Difference between revisions of "Zero no Tsukaima wersja polska Tom 1 Rozdział 1"

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search
 
(37 intermediate revisions by 8 users not shown)
Line 1: Line 1:
===Rozdział 1 : Jestem Towarzyszem===
+
===Rozdział 1 : Jestem Chowańcem===
   
  +
----
   
  +
[W nawiasach kwadratowych znajdują się notatki od tłumaczy]
   
  +
Przy wszelkich poprawkach wprowadzonych w tłumaczeniu, proszę umieścić sprostowania w zakładce: dyskusja
"Kim jesteś ?" -zapytała dziewczyna uważnie badająca twarz Saito stojąca na tle wyraźnie
 
niebieskiego nieba. Wydawała się byś wiekiem zbliżona do niego.
 
Ubrana w czarną pelerynę,białą bluzę i szarą spódnice spoglądała na niego ze wstrząsem z góry.
 
   
  +
----
''Jej twarz jest...cudna''. Roztańczone czerwonobrązowe oczy tańczyły na jej,białej nieskazitelnej twarzy miała truskawkowo-jasne włosy
 
''wygląda przyjaźnie,jak cudzoziemiec''.Tak "musi" byś cudzoziemką. Słodka,lalunia."Może pól-japonka?"
 
   
''Lecz wciąż,co to za rodzaj szkolnego uniformu?.Nie poznaje go.''
 
   
W tym czasie leżał na ziemi twarzą do góry,niepewny jak się tu znalazł.
 
Podniósł głowę i zaczął się rozglądasz. Dużo ludzi w czarnych płaszczach patrzyło na niego z ciekawością.
 
Tam w dali na prostym zielonym trawniku stał ogromny zamek. Z kamiennymi murami,zupełnie jak na tych widokówkach z europy.
 
   
  +
-"Kim jesteś?" - zapytała dziewczyna, stojąc na tle błękitnego nieba i uważnie badając twarz Saito. Wydawało się, że byli do siebie zbliżeni wiekiem.
''Prawie ja w śnie.''
 
  +
Ubrana w czarną pelerynę, białą bluzę i szarą spódnicę spoglądała na niego wstrząśnięta.
 
''Moja głowa boli'', potrząsając głową spytała ''Kim jestem...?
 
   
  +
''Jej twarz jest...cudna''. Roziskrzone, czerwonobrązowe oczy tańczyły na jej białej nieskazitelnej twarzy. Miała jasne, truskawkowe włosy
”Jestem Hiraga Saito.”
 
  +
''wygląda przyjaźnie, jak cudzoziemiec''. Tak, ''musi'' być cudzoziemką. Słodka lalunia. ''Może pół-japonka?''
   
  +
''Ale... Co to za rodzaj szkolnego <span id="back_to_uniform">[[Talk:Zero_no_Tsukaima_wersja_polska_Tom_1_Rozdział_1#uniform|mundurku]]</span>? Nie poznaje go.'' <!-- uniform to mundurek -->
”Skąd jesteś Towarzyszu?”
 
   
  +
W tym czasie leżał na ziemi twarzą do góry, nie wiedząc jak się tu znalazł.
''Towarzysz? Co to znaczy? '' Wszyscy wokoło mieli rodzaj laski w ręce i ubrani w taki sam strój jak ta dziewczyna.
 
  +
Podniósł głowę i zaczął się rozglądać. Dużo ludzi w czarnych płaszczach spoglądało <!-- wydaje mi się to za lepsze słowo, aniżeli patrzyło --> na niego z ciekawością.
''Ciekawe czy nie zbłądziłem do jakiejś amerykańskiej szkoły czy coś?''
 
  +
Tam w dali, na równym zielonym, trawniku. Stał ogromny zamek, Z kamiennymi murami, zupełnie jak na tych widokówkach z europy.
   
  +
''Prawie jak we śnie.''
''Louise,Co ty chcesz zrobisz przyzywając zwykłego człowieka na swojego towarzysza'' ktoś spytał,i wszyscy oprósz tej dziewczyny która przy nim była zaczęli się śmiać.
 
  +
  +
''Boli mnie głowa'' <!-- Chyba nikt z nas nie powiedziałby Moja głowa boli --> , potrząsając głową odpowiedział'' Kim jestem...? ''”Jestem Hiraga Saito.”
   
  +
-”Skąd jesteś <span id="back_to_Towarzysz">[[Talk:Zero_no_Tsukaima_wersja_polska_Tom_1_Rozdział_1#Towarzysz|Towarzyszu]]</span>?”'''<!-- witamy w ZSRR ... sorki, towarzysz tu nie przejdzie - o ile wiem to w RPG przyjęło się nazywać to Chowańcami, jak najbardziej przejdzie.. powód - tak się przyjęło w tłumaczeniu anime :)-->'''
''Ja....Ja popełniłam mały błąd!''
 
   
  +
''Towarzyszu? Co ona ma na myśli?'' Wszyscy wokoło mieli jakieś kijki w ręce i ubrani byli w taki sam strój jak ta dziewczyna.
Dziewczyna naprzeciwko Saito z delikatnym głosem przypominająca dzwon powiedziała
 
  +
''Ciekawe czy nie jestem w jakiejś amerykańskiej szkole czy coś?''
   
  +
-"Louise, Co ty chcesz zrobić przyzywając zwykłego człowieka na swojego towarzysza'' ktoś zapytał i wszyscy oprócz tej dziewczyny która spoglądała na jego twarz zaczęli się śmiać.
''O jakim błędzie mówisz ? To u ciebie normalne.''
 
   
  +
-"Ja....Ja popełniłam mały błąd!"
''Oczywiście mimo wszystko to Louise Zero!'' ktoś inny powiedział i tłum wybuchnął śmiechem.
 
   
  +
Dziewczyna naprzeciwko Saito z delikatnym głosem przypominająca dzwon powiedziała
Wyglądało na to że dziewczyna patrząca na Saito to Louise.
 
   
  +
-"O jakim błędzie mówisz? To u ciebie normalne."
''Wygląda że nie jest to żadna amerykańska szkoła. Nie widziałem takiego miejsca nigdzie.''
 
   
  +
-"Ależ oczywiście, przecież to Louise Zero!'' ktoś inny powiedział i tłum wybuchnął śmiechem.
Czy to może byś plan filmowy?Czy coś kręcą?Czy taka sceneria istnieje w Japonii?Może to nowy park rozrywki?Lecz czemu tu spałem?
 
   
  +
Wyglądało na to, że dziewczyna patrząca na Saito to Louise.
''Panie Colbert!'' dziewczyna zwana Louise krzyknęła i tłum się rozdzielił i wyszedł z niego starszy mężczyzna.
 
Saito pomyślał że to zabawne ponieważ ten mężczyzna wyglądał śmiesznie. Trzymał drewniany kij i ubrany był w czarną szatę.
 
   
  +
''Wygląda że nie jest to żadna amerykańska szkoła. Nie widziałem takiego miejsca nigdzie.''
''Co to za ubiór? Ubrał się jak czarodziej,jest on normalny? Już wiem to musi byś cosplay. Ale ta
 
dziwna atmosfera.''
 
   
  +
''Czy to może być plan filmowy? Czy coś kręcą? Czy taka sceneria istnieje w Japonii? Może to nowy park rozrywki? Lecz czemu tu spałem?''
Nagle się wystraszył.
 
   
  +
-"Profesorze Colbert!" <!-- Dlaczego profesor? - po pierwsze to nauczyciel, pozatym Louise i jej równieśnicy są w okolicy 16-17 lat --> dziewczyna zwana Louise krzyknęła i tłum się rozdzielił i wyszedł z niego starszy mężczyzna.
''Czy trafiłem to jakieś sekty? To możliwe.''
 
  +
Saito pomyślał że to zabawne, ponieważ ten mężczyzna wyglądał śmiesznie. Trzymał drewnianą laskę i ubrany był w czarną szatę.
   
  +
''Co to za ubiór? Ubrał się jak czarodziej, czy on jest normalny? Już wiem, to musi być cosplay [znajdujące korzenie w japońskiej kulturze przebieranie się za postacie z mangi, anime i gier wideo]. Ale nie wygląda aby panowała tu przyjemna atmosfera.'' Nagle Saito przeszył ból. ''Czy trafiłem do jakiejś sekty? To możliwe. Uśpili mnie jakoś gdy byłem w mieście. To zwierciadło było pułapką. Jeśli to nie to, to nie mam innego wyjaśnienia.'' Cicho myślał dopóki nie zrozumiał co się mogło mu przydarzyć.
''Uśpili mnie jakoś gdy byłem w mieście. To zwierciadło było pułapką.''
 
   
  +
Dziewczyna o imieniu Louise była w panice, mówiła ciągle coś w rodzaju "Proszę mi pozwolić jeszcze raz" oraz "Błagam pana"
''Jeśli to nie to,to nie nie mam innego wyjaśnienia.''
 
  +
Ciągle przy tym wymachując rękoma. ''Żal mi jej że utknęła w tej dziwnej sekcie ponieważ jest tak piękna.''
   
  +
-”Co się stało panno Vallière?”
Cicho myślał dopóki nie zrozumiał co się mogło mu przydarzysz.
 
   
  +
-”Proszę mi pozwolić przywołać towarzysza jeszcze raz!”
Dziewczyna o imieniu Louise była w panice,mówiła ciągle coś w rodzaju
 
''Proszę mi pozwolić jeszcze raz'' i ''Błagam pana''
 
Ciągle przy tym wymachując rękoma.
 
   
  +
''Przywołać? Co to? wspominali o tym wcześniej.''
''Żal mi jej że utknęła w tej sekcie ponieważ jest tak piękna.''
 
   
  +
Pan Colbert, człowiek w czarnej szacie, kiwając głową powiedział: "Nie mogę na to pozwolić panno Vallière."
”Co się stało panno Vallière?”
 
   
  +
-"Dlaczego nie?"
”Proszę mi pozwolić przywołać towarzysza jeszcze raz!”
 
   
  +
-"Takie są reguły. Kiedy przechodzisz na drugi rok musisz wezwać towarzysza. To właśnie zrobiłaś"
''Towarzysz ? Co to wspominali o tym wcześniej.''
 
 
Pan Colbert człowiek w czarnej szacie,kiwając głową powiedział :
 
 
''Nie mogę na to pozwolić panno Vallière.''
 
 
''Dlaczego nie?''
 
 
''Takie są reguły. Kiedy przechodzisz na drugi rok musisz wezwać towarzysza. To właśnie zrobiłaś''
 
   
 
''Towarzysz co to?''
 
''Towarzysz co to?''
   
''Twoje zdolności decydują o towarzyszu którego wezwiesz. Dzięki temu możesz doskonalić swoje zdolności,nie możesz zmieniać towarzysza którego wezwałaś ponieważ Wiosenne Wzywanie Towarzysza to święty rytuał.''
+
-"Twoje zdolności decydują o towarzyszu którego wezwiesz. Dzięki temu możesz doskonalić swoje zdolności, nie możesz zmieniać towarzysza którego wezwałaś, ponieważ Wiosenne Wzywanie Towarzysza to święty rytuał. Czy Ci się to podoba, czy nie, nie masz wyboru i musisz go zaakceptować"
   
''Ale...Ja nigdy nie słyszałam żeby mieś zwykłego człowieka za towarzysza!''
+
-"Ale... Ja nigdy nie słyszałam aby mieć zwykłego człowieka za towarzysza!''
  +
Wszyscy zaczęli się śmiać. Rzuciła gniewne spojrzenie w ich stronę, ale śmiech wcale nie ustawał.
Wszyscy zaśmiali się.
 
   
 
''Wiosenne Wzywanie Towarzysza? Co to u licha?''
 
''Wiosenne Wzywanie Towarzysza? Co to u licha?''
   
''Nie rozumiem. O czym oni mówią?Jak się tu znalazłem...Czy to jedna z tych nowych Grup Religijnych.''
+
''Nie rozumiem. O czym oni mówią? Jak się tu znalazłem...Czy to jedna z tych nowych Grup Religijnych. Najlepiej będzie zaraz stąd uciec. Naprawdę gdzie ja jestem? Co to za obcy kraj? Porwanie! Zostałem porwany! Naprawdę jestem w opałach'', pomyślał Saito.
 
''Najlepiej będzie zaraz stąd uciec. Naprawdę gdzie ja jestem?''
 
 
''Co to za obcy kraj?Porwanie!''
 
 
''Czy zostałem porwany!Naprawdę jestem w opałach'', pomyślał Saito.
 
 
”To jest tradycja panno Vallière. Nie mogę pozwolić na żadne wyjątki, on ...”
 
Starszy mężczyzna wskazał na Saito.
 
 
”...może jest człowiekiem,ale jeśli został przywołany przez siebie musi byś twoim towarzyszem.
 
 
Nigdy w historii człowiek nie był towarzyszem ,ale ponieważ Wiosenne Wzywanie Towarzysza ma pierwszeństwo nad wszystkimi regułami. Zatem musi nim zostać.”
 
 
”Chyba żartujesz...” Louise powiedziała rozczarowana.
 
   
  +
-”To jest tradycja panno Vallière. Nie mogę pozwolić na żadne wyjątki, on ...” Starszy mężczyzna wskazał na Saito. ”...może i jest człowiekiem, ale jeśli został przywołany przez Ciebie musi byś twoim towarzyszem. Nigdy w historii człowiek nie był towarzyszem, ale ponieważ Wiosenne Wzywanie Towarzysza ma pierwszeństwo nad wszystkimi regułami. Zatem musi nim zostać.”
''A więc kontynuuj ceremonię.''
 
   
  +
-”Chyba żartujesz...” Louise powiedziała rozczarowana.
”Co? Z nim?”
 
   
  +
-"A więc kontynuuj ceremonię."
”Tak z nim. Szybko, następna klasa przyjdzie za parę minut. Jak długo masz zamiar myśleć nad nim?”
 
”Pomyłka pomyłką w końcu będziesz się nim opiekować. Szybko zawrzyj z nim kontrakt.”
 
   
  +
-”Co? Z nim?”
Wszyscy zaczęli szeptać,Louise zbliżała się to Saito zakłopotana.
 
''Co się dzieje? Czemu ona do mnie idzie?''
 
   
  +
-”Tak z nim. Szybko, następna klasa przyjdzie za parę minut. Jak długo masz zamiar myśleć nad tym? Pomyłka pomyłką, ale w końcu przyzwałaś go. Szybko zawrzyj z nim kontrakt.” Wszyscy zaczęli szeptać.
”Hey” Louise zwróciła się do Saito.
 
   
  +
Louise zbliżała się do Saito zakłopotana.
”Tak?”
 
  +
''Co się dzieje? Co ona chce mi zrobić?''
   
  +
-”Hej.” Louise zwróciła się do Saito.
”Bądź wdzięczny. Normalnie, nikt nie byłby w stanie,stać się wystarczająco dostojny w całym swoim życiu”
 
   
  +
-”Tak?”
”Dostojny? Jakie głupie. Co to znaczy dostojny?Jesteście tylko członkami tej nowej grupy przebierających się członków?”
 
   
  +
-”Bądź wdzięczny. Normalnie, żaden szlachcic nie byłby w stanie być wystarczająco dostojny na to w całym swoim życiu.”
Louise zamknęła oczy z rezygnacją. Machała wokoło swoja drewniana pałeczką.
 
