Difference between revisions of "Hyouka PL: Tom 2 Rozdział 1"
Line 1: | Line 1: | ||
− | {{Incomplete|pages=13|tpages=51}} |
||
==Rozdział 1- Obejrzyjmy zwiastun filmu! == |
==Rozdział 1- Obejrzyjmy zwiastun filmu! == |
||
Revision as of 00:09, 18 February 2015
Rozdział 1- Obejrzyjmy zwiastun filmu!
Jest powiedzenie mówiące o tym, że wszyscy stworzeni są równymi. Jednocześnie mówi się też, że nikt nie rodzi się idealny. Jeśli oba te postulaty są prawidłowe, niebiański porządek byłby niemożliwy do wprowadzenia. Skoro wartość osoby zmieniałaby się na podstawie tego z jakiego jest regionu, to nie można by było całkowicie ocenić jej wartości. Zostawmy bycie idealnym; narodzenie się z choćby jednym talentem jest wystarczająco trudne. Podczas, gdy normalny gość może być zazdrosny o geniuszy dokoła niego, dla mnie ich talenty są częścią naszego codziennego życia, więc nie rozumiem, o co to całe zamieszanie.
Kończyły się letnie wakacje. Rozmawiałem z moim starym kumplem, Fukube Satoshim, który zgodził się z moimi przemyśleniami.
– Dokładnie. Przez ostatnich piętnaście lat mojego życia nie wydawałem się posiadać żadnego talentu. Mówi się, że największe talenty ujawniają się późno, ale to brzmi bardziej jak ciężka praca i wychowanie, niż talent. Więc chyba życzenie sobie talentu to dla nas odległy sen.
– Cóż, geniusze nie są tak nazywani bez powodu. Jeśli zwykły koleś mógłby posiąść ich talenty, nie byłoby potrzeby bycie zazdrosnym.
– Oj, tęsknisz za życiem zwykłego szaraka, co nie, Houtarou?… jeśli chodzi o ciebie, to...
Następnie Satoshi jak zwykle zażartował: „Myślę, że jesteś całkiem utalentowany.”
Nie miałem pojęcia, o czym on gadał. Kiedy spojrzałem na niego ze zdziwieniem, Satoshi zachichotał, po czym powiedział:
– Wiem dobrze, że nie jestem utalentowany, ale nie można tego samego powiedzieć o tobie, Houtarou.
– Co?
Jego sposób mówienia przepełniony był żartami, pomyślałem więc przez chwilę o zaakceptowaniu dobrych części tego, co przed chwilą powiedział. Miałem pewne zastrzeżenia, po pierwsze:
– Skoro muszę to powiedzieć, myślę, że to niedojrzałe z twojej strony, nazywać się normalną osobą. Nie jesteś czasem dobry w gromadzeniu sporych ilości informacji?
Satoshi wzruszył ramionami.
– Cóż, przypuszczam, że nawet jeśli, to brzmi to jak samochwalstwo. Ale nie zaszedłbym tak daleko by powiedzieć, że jestem dobry w wygrywaniu quizów. Moja wiedza nie jest tak rozległa.
– Serio?
W każdym razie, moje drugie zastrzeżenie:
– Jeśli nie byłbym normalną osobą, nie mógłbym obserwować ludzi.
– Więc nic więcej nie powiem. Chociaż wciąż mam pewne zastrzeżenia do twojego rzekomego braku jakichkolwiek talentów.
– Widziałeś gdzieś w ogóle, bym korzystał z moich talentów?
– Hm, gdzie, pytasz?
Po udawanym namyśle wskazał palcem liceum Kamiyama.
– Tu.
– Szkoła?
– Nie, sala geologiczna, lub inaczej sala klubu klasycznego... Byłeś naprawdę niesamowity, rozwiązując sprawę Hyouki. Prawdę mówiąc, nie spodziewałem się, że będziesz aż tak dobry. Z tego powodu powiedziałem, że mam zastrzeżenia do twojego braku talentów, opierające się właśnie na tym – powiedział, uśmiechając się. W przeciwieństwie, ja wyglądałem zgorzkniale.
