Difference between revisions of "Zero no Tsukaima wersja polska Tom 1 Rozdział 2"

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search
m (→‎Przekład: Sprostowanie)
 
(7 intermediate revisions by 3 users not shown)
Line 15: Line 15:
 
Przyjrzał się jej i ostrożnie odrzucił.
 
Przyjrzał się jej i ostrożnie odrzucił.
   
Louise wciąż spała w łóżku łagodnie chrapiąc. Jej zaspana twarz wyglądała wprost anielsko. Patrząc na nią dostrzegł, że wygląda o wiele bardziej dziecinnie. Była co prawda bardzo głośna i irytująca szczycąc się swoją przynależnością do wysokich grup społecznych, gdy wykrzykiwała - 'szlachta' to, 'magowie' tamto" - jednak kiedy spała, była piękna.. Saito chciałby aby taka została na zawsze
+
Louise wciąż spała w łóżku łagodnie chrapiąc. Jej zaspana twarz wyglądała wprost anielsko. Patrząc na nią dostrzegł, że wygląda o wiele bardziej dziecinnie. Była co prawda bardzo głośna i irytująca szczycąc się swoją przynależnością do wysokich grup społecznych, gdy wykrzykiwała - 'szlachta' to, 'magowie' tamto" - jednak kiedy spała, była piękna... Saito chciał aby taka została na zawsze.
   
 
Wtedy dotarła do niego brutalna rzeczywistość. ''Więc ostatni wieczór nie był snem... '' - wciąż myślał, że obudzi się w swoim pokoju, jednakże tak się nie stało. Poczuł się bardzo przygnębiony.
 
Wtedy dotarła do niego brutalna rzeczywistość. ''Więc ostatni wieczór nie był snem... '' - wciąż myślał, że obudzi się w swoim pokoju, jednakże tak się nie stało. Poczuł się bardzo przygnębiony.
Line 21: Line 21:
 
Wciąż był to orzeźwiający poranek. Oślepiające światło wpadło przez okno do pokoju.
 
Wciąż był to orzeźwiający poranek. Oślepiające światło wpadło przez okno do pokoju.
   
Charakterystyczna osobliwość Saito uległa przebudzeniu. ''Jak by tak o tym myśleć jest to swego rodzaju podróż. Jestem ciekaw jakiego rodzaju jest ten świat. Wciąż nie podoba mi się myśl o byciu „chowańcem” grubiańskiej magicznej dziewczyny, która teraz smacznie sobie chrapie. Jednak powinienem spróbować dać z siebie wszystko bez względu na okoliczności. ''
+
Charakterystyczna ciekawość Saito uległa przebudzeniu. ''Jak by tak o tym myśleć jest to swego rodzaju podróż. Jestem ciekaw jakiego rodzaju jest ten świat. Wciąż nie podoba mi się myśl o byciu „chowańcem” grubiańskiej magicznej dziewczyny, która teraz smacznie sobie chrapie. Jednak powinienem spróbować dać z siebie wszystko bez względu na okoliczności. ''
   
 
Wiele razy tak miał w przeszłości, że w beznadziejnej rzeczywistości potrafił znaleźć nadzieję.
 
Wiele razy tak miał w przeszłości, że w beznadziejnej rzeczywistości potrafił znaleźć nadzieję.
Line 31: Line 31:
 
- "Już rano, Panienko."
 
- "Już rano, Panienko."
   
- Hęę... O-oh...Czekaj, kim jesteś!?" – Wymamrotała skołowana Louise. Jej ruchy były na wpół przytomne, w dalszym ciągu bełkotała sennie.
+
- Hęę... O-oh...Czekaj, kim jesteś!?" – Wymamrotała zdezorientowana Louise. Jej ruchy były na wpół przytomne, w dalszym ciągu bełkotała sennie.
   
 
''Czy z tą dziewczyną wszystko w porządku? Tyle o to hałasu robi a potem zapomina...''
 
''Czy z tą dziewczyną wszystko w porządku? Tyle o to hałasu robi a potem zapomina...''
   
- "Hiraga Saito"
+
- "Hiraga Saito."
   
 
- "Och tak, mój chowaniec. Prawda... przyzwałam cię wczoraj, czyż nie?"
 
- "Och tak, mój chowaniec. Prawda... przyzwałam cię wczoraj, czyż nie?"
Line 41: Line 41:
 
Louise wstała ziewając, następnie zmierzyła wzrokiem Saito wydając mu polecenie:
 
Louise wstała ziewając, następnie zmierzyła wzrokiem Saito wydając mu polecenie:
   
- "Ubranie"
+
- "Ubranie."
   
 
Podał jej szkolny uniform. Louise zaczęła flegmatycznie się rozbierać. Saito szybko odwrócił wzrok, aby ukryć swoją czerwieniącą się twarz.
 
Podał jej szkolny uniform. Louise zaczęła flegmatycznie się rozbierać. Saito szybko odwrócił wzrok, aby ukryć swoją czerwieniącą się twarz.
Line 47: Line 47:
 
- "A gdzie jest moja bielizna?"
 
- "A gdzie jest moja bielizna?"
   
- "W-weź ją sobie sama"
+
- "W-weź ją sobie sama."
   
 
- "Jest w najniższej szufladzie... w tej szafie... Tam." Powiedziała wskazując palcem na starą drewnianą szafę przy drzwiach.
 
- "Jest w najniższej szufladzie... w tej szafie... Tam." Powiedziała wskazując palcem na starą drewnianą szafę przy drzwiach.
Line 57: Line 57:
 
Gdy tylko Louise je założyła, wymamrotała znowu.
 
Gdy tylko Louise je założyła, wymamrotała znowu.
   
- "Ubranie"
+
- "Ubranie."
   
- "Przecież przed chwilą ci je dałem"
+
- "Przecież przed chwilą ci je dałem."
   
- "Ubierz mnie"
+
- "Ubierz mnie."
   
''Nie przeginaj ''. Saito obrócił się wkurzony. Ujrzał Louise siedzącą zaspanie na łóżku, ubraną jedynie w bieliznę, którą jej rzucił. Nie wiedział gdzie patrzeć, aby nie spoglądać na jej dziewczęce kształty.
+
''Nie przeginaj''. Saito obrócił się wkurzony. Ujrzał Louise siedzącą zaspanie na łóżku, ubraną jedynie w bieliznę, którą jej rzucił. Nie wiedział gdzie patrzeć, aby nie spoglądać na jej dziewczęce kształty.
   
Louise wydęła wargi w grymasie niezadowolenia
+
Louise wydęła wargi w grymasie niezadowolenia.
   
 
- "Zapewne o tym nie wiesz, ponieważ pochodzisz z plebsu. Kiedy sługa jest w pobliżu, szlachcic nie będzie się sam przebierać.
 
- "Zapewne o tym nie wiesz, ponieważ pochodzisz z plebsu. Kiedy sługa jest w pobliżu, szlachcic nie będzie się sam przebierać.
Line 83: Line 83:
   
   
Gdy opuścili pokój, zobaczyli trzy identyczne drzwi wzdłuż kamiennej ściany. Jedne z nich otworzyły się, a ze środka wyszła dziewczyna z płomienno-czerwonymi włosami. Była wyższa od Louis, w przybliżeniu tak samo wysoka jak Saito. Wokół niej rozpościerała się silna aura seksu. Jej twarz była atrakcyjna, posiadała pokaźna wręcz pochłaniająca sylwetkę. Jej piersi były podobne wielkością do melonów.
+
Gdy opuścili pokój, zobaczyli trzy identyczne drzwi wzdłuż kamiennej ściany. Jedne z nich otworzyły się, a ze środka wyszła dziewczyna z płomienno-czerwonymi włosami. Była wyższa od Louise, w przybliżeniu tak samo wysoka jak Saito. Wokół niej rozpościerała się silna aura seksu. Jej twarz była atrakcyjna, posiadała pokaźna wręcz pochłaniająca sylwetkę. Jej piersi były podobne wielkością do melonów.
Dwa guziki od jej bluzy były rozpięte, dzięki temu jej biust wysuwał się na plan pierwszy, co przyciągało wzrok w tę oto szczelinę. Była opalona, co nadawało jej wygląd naturalnej piękności
+
Dwa guziki od jej bluzy były rozpięte, dzięki temu jej biust wysuwał się na pierwszy plan, co przyciągało wzrok w tę oto szczelinę. Była opalona, co nadawało jej wygląd naturalnej piękności
   
Jej wzrost, kolor skóry, atmosfera, i piersi... wszystko to tworzyło mocny kontrast z Louise, która miała niedostatek w tych punktach urody.
+
Jej wzrost, kolor skóry, atmosfera i piersi... wszystko to tworzyło mocny kontrast z Louise, która miała niedostatek w tych punktach urody.
   
 
Kiedy ujrzała Louise, powitała ją wyraźnie.
 
Kiedy ujrzała Louise, powitała ją wyraźnie.
Line 94: Line 94:
 
Louise odpowiedziała na powitanie z widocznym niezadowoleniem.
 
Louise odpowiedziała na powitanie z widocznym niezadowoleniem.
   
- "Dzień dobry... Kirche"
+
- "Dzień dobry... Kirche."
   
 
- "To... to jest twój chowaniec?" Spytała z niedowierzaniem, z jakiegoś powodu drwiąco wskazując na Saito.
 
- "To... to jest twój chowaniec?" Spytała z niedowierzaniem, z jakiegoś powodu drwiąco wskazując na Saito.
   
- "To prawda"
+
- "To prawda."
   
 
- "Ahaha! – wybuchła piskliwym śmiechem - "Więc to naprawdę jest człowiek! To zadziwiające!"
 
- "Ahaha! – wybuchła piskliwym śmiechem - "Więc to naprawdę jest człowiek! To zadziwiające!"
Line 111: Line 111:
 
Białe policzki Louise zarumieniły się.
 
