Difference between revisions of "Madan no Ou to Vanadis:Tom01 Rozdział2"

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search
m
m
Line 458: Line 458:
 
''--- Cóż, nie ma ku temu żadnych powodów.''
 
''--- Cóż, nie ma ku temu żadnych powodów.''
   
W większości przypadków branie jeńców miało na celu uzyskanie za nich okupu. Było mało prawdopodobne, że dziewczyna obniży go tak łatwo.
+
W większości przypadków branie jeńców miało na celu uzyskanie za nich okupu. Było mało prawdopodobne, że dziewczyna obniży stawkę tak łatwo.
   
 
“Zamieszkasz w tym pałacu. Nie potrzeba wspominać, że jakakolwiek próba ucieczki spotka się z karą śmierci.”
 
“Zamieszkasz w tym pałacu. Nie potrzeba wspominać, że jakakolwiek próba ucieczki spotka się z karą śmierci.”
   
Tigre był jak ryba wyjęta z wody. Desperacko próbował sobie przypomnieć ilość oszczędności swojego terytorium.
+
Tigre był jak ryba wyjęta z wody. Desperacko próbował sobie przypomnieć, ile oszczędności miał w swoim terytorium.
   
 
Wynosiły one mniej więcej tyle co roczny dochód z podatków, czyli o wiele za mało.
 
Wynosiły one mniej więcej tyle co roczny dochód z podatków, czyli o wiele za mało.
Line 468: Line 468:
 
''--- Gdybym mógł skontaktować się z Batranem, Teitą albo sir Massasem, który jest szerzej znany, może udałoby im się zgromadzić pieniądze.''
 
''--- Gdybym mógł skontaktować się z Batranem, Teitą albo sir Massasem, który jest szerzej znany, może udałoby im się zgromadzić pieniądze.''
   
Przygotowanie okupu było, mówiąc prosto, niemożliwe.
+
Przygotowanie okupu było najprościej mówiąc, niemożliwe.
   
Poczuł ból między oczami namyśl o swojej ponurej przyszłości. Prawie zemdlał, ale za nim do tego doszło, Tigre'owi jakoś udało się zebrać siłę w nogach.
+
Poczuł ból między oczami na myśl o swojej ponurej przyszłości. Prawie zemdlał, ale zanim do tego doszło, Tigre'owi jakoś udało się zebrać siłę w nogach.
   
 
<!-- 062-->
 
<!-- 062-->
 
Wspierając swoje ciało całą siłą jaką udało mu się wykrzesać, spojrzał na Ellen.
 
Wspierając swoje ciało całą siłą jaką udało mu się wykrzesać, spojrzał na Ellen.
   
''--- Musze wrócić do Alsace.''
+
''--- Muszę wrócić do Alsace.''
   
 
''Urodziłem się tam i wychowałem. To ważna kraina, którą odziedziczyłem po ojcu.''
 
''Urodziłem się tam i wychowałem. To ważna kraina, którą odziedziczyłem po ojcu.''
Line 514: Line 514:
 
“Co za okropny łuk...”
 
“Co za okropny łuk...”
   
Materiał był nieodpowiedni, a stan uchwytu opłakany. Wiązanie także były nędznie wykonane. Było też na nim trochę taśmy. Łatwo się było domyślić jakie stały za tym intencje.
+
Materiał był nieodpowiedni, a stan uchwytu opłakany. Wiązania także były nędznie wykonane. Było też na nim trochę taśmy. Łatwo szło się domyślić, jakie stały za tym intencje.
   
 
Ellen niczym dziecko wpatrywała się w niego z daleka, pełna oczekiwań. ''To nie jej sprawka? W takim wypadku raczej mało prawdopodobne, żeby to był standardowy łuk armii Zhcted.''
 
Ellen niczym dziecko wpatrywała się w niego z daleka, pełna oczekiwań. ''To nie jej sprawka? W takim wypadku raczej mało prawdopodobne, żeby to był standardowy łuk armii Zhcted.''
   
Nie był pewien czy dziewczyna zdawała sobie sprawę z sytuacji.
+
Nie był pewien, czy dziewczyna zdawała sobie sprawę z sytuacji.
   
 
Nieprzyjemna myśl przeszła mu przez głowę. Jak by o tym pomyśleć, łuki w armii Brune też nie były zbyt dobre.
 
Nieprzyjemna myśl przeszła mu przez głowę. Jak by o tym pomyśleć, łuki w armii Brune też nie były zbyt dobre.
   
 
<!-- 064 -->
 
<!-- 064 -->
''--- Nie jest to też problem ze zdolnościami twórcy... Trzeba zacząć od tego, że nie ma takiej profesji jak łuczniczy rzemieślnik.''
+
''--- Problemem nie też zdolności twórcy... Trzeba zacząć od tego, że nie ma takiej profesji jak łuczniczy rzemieślnik.''
   
 
Łuk Tigre'a został mu zrobiony za młodu przez jego ojca. Nawet materiały były dobrane w oparciu o wiedzę i technologię innych krajów, w tym Zhcted.
 
Łuk Tigre'a został mu zrobiony za młodu przez jego ojca. Nawet materiały były dobrane w oparciu o wiedzę i technologię innych krajów, w tym Zhcted.
   
Celność strzałów była zasługą nie tylko umiejętności Tigre'a ale także jakości jego narzędzia.
+
Celność strzałów była zasługą nie tylko umiejętności Tigre'a ale także jakości narzędzia, którym się posługiwał.
   
Udając, że sprawdza stan łuku, kątem oka spojrzał na żołnierza, który podał mu łuk i dostrzegł jak on i paru innych szczerzy zęby w uśmiechu.
+
Udając, że sprawdza stan łuku, kątem oka spojrzał na żołnierza, który mu go podał i dostrzegł jak on i paru innych szczerzy zęby w uśmiechu.
   
 
“Nędzna sztuczka.”
 
“Nędzna sztuczka.”
   
Przez to, że był wściekły z jego ust wymknął się pomruk.
+
Przez to, że był wściekły, z jego ust wymknął się pomruk.
   
 
"Jakiś problem?”
 
"Jakiś problem?”
Line 543: Line 543:
 
“To dość strachliwa uwaga jak na kogoś, kto jedną strzałą uśmiercił mojego konia.”
 
“To dość strachliwa uwaga jak na kogoś, kto jedną strzałą uśmiercił mojego konia.”
   
