Difference between revisions of "Madan no Ou to Vanadis:Tom01 Rozdział2"

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search
m
Line 339: Line 339:
 
''--- Teita musi być zmartwiona.''
 
''--- Teita musi być zmartwiona.''
   
Kiedy widział się ją ostatni raz, nie spodziewał się, że wydarzy się coś takiego.
+
Kiedy widział ją ostatni raz, nie spodziewał się, że wydarzy się coś takiego.

Revision as of 18:33, 7 December 2016

LeitMeritz

Miał sen, choć niezbyt przyjemny.

Nasze siły były zgromadzone na małym wzgórzu.

Był czas posiłku. Na kopcu, który zmieniono w kuchenkę, żołnierze postawili garnek głęboki jak beczka. Przygotowywali gulasz rybny.

Przed równinami Dinant znajdowała się niewielka grań, która ciągnęła się bez końca.

Dwadzieścia tysięcy żołnierzy Brune spożywało wspólnie posiłek. Tysiące strumieni ciepła dryfowało ku górze, a żołnierze wyglądali jakby byli uwięzieni w oparach.

Tigre i Massas rozmawiali, mieszając posiłek w garnku, gdy z dźwiękiem zderzających się pancerzy zjawiło się przed nimi paru młodych mężczyzn.

“Więc ty też się stawiłeś, Vorn.”

Tym, który powiedział to ewidentnie szyderczym tonem, był Zaien Thenardier.

Ród Thenardier nosił tytuł książęcy. Była to stara, dostojna rodzina, nieporównywalna do rodu Vorn. Wywodziło się z niej wielu arystokratów posiadających ogromną władzę, a ich ziemie były rozległe. Mówi się, że ród ten jest w stanie zmobilizować nawet dziesięć tysięcy żołnierzy.

Nawet podczas tej wojny, do której przygotowywano się w pośpiechu, przewodzili czterem tysiącom.

Zaien był najstarszym synem i prawowitym dziedzicem rodu Thenardier. Miał obecnie 17 lat.

Chociaż nosił wyśmienitą zbroję i w imponujący sposób obnosił się z cudownym mieczem przy pasie, jak na jego rodzinę przystało, zawsze spoglądał na innych z góry.

Za plecami miał świtę złożoną ze schlebiających mu młodzieńców.

Tak jak Zaien, byli oni arystokratami pochodzącymi z rodów o wysokiej randze markiza bądź księcia i nosili lśniące zbroje z herbami swoich rodów. Spoglądali na Tigre'a krzywym okiem i wyglądało na to, że nie mają dobrych zamiarów.

Tigre nie mógł ich zignorować i czuł się zobligowany, żeby okazać im choć minimum kurtuazji.

“... Jestem lojalnym poddanym Jego Wysokości, więc przybyłem tu jak najszybciej to było możliwe.”

“To wspaniale z twojej strony, ale wątpię żebyś na wiele się przydał.”

Po tym jak Zaien ubliżył Tigre'owi, śmiech innych szlachetnie urodzonych przeplatał się z jego własnym. Może dlatego, że byli w podobnym wieku, Zaien często nabijał się z Tigre'a w ten sposób.

“Mówiłem ci już wcześniej, że twój ród to zaledwie pięć pokoleń myśliwych. Ciężko mi cię nazwać szlachcica.”

Wypluł z siebie te słowa, jednocześnie próbując nadepnąć na leżący na ziemi łuk Tigre'a.

Tigre zadziałał odruchowo, podnosząc łuk szybko niczym dzika bestia.

“Uwa!”

Zaien potknął się, stracił równowagę i upadł na ziemię, ciągnąc za sobą jednego ze swojej świty.

“Jak śmiałeś to zrobić paniczowi Zaienowi!”

Tigre odkrzyknął do rozzłoszczonej świty, która się na niego wydarła:

“Chroniłem swój łuk!”

“Łuk? Kogo obchodzi jakiś głupi łuk, ty tchórzu!”

