Madan no Ou to Vanadis:Tom01 Rozdział4

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search

Życie funkcjonariusza publicznego[edit]

Minęło dziesięć dni, odkąd Tigre odrzucił propozycję Ellen.

Jego życie w niewoli było spokojne i monotonne.

Po pierwsze, budził się w południe.

Wzywał żołnierza, który się nim zajmował i szedł do kuchni.

Żołnierz nazywał się Rurick. Był to człowiek, który wręczył mu wadliwy łuk. Jednak z jakiegoś powodu nie miał włosów na głowie.

Choć czarna czupryna sięgająca do ramion pasowała do jego naturalnej twarzy i nienagannych manier, łysina również była imponująca.

“Lordzie Tigrevurmudzie. Od tej pory, ja, Rurick, będę cię monitorował. Cóż, nie chciałbym, żeby spotkały cię jakiekolwiek nieprzyjemności, więc wezwij mnie w razie potrzeby.”

Uśmiechnął się pokrzepiająco i ukłonił, co zaskoczyło Tigre'a. Po chwili wahania, chłopak postanowił mówić szczerze.

“Um... Co z twoimi włosami?”

“Zostały zgolone.”

Zwięzła odpowiedź.

“Vanadis-sama rozkazała, żebym odebrał sobie coś, od czego droższe jest mi jedynie życie. Normalnie, zostałbym skazany na śmierć. To dzięki życzliwości lorda Tigrevurmuda wciąż żyję.”

--- A więc to przeze mnie.

Tigre chciał jakoś przeprosić, ale Rurick nagle przyklęknął.

“Chociaż trochę na to późno, wybacz mi proszę moje bezczelne zachowanie i przyjmij słowa wdzięczności. Ponadto, byłem pod prawdziwym wrażeniem twoich nadludzkich zdolności strzeleckich. Jestem dość pewny swego łucznictwa, ale teraz mam wrażenie, że jest ono niedojrzałe."

Mówił z powagą.

“Ja... Zrozumiałem. Cóż, oddaję się pod twoją opiekę.”

Chociaż Tigre wiedział, co wydarzyło się wcześniej, wciąż czuł niepokój. Rurick zauważył jego wyraz twarzy i zachowywał się jakby wcale go to nie kłopotało.

Był nadzwyczaj przyjacielski.

Gdy Tigre dotarł do kuchni, było już po lunchu, zadowolił się więc resztkami.

Mógł natychmiast zasiąść do jedzenia.

Pokojówki w kuchni chciały przygotować dla niego posiłek, ale mogąc zjeść natychmiast Tigre czuł się lepiej, bo nie musiał martwić się o czas.

“Tigre, przepraszam, ale czy mógłbyś mi pomóc?”

Czasami proszono go o pomoc przy pracach kuchennych takich jak skórowanie królików, ptaków i łosi. Tigre z radością przystępował do pracy.

“Co trzeba zrobić?”

“Dziś wieczorem będziemy podawać łosia.”

Po zaprowadzeniu go na tyły kuchni, Tigre'owi wręczono nóż.

Wspaniały rogacz leżał na stole w rogu. Chłopak rozebrał go szybko i schludnie.

Ściągnął skórę, pokroił mięso na równe porcje i posortował wnętrzności.

Podczas gdy Tigre poruszał się metodycznie, nawet nie unosząc brwi z powodu widoku lub zapachu, Rurick był pełen podziwu dla jego finezji.

“Nie ważne jak często się temu przyglądam, bardzo dobrze sobie radzisz. Ile razy już to robiłeś”

“Chyba jestem do tego przyzwyczajony, bo wiele dni spędzałem w górach.”

Jako że zwierzyna nie nadawała się do przechowywania w domu, często zajmował się tym na miejscu.

Po prawdzie, Tigre był słaby w ocenianiu żywego inwentarza, takiego jak bydło czy świnie. Chociaż potrafił robić bezpośrednie porównania, w jego umiejętnościach była duża luka.