Choć sądziła, że był to sarkazm z jego strony, jej twarz pozostała bez wyrazu. Nie śladu złośliwości. Wyglądał na to, że nie dostrzegła opłakanego stanu w którym był łuk.
+
Choć sądziła, że był to sarkazm z jego strony, jej twarz pozostawała bez wyrazu. Nie było śladu złośliwości. Wyglądało na to, że nie dostrzegła opłakanego stanu w którym była broń.
   
 
<!-- 065 -->
 
<!-- 065 -->
 
“Jeśli źle się czujesz, mogę powiedzieć Eleonorze-sama, żeby przełożyła to na kiedy indziej."
 
“Jeśli źle się czujesz, mogę powiedzieć Eleonorze-sama, żeby przełożyła to na kiedy indziej."
   
“Ni, dam radę.”
+
“Nie, dam radę.”
   
 
Odpowiedział mocnym tonem. Tigre ułożył łuk w dłoni.
 
Odpowiedział mocnym tonem. Tigre ułożył łuk w dłoni.
Line 554: Line 554:
 
“Jednakże, pozwól mi trafić w cel tylko jedną strzałą. Nie mam pewności co do łuku z którego wcześniej nie korzystałem.”
 
“Jednakże, pozwól mi trafić w cel tylko jedną strzałą. Nie mam pewności co do łuku z którego wcześniej nie korzystałem.”
   
Skinąwszy Lim wyraziła zgodę i natychmiast podeszła do Ellen. Po wymianie paru słów, Ellen spojrzała na niego bez śladu rozczarowania, jakby mówiąc “Zaczynaj proszę.”
+
Skinąwszy, Lim wyraziła zgodę i natychmiast podeszła do Ellen. Po wymianie paru słów, ta spojrzała na niego bez śladu rozczarowania, jakby mówiąc “Zaczynaj proszę.”
   
 
Tigre nałożył pierwszą strzałę i wypuścił ją.
 
Tigre nałożył pierwszą strzałę i wypuścił ją.
Line 589: Line 589:
 
Był przyzwyczajony do takich obelg. Wielokrotnie spotykał się z gorszymi.
 
Był przyzwyczajony do takich obelg. Wielokrotnie spotykał się z gorszymi.
   
Wziął głęboki i żeby się rozluźnić spojrzał w niebo, kręcąc głową we wszystkie strony.
+
Wziął głęboki oddech i żeby się rozluźnić spojrzał w niebo, kręcąc głową we wszystkie strony.
   
 
Jego wzrok uchwycił czarny cień.
 
Jego wzrok uchwycił czarny cień.
Line 618: Line 618:
 
“--- Arifal!”
 
“--- Arifal!”
   
Kiedy wymamrotała to słowa jak zaklęcie, miecz przy jej pasie rozbłysnął, tnąc atmosferę i rozpylając srebrne cząsteczki.
+
Kiedy wymamrotała to słowo jak zaklęcie, miecz przy jej pasie rozbłysnął, tnąc atmosferę i rozpylając srebrne cząsteczki.
   
W jednej chwili powietrze wezbrał gwałtownie jakby eksplodując. Wokół dziewczyny rozszalał się sztorm.
+
W jednej chwili powietrze wezbrało gwałtownie, jakby eksplodując. Wokół dziewczyny rozszalał się sztorm.
   
 
<!-- 068 -->
 
<!-- 068 -->
Line 656: Line 656:
 
''Teita, Batran i jego ludzie, mój zmarły ojciec, kiedy ostatnio ktoś pochwalił moje łucznictwo?''
 
''Teita, Batran i jego ludzie, mój zmarły ojciec, kiedy ostatnio ktoś pochwalił moje łucznictwo?''
   
“Ma go schwytać żywcem?”
+
“Mam go schwytać żywcem?”
   
 
Nakładając strzałę, Tigre zapytał Lim głosem bez emocji.
 
Nakładając strzałę, Tigre zapytał Lim głosem bez emocji.
Line 664: Line 664:
 
Ściskając miecz w ręce, która pobielała, zmartwiona Lim wpatrywała się w cień na murach. Chciała poprowadzić żołnierzy, ale musiała pozostać u boku Ellen.
 
Ściskając miecz w ręce, która pobielała, zmartwiona Lim wpatrywała się w cień na murach. Chciała poprowadzić żołnierzy, ale musiała pozostać u boku Ellen.
   
  +
Cień szybko uciekał. Gdyby udało mu się dotrzeć do wieży, z łatwością wydostałby się na zewnątrz.
The shadow ran quickly across the wall. Once he reached the tower, he could quickly escape outside.
 
   
 
“Zrozumiałem. Przestrzelę mu stopę."
 
“Zrozumiałem. Przestrzelę mu stopę."
Line 676: Line 676:
 
Lim patrzyła na niego ze zwątpieniem.
 
Lim patrzyła na niego ze zwątpieniem.
   
Wnet jej wzrok wyraził zaskoczenie.
+
Wnet, jej wzrok wyrażał zaskoczenie.
  +
 
<!-- 070 -->
 
<!-- 070 -->
 
Cięciwa zadrżała.
 
Cięciwa zadrżała.
Line 698: Line 699:
 
Głosy były zdziwione i zaszokowane, ale łatwo dało się w nich usłyszeć również zachwyt.
 
Głosy były zdziwione i zaszokowane, ale łatwo dało się w nich usłyszeć również zachwyt.
   
Jedni stali jak wryci, inni spoglądali w niebo, jeszcze inni dotykali czuł rękami i recytowali imiona bogów.
+
Jedni stali jak wryci, inni spoglądali w niebo, jeszcze inni dotykali czół rękami i recytowali imiona bogów.
   
 
Zła wola na placu treningowym przepadła.
 
Zła wola na placu treningowym przepadła.

Revision as of 23:18, 9 December 2016

LeitMeritz

Miał sen, choć niezbyt przyjemny.

Nasze siły były zgromadzone na małym wzgórzu.

Był czas posiłku. Na kopcu, który zmieniono w kuchenkę, żołnierze postawili garnek głęboki jak beczka. Przygotowywali gulasz rybny.

Przed równinami Dinant znajdowała się niewielka grań, która ciągnęła się bez końca.

Dwadzieścia tysięcy żołnierzy Brune spożywało wspólnie posiłek. Tysiące strumieni ciepła dryfowało ku górze, a żołnierze wyglądali jakby byli uwięzieni w oparach.

