Haken no Kouki Altina PL: Tom 2 Rozdział 5

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search

Rozdział 5: Zaproszenie do jaskini lwa[edit]

Regis po zdobyciu Fortu Volks wracał wozem do Fortu Sierck. Młody strateg wmieszał się w kolumnę tysiąca żołnierzy transportujących zapasy, ale cały czas strasznie się niepokoił, ponieważ nie było z nim jego bliskich towarzyszy. Altina, Eric oraz Jerome zostali we wrogiej twierdzy, ponieważ wzięto do niewoli cztery tysiące germańskich żołnierzy i istniało ryzyko, że spróbują odbić fort – zresztą Czarny Rycerz mógł zostać w tyle tylko w przypadkach, kiedy jakaś sytuacja zagrażała jego ambicji.

Jak tylko wjechali do mrocznego lasu, do Regisa zbliżył się rycerz w średnim wieku.

– Panie strategu, to na pewno dobry pomysł?

– O co chodzi?

– Ten las należy do barbarzyńców, którzy napadli nas jakiś czas temu. Będzie lepiej, jeśli zwiększymy tempo.

– A, to. – Regis przypomniał sobie o Dietharcie, który wziął na swoje barki sporą liczbę zadań podczas przygotowań do bitwy . – Nie martw się. Musimy uważać, ale barbarzyńcy nas nie zaatakują.

– Hmmm. Wiedziałem. Czyli plotki mówiły prawdę.

– Ach, słyszałeś już o tym?

Regis pomyślał, że wyciekły wieści o sojuszu zawartym z barbarzyńcami… Jednak nie to miał na myśli tamten żołnierz. Po chwili namysłu rycerz powiedział ze śmiertelnie poważną miną:

– Księżniczka jest boginią, więc nawet dzikusy nie lepsze od zwierząt oddają jej cześć.

– Co? A, nie… boginią…

– Fufufu, rozumiem. Tylko to tłumaczy, jak Jerome mógł przegrać pojedynek. Naprawdę jest boginią!

– Hahaha…

To musi być podkomendny Evrarda – pomyślał zdumiony Regis.

Rycerz kontynuował, wypinając pierś:

– Mamy błogosławieństwo bogini po naszej stronie, więc bez wątpienia wrócimy do twierdzy o poranku, jak to pan zaplanował! Proszę przestać się niepokoić, monsieur strategu!

– No dobrze… Oddaję się w pańskie ręce.


Grupa wróciła do twierdzy, nie napotykając nawet najmniejszych problemów, a w dodatku sprzyjała im cały czas piękna pogoda, zupełnie jakby spadło na nich błogosławieństwo bogini – Regis nawet nie próbował powstrzymywać się od składania jej za to podziękowań.

W Forcie Sierck na wieść o zwycięstwie zapanowała radosna, wręcz szampańska atmosfera.

Kiedy popołudniem grupa Regisa dotarła do twierdzy, jej bramy otwarły się szeroko, a za nimi powitali ich wiwatujący żołnierze, niektórzy nawet zrzucali na nich płatki kwiatów ze ścian twierdzy. Na placu parad znajdowali się także mieszkańcy Thionville, którzy przygotowali dla nich mięso oraz piwo.

Evrard podszedł do wracającej grupy.

– Sir Regisie!

– Dziękuję za tak dobrą obronę fortu.

– Naprawdę się panu udało! Niczego innego bym chyba nie oczekiwał po takim strategu! Monsieur jest prawdziwym bohaterem!

– Co?! Chwila, moment… Nic przecież nie…

– Proszę unieść głowę. Osoby dokonujące czynów niemożliwych dla innych ludzi są nazywani bohaterami!

– Hee…

Regis pogodził się z przydzieleniem mu takiego tytułu i zaczął po prostu kiwać głową, bo wiedział, że wychwalający go nic sobie nie zrobią z jego sprzeciwu – chociaż tak naprawdę pragnął zwinąć się w kłębek ze wstydu. Bohaterowie w czytanych przez niego powieściach byli fajni, popularni wśród niewiast, a także mieli wzniosłe cele. Do tego opisu o wiele bardziej pasowała Altina, mogłaby nawet zostać główną bohaterką jakiejś książki.

