Zero no Tsukaima wersja polska Tom 3 Rozdział 7

From Baka-Tsuki
Revision as of 21:36, 28 July 2009 by Egaro (talk | contribs) (dodany obrazek)
Jump to navigation Jump to search

Rozdział 7 – Smoczy artefakt

Oczy Saito zrobiły się okrągłe na widok „Upierzenia Smoka”. Byli w świątyni zbudowanej blisko Tarbes, rodzinnego miasta Siesty. To tam spoczywało „Upierzenie Smoka”. Właściwie poprawniej należałoby powiedzieć, że świątynia została zbudowana aby przykryć „Upierzenie Smoka”. Kształt świątyni, który dziadek Siesty wybudował, przywoływał w Saito nostalgię. Zbudowana była w rogu pola. Drzwi zostały zrobione z połączonych razem bali, a ściany były wykonane z desek i zaprawy murarskiej zamiast kamienia. Na szczycie drewnianej posadzki pomalowanej na ciemno zielono leżało „Upierzenie Smoka”. Może dzięki zaklęciu trwałości… nie były żadnego znaku rdzewienia. Wyglądało jakby właśnie zostało zrobione.

Kirche i Guiche spoglądali na „Upierzenie Smoka” zniechęceni. Jakby dotknięta przez ciekawość, Tabitha patrzyła na to z zainteresowaniem. Zdumiony, Saito wpatrywało się w „Upierzenie Smoka”.

– Saito, dobrze się czujesz? Jeśli pokazałam ci coś, od czego czujesz się źle... – powiedziała Siesta zmartwionym głosem.

Saito nie odpowiedział. Kontynuował wpatrywanie się w „Upierzenie Smoka”, jakby był wzruszony do głębi.

– Oczywiście ta rzecz nie może latać – powiedziała Kirche.

Guiche kiwnął głową.

– To jest jakiś rodzaj kajaka, prawda? I spójrz na skrzydła, one nawet nie mogą się ruszać. To jest jak ptak zabawka albo coś takiego. Nie wspominając, że nawet skrzydła małych smoków są wielkości tych skrzydeł. Smoki i wiwerny mogą latać ponieważ machają swoimi skrzydłami. To tyle, jeśli chodzi o „Upierzenie Smoka”.

Guiche wskazał na nie i kiwnął głową przekonany, że miał rację.

– Saito... czy wszystko w porządku?

Saito chwycił ramiona Siesty spoglądającej w jego twarz. Mówił gorączkowo.

– Siesta.

– T-tak?

– Czy twój dziadek zostawił coś jeszcze?

– Um... godne uwagi są tylko jego grób i parę rzeczy.

– Pokaż mi je.

Grób dziadka Siesty znajdował się na wioskowym cmentarzu. Nagrobki były zrobione z dużych białych kamieni. Wśród nich znajdował się nagrobek zrobiony z czarnego kamienia, stwarzając wyraźny kontrast z innymi.

Na nagrobku zostały wyryte słowa.

– Mój dziadek zrobił ten nagrobek zanim umarł. To jest napisane w języku z innego kraju, więc nikt nie mógł tego przeczytać. Zastanawiam się, co to mówi... – powiedziała Siesta.

Saito przeczytało to głośno.

– Chorąży floty Sasaki Takeo spoczywa w innym świecie.

– Co?

Oczy Siesty rozszerzyły się patrząc na Saito, które przeczytał to płynnie.

Saito spoglądał gorączkowo na Siestę, wzbudzając u niej rumieniec.

– Przestań... Jeśli patrzysz tak na mnie...

Czarne włosy, czarne źrenice... To nostalgiczne uczucie... A więc to dlatego, pomyślał Saito, zdając sobie sprawę dlaczego czuł tęsknotę.

– Siesta, mówiono ci, że twoje włosy i oczy były podobne do twojego dziadka, prawda? – powiedział Saito, bardziej zaskakując Siestę.

– T-tak! Skąd wiedziałeś o tym?