Tigre i Massas rozmawiali, mieszając posiłek w garnku, gdy z dźwiękiem zderzających się pancerzy zjawiło się przed nimi paru młodych mężczyzn.

“Więc ty też się stawiłeś, Vorn.”

Tym, który powiedział to ewidentnie szyderczym tonem, był Zaien Thenardier.

Ród Thenardier nosił tytuł książęcy. Była to stara, dostojna rodzina, nieporównywalna do rodu Vorn. Wywodziło się z niej wielu arystokratów posiadających ogromną władzę, a ich ziemie były rozległe. Mówi się, że ród ten jest w stanie zmobilizować nawet dziesięć tysięcy żołnierzy.

Nawet podczas tej wojny, do której przygotowywano się w pośpiechu, przewodzili czterem tysiącom.

Zaien był najstarszym synem i prawowitym dziedzicem rodu Thenardier. Miał obecnie 17 lat.

Chociaż nosił wyśmienitą zbroję i w imponujący sposób obnosił się z cudownym mieczem przy pasie, jak na jego rodzinę przystało, zawsze spoglądał na innych z góry.

Za plecami miał świtę złożoną ze schlebiających mu młodzieńców.

Tak jak Zaien, byli oni arystokratami pochodzącymi z rodów o wysokiej randze markiza bądź księcia i nosili lśniące zbroje z herbami swoich rodów. Spoglądali na Tigre'a krzywym okiem i wyglądało na to, że nie mają dobrych zamiarów.

Tigre nie mógł ich zignorować i czuł się zobligowany, żeby okazać im choć minimum kurtuazji.

“... Jestem lojalnym poddanym Jego Wysokości, więc przybyłem tu jak najszybciej to było możliwe.”

“To wspaniale z twojej strony, ale wątpię żebyś na wiele się przydał.”

Po tym jak Zaien ubliżył Tigre'owi, śmiech innych szlachetnie urodzonych przeplatał się z jego własnym. Może dlatego, że byli w podobnym wieku, Zaien często nabijał się z Tigre'a w ten sposób.

“Mówiłem ci już wcześniej, że twój ród to zaledwie pięć pokoleń myśliwych. Ciężko mi cię nazwać szlachcica.”

Wypluł z siebie te słowa, jednocześnie próbując nadepnąć na leżący na ziemi łuk Tigre'a.

Tigre zadziałał odruchowo, podnosząc łuk szybko niczym dzika bestia.

“Uwa!”

Zaien potknął się, stracił równowagę i upadł na ziemię, ciągnąc za sobą jednego ze swojej świty.

“Jak śmiałeś to zrobić paniczowi Zaienowi!”

Tigre odkrzyknął do rozzłoszczonej świty, która się na niego wydarła:

“Chroniłem swój łuk!”

“Łuk? Kogo obchodzi jakiś głupi łuk, ty tchórzu!”

“Właśnie. W zniszczeniu tego szajsu nie ma nic złego. Powinieneś stać na froncie z mieczem w ręku!”

“Jestem pewien, że bóg wojny, Trygław, nigdy nie pobłogosławiłby kogoś takiego jak ty!”

Reszta świty przytakiwała. Tigre ze złości zacisnął zęby.

W królestwie Brune ich słowa uznawano za słuszne.

“Łuk to ramię tchórza, który nie ma odwagi obnażyć swego ciała przed nagim ostrzem.”

Taki sposób myślenia był głęboko zakorzeniony w armii Brune, która rzadko korzystała z łuków.

Nie lekceważono jedynie osiągnięć strzelców, ale także ich samych.

“Wszystkich łuczników werbuje się spośród myśliwych, farmerów, którzy nie posiadają ziemi, mężczyzn, którzy jako wojownicy dopuścili się poważnych przestępstw--lub z przypadkowych ludzi, którzy nie potrafią posługiwać się mieczem i włócznią, tylko żeby wypełnić nimi szeregi.

Z powodu takich norm, nawet ci, którzy korzystali z łuków jako żołnierze, byli postrzegani jak kryminaliści albo bezużyteczni nieudacznicy i przez to lekceważeni.

Chociaż przodek Tigre'a wybitnie pełnił swą służbę wojskową, za którą przyznano mu tereny łowieckie i wyniesiono do rangi hrabiego, Massas powiedział mu: “Gdyby nie był myśliwym, to zapewne zostałby awansowany do jeszcze wyższej rangi .”

“Uspokójcie się, panowie.”

Korzystając z pomocy, Zaien z trudem się podniósł i powstrzymał swoją świtę.

Choć niechętnie, przestali obwiniać Tigre'a.

Zaien w teatralny sposób pozbył się piachu ze swojej zbroi, skrzyżował ramiona i pogardliwie zaśmiał się z Tigre'a.

“Chwytasz za łuk bo nie potrafisz posługiwać się mieczem i włócznią, czyż nie? Pewnie myślisz, że jak wybierzesz się na pole bitwy z łukiem, wystarczy to żebyś uszedł za żołnierza, co?”

Tigre się nie odezwał. To, że nie potrafił się posługiwać mieczem i włócznią było prawdą.

Gdyby zaprzeczył, Zaien kazałby mu chwycić za miecz lub włócznie i zaprezentować swoje zdolności, po czym by go wyśmiał . Już raz miało to miejsce.

Kpiny Zaiena na tym się nie kończyły.

“Zacznijmy od tego, że jesteś hrabią królestwa Brune. A mimo to nie potrafisz używać miecza ani włóczni i wybierasz się na pole bitwy bez pancerza. Nie wstyd ci? Chłopaki, popatrzcie na jego obskurny wygląd. Ma skórzaną zbroję, skórzane rękawice, a nawet skórzane getry. Całe jego wyposażenie jest skórzane. Co najwyżej jego płaszcz jest przyzwoity, ale jeśli to jest jedyna rzecz która dobrze się u niego prezentuje, to naprawdę ubolewam nad sytuacją finansową jego terytorium."

“--- Lordzie Zaienie.”

Massas, który do tej pory siedział cicho, ponuro przemówił.

“Twe słowa były bardzo wnikliwe. Jednak jako że wypowiedziałeś ich tak wiele, z pewnością zaschło ci w gardle...”

Kontynuował, wskazując w konkretnym kierunku.

“Tam rozdają rayion'skie wino. Może skosztujesz, żeby ulżyć pragnieniu?”

