Madan no Ou to Vanadis:Tom01 Rozdział3

From Baka-Tsuki
Revision as of 17:00, 29 January 2017 by GoToHell (talk | contribs)
(diff) ← Older revision | Latest revision (diff) | Newer revision → (diff)
Jump to navigation Jump to search

Rozdział 3: Zaproszenie od Vanadis i modły pokojówki[edit]

Następnego ranka, Tigre został wezwany przez Ellen.

Po wydarzeniach z wczorajszego dnia natychmiast wrócił do pokoju.

Prowadzony przez Lim, chłopak z rozczochranymi czerwonymi włosami mówił z zażenowaniem.

“... Nie dają się przylizać.”

Rozglądał się, zaniepokojony. Żołnierze, szambelani i pokojówki których mijał dziwnie się na niego patrzyli.

Nie mógł stwierdzić, czy ze strachu, czy przez zwykłą ciekawość. Tigre był zdezorientowany, bo nikt nigdy nie patrzył na niego w taki sposób.

“Dlaczego wszyscy się na mnie gapią?”

Zapytał Lim, kiedy stało się to nie do zniesienia. Odwróciła głowę i spojrzała na niego kątem oka, odpowiadając nieobecnym głosem.

“Eleonora-sama ci wyjaśni.”

--- Nieważne. Pewnie niedługo wszystkiego się dowiem.

Wkrótce Lim zatrzymała się przed pewnymi drzwiami.

“Eleonora-sama, przyprowadziłam hrabiego Vorna.”

Przemówiła, pukając w drzwi. Odpowiedź nadeszła natychmiast “Wejdźcie.”

Lim otworzyła drzwi i kazała Tigre'owi iść za sobą.

Był to gabinet.

Choć pomieszczenie było niewielki, na podłodze rozwinięto królewski dywan. Świeczniki, biurko i krzesła były wszystkie ze złocistego plecionego rotangu. Okna były ogromne.

“Zaczekajcie chwilę. Zaraz skończę.”

Ellen siedziała przy biurku, przesuwając piórem po dokumencie.

Cała ich sterta piętrzyła się z boku biurka i były już zapewne wypełnione. Tigre sapnął z podziwu, widząc ich ogromną ilość.

Na ścianie za plecami dziewczyny wisiały dwie flagi.

Jedną z nich była Zirnitraflaga czarnego smoka, symbol królestwa Zhcted.

Druga przedstawiała srebrny miecz na czarnym tle. Była to flaga Ellen. Tigre przypomniał sobie, że widział ją na równinach Dinant.

Pod flagą, długi miecz w pochwie stał oparty o ścianę. Był tak umiejscowiony, że Ellen mogła za niego chwycić w każdej chwili.

Dziewczyna spojrzała na dokument i niespodziewanie zmarszczyła brwi.

Widocznie zrobiła gdzieś błąd. Zgniotła papier w kulkę i w brutalny sposób rzuciła go do kosza na śmieci stojącego w rogu pokoju.

Papierowa kulka upadła na podłogę obok kosza.

Ellen gapiła się na papier, być może ze złości, a być może nie myśląc zupełnie o niczym

Tigre nie był pewny dlaczego miała taką minę. Następnie spojrzała na inne papiery, tym razem z nieprzeniknionym wyrazem twarzy. Lim podniosła kulkę.

“Papier to bardzo cenny surowiec. Nie marnuj go proszę.”

Ellen została skarcona jak dziecko. Wróciła do swoich dokumentów i szybko skończyła pracę.

“Czy dzisiaj też ciężko było ci go obudzić?”

“Nie, kiedy go wezwałam był już na nogach.”

Lim odpowiedziała. Tigre niezręcznie odwrócił wzrok.

W rzeczywistości, wyskoczył z łóżka w momencie, w którym Lim stanęła przed drzwiami jego pokoju.

--- To było takie samo uczucie... jak podczas natknięcia się na dzikiego stwora na nocnym polowaniu w górach albo w lesie. Wyczułem niebezpieczną bestię.

Innymi słowy, instynkt Tigre'a wyczuł jej niebezpieczną prezencję. Oczywiście nie mógł tego powiedzieć, więc siedział cicho.

“Zdajesz sobie już sprawę z tego, że jesteś jeńcem?”

Ellen wstała, śmiejąc się jak dziecko. Wzięła długi miecz do ręki, okrążyła biurko i stanęła przed Tigrem.

“Przepraszam za wczoraj.”

Z powagą skłoniła głowę, zaskakując chłopaka. Spojrzał na Lim, która milczała. Chciała mu chyba powiedzieć, że może obrócić głowę.

“Co masz na myśli?”

“Łuk, który ci wręczono. Nie sądziłam, że będzie on w tak opłakanym stanie.”

--- Tak jak sądziłem, był kiepski.

Chociaż Tigre'owi ulżyło, zdumiały go słowa które padły tuż potem.

“Trójka ludzi, która za to dopowiadała, zostanie skrócona o głowy---”

“Nie, poczekaj chwilę.”

Chłopak w panice przerwał Ellen.

“Jasne, to było podłe z ich strony, ale nie przesadzasz trochę?”

“Ich podstęp... Nie jesteś o to wściekły?”

Ellen z zaciekawieniem patrzyła na Tigre'a

“Tych trzech śmiało się z ciebie przed całą resztą i próbowało okryć cię hańbą. Zapłacą za to swoim życiem.”

--- To przesada.

Oczywiście, był wtedy wściekły.

Jednak stojąc twarzą w twarz z Ellen, Tigre nie mógł tego powiedzieć. Nie czułby się w porządku, gdyby zginęli z takiego powodu.

“Pozwolisz mi, żebym im wybaczył?”

Dziewczyna wyglądała na niezadowoloną, ale nie odmówiła.

“Skoro tego sobie życzysz, to tak zrobię. To się więcej nie powtórzy.”

Kiedy odwróciła się w stronę parapetu i na nim usiadła, jej spódniczka zafalowała. Ellen trzymała w ramionach swój długi miecz i skrzyżowała swoje kształtne nogi.

Spojrzenie Tigre'a przykuły jej białe uda. Uważnie się przyglądał.

