Bakemonogatari/Bakemonogatari PL/Vol1/Ch2

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search

Krab Hitagi: Rozdział Drugi[edit]



— Senjougahara? — z zakłopotaniem w oczach zapytała Hanekawa. — Co z nią?
— No wiesz... — zawahałem się. — Po prostu mnie zaciekawiła.
— Nic o tym nie mówiłeś.
— Dziwnie się nazywa, no nie?
— Senjougahara to nazwa geograficzna.
— Chodzi mi o imię.
— Hitagi, tak? Nie widzę w nim niczego nadzwyczajnego. Jeśli dobrze pamiętam, to termin związany z tak zwanym czynem społecznym.
— Ty chyba wiesz naprawdę wszystko.
— Wiem tylko to, co wiem — Hanekawa nie wyglądała na zadowoloną, ale spokojnie tłumaczyła. — Rzadko się zdarza, Araragi, żebyś zauważał innych.

Odpowiedziałem, że to nie jej sprawa.


Hanekawa Tsubasa.


Przewodnicząca naszej klasy. Dało się poznać na pierwszy rzut oka. Dopasowane okulary, przepisowość, śmiertelna powaga i sympatia wśród nauczycieli. Rzadki typ spotykany jedynie w anime i mandze. Przez całe dotychczasowe życie była przewodniczącą, a otaczająca ją aura wyraźnie wskazywała, że pozostanie nią do samego końca. I to nie zwykłą przewodniczącą, ale przewodniczącą przewodniczących. Mówi się, że sam bóg powołał ją na to stanowisko. No dobra, to ostatnie już sam wymyśliłem.


Dopiero w tym roku trafiliśmy do tej samej klasy, ale już przedtem o niej słyszałem. Jeśli Senjougahara była w czołówce klasy, to Hanekawa należała do grona najlepszych uczniów całej szkoły.


Najlepsze wyniki z pięciu czy sześciu przedmiotów. Dla niej to było nic. Do dziś jestem pod wielkim wrażeniem. Po zakończeniu pierwszego semestru drugiej klasy brawurowo zaliczyła egzaminy, począwszy od WF-u, a na sztuce skończywszy. Pomyliła się jedynie przy podchwytliwym pytaniu z historii. Była tak sławna, że nawet kiedy tego nie chciałem, wciąż docierały do mnie różne plotki.


No i...


Niestety (choć może to nie takie złe, co jednak nie sprawia, że mniej mnie to irytuje) Hanekawa bardzo troszczy się o innych. Do tego jest strasznie wręcz stanowcza. Gdy raz obierze jakiś zamiar, za nic nie zmieni zdania. Podczas wiosennych ferii miał miejsce pewien incydent, o którym nie warto się rozpisywać. Chociaż jeszcze nie wiedziała, że trafimy do tej samej klasy, powzięła wobec mnie postanowienie: "Zmienię cię na lepsze".


Nie to, żebym był klasowym delikwentem czy innym problematycznym dzieciakiem. Można powiedzieć, że jestem przeciętniakiem stanowiącym jedynie dekorację sali klasowej, tak więc jej słowa wydały mi się nieco dziwne. Mimo moich protestów Hanekawa zrobiła ze mnie swojego zastępcę. Z tego właśnie powodu dzisiaj, ósmego maja, zostaliśmy po lekcjach, by zaplanować przebieg festiwalu kulturalnego, jaki ma się odbyć w środku czerwca.


— Choć to festiwal, jesteśmy w trzeciej klasie. Nie powinniśmy wyprawiać wielkiej fety, skoro niedługo czekają nas egzaminy — powiedziała Hanekawa.

Jak można było przewidzieć, przewodnicząca wszystkich przewodniczących naukę ceniła wyżej od rozrywki.

— Może zamiast ankiety wśród uczniów sami wymyślimy kilka atrakcji i pozwolimy im wybrać jedną?
— Brzmi dobrze. Demokratycznie.
— Jak zwykle wszystkiemu nadajesz negatywny wydźwięk. Nie bądź takim czarnowidzem.
— Nie jestem. I odstosunkuj się, proszę, od mojego usposobienia.
— Tak z ciekawości, Araragi-kun, co robiłeś na festiwalu rok i dwa lata temu?
— Nawiedzony dom i kafejkę.
— Rozumiem... To całkiem normalne. Zbyt normalne. Prozaiczne.
— Pewnie tak.
— Ale prozaiczne brzmi całkiem ok.
— No daj spokój.
— Ahaha.
— Większość klas przygotuje coś prozaicznego. To takie złe? Nie tylko zabawiają gości, ale robią to w ciekawy sposób. Swoją drogą, Senjougahara nie bierze udziału w festiwalu, prawda?


