Difference between revisions of "Zero no Tsukaima wersja polska Tom 4 Rozdział 0"

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search
m (wprowadzono cały tekst rozdziału)
(No difference)

Revision as of 20:01, 25 September 2010

Prolog

Jezioro Ragdorian, leżące pomiędzy Królestwami Tristain i Galli, było jednym z najpiękniejszych miejsc w Halkeginii. Rozciągało się na sześćset kilometrów kwadratowych, a jego szerokość mogła być porównana do odległości w Tristain od stolicy do Akademii Magii. Jezioro znajdowało się na stosunkowo wysokim terenie i było piękne jak z obrazka. Bujna zieleń lasów spleciona z czystą wodą była arcydziełem, które prawdopodobnie nie mogło być zrobionym przez boga niedbale wymachującego siekierą.

Jednakże, jezioro to, nie było czymś, co posiadali ludzie. Było to miejsce zamieszkiwane przez duchy wody, które były pierwotnymi mieszkańcami Halkeginia. To był ich raj. Miały one historię o wiele dłuższą niż ludzie. Na dnie jeziora zrobiły zamek oraz miasto i rozwinęły swoją własną kulturę i królestwo. Mówiło się, że ci, którzy zobaczyli to, nieważne jak byli źli, mogli rozpocząć nowy rozdział życia.

Te duchy wody nazwane były duchami przysięgi. Mówiło się, że przysięgi przez nie złożone nigdy nie mogły być złamane. Tak mówiono… duchy wody, o których mawiano, że przewyższają piękno splecionych kolorów lasu, nieba i jeziora rzadko ukazywały się ludziom. Przed dziesięciu laty, pojawiły się raz, by odnowić swoją przysięgę z rodziną królewską Tristain, ale od tej pory, nie przybyły z głębiny jeziora. Dlatego, choć nawet mówiono, że „przysięgi przez nie złożone nigdy nie mogły być złamane”, było niezwykle trudnym zadaniem tego dowieść.


Po raz pierwszy Henrietta i Wales spotkali się przy Jeziorze Ragdorian. Było to trzy lata temu... Obchodząc urodziny Królowej Marianne, Królestwo Tristain zaprosiło gości z każdego państwa i wydało duże przyjęcie nad Jeziorem Ragdorian. Zaproszeni arystokraci i członkowie rodzin królewskich z całej Halkeginia - Królestwa Albionu, Królestwa Gallia i imperium Germanii, zgromadzili się nad jeziorem, wszyscy wystrojeni i udzielający się towarzysko ku radości swych serc. Magiczne fajerwerki wybuchły, a pod dużym namiotem przez noc trwał bal z najlepszym jedzeniem i winem.

Nocą pod koniec pierwszego tygodnia, gdy minęła przeszło połowa świętowania, czternastoletnia Henrietta opuściła swój namiot bez żadnych sług lub strażników i udała się nad brzeg jezioro. Była zmęczona świętowaniem, które wydawało się przeciągać. Dni były wypełnione wydarzeniami takimi jak uczty, bale taneczne, recitale poetyckie... Miała już dosyć wszystkich pozdrowień i pochlebstw. Chciała być sama i pooddychać świeżym powietrzem.

Z twarzą ukrytą pod dużym kapturem przeszła przez obszar gdzie stały namioty i budynki, i udała się ku cichej stronie brzegu. Księżyc świecił jasno, tworząc wyimaginowaną atmosferę. Zauroczona widokiem, Henrietta po prostu wpatrywała się w jezioro, które odbijało oślepiająco jasny księżyc. Wydawało się, że bycie tylko zauroczonym przez widok nie zadowoliło jej. Henrietta rozejrzała się dookoła. Po upewnieniu się, że nikogo nie było w pobliżu, śmiało zdjęła swoją sukienkę. Z figlarnym uśmiechem pojawiającym na pięknej twarzy, wolno udała się do wody.