– Rozumie pan, sir Regisie, to podniecenie?! Wszyscy byli w rozpaczy, jednak dzięki panu możemy teraz dzielić się radością z tego, że żyjemy. Czyż nie jest to osiągnięcie godne pochwały?

– Jestem naprawdę szczęśliwy, ale… po prostu wiedziałem niektóre rzeczy… i miałem szczęście. Zasługa za to należy się zatrudnianym robotnikom i żołnierzom biorącym udział w tej kampanii.

– Haha. Jaki pan skromny! – Trzask. Evrard uderzył go w plecy.

Regis nie był najlepszy w przyjmowaniu komplementów. Przejrzał mnie – pomyślał z gorzkim uśmiechem.

– Ludzie, głównym bohaterem dnia jest pan strateg! Powiedzcie coś!

– He?!

Przez krzyk Evrarda wszyscy żołnierze świętujący zwycięstwo skupili swoją uwagę na nim.

Regis nie wiedział kompletnie, co ma powiedzieć.

– Ach… Eee… Dziękuję za wasze wsparcie. To zwycięstwo… osiągnęliśmy dzięki waszej ciężkiej pracy. Eee. A, tak. Skoro mam ku temu okazję, ogłoszę to teraz. Przygraniczny regiment Beilschmidt przenosi swoją bazę operacyjną do Fortu Volks.

Nagle zapanowała głucha cisza.

Ten niesławny Fort Volks, który podobno miał być nie do zdobycia, będzie teraz ich nową bazą?

Po krótkiej chwili wybuchły wiwaty.

– Hahaha! Co za radość! Guhaha… – Evrard śmiał się tak głośno, że w końcu zaczął kasłać.

Żołnierze i okoliczni mieszkańcy wrócili do świętowania zwycięstwa.

Po krótkiej chwili Regisa otoczyli kupcy.

– Panie strategu, panie strategu, proszę nagrodzić nas kontraktem na odbudowę Fortu Volks!

– Kupiłem dziesięć beczek piwa, aby porządnie uczcić ten dzień. Przy okazji proszę zajrzeć do mojego warsztatu, jeśli będzie pan potrzebować jeszcze jakiejś broni.

– Może monsieur wykorzysta okazję do kupna nowych mebli?

– He? Przykro mi, ale nie mogę samemu decydować o takich sprawach.

– W takim razie niech monsieur w moim imieniu zarekomenduje to księżniczce!

– Cóż, i tak mi to zostawiła…

– Jeżeli będzie pan kiedykolwiek czegoś potrzebować, niech monsieur bez wahania puka do naszych drzwi!

– Wiem, wiem. Przyjrzę się temu…

– Tutaj, tutaj, panie strategu! Niech pan zostawi interesy na kiedy indziej, pora się napić! Tak na marginesie, to moja córka, jest już prawie w odpowiednim wieku do małżeństwa!

– Nie, nie, nie. Kobiety mają prawo same wybierać sobie partnerów. Poza tym nie należę do osób, które ot tak decydują się na małżeństwo.

Wszyscy wykorzystywali nadarzającą się okazję, by zareklamować swoje usługi, ale nie było w tym nic dziwnego. Strateg Regis Auric zdążył już wyrobić sobie u nich niespodziewanie dobrą opinię, a przeniesienie do Fortu Volks oznaczało konieczność zakupienia nowej broni oraz renowacji twierdzy. Innymi słowy, zdobycie kontraktu z regimentem oznaczało, łagodnie to ujmując, spory zarobek.

– Aaa! Muszę przygotować się do roboty papierkowej przed przeniesieniem! – Regis w biegu opuścił plac parad, zupełnie jakby z niego uciekał, po czym wrócił do swojego pokoju. Wejście do centralnej wieży było strzeżone przez żołnierzy, więc kupcy nie mogli za nim pójść.

Jak tylko wszedł do pokoju, ogarnęło go zmęczenie, chociaż innego typu niż to, jakie czuł podczas bitwy. Padł jak długi na łóżko.

– Fiuu.

Chwilę później, ku zdziwieniu Regisa, ktoś zapukał do jego drzwi.

– Kto tam?

– Monsieur Regis, to ja, Elin.

– Ach – chłopak westchnął z ulgą.

To była pokojówka margrabiego Jerome’a, która od czasu do czasu zaglądała do niego, aby mu pomagać.

Jak tylko otworzył drzwi, trochę od niego starsza, mającą brązową skórę dziewczyna go objęła.

