Difference between revisions of "Hyouka PL: Tom 1 Rozdział 2"

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search
Line 1: Line 1:
<!-- CZĘŚĆ 2 i 3:- Klub klasyczny...?
+
<!-- CZĘŚĆ 1, 2 i 3:
  +
Często mówi się, że licealne życie jest różowe. Teraz, kiedy 2000 rok dobiega końca, nadejście dnia pasującego do tego opisu - zgodnego z definicją w słowniku języka japońskiego - nie jest zbyt odległe.
  +
  +
Oczywiście, to nie znaczy, że wszyscy licealiści życzyliby sobie takiego różowego życia. Czy to nauka, sport czy zauroczenia - zawsze znajdą się ludzie, którzy będą bardziej preferowali szarą egzystencję niż to wszystko razem wzięte;wiem to trochę z własnego doświadczenia. Jest to jednak dość samotny sposób na życie.
  +
  +
Zagaiłem rozmowę na ten temat z moim dobrym przyjacielem, Fukube Satoshim, w klasie rozświetlonej promieniami zachodzącego słońca. Wiecznie uśmiechnięty Satoshi powiedział:
  +
-Ja również tak pomyślałem... Swoją drogą, nigdy nie przypuszczałem, że jesteś takim masochistą.
  +
Jaki (jakże?) niefortunny błąd. Wobec tego zaprotestowałem:
  +
-Więc mówisz, że moje życie jest szare?
  +
-Powiedziałem tak? Ale Houtarou, czy to nauka, sport czy co tam jeszcze? Zauroczenia? Nie sądzę, żebyś kiedykolwiek oczekiwał któregoś (na któreś?) z nich.
  +
-Ale i nie unikam.
  +
-To prawda - Satoshi uśmiechnął się szeroko.-Przecież ty tylko oszczędzasz energię.
  +
Potwierdziłem to prychnięciem. Tak długo jak rozumiecie, że to nie tak, że nienawidzę bycia aktywnym, jest w porządku. Po prostu nie lubię marnować energii na coś kłopotliwego. Ja oszczędzam energię dla dobra planety. (lol:D). Innymi słowy;"Jeśli nie muszę czegoś robić, nie robię. Jeśli muszę, robię to szybko".
  +
Kiedy wypowiedziałem swoje motto, Satoshi jak zwykle wzruszył ramionami.
  +
-Oszczędzanie energii, czy cynizm, to przecież to samo, czyż nie? Słyszałeś kiedyś o instrumentalizmie <ref>http://pl.wikipedia.org/wiki/Instrumentalizm</ref>? (odnośnik).
  +
-Nie.
  +
-W skrócie, oznacza to osobę taką jak ty, bez żadnych szczególnych zainteresowań. Tylko przez zaobserwowanie faktu, że nie dołączyłeś do żadnego klubu tu, w liceum Kamiyama, ziemi świętej zajęć klubowych, czyni cię szarą osobą.
  +
-Co? Mówisz, że morderstwo nie rożni się od śmierci z niedbalstwa? (chyba wstawię tu odnośnik :D)
  +
Satoshi odpowiedział bez żadnego oporu:
  +
-Tak, z pewnej perspektywy. Choć to zupełnie inna kwestia, jeżeli próbujesz przekonać martwą osobę, że jej śmierć spowodowana jest twoim niedbalstwam w celu (wy)egzorcyzmowania jego duszy.
  +
-...
  +
Bezczelny drań. Jeszcze raz spojrzałem na osobę siedzącą przede mną. Fukube Satoshi, mój stary przyjaciel, godny przeciwnik i śmiertelny rywal, jest dość niski jak na faceta. Nawet jako licealista mógłby być wzięty za kobieco wyglądającego słabeusza, ale jego wnętrze jest zupełnie inne. Trochę trudno wyjaśnić jaka dokładnie to różnica - po prostu to się czuje. Pomimo jego wiecznego uśmiechu, noszenia torby na sznurkach i znaku rozpoznawczego - bezczelności. Jest także członkiem klubu robótek ręcznych; nie pytajcie mnie czemu.
  +
Kłócenie się z nim byłoby stratą energii. Machnąłem ręką na znak zakończenia rozmowy.
  +
- Mów co chcesz. Po prostu idź już do domu.
  +
- Racja. Nie mam dziś żadnych zajęć klubowych... może pójdę do domu.
  +
Kiedy Satoshi się przeciągał, nagle coś sobie uświadomił i spojrzał na mnie.
  +
- „Idź już do domu”? Rzadko słyszy się to od ciebie.