Widać było jej spódniczkę, a nad nią brzuch. Nie mógł sobie pozwolić na to, żeby gapić się na jej piersi – w końcu był więźniem na terytorium wroga.

Spojrzał wyżej. Wpatrywała się w niego zwyczajna twarz.

“Swoją drogą, dlaczego kazałaś mi wczoraj zrobić coś takiego?”

“No tak, nigdy ci o tym nie wspomniałam... Lim.”

Padło imię Lim. Jej niebieskie tęczówki miały nieprzyjazny wyraz, kiedy niechętnie udzielała odpowiedzi.

“Łącznie ze mną, wielu żołnierzy wyraziło swoje niezadowolenie, że nasz dowódca i generał, Elonora-sama, która w swoich licznych kampaniach nigdy nie brała jeńców, postanowiła cię schwytać.”

“A więc jestem twoim pierwszym jeńcem wojennym.”

“Tak. Z tego powodu, wśród żołnierzy zaczęła krążyć głupia plotka.”

“Jaka?”

“O tym, że zakochałam się w tobie od pierwszego wejrzenia.”

Po usłyszeniu słów Ellen, Tigre szeroko otworzył oczy.

“Miłość na polu bitwy, miłość która zrodziła się między wrogami... Brzmi to jak wyciągnięte z jakiegoś dramatu. Wszyscy lubią gadać o takich rzeczach. Cóż, może i się nie mylili. Może nie była to miłość, ale z pewnością zostałam oczarowana.

“Oczarowana... przeze mnie?”

“Przez twoje zdolności w posługiwaniu się łukiem. Niestety, nie przez ciebie.

Ellen odparła z promiennym uśmiechem. Tigre odpowiedział na jej żart wzruszeniem ramion.

“Dziękuję. To by było żenujące, bo ze sobą nie rozmawialiśmy.”

“Nie mogłabym się zakochać, nie zamieniając z tobą słowa?”

“Potrzeba czasu, żeby dostrzec moje dobre strony.”

“Chociaż twój szczególny nawyk spania do późna został zauważony natychmiastowo.”

Lim zaatakowała, znając jego słabość. Ellen w dalszym ciągu nieustępliwie naciskała na Tigre'a.

“No więc, w ilu kobietach zadurzyłeś się do tej pory?”

Milcząc, chłopak uniósł obie dłonie w geście kapitulacji.

Jako że nie był szczególnie przystojnym bądź majętnym arystokratą, nie miał powodu, żeby spotykać się z młodymi szlachciankami. To było dla niego niemożliwe.

“W każdym razie, wielu żołnierzy bardzo zaniepokoiła ta plotka. Chciałyśmy zdusić ją w zarodku.”

Ellen rzuciła w stronę Lim złośliwe i jednocześnie rozbawione spojrzenie, jak kot bawiący się się z myszą.

“Ja jedynie powiedziałam, że krąży taka plotka.”

Wyraz twarzy Lim pozostał niewzruszony, ale złowiła ona spojrzenie Ellen i odpowiedziała.

“Musiałam jedynie wywabić sprawców. Wymyśliłam, że najszybszym sposobem na ich uciszenie, to zaprezentowanie im twoich zdolności. Odniosło to lepszy efekt niż się spodziewałam.”

“Wystarczyło mi to wyjaśnić, kiedy się spotkaliśmy.”

“Skończyło się dobrze, bo rezultaty mówiły same za siebie. Naprawdę musiałeś o tym wiedzieć? Jesteś więźniem, którego schwytałam w Dinant dla okupu. Oczywiście, przeżyłeś dzięki mojej życzliwości, ale naprawdę udało ci się mnie zabawić.

“Zabawiałem cię?”

Tigre zmarszczył brwi, słysząc nieoczekiwane słowa. Ellen przytaknęła, prezentując szczery wyraz twarzy.

“Zacznijmy od tego, że to była okropna bitwa - rozczarowująca i trywialna.”

Jej twarz nie kryła zawodu. Ellen wypluła z siebie te słowa; wiatr dochodzący od strony okna lekko rozwiał jej srebrnobiałe włosy.

“Mieliśmy pięć tysięcy wojska. Wy mieliście pięć razy tyle, dwadzieścia pięć tysięcy. Przed wkroczeniem na pole bitwy wykorzystałam całą swoją wiedzę, bo sądziłam, że będzie to trudna potyczka. Jednak skończyła się w pół dnia."

“Czy to źle odnieść łatwe zwycięstwo?”

“Lim powiedziała mi to samo.”

Tigre zauważył jak Lim ukradkiem wpatrywała się w Ellen. Niechętnie odwróciła wzrok.

“Ja też uważam, że łatwe zwycięstwo nigdy nie zaszkodzi; jednak do wygranej wystarczył nam zaledwie wstępny plan. To było nudne.”

“Wstępny plan, rozumiem. Niespodziewany manewr okrążający od tyłu, przeprowadzony o świcie.”

Było to bardziej potwierdzenie niż pytanie. Chociaż Tigre oceniał, że tak to właśnie wyglądało, nie widział całego pola bitwy.

Ellen pewnie przytaknęła.

“Uprzednio przeczesałam całą okolicę. Armia Brune była podzielona na awangardę i ariergardę. Chociaż morale awangardy były wysokie, o ariergardzie nie dało się tego powiedzieć. Odwróciłam uwagę przodu czterema tysiącami wojsk, a całą resztą zaatakowałam tyły. Okazały się bardziej wątłe niż mi się zdawało, bo byłam w stanie walczyć mimo iż moja armia była podzielona. W dodatku, poległ książę.”

“Jego Wysokość nie żyje...?”

Tigre odruchowo zabrał głos. Nie słyszał o tym wcześniej.

“Przyjaźniliście się?”

“Niemożliwe.”

Tigre potrząsnął głową po tym jak się pozbierał.

“Dawno temu zamieniłem z nim parę słów. To wszystko.”

Dla hrabiego mieszkającego na obrzeżach królestwa, utrzymywanie bliskich stosunków z księciem było niemożliwe. Mimo to, Tigre nie był zbyt zszokowany.

Książę nie nadawał się do wojaczki.

Kiedy patrzyło się na niego z dystansu, zawsze sprawiał wrażenie delikatnego.