Kiedy skończył, został nagrodzony miedzianymi monetami, ciastem i dobrym winem, po czym opuścił kuchnię.

Następnie zaczął zwiedzać okolicę.

Spacerował po pałacu dopóki Rurick nie powiedział mu, “Nie wolno ci iść dalej.” Upewnił się, żeby o tym pamiętać.

Kiedy słońce zaczęło zachodzić, udali się na plac treningowy, żeby poćwiczyć strzelanie z łuku.

“Nawet jeśli to kuchnia, to czy to naprawdę w porządku, żeby z taką łatwością dawać więźniowi dostęp do ostrego narzędzia?”

Ćwicząc z łukiem, zadał pytanie.

Tigre'a zbiło z tropu to, jak łatwo otrzymał takie pozwolenie.

“Bolą mnie te słowa, ale gdybyś tylko spróbował wziąć zakładnika, zabiłbym cię, nie okazując żadnej litości.”

Rurick przemówił z powagą na twarzy.

“Jestem pewny, że zdajesz sobie z tego sprawę, ale oprawiając zwierzynę, ani razu nie skierowałeś noża w stronę drugiej osoby. Gdybyś spróbował kogoś zaatakować, stanąłbym na twojej drodze.”

“Nie byłoby to niebezpieczne?”

“Zdaję sobie z tego sprawę.”

Łysa głowa Ruricka odbijała promienie słoneczne. Zaśmiał się pokrzepiająco.

“Doprawdy, nawet ze swoimi zdolnościami nie zaniedbujesz treningu. Znów mi zaimponowałeś.”

“Ach, tak...”

Tigre czuł się zakłopotany otrzymując tego typu pochwały. Ciężko mu było powiedzieć coś więcej.

Kontynuował trening dlatego, żeby jego łucznictwo nie stępiało. Pewnego dnia pragnął pokonać Ellen. Porażka w Dinant była dla niego sporym szokiem.

Ćwiczył razem z Rurickiem i innymi łucznikami.

Wkrótce inni zaczęli uczyć się od niego jaką przyjmować postawę i jak celować, a nawet o materiałach i konserwacji łuku.

“Nie myślałem, że ktoś taki jak ty tak bardzo będzie troszczył się o łuk, lordzie Tigrevurmudzie. Z twoimi niesamowitymi umiejętnościami, miałbyś pożytek nawet z gorszego egzemplarza.”

“Mimo to, jeśli chcesz żeby twoje strzały dolatywały dalej, to najlepiej korzystać z dobrych materiałów. Mi też zdarzało się łamać łuki i zrywać cięciwy...”

“Czyli droższe znaczy lepsze?”

“Nawet jeśli korzystasz z łuku trudnego do zdobycia, wszystko sprowadza się do tego jak z jaką łatwością możesz go naprawić. Wiesz czym jest bambus? To roślina rosnąca w zamorskim kraju, daleko na wschodzie.”

“Raz go widziałem. Nie byłem pewien, czy to drzewo.”

“Chociaż to dobry materiał, jest rzadki i trudny do zdobycia, a więc kosztowny.”

“Chciałbym mieć łuk zrobiony ze smoka.”

Rurick uśmiechnął się krzywo, wzruszając ramionami w stronę Tigre'a.

Mówił o czymś, co nie istniało.

Smoki same w sobie istniały.

Żyły głęboko w lasach bądź wysoko w górach. Zamieszkiwały słabo zaludnione obszary.

Zarówno Batran i Massas mieszkali od ponad pięćdziesięciu lat na odosobnionych terenach, jednak żaden z nich nigdy nie widział dzikiego smoka.

Smoki nie istnieją. Wielu uważa je za legendę, ale w rzeczywistości jest ich po prostu bardzo mało.

W czasie jednego z polowań, Tigre napotkał smoka. Na samo wspomnienie przechodziły go ciarki.

Było to właśnie takie doświadczenie.

Nic nie jest tak twarde jak ciało smoka.