W połączeniu z uprzejmym i pokornym tonem, nastawienie Massasa narzucało presję na jego rozmówcę.

Godność starego rycerza, który dopiero co skończył 55 lat, onieśmielała Zaiena.

Chłopak odchrząknął i odruchowo odstąpił, gdyż uświadomił sobie, że zapomniał o dobrych manierach. Następnie prychnął i się odwrócił.

“Hej, idziemy.”

Tigre obserwował jak Zaien i reszta odchodzą, a następnie sprawdziwszy stan łuku podziękował Massasowi.

“Dziękuję. Ocaliłeś mnie.”

“Nie ma za co. Powinienem cię przeprosić. Lepiej by było gdybym zainterweniował wcześniej, ale nie mogłem znaleźć dobrej okazji żeby się wtrącić.”

Z perspektywy Zaiena, Massas był pomniejszym arystokratą nie różniącym się od Tigre'a. Gdyby nie wyczuł odpowiedniego momentu, zostałby po prostu zbyty śmiechem.

Powróciwszy do mieszania w garnku, Massas spokojnie rozejrzał się dookoła.

Czy to żołnierze czy arystokraci, wszyscy wpatrywali się w swoje garnki albo sprawdzali swoje uzbrojenie, zabijając czas luźną pogawędką. Nikt nie patrzył ich stronę, a obojętność osiągnęła nienaturalny poziom.

Wszyscy oni lękali się Zaiena, więc woleli nie zadawać się z Tigrem.

“Teraz rozumiem, że władanie mieczem i włócznią nie jest dowodem odwagi.”

Ironicznie powiedział Massas. Tigre chciał mu coś odpowiedzieć, ale ostatecznie zamknął usta. To dlatego, że ledwo słyszalne głosy zgromadzonych niedaleko szlachciców dotarły to jego uszu.

“Swoją drogą, słyszeliście co zrobił książę Ganelon?”

“Mówisz o tym, jak podniósł podatki pod pretekstem wydatków wojennych?”

“Zgadza się. Jeśli w domostwie, które nie płaci podatków jest młoda dziewczyna, zabierają ją. Jeśli takowej nie ma, podpalają dom.”

“Zazdroszczę mu. Też chciałbym mieć na tyle władzy, żeby móc nakładać tymczasowe podatki.”


Szlachcice nie wyglądali na oburzonych, a jedynie marudzili z niezadowoleniem.

Książę Ganelon był jednym z najbardziej wpływowych możnych w królestwie Brune, na równi z Thenardierem.

Wśród jego krewnych również było wielu znamienitych arystokratów. Jego potęgi nie mógł ignorować nawet król.

Co do terytoriów, szlachcice w Brune mieli prawo zarządzać swoimi ziemiami, ale w przypadku pewnych przywilejów, takich jak nakładanie podatków, wymagane było pozwolenie króla.

Książę Ganelon nie tylko złamał tę zasadę, nakładając podatki bez konsultacji z królem, ale dopuszczał się również nieludzkich czynów na swoich włościach. Mimo to, król to tolerował.

“Jak już o tym mówimy, książę Thenardier jest nie gorszy w tego typu sprawach. Zakazał swoim ludziom spożywać alkoholu aż do zakończenia wojny. Wszyscy musieli oddać cały alkohol i złożyć przysięgę przed obliczem bogów.”

“Rozumiem. Ale nie tak trudno ukryć albo wydestylować gorzałkę. Co dzieje się z tymi, którzy łamią zakaz?”

“Część o porywaniu córek przypomina metodę Ganelona. Ale słyszałem, że jako przestrogę wręczano miecze mężom i żonom albo ojcom i synom i kazano im mordować się nawzajem. Podobno robiono nawet zakłady, kto wygra.”

Tigre zacisnął pięść po usłyszeniu tej rozmowy.

Massas położył pomarszczoną dłoń na jego kolanie, jakby zaraz miał się podnieść.

“Uspokój się.”

“Co!? Jak mam być spokojny!?”

“Chociaż może ci się to wydać okrutne, twoje słowa niczego nie zmienią."

Miał rację. Tigre z powrotem usiadł, ale w środku gotował się ze złości.

Desperacko zacisnął zęby i zachował ciszę, żeby nie dać się ponieść nerwom.

Był zły, bo Ganelon i Thenardier nie traktowali swoich poddanych jak ludzi. Ich okrucieństwu nie było końca. Był zły na tych, którzy z takim spokojem mówili o tak okropnych rzeczach i na tych, którzy bez żadnych skrupułów przymykali na nie oko. Najbardziej był jednak zły na własną bezsilność, bo wiedział, że nic nie może na to poradzić.

“Ta historia przed chwilą, to była prawda?”

“Choć to plotka... ostatnimi czasy krążyło wiele podobnych. Jednak potencjalni sprawcy temu nie zaprzeczali. Rzadko bywasz w stolicy, więc nic dziwnego, że o tym nie wiedziałeś.”

Może naprawdę nic nie dało się na to poradzić.

Tigre bardzo rzadko opuszczał swoje ziemie, krainę Alsace.

Nie pragnął zasłynąć w świecie zdobywając rozgłos czy chwałę , nie miał również żadnych ambicji. Dlatego nie interesował się swoim statusem arystokraty.

Dodatkowo, nie zamierzał się zadawać z Zaienem, który był synem możnowładcy.

“Jego Wysokość toleruje takie zachowanie...?”

Zapytał ze strachem.

Nie chciał w to uwierzyć.

“Owszem, póki co Jego Wysokość nie zwrócił im żadnej uwagi.”

Krępe ciało Massasa zadrżało, gdy gderliwie pokręcił głową.

“Sądzę, że ma on własne sprawy na głowie... Pewnego dnia, kiedy nie będzie już dłużej w stanie nad nimi zapanować, powinien to zrobić książę Regnas...”

Spojrzenie Massasa chwytało się nikłej nadziei. Nagle uniósł wzroki zaczął gapić się na Tigre'a. Ten, zdezorientowany, zobaczył jak palec rycerza zbliża się w jego stronę, mierząc w usta i szturchając go w nie.

“Fue...?”

To było zbyt nagłe. Z ust Tigre'a nie mogły się wydobyć żadne słowa.

Co więcej, dłoń blokująca jego usta było dosyć zimna i miała dziwny, metaliczny posmak



Gdy się przebudził, jego oczom ukazał się ciemny sufit.