Chłodna woda okryła jej ciało. Był to dopiero początek lata, stąd przyjemne poczucie chłodu w ciepłą noc. Jeśli była by znaleziona w takim miejscu przez szambelana La Porte, zostałaby zrugana, ale zniosła sztuczne przyjęcie w ogrodzie tak długo. „Coś takiego zostanie mi wybaczone”, szepnęła, gdy zaczęła wypływać. Po popływaniu przez chwilę, nagle wyczuła kogoś od strony brzegu. Jej twarz stała się czerwona i zakryła swoje ciało rękoma.

– Kto tam?

Postać nie odpowiedziała. Któż to może być? Denerwujący szambelan La Porte? Jej przyjaciółka, o rok młodsza od niej, Louise Françoise? Jednakże, wymknęła się z namiotu bez zwrócenia uwagi przez nich. Stając się niespokojną, żądała od osoby przedstawienia się.

– Bezczelność. Przedstaw siebie. – Jej panikujący głos dotarł do brzegu.

– Nie jestem nikim podejrzanym. Tylko wyszedłem na przechadzkę. Dlaczego tu pływasz o takiej porze?

Henrietta była urażona jego opanowanym zachowaniem, chociaż przyglądał się jej pływaniu przez cały ten czas.

– Poprosiłam o twoje imię, czyż nie? Chociaż może na to nie wyglądać, jestem księżniczką pewnego kraju. Zanim sprawy przyjmą zły obrót, podaj swoje imię i odejdź.

Słysząc to, postać była zdumiona.

– Księżniczka? Czy możesz być Henriettą?

Była zaskoczona brakiem tytułu „księżniczka”. Nad jeziorem było jedynie pięciu ludzi, którzy mogli zwracać się do niej w taki sposób. To byłaby niewiarygodna bezczelność, gdyby nie był jednym z tych pięciorga ludzi.

– Kim jesteś?

Henrietta zdjęła maskę księżniczki i zapytała osobę głosem przerażonej dziewczyny.

Postać się zaśmiała. Będąc wyśmiewaną, Henrietta się zarumieniła.

– Henrietto, to ja Wales. Wales z Albionu. Twój kuzyn!

– Wales...? Masz na myśli, książę Wales?

Książę Wales. Następca tronu Albionu. Nigdy wcześniej się nie spotkali, ale oczywiście znała jego imię. Najstarszy syn brata jej zmarłego ojca. Zarumieniła się nawet mocniej.

– Przybyłem tu z ojcem dziś w nocy. Pomyślałem, że mógłbym tylko rzucić okiem na Jezioro Ragdorian, bo jest takie słynne. Przepraszam za straszenie cię.

– Kurcze, nie mogę ci uwierzyć.

W ubraniu na sobie, Henrietta obróciła się w kierunku Walesa.

– Teraz możesz się odwrócić.

Wales obrócił się, podczas gdy Henrietta się przebierała. W momencie, gdy się odwrócił, pierwszy razu w jej życiu, coś przebiegło po kręgosłupie. Jej ciało, ochłodzone w jeziorze stało się gorące jakby ją przypalił ogień. Nieśmiało uśmiechnęła się na jego mężne spojrzenia. Wydawało się jakby Wales poczuł takie samo uczucie jak Henrietta.

– Jestem zaskoczony. Pięknie wyrosłaś Henrietto...

Zadziwiony książę wydobył słowa ze swoich ust.

– Wcale nie... – Patrząc w dół, Henrietta nie mogła unieść twarzy.

ZnT04-016.jpg

– Nie zamierzałem cię zaskoczyć. Ja tylko szedłem na przechadzkę i usłyszałem jakieś pluskanie... Gdy tu przyszedłem, zdałem sobie sprawę, że ktoś pływa. Przepraszam. Nie mogłem pomóc, ale się gapiłem.

– Dlaczego się gapiłeś?

– Czyż duchy wody, które żyją w tym jeziorze nie ciągną do światła księżyca? Chciałem zobaczyć je choć raz. Piękno duchów wody, mawiają zawstydza dwa księżyce.

Henrietta uśmiechnęła się.

– Przepraszam, że to byłam ja.

Drapiąc swój policzek w zakłopotany sposób, powiedział szczerze – Wcale nie. Nie widziałem wcześniej ducha wody, ale...

– Ale?