– Monsieur Regis!

– Woaaa!

– Gratulacje! Był pan wspaniały! – powiedziała ze łzami w oczach i rumieńcem na twarzy.

No i był jeszcze ten miękki dotyk na wysokości klatki piersiowej, przez który Regis zaczynał czuć się dziwnie... i to z kilku powodów.

– Eee… mademoiselle Elin?

– Atak na tamten potworny fort uważałam za straconą sprawę.

– Ja też.

– A potem usłyszałam o zwycięstwie monsieur Regisa!

– Haha. Cóż, to księżniczka odniosła zwycięstwo.

– Ja... strasznie się martwiłam. Tak bardzo chciałam pana zobaczyć.

– Dziękuję…

Obejmowany mocno chłopak zaczął się cofać, w końcu potykając się o stertę dokumentów.

– Aaa!

– Monsieur Regiiiis!

Niedobrze… Jeżeli tego nie posprzątam... Zaraz, nie pora o tym myśleć!

Dopiero teraz Regis zorientował się, że Elin na nim siedzi.

– Eee?

– Ja…

– Tak.

Elin spojrzała na Regisa spojrzeniem pełnym pasji. Chłopak wyraźnie czuł jej ciepło oraz szybkie bicie jej serca. Jednak wciąż nie doszło do niego, co się dzieje.

– Witam w domu, monsieur Regis – dobiegł głos zza drzwi. Był lodowato zimny; brzmiał też strasznie znajomo.

Na jego dźwięk Regis odzyskał zmysły.

– Ach, mademoiselle Clarissa!

– Cóż za niespodzianka… Przypomniał pan sobie moje imię.

– Co?! Przecież pamiętam…

Regis w tym momencie na nią spojrzał. Uśmiech Clarissy był jeszcze bardziej przerażający niż jej głos – strategowi aż przeszły ciarki po plecach. Znalazł się pod inną kobietą, a to w takiej sytuacji była najgorsza z możliwych pozycji.

Rzucił szybko w panice:

– A, nie, to tylko… mademoiselle Elin przyszła mi pogratulować i…

– Rozumiem. Jeżeli macie zamiar to kontynuować, mogę zostawić was samych.

– Kontynuować? Ale co?!

Regis wstał z ziemi, a Elin wycofała się, niezadowolona z obrotu spraw.

– Muu.

– Fiu…

Clarissa weszła do pokoju i zaczęła sprzątać porozrzucane dokumenty.

– To fort należący do regimentu, nie posiadłość margrabiego. Jeżeli chcesz się zabawić, idź na plac parad. – Ostrze jak brzytwa spojrzenie Clarissy przeszyło Elin, zmuszając ją do cofnięcia się.

– Ja… naprawdę… traktuję to poważnie!

– Rozumiem. Naprawdę? A myślisz, że ja nie?

– Ughhh.

– Fufu. Ta debata nie ma sensu, monsieur Regis nie interesuje się takimi sprawami. Jakaż szkoda.

– Jak to możliwe?! Mężczyźni przecież myślą o tym bez przerwy!

Obie dziewczyny spojrzały na Regisa.

Spojrzenie Elin było pełne pasji, a Clarissy jeszcze bardziej lodowate.

Być może powodem podejścia Regisa było wychowywanie go przez siostrę – zawsze był tym małym braciszkiem, który nie radził sobie ze starszymi dziewczynami.

Mając wrażenie, że nie poradzi sobie z żadną z nich, i czując się jak ktoś wrzucony do klatki z szarym wilkiem, Regis ponownie zaczął się wycofywać.

– Eee… Co masz na myśli przez „takie sprawy”?

Obie dziewczyny westchnęły.

– Monsieur Regis jest naprawdę…

– To w końcu monsieur Regis.

– Co ja takiego zrobiłem?

– Chodzi o to, czego pan nie zrobił!

– Mademoiselle Elin, proszę się uspokoić albo wezwę straże.

– Uuuu.

W tym momencie do pokoju wszedł Gösta, młodszy brat pokojówki margrabiego, który także u niego pracował – jako kamerdyner.

– Znalazłem cię. Otrzymałem właśnie list od panicza Jerome’a, musimy szybko wrócić do posiadłości i złożyć raport panu McClane... Ughh?!