“Żywisz do mnie urazę?”

Jako że jej słowa i spojrzenie były poważne, Tigre odpowiedział szczerze.

“Kłamstwem byłoby powiedzieć, że nie miałem żadnej urazy, ale to była bitwa. Ja też zabijałem żołnierzy z Zhcted.”

Jednak gdyby chodziło o śmierć Massasa bądź Batrana, zapewne nie byłby w stanie zachować tak stanowczej postawy.

--- Chociaż jestem arystokratą z Brune, nie jestem zbyt przywiązany do rodziny królewskiej...

“Rozumiem.”

Ellen lekko wypuściła powietrze, a na jej twarzy widać było wyraz ulgi.

“Kontynuujmy naszą rozmowę. Kiedy wieść o śmierci księcia się rozniosła, awangarda się załamała. Wróg zaczął uciekać, a my go rozgromiliśmy. To było rozczarowujące.”

Chociaż Tigre nie był w stanie zrozumieć jej zawodu, miał poczucie że to samolubne. Jednak lekko przytaknął.

“Wtedy spotkałam ciebie.”

Para jasnych czerwonych oczu spoglądała łagodnie na chłopaka.

“Byłam pod wrażeniem, że potrafiłeś oddać celny strzał z odległości trzystu arszynów... W sytuacji w której wszyscy twoi sojusznicy byli martwi bądź uciekali, ty zachowałeś wolę walki i działałeś bez cienia desperacji. Byłeś spokojny. Zaskoczyło mnie to, że próbowałeś mnie zabić. Naprawdę mi się to spodobało.”

Lim westchnęła na te słowa.

“Nawet jeśli, to nie szarżuj na własną rękę proszę.”

“Cóż, było by groźnie gdybyśmy się do niego nie zbliżyli, prawda? Mieliśmy szczęście, że miał tylko cztery strzały.”

“Jest tak jak mówisz, ale to nie twoja rola, Eleonoro-sama.”

Lim ozięble zaprzeczyła protestom Ellen.

Brwi Vanadis ze srebrnobiałymi włosami wyglądały niespokojnie, kiedy szukała u Tigre'a pomocy.

“Gdyby zrobił to ktoś inny niż ja, to czy na pewno by przeżył?”

--- Jej wyraz twarzy jest taki zmienny.

Podczas bitwy widział w niej dostojnego dowódcę. Jeszcze przed chwilą jej twarz była jak u dziecka, a teraz szukała towarzysza w zbrodni.

“Czy to odpowiednia sytuacja, żeby tak mówić?”

“Chyba można uznać, że strzała wypuszczona z twojego łuku byłaby śmiertelna.”

“W twoich ustach brzmi to sarkastycznie.”

Gdy mówiła to Ellen, brzmiało to sarkastycznie dla Tigre'a. Gdyby powiedział to Tigre, brzmiałoby to sarkastycznie dla Lim. Ta zachowywała milczenie. Chociaż Tigre zwrócił w jej stronę swoje spojrzenie, został zignorowany. Nie rozumiejąc dlaczego, spojrzał na Ellen.

“Kiedy ruszyłaś w moją stronę, to co miałem to zrobienia się nie zmieniło. Po prostu wycelowałem w ciebie i strzeliłem. Nawet jeśli nie mogłem ruszyć się z miejsca, strzała powinna cię dosięgnąć. Dlatego efekt byłby taki sam. Przegrałem."

“Łatwo pogodziłeś się z porażką.”

“Odbiłaś strzałę za pomocą miecza; pierwszy raz widziałem coś takiego. Myślałem, że tylko bohaterowie z legend są do tego zdolni.”

“Twoja strzała trafiła konia Lim prosto w czoło. Sądziłam, że w mojego też będziesz celował.”

Chociaż spodziewała się, że odniesie zwycięstwo, jej nastawienie było nieodpowiednie. Ellen delikatnie pogładziła pochwę miecza trzymanego w ramionach.

“Gdy odbiłam twoją strzałę, moje serce biło jak szalone. Kiedy wystrzeliłeś drugą, nie mogłam się nadziwić jak udało ci oddać celny strzał z tej samej pozycji, w tak krótkim czasie; byłam pod wrażeniem. Gdybyś miał trzecią strzałę, to przy kurczącym się dystansie między nami naprawdę mógłbyś mnie trafić.”

Ellen wzięła głęboki wdech; zaschło jej w gardle.

Lim nalała wody z dzbanka do ceramicznego kubka stojącego na biurku i podała go jej. Wypiła całość jednym haustem i odwróciła się w stronę Tigre'a.

“Pomyślałam, że szkoda byłoby cię zabić. Jako iż urządzanie sobie pogawędek na polu bitwy nie leży w centrum moich zainteresowań, zabrałam cię do LeitMeritz na negocjacje..”

Skrzyżowała nogi, które teraz całkowicie straciły kontakt z podłożem. Ellen się uśmiechała; jej czerwone oczy spoglądały wprost na Tigre'a.

“Będziesz mi służyć?”

Tym razem Tigre z zaskoczeniem spojrzał na Ellen.

“Będę cię traktowała jak hrabiego z Brune. Otrzymasz należyte wynagrodzenie i tytuł. Choć nie jestem w stanie przyznać ci ziemi, to się może zmienić zależnie od twojej pracy. Możesz także uzyskać parostwo i tytuł wysokiej rangi. W przeciwieństwie do Brune, tutaj twoje wybitne usługi nie będą dyskryminowane.”

Madan no Ou to Vanadis Volume 01 - 088.jpg

“... Mówisz poważnie?”

Propozycja prezentowała się atrakcyjnie. Ciężko było w to uwierzyć

Z powodu napięcia i podekscytowania, jego twarz oblała się rumieńcem.

Jego ręce się pociły, a serce biło jak szalone.

Choć nieznacznie, Ellen stanowczo pochyliła głowę w geście uznania.

“Chcę cię mieć.”

Twarz Tigre'a zarumieniła się jeszcze bardziej. Zaczął bawić się grzywką, żeby to ukryć.

W słowach Ellen nie było śladu fałszu.

Było to zbyt zagmatwane jak na kłamstwo.

