Difference between revisions of "Zero no Tsukaima wersja polska Tom 1 Rozdział 3"

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search
('Stwórca' zmieniony na 'Założyciel', mainstay figure => filar, a nie podstawa rysunku)
Line 1: Line 1:
 
Rozdział trzeci: Legenda
 
Rozdział trzeci: Legenda
   
Pan Colbert był nauczycielem, który pracował w Akademii Magii Tristain już 20 lat i był teraz podstawą rysunku.
+
Pan Colbert, nauczyciel który poświęcił Akademii Magii Tristain 20 lat, był jej filarem.
 
Jego imieniem runicznym było "Colbert Płonący Wąż", i naturalnie, był magiem ognia.
 
Jego imieniem runicznym było "Colbert Płonący Wąż", i naturalnie, był magiem ognia.
   
Od Wiosennego Przywołania Chowańców kilka dni temu, był zaniepokojony o chowańca-chłopaka, którego przywołała Louise. Albo precyzyjniej, był zaniepokojony o runy, które pojawiły się na lewej dłoni tego chłopca. Były one rzeczywiście rzadkimi runami, więc przez ostatnie kilka nocy, chodził do biblioteki, i badał różne teksty.
+
Od Wiosennego Przywołania Chowańców kilka dni temu, był zaniepokojony o chowańca-chłopaka, którego przywołała Louise. Albo precyzyjniej, był zaniepokojony o runy, które pojawiły się na lewej dłoni tego chłopca. Były one rzeczywiście rzadkimi runami, więc przez ostatnie kilka nocy chodził do biblioteki i badał różne teksty.
Biblioteka Akademii Magii Tristain była w tej samej wieży co sala obiadowa. Półki na książki były niewiarygodnie wysokie, jakieś 30 metrów wysokości, a sposób ich położenia w stosunku do ściany był widowiskowy. I słusznie, ponieważ to miejsce było napchane historią zaczynając od stworzenia nowego świata w Halkeginii przez Twórcę Birmira.
+
Biblioteka Akademii Magii Tristain była w tej samej wieży co sala obiadowa. Półki na książki były niewiarygodnie wysokie, jakieś 30 metrów wysokości, a sposób ich położenia w stosunku do ściany był widowiskowy. I słusznie, ponieważ to miejsce było napchane historią zaczynając od stworzenia nowego świata w Halkeginii przez Brimira Założyciela.
 
Colbert był teraz w sekcji biblioteki zwanej "Biblioteką Fenrira", do której dostęp mieli tylko nauczyciele.
 
Colbert był teraz w sekcji biblioteki zwanej "Biblioteką Fenrira", do której dostęp mieli tylko nauczyciele.
 
Zwykłe półki na książki, do których uczniowie mieli pełny dostęp nie dawały żadnych odpowiedzi, które by go usatysfakcjonowały.
 
Zwykłe półki na książki, do których uczniowie mieli pełny dostęp nie dawały żadnych odpowiedzi, które by go usatysfakcjonowały.
 
Używając zaklęcia Lewitacji uniósł się do półki poza zasięgiem i zaczął przejęcie szukać szczególnej książki.
 
Używając zaklęcia Lewitacji uniósł się do półki poza zasięgiem i zaczął przejęcie szukać szczególnej książki.
 
Jego wysiłki zostały nagrodzone, kiedy jego spojrzenie spadło na tytuł książki.
 
Jego wysiłki zostały nagrodzone, kiedy jego spojrzenie spadło na tytuł książki.
Był to bardzo stary tekst, który posiadał opisy chowańców, których użył Twórca Birmir.
+
Był to bardzo stary tekst, który posiadał opisy chowańców, których użył Brimir Założyciel.
 
Jego uwaga była skupiona na jednym szczególnym akapicie, a kiedy czytał z fascynacją, jego oczy zrobiły się szerokie.
 
Jego uwaga była skupiona na jednym szczególnym akapicie, a kiedy czytał z fascynacją, jego oczy zrobiły się szerokie.
 
Porównał książkę ze szkicem run tego chłopca.
 