“Właśnie. W zniszczeniu tego szajsu nie ma nic złego. Powinieneś stać na froncie z mieczem w ręku!”

“Jestem pewien, że bóg wojny, Trygław, nigdy nie pobłogosławiłby kogoś takiego jak ty!”

Reszta świty przytakiwała. Tigre ze złości zacisnął zęby.

W królestwie Brune ich słowa uznawano za słuszne.

“Łuk to ramię tchórza, który nie ma odwagi obnażyć swego ciała przed nagim ostrzem.”

Taki sposób myślenia był głęboko zakorzeniony w armii Brune, która rzadko korzystała z łuków.

Nie lekceważono jedynie osiągnięć strzelców, ale także ich samych.

“Wszystkich łuczników werbuje się spośród myśliwych, farmerów, którzy nie posiadają ziemi, mężczyzn, którzy jako wojownicy dopuścili się poważnych przestępstw--lub z przypadkowych ludzi, którzy nie potrafią posługiwać się mieczem i włócznią, tylko żeby wypełnić nimi szeregi.

Z powodu takich norm, nawet ci, którzy korzystali z łuków jako żołnierze, byli postrzegani jak kryminaliści albo bezużyteczni nieudacznicy i przez to lekceważeni.

Chociaż przodek Tigre'a wybitnie pełnił swą służbę wojskową, za którą przyznano mu tereny łowieckie i wyniesiono do rangi hrabiego, Massas powiedział mu: “Gdyby nie był myśliwym, to zapewne zostałby awansowany do jeszcze wyższej rangi .”

“Uspokójcie się, panowie.”

Korzystając z pomocy, Zaien z trudem się podniósł i powstrzymał swoją świtę.

Choć niechętnie, przestali obwiniać Tigre'a.

Zaien w teatralny sposób pozbył się piachu ze swojej zbroi, skrzyżował ramiona i pogardliwie zaśmiał się z Tigre'a.

“Chwytasz za łuk bo nie potrafisz posługiwać się mieczem i włócznią, czyż nie? Pewnie myślisz, że jak wybierzesz się na pole bitwy z łukiem, wystarczy to żebyś uszedł za żołnierza, co?”

Tigre się nie odezwał. To, że nie potrafił się posługiwać mieczem i włócznią było prawdą.

Gdyby zaprzeczył, Zaien kazałby mu chwycić za miecz lub włócznie i zaprezentować swoje zdolności, po czym by go wyśmiał . Już raz miało to miejsce.

Kpiny Zaiena na tym się nie kończyły.

“Zacznijmy od tego, że jesteś hrabią królestwa Brune. A mimo to nie potrafisz używać miecza ani włóczni i wybierasz się na pole bitwy bez pancerza. Nie wstyd ci? Chłopaki, popatrzcie na jego obskurny wygląd. Ma skórzaną zbroję, skórzane rękawice, a nawet skórzane getry. Całe jego wyposażenie jest skórzane. Co najwyżej jego płaszcz jest przyzwoity, ale jeśli to jest jedyna rzecz która dobrze się u niego prezentuje, to naprawdę ubolewam nad sytuacją finansową jego terytorium."

“--- Lordzie Zaienie.”

Massas, który do tej pory siedział cicho, ponuro przemówił.

“Twe słowa były bardzo wnikliwe. Jednak jako że wypowiedziałeś ich tak wiele, z pewnością zaschło ci w gardle...”

Kontynuował, wskazując w konkretnym kierunku.

“Tam rozdają rayion'skie wino. Może skosztujesz, żeby ulżyć pragnieniu?”

W połączeniu z uprzejmym i pokornym tonem, nastawienie Massasa narzucało presję na jego rozmówcę.

Godność starego rycerza, który dopiero co skończył 55 lat, onieśmielała Zaiena.

Chłopak odchrząknął i odruchowo odstąpił, gdyż uświadomił sobie, że zapomniał o dobrych manierach. Następnie prychnął i się odwrócił.

“Hej, idziemy.”

Tigre obserwował jak Zaien i reszta odchodzą, a następnie sprawdziwszy stan łuku podziękował Massasowi.

