Yahari PL tom 7 rozdział 1

From Baka-Tsuki
Revision as of 22:51, 25 November 2014 by Nylia (talk | contribs) (part0)
(diff) ← Older revision | Latest revision (diff) | Newer revision → (diff)
Jump to navigation Jump to search

Rozdział 1: Mimo to, Hikigaya Hachiman spędzi swoje szkolne życie w spokoju.[edit]

Czyż dziewczyny nie są słodsze, ubierając się lżej niż gdyby miały zakładać tonę ciuchów? Ten pociąg myśli wskazywał, że zbliża się właśnie ta pora.


Szkolny festiwal zakończył się bez problemów. Ten rok zakończy się za mniej niż dwa miesiące.

Ciepła pogoda ochłodziła się w krótką chwilę, a co za tym szło, chłodny wiaterek zamienił się w mroźny wiatr. Dla tej ulokowanej nad wybrzeżem szkoły było to jeszcze gorsze.

Warte wspomnienia było również moje tak samo chłodne otoczenie.

Miejsce w pobliżu mojego siedzenia, ulokowanego na samym środku klasy, podobnego do oka cyklonu, odzwierciedlało odizolowaną pustkę, do której nikt nie ośmielił się zbliżyć. Może była to wyjątkowa cecha Japończyków, ale oni naprawdę kochają swoje krawędzie i kąty. Gdy jedziesz pociągiem lub autobusem, chcesz usiąść na tych miejscach. Daj Pani Krawędzi i Panu Kątowi osobowości, a okażą się być dosyć popularni.

Z tego powodu, pobliże mojego siedzenia ulokowanego w sercu klasy, było całkowicie puste.

Było tak jak zwykle. Różnica polegała na tym, co mówiły spojrzenia innych.

To nie tak, że były oczywiste, ale umyślnie spoglądano na mnie, wręcz krzycząc "czekaj, to ty tutaj byłeś?". Kierowali spojrzenia w moją stronę na ułamek sekundy i wyglądali jakby za chwilę mieli wybuchnąć śmiechem.

Gdy badałem klasę, aby określić pochodzenie tych spojrzeń, nasz wzrok się spotykał.

Ta wymiana spojrzeń była czymś, co gwarantowało odwrócenie mojego wzroku, tak zwany styl Hikigayi.


Było to dla nich normalne, aby unikać mojego wzroku.

Tak właśnie było aż do teraz.

Byli na wyższej pozycji, jednak nie w tym sęk. Gdy nasze spojrzenia się spotykały na całe dwie sekundy, szydzili pomiędzy sobą: "on seryjnie patrzy w naszą stronę", "co z nim nie tak?", "ohyda"; te stylowe żarty leciały tam i z powrotem w ich błyskotliwych rozmowach.

Wiecie, czułem się trochę jak Pan Panda. No może trochę przesadzam. Sądzę że ambystoma meksykańska[1] i artemia[2] lepiej by pasowały. Rany, co jest z tymi słodziutkimi stworzonkami? Oba obrzydliwe i słodkie osobniki, czyż nie?

...Cóż, potrzebuję tego wsparcia, bo czuję, że bez niego moje serce mogłoby doznać częściowego uszczerbku.

Jednak jestem pewien że płakałbyś aż do zmęczenia, gdybyś odkrył że czegoś brakuje na krawędzi. Mówiąc o twardości super ludzi, diamentów, samemu będąc na poziomie diamentu, są one dosyć odporne na zadrapania, jednak mogą być łatwo rozgniecione przez młot. Ktoś powiedział że diamenty nie mogą być zniszczone. To kłamstwo.

Na szczęście wygląda na to, że cała szkoła przeszła już dalej z fazy anty-Hikigayi. Początkowo moja obecność była całkowicie niezauważalna, jednak wszyscy szybko znaleźli obiekt zainteresowania. Była pewna nowinka, która trwała przez siedemdziesiąt pięć dni i było to dosyć wygodne. To tak jakby zmieniać swoją waifu na każdą porę roku.