'''(!<!--
 
   
  +
-”Szlachcic? Jakie głupie. Jaki szlachcic? Czy nie jesteście po prostu wariatami jednej z tych nowych religii?”
Notka FOTO FOTO FOTO FOTO
 
   
  +
Louise zamknęła oczy z rezygnacją. Machała wokoło swoim drewnianym patykiem.
-->)'''
 
  +
'''<!-- Notka FOTO FOTO FOTO FOTO -->'''
 
<center>[[Image:ZNT-page-019.jpg|thumb|Uczucie jej miękkich ust całkiem go ogłupiło.
 
<center>[[Image:ZNT-page-019.jpg|thumb|Uczucie jej miękkich ust całkiem go ogłupiło.
 
]]</center>
 
]]</center>
”Moje imię Louise Françoise le Blanc de la Vallière.”
+
”Jestem Louise Françoise le Blanc de la Vallière. Pięciokącie pięciu żywiołów, błogosław tą pokorną istotę i uczyń go moim towarzyszem.” Zaczęła wypowiadać te słowa wiele razy, jakby to było zaklęcie.
   
  +
Dotknęła jego czoła pałką. Jej usta zaczęły się zbliżać.
”Pięciokącie pięciu żywiołów,błogosław tą pokorną istotę i uczyń go moim towarzyszem.”
 
   
  +
-”Ccco... Ccco ty robisz?!”
Zaczęła wypowiadasz jakieś zaklęcie. Dotknęła jego czoła pałką. Jej usta zaczęły się zbliżasz.
 
   
  +
-”Po prostu się nie ruszaj” Louise powiedziała ze złością. Jej twarz się zbliżała.
”Co... Co ty robisz ?!”
 
   
  +
-”Hej, czekaj. Ponieważ, ja... ja nie jestem gotowy na to...”
”Po prostu się nie ruszaj” Louise powiedziała ze złością. Jej twarz się zbliżała.
 
 
”Hej,czekaj. Ponieważ,ja...nie,nie jestem na to gotowy...”
 
   
 
Jego twarz pokryła się szokiem i lekką paniką.
 
Jego twarz pokryła się szokiem i lekką paniką.
   
”O jejku! Powiedziałam nie ruszaj się!”
+
-”O jejku! Mówiłam, nie ruszaj się!” Louise złapała szorstko jego twarz lewą ręką.
   
  +
-”Co?”
Louise złapała szorstko jego twarz lewą ręką.
 
   
”Co?
+
-”Mmm...
 
”Mmm...”
 
   
 
Usta Louise dotknęły ust Saito.
 
Usta Louise dotknęły ust Saito.
   
  +
''Co?! Co to ma znaczyć! Czym jest ten kontrakt?!'' Uczucie jej miękkich ust całkiem go ogłupiło. ''Mój pierwszy pocałunek! Ale został skradziony w tym przedziwnym miejscu przez tą przedziwną dziewczynę której intencji nie rozumiem!'' Saito zamarł sparaliżowany, sparaliżowany tym, co się przed chwilą wydarzyło.
''Co?! Co to jest! Co ten kontrakt znaczy?!''
 
   
  +
Louise odsunęła swoje usta. ”Skończone.”
Uczucie jej miękkich ust całkiem go ogłupiło.
 
   
  +
Jej twarz była czerwona. ''Czy jest zakłopotana przez swoją śmiałość? Co za idiotka, pomyślał Saito''
''Mój pierwszy pocałunek!Ale został skradziony w tym przedziwnym miejscu przez tą przedziwną dziewczynę której intensji nie rozumiał!''
 
   
  +
-"To ja powinienem być zakłopotany, a nie ty! Pocałowałaś mnie tak nagle!''
Saito zamarł sparaliżowany.
 
 
Louise odsunęła swoje usta.
 
 
”Skończone.”
 
 
Jej twarz była czerwona. Czy jest zakłopotana przez swoje śmiałość? Co za idiota,pomyślał Saito
 
''Ja powinienem byś zakłopotany,nie ty!Pocałowałaś mnie tak nagle!''
 
   
 
Lecz Louise kompletnie go ignorowała.
 
Lecz Louise kompletnie go ignorowała.
   
''Pocałowałaś mnie i to jest twój czyn? Jak grubiańsko. Poważnie,kim oni są?! Chcę do domu w tej chwili. Po prostu do domu i na internet.''
+
''Pocałowałaś mnie i tak się teraz zachowujesz? Jak grubiańsko. Poważnie, kim oni są?! Chcę do domu w tej chwili. Po prostu do domu... posiedzieć w internecie.'', pomyślał Saito. Zanim się tutaj pojawił, to zarejestrował się na serwis randkowy i miał sprawdzić pocztę.
   
  +
-”Zawiodłaś wzywanie towarzysza wiele razy, ale za pierwszym razem zawarłaś kontrakt." ucieszony powiedział Pan Colbert.
Saito pomyślał.
 
Zarejestrował się na serwis randkowy i miał sprawdzić pocztę.
 
   
  +
-”Udało jej się zawrzesz kontrakt ponieważ to tylko człowiek.”
”Zawiodłaś wzywanie towarzysza wiele razy ale za pierwszym razem zawarłaś kontrakt'' ucieszony powiedział Pan Colbert.
 
   
  +
-”Jeśli przyzwałaby potężną magiczną bestię, nie byłaby w stanie zawrzeć kontraktu.” Paru uczniów śmiało się wypowiadając te komentarze.
”Udało jej się zawrzesz kontrakt ponieważ to tylko człowiek”
 
   
  +
Louise rzuciła gniewne spojrzenie na nich, ”Nie nabijajcie się ze mnie! Nawet ja potrafię coś zrobić dobrze raz na jakiś czas!”
”Jeśli przyzwala by potężna magiczna bestie,niebyła by w stanie zawrzesz kontraktu.” Pięciu studentów śmiało się wypowiadając te komentarze
 
.
 
Louise nachmurzyła się na nich,
 
   
  +
-”Naprawdę raz na jakiś czas, Louise Zero” śmiała się dziewczyna o okazałych falistych włosach i piegach na twarzy.
”Nie nabijajcie się ze mnie! Nawet ja potrafię coś zrobisz dobrze raz na jakiś czas!”
 
   
  +
-”Profesorze Colbert! Montmorency Powódź, właśnie mnie znieważyła!”
”Naprawdę raz na jakiś czas,Louise Zero” śmiała się dziewczyna o okazałych falistych włosach i piegach na twarzy.
 
   
  +
-”Jak mnie nazwałaś, 'Powódź?' Jestem Montmorency Pachnidło!”
”Panie Colbert! Montmorency Powódź¸,właśnie mnie znieważyła!”
 
   
  +
-”Słyszałam, że używasz łóżka jako nocnika, nie ty? Powódź pasuje ci lepiej!”
”Jak mnie nazwałaś,'Powódź?' Jestem Montmorency Pachnidło!”
 
   
  +
-"Jak śmiesz, Louise Zero! Co mogę powiedzieć? Jesteś zerem!”
”Słyszałam ze używasz łózka jako nocnika,nie ty? Powódź pasuje ci lepiej!”
 
   
  +
-”Uważajcie! Szlachta powinna odnosić się do siebie z szacunkiem.” wtrącił się cosplayer w średnim wieku grający czarodzieja powstrzymując je.
''Jak ośmielać się ty Louise Zero!Co mogę powiedziesz?Jesteś zero!”
 
 
”Uważajcie!Szlachta powinna się zachowywać z szacunkiem” wtrącił się czarodziej w średnim wieku powstrzymując je.
 
   
 
''Co oni mówią dookoła? Kontrakt? Kontrakt Towarzysza?''
 
''Co oni mówią dookoła? Kontrakt? Kontrakt Towarzysza?''
Line 203: Line 160:
 
W tej chwili jego ciało zrobiło się gorące.
 
W tej chwili jego ciało zrobiło się gorące.
   
”Aaa!” Saito stanął ”jest gorąco.”
+
-”Aaa!” Saito wstał ”Jest gorąco.”
  +
  +
-”Niedługo to się skończy, po prostu czekaj. Runy towarzysza zostaną wypisane.” powiedziała Louise zirytowana.
   
  +
-”Nie wypisujcie ich! Co wy robicie z moim ciałem?!”
”Już niedługo,poczekaj Runy towarzysza zostaną wpisane,” powiedziała Louise zirytowana.
 
   
  +
''Nic nie mogę zrobić, lecz nie mogę leżeć cicho zwijając się. To jest niewiarygodnie gorące!''
”Nie wpisujcie ich!Co wy mi robicie z moim ciałem?!”
 
   
  +
-”Swoją drogą.”
Nic nie mogę zrobić,leż nie mogę kłamać cicho wokoło. To jest niewiarygodnie gorące!
 
”Swoją drogą.”
 
”Co?”
 
”Myślisz że wybaczalne jest człowiekowi używanie takiego języka wobec szlachty?”
 
   
  +
-”Czego?”
Uczucie gorąca trwało przez chwile. Jego ciało szybko wróciło do normalnego stanu.
 
   
  +
-”Myślisz że wybaczalne jest człowiekowi używanie takiego języka wobec szlachty?”
”To było szybkie...”
 
   
  +
Uczucie gorąca trwało przez chwilę. Jego ciało szybko wróciło do normalnego stanu.
Starszy czarodziej zwany pan Colbert,podszedł to klęczącego Saito i sprawdził tył jego lewej dłoni, były na niej obce znaki.
 
   
  +
-”To było szybkie...”
”Czy to tamte znaki?”
 
   
  +
Starszy aktor grający czarodzieja zwany jako Colbert, podszedł do klęczącego Saito i sprawdził tył jego lewej dłoni, były na niej obce znaki.
Wyglądały jak wijące się węże jakieś dziwne znaki. Saito popatrzył na nie i pomyślał,jeśli to nie jakaś sztuczka,to co?
 
   
  +
''Czy to litery?'' Wyglądały jak wijące się węże jakieś dziwne znaki. Saito popatrzył na nie i pomyślał, ''jeśli to nie jakaś sztuczka, to co?''
”Hmmm...?”
 
  +
  +
-”Hmmm...?”
   
 
W tym momencie Saito pogubił się.
 
W tym momencie Saito pogubił się.
   
”To są niezwykłe Runy” powiedział czarodziej w średnim wieku.
+
-”To są niezwykłe Runy.” powiedział czarodziej w średnim wieku.
   
”Kim jesteście?!” Saito wył,lecz nikt nie reagował.
+
-”Kim wy jesteście?!” Saito wył, lecz nikt nie reagował.
   
”A więc wróćmy wszyscy do klasy.”
+
-”A więc wróćmy wszyscy do klasy.”
   
Starszy cosplay-owy Czarodziej odwrócił się na piecie,uniósł się w powietrzu. Saito opadła szczęka
+
Starszy cosplayer w stroju Czarodzieja odwrócił się na pięcie, następnie uniósł się w powietrzu. Saito opadła szczęka
 
z szoku.
 
z szoku.
   
''Czy...Czy on poleciał? Uniósł się w powietrzu? Niemożliwe!''
+
''Czczy...Czy on poleciał? Czy on unosi się w powietrzu? To niemożliwe!'' Reszta ludzi, którzy przypominali uczniów też unieśli się w powietrzu.
 
Inni wyglądający jak studenci też unieśli się w powietrzu.
 
 
''To nie może byś! Więcej ich? Jedną osobę można podnieść jakaś sztuczką,ale wszyscy?
 
   
Saito zaczął się rozglądasz za jakimiś linami i dźwigiem lecz tu był tylko wielki trawnik. Nic nie wskazywało na jakieś triki lub sztuczki.
+
''To niemożliwe! Więcej ich? Jedną osobę można podnieść jakąś sztuczką, ale wszystkich? Saito zaczął się rozglądać za jakimiś linami i dźwigiem lecz tu był tylko wielki trawnik. Nic nie wskazywało na jakieś triki lub sztuczki.
   
Wszyscy cichutko zmieszali w stronę oddalonego zamku.
+
Wszyscy unosząc się, zaczęli zmierzać w stronę oddalonego zamku.
   
”Louise,lepiej idź z tyłu!”
+
-”Louise, lepiej idź z tyłu!”
   
”Nie umie nawet pokierować lewitacja”
+
-”Nie powinna próbować latać. Nie umie nawet pokierować lewitacją.”
   
''Ten Człowiek jest idealny na twojego towarzysza!'' Studenci mówili to odlatując. Został tylko
+
-"Ten Człowiek jest idealny na twojego towarzysza!" Studenci mówili to odlatując. Został tylko
 
Saito i dziewczyna o imieniu Louise.
 
Saito i dziewczyna o imieniu Louise.
   
Jak zostali sami,nabrała głębokiego oddechu i zawyła do Saito,”Kim jesteś?!”
+
Jak tylko reszta się oddaliła, dziewczyna nabrała głębokiego oddechu i wykrzyczała do Saito, ”Kim jesteś?!”
   
 
Zezłościło go to. ''To moja kwestia!'' Pomyślał.
 
Zezłościło go to. ''To moja kwestia!'' Pomyślał.
   
”Kim jesteś? Co to za miejsce?! Kim byli ci ludzie?! Czemu potrafią latać?! Co zrobiłaś z moim ciałem?!”
+
-”Kim jesteś? Co to za miejsce?! Kim byli ci ludzie?! Czemu potrafią latać?! Co zrobiłaś z moim ciałem?!”
   
”Nie wiem z jakiej dziczy przybyłeś ale wyjaśnię ci.”
+
-”Nie wiem z jakiej dziczy przybyłeś ale wyjaśnię ci.”
   
”Kraj? To jest Puszcza,nie? To na pewno nie Tokio!”
+
-”Dziczy? To jest jakaś dzicz? To w niczym nie przypomina Tokio!”
   
”Tokio? Co to jest? Jaki to kraj?”
+
-”Tokio? Co to jest? Co to za kraj?”
   
”Japonia”
+
-”Japonia”
   
”Co? Nigdy nie słyszałam o nim.”
+
-”Co? Nigdy nie słyszałam o nim.”
   
”O przestań! Lecz czemu latali?! Tez to widziałaś! Latali! Wszyscy!”
+
-”Oh, przestań! Lecz czemu latali?! Ty też to widziałaś! Latali! Wszyscy!” Louise zdała się nie przejmować wszystkimi pytaniami i jedynie się spytała. ”Co jest złego w lataniu?''
   
  +
-"Oczywiście że latali. Co byśmy zrobili gdyby magowie nie mogli latać?"
Louise zdała się nie przejmować wszystkimi pytaniami i jedynie się spytała.
 
   
  +
Saito złapał ja za barki i krzyczał.
”Co jest złego w lataniu?''
 
  +
"Magowie? Co to za miejsce?!"
   
  +
-”To Tristain! A to Tristaińska renomowana Akademia Magii!”
”Oczywiście ze latali. Co możemy,to robimy, co magowie nie mogą latać?”
 
   
  +
-”Akademia Magii?”
Saito złapał ja za barki i wył.
 
''Magowie? Co to za miejsce?!”
 
   
  +
-”Jestem uczennicą drugiego roku, Louise de la Vallière. Jestem twoją Panią od teraz. Zapamiętaj to!”
”To Tristania! A to Tristiańska renomowana Akademia Magii!”
 
   
  +
Wszystko to mocno przygnębiło Saito. Naprawdę miał złe przeczucia w tej sytuacji. ”Uh... Yyy... Panno Louise...”
”Akademia Magii?”
 
