem występującym w życiu każdego."
   
 
''Aha ''- pomyślał Saito - ''Więc w tym świecie magia odpowiada nauce i technologii w moim świecie. Myślę że teraz mogę zrozumieć dlaczego Louise jest taka dumna z nazywania siebie magiem.''
 
''Aha ''- pomyślał Saito - ''Więc w tym świecie magia odpowiada nauce i technologii w moim świecie. Myślę że teraz mogę zrozumieć dlaczego Louise jest taka dumna z nazywania siebie magiem.''
   
-Teraz, wszyscy proszę sobie przypomnieć podstawową magie elementu Ziemi „Transmutacje”. Są tutaj osoby, które potrafiły wykonać to już w pierwszej klasie, są to podstawy budujące ten element magii, więc przypomnijmy sobie to raz jeszcze.
+
- "Teraz, wszyscy proszę sobie przypomnieć podstawową magię elementu Ziemi 'Transmutację'. Są tutaj osoby, które potrafiły wykonać to już w pierwszej klasie, są to podstawy budujące ten element magii, więc przypomnijmy sobie to raz jeszcze."
   
 
Cheveruse wskazała na perły i zakręciła w powietrzu różdżką nad nimi.
 
Cheveruse wskazała na perły i zakręciła w powietrzu różdżką nad nimi.
Line 427: Line 425:
 
Następnie wyszeptała zaklęcie, po czym perły rozświetliły się wewnętrznym jasnym blaskiem.
 
Następnie wyszeptała zaklęcie, po czym perły rozświetliły się wewnętrznym jasnym blaskiem.
   
Kiedy światło znikło, perły przemieniły się w połyskujące kawałki metalu.
+
Kiedy światło zniknęło, perły przemieniły się w połyskujące kawałki metalu.
   
-Czy to z-zł-złoto, Pani Cheveruse?- Kirche wychyliła się zza ławki.
+
- "Czy to z-zł-złoto, Pani Cheveruse?" - Kirche wychyliła się zza ławki.
   
-Nie to zwykły mosiądz. Tylko magowie klasy kwadratu są zdolni do transmutowania złota. Jestem tylko...- Po raz kolejny zakaszlała.
+
- "Nie to zwykły mosiądz. Tylko magowie klasy kwadratu są zdolni do transmutowania złota. Jestem tylko..." - Po raz kolejny zakaszlała.
   
-Magiem klasy trójkąta...
+
- "Magiem klasy trójkąta..."
   
-Louise.- Saito szturchnął Louise w bok
+
- "Louise." - Saito szturchnął Louise w bok
   
-Czego? Jesteśmy w trakcie lekcji!
+
- "Czego? Jesteśmy w trakcie lekcji!"
   
-Co oznaczają te kwadraty i trójkąty?
+
- "Co oznaczają te kwadraty i trójkąty?"
   
-Jest to liczba elementów których mogą używać magowie, to również określa ogólny poziom umiejętności magika. -Wytłumaczyła mu po cichu Louise.
+
- "Jest to liczba elementów których mogą używać magowie, to również określa ogólny poziom umiejętności magika." - Wytłumaczyła mu po cichu Louise.
   
-Zobacz, na przykład możesz używać magii ziemi. Jednak jeśli dodasz do tego odrobinę magii ognia, siła tego zaklęcia wielokrotnie się zwiększy.
+
- "Zobacz, na przykład możesz używać magii ziemi. Jednak jeśli dodasz do tego odrobinę magii ognia, siła tego zaklęcia wielokrotnie się zwiększy."
   
-Aha, rozumiem.
+
- "Aha, rozumiem."
   
-Ci którzy są w stanie połączyć dwa elementy są nazywani magami Linii. Pani Chevreuse, ponieważ jest w stanie połączyć trzy elementy, Ziemię-Wodę-Ogień, jest magiem Trójkąta.
+
- "Ci którzy są w stanie połączyć dwa elementy są nazywani magami Linii. Pani Chevreuse, ponieważ jest w stanie połączyć trzy elementy, Ziemię-Wodę-Ogień, jest magiem Trójkąta."
   
-Co się dzieje kiedy dodajesz elementy do siebie?
+
- "Co się dzieje kiedy dodajesz elementy do siebie?"
   
-Wzmacnia to te elementy i czyni je silniejszymi.
+
- "Wzmacnia to te elementy i czyni je silniejszymi."
   
-Rozumiem. Więc innymi słowami, można powiedzieć że ta nauczycielka jest naprawdę potężnym magiem, ponieważ jest Trójkątem?
+
- "Rozumiem. Więc innymi słowami, można powiedzieć że ta nauczycielka jest naprawdę potężnym magiem, ponieważ jest Trójkątem?"
   
-Dokładnie
+
- "Dokładnie"
   
-Jak wiele ty możesz połączyć, Louise?
+
- "Jak wiele ty możesz połączyć, Louise?"
   
 
Nie odpowiedziała.
 
Nie odpowiedziała.
Line 463: Line 461:
 
Nauczycielka zauważyła że rozmawiają i już od pewnego czasu się im przyglądała.
 
Nauczycielka zauważyła że rozmawiają i już od pewnego czasu się im przyglądała.
   
-Panno Valliére.
+
- "Panno Valliére."
   
-T-Tak?
+
- "T-Tak?"
   
-Proszę się wstrzymać się od prywatnych rozmów w trakcie trwania lekcji.
+
- "Proszę się wstrzymać się od prywatnych rozmów w trakcie trwania lekcji."
   
-Przepraszam...
+
- "Przepraszam..."
   
-Skoro pani ma czas na rozmowy, myślę że powinnam dać ci szansę do zademonstrowania mi swoich umiejętności?
+
- "Skoro pani ma czas na rozmowy, myślę że powinnam dać ci szansę do zademonstrowania mi swoich umiejętności?"
   
-Co? Ja?
+
- "Co? Ja?"
   
-Tak. Spróbuj zamienić te perły w metal który sobie wybierzesz.
+
- "Tak. Spróbuj zamienić te perły w metal który sobie wybierzesz."
   