Było niemożliwe do obróbki. Nie ważne czy były to pazury, kły bądź łuski; ciężko było z tym pracować. Ostrza się na nich roztrzaskiwały, młoty łamały. Nawet gdy były podgrzewane przez dziesięć dni, nic się z nimi nie działo.

Dlatego nie istniało nic zrobionego ze smoka.

Takie przedmioty pojawiały się tylko w legendach i baśniach.

Po pół koku (ok. jednej godziny), kiedy ćwiczenia dobiegły końca, reszta żołnierzy zagadała do nich.

“Och, Rurick, Tigre, jesteście wolni?”

Było to zaproszenie do zabawy. Zazwyczaj grywali w karty, szachy i inne tego typu gry.

Jako że zakłady były podstawą, z początku Tigre był zmuszony pożyczać pieniądze od Ruricka.

“Cała moja kasa tylko czeka, żeby ją wykorzystać. Wchodzę.”

“Tigre, znów będzie błagał Ruricka o pieniądze? A może zwiniesz trochę wina albo jakieś ciasto z kuchni.”

“Jak długo jeszcze zamierzacie się tak zwracać do lorda Tigrevurmuda... To jeniec Vanadis-sama.”

Chociaż Tigre nie był w tym zbyt dobry, potrafił wygrać wystarczające dużo, żeby zwrócić Rurickowi jego pieniądze i zaoszczędzić przy tym trochę grosza dla siebie.

Nie dostawał żadnych wieści z Brune.

Tylko raz zasłyszał jakąś informację, ale oczywiście udawał wtedy, że śpi.

“Wybacz. Limalisha-sama zabroniła nam rozmawiać o Brune w twojej obecności.”

Jako że nie był dzieckiem, postanowił się poddać.

Poza tym, nawet gdyby zapytał, nic by mu nie powiedziano.

Gdy zaszło słońce, mężczyźni gromadzili się dla rozrywki na placu treningowym.

Chociaż były w pałacu publiczne łaźnie, czas pobytu był z góry ustalony. Trzeba było przynieść drewno na opał i zagotować wodę. Tigre również często z nich korzystał.

Po tym, udał się do jadalni na kolację, zjadł posiłek i powrócił do swojego pokoju.

W taki właśnie sposób wydawał się przyzwyczajać do życia w niewoli.


Choć przystosował się do takiego stylu życia, nie można było powiedzieć, że w pełni czerpał z niego radość.

Głęboko w myślach bez przerwy rozważał sytuację, w której się znajdował.

Jeśli chciał wrócić do Alsace, miał dwa wybory.

Zapłacić okup albo zbiec.

Jego wszystkie drogi ucieczki zostały zablokowane.

W dodatku, mimo że jego łucznictwo było ponadprzeciętne, nie miał szans wyrwać się Rurickowi i pokonać żołnierzy, szczególnie jeśli nie był w stanie przygotować odpowiedniej ilości strzał. Gdyby zjawiła się Ellen, zwycięstwo stałoby się niemożliwe.

“Pieniądze, co...”

Siedząc na łóżku w swoim pokoju, bawił się paroma miedziakami trzymanymi w ręce. Było tego o wiele za mało na okup.

Skontaktował się nawet z Ellen.

“Jest tu jakieś miejsce, gdzie mogę zarobić trochę pieniędzy?”

“Zostaniesz moim podwładnym? A może wolisz pracować na galerze Muozinelu? Gdybyś powiosłował sobie przez rok, mogłabym rozważyć znalezienie ci jakiejś pracy. Nawet gdybyś umarł, zarobione przez ciebie pieniądze zostałyby odjęte od okupu i zwrócone twojej rodzinie.”

“... A więc jeśli nie zostanę twoim podwładnym, będę musiał pracować aż do śmierci.”

“Nie możesz pozostać jeńcem wojennym na długo, prawda? Jeszcze nie jest za późno.”

Jako że nie mógł nić wymyślić, Tigre mógł jedynie poddać się Ellen.

… Możliwe, że Titta i Batran albo Massas przygotują okup.