   
  +
-”Co?”
”Jestem drugoklasistka,Louise de la Vallière. Jestem twoją panią od teraz. Zapamiętaj to!”
 
   
  +
-”Czy naprawdę mnie tu przywołałaś.”
Wszystko to mocno przygnębiło Saito. Naprawdę miał złe przeczucia w tej sytuacji.
 
   
  +
-”Cały czas Ci to mówię i znowu, i znowu, aż zachrypnę. Daj sobie spokój tak jak ja. Czemu mój towarzysz nie jest tak fajny jak... Chciałabym coś fajnego, jak smok, albo gryf, albo <span id="back_to_Manticore">[[Talk:Zero_no_Tsukaima_wersja_polska_Tom_1_Rozdział_1#Manticore|Mantykorę]]</span>. Ostatnie co bym chciała to orzeł lub sowa.”
”Yyy... Panno Louise...”
 
   
  +
-"Smok lub Gryf? CO masz na myśli?”
”Co?”
 
   
  +
-”Tylko mówiłam ze chciałabym coś z tego na mojego towarzysza.”
”Czy naprawdę mnie tu przywołałaś.”
 
   
  +
-”To one istnieją?”
”Co ja ci będę gadasz i znowu i znowu aż zachrypnę. Daj sobie spokój tak jak ja.”
 
   
  +
-”Tak. Czemu?”
”Czemu mój towarzysz nie jest tak fajny jak...Chciałabym coś fajnego,jak smok,albo gryf,albo malticore.”
 
   
  +
-”Żartujesz sobie ze mnie?” Saito powiedział śmiejąc się, lecz jej najwyraźniej nie było do śmiechu.
”Ostatnie to orzeł lub sowa.”
 
   
  +
-”Zapewne nie widziałeś żadnego przedtem.” powiedziała litościwie. Nie wyglądała żeby żartowała.
Smok lub Gryf? CO masz na myśli?”
 
   
  +
Magowie co latają i fantastyczne słowa w końcu dotarły do niego.
”Tylko mówiłam ze chciałabym coś z tego na mojego towarzysza.”
 
   
  +
Ziąb przeleciał mu przez plecy i dostał zimnego potu [Zimnego potu - można to zinterpretować jako - włosy stanęły mu dęba]. ”Myślę że to możliwe... Albowiem latali, czy oni naprawdę są czarodziejkami i czarodziejami?”
”To one istnieją?”
 
   
  +
-”Tak, jesteśmy. Jeśli tego nie rozumiesz, to chociaż puść moje barki! W ogóle to nie powinieneś był mówić do mnie!”
”One tak. Czemu?”
 
   
  +
''To sen... To tylko sen...'' Powoli, jego siła go opuszcza i czuje to w nogach.
”żartujesz ze mnie,” Saito powiedział śmiejąc się,lecz ona się nie śmiała.
 
   
  +
-”Louise.” powiedział z bezsilnością w głosie.
”Na pewno nie widziałeś żadnego przedtem,” powiedziała litościwie. Nie wyglądała żeby żartowała.
 
   
  +
-”Nie mów mi po imieniu!” [W Japonii zwracanie się po imieniu oznacza bliskie relacje. Nawet koledzy w szkole i przyjaciele odzywają się do siebie po nazwisku]
Magowie co latają i fantastyczne słowa w końcu dotarły do niego.
 
Ziąb przeleciał mu przez plecy i dostał zimnego potu.
 
   
  +
-”Uderz mnie.”
”Myślę że to możliwe....Albowiem latali,czy oni naprawdę są czarodziejkami i czarodziejami?”
 
   
  +
-”Co?”
”Tak,jesteśmy jeśli tego nie rozumiesz,to puść moje barki! Twoje plecy nie powinny mówić do mnie!”
 
   
  +
-”Uderz mnie z całej siły w głowę.”
''To sen... To tylko sen...'' Powoli,jego siła go opuszcza i czuje to w nogach.
 
   
  +
-”Dlaczego?”
”Louise” powiedział z bezsilnością w głosie.
 
   
  +
-”Chce się obudzić z tego snu i to teraz. Chce wstać i się podłączyć do sieci. Dzisiaj na obiad są hamburgery. Moja mama mówiła tak rano.”
”Nie mów mi po prostu imieniu”
 
   
  +
-”Podłączyć się do sieci?”
”Uderz mnie”
 
   
  +
-”Nie, nic. I tak jesteś tylko częścią mojego snu, więc nie martw się o to. No obudź mnie w końcu.”
”Co?”
 
   
  +
-”Nie wiem o czym bredzisz ale mam Cię uderzyć prawda?” Louise ścisnęła dłoń w pięść.
”Uderz mnie z całej siły w głowę.
 
   
  +
-”Tak, proszę.”
”Dlaczego.”
 
   
  +
Jej pieści zaczęły drzeć. Po jej twarzy niemożna było nic rozpoznać ale widać było ze przez jej głowę przelatuje wiele myśli. ”Nie byłeś zainteresowany przywołaniem?”
”Chce się obudzisz teraz. Chce wstać i się podłączyć do sieci. Dzisiaj na obiad jest /hamburger/”
 
   
  +
-”A jakim sposobem miałem o nim wiedzieć?”
”Moja mama mówiła tak rano.”
 
   
  +
-”Jak wiesz, jestem trzecią córka rodziny Valérie, dumnego starodawnego szlacheckiego rodu i takiego kogoś wzięłam na towarzysza?”
”Podłączyć się?”
 
   
  +
-”Skąd mogłem o tym wiedzieć?”
”Nie ,nic. I tak jesteś częścią mojego snu,wiec nie martw się oto. No obudź mnie w końcu.”
 
   
  +
-”...I kiedy zdecydowałam się na kontrakt został zapieczętowany pocałunkiem?”
”Nie wiem o czym bredzisz ale mam się uderzysz?Louise ścisnęła pieść w ręce.”
 
   
  +
-”Skąd miałem wiedzieć? Słuchaj, możesz z tym skończyć? Nie lubię koszmarów.”
”Tak, proszę.”
 
   
  +
-”Koszmarów? To moja kwestia!” Louise przywaliła pięścią mu w głowę z całej siły. ”To był mój pierwszy pocałunek!”
Jej pieści zaczęły drzeć. Po jej twarzy nie ,można było nic rozpoznasz ale widać było ze przez jej głowę przelatuje wiele myśli.
 
   
  +
Możliwe że uderzenie było zbyt nagłe ''...Mój też'' pomyślał Saito i stracił przytomność.
”Nie byłeś w ogóle zainteresowany wezwaniem?”
 
   
  +
<center>***</center>
”Jakim sposobem miałem o nim wiedzieć.”
 
  +
Hiraga Saito. Siedemnastolatek będący na drugim roku w szkole średniej.
   
  +
Zdolności gimnastyczne: normalne. Oceny: średnie. Okres bez dziewczyny: siedemnaście lat. Ocena ogólna: bez pozytywów i negatywów.
”Jak wiesz,jestem trzecią córka rodziny Valérie dumnego starodawnego szlacheckiego rodu i takiego kogoś wzięłam na towarzysza?”
 
   
  +
Ocena nauczyciela: "Ah, Hiraga-kun. Nigdy się nie poddaje i jest bardzo ciekawy, oprócz tego, to jest trochę powolny"
”Skąd mogłem o tym wiedzieć?”
 
   
  +
Ocena rodziców: "Powinieneś studiować więcej. Jesteś nieco powolny."
”...I kiedy zdecydowałam się na kontrakt został zapieczętowany pocałunkiem?”
 
   
  +
Będąc powolnym, rzadko kiedy był zadręczany przez wypadki i akceptował prawie wszystko - dotyczy to zwłaszcza ludzi. Wcześniej, widząc latających ludzi, został poruszony, jednakże zwykły człowiek w tej sytuacji byłby w takim szoku, że upadłby na kolana, lecz on dużo by potrzebował do takiej sytuacji.
”Skąd miałem wiedzieć?Patrz,możesz z tym skończyć? Nie lubię koszmarów.”
 
   
  +
Naświetlając go od złej strony, po postu nie myślał za bardzo przed działaniem.
”Koszmarów?To moja kwestia!”Louise przywaliła pięścią mu w głowę z całej siły.
 
   
  +
Miał bardzo zażartego ducha. W tym był bardzo podobny do charakteru Louise.
”To był mój pierwszy pocałunek!”
 
   
  +
Swoją drogą, zwyczajnie trzynaście minut temu szedł chodnikiem w Tokio w Japonii; na Ziemi.
Możliwe że było to zbyt nagłe ''...Mój też''pomyślał Saito i stracił przytomność.
 
<center>*********************</center>
 
Hiraga Saito.
 
   
  +
Był w drodze do domu z odebranym po naprawie notebookiem. Był bardzo szczęśliwy faktem, że mógł wejść na internet, gdzie ostatnio zarejestrował się na stronie randkowej i miał nadzieje znaleźć dziewczynę dla siebie.
Siedemnastoletni pierwszoklasista liceum.
 
   
  +
Chociaż szukał czegoś co nadałoby smak jego monotonnemu życiu. Jednakże zamiast znaleźć to w internecie, znalazł to na środku alejki.
Zdolności gimnastyczne: normalne.
 
   
  +
Szedł naprzeciwko stacji kolejowej w stronę domu, gdy przed nim nieoczekiwanie pojawił się błyszczący, przypominający lustro obiekt. Saito przystanął chcąc się lepiej temu przypatrzeć. Pamiętaj, że jego ciekawość jest dwa razy większa od normalnego człowieka.
Oceny: średnie.
 
   
  +
Była to całkiem spora elipsa, wysoka na dwa metry i jeden metr szeroka, idealnie cienkie. Wtedy zauważył ze unosiło się to lekko nad ziemią.
Okres bez Dziewczyny:siedemnaście lat.
 
   
  +
Wzbudziło to jego ciekawość. ''Co to za fenomen,'' zastanawiał się,
Ocena: bez pozytywów i negatywów.
 
  +
aż zaczął dokładnie badać świetlisty lustro-podobny obiekt.
   
  +
''Nie mam żadnego pomysłu, nigdy nie widziałem takiego fenomenu jak ten.'' Rozmyślając obszedł je naokoło, lecz to nie zaspokoiło jego ciekawości. Zastanawiał się czy byłby w stanie w to wejść.
Ocena nauczyciela: ''Ah, Hiraga-kun. On odmawia rezygnować,i ma pewien silny osobliwy zmysł ,oprósz tego jest trochę powolny''
 
   
  +
''Nie, może nie powinienem,'' powiedział do siebie, ''Lecz to tylko parę kroków,'' rozważał. Co za beznadziejna osobowość.
Ocena rodziców: ''powinieneś studiować więcej. Jesteś nieco powolny.''
 
   
  +
Najpierw, podniósł kamyczek i wrzucił go eksperymentalnie. Kamyczek zniknął w środku lustro-podobnego obiektu.
   
  +
''Oho,'' pomyślał. Kiedy sprawdził po drugiej stronie lustro-podobnego obiektu kamyczka nigdzie nie było.
Idąc powoli, nie miał powodu się fatygować o jakiś wypadek,i przejmować się niczym, dotyczącym wszystkich ludzi.
 
  +
Następnie wyciągnął swój klucz od domu z kieszeni. Dźgnął koniuszkiem lustro-podobny obiekt.
   
  +
Nic się nie stało.
Wcześniej, widząc latających ludzi,poruszyło go to,zwykły człowiek w tej sytuacji był by w takim szoku ze upadł by na kolana , lecz on dużo by potrzebował to takiej sytuacji.
 
   
  +
Wyciągnął klucz, zbadał go uważnie, ale nic się nie zmieniło. Saito stwierdził, że nie stanowi to jakiegoś zagrożenia jeżeli w to wejdzie. Co go tylko jeszcze bardziej skusiło do zrobienia tego.
Jeśli byłoby źle,gruntownie pomyślał by przed działaniem.
 
   
  +
Na końcu, nawet gdy stwierdził, że wie, iż nie powinien, ruszył do przodu. To było bardzo podobne do otwierania mangi, dopiero co, po zadecydowaniu, że od teraz nie będziemy nic innego robić, tylko się uczyć.
Miał bardzo zażartego ducha. W tym był bardzo podobny do osobowości Louise.
 
   
  +
Niezwłocznie pożałował tego, intensywny wstrząs zaatakował jego umysł. Nagle przypomniał sobie przeszłość, jak był dzieckiem, kiedy jego matka kupiła mu dziwną maszynę która przepuszczała przez ciało krótkie impulsy elektryczne(porażała prądem). Czuł się podobnie jak wtedy. Zemdlał.
Swoją drogą ,zwyczajnie trzynaście minut temu szedł chodnikiem w Tokio. Japonia-- na Ziemi.
 
   
Był w drodze do domu z odebranym po naprawie notebookiem.
 
Był całkiem szczęśliwy,bo mógł wejść na internet i gdzie ostatnio zarejestrował się na stronie randkowej i miał nadzieje znaleźć dziewczynę dla siebie.
 
   
  +
Gdy otworzył oczy ...
Szukał czegoś co dało mu pikanterii jego monotonnemu życiu.
 
   
  +
Był w magicznym świecie.
Natomiast zamiast w internecie,znalazł to na środku alejki.
 
   
Szedł naprzeciwko stacji kolejowej w stronę domu,gdy przed nim nieoczekiwanie błyszczący,
 
   
  +
<center>***</center>
przypominający lustro obiekt pojawił się przed nim. Saito przystanął chcąc się lepiej przypatrzeć.,
 
   
Pamiętaj że jego ciekawość jest dwa razy większa normalnego człowieka.
 
   
Była to duża elipsa,dwa metry wysoka i jeden metr szeroka,bez cielesnego materiału.
 
   
  +
-“Czy to prawda?” zapytała Louise, patrząc na Saito z niedowierzaniem. W ręce trzymała chleb z dzisiejszej kolacji.
Zauważył ze unosiło się lekko nad ziemia.
 
   
  +
Byli w pokoju Louise. Na oko miał on rozmiar 12 mat tatami [Tatami - Japońska mata do pokrywania podłogi, wykonana jest z trawy igusa obciągniętej materiałem. Standardowe rozmiary to 90x180x5 cm]. Jeżeli założylibyśmy, że okno znajduje się na południu, to drzwi byłyby na północy, łóżko na wschodzie, a szafa z garderobą stałaby za zachodzie. Wszystkie meble wyglądały na drogie antyki. Louise przyniosła Saito tu, gdzie odzyskiwał świadomość.
Wzbudziło jego ciekawość. ''Co to za fenomen,'' zastanawiał się,
 
aż zaczął dokładnie badać świetlisty lustro-podobny obiekt.
 
   
  +
Saito stara się ignorować ból głowy który ciągle odczuwa po uderzeniu, odpowiedział jej, ”A co jeżeli nie?”
''Nie mam pomysłu,nigdy nie widziałem takiego fenomenu jak ten.'' Rozmyślając obszedł je naokoło
 
   
  +
Saito nigdy nie czuł się tak bardzo poniżony przez swoja ciekawość jak dzisiaj
lecz to nie zaspokoiło jego ciekawości. Zastanawiał się czy był by w stanie w to wejść.
 
   
  +
-''Nigdy więcej nie wejdę w tak głupie rzeczy... To nie jest Japonia. To nawet nie jest Ziemia.''
''Nie, może nie powinienem,'' usłyszał się, ''Lecz to tylko dwa kroki'' ,motywował się.
 