 
Louise nie wstała. Po prostu siedziała tam gdzie wcześniej wyglądając na zmartwioną i zdenerwowaną.
 
Louise nie wstała. Po prostu siedziała tam gdzie wcześniej wyglądając na zmartwioną i zdenerwowaną.
   
-Hej, no dawaj! Ona na ciebie czeka!- Saito szturchał ją pod ławką łokciem.
+
- "Hej, no dawaj! Ona na ciebie czeka!" - Saito szturchał ją pod ławką łokciem.
   
-Panno Valiére! Czy coś się stało?
+
- "Panno Valiére! Czy coś się stało?"
   
 
Pani Chevreuse wezwała ją jeszcze raz, jednak Kirche podniosła się z ławki wtrącając się.
 
Pani Chevreuse wezwała ją jeszcze raz, jednak Kirche podniosła się z ławki wtrącając się.
   
-Proszę pani!...
+
- "Proszę pani!..."
   
-Tak?
+
- "Tak?"
   
-Myślę że lepiej będzie nie powierzając jej tego zadania...
+
- "Myślę że lepiej będzie nie powierzając jej tego zadania..."
   
-A dlaczego tak myślisz?
+
- "A dlaczego tak myślisz?"
   
-To niebezpieczne.
+
- "To niebezpieczne."
   
 
Kirche wyjaśniła to prosto, jednak nauczycielka miała o tym inne zdanie.
 
Kirche wyjaśniła to prosto, jednak nauczycielka miała o tym inne zdanie.
   
-Niebezpieczne? Niby czemu?
+
- "Niebezpieczne? Niby czemu?"
   
-To pani pierwszy raz gdy szkoli pani Louise, prawda?
+
- "To pani pierwszy raz gdy szkoli pani Louise, prawda?"
   
-Tak, ale słyszałam, że ciężko pracuje. Nie martw się, po prostu spróbuj. Nie będziesz w stanie zrobić niczego, jeśli wciąż będziesz obawiać się pomyłki.
+
- "Tak, ale słyszałam, że ciężko pracuje. Nie martw się, po prostu spróbuj. Nie będziesz w stanie zrobić niczego, jeśli wciąż będziesz obawiać się pomyłki."
   
-Louise, nie!
+
- "Louise, nie!"
   
Krzyknęła Kirche, a jej twarz zbledła.
+
Krzyknęła Kirche, a jej twarz zbladła.
   
Jednak Louise już wstała.
+
Jednak Louise wstała.
   
-Zrobie to!
+
- "Zrobię to!"
   
 
Nerwowym krokiem, zeszła w stronę pulpitu.
 
Nerwowym krokiem, zeszła w stronę pulpitu.
Line 515: Line 513:
 
Chevreuse stojąca obok niej uśmiechnęła się.
 
Chevreuse stojąca obok niej uśmiechnęła się.
   
-Panno Valliére, musisz sobie urzeczywistnić w myślach metal który pragniesz otrzymać po transmutacji.
+
- "Panno Valliére, musisz sobie urzeczywistnić w myślach metal który pragniesz otrzymać po transmutacji."
  +
  +
Dając wdzięczny nieśmiały ukłon, Louisa zafalowała różdżką. Jeszcze nigdy nie wyglądała tak cudownie jak w tej chwili gdy gimnastykowała swoje usta aby rozpocząć intonować inkantacje – była prawie jak nie z tego świata.
   
Dając wdzięczny nieśmiały ukłon, Louisa zafalowała różdżką. Jeszcze nigdy nie wyglądała tak cudownie jak w tej chwili gdy gimnastykowała swoje usta aby rozpocząć intonować inkantacje – była prawie jak nie z tego świata. Nawet znając jej prawdziwą tożsamość, Saito momentalnie został urzeczony.
+
Nawet znając jej prawdziwą tożsamość, Saito momentalnie został urzeczony.
   
W porannym blasku słonecznym sączącym się z okna, jasnoróżowe włosy zafalowały urzekająco. Jej piwne oczy wyglądały jak kryształy, a jej skóra niczym biel bez skazy, jej gładki nos dodawał jeszcze szlacheckiego wyglądu.
+
W porannym blasku słonecznym sączącym się z okna, jasnoróżowe włosy zafalowały urzekająco. Jej piwne oczy wyglądały jak kryształy, a jej skóra niczym biel bez skazy, jej gładki nos dodawał jeszcze bardziej szlacheckiego wyglądu.
   
''Gdyby jej piersi było chociaż odrobinę większe, byłaby idealna – aż nazbyt dobra. Lecz bez znaczenia jaka jest ładna, jej osobowość to prawdziwy problem '' - lamentował Saito.
+
''Gdyby jej piersi było chociaż odrobinę większe, byłaby idealna – aż nazbyt dobra. Lecz bez znaczenia jaka jest ładna, jej osobowość jest prawdziwym problemem'' - lamentował Saito.
   
Lecz gdy tak siedział rozmyślając, siedzący przed nim uczniowie, z jakiegoś powodu ukryli się pod krzesłami. ''Nie widzicie uroku Louise? Chyba nie jest zbyt popularna... Raczej została nazwana „Zerem” i nabijają się z niej. Wystarczy się rozejrzeć, aby spostrzec że niema tu dziewczyn z taka uroda jak jej. Jedynie Kirche mogłaby z nią rywalizować wyglądem. ''
+
Lecz gdy tak siedział rozmyślając, siedzący przed nim uczniowie, z jakiegoś powodu ukryli się pod krzesłami. ''Nie widzicie uroku Louise? Chyba nie jest zbyt popularna... Raczej została nazwana 'Zerem' i nabijają się z niej. Wystarczy się rozejrzeć, aby spostrzec że niema tu dziewczyn z taka uroda jak jej. Jedynie Kirche mogłaby z nią rywalizować wyglądem''
   
 
Louise zamknęła oczy, zakończyła deklamację i zatrzymała swoją różdżkę wskazując nią na perły.
 
Louise zamknęła oczy, zakończyła deklamację i zatrzymała swoją różdżkę wskazując nią na perły.
Line 537: Line 537:
 
Kirche wstała i wycelowała palec w Louise.
 
