Zero no Tsukaima wersja polska Tom 2 Rozdział 2

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search

Rozdział drugi: Smutek Jej Królewskiej Mości

Rozdział 1: Wakacje w Rzymie.

Część 1

Tajemniczym było, że nawet odcień nieba ulegał subtelnej zmianie zależnie od kraju.

Obecne niebo, na które Kusanagi Godou spoglądał przez okna lotniska nie miało rozmytej głębi japońskiego błękitnego nieba. Niebo łacińskich krajów aż po horyzont było niezwykle jasnoniebieskie.

Przenosząc swoje spojrzenie z powrotem przed siebie spostrzegł tłum różnych ludzi różnej narodowości.

Była to scena rzadko spotykana w Japonii.

… Lotnisko Fiumicino.

Zwane również lotniskiem Leonarda da Vinci. Było to narodowe lotnisko w stolicy Włoch, Rzymie.

A powodem jego przybycia tu nie była szkolna wycieczka. Więc w tej chwili Godou był jedynym japońskim licealistą w okolicy.

– Nawet jeśli nie absolutnie nie zamierzałem wracać tu po kolejnym pół roku…

Mamrotał Godou, kiedy oglądał olbrzymi ruch spieszący przez terminal lotniska.

Po spędzeniu dwunastu godzin w trzęsącym samolocie w końcu dotarł do tego południowego kraju. Ze względu na wyczerpanie siedzeniem w samolocie i zmianę strefy czasowej czuł się bardzo słabo.

– To nie pierwszy ani drugi raz, ale ta dziewczyna naprawdę nie dba o sytuacje innych.

Ziewając próbował odnaleźć w tłumie znajomo wyglądającą twarz.

Cel jego poszukiwań nie powinien być trudny do znalezienia.

Jej jasne blond włosy były podobne do olśniewającej korony. Jej piękno przewyższało wszystkie dziewczyny, jakie pamiętał Godou. A na dodatek fakt, że oczywiście wszyscy patrzyliby na nią mającą inną niż wszyscy postawę…

Jeśli byłaby w pobliżu, to natychmiast by ją rozpoznał.

Ale ta, której szukał - Erica Blandelli - nie pojawiła się.

Od ludzi noszących służbowe garnitury po ordynarnych klientów dźwigających torby wyraźnie grupy turystów, że wszystkich stron był otoczony przez ludzi, ale wciąż nie mógł dostrzec Eriki.

…Mówi się, że wszyscy Włosi mniej lub bardziej mają zły zwyczaj spóźniania się.

Ale nie w przypadku Eriki, jej zwyczaj spóźniania się nie był spowodowany pochodzeniem, ale zwykłym wynikiem jej lenistwa.

Znając ją kilka miesięcy Godou był już tego pewien.

Ponadto Erica Blandelli nie była po prostu leniwa. Poza byciem skoncentrowaną na sobie ciągłe manipulowanie innymi dla własnej wygody uczyniło ją bardzo samolubną kobietę.

Na przykład dzień wcześniej niespodziewanie, kiedy otrzymał niespodziewany telefon.

– Słuchaj, byłoby bardzo wygodne, gdybyś mógł natychmiast do mnie przybyć. Taka jest sytuacja, więc przygotuj się by złapać pierwszy jutrzejszy samolot. Powitam cię na lotnisku.

Było to jej przywitanie.

Był to koniec maja, popołudnie w weekend. Odebrał telefon w piątek po 16.

– O co chodzi z „taką sytuacją” z którą wyskoczyłaś? Nie mam obowiązku liczyć się z twoja sytuacją. Poza tym mam swoje własne plany, więc znajdź kogoś innego.

Co ona sobie myślała dzwoniąc tak nagle do niego, ta kobieta…

Godou odpowiedział chłodno wychodząc ze szkoły.

– „Ponieważ bardzo za tobą tęsknię”, byłoby oczywistą odpowiedzią, no nie? Ty również musisz mnie tak bardzo kochać, że nie możesz tego znieść, więc czy nie jest to po prostu wspaniałe rozwiązanie?

– Nie, nieszczególnie za tobą tęsknię. Skończ z tymi wymysłami o moich uczuciach… W każdym razie ostatnio widziałem cię dwa tygodnie temu, to nawet nie pół miesiąca, a dla dwójki ludzi mieszkająco odpowiednio w Tokio i Milanie niemożliwe jest by tak często się widywali.

Skarżył się z taką obojętnością, jaką tylko mógł.

Przywykł już do skandalicznego zachowania tej kobiety. Lecz nie mógł pozwolić sobie na tańczenie jak mu zagra.

– Tak, tak, to naturalne po braku możliwości spotkania się przez połowę miesiąca, biedny Godou. Czas spędzony z dala od ukochanej powoduje u niektórych niepokój i obawy, co jest czymś, z czym mogę aż za dobrze sympatyzować…

Jeśli o to chodzi to mam parę pomysłów na poprawę sytuacji, proszę bądź cierpliwy. Zatem co do jutrzejszych planów…

Beż względu na innych, Erica kontynuowała rozmowę.

Zgodnie z oczekiwaniami po kobiecie z jedenastoma latami w egocentrycznym zachowaniu, w ogóle nie interesowała się moją sytuacją.

– Nie mów nic więcej, Erica, tu się kończy ta rozmowa. Jeśli zależy ci na wyjaśnieniu tego jasno i powoli, od początku do końca to cię wysłucham, w przeciwnym wypadku rozłączę się.

– Właśnie tego się po tobie spodziewałam. Odrzuciłeś zaproszenie nawet, jeśli było ode mnie. Jesteś jedynym, który nie chwyciłby przynęty… cóż, nie umawiałam się jeszcze z nikim, ale nie powinnam się mylić.

Erica odpowiedziała głosem pełnym zachwytu.

Godou nie mógł się powstrzymać przed skrzywieniem się, chociaż wiedział, że Erica mówiła to celowo.

Jej postawa jak zwykle była zła… choć znając jej demoniczną naturę to liczba mężczyzn, których odrzuciła musi być dość duża.

– Zatem zamierzam powiedzieć to jeszcze raz. Kusanagi Godou, mam nadzieję, że bezzwłocznie przybędziesz do Włoch. Potrzebuję twojej pomocy. Prawdopodobnie trudno byłoby mi załatwić to tylko przy użyciu mojej mocy, więc proszę byś poważnie to rozważył. Ja, Erica Blandelli, przysięgam na swój honor, że nie kłamię.

Nagle stała się poważna w odniesieniu do tego.

Ponadto użyła swojego „honoru”. Przysięgając na to bez względu na wszystko nie skłamałaby. Dlatego że dla Erica Blandelli honor był ważniejszy niż cokolwiek innego.