Białe policzki Louise zarumieniły się.
   
-Z "Zamknij się"
+
- "Zamknij się."
   
- "Wczoraj także przyzwalam chowańca, w przeciwieństwie do kogoś, odniosłam sukces za pierwszym razem"
+
- "Wczoraj także przyzwałam chowańca, w przeciwieństwie do kogoś, odniosłam sukces za pierwszym razem."
   
- "Naprawdę?" Oparła ironicznie Louise
+
- "Naprawdę?" Odparła ironicznie Louise
   
 
- "Jeżeli chcesz mieć chowańca, to powinien być tak wspaniały jak ten. Płomyczek!" - Kirche zawołała triumfalnie swojego chowańca. Z jej pokoju wypełzła ciemnoczerwona jaszczurka. Fala gorąca uderzyła Saito.
 
- "Jeżeli chcesz mieć chowańca, to powinien być tak wspaniały jak ten. Płomyczek!" - Kirche zawołała triumfalnie swojego chowańca. Z jej pokoju wypełzła ciemnoczerwona jaszczurka. Fala gorąca uderzyła Saito.
Line 131: Line 131:
 
Kirche położyła rękę na jej podbródku i pochyliła jej dokuczliwie głowę.
 
Kirche położyła rękę na jej podbródku i pochyliła jej dokuczliwie głowę.
   
Ta kreatura jest ostatecznie wielka jak tygrys. Na jej ogonie płonie ogień, a w jej ustach iskrzą się płomienie nawet gdy oddycha.
+
Ta kreatura była przynajmniej tak wielka jak tygrys. Na jej ogonie płonął ogień, a w jej ustach iskrzyły się płomienie.
   
- "Nie czujecie gorąca będąc w jej pobliżu?" - Spytał Saito. Uspokoił się i spojrzał na stworzenie raz jeszcze. - "Łał, to potwór.... fantastyczny!"
+
- "Nie czujecie gorąca będąc w jej pobliżu?" - Spytał Saito. Uspokoił się i spojrzał na stworzenie raz jeszcze. - "Łał, to potwór... fantastyczny!"
   
- "Aktualnie jest mi dość chłodno" - stwierdziła Kirche.
+
- "Aktualnie jest mi dość chłodno." - stwierdziła Kirche.
   
 
- "Czy to salamandra?" - Spytała zazdrośnie Louise.
 
- "Czy to salamandra?" - Spytała zazdrośnie Louise.
Line 141: Line 141:
 
- "Zgadza się! Ognista jaszczurka. Widzisz, spójrz na ogon. Ogień tak jaskrawy i wielki pozwala stwierdzić że bez cienia wątpliwości jest to Salamandra z gór płonących smoków. To prawie jak unikat! Kolekcjonerzy nie potrafią nawet wycenić tego okazu.”
 
- "Zgadza się! Ognista jaszczurka. Widzisz, spójrz na ogon. Ogień tak jaskrawy i wielki pozwala stwierdzić że bez cienia wątpliwości jest to Salamandra z gór płonących smoków. To prawie jak unikat! Kolekcjonerzy nie potrafią nawet wycenić tego okazu.”
   
- "To dobrze" - powiedziała zgorzkniało Louise.
+
- "To dobrze..." - powiedziała zgorzkniało Louise.
   
- "Nieprawdaż?, pasuje idealnie do moich zdolności"
+
- "Nieprawdaż? Pasuje idealnie do moich zdolności."
   
 
- "Specjalizujesz się w ogniu, czyż nie?"
 
- "Specjalizujesz się w ogniu, czyż nie?"
Line 151: Line 151:
 
Kirche wypięła dumnie pierś. Louise nie chcąc przegrać, zrobiła to samo, jednak różnica miedzy wrażeniem odbieranym przez te gesty była po prostu zbyt smutna.
 
Kirche wypięła dumnie pierś. Louise nie chcąc przegrać, zrobiła to samo, jednak różnica miedzy wrażeniem odbieranym przez te gesty była po prostu zbyt smutna.
   
Mówiąc krótko piersi Louise nie umywały się do ogromnych cycków Kirche. Mimo to Louise posłała wyzywające spojrzenie Kirche. Wyglądało na to, że naprawdę nielubi przegrywać.
+
Mówiąc krótko piersi Louise nie umywały się do ogromnych cycków Kirche. Mimo to Louise posłała wyzywające spojrzenie Kirche. Wyglądało na to, że naprawdę nie lubi przegrywać.
   
 
- "Nie mam czasu pałętać się i flirtować ze wszystkim co się rusza, w przeciwieństwie do ciebie."
 
- "Nie mam czasu pałętać się i flirtować ze wszystkim co się rusza, w przeciwieństwie do ciebie."
Line 159: Line 159:
 
- "Jak się nazywasz?"
 
- "Jak się nazywasz?"
   
- "Hiraga Saito"
+
- "Hiraga Saito."
   
 
- "Hiragasaito? Jakie dziwne imię."
 
- "Hiragasaito? Jakie dziwne imię."
Line 169: Line 169:
 
Przerzuciła swoje czerwone włosy przez ramię i odbiegła. Salamandra wdzięcznie człapała za nią, co wyglądało dziwacznie dla tak wielkiej kreatury.
 
Przerzuciła swoje czerwone włosy przez ramię i odbiegła. Salamandra wdzięcznie człapała za nią, co wyglądało dziwacznie dla tak wielkiej kreatury.
   
Jak tylko odeszła Louise zacisnęła pięścią w jej kierunku.
+
Jak tylko odeszła, Louise pogroziła pięścią w jej kierunku.
   
 
- "Ohh.. ta dziewczyna gra mi nerwach. Tylko dlatego, że przyzwała salamandrę z gór płonących smoków! Argh!"
 
- "Ohh.. ta dziewczyna gra mi nerwach. Tylko dlatego, że przyzwała salamandrę z gór płonących smoków! Argh!"
   
- "Uspokój się, to tylko przyzwaniec"
+
- "Uspokój się, to tylko przyzwaniec."
   
 
- "Nie! Nie tylko. Możesz poznać moc czarodzieja po samym spojrzeniu na jego chowańca! Czemu ta idiotka dostała salamandrę, gdy ja dostałam Ciebie?!"
 
- "Nie! Nie tylko. Możesz poznać moc czarodzieja po samym spojrzeniu na jego chowańca! Czemu ta idiotka dostała salamandrę, gdy ja dostałam Ciebie?!"
Line 181: Line 181:
 
- "Porównywanie magów i ludzi jest jak porównywanie wilków i psów." - zaprotestowała Louise.
 
- "Porównywanie magów i ludzi jest jak porównywanie wilków i psów." - zaprotestowała Louise.
   
- "Dobra, dobra... wracając do tematu, przed chwilą nazwała Cię Louise Zero. Co oznaczać to 'Zero'? Tak się nazywasz?
+
- "Dobra, dobra... wracając do tematu, przed chwilą nazwała Cię Louise Zero. Co oznacza to 'Zero'? Tak się nazywasz?
   
- "No coś ty!! Nazywam się Louise de la Valliére! 'Zero' to tylko przezwisko"
+
- "No coś ty!! Nazywam się Louise de la Valliére! 'Zero' to tylko przezwisko."
   
- "Przezwisko, Hę? Mogę zrozumieć dlaczego tamtą nazywają 'Płomienną', lecz czemu ty jesteś 'Zero'?"
+
- "Przezwisko, Hę? Mogę zrozumieć dlaczego tamtą nazywają 'Płomienną', ale czemu ty jesteś 'Zero'?"
   
- "Nie musisz wiedzieć" - odpowiedziała z zakłopotaniem Louise.
+
- "Nie musisz wiedzieć." - odpowiedziała z zakłopotaniem Louise.
   
 
- "Czy to przez piersi?" - zapytał Saito przyglądając się jej piersiom. ''Yep, płaska jak deska''.
 
- "Czy to przez piersi?" - zapytał Saito przyglądając się jej piersiom. ''Yep, płaska jak deska''.
Line 219: Line 219:
 
''Wydaje mi się że uczniów poszczególnych klas można rozpoznać po kolorach ich płaszczy. Patrząc od wejścia, wszyscy przy stole po lewej stronie wyglądali na troszkę starszych i ubrani byli w purpurowe szaty- był to zapewne trzeci rok. Natomiast uczniowie po prawej ubierali brązowe szaty- pierwszoroczni. ''
 
''Wydaje mi się że uczniów poszczególnych klas można rozpoznać po kolorach ich płaszczy. Patrząc od wejścia, wszyscy przy stole po lewej stronie wyglądali na troszkę starszych i ubrani byli w purpurowe szaty- był to zapewne trzeci rok. Natomiast uczniowie po prawej ubierali brązowe szaty- pierwszoroczni. ''
   
Każdy mag ze szkoły, uczeń czy nauczyciel , zbierał się tutaj na śniadanie, lunch i obiad.
+
Każdy mag ze szkoły, uczeń czy nauczyciel, zbierał się tutaj na śniadanie, lunch i obiad.
   
 
Na wyższym piętrze zauważył nauczycieli pochłoniętych w miłej rozmowie.
 
Na wyższym piętrze zauważył nauczycieli pochłoniętych w miłej rozmowie.
Line 237: Line 237:
 
- "Dobra..."
 
- "Dobra..."
   
- "Zrozumiałeś? Normalnie, plebs taki jak ty nigdy nie postawiłby stopy w sali Alviss. Bądź wdzięczny."
+
- "Zrozumiałeś? Normalnie plebs taki jak ty nigdy nie postawiłby stopy w sali Alviss. Bądź wdzięczny."
   
 
- "Zrozumiałem.... Co to jest ten Alviss?"
 