--- W Brune nie mam co liczyć na takie traktowanie.

Łukami gardzono w tym kraju i była to wielka przeszkoda. W bitwach przeciwko innym państwom korzystano z pomocy arystokratów, których armia składała się z łuczników.

To było oczywiste.

Jednak gdy wojna dobiegła końca, nie było żadnych słów uznania ani nagrody.

“Z łuku możesz strzelać gdy jesteś daleko poza zasięgiem mieczy i włóczni wroga. Co takiego możesz zrobić w porównaniu do żołnierzy walczących w zwarciu?”

Arystokrata dowodzący oddziałem łuczników nie był w stanie przechylić szali zwycięstwa.

Cóż więcej mógł zrobić Tigre, pomniejszy szlachcic?

Tutaj było inaczej.

Ellen przynajmniej oceniła go uczciwie.

Dla łucznika było to bardzo pożądane.

“Odmawiam.”

Jednak Tigre odpowiedział w taki sposób.

“Jestem wdzięczny za twoje zaproszenie. Wątpię, żebym jeszcze kiedyś otrzymał podobne, nawet gdybym miał żyć przez następne sto lat.”

“Więc dlaczego odrzuciłeś moją ofertę?”

Ellen nie okazywała żadnego rozczarowania, po prostu spytała o powód.

“Jest pewne miejsce, które muszę chronić i do którego muszę powrócić.”

Tigre kontynuował stanowczym tonem.

“Alsace. To terytorium, które odziedziczyłem po ojcu. Leży z dala od centrum kraju i jest pokryte głównie lasami i górami. Są tam tylko cztery wioski i małe miasto... Jednak nie mogę go porzucić.”

“Alsace...?”

Słysząc to słowo, Ellen zmarszczyła lekko swoje piękne brwi.

“Czy to terytorium nie graniczy z tym krajem?”

“Dzielą je tylko góry.”

Tigre przytaknął i odpowiedział. Ellen znów usiadła przy oknie.

“Twój duch jest godny pochwały, ale czy nie powinieneś zastanowić się nad swoją przyszłością?”

Ellen odezwała się, mając zmieszany wyraz twarzy.

“Teraz jesteś tutaj i mógłbyś wieść dobre życie... jednak jeśli okup nie zostanie dostarczony na czas, sprzedam cię kupcowi z Muozinel.”

Zimny pot oblał czoło Tigre'a.

Muzoinel było królestwem gorąca położonym na południowy wschód od Brune i na południe od królestwa Zhcted.

Zostało założone setki lat po Brune i Zhcted, a skóra tamtejszych ludzi miała ciemny odcień.

Jeśli nie dostarczono okupu, to żeby otrzymać pieniądze, jeńca sprzedawano Muozinel. Był to sprawdzony sposób.

“A więc rozumiesz. Czy mimo to jesteś gotów wieść żałosne życie?”

“Jeśli, ale tylko jeśli okup nie zostanie dostarczony, decyzja należy do ciebie.”

Chociaż zaczął stanowczo, głos Tigre'a wciąż był roztrzęsiony.

“Och? Wczoraj byłeś w stanie wymagać zmniejszenia okupu. Widząc to, sądziłam, że jesteś gotowy nawet na śmierć. Pomyślałam, że szkoda by było dać umrzeć takiemu dzielnemu człowiekowi nędzną śmiercią. Jestem zaskoczona.”

Pewna swojego poczucia wyższości, ze skrzyżowanymi ramionami ściskającymi miecz, Ellen wpatrywała się w Tigre'a. Miał trudności z udzieleniem odpowiedzi.

---Ledwie jestem w stanie niedbale spuścić głowę i wypatrywać szansy na ucieczkę.

Lim, która postanowiła się nie wtrącać, patrzyła w milczeniu.

Mimo że Tigre był wykończony naciskami ze strony Ellen, jej wyrazy twarzy stał się nietypowy, gdy zwróciła się w stronę Lim i mrugnęła parę razy. Następnie bez słowa wzruszyła ramionami.

Przez chwilę Lim pytająco spoglądała na Ellen, ale nic nie powiedziała.

“Co do wczorajszej sprawy; słyszałeś cokolwiek?”

Kiedy go zapytano, Tigre natychmiast sobie przypomniał.

“Kim był człowiek, którego wczoraj postrzeliłem?”

“Był zabójcą chcącym odebrać mi życie.”

Tigre szeroko otworzył usta po usłyszeniu beztroskiej odpowiedzi Ellen.

“To nic niezwykłego. Pojawiają się każdego miesiąca. Trochę mnie już znudzili.”

“Znudzili ci się zabójcy...”

Biorąc pod uwagę pogodne nastawienie Ellen, to naprawdę było częste zjawisko. Mówiła o tym, jakby to był szczek psa albo bzyczenie komara.

To jak spięty był wczorajszego dnia wydawało się zabawne.

“Jednak wczoraj zrobiło się dosyć groźnie. Chciałabym wyrazić moją wdzięczność.”

“Kto za tym stoi?”

“Po wszystkim popełnił samobójstwo, więc nie wiemy. Doszło do tego chociaż starałeś się go wziąć żywcem. Wybacz.”

“Nic się nie stało, ale czy to naprawdę w porządku, żeby nie wiedzieć? Znaczy się, kim jest jego wspólnik.”

“A więc się martwisz.”

Zaskoczona jego odpowiedzią, Ellen zamrugała swoimi jasnoczerwonymi oczyma. Następnie słodko się uśmiechnęła.

“To uroczo z twojej strony."

“Nie... Nie ma to ze mną nic wspólnego, ale to twój wróg...”

Był zawstydzony i zatracony w jej uśmiechu. W swoim oszołomieniu, Tigre próbował wrócić do rozmowy.

“Nawet jeśli tak mówisz, jest ich więcej niż jeden czy dwóch. Moc Vanadis to coś do czego dostęp ma wyłącznie król; ogromna moc. To nie tak, że uraziłam jakąś konkretną osobę.”

--- Czy to odwaga? Z pewnością... A więc to naprawdę musi być coś wielkiego.

Tigre wyraził swój podziw. Skoro takie było zdanie drugiej strony, postanowił nie drążyć dalej.