   
  +
Nawet jeżeli było by państwo, gdzie czarodzieje lataliby po niebie, nawet tylko nieliczni, Jednak nie uczyli tego na geografii, ale nawet gdyby istnieli, co z tym ogromnym błyszczącym księżycem unoszącym się na niebie? Byłby z pewnością dwa razy większy od Ziemi. Jednak jego ogromna wielkość nie byłaby problemem. Byłoby całkowicie możliwe że w niektórych krajach były by noce jak ta. Jednakże tutaj są takie dwa. Czy księżyc się pomnożył bez wiedzy Saito?
Co za beznadziejna osobowość.
 
   
  +
Nie. Nie może być! Innymi słowy, to definitywnie nie Ziemia.
Najpierw,podniósł kamyczek i wrzucił go eksperymentalnie,Kamyczek zniknął w środku lustro-podobnego obiektu.
 
   
  +
Jest już ciemno... Noc w końcu zapadła. ''Ciekawe czy moja rodzina się o mnie teraz martwi,'' zakończył smutno.
''Oho, ''pomyślał. Kiedy sprawdził po drugiej stronie lustro-podobnego obiektu kamyczka nigdzie nie było
 
.
 
Następnie wyciągnął swój klucz od domu z kieszeni. Dźgnął koniuszkiem lustro-podobny obiekt.
 
   
  +
Z okna widział pas zieleni na którym wcześniej leżał. W dalszym planie w świetle księżyca widział nieprawdopodobnie wysokie góry. Po prawej znajdował się obszar gęstego lasu. Saito westchnął.
Nic się nie stało.
 
   
  +
''Tam jest miedzy innymi niesamowicie zielony las. Jest zupełnie inny jak ten, który widziałem w Japonii.''
Wyciągnął klucz,zbadał go uważnie,ale nic się nie zmieniło.
 
   
  +
Akademia znajdowała się w średniowiecznym zamku... Serce mu szybciej zabiło, niesamowite ze tu trafił.
Saito osądzał czy stanowi stanowi to jakieś niebezpieczeństwo jeśli w to wejdzie. Tylko jego ciekawość go to tego posunęła.
 
   
  +
Sklepienia łukowe, rozrosła klatka schodowa, wszystko wykonane z kamienia... To była Tristiańska Akademia Magii, Louise wyjaśniła ze wszyscy studenci mieszkają w internacie na terenie szkoły.
Na końcu, gdyby nawet wiedział, poszedł by dalej.
 
   
  +
''Akademia Magii? Cudowne! Internat? Wspaniale! Zupełnie jak w filmie!, całkowicie inny świat... ale, to nie jest Ziemia...!''
To jak otworzysz mangę zaraz przed tym czy iść w pustkę czy badać od teraz.
 
   
  +
-“Nie mogę w to uwierzyć.”
Niezwłocznie pożałował tego,intensywny wstrząs zaatakował jego umysł. Nagle przypomniał sobie
 
   
  +
-“Patrz, ja też nie mogę.”
przeszłość,jak był dzieckiem,kiedy jego matka kupiła mu dziwna maszynkę która przepuszczając
 
   
  +
-“Inny świat, co masz na myśli?”
przez twoje ciało prąd robiła się mądrzejszym. To uczucie było to samo. Zemdlał.
 
   
  +
-“Nie istnieje magia, i jest tylko jeden księżyc.”
   
  +
-“Jest taki świat?”
Gdy otworzył oczy ...
 
   
  +
-“No przecież mówię Ci, stamtąd pochodzę!” wykrzyczał Saito.
Był w magicznym świecie.
 
<center>*********************</center>
 
   
  +
-“Nie krzycz na mnie, chudopachołku!!" [Chudopachołek - Człowiek pochodzący z niższych warstw społeczeństwa, dawno często tak się zwracano do ludzi ubogich].
“Czy to prawda?” pytała Louise,patrząc na Saito z niedowierzaniem ręce trzymała chleb z dzisiejszej kolacji.
 
   
  +
-“Jak powiedziałaś do mnie, chudopachołku?!”
Byli w pokoju Louis. Na oko miało rozmiar 12 mat tatami. Z tego miejsca okno było po
 
   
  +
-“No nie jesteś magiem prawda? Więc należysz do plebsu.”
południowej stronie,łóżko po wschodniej,drzwi po północnej a garderoba stała po zachodniej.
 
   
  +
-“O czym ty mówisz? 'magowie', 'plebs'?'
Wszystkie meble wyglądały na drogie antyki. Louise przyniosła Saito tu,odzyskiwał świadomość.
 
   
  +
-“Hej, czy ty naprawdę pochodzisz z tego świata?”
Saito próbował ignorować ból głowy który ciągle odczuwał po uderzeniu wcześniej,odpowiedział jej,
 
   
  +
-“Przecież cały czas staram się Ci uświadomić, że nie!”
”Co jest prawdą?”
 
   
  +
Louise ze zmartwioną miną podparła się łokciami na stole.
Saito nigdy nie czuł...się tak bardzo poniżony przez swoja ciekawość jak dzisiaj
 
   
  +
Na stole stała lampa z dekoracyjnym abażurem. Wypełniała pokój migotającym blaskiem. Zupełnie jak kiedy nie znano elektryczności.
Nigdy więcej nie wejdę w tak głupie rzeczy...
 
   
  +
''Jejku, tak trudno zamontować instalacje elektryczną? Czuję się jak żyjący mieszkańcy w chałupach wieki temu.''
   
  +
-"Czekaj, 'montaż'... O,możliwe że... To jest..."
To nie jest Japonia. To nie jest Ziemia.
 
   
  +
-“Już zrozumiałem.”
Gdybyśmy byli państwem w którym czarodzieje latają prosto do nieba, jeśli tylko nieliczni na pewno nie uczyli się tego w szkole średniej na geografii.
 
   
  +
-“Co zrozumiałeś?” spytała Louise patrząc na niego.
Jeśli akurat co z ta ogromnym blaskiem księżyca unoszącym się na niebie.
 
   
  +
-“To jeden z tych programów rozrywkowych 'Ukryta kamera'. To tylko sztuczka, wszyscy się śmieją ze mnie. Prawda?”
Byłby z łatwością dwa razy większy od ziemi. Jego ogromna wielkość nie była problemem.
 
   
  +
-“Co to 'Ukryta kamera'?”
Było by całkowicie możliwe że w niektórych krajach były by noce jak ta. Jednakże kiedy byłyby
 
dwa to było dziwne.
 
Czy księżyc się pomnożył bez wiedzy Saito?
 
   
  +
-“Nabijają się z ludzi. A ty w samym środku akcji jesteś przebrana i podstawiona, więc gdzie są kamery?”
Nie. Nie może byś.
 
   
  +
-“O czym ty mówisz?”
Innymi słowy,to definitywnie nie Ziemia.
 
   
  +
Saito podskoczył to Louise.
Jest już ciemno... Noc w końcu zapadła.
 
   
  +
-“Kya--! Co ty robisz?!”
''Ciekawe czy moja rodzina się o mnie teraz martwi,'' zakończył smutno.
 
   
  +
Grzebiąc jej we włosach, schodził coraz to niżej.
Z okna widział pas zieleni na której leżał. W dalszym planie w świetle księżyca widział także góry.
 
   
  +
-“Gdzie jest mikrofon?! Tutaj?”
Po prawej obszar gęstego lasu. Saito westchnął.
 
   
  +
Przeszukując ją szorstko, zaczął rozpinać jej bluzkę. Jednakże błyskawiczny kopniak w genitalia zakończył to... Wylądował na podłodze zwijając się z bólu.
Tam jest miedzy innymi niesamowicie zielony las. Jest zupełnie inny jak w Japonii.
 
   
  +
-"Gaaaaarrrhh..."
Akademia znajdowała się w średniowiecznym zamku...Serce mu szybciej zabiło niesamowite ze tu trafił.
 
   
  +
-“Jak śmiałeś... Mnie szlachciankę przeszukiwać...” Louise stała drżąc ze wściekłości.
Sklepienia łukowe,rozrosła klatka schodowa.,podłoga z kamienia...To była Tristiańska Akademia Magii,
 
   
  +
W głębokim bólu pomyślał, ''To nie jest sen. Plus to nie ziemia, to całkowicie inny świat.''
Louise wyjaśniła ze wszyscy studenci mieszkają w pokojach znajdujących się w akademii.
 
   
  +
-“Proszę...”
Akademia Magii? Cudowne! Pokoje? Wspaniałe! Jak w filmie! Lecz,to nie ziemia...!
 
   
  +
-“Czego?!”
“Nie mogę w to uwierzysz”
 
   
“Patrz,ja tez nie mogę.”
+
-“Odeślij mnie do domu...”
   
  +
-“To niemożliwe.”
“Inny świat,co masz na myśli?”
 
   
  +
-“Ale czemu...?”
“Nie istnieje magia, i jest tylko jeden księżyc.”
 
   
  +
-“Ponieważ zostałeś związany kontraktem jako mój chowaniec. Nie ważne czy pochodzisz stąd czy z zupełnie innego świata o którym mówisz. Raz zawartego kontraktu nie można zerwać.”
“Szukasz takiego świata?”
 
   
  +
-“Chyba żartujesz...”
“Mówię ci że stamtąd pochodzę!” wykrzyczał Saito.
 
   
  +
-“Myślisz, że mi to pasuje? Czemu musiałam zostać z takim chowańcem jak ty?!”
“Nie krzycz na mnie,jesteś człowiekiem.”
 
   
  +
-“Więc odeślij mnie.”
“Jak powiedziałaś to mnie,człowiekiem?!”
 
   
  +
-“Naprawdę jesteś z innego świata?” spytała Louise wyraźnie jeszcze zakłopotana.
“No nie jesteś magiem prawda?,więc jesteś człowiekiem.”
 
   
  +
-“Tak.” Saito kiwnął.
“Co ty mówisz o 'magach' i 'człowiekach?'
 
   
  +
-“Więc udowodnij mi to.”
“Naprawdę jesteś z tego świata?”
 
   
  +
Z grymasem bólu przez kopniak który przed chwila otrzymał, wstał i otworzył swoją torbę.
“Przecież mówię ci ze nie jestem”
 
   
  +
-“Co to?”
Louise podparła się ze zmartwiona mina łokciami na stole
 
   
  +
-“Notebook.” odpowiedział Saito.
Na stole stała lampa z dekoracyjnym abażurem. Wypełniała pokój mikotającym blaskiem. Zupełnie jak kiedy nie znano elektryczności.
 
   
  +
Powierzchnia świeżo naprawionego komputera zalśniła w odbitym świetle.
Jejku,tak trudno zamontować instalacje elektryczna?Czuje się jak żyjący mieszkańcy w chałupach wieki temu.
 
   
  +
-“Nigdy nie widziałam czegoś takiego. Co to za rodzaj magii?”
''Czekaj, 'montaż...'O,możliwe ze... To jest...''
 
   
  +
-“To nie magia, to nauka.”
“Już zrozumiałem.”
 
   
  +
Saito wcisnął przycisk zasilający i komputer z warkotem uruchomił się.
“Co zrozumiałeś ?” spytała Louise patrząc na niego.
 
   
  +
-“Łał! Co to jest?!”
“To jeden z tych programów rozrywkowych 'Ukryta kamera'.To tylko sztuczka,wszyscy się śmieją ze mnie. Prawda?”
 
   
  +
Louise zawyła zaskoczona jak ekran zaczął migotać.
“Co to 'Ukryta kamera'?”
 
   
  +
-“To wyświetlacz komputera.”
“Nabijają się z ludzi. A ty w samym środku akcji jesteś przebrana i podstawiona,wiec?
 
   
  +
-“Ładny... Jakiego elementu magii użyto? Wiatru? Wody?”
”Gdzie są kamery?”
 
   
  +
-“Nauki.”
“O czym ty mówisz?”
 
   
  +
Louise przyglądała się bez wyrazu na twarzy. Najwyraźniej nie rozumiała tego. ”Czym jest ten element 'nauka'? Czy jest inny od czterech elementów magii?”
Saito podskoczył to Louise
 
   
  +
-"Argh, wystarczy! W każdym razie to nie magia!” Saito powiedział to wymachując rekami.
“Aaa--! Co ty robisz?!”
 
   
  +
Louise usiadła na krawędzi łóżka i zaczęła machać nogami. Następnie wzruszywszy ramionami powiedziała obojętnie ze zrezygnowaniem w głosie ”Hmm... Nie rozumiem tego...?”
Opukując włosy,schodził na dól
 
   
  +
-“Czemu? Czy są rzeczy podobne do tej na tym świecie?”
“Gdzie jest mikrofon?! Tu jest?”
 
   
  +
Louise wydymając wargi powiedziała. ”Nie, ale...”
Przeszukując ją szorstko,zaczął rozpinać jej bluzkę. Jednakże błyskawiczny kopniak w genitalia zakończył to... Leżał na podłodze zwijając się z bólu.
 
   
  +
-“Więc uwierz mi! Nie ma tu niczego do zrozumienia!”
"Argh..."
 
   
  +
Trzymając kurczowo włosy, powiedziała z szokiem. ”Dobra! Wierzę ci!”
“Jak ty śmiałeś...Mnie szlachciankę przeszukiwać...” Louise stała drżąc z wściekłości.
 
   
  +
-“Naprawdę?”
W głębokim bólu pomyślał, ''To nie jest sen, plus to nie ziemia, to całkowicie inny świat.''
 
   
  +
Zaplatając ręce i przechylając głowę zirytowana warknęła.
“Proszę...”
 
   
  +
-”Tylko dlatego, że byś sobie poszedł jeśli bym tego nie powiedziała.”
“Czego?!”
 
   
  +
-“Więc, dopóki to rozumiesz, nieważne . Teraz odeślij mnie.”
“Odeślij mnie do domu...”
 
   
“To niemożliwe.”
+
-“Mówiłam, to niemożliwe.”
   
“Ale czemu...?”
+
-“Ale czemu?!
   
  +
Jej twarz pokryło zakłopotanie gdy odpowiadała. ”Ponieważ nie ma zaklęcia łączącego ten i twój świat.”
“Ponieważ zostałeś związany kontraktem jako mój chowaniec. Nie ważne czy pochodzisz stad czy
 
z zupełnie innego świata o którym mówisz. Raz ustalonego kontraktu nie można zerwać.”
 
   
  +
-“Więc jak się tu znalazłem?”
“Chyba żartujesz...”
 
   
  +
-“Nie wiem!”
“Myślisz ze mi to pasuje,Czemu musiałam zostać z takim chowańcem jak ty?!”
 
   
  +
Spojrzeli na ciebie piorunującymi spojrzeniami.
“Wiec odeślij mnie”
 
   
  +
-“Słuchaj. Jestem całkiem uczciwa kiedy mówię że nie ma takiego czaru. Nikt nawet nie słyszał o innym świecie.”
“Naprawdę jesteś z innego świata?” spytała Louise wyraźnie jeszcze zakłopotana.
 
   
  +
-“Ktoś słyszał, Ja!”
“Tak.” Saito kiwnął.
 
   
  +
-“'Wzywanie towarzysza' jest używane do przyzywania żywych istot z Helkeginii. Normalnie tylko zwierzęta lub magiczne bestie są przywoływane. Pierwszy raz spotkałam się z przywołaniem człowieka.”
“Więc pokaz mi dowód.”
 
