Bakemonogatari/Kizumonogatari PL/Ch5

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search

Wampir Koyomi: Rozdział Piąty[edit]

Dramaturg.

Episod.

Guillotinecutter.

To są imiona tych, którzy zabrali kończyny Kissshot. Tak mi powiedziano.

Kissshot opisała mi te osoby, jednak po samych słowach ciężko jest ich sobie wyobrazić.

To tak, jakby używając obcego jezyka, wyjaśniać komuś abstrakcyjne pojęcie. Byłem zmieszany opisami trzech mężyzn, to jednak nic w porównaniu z tym, o czym dyskutowaliśmy wcześniej.

Mężczyzna o imieniu Dramaturg ukradł jej prawą nogę.

Mężczyzna o imieniu Episod ukradł jej lewą nogę.

Mężczyzna o imieniu Guillotinecutter ukradł jej obie ręce.

Każdy z nich zabrał istotną część.

To przez nich Kissshot była w takim stanie. Gdyby nie wyssała mojej krwi, z pewnością by umarła.

Nieśmiertelne ciało, które może umrzeć.

Kissshot doskonale wiedziała o tym paradoksie.

W tamtym momencie wiedziała, że umrze.

Resztkami sił, z tym pokiereszowanym ciałem jakoś zdołała im uciec.

— Dlaczego? — niechcący zapytałem podczas jej wyjaśnienia. — Dlaczego ukradli twoje kończyny?
— Ja jestem wampirem, wy jesteście ludźmi. Hmm... już nie jesteście. Teraz jesteście tak zwanym potworem. — zdecydowanie oznajmiła. — Oni oczywiście egzorcyzmują potwory. Ta trójka specjalizuje się w egzorcyzmowaniu wampirów. Żyją z zabijania takich jak ja. Nigdy wcześniej o tym nie słyszeliście?

A powinienem?

Skoro wampiry istnieją, ich pogromcy także.

Być może obiło mi się to kiedyś o uszy.

— Czyli musisz ich pokonać?
— Co za idiotyczny pomysł? To faktycznie przygnębiające, że moje kończyny zostały mi zabrane, znacząco utraciłam umiejętność regeneracji - jak mogę walczyć w tej sytuacji?
— Rozumiem.
— Jak mówiłam... — Kissshot w sposób naturalny kontynuowała — Chcę abyście zmierzyli się z tymi ludźmi ludzi i odzyskali moje kończyny.
— Co? — zaniemówiłem. — Okej... To nie może być takie proste?
— Hm, wygląda na to, że nie przedstawiłam wam jasno sprawy. Jeśli chcecie z powrotem stać się człowiekiem, moja moc musi zostać całkowicie przywrócona. Do tego potrzebuję moich kończyn.
— A-ale ja nie bardzo potrafię walczyć. — nie zrobiłem nic złego, ale mój ton brzmiał tak, jakbym się usprawiedliwiał. — Nie jestem zramolały, ale wysportowany też nie. Sama widzisz jakie mam ciało. Nigdy w życiu z nikim się nie biłem... a co najważniejsze, nie zostanę egzorcyzmowany?

W obecnej chwili ja także jestem wampirem. Prawdopodobieństwo takiego zdarzenia jest wysokie. Moi przeciwnicy to doświadczeni egzorcyści. Nawet jeśli by mnie - pierwotnie człowieka - oszczędzili, niemożliwe żebym ich przekonał do oddania ich zdobyczy - kończyn Kissshot.

— Głupcze, tylko w ludzkiej formie posiadaliście wasze słabości. — Kissshot powiedziała ze zmęczeniem. — Teraz jesteście moim podwładnym. Chociaż jesteście słabi, w moim obecnym stanie przewyższacie mnie siłą.
— Mimo bycia wampirem jesteś słaba?
— Nie! — krzyknęła, poirytowana moimi słowami.

Naprawdę łatwo ją wyprowadzić z równowagi.

— Na podstawie mojego obecnego wyglądu dochodzicie do pochopnych wniosków. Niech wam to wyjaśnię. Jestem najpotężniejsza wśród wampirów. Nazywają mnie Zabójca Kaii.
— Zabójca Kaii...

Jej obecna forma sprawia, że trudno ją sobie wyobrazić jako potężną.

I co oznaczało Kaii?

To jakiś potwór?

Bez względu na to.