“Dziękuję. Ocaliłeś mnie.”

“Nie ma za co. Powinienem cię przeprosić. Lepiej by było gdybym zainterweniował wcześniej, ale nie mogłem znaleźć dobrej okazji żeby się wtrącić.”

Z perspektywy Zaiena, Massas był pomniejszym arystokratą nie różniącym się od Tigre'a. Gdyby nie wyczuł odpowiedniego momentu, zostałby po prostu zbyty śmiechem.

Powróciwszy do mieszania w garnku, Massas spokojnie rozejrzał się dookoła.

Czy to żołnierze czy arystokraci, wszyscy wpatrywali się w swoje garnki albo sprawdzali swoje uzbrojenie, zabijając czas luźną pogawędką. Nikt nie patrzył ich stronę, a obojętność osiągnęła nienaturalny poziom.

Wszyscy oni lękali się Zaiena, więc woleli nie zadawać się z Tigrem.

“Teraz rozumiem, że władanie mieczem i włócznią nie jest dowodem odwagi.”

Ironicznie powiedział Massas. Tigre chciał mu coś odpowiedzieć, ale ostatecznie zamknął usta. To dlatego, że ledwo słyszalne głosy zgromadzonych niedaleko szlachciców dotarły to jego uszu.

“Swoją drogą, słyszeliście co zrobił książę Ganelon?”

“Mówisz o tym, jak podniósł podatki pod pretekstem wydatków wojennych?”

“Zgadza się. Jeśli w domostwie, które nie płaci podatków jest młoda dziewczyna, zabierają ją. Jeśli takowej nie ma, podpalają dom.”

“Zazdroszczę mu. Też chciałbym mieć na tyle władzy, żeby móc nakładać tymczasowe podatki.”


Szlachcice nie wyglądali na oburzonych, a jedynie marudzili z niezadowoleniem.

Książę Ganelon był jednym z najbardziej wpływowych możnych w królestwie Brune, na równi z Thenardierem.

Wśród jego krewnych również było wielu znamienitych arystokratów. Jego potęgi nie mógł ignorować nawet król.

Co do terytoriów, szlachcice w Brune mieli prawo zarządzać swoimi ziemiami, ale w przypadku pewnych przywilejów, takich jak nakładanie podatków, wymagane było pozwolenie króla.

Książę Ganelon nie tylko złamał tę zasadę, nakładając podatki bez konsultacji z królem, ale dopuszczał się również nieludzkich czynów na swoich włościach. Mimo to, król to tolerował.

“Jak już o tym mówimy, książę Thenardier jest nie gorszy w tego typu sprawach. Zakazał swoim ludziom spożywać alkoholu aż do zakończenia wojny. Wszyscy musieli oddać cały alkohol i złożyć przysięgę przed obliczem bogów.”

“Rozumiem. Ale nie tak trudno ukryć albo wydestylować gorzałkę. Co dzieje się z tymi, którzy łamią zakaz?”

“Część o porywaniu córek przypomina metodę Ganelona. Ale słyszałem, że jako przestrogę wręczano miecze mężom i żonom albo ojcom i synom i kazano im mordować się nawzajem. Podobno robiono nawet zakłady, kto wygra.”

Tigre zacisnął pięść po usłyszeniu tej rozmowy.

Massas położył pomarszczoną dłoń na jego kolanie, jakby zaraz miał się podnieść.

“Uspokój się.”

“Co!? Jak mam być spokojny!?”

“Chociaż może ci się to wydać okrutne, twoje słowa niczego nie zmienią."

Miał rację. Tigre z powrotem usiadł, ale w środku gotował się ze złości.

Desperacko zacisnął zęby i zachował ciszę, żeby nie dać się ponieść nerwom.

Był zły, bo Ganelon i Thenardier nie traktowali swoich poddanych jak ludzi. Ich okrucieństwu nie było końca. Był zły na tych, którzy z takim spokojem mówili o tak okropnych rzeczach i na tych, którzy bez żadnych skrupułów przymykali na nie oko. Najbardziej był jednak zły na własną bezsilność, bo wiedział, że nic nie może na to poradzić.