   
  +
-“Nie mów tego tak jakby to się Ciebie nie tyczyło, w takim razie, wypowiedz zaklęcie na mnie jeszcze raz.”
Z grymasem bólu przez kopniak który przed chwila otrzymał, stanął,i otworzył swoją kieszeń.
 
   
“Co to?”
+
-“Dlaczego?”
   
  +
-“Może mnie to wtedy przywróci do mojego świata.”
“Notebook.”odpowiedział Saito.
 
   
  +
Wyglądając na zakłopotaną, zaczęła kręcić głową na boki.
Powierzchnia świeżo naprawionego komputer zalśniła w odbitym świetle.
 
   
  +
-“...To się nie uda, zaklęcie 'Wzywanie Towarzysza' działa tylko w jedną stronę. Nie ma zaklęcia odsyłającego towarzysza do miejsca z którego przybył.”
“Na pewno nie widziałam czegoś takiego. Co to za rodzaj magii?”
 
   
  +
-“Nieważne, spróbuj.”
“To nie magia,to nauka.”
 
   
  +
-“To niemożliwe. Nie mogę go teraz rzucić.”
Saito przycisnął włącznik i komputer z warkotem uruchomił się.
 
   
  +
-“Co? Czemu?”
“Łał! Co to jest?!”
 
   
  +
-“...Ponowne Wezwanie Towarzysza jest...”
Louise zawyła zaskoczona jak ekran zaczął migotać.
 
   
  +
-“Tak?”
“To wyświetlasz komputera.”
 
   
  +
-“...Kompletnie nieużyteczne dopóki pierwszy towarzysz nie umrze.”
“Ładny...Jakiego elementu magii użyto? Wiatru? Wody?”
 
   
“Nauki.
+
-“Że co?
   
  +
Przez ciało Saito przeleciał chłód.
Louise wytrzeszczona patrzyła bez wyrazu na twarzy. Wyraźnie nie była zadowolona.
 
”Czym jest ten element 'nauka'? Istnieją tylko cztery elementy siły?”
 
   
  +
-“Czy chcesz umrzeć?”
"Argh, wystraszy! W każdym razie to nie magia!” Saito powiedział to wymachując rekami.
 
Usiadła na krawędzi łóżka i zaczęła machasz nogami. Wzruszyła ramionami
 
Powiedziała obojętnie ze zrezygnowaniem w głosie
 
   
  +
-“Eee... Poddaje się” Opuścił głowę. Jego wzrok skierował się na runy wypisane na jego lewej ręce.
”Nie rozumiem tego...?”
 
   
“Czemu, nie ma takich rzeczy na tym świecie?”
+
-“Ach, to.. nie wiesz co to jest?”
   
  +
-“Taaa”
Louise wydymając wargi powiedziała. ”Nie,ale...”
 
   
  +
-“Ta pieczęć informuje, że jesteś moim chowańcem.”
“Wiec uwierz mi! Nie ma tu niczego do zrozumienia!”
 
   
  +
Louis powstała i skrzyżowała ręce. Jeśli się dobrze teraz przyjrzeć to jest całkiem ładna. Smukłe i proporcjonalne nogi, chude kostki. Nie za wysoka, coś w okolicach 155cm. Jej oczy wyglądały jak u ciekawskiego kotka, a jej brwi nadawały im charakteru.
Trzymając kurczowo włosy, powiedziała z szokiem.”Dobra!Wierzę ci!”
 
   
  +
Jeśli spotkałby ja na jakimś serwisie lub stronie randkowej, skakałby z radości. Lecz to nie Ziemia. Nieważne jak bardzo chciał wracać, nie mógł. Saito z szokiem pomyślał i opadło to wszystko na jego barki.
“Naprawdę?”
 
   
  +
-“...Tak, w porządku. W międzyczasie przypuszczam, że będę twoim chowańcem”
Zaplatając ręce i przechylając głowę zirytowana warknęła.
 
   
  +
-“Co powiedziałeś?”
”Tylko dlatego ze byś poszedł jeśli bym ta nie powiedziała.”
 
   
  +
-“Co, masz z tym jakiś problem?”
“Więc,nieważne póki to rozumiesz. Teraz odeślij mnie.”
 
   
  +
-“Widzę, że nadal nie zwracasz się formalnym językiem,To powinna byc tak: 'Czy jest coś, co chciałbyś wiedzieć mistrzu?'” poprawiła Louise, z podniesionym palcem jak wykładowca. Gest był śliczny, lecz ton całkiem srogi.
“Mówiłam to niemożliwe.”
 
   
  +
-“Lecz yyy...,co dokładnie robi chowaniec?” spytał Saito. Oczywiście, widział kruki i sowy jako bliscy przyjaciele w anime z czarodziejami. Lecz głownie przysiadły na ramieniu swojego mistrza i nie robiły nic specjalnie szczególnego.
“Ale czemu?!”
 
   
  +
-“Po pierwsze, chowaniec jest zdolny użyczyć swojemu mistrzowi wzrok i słuch.”
Jej twarz pokryło zakłopotanie gdy odpowiadała.
 
   
  +
-“Jak?”
”Ponieważ nie ma zaklęcia łączącego ten i twój świat.”
 
   
  +
-“To oznacza, że to co widzi chowaniec mistrz również widzi.”
“Wiec jak się tu znalazłem?”
 
   
  +
-“Aha.”
“Nie wiem!”
 
   
  +
-“Lecz to nie działa z tobą. Nic nie mogę zobaczyć.”
Spojrzeli na ciebie z piorunującym spojrzeniem.
 
   
  +
-“Tak to nie ta materia, ” powiedział beztrosko Saito.
“Słuchaj. jestem całkiem uczciwa kiedy mówię ze nie ma takiego czaru. Nikt nie słyszał o innym świecie.”
 
   
  +
-“A także, chowaniec może dostarczać rożne rzeczy które pragnie jego mistrz, na przykład reagent"
“Ktoś słyszał , Ja!”
 
   
  +
-“Reagent?”
“'Wzywanie towarzysza' jest używane to przyzywania żywych istot z Helkeginii.Normalnie tylko zwierzęta lub magiczne bestie są przywoływane. To pierwszy przypadek ze człowiek jest towarzyszem.”
 
   
  +
-“Jak Katalizator może byś użyty w trakcie wypowiadania zaklęcia. Coś jak siarka lub mech.
“Nie mów tak jakby się to nie dotyczyło, w takim razie,wypowiedz zaklęcie na mnie jeszcze raz.”
 
   
  +
-“Aha...”
“Dlaczego?”
 
   
  +
-“Lecz ty zapewne nie umiesz takich rzeczy,czy nie? Zapewne nawet nie wiesz jakiego typu są reagenty.”
“żeby mnie odesłać to mojego świata.”
 
   
  +
-“Nie mam pojęcia.”
Wyglądając na zakłopotaną ,zaczęła kręcić głową na boki.
 
   
  +
Louise zmarszczyła gniewnie czoło, lecz kontynuowała. ”...I najważniejsze... Chowaniec istnieje po to by chronić swojego mistrza! Chronienie przed wszystkimi niebezpieczeństwami to najwyższy priorytet! To może być dla ciebie trochę problematyczne...”
“...To się nie uda, zaklęcie 'Wzywanie Towarzysza' działa tylko w jedną stronę. Nie ma zaklęcia odsyłającego towarzysza to miejsca z którego przybył.”
 
   
  +
-“Ponieważ jestem człowiekiem....”
“Nieważne,spróbuj.”
 
   
  +
-“...Silna magiczna bestia prawie zawsze mogła by pokonać swoich wrogów, ale nie sądzę abyś mógł wygrać nawet z krukiem.”
“To niemożliwe. Nie mogę go teraz rzucisz.
 
   
  +
-“Zamknij się.”
“Co? Czemu?”
 
   
  +
-“Czyli mogę Cię użyć tylko do czynności których jestem całkiem pewna, że umiesz robisz: pranie, czyszczenie i inne tym podobne prace.”
“...Ponowne Wezwanie Towarzysza jest...”
 
   
  +
-“Nie znieważaj mnie. Jestem pewny, że znajdziesz sposób na odesłanie mnie do domu!”
“Tak?”
 
   
  +
-“Tak, tak. Faktem jest, że również będę szczęśliwa. Ponieważ będę mogła wezwać nowego towarzysza.”
“...Kompletnie nieużyteczne dopóki pierwszy towarzysz nie umrze.”
 
   
  +
-“Czemu, ty...”
“Co powiedziałaś?”
 
  +
'''<!-- Notka FOTO FOTO FOTO FOTO -->'''
  +
<center>[[Image:ZNT-Colour-Fold_up_01_v2.jpg|thumb|"Cco...Co...Co ty robisz?!!"
  +
]]</center>
   
  +
-“Racja, całe to gadanie mnie usypia.” Powiedziała Louise mocno przy tym ziewając.
Przez ciało Saito przeleciał chłód.
 
   
“Czy chcesz umrzesz?”
+
-“Gdzie będę spał?”
   
  +
Louise wskazała podłogę.
“E ee....Poddaje się”
 
   
  +
-“Nie jestem psem lub kotem jak wiesz.”
Opuścił głowę. Jego wzrok skierował się na runy wypisane na jego lewej ręce.
 
   
  +
-“Lecz tu nie ma innego miejsca. I znajduje się tu tylko jedno łóżko.” rzuciła mu koc.
“Ach, to?”
 
   
  +
Podniosła rękę do górnego guzika bluzy.
“Tak”
 
   
  +
Jeden za drugim zaczęła ja rozpinać
“Ta pieczęć informuje ze jesteś moim chowańcem.”
 
   
  +
Niebawem doszła do bielizny. Saito zarumieniony spytał. -”Cco...Co...Co ty robisz?!!"
Louis powstała i skrzyżowała ręce. Jeśli się dobrze teraz przyjrzeć to jest całkiem ładna. Wysmukłe i proporcjonalne nogi,chude kostki. Nie za wysoka około 155cm.Jej oczy wyglądały jak u ciekawskiego kotka,a jej brwi nadawały im charakteru.
 
Jeśli spotkał by ja na jakimś serwisie lub stronie randkowej,skakał by z radości. Lecz to nie ziemia.
 
Nieważne jak bardzo chciał wracać,nie mógł. Saito z szokiem pomyślał i opadło to wszystko na jego barki.
 
   
  +
Louise odpowiedziała jak by to było normalne “Idę spać, więc się przebieram.”
“...Tak,w porządku. W międzyczasie przypuszczam ze będę twoim chowańcem”
 
   
  +
-“Rób to tam gdzie nie będę Cię widział!”
“Podejdź znowu?
 
   
  +
-“Dlaczego?”
“Jaki masz z tym problem?”
 
   
  +
-“Ponieważ! Ta sytuacja jest krepująca! Poważnie!”
“Widzę ze nadal nie zwracać się formalnym językiem,To oznacza ze jeśli 'jest coś z czym chciałbyś się zwrócić do mistrza ?'”poprawiła Louise,z podniesionym palcem jak wykładowca. Gest był miły,lecz ton całkiem srogi.
 
   
  +
-“Ja się nie krepuje.”
“Lecz yyy...,co dokładnie robi chowaniec?”
 
   
  +
-“Ponieważ jesteś magiem? Uważasz za normalne robić to przy mężczyźnie?”
spytał Saito. Oczywiście,widział kruki i sowy jako bliscy przyjaciele w anime z czarodziejami. Lecz głownie przysiadły na ramieniu swojego mistrza i nie robiły nic specjalnie szczególnego.
 
   
  +
-“Mężczyzna? Gdzie? Nie muszę się przejmować będąc obserwowana przez mojego chowańca.”
“Po pierwsze,chowaniec jest zdolny użyczyć swojemu mistrzowi wzrok i słuch.”
 
   
  +
''Co do diabła, tak się traktuje psa albo kota.'' Saito narzucił koc na głowę i odwrócił się.
“Jak?”
 
   
  +
''Po Pierwsze cofam wszystko co powiedziałem i pomyślałem wcześniej o jej urodzie. Naprawdę mnie denerwuje. Taka dziewczyna jak ona, mag? Tak pewnie.''
“To oznacza,ze to co widzi chowaniec mistrz również widzi.”
 
   
  +
-“O, a to wypierz na jutro.” Kilka rzuconych rzeczy wylądowało delikatnie obok niego. Podniósł je zastanawiając się co to jest.
“Aha.”
 
   
  +
Koronkową haleczkę i dobrze dobrane majtki, też białe. "Co za piękne i delikatne rzeczy". Saito pomyślał, chwycił je delikatnie i się zaczerwienił był zarazem oburzony jak i uradowany.
“Lecz to nie działa z tobą. nic nie mogę zobaczyć.”
 
   
  +
-"Dlaczego ja mam... twoją bieliznę?! Szczerze to nie wiem czy Ci pochlebiać czy się obrazić"
“Tak to nie ta materia ,” powiedział beztrosko Saito.
 
   
  +
Zagotowało się w nim. Nie miał najmniejszego zamiaru tego robić. Louise założyła długą nocną koszule przez głowę. Przez mgliste światło rzucone przez lampę, mógł zobaczysz kontur jej sylwetki. Natomiast nie mógł zobaczysz żadnych szczegółów, nie wyglądało żeby była zażenowana. To było denerwujące. Czuł, że jego męskość jest upokorzona.
“A także,chowaniec może dostarczać rożne rzeczy które pragnie jego mistrz,na przykład odczynniki
 
   
  +
-"Jak myślisz kto cię utrzymuje? Jak myślisz kto ci daje jeść? I jak myślisz czyj to pokój?"
“odczynniki?”
 
   
  +
-"Yyy...."
“Jak Katalizator może byś użyty w trakcie wypowiadania zaklęcia. Coś jak siarka lub mech.
 
   
  +
-"Jesteś moim chowańcem, prawda? Pranie, sprzątanie i podobne prace – to twoje normalne zajęcia."
“Aha...”
 
   
  +
Saito nakrył się kocem ponownie.
“Lecz ty zapewne nie umiesz takich rzeczy,czy nie?Wobec tego zapewne nawet nie wiesz nic o odczynnikach.”
 
   
  +
''Ta dziewczyna jest beznadziejna, kompletnie nie widzi we mnie normalnego mężczyzny.
“Nie.”
 
   
  +
''Chce do domu. Tęsknię za swoim pokojem. Tęsknię za rodzicami.''
Louise zmarszczyła gniewnie czoło, lecz kontynuowała.
 
   
  +
Uczucie nostalgii i przygnębienia było przytłaczające.
”...I najważniejsze... Chowaniec istnieje po to by chronić swojego mistrza!Chronienie przed wszystkimi wrogami to najwyższy priorytet!to może byś dla ciebie trochę problematyczne...”
 
   
  +
''...Kiedy będę zdolny wrócić?''
“ponieważ jestem człowiekiem....”
 
   
  +
''Czy w ogóle jest jakaś droga do domu ?''
“...Silna magiczna bestia prawie zawsze mogła by pobić swoich wrogów. ale nie wiem czy wytrzymasz atak kruka.”
 
   
  +
''Zastanawiam się czy rodzina teraz się o mnie martwi.''
“Zamknij się.”
 
   
  +
''Mimo wszystko muszę znaleźć drogę do domu...''
“Czyli mogę się użyć tylko to czynności których jestem całkiem pewna ze umiesz robisz: pranie,czyszczenie i inne tym podobne prace.”
 