— Hm, chociaż osłabiona ty nie może się ze mną równać, jesteś ode mnie silniejsza, posiadając pełną moc. Mimo to ci trzej mężczyźni byli w stanie odebrać ci kończyny, gdy byłaś w pełnej formie?
— Ci ludzie złapali mnie w zasadzkę. Nie doceniłam ich, zupełnie ich nie doceniłam.
— Heh...
— W zasadzie. — Kissshot westchnęła ze złością. — O ile będziecie walczyć z nimi jeden na jeden, z pojedynczym przeciwnikiem powinniście sobie poradzić. Naprawdę, to będzie łatwiza. Wykonanie tego zadania w zamian za odzyskanie ludzkiej formy to uczciwy układ.

Jej przemowa absolutnie mnie nie przekonała.

Postanowiłem udać się na nocną przechadzkę.

To było trochę po zachodzie słońca. Wreszcie mogłem opuścić ruiny szkoły korepetycyjnej. Wreszcie mogłem potwierdzić swoje położenie.

Ta szkoła korepetycyjna znajduje się na granicy miasteczka, w którym mieszkam. Nie rozumiałem, dlaczego została opuszczona. Musiała zostać zmuszona do zamknięcia przez większą, konkurencyjną szkołę naprzeciwko stacji. Kissshot uznała ją za dobrą kryjówkę.

Postanowiłem zadzwonić do domu.

Na szczęście odebrała moja siostra. Ta starsza.

— Powiedz wszystkim, że podróżuję w poszukiwaniu siebie. — powiedziałem dosadnie. Przytaknęła.

Po chwili dotarło do mnie, że właśnie przekonałem siostrę do bycia typem osoby, która odbywa podróże w poszukiwaniu sensu życia. Muszę wydawać się naprawdę żałosną osobą.

Zaraz po tym jak się rozłączyłem, młodsza siostra wysłała do mnie wiadomość. Moje siostry są dopiero w gimnazjum, dlatego nie mają własnych komórek. Wysłała do mnie wiadomość z komputera.

Do braciszka. Czasami ludzie gubią drogę, ale wystarczy się wyciszyć i przemyśleć swoje czyny.

...

Moja młodsza siostra mnie poucza...

Teksty tego typu naprawdę mnie odrzucają. Jakby tego było jeszcze mało, padła mi przez to bateria.

Zastanawiam się, gdzie mógłbym naładować telefon. Ładowarka znajduje się w domu, do którego nie mogę wrócić. Jedyne co mogę zrobić, to kupić nową.

Wątpię, aby w opuszczonej szkole korepetycyjnej był prąd. W takim razie będę musiał kupić zapasową baterię.

Gdyby tylko udało mi sie ukończyć misję przed ich całkowitym wyczerpaniem.

— Nie mogą się ze mną równać... z pierwotną mną. Z tobą także nie mogą się równać.

Cóż, to powinna być łatwizna, prawda?

Chociaż na początku nie chciałem w to uwierzyć, moje wampirze moce naprawdę istniały. Demonstracja moich zdolności z pewnością zakończyłaby się wycieczką do pierdla i całonocnym przesłuchanie policji. To znaczy pełno tu opuszczonych budynków, kto by się przejął, gdybym je trochę uszkodził?

— Ale została jedna istotna kwestia. — czułem jak słowa Kisshot owijały się wokół mnie, napięcie szybko rosło.
— Gdzie są ci trzej mężczyźni?— zapytałem.
— Nie wiem.
— Nie wiesz. — zakpiłem.
— Zbędne obawy są niepotrzebne i bezużyteczne. Po prostu wyjdź na zewnątrz - znajdą cię - są specjalistami w egzorcyzmowaniu wampirów. Znalezienie wamira jest dla nich jak kiwnięcie palcem.
— Tak?
— Po prostu trochę się pokręć. W nocy moce wampirów są najbardziej aktywne, są jak światło na ćmy. Na pewno do was przyjdą.
— ...
— Prawdopodobnie włóczą się w tej chwili po mieście, próbując mnie znaleźć. Jeśli zrobisz co do ciebie należy, spotkasz ich.

Kukuku. Nieznośny śmiech Kisshot dziwnie zabrzmiał.

Dobrze, że nie muszę ich szukać.

Ale chyba przestaję zwracać uwagę na rytm spraw. Nie powinienem zadawać więcej pytań? Na przykład to, że moje stanie się wampirem jest niepodważalną prawdą.