Porównał książkę ze szkicem run tego chłopca.
Line 21: Line 21:
   
   
Biuro Dyrektora było ulokowane na najwyższym piętrze wieży(nie, nie najwyższej :P). Sir Osmond, obecny dyrektor Akademii Magii Tristain, siedział podpierając się łokciami o jego elegancko zbudowane sekwojowe biurko, będąc niesamowicie znudzonym głaskał swoją białą brodę i włosy. Powolnie wyrywał włosy w nosie, kiedy mruknął i otworzył szfkę w biurku.Wyciągnął z niej fajkę.
+
Biuro Dyrektora było ulokowane na najwyższym piętrze wieży. Sir Osmond, obecny dyrektor Akademii Magii Tristain, siedział podpierając się łokciami o jego elegancko zbudowane sekwojowe biurko, będąc niesamowicie znudzonym głaskał swoją białą brodę i włosy. Powolnie wyrywał włosy w nosie, kiedy mruknął i otworzył szafkę w biurku. Wyciągnął z niej fajkę.
   
 
Gdy to zrobił, Pani Longueville, sekretarka, która coś pisała przy innym biurku machnęła lotką pióra.
 
Gdy to zrobił, Pani Longueville, sekretarka, która coś pisała przy innym biurku machnęła lotką pióra.
Line 27: Line 27:
 
Fajka uniosła się w powietrze i wylądowała w ręce Pani Longueville.
 
Fajka uniosła się w powietrze i wylądowała w ręce Pani Longueville.
   
-Czy to zabawne zabierać starcowi jego małe przyjemności?? - wymamrotał zawiedziony Osmond
+
- Czy to zabawne zabierać starcowi jego małe przyjemności?? - wymamrotał zawiedziony Osmond.
   
-Dbanie o Pana zdrowie jest także częścią mojej pracy, Panie Osmond
+
- Dbanie o Pana zdrowie jest także częścią mojej pracy, Panie Osmond.
Sir Osmond wstał z jego krzesła i podszedł do opanowanej Pani Longueville. Zatrzymał się za siedzącą Panią Longueville zamknął oczy i przybrał poważną minę.
+
Sir Osmond wstał z jego krzesła i podszedł do opanowanej Pani Longueville. Zatrzymał się za siedzącą Panią Longueville, zamknął oczy i przybrał poważną minę.
   
-Jeżeli dni dalej będą mijać w takim spokoju, nuda stanie się dość poważnym problemem.
+
- Jeżeli dni dalej będą mijać w takim spokoju, nuda stanie się dość poważnym problemem.
 
Zmarszczki wyryte głęboko w twarzy Osmonda dawały wskazówki odnośnie jego życiorysu. Ludzie zgadywali że ma setki lat, nawet trzysta. Ale tak naprawdę nikt nie znał jego prawdziwego wieku. Było możliwe, że już sam go nie pamiętał.
 
Zmarszczki wyryte głęboko w twarzy Osmonda dawały wskazówki odnośnie jego życiorysu. Ludzie zgadywali że ma setki lat, nawet trzysta. Ale tak naprawdę nikt nie znał jego prawdziwego wieku. Było możliwe, że już sam go nie pamiętał.
   
-Panie Osmondzie - Pani Longueville powiedziała do niego nie zdejmując wzroku z lotki pióra, które bazgrało po pergaminie.
+
- Panie Osmondzie - Pani Longueville powiedziała do niego nie zdejmując wzroku z lotki pióra, które bazgrało po pergaminie.
   
-Co się stało? Pani...
+
- Co się stało? Pani...
   
-Proszę zaprzestać mówienia, że nie ma pan nic do roboty jako wymówki by dotykać moich pośladków.
+
- Proszę zaprzestać mówienia, że nie ma pan nic do roboty jako wymówki by dotykać moich pośladków.
 
Pan Osmond otworzył nieco usta i zaczął chodzić w kółko chwiejnym krokiem.
 
Pan Osmond otworzył nieco usta i zaczął chodzić w kółko chwiejnym krokiem.
   
-Proszę nie udawać zniedołężniałego kiedy tylko sytuacja jest zła dla Pana, - Pani Longueville dodała spokojnie. Pan Osmond westchnął głęboko. Było to westchnięcie podtrzymujące wagę wielu problemów.
+
- Proszę nie udawać zniedołężniałego kiedy tylko sytuacja jest zła dla Pana, - Pani Longueville dodała spokojnie. Pan Osmond westchnął głęboko. Było to westchnięcie podtrzymujące wagę wielu problemów.
   