* * *


Wracając do świątyni, Saito dotknął „Upierzenia Smoka”. Gdy to zrobił, znaki runiczne na grzbiecie jego lewej ręki zaczęły świecić. „Rozumiem, więc to również musi być uznane za „broń”, pomyślał Saito, gdy patrzył na karabiny maszynowe wystające ze skrzydeł. Ponieważ znaki runiczne zaświeciły, budowa i sterowanie „Upierzeniem Smoka” stały się dla niego jasne. Mógłby na tym polecieć, pomyślał. Znalazł bak i otworzył go. Tak jak oczekiwał, był pusty. Nieważne jak dobrze się zachował, nie mógł latać bez benzyny. „Zastanawiam się jak przeszedł do Halkeginii tym samolotem? Saito chciał odnaleźć ślady, choćby nie wiem gdzie odpowiedź go zaprowadziła.

Siesta wróciła z rodzinnego domu.

– Wszyscy byli naprawdę zaskoczeni, że jestem dwa tygodnie wcześniej niż powiedziałam że będę.

Siesta z podnieceniem przekazała drobiazgi w ręce Saito. Były tam stare gogle, które prawdopodobnie jej dziadek nosił jako chorąży marynarki wojennej. Był jak właściciel „Berła Zniszczenia”, które Saito użył by zwyciężyć golema Fouquet, kimś z innego świata. Cudzoziemiec, jak Saito.

– Dziadek zostawił tylko to. Nie prowadził dziennika albo czegoś takiego. Ale ojciec powiedział, że pozostawił po sobie testament.

– Testament?

– Tak. „Jeśli pojawi się ktoś potrafiący odczytać inskrypcję na grobie, dajcie mu Upierzenie Smoka”.

– Znaczy się, jest teraz moje?

– Tak. Ojciec powiedział, że to w porządku dać ci to. W każdym razie, kłopotem było opiekować się tym... Jest duże i są jacyś ludzie, którzy to czczą… ale to po prostu zbiera kurz w tej wsi.

– Dobrze, w takim razie, nie będę się wahał – powiedział Saito.

– Ojciec również chciał bym ci coś powiedziała.

– Co powiedział?

– Powiedział, że chce, byś zwrócił „Upierzenie Smoka” królowi. Król… zastanawiam się którego króla ma na myśli. Nawet nie wiemy z jakiego kraju pochodzi dziadek…

– Pochodzi z mojego kraju – powiedział Saito.

– Naprawdę? Czyli dlatego mogłeś odczytać słowa na nagrobku. Ooo! Jestem wzruszona. Mój dziadek pochodził z tego samego kraju co Saito. To wygląda na zrządzenie losu. – powiedziała w roztargnieniu Siesta.

– A więc dziadek naprawdę przybył do Tarbes używając „Upierzenia Smoka”.

– To nie nazywa się „Upierzenie Smoka”.

– Jak to nazywa się w kraju Saita?

Patrząc na „Upierzenie Smoka”, przypomniał sobie złożony plastikowy model, gdy był mały. Dlaczego ktoś mógł nazwać to „Upierzeniem Smoka”? Może, po prostu łatwiej było to tak zrozumieć. Tak samo było z „Berłem Zniszczenia”.

Patrzył na symbol kraj narysowany na skrzydłach i kadłubie. Czerwona kropka. Wyglądało jakby było białe dookoła, ale zostało pokryte taką samą ciemnozieloną farbą użytą na reszcie. Na czarnej pokrywie wymalowany był symbol zodiakalnego smoka. To była prawdopodobnie nazwa jednostki do której należał.

Poczuło się bardzo nostalgiczne, widząc jedynie taką starą rzecz z własnego świata.

Saito odpowiedział – to się nazwa myśliwiec Zero [1]. To był samolot myśliwski używany w przeszłości w moim kraju.

– Myśliwiec Zero? Samolot myśliwski?

– Innymi słowy samolot.

– To jest samolot? Taki o którym wcześniej wspomniałeś?

Saito pokiwał głową.