Mimo to... źle się czuł z tym, że był zmuszony na nich polegać.

To nie tak, że nie ufał Titcie i pozostałym.

Po prostu nie chciał, żeby porywali się na coś tak nierozważnego, jak przygotowanie okupu w tak krótkim czasie.

--- Moją jedyną opcją jest ucieczka, ale nie będzie to łatwe.

Chociaż spacerował każdego dnia, strażnicy strzegli dostępu do wszystkich istotnych miejsc.

W dodatku, nie wiedział jak funkcjonuje obrona w pobliżu murów, bo nigdy nie wolno mu było się do nich zbliżyć.

Ponadto, istniał więcej niż jeden mur.

Nawet gdyby udało mu się uciec z pałacu, przedostanie się przez mury otaczające fortecę było niemożliwe.

Po tym, dotarłby do miasta.

--- Będę miał tylko jedną szansę, więc muszę dokładnie wszystko wybadać.

Wciąż miał czas do ostatecznej daty na zapłacenie okupu. Tigre przekonywał sam siebie w taki właśnie sposób.



“Tigre, potrafisz posługiwać się czymś oprócz łuku?”

Pewnego dnia, został wezwany do gabinetu i bez żadnego wyjaśnienia zapytany przez Ellen.

“Inne bronie nie są moją mocną stroną.”

“Doprawdy? To niedobrze, nawet jeśli będziesz się z tym krył.”

Ellen spojrzała na chłopaka, jak gdyby mu nie dowierzała. Zamiast nabijać się z niego, wątpiła w jego słowa.

“Nie mam powodu, żeby kłamać w tej sprawie. Gdybym potrafił posługiwać się mieczem i włócznią, to chwyciłbym za nie w Dinant, kiedy skończyły mi się strzały. Mógłbym zaatakować cię z zaskoczenia.”

Tigre wzruszył ramionami. Jeśli miałby doświadczenie w posługiwaniu się mieczem lub włócznią, nikt w jego kraju by z niego nie kpił.

“Nie dąsaj się. Twoja technika strzelecka wywarła ogromne wrażenie na tutejszych ludziach. Nawet Rurick się do ciebie przywiązał. Nieźle mnie to zaskoczyło.”

“To jest...”

Tigre z lekkim zakłopotaniem zaczął bawić się swoimi włosami.

“Czym ci zawiniły jego włosy?”

“Musiał otrzymać karę. Rurick z radością ogolił sobie głowę.”

“Z radością?”

“Z dwóch powodów. Po pierwsze, głęboko poruszyło go to, że darowałeś mu życie. Po drugie, podziwia twoje łucznictwo, bo sam jest tu najlepszym strzelcem.”

Ponieważ Rurick był zdolnym łucznikiem, zdawał sobie sprawę, jak ciężko byłoby trafić we wroga z tak niedobrej broni.

A mimo to, Tigre'owi udało się to osiągnąć bez żadnych trudności.

Rurick doświadczył takiego szoku, że całkowicie ogolił sobie głowę i zignorował fakt, iż Tigre jest jeńcem wojennym.

“Jego powodzenie u kobiet nieźle na tym ucierpiało, ale chyba mu to nie przeszkadza.”

“Cóż, w takim razie to chyba w porządku.”

Tigre przytaknął w nieuprzejmy sposób, choć nie mógł się zgodzić, że to nic wielkiego.

“Do tego, ochoczo zgodził się na to by być twoim nadzorcą. Właściwie to sam o to zabiegał.”

Chłopak przekrzywił głowę. Źle zrozumiał stan rzeczy przez ton i nastawienie Ruricka.

Chociaż to on obserwował Tigre'a, początkowo ta rola nie napawała entuzjazmem.

Zbyt wymagająca praca była uciążliwa.

“Wszyscy się tobą interesują. Łącznie ze mną, oczywiście.”

Ellen mimowolnie obdarzyła go uśmiechem.

“Chcę wiedzieć, co kryjesz w zanadrzu. Możliwe, że posiadasz jakieś zaskakujące talenty. Jutro spróbuję z tobą paru rzeczy.”