-Jak myślisz, gdzie może być ostateczna prawda? Nigdy się Pani nad tym nie zastanawiała? Pani...
+
- Jak myślisz, gdzie może być ostateczna prawda? Nigdy się Pani nad tym nie zastanawiała? Pani...
   
-Gdziekolwiek ona jest zapewniam Pana, że nie pod moją sukienką, więc proszę przestać wysyłać tam swoją mysz.
+
- Gdziekolwiek ona jest zapewniam Pana, że nie pod moją sukienką, więc proszę przestać wysyłać tam swoją mysz.
 
Pan Osmand schylił się i wymamrotał smutno
 
Pan Osmand schylił się i wymamrotał smutno
   
-Motsognir.
+
- Motsognir.
   
 
Spod biurka Pani Longueville wybiegła mała myszka. Wbiegła po nodze Pana Osmonda i zatrzymała się na jego ramieniu, potrząsając swoją małą główką. On zaś wyjął z kieszeni orzeszka i podał myszy.
 
Spod biurka Pani Longueville wybiegła mała myszka. Wbiegła po nodze Pana Osmonda i zatrzymała się na jego ramieniu, potrząsając swoją małą główką. On zaś wyjął z kieszeni orzeszka i podał myszy.
   
-Chuchu - mysz zapiszczała widocznie zadowolona.
+
- Chuchu - mysz zapiszczała widocznie zadowolona.
   
-Jesteś moim jedynym prawdziwie godnym zaufania przyjacielem Motsognir.
+
- Jesteś moim jedynym prawdziwie godnym zaufania przyjacielem Motsognir.
 
Mysz zaczęła skrobać zębami po orzeszku, który zniknął szybko, a mysz zapiszczała „chuchu” jeszcze raz.
 
Mysz zaczęła skrobać zębami po orzeszku, który zniknął szybko, a mysz zapiszczała „chuchu” jeszcze raz.
   
-A, tak tak chcesz więcej? Dobrze ale najpierw zdaj raport Motsognir.
+
- A, tak tak chcesz więcej? Dobrze, ale najpierw zdaj raport Motsognir.
-Chuchu.
+
- Chuchu.
   
-Rozumiem, białe koronkowe, hm. Pani Longueville powinna pozostać przy czarnych, zgadzasz się Motsognir?
+
- Rozumiem, białe koronkowe, hm. Pani Longueville powinna pozostać przy czarnych, zgadzasz się Motsognir?
 
Brew pani Lonueville drgnęła.
 
Brew pani Lonueville drgnęła.
   
-Panie Osmond.
+
- Panie Osmond.
   
-Słucham.
+
- Słucham.
   
-Jeszcze raz pan to zrobi, a złożę skargę do rady.
+
- Jeszcze raz pan to zrobi, a złożę skargę do rady.
   
-Ha! Myślisz, że mogę być tutejszym dyrektorem bojąc się rady? – Pan Osmond otworzył swoje oczy szeroko i krzyknął gniewnie. Była to imponująca zmiana, której nikt by nie oczekiwał po zdziadziałym mężczyźnie.
+
- Ha! Myślisz, że mogę być tutejszym dyrektorem bojąc się rady? – Pan Osmond otworzył swoje oczy szeroko i krzyknął gniewnie. Była to imponująca zmiana, której nikt by nie oczekiwał po zdziadziałym mężczyźnie.
   
-Proszę się nie robić pyskata, tylko dlatego, że zajrzałem na pani majtki! W tym tempie nigdy pani nie wyjdzie za mąż! Haa... znowu być młodym... Pani...
+
- Proszę się nie robić pyskata, tylko dlatego, że zajrzałem na pani majtki! W tym tempie nigdy pani nie wyjdzie za mąż! Haa... znowu być młodym... Pani...
   
 
Osmond zaczął głaskać tył pani Longueville bez wahania. Pani wstała i bez słowa zaczęła kopać swojego szefa.
 
Osmond zaczął głaskać tył pani Longueville bez wahania. Pani wstała i bez słowa zaczęła kopać swojego szefa.
   