- "Zrozumiałem.... Co to jest ten Alviss?"
Line 245: Line 245:
 
Gdzie wskazała, ciągłą linią wzdłuż muru były ozdobne rzeźby przedstawiające malutkich ludzi.
 
Gdzie wskazała, ciągłą linią wzdłuż muru były ozdobne rzeźby przedstawiające malutkich ludzi.
   
- "Są dobrze zbudowani. Ehm..., czy te rzeczy ... lubią... przychodzić w trakcie nocy... czy coś takiego?"
+
- "Są dobrze zbudowani. Ehm... czy te rzeczy... lubią... przychodzić w trakcie nocy... czy coś takiego?"
   
- "O...wiedziałeś o tym?"
+
- "O... wiedziałeś o tym?"
   
 
- "On..one... to robią?!"
 
- "On..one... to robią?!"
   
- "Nooo więc.. one tańczą. Koniec tego, odsuń moje krzesło, dobrze? Nie jesteś zbyt kompetętnym towarzyszem." - Spostrzegła Louise krzyżując ręce na klatce piersiowej i pochylając głowę, sprawiając że jej jasnorozowe włosy zafalowały."
+
- "Nooo więc... one tańczą. Koniec tego, odsuń moje krzesło, dobrze? Nie jesteś zbyt kompetentnym towarzyszem." - Spostrzegła Louise krzyżując ręce na klatce piersiowej i pochylając głowę, sprawiając że jej jasnoróżowe włosy zafalowały."
   
- "Ehh.. no dobrze panie przodem. " - Saito odciągnął krzesło Louise, po tym jak usiadła łagodnie ją przysunął.
+
- "Ehh... no dobrze, panie przodem. " - Saito odciągnął krzesło Louise, po tym jak usiadła łagodnie ją przysunął.
   
 
Louise nawet mu nie podziękowała tylko się rozsiadła. Saito również odsuwał krzesło aby na nim usiąść.
 
Louise nawet mu nie podziękowała tylko się rozsiadła. Saito również odsuwał krzesło aby na nim usiąść.
   
- "To jest zadziwiające" - wył ze szczęścia Saito. To było zbyt dobre jak na śniadanie. Ogromny pieczony kurczak przyciągnął uwagę Saito. Po za tym na stole były tutaj również wina, i ciasta. Mnogość potraw zadziwiła Saito.
+
- "To jest zadziwiające" - wył ze szczęścia Saito. To było zbyt dobre jak na śniadanie. Ogromny pieczony kurczak przyciągnął uwagę Saito. Po za tym na stole były tutaj również wina i ciasta. Mnogość potraw zadziwiła Saito.
   
- "Nie zjem tego wszystkiego! Nawet jak bym jadł do śmierci! Hej, Pani!”
+
- "Nie zjem tego wszystkiego! Nawet jakbym jadł do śmierci! Hej, Pani!”
   
 
Spojrzał się w twarz Louise tylko po to aby ujrzeć u niej karcące spojrzenie.
 
Spojrzał się w twarz Louise tylko po to aby ujrzeć u niej karcące spojrzenie.
Line 265: Line 265:
 
- "Co?" - spytał podejrzliwie Saito. Louise trochę go zmieszała.
 
- "Co?" - spytał podejrzliwie Saito. Louise trochę go zmieszała.
   
- "Ach.. rozumiem poszedłem za daleko. Powinienem postępować trochę bardziej szlachecko! Nawet jeśli nie jestem szlachcicem."
+
- "Ach... rozumiem poszedłem za daleko. Powinienem postępować trochę bardziej szlachecko! Nawet jeśli nie jestem szlachcicem."
   
 
Louise wskazała na podłogę, gdzie była umieszczona miska.
 
Louise wskazała na podłogę, gdzie była umieszczona miska.
   
- "To miska"
+
- "To miska."
   
- "Tak... to jest miska” odparła Louise z uśmiechem na twarzy
+
- "Tak... to jest miska.” odparła Louise z uśmiechem na twarzy.
   
- "Jest w niej coś bardzo podejrzanego." - powiedział Saito z odrazą .
+
- "Jest w niej coś bardzo podejrzanego." - powiedział Saito z odrazą.
   
 
Louise spojrzała na niego wyniośle i przemówiła.
 
Louise spojrzała na niego wyniośle i przemówiła.
Line 279: Line 279:
 
- "Widzisz... chowańce zwykły jadać na zewnątrz. Jesteś jedynym w tej sali, ponieważ poprosiłam o specjalne pozwolenie."
 
- "Widzisz... chowańce zwykły jadać na zewnątrz. Jesteś jedynym w tej sali, ponieważ poprosiłam o specjalne pozwolenie."
   
Saito usiadł na podłodze, przyglądając się misce, która znajdowała się na przeciw niego. W środku znajdowało się jakiś przerażająco-wyglądający kawałek mięsa plywający w rzadkiej zupce. Na krawędzi leżała połowa staro wyglądającej sznytki chleba.
+
Saito usiadł na podłodze, przyglądając się misce, która znajdowała się na przeciw niego. W środku znajdowało się jakiś przerażająco-wyglądający kawałek mięsa pływający w rzadkiej zupce. Na krawędzi leżała połowa staro wyglądającej sznytki chleba.
   
 
Wyciągając szyję, przyglądał się bacznie nad krawędzią stołu.
 
Wyciągając szyję, przyglądał się bacznie nad krawędzią stołu.
Line 285: Line 285:
 
Mógł tylko spostrzec, że te widowiskowe pokarmy, są o lata świetlne daleko do porównania z tą kupą resztek którymi został obaczony.
 
Mógł tylko spostrzec, że te widowiskowe pokarmy, są o lata świetlne daleko do porównania z tą kupą resztek którymi został obaczony.
   
"O Wspaniały Twórco Brimirze i nasza panno Księżniczko, dziękujemy Ci za ten skromny posiłek, którymi obdarzyliście nas dziś rano"
+
"O Wspaniały Twórco Brimirze i nasza panno Księżniczko, dziękujemy Ci za ten skromny posiłek, którymi obdarzyliście nas dziś rano."
   
 
Zgodna modlitwa wypełniła salę. Louise do niej również dołączyła zamykając oczy.
 
Zgodna modlitwa wypełniła salę. Louise do niej również dołączyła zamykając oczy.
   
''Jak to można nazwać 'skromnym posiłkiem?' '' Saito przełknął ślinę wpatrując się w jedzenie na stole. ''Tego jest więcej niż na bankiecie. Jeśli wszyscy dostali by to co ja nie miałbym nic przeciwko. Mam na myśli... co w ogóle jest w tej misce?! To jest gorsze do żarcia dla zwierząt! Chciał zaprotestować. Nawet zwierzęta w Japonii dostają lepsze posiłki niż to!''
+
''Jak to można nazwać 'skromnym posiłkiem?' '' Saito przełknął ślinę wpatrując się w jedzenie na stole. ''Tego jest więcej niż na bankiecie. Jeśli wszyscy dostali by to co ja nie miałbym nic przeciwko. Mam na myśli... co w ogóle jest w tej misce?! To jest gorsze od żarcia dla zwierząt! Chciał zaprotestować. Nawet zwierzęta w Japonii dostają lepsze posiłki niż to!''
   
 
Zezłoszczony i poirytowany, położył rękę na stole, jednak Louise bezceremonialnie ją strzepnęła.
 
Zezłoszczony i poirytowany, położył rękę na stole, jednak Louise bezceremonialnie ją strzepnęła.
Line 297: Line 297:
 
- "Co robisz?"
 
- "Co robisz?"
   
- "Daj mi trochę kurczaka chociaż odrobinę"
+
- "Daj mi trochę kurczaka, chociaż odrobinę."
   
 
- "Rany..."
 
- "Rany..."
Line 303: Line 303:
 
Ostatecznie Louise urwała odrobinę skóry z kurczaka i wrzuciła ją do miski Saito.
 
Ostatecznie Louise urwała odrobinę skóry z kurczaka i wrzuciła ją do miski Saito.
   
- "A co z mięsem”
+
- "A co z mięsem?”
   
 
- "Nie chce żebyś się przyzwyczaił."
 
- "Nie chce żebyś się przyzwyczaił."
Line 321: Line 321:
 
I wtedy rozpoczął się śmiech. Kirche również tu była, otoczona grupką chłopców w jednym z kątów pomieszczenia.
 
I wtedy rozpoczął się śmiech. Kirche również tu była, otoczona grupką chłopców w jednym z kątów pomieszczenia.
   
''Więc naprawdę potrafi ich owijać wokół małego palca. Jest traktowana jak królowa przez tych wszystkich mężczyzn. Nie jest to niespodzianką z jej imponującym biustem. Myślę, że duże piersi, zostaną dużymi piersiami bez względu gdzie się udasz.''
+
''Więc naprawdę potrafi ich owijać wokół małego palca. Jest traktowana jak królowa przez tych wszystkich mężczyzn. Nie jest to niespodzianką z jej imponującym biustem. Myślę, że duże piersi zostaną dużymi piersiami bez względu gdzie się udasz.''
   
 
Wyglądało na to, że wszyscy przynieśli ze sobą swoje przyzwane stwory, które razem tworzyły dziwaczną gromadkę.
 
Wyglądało na to, że wszyscy przynieśli ze sobą swoje przyzwane stwory, które razem tworzyły dziwaczną gromadkę.
   
Salamandra Kirche spała zwinięta w kłębek pod krzesłem właścicielki. Byli tu też uczniowie z sowami odpoczywającymi u nich na barku. Z okna, gigantyczny wąż przyglądał się wnętrzu klasy jadowitym spojrzeniem. Jeden z chłopców gwizdnął przeraźliwie, i wąż wyciągnął swoją głowę i już się więcej nie pokazał. Poza tym było tu wiele kruków i kotów.
+
Salamandra Kirche spała zwinięta w kłębek pod krzesłem właścicielki. Byli tu też uczniowie z sowami odpoczywającymi u nich na barku. Z okna, gigantyczny wąż przyglądał się wnętrzu klasy jadowitym spojrzeniem. Jeden z chłopców gwizdnął przeraźliwie, wąż wyciągnął swoją głowę i już się więcej nie pokazał. Poza tym było tu wiele kruków i kotów.
   