Jako że był więźniem, nie miał możliwości odmowy.

I tak, naszedł kolejny dzień.

Na placu treningowym było obecnych tylko troje ludzi: Tigre, Ellen i Lim.

Stojąc naprzeciw Tigre'a, Ellen w prosty sposób dzierżyła włócznię.

On także stał naprzeciwko niej, ściskając włócznię w obu dłoniach. Oczywiście, jako że był to trening, groty był usunięte.

Lim w milczeniu obserwowała dwójkę z pewnej odległości.

Obok niej leżał oszczep, berdysz, ogromny topór, pałka, kosa, łańcuch, arbaleta i wiele innych broni.

“... Co mam robić?”

“Co tylko chcesz.”

Ellen uśmiechnęła się do Tigre'a, który nie wiedział, co powiedzieć.

Na razie, trzymając się podstaw, pchnął w nią swoją włócznią. Ellen lekko odparowała atak swoim nadgarstkiem.

Wraz z tępym odgłosem, przez ramię chłopaka przeszła ciężki impakt uderzenia.

“Mógłbyś włożyć w to nieco więcej agresji?”

Sprowokowała go, niszcząc jego postawę. Zirytowany Tigre szybko zaatakował.

Uderzał z góry, ciął z boku, dźgał z przodu.

Jednak Ellen przyjmowała na siebie wszystkie ataki.

Nie użyła swojego miecza.

Chociaż zaimponowała Tigre'owi, wciąż był to dla niego upokarzające.

--- Niestety, nie potrafił posługiwać się włócznią i znał tylko podstawy. Korzystał z niej tylko do zabijania brunatnych niedźwiedzi podczas polowań.

Nagle do głowy przyszedł mu pewien pomysł.

Choć był to trening, Ellen poznała umiejętności Tigre'a, bazując na jego ofensywie i defensywie. Zachowywała się tak, jakby miała jeszcze dużo sił w zapasie.

--- Zrobię to, kiedy Ellen straci czujność...!

“Uoo!”

Ściskając włócznię, Tigre z krzykiem ruszył do przodu i pchnął bronią w dziewczynę.

Ellen uśmiechnęła się krzywo i podbiła włócznię do góry, jednakże Tigre się nie zatrzymał.

Choć zachwiała nim siła uderzenia, gdy włócznia została odbita, staranował Ellen swoim ramieniem. Ta, zaskoczona, nie mogła zrobić uniku i oboje upadli na ziemię.

“Co... ty na to?”

Próbował przygwoździć Ellen i chyba mu się to nie udało.

Pod nim leżała dziewczyna z zaskoczoną twarzą. Po chwili zaczerwieniła się i intensywnie wpatrywała w Tigre'a.

W tej samej chwili, chłopak poczuł miękkie uczucie pod swoją prawą dłonią.

… Niemożliwe.

Gdy przesunął spojrzenie, zobaczył jak jego prawa ręka ściska Ellen za pierś.

“Ach, nie, to nie tak, to...”

Chociaż szukał wymówki, nie był w stanie wydobyć z siebie żadnych słów.

Lim natychmiast do nich podbiegła i przyłożyła Tigre'owi w głowę pochwą swojego miecza.

Madan no Ou to Vanadis Volume 01 - 129.jpg

Ten skulił się z bólu, chwytając za głowę.

Ellen podniosła się, teraz w pobrudzonych ubraniach, przyjmując skomplikowany wyraz twarzy.

“Eleonora-sama, proszę, wydaj mi rozkaz. Skrócę tego człowieka o głowę.”

“W-w porządku. To nic takiego.”

Ellen próbowała zrobić dobrą minę, ale jej się nie udało. Jej głos był piskliwy, a twarz czerwona. Strząsając brud z ubrań, stanowczo dotknęła miejsca, za które chwyciła ręka Tigre'a.

“Czy przewrócenie Vanadis na ziemię to za mało, by zasłużyć na karę śmierci?”