Niemiłe traktowanie, któremu byłem poddany z czasem stopniowo osłabło, do tego stopnia, że nie mówiono o mnie: "ta osoba jest?", co miało dla mnie teraz znaczenie.

Świat zupełnie stracił mną zainteresowanie. A to dlatego, że jest masa interesujących rzeczy.

Dzisiaj klasa również była pochłonięta beztroską i ożywczą rozmową.

Z tyłu klasy pochodziły głośne odgłosy przypominające goryla uderzającego w swoją pierś, głosy które napędzały rozmowę i były wystarczająco głośne by przyciągnąć uwagę.

W swojej zróżnicowanej rozmowie mówili tak, jakby chciali zaakcentować swoje istnienie w klasie. Gdy zerknąłem w tamtą stronę zauważyłem tę trójkę: Tobe, Ooka i Yamato siedzący na swoich ławkach. Macie krzesła, więc czemu nie siedzicie na nich?

- Hej, co będziecie robić na wycieczce szkolnej?

Gdy Tobe zarzucił ten temat, Ooka odpowiedział ze wzniesionymi rękoma:

- Kyoto, co? Na pewno USJ. U.S.J! U.S.J![3]

- A to nie w Osace?

- Oto i jest! Powiedziałbym, że to prawdziwy powrót!

...Wow

Yamato wypalił dziwnym, niskim głosem, podczas gdy Tobe figlował w pobliżu. Naprawdę, mógłbym paść martwy w każdej chwili, słuchając tego. Gdyby był tutaj prawdziwy mieszkaniec regionu Kansai, rzuciłby w nich popielniczką.

Denerwowanie się z powodu okropnego naśladowania dialektu Kansai jest do nich bardzo podobne.

Dialekt Kansai co po niektórych z Kanto nie jest taki delikatny.

Dla mnie było to coś zupełnie niespodziewanego, ale ta trójka kontynuowała swoją wesołą rozmowę. Czasami odwracali się do dziewczyn i pokazywali im łobuzerskie uśmiechy, jakby mówiąc: "gadamy tu o niezłych rzeczach, czyż nie?".

- Ale wiecie, wyjazd do Osaki byłby całkowicie irytujący.

- Nie masz racji.

Ookę rozjaśnił strasznie usatysfakcjonowany wyraz twarzy, skierowany w stronę mówiącego Tobego, który bawił się swoimi włosami. Był również spokojny i wolno myślący Yamato. Łapał co poniektóre wyrazy i po głębokim przemyśleniu, jakby ostrożnie do czegoś dążąc, odezwał się:

- ...Możesz tam jechać samemu, Tobe.

- Ej czekaj! Zostawicie mnie tak po prostu? To powinien być Hikitani-kun!

Nagły wybuch śmiechu.

Patrząc uważnie, pobliscy Oda i Tahara próbowali powstrzymać śmiech, trzęsąc się, podczas zabawy telefonem; "fufufu".

Tak, niesamowicie interesujące. Prawdziwa biała baśń.

Cóż, takie było właśnie moje traktowanie w te dni. Podążali wzdłuż granicy tego co, im się wydaje że mogą mówić, dodając żarty jeden za drugim.

Tak przy okazji, jedyny sposób na znęcanie się w naszej szkole to żarty. To było coś w stylu: "my się nad nim nie znęcamy", albo: "my tylko się z nim droczymy". Nie ważne jak okrutne ich słowa czy czyny były, "to był tylko żart" mogło wszystko zakończyć, bardzo wygodne.

Jednak powód ich zachowania jest nie inny, niż dla ćwiczenia ich "akceptacji".

Gdy nie mogą sobie z czymś poradzić, idą na kompromis, zmieniając to w żart. To konieczność dla takich gości, aby poradzić sobie z nieznanymi nieprawidłowościami.

W rzeczy samej, pierwszy przedział klasy F posiadał grupę sympatyków Sagami, którzy z zapałem zaskarbiali sobie jej łaski. Wzrok przepełniony pogardą wymierzony w moją stronę i ich piękne poczucie koleżeństwa z Sagami były dosyć częstym widokiem, jednak nasz czas jako licealistów przemija. W okresie gdy festiwal sportowy się zakończył, "Sagami jest żałosna" ewoluowało w "ponabijajmy się z Hikitaniego". Byłem najbardziej rozchwytywanym dzieciakiem tego stulecia, serio.