   
  +
''Co powinienem zrobić? Czy powinienem stąd uciec? Ale co potem?''
“Nie obrażaj mnie. Jestem pewny ze znajdziesz sposób na odesłanie mnie do domu!”
 
   
  +
''Może spróbuję kogoś zapytać. Lecz od Louise wiem, że nikt nie wie, że istnieje inny świat nie ma mowy żeby ktoś mi uwierzył.''
“Tak, tak. Faktem jest ze również będę szczęśliwa. Ponieważ będę mogła wezwać nowego towarzysza.”
 
   
  +
''Nie powinienem o tym myśleć tak krytycznie. W każdym razie szamotanie się z tym nigdzie mnie nie zaprowadzi. Nie mam żadnych tropów, a nawet jak stad ucieknę to i tak nie mam gwarancji że znajdę drogę do domu.''
“Czemu,ty...”
 
   
  +
''Nie mam relacji z tym światem, nikogo na kim mógłbym polegać, oprócz tej zarozumiałej dziewczyny o imieniu Louise.''
“Racja,całe to gadanie mnie usypia.”powiedziała Louise mocno przy tym ziewajac.
 
 
“Gdzie będę spał?”
 
 
Louise wskazała podłogę.
 
 
“Nie jestem psem lub kotem jak wiesz.”
 
 
“Lecz tu nie ma innego miejsca. I tylko jedno łóżko.” rzuciła mu koc.
 
 
Podniosła rękę do górnego guzika bluzy.
 
 
Jeden za drugim zaczęła ja rozpinać
 
   
  +
''Nie mam wyboru. Od teraz będę jej chowańcem. W końcu powiedziała że będzie mnie karmić, muszę być twardy, może nie jestem dla niej tylko chowańcem.''
Niebawem doszła do bielizny. Saito zarumieniony spytał.
 
   
  +
''Pewne jest to, że jest trochę arogancka, lecz jest całkiem ładna. Sądzę, że mogę wyobrazić sobie, że zrobię z niej swoją dziewczynę. Kogoś kogo poznałem na stronie randkowej. Potraktować to jak, jakbym przepłynął przez morze, żeby się z nią spotkać. Albo, jakbym był jak zagraniczny uczeń. Aktualnie tak jest lepiej. Dobra, tak mogę myśleć. Tak.... po prostu wspaniale..''
”Co...Co....Co ty robisz ?!!
 
   
  +
''Ok'' pomyślał Saito. ''Nie jest tak strasznie jak na bezludnej wyspie. Rozpaczanie nic nie da.''
Louise odpowiedziała jak by to było normalne “Idę spaś,więc się przebieram.”
 
   
  +
''Będę żył jako chowaniec i dzięki temu będę szukał drogi do domu.''
“Rób to tam gdzie nie będę się widział!”
 
   
  +
Teraz kiedy jego plan został ułożony, poczuł się śpiący.
“Dlaczego?”
 
   
  +
Nie zależnie od sytuacji jego zdolność adaptacji zawsze go ratowała, gdy inni by panikowali i się załamywali. Saito zawdzięcza to jego elastycznej osobowości.
“Ponieważ! Ta sytuacja jest krepująca! Poważnie!”
 
   
  +
Louise pstryknęła palcami i lampa zgasła.
“Ja się nie krepuje.”
 
   
  +
''Lampa też jest magiczna?! Przypuszczam, że naprawdę nie jest tu potrzebna elektryczność.'' rozważył Saito
“Ponieważ jesteś magiem? Jesteś normalna robić to przy mężczyźnie?”
 
   
  +
Pokój zaczął pogrążać się w ciemności.
“Mężczyzna? Gdzie? Nie potrzepuję się martwić ponieważ jestem pilnowana przez mojego towarzysza.”
 
   
  +
Za oknem dwa księżyce świeciły tajemniczo.
''Dokładnie,będziesz traktowany jak pies lub kot.''
 
   
  +
Pani Hiraga, pani syn Saito przybył do świata gdzie są czarodzieje. Nie będzie zdolny uczęszczać do szkoły przez jakiś okres, nie będzie zdolny studiować, proszę mu wybaczyć.''
Saito narzucił koc na głowę i odwrócił się.
 
   
''Po Pierwsze cofam wszystko co powiedziałem i pomyślałem wcześniej o jej urodzie.''
 
   
  +
I tak zaczęło się życie Saita jako chowańca...
''Naprawdę mnie denerwuje Taka dziewczyna jak ona, magiem? Tak pewnie.''
 
   
  +
== Przekład ==
“O,a to wybierz na jutro”
 
   
  +
Tłumaczyli: [[user:Osman-sama|Osman-sama]], [[user:Tur!|Tur!]]
Kilka rzuconych rzeczy wylądowało delikatnie obok niego.
 
   
  +
Korekta : [[user:Tur!|Tur!]]
Podniósł je zastanawiając się co to jest. koronkowy biustonosz i dobrze dobrane majtki, tez białe.
 
   
Co za piękne i delikatne rzeczy. Saito pomyślał i się zaczerwienił chwycił delikatnie i był na zmianę oburzony i uradowany.
 
   
  +
== Nawigacja ==
ukończone 80%
 
   
 
<noinclude>
 
<noinclude>
 
{| border="1" cellpadding="5" cellspacing="0" style="margin: 1em 1em 1em 0; background: #f9f9f9; border: 1px #aaaaaa solid; padding: 0.2em; border-collapse: collapse;"
 
{| border="1" cellpadding="5" cellspacing="0" style="margin: 1em 1em 1em 0; background: #f9f9f9; border: 1px #aaaaaa solid; padding: 0.2em; border-collapse: collapse;"
 
|-
 
|-
  +
| [[Zero_no_Tsukaima_wersja_polska_Tom_1_Insert_%26_Back_Cover|Wróć: Wstawki i okładki]]
| [[Zero_no_Tsukaima_wersja_polska|Wróć do strony głównej]]
 
  +
| [[Zero_no_Tsukaima_wersja_polska|Powrót do strony głównej]]
| [[Zero_no_Tsukaima_wersja_polska_Tom_1_Rozdzia%C5%82_2|Rozdział 2]]
 
  +
| [[Zero_no_Tsukaima_wersja_polska_Tom_1_Rozdział_2|Skocz do Rozdziału 2 z Tomu 1 - Louise Zero]]
 
|-
 
|-
 
|}
 
|}

Latest revision as of 19:34, 22 August 2012

Rozdział 1 : Jestem Chowańcem


[W nawiasach kwadratowych znajdują się notatki od tłumaczy]

Przy wszelkich poprawkach wprowadzonych w tłumaczeniu, proszę umieścić sprostowania w zakładce: dyskusja



-"Kim jesteś?" - zapytała dziewczyna, stojąc na tle błękitnego nieba i uważnie badając twarz Saito. Wydawało się, że byli do siebie zbliżeni wiekiem. Ubrana w czarną pelerynę, białą bluzę i szarą spódnicę spoglądała na niego wstrząśnięta.

Jej twarz jest...cudna. Roziskrzone, czerwonobrązowe oczy tańczyły na jej białej nieskazitelnej twarzy. Miała jasne, truskawkowe włosy wygląda przyjaźnie, jak cudzoziemiec. Tak, musi być cudzoziemką. Słodka lalunia. Może pół-japonka?

Ale... Co to za rodzaj szkolnego mundurku? Nie poznaje go.

W tym czasie leżał na ziemi twarzą do góry, nie wiedząc jak się tu znalazł. Podniósł głowę i zaczął się rozglądać. Dużo ludzi w czarnych płaszczach spoglądało na niego z ciekawością. Tam w dali, na równym zielonym, trawniku. Stał ogromny zamek, Z kamiennymi murami, zupełnie jak na tych widokówkach z europy.

Prawie jak we śnie.

Boli mnie głowa , potrząsając głową odpowiedział Kim jestem...? ”Jestem Hiraga Saito.”

-”Skąd jesteś Towarzyszu?”'

Towarzyszu? Co ona ma na myśli? Wszyscy wokoło mieli jakieś kijki w ręce i ubrani byli w taki sam strój jak ta dziewczyna. Ciekawe czy nie jestem w jakiejś amerykańskiej szkole czy coś?

-"Louise, Co ty chcesz zrobić przyzywając zwykłego człowieka na swojego towarzysza ktoś zapytał i wszyscy oprócz tej dziewczyny która spoglądała na jego twarz zaczęli się śmiać.

-"Ja....Ja popełniłam mały błąd!"

Dziewczyna naprzeciwko Saito z delikatnym głosem przypominająca dzwon powiedziała

-"O jakim błędzie mówisz? To u ciebie normalne."

-"Ależ oczywiście, przecież to Louise Zero! ktoś inny powiedział i tłum wybuchnął śmiechem.

Wyglądało na to, że dziewczyna patrząca na Saito to Louise.

Wygląda że nie jest to żadna amerykańska szkoła. Nie widziałem takiego miejsca nigdzie.

Czy to może być plan filmowy? Czy coś kręcą? Czy taka sceneria istnieje w Japonii? Może to nowy park rozrywki? Lecz czemu tu spałem?

-"Profesorze Colbert!" dziewczyna zwana Louise krzyknęła i tłum się rozdzielił i wyszedł z niego starszy mężczyzna. Saito pomyślał że to zabawne, ponieważ ten mężczyzna wyglądał śmiesznie. Trzymał drewnianą laskę i ubrany był w czarną szatę.

Co to za ubiór? Ubrał się jak czarodziej, czy on jest normalny? Już wiem, to musi być cosplay [znajdujące korzenie w japońskiej kulturze przebieranie się za postacie z mangi, anime i gier wideo]. Ale nie wygląda aby panowała tu przyjemna atmosfera. Nagle Saito przeszył ból. Czy trafiłem do jakiejś sekty? To możliwe. Uśpili mnie jakoś gdy byłem w mieście. To zwierciadło było pułapką. Jeśli to nie to, to nie mam innego wyjaśnienia. Cicho myślał dopóki nie zrozumiał co się mogło mu przydarzyć.

Dziewczyna o imieniu Louise była w panice, mówiła ciągle coś w rodzaju "Proszę mi pozwolić jeszcze raz" oraz "Błagam pana" Ciągle przy tym wymachując rękoma. Żal mi jej że utknęła w tej dziwnej sekcie ponieważ jest tak piękna.

-”Co się stało panno Vallière?”

-”Proszę mi pozwolić przywołać towarzysza jeszcze raz!”

Przywołać? Co to? wspominali o tym wcześniej.

Pan Colbert, człowiek w czarnej szacie, kiwając głową powiedział: "Nie mogę na to pozwolić panno Vallière."

-"Dlaczego nie?"

-"Takie są reguły. Kiedy przechodzisz na drugi rok musisz wezwać towarzysza. To właśnie zrobiłaś"

Towarzysz co to?

-"Twoje zdolności decydują o towarzyszu którego wezwiesz. Dzięki temu możesz doskonalić swoje zdolności, nie możesz zmieniać towarzysza którego wezwałaś, ponieważ Wiosenne Wzywanie Towarzysza to święty rytuał. Czy Ci się to podoba, czy nie, nie masz wyboru i musisz go zaakceptować"

-"Ale... Ja nigdy nie słyszałam aby mieć zwykłego człowieka za towarzysza! Wszyscy zaczęli się śmiać. Rzuciła gniewne spojrzenie w ich stronę, ale śmiech wcale nie ustawał.

Wiosenne Wzywanie Towarzysza? Co to u licha?

Nie rozumiem. O czym oni mówią? Jak się tu znalazłem...Czy to jedna z tych nowych Grup Religijnych. Najlepiej będzie zaraz stąd uciec. Naprawdę gdzie ja jestem? Co to za obcy kraj? Porwanie! Zostałem porwany! Naprawdę jestem w opałach, pomyślał Saito.

-”To jest tradycja panno Vallière. Nie mogę pozwolić na żadne wyjątki, on ...” Starszy mężczyzna wskazał na Saito. ”...może i jest człowiekiem, ale jeśli został przywołany przez Ciebie musi byś twoim towarzyszem. Nigdy w historii człowiek nie był towarzyszem, ale ponieważ Wiosenne Wzywanie Towarzysza ma pierwszeństwo nad wszystkimi regułami. Zatem musi nim zostać.”

-”Chyba żartujesz...” Louise powiedziała rozczarowana.

-"A więc kontynuuj ceremonię."

-”Co? Z nim?”

-”Tak z nim. Szybko, następna klasa przyjdzie za parę minut. Jak długo masz zamiar myśleć nad tym? Pomyłka pomyłką, ale w końcu przyzwałaś go. Szybko zawrzyj z nim kontrakt.” Wszyscy zaczęli szeptać.

Louise zbliżała się do Saito zakłopotana. Co się dzieje? Co ona chce mi zrobić?

-”Hej.” Louise zwróciła się do Saito.

-”Tak?”

-”Bądź wdzięczny. Normalnie, żaden szlachcic nie byłby w stanie być wystarczająco dostojny na to w całym swoim życiu.”

-”Szlachcic? Jakie głupie. Jaki szlachcic? Czy nie jesteście po prostu wariatami jednej z tych nowych religii?”

Louise zamknęła oczy z rezygnacją. Machała wokoło swoim drewnianym patykiem. '

Uczucie jej miękkich ust całkiem go ogłupiło.

”Jestem Louise Françoise le Blanc de la Vallière. Pięciokącie pięciu żywiołów, błogosław tą pokorną istotę i uczyń go moim towarzyszem.” Zaczęła wypowiadać te słowa wiele razy, jakby to było zaklęcie.

Dotknęła jego czoła pałką. Jej usta zaczęły się zbliżać.

-”Ccco... Ccco ty robisz?!”

-”Po prostu się nie ruszaj” Louise powiedziała ze złością. Jej twarz się zbliżała.

-”Hej, czekaj. Ponieważ, ja... ja nie jestem gotowy na to...”

Jego twarz pokryła się szokiem i lekką paniką.

-”O jejku! Mówiłam, nie ruszaj się!” Louise złapała szorstko jego twarz lewą ręką.

-”Co?”

-”Mmm...”

Usta Louise dotknęły ust Saito.

Co?! Co to ma znaczyć! Czym jest ten kontrakt?! Uczucie jej miękkich ust całkiem go ogłupiło. Mój pierwszy pocałunek! Ale został skradziony w tym przedziwnym miejscu przez tą przedziwną dziewczynę której intencji nie rozumiem! Saito zamarł sparaliżowany, sparaliżowany tym, co się przed chwilą wydarzyło.

Louise odsunęła swoje usta. ”Skończone.”

Jej twarz była czerwona. Czy jest zakłopotana przez swoją śmiałość? Co za idiotka, pomyślał Saito

-"To ja powinienem być zakłopotany, a nie ty! Pocałowałaś mnie tak nagle!

Lecz Louise kompletnie go ignorowała.

Pocałowałaś mnie i tak się teraz zachowujesz? Jak grubiańsko. Poważnie, kim oni są?! Chcę do domu w tej chwili. Po prostu do domu... posiedzieć w internecie., pomyślał Saito. Zanim się tutaj pojawił, to zarejestrował się na serwis randkowy i miał sprawdzić pocztę.

-”Zawiodłaś wzywanie towarzysza wiele razy, ale za pierwszym razem zawarłaś kontrakt." ucieszony powiedział Pan Colbert.