…Nic się na to nie poradzi, westchnął Godou.

Mimo że Erica rzeczywiście była kapryśną osobą, kimś niedbającym o opinię innych ludzi, kimś, kto lubi pogrywać sobie z ludźmi i ma demoniczną osobowość, to wciąż była dobroczyńcą, który uratował mu wiele razy życie.

Ponieważ powiedziała już tak wiele, nie miał innego wyboru niż się zgodzić.

– …Rozumiem. Zrobię jak mówisz, więc nie zapomnij mnie odebrać.

– Twoja odpowiedź naprawdę mnie uszczęśliwia, niech Pan błogosławi twojego rycerskiego ducha.

– Zatem co powinienem zrobić? Sądzę, że już wiesz, ale wciąż chcę potwierdzić, że nie pomogę ci w żadnych podejrzanych interesach.

– Oczywiście, wystarczy tylko, że będziesz się zachowywał jak król i jak król walczył. Co do reszty, to możesz mi zaufać… tak myślę; to wspaniale, że tym razem nie muszę polegać na swojej karcie atutowej. Źle bym się czuła po jej użyciu.

– Karcie atutowej?

Po usłyszeniu wypowiedzianych przez Erikę niebezpiecznych słów, Godou był zaskoczony.

– Masz rację, ponieważ sądzę, że ty, Godou, masz obowiązek spełnić wszystkie moje prośby, nie zgadzasz się?

– Zgadzam czy nie, nie bądź śmieszna, dlaczego miałby spełnić wszystkie twoje prośby skoro jestem tylko przyjacielem…

– …chociaż już…

Wyszeptała Erica.

Był to szept diabła mogącego pomóc, lecz cieszącego się pogrywaniem sobie z ludźmi. Godou odruchowo chciał uciec.

– Chociaż odebrałeś mi już moją czystość, ty nikczemniku. Zapomniałeś o naszej namiętnej nocy na Sycylii?

– T-to było coś, do czego zmusiły nas okoliczności, był to po prostu wynik naszych wspólnych interesów. To nie tak, że chciałem to zrobić…

– Tak, to prawda, pragnąc tego z głębi serca oddałam ci swoją czystość. I zaraz potem stałeś się wobec mnie oziębły… sądziłeś, że nie ma potrzeby karmienia rybki po jej złapaniu, no nie?

Chociaż ciągle się skarżyła, to Erica brzmiała naprawdę wesoło.

Ty demonie! Godou po cichu ją przeklną.

– Nie mów czegoś, co łatwo może być źle zrozumiane, wygląda to jakbyśmy mieli jakiś tajny związek! Jeśli ktoś to usłyszy to z pewnością źle nas zrozumie!

– Ale to jest sekretny związek! Nawet potem nasze usta w kółko się spotykały, nasze ciała górą do siebie…

– Dlatego prosiłem cię byś przestała mówić to tak dwuznacznie!

– W porządku, odpowiedz mi na to: jeśli zdarzy mi się powiedzieć twojej słodkiej siostrze o tym, co miało miejsce między nami, to jak myślisz, co się stanie?

Godou zrozumiał, że już przegrał.

Mimo że to, co powiedziała Erica było mocno podkoloryzowane, była to jednak prawda. A Godou nie chciałby rozmowna Shizuka się o tym dowiedziała. Jeśli by się tak stało, to miałby problem.

W tym momencie Erica na pewno śmiała się w pobliżu odległego morza obcego kraju.

Myśli Godou stworzyły bardzo wyraźny obraz wspaniałej dziewczyny triumfalnie uśmiechającej się w pewien siebie sposób.

– N-naprwdę nie chcesz tego użyć by mnie szantażować, prawda?

– Nie martw się, jeśli okażesz swoją szczerość, to na pewno nie sprawię twojej młodszej siostrze żadnych problemów. Przysięgam na swój honor.

– Nie przysięgaj na swój honor dla czegoś takiego! Czy nikczemne sprawy jak szantażowanie nie są przeciwieństwem honoru?

I tak po prostu wybrał się do Włoch.

Godou, który wrócił do domu by spakować bagaż, bez wahania otworzył skrzynkę pocztową.

…Rzeczywiście, list przyszedł pocztą lotniczą.

Nadawcą była Erica Blandelli.

List zawierał bilet lotniczy z lotniska Narita do Rzymu.

Ten list nie został wysłany normalnie. Mógł to stwierdzić, ponieważ nie było na nim żadnych stempli.

Jeśli nie wysłała tego Eriki wątpliwa filia rycerskiego korpusu w Tokio, to zostało to wysłane w bardziej nienormalny sposób… musiało to być coś w rodzaju magii, wysłany prosto, z Milanu, Włoch. Nie było, co do tego wątpliwości.

– Przepraszam, jesteś…

Godou, który nie mógł znaleźć Eriki, rozmyślanie w milczeniu przerwało kilka japońskich słów.

Nie tylko płynna wymowa, ale również bardzo precyzyjna.

– Czarne włosy, czarne oczy, około 180 cm wzrostu; choć nie wygląda źle, to są wady, więc minus dwadzieścia punktów za twarz… Kusanagi Godou-san, prawda?

Osobą, która to powiedziała była brunetką, około dwa lub trzy lata starsza od Godou.

– Nazywam się Arianna Hayama Arialdi i na polecenie Eriki-sama mam cię odebrać. Proszę zadbaj o mnie.

– Proszę zadbaj o mnie… przepraszam, ale ta obraźliwa uwaga z przed chwili była od Eriki, prawda?

– Tak. Zatem to jednak ty. Dzięki Bogu.

Arianna-san wydawała się nie przejawiać żadnej złej woli.

Trochę ponad 160 cm wzrostu i z ciepłym uśmiechem, nie różniła się zbytnio od zwykłej japońskiej dziewczyny. Była również bardzo ładna ze względu na pełną wdzięku aurę, która ją otaczała.

Wyglądała tak niewinnie, że nie do pomyślenia było, że w jakikolwiek sposób jest powiązana z Eriką.

A może tylko wygląda na taką, która by nie skrzywdziła muchy, podczas gdy naprawdę posiada niezrównaną siłę niczym bestia kryjąca swe kły?

– Może się tego domyśliłeś na podstawie mojego nazwiska, ale mój dziadek urodził się w Japonii. Dlatego też zlecono mi udzielenie ci wsparcia. Proszę mów mi Anna. Wszyscy przyjaciele mi tak mówią.

– Zatem mów mi po prostu Godou. Choć nie wszyscy przyjaciele tak się do mnie zwracają, to przynajmniej Erica tak robi.

