Difference between revisions of "Suzumiya Haruhi (PL) : Tom 1 - Prolog"

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search
(kolejne wygładzanie)
 
Line 14: Line 14:
 
Albo, gdyby to nie wypaliło, może coś takiego: pewnego dnia, budzi'''(!<!-- "przebudza" ? -->)''' się we mnie tajemnicza moc, jakiś rodzaj telekinezy albo innych psychicznych zdolności. Odkrywam, że na świecie jest wielu ludzi z podobnymi talentami, a wtedy jedna z organizacji paranormalnych rekrutuje mnie. Staję się członkiem tego stowarzyszenia i bronie świata przed złymi mutantami.
 
Albo, gdyby to nie wypaliło, może coś takiego: pewnego dnia, budzi'''(!<!-- "przebudza" ? -->)''' się we mnie tajemnicza moc, jakiś rodzaj telekinezy albo innych psychicznych zdolności. Odkrywam, że na świecie jest wielu ludzi z podobnymi talentami, a wtedy jedna z organizacji paranormalnych rekrutuje mnie. Staję się członkiem tego stowarzyszenia i bronie świata przed złymi mutantami.
   
Niestety, rzeczywistość jest nad wyraz bezlitosna… Nikt się do mojej klasy nie przeniósł. Nigdy nie widziałem UFO. Gdy odwiedzałem miejsca, które rzekomo były nawiedzone, nic się nie pojawiało. Dwie godziny intensywnego wpatrywania się nie sprawiło'''(!<!--jakoś tak dziwnie to zdanie zbudowane? może lepiej//Dwie godziny intesywnego wpatrywania się w ołówek nie sprawiły bo poruszył sie choćby o milimetr.-->)''', że mój ołówek poruszył się chociaż o milimetr, a gapienie się na głowę kolegi z klasy także nie ujawniło mi jego myśli. Nic nie mogłem poradzić na to, że stawałem się przygnębiony na samą myśl, że prawa fizyki są takie nudne. Przestałem wypatrywać UFO i zwracać uwagę na paranormalne programy w telewizji, aż w końcu przekonałem się, że jest to w ogóle niemożliwe. Dotarłem już nawet do momentu w którym czułem nostalgię do takich rzeczy. '''(!<!--Osiągnąłem już nawet stopień nostalgii, gdy przypominały mi się te wszystkie rzeczy.//też jakoś nie tak to brzmi-->)'''
+
Niestety, rzeczywistość jest zaskakująco bezlitosna… Nikt się do mojej klasy nie przeniósł. Nigdy nie widziałem UFO. Gdy odwiedzałem rzekomo nawiedzone miejsca, nic się nie pojawiało. '''(!<!-- zamiast: Gdy odwiedzałem miejsca, które rzekomo były nawiedzone, nic się nie pojawiało. -->)''' Dwie godziny intensywnego wpatrywania się nie sprawiło, by mój ołówek poruszył się chociaż o milimetr, także gapienie się na głowę kolegi z klasy nie ujawniło mi jego myśli. Normalność praw fizyki wprowadzała mnie w depresję. Przestałem wypatrywać UFO i zwracać uwagę na paranormalne programy w telewizji, aż w końcu przekonałem siebie, że to w ogóle niemożliwe. Dotarłem już nawet do punktu, w którym myślenie o tym wszystkim budziło we mnie nostalgię.
   
 
Po gimnazjum, całkowicie już wyrosłem z życia w świecie fantazji i zupełnie przywiązałem się to rzeczywistości. W 1999 roku nic się nie wydarzyło, mimo tego, że miałem odrobinę nadziei, że coś się stanie; ludzkość nie powróciła na księżyc, ani poza niego'''(!<!-- Proponuje przemyśleć to zdanie powinno być coś o powrocie na księżyc a nawet dotarciu jeszcze dalej bo ciężko powrócić gdzieś gdzie się nigdy nie było a ludzkość poza księżyc "osobiście" nigdy nie dotarła ledwo 1/2 roboty na marsie i parę sond w pozostałej części układu słonecznego. Aktualnie nic na podmianę do głowy mi nie przychodzi-->)'''. Wydaje mi się, że z tego jak na razie sprawy się mają, dawno będę już leżał martwy, gdy będzie można zamówić podróż z Ziemi do Alfa Centauri.'''(!<!-- była literówka i Alfa Centauri zdecydowanie lepiej brzmi nie odmienione, poza tym Alfa Centauri to określenie zbioru 3 gwiazd więc ciężko o wycieczkę na Alfa Centauri może lepiej "podróż do"-->)'''
 
Po gimnazjum, całkowicie już wyrosłem z życia w świecie fantazji i zupełnie przywiązałem się to rzeczywistości. W 1999 roku nic się nie wydarzyło, mimo tego, że miałem odrobinę nadziei, że coś się stanie; ludzkość nie powróciła na księżyc, ani poza niego'''(!<!-- Proponuje przemyśleć to zdanie powinno być coś o powrocie na księżyc a nawet dotarciu jeszcze dalej bo ciężko powrócić gdzieś gdzie się nigdy nie było a ludzkość poza księżyc "osobiście" nigdy nie dotarła ledwo 1/2 roboty na marsie i parę sond w pozostałej części układu słonecznego. Aktualnie nic na podmianę do głowy mi nie przychodzi-->)'''. Wydaje mi się, że z tego jak na razie sprawy się mają, dawno będę już leżał martwy, gdy będzie można zamówić podróż z Ziemi do Alfa Centauri.'''(!<!-- była literówka i Alfa Centauri zdecydowanie lepiej brzmi nie odmienione, poza tym Alfa Centauri to określenie zbioru 3 gwiazd więc ciężko o wycieczkę na Alfa Centauri może lepiej "podróż do"-->)'''