“--- Nareszcie się obudziłeś.”

Tigre usłyszał bezbarwny głos. Zaraz potem poczuł, że coś zostało wyciągnięte z jego ust.

Przedmiotem, który opuścił jego usta był miecz.

Właścicielką miecza była złocistowłosa kobieta, której nigdy wcześniej nie widział. .

“... Od czego powinienem zacząć.”

“Żeby było jasne, to pierwszy raz, kiedy budzę kogoś w taki sposób..”

Odparowała spojrzeniem i lodowatymi słowami. Tigre nie wiedział co robić, więc spróbował się przywitać

“... Dzień dobry.”

“Jest jedno koku (dwie godziny) po południu.”

Tigre wstał i spojrzał na kobietę, drapiąc się po głowie.

Miała na sobie spódniczkę i bluzkę z krótkim rękawem. Nosiła również długie rękawice sięgające jej do łokci i buty do kolan. Przy jej pasie znajdowała się pochwa na miecz, w której ten obecnie spoczywał.

Okazywała się być wyższa od Tigre'a i wyglądała na dwa bądź trzy lata starszą od niego.

Była bardzo piękną kobietą, ale jej wyraz twarzy był surowy i pozbawiony emocji, przez co sprawiała ona wrażenie nietowarzyskiej osoby.

Trzy rzeczy przykuwały do niej oko.

Związane po lewej stronie głowy, złociste włosy.

Jej błękitne oczy, chłodne jak marmur.

I chociaż była wysoka i dobrze wyważona , posiadała obfity biust, który nie pasował do jej smukłej sylwetki.

Tigre nieświadomie wpatrywał się w dwie wypukłości,które sterczały spod jej ubrań. Kobieta obnażyła swój miecz i rzuciła w jego stronę niemiłą uwagę.

“--- Jeśli zaraz nie wstaniesz, to cię na niego nadzieję.”

“... Wybacz.”

Rumieniąc się, Tigre należycie przeprosił.

Rozejrzał się po pokoju. Było on mały i mieściło się w nim tylko łóżko na którym spał.

Promienie słoneczne zaglądały przez okno, rozświetlając pomieszczenie. Kamienna podłoga była naga, a jedyne drzwi prowadziły na korytarz. Łuk chłopaka był oparty o ścianę.

“Doprawdy, mimo żołnierzy chcących twojej śmierci, mimo że jesteś jeńcem... Jakim cudem możesz tak twardo spać?”

“To jedna z moich specjalnych zdolności.”

“Sugeruję, żebyś trochę się pohamował. Jesteś zbyt zrelaksowany.”

W jej chłodnym głosie słychać było złość. Tigre spoglądał na nią, zażenowany.

“Jestem aż tak do niczego?”

“Do takiego stopnia, że aż mam ochotę cię zabić.”

Kobieta odwróciła i odpowiedziała Tigre'owi, w międzyczasie otwierając drzwi.

“Eleanora-sama cię wzywa. Chodź za mną, proszę.”

Tigre włożył skórzane buty i ruszył za nią.

“Miło mi cię poznać. Jestem ---”

“To nie jest nasze pierwsze spotkanie, hrabio Tigrevurmudzie Vorn.”

Odpowiedziała nie odwracając głowy. W jej głosie słychać było odrazę.

“Nazywam się Limlisha. Nie kłopocz się z zapamiętywaniem.”


LeitMeritz było księstwem leżącym w królestwie Zhcted, zarządzanym przez Eleonorę.

Jej wojska wczoraj dotarły do stolicy. Minęło dziesięć dni odkąd wyruszyli z Dinant.

Po przekazaniu żołnierzom wyrazów wdzięczności, Eleonora pozostawiła ich pod dowództwem swojego adiutanta, Limlishy, a sama wraz z paroma ludźmi udała się do królewskiej stolicy.

Musiała powiadomić króla o zwycięstwie.

Podczas powrotu do stolicy księstwa, Tigre kilka razy dopytywał strażników i za każdym razem dostawał taką samą odpowiedź.

“Nie musimy udzielać odpowiedzi jeńcowi należącemu do naszej Vanadis-sama.”

Nawet gdyby poprosił o spotkanie z Eleonorą, nie zgodziliby się na to. Tak czy siak, nie było to możliwe, ponieważ ta udała się do stolicy królestwa.

Nie mając innego wyboru, Tigre siedział cicho i był posłuszny.

“... Po prostu będę płynąć z prądem."

Podjął taką decyzję i do późna w nocy wpatrywał się w niebo. Za dnia, drzemał siedząc na koniu.


Podążając za Limlishą, Tigre szedł przez korytarz posiadłości.

“Za czym tak niespokojnie się rozglądasz?”

Zaskoczona Limlisha spojrzała na Tigre'a, który wytrzeszczał oczy jak dzieciak.

“Za niczym. Myślałem sobie tylko, że to wspaniały budynek.”

“Jesteś hrabią, arystokratą.”

“Jestem tylko ubogim szlachcicem. Nie ma sensu porównywać mojej małej posiadłości do tego miejsca.”

Odpowiedział bez wstydu. Tigre rozglądał się, podziwiając posadzkę i sufit.

Nigdy wcześniej nie opuszczał Brune, a teraz znajdował się w książęcym pałacu prowincji. Mozaiki zdobiące podłogę były dla niego czymś nowym.

Strona wychodząca na dziedziniec była skąpana w delikatnych promieniach słońca. Na rozległym obszarze ciężko trenowali żołnierze. Czuć było od nich wibracje.

“Panuje tu dobra atmosfera.”

“To dlatego, że to oficjalny pałac Eleonory-sama.”

Limlisha odpowiedziała, jakby to było oczywiste.

Żołnierze patrolowali korytarze, a dookoła spacerowały pokojówki oraz szambelanowie, zapewne wykonując swoją pracę.

Tigre pomyślał o młodej dziewczynie będącej dla niego jak młodsza siostra, która zajmowała się posiadłością pod jego nieobecność.

--- Teita musi być zmartwiona.

Kiedy widział ją ostatni raz, nie spodziewał się, że sprawy przybiorą taki obrót.

--- Mam nadzieję, że Batranowi i reszcie udało się bezpiecznie powrócić.

W jego sercu kryło się zniecierpliwienie.