– Jesteś piękniejsza. Piękniejsza niż duch wody.

Zakłopotana, Henrietta ukryła swoją twarz.

– Ludzie z Albionu są tak dobrymi żartownisiami.

– T-to nie jest żart! Wiesz, że jestem księciem. Nie powiedziałem kłamstwa, nawet raz! Naprawdę myślę, że jesteś piękniejsza – panikując odpowiedział Wales.

Tętno Henrietty przyśpieszyło jakby zostało na nią rzucone zaklęcie. Kuzyn przed nią... książę z innego kraju, którego znała tylko z imienia. Podczas gdy stali przed skrzącym się Jeziorem Ragdorian, nudne przyjęcie, nagle stało się pięknie kolorowe.





Ich stosunki stały się bardzo intymne, mimo że nie zabrało to aż tyle czas. Rozumieli swoje uczucia tylko poprzez patrzenie w swoje oczy, a także rozumieli dobrze, że ich czas bycia razem był ograniczony. Podczas każdego nocnego przyjęcia, Wales i Henrietta mogli spotkać się nad jeziorem. Henrietta zakrywała swoją twarz dużym kapturem, a Wales używał widmowej maski, która była używana na balu maskowym. Sygnałem ich spotkania był dźwięk niewielkiego kamienia wrzuconego do jeziora. Osobie, która przybyła po raz pierwszy ukazałaby się gąszcz, w którym się ukrywali, a po sprawdzeniu, że nikogo nie było w pobliżu, skorzystaliby z hasła.

Po powiedzeniu przez Walesa : „W nocy wiatry wieją”, Henrietta powinna odpowiedzieć : „pod przysięgą wody ślubuję”.

Pewnego dnia, spacerowali we dwoje nad jeziorem trzymając się za ręce.

– Byłaś dość spóźniona Henrietto, prawie zmęczyłem się czekając.

– Przepraszam. Po prostu uczta się przeciągnęła. Mam już dość chaotycznego pijaństwa.

– Ale... Czy to naprawdę w porządku tak wymykać się każdej nocy?

Henrietta zachichotała na zmartwione spojrzenie Walesa.

– W porządku. Używam pozoranta.

– Pozoranta! To coś całkiem poważnego.

– To nic wielkiego. To moja przyjaciółka, którą jakiegoś dnia widziałeś ze mną na obiedzie...

– Masz na myśli tę chudą dziewczynę z długimi włosami?

Wales pokiwał głową. Dziewczyna, która podążała za Henriettą i bawiła się z nią. Był tak zauroczony Henriettą, że nie mógł przypomnieć sobie jej wyglądu. Jednakże mgliście pamiętał kolor jej włosów.

– Tak. Ona ubiera się tak jak ja, a następnie idzie do mojego łóżka zamiast mnie. Koc okrywa ją dokładnie po czubek głowy tak, że nawet, jak ktoś stanie obok łóżka, nie może zobaczyć jej twarzy.

– Ale, czy jej włosy nie są innego koloru niż twoje? Jeśli dobrze pamiętam, jej są różowe, podczas gdy twoje są...

Wales musnął ręką włosy Henrietty.– Ślicznego kasztanowego koloru. To powinien być dość kiepski pozorant.

– Przyrządziłam specjalny magiczną farbę do włosów. Ale czuję się trochę winna. Tak naprawdę nie powiedziałam, że spotykam się z tobą. Ona myśli, że po prostu wychodzę na spacer.

– Jesteś taka przebiegła! – powiedział śmiejąc się Wales.

– Cii! Nie śmiej się tak głośno. Nie wiemy czy ktoś nas nie podsłuchuje.

– Nikt nie będzie tu podsłuchiwał o tej nocnej godzinie z wyjątkiem duchów wody. Och, chcę je choć raz zobaczyć. Jestem ciekaw, jaki rodzaj piękna wzbudza w księżycu zazdrość.

Wydymając warg odpowiedziała kochankowi zmartwionym tonem.

– Och, teraz rozumiem. A więc tak naprawdę nie chciałeś spotkać się ze mną. Chciałeś po prostu zobaczyć ducha wody, a mnie wlokłeś za sobą.