Sprawa Hyouki. Nie była to sprawa kryminalna, ani też cywilna. Hyouka to nazwa serii antologii publikowanych przez klub klasyczny, tajemniczą organizację, do której razem z Satoshim należymy. Powód, dla którego te antologie zostały tak nazwane, nie może być wyjaśniony w paru zdaniach w rozsądny sposób. Dzięki temu wplątywany byłem w różnego rodzaju kłopotliwe akcje. A Satoshi komentował moją w nich rolę.
Kontynuował:
– Osobą, która to wszystko rozwiązała, byłeś ty.
– Przesadzasz. Miałem fuksa.
– Fuksa, co? Nie mówiłem o tym, jak ty o sobie myślisz, ale jak ja to widzę.
Mówić tak wyniośle tak spokojnym tonem. Byłem przyzwyczajony do jego sposobu mówienia, więc prawie się nie denerwowałem.
Poza tym, że jesteśmy starymi kumplami, Satoshi Fukube jest także dobrym rywalem. Jak na faceta jest niski i przez jego delikatny wygląd z daleka można by go wziąć za dziewczynę. Jednakże, potrafi być całkiem zawzięty, szczególnie jeśli chodzi o rzeczy, które go interesują. Tak bardzo, że przedkładał je nad inne rzeczy, te uważane przez wszystkich za „potrzebne”. Zawsze był uśmiechnięty i nosił ze sobą sznurkową torbę. Kiedy machał nią nad głową, zapytał:
– Swoją drogą, która godzina?
– Sprawdź sobie, masz zegarek.
– Jest w mojej torbie, nie chce mi się go wyciągać – mówiąc to poklepał torbę.
Satoshi uważał zegarek na rękę za zbyt kłopotliwy, by go nosić i sprawdzał czas na telefonie.
– To ja tu cierpię na „niechcieizm”.
– Jeśli nie muszę tego robić, nie robię. Jeśli muszę, śpieszę się by to skończyć. Prawda?
Satoshi uśmiechnął się nabijając z mojego motta. Sprawdziłem czas na zegarku i poprawiłem go:
– Tam jest Jeśli muszę, robię to szybko... W każdym bądź razie, właśnie minęła dziesiąta.
– Naprawdę musisz czepiać się każdego słowa? To nie jest jakieś wybitne motto, ani nic. Łoł, to już dziesiąta? Lepiej się pospieszmy. Chitanda-san może nam wybaczyć spóźnienie, ale Mayaki to już się boję.
Z tym muszę się zgodzić. Ibara Mayaka potrafi być przerażająca, gdy jest zła. Nie jestem pewien, czy Satoshi o tym wiedział, ale miałem przeczucie, że Chitanda Eru jest taka sama. Satoshi przyspieszył; podążyłem za nim.
Przekraczając pasy dotarliśmy do szkolnych bram. Był to typowy dzień w liceum Kamiyama, gdzie, pomimo wakacji, uczniowie są wszędzie.
Podwórze wypełnione było uczniami w mundurkach i normalnych ubraniach. Dało się słyszeć muzykę z klubów muzycznych. Poza podwórzem stawiano jakąś statuę, prawdopodobnie atrakcję wymyśloną przez jeden z klubów. Pomimo letnich wakacji, liceum Kamiyama wypełnione było uczniami pełnymi energii, przygotowującymi się do festiwalu kulturowego.
Całkowita liczba uczniów uczęszczających do tej szkoły oscylowała około tysiąca. Szkoła zapewniała przygotowanie na uniwersyteckie egzaminy wstępne, a także bogaty wybór klubów. Jeśli wyłączyło się festiwal kulturowy, liceum Kamiyama było normalną szkołą, jak każda inna. Kampus mieścił w sobie trzy budynki – budynek generalny, w którym znajdowały się normalne klasy, budynek specjalny, z klasami do wyspecjalizowanych zajęć i salę gimnastyczną. Klub klasyczny znajdował się w sali geologicznej na czwartym piętrze budynku specjalnego.