“Ta historia przed chwilą, to była prawda?”

“Choć to plotka... ostatnimi czasy krążyło wiele podobnych. Jednak potencjalni sprawcy temu nie zaprzeczali. Rzadko bywasz w stolicy, więc nic dziwnego, że o tym nie wiedziałeś.”

Może naprawdę nic nie dało się na to poradzić.

Tigre bardzo rzadko opuszczał swoje ziemie, krainę Alsace.

Nie pragnął zasłynąć w świecie zdobywając rozgłos czy chwałę , nie miał również żadnych ambicji. Dlatego nie interesował się swoim statusem arystokraty.

Dodatkowo, nie zamierzał się zadawać z Zaienem, który był synem możnowładcy.

“Jego Wysokość toleruje takie zachowanie...?”

Zapytał ze strachem.

Nie chciał w to uwierzyć.

“Owszem, póki co Jego Wysokość nie zwrócił im żadnej uwagi.”

Krępe ciało Massasa zadrżało, gdy gderliwie pokręcił głową.

“Sądzę, że ma on własne sprawy na głowie... Pewnego dnia, kiedy nie będzie już dłużej w stanie nad nimi zapanować, powinien to zrobić książę Regnas...”

Spojrzenie Massasa chwytało się nikłej nadziei. Nagle uniósł wzroki zaczął gapić się na Tigre'a. Ten, zdezorientowany, zobaczył jak palec rycerza zbliża się w jego stronę, mierząc w usta i szturchając go w nie.

“Fue...?”

To było zbyt nagłe. Z ust Tigre'a nie mogły się wydobyć żadne słowa.

Co więcej, dłoń blokująca jego usta było dosyć zimna i miała dziwny, metaliczny posmak



Gdy się przebudził, jego oczom ukazał się ciemny sufit.

“--- Nareszcie się obudziłeś.”

Tigre usłyszał bezbarwny głos. Zaraz potem poczuł, że coś zostało wyciągnięte z jego ust.

Przedmiotem, który opuścił jego usta był miecz.

Właścicielką miecza była złocistowłosa kobieta, której nigdy wcześniej nie widział. .

“... Od czego powinienem zacząć.”

“Żeby było jasne, to pierwszy raz, kiedy budzę kogoś w taki sposób..”

Odparowała spojrzeniem i lodowatymi słowami. Tigre nie wiedział co robić, więc spróbował się przywitać

“... Dzień dobry.”

“Jest jedno koku (dwie godziny) po południu.”

Tigre wstał i spojrzał na kobietę, drapiąc się po głowie.

Miała na sobie spódniczkę i bluzkę z krótkim rękawem. Nosiła długie rękawice sięgające jej do łokci i buty do kolan. Przy jej boku znajdował się schowany do pochwy miecz.

Wydawała się wyższa od Tigre'a i wyglądała na dwa bądź trzy lata starszą od niego.

Była bardzo piękną kobietą, ale jej wyraz twarzy był surowy i pozbawiony emocji, przez co sprawiała ona wrażenie nietowarzyskiej osoby.

Trzy rzeczy przykuwały do niej oko.

Związane po lewej stronie głowy, złociste włosy.

Jej błęktine oczy, chłodne jak marmur.

I chociaż była wysoka i dobrze zbalansowana , posiadała obfity biust, który nie pasował do jej smukłej sylwetki.

Tigre nieświadomie wpatrywał się w dwie wypukłości,które sterczały spod jej ubrań. Kobieta obnażyła swój miecz i rzuciła w jego stronę niemiłą uwagę.

“--- Jeśli zaraz nie wstaniesz, to cię na niego nadzieję.”

“... Wybacz.”

Rumieniąc się, Tigre należycie przeprosił.

Rozejrzał się po pokoju. Było on mały i mieściło się w nim tylko łóżko na którym spał.