“Na sam koniec... Dlaczego bełt zabójcy cię nie trafił?”

“A to ciekawe, prawda?”

Ellen uroczo przechyliła głowę i udawała głupią.

“Powinieneś zrozumieć na pierwszy rzut oka. Szczęśliwie, wiatr zdmuchnął strzałę.”

“Więc Arifal jest czymś w rodzaju zaklęcia zmieniającego ruch wiatru?”

Słyszał to wyraźnie. Choć Tigre odpowiedział na spojrzenie Ellen, ta nie wzdrygnęła się, ani nie okazała śladu zmartwienia.

“Jeśli cię to ciekawi, sam powinieneś to zbadać. Nie jest nauczycielem dającym lekcję biednemu uczniowi.”

“... A więc dajesz mi swobodę działania?”

“Byłoby kłopotliwym, gdybyś pochorował się od przesiadywania całymi dniami w pokoju. Pozwolę ci się poruszać po miejscach publicznych, tak długo jak będziesz miał nadzór. Jednak jeśli zbliżysz się do murów pałacu, uznam to za próbę ucieczki. Coś jeszcze?”

Tigre potrząsnął głową. W tej sytuacji, gdyby spróbował ucieczki, czekała by go jedynie rozpaczliwa przyszłość, jednak jeśli tu zostanie, nie będzie przebywał w zamknięciu.

“Rozumiem. Możesz więc wracać do swojego pokoju.”



Tigre upuścił gabinet i ruszył za Lim.

“Ach, prowadzisz mnie do mojego pokoju?”

“Nie, muszę porozmawiać z Eleonorą-sama, więc zajmie się tym ktoś inny.”

Lim zaprzeczyła na jego pytanie z nieprzyjaznym wyrazem twarzy.

“Powiedz mi proszę tylko jedno. Dlaczego nie przyjąłeś warunków Eleonory-sama, nawet formalnie?”

Niebieskie oczy Lim dziwacznie wpatrywały się w Tigre'a. Odpowiedział jej z powagą.

“To by było jak zdrada Alsace. Zdradziłbym także Vanadis.”

“Jesteś więźniem. Eleonora-sama jest twoim wrogiem. To nie byłaby zdrada.”

“Nawet jeśli, byłoby to oszustwo.”

Tigre zwyczajnie wzruszył ramionami.

“Jej oferta była poważna, więc szczerze ją rozważyłem."

“Rozumiem.”

Zwątpienie zniknęło z jej oczu i zostało zastąpione innym uczuciem.

Lim wezwała pobliskiego żołnierza będącego na patrolu i rozkazała mu zabrać Tigre'a do jego pokoju zanim wróciła do gabinetu.

Ellen usiadła przy biurku nalewając wody z dzbanka.

“Lord Tigrevurmud został odprowadzony.”

“Dobra robota.”

Biorąc łyk wody, Ellen wymówiła słowa uznania. Bez żadnych wstępnych uwag, Lim zadała pytanie.

“Czy to w porządku dawać mu swobodę ruchu?”

Jej brwi ukazywały zwątpienie. Ellen przyglądała się twarzy swojej nietowarzyskiej podwładnej.

“Zastrzegłam, że chodzi o miejsca publiczne. Są z tym jakieś problemy?”

“Jego terytorium to Alsace leżące tuż za górami. Może uciec z LeitMeritz.”

Lim nie sądziła, że Tigre próbowałby ucieczki.

--- Mimo to, inni mogą pomyśleć inaczej.

Takie odczucia miała Lim co do Tigre'a, bazując na jego rozmowie z Ellen. Uważała, że przynajmniej nie będzie robił zamieszania

Jednak nie da się przewidzieć przyszłości.

“Owszem, graniczy z naszymi ziemiami, ale dystans nie jest tak krótki, żeby dał radę pokonać go w dzień czy dwa. Poza tym, nawet nie zna okolicznych terenów.”

“Kiedy został jeńcem, to w drodze z Dinant do pałacu każdej nocy przed snem wpatrywał się w niebo... Patrzył na gwiazdy.”

“A więc wpatrywał się w gwiazdy. Napisał wiersz?”

Ellen śmiała się, drocząc się z Lim. Doskonale wiedziała o co jej chodziło.

Patrząc każdej nocy na gwiazdy był w stanie określić swoje położenie.

“Jeśli spojrzy na mapę, z łatwością znajdzie drogi.”

“Chociaż twierdzisz, że z łatwością mógłby uciec, czy nie byłoby to kłopotliwe? Nie łatwo jest się wymknąć z pałacu i chociaż ma swobodę w działaniu, to znajduje się pod nadzorem.”

“Załóżmy, że udało mu się umknąć przed nadzorem. Co potem?”

“Całe miasto jest otoczone murami. Gdyby udało mu się uciec, wystarczy natychmiast zamknąć bramę.”

“Załóżmy, że się przez nią przedarł.”

“... Nawet w takim wypadku, dotarcie do gór Vosyes zajęłoby mu przynajmniej dziesięć dni. W dodatku, przez to strome pasmo górskie prowadzi tylko jeden szlak. Nawet jeśli udałoby mu się przedrzeć przez bramę, musielibyśmy tylko zablokować ten szlak. Nie mogę sobie wyobrazić, żeby był w stanie zrobić coś więcej.”

Lim nie ustąpiła nawet przy tak daleko idących wyjaśnieniach.

Nie mogła pozostać obojętna w tym sporze.

“Troszczy się jednak o swoje ziemie. Nie możesz być pewna, że nie zrobi nic lekkomyślnego.”

“Innymi słowy, mówisz mi żeby przygotowała się na najgorsze. Skoro posuwasz się tak daleko, to zdradzę ci, że jestem gotowa go zabić. Czy to ci wystarcza?”

“Dziękuję.”

Ellen pochyliła się w stronę głęboko kłaniającej się Lim z szeroko otwartymi, pochłoniętymi obserwacją oczami.

“Tak?”

“Nic, sądziłam że bardzo nie lubisz Tigre'a... Nie zrobił zbyt dobrego pierwszego wrażenia, jak zakładam. Jednak nie wyczuwam aż takiej wrogości. Chyba nie jest już tak źle.”