– Rozumiem, Godou-san.

Anna uśmiechnęła się beztrosko.

Niczym lilia chwiejąca się pod naporem wiatru, jej wygląd był przepiękny.

Jednak, jeśli zwraca się do Eriki z przyrostkiem „-sama”, to musi być członkiem grupy niepotrafiącej odróżnić epok i nadal nazywali siebie magami i rycerzami.

– Nie wyglądasz jak jeden z towarzyszy Eriki; wyglądasz bardziej jak zwykły człowiek.

– …Ach, więc ty też tak myślisz? Dlatego że nie posiadam żadnych zdolności, to wciąż jestem praktykantką. Na szczęście znalazłam się pod opieką Eriki-samy, a ona uczyniła mnie swoja bezpośrednią podwładną.

Anna-san w rzeczy samej wygląda bardzo młodo i normalnie. Nic w niej nie wydawało się nadzwyczajne.

Powiedziała, że wciąż jest praktykantką, a Godou mógł się z tym w pełni zgodzić.

– Ale bycie jej bezpośrednią podwładną… brzmi dość trudno. Czy to nie jest niebezpieczne?

– Ach, nie, dbam tylko o jej codzienne życie, więc nie jest to niebezpieczne, a Erica-sama jest bardzo silna, więc zawsze mnie ochrania.

Dba o codzienne życie…?

Czy nie jest bardziej pokojówką niż podwładną?


A Erica była również bardzo leniwa, zatem nawet zadania, które z pewnością mogła wykonać były spychane na Annę.

…Godou zaczął litować się nad tą starszą dziewczyną.

Myśląc, że również Anna może cierpieć przez Erikę, Godou pomyślał, że powinien być wobec niej nieco milszy.

– Przy okazji, dlaczego nie widzę tu tej, która mnie wezwała?

– Erica-sama uczestniczy obecnie w ważnym spotkaniu. Przyjdzie do ciebie, kiedy się skończy, więc pozwól mi się tobą zająć w tym czasie.

Proszę pozwól mi się wszystkim zająć, powiedziała Anna. Wydaje się dość wiarygodna.

– Czy Anna-san wie, co Erica chce ode mnie? Ta osoba nie wyjaśniła właściwie niczego i wezwała mnie. Nawet teraz wciąż jestem zmieszany.

– Bardzo przepraszam. Nie wiem nic o tym. Powiedziano mi tylko, że Godou-san jest honorowym gościem Eriki-sama i że mam o niego zadbać wykorzystując wszelkie środki…

– Więc to tak? Nie ujawniła ci mojej tożsamości?

– Nie… może, dlatego że Godou-san jest kimś bardzo ważnym? Być może, dlatego nie obchodziło ją by mi powiedzieć.

– Nie sądzę, że jest to coś ważnego. Po prostu jestem japońskim licealistą, który został tutaj wezwany siłą, więc nie powinno być żadnych problemów.

Jeśli coś było nie tak, to byłby to fakt, że trudno byłoby w prosty sposób wyjaśnić, kim był.

Ale ponieważ nie było powodu by ogłosić to na głos, Godou nic nie powiedział.

– Ach, takie rozmowy w zatłoczonym miejscu wydają się nieco niewygodne. Wyjdźmy na ulicę. To pierwszy raz, gdy Godou-san przybył do Rzymu?

– Nie, ale za każdym razem, gdy Erica mnie wzywa, to niezależnie od tego, gdzie byliśmy nie mam ani chwili wytchnienia.

– Zatem tym razem powinien być na to czas, została poinstruowana przez Erikę-san, że możemy pozwiedzać zanim wróci, zatem pozwól mi być swoim przewodnikiem. Samochód został już przygotowany.

– Samochód, co… jeśli jest to rodzaj luksusowego BMW z kierowcą, to nie dzięki, nie potrafię być spokojny w tego rodzaju samochodach.

Za każdym razem, gdy Erica wybiera samochód, to prawie zawsze jest tego typu.

Chociaż kiedy raz ją o to zapytał, odpowiedziała, że nie ma doświadczenia w jeździe autobusem czy tramwajem. Anna wydaje się od niej różnić, ale…

– Nie jest tak luksusowy, oraz ja będę pracować, więc nie martw się.

Rozwiewając obawy Godou, Anna uśmiechnęła się i szła dalej.

To co stało się potem wypełniło Godou podziwem. Dla Eriki wybranie kogoś tak przyzwoitego jak Anna by zadbała o jej codzienne życie - było to naprawdę niewiarygodne!

Ważną częścią nie było to, że była skrupulatna, ale to, że była normalną osobą.

…Jednak dopiero potem Godou zrozumiał, że zbyt szybko doszedł do tego wniosku.


Część 2

Jako że oficjalna rezydencja księżniczki z domu Savoy była w przebudowie, to zgromadzenie odbyło się w przestronnym pokoju pewnego hotelu.

Chociaż wciąż był dzień, to okna były szczelnie zamknięte całkowicie blokując widok z zewnątrz.

Wokół wyjątkowo dużego stołu używanego podczas konferencji znajdowały się łącznie cztery osoby, w tym Erica.

Pierwszą była - Erica Blandelli.

Szesnasto letnia Erica była najmłodsza osobą tutaj.

W sumie były tu dwie starsze osoby. Są to dowódcy Starsza Dama i Wilczyca. Zwłaszcza w tym kraju, gdzie kwitnie magiczny świat, obie były dowódcami najpotężniejszych korpusów rycerskich.

W starym stylu nazywano by je Wielkimi Mistrzami.

Ostatnią osobą był młody mężczyzna.

Był młodym dowódcą przewodzącym rycerskiemu korpusowi Metropolia Lilii i powinien być po trzydziestce.

Jego pozycja była taka sama jak Eriki.

Tak jak Erica, która reprezentowała Miedziany Czarny Krzyż, zdobył on rangę Wielkiego Mistrza.

Od starożytnych czasów istniało tysiące magów.

Nawet jeśli większość z nich była oszustami, byli również wspaniali magowie. Pośród nich byli rycerze, którzy uczyli się zarówno szermierki jak i magii. W średniowieczu przodkowie Eriki byli templariuszami czczącymi Bahometa. Oprócz bycia magami byli również żołnierzami.

A tytuł Wielkiego Rycerza mógł zostać nadany tylko najsławniejszym spośród wojowników.

– Zatem wszyscy, pora już by rozstrzygnąć nasz problem. Komu powinniśmy powierzyć Gorgoneion?

Zapytała dowódczyni Starsza Dama.

I to dowódczyni Wilczyca się sprzeciwiła.