Pragnął jak najszybciej powrócić do Alsace. Jednak karą za ucieczkę jeńca była śmierć, więc mógł jedynie siedzieć cicho.

W końcu opuścili pałac.

Szedł przez chwilę nim Limlisha wstrzymała swoje kroki.

“... Dotarliśmy.”

Został doprowadzony na plac treningowy w pobliżu murów.

Eleonora stała obok trzech uzbrojonych żołnierzy spośród czterdziestu. Była odziana w odcienie niebieskiego, przy pasie nosząc swój dług miecz w srebrzystej pochwie.

“Jeśli wykonasz jakiś gwałtowny ruch... Nie, śmiało. Zaoszczędziłbyś tym sporo czasu i wysiłku.”

Kiedy Limlisha to mówiła, dało się słyszeć dźwięk jej wysuwanego z pochwy przy pasie.

Choć czuć od niej było oczywistą wrogość, Tigre po prostu to zignorował.

--- Nic na to nie poradzę. Teraz jestem jeńcem; zaledwie dziesięć dni temu byliśmy wrogami.

“Hm, przyszedłeś.”

Eleonora zauważyła Tigre'a i podeszła do niego dziarskim krokiem. Uśmiechnęła się najpierw do chłopaka, następnie do Limlishy.

“Dobrze się spisałaś. Chociaż sporo czasu wam zajęło, żeby tutaj dotrzeć.”

“Proszę o wybaczenie. Nie łatwo było go obudzić.”

“Nie mogłeś wstać z łóżka?”

Eleonora spoglądała z niedowierzaniem, kiedy słuchała historii o tym, jak obudził się, gdy włożono mu miecz do ust. Jej ramiona trzęsły się, kiedy próbowała powstrzymywać się od śmiechu.

“Masz twardy sen jak na więźnia."

“On jest po prostu tępy.”

W końcu Eleonora zaśmiała się i zwróciła w stronę Tigre'a.

“Tigrevurmud Vorn to dość długie imię jak na człowieka z Brune. Stoi za nim jakaś historia?”

“Jest dziedziczne. Jeśli trudno ci je wymówić, możesz nazywać mnie Tigre.”

Tigre wyrecytował zwyczajową dla siebie kwestię. Czuł się dziwnie będąc nazywanym hrabią Tigrevurmudem Vorn.

Twarz Eleonory nagle się rozpromieniła. Zniknęła dostojna Vanadis jaką znali żołnierze; teraz miała wyraz twarzy właściwy dla dziewczyny w jej wieku.

“W taki razie ty możesz mówić mi Ellen. Wolałabym, żebyś tak się do mnie zwracał.”

Tigre gapił się na nią mimo woli. Mówiła do więźnia w zażyły sposób. Ujmując rzecz prosto, zbytnio się spoufalała.

“Eleanora-sama.”

Mimo, że została zganiona przez Limlishę, nie okazywała strachu.

“Jest moim więźniem. Nie ma w tym nic złego, Lim.”

“Lim?”

Usłyszawszy to imię, Tigre spojrzał na Limlishę z zaskoczeniem.

“Pozwól, że ci uświadomię. Była ona jedną z eskorty, której konia zestrzeliłeś oraz dziewczyną, która przywiozła cię tu z Dinant."

Budowa jej ciała z pewnością się zgadzała.

Choć zakłopotany jak powinien zareagować, Tigre szczerze jej podziękował.

“Może się to wydawać dziwne z mojej strony, ale dziękuję, że bezpiecznie mnie tu doprowadziłaś.”

Tigre słyszał o jeńcach w konwoju, którzy byli poniżani i bici lub torturowani na śmierć. Niektórzy umierali nie dostając nic do jedzenia.

Jednak w drodze z Dinant, nigdy się nad nim nie pastwiono. Był nawet przyzwoicie karmiony.

Chociaż powodem mogło być to, że był więźniem Ellen, Limlisha – to jest, Lim, była tą, która należycie go doglądała.

Nie odpowiedziała Tigre'owi. Zrobiła to co musiała.

Mimo to, ukryła swoją złość ignorując dziękującego jej Tigre'a i zwracając się do Ellen.

“Eleanora-sama, jest dziś jeszcze wiele do zrobienia. Powinnaś szybko uporać się z błahostkami, zgadza się?”

“Wiem, wiem.”

Ellen uśmiechnęła się gorzko i machnęła ręką. Spojrzała Tigre'owi w twarz, celowo się uśmiechając.

“Chciałabym postawić sprawę jasno, Tigre... nie, lordzie Vorn. Na mocy traktatu między naszymi krajami, będziesz traktowany jak jeniec wojenny. Jeśli w ciągu pięćdziesięciu dni królestwo Brune nie dostarczy żądanego okupu, znaczy się, jeśli okup nie zostanie mi zapłacony, na mocy porozumienia oficjalnie staniesz się moją własnością. Kontraktowi mocy nadaje honor i imię boga, Radegasta. Czy to zrozumiałe?”

Chociaż niezbyt mu to pasowało, Tigre niechętnie skinął głową.

Był to kontrakt uznawany przez wszystkie kraje, dotyczący postępowania z jeńcami wojennymi.

Został zawarty, żeby unikać znęcania się, poniżania i mówiąc w prost, morderstw. Była to zasada ułatwiająca negocjacje między państwami.

“Cóż, wspomniany okup może cię nieco zmartwić.”

Tigre usłyszał liczbę wydobywającą się z ust Ellen i stanął jak wryty z rozwartymi szeroko ustami.

Była to ilość niemal dorównująca trzyletnim dochodom z podatków w Alsace.

Z wrażenia zakręciło mu się w głowie.

“... Nie dałoby się jakoś zredukować tej sumy?”

“Nie.”

Prosta odpowiedź.

--- Cóż, nie ma ku temu żadnych powodów.

W większości przypadków branie jeńców miało na celu uzyskanie za nich okupu. Było mało prawdopodobne, że dziewczyna obniży stawkę tak łatwo.

“Zamieszkasz w tym pałacu. Nie potrzeba wspominać, że jakakolwiek próba ucieczki spotka się z karą śmierci.”

Tigre był jak ryba wyjęta z wody. Desperacko próbował sobie przypomnieć, ile oszczędności miał w swoim terytorium.

Wynosiły one mniej więcej tyle co roczny dochód z podatków, czyli o wiele za mało.