Gdy Sagami, która była źródłem tego wszystkiego, została zapomniana, dalszy precedens nękania Hikigayi Hachimana gładko przeistoczył się w rozrywkę.

Ta rozrywka zamieniła się w coś jakby rytuał religijny i było to zrozumiałe. Kiedyś rytuały były odprawiane, gdyż był ku temu jakiś powód, jednak teraz ich znaczenie zostało całkowicie utracone. Na przykład, Boże Narodzenie i taniec Bon-odori[4] są świętowane przez wszystkich, nie ważne skąd się wzięły i ukazuje to, w jaki sposób ludzie to akceptują.

W niedługim czasie, wdrażając to do kultury, mogą przywrócić swoją jedność, jak również postrzeganie ich tożsamości jako grupy w nowym świetle.

Jednak już wkrótce i tak stracą zainteresowanie.

Klasa, która z powodu szkolnej wycieczki aż kipiała z ekscytacji, doszła do apogeum.

Ludzie zgromadzili się w grupach, rozmawiając o tym, gdzie zamierzają się udać i co zwiedzać. Zaiste, gdy chcieli popisać się swoją "mocą przyjaźni", ten rytuał był niezbędny.

Tobe i jego koledzy kontynuowali paplanie "Hikitani, Hikitani" podczas dalszej rozmowy. Wiecie, tak naprawdę to nie mam na imię Hikitani.

Ooka odezwał się, pocierając swoją zarośniętą głowę, a Yamato przytaknął:

- No wiecie, szkolna wycieczka, to nie takie dobre.

- Ani trochę.

"Niby co?", ale przecież nie mogę spytać. Rzeczy które nie są dobre, nie są dobre. To co nie jest dobre, naprawdę nie jest dobre. Rozmowa się zapętlała, ale nie mogłem się wtrącać. To nie jest dobre.

- A właśnie, Tobe. Co masz zamiar z tym zrobić?

Ooka wiercił się bez przerwy pytając Tobego, który zmieszał się z jakiegoś powodu.

- Co, chcesz wiedzieć? Chcesz wiedzieć, co nie? Wiesz, tak to jest. To już postanowione.

Odkaszlnął lekko i zrobił krótką pauzę.

- ...To znaczy, jeszcze postanowię.

Tobe powiedział z bezsensownym, drętwym wyrazem twarzy, a pozostała dwójka wyraziła swój podziw z "ooooh". Co to ma być, postanowiłeś wziąć jakiś niebezpieczny narkotyk? Ponieważ ich rozmowa była tak podzielona, wyglądało to jakby byli na haju.

Tobe i przyjaciele nagle dopasowali swoje głosy i zaczęli mówić szeptem. Najwyraźniej nie chcieli, aby ktoś usłyszał ich rozmowę.

Ich spojrzenia nie były już skierowane w moją stronę. To pewnie dlatego że wszyscy, wliczając w to tę trójkę, skupili się na własnej rozmowie. Potwierdzając to wszystko wzrokiem, spojrzałem półprzytomnie na sufit. Gdy osunąłem się na krzesło moje plecy czuły się całkiem komfortowo. Siedząc tak, powoli zamknąłem oczy.

Wszyscy zaangażowali się w rozmowy o wycieczce szkolnej, które ożywiły klasę. Dzięki temu zostałem uwolniony od kpin i nieprzyjemnych spojrzeń.

Nagle ktoś przysłonił mi pole widzenia. "Cóż to za czary?" przemknęło mi przez głowę, ale gdy otworzyłem oczy zobaczyłem znajomą klatkę piersiową. Znaczy się znajomą twarz.

- Hejka!

Spoglądając w górę zobaczyłem Yuigahamę.

- Taa.

właśnie miałem spaść z krzesła, ale powstrzymałem się przed tym pragnieniem i spokojnie odpowiedziałem:

- Idziesz dzisiaj do klubu?

- Tak.