 
Lecz tym co najmocniej przyciągało uwagę Saito, były potwory żywcem ze świata fantasy. Był bardzo podekscytowany. Tyle rodzajów zadziwiających bestii było wokół niego.
 
Lecz tym co najmocniej przyciągało uwagę Saito, były potwory żywcem ze świata fantasy. Był bardzo podekscytowany. Tyle rodzajów zadziwiających bestii było wokół niego.
   
Zauważył sześcio nogą jaszczurkę. ''To musi być...'' Saito próbował sobie przypomnieć tę lichą wiedzę fantasy, którą znał z mediów. ''Bazyliszek! Widziałem jednego w grze''. Była tutaj też ogromna kreatura przypominająca z wyglądu kulkę z jednym wielkim okiem, łagodnie sunęła w powietrzu. ''Co to może być? '' Postanowił zapytać Louise.
+
Zauważył sześcionogą jaszczurkę. ''To musi być...'' Saito próbował sobie przypomnieć tę lichą wiedzę fantasy, którą znał z mediów. ''Bazyliszek! Widziałem jednego w grze''. Była tutaj też ogromna kreatura przypominająca z wyglądu kulkę z jednym wielkim okiem, łagodnie sunęła w powietrzu. ''Co to może być? '' Postanowił zapytać Louise.
   
 
- "Co to za dziwaczna kula z okiem?"
 
- "Co to za dziwaczna kula z okiem?"
Line 361: Line 361:
 
Kobieta rozejrzała się po klasie i przemówiła usatysfakcjonowana.
 
Kobieta rozejrzała się po klasie i przemówiła usatysfakcjonowana.
   
- "Witam wszystkich, wygląda na to że tegoroczne Letnie przyzwanie było wielkim sukcesem. Ja, Cheveruse, zawsze lubiłam oglądać nowych towarzyszy przyzwanych każdego roku."
+
- "Witam wszystkich, wygląda na to że tegoroczne Letnie Przyzwanie było wielkim sukcesem. Ja, Cheveruse, zawsze lubiłam oglądać nowych towarzyszy przyzwanych każdego roku."
   
 
Louise spuściła wzrok.
 
Louise spuściła wzrok.
Line 367: Line 367:
 
- "No, no. Ty przyzwałaś bardzo... oryginalnego towarzysza, panno Valliére." - Rzekła po spojrzeniu na Saito. Komentarz nie był złośliwy, jednak klasa wybuchła śmiechem.
 
- "No, no. Ty przyzwałaś bardzo... oryginalnego towarzysza, panno Valliére." - Rzekła po spojrzeniu na Saito. Komentarz nie był złośliwy, jednak klasa wybuchła śmiechem.
   
- "Louise 'Zero'! Nie chodź po mieście biorąc pierwszego lepszego człowieka tylko dlatego że nie umiesz nic przyzwać" - wrzasnął ktoś z klasy
+
- "Louise 'Zero'! Nie chodź po mieście biorąc pierwszego lepszego człowieka tylko dlatego że nie umiesz nic przyzwać!" - wrzasnął ktoś z klasy.
   
 
Długie różowe włosy Louise zafalowały gdy wstała. Podniosła swój piękny głos w złości.
 
Długie różowe włosy Louise zafalowały gdy wstała. Podniosła swój piękny głos w złości.
Line 377: Line 377:
 
Pozostała reszta klasy głośno rechotała z uciechy.
 
Pozostała reszta klasy głośno rechotała z uciechy.
   
- "Pani Cheveruse! Zostałam obrażona! Malicorne 'Powszechne Przeziębienie' obraził mnie" - Louise uderzyła pięścią w stół jako wyraz protestu.
+
- "Pani Cheveruse! Zostałam obrażona! Malicorne 'Powszechne Przeziębienie' obraził mnie!" - Louise uderzyła pięścią w stół jako wyraz protestu.
   
 
- "'Powszechne Przeziębienie?' Jestem Malicorne 'Wychowanek Wiatru!' Nie złapałem żadnego przeziębienia."
 
- "'Powszechne Przeziębienie?' Jestem Malicorne 'Wychowanek Wiatru!' Nie złapałem żadnego przeziębienia."
Line 395: Line 395:
 
Pojedyncze chichoty wyrwały się z poniekąd.
 
Pojedyncze chichoty wyrwały się z poniekąd.
   
Cheveruse spojrzała na klasę z dystyngowaną emocją. Wycelowała różdżką raz jeszcze, i śmiechy ucichły, usta uczniów którzy przed chwilą chichotali zostały nagle wypełnione grudami czerwonej gliny.
+
Cheveruse spojrzała na klasę z dystyngowaną emocją. Wycelowała różdżką raz jeszcze i śmiechy ucichły, usta uczniów którzy przed chwilą chichotali zostały nagle wypełnione grudami czerwonej gliny.
   
 
- "Wy będziecie kontynuować zajęcia w takim stanie..."
 
- "Wy będziecie kontynuować zajęcia w takim stanie..."
Line 405: Line 405:
 
Cheveruse kaszlnęła ciężko, i zafalowała różdżką. Kilka pereł zmaterializowało się jej na pulpicie.
 
Cheveruse kaszlnęła ciężko, i zafalowała różdżką. Kilka pereł zmaterializowało się jej na pulpicie.
   
- "Moim runicznym przydomkiem jest 'Czerwona Glina'. Cheveruse Czerwona glina. W tym roku będę was uczyć posługiwania się magią elementem ziemi. Wiecie jakie są cztery potężne elementy Magii, Panie Malicorne?"
+
- "Moim runicznym przydomkiem jest 'Czerwona Glina'. Cheveruse Czerwona glina. W tym roku będę was uczyć posługiwania się magią elementu Ziemi. Wiecie jakie są cztery potężne elementy Magii, Panie Malicorne?"
   
- "T-Tak , Pani Cheveruse. Są to Ogień, Woda, Ziemia i Wiatr."
+
- "T-Tak, Pani Cheveruse. Są to Ogień, Woda, Ziemia i Wiatr."
   
 
Cheveruse skinęła głową.
 
Cheveruse skinęła głową.
   
- "I połączone z ostatnim aktualnie zagubionym elementem Próżnią[Pustką], daje nam w sumie pięć głównych elementów, filarów magii - jak wszyscy już powinni wiedzieć. Z tych pięciu elementów wierze, że element 'Ziemi' zajmuje bardzo ważną pozycje. Nie mówię tego dlatego, że 'Ziemia' to moja profesja, jest to raczej osobiste przekonanie.”
+
- "I połączone z ostatnim aktualnie zagubionym elementem Próżnią[Pustką], daje nam w sumie pięć głównych elementów, filarów magii - jak wszyscy już powinni wiedzieć. Z tych pięciu elementów wierzę, że element 'Ziemi' zajmuje bardzo ważną pozycję. Nie mówię tego dlatego, że 'Ziemia' to moja profesja, jest to raczej osobiste przekonanie.”
   
 
Raz jeszcze Cheveruse ciężko zakaszlała.
 
Raz jeszcze Cheveruse ciężko zakaszlała.
   
- "Magia Ziemi jest najważniejszą magią która jest niezbędna przy kreacji czegokolwiek. Gdyby magia Ziemi nie istniała nie byli byśmy w stanie pozyskiwać, niektórych metali. Stawianie budynków z ogromnych skał i uprawianie pól wymagało by znacznie więcej pracy. W takim razie, magia Ziemi jest elementem występującym w życiu każdego."
+
- "Magia Ziemi jest najważniejszą magią która jest niezbędna przy kreacji czegokolwiek. Gdyby magia Ziemi nie istniała nie bylibyśmy w stanie pozyskiwać niektórych metali. Stawianie budynków z ogromnych skał i uprawianie pól wymagało by znacznie więcej pracy. W takim razie, magia Ziemi jest elementem występującym w życiu każdego."
   
 
''Aha ''- pomyślał Saito - ''Więc w tym świecie magia odpowiada nauce i technologii w moim świecie. Myślę że teraz mogę zrozumieć dlaczego Louise jest taka dumna z nazywania siebie magiem.''
 
''Aha ''- pomyślał Saito - ''Więc w tym świecie magia odpowiada nauce i technologii w moim świecie. Myślę że teraz mogę zrozumieć dlaczego Louise jest taka dumna z nazywania siebie magiem.''
Line 429: Line 429:
 
- "Czy to z-zł-złoto, Pani Cheveruse?" - Kirche wychyliła się zza ławki.
 
- "Czy to z-zł-złoto, Pani Cheveruse?" - Kirche wychyliła się zza ławki.
   
- "Nie to zwykły mosiądz. Tylko magowie klasy kwadratu są zdolni do transmutowania złota. Jestem tylko..." - Po raz kolejny zakaszlała.
+
- "Nie, to zwykły mosiądz. Tylko magowie klasy kwadratu są zdolni do transmutowania złota. Jestem tylko..." - Po raz kolejny zakaszlała.
   
 
- "Magiem klasy trójkąta..."
 
- "Magiem klasy trójkąta..."
Line 453: Line 453:
 
- "Rozumiem. Więc innymi słowami, można powiedzieć że ta nauczycielka jest naprawdę potężnym magiem, ponieważ jest Trójkątem?"
 
- "Rozumiem. Więc innymi słowami, można powiedzieć że ta nauczycielka jest naprawdę potężnym magiem, ponieważ jest Trójkątem?"
   
- "Dokładnie"
+
- "Dokładnie."
   
 
- "Jak wiele ty możesz połączyć, Louise?"
 