– Powierzyć komuś Gorgoneion? To naprawdę jest do zaakceptowania? Sądzę, że nie jest to mądra decyzja. Nawet jeśli naszego lidera, lorda Salvatore, tutaj nie ma, to czy powierzenie tego królowi obcego kraju nie jest haniebne? Nie boisz się, że staniemy się pośmiewiskiem?

– Ci, którzy chcą się śmiać niech się śmieją. To co teraz jest naprawdę ważne to prawdziwy Gorgoneion i nie mamy żadnego króla, na którym możemy polegać, więc to niewielka cena w porównaniu do tego, co może się stać.

– Zostanie upokorzonymi nie jest teraz najistotniejsze. Jeśli to spowoduje gniew króla, to co powinniśmy zrobić? Jeśli lord Salvatore odkryje, że poprosiliśmy innego króla o pomoc, to kto mógłby przewidzieć jego gniew? Bardzo mnie to niepokoi.

Normalnie te słowa nie ostałyby wypowiedziane przez tych starszych.

Lecz nawet, jeśli ich szermierka była wyśmienita i starzeli się bardzo wolno, to wciąż nie mogli powstrzymać się przed okazaniem szacunku królowi.

W rzeczywistości, nawet najsilniejszy, najbardziej utalentowany rycerz, nie był w stanie nic zrobić królowi czy bóstwu.

Była to cała prawda o tym świecie.

– Ale takie rzeczy będą przeszkadzać lordowi Salvatore? W oczach tak wspaniałej osoby jesteśmy tylko na poziomie pszczół gromadzących się wokół ula. Gdyby to był tylko wybór nowej królowej to sądzę, że nie miałby z tym problemu.

Tym kto wtrącił się pomiędzy tą dwójkę starszych, był dowódca Metropolii Lilii.

Ten wysoki mężczyzna mierzący około 190 cm, dolną część jego twarzy pokrywała broda, a chociaż jego twarz nie była taka zła, to sprawiała nieco ponure wrażenie.

Nosił wspaniały smoking, ale tak nie pasowało to do fioletowego krawata.

Kolorem reprezentującym Metropolię Lilii był fiolet.

Jedną z zasad grupy było noszenie czegoś fioletowego.

A Erica nosiła ciemno czerwona sukienkę, oraz czarną różę wpiętą we włosy, które również reprezentowały czerwień i czerń Miedzianego Czarnego Krzyża.

– Jak powiedziano, nie wiem, którego z króli powinniśmy poprosić o pomoc. Gorgoneion jest symbolem Matki Ziemi. Choć oznacza to walkę z najstarszą boginią, to Markiz Voban chętnie by spróbował. Zatem możemy stwierdzić, że nawet, jeśli możemy uciec przez heretyckim bogiem, to nie będzie warto, jeśli przyciągniemy bałkańskiego diabła. Jeśli diabeł użyłby całej swojej siły, to z łatwością zmieniłby dwa miasta w popiół. Jest tak, dlatego że jego „mocą” było złamanie, pokaleczenie i zmiażdżenie prawie wszystkiego, co żyje na świecie.

– Jest inny król, którego możemy poprosić.

W chwilki, w której Erica pomyślała, że powinien być to dobry moment, w końcu otworzyła usta.

Pomyślała, że to najlepsza okazja by skończyć to niekorzystne spotkanie.

– Słyszałem, że John Pluto Smith ze Stanów naprawdę troszczy się o bezpieczeństwo mieszkańców, ciężko o takiego króla. Chodzi ci o to, że powinniśmy przekroczyć Pacyfik by go o to prosić?

Zmienionym tonem spytał dowódca Metropolii Lilii.

Odpowiedziała lekkim tonem, kiedy Erica upiła łyk kawy.

– Nie. Ten święty strażnik Los Angeles wydaje się być zajęty tylko ochroną zachodniego wybrzeża przed Królem Much, więc wątpię by została mu energia by zaakceptować naszą prośbę.

Postawa młodszych wydawała się być bardziej komfortowa niż starszych.

Nie rozumieli oni w pełni powagi sytuacji. Ich wyniosłe postawy wynikały z ich pewności siebie.

– Zatem mówisz o Luo Hao przywódczyni Jiangnanu? Czy o Kornwalijskim Czarnym Księciu? Oboje przewodzą własnym stowarzyszeniom. Jeśli do nich nie wstąpimy to nam nie pomogą, no nie?

– Nie mówię o tej dwójce. I zanim zapytacie, nie mówię też o Madame Aisha z Aleksandrii.

– Zatem nie ma nikogo. Na świecie jest jedynie sześciu Króli - zwanych również Campione. Właśnie wymieniliśmy wszystkich.

Stary Markiz Wschodniej Europy i Południowo Chińska mistrzyni sztuk walki znana również, jako Tajemnicza Królowa Jaskiń.

Byli najbardziej doświadczonymi królami, żyjącymi ponad dwa stulecia, a poza nimi był wciąż rozwijającymi się bohater Nowego Świata, jak również mądry król rządzący Imperium Brytyjskie, Czarny Książę.

A w tym stuleciu był również najpilniejszym szermierzem w Europie, który otrzymał tytuł króla.

I do teraz byli oni wszystkimi ludźmi, o których wiedzieli wszyscy mający nawet najmniejszą wiedze o magicznym świecie.

Ale w końcu, był też król zrodzony na wyspie na Pacyfiku i nie był znany nikomu poza paroma wyjątkami - na przykład przez kogoś, kto na własne oczy widział jego walkę.

Erica mając poczucie wyższości wypowiedziała jego nazwisko.

– Nie, wciąż jest jeszcze ktoś. Nie padło jeszcze nazwisko Kusanagiego Godou. Jest nowym królem, siódmym Campione, i tym, o którym mówię. Dlatego że nie ma tu lorda Salvatore, jest on jedynym, którego możemy o to prosić.

– Kusanagi Godou!

Przywódczyni Wilczyca powiedziała to delikatnie.

– Słyszałam ostatnio to nazwisko, podobno to Japończyk, który stał się Campione… ale wciąż nie wiadomo czy to nie kłamstwo; nie mamy jeszcze żadnego dowodu.

– Również czytałam raport Parlamentu Greenwich. Masz na myśli tego, który pokonał Weretragna i przejął jego moc dziesięciu form? …Rzeczywiście trudno w to uwierzyć.

Widząc tą dwójkę starszych mających negatywny stosunek, Erica powróciła z dumnym uśmiechem.

– Zatem wszyscy znają ten raport? Do teraz lor Salvatore pozostaje nieobecny, więc może się wyleczyć, a tym, który zadał mu takie rany jest Kusanagi Godou. W rzeczywistości, wieczorem pół miesiąca temu, dwóch króli walczyło ze sobą, a wynikiem był remis. Obaj odnieśli kilka ran, ale na szczęście Kusanagi Godou już wyzdrowiał.