Nagle Wales stanął, ujął delikatnie obiema dłońmi policzki Henrietty i zbliżył jej usta. Henrietta była zaskoczona, ale wkrótce zamknęła oczy. Ich usta zetknęły się razem. Po chwili Wales cofnął swoją twarz.

– Kocham cię Henrietta.

– Ja także cię kocham – wyszeptała Henrietta, wściekle się rumieniąc.

W oczach Walesa odbił się cień samotności. Podczas gdy był urzeczony ideom ich miłości, opanowana część jego umysłu również wyobraziła sobie jej zakończenie. Ich status nie pozwalał im być razem. Jeśli ktoś wiedziałby o ich relacjach... prawdopodobnie nie pozwolono by im nawet widzieć się w czasie formalnych wydarzeń. To była część bycia księżniczką i księciem.

Wales zaczął mówić, starając się rozpogodzić atmosferę.

– Hahaha... Oboje urodziliśmy się z kłopotliwymi przeznaczeniami, nieprawdaż. Większość czasu, który spędziliśmy razem był nocą, w przebraniu! To byłoby niezłe tylko raz. Gdybym po prostu mógł chodzić nad tym jeziorem z tobą i słońcem.

Henrietta zamknęła oczy i wolno przytuliła się do jego klatki piersiowej.

– A więc złóżmy przysięgę.

– Przysięgę?

– Tak. Żyjące tu duchy wody znane są także jako „duchy przysięgi”. Mówi się, że przysięga złożona przed nimi jest niezłamalna – wyszeptała czternastoletnia Henrietta, chowając swoją twarz.

– To przesąd. Po prostu stara ludowa baśń.

– Nawet jeśli to przesąd, ja w to wierzę. Jeśli przez wiarę, to spełni moją przysięgę, w takim razie będę wierzyć wiecznie. Wiecznie...

Łza spłynęła z jej rzęs i przetoczyła się w dół policzka. Wales delikatnie pogładził policzek Henrietty.– Kocham cię Henrietto, ponieważ ty tak bardzo kochasz mnie. A więc nie płacz. Rzeka przepełni się twoimi łzami. Ludzie tu zebrani potopią się, wiesz.

– Ty chyba nie wiesz jak bardzo cię kocham. Poważniej, ty coraz bardziej żartujesz ze mnie.

– Nie bądź taka Henrietto.

Unosząc brzeg spódnicy, Henrietta udała się do wody.

– Księżniczka Tristain Henrietta, przysięga przed duchami wody, że będzie kochać Księcia Walesa po wieczność.

– Ty następny Wales. Złóż przysięgę jak ja.

Wales wszedł do wody i objął Henriettę. Ona przywarła do jego ramienia.

– Wales?

– Twoje stopy zziębną.

– Nie przeszkadza mi to. Raczej to, że złożyłam przysięgę, że będę kochać cię wiecznie. Złóż także przysięgę.

– Niezłamalne przysięgi są przesądem.

– Czy mówisz, że się rozmyślisz.

Wales szedł cicho przez jakiś czas, głęboko zamyślony.

Z łagodnością wypowiedział swoją przysięgę w jezioro.

– Książę Albionu Wales, przysięga przed duchami wody, że będzie pewnego dnia spacerował nad tym Jeziorem Ragdorian z księżniczką Henriettą ręka w rękę w słońcu.

– Złożyłem przysięgę.

Henrietta wtuliła twarz w pierś Walesa i wyszeptała cicho do siebie.

– ... A więc nie chcesz przysiąc mi miłości?

Powierzchnia jeziora mignęła światłem, a po chwili znów zapadło w ciszę.

Oboje popatrzyli na siebie.

Czy było to światło księżyca, czy duchy wody przyjmujące ich przysięgę, nie wiedzieli... ale przytuleni do siebie kontynuowali wpatrywanie się w piękne jezioro Ragdorian.



Przekład

Tłumaczył: egaro


Cofnij do Rozdziału 10 z Tomu 3 - Magia otchłani Powrót do strony głównej Skocz do Rozdział 1 z Tomu 4 - Świętowanie