-Przepraszam, auu, stop. Już więcej tego nie zrobię, obiecuję. – Pan Osmond zakrył swoją głowę i jęczał. Pani Longueville ciężko ddychała kontynuując kopanie Osmonda.
+
- Przepraszam, auu, stop. Już więcej tego nie zrobię, obiecuję. – Pan Osmond zakrył swoją głowę i jęczał. Pani Longueville ciężko ddychała kontynuując kopanie Osmonda.
   
 
- Aa! Jak pani może! Traktować starszą osobę! W ten sposób! Hej! Auć!
 
- Aa! Jak pani może! Traktować starszą osobę! W ten sposób! Hej! Auć!
 
Ten moment został przerwany przez nagłe wtargnięcie. Drzwi zostały otwarte z trzaskiem, a do środka wpadł Colbert.
 
Ten moment został przerwany przez nagłe wtargnięcie. Drzwi zostały otwarte z trzaskiem, a do środka wpadł Colbert.
   
-Panie Osmond!
+
- Panie Osmond!
   
-Co się stało? – Pani Longueville była już powrotem przy biurku siedząc jakby nic nie zaszło. Pan Osmond leżąc odwrócił się aby zobaczyć odwiedzającego. Miał poważny wyraz twarzy. To z pewnością był szybki powrót do normalności.
+
- Co się stało? – Pani Longueville była już powrotem przy biurku siedząc jakby nic nie zaszło. Pan Osmond leżąc odwrócił się aby zobaczyć odwiedzającego. Miał poważny wyraz twarzy. To z pewnością był szybki powrót do normalności.
   
-M-m-mam wielkie wieści!
+
- M-m-mam wielkie wieści!
   
-Nie ma czegoś takiego jak wielkie wieści, są tylko grupy małych wydarzeń.
+
- Nie ma czegoś takiego jak wielkie wieści, są tylko grupy małych wydarzeń.
   
-P-p-proszę popatrzeć na to! – Colbert podał Osmondowi książkę, którą przed chwila czytał.
+
- P-p-proszę popatrzeć na to! – Colbert podał Osmondowi książkę, którą przed chwila czytał.
   
-To są „Chowańce Stwórcy Birmira” czyż nie? Ciągle chcesz odkopywać starą literaturę jak to? Jeśli masz czas na to, to lepiej wymyśl jakiś nowy sposób, aby wyciągać zaległe czynsze od tych leniwych szlachciców! Panie eee... Jak to szło?
+
- To są „Chowańce Brimira Założyciela” czyż nie? Ciągle chcesz odkopywać starą literaturę jak to? Jeśli masz czas na to, to lepiej wymyśl jakiś nowy sposób, aby wyciągać zaległe czynsze od tych leniwych szlachciców! Panie eee... Jak to szło?
   
-Colbert! Znów pan zapomniał?
+
- Colbert! Znów pan zapomniał?
   
-Tak, tak, teraz pamiętam. Po prostu tak szybko mówiłeś, że nigdy tego nie wyłapałem. Więc teraz, co takiego ciekawego jest w tej książce?
+
- Tak, tak, teraz pamiętam. Po prostu tak szybko mówiłeś, że nigdy tego nie wyłapałem. Więc teraz, co takiego ciekawego jest w tej książce?
   
-Proszę także spojrzeć na to! – Colbert podał mu szkic run z lewej ręki Saito.
+
- Proszę także spojrzeć na to! – Colbert podał mu szkic run z lewej ręki Saito.
 
W momencie, kiedy Osmond to zobaczył, jego wyraz twarzy się zmienił. Jego oczy zaczęły błyszczeć.
 
W momencie, kiedy Osmond to zobaczył, jego wyraz twarzy się zmienił. Jego oczy zaczęły błyszczeć.
   
-Pani Longueville może nas pani na chwilę zostawić samych? – Pani Longueville wstała i opuściła pokój. Gdy tylko Osmond się upewnił że nikt niepożądany niczego nie usłyszy powiedział:
+
- Pani Longueville może nas pani na chwilę zostawić samych? – Pani Longueville wstała i opuściła pokój. Gdy tylko Osmond się upewnił że nikt niepożądany niczego nie usłyszy powiedział:
   
-Więc teraz niech pan wytłumaczy mi wszystko w każdym detalu.
+
- Więc teraz niech pan wytłumaczy mi wszystko w każdym detalu.
   