– …Chodzi ci o to, że Kusanagi Godou zdołał zremisować z lordem Salvatore?

– Niemożliwe! Lord dzierży cztery moce; nawet jeśli Kusanagi Godou jest Campione, to powinien dzierżyć tylko jedną moc. Ta ogromna zaleta sprawia, że jest to po prostu niemożliwe!

Erica spojrzała na starszych z lekką pogardą w oczach.

– O czym ty mówisz? Wszyscy oni są Campione i zostali wyniesieni na króli. Jakie znaczenie ma różnica w sile bojowej na papierze?

Słysząc te słowa dwójka starszych umilkły i przybrały niezadowolony wyraz twarzy. Tym, który się odezwał był dowódca Metropolii Lilii.

– Mam do ciebie pytanie, Eriko Blandelli, skąd wiesz, że ci dwaj Campione walczyli ze sobą, o czym nawet my i parlament nie wiemy?

Zapytał młody mężczyzna nazywany Liliowym Rycerzem.

Jest to tytuł przekazywanym Wielkiemu Rycerzowi Metropolii Lilii z pokolenia na pokolenie.

– Powód jest całkiem prosty, to dlatego że byłam świadkiem tej walki. Widziałam już walkę Kusanagiego Godou i właśnie dlatego go zaproponowałam. Któregoś dnia z pewnością stanie się równy lordowi Salvatore czy diabelskiemu Markizowi Vobanowi. Sądzę, że w przygotowaniu się na ten dzień powinniśmy jak najszybciej zbudować z nim silny związek.

– Och. Zostać tak bardzo uznanym przez Erikę-san, zwanej Diavolo Rosso, powinien być całkiem niezwykłą osobą. Z twojej przemowy wnioskuję, że masz z nim głęboki związek, prywatny.

– Rzeczywiście, możesz tak myśleć. Ja, Erica Blandelli… jestem ukochaną tej osoby i jego pierwszym rycerzem.

Powiedziała Erica nie powstrzymując się i wyraźnie zadeklarowała swój związek z drugą osobą.

W rezultacie grupa nie mogła się powstrzymać przed westchnieniem.

– Miedziany Czarny Krzyż oddał się już pod dowództwo Kusanagiego Godou!

Dowódczyni Wilczyca krzyknęła.

Kraje posiadające króla są rzadkie.

Dlatego że było ich tylko siedmiu było to oczywiste.

Lecz we Włoszech był Król nazywający się Salvatore Doni, był młodym mężczyzną, który jeszcze kilka lat temu był rycerzem i uzyskał tytuł Króla po pokonaniu celtyckiego boga Nuade.

Campione skupiali się wokół Europu jako centrum, oraz posiadali wielka władzę.

Czy byli to ludzie powiązani z magią, czy ludzie pod ich wpływem w sektorze polityki i ekonomii, wszyscy oni ślubowali lojalność Królom i stali się ich poddanymi.

Byli najwyższymi władcami i demonami… ponieważ posiadali niezrównane moce, Król mógł być tyranem.

Wobec tak przerażającej mocy liczba osób, które czczą i przysięgają im wierność była wysoka.


– Miedziany Czarny Krzyż nie jest pod rozkazami Kusanagiego Godou. Powiedziałam tylko, że zostałam jego ukochaną i dbam o niego… oczywiście zdecydowanie możliwym jest, że w przyszłości przysięgniemy mu lojalność.

W obliczu Eriki, która ukazała swój miękki uśmiech, dowódczyni Starsza Dama zachichotała lekko parskając.

– Zatem to tak, w końcu rozumiem dlaczego zostałaś tu przysłana. Chociaż jesteś cudownym dzieckiem, które w takim wieku otrzymało tytuł Wielkiego Rycerza, prawdopodobnie to zbyt szybko byś siedziała przy tym samym stole co my. Jedyną możliwością jest, że odegrać rolę przynęty i sprowadzić tu tego młodego Campione.

– Udam, że nie słyszałam twojego oświadczenia, inaczej ucierpi twoja reputacja; zaglądając tak głęboko w związek dwójki kochających się osób. Tego typu działaniami wywołasz rozbawienie.

– Hahaha, to było niezłe! Jak oczekiwano po wiarygodnym lisie.

Starsza z sarkazmem wypowiedziała te słowa.

Uśmiechając się Erica lekko wzruszyła ramionami. Z tym debata stała się zbyt głośna, może jednak cisza byłaby lepsza.

– W każdym razie chodzi ci o to, że skoro tu jesteś to Miedziany Czarny Krzyż ma nadzieję uzyskać ochronę Kusanagiego Godou. A uzyskując przychylność kogoś takiego jak ty, oznacza to, że Kusanagi Godou sprawdził się… dlatego proponujesz pożyczyć jego siłę, prawda?

– Tak, najistotniejsze jest to, że lord Salvatore jest lordem tylko z nazwy. Nie dba o nic, co nie jest z nim związane. Zatem posiadanie dobrego kontaktu z innym Campione nie jest złe.

– Lecz z przykrością muszę powiedzieć, że nigdy nie widzieliśmy potencjału Kusanagiego Godou, a by zobaczyć czy też jest Campione czy nie muszę to ocenić na własne oczy.

Liliowy Rycerz chłodno zasugerował to Erice.

– Jestem przekonany, że świadectwo Diavolo Rosso jest warte więcej niż złoto. Lecz niestety tylko z tego powodu nie mogę powierzyć mu swego losu.

– Oczywiście, sądzę, że wszyscy tutaj powiedzieliby to, zatem pozwólcie mi to udowodnić.

– Jak planujesz to udowodnić?

Liliowy Rycerz zapytał w końcu, tak jak się spodziewała Erica.

Wierząc, że jej plan przebiega zgodnie z oczekiwaniami, na twarzy Eriki pojawił się wyraźny uśmiech, świeży i piękny niczym czerwona róża, a pozostali westchnęli.

– Kusanagi Godou przybył już do Rzymu. Proszę byście wszyscy dziś wieczorem własnymi oczami obejrzeli umiejętności jego umiejętności walki. Sądzę, że takie podejście byłoby bardziej przekonujące niż wypowiedzenie przeze mnie tysiąca słów.

– Chociaż powiedziałaś coś o walce, to kto będzie przeciwnikiem? Znalezienie kogoś, kto może być przeciwnikiem Campione nie jest łatwe.

– Wybraniec stoi już przed waszymi oczami.

Erica ukazała uśmiech zadowolenia, przepiękny taki jak ten, o którym myślał wczoraj Godou.