- Rozumiem. Więc zobaczymy się później w pokoju klubowym.

Mówiła do mnie cichym głosem. Powiedziałbym że całkiem sprytnie. W chwili, gdy nie zwracano na mnie uwagi, przyszła ze mną porozmawiać.

Z ręką na przeciw swojej klatki piersiowej, pomachała lekko do mnie i udała się w stronę Miury. Co do niej, to patrzyła na mnie zdziwionym wzrokiem, dopóki nie zajęła się z powrotem swoim telefonem.

Tego właśnie powinieneś się spodziewać po Królowej, która podążała własną, piekielną ścieżką; nie wyglądało na to, aby była zainteresowana ludźmi z niższych sfer. Nie jest ani wrogiem, ani sprzymierzeńcem. Nie jest nawet neutralna, ale jestem wdzięczny za tę jednostronną znajomość.

Bardziej była zainteresowana Yuigahamą niż patrzeniem na mnie.

W tej atmosferze rozmowa ze mną była dosyć ryzykowna, ale zdolność Yuigahamy do czytania nastroju bez sprawiania że ktoś poczuje się niekomfortowo, nie była czymś z czego można sobie kpić.

Mogło to być spowodowane tym, że próbowała ochronić swój wizerunek, ale jej chęć, by oszczędzić mi bycia pod celownikiem, była jeszcze bardziej oczywista.

Ci, którzy są nielubiani, którzy zmuszeni są aby trzymać się grupy, muszą się namęczyć, aby wyeliminować czynniki, które mogą być użyte przeciw nim. Nie popełniajcie błędów, nie pokazujcie swoich gaf i nie pozwólcie, aby wasze słabości wyszły na jaw; te trzy punkty są najważniejsze. Są takie same, czyż nie?

Mimo to, prezentowanie swojej perfekcji jako jednostki może być również użyte przeciwko tobie. Dlatego ważne jest, aby nie robić nic. Jeśli nic nie zrobisz, nic nie pójdzie źle.

Ponadto, z nikim się nie angażuj.

Zaangażowanie się z pewnością przysporzy nieprzyjemności. Nie będzie to ograniczało się tylko do waszej dwójki, albowiem jest tak zwane ludzkie pole widzenia. Powinieneś być szczególnie ostrożny przed nawiązaniem kontaktu z ludźmi, którzy przyciągają uwagę.

Byłoby o wiele lepiej dla mnie, gdybym był bardziej ostrożny. Angażowanie ludzi nie jest tym, czego chcę.

Yuigahama, która jest w górnej części łańcucha pokarmowego, z uwzględnieniem pory, była w stanie zagadać do mnie bez przyciągania uwagi, ale ta naiwność jest czymś, na co należy uważać.

Cieszę się, że mogłem wymazać swoją obecność aż do teraz, ale to mógłby być dobry pomysł, aby użyć bardziej fizycznych środków. Jak na przykład zabawa moim telefonem podczas wychodzenia z sali. A może tak jakbym miał właśnie odebrać telef..., to szybko zostałoby odkryte. Szybko by się połapali, że nikt nie trudziłby się, aby do mnie zadzwonić. Ostatecznie, nie było niczego co mógłbym zrobić, więc ponownie przyjąłem śpiącą posturę.

Jako że przerwa miała się niedługo skończyć, sala wyglądała na zatłoczoną. Ludzie, którzy poszli do innych klas, ludzie, którzy poszli do łazienki, ludzie, którzy poszli kupić sobie napoje. Wszyscy, jeden po drugim, wrócili.

Gdy lekko otworzyłem oczy, kątem oka dostrzegłem długi, powiewający kucyk. Z niebieskimi włosami, które były związane w nudny sposób, ta osoba robiła roztrzepane miny do swojego telefonu, szybko zmieniając wyraz twarzy na znudzony.

Ten brocon[5] znowu sms-uje ze swoim bratem? Lepiej żebym został czujny, gdy piszę z Komachi. Zostanę nazwany sisconem.

Kawajakaśtamsaki, w skrócie Kawasaki, rozejrzała się po klasie podejrzliwie. Zapewne martwiła się, czy nikt nie widział jej dziwnych min.