-”Udało jej się zawrzesz kontrakt ponieważ to tylko człowiek.”

-”Jeśli przyzwałaby potężną magiczną bestię, nie byłaby w stanie zawrzeć kontraktu.” Paru uczniów śmiało się wypowiadając te komentarze.

Louise rzuciła gniewne spojrzenie na nich, ”Nie nabijajcie się ze mnie! Nawet ja potrafię coś zrobić dobrze raz na jakiś czas!”

-”Naprawdę raz na jakiś czas, Louise Zero” śmiała się dziewczyna o okazałych falistych włosach i piegach na twarzy.

-”Profesorze Colbert! Montmorency Powódź, właśnie mnie znieważyła!”

-”Jak mnie nazwałaś, 'Powódź?' Jestem Montmorency Pachnidło!”

-”Słyszałam, że używasz łóżka jako nocnika, nie ty? Powódź pasuje ci lepiej!”

-"Jak śmiesz, Louise Zero! Co mogę powiedzieć? Jesteś zerem!”

-”Uważajcie! Szlachta powinna odnosić się do siebie z szacunkiem.” wtrącił się cosplayer w średnim wieku grający czarodzieja powstrzymując je.

Co oni mówią dookoła? Kontrakt? Kontrakt Towarzysza?

W tej chwili jego ciało zrobiło się gorące.

-”Aaa!” Saito wstał ”Jest gorąco.”

-”Niedługo to się skończy, po prostu czekaj. Runy towarzysza zostaną wypisane.” powiedziała Louise zirytowana.

-”Nie wypisujcie ich! Co wy robicie z moim ciałem?!”

Nic nie mogę zrobić, lecz nie mogę leżeć cicho zwijając się. To jest niewiarygodnie gorące!

-”Swoją drogą.”

-”Czego?”

-”Myślisz że wybaczalne jest człowiekowi używanie takiego języka wobec szlachty?”

Uczucie gorąca trwało przez chwilę. Jego ciało szybko wróciło do normalnego stanu.

-”To było szybkie...”

Starszy aktor grający czarodzieja zwany jako Colbert, podszedł do klęczącego Saito i sprawdził tył jego lewej dłoni, były na niej obce znaki.

Czy to litery? Wyglądały jak wijące się węże jakieś dziwne znaki. Saito popatrzył na nie i pomyślał, jeśli to nie jakaś sztuczka, to co?

-”Hmmm...?”

W tym momencie Saito pogubił się.

-”To są niezwykłe Runy.” powiedział czarodziej w średnim wieku.

-”Kim wy jesteście?!” Saito wył, lecz nikt nie reagował.

-”A więc wróćmy wszyscy do klasy.”

Starszy cosplayer w stroju Czarodzieja odwrócił się na pięcie, następnie uniósł się w powietrzu. Saito opadła szczęka z szoku.

Czczy...Czy on poleciał? Czy on unosi się w powietrzu? To niemożliwe! Reszta ludzi, którzy przypominali uczniów też unieśli się w powietrzu.

To niemożliwe! Więcej ich? Jedną osobę można podnieść jakąś sztuczką, ale wszystkich? Saito zaczął się rozglądać za jakimiś linami i dźwigiem lecz tu był tylko wielki trawnik. Nic nie wskazywało na jakieś triki lub sztuczki.

Wszyscy unosząc się, zaczęli zmierzać w stronę oddalonego zamku.

-”Louise, lepiej idź z tyłu!”

-”Nie powinna próbować latać. Nie umie nawet pokierować lewitacją.”

-"Ten Człowiek jest idealny na twojego towarzysza!" Studenci mówili to odlatując. Został tylko Saito i dziewczyna o imieniu Louise.

Jak tylko reszta się oddaliła, dziewczyna nabrała głębokiego oddechu i wykrzyczała do Saito, ”Kim jesteś?!”

Zezłościło go to. To moja kwestia! Pomyślał.

-”Kim jesteś? Co to za miejsce?! Kim byli ci ludzie?! Czemu potrafią latać?! Co zrobiłaś z moim ciałem?!”

-”Nie wiem z jakiej dziczy przybyłeś ale wyjaśnię ci.”

-”Dziczy? To jest jakaś dzicz? To w niczym nie przypomina Tokio!”

-”Tokio? Co to jest? Co to za kraj?”

-”Japonia”

-”Co? Nigdy nie słyszałam o nim.”

-”Oh, przestań! Lecz czemu latali?! Ty też to widziałaś! Latali! Wszyscy!” Louise zdała się nie przejmować wszystkimi pytaniami i jedynie się spytała. ”Co jest złego w lataniu?

-"Oczywiście że latali. Co byśmy zrobili gdyby magowie nie mogli latać?"

Saito złapał ja za barki i krzyczał. "Magowie? Co to za miejsce?!"

-”To Tristain! A to Tristaińska renomowana Akademia Magii!”

-”Akademia Magii?”

-”Jestem uczennicą drugiego roku, Louise de la Vallière. Jestem twoją Panią od teraz. Zapamiętaj to!”

Wszystko to mocno przygnębiło Saito. Naprawdę miał złe przeczucia w tej sytuacji. ”Uh... Yyy... Panno Louise...”

-”Co?”

-”Czy naprawdę mnie tu przywołałaś.”

-”Cały czas Ci to mówię i znowu, i znowu, aż zachrypnę. Daj sobie spokój tak jak ja. Czemu mój towarzysz nie jest tak fajny jak... Chciałabym coś fajnego, jak smok, albo gryf, albo Mantykorę. Ostatnie co bym chciała to orzeł lub sowa.”

-"Smok lub Gryf? CO masz na myśli?”

-”Tylko mówiłam ze chciałabym coś z tego na mojego towarzysza.”

-”To one istnieją?”

-”Tak. Czemu?”

-”Żartujesz sobie ze mnie?” Saito powiedział śmiejąc się, lecz jej najwyraźniej nie było do śmiechu.

-”Zapewne nie widziałeś żadnego przedtem.” powiedziała litościwie. Nie wyglądała żeby żartowała.

Magowie co latają i fantastyczne słowa w końcu dotarły do niego.

Ziąb przeleciał mu przez plecy i dostał zimnego potu [Zimnego potu - można to zinterpretować jako - włosy stanęły mu dęba]. ”Myślę że to możliwe... Albowiem latali, czy oni naprawdę są czarodziejkami i czarodziejami?”

-”Tak, jesteśmy. Jeśli tego nie rozumiesz, to chociaż puść moje barki! W ogóle to nie powinieneś był mówić do mnie!”

To sen... To tylko sen... Powoli, jego siła go opuszcza i czuje to w nogach.

-”Louise.” powiedział z bezsilnością w głosie.

-”Nie mów mi po imieniu!” [W Japonii zwracanie się po imieniu oznacza bliskie relacje. Nawet koledzy w szkole i przyjaciele odzywają się do siebie po nazwisku]

-”Uderz mnie.”

-”Co?”

-”Uderz mnie z całej siły w głowę.”

-”Dlaczego?”

-”Chce się obudzić z tego snu i to teraz. Chce wstać i się podłączyć do sieci. Dzisiaj na obiad są hamburgery. Moja mama mówiła tak rano.”

-”Podłączyć się do sieci?”

-”Nie, nic. I tak jesteś tylko częścią mojego snu, więc nie martw się o to. No obudź mnie w końcu.”

-”Nie wiem o czym bredzisz ale mam Cię uderzyć prawda?” Louise ścisnęła dłoń w pięść.

-”Tak, proszę.”

Jej pieści zaczęły drzeć. Po jej twarzy niemożna było nic rozpoznać ale widać było ze przez jej głowę przelatuje wiele myśli. ”Nie byłeś zainteresowany przywołaniem?”

-”A jakim sposobem miałem o nim wiedzieć?”

-”Jak wiesz, jestem trzecią córka rodziny Valérie, dumnego starodawnego szlacheckiego rodu i takiego kogoś wzięłam na towarzysza?”

-”Skąd mogłem o tym wiedzieć?”

-”...I kiedy zdecydowałam się na kontrakt został zapieczętowany pocałunkiem?”

-”Skąd miałem wiedzieć? Słuchaj, możesz z tym skończyć? Nie lubię koszmarów.”

-”Koszmarów? To moja kwestia!” Louise przywaliła pięścią mu w głowę z całej siły. ”To był mój pierwszy pocałunek!”

Możliwe że uderzenie było zbyt nagłe ...Mój też pomyślał Saito i stracił przytomność.

***

Hiraga Saito. Siedemnastolatek będący na drugim roku w szkole średniej.

Zdolności gimnastyczne: normalne. Oceny: średnie. Okres bez dziewczyny: siedemnaście lat. Ocena ogólna: bez pozytywów i negatywów.

Ocena nauczyciela: "Ah, Hiraga-kun. Nigdy się nie poddaje i jest bardzo ciekawy, oprócz tego, to jest trochę powolny"

Ocena rodziców: "Powinieneś studiować więcej. Jesteś nieco powolny."

Będąc powolnym, rzadko kiedy był zadręczany przez wypadki i akceptował prawie wszystko - dotyczy to zwłaszcza ludzi. Wcześniej, widząc latających ludzi, został poruszony, jednakże zwykły człowiek w tej sytuacji byłby w takim szoku, że upadłby na kolana, lecz on dużo by potrzebował do takiej sytuacji.

Naświetlając go od złej strony, po postu nie myślał za bardzo przed działaniem.

Miał bardzo zażartego ducha. W tym był bardzo podobny do charakteru Louise.

Swoją drogą, zwyczajnie trzynaście minut temu szedł chodnikiem w Tokio w Japonii; na Ziemi.

Był w drodze do domu z odebranym po naprawie notebookiem. Był bardzo szczęśliwy faktem, że mógł wejść na internet, gdzie ostatnio zarejestrował się na stronie randkowej i miał nadzieje znaleźć dziewczynę dla siebie.

Chociaż szukał czegoś co nadałoby smak jego monotonnemu życiu. Jednakże zamiast znaleźć to w internecie, znalazł to na środku alejki.

Szedł naprzeciwko stacji kolejowej w stronę domu, gdy przed nim nieoczekiwanie pojawił się błyszczący, przypominający lustro obiekt. Saito przystanął chcąc się lepiej temu przypatrzeć. Pamiętaj, że jego ciekawość jest dwa razy większa od normalnego człowieka.

Była to całkiem spora elipsa, wysoka na dwa metry i jeden metr szeroka, idealnie cienkie. Wtedy zauważył ze unosiło się to lekko nad ziemią.

Wzbudziło to jego ciekawość. Co to za fenomen, zastanawiał się, aż zaczął dokładnie badać świetlisty lustro-podobny obiekt.

Nie mam żadnego pomysłu, nigdy nie widziałem takiego fenomenu jak ten. Rozmyślając obszedł je naokoło, lecz to nie zaspokoiło jego ciekawości. Zastanawiał się czy byłby w stanie w to wejść.

Nie, może nie powinienem, powiedział do siebie, Lecz to tylko parę kroków, rozważał. Co za beznadziejna osobowość.

Najpierw, podniósł kamyczek i wrzucił go eksperymentalnie. Kamyczek zniknął w środku lustro-podobnego obiektu.

Oho, pomyślał. Kiedy sprawdził po drugiej stronie lustro-podobnego obiektu kamyczka nigdzie nie było. Następnie wyciągnął swój klucz od domu z kieszeni. Dźgnął koniuszkiem lustro-podobny obiekt.

Nic się nie stało.

Wyciągnął klucz, zbadał go uważnie, ale nic się nie zmieniło. Saito stwierdził, że nie stanowi to jakiegoś zagrożenia jeżeli w to wejdzie. Co go tylko jeszcze bardziej skusiło do zrobienia tego.

Na końcu, nawet gdy stwierdził, że wie, iż nie powinien, ruszył do przodu. To było bardzo podobne do otwierania mangi, dopiero co, po zadecydowaniu, że od teraz nie będziemy nic innego robić, tylko się uczyć.

Niezwłocznie pożałował tego, intensywny wstrząs zaatakował jego umysł. Nagle przypomniał sobie przeszłość, jak był dzieckiem, kiedy jego matka kupiła mu dziwną maszynę która przepuszczała przez ciało krótkie impulsy elektryczne(porażała prądem). Czuł się podobnie jak wtedy. Zemdlał.


Gdy otworzył oczy ...

Był w magicznym świecie.


***


-“Czy to prawda?” zapytała Louise, patrząc na Saito z niedowierzaniem. W ręce trzymała chleb z dzisiejszej kolacji.

Byli w pokoju Louise. Na oko miał on rozmiar 12 mat tatami [Tatami - Japońska mata do pokrywania podłogi, wykonana jest z trawy igusa obciągniętej materiałem. Standardowe rozmiary to 90x180x5 cm]. Jeżeli założylibyśmy, że okno znajduje się na południu, to drzwi byłyby na północy, łóżko na wschodzie, a szafa z garderobą stałaby za zachodzie. Wszystkie meble wyglądały na drogie antyki. Louise przyniosła Saito tu, gdzie odzyskiwał świadomość.

Saito stara się ignorować ból głowy który ciągle odczuwa po uderzeniu, odpowiedział jej, ”A co jeżeli nie?”

Saito nigdy nie czuł się tak bardzo poniżony przez swoja ciekawość jak dzisiaj

-Nigdy więcej nie wejdę w tak głupie rzeczy... To nie jest Japonia. To nawet nie jest Ziemia.

Nawet jeżeli było by państwo, gdzie czarodzieje lataliby po niebie, nawet tylko nieliczni, Jednak nie uczyli tego na geografii, ale nawet gdyby istnieli, co z tym ogromnym błyszczącym księżycem unoszącym się na niebie? Byłby z pewnością dwa razy większy od Ziemi. Jednak jego ogromna wielkość nie byłaby problemem. Byłoby całkowicie możliwe że w niektórych krajach były by noce jak ta. Jednakże tutaj są takie dwa. Czy księżyc się pomnożył bez wiedzy Saito?

Nie. Nie może być! Innymi słowy, to definitywnie nie Ziemia.

Jest już ciemno... Noc w końcu zapadła. Ciekawe czy moja rodzina się o mnie teraz martwi, zakończył smutno.

Z okna widział pas zieleni na którym wcześniej leżał. W dalszym planie w świetle księżyca widział nieprawdopodobnie wysokie góry. Po prawej znajdował się obszar gęstego lasu. Saito westchnął.

Tam jest miedzy innymi niesamowicie zielony las. Jest zupełnie inny jak ten, który widziałem w Japonii.

Akademia znajdowała się w średniowiecznym zamku... Serce mu szybciej zabiło, niesamowite ze tu trafił.

Sklepienia łukowe, rozrosła klatka schodowa, wszystko wykonane z kamienia... To była Tristiańska Akademia Magii, Louise wyjaśniła ze wszyscy studenci mieszkają w internacie na terenie szkoły.

Akademia Magii? Cudowne! Internat? Wspaniale! Zupełnie jak w filmie!, całkowicie inny świat... ale, to nie jest Ziemia...!

-“Nie mogę w to uwierzyć.”

-“Patrz, ja też nie mogę.”

-“Inny świat, co masz na myśli?”

-“Nie istnieje magia, i jest tylko jeden księżyc.”

-“Jest taki świat?”

-“No przecież mówię Ci, stamtąd pochodzę!” wykrzyczał Saito.