– Pozwólcie mi, Erice Blandelli, bycie jego przeciwnikiem. Chyba, że ty, Liliowy Rycerz, że ja, Wielki Rycerz Miedzianego Czarnego Krzyża, zwana Diavolo Rosso, nie jestem warta bycia jego przeciwnikiem?

– Nie… to nie tak. Rzeczywiście jesteś najodpowiedniejszą osobą.

Nabrani.

Liliowego Rycerza ukazał wymuszony uśmiech, a jego ponury wyraz twarzy w końcu zniknął.

– Co myślą starsi? Nie ma lepszego dowodu niż bycie świadkiem walki Króla. Jeśli siła Kusanagiego Godou jest prawdziwa, to przystanę na propozycję Eriki-san.

Zasugerował Liliowy Rycerz by starsi się zgodzili.

– Bitwa pomiędzy tajemniczym młodym Campione a Diavolo Rosso… to rzeczywiście jest interesujące, Erica-san. Zatem postąpmy zgodnie z twoim planem.


Część 3

Oczywiście, Kusanagi Godou nie miał o tym pojęcia. Znajdował się w miejscu całkowicie niewiązanym z tym gdzie odbywała się dyskusja dotycząca walki.

W porównaniu do tego, był znacznie bardziej zajęty wyrywaniem się z uścisku śmierci.

W ostatnich trzech miesiącach, Godou doświadczył różnego rodzaju zagrożenia.

Mimo że wyraźnie był XXI wiek, to jego życie wielokrotnie zostało prawie odebrane przez miecze, włócznie i topory. Nie można było tego policzyć na palcach jednej ręki. Został nawet postrzelony z kuszy.

Ale przynajmniej było to w strefie ludzkiej wiedzy, więc było stosunkowo proste.

Doświadczył również klątw, które w mgnieniu oka ugotowałby mózg zwykłego człowieka, lub bycia celem zadeptania na śmierć przez konie z otchłani piekła.

Ale, kiedy powinien cieszyć się wycieczką w samochodzie swego przewodnika, dlaczego miałby doświadczać tego samego jak w scenach pościgu w filmach akcji, z samochodem ledwo unikającym wypadnięcia z drogi, czy to w budynek, czy też do rzeki. To całkowicie przekraczało jego oczekiwania.

– …Czyżby Erica o tym wiedziała o tym i specjalnie to tak zorganizowała.

Godou zaczął zgadywać.

Pomyślał o jej charakterystycznych cechach i przezwisku Diabła, które do niej przyległo.

Tak, umiejętność prowadzenia Arianny-san były naprawdę przerażające.

Czyżby Erica wiedziała, że tak będzie i specjalnie jej to zleciła?

– Przepraszam, nie wiem jak dobrze jeździć…

– To pierwszy raz kiedy jadę tego typu samochodem, również kiedy tu przybyłem było wiele problemów…

Kiedy Anna powiedziała to, gdy szli do miejsca gdzie zaparkowała, to tak naprawdę nie przeszkadzało Godou.

Sądził, że była to tylko skromność czy coś takiego.

Z wrażliwością Japończyka był to całkiem normalne.

Zatem Godou nie wziął na poważnie jej słów i skończył w tym samochodzie.

– Ten samochód jest naprawdę dziwny. Poza pedałem gazu i hamulcem jest tu jeszcze jeden pedał.

– Ale w porządku, przypomniałam sobie już metodę jazdy, którą wykorzystałam przyjeżdżając tutaj. Jeśli nie nadepnę z całej siły pedału gazu to samochód nie ruszy, przez chwilę będę jechać trochę szybciej.

Kiedy Anna powiedziała to, Godou zaczął czuć się niebyt dobrze, lecz było za późno.

Siedziała już na miejscu kierowcy i zapięła pas.

…Samochód ruszył i przyspieszył w mniej niż sekundę.

Samochód prowadzony przez Annę mknął po ulicy niczym pocisk.

– Nie sądziłem, że w takim miejscu otrę się o śmierć…

Była to kawiarnia serwująca jedzenie i kawę, coś takiego można było można było dostrzec wszędzie w tym mieście.

Godou dopiero co opuścił niekontrolowany samochód i siedział na krześle z winorośli przed jakąś przypadkową kawiarnią, degustując wyjątkowo gorzkie espresso, podczas gdy Anna szukała miejsca do zaparkowania.

…Dziesięć minut wcześniej.

Anna-san próbowała użyć sprzęgła, z którym nie była zaznajomiona, podczas gdy samochód mknął po miejskich drogach.

Powiedziała, że jeśli pedał gazu nie zostanie wciśnięty z całej siły, to samochód nie ruszy, więc zaczęła jazdę 80 km/h Mercedesem-Benzem i zygzakiem wyprzedzała samochody przed nią (c-czasami samochody jadące z naprzeciwka), aż stało się to niemożliwe, kiedy wjechaliśmy na zatłoczona drogę. Kiedy kierowaliśmy się w stronę rzeki, Anna zaciągnęła hamulec ręczny i tak to się skończyło.

– …Anna-san, proszę zaparkuj na pobliskim parkingu; chciałbym odpocząć w tej okolicy.

Godou powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu.

Powierzenie swojego życia początkującemu kierowcy, który nie odróżniał automatycznej od ręcznej skrzyni biegów, było zbyt niebezpieczne. Tym co czyniło to nawet straszniejszym był fakt, że sam kierowca nie wiedział jak cienka granica dzieliła ją od śmierci.

– Ech? Sądziłam, że powinnam najpierw pokazać Godou-san Rzym…

– W porządku, jestem już zmęczony! Chcę trochę odpocząć!

Właśnie to się wydarzyło.

Godou, po obejrzeniu jak samochód przyspiesza i odjeżdża, wstąpił do kawiarni i powiedział rzymskiej cioci, że chce espresso.

– …Choć Anna-san na pierwszy rzut oka wygląda na normalną, to w rzeczywistości jest kimś naprawdę głupim? Wtedy prawie zginąłem.

Godou od początku nie dbał o szczęście.

Ale ostatnimi czasy zaczął zmieniać zdanie.

Sądzi, że jest kimś, kto, być może, ma pecha…

Nigdy nie myślał o sobie jako o pechowcu. Lecz w ciągu minionych sześciu miesięcy liczba jego ucieczek przed śmiercią ciągle rosła i zaczął rozumieć tych wierzących w fortunę.

Po wypiciu espresso poczuł silną wrogość.

Kiedy Godou odstawił filiżankę na stół, jego oczy napotkały w tłumie młodą dziewczynę.

Oboje spojrzeli na siebie.