Tego dnia, wszyscy zatrzymali się w domu Siesty. Ponieważ przybyli arystokraci, nawet wójt przyszedł przywitać się z nimi. Siesta przedstawiła Saito swojej rodzinie, ojcu, matce i braciom. Była najstarszą córką z ośmiu braci. Jej rodzice ocenili początkowo Saito bardzo krytycznie, ale szybko się to rozwiało, gdy Siesta powiedziała im, że on troszczy się o nią w akademii. Nie będąc w domu przez jakiś czas Siesta wyglądała na całkiem szczęśliwą otoczona przez rodzinę. Saito było zazdrosny o nią. Gdy pomyślał o tym że, Louise, Kirche, Tabitha i Guiche wszyscy mieli rodziny. Również on miał, ale nie mógł ich tak spotkać. Nawet gdyby chciał spotkać ich, nie wiedział nawet gdzie zacząć.

Wieczorem, Saito wpatrywał się na zewnątrz w szerokie pola. Słońce zachodziło za górami, za polem. To było olbrzymie pole. Tak jak Siesta powiedziała, kwiaty kwitły wszędzie. „Więc to jest piękne pole, które chciała mi pokazać”.

Pilot, który został w tym świecie z myśliwcem zero, prawdopodobnie próbował znaleźć drogę do domu latając po niebie... Ale paliwo wyczerpało się i wylądował na tym polu. Było ono płaskie i szerokie, więc lądowanie prawdopodobnie było tu łatwe. Nie mógł polecieć gdy go proszono, ponieważ skończyła się mu benzyna.

Siesta podeszła do Saito, który wciąż wpatrywał się w pole, zatopiony we wspomnieniach ze swojego świata. Zamiast zwykłego stroju służącej, miała na sobie brązową spódnicę, drewniaki i ciemnozieloną bawełnianą koszulę. Jak pole przed nim, jej pojawienie się było jak zapach światła słonecznego.

– Więc tu jesteś! Obiad gotowy. Ojciec nalega byśmy jedli razem – powiedziała nieśmiało Siesta.

– Poprosiłam cię byś przebył w odwiedziny, ale nie oczekiwałam, że naprawdę to się zdarzy.

Siesta wyciągnęła oba ramiona przed siebie ku szerokiemu polu przed nimi. Zachodzące słońce skąpało pole w pięknym świetle.

– Czyż to pole nie jest cudowne? To jest to, co chciałam ci pokazać Saito.

– Taa, jest.

Siesta spojrzała w dołu i pokręciła palcami

Następnie Siesta spojrzała w dołu i pokręciła palcami.

– Mój ojciec powiedział, że spotykanie się z kimś, kto pochodził z tego samego kraju, co dziadek musi być losem. Zapytał czy mógłbyś osiąść we wsi. A następnie powiedział, że gdybyś to zrobił wtedy ja… mogła bym przerwać moją pracę w akademii i wrócić tu z tobą.

Saito nie odpowiedział. Właśnie wpatrywał się w niebo. Myślał jak miła była dla niego Siesta. Gdyby powiedziała mu jeszcze jakieś miłe słowa, jego serce prawdopodobnie zmiękłoby. Czuł się samotnym gdy zobaczył, jak radośnie Siesta siadała i gawędziła z rodziną. Po zobaczeniu myśliwca zero, jego tęsknota za domem urosła jeszcze bardziej.

Siesta spoglądała na Saito, które wciąż wpatrywał się w niebo i uśmiechnęła się.

– Ale, jest dobrze. Wiem, że nic z tego nie wyjdzie. Jesteś jak ptak. Jesteś zobowiązany odlecieć pewnego dnia.

Wtedy Saito zdecydował powiedzieć Sieście prawdę.

– Twój dziadek powiedział, że pochodzi ze wschodu, prawda?

– Um... tak – powiedziała Siesta trochę zmartwiona.

– Twój dziadek, tak jak ja, nie urodził się w tym świecie.

– Ty urodziłeś się w Roba Aru Karie na wschodzie, prawda?

– Nie. To jest dużo, dużo dalej – poważnym tonem odpowiedział Saito.

– To jest inny świat. Ja nie jestem z tego świata.