   
 
== Przekład ==
 
== Przekład ==
   
Tłumaczyli: [[user: Otaku_kun|Otaku]]
+
Tłumaczyli: [[user: Otaku_kun|Otaku]], [[user: Gumak|Gumak]]
 
Korekta : na razie nie trzeba
 

Revision as of 01:41, 4 February 2010

Rozdział trzeci: Legenda

Pan Colbert, nauczyciel który poświęcił Akademii Magii Tristain 20 lat, był jej filarem. Jego imieniem runicznym było "Colbert Płonący Wąż", i naturalnie, był magiem ognia.

Od Wiosennego Przywołania Chowańców kilka dni temu, był zaniepokojony o chowańca-chłopaka, którego przywołała Louise. Albo precyzyjniej, był zaniepokojony o runy, które pojawiły się na lewej dłoni tego chłopca. Były one rzeczywiście rzadkimi runami, więc przez ostatnie kilka nocy chodził do biblioteki i badał różne teksty. Biblioteka Akademii Magii Tristain była w tej samej wieży co sala obiadowa. Półki na książki były niewiarygodnie wysokie, jakieś 30 metrów wysokości, a sposób ich położenia w stosunku do ściany był widowiskowy. I słusznie, ponieważ to miejsce było napchane historią zaczynając od stworzenia nowego świata w Halkeginii przez Brimira Założyciela. Colbert był teraz w sekcji biblioteki zwanej "Biblioteką Fenrira", do której dostęp mieli tylko nauczyciele. Zwykłe półki na książki, do których uczniowie mieli pełny dostęp nie dawały żadnych odpowiedzi, które by go usatysfakcjonowały. Używając zaklęcia Lewitacji uniósł się do półki poza zasięgiem i zaczął przejęcie szukać szczególnej książki. Jego wysiłki zostały nagrodzone, kiedy jego spojrzenie spadło na tytuł książki. Był to bardzo stary tekst, który posiadał opisy chowańców, których użył Brimir Założyciel. Jego uwaga była skupiona na jednym szczególnym akapicie, a kiedy czytał z fascynacją, jego oczy zrobiły się szerokie. Porównał książkę ze szkicem run tego chłopca. "Ah!" szepnął zaskoczony. W tym momencie, stracił koncentrację niezbędną dla utrzymania jego Lewitacji i prawie upadł na podłogę. Trzymając książkę w ramionach, pośpiesznie opadł na podłogę i wybiegł z biblioteki. Jego celem było Biuro Dyrektora.


***


Biuro Dyrektora było ulokowane na najwyższym piętrze wieży. Sir Osmond, obecny dyrektor Akademii Magii Tristain, siedział podpierając się łokciami o jego elegancko zbudowane sekwojowe biurko, będąc niesamowicie znudzonym głaskał swoją białą brodę i włosy. Powolnie wyrywał włosy w nosie, kiedy mruknął i otworzył szafkę w biurku. Wyciągnął z niej fajkę.

Gdy to zrobił, Pani Longueville, sekretarka, która coś pisała przy innym biurku machnęła lotką pióra.

Fajka uniosła się w powietrze i wylądowała w ręce Pani Longueville.

- Czy to zabawne zabierać starcowi jego małe przyjemności?? - wymamrotał zawiedziony Osmond.

- Dbanie o Pana zdrowie jest także częścią mojej pracy, Panie Osmond. Sir Osmond wstał z jego krzesła i podszedł do opanowanej Pani Longueville. Zatrzymał się za siedzącą Panią Longueville, zamknął oczy i przybrał poważną minę.

- Jeżeli dni dalej będą mijać w takim spokoju, nuda stanie się dość poważnym problemem. Zmarszczki wyryte głęboko w twarzy Osmonda dawały wskazówki odnośnie jego życiorysu. Ludzie zgadywali że ma setki lat, nawet trzysta. Ale tak naprawdę nikt nie znał jego prawdziwego wieku. Było możliwe, że już sam go nie pamiętał.

- Panie Osmondzie - Pani Longueville powiedziała do niego nie zdejmując wzroku z lotki pióra, które bazgrało po pergaminie.

- Co się stało? Pani...

- Proszę zaprzestać mówienia, że nie ma pan nic do roboty jako wymówki by dotykać moich pośladków. Pan Osmond otworzył nieco usta i zaczął chodzić w kółko chwiejnym krokiem.