Lim spojrzała na Tigre'a, przepełniona żądzą mordu.

“To była moja wina. Nie wzięłam tego na poważnie, bo chciałam przetestować jego siłę. Jeśli w dalszym ciągu będziesz okazywać frustrację, splamisz tym nasze dobre imię.”

“... Skoro tak twierdzisz.”

Lim niechętnie odłożyła swoją broń. Ellen wyciągnęła rękę w stronę Tigre'a i szybko zapytała.

“Dasz radę wstać?”

“... Dziękuję.”

Lewą dłonią pocierając tył obolałej głowy, Tigre użył prawej ręki żeby się podnieść.

“Chyba mam roztrzaskaną głowę.”

“Jakoś wytrzymasz. Nie uderzyłam cię złośliwie.”

“Ewidentnie czuć było rządzę krwi.”

“Mówi się trudno.”

Zaśmiawszy się lekko, Ellen szepnęła tak, by tylko Tigre mógł ją usłyszeć.

“Dotknąłeś kobiecych piersi. To nie zawsze kończy się tak bezpiecznie.”

Przez chwilę patrzył jej prosto w oczy, po czym spuścił wzrok i odwrócił głowę.

“W porządku, kontynuujmy.”

Ellen wreszcie odzyskała spokój i Tigre także doszedł do siebie.

“Skoro to ty, to nie będę czuła zawodu. Sądzę więc, że przetestuję cię, nie okazując przy tym litości.”

Na widok sterty broni, Ellen ochoczo przemówiła złośliwym tonem.


Skończywszy ze wszystkimi broniami, Tigre z miejsca runął na ziemię.

Był cały spocony i ciężko oddychał. Jego pierś z trudem unosiła się i opadała w dół, a w ramionach i nogach czuł ból do którego nie był przyzwyczajony, jako że dostał tęgie lanie.

“Bez łuku naprawdę jesteś bezużyteczny.”

“O tym... ci właśnie mówiłem...”

Lim rzuciła mu chłodne spojrzenie, gdy wydusił z siebie odpowiedź.

“Nie było aż tak tragicznie. Przypominasz nowego rekruta. Gdybyś był moim kolega bądź podwładnym, wyszkoliłabym cię od podstaw.”

“Nie dokuczaj mu za bardzo, Lim.”

Ellen klepnęła Lim w ramię, rzucając te słowa. Obie były lekko spocone.

Były partnerkami chłopaka podczas treningu, zmieniając się co jakiś czas. Żadna z nich nie była tak zmęczona, jak Tigre.

“Niemniej, jego łucznictwo jest znakomite.”

Składając ramiona, Ellen radośnie kiwnęła głową.

Ponieważ zdawała sobie sprawę do czego jest zdolny z łukiem w ręku, kazała mu wcześniej oddać serię strzałów.

W tym celu wystrzelił trzydzieści strzał, jedną po drugiej, próbując trafić prosto w cel. Szybko oddawał strzał, wyciągał strzałę z kołczanu, naciągał cięciwę i powtarzał czynność. Mierzono mu czas w jakim trafi do celu.

Tigre osiągnął taki rezultat, że nikt nie mógł się z nim równać.

“Odłożę to na miejsce.”

Z bronią w ręku, Lim odwróciła się plecami do Ellen i Tigre'a.

“Pomóc ci?”

“... Obejdzie się.”

Chłopak zaproponował, leżąc na ziemi i szybko otrzymał odmowną odpowiedź.

Patrząc na odwróconą plecami Lim, Ellen z drżącymi ramionami próbowała powstrzymać się od śmiechu. Miała gorzki uśmiech gdy zwracała się do Tigre'a.

“Nie bierz tego tak do siebie. Chciała ci w ten sposób powiedzieć, 'Idź spać i przestań myśleć o dziwnych rzeczach.'”

“Nie różniło się to od jej zwyczajnego zachowania.”

“Lim ocenia cię na swój własny sposób. Jeśli oficjalnie zostaniesz moim podwładnym, okaże ci więcej szacunku.”