Kirche wstała i wycelowała palec w Louise.
   
-Dlatego mówiłam żeby jej pani nie pozwalała tego robić!
+
- "Dlatego mówiłam żeby jej pani nie pozwalała tego robić!"
   
-Ehh,...Valliére! Oszczędź nam tego bólu i opuść szkołę!
+
- "Ehh,...Valliére! Oszczędź nam tego bólu i opuść szkołę!"
   
-Mój Szczęściarz został zjedzony przez węża! Szczęściarz!
+
- "Mój Szczęściarz został zjedzony przez węża! Szczęściarz!"
   
 
Saito był w szoku.
 
Saito był w szoku.
Line 547: Line 547:
 
Pani Chevreuse nie ruszyła się z miejsca, w którym upadła. Jednak jej pojedyncze drgania i jęki, świadczyły o tym, że jeszcze żyła.
 
Pani Chevreuse nie ruszyła się z miejsca, w którym upadła. Jednak jej pojedyncze drgania i jęki, świadczyły o tym, że jeszcze żyła.
   
Całą ubrudzona Louise powoli wstawała. Teraz bardzo skąpo odziana. Jej rozdarta koszula odkrywała barki, jej majtki można było zobaczyć poprzez rozerwaną spódniczkę.
+
Louise cała ubrudzona powoli wstawała. Teraz bardzo skąpo odziana. Jej rozdarta koszula odkrywała barki, jej majtki można było zobaczyć poprzez rozerwaną spódniczkę.
   
''Wciąż jednak, jaka zadziwiająca dziewczyna...''
+
''Mimo to, jaka zadziwiająca dziewczyna...''
   
 
Nie wyglądała na poruszoną wydarzeniami w klasie.
 
Nie wyglądała na poruszoną wydarzeniami w klasie.
Line 555: Line 555:
 
Wyjęła rękę z rękawa i otarła sobie nim twarz z brudu.
 
Wyjęła rękę z rękawa i otarła sobie nim twarz z brudu.
   
-Wygląda na to że się odrobinę pomyliłam...- powiedziała słabym głosem.
+
- "Wygląda na to że się odrobinę pomyliłam..." - powiedziała słabym głosem.
   
 
Oczywiście, nie oczekiwała na zrozumienie u uczniów.
 
Oczywiście, nie oczekiwała na zrozumienie u uczniów.
   
-To nie było troszkę „Louise Zero!
+
- "To nie było troszkę 'Louise Zero'!"
   
-Twoje prawdopodobieństwo na sukces zawsze wynosi ZERO!
+
- "Twoje prawdopodobieństwo na sukces zawsze wynosi ZERO!"
   
Saito w końcu zrozumiał dlaczego Louise była nazywana Zerem.
+
Saito w końcu zrozumiał dlaczego Louise była nazywana 'Zerem'.
   
 
== Przekład ==
 
== Przekład ==

Revision as of 12:17, 18 May 2008

Rozdział 2: Louise Zero


[W nawiasach kwadratowych znajdują się notatki od tłumaczy]

Przy wszelkich poprawkach wprowadzonych w tłumaczeniu, proszę umieścić sprostowanie w zakładce: dyskusja



Gdy Saito się zbudził pierwszym obrazem, który zobaczył była bielizna Louise z poprzedniego dnia.

Przyjrzał się jej i ostrożnie odrzucił.

Louise wciąż spała w łóżku łagodnie chrapiąc. Jej zaspana twarz wyglądała wprost anielsko. Patrząc na nią dostrzegł, że wygląda o wiele bardziej dziecinnie. Była co prawda bardzo głośna i irytująca szczycąc się swoją przynależnością do wysokich grup społecznych, gdy wykrzykiwała - 'szlachta' to, 'magowie' tamto" - jednak kiedy spała, była piękna.. Saito chciałby aby taka została na zawsze

Wtedy dotarła do niego brutalna rzeczywistość. Więc ostatni wieczór nie był snem... - wciąż myślał, że obudzi się w swoim pokoju, jednakże tak się nie stało. Poczuł się bardzo przygnębiony.

Wciąż był to orzeźwiający poranek. Oślepiające światło wpadło przez okno do pokoju.

Charakterystyczna osobliwość Saito uległa przebudzeniu. Jak by tak o tym myśleć jest to swego rodzaju podróż. Jestem ciekaw jakiego rodzaju jest ten świat. Wciąż nie podoba mi się myśl o byciu „chowańcem” grubiańskiej magicznej dziewczyny, która teraz smacznie sobie chrapie. Jednak powinienem spróbować dać z siebie wszystko bez względu na okoliczności.

Wiele razy tak miał w przeszłości, że w beznadziejnej rzeczywistości potrafił znaleźć nadzieję.

Najpierw rzeczy najważniejsze, podszedł do Louise i ściągnął z niej kołdrę.

- "Co... Co się dzieje?"

- "Już rano, Panienko."

- Hęę... O-oh...Czekaj, kim jesteś!?" – Wymamrotała skołowana Louise. Jej ruchy były na wpół przytomne, w dalszym ciągu bełkotała sennie.

Czy z tą dziewczyną wszystko w porządku? Tyle o to hałasu robi a potem zapomina...

- "Hiraga Saito"

- "Och tak, mój chowaniec. Prawda... przyzwałam cię wczoraj, czyż nie?"

Louise wstała ziewając, następnie zmierzyła wzrokiem Saito wydając mu polecenie:

- "Ubranie"

Podał jej szkolny uniform. Louise zaczęła flegmatycznie się rozbierać. Saito szybko odwrócił wzrok, aby ukryć swoją czerwieniącą się twarz.

- "A gdzie jest moja bielizna?"

- "W-weź ją sobie sama"

- "Jest w najniższej szufladzie... w tej szafie... Tam." Powiedziała wskazując palcem na starą drewnianą szafę przy drzwiach.

Wyglądało na to, że dokładnie zaplanowała wysłużenie się Saitem nawet przy najdrobniejszej okazji.