Nieświadomie pomyślałem o czymś innym. Czy naprawdę mogę na powrót stać się człowiekiem?

Czy Kissshot nie kłamie?

Jakby moja rola jako pokarmu jej nie wystarczała, wykorzystuje mnie do odzyskania jej członków. Ona jest mózgiem, ja kończynami.

Rzecz w tym, że Kissshot nie daje mi rozkazów. Ona mi grozi.

Mogłem nie pożyczać jej swojej mocy.

W celach manipulacyjnych wykorzystuje także moje pragnienie powrotu do człowieczeństwa.

Używa mnie jako przynęty. Na pewno kłamie...

— ...

Nie. Zamieniła mnie w sługę, żeby oszczędzić sobie kłopotu. To jest po prostu rozkaz.

Hm, nie może być. W jej obecnym stanie ta dziewczynka nie jest w stanie używać swoich mocych — i dlatego abym wykonywał jej polecenia, posuwa się do kłamstwa.

To ma sens...

Może i wygląda na dziesięciolatkę, ale na pewno nie może być traktowana w ten sposób. W oryginalnej postaci wyglądała bardzo dojrzale, a przynajmniej sprawiała wrażenie kogoś, kto, jak przyznała, przeżył już 500 lat. Poza tym, nie zadałem jej żadnych istotnych pytań.

Skupiłem się jedynie na sprawach związanych z powrotem do ludzkiej postaci, pomijając inne ważne kwestie — zapomniałem zapytać, dlaczego przybyła do tego małego, japońskiego miasteczka.

Potwory są naprawdę dziwne.

Ale czy wampiry to nie zachodnie potwory?

Czy ci trzej mężczyźni nie zostali tu także sprowadzeni przez Kissshot?

— Hm.

Nie ważne co powiem, to tylko spekulacje.

Bez względu na to co spiskuje, nie mogę jej ufać — jednak póki co będę po prostu robić o co prosi.

Inicjatywa jest całkowicie w jej kontroli.

Najpierw odzyskam jej kończyny — resztą zajmę się później.

Nie ważne jak na to spojrzeć, ci trzej egzorcyści nie mogą być częścią kłamstwa.

Zgodnie z tym co powiedziała Kissshot, przyjąłem rolę przynęty. Postanowiłem udać się w miejsce, gdzie nie było żadnych dróg. W tym momencie stałem na ich rozwidleniu.

Pomyślałem, że wampirzyca Kissshot-Accerolaorion-Heartunderblade nie przemyślała tego dobrze. Chociaż przeżyła już 500 lat, jej proces myślowy był nadal powolny.

Z pojedynczym przeciwnikiem powinienem sobie poradzić — tak powiedziała, ale czy istnieje coś na popracie tego stwierdzenia?

Została przez nich pokonana. Czy to nie obala jej słów?

Czułem jak rozsadza mi mózg.

Ale było już za późno. A może w samą porę. Dopiero przed sekundą zdałem sobie sprawę z tego, co się dzieje. Kissshot powiedziała, że gdybym ciężko pracował to już tej nocy mógłbym zakończyć misję.

Tak naprawdę tej nocy mogę zginąć.

Moja druga śmierć.

— Co powinienem zrobić?

Najpierw zauważyłem tego po prawej.

Ponad dwumetrowy gigant, trzymający w obu dłoniach potężne, faliste ostrze, szedł w moim kierunku. Jego postać była ogromna. Jego dżinsy mogłyby posłużyć mi jako śpiwór. Jego koszula była prawdopodobnie pięć razy większa od mojej. Nosił opaskę na grzywce, aby utrzymać niechlujne włosy w ładzie.

Same mięśnie, zimnokrwista twarz. Trzymając swe faliste ostrza, wpatrywał się we mnie.

Pasował do opisu Kissshot.

Ten mężczyzna nazywa się Dramaturg.

Mężczyzna, który zabrał prawą nogę Kissshot.

Mruknął.

Wtedy zauważyłem tego po mojej lewej.

Był całkowitym przeciwieństwem Dramaturga. Szczupły mężczyzna szedł w moim kierunku. Pomimo naiwnej twarzy, jego spojrzenie było ostre.

Gdyby powiedzenie "nawet spojrzenie potrafi zabić człowieka" było prawdziwe, prawdopodobnie natychmiast bym zginął. Było tak ostre.