“...”

Lim nie odpowiedziała. Było tak jak mówiła Ellen. Jej wnikliwość była zaskakująca.

“Jest coś, co do czego chciałabym się upewnić.”

Lim uniknęła odpowiedzi, żeby zmienić temat.

“Naprawdę rozważałaś uczynienie go swoim podwładnym?”

“Niezadowolona?”

“Z całą pewnością jest wyśmienitym strzelcem, ale łuki są użyteczne tylko w dużych ilościach. Nie mogę pojąć jaki miałabyś pożytek z niego samego.”

Podczas bitwy, posiadanie szeregu łuczników zalewającego wroga strzałami gdy armie przechodził do walki w zwarciu, było czymś normalnym.

Chociaż ostrzeliwanie wrogów z dystansu mogło przynosić skutki, podstawowymi broniami w bitwie były te do walki w zwarciu, takie jak miecze. Łuczników nie uznawano za część głównych sił.

“Chciałabyś się dowiedzieć?”

Ellen miała twarz jak dziecko, które wpadło na jakąś interesującą zabawę. Wyjaśniła z dumą.

“Wyobraź sobie tysiąc żołnierzy ochraniających go, nacierając na siły wroga.”

“Dobrze.”

“Podczas gdy żołnierze powstrzymują wrogie siły, on jest w stanie strzelać i zabijać wrogich generałów i dowódców. W odpowiedniej chwili przystępuje do odwrotu. Dzięki temu, nawet stając przeciwko dziesiątkom tysięcy wojsk, mógłby zasiać zamęt w szeregach wroga. Armia bez dowódcy jest jak stado owiec bez pasterza. Z łatwością runie przy lekkim pchnięciu.”

Ellen się rozgadała, tak jakby zwycięstwo miała już w kieszeni.

“Mówisz poważnie?”

Chociaż wyraz twarzy Lim pozostawał niezmienny, jej głos był zdumiony i nieco oziębły. Ellen westchnęła, krzyżując ramiona.

“W każdej erze nowatorskie taktyki ciężko zrozumieć”

“Są też taktyki odrzucone przez naszych przodków dlatego, że posiadają zasadnicze wady.”

“... Cóż, mówiłam to półżartem.”

Dawała oczywiście do zrozumienia, że w mówiła w połowie poważnie. Ellen spojrzała na Lim znad swojego biurka.

“Nie walczę wyłącznie na polach bitew, gdzie ścierają się ze sobą armie. Są chwile w których niezbędna jest siła jednostki, Lim. Powiedz mi, jak daleko jesteś w stanie strzelić z łuku?”

“Najwyżej na sto sześćdziesiąt arszynów. Jednak gdybym chciała zranić cel, mój limit to sto arszynów.”

“A co z najlepszym strzelcem w pałacu?”

“Jest nim Rurick. Jego rekord to dwieście siedemdziesiąt arszynów .”

To Rurick złośliwie wręczył Tigre'owi niedobry łuk.

“Innymi słowy, w posługiwaniu się łukiem Rurick jest gorszy od Tigre'a.”

Postawiona w obliczu tego bezlitosnego faktu, Lim zamilkła.

W rzeczywistości, posmakowała jego zdolności tamtego dnia w Dinant.

Tigre wystrzelił strzałę z tak dużej odległości, że Lim kompletnie tego nie zauważyła. Spadła z konia, ale była bardzo duża szansa, iż mogła zginąć.

--- Nawet gdybym zauważyła, nie byłabym w stanie odbić strzały tak jak Eleonora-sama.

“W Brune łuki są lekceważone, więc nie sądziłam że znajdzie się tam człowiek takiego formatu. Nie, być może jego talent został pogrzebany, bo tam nie lubią łucznictwa. Niemniej, na poważnie pragnę zwerbować Tigre'a. Jest silny. Ten przymiot powinien być wystarczającym powodem.”

“Lorda Tigrevurmuda.”

“Nie może być Tigre? Sam powiedział, że to mu odpowiada.”

“... Lord Tigrevurmud.”

Lim odpowiedziała rozdrażnionym lecz stanowczym tonem.

“Być może Eleonorze-sama spodobał by się w Alsace.”

“Może powinnam je najechać.”

Lim westchnęła, gdyż jej pani wygadywała tak okropne rzeczy z taką łatwością.

Jakby tego było mało, jako że się uśmiechała, nie wiadomo było czy mówi poważnie.

“Póki co, będę miała oko na chłopaka. Chciałabym popatrzeć na jego jego reakcję, bo okup niekoniecznie musi zostać przygotowany natychmiast. Wciąż jest czas. Poobserwujmy go trochę dłużej.”

“... Jak sobie życzysz.”

Po złożeniu ukłonu, Lim opuściła gabinet. Ellen podniosła długi miecz oparty o ścianę.

Kiedy pogładziła pochwę, powiał lekki wiaterek, jak gdyby miecz odpowiedział na jej ruch.

“Miłość od pierwszego wejrzenia, co...? Niemożliwe.”

Na samą myśl gorzko się uśmiechnęła. Oparłszy miecz o ścianę, Ellen wróciła do pracy.



Słońce zaczęło chować się za lasem rozciągającym się na zachodzie.

“... Tigre-sama dziś nie wrócił.”

Stojąc na balkonie pokoju Tigre'a, który znajdował się na drugim piętrze, Titta wydała z siebie westchnie, spoglądając na ciemnoczerwone niebo.

Było to Alsace w królestwie Brune. Dom Tigre'a.

Titta została sama, by opiekować się domem. Minęło ponad dwadzieścia dni.

Jako że szybko radziła sobie z gotowaniem i sprzątaniem, często kończyła przed południem. Zrobiła także zapasy żywności, wody i alkoholu.

Gdyby Tigre powrócił, natychmiast chwyciłaby i uniosła rąbek spódnicy. W wysprzątanym pokoju i z gotowymi jedzeniem i alkoholem, od razu mógłby się zrelaksować.

Sprawdziła też zawartość szafki na leki na wypadek gdyby był ranny i była przygotowana, aby natychmiastowo zagotować wodę.

Jednak Tigre nie wrócił.