Jej wzrok spotkał się z moim.

- Eeh!

Kawasaki podskoczyła w szoku, wydając przy tym dziwny, cichy pisk. Gdy tak patrzyliśmy na siebie, jej twarz przybrała jasny, czerwony kolor i szybko usiadła na swoim krześle, spuszczając głowę.

Kawasaki zachowywała się tak od Festiwalu Kultury; nigdy się do mnie nie zbliżała, a gdy nasze spojrzenia się spotykały, ona ewidentnie odwracała swój wzrok.

Dobrze, tak właśnie powinno być. Abyśmy oboje prowadzili spokojne życie, najlepiej będzie, jeśli dostosujemy się do naszych zmysłów odległości.

Są osoby, które bezczelnie twierdzą, że ludzie są jedynymi, którzy mordują swój własny gatunek, ale to nie do końca prawda. Zwierzęta są takie same, pozabijałyby się nawzajem tylko po to, aby zdobyć terytorium. Szkoła ma swoje własne podziały terytoriów i normalne jest, że byłaby o nie konkurencja.

Ponadto, jako licealiści, należymy do poszczególnych grup i hierarchii, które odzwierciedlają zbiór innych ras.

Wszyscy jesteśmy oryginalnymi istnieniami.

Dowodem tego może być oryginał, który z każdym krokiem zbliżał się w moją stronę; nie pomyślałbyś o nim jako o kimś z tej samej rasy.

- Hachiman.

Ten głos był melodią zesłaną z niebios, te kroki, które poruszały się w obłokach i sylwetka, która przypominała anioła.

Totsuka z pewnością jest aniołem.

Ponieważ Totsuka jest tak bardzo anielski, w przeciwieństwie do tych gównianych ludzi, przyszedł ze mną porozmawiać, nie bacząc na atmosferę.

- Musimy zadecydować o grupach na zbliżającej się godzinie wychowawczej.

Totsuka powiedział mi o informacji, którą skądś zdobył. Za tydzień spędzimy trzy dni i cztery noce na wycieczce szkolnej. Pierwszy dzień będzie polegał na chodzeniu razem z klasą, drugi będzie z twoją wybraną grupą, a trzeci będzie całkowitą wolnością. Od kiedy czynności na pierwszy dzień zostały już zapowiedziane, wszystkie rozmowy były skupione na dniach drugim i trzecim.

Innymi słowy, na nadchodzącej godzinie wychowawczej utworzymy grupy, a około dwie/trzecie zostały już zadecydowane, więc będzie to ostateczna konfrontacja.

Jednak z uwagi na to, że po prostu dołączę do tych, którym nie udało się utworzyć grupy, nie miało to dla mnie znaczenia.

- ...Rozumiem. Ale większość osób już podjęła decyzję, co nie?

- Ach tak... Ja jednak wciąż jeszcze nie zdecydowałem.

Spomiędzy różnych grup, które były już pewne i wiedziały gdzie pójdą, Totsuka, którego grupa jeszcze musi podjąć decyzję, co mogłoby być zawstydzające, mruknął cicho.

- ...

To była dziwna cisza i zauważając to, Totsuka podniósł głowę i uśmiechnął się, jakby próbując kogoś uwieść.

"Chcę chronić ten uśmiech."

Normalnie byłbym przeciwny zapraszaniu innych, ale to w końcu wycieczka szkolna. Nic by się nie stało, gdybym się trochę postarał. Jednak staranie się dla innego faceta, coś tu było nie tak.

- ...Więc może utworzymy grupę?

- Tak!

Czułem się spełniony, gdy tak patrzyłem na ten uśmiech pełen szczęścia i energii. Gdybym był tułającym się duchem, od razu osiągnąłbym Nirwanę, a gdybym został zaproszony do Sił Samoobrony, pewnie bym się zapisał.

- Zatem jeszcze dwie osoby... Co zrobimy?

- Czteroosobowa grupa, co? Pozostaje nam jedynie dołączyć do innej dwójki.

Jako niepełna grupa, ta operacja była dla nas niezmiernie znacząca.