- Proszę nie udawać zniedołężniałego kiedy tylko sytuacja jest zła dla Pana, - Pani Longueville dodała spokojnie. Pan Osmond westchnął głęboko. Było to westchnięcie podtrzymujące wagę wielu problemów.

- Jak myślisz, gdzie może być ostateczna prawda? Nigdy się Pani nad tym nie zastanawiała? Pani...

- Gdziekolwiek ona jest zapewniam Pana, że nie pod moją sukienką, więc proszę przestać wysyłać tam swoją mysz. Pan Osmand schylił się i wymamrotał smutno

- Motsognir.

Spod biurka Pani Longueville wybiegła mała myszka. Wbiegła po nodze Pana Osmonda i zatrzymała się na jego ramieniu, potrząsając swoją małą główką. On zaś wyjął z kieszeni orzeszka i podał myszy.

- Chuchu - mysz zapiszczała widocznie zadowolona.

- Jesteś moim jedynym prawdziwie godnym zaufania przyjacielem Motsognir. Mysz zaczęła skrobać zębami po orzeszku, który zniknął szybko, a mysz zapiszczała „chuchu” jeszcze raz.

- A, tak tak chcesz więcej? Dobrze, ale najpierw zdaj raport Motsognir. - Chuchu.

- Rozumiem, białe koronkowe, hm. Pani Longueville powinna pozostać przy czarnych, zgadzasz się Motsognir? Brew pani Lonueville drgnęła.

- Panie Osmond.

- Słucham.

- Jeszcze raz pan to zrobi, a złożę skargę do rady.

- Ha! Myślisz, że mogę być tutejszym dyrektorem bojąc się rady? – Pan Osmond otworzył swoje oczy szeroko i krzyknął gniewnie. Była to imponująca zmiana, której nikt by nie oczekiwał po zdziadziałym mężczyźnie.

- Proszę się nie robić pyskata, tylko dlatego, że zajrzałem na pani majtki! W tym tempie nigdy pani nie wyjdzie za mąż! Haa... znowu być młodym... Pani...

Osmond zaczął głaskać tył pani Longueville bez wahania. Pani wstała i bez słowa zaczęła kopać swojego szefa.

- Przepraszam, auu, stop. Już więcej tego nie zrobię, obiecuję. – Pan Osmond zakrył swoją głowę i jęczał. Pani Longueville ciężko ddychała kontynuując kopanie Osmonda.

- Aa! Jak pani może! Traktować starszą osobę! W ten sposób! Hej! Auć! Ten moment został przerwany przez nagłe wtargnięcie. Drzwi zostały otwarte z trzaskiem, a do środka wpadł Colbert.

- Panie Osmond!

- Co się stało? – Pani Longueville była już powrotem przy biurku siedząc jakby nic nie zaszło. Pan Osmond leżąc odwrócił się aby zobaczyć odwiedzającego. Miał poważny wyraz twarzy. To z pewnością był szybki powrót do normalności.

- M-m-mam wielkie wieści!

- Nie ma czegoś takiego jak wielkie wieści, są tylko grupy małych wydarzeń.

- P-p-proszę popatrzeć na to! – Colbert podał Osmondowi książkę, którą przed chwila czytał.

- To są „Chowańce Brimira Założyciela” czyż nie? Ciągle chcesz odkopywać starą literaturę jak to? Jeśli masz czas na to, to lepiej wymyśl jakiś nowy sposób, aby wyciągać zaległe czynsze od tych leniwych szlachciców! Panie eee... Jak to szło?

- Colbert! Znów pan zapomniał?

- Tak, tak, teraz pamiętam. Po prostu tak szybko mówiłeś, że nigdy tego nie wyłapałem. Więc teraz, co takiego ciekawego jest w tej książce?

- Proszę także spojrzeć na to! – Colbert podał mu szkic run z lewej ręki Saito. W momencie, kiedy Osmond to zobaczył, jego wyraz twarzy się zmienił. Jego oczy zaczęły błyszczeć.

- Pani Longueville może nas pani na chwilę zostawić samych? – Pani Longueville wstała i opuściła pokój. Gdy tylko Osmond się upewnił że nikt niepożądany niczego nie usłyszy powiedział:

- Więc teraz niech pan wytłumaczy mi wszystko w każdym detalu.


Przekład

Tłumaczyli: Otaku, Gumak