-“Nie krzycz na mnie, chudopachołku!!" [Chudopachołek - Człowiek pochodzący z niższych warstw społeczeństwa, dawno często tak się zwracano do ludzi ubogich].

-“Jak powiedziałaś do mnie, chudopachołku?!”

-“No nie jesteś magiem prawda? Więc należysz do plebsu.”

-“O czym ty mówisz? 'magowie', 'plebs'?'

-“Hej, czy ty naprawdę pochodzisz z tego świata?”

-“Przecież cały czas staram się Ci uświadomić, że nie!”

Louise ze zmartwioną miną podparła się łokciami na stole.

Na stole stała lampa z dekoracyjnym abażurem. Wypełniała pokój migotającym blaskiem. Zupełnie jak kiedy nie znano elektryczności.

Jejku, tak trudno zamontować instalacje elektryczną? Czuję się jak żyjący mieszkańcy w chałupach wieki temu.

-"Czekaj, 'montaż'... O,możliwe że... To jest..."

-“Już zrozumiałem.”

-“Co zrozumiałeś?” spytała Louise patrząc na niego.

-“To jeden z tych programów rozrywkowych 'Ukryta kamera'. To tylko sztuczka, wszyscy się śmieją ze mnie. Prawda?”

-“Co to 'Ukryta kamera'?”

-“Nabijają się z ludzi. A ty w samym środku akcji jesteś przebrana i podstawiona, więc gdzie są kamery?”

-“O czym ty mówisz?”

Saito podskoczył to Louise.

-“Kya--! Co ty robisz?!”

Grzebiąc jej we włosach, schodził coraz to niżej.

-“Gdzie jest mikrofon?! Tutaj?”

Przeszukując ją szorstko, zaczął rozpinać jej bluzkę. Jednakże błyskawiczny kopniak w genitalia zakończył to... Wylądował na podłodze zwijając się z bólu.

-"Gaaaaarrrhh..."

-“Jak śmiałeś... Mnie szlachciankę przeszukiwać...” Louise stała drżąc ze wściekłości.

W głębokim bólu pomyślał, To nie jest sen. Plus to nie ziemia, to całkowicie inny świat.

-“Proszę...”

-“Czego?!”

-“Odeślij mnie do domu...”

-“To niemożliwe.”

-“Ale czemu...?”

-“Ponieważ zostałeś związany kontraktem jako mój chowaniec. Nie ważne czy pochodzisz stąd czy z zupełnie innego świata o którym mówisz. Raz zawartego kontraktu nie można zerwać.”

-“Chyba żartujesz...”

-“Myślisz, że mi to pasuje? Czemu musiałam zostać z takim chowańcem jak ty?!”

-“Więc odeślij mnie.”

-“Naprawdę jesteś z innego świata?” spytała Louise wyraźnie jeszcze zakłopotana.

-“Tak.” Saito kiwnął.

-“Więc udowodnij mi to.”

Z grymasem bólu przez kopniak który przed chwila otrzymał, wstał i otworzył swoją torbę.

-“Co to?”

-“Notebook.” odpowiedział Saito.

Powierzchnia świeżo naprawionego komputera zalśniła w odbitym świetle.

-“Nigdy nie widziałam czegoś takiego. Co to za rodzaj magii?”

-“To nie magia, to nauka.”

Saito wcisnął przycisk zasilający i komputer z warkotem uruchomił się.

-“Łał! Co to jest?!”

Louise zawyła zaskoczona jak ekran zaczął migotać.

-“To wyświetlacz komputera.”

-“Ładny... Jakiego elementu magii użyto? Wiatru? Wody?”

-“Nauki.”

Louise przyglądała się bez wyrazu na twarzy. Najwyraźniej nie rozumiała tego. ”Czym jest ten element 'nauka'? Czy jest inny od czterech elementów magii?”

-"Argh, wystarczy! W każdym razie to nie magia!” Saito powiedział to wymachując rekami.

Louise usiadła na krawędzi łóżka i zaczęła machać nogami. Następnie wzruszywszy ramionami powiedziała obojętnie ze zrezygnowaniem w głosie ”Hmm... Nie rozumiem tego...?”

-“Czemu? Czy są rzeczy podobne do tej na tym świecie?”

Louise wydymając wargi powiedziała. ”Nie, ale...”

-“Więc uwierz mi! Nie ma tu niczego do zrozumienia!”

Trzymając kurczowo włosy, powiedziała z szokiem. ”Dobra! Wierzę ci!”

-“Naprawdę?”

Zaplatając ręce i przechylając głowę zirytowana warknęła.

-”Tylko dlatego, że byś sobie poszedł jeśli bym tego nie powiedziała.”

-“Więc, dopóki to rozumiesz, nieważne . Teraz odeślij mnie.”

-“Mówiłam, to niemożliwe.”

-“Ale czemu?!”

Jej twarz pokryło zakłopotanie gdy odpowiadała. ”Ponieważ nie ma zaklęcia łączącego ten i twój świat.”

-“Więc jak się tu znalazłem?”

-“Nie wiem!”

Spojrzeli na ciebie piorunującymi spojrzeniami.

-“Słuchaj. Jestem całkiem uczciwa kiedy mówię że nie ma takiego czaru. Nikt nawet nie słyszał o innym świecie.”

-“Ktoś słyszał, Ja!”

-“'Wzywanie towarzysza' jest używane do przyzywania żywych istot z Helkeginii. Normalnie tylko zwierzęta lub magiczne bestie są przywoływane. Pierwszy raz spotkałam się z przywołaniem człowieka.”

-“Nie mów tego tak jakby to się Ciebie nie tyczyło, w takim razie, wypowiedz zaklęcie na mnie jeszcze raz.”

-“Dlaczego?”

-“Może mnie to wtedy przywróci do mojego świata.”

Wyglądając na zakłopotaną, zaczęła kręcić głową na boki.

-“...To się nie uda, zaklęcie 'Wzywanie Towarzysza' działa tylko w jedną stronę. Nie ma zaklęcia odsyłającego towarzysza do miejsca z którego przybył.”

-“Nieważne, spróbuj.”

-“To niemożliwe. Nie mogę go teraz rzucić.”

-“Co? Czemu?”

-“...Ponowne Wezwanie Towarzysza jest...”

-“Tak?”

-“...Kompletnie nieużyteczne dopóki pierwszy towarzysz nie umrze.”

-“Że co?”

Przez ciało Saito przeleciał chłód.

-“Czy chcesz umrzeć?”

-“Eee... Poddaje się” Opuścił głowę. Jego wzrok skierował się na runy wypisane na jego lewej ręce.

-“Ach, to.. nie wiesz co to jest?”

-“Taaa”

-“Ta pieczęć informuje, że jesteś moim chowańcem.”

Louis powstała i skrzyżowała ręce. Jeśli się dobrze teraz przyjrzeć to jest całkiem ładna. Smukłe i proporcjonalne nogi, chude kostki. Nie za wysoka, coś w okolicach 155cm. Jej oczy wyglądały jak u ciekawskiego kotka, a jej brwi nadawały im charakteru.

Jeśli spotkałby ja na jakimś serwisie lub stronie randkowej, skakałby z radości. Lecz to nie Ziemia. Nieważne jak bardzo chciał wracać, nie mógł. Saito z szokiem pomyślał i opadło to wszystko na jego barki.

-“...Tak, w porządku. W międzyczasie przypuszczam, że będę twoim chowańcem”

-“Co powiedziałeś?”

-“Co, masz z tym jakiś problem?”

-“Widzę, że nadal nie zwracasz się formalnym językiem,To powinna byc tak: 'Czy jest coś, co chciałbyś wiedzieć mistrzu?'” poprawiła Louise, z podniesionym palcem jak wykładowca. Gest był śliczny, lecz ton całkiem srogi.

-“Lecz yyy...,co dokładnie robi chowaniec?” spytał Saito. Oczywiście, widział kruki i sowy jako bliscy przyjaciele w anime z czarodziejami. Lecz głownie przysiadły na ramieniu swojego mistrza i nie robiły nic specjalnie szczególnego.

-“Po pierwsze, chowaniec jest zdolny użyczyć swojemu mistrzowi wzrok i słuch.”

-“Jak?”

-“To oznacza, że to co widzi chowaniec mistrz również widzi.”

-“Aha.”

-“Lecz to nie działa z tobą. Nic nie mogę zobaczyć.”

-“Tak to nie ta materia, ” powiedział beztrosko Saito.

-“A także, chowaniec może dostarczać rożne rzeczy które pragnie jego mistrz, na przykład reagent"

-“Reagent?”

-“Jak Katalizator może byś użyty w trakcie wypowiadania zaklęcia. Coś jak siarka lub mech.

-“Aha...”

-“Lecz ty zapewne nie umiesz takich rzeczy,czy nie? Zapewne nawet nie wiesz jakiego typu są reagenty.”

-“Nie mam pojęcia.”

Louise zmarszczyła gniewnie czoło, lecz kontynuowała. ”...I najważniejsze... Chowaniec istnieje po to by chronić swojego mistrza! Chronienie przed wszystkimi niebezpieczeństwami to najwyższy priorytet! To może być dla ciebie trochę problematyczne...”

-“Ponieważ jestem człowiekiem....”

-“...Silna magiczna bestia prawie zawsze mogła by pokonać swoich wrogów, ale nie sądzę abyś mógł wygrać nawet z krukiem.”

-“Zamknij się.”

-“Czyli mogę Cię użyć tylko do czynności których jestem całkiem pewna, że umiesz robisz: pranie, czyszczenie i inne tym podobne prace.”

-“Nie znieważaj mnie. Jestem pewny, że znajdziesz sposób na odesłanie mnie do domu!”

-“Tak, tak. Faktem jest, że również będę szczęśliwa. Ponieważ będę mogła wezwać nowego towarzysza.”

-“Czemu, ty...” '

"Cco...Co...Co ty robisz?!!"

-“Racja, całe to gadanie mnie usypia.” Powiedziała Louise mocno przy tym ziewając.

-“Gdzie będę spał?”

Louise wskazała podłogę.

-“Nie jestem psem lub kotem jak wiesz.”

-“Lecz tu nie ma innego miejsca. I znajduje się tu tylko jedno łóżko.” rzuciła mu koc.

Podniosła rękę do górnego guzika bluzy.

Jeden za drugim zaczęła ja rozpinać

Niebawem doszła do bielizny. Saito zarumieniony spytał. -”Cco...Co...Co ty robisz?!!"

Louise odpowiedziała jak by to było normalne “Idę spać, więc się przebieram.”

-“Rób to tam gdzie nie będę Cię widział!”

-“Dlaczego?”

-“Ponieważ! Ta sytuacja jest krepująca! Poważnie!”

-“Ja się nie krepuje.”

-“Ponieważ jesteś magiem? Uważasz za normalne robić to przy mężczyźnie?”

-“Mężczyzna? Gdzie? Nie muszę się przejmować będąc obserwowana przez mojego chowańca.”

Co do diabła, tak się traktuje psa albo kota. Saito narzucił koc na głowę i odwrócił się.

Po Pierwsze cofam wszystko co powiedziałem i pomyślałem wcześniej o jej urodzie. Naprawdę mnie denerwuje. Taka dziewczyna jak ona, mag? Tak pewnie.

-“O, a to wypierz na jutro.” Kilka rzuconych rzeczy wylądowało delikatnie obok niego. Podniósł je zastanawiając się co to jest.

Koronkową haleczkę i dobrze dobrane majtki, też białe. "Co za piękne i delikatne rzeczy". Saito pomyślał, chwycił je delikatnie i się zaczerwienił był zarazem oburzony jak i uradowany.

-"Dlaczego ja mam... twoją bieliznę?! Szczerze to nie wiem czy Ci pochlebiać czy się obrazić"

Zagotowało się w nim. Nie miał najmniejszego zamiaru tego robić. Louise założyła długą nocną koszule przez głowę. Przez mgliste światło rzucone przez lampę, mógł zobaczysz kontur jej sylwetki. Natomiast nie mógł zobaczysz żadnych szczegółów, nie wyglądało żeby była zażenowana. To było denerwujące. Czuł, że jego męskość jest upokorzona.

-"Jak myślisz kto cię utrzymuje? Jak myślisz kto ci daje jeść? I jak myślisz czyj to pokój?"

-"Yyy...."

-"Jesteś moim chowańcem, prawda? Pranie, sprzątanie i podobne prace – to twoje normalne zajęcia."

Saito nakrył się kocem ponownie.

Ta dziewczyna jest beznadziejna, kompletnie nie widzi we mnie normalnego mężczyzny.

Chce do domu. Tęsknię za swoim pokojem. Tęsknię za rodzicami.

Uczucie nostalgii i przygnębienia było przytłaczające.

...Kiedy będę zdolny wrócić?

Czy w ogóle jest jakaś droga do domu ?

Zastanawiam się czy rodzina teraz się o mnie martwi.

Mimo wszystko muszę znaleźć drogę do domu...

Co powinienem zrobić? Czy powinienem stąd uciec? Ale co potem?

Może spróbuję kogoś zapytać. Lecz od Louise wiem, że nikt nie wie, że istnieje inny świat nie ma mowy żeby ktoś mi uwierzył.

Nie powinienem o tym myśleć tak krytycznie. W każdym razie szamotanie się z tym nigdzie mnie nie zaprowadzi. Nie mam żadnych tropów, a nawet jak stad ucieknę to i tak nie mam gwarancji że znajdę drogę do domu.

Nie mam relacji z tym światem, nikogo na kim mógłbym polegać, oprócz tej zarozumiałej dziewczyny o imieniu Louise.

Nie mam wyboru. Od teraz będę jej chowańcem. W końcu powiedziała że będzie mnie karmić, muszę być twardy, może nie jestem dla niej tylko chowańcem.

Pewne jest to, że jest trochę arogancka, lecz jest całkiem ładna. Sądzę, że mogę wyobrazić sobie, że zrobię z niej swoją dziewczynę. Kogoś kogo poznałem na stronie randkowej. Potraktować to jak, jakbym przepłynął przez morze, żeby się z nią spotkać. Albo, jakbym był jak zagraniczny uczeń. Aktualnie tak jest lepiej. Dobra, tak mogę myśleć. Tak.... po prostu wspaniale..

Ok pomyślał Saito. Nie jest tak strasznie jak na bezludnej wyspie. Rozpaczanie nic nie da.

Będę żył jako chowaniec i dzięki temu będę szukał drogi do domu.

Teraz kiedy jego plan został ułożony, poczuł się śpiący.

Nie zależnie od sytuacji jego zdolność adaptacji zawsze go ratowała, gdy inni by panikowali i się załamywali. Saito zawdzięcza to jego elastycznej osobowości.

Louise pstryknęła palcami i lampa zgasła.

Lampa też jest magiczna?! Przypuszczam, że naprawdę nie jest tu potrzebna elektryczność. rozważył Saito

Pokój zaczął pogrążać się w ciemności.

Za oknem dwa księżyce świeciły tajemniczo.

Pani Hiraga, pani syn Saito przybył do świata gdzie są czarodzieje. Nie będzie zdolny uczęszczać do szkoły przez jakiś okres, nie będzie zdolny studiować, proszę mu wybaczyć.


I tak zaczęło się życie Saita jako chowańca...

Przekład

Tłumaczyli: Osman-sama, Tur!

Korekta : Tur!


Nawigacja

Wróć: Wstawki i okładki Powrót do strony głównej Skocz do Rozdziału 2 z Tomu 1 - Louise Zero