  +
- Co masz na myśli?
  +
- Jeśli chodzi o powrót, zwykle zrobiłbyś to przed wypowiedzeniem tego zdania. Jaki masz tu interes po lekcjach, jeśli nie jesteś związany z żadnymi klubami?
  +
- Hm.
  +
Uniosłem brew i wyjąłem kawałek papieru z prawej wewnętrznej kieszeni kurtki mojego mundurka. Oczy Satoshiego rozszerzyły się w zdumieniu, po tym jak cicho(huh?, sprawdzić) ją mu podałem. Zdecydowanie przesadza. W rzeczywistości nie jest aż tak zaskoczony, choć jego oczy naprawdę się powiększyły. W końcu Satoshi jest dobrze znany z takich przesadzonych (?, synonim) reakcji.
  +
-Co? Jak to możliwe?!
  +
-Satoshi, zachowuj się.
  +
-Czy to zgłoszenie do klubu? Jestem zaskoczony. Co, na niebiosa, musiało się stać, żeby Houtarou naprawdę dołączył do klubu...
  +
To rzeczywiście był to wniosek o dołączenie do klubu. Kiedy Satoshi zobaczył zapisaną tam nazwę klubu, uniósł brew.
  +
- Klub klasyczny...?
 
- Słyszałeś o nim?
 
- Słyszałeś o nim?
 
- Oczywiście, ale dlaczego klub klasyczny? Czyżbyś nagle zainteresował się literaturą klasyczną?
 
- Oczywiście, ale dlaczego klub klasyczny? Czyżbyś nagle zainteresował się literaturą klasyczną?
Line 101: Line 136:
   
   
  +
-Ee?
  +
Chciałem opuścić salę geologiczną.
  +
Właściwie, miałem już wyjść, gdy zostałem zatrzymany przez przenikliwy głos Chitandy.
  +
-Poczekaj, proszę!
  +
Obróciłem się i zobaczyłem Chitandę, która wyglądała, jakby usłyszała coś nie do pomyślenia i powiedziała bezbarwnym tonem:
  +
-J-ja nie mogę zamknąć drzwi.
  +
-Dlaczego?
  +
-Bo nie mam klucza.
  +
A,tak. Ja mam klucz. Wygląda na to że nie ma zbyt wielu kluczy do wypożyczenia. Wyjąłem klucz z kieszeni i podałem jej.
  +
-Masz, zajmij się... to znaczy, proszę, czy mogłabyś się tym zająć, Chitanda-san?
  +
Ale Chtanda nie odpowiedziała. Gapiła się na klucz zwisający z mojego palca i wkrótce przechyliła głowę i zapytała:
  +
-Oreki-san, dlaczego masz to ze sobą?
  +
Brakuje jej piątej klepki?
  +
-Cóż, nie mogłem wejść bez klucza. Moment, jak do diabła..., przepraszam, jak weszłaś do tej sali, Chitanda-san?
  +
-Drzwi nie były zamknięte, gdy przyszłam. Myślałam, że ktoś inny wchodził przede mną, więc nie potrzebowałam klucza.
  +
Więc to tak. Skoro nie otrzymała listu od byłego klubowicza, nie wie, że nie ma innych członków w klubie klasycznym.
  +
-Czy tak? Kiedy ja przyszedłem, drzwi były zamknięte.
  +
Wychodzi na to, że mówienie tego tak nonszalancko było blędem, bo wyraz twarzy Chitandy nagle się zmienił, a jej spojrzenie stało się przenikliwe.
  +
Czy mi się zdaje, czy jej źrenice stały się większe? Nie zwracając uwagi na mój zaskoczony wyraz twarzy, spytała:
  +
-Kiedy powiedziałeś, że drzwi były zamknięte, miałeś na myśli te, przez które wszedłeś, tak?
  +
Zmieszany taką zmianą wyrazu twarzy u tak pełnej gracji dziewczyny, przytaknąłem. Świadomie lub nie, Chitanda przysunęła się o krok bliżej.
  +
-To znaczy, że byłam zamknięta w środku, czyż nie?
  +
  +
  +
  +
Czysty dźwięk uderzenia dał się słyszeć z miejsca, gdzie ćwiczyła drużyna baseballowa.Choć nie małem już tu nic do roboty, Chianda chyba chciała porozmawiać chwilę dłużej. Westchnąwszy, zmiękłem i położyłem moją torbę na pobliskim stole. Zamknięta w środku, jak twierdziła Chitanda. Czy tak? Pomyślałem o tym przez chwilę. Klucz miałem ja, kiedy Chitanda była w sali. Nie przypominałem sobie chwili zamykania drzwi. Odpowiedź była prosta.