Promienie słoneczne zaglądały przez okno, rozświetlając pomieszczenie. Kamienna podłoga była naga, a jedyne drzwi prowadziły na korytarz. Jego łuk był oparty o ścianę.

“Doprawdy, mimo żołnierzy chcących twojej śmierci, mimo że jesteś jeńcem... Jakim cudem możesz tak twardo spać?”

“To jedna z moich specjalnych zdolności.”

“Sugeruję, żebyś trochę się pohamował. Jesteś zbyt zrelaksowany.”

W jej chłodnym głosie słychać było złość. Tigre spoglądał na nią, zażenowany.

“Jestem aż tak do niczego?”

“Do takiego stopnia, że aż mam ochotę cię zabić.”

Kobieta odwróciła i odpowiedziała Tigre'owi, w międzyczasie otwierając drzwi.

“Eleanora-sama cię wzywa. Podążaj za mną.”

Tigre włożył skórzane buty i ruszył za nią.

“Miło mi cię poznać. Jestem ---”

“To nie jest nasze pierwsze spotkanie, hrabio Tigrevurmudzie Vorn.”

Odpowiedziała bez odwracania się. W jej głosie słychać było odrazę.

“Nazywam się Limalisha. Nie kłopocz się z zapamiętywaniem.”


LeitMeritz było księstwem leżącym w królestwie Zhcted, zarządzanym przez Eleonorę.

Jej wojska wczoraj dotarły do stolicy. Minęło dziesięć dni odkąd wyruszyli z Dinant.

Po przekazaniu żołnierzom wyrazów wdzięczności, Eleonora pozostawiła ich pod dowództwem swojego adiutanta, Limalishy, a sama wraz z paroma ludźmi udała się do królewskiej stolicy.

Musiała powiadomić króla o zwycięstwie.

Podczas powrotu do stolicy księstwa, Tigre kilka razy dopytywał strażników i za każdym razem dostawał taką samą odpowiedź.

“Nie musimy odpowiadać jeńcowi naszej Vanadis-sama.”

Nawet gdyby poprosił o spotkanie z Eleonorą, nie zgodzili by się na to. Tak czy siak, nie było to możliwe, ponieważ udała się do stolicy królestwa.

Nie mając innego wyboru, Tigre siedział cicho i był posłuszny.

“... Po prostu będę płynąć z prądem."

Tigre podjął taką decyzję i do późna w nocy wpatrywał się w niebo. Za dnia, drzemał siedząc na koniu.


Podążając za Limlishą, Tigre szedł przez korytarz posiadłości.

“Za czym tak niespokojnie się rozglądasz?”

Zaskoczona Limalisha spojrzała na Tigre'a, który wytrzeszczał oczy jak dzieciak.

“Za niczym. Myślałem sobie tylko, że to wspaniały budynek.”

“Jesteś hrabią, arystokratą.”

“Jestem tylko ubogim szlachcicem. Nie ma sensu porównywać mojej małej posiadłości do tego miejsca.”

Odpowiedział nie wstydząc się. Tigre rozglądał się, podziwiając posadzkę i sufit.

Nigdy wcześniej nie opuszczał Brune, a teraz znajdował się w książęcym pałacu prowincji. Mozaiki zdobiące podłogę były dla niego czymś nowym.

Strona wychodząca na dziedziniec była skąpana w delikatnych promieniach słońca. Na rozległym obszarze ciężko trenowali żołnierze. Czuć było od nich wibracje.

“Panuje tu dobra atmosfera.”

“To dlatego, że to oficjalny pałac Eleonory-sama.”

Limalisha odpowiedziała, jakby to było oczywiste.

Żołnierze patrolowali korytarze, a dookoła spacerowały pokojówki oraz szambelanowie, zapewne wykonując swoją pracę.

Tigre pomyśał o młodej dziewczynie bedącej dla niego jak młodsza siostra, która zajmowała się posiadłością pod jego nieobecność.

--- Teita musi być zmartwiona.

Kiedy widział ją ostatni raz, nie spodziewał się, że wydarzy się coś takiego.