Latest revision as of 23:09, 20 March 2009

Prolog


Kiedy przestałem wierzyć w Świętego Mikołaja? Tak naprawdę, takie głupie pytanie nie ma dla mnie jakiegokolwiek znaczenia. Gdybyście mnie jednak zapytali kiedy przestałem wierzyć , że ten stary facet w czerwonym przebraniu jest Mikołajem, z pewnością mogę odpowiedzieć: Nigdy nie wierzyłem w Świętego Mikołaja, w żadnym wypadku. Wiedziałem, że Mikołaj, który pojawiał się na przedświątecznych przyjęciach u mnie w przedszkolu, był zwykłym oszustem, a teraz gdy o tym myślę, każdy z moich kolegów dzielił to samo uczucie niedowierzenia obserwując naszego nauczyciela udającego Mikołaja. Mimo tego, że nigdy nie widziałem mamusi całującej Świętego Mikołaja, byłem już na tyle rozumny, by nie ufać istnieniu jakiegoś starego faceta, który pracuje tylko w Wigilię.

Jednak trochę więcej czasu zajęło mi uświadomienie sobie, że obcy, podróżujący w czasie, duchy, potwory i esperzy z tych przepełnionych efektami kreskówek typu „dobrzy przeciwko złym organizacjom” tak naprawdę też nie istnieją. Nie, chwileczkę, prawdopodobnie wiedziałem już o tym, ale po prostu nie chciałem się do tego przyznać. W głębi serca wciąż chciałem by ci obcy, podróżnicy przez czas, duchy, potwory, esperzy i złe organizacje nagle się pojawiły. W porównaniu z moim nudnym, normalnym życiem, świat z tych kolorowych kreskówek był zdecydowanie bardziej ekscytujący: też chciałem żyć w takim świecie!

Chciałem być tym, który ratuje dziewczynę porwaną przez obcych i więzioną w misko-kształtnej twierdzy. Chciałem być tym, który przy użyciu swej odwagi, inteligencji i niezawodnej broni laserowej walczy ze złoczyńcami z przyszłości, próbującymi zmienić bieg czasu dla własnej korzyści(!). Chciałem być kimś, kto za pomocą jednego zaklęcia wypędza demony i potwory, walczy z mutantami i osobami o nadprzyrodzonych zdolnościach(!) ze złych organizacji, brać udział w telepatycznych pojedynkach!(!)

Ale chwileczkę, ochłońmy. Gdybym naprawdę został(!) zaatakowany przez obcych lub cokolwiek innego, jakim cudem miałbym z nimi walczyć? Przecież nawet nie mam żadnych specjalnych mocy!

Dobra, a co powiecie na to: pewnego dnia, tajemniczy nowy uczeń przenosi się do mojej klasy. Tyle, że tak naprawdę jest on przybyszem z obcej planety, posiadającym zdolności telepatyczne. A gdy rozpocznie walkę ze złem, jedyne co musiałbym zrobić, to znaleźć sposób na włączenie się w ten konflikt. On zająłby się samą walką, a ja zostałbym jego wiernym pomagierem(!). O mój boże, to wprost genialne, ależ jestem sprytny!

Albo, gdyby to nie wypaliło, może coś takiego: pewnego dnia, budzi(!) się we mnie tajemnicza moc, jakiś rodzaj telekinezy albo innych psychicznych zdolności. Odkrywam, że na świecie jest wielu ludzi z podobnymi talentami, a wtedy jedna z organizacji paranormalnych rekrutuje mnie. Staję się członkiem tego stowarzyszenia i bronie świata przed złymi mutantami.

Niestety, rzeczywistość jest zaskakująco bezlitosna… Nikt się do mojej klasy nie przeniósł. Nigdy nie widziałem UFO. Gdy odwiedzałem rzekomo nawiedzone miejsca, nic się nie pojawiało. (!) Dwie godziny intensywnego wpatrywania się nie sprawiło, by mój ołówek poruszył się chociaż o milimetr, także gapienie się na głowę kolegi z klasy nie ujawniło mi jego myśli. Normalność praw fizyki wprowadzała mnie w depresję. Przestałem wypatrywać UFO i zwracać uwagę na paranormalne programy w telewizji, aż w końcu przekonałem siebie, że to w ogóle niemożliwe. Dotarłem już nawet do punktu, w którym myślenie o tym wszystkim budziło we mnie nostalgię.

Po gimnazjum, całkowicie już wyrosłem z życia w świecie fantazji i zupełnie przywiązałem się to rzeczywistości. W 1999 roku nic się nie wydarzyło, mimo tego, że miałem odrobinę nadziei, że coś się stanie; ludzkość nie powróciła na księżyc, ani poza niego(!). Wydaje mi się, że z tego jak na razie sprawy się mają, dawno będę już leżał martwy, gdy będzie można zamówić podróż z Ziemi do Alfa Centauri.(!)

Z takimi prozaicznymi myślami kłębiącymi się w mojej głowie, przeobraziłem się w normalnego, beztroskiego licealistę. Tak było do dnia, gdy spotkałem Haruhi Suzumiyę.


Powrót do strony głównej Poprzedni rozdział (Ilustracje) Następny rozdział (1)