- "Jak wiele ty możesz połączyć, Louise?"
Line 465: Line 465:
 
- "T-Tak?"
 
- "T-Tak?"
   
- "Proszę się wstrzymać się od prywatnych rozmów w trakcie trwania lekcji."
+
- "Proszę się wstrzymać od prywatnych rozmów w trakcie trwania lekcji."
   
 
- "Przepraszam..."
 
- "Przepraszam..."
Line 523: Line 523:
 
''Gdyby jej piersi było chociaż odrobinę większe, byłaby idealna – aż nazbyt dobra. Lecz bez znaczenia jaka jest ładna, jej osobowość jest prawdziwym problemem'' - lamentował Saito.
 
''Gdyby jej piersi było chociaż odrobinę większe, byłaby idealna – aż nazbyt dobra. Lecz bez znaczenia jaka jest ładna, jej osobowość jest prawdziwym problemem'' - lamentował Saito.
   
Lecz gdy tak siedział rozmyślając, siedzący przed nim uczniowie, z jakiegoś powodu ukryli się pod krzesłami. ''Nie widzicie uroku Louise? Chyba nie jest zbyt popularna... Raczej została nazwana 'Zerem' i nabijają się z niej. Wystarczy się rozejrzeć, aby spostrzec że niema tu dziewczyn z taka uroda jak jej. Jedynie Kirche mogłaby z nią rywalizować wyglądem''
+
Lecz gdy tak siedział rozmyślając, siedzący przed nim uczniowie, z jakiegoś powodu ukryli się pod krzesłami. ''Nie widzicie uroku Louise? Chyba nie jest zbyt popularna... Raczej została nazwana 'Zerem' i nabijają się z niej. Wystarczy się rozejrzeć, aby spostrzec że niema tu dziewczyn z taka uroda jak jej. Jedynie Kirche mogłaby z nią rywalizować wyglądem.''
   
 
Louise zamknęła oczy, zakończyła deklamację i zatrzymała swoją różdżkę wskazując nią na perły.
 
Louise zamknęła oczy, zakończyła deklamację i zatrzymała swoją różdżkę wskazując nią na perły.
Line 539: Line 539:
 
- "Dlatego mówiłam żeby jej pani nie pozwalała tego robić!"
 
- "Dlatego mówiłam żeby jej pani nie pozwalała tego robić!"
   
- "Ehh,...Valliére! Oszczędź nam tego bólu i opuść szkołę!"
+
- "Ehh,... Valliére! Oszczędź nam tego bólu i opuść szkołę!"
   
 
- "Mój Szczęściarz został zjedzony przez węża! Szczęściarz!"
 
- "Mój Szczęściarz został zjedzony przez węża! Szczęściarz!"
Line 555: Line 555:
 
Wyjęła rękę z rękawa i otarła sobie nim twarz z brudu.
 
Wyjęła rękę z rękawa i otarła sobie nim twarz z brudu.
   
- "Wygląda na to że się odrobinę pomyliłam..." - powiedziała słabym głosem.
+
- "Wygląda na to, że się odrobinę pomyliłam..." - powiedziała słabym głosem.
   
 
Oczywiście, nie oczekiwała na zrozumienie u uczniów.
 
Oczywiście, nie oczekiwała na zrozumienie u uczniów.
Line 567: Line 567:
 
== Przekład ==
 
== Przekład ==
   
Tłumaczyli: [[user:Maniekes|Maniekes]]<!-- Nie wiem czemu użytkownik Maniakes nie podpisał się pod swoim tłumaczeniem (i kto mnie pod nim podpisał, ale nie można mnie podpisywaś pod cudzym tłumaczeniem ponieważ jest to moim krzywdzące dla tłumacza :/. Pozdrawiam Osman-sama -->, [[user:Tur!|Tur!]]
+
Tłumaczyli: [[user:Maniekes|Maniekes]]<!-- Nie wiem czemu użytkownik Maniakes nie podpisał się pod swoim tłumaczeniem (i kto mnie pod nim podpisał, ale nie można mnie podpisywaś pod cudzym tłumaczeniem ponieważ jest to moim krzywdzące dla tłumacza :/. Pozdrawiam Osman-sama -->, [[user:Tur!|Tur!]], [[user:kikuts|kikuts]]<!--wytłumaczenie: było to moje tłumaczenie a on je zamieścił na stronie za moim pozwoleniem, miałem teraz trochę czasu zrobiłem sobie konto i mogę podpisać się pod swoją pracą, za korektę natomiast była odpowiedzialna moja koleżanka Myoko. Jak już znalazlem czas zajmę się tłumaczeniem następnych, tym razem samotnie :P-->
   
 
Korekta: [[user:Tur!|Tur!]]
 
Korekta: [[user:Tur!|Tur!]]
   
== Szybkie Menu ==
+
== Nawigacja ==
 
   
 
<noinclude>
 
<noinclude>
 
{| border="1" cellpadding="5" cellspacing="0" style="margin: 1em 1em 1em 0; background: #f9f9f9; border: 1px #aaaaaa solid; padding: 0.2em; border-collapse: collapse;"
 
{| border="1" cellpadding="5" cellspacing="0" style="margin: 1em 1em 1em 0; background: #f9f9f9; border: 1px #aaaaaa solid; padding: 0.2em; border-collapse: collapse;"
 
|-
 
|-
| [[Zero_no_Tsukaima_wersja_polska_Tom_1_Rozdział_1|Wróć: Rozdział 1]]
+
| [[Zero_no_Tsukaima_wersja_polska_Tom_1_Rozdział_1|Cofnij do Rozdziału 1 z Tomu 1 - Jestem Towarzyszem]]
| [[Zero_no_Tsukaima_wersja_polska|Strona Główna]]
+
| [[Zero_no_Tsukaima_wersja_polska|Powrót do strony głównej]]
  +
| [[Zero_no_Tsukaima_wersja_polska_Tom_1_Rozdział_3|Skocz do Rozdziału 3 z Tomu 1 - Legenda]]
 
|-
 
|-
 
|}
 
|}

Latest revision as of 19:37, 22 August 2012

Rozdział 2: Louise Zero


[W nawiasach kwadratowych znajdują się notatki od tłumaczy]

Przy wszelkich poprawkach wprowadzonych w tłumaczeniu, proszę umieścić sprostowanie w zakładce: dyskusja



Gdy Saito się zbudził pierwszym obrazem, który zobaczył była bielizna Louise z poprzedniego dnia.

Przyjrzał się jej i ostrożnie odrzucił.

Louise wciąż spała w łóżku łagodnie chrapiąc. Jej zaspana twarz wyglądała wprost anielsko. Patrząc na nią dostrzegł, że wygląda o wiele bardziej dziecinnie. Była co prawda bardzo głośna i irytująca szczycąc się swoją przynależnością do wysokich grup społecznych, gdy wykrzykiwała - 'szlachta' to, 'magowie' tamto" - jednak kiedy spała, była piękna... Saito chciał aby taka została na zawsze.

Wtedy dotarła do niego brutalna rzeczywistość. Więc ostatni wieczór nie był snem... - wciąż myślał, że obudzi się w swoim pokoju, jednakże tak się nie stało. Poczuł się bardzo przygnębiony.

Wciąż był to orzeźwiający poranek. Oślepiające światło wpadło przez okno do pokoju.

Charakterystyczna ciekawość Saito uległa przebudzeniu. Jak by tak o tym myśleć jest to swego rodzaju podróż. Jestem ciekaw jakiego rodzaju jest ten świat. Wciąż nie podoba mi się myśl o byciu „chowańcem” grubiańskiej magicznej dziewczyny, która teraz smacznie sobie chrapie. Jednak powinienem spróbować dać z siebie wszystko bez względu na okoliczności.

Wiele razy tak miał w przeszłości, że w beznadziejnej rzeczywistości potrafił znaleźć nadzieję.

Najpierw rzeczy najważniejsze, podszedł do Louise i ściągnął z niej kołdrę.

- "Co... Co się dzieje?"

- "Już rano, Panienko."

- Hęę... O-oh...Czekaj, kim jesteś!?" – Wymamrotała zdezorientowana Louise. Jej ruchy były na wpół przytomne, w dalszym ciągu bełkotała sennie.

Czy z tą dziewczyną wszystko w porządku? Tyle o to hałasu robi a potem zapomina...

- "Hiraga Saito."

- "Och tak, mój chowaniec. Prawda... przyzwałam cię wczoraj, czyż nie?"

Louise wstała ziewając, następnie zmierzyła wzrokiem Saito wydając mu polecenie:

- "Ubranie."

Podał jej szkolny uniform. Louise zaczęła flegmatycznie się rozbierać. Saito szybko odwrócił wzrok, aby ukryć swoją czerwieniącą się twarz.

- "A gdzie jest moja bielizna?"

- "W-weź ją sobie sama."

- "Jest w najniższej szufladzie... w tej szafie... Tam." Powiedziała wskazując palcem na starą drewnianą szafę przy drzwiach.

Wyglądało na to, że dokładnie zaplanowała wysłużenie się Saitem nawet przy najdrobniejszej okazji.

Trzymając język za zębami otworzył wskazaną szufladę, była wypełniona po brzegi bielizną. Był to pierwszy raz kiedy zobaczył dziewczęcą bieliznę w takiej ilości, nie licząc garderoby jego matki. Chwycił pierwszą lepszą parę i rzucił przez ramie bez spoglądania za siebie.

Gdy tylko Louise je założyła, wymamrotała znowu.

- "Ubranie."

- "Przecież przed chwilą ci je dałem."

- "Ubierz mnie."

Nie przeginaj. Saito obrócił się wkurzony. Ujrzał Louise siedzącą zaspanie na łóżku, ubraną jedynie w bieliznę, którą jej rzucił. Nie wiedział gdzie patrzeć, aby nie spoglądać na jej dziewczęce kształty.