Oczy Sanpaku i biały, uczniowski mundur. Sprawiał wrażenie młodego. O jego ramię oparty był olbrzymi krzyż, kontrastujący z jego budową ciała.

Wyglądał tak, jakby krzyż ze srebrnego naszyjnika został pięćdziesięciokrotnie powiększony.

Był trzy razy większy i pewnie ponad trzy razy cięższy od mężczyzny. To jakieś żarty.

Krzyż nie był jakimś rytualnym narzędziem. Był bronią.

Mężczyzna z gigantycznym krzyżem na ramieniu uśmiechnął się. Zbliżał się do mnie z przeszywającym spojrzeniem.

Zgadzał się z opisem Kissshot.

To mężczyzna o imieniu Episod.

Mężczyzna, który zabrał lewą nogę Kissshot.

— Co-co mam zrobić.

W końcu zauważyłem tego za mną.

Nie wiem kiedy sie pojawił, ale ten mężczyzna w szatach kapłana wyglądał na uczciwego człowieka w porównaniu z pozostałą dwójką. Jego fryzura przypominała jeża.

Nie potrafiłem powiedzieć co myśli, nie wiem nawet czy jego oczy były otwarte czy zamknięte. Przynajmniej nie trzymał broni jak tamci, jednak mimo to zabrał Kissshot najwięcej z nich wszytskich.

Ten niby kapłan szedł naturalnie z pustymi rękami w moim kierunku.

Pasował do opisu Kissshot.

To mężczyzna o imieniu Guillotinecutter.

Mężczyzna, który zabrał obie jej ręce.

— Mogę równie dobrze nic nie robić..!

Specjaliści w egzorcyzmowaniu wampirów.

Dramaturg, Episod, Guillotinecutter.

Cała trójka schodziła się do środka, gdzie stałem.

Podobnie jak rozwidlenie dróg.

Bez szans na ucieczkę - niczym ptak w klatce.

— Ach? Dobrze. Jestem taki popularny.

Pierwszy odezwał się mężczyzna z gigantycznym krzyżem na ramieniu, Episod.

Głos pasował do jego wyglądu. Niechlujny.

— To nie jest Heartunderblade. Kim jest ten chłopak?
— ***************************************************** - mężczyzna zbudowany z samych mięśni odpowiedział, ignorując mnie.

Dramaturg.

Ale nie zrozumiałem słowa z tego, co powiedział.

Miałem nadzieję, że może zapomnieli o mojej obecności.

— Nie, Dramaturg. — powiedział stojący za mną podobny do kapłana mężczyzna, Guillotinecutter. — Jeśli załatwiasz tu sprawy, powinieneś używać narodowego dla tego miejsca języka. Przecież to logiczne. — przemówił łagodnym tonem.
— ...

Oczywiście chciałem spojrzeć za siebie, ale nie mogłem. To by oznaczało zwrócenie się plecami do Episoda i Dramaturga.

Guillotinecutter tak samo jak pozostała dwójka nie zwracał na mnie uwagi i kontynuował swoją mowę.

— W każdym razie jest dokładnie tak, jak powiedziałeś, Dramaturg. Prawdopodobnie... nie, z całą pewnością ten nastolatek jest podwładnym Heartunderblade.
— Doprawdy! — Episod wykrzyknął niezadowolony. — Sądziłem, że ten wampir nie uznaje tworzenia podwładnych?
— Już raz stworzyła jednego sługę.
— ****..., sami do tego doprowadziliśmy. Prawdopodobnie stworzyła go, aby służył jej za brakujące kończyny. — tym razem, ku mojej uldze, Dramturg przemówił po japońsku.

Myślałem, że jest tylko siłą grupy, jednak potrafił precyzyjnie określić moje położenie.

— Czyli co to oznacza? — Episod zapytał z uśmiechem na twarzy, kołysając potężnym krzyżem na ramieniu. — Jedyne co możemy zrobić to zapytać tego kurdupla o miejsce pobytu Heartunderblade?
— Na to wygląda. — Dramaturg skinął głową, zgadzając się z Episodem. Guillotinecutter także przytaknął.
— Pozbędę się tego dzieciaka i znajdę prawdziwy skarb - Heartunderblade. — powiedział z łatwością.

To oznacza, że pozwolą mi odejść? W tym położeniu mogłem jedynie czynić pełne nadziei obserwacje.