--- Gdybym mógł skontaktować się z Batranem, Teitą albo sir Massasem, który jest szerzej znany, może udałoby im się zgromadzić pieniądze.

Przygotowanie okupu było najprościej mówiąc, niemożliwe.

Poczuł ból między oczami na myśl o swojej ponurej przyszłości. Prawie zemdlał, ale zanim do tego doszło, Tigre'owi jakoś udało się zebrać siłę w nogach.

Wspierając swoje ciało całą siłą jaką udało mu się wykrzesać, spojrzał na Ellen.

--- Muszę wrócić do Alsace.

Urodziłem się tam i wychowałem. To ważna kraina, którą odziedziczyłem po ojcu.

Martwię się też o bezpieczeństwo żołnierzy. Jestem pewien, że moi poddani są zaniepokojeni.

Co najważniejsze, obiecałem Teicie, że wrócę.

Chcę spełnić ich pragnienia.

“Więc... to wszystko po co mnie tu wezwałaś?”

Słowa Tigre'a były zuchwałe, tak jak jego ton. Szkarłatne oczy Ellen radośnie się uśmiechały, kiedy spoglądała na niego z podziwem.

“To nie jedyny powód dla którego kazałam ci się tu stawić, ma się rozumieć.”

Ellen wskazała na łuk treningowy oparty o ścianę.

“Wystrzel strzałę z tego miejsca i traf tam.”

“To wszystko?”

Tigre, który był w defensywie, miał wrażenie że było to dosyć anty-klimatyczne.

Dystans do celu wynosił trzysta alsinów. Nawet dla dobrego łucznika zabrzmiałoby to jak kiepski żart.

Wystrzelenie strzały na taką odległość samo w sobie było wyzwaniem; trafić przy tym w cel było praktycznie niemożliwe.

Jednak dla Tigre'a nie stanowiło to większego problemu.

Choć nie wiedział co ona knuje, postanowił szybko się z tym uporać.

Jeden z żołnierzy podał mu łuk i cztery strzały. Mężczyzna miał delikatne rysy twarzy oraz piękne, lśniące czarne włosy sięgające do ramion.

Po tym jak Tigre otrzymał od niego łuk i strzały, lekko zmarszczył brwi.

“Co za okropny łuk...”

Materiał był nieodpowiedni, a stan uchwytu opłakany. Wiązania także były nędznie wykonane. Było też na nim trochę taśmy. Łatwo szło się domyślić, jakie stały za tym intencje.

Ellen niczym dziecko wpatrywała się w niego z daleka, pełna oczekiwań. To nie jej sprawka? W takim wypadku raczej mało prawdopodobne, żeby to był standardowy łuk armii Zhcted.

Nie był pewien, czy dziewczyna zdawała sobie sprawę z sytuacji.

Nieprzyjemna myśl przeszła mu przez głowę. Jak by o tym pomyśleć, łuki w armii Brune też nie były zbyt dobre.

--- Problemem nie są też zdolności twórcy... Trzeba zacząć od tego, że nie ma takiej profesji jak łuczniczy rzemieślnik.

Łuk Tigre'a został mu zrobiony za młodu przez jego ojca. Nawet materiały były dobrane w oparciu o wiedzę i technologię innych krajów, w tym Zhcted.

Celność strzałów była zasługą nie tylko umiejętności Tigre'a ale także jakości narzędzia, którym się posługiwał.

Udając, że sprawdza stan łuku, kątem oka spojrzał na żołnierza, który mu go podał i dostrzegł jak on i paru innych szczerzy zęby w uśmiechu.

“Nędzna sztuczka.”

Przez to, że był wściekły, z jego ust wymknął się pomruk.

"Jakiś problem?”

Stojąca nieopodal Lim patrzyła na niego z powątpiewaniem. Widocznie nie usłyszała jego słów. Mimo to, niezręcznie byłoby, żeby jeniec wojenny skarżył się na jakość łuku.

“Chcę coś sprawdzić. Nie muszę trafić w cel wszystkimi czterema strzałami, wystarczy jedną, zgadza się?”

“To dość strachliwa uwaga jak na kogoś, kto jedną strzałą uśmiercił mojego konia.”

Choć sądziła, że był to sarkazm z jego strony, jej twarz pozostawała bez wyrazu. Nie było śladu złośliwości. Wyglądało na to, że nie dostrzegła opłakanego stanu w którym była broń.

“Jeśli źle się czujesz, mogę powiedzieć Eleonorze-sama, żeby przełożyła to na kiedy indziej."

“Nie, dam radę.”

Odpowiedział mocnym tonem. Tigre ułożył łuk w dłoni.

“Jednakże, pozwól mi trafić w cel tylko jedną strzałą. Nie mam pewności co do łuku z którego wcześniej nie korzystałem.”

Skinąwszy, Lim wyraziła zgodę i natychmiast podeszła do Ellen. Po wymianie paru słów, ta spojrzała na niego bez śladu rozczarowania, jakby mówiąc “Zaczynaj proszę.”

Tigre nałożył pierwszą strzałę i wypuścił ją.

Zatrzymała się zanim dotarła do celu, upadając na ziemię na dystansie niecałych dwustu alsinów. Wśród żołnierzy słychać było śmiechy i drwiny.

Nie przeszkadzało mu to i wypuścił drugą strzałę.

Słychać było jej świst gdy leciała po łuku. Trafiła w zamkowy mur, daleko od celu.

Żołnierze ryknęli śmiechem. Niektórzy potrząsali ramionami, inni patrzyli na niego z politowaniem i pogardą. Wiele spojrzeń przeszywało Tigre'a.

“Przykładasz się w ogóle do tego?”

Lim, mówiąc poirytowanym głosem, spojrzała na Ellen.

Ellen wyglądała na zakłopotaną. Choć próbowała uporać się z problemem, patrzyła na niego jakby dostała reprymendę od nauczyciela.

“Uda mi się.”

Tigre odpowiedział z zapałem i nałożył trzecią strzałę.

“Hej, dalej będziesz próbował? Naprawdę wciąż chcesz się popisać?”

“Może chciałby, żeby go zmienić. Chociaż potrafi dosięgnąć celu, nie umie nawet strzelić na wprost.”

“Vanadis-sama, naprawdę zrobiłaś z takiego człowieka swojego jeńca?”

“Niezłe przedstawienie. Ciekawe, czy jutro zobaczymy coś nowego.”