Z ręką na krawędzi balkonu, obserwując słońce i niebo w kolorze krwi, Titta odczuwała silny niepokój. Czy to możliwe, że Tigre-sama...

Nie mógłby zginąć.

Wkrótce powróci.

Armia Brune doświadczyła miażdżącej porażki z rąk armii Zhcted w Dinant. Od tamtej pory minęło wiele wieczorów i rozeszła się wieść o śmierci księcia Regnasa.

"Nic się nie stało. Tigre-sama mówił, że na tyłach będzie bezpiecznie.”

Mimo że próbowała przekonać samą siebie, jej niepokój nie zniknął.

Wkrótce zaszło słońce. Titta wyszła z domu niosąc ze sobą latarnię.

Uprzednio zamknęła drzwi.

Posiadłość Tigre'a mieściła się w sercu miasta Celesta. Chociaż zwano je miastem, nie było wiele większe od wioski.

Pod nocnym niebem, Titta w ciszy szła przez osnute szarością miasto. Poruszała się z pokorą i zatrzymała przed niewielką świątynią.

Gdy zapukała w drewniane drzwi, pojawiła się pomarszczona stara kobieta odziana w strój kapłanki.

“Przyszłaś, Titta.”

“Będę dziś pod twoją opieką.”

Gdy Titta się ukłoniła, jej kasztanowe kucyki się zatrzęsły. Stara kapłanka z uśmiechem na ustach zaprosiła Tittę to wnętrza świątyni.

Była to niewielka świątynia zbudowana z drewna i kamienia. Starsza kobieta zaprowadziła Tittę do małego pokoju.

W środku znajdowało się wiadro wypełnione wodą święconą i cienkie, czyste, śnieżnobiałe szaty kapłanki.

Po zamknięciu drzwi, Titta zaczęła rozbierać się ze stroju pokojówki.

Rozwiązała swój fartuch i zdjęła z siebie bluzkę z długim rękawem oraz długą spódnicę.

Jej nieskazitelnie białe ciało lśniło w nikłym świetle latarni.

Chociaż niska jak na swój wiek, wykształciła ciało właściwe kobiecie. Jej ramiona i nogi choć zahartowane w trakcie codziennego życia, zachowały swoją kobiecą miękkość.

“...”

Jej ciało trzęsło się od chłodu nocnego powietrza, rozchodzącego się po pokoju.

Chociaż robiła to każdego dnia, wciąż nie mogła się przyzwyczaić.

Po zdjęciu bielizny, Titta prezentowała się jak w dniu swoich narodzin. Ostały się tylko wstążki w jej kasztanowych włosach.

Wycisnęła wodę z ręcznika i dokładnie wytarła swoje ciało.

Gdy skończyła, przywdziała śnieżnobiałe szaty kapłanki.

Stara kapłanka nosiła strój przeznaczony do codziennych czynności. Nie był równie ozdobny jak ten przeznaczony do modlitwy, którego materiał był tak cienki, że odsłaniał wszystkie krągłości ciała Titty.

Nieco lepiej było w lecie, gdy chłodne powietrze stykało się z jej ciałem.

Titta wyszła z pokoju, mocno się obejmując.

Stanęła przed ołtarzem we wnętrzu świątyni.

Ołtarz był półokrągłą wnęką. Dziesięć posągów boskiego panteonu stało wzdłuż półkola.

“Och, bogowie w niebiosach.”

Klękając przed ołtarzem, Titta złożyła ręce do modlitwy. Jej poprawna postura była dowodem na to, że zakończyła swoje duchowe szkolenie.

“Proszę, pobłogosławcie Tigre'a-sama i zapewnijcie mu bezpieczny powrót.”

Od wyjazdu Tigre'a, ta modlitwa stała się dla Titty codziennym nawykiem.


Choć była córką kapłanki, nie lubiła uczyć się czytania i pisania w świątyni, i nie przepadała za śpiewaniem pieśni religijnych do bogów.

Wolała spędzać swój czas z kobietą pracującą jako pokojówka w posiadłości lorda. Powód był prosty: kobieta zawsze robiła dla niej słodycze.

Wydawała się też lubić swoją pracę. Gotowała, sprzątała, i szyła. Było to coś co odpowiadało Tittcie.

Ta wiele razy odwiedzała kobietę w posiadłości i w ten sposób poznała Tigre'a.


Jako że poza nią był jedynym dzieckiem w posiadłości, często z nim rozmawiała.

Titta przychodziła się bawić każdego dnia. Nim się spostrzegła, to do niej należał obowiązek budzenia Tigre'a, który jako dziecko codziennie spał do południa.

“Tigre-sama. Pomogłam cioci upiec słodycze. Chciałbyś je ze mną zjeść?”

Titta poczęstowała go na wpół upieczonymi i na wpół spalonymi ciastkami własnej roboty.

Parę dni później, Tigre wrócił z polowania i wręczył jej prezent, mówiąc, “Te rękawiczki zostały zrobione z króliczych futer. Dziękuję ci, Titta.”

Za każdym razem gdy jej kapłańskie szkolenie stawało się trudne, skarżyła się Tigre'owi.

Tylko jemu mogła się poskarżyć.

“Tigre, czy uczenie się bycia lordem nie jest trudne?”

“Nie jest źle. Chciałbym iść w ślady mojego ojca, jako jego jedyny syn.”

Tigre dodał ostatnie słowa jako mały żart skierowany w jej stronę.

Powtarzała swój trening kapłański i przypatrywała się, a czasami pomagała kobiecie przy pracy. Kiedy skończyła 11 lat, poszła porozmawiać ze swoją matką.

“Nie chcę być kapłanką. Chciałabym pracować jako pokojówka w posiadłości.”

Naturalnie, jej matka stanowczo się temu sprzeciwiła. To właśnie Tigre wstawił się za nią.

“Czy to nie w porządku? Nie ma nic złego w tym, że Titta nie chce koncentrować się wyłącznie na swoich obowiązkach kapłanki.”

Słów syna lorda nie można było zignorować.

Mimo wszystko, wiedza i maniery były kapłance niezbędne. Zgodnie ze sztuką modlitwy, raz na dziesięć dni kapłanka musiała powrócić do świątyni, żeby odmówić modlitwę w kaplicy. Zgadzając się na te warunki, tamtego lata Titta zaczęła pracę jako pokojówka.