Trzymając język za zębami otworzył wskazaną szufladę, była wypełniona po brzegi bielizną. Był to pierwszy raz kiedy zobaczył dziewczęcą bieliznę w takiej ilości, nie licząc garderoby jego matki. Chwycił pierwszą lepszą parę i rzucił przez ramie bez spoglądania za siebie.

Gdy tylko Louise je założyła, wymamrotała znowu.

- "Ubranie"

- "Przecież przed chwilą ci je dałem"

- "Ubierz mnie"

Nie przeginaj . Saito obrócił się wkurzony. Ujrzał Louise siedzącą zaspanie na łóżku, ubraną jedynie w bieliznę, którą jej rzucił. Nie wiedział gdzie patrzeć, aby nie spoglądać na jej dziewczęce kształty.

Louise wydęła wargi w grymasie niezadowolenia

- "Zapewne o tym nie wiesz, ponieważ pochodzisz z plebsu. Kiedy sługa jest w pobliżu, szlachcic nie będzie się sam przebierać.

To go zdenerwowało.

- "Ostatecznie mogłabyś ubierać się sama."

- "Dobrze więc. Za bycie nieposłusznym chowańcem dostaniesz karę: nie ma śniadania." Zadeklarowała Louise triumfalnie podnosząc palec.

Zawstydzony Saito niechętnie podniósł jej koszulę.


***


Gdy opuścili pokój, zobaczyli trzy identyczne drzwi wzdłuż kamiennej ściany. Jedne z nich otworzyły się, a ze środka wyszła dziewczyna z płomienno-czerwonymi włosami. Była wyższa od Louis, w przybliżeniu tak samo wysoka jak Saito. Wokół niej rozpościerała się silna aura seksu. Jej twarz była atrakcyjna, posiadała pokaźna wręcz pochłaniająca sylwetkę. Jej piersi były podobne wielkością do melonów. Dwa guziki od jej bluzy były rozpięte, dzięki temu jej biust wysuwał się na plan pierwszy, co przyciągało wzrok w tę oto szczelinę. Była opalona, co nadawało jej wygląd naturalnej piękności

Jej wzrost, kolor skóry, atmosfera, i piersi... wszystko to tworzyło mocny kontrast z Louise, która miała niedostatek w tych punktach urody.

Kiedy ujrzała Louise, powitała ją wyraźnie.

- "Dzień dobry, Louise."

Louise odpowiedziała na powitanie z widocznym niezadowoleniem.

- "Dzień dobry... Kirche"

- "To... to jest twój chowaniec?" Spytała z niedowierzaniem, z jakiegoś powodu drwiąco wskazując na Saito.

- "To prawda"

- "Ahaha! – wybuchła piskliwym śmiechem - "Więc to naprawdę jest człowiek! To zadziwiające!"

Saito poczuł się tym urażony. Przepraszam za bycie człowiekiem. Czym więc ty jesteś? Wpatrzył się w piersi Kirche. Jesteś po prostu cycatym kosmitą. Yeah... baardzo cycatym kosmitą. Zaczął wpatrywać się jeszcze intensywniej.

- "To do Ciebie nawet pasuje żeby przyzwać chłopa [chodzi tutaj o status społeczny, a nie o płeć] za pomocą „Przywołania sługi”. Tego się można było spodziewać po Louise Zero." '

"Trzymaj to na łańcuchu! To jest niebezpieczne!"

Białe policzki Louise zarumieniły się.

-Z "Zamknij się"

- "Wczoraj także przyzwalam chowańca, w przeciwieństwie do kogoś, odniosłam sukces za pierwszym razem"

- "Naprawdę?" Oparła ironicznie Louise

- "Jeżeli chcesz mieć chowańca, to powinien być tak wspaniały jak ten. Płomyczek!" - Kirche zawołała triumfalnie swojego chowańca. Z jej pokoju wypełzła ciemnoczerwona jaszczurka. Fala gorąca uderzyła Saito.

- "Uwah! Co to do diabła za czerwona rzecz?"

Kirche uśmiechnęła się.

- "Ohoho! Nie mów mi że to pierwszy raz kiedy widzisz ognistą jaszczurkę?"

- "Trzymaj to na łańcuchu! To jest niebezpieczne! I co to w ogóle jest?"

- "Nie martw się. Tak długo jak rozkazuje mu żeby nie atakował, nie zaatakuje. Nie jesteś trochę zbyt bojaźliwy?"

Kirche położyła rękę na jej podbródku i pochyliła jej dokuczliwie głowę.

Ta kreatura jest ostatecznie wielka jak tygrys. Na jej ogonie płonie ogień, a w jej ustach iskrzą się płomienie nawet gdy oddycha.

- "Nie czujecie gorąca będąc w jej pobliżu?" - Spytał Saito. Uspokoił się i spojrzał na stworzenie raz jeszcze. - "Łał, to potwór.... fantastyczny!"

- "Aktualnie jest mi dość chłodno" - stwierdziła Kirche.

- "Czy to salamandra?" - Spytała zazdrośnie Louise.

- "Zgadza się! Ognista jaszczurka. Widzisz, spójrz na ogon. Ogień tak jaskrawy i wielki pozwala stwierdzić że bez cienia wątpliwości jest to Salamandra z gór płonących smoków. To prawie jak unikat! Kolekcjonerzy nie potrafią nawet wycenić tego okazu.”

- "To dobrze" - powiedziała zgorzkniało Louise.

- "Nieprawdaż?, pasuje idealnie do moich zdolności"

- "Specjalizujesz się w ogniu, czyż nie?"

- "Oczywiście. Nazywają mnie Płomienna Kirche. To płomień łagodnie tlącej się pasji. Gdziekolwiek pójdę, tam mężczyźni się we mnie zakochują... w przeciwieństwie do Ciebie, prawda?"

Kirche wypięła dumnie pierś. Louise nie chcąc przegrać, zrobiła to samo, jednak różnica miedzy wrażeniem odbieranym przez te gesty była po prostu zbyt smutna.

Mówiąc krótko piersi Louise nie umywały się do ogromnych cycków Kirche. Mimo to Louise posłała wyzywające spojrzenie Kirche. Wyglądało na to, że naprawdę nielubi przegrywać.