  +
-Czy to nie ty zamknęłaś się od środka?
  +
Jednak Chitanda potrząsnęła głową i zaprzeczyła cicho.
  +
-Nigdy tego nie zrobiłam.
  +
-Cóż, klucz mam ja. Kto jeszcze mógłby zamknąć drzwi oprócz ciebie?
  +
-...
  +
-Są sytuacje,gdy ludzie zapominają czy zamknęli drzwi czy nie.
  +
Jednak Chitanda nie wydawała się zwracać uwagi na moje wyjaśnienia i nagle wskazała na coś, co było za mną.
  +
-Swoją drogą, czy to twój przyjaciel?
  +
Odwróciłem się i zobaczyłem postać w czarnym mundurku przez szparę w lekko uchylonych drzwiach. Jego spojrzenie szybko spotkało się z moim. Pamiętałem to radosne spojrzenie brązowych oczu, więc podniosłem głos i zawołałem:
  +
-Satoshi! To dość chore hobby, podsłuchwanie rozmów innych!
  +
Drzwi się otworzyły i, jak się spodziwałem, do środka wszedł Fukube Satoshi. Nie czując się zażenowany, powiedział bezczelnie:
  +
-Przepraszam. Nie zamierzałem podsłuchiwać.
  +
-Może nie zamierzałeś, ale i tak to zrobiłeś.
  +
-Może i tak. Ale nie mogłem się tu nie wpakować, kiedy zobaczyłem zwykle nieaktywnego Houtarou spędzającego czas z dziewczyną w specjalistycznej sali w promieniach zachodzącego słońca. Nie chciałem skończyć będąc wykopanym.
  +
O czym on gada?
  +
-Myślałem, że poszedłeś już do domu.
  +
-Taki miałem zamiar, ale potem zobaczyłem cię z tą dziwczyną w środku tej sali, będąc na dole. Chyba wciąż jestem niedoświadczony jako podglądacz.
  +
Zignorowałem komentarz Satoshiego o widzeniu nas z zewnątrz, to był jego zwykły sposób żartowania. Jednak ludzie, którzy nie byli przyzwyczajeni, takie niefrasobliwe żarty mogli wziąć na poważnie.
  +
Wygląda na to, że Chitanda też dała się wrobić.
  +
-Ach, em, ja...
  +
Jej spokojny wyraz twarzy zniknął i został zastąpiony speszonym spojrzeniem. Wyglądała na taką, która swoje uczucia nosi na twarzy, z tym poddenerwowanym wzrokiem wydawała się mówić "Patrzcie, jestem speszona". Choć było zabawne widzieć ją taką, nie miałem zamiaru dłużej tego ciągnąć.
  +
Na szczęście w celu ujawnienia żartu Satoshiego, wystarczyło go o to zapytać.
  +
-Jesteś poważny?
  +
-Oczywiście, że nie.
  +
Uff. Chitanda westchnęła z ulgą. Takie było motto Satoshiego: “Żarty są robione na miejscu, więc też nieporozumienia muszą być od razu rozwiane”.
  +
-Oreki-san, kto to jest?
  +
Spytałe Chitanda z lekkim znużeniem po ochłonięciu z żartu Satoshiego. Chyba powinienem jej go przedstawić, inaczej nigdzie nie dojdziemy. Powiedziałem krótko:
  +
-Och, on? To Fukube Satoshi, pseudo-człowiek.
  +
-Pseudo?
  +
Najbardziej pasująca prezentacja, którą Satoshi wydał się przyjąć z humorem.
  +
-Haha, świetnie mnie przedstawiłeś, Houtarou. Miło mi poznać, a ty jesteś?
  +
-Chitanda. Chitanda Eru.
  +
Satoshi nadspodziewanie gwałtownie zareagował po usłyszeniu jej imienia. Choć raz został oniemiały. Dla kogoś tak gadatliwego jak on było to dość niezwykłe.
  +
-Chi...Chitanda-san? Ta Chitanda?
  +
-Hm? Nie wiem, do jakiej Chitandy możesz się odnosić, ale chyba jestem jedyną osobą o takim nazwisku w szkole.
  +
-Więc to musisz być ty. Jestem zaskoczony.
  +
Zdziwienie Satoshiego było szczere. A jeśli on był zaskoczony, to ja też powinienem być. Nauczyłem się jakiś czas temu, że ten koleś miał sposób na znajdowanie przeróżnych niesamowitych informacji. Jednak co go tak zaskoczyło? Nie mogłem tego pojąć.