Choć żołnierze celowo się z niego nabijali, Tigre'owi to nie przeszkadzało.

Był przyzwyczajony do takich obelg. Wielokrotnie spotykał się z gorszymi.

Wziął głęboki oddech i żeby się rozluźnić spojrzał w niebo, kręcąc głową we wszystkie strony.

Jego wzrok uchwycił czarny cień.

--- Co to jest?

Przestał ruszać głową i przyjrzał się uważniej.

W momencie pojął czym jest cień. Ciarki przebiegły po plecach Tigre'a, kiedy krzyknął do Ellen.

“Padnij!”

--- Kusza...!

Różniła się od łuku, którego używał Tigre. Był to mechaniczny łuk; cięciwa była naciągana przez korbę i uwalniana za pomocą spustu.

Łatwo było nią chybić, ale miała maksymalny zasięg trzystu pięćdziesięciu alsinów, a jej bełty z łatwością przeszywały tarcze i zbroje na wylot.

Czarny cień na murach miał jedną w ręku.

Gruby bełt został wystrzelony z kuszy.

Ryk powietrza gnał w stronę Ellen. Nie miała czasu, żeby zrobić unik.

Jednak Ellen nie panikowała, ani nie ruszała się z miejsca.

“--- Arifal!”

Kiedy wymamrotała to słowo jak zaklęcie, miecz przy jej pasie rozbłysnął, tnąc atmosferę i rozpylając srebrne cząsteczki.

W jednej chwili powietrze wezbrało gwałtownie, jakby eksplodując. Wokół dziewczyny rozszalał się sztorm.

Jej długie, srebrnobiałe włosy tańczyły na wietrze. Bełt, zaplątany w gwałtowny sztorm, został zdmuchnięty z orbity.

Przeleciał przez pustą przestrzeń z dala od dziewczyny i bezsilnie spadł na ziemię.

--- Co się właśnie stało?

Oniemiały z zaskoczenia Tigre wpatrywał się w Ellen.

To nie był przypadek; niemożliwe.

Ucząc się strzelać z łuku, Tigre uczył się też o kuszach. Zdawał sobie sprawę z siły grubych bełtów. Wiatr nie mógł od tak sobie zdmuchnąć go z orbity.

“Pojmać tego człowieka!”

Lim krzyknęła. Jednak żaden z żołnierzy trzymających łuk nie był w stanie nawet dosięgnąć muru, nie wspominając o trafieniu cienia.

Ludzie z mieczami i włóczniami biegli w stronę murów.

Żołnierz patrolujący mur, w odpowiedzi na zamieszanie, ruszył w pościg za cieniem.

--- To nie moja sprawa.

Wymamrotał do siebie Tigre. Chociaż odruchowo krzyknął, nie był podwładnym Ellen, ani mieszkańcem tego miasta.

Myśląc o tym, nagle przypomniał sobie swoje pierwsze spotkanie z dziewczyną.

“Jesteś zdolny.”

Powiedziała to z uśmiechem

Teita, Batran i jego ludzie, mój zmarły ojciec, kiedy ostatnio ktoś pochwalił moje łucznictwo?

“Mam go schwytać żywcem?”

Nakładając strzałę, Tigre zapytał Lim głosem bez emocji.

“Czy to naprawdę odpowiednia sytuacja, żeby mówić coś takiego...?”

Ściskając miecz w ręce, która pobielała, zmartwiona Lim wpatrywała się w cień na murach. Chciała poprowadzić żołnierzy, ale musiała pozostać u boku Ellen.

Cień szybko uciekał. Gdyby udało mu się dotrzeć do wieży, z łatwością wydostałby się na zewnątrz.

“Zrozumiałem. Przestrzelę mu stopę."

Powiedziawszy to, Tigre maksymalnie naciągnął cięciwę.

Po wystrzeleniu dwóch poprzednich strzał, doskonale zaznajomił się ze stanem łuku.

--- Z takiej odległości nie chybię.

Lim patrzyła na niego ze zwątpieniem.

Wnet, jej wzrok wyrażał zaskoczenie.

Cięciwa zadrżała.

Strzała leciała ze świstem, zataczając ogromny łuk i trafiając cienia w nogę.

Cień upadł i został pochwycony przez żołnierzy, którzy wreszcie go dogonili.

“Co... to było?”

Jeden z żołnierzy stojących namurach spoglądał w dół, na Tigre'a. Zabrakło mu słów.

Inni żołnierze również zdumieni patrzyli na Tigre'a.

“Niemożliwe. Z tamtego miejsca strzelił ponad mur, na odległość ponad trzystu alsinów...”

“Nie, biorąc pod uwagę wysokość wieży, to jeszcze dalej. Niesamowite.”

“Nie do wiary... To na pewno ludzkie zdolności, czy może wszyscy ludzie z Brune tak potrafią?”

Głosy były zdziwione i zaszokowane, ale łatwo dało się w nich usłyszeć również zachwyt.

Jedni stali jak wryci, inni spoglądali w niebo, jeszcze inni dotykali czół rękami i recytowali imiona bogów.

Zła wola na placu treningowym przepadła.

“Udało mu się coś takiego... tym nędznym łukiem...”

Żołnierze, którzy wręczyli Tigre'owi łuk, pobledli ze strachu.

“--- Macie mnie.”

Tigre wzruszył ramionami. Choć jego emocje opadły, był zakłopotany. Zauważył, że wszyscy się na niego patrzą.

W jego ręce pozostała czwarta strzała. Chociaż Lim widziała to już wcześniej, jej reakcja była taka sama jak u pozostałych. Kiedy jej oczy spotkały się z jego, zrozumiał, że była spięta.

Spojrzał na Ellen.

“Pozwól, że zapytam. Co z czwartą strzałą?”

“Tyle wystarczy. Ciężko było to przegapić.”

Srebrzyste włosy Ellen delikatnie się poruszyły, kiedy potrząsnęła głową.

“Dobrze się spisałeś.”

Obdarowała Tigre'a szczerym uśmiechem, ze swoim mieczem wciąż znajdującym się w pochwie. Nie wiadomo skąd zawiał wiatr, łaskocząc włosy chłopaka.

--- Przed chwilą...

Tigre odruchowo dotknął ręką włosów. Sądził, że Ellen w jakiś sposób użyła swojego miecza, żeby stworzyć wiatr.


Wróć do rozdziału 1 Powrót do strony głównej Idź do rozdziału 3