Niewinny chłopak aż zbladł ze strachu na widok gniewnego spojrzenia swojej siostry.

– Niedługo wrócę! Do zobaczenia, monsieur Regisie. Następnym razem dokończymy, co dzisiaj zaczęliśmy.

– Dobrze… eee?!

Clarissa obróciła się plecami do rodzeństwa.

– Monsieur Regis, proszę pamiętać, żeby wziąć trochę święconej wody od kapłana, żeby wygnać złe duchy.

– Hmm? Po co?

Dopiero kiedy rodzeństwo zamknęło za sobą drzwi, Clarissa w końcu się uspokoiła. Z uśmiechem na twarzy podeszła do Regisa, wyciągnęła ręce i uszczypała jego policzki.

– Eee?

Był zbyt naiwny, żeby sądzić, że ot tak minął jej gniew – chociaż nie rozumiał, skąd właściwie się wziął.

– Witam w domu, monsieur Regis.

– Tesz se siesze…

– Obiecałeś, że wrócisz… więc uwierzyłam panu i czekałam na pański powrót. To wspaniale, że nie odniósł pan żadnej rany.

– Mhm. – Regis mógł odpowiadać tylko w taki sposób, ponieważ ciągle ciągnęła go za policzki.

Clarissa w końcu je puściła, położyła na nich ręce, a potem przybliżyła swoje usta do ust Regisa.

Eee?! Co się dzieje?! – Regis znowu zaczynał panikować.

Jej zapach był wprost cudowny, przesiąkł do jego mózgu i go na chwilę zatrzymał.

Dziewczyna w końcu była tak blisko, że Regis czuł na sobie jej oddech.

– Monsieur Regis…

– Tak, mademoiselle Clarisso?

– To zakazane. Z taką dziewczyną jak ja… Taki bezbronny…

– Co się właściwie dzieje?

– Mam panu to wyjaśnić? Monsieur jest okrutny. Sądziłam, iż będzie pan bardziej delikatny.

– Nie jestem… zbyt delikatny. Ludzie mogą to tak widzieć, bo brak mi odwagi.

– Zmienia pan temat?

– To... o to chodzi? Nie miałem tego na myśli…

– Fufu… Mogę zgłosić to księżniczce?

– Co?!

Regis aż się skurczył, kiedy wspomniała o Altinie.

Clarissa puściła jego twarz, a on, nie zdając sobie z tego sprawy ani nie wiedząc czemu, zrobił parę kroków w tył.

Natomiast dziewczyna uśmiechnęła się radośnie i powiedziała:

– Jedynie żartowałam. Monsieur napije się herbaty?

– Dziękuję, nie odmówię. Z jakiegoś powodu strasznie zaschło mi w gardle.

– Dobrze, zaraz wrócę. – Clarissa się ukłoniła, a następnie wyszła z pokoju.


Dwa tygodnie po tym, jak przygraniczny regiment Beilschmidt zdobył Fort Volks, grupa Regisa zebrała się w sali konferencyjnej używanej wcześniej przez Weingartnera. Na ścianie wisiała teraz flaga cesarstwa oraz regimentu, zaprojektowana przez Altinę. Księżniczce jednak brakowało talentu artystycznego, dlatego tarcza została narysowana od nowa przez profesjonalistę. W rogu pomieszczenia stały kwiaty przygotowane przez Clarissę, która także przeniosła się tu z Fortu Sierck.

– Sądziłam, że niedługo będą potrzebne, więc zawczasu je przygotowałam.

Taka właśnie była, zawsze bezgranicznie wierzyła w zwycięstwo księżniczki.

Ponieważ Fort Volks został nową bazą operacyjną regimentu, przeniesiono do niego większość żołnierzy, w starej twierdzy pozostawiając jedynie minimalną liczbę personelu.

W sali konferencyjnej zebrali się Regis, Altina, Evrard oraz Jerome.

Strateg, trzymając raport w dłoni, powiedział:

– Podsumowując, zakończyliśmy już przenosiny. Przez jakiś czas będziemy czuć się nieswojo, jednak powinniśmy szybko przywyknąć do nowego miejsca. Jeżeli chodzi o renowację twierdzy, dajcie mi znać, jeżeli macie jakieś pomysły na zmiany.

Altina podniosła rękę, mówiąc:

– Kucharze skarżą się, że mogą tu robić jedynie kiełbasy.