  +
-Hej, Satoshi, co tym razem?
  +
-Co tym razem, mówisz? Wiem, że nie jesteś zbyt dobrze poinformowany, ale mówisz mi, że nigdy nie słyszałeś o rodzie Chitandy?
  +
Tym razem Satoshi potrząsnął głową i westchnął w wyolbrzymiony sposób. Oczywiście, to był jeden ze styli, w których Satoshi żartował. Odkąd wiem,że jest niezwykle dobrze zorientowny, jeśli chodzi o różnego rodzaju bezużyteczną wiedzę, nie byłem zawstydzony, będąc ignorantem w tej dziedzinie.
  +
-Co z rodziną Chitandy-san?
  +
Przytakując z satysfakcją, Satoshii zaczął wyjaśniać.
  +
-Jest parę starych rodów w mieście Kamiyama, ale są cztery najwybitniejsze „rody wykładnicze”<ref> http://pl.wikipedia.org/wiki/Funkcja_wyk%C5%82adnicza </ref>(Tu daj przypis o funkcji wykładniczej): ród Juumonji, który prowadzi świątynię Arekusu, ród Sarusuberi, prowadzący księgarnie, ród Chitanda, władający dużymi posiadłościami ziemskimi i górski ród Mannibashi. Jedyne inne klany na równi z tymi czterema to ród Irisu, prowadzący lokalny szpital, oraz Toogaito, który dominuje na polu edukacji.
  +
Oniemiały, zamrugałem podejrzliwie i spytałem:
  +
-Cztery rody? Satoshi, jesteś poważny?
  +
-Jesteś niemiły. Czy kiedykolwiek skłamałem o czymś takim?
  +
Jeśli Satoshi mówi że to prawda, pewnie tak jest. Jednak prestżowe rody w naszych czasach? Satoshi wciąż patrzył na mnie spode łba, gdy Chitanda go poparła.
  +
-Umm, słyszałam wcześniej tą histrię. Jednak nie jestem przekonana, czy moja rodzina to sławny ród.
  +
-Więc to prawda?
  +
-Ale to pierwszy raz, kiedy słyszałam o "rodach wykładniczych".
  +
Kiedy spojrzałem się na Satoshiego, on ledwie wzruszył ramionami.
  +
-Nie mówiłem, że kłamię.
  +
-Ale i tak wszystko zmyśliłeś, prawda?
  +
-Cóż, zawsze chciałem być tym, który zacznie legendę.
  +
Jakby chcąc już zakończyć temat, Satoshi klasnął w dłonie i zapytał:
  +
-Właściwie, Houtarou, jaki jest wasz problem?
  +
Na pewno jesteś ciekawski. By skrócić historię, zwięźle wyjaśniłem mu szczegóły.
  +
  +
  +
Zaczęło się robić ciemno, więc Chitanda poszła zapalić światło. Po usłyszeniu historii, Satoshi skrzyżował ręce i stęknął.
  +
-Hm, dziwna sprawa.
  +
-Niby jak? Po prostu Chitanda zapomniała, że zamknęła drzwi, czyż nie?
  +
-Nie, to jest dziwne.
  +
Satoshi opuścił ręce i wydał z siebie jęk.-Ostatnio szkoły są bardzo wymagające, jeśli chodzi o zarządzanie kampusami. Sposób zarządzania liceum Kami jest szczególnie upierdliwy. Jeśli jeszcze nie zauważyłeś, klasy nie mogą być zamknięte od wewnątrz. Chcą powstrzymać studentów przed robieniem czegoś podejrzanego w środku - taki jest tego powód.
  +
Zacząłem coś podejrzewać, kiedy Satoshi skończył swoje triumfalne tłumaczenie. Wiedziałem, że Satoshi może być szczególnie zręczny w zdobywaniu takiej trywialnej wiedzy, ale czy on nie wie trochę za dużo? Rozważając to, że jest w tej szkole mniej niż miesiąc.
  +
-Skąd o tym wiesz?
  +
-Cóż, próbowałem ukryć się w jednej z klas, by z czymś poeksperymentować w zeszłym tygodniu, ale okazało się, że nie mogę zamknąć się od środka.
  +
-Wiesz co? Myślę że szkoła zaprojektowała te drzwi po to, by zapobiec robieniu czegoś podejrzanego przez dokładnie takich jak ty.
  +
-Cóż, chyba tak.
  +
-Mogę się założyć.