Louise wydęła wargi w grymasie niezadowolenia.

- "Zapewne o tym nie wiesz, ponieważ pochodzisz z plebsu. Kiedy sługa jest w pobliżu, szlachcic nie będzie się sam przebierać.

To go zdenerwowało.

- "Ostatecznie mogłabyś ubierać się sama."

- "Dobrze więc. Za bycie nieposłusznym chowańcem dostaniesz karę: nie ma śniadania." Zadeklarowała Louise triumfalnie podnosząc palec.

Zawstydzony Saito niechętnie podniósł jej koszulę.


***


Gdy opuścili pokój, zobaczyli trzy identyczne drzwi wzdłuż kamiennej ściany. Jedne z nich otworzyły się, a ze środka wyszła dziewczyna z płomienno-czerwonymi włosami. Była wyższa od Louise, w przybliżeniu tak samo wysoka jak Saito. Wokół niej rozpościerała się silna aura seksu. Jej twarz była atrakcyjna, posiadała pokaźna wręcz pochłaniająca sylwetkę. Jej piersi były podobne wielkością do melonów. Dwa guziki od jej bluzy były rozpięte, dzięki temu jej biust wysuwał się na pierwszy plan, co przyciągało wzrok w tę oto szczelinę. Była opalona, co nadawało jej wygląd naturalnej piękności

Jej wzrost, kolor skóry, atmosfera i piersi... wszystko to tworzyło mocny kontrast z Louise, która miała niedostatek w tych punktach urody.

Kiedy ujrzała Louise, powitała ją wyraźnie.

- "Dzień dobry, Louise."

Louise odpowiedziała na powitanie z widocznym niezadowoleniem.

- "Dzień dobry... Kirche."

- "To... to jest twój chowaniec?" Spytała z niedowierzaniem, z jakiegoś powodu drwiąco wskazując na Saito.

- "To prawda."

- "Ahaha! – wybuchła piskliwym śmiechem - "Więc to naprawdę jest człowiek! To zadziwiające!"

Saito poczuł się tym urażony. Przepraszam za bycie człowiekiem. Czym więc ty jesteś? Wpatrzył się w piersi Kirche. Jesteś po prostu cycatym kosmitą. Yeah... baardzo cycatym kosmitą. Zaczął wpatrywać się jeszcze intensywniej.

- "To do Ciebie nawet pasuje żeby przyzwać chłopa [chodzi tutaj o status społeczny, a nie o płeć] za pomocą „Przywołania sługi”. Tego się można było spodziewać po Louise Zero." '

"Trzymaj to na łańcuchu! To jest niebezpieczne!"

Białe policzki Louise zarumieniły się.

- "Zamknij się."

- "Wczoraj także przyzwałam chowańca, w przeciwieństwie do kogoś, odniosłam sukces za pierwszym razem."

- "Naprawdę?" Odparła ironicznie Louise

- "Jeżeli chcesz mieć chowańca, to powinien być tak wspaniały jak ten. Płomyczek!" - Kirche zawołała triumfalnie swojego chowańca. Z jej pokoju wypełzła ciemnoczerwona jaszczurka. Fala gorąca uderzyła Saito.

- "Uwah! Co to do diabła za czerwona rzecz?"

Kirche uśmiechnęła się.

- "Ohoho! Nie mów mi że to pierwszy raz kiedy widzisz ognistą jaszczurkę?"

- "Trzymaj to na łańcuchu! To jest niebezpieczne! I co to w ogóle jest?"

- "Nie martw się. Tak długo jak rozkazuje mu żeby nie atakował, nie zaatakuje. Nie jesteś trochę zbyt bojaźliwy?"

Kirche położyła rękę na jej podbródku i pochyliła jej dokuczliwie głowę.

Ta kreatura była przynajmniej tak wielka jak tygrys. Na jej ogonie płonął ogień, a w jej ustach iskrzyły się płomienie.

- "Nie czujecie gorąca będąc w jej pobliżu?" - Spytał Saito. Uspokoił się i spojrzał na stworzenie raz jeszcze. - "Łał, to potwór... fantastyczny!"

- "Aktualnie jest mi dość chłodno." - stwierdziła Kirche.

- "Czy to salamandra?" - Spytała zazdrośnie Louise.

- "Zgadza się! Ognista jaszczurka. Widzisz, spójrz na ogon. Ogień tak jaskrawy i wielki pozwala stwierdzić że bez cienia wątpliwości jest to Salamandra z gór płonących smoków. To prawie jak unikat! Kolekcjonerzy nie potrafią nawet wycenić tego okazu.”

- "To dobrze..." - powiedziała zgorzkniało Louise.

- "Nieprawdaż? Pasuje idealnie do moich zdolności."

- "Specjalizujesz się w ogniu, czyż nie?"

- "Oczywiście. Nazywają mnie Płomienna Kirche. To płomień łagodnie tlącej się pasji. Gdziekolwiek pójdę, tam mężczyźni się we mnie zakochują... w przeciwieństwie do Ciebie, prawda?"

Kirche wypięła dumnie pierś. Louise nie chcąc przegrać, zrobiła to samo, jednak różnica miedzy wrażeniem odbieranym przez te gesty była po prostu zbyt smutna.

Mówiąc krótko piersi Louise nie umywały się do ogromnych cycków Kirche. Mimo to Louise posłała wyzywające spojrzenie Kirche. Wyglądało na to, że naprawdę nie lubi przegrywać.

- "Nie mam czasu pałętać się i flirtować ze wszystkim co się rusza, w przeciwieństwie do ciebie."

Kirche tylko uśmiechnęła się spokojnie, po czym zwróciła się do Saito.

- "Jak się nazywasz?"

- "Hiraga Saito."

- "Hiragasaito? Jakie dziwne imię."

- "Hej!"

- "Dobrze, już idę."

Przerzuciła swoje czerwone włosy przez ramię i odbiegła. Salamandra wdzięcznie człapała za nią, co wyglądało dziwacznie dla tak wielkiej kreatury.

Jak tylko odeszła, Louise pogroziła pięścią w jej kierunku.

- "Ohh.. ta dziewczyna gra mi nerwach. Tylko dlatego, że przyzwała salamandrę z gór płonących smoków! Argh!"

- "Uspokój się, to tylko przyzwaniec."

- "Nie! Nie tylko. Możesz poznać moc czarodzieja po samym spojrzeniu na jego chowańca! Czemu ta idiotka dostała salamandrę, gdy ja dostałam Ciebie?!"

- "Ehh... Przepraszam za bycie człowiekiem. Ale ty też jesteś jednym, wiesz?"

- "Porównywanie magów i ludzi jest jak porównywanie wilków i psów." - zaprotestowała Louise.

- "Dobra, dobra... wracając do tematu, przed chwilą nazwała Cię Louise Zero. Co oznacza to 'Zero'? Tak się nazywasz?

- "No coś ty!! Nazywam się Louise de la Valliére! 'Zero' to tylko przezwisko."

- "Przezwisko, Hę? Mogę zrozumieć dlaczego tamtą nazywają 'Płomienną', ale czemu ty jesteś 'Zero'?"

- "Nie musisz wiedzieć." - odpowiedziała z zakłopotaniem Louise.

- "Czy to przez piersi?" - zapytał Saito przyglądając się jej piersiom. Yep, płaska jak deska.

Ręka Louise przeleciała mu koło ucha. Udało mu się zrobić unik.

- "Wracaj tutaj!!"

- "Nie bij mnie."

Plaskacz?

To mi przypomina...Ta dziewczyna...

Wczoraj, kiedy wszyscy odlecieli... ona poszła piechotą.

I poprzedniej nocy, kiedy ją chwyciłem... kopnęła mnie w genitalia.

Jeśli naprawdę chce mnie ukarać, nie lepiej by było użyć magii, niż uderzać i kopać?

To byłoby bardziej efektowne i bardziej mago-podobne.

Czemu tak robi? Zastanawiał się Saito.

***


Sala obiadowa Magicznej Akademii w Tristanie była głównym i jednocześnie największym pomieszczeniem w całej szkole. Wewnątrz stały trzy bardzo długie stoły rozmieszczone jeden obok drugiego. Każdy z nich wyglądał jakby mogło przy nim usiąść po sto osób. Stół przy którym usiadła Louise i inni z drugiej klasy, znajdował się na środku.

Wydaje mi się że uczniów poszczególnych klas można rozpoznać po kolorach ich płaszczy. Patrząc od wejścia, wszyscy przy stole po lewej stronie wyglądali na troszkę starszych i ubrani byli w purpurowe szaty- był to zapewne trzeci rok. Natomiast uczniowie po prawej ubierali brązowe szaty- pierwszoroczni.

Każdy mag ze szkoły, uczeń czy nauczyciel, zbierał się tutaj na śniadanie, lunch i obiad.

Na wyższym piętrze zauważył nauczycieli pochłoniętych w miłej rozmowie.

Wszystkie stoły były wyborowo udekorowane.

Liczne świece, wazony z kwiatami i kosze pełne owoców...

Szczęka Saito opadła z podziwu przed wytwornością i majestatycznością nie tylko potraw na stołach, ale i wystroju jadalni. Louise podniosła swoją głowę władczo i zaczęła wyjaśnienia. Jej piwne oczy rozbłysły łobuzersko.

- "Tristańska Akademia Magii nie uczy tylko magii, wiesz?”

- "Ta..." -mruknął Saito wciąż nie mogąc wyjść z podziwu.

- "Praktycznie wszyscy magowie są szlachtą. Powiedzenie 'Szlachcic otrzymuje szlachectwo poprzez używanie magii' jest oparciem dla edukacji którą otrzymujemy jako szlachcice. Dlatego nasze jadalne sale muszą również odpowiadać statusowi szlachcica."

- "Dobra..."