– Haha… Każę architektom przeprojektować kuchnię. W przyszłym miesiącu powinniśmy też dostać nowy piec.

Jerome przeglądał trzymane w rękach dokumenty.

– A co z najemnikami? Rozmawialiście z tymi, których wynajął Fort Volks, prawda?

– Około tysiąc z nich zakończy umowę z Księstwem Varden i podpisze nową z regimentem Beilschmidt, ale obecnie wciąż są więźniami.

– To za mało. W tej twierdzy powinno być trzy czy cztery tysiące najemników, a obok nich także żołnierze Varden chcący przejść na naszą stronę. Czyli nie przydałoby się z tysiąc pięćset więcej?

– Mamy mały budżet, więc zwiększyłem kryteria poboru co do wieku oraz doświadczenia w walce.

– Hmmp! Jak zawsze przynudzasz. Nieważne, bierz wszystkich chętnych.

– Ale...

– Po trzech miesiącach treningu ze mną będą nadawać się do każdej bitwy!

– Dobrze, rozumiem.

– Tak zaczytujesz się w tych wszystkich krwawych powieściach, a jak przyjdzie co do czego, nawet miecza w ręku nie utrzymasz.

– To brzmiało, jakbym miał jakiś dziwny fetysz… Ostatnio powieści o intelektualistach są bardziej popularne niż książki przepełnione akcją. Ach, ale jeżeli mowa o geniuszu i przelewie krwi w jednym tytule, niedawno czytałem książkę o pewnej nadzwyczaj inteligentnej, kochająej słodycze dziewczynie, która rozwiązywała zagadki kryminalne, nie wychodząc ze swojej wieży. Była po prostu wspania…!

– Dość! Kolejny raport!

– A, tak. – Kiedy Regis wchodził na temat książek, zawsze się zapominał i nie mógł przestać o nich mówić. – Eee, otrzymaliśmy ofertę zwrotu twierdzy od Księstwa Varden. Chcecie usłyszeć, jaką sumę nam oferują?

– Nie trzeba.

– Racja. – Altina pokiwała głową. – Ani życia utraconych, ani tych, których udało nam się ocalić, zdobywając tę twierdzę, nie da się przeliczyć na pieniądze.

– Przekaż im, że jak będzie brakować nam pieniędzy, przejmiemy po prostu ich stolicę. Zresztą z przyjemnością ich odwiedzę, jak tylko będę mieć czas.

– Sir Jerome, przed chwilą powiedziałam, jak cenne jest ludzkie życie!

– I tak pewnie wypowiemy im wojnę.

– Aaa, rozumiem! W takim razie odpowiem Księstwu Varden. Będzie dobrze, jeżeli przynajmniej przez jakiś czas nie dojdzie do konfliktu.

Będący w świetnym nastroju Evrard powiedział:

– Skoro o tym mowa, żołnierze nadali naszemu regimentowi nową nazwę.

– Hmmp. – Jerome odwrócił wzrok, widać już o tym słyszał.

Altina przechyliła głowę, pytając:

– Jaką?

– Armia Marie Quatre.

– Eee?! Moja?!

– To oznacza, że żołnierze wielbią księżniczkę.

– Eee, naprawdę?

– Oczywiście! W końcu jest boginią!

Altina aż skurczyła się ze wstydu; Regis doskonale rozumiał, co wtedy czuła.

Co prawda, terytorium samego regionu Beilschmidt się nie zmieniło, ale wielkość jego regimentu i owszem, dlatego nazywanie go teraz Armią Marie Quatre miało więcej sensu.

– Czy to nie wspaniałe?

W tym momencie rozległo się pukanie do drzwi, a ponieważ korytarze zostały wydrążone w skale, było głośniejsze niż w Forcie Sierck.

– Proszę.

– Przepraszam, że przeszkadzam – powiedział Eric, przechodząc przez drzwi. Wyciągnął jakiś list. – Właśnie dostaliśmy to ze stolicy.

Na dźwięk tych słów Altinę i Jerome’a aż zmroziło.

Rozkazano im zaatakować Fort Volks, ponieważ po zawarciu sojuszu z barbarzyńcami stali się za silni; innymi słowy, chciano ich w ten sposób osłabić. Altinie jednak udało się zdobyć twierdzę uważaną za nie do zdobycia, a dodatkowo zwiększyła liczebność swojej armii o ponad tysiąc żołnierzy. Jak zareagował na to książę Latreille?