  +
Oboje się zaśmialiśmy. W rezultacie naszego suchego śmiechu, Chitanda oddaliła się o krok. Zauważywszy to, odchrząknąłem i powiedziałem:
  +
-Coś musi być nie tak z zamkiem. Robi się ciemno, więc idę do domu.
  +
Wstałem z biurka, na którym siedziałem.
  +
Poczułem, że ktoś łapie mnie za ramię. Obróciłem się i zobaczyłem Chitandę, która jakoś zbliżyła się do mnie, choć jej nie zauważyłem.
  +
-Proszę, poczekaj!
  +
-Co tym razem?
  +
-Jestem tym zaciekawiona.
  +
Skrzywiłem się, zobaczywszy twarz Chitandy z tak bliska.
  +
-Więc?
  +
-Dlaczego byłam tu zamknięta? Jeśli nie byłam zamknięta, jak zdołałam tu wejść?
  +
Spojrzenie Chitandy miało jakiś rodzaj mocy, przez co chyba nie zaakceptowałaby głupiej odpowiedzi. Czując się tym przytłoczony, odpowiedziałem potulnie:
  +
-Więc, co z tym?
  +
-Jeśli to była pomyłka, kto ją popełnił? I jak to się zdarzyło, że ktoś przez pomyłkę mnie tu zamknął?
  +
-Nie, myślę, że coś jest nie tak z zamkiem...
  +
-Jestem tym naprawdę zaciekawiona.
  +
Powiedziała, przesunąwszy się do przodu, zmuszając mnie jednocześnie do cofnięcia się.
  +
Na początku, myślałem, że Chitanda jest elegancką panienką. Ale to było ledwie pierwsze wrażenie, zbudowane na podstawie jej wyglądu. Uświadomiłem sobie, że teraz patrzę na jej prawdziwe oblicze. Szczególnie te duże, energiczne oczy - kontrastujące z jej ogólnym wyglądem - odbijały jej prawdziwą naturę. "Jestem tym zaciekawiona" - już to zdanie robiło z panienki "rodu wykładniczego" symbol ciekawości.
  +
-Dlaczego to się stało? Oreki-san, Fukube-san, pomożecie mi o tym pomyśleć?
  +
-Dlaczego muszę...
  +
-Cóż, zapowiada się interesująco.
  +
Przerywając mi, Satoshi natychmiast zaakceptował jej prośbę. Spodziwałem się tego po Satoshim, ale...
  +
-Cóż, ja idę do domu. Nie jestem zainteresowany.
  +
To nie wymagało wyjaśnień - dla mnie to strata energii. Jeśli nie muszę tego robić, nie robię.
  +
Jednak Satoshi, który moje modus operandi <ref>łac. sposób działania</ref> zna bardzo dobrze, powiedział:
  +
-Och, daj spokój, Houtarou, pomóż nam. Nie mogę dojść do żadnych wniosków tylko na podstawie własnej bazy danych.
  +
-To głupie, poza tym ja...
  +
Chciałem kontynuować, ale w tym momencie Satoshi spojrzał się w bok. Podążając za jego wzrokiem, zobaczyłem Chitandę.
  +
-...Uch.
  +
Ze ściśniętymi na linijkę ustami, oraz pięściami, kurczowo zaciśniętymi na swej spódniczce, patrzyła się na mnie. Podświadomie cofnąłem się o krok, oddalając się tym samym od niej. Porównując siłę osobowości, nie przegrałaby z moją siostrą. To było ostrzeżenie od Satoshiego:Myślę, że będziesz sobie radził lepiej z jej humorami.
  +
Przenosząc wzrok z Chitandy na Satoshiego, przytaknąłem lekko w stronę tego drugiego i szczerze przyjąłem jego radę. W przeciwnym wypadku możemy sprowadzić na siebie nieszczęście.
  +
-...Ta, to chyba jest interesujące. Pomyślę nad tym.
  +
Nie miałem innego wyboru niż powiedzieć to z kamiennym wyrazem twarzy. Jednak ta odpowiedź wystarczyła, by spojrzenie Chitandy złagodniało.
  +
-Oreki-san, myślałeś już o rozwiązaniu?
  +
-Poczekaj chwilkę. Houtarou jest typem, który pomyśli nim coś zrobi. Jednak kiedy już pozbiera myśli, jest w stanie to zrobić.
  +
Przestań być taki gadatliwy. Działanie przed myśleniem nigdy nie wychodzi na dobre.
  +
Tak więc zacząłem myśleć.
   
   

Revision as of 21:30, 26 February 2013