- "Zrozumiałeś? Normalnie plebs taki jak ty nigdy nie postawiłby stopy w sali Alviss. Bądź wdzięczny."

- "Zrozumiałem.... Co to jest ten Alviss?"

- "To nazwa malutkich ludków. Widzisz wszystkie te statuetki tutaj?"

Gdzie wskazała, ciągłą linią wzdłuż muru były ozdobne rzeźby przedstawiające malutkich ludzi.

- "Są dobrze zbudowani. Ehm... czy te rzeczy... lubią... przychodzić w trakcie nocy... czy coś takiego?"

- "O... wiedziałeś o tym?"

- "On..one... to robią?!"

- "Nooo więc... one tańczą. Koniec tego, odsuń moje krzesło, dobrze? Nie jesteś zbyt kompetentnym towarzyszem." - Spostrzegła Louise krzyżując ręce na klatce piersiowej i pochylając głowę, sprawiając że jej jasnoróżowe włosy zafalowały."

- "Ehh... no dobrze, panie przodem. " - Saito odciągnął krzesło Louise, po tym jak usiadła łagodnie ją przysunął.

Louise nawet mu nie podziękowała tylko się rozsiadła. Saito również odsuwał krzesło aby na nim usiąść.

- "To jest zadziwiające" - wył ze szczęścia Saito. To było zbyt dobre jak na śniadanie. Ogromny pieczony kurczak przyciągnął uwagę Saito. Po za tym na stole były tutaj również wina i ciasta. Mnogość potraw zadziwiła Saito.

- "Nie zjem tego wszystkiego! Nawet jakbym jadł do śmierci! Hej, Pani!”

Spojrzał się w twarz Louise tylko po to aby ujrzeć u niej karcące spojrzenie.

- "Co?" - spytał podejrzliwie Saito. Louise trochę go zmieszała.

- "Ach... rozumiem poszedłem za daleko. Powinienem postępować trochę bardziej szlachecko! Nawet jeśli nie jestem szlachcicem."

Louise wskazała na podłogę, gdzie była umieszczona miska.

- "To miska."

- "Tak... to jest miska.” odparła Louise z uśmiechem na twarzy.

- "Jest w niej coś bardzo podejrzanego." - powiedział Saito z odrazą.

Louise spojrzała na niego wyniośle i przemówiła.

- "Widzisz... chowańce zwykły jadać na zewnątrz. Jesteś jedynym w tej sali, ponieważ poprosiłam o specjalne pozwolenie."

Saito usiadł na podłodze, przyglądając się misce, która znajdowała się na przeciw niego. W środku znajdowało się jakiś przerażająco-wyglądający kawałek mięsa pływający w rzadkiej zupce. Na krawędzi leżała połowa staro wyglądającej sznytki chleba.

Wyciągając szyję, przyglądał się bacznie nad krawędzią stołu.

Mógł tylko spostrzec, że te widowiskowe pokarmy, są o lata świetlne daleko do porównania z tą kupą resztek którymi został obaczony.

"O Wspaniały Twórco Brimirze i nasza panno Księżniczko, dziękujemy Ci za ten skromny posiłek, którymi obdarzyliście nas dziś rano."

Zgodna modlitwa wypełniła salę. Louise do niej również dołączyła zamykając oczy.

Jak to można nazwać 'skromnym posiłkiem?' Saito przełknął ślinę wpatrując się w jedzenie na stole. Tego jest więcej niż na bankiecie. Jeśli wszyscy dostali by to co ja nie miałbym nic przeciwko. Mam na myśli... co w ogóle jest w tej misce?! To jest gorsze od żarcia dla zwierząt! Chciał zaprotestować. Nawet zwierzęta w Japonii dostają lepsze posiłki niż to!

Zezłoszczony i poirytowany, położył rękę na stole, jednak Louise bezceremonialnie ją strzepnęła.

Saito spojrzał na nią rozgniewany.

- "Co robisz?"

- "Daj mi trochę kurczaka, chociaż odrobinę."

- "Rany..."

Ostatecznie Louise urwała odrobinę skóry z kurczaka i wrzuciła ją do miski Saito.

- "A co z mięsem?”

- "Nie chce żebyś się przyzwyczaił."

Louisa zaczęła nakładać sobie wyśmienitego jedzenia, raz po raz mrucząc:

- "Ah, Przepyszne”, "Wyborne". Podczas gdy Saito z trudem zatapiał zęby w swoim twardym chlebie.


***


Klasy w magicznej akademii były podobne do uniwersyteckich sal wykładowczych. I jakby tego było mało, wszystko było zbudowane z kamienia. Wykładowca stał na najniższym punkcie sali, a ławki ciasnym półkolem pięły się w górę przypominając schody. Kiedy Saito i Louise weszli do sali, głowy wszystkich uczniów jednocześnie obróciły się w ich stronę.

I wtedy rozpoczął się śmiech. Kirche również tu była, otoczona grupką chłopców w jednym z kątów pomieszczenia.

Więc naprawdę potrafi ich owijać wokół małego palca. Jest traktowana jak królowa przez tych wszystkich mężczyzn. Nie jest to niespodzianką z jej imponującym biustem. Myślę, że duże piersi zostaną dużymi piersiami bez względu gdzie się udasz.

Wyglądało na to, że wszyscy przynieśli ze sobą swoje przyzwane stwory, które razem tworzyły dziwaczną gromadkę.

Salamandra Kirche spała zwinięta w kłębek pod krzesłem właścicielki. Byli tu też uczniowie z sowami odpoczywającymi u nich na barku. Z okna, gigantyczny wąż przyglądał się wnętrzu klasy jadowitym spojrzeniem. Jeden z chłopców gwizdnął przeraźliwie, wąż wyciągnął swoją głowę i już się więcej nie pokazał. Poza tym było tu wiele kruków i kotów.

Lecz tym co najmocniej przyciągało uwagę Saito, były potwory żywcem ze świata fantasy. Był bardzo podekscytowany. Tyle rodzajów zadziwiających bestii było wokół niego.

Zauważył sześcionogą jaszczurkę. To musi być... Saito próbował sobie przypomnieć tę lichą wiedzę fantasy, którą znał z mediów. Bazyliszek! Widziałem jednego w grze. Była tutaj też ogromna kreatura przypominająca z wyglądu kulkę z jednym wielkim okiem, łagodnie sunęła w powietrzu. Co to może być? Postanowił zapytać Louise.

- "Co to za dziwaczna kula z okiem?"

- "'Straszak'" [ „Bugbear” ]

- "Dobra, a ta rzecz podobna do ośmiornicy?"

- "Skua"

Odpowiedziała mu Louise markotnym głosem po czym usiadła. Saito zajął miejsce obok niej.

Spojrzała na niego karcącym spojrzeniem.

- "Co?"

- "To siedzisko dla maga. Chowańcom nie wolno ich używać!"

Z żalem usiadł na podłodze. No tak... przecież nie mogłem jeść nawet jedzenia przy stole. A ta ławka wszystko mi zasłania. Nie będę tu siedział! Postanowił i znów usiadł z powrotem na krześle.

Louise spojrzała na niego z oburzeniem, jednak nic tym razem nie odpowiedziała.

Drzwi się otworzyły, i wszedł przez nie nauczyciel.

Była to kobieta w średnim wieku, ubrana w znoszoną purpurową szatę w czarnym kapeluszu. Miała krągłą twarz która nadawała jej przyjazną ekspresję.

- "Czy ta kobieta też jest magikiem" - Szepnął Saito do Louise.

- "Czy to nie oczywiste?" - Syknęła Louise.

Kobieta rozejrzała się po klasie i przemówiła usatysfakcjonowana.

- "Witam wszystkich, wygląda na to że tegoroczne Letnie Przyzwanie było wielkim sukcesem. Ja, Cheveruse, zawsze lubiłam oglądać nowych towarzyszy przyzwanych każdego roku."

Louise spuściła wzrok.

- "No, no. Ty przyzwałaś bardzo... oryginalnego towarzysza, panno Valliére." - Rzekła po spojrzeniu na Saito. Komentarz nie był złośliwy, jednak klasa wybuchła śmiechem.

- "Louise 'Zero'! Nie chodź po mieście biorąc pierwszego lepszego człowieka tylko dlatego że nie umiesz nic przyzwać!" - wrzasnął ktoś z klasy.

Długie różowe włosy Louise zafalowały gdy wstała. Podniosła swój piękny głos w złości.

- "Nieprawda, zrobiłam wszystko prawidłowo! On był tym który przybył!"

- "Nie kłam, wiedziałem że nie będziesz umiała nawet poprawnie rzucić zaklęcia przyzwania."

Pozostała reszta klasy głośno rechotała z uciechy.

- "Pani Cheveruse! Zostałam obrażona! Malicorne 'Powszechne Przeziębienie' obraził mnie!" - Louise uderzyła pięścią w stół jako wyraz protestu.

- "'Powszechne Przeziębienie?' Jestem Malicorne 'Wychowanek Wiatru!' Nie złapałem żadnego przeziębienia."

- "No cóż, ale bredzisz jak w wysokiej gorączce, hmm... może to nie przez chorobę... po prostu masz coś z głową!!"

Chłopak nazwany Malicornem wstał i rzucił gniewne spojrzenie Louise. Cheveruse wskazała na nich różdżką. Obaj nagle ucichli i niby marionetki na sznurkach posłusznie usiedli na siedzeniach.

- "Panno Vailiere, Panie Malicorne. Proszę przestać się spierać.”

Wzrok Louise widocznie przygasł. Cała żywotność którą okazywała wcześniej uleciała z niej.

- "Nazywanie przyjaciół tytułami takimi jak 'Zero' czy 'Powszechne Przeziębienie' nie będzie akceptowane. Zrozumieliście?”

- "Pani Cheveruse, Ja zostałem tak nazywany dla żartu, jednak w przypadku Louise jest to prawda."