Pośród śpiewu chóru szkolnego i klubu A Capella, odzyskaliśmy spokój. Jak powiedział Satoshi, moje motto to „Jeśli nie muszę tego robić, nie robię. Jeśli muszę, robię to szybko.” Prosto ujmując, oszczędzałem energię. Taki styl życia był zupełnie odmienny dla tych, którzy dawali z siebie wszystko w szkolnych aktywnościach, takich jak festiwal kulturowy. Jednak nie byłem teraz w nastroju, by myśleć o takich rzeczach.
Od wejścia skierowaliśmy się w stronę korytarza prowadzącego do budynku specjalnego. Kiedy wspinaliśmy się po schodach (skacząc po cztery stopnie, co było dość wyczerpujące), zobaczyliśmy rozwieszony na nich długi obraz z jakiegoś klubu. Było późne lato, wyjąłem więc chusteczkę, by wytrzeć pot gdy wchodziliśmy do sali geologicznej.
– Spóźniliście się! – przywitał nas okrzyk.
Niczym opiekuńcze bóstwo, w centrum pokoju stał nie kto inny jak Ibara, którą znałem od dłuższego czasu, osoba odpowiedzialna za nadzorowanie publikacji antologii klubu klasycznego – ”Hyouki”.
Ibara Mayaka. Choć nie byliśmy ze sobą zbyt blisko z jakiegoś powodu widzieliśmy się przez cały czas. Choć urosła od szkoły podstawowej, nadal wyglądała jak dziecko, pomimo bycia licealistką. Pomimo jej wyglądu, była dość surowa. Nie wybaczała innym popełnianych błędów, chociaż była nawet bardziej wymagająca względem siebie. Powód jej gniewu był oczywisty – ustaliliśmy, że spotkamy się tu o dziesiątej rano.
Pozostając w pozie strażnika, Ibara przemówiła:
– Fuku-chan, wytłumacz się.
Uśmiech Satoshiego zamarł, gdy zaczął mówić.
– Cóż, nie mogliśmy dzisiaj wziąć rowerów...
– Powinieneś to wiedzieć wcześniej!
Swoją drogą, chociaż podczas wakacji można było przyjeżdżać do szkoły rowerem, parking był akurat w remoncie i nie można było go używać.
– Weź się w garść, Fuku-chan! Nadal nie oddałeś esejów!
Satoshi wyciągnął ręce w górę w próbie protestu.
– P-poczekaj chwilę Mayaka! Przecież Houtarou też się spóźnił!
Ibara odwróciła się, by na mnie spojrzeć i po napotkaniu mojego wzroku wróciła do Satoshiego.
– A kogo on obchodzi?
...Podwójne standardy, co?
część 2:
Ibara zwracała uwagę na Satoshiego z jednego powodu - była w nim zakochana. I nie czyniła żadnych prób, by ten fakt ukryć. Z drugiej strony, Satoshi ignorował te zaloty. Nie miałem pojęcia, kiedy to się zaczęło.
Klub klasyczny składa się z czterech członków: ze mnie, Satoshiego, Ibary, a także przewodniczącej - Eru Chitandy. Chociaż teraz nie dawała znaku swej obecności.
- To podwójne standardy!
-O czym ty mówisz? To nie są żadne podwójne standardy.
Przerwałem ich bezsensowną sprzeczkę i powiedziałem:
- Hej, Ibara. Chitandy też nie ma.
- Jak mogę mieć podwójne... Hę? Chi-chan? Racja, nadal nie przyjechała. Trochę się martwię.
- Racja, to nie podwójne standardy - wymamrotał Satoshi.
- Ta, to potrójne standardy.
Co niezwykłe, w odpowiedzi Ibara uśmiechnęła się.
Jakby na zawołanie, ktoś cicho otworzył drzwi i wszedł do pokoju. To była Chitanda.