Regis wziął list do ręki.

– Jest zaadresowany do księżniczki… Mogę go otworzyć?

– Oczywiście. W końcu to dotyczy nas wszystkich.

– W takim razie…

Regis odczytał wiadomość na głos.

Był to kolejny długi list z gratulacjami, jednak na jego końcu…

– W kwietniu odbędzie się festiwal z okazji dnia założenia cesarstwa. Oczywiście, Marie Quatre Aljeantina, jesteś zaproszona na obchody tego święta. Ojciec także chciał, abyś się na nim pojawiła. Nie mogę się doczekać dnia, w którym nasza rodzina ponownie się zjednoczy.

Jerome krzyknął, uderzając ręką w stół:

– To pułapka!

– Bez wątpienia. Jednak nie możemy tego zignorować.

Evrard zmarszczył czoło. Nawet Eric spochmurniał.

– Racja. Według listu takie było życzenie ojca księżniczki. Samego cesarza.

– Znowu to samo! Jeśli odrzucimy zaproszenie, zostaniemy uznani za zdrajców?!

Regis przechylił trochę głowę na bok, po czym powiedział:

– W tej sytuacji nie powinno dojść… do czegoś tak poważnego. Ale bez wątpienia zostaniemy uznani za nielojalnych, a zdobycie Fortu Volks oraz zwiększenie liczebności armii księżniczki już jest na ustach wszystkich.

– W tym forcie przetrwamy nawet atak pierwszej armii! – poderwał się z krzykiem Jerome.

Biorąc pod uwagę ich obecny stan, w takiej sytuacji byłyby problemy z zapatrzeniem, jednak sytuacja wyglądała lepiej niż poprzednio.

Altina spytała Regisa:

– Co o tym myślisz?

– Hmm. Może spotkasz się z nimi? To w końcu twoja rodzina.

– Tak. Co nie znaczy, że nie będą próbować mnie zabić.

– Po prostu cały czas o tym pamiętaj. Jeżeli chcesz spełnić swoje ambicje, pewnego dnia będziesz musiała stawić im czoła.

– Stawić czoła…

– Dokładnie. Główni bohaterowie zawsze na końcu spotykają swoich rywali. Nie jest także rzadkością, iż walczą między sobą, chociaż prywatnie są przyjaciółmi.

– Znowu książki? Można im ufać?

– Prawdopodobnie. Boisz się?

– Nie wiem.

Altina rzadko okazywała swoją słabą stronę, ale zareagowała emocjonalnie na sam dźwięk imienia jej brata. Takiego właśnie niepewnego zachowania księżniczki Regis chciał się pozbyć.

– To zaproszenie w imieniu księcia Latreille. Jeżeli cokolwiek ci się stanie w stolicy albo podczas podróży, odpowiedzialność za to spadnie na jego głowę. Jednak samo to nie gwarantuje twojego bezpieczeństwa.

– Wiem. A ucieczka nawet nie wchodzi w grę.

– Właśnie.

Altina wstała.

– Pojadę do stolicy, nawet jeżeli czeka mnie tam pewna śmierć!

Jerome powiedział z miną, jakby miał zaraz ruszyć do walki:

– Cesarska stolica! Może byśmy tak na obchody święta wzięli ze sobą całą naszą pięciotysięczną armię? Co?

To oznacza wypowiedzenie wojny… – Regis zmarszczył brwi.

Altina pokręciła głową, mówiąc:

– Wystarczy, że pojedzie ze mną Regis.

– Co? Tylko ja?!

– Oczywiście Clarissa będzie nam towarzyszyć.

– Jedynie we trójkę?

– Tcz – Jerome strzelił językiem, robiąc znudzoną minę.

Evrard i Eric zaczęli błagać Altinę:

– Przynajmniej weź ze sobą straż!

Regis także chciał, aby zabrała eskortę, w końcu ich przeciwnikiem nie będzie jedynie książę Latreille.

W każdym razie minęły już chyba całe wieki, odkąd opuścił stolicę.

Haken no Kouki Altina - Volume 02 - NCP9.jpg



Koniec tomu drugiego.


Wróć do Rozdział 4 Strona Główna