Pojedyncze chichoty wyrwały się z poniekąd.

Cheveruse spojrzała na klasę z dystyngowaną emocją. Wycelowała różdżką raz jeszcze i śmiechy ucichły, usta uczniów którzy przed chwilą chichotali zostały nagle wypełnione grudami czerwonej gliny.

- "Wy będziecie kontynuować zajęcia w takim stanie..."

To zdarzenie ostudziło zapał pozostałych 'wesołków'.

- "Dobrze więc, zacznijmy zatem zajęcia."

Cheveruse kaszlnęła ciężko, i zafalowała różdżką. Kilka pereł zmaterializowało się jej na pulpicie.

- "Moim runicznym przydomkiem jest 'Czerwona Glina'. Cheveruse Czerwona glina. W tym roku będę was uczyć posługiwania się magią elementu Ziemi. Wiecie jakie są cztery potężne elementy Magii, Panie Malicorne?"

- "T-Tak, Pani Cheveruse. Są to Ogień, Woda, Ziemia i Wiatr."

Cheveruse skinęła głową.

- "I połączone z ostatnim aktualnie zagubionym elementem Próżnią[Pustką], daje nam w sumie pięć głównych elementów, filarów magii - jak wszyscy już powinni wiedzieć. Z tych pięciu elementów wierzę, że element 'Ziemi' zajmuje bardzo ważną pozycję. Nie mówię tego dlatego, że 'Ziemia' to moja profesja, jest to raczej osobiste przekonanie.”

Raz jeszcze Cheveruse ciężko zakaszlała.

- "Magia Ziemi jest najważniejszą magią która jest niezbędna przy kreacji czegokolwiek. Gdyby magia Ziemi nie istniała nie bylibyśmy w stanie pozyskiwać niektórych metali. Stawianie budynków z ogromnych skał i uprawianie pól wymagało by znacznie więcej pracy. W takim razie, magia Ziemi jest elementem występującym w życiu każdego."

Aha - pomyślał Saito - Więc w tym świecie magia odpowiada nauce i technologii w moim świecie. Myślę że teraz mogę zrozumieć dlaczego Louise jest taka dumna z nazywania siebie magiem.

- "Teraz, wszyscy proszę sobie przypomnieć podstawową magię elementu Ziemi 'Transmutację'. Są tutaj osoby, które potrafiły wykonać to już w pierwszej klasie, są to podstawy budujące ten element magii, więc przypomnijmy sobie to raz jeszcze."

Cheveruse wskazała na perły i zakręciła w powietrzu różdżką nad nimi.

Następnie wyszeptała zaklęcie, po czym perły rozświetliły się wewnętrznym jasnym blaskiem.

Kiedy światło zniknęło, perły przemieniły się w połyskujące kawałki metalu.

- "Czy to z-zł-złoto, Pani Cheveruse?" - Kirche wychyliła się zza ławki.

- "Nie, to zwykły mosiądz. Tylko magowie klasy kwadratu są zdolni do transmutowania złota. Jestem tylko..." - Po raz kolejny zakaszlała.

- "Magiem klasy trójkąta..."

- "Louise." - Saito szturchnął Louise w bok

- "Czego? Jesteśmy w trakcie lekcji!"

- "Co oznaczają te kwadraty i trójkąty?"

- "Jest to liczba elementów których mogą używać magowie, to również określa ogólny poziom umiejętności magika." - Wytłumaczyła mu po cichu Louise.

- "Zobacz, na przykład możesz używać magii ziemi. Jednak jeśli dodasz do tego odrobinę magii ognia, siła tego zaklęcia wielokrotnie się zwiększy."

- "Aha, rozumiem."

- "Ci którzy są w stanie połączyć dwa elementy są nazywani magami Linii. Pani Chevreuse, ponieważ jest w stanie połączyć trzy elementy, Ziemię-Wodę-Ogień, jest magiem Trójkąta."

- "Co się dzieje kiedy dodajesz elementy do siebie?"

- "Wzmacnia to te elementy i czyni je silniejszymi."

- "Rozumiem. Więc innymi słowami, można powiedzieć że ta nauczycielka jest naprawdę potężnym magiem, ponieważ jest Trójkątem?"

- "Dokładnie."

- "Jak wiele ty możesz połączyć, Louise?"

Nie odpowiedziała.

Nauczycielka zauważyła że rozmawiają i już od pewnego czasu się im przyglądała.

- "Panno Valliére."

- "T-Tak?"

- "Proszę się wstrzymać od prywatnych rozmów w trakcie trwania lekcji."

- "Przepraszam..."

- "Skoro pani ma czas na rozmowy, myślę że powinnam dać ci szansę do zademonstrowania mi swoich umiejętności?"

- "Co? Ja?"

- "Tak. Spróbuj zamienić te perły w metal który sobie wybierzesz."

Louise nie wstała. Po prostu siedziała tam gdzie wcześniej wyglądając na zmartwioną i zdenerwowaną.

- "Hej, no dawaj! Ona na ciebie czeka!" - Saito szturchał ją pod ławką łokciem.

- "Panno Valiére! Czy coś się stało?"

Pani Chevreuse wezwała ją jeszcze raz, jednak Kirche podniosła się z ławki wtrącając się.

- "Proszę pani!..."

- "Tak?"

- "Myślę że lepiej będzie nie powierzając jej tego zadania..."

- "A dlaczego tak myślisz?"

- "To niebezpieczne."

Kirche wyjaśniła to prosto, jednak nauczycielka miała o tym inne zdanie.

- "Niebezpieczne? Niby czemu?"

- "To pani pierwszy raz gdy szkoli pani Louise, prawda?"

- "Tak, ale słyszałam, że ciężko pracuje. Nie martw się, po prostu spróbuj. Nie będziesz w stanie zrobić niczego, jeśli wciąż będziesz obawiać się pomyłki."

- "Louise, nie!"

Krzyknęła Kirche, a jej twarz zbladła.

Jednak Louise wstała.

- "Zrobię to!"

Nerwowym krokiem, zeszła w stronę pulpitu.

Chevreuse stojąca obok niej uśmiechnęła się.

- "Panno Valliére, musisz sobie urzeczywistnić w myślach metal który pragniesz otrzymać po transmutacji."

Dając wdzięczny nieśmiały ukłon, Louisa zafalowała różdżką. Jeszcze nigdy nie wyglądała tak cudownie jak w tej chwili gdy gimnastykowała swoje usta aby rozpocząć intonować inkantacje – była prawie jak nie z tego świata.

Nawet znając jej prawdziwą tożsamość, Saito momentalnie został urzeczony.

W porannym blasku słonecznym sączącym się z okna, jasnoróżowe włosy zafalowały urzekająco. Jej piwne oczy wyglądały jak kryształy, a jej skóra niczym biel bez skazy, jej gładki nos dodawał jeszcze bardziej szlacheckiego wyglądu.

Gdyby jej piersi było chociaż odrobinę większe, byłaby idealna – aż nazbyt dobra. Lecz bez znaczenia jaka jest ładna, jej osobowość jest prawdziwym problemem - lamentował Saito.

Lecz gdy tak siedział rozmyślając, siedzący przed nim uczniowie, z jakiegoś powodu ukryli się pod krzesłami. Nie widzicie uroku Louise? Chyba nie jest zbyt popularna... Raczej została nazwana 'Zerem' i nabijają się z niej. Wystarczy się rozejrzeć, aby spostrzec że niema tu dziewczyn z taka uroda jak jej. Jedynie Kirche mogłaby z nią rywalizować wyglądem.

Louise zamknęła oczy, zakończyła deklamację i zatrzymała swoją różdżkę wskazując nią na perły.

Perły z biurka raptownie eksplodowały.

Louise i Chevreuse zostały odrzucone przewracając tablice, uczniowie zapiszczeli.

Rozbudzone chowańce dołączyły się do ogólnego chaosu. Salamandra Kirche nagle rozbudzona ze snu wstała na nogi i biegała po klasie plując ogniem. Manticora wzleciała i przebijając się przez okno uciekła. Poprzez dziurę w szybie, ogromny wąż który wcześniej podglądał co się dzieje w klasie, prześlizgnął się i już oplatał czyjegoś kruka.

W klasie panowało piekło.

Kirche wstała i wycelowała palec w Louise.

- "Dlatego mówiłam żeby jej pani nie pozwalała tego robić!"

- "Ehh,... Valliére! Oszczędź nam tego bólu i opuść szkołę!"

- "Mój Szczęściarz został zjedzony przez węża! Szczęściarz!"

Saito był w szoku.

Pani Chevreuse nie ruszyła się z miejsca, w którym upadła. Jednak jej pojedyncze drgania i jęki, świadczyły o tym, że jeszcze żyła.

Louise cała ubrudzona powoli wstawała. Teraz bardzo skąpo odziana. Jej rozdarta koszula odkrywała barki, jej majtki można było zobaczyć poprzez rozerwaną spódniczkę.

Mimo to, jaka zadziwiająca dziewczyna...

Nie wyglądała na poruszoną wydarzeniami w klasie.

Wyjęła rękę z rękawa i otarła sobie nim twarz z brudu.

- "Wygląda na to, że się odrobinę pomyliłam..." - powiedziała słabym głosem.

Oczywiście, nie oczekiwała na zrozumienie u uczniów.

- "To nie było troszkę 'Louise Zero'!"

- "Twoje prawdopodobieństwo na sukces zawsze wynosi ZERO!"

Saito w końcu zrozumiał dlaczego Louise była nazywana 'Zerem'.

Przekład

Tłumaczyli: Maniekes, Tur!, kikuts

Korekta: Tur!

Nawigacja

Cofnij do Rozdziału 1 z Tomu 1 - Jestem Towarzyszem Powrót do strony głównej Skocz do Rozdziału 3 z Tomu 1 - Legenda