…Cholera

Ta młoda dziewczyna nie była zwyczajnym człowiekiem, a uczucie z przed chwili sprawiło, że poczuł się naprawdę źle.

Nawet jeśli jego ciało było zmęczone z powodu zmiany strefy czasowej, które pozostawiło go wyczerpanym, lecz odprężonym, to momentalnie odzyskał zmysły, podczas gdy zdenerwowanie wypełniło go po koniuszki palców.

Kiedy wszedł w kontakt z wrogiem takim jak ona, to jego ciało naturalnie przestawiało się w tryb walki.

– …

Również młoda dziewczyna przestała iść i przyjrzała się twarzy Godou; ona również postrzega go jak wroga?

Była naprawdę piękną dziewczyną.

Miała około trzynastu lub czternastu lat, a jak w jej wieku, wyglądała jak czarujący i delikatny anioł.


Lecz nie było to zaskoczeniem. Oni wszyscy są nie tylko piękni, ale posiadają też nadzwyczajne ciała. Każdy z nich się wyróżniał.

Miała srebrne włosy opadające jej do ramion, niczym księżyc emitujący niewielkie promienie światła, a źrenice czarne jak głębia nocy.

– …Doszły mnie słuchy, że przebywa tu zabójca bogów zwący się królem i człek ten pociął wiele rzeczy swym magicznym mieczem… tyś nim jest?

Zanim to zauważył…

Młoda dziewczyna o innym istnieniu już była obok niego.

– Nie, człowiek, o którym mówisz jest ranny i udał się na południowe wyspy by się wyleczyć, pod tym pretekstem udał się na wakacje.

Tym kto go zranił był Godou. Jednak nie zamierzał tego wyjawiać.

– …jest tak? Zatem tyś również podróżnikiem.

Spokojnie patrzyła na Godou, a jej źrenice w kolorze nocy jakby się skondensowały.

– Co zamierzasz uczynić? Obecnie mym jedynym celem jest odzyskanie Węża, więc nie mam zamiaru walczyć. Jednakowoż jeśli tyś walkę planujesz, to wtedy całej mej siły użyję, a przegrany służyć zwycięzcy będzie.

– Nie wiem czym jest Wąż, więc także nie planuję walki. Jeśli to możliwe to chcę utrzymać nasz związek, nie lubię z wami walczyć.

– Pojmuję. Szybko się oddalę, lecz łżesz zabójco bogów.

– Łżę?

– Istotnie, nie ma zbójcy bogów niechcącego ze mną walczyć, zatem jest tyś łgarzem.

Po wypowiedzeniu tych słów srebrnowłosa dziewczyna opuściła Godou.

Uff, westchnął Godou.

Na szczęście nie skończyło się to walką. Ale nawet jeśli była bogiem, to nazwanie kogoś kłamcą kiedy tylko miała na to ochotę jest naprawdę niegrzeczne.

Kiedy tak o tym myślał podbiegła do niego czarnowłosa dziewczyna.

– Przepraszam, Godou-san, że kazałam ci tak długo czekać.

Tą osobą była Anna. Kiedy szła w stronę stolika, Godou zapytał ją.

– Mogę pożyczyć twoją komórkę? Musze się skontaktować z Eriką.

– W porządku, ale może spotkanie się jeszcze nie skończyło?

Po powiedzeniu tego Anna pożyczyła komórkę Godou.

[Arianna, co jest?]

Po wielu próbach w końcu ktoś odebrał. Był to głos Eriki, którego od wczoraj nie słyszał.

– To ja. Muszę cię o coś spytać.

[Zatem już przybyłeś, i jak? Dogadujesz się z Arianną?]

– Odnośnie tego mam wiele do powiedzenia, ale pogadamy o tym później. Wezwałaś mnie tu bym walczył z bogiem?

[Co do tego to wciąż nie jestem pewna, choć prawdopodobieństwo jest wysokie… czy to możliwe, że spotkałeś jakiegoś?]

– W istocie, przed chwilą spotkałem boginię.

[Czyżby… zatem musimy działać szybko. Spotkajmy się teraz. Musimy się przygotować na walkę dzisiejszej nocy…]

– …Co powiedziałaś?

Godou usłyszał właśnie coś, czego nie mógł zignorować i zapytał ponownie.

[Powiedziałam, że dzisiejszej nocy będziesz ze mną walczyć… Sądzę, że nie muszę ci mówić, że nie można tego odwołać, więc się przygotuj.]

– Co spowodowało, że podjęłaś taką decyzję…

Przeznaczenie było niczym oczące się kości; zawsze działo się coś nowego (nawet jeśli tego nie chciał). Właśnie wtedy Godou wreszcie poczuł, że jego własne przeznaczenie nie było normalne.

Minęła 21:00…

Godou wraz z Anną przybył do wysokiej klasy włoskiej restauracji.

Może była słynna w Japonii, ale Godou o niej nie słyszał.

Kiedy Anna zabrała go do hotelu, to myśli Godou zaprzątało tylko uczucie w stylu „to miejsce jest naprawdę imponujące”.

Ważniejszą była dziewczyna tam czekająca.

Myślał, że mógłby wejść tu bez odpowiedniego garnituru i krawata, ale wszystko to wydaje się być dodatkiem; być może Erica jest dobrą znajomą właściciela.

Kiedy przybyli, Erica już na nich czekała.

– Dawno się nie wdzieliśmy, Godou, choć naprawdę liczyłam, że usłyszę jak kilkoma wspaniałymi słowami komentujesz nasze radosne spotkanie, to nie oczekiwałam za wiele, ponieważ wiem, że nie masz talentu poety.

– Gdybyś zmieniła swoje nastawienie głoszące, że wszystko przebiega zgodnie z twoim planem, to może bym się nad tym zastanowił.

Stolik Eriki i Godou znajdował się przy oknie, a Anna z szacunkiem stała obok nich.

W porównaniu do Godou, który przybył w zwykłym ubraniu, Erica miała na sobie jaskrawą, ciemno czerwoną sukienkę; oboje wydawali się do siebie nie pasować.

Włosy Eriki przyozdobione były czarną różą.

Może ze względu na jej piękna i królewskiego wygląd, ale jej blond włosy wyglądały niczym hełm rycerza czy korona władcy.

Erica Blandelli mogłaby nawet sprawić by ktoś tak tępy jak Godou ujrzał ją, jako piękną dziewczynę przepełnioną charyzmą; zatem jeśli tylko jej postawa byłaby lepsza, to byłaby idealna. Tak zwykle myślał.

– Dziękuję za twoja ciężką pracę, Arianna. Wystąpiły jakieś problemy?