- "Nie mam czasu pałętać się i flirtować ze wszystkim co się rusza, w przeciwieństwie do ciebie."

Kirche tylko uśmiechnęła się spokojnie, po czym zwróciła się do Saito.

- "Jak się nazywasz?"

- "Hiraga Saito"

- "Hiragasaito? Jakie dziwne imię."

- "Hej!"

- "Dobrze, już idę."

Przerzuciła swoje czerwone włosy przez ramię i odbiegła. Salamandra wdzięcznie człapała za nią, co wyglądało dziwacznie dla tak wielkiej kreatury.

Jak tylko odeszła Louise zacisnęła pięścią w jej kierunku.

- "Ohh.. ta dziewczyna gra mi nerwach. Tylko dlatego, że przyzwała salamandrę z gór płonących smoków! Argh!"

- "Uspokój się, to tylko przyzwaniec"

- "Nie! Nie tylko. Możesz poznać moc czarodzieja po samym spojrzeniu na jego chowańca! Czemu ta idiotka dostała salamandrę, gdy ja dostałam Ciebie?!"

- "Ehh... Przepraszam za bycie człowiekiem. Ale ty też jesteś jednym, wiesz?"

- "Porównywanie magów i ludzi jest jak porównywanie wilków i psów." - zaprotestowała Louise.

- "Dobra, dobra... wracając do tematu, przed chwilą nazwała Cię Louise Zero. Co oznaczać to 'Zero'? Tak się nazywasz?

- "No coś ty!! Nazywam się Louise de la Valliére! 'Zero' to tylko przezwisko"

- "Przezwisko, Hę? Mogę zrozumieć dlaczego tamtą nazywają 'Płomienną', lecz czemu ty jesteś 'Zero'?"

- "Nie musisz wiedzieć" - odpowiedziała z zakłopotaniem Louise.

- "Czy to przez piersi?" - zapytał Saito przyglądając się jej piersiom. Yep, płaska jak deska.

Ręka Louise przeleciała mu koło ucha. Udało mu się zrobić unik.

- "Wracaj tutaj!!"

- "Nie bij mnie."

Plaskacz?

To mi przypomina...Ta dziewczyna...

Wczoraj, kiedy wszyscy odlecieli... ona poszła piechotą.

I poprzedniej nocy, kiedy ją chwyciłem... kopnęła mnie w genitalia.

Jeśli naprawdę chce mnie ukarać, nie lepiej by było użyć magii, niż uderzać i kopać?

To byłoby bardziej efektowne i bardziej mago-podobne.

Czemu tak robi? Zastanawiał się Saito.

***


Sala obiadowa Magicznej Akademii w Tristanie była głównym i jednocześnie największym pomieszczeniem w całej szkole. Wewnątrz stały trzy bardzo długie stoły rozmieszczone jeden obok drugiego. Każdy z nich wyglądał jakby mogło przy nim usiąść po sto osób. Stół przy którym usiadła Louise i inni z drugiej klasy, znajdował się na środku.

Wydaje mi się że uczniów poszczególnych klas można rozpoznać po kolorach ich płaszczy. Patrząc od wejścia, wszyscy przy stole po lewej stronie wyglądali na troszkę starszych i ubrani byli w purpurowe szaty- był to zapewne trzeci rok. Natomiast uczniowie po prawej ubierali brązowe szaty- pierwszoroczni.

Każdy mag ze szkoły, uczeń czy nauczyciel , zbierał się tutaj na śniadanie, lunch i obiad.

Na wyższym piętrze zauważył nauczycieli pochłoniętych w miłej rozmowie.

Wszystkie stoły były wyborowo udekorowane.

Liczne świece, wazony z kwiatami i kosze pełne owoców...

Szczęka Saito opadła z podziwu przed wytwornością i majestatycznością nie tylko potraw na stołach, ale i wystroju jadalni. Louise podniosła swoją głowę władczo i zaczęła wyjaśnienia. Jej piwne oczy rozbłysły łobuzersko.

- "Tristańska Akademia Magii nie uczy tylko magii, wiesz?”

- "Ta..." -mruknął Saito wciąż nie mogąc wyjść z podziwu.

- "Praktycznie wszyscy magowie są szlachtą. Powiedzenie 'Szlachcic otrzymuje szlachectwo poprzez używanie magii' jest oparciem dla edukacji którą otrzymujemy jako szlachcice. Dlatego nasze jadalne sale muszą również odpowiadać statusowi szlachcica."

- "Dobra..."

- "Zrozumiałeś? Normalnie, plebs taki jak ty nigdy nie postawiłby stopy w sali Alviss. Bądź wdzięczny."

- "Zrozumiałem.... Co to jest ten Alviss?"

- "To nazwa malutkich ludków. Widzisz wszystkie te statuetki tutaj?"

Gdzie wskazała, ciągłą linią wzdłuż muru były ozdobne rzeźby przedstawiające malutkich ludzi.

- "Są dobrze zbudowani. Ehm..., czy te rzeczy ... lubią... przychodzić w trakcie nocy... czy coś takiego?"

- "O...wiedziałeś o tym?"

- "On..one... to robią?!"

- "Nooo więc.. one tańczą. Koniec tego, odsuń moje krzesło, dobrze? Nie jesteś zbyt kompetętnym towarzyszem." - Spostrzegła Louise krzyżując ręce na klatce piersiowej i pochylając głowę, sprawiając że jej jasnorozowe włosy zafalowały."

- "Ehh.. no dobrze panie przodem. " - Saito odciągnął krzesło Louise, po tym jak usiadła łagodnie ją przysunął.

Louise nawet mu nie podziękowała tylko się rozsiadła. Saito również odsuwał krzesło aby na nim usiąść.

- "To jest zadziwiające" - wył ze szczęścia Saito. To było zbyt dobre jak na śniadanie. Ogromny pieczony kurczak przyciągnął uwagę Saito. Po za tym na stole były tutaj również wina, i ciasta. Mnogość potraw zadziwiła Saito.