- Dobra! Więc teraz musimy pomyśleć gdzie pójść.

- Gdziekolwiek będzie dobrze.

Wyglądało na to że lekcja zaraz się rozpocznie. Delikatnie szturchnąłem Totsukę, żeby poszedł do swojej ławki. Wyglądał, jakby miał zamiar tak stać, pogrążony w rozmyślaniu. Upewniłem się, żeby nieznacznie dotknąć jego ramion, zanim odszedł.

Totsuka machając lekko, udał się na swoje siedzenie.

Spojrzenia w pobliżu nas skupiły się na moment na Totsuce, ale może z powodu obojętnej opinii o nim, nie był obiektem ich kpin. Wygląda na to, Że Totsuka jest w nieco innej klasie społecznej.

Myśląc przyszłościowo, nie ma potrzeby zwracania na siebie większej uwagi.

Będę dalej robił to, co robię zazwyczaj. Jako że nikt nie będzie się trudzić, aby ze mną pogadać, nie będą również do mnie podchodzić.

Zachowam właściwy dystans, wtedy powinno być dobrze. Tak długo jak będę miał to w pamięci, nie będzie żadnych problemów.

Tak jak każdego innego dnia, udam, że śpię. Ważne było, aby zrobić to należycie, ze względu na moją własną obecność umysłu.

Gdy miałem właśnie położyć głowę na mojej poduszce z lewego ramienia, spostrzegłem rzadkie połączenie, ukazujące się z prawej strony.

To było tuż przed rozpoczęciem się lekcji.

Hayama i Ebina wrócili do sali. Choć widziałem ich w grupie całkiem często, to rzadko widać było tę dwójkę rozmawiającą ze sobą.

No tak, nie było ich tutaj już jakiś czas.

Hayama i Ebina wyglądali tak, jakby mieli jakąś sekretną rozmowę i po wymienieniu paru zdań rozdzielili się.

Ebina udała się w stronę Miury i Yuigahamy, witając je mówiąc: "hej, hej" z pogodnym uśmiechem. Ta dwójka odpowiedziała zwyczajnie w ten sam sposób na jej ożywienie.

Jednak w przeciwieństwie do nich, twarz Hayamy wyglądała dosyć chwiejnie.

Zrobił bolesny uśmiech, który był niepodobny do gościa takiego jak on. Powiedziałbym, że wyglądało to tak, jakby był czymś przytłoczony.

Ktoś taki jak ja, kto nigdy był z nim w najepszych stosunkach, zauważył przynajmniej tyle. Jestem pewny, że inni też to zrozumieją.

Z całej trójki, pierwszym który odezwał się do niego był Tobe.

- Czekaj, gdzie byłeś Hayato? Robisz coś samemu, tak jak Hikitani?

- To nic takiego. Przynajmniej pozwól mi chodzić samemu do toalety. Naprawdę lubisz ten żart, co nie? Nadużywasz go.

Wciąż uśmiechnięty, Hayato szturchnął głowę Tobego.

- Aach.

Tobe westchnął bez słowa, a Yamato i Ooka, jakby podążając za Hayamą dodali:

- Taa. Jak przedawkujesz to całkowicie się stoczysz.

- Będziesz się toczył.

- Teraz o mnie, co?! Dajcie mi spokój!

Ich połączony śmiech wypełnił salę.

W tym czasie różne żarty o Tobem było kontynuowane i w klasie 2F stały się modne.

Tego właśnie można było spodziewać się o grupie Hayamy, wiodącej grupie w opinii publicznej. Żarty o Hikitanim stały się już przeszłością.

Dzięki nim znowu odzyskałem swoje spokojne życie.


Niezmienne i chwalebne osamotnienie jak dawniej.

Właściwie, w odróżnieniu od tego co było wcześniej, czuję się jeszcze bardziej zdystansowany od innych. Moja obecność pogrążyła się w ciemności.

Teraz czuję się jak ninja. Witajcie, jestem ninja Hikigaya.

Nie mogę się doczekać żeby odwiedzić Świątynię Kinkaku w Kioto.


Przypisy[edit]