Pytała się go, czy chce dołączyć, nie mówiąc tego wprost. Tigre głęboko odetchnął. Chociaż był zainteresowany, nie było to możliwe, ponieważ nie potrafił zmusić się do tego żeby rzeczywiście dla niej pracować.

Ellen lekko kiwnęła głową i złapała za swoją spódniczkę.

“Pomogę Lim. Ty idź odpocząć do swojego pokoju.”

“... Samemu?”

Tigre sugerował, że mógłby uciec.

Rurick, który go obserwował, nie był obecny. Przed próbą broni, Lim kazał innym tu nie przychodzić.

Poza tym, dzień chylił się ku końcowi.

Za pół koku (jedną godzinę) robiło się ciemno.

“Z pewnością pamiętasz drogę. Gdybyś się zgubił, po prostu zapytaj pokojówkę albo żołnierza.”

Ellen odeszła z uśmiechem na twarzy.

Tigre spojrzał na zabarwione czerwienią niebo i westchnął.

“... Tu mnie ma.”

Wiedział, że nigdy by sobie nie wybaczył.

Było mu tu dobrze. Oczywiście najlepszym miejscem zawsze było Alsace.

Był więźniem. Istniały ograniczenia dokąd mógł pójść i w dodatku podążał za nim strażnik.

Nigdy jednak nie doświadczył złego traktowania. Jego pokój i ubrania były czyste.

Nawet kiedy spał do południa, nikt mu tego nie wypominał. Chociaż Lim okazywała swoje rozczarowanie, nie było żadnych skarg.

Jego posiłki nie różniły się od tych, które jadali żołnierze.

Szczęśliwym trafem udało mu się dostać pieczonego na maśle pierożka z jabłkiem, grillowanego pstrąga, zupę ogórkową, wołowinę z ziemniakami i pyszny sok cytrusowy.

Przyprawy, aromat oraz umiarkowana kwaśność pstrąga, chociaż niezbyt wyszukane, były proste i napełniały Tigre'a ciepłem.

Tekstura wołowiny była wspaniała, a ziemniaki dobrze ugotowane.

“To było naprawdę pyszne. Ciekawe, czy Titta mogłaby mi to kiedyś przyrządzić...”

Takie nachodziły go myśli.

Co najważniejsze, jego zdolności strzeleckie były tutaj akceptowane.

Lim nie lubiła Tigre'a, chociaż tylko w sprawach “niezwiązanych z łucznictwem.”

Przypomniał sobie słowa Ellen.

Poprosiła go, żeby został jej podwładnym. Patrzyła mu prosto w oczy.

Oceniała go przez pryzmat jego umiejętności.

--- Dla mnie istnieje tylko łuk.

Uważał, że powinien przebywać tam, gdzie jest akceptowany. Nie było w tym nic dziwnego.

“Cóż, nic się na to nie poradzi.”

Mimo to, Titta i Alsace były ważne.

“Poza tym, jeśli zostanę jej podwładnym, będę zmuszony wstawać wcześnie rano.”

Lim zapewne urządziłaby mu bezlitosną pobudkę. W dodatku, z powodu pracy nie mógłby jeździć na polowania.

Na twarzy Tigre'a pojawił się gorzki uśmiech, gdy sobie to wyobrażał. Wstał. Jego ciuchy były przepocone i kleiły się do ciała. Czuł się nieprzyjemnie.

--- Pójdę się umyć.

Ruszył w kierunku studni znajdującej się w pobliżu placu treningowego. Po skończonych ćwiczeniach udawali się tam wszyscy żołnierze.

Chociaż istniały przeznaczone dla nich łaźnie, można z nich było korzystać tylko w określonym czasie i oczywiście, trzeba było przynieść i zagotować wodę.

Dlatego częściej korzystano ze studni.

Gdy była już ona w zasięgu wzroku, Tigre się zatrzymał.

Jakichś trzydziestu żołnierzy zgromadziło się wokół studni po tuż po skończonym treningu. W kolejce stało ponad dziesięciu ludzi.