– Kpisz sobie ze mnie, nieprawdaż? Jeśli mnie nie lubisz, po prostu powiedz to – odpowiedziała Siesta, wydymając wargi.

– Nie, to nie tak. Nie kpię sobie z ciebie.

– Czy ktoś tam na ciebie czeka?

– Nie. Ale moja rodzina wyczekuje. Pewnego dnia muszę opuścić ten świat dla mojego własnego.

Obrócił się do Siesty i powiedział z trudem – dlatego nie mogę robić rzeczy, o których wspomniałaś.

Saito było bardzo poważny. Wiedziała, że nie żartuje.

– Mogę chronić ludzi swoją mocą podczas gdy tu będę. Ale to wszystko. Nie mam prawa mieszkać z nikim. Nie mam.

– Ale mój dziadek miał, nieprawdaż?

– Twój dziadek nie miał mocy Gandalfra jak ja. Dotąd, było wielu wrogów, ale zwyciężyłem ich z tą mocą. Czuję, że ta moc mnie poprowadzi.

– Wtedy… mogę czekać na ciebie? Nie mam jakichkolwiek umiejętności, ale mogę poczekać. Jeśli spróbujesz dać z siebie wszystko, by znaleźć drogę do domu i wciąż się nie uda, wtedy…

Siesta ucichła. „Gdyby to się naprawdę zdarzyło, co zrobiłbym?” pomyślał Saito. Jego tętno biło gwałtownie, właśnie przez patrzenie na nią. Była słodka i olśniewająca bez ubrania. Jest uprzejma i nawet umie gotować. Ona jest wspaniałą dziewczyną. Wszystko to były powody, dlaczego nie mógł jej obiecać.

Wracając do siebie, Siesta uśmiechnęła się.

– Sowa przewoźnika właśnie przekazała to. Wygląda na to, że nauczyciele są bardzo źli. Panna Zerbst i pan Gramont byli bladzi. Wspomnieli też o mnie. Powiedzieli, że mogę mieć na razie wakacje. Ślub Księżniczki nadchodzi niedługo, w każdym razie. Tak więc do czasu gdy wakacje nie skończą się, będę tu.

Saito pokiwał głową.

– Um... czy możesz sprawić by „Upierzenie Smoka” poleciało?

„Z benzyną, prawdopodobnie”, pomyślał Saito.

– Nie jestem pewny. Najpierw muszę to z kimś przedyskutować. Jeśli każę temu lecieć, chcę udać się do ziem na wschodzie. Twój dziadek przeleciał stamtąd, prawda? Tam musi być jakąś wskazówka – powiedział Saito, patrząc na zachodzące słońce.

– Naprawdę? Byłoby to cudowne, gdybyś mógł kazać temu lecieć. „Upierzenie Smoka” nazywano myśliwcem zero, prawda? Jeśli każesz temu lecieć, wtedy proszę pozwól mi przejechać się choć raz.

Saito pokiwał głową.

– Mogę ci pozwolić przejechać się na tym, tyle razy ile będziesz chciała. W każdym razie, to było na początku twojej rodziny.


* * *


Następnego ranka, używając kilku koneksji taty Guiche, Saito poradził sobie ze zdobyciem usług kilku dragonów i ich smoków. Ponieśli myśliwiec zero w dużej sieci do akademii.

Guiche początkowo zastanawiało się dlaczego nieśli nieprzydatne „Upierzenie Smoka”, ale ponieważ Saito upierało się przy tym, poddał się. Koszty zrobienia dużej sieci i wezwanie dragonów były śmiesznie wysokie. Saito było zmartwiony, ponieważ on oczywiście nie mógł ponieść opłat za transport. Jednakże, gdy tylko myśliwiec zero przybył na dziedziniec akademii, pojawił się natychmiast ktoś i uregulował opłaty. To był pan Colbert.


Przekład

Tłumaczył: egaro


Cofnij do Rozdziału 6 z Tomu 3 - Poszukiwanie skarbu Powrót do strony głównej Skocz do Rozdział 8 z Tomu 3 - Laboratorium Colberta