Ani w tym, ani w poprzednich.

I dotyczyło to nie tylko festiwali kulturowych. Senjougahara nie uczestniczyła w niczym poza regularnymi lekcjami. Festiwale sportowe były obowiązkowe, ale nie wyjeżdżała z nami na żadne wycieczki ani obozy. Ponoć nie mogła się przemęczać, czy coś w tym stylu. Teraz wszystko to wydaje mi się nie trzymać kupy. Przemęczanie to jedno, ale żeby unikać jakiegokolwiek ruchu?


A co jeśli...


A co jeśli to wszystko nie tak?

Jeśli Senjougahara nie miała żadnej wagi?


W odróżnieniu od zwyczajnej lekcji podczas W-Fów, wyjazdów itd. otacza nas masa ludzi. Zdarza się, że ktoś przypadkowo cię dotknie. A do tego Senjougahara nie mogła dopuścić.


— Aż tak bardzo cię zainteresowała?
— Nieszczególnie.
— Chłopakom podobają się słabe i schorowane dziewczyny. Trochę to zboczone - zażartowała Hanekawa.


Postanowiłem drążyć temat.


— Schorowane, tak?


Może to i prawda.

Ale czy coś takiego można zaliczyć w poczet chorób? To zrozumiałe, że w czasie choroby nieco traci się na wadze, ale jej stan przekraczał wszelkie granice.


Ze szczytu wysokich schodów spada piękne, młode dziewczę. Człowiek, który postanowi ją złapać, musi liczyć się z tym, że sam też odniesie jakieś obrażenia.

Ale uderzenia po prostu nie było.


— Przecież znasz Senjougaharę lepiej ode mnie. W końcu trzeci rok chodzicie do tej samej klasy.
— Wiesz, jak to jest. Dziewczyny lepiej dogadują się z dziewczynami.
— No co ty nie powiesz?


Cyniczny śmiech.


— Kiedy macie problemy, nie rozpowiadacie o tym chłopakom, no nie?
— W sumie prawda.


No pewnie, że tak.


— Zapytam więc jako wiceprzewodniczący klasy. Jaka jest Senjougahara?
— No cóż.


Hanekawa, która do tej pory nie przestawała pisać, nawet gdy na mnie patrzyła (na przemian zapisywała i wymazywała kafejkę oraz nawiedzony dom jako propozycje działalności na festiwal kulturalny), zaprzestała tej czynności i siadła z założonymi rękoma.


— Nazwisko może i brzmi groźnie, ale to sumienna uczennica. Bystra i niewymigująca się od sprzątania klasy.
— To już wiem, chodziło mi o coś całkiem innego.
— W klasie jestem z nią dopiero od miesiąca i wciąż niezbyt wiele o niej wiem. Poza tym niedawno był Złoty Tydzień.
— Prawda, Złoty Tydzień...
— Chcesz o nim pogadać?
— Nie, mów dalej.
— W porządku. Senjougahara nie jest zbyt wygadana, wydaje się nie mieć przyjaciół. Próbowałam jakoś do niej dotrzeć, ale ona odgradza się od reszty świata.
— ...


Czyli nic nowego.

W sumie właśnie takiej odpowiedzi się spodziewałem.


— Ale to nie takie proste — powiedziała Hanekawa.


Śmiertelna powaga.


— To pewnie przez jej chorobę. W gimnazjum taka nie była.
— W gimnazjum... Hanekawa, chcesz mi powiedzieć, że chodziłyście do tego samego gimnazjum?
— A nie dlatego mnie o nią pytasz? — Wyglądała na zaskoczoną. — Obie chodziłyśmy do publicznego gimnazjum Kiyokaze. Nigdy nie byłyśmy w tej samej klasie, ale wtedy wszyscy znali Senjougaharę.
— Tak jak teraz ciebie — chciałem skwitować, ale się powstrzymałem. Hanekawa nie lubiła uchodzić za gwiazdę. Nie była świadoma tego, co myślą o niej inni, być może nawet uważała się za normalną dziewczynę, która pilnie się uczy. Dla niej nauka i wybitne osiągi były czymś zupełnie normalnym.
— Była całkiem ładna i dobra w sporcie.
— Dobra w sporcie...
— Świetnie biegała. Chyba nawet pobiła kilka rekordów.
— Biegała...