Eru Chitanda. Z jej długimi, ciemnymi włosami i delikatną sylwetką wyglądała na elegancką damę. I takie są fakty - jest ona córką rodziny Chitandów, która jest właścicielem rozległych farm na obrzeżach miasta Kamiyama. Jednakże kontrastem jej eleganckiej natury były jej duże oczy. Dla mnie to właśnie one najbardziej ją reprezentowały. Jeśli Ibara była dzieckiem z wyglądu, to Chitanda była dzieckiem przez nieprawdopodobną ciekawość w stosunku do każdej tajemnicy, jaką kiedykolwiek napotkała. Jednak pomimo dziecinnej natury była inteligentna, przez co trudniej było sobie z nią poradzić.
Zegar wskazywał wpół do jedenastej. Chitanda skłoniła się głęboko i powiedziała:
- Przepraszam za spóźnienie.
Chitanda nigdy nie była tak niedbała. Choć nie była restrykcyjna w punktualności, rzadko się spóźniała. Ibara musiała myśleć tak samo, gdyż spytała Chitandę bez obwiniania jej:
- Czy coś się stało?
- Tak. Tak jakby. Miałam przed chwilą długą rozmowę.
Jaką rozmowę? Nie będziemy wiedzieć, jeśli tego nie rozwiniesz. Chitanda dokończyła, zanim zdążyłem zapytać:
- Wyjaśnię później, jaką.
Co ona kombinuje? Mam złe przeczucia.
- Hmm... No dobra, w takim razie zaczynajmy.
Powodem, dla którego klub zebrał się dzisiaj był spotkanie dotyczące antologii Hyouka, a konkretniej designu, czcionek, ułożenia artykułów i dobrania odpowiedniego papieru do druku. Byłoby lepiej gdybym zasugerował, żeby Ibara się tym wszystkim zajęła, ale ona pewnie by się na to nie zgodziła, bo - skoro wszyscy włożyliśmy w to pracę i pieniądze - sprawiedliwiej będzie, jeśli wszyscy weźmiemy w tym udział.. Nie chciało mi sie, ale podczas letnich wakacji i tak nic lepszego nie miałem do roboty.
Ibara wyjęła z torby parę próbek papieru i zaczęła:
- To jest najlepszy papier, na jaki pozwala nasz budżet, a to najtańszy. Różnią się nie tylko wyglądem, ale także jakością druku...
Kiedy zaczęła wyjaśniać, Satoshi i Chitanda słuchali z zainteresowaniem. Choć czułem się jak kawałek gnijącego drewna w górach, starałem się słuchać, by Ibara się nie wściekła.
Spotkanie zakończyło się szybciej niż się spodziewałem, w mniej niż godzinę po rozpoczęciu. Ibara zapisała ustalenia w notatniku; potem przekaże je wydawcom. Bycie takim nadzorcą wyglądało na trudną robotę, złożyłem więc ręce, by podziękować za jej ciężką pracę.
Jest popołudnie. Choć mogliśmy iść do domów, zdecydowaliśmy się zostać i zjeść lunch po kupieniu w spożywczaku paru gotowych zestawów . Gdy wyjąłem swoje z torby (cena poniżej 400 jenów), pozostała trójka zrobiła to samo.
Gdy obierał swoje onigiri z folii, Satoshi rzucił do reszty grupy:
- Więc kiedy antologia zostanie wydana?
Osobą która powinna znać odpowiedź była oczywiście Ibara, zaburczała, jakby mówiła "Gdybym ja to jeszcze pamiętała" i powiedziała:
- Próbki powinniśmy dostać w październiku, ale prawdziwe egzemplarze dostaniemy tuż przed festiwalem kulturalnym.
Był późny sierpień, tydzień do końca wakacji. Upierdliwe byłoby dalsze pisanie skoro szkoła zaczynała się we wrześniu. Jako człowiek energooszczędny nie lubię zostawiać niedokończonej pracy, ponieważ jest to niewydajne. Trzeba ją skończyć tak szybko jak to możliwe. Jednak nadal mamy mnóstwo czasu.
Słyszałem, jak Chitanda podnosi wieczko jej pudełka. Zwykle dziewczyny w jej wieku jadły mało i to głównie przekąski. Choć jej pudełko było niewielkie, jedzenie wyglądało na sycące: duszony lepiężnik, słodkie omlety i posiekane mięso. Przed wyjęciem pałeczek zapytała od niechcenia:
- Tak właściwie, macie coś do zrobienia po południu?