Ignorowali mnie, jakbym był kimś gorszym. Jakbym nie był w ogóle żywą istotą.

— Ekhm. — Guillotinecutter odchrząknął. — W takim razie co robimy? Jak powiedział Episod, jeśli ten dzieciak wie gdzie jest Heartunderblade, sprawi nam problem.
— Zostaw to mnie. — zaśmiał się Episod. — Całkowicie go zniszczę.
— Nie, ja to zrobię. — wciął się Dramaturg. — Najbardziej nadaję się do tego zdania. Mam najwięcej doświadczenia.
— Ja też mogę to zrobić. — Guillotinecutter łagodnie wyraził swoją opinię. — Wasza dwójka musi być już zmęczona.
— Nie! — Episod wyturkotał. — Przestań być taki cholernie przemądrzały!

Zebrałem się w sobie i unikając kontaktu wzrokowego z którymkolwiek z nich ryknąłem wyzywająco.

— O-o czym wy ludzie gadacie?! Macie na myśli, że chcecie mnie egzorcyzmować? Jestem tylko człowiekiem! Chcecie mnie zabić?!
— ...
— ...
— ...

Przynajmniej nastała chwila milczenia.

Moje słowa do nich dotarły? Nawet jeśli, tylko tyle potrafią zrobić. Moje słowa mogą do nich dotrzeć, ale sens już nie.

Nikt nie odpowiedział.

— Czyli tak jak zwykle. — powiedział nagle Dramaturg.
— Wygrywa najszybszy. — rzekł Episod.
— Dobrze, uczciwa konkurencja oparta na umiejętnościach. — powiedział Guillotinecutter.

I wtedy, ci trzej egzorcyści, prawie w tym samym momencie ruszyli na mnie.

Widziałem każdego z nich moimi nowo nabytymi oczami wamipra. Dzięki tym niezwykłym oczom widziałem w całkowitych ciemnościach, ale nie miałem pojęcia co robić.

Jak powinienem zachować się w tej sytuacji?

— Hm... ahahaha!

Zrobiłem prawdopodobnie najgłupszą możliwą rzecz. Zakrywając głowę rękami przykucnąłem w miejscu i zwinąłem się w kłębek. Zrezygnowałem z ataku czy chociaż obrony.

Nie.

To było oczywiste.

Czego nie zrozumiałem?

Posiadam najgorsze możliwe cechy na głównego bohatera anime, mangi czy powieści.

Kto oczekuje od normalnego licealisty zmierzenia się z grupką profesjonalnych egzorcystów?

Co to jest? Szkoła walki?

Jak mógłbym wygrać?

Co z tego, że potrafię niszczyć betonowe ściany?

Co z tego, że potrafię wyżej skakać i szybciej się poruszać?

Jak mogę wykorzystać te umiejętności?

Nigdy się nie biłem, ponieważ nigdy nie miałem żadnych przeciwników! Nie mam doświadczenia w tego typu sytuacjach!

Szlag by to! Już raz odrzuciłem swoje życie, oddałem je Kissshot. Więc niby dlaczego miałbym cenić to nie-życie?

— ...

..!

...

Zauważyłem, że czekam już zbyt długo. Nie ważne jak długo bym tak nie siedział, było jasne, że ich atak mnie nie dosięgnie.

Czy to możliwe, że się wystraszyli? To niemożliwe, kogo ja próbuję oszukać? Przecież się mnie nie bali. Może znudzili się moim żałosnym występem i odeszli?

Powoli podniosłem głowę z kolan.

— Ha, ha. — usłyszałem ten prosty śmiech. — Wymachiwanie mieczami i wielkim krzyżem? Musicie być energiczni żeby wywoływać takie zamieszanie w dzielnicy mieszkalnej.

Powiedział mężczyzna, który chwycił ostrza gołą ręką. Używając tylko środkowego, wskazującego i małego palca prawej ręki, zatrzymał ostrza Dramaturga. Następnie prawą nogą zablokował krzyż Episoda. Na końcu uniósł lewą dłoń i Guillotinecutter zamarł w miejscu.

Kim był ten facet? Przypadkowy przechodzeń w średnim wieku?

Stojąc na jednej nodze i trzymając wszystkich nieruchomo, zapytał.

— Stało się coś dobrego?


Wróć do 004 Wróć do Strony Głównej Przejdź do 006