- "Nie zjem tego wszystkiego! Nawet jak bym jadł do śmierci! Hej, Pani!”

Spojrzał się w twarz Louise tylko po to aby ujrzeć u niej karcące spojrzenie.

- "Co?" - spytał podejrzliwie Saito. Louise trochę go zmieszała.

- "Ach.. rozumiem poszedłem za daleko. Powinienem postępować trochę bardziej szlachecko! Nawet jeśli nie jestem szlachcicem."

Louise wskazała na podłogę, gdzie była umieszczona miska.

- "To miska"

- "Tak... to jest miska” odparła Louise z uśmiechem na twarzy

- "Jest w niej coś bardzo podejrzanego." - powiedział Saito z odrazą .

Louise spojrzała na niego wyniośle i przemówiła.

- "Widzisz... chowańce zwykły jadać na zewnątrz. Jesteś jedynym w tej sali, ponieważ poprosiłam o specjalne pozwolenie."

Saito usiadł na podłodze, przyglądając się misce, która znajdowała się na przeciw niego. W środku znajdowało się jakiś przerażająco-wyglądający kawałek mięsa plywający w rzadkiej zupce. Na krawędzi leżała połowa staro wyglądającej sznytki chleba.

Wyciągając szyję, przyglądał się bacznie nad krawędzią stołu.

Mógł tylko spostrzec, że te widowiskowe pokarmy, są o lata świetlne daleko do porównania z tą kupą resztek którymi został obaczony.

"O Wspaniały Twórco Brimirze i nasza panno Księżniczko, dziękujemy Ci za ten skromny posiłek, którymi obdarzyliście nas dziś rano"

Zgodna modlitwa wypełniła salę. Louise do niej również dołączyła zamykając oczy.

Jak to można nazwać 'skromnym posiłkiem?' Saito przełknął ślinę wpatrując się w jedzenie na stole. Tego jest więcej niż na bankiecie. Jeśli wszyscy dostali by to co ja nie miałbym nic przeciwko. Mam na myśli... co w ogóle jest w tej misce?! To jest gorsze do żarcia dla zwierząt! Chciał zaprotestować. Nawet zwierzęta w Japonii dostają lepsze posiłki niż to!

Zezłoszczony i poirytowany, położył rękę na stole, jednak Louise bezceremonialnie ją strzepnęła.

Saito spojrzał na nią rozgniewany.

- "Co robisz?"

- "Daj mi trochę kurczaka chociaż odrobinę"

- "Rany..."

Ostatecznie Louise urwała odrobinę skóry z kurczaka i wrzuciła ją do miski Saito.

- "A co z mięsem”

- "Nie chce żebyś się przyzwyczaił."

Louisa zaczęła nakładać sobie wyśmienitego jedzenia, raz po raz mrucząc:

- "Ah, Przepyszne”, "Wyborne". Podczas gdy Saito z trudem zatapiał zęby w swoim twardym chlebie.


***


Klasy w magicznej akademii były podobne do uniwersyteckich sal wykładowczych. I jakby tego było mało, wszystko było zbudowane z kamienia. Wykładowca stał na najniższym punkcie sali, a ławki ciasnym półkolem pięły się w górę przypominając schody. Kiedy Saito i Louise weszli do sali, głowy wszystkich uczniów jednocześnie obróciły się w ich stronę.

I wtedy rozpoczął się śmiech. Kirche również tu była, otoczona grupką chłopców w jednym z kątów pomieszczenia.

Więc naprawdę potrafi ich owijać wokół małego palca. Jest traktowana jak królowa przez tych wszystkich mężczyzn. Nie jest to niespodzianką z jej imponującym biustem. Myślę, że duże piersi, zostaną dużymi piersiami bez względu gdzie się udasz.

Wyglądało na to, że wszyscy przynieśli ze sobą swoje przyzwane stwory, które razem tworzyły dziwaczną gromadkę.

Salamandra Kirche spała zwinięta w kłębek pod krzesłem właścicielki. Byli tu też uczniowie z sowami odpoczywającymi u nich na barku. Z okna, gigantyczny wąż przyglądał się wnętrzu klasy jadowitym spojrzeniem. Jeden z chłopców gwizdnął przeraźliwie, i wąż wyciągnął swoją głowę i już się więcej nie pokazał. Poza tym było tu wiele kruków i kotów.

Lecz tym co najmocniej przyciągało uwagę Saito, były potwory żywcem ze świata fantasy. Był bardzo podekscytowany. Tyle rodzajów zadziwiających bestii było wokół niego.

Zauważył sześcio nogą jaszczurkę. To musi być... Saito próbował sobie przypomnieć tę lichą wiedzę fantasy, którą znał z mediów. Bazyliszek! Widziałem jednego w grze. Była tutaj też ogromna kreatura przypominająca z wyglądu kulkę z jednym wielkim okiem, łagodnie sunęła w powietrzu. Co to może być? Postanowił zapytać Louise.

- "Co to za dziwaczna kula z okiem?"

- "'Żukodźwiedź'" [ „Bugbear” ]

- "Dobra, a ta rzecz podobna do ośmiornicy?"

- "Skua"

Odpowiedziała mu Louise markotnym głosem po czym usiadła. Saito zajął miejsce obok niej.

Spojrzała na niego karcącym spojrzeniem.

- "Co?"

- "To siedzisko dla maga. Chowańcom nie wolno ich używać!"

Z żalem usiadł na podłodze. No tak... przecież nie mogłem jeść nawet jedzenia przy stole. A ta ławka wszystko mi zasłania. Nie będę tu siedział! Postanowił i znów usiadł z powrotem na krześle.

Louise spojrzała na niego z oburzeniem, jednak nic tym razem nie odpowiedziała.

Drzwi się otworzyły, i wszedł przez nie nauczyciel.

Była to kobieta w średnim wieku, ubrana w znoszoną purpurową szatę w czarnym kapeluszu. Miała krągłą twarz która nadawała jej przyjazną ekspresję.

- "Czy ta kobieta też jest magikiem" - Szepnął Saito do Louise.