Jako że i tak nie miałem nic lepszego do roboty, mogłem zabić trochę czasu. Naturalnie, potrząsnąłem głową. Ibara tak samo.
- Muszę zabrać te notatki do wydawcy, ale to może poczekać do wieczora.
Satoshi pomyślał przez chwilę.
- Myślałem czy by nie pójść do kluby robótek ręcznych, sprawdzić, co mogę pomóc. Dawno nie miałem igły w ręku. Poza tym dawno nie zaglądałem do rady uczniowskiej. Ale czemu by nie?
Gdy wszyscy się zgodziliśmy, Chitanda wyglądała na najszczęśliwsząosobę na ziemi. Miałem złe przeczucia, gdy patrzyłam na ten uśmiech. Choć nie posunąłbym się do stwierdzenia, że wiem to z doświadczenia, starałem się spostrzec kłopoty, to wszystko.
I gdy odłożyła pałeczki, powiedziała radośnie:
- Więc obejrzyjmy trailer filmu!
Trailer?
Nie miałem pojęcia o czym ona mówiła. Czy stało się coś o czym nie wiedziałem? Niewiele myśląc obróciłem się ku Satoshiemu, który potrząsnął głową, by zaznaczyć, że też nic nie wie. Tak samo Ibara wyglądała na zaskoczoną.
- Chi-chan, o jakim trailerze mówisz? Filmowym?
- Tak... Umm, ale to nie prawdziwy film, tylko taki nagrany.
Nagrany film? Pewnie ma na myśli amatorski.
- Z klubu filmowego?
Chitanda potrząsnęła głową.
- Nie.
- Więc z klubu filmów amatorskich?
Przestań się wygłupiać, Satoshi. I Ibara i ja spojrzeliśmy chłodno na jego uśmiechniętą twarz, choć on nadal szczerzył się jak zwykle i powiedział:
-Na pewno istnieje! Jeśli jest coś takiego jak klub klasyczny, to klub filmów amatorskich też musi być!
Satoshi od razu wyjaśnił żart, zgodnie ze swoim motto " Żarty są robione na miejscu, więc też nieporozumienia muszą być od razu rozwiane." Jeśli on mówi, że ten klub istnieje, to prawdopodobnie tak jest. To nie było coś zaskakującego - nasze liceum znane było z różnorodności klubów artystycznych.
Ale Chitanda znów potrząsnęła głową.
- To także nie to. To film na wystawę, zrobiony przez klasę 2F.
- Wow, klasowa wystawa.
Ibara przytaknęła z podziwem.
- Nie sądzę, by moja klasa miała siły organizować własną wystawę, skoro wszyscy są zajęci w klubach.
W rzeczy samej. Nawet w mojej klasie 1B, nikt nie zaproponował zorganizowania czegoś klasowo, ponieważ wszyscy byli zmęczeni zajęciami klubowymi. Poza tym, taka wystawa to duże zadanie. Jak o tym pomyślę, Satoshi jest niesamowity-udziela się w klubie klasycznym, robótek ręcznych i radzie uczniowskiej.
- Niektóre osoby z drużyn sportowych zadecydowały, że tez chcą wziąć udział w festiwalu kulturalnym. Znam kogoś z 2F więc zostałam zaproszona, by mogli poznać moją opinię o filmie. I jak? Jesteście zainteresowani?
- Tak, ja przyjdę!
Satoshi zgodził się bez mrugnięcia okiem. Na wszystko, co by go zainteresowało, odpowiedziałby tak samo.
Ibara podniosła delikatnie brew i zapytała:
- Co to za film?
- Ummm, słyszałam że to kryminał.
Ta odpowiedź wystarczyła Ibarze.
- Brzmi zabawnie. Czemu nie, też pójdę.
- Myślałem, ze nienawidzisz artystycznych filmów, Mayaka.
- Nie to że ich nie lubię... ten w końcu zrobili ludzie, którzy się tym interesują.
CDN.
Powrót do Prolog - Przedtytuł | Strona Główna | Idź do Rozdział 2 |