– Tylko jeden, Erica-sama… Poczułam się źle, że Godou-san był zmęczony i nie mogłam go oprowadzić ulicami Rzymu.

Godou mógł tylko udawać, że nie słyszał, co powiedziała Arianna.

Jeśli powiedziałby, że pozostało mu trochę siły, to zostałby wciągnięty do tego latającego wozu, który sprowadził go na granicę śmierci, wiec zachował to dla siebie.

– Zatem wspaniale. Godou, czy Arianna dobrze wywiązała się z obowiązków przewodnika? Ponieważ byłam zajęta i nie mogłam cię powitać, to trochę się niepokoiłam.

– Hm, jakby to powiedzieć… nie było źle.

Nie dostrzegł on, wyciekającego z oczu Eriki błysku dziecięcego dowcipu.

Prawdziwym powodem wysłania Anny było przyprawienie go o ból głowy.

– Tak? To wspaniale, że się nie rozczarowałeś, ponieważ któregoś dnia Godou zostanie moim mężem i prawdziwym Campione…

– Ech? Erica-sama, co właśnie powiedziałaś?

– Powiedziałam, że Godou zostanie moim mężem i prawdziwym demonem.

Delikatny i ładny uśmiech Anny wydawał się zastygnąć na moment.

Dlatego że czuł się winny ukrywając to przed nią, Godou musiał prosić Erikę o sprostowanie części wypowiedzi.

– Hej! Czekaj chwilę! Nigdy nie uzgadnialiśmy naszego małżeństwa!

– …Odebrałeś mi już czystość, więc mówisz, że tylko się ze mną bawiłeś? Jak bezduszne z twojej strony, oddałam ciało i serce ukochanemu, który wydaje się być jak ten playboy Don Juan…

Erica świadomie wybrała ton tragicznej dziewczyny.

Nawet jeśli nie dostrzegł pojawiającego się na jej ustach uśmiechu, to mógł łatwo dostrzec, że sobie z niego drwi.

– Proszę… to nie było dokładnie tak jak powiedziałaś, wiesz jaka wtedy była sytuacja, no nie?

– Zatem rzeczywiście wymyśliłbyś takie kłamstwo. Ach~~ ja, wierny sługa Pana, by oczyścić teraz swe ciało i umysł mogę tylko wstąpić do klasztoru; nie sądziłam, że w takim wieku będę musiała odejść od czerwonej świeckości…

– Jest w tobie jakakolwiek szczerość? Ty, która technicznie rzecz biorąc należysz do heretyckiego kultu i wiedźmą z zakonu, nie mów jakbyś miała związek z czymś tak czystym jak katolicyzm!

Kiedy udając złość, Godou skarżył się Erice spojrzał w stronę Anny.

…Wydawała się widzieć demonicznego króla napadającego seksualnie kogoś i patrzyła na niego gniewnymi, przerażonymi oczami.

– Jak okrutnie, mówienie, że jest się tylko zwykłym uczniem liceum… nie sądziłam, że jesteś takim demonem patrzącym na ludzi jak na śmieci… i że użyłbyś tandetnych tekstów by oszukać Erikę-same i bez litości ją zdewastował… to naprawdę okropne!

– Proszę, nie myśl przypadkiem o wydarzeniach w ten sposób, czy ona wygląda na kogoś, kto zostałby zwiedziony tandetnymi tekstami? Ty też, Erica, przestań pleść głupstwa; to wredne zapraszać kogoś tylko po to by z niego kpić.

– Nie wszystko jest nonsensem, ale w każdym razie nasz związek powinien zostać później odpowiednio omówiony. Pomówmy najpierw o walce.

Zatem w końcu przeszli do prawdziwego tematu.

Dania podane na stół też były przygotowaniem do walki? Napój Eriki nie był czymś w rodzaju wina, a jedynie wodą mineralną.

– Zatem? Dlaczego mam z tobą walczyć?

– Byś mógł udowodnić swoja siłę. Rycerze, którzy odziedziczyli starożytną magię zebrali się teraz w Rzymie, dyskutując o tym, komu powinni powierzyć Gorgoneion. Zasugerowałam ciebie, ale pozostała trójka nie zaakceptują cię póki nie udowodnisz swojej siły. To cała historia.

– …Czym jest Gorgoneion?

– To mitologiczny relikt, który pojawił się dwa miesiące temu na wybrzeżu Kalabrii. Jest symbolem bogini dawno temu straconej przez Matkę Ziemię. To drogowskaz do ciemności. Dlatego że nie pozostało dużo czasu wytłumaczę ci szybko…

– Nie ma takiej potrzeb, nie musisz mi tego mówić. Jeśli dotyczy to bogów, to nie chcę wiedzieć. Godou przerwał jej w połowie, właśnie wtedy, gdy Erica zaczynała swoje wyjaśnienia.

Z jakiegoś powodu chciał jak najmniej wiedzieć o mitologii; widząc postawę Godou, Erica zaśmiała się z jego uporu.

– Ale spotkałeś już dziewczynę, tą będącą prawdopodobnie heretyckim bogiem, no nie? Wierzę, że wcześniej czy później przeznaczona jest wam walka. Założę się z tobą, że wtedy z pewnością zapytasz mnie o nią.

– Nie mów proszę o tak pechowych rzeczach; porozmawiajmy o czymś innym, dlaczego musze walczyć by udowodnić swoja siłę? Nie ma innego sposobu?

– Nie ma. Dla nas, rycerzy, pojedynek jest najlepszym dowodem. Walka po niekończącym się treningu sztuk walki, aby pokazać odwagę lwa i wreszcie otrzymać zaszczyt zwycięstwa - walka pomiędzy dwojgiem tak bardzo zakochanych, nie sądzisz, że to może być wspaniała noc?

– Kto może tak myśleć! Powinienem powiedzieć, że ta noc będzie koszmarem.

– Naprawdę nie jesteś ze sobą szczery. Ach~~ to przez tych ludzi w około jesteś nieśmiały?

Erica wskazała głową na Annę, która była cicho i nie śmiała przerwać rozmowy swojej pani.

– Nie martw się. Po walce nie pozwolę by ktokolwiek nam przeszkodził. Zostawimy to na koniec, więc będziemy mogli się tym powoli cieszyć.

Godou poczuł, że całe jego nieszczęście zostało spowodowane przez Erikę.

Przekład

Gruntowna korekta: Wicher
Tłumaczył: Someone
Poprzednia wersja tłumaczenia: Nastii.chan



Cofnij do Rozdziału 1 z Tomu 2 - Sekretna łódka Powrót do strony głównej Idź do Rozdziału 3 z Tomu 2 - Prośba przyjaciela z dzieciństwa