- "Czy to nie oczywiste?" - Syknęła Louise.

Kobieta rozejrzała się po klasie i przemówiła usatysfakcjonowana.

- "Witam wszystkich, wygląda na to że tegoroczne Letnie przyzwanie było wielkim sukcesem. Ja, Cheveruse, zawsze lubiłam oglądać nowych towarzyszy przyzwanych każdego roku."

Louise spuściła wzrok.

- "No, no. Ty przyzwałaś bardzo... oryginalnego towarzysza, panno Valliére." - Rzekła po spojrzeniu na Saito. Komentarz nie był złośliwy, jednak klasa wybuchła śmiechem.

- "Louise 'Zero'! Nie chodź po mieście biorąc pierwszego lepszego człowieka tylko dlatego że nie umiesz nic przyzwać" - wrzasnął ktoś z klasy

Długie różowe włosy Louise zafalowały gdy wstała. Podniosła swój piękny głos w złości.

- "Nieprawda, zrobiłam wszystko prawidłowo! On był tym który przybył!"

- "Nie kłam, wiedziałem że nie będziesz umiała nawet poprawnie rzucić zaklęcia przyzwania."

Pozostała reszta klasy głośno rechotała z uciechy.

- "Pani Cheveruse! Zostałam obrażona! Malicorne 'Powszechne Przeziębienie' obraził mnie" - Louise uderzyła pięścią w stół jako wyraz protestu.

- "'Powszechne Przeziębienie?' Jestem Malicorne 'Wychowanek Wiatru!' Nie złapałem żadnego przeziębienia."

- "No cóż, ale bredzisz jak w wysokiej gorączce, hmm... może to nie przez chorobę... po prostu masz coś z głową!!"

Chłopak nazwany Malicornem wstał i rzucił gniewne spojrzenie Louise. Cheveruse wskazała na nich różdżką. Obaj nagle ucichli i niby marionetki na sznurkach posłusznie usiedli na siedzeniach.

- "Panno Vailiere, Panie Malicorne. Proszę przestać się spierać.”

Wzrok Louise widocznie przygasł. Cała żywotność którą okazywała wcześniej uleciała z niej.

- "Nazywanie przyjaciół tytułami takimi jak 'Zero' czy 'Powszechne Przeziębienie' nie będzie akceptowane. Zrozumieliście?”

- "Pani Cheveruse, Ja zostałem tak nazywany dla żartu, jednak w przypadku Louise jest to prawda."

Pojedyncze chichoty wyrwały się z poniekąd.

Cheveruse spojrzała na klasę z dystyngowaną emocją. Wycelowała różdżką raz jeszcze, i śmiechy ucichły, usta uczniów którzy przed chwilą chichotali zostały nagle wypełnione grudami czerwonej gliny.

- "Wy będziecie kontynuować zajęcia w takim stanie..."

To zdarzenie ostudziło zapał pozostałych 'wesołków'.

- "Dobrze więc, zacznijmy zatem zajęcia."

Cheveruse kaszlnęła ciężko, i zafalowała różdżką. Kilka pereł zmaterializowało się jej na pulpicie.

- "Moim runicznym przydomkiem jest 'Czerwona Glina'. Cheveruse Czerwona glina. W tym roku będę was uczyć posługiwania się magią elementem ziemi. Wiecie jakie są cztery potężne elementy Magii, Panie Malicorne?"

- "T-Tak , Pani Cheveruse. Są to Ogień, Woda, Ziemia i Wiatr."

Cheveruse skinęła głową.

- "I połączone z ostatnim aktualnie zagubionym elementem Próżnią[Pustką], daje nam w sumie pięć głównych elementów, filarów magii - jak wszyscy już powinni wiedzieć. Z tych pięciu elementów wierze, że element 'Ziemi' zajmuje bardzo ważną pozycje. Nie mówię tego dlatego, że 'Ziemia' to moja profesja, jest to raczej osobiste przekonanie.”

Raz jeszcze Cheveruse ciężko zakaszlała.

- "Magia Ziemi jest najważniejszą magią która jest niezbędna przy kreacji czegokolwiek. Gdyby magia Ziemi nie istniała nie byli byśmy w stanie pozyskiwać, niektórych metali. Stawianie budynków z ogromnych skał i uprawianie pól wymagało by znacznie więcej pracy. W takim razie, magia Ziemi jest elementem występującym w życiu każdego."

Aha - pomyślał Saito - Więc w tym świecie magia odpowiada nauce i technologii w moim świecie. Myślę że teraz mogę zrozumieć dlaczego Louise jest taka dumna z nazywania siebie magiem.

- "Teraz, wszyscy proszę sobie przypomnieć podstawową magię elementu Ziemi 'Transmutację'. Są tutaj osoby, które potrafiły wykonać to już w pierwszej klasie, są to podstawy budujące ten element magii, więc przypomnijmy sobie to raz jeszcze."

Cheveruse wskazała na perły i zakręciła w powietrzu różdżką nad nimi.

Następnie wyszeptała zaklęcie, po czym perły rozświetliły się wewnętrznym jasnym blaskiem.

Kiedy światło zniknęło, perły przemieniły się w połyskujące kawałki metalu.

- "Czy to z-zł-złoto, Pani Cheveruse?" - Kirche wychyliła się zza ławki.

- "Nie to zwykły mosiądz. Tylko magowie klasy kwadratu są zdolni do transmutowania złota. Jestem tylko..." - Po raz kolejny zakaszlała.

- "Magiem klasy trójkąta..."

- "Louise." - Saito szturchnął Louise w bok

- "Czego? Jesteśmy w trakcie lekcji!"

- "Co oznaczają te kwadraty i trójkąty?"

- "Jest to liczba elementów których mogą używać magowie, to również określa ogólny poziom umiejętności magika." - Wytłumaczyła mu po cichu Louise.

- "Zobacz, na przykład możesz używać magii ziemi. Jednak jeśli dodasz do tego odrobinę magii ognia, siła tego zaklęcia wielokrotnie się zwiększy."

- "Aha, rozumiem."