To znaczy...


W gimnazjum zachowywała się całkiem inaczej.

Energiczna i żywiołowa, całkowite przeciwieństwo znanej mi Senjougahary.


— Z tego powodu sporo się o niej słyszało.
— Na przykład?
— Że to bardzo rozsądna dziewczyna. Nikomu nie dokuczała i wszystkich traktowała równo. Do tego pochodzi z dobrej rodziny. Jej ojciec był wysoko postawionym pracownikiem pewnej zagranicznej korporacji. Żyją w willi i mimo że są naprawdę bogaci, Senjougahara nie zachowuje się snobistycznie. Była poza naszym zasięgiem i mierzyła jeszcze wyżej.
— Zupełnie jakby nie była człowiekiem.
— Może to i prawda.


Zwykłe ploty.


— Przynajmniej tak to było kiedyś.
— Kiedyś...
— Po przejściu do liceum usłyszałam, że zachorowała. Mimo to gdy niedawno zobaczyłam ją z książką w tym kąciku... Byłam w szoku. Nie mogłam uwierzyć, że tak się stoczyła.


To dosyć brutalne stwierdzenie, Hanekawa.

Zdecydowanie zbyt brutalne.

Ludzie się zmieniają.

Zwłaszcza w liceum. Ja się zmieniłem, Hanekawy na pewno też to nie ominęło. Dlatego rozumiem Senjougaharę. Miała własne problemy, które doprowadziły ją do tego stanu. Straciła energię i radość życia. To normalne, kiedy jest się poważnie chorym. Nawet jeśli kiedyś uchodziło się za żywczyka. Tak przynajmniej myślałem.


Aż do wiadomego zdarzenia.


— Ale... Chociaż może nie powinnam tego mówić?
— Czego?
— Przez ten czas Senjougahara bardzo wypiękniała.
— ...
— Stała się też taka wątła.


Strzał w dziesiątkę.

O to chodziło.

Była taka wątła.

Taka nieobecna.

Jakby była duchem?

Senjougahara Hitagi.

Schorowana dziewczyna.

Dziewczyna bez wagi.

Jak w jakiejś miejskiej legendzie.

Obiekt plotek.

A te plotki...

Po części były prawdą.


— Właśnie coś sobie przypomniałem.
— Tak?
— Oshino prosił, żebym do niego wpadł.
— Oshino-san? Po co?
— Nie wiem. Pewnie chce, żebym mu pomógł w pracy.
— Rozumiem — powiedziała Hanekawa z niezgłębionym wyrazem twarzy.


Nagła zmiana tematu, jakbym starał się zmarginalizować przedmiot dotychczasowej rozmowy, musiała wydać się jej podejrzana. Całą tę pomoc w pracy wymyśliłem na poczekaniu. Właśnie dlatego nie lubię zadawać się z inteligentnymi ludźmi...

Na pewno już wszystko przejrzała.

Wstałem i walczyłem, żeby utrzymać opanowany ton.


— Muszę już iść. Poradzisz sobie sama, Hanekawa?
— Będziesz musiał to odpracować. Już prawie skończyliśmy, więc idź. Nie chcę, żeby Oshino-san musiał na ciebie czekać.


Powiedziała to tylko po to, żebym nie czuł się winny.

Powołanie się na Oshino było dobrym pomysłem. Oboje wiele mu zawdzięczaliśmy. W pewnym sensie to, co powiedziałem Hanekawie, nie było kłamstwem.


— Więc nie masz nic przeciwko, żebym to ja wybrała atrakcję na festiwal? Oczywiście po zatwierdzeniu przez resztę klasy.
— Pewnie, rób, jak uważasz.
— Pozdrów ode mnie Oshino-san.
— Tak zrobię.


I wtedy opuściłem klasę.

Wróć do Strony Głównej Wróć do 001 Przejdź do 003