Wcześniej, jej uczucia wobec Tigre'a były niejasne. Podczas tamtego lata, przyjęły one konkretną formę.


Skończywszy swoją modlitwę i przebrawszy się z szat kapłanki, opuściła świątynie.

Złocisty księżyc jasno świecił, rzucając swój blask na chłodną ziemię.

Chociaż odmawiała modlitwy każdego dnia, nie była pewna czy docierały one do bogów. Niemniej, jej niepokój zelżał.

Poczuła się lepiej.

“Wrócę jutro.”

Titta mamrocząc do siebie, pognała do domu.

Widząc czarną sylwetkę na tle nocnego nieba zatrzymała się.

Dostrzegła dwóch ludzi stojących przed płotem otaczającym rezydencję.

Przez chwilę zachowywała się ostrożnie, ale jak tylko ich rozpoznała, ruszyła przed siebie z radosnym uśmiechem.

“Batran! Massas-sama! Witajcie z powrotem!”


Światło spływało z brązowego żyrandolu wiszącego na suficie. Titta zaprosiła dwóch starszych mężczyzn do salonu. Nim herbata była gotowa, przyniosła im wodę.

“Dziękujemy ci, Titta.”

Ubrania Massasa i Batrana były znoszone, pokryte błotem i pyłem. Ich siwe włosy sztywne i umazane wyschniętym potem.

Wrócili do Celesty po tym jak Titta wyszła do świątyni. Wyglądało na to, że się z nią minęli.

Batran zapłacił żołnierzom z zapasowych funduszy zostawionych przez Tigre'a. Od tamtej pory, dwójka czekała na powrót Titty.

“Poległo siedmiu naszych żołnierzy, a trzydziestu zostało rannych. Chociaż zostaliśmy zmiażdżeni przez wroga, większość naszych ludzi uciekła.”

Batran słabo się zaśmiał.

“Nie musisz się martwić. Opatrzyliśmy rannych i pochowaliśmy zmarłych.”

Massas powiedział to patrząc na Batrana.

Titta była zaniepokojona.

Miedzy dwójką nie padło imię Tigre'a. Prawdopodobnie chcieli ją uspokoić przed przejściem do złych wieści.

Odruchowo wychyliła się do przodu.

“Co z Tigrem-sama? Z pewnością...”

“Jego śmierć... jest mało prawdopodobna.”

Przesiąknięty potem Massas dał jej dwuznaczną odpowiedź.

“Przepraszam, Titto.”

Łzy spływały po pomarszczonej twarzy Batrana, gdy się kłaniał.

“Panicz został schwytany przez wroga.”

Titta ścisnęła swój fartuch obiema dłońmi, powstrzymując swój szok.

“Został schwytany... Co masz na myśli?”

“Pozwól, że ja ci to wyjaśnię.”

Widząc przepraszający wzrok Batrana, Massas przemówił. Otrzymał żądanie okupu od Eleonory, Vanadis z królestwa Zhcted.

Usłyszawszy sumę okupu, Titta znów omal nie zemdlała.

“Nawet po wyprzedaniu wszystkiego z tej posiadłości nie uda się aż tyle zgromadzić!”

W przybliżeniu było tego tyle, co trzyletnie dochody z podatków z Alsace. Mieli roczną rezerwę, ale długo im zajęło by tyle zaoszczędzić.

Co więcej, czasu było mało.

Minęło dziesięć dni odkąd żądanie Eleonory zostało dostarczone do królestwa Brune. Zostało tylko czterdzieści.

“Co stanie się z Tigrem-sama, jeśli nie uda nam się zgromadzić okupu?”

“... Niektórzy więźniowie, o ile są nieco zdolni, muszą służyć wrogowi. Wielu żeni się z tamtejszymi kobietami i spędzają swoje życie jako jeńcy.”

Większość była sprzedawana zagranicznym kupcom. Często po tym, ginął po nich wszelki słuch. Przykład podany przez Massasa był w rzeczywistości dość rzadkim przypadkiem.

“To niemożliwe!”

Titta głośno krzyknęła i uderzyła w stół. Kubki Batrana i Massasa się zatrzęsły.

“To nie możliwe, że Tigre-sama nie wróci! W dodatku ożenek...”

“C-Cóż, tylko jeśli skończy się czas. Nie znaczy to, że stanie się tak natychmiast.”

Zaskoczony groźnym zachowaniem Titty, Massas niemrawo dodał te słowa.

“... Zastanawiam się, czy udało by na się go jakoś wykraść”

Batran przemówił ponurym głosem.

“Co z Jego Wysokością”

Nie mając żadnego planu, Titta zapytała Massasa.

“Czy Jego Wysokości pomoże Tigre'owi-sama?”

Massas zamilkł z groźnym spojrzeniem. To była jego odpowiedź.

Chciał coś powiedzieć, ale będąc szczerym, ciężko by mu to przyszło.

Jego wojska poniosły duże straty. Ponadto, jako arystokrata z Brune musiał stawić się na pogrzebie księcia Regnasa.

W pokoju zapadła przetłaczająca cisza.

“... Rozumiem.”

Titta przełamała milczenie.

“Będę wędrować po miastach i wioskach, żeby pożyczać pieniądze.”

Dwóch starszych mężczyzn podniosło wzrok na dźwięk determinacji w jej głosie.

“Choćby po jednym srebrniku czy miedzianej monecie, możemy dużo zebrać. Tigre-sama jest lordem od dwóch lat. Ktoś z pewnością nam pomoże.”

Massas zgodnie przytaknął.

“Rozumiem. W takim razie, Titto, Batranie, ja także spróbuję znaleźć kogoś, na kim będziemy mogli polegać.”

“Bardzo ci dziękuję, Massasie-sama!”

Z uśmiechem na ustach, Titta głęboko się ukłoniła.

Czuła, że jest w stanie dostrzec nadzieję.

--- Tigre-sama, z pewnością cię uratuję. Czekaj na mnie!


Wróć do rozdziału 2 Powrót do strony głównej Idź do rozdziału 4