- "Ci którzy są w stanie połączyć dwa elementy są nazywani magami Linii. Pani Chevreuse, ponieważ jest w stanie połączyć trzy elementy, Ziemię-Wodę-Ogień, jest magiem Trójkąta."

- "Co się dzieje kiedy dodajesz elementy do siebie?"

- "Wzmacnia to te elementy i czyni je silniejszymi."

- "Rozumiem. Więc innymi słowami, można powiedzieć że ta nauczycielka jest naprawdę potężnym magiem, ponieważ jest Trójkątem?"

- "Dokładnie"

- "Jak wiele ty możesz połączyć, Louise?"

Nie odpowiedziała.

Nauczycielka zauważyła że rozmawiają i już od pewnego czasu się im przyglądała.

- "Panno Valliére."

- "T-Tak?"

- "Proszę się wstrzymać się od prywatnych rozmów w trakcie trwania lekcji."

- "Przepraszam..."

- "Skoro pani ma czas na rozmowy, myślę że powinnam dać ci szansę do zademonstrowania mi swoich umiejętności?"

- "Co? Ja?"

- "Tak. Spróbuj zamienić te perły w metal który sobie wybierzesz."

Louise nie wstała. Po prostu siedziała tam gdzie wcześniej wyglądając na zmartwioną i zdenerwowaną.

- "Hej, no dawaj! Ona na ciebie czeka!" - Saito szturchał ją pod ławką łokciem.

- "Panno Valiére! Czy coś się stało?"

Pani Chevreuse wezwała ją jeszcze raz, jednak Kirche podniosła się z ławki wtrącając się.

- "Proszę pani!..."

- "Tak?"

- "Myślę że lepiej będzie nie powierzając jej tego zadania..."

- "A dlaczego tak myślisz?"

- "To niebezpieczne."

Kirche wyjaśniła to prosto, jednak nauczycielka miała o tym inne zdanie.

- "Niebezpieczne? Niby czemu?"

- "To pani pierwszy raz gdy szkoli pani Louise, prawda?"

- "Tak, ale słyszałam, że ciężko pracuje. Nie martw się, po prostu spróbuj. Nie będziesz w stanie zrobić niczego, jeśli wciąż będziesz obawiać się pomyłki."

- "Louise, nie!"

Krzyknęła Kirche, a jej twarz zbladła.

Jednak Louise wstała.

- "Zrobię to!"

Nerwowym krokiem, zeszła w stronę pulpitu.

Chevreuse stojąca obok niej uśmiechnęła się.

- "Panno Valliére, musisz sobie urzeczywistnić w myślach metal który pragniesz otrzymać po transmutacji."

Dając wdzięczny nieśmiały ukłon, Louisa zafalowała różdżką. Jeszcze nigdy nie wyglądała tak cudownie jak w tej chwili gdy gimnastykowała swoje usta aby rozpocząć intonować inkantacje – była prawie jak nie z tego świata.

Nawet znając jej prawdziwą tożsamość, Saito momentalnie został urzeczony.

W porannym blasku słonecznym sączącym się z okna, jasnoróżowe włosy zafalowały urzekająco. Jej piwne oczy wyglądały jak kryształy, a jej skóra niczym biel bez skazy, jej gładki nos dodawał jeszcze bardziej szlacheckiego wyglądu.

Gdyby jej piersi było chociaż odrobinę większe, byłaby idealna – aż nazbyt dobra. Lecz bez znaczenia jaka jest ładna, jej osobowość jest prawdziwym problemem - lamentował Saito.

Lecz gdy tak siedział rozmyślając, siedzący przed nim uczniowie, z jakiegoś powodu ukryli się pod krzesłami. Nie widzicie uroku Louise? Chyba nie jest zbyt popularna... Raczej została nazwana 'Zerem' i nabijają się z niej. Wystarczy się rozejrzeć, aby spostrzec że niema tu dziewczyn z taka uroda jak jej. Jedynie Kirche mogłaby z nią rywalizować wyglądem

Louise zamknęła oczy, zakończyła deklamację i zatrzymała swoją różdżkę wskazując nią na perły.

Perły z biurka raptownie eksplodowały.

Louise i Chevreuse zostały odrzucone przewracając tablice, uczniowie zapiszczeli.

Rozbudzone chowańce dołączyły się do ogólnego chaosu. Salamandra Kirche nagle rozbudzona ze snu wstała na nogi i biegała po klasie plując ogniem. Manticora wzleciała i przebijając się przez okno uciekła. Poprzez dziurę w szybie, ogromny wąż który wcześniej podglądał co się dzieje w klasie, prześlizgnął się i już oplatał czyjegoś kruka.

W klasie panowało piekło.

Kirche wstała i wycelowała palec w Louise.

- "Dlatego mówiłam żeby jej pani nie pozwalała tego robić!"

- "Ehh,...Valliére! Oszczędź nam tego bólu i opuść szkołę!"

- "Mój Szczęściarz został zjedzony przez węża! Szczęściarz!"

Saito był w szoku.

Pani Chevreuse nie ruszyła się z miejsca, w którym upadła. Jednak jej pojedyncze drgania i jęki, świadczyły o tym, że jeszcze żyła.

Louise cała ubrudzona powoli wstawała. Teraz bardzo skąpo odziana. Jej rozdarta koszula odkrywała barki, jej majtki można było zobaczyć poprzez rozerwaną spódniczkę.

Mimo to, jaka zadziwiająca dziewczyna...

Nie wyglądała na poruszoną wydarzeniami w klasie.

Wyjęła rękę z rękawa i otarła sobie nim twarz z brudu.

- "Wygląda na to że się odrobinę pomyliłam..." - powiedziała słabym głosem.

Oczywiście, nie oczekiwała na zrozumienie u uczniów.

- "To nie było troszkę 'Louise Zero'!"

- "Twoje prawdopodobieństwo na sukces zawsze wynosi ZERO!"

Saito w końcu zrozumiał dlaczego Louise była nazywana 'Zerem'.

Przekład

Tłumaczyli: Osman-sama, Tur!

Korekta: Tur!

Szybkie Menu

Wróć: Rozdział 1 Strona Główna