--- Chyba poszukam jakiegoś innego miejsca.

Nie dając się zauważyć, Tigre ruszył w innym kierunku.

Grając z żołnierzami, musiał coś postawić. Jako że nie znał ich za dobrze, nie chciał nic od nich pożyczać.

Oczywiście byli też tacy, którym nie podobała się jego obecność.

Właśnie oni się teraz kąpali. Wolał unikać niepotrzebnych spięć.

Z tego powodu się oddalił.

Tigre skręcił za róg budynku i wstąpił na niepozorną dróżkę.

Dalej w tym kierunku znajdowała się inna studnia. Znalazł ją pewnego dnia, podczas spaceru.

Niewielkie drzewa rosły gęsto, zasłaniając ścieżkę.

Zbliżając się do studni, chłopak usłyszał dźwięk lejącej się wody.

“Czyżby był tu ktoś jeszcze?”

Rozmyślając o tym, Tigre dotarł do studni. W momencie zatkało mu dech, jego oczy otworzyły się szeroko, a ciało zdrętwiało.

Ellen, nie mając na sobie ani skrawka odzienia, kąpała się. U jej stóp spoczywał chropowaty obiekt o rdzawo zielonym kolorze.

“Hm? Ach, to ty.”

Ellen, bez śladu onieśmielenia, spojrzała na oszołomionego Tigre'a. Zaśmiała się lekko, nie próbując zasłaniać swojego ciała.

Tigre się nie odezwał. Nie był w stanie kiwnąć palcem, z uwagą wpatrując się w ciało Ellen. Jej srebrzyste włosy przylegały do jasnej skóry, piersi były uwydatnione przez wodę, a zarys miękkich, okrągłych pośladków i zgrabnej talii był sensacyjny. Z tego powodu, nawet jej zwyczajny uśmiech wyglądał uwodzicielsko.

Madan no Ou to Vanadis Volume 01 - 004.jpg

Woda spływała jej z karku do rowka między piersiami.

“... Nawet ja się zawstydzę, jeśli dalej będziesz się tak na mnie patrzył.”

W głosie Ellen słychać było nikłą nieśmiałość.

W końcu Tigre powrócił do rzeczywistości. Odwrócił się w panice.

“Ja, ja przepraszam. Chociaż kogoś słyszałem, ja nie...”

Odezwał się, próbując znaleźć odpowiednią wymówkę.

Jego twarz była zaczerwieniona, a serce waliło mu jak szalone.

Nawet gdy spanikowany zamknął oczy, jej białe ciało było dokładnie wyryte w jego umyśle.

--- Dopiero co dotykałem ją w to miejsce.

Przypomniał sobie miękkie uczucie w prawej dłoni. Było ono dla Tigre'a zbyt intensywne i to na wiele sposobów.

“Nie musisz przepraszać. Przyszedłeś się wykapać, prawda? Nie ma potrzeby, żebyś się wracał.”

Tigre nie rozumiał.

“Czy w Zhcted to normalne, że mężczyzna i kobieta biorą razem kąpiel?”

Jego umysł nie funkcjonował normalnie, ale jakoś udało mu się wykrztusić te słowa.

“Jeśli mają więcej niż 6 czy 7 lat, przestaje być to zabawne.”

Była ewidentnie rozbawiona. W dodatku, nie okazywała złości. Tigre zakrył twarz dłońmi i przykucnął na ziemi.

“Mówiłam ci wcześniej, że to nieco zawstydzające, ale jako Vanadis, jak władczyni LeitMeritz, muszę mówić i zachowywać się stosownie do mojej pozycji. Nawet jeśli bycie widzianą nago mnie zaskoczyło, nie mogę odzywać się i postępować jak mała dziewczynka."

“Ach, aha... Rozumiem.”

Gdyby Tigre był spokojniejszy, może zauważyłby, że Ellen myła się dosyć szybko. Nie mówiła też w formalny sposób.

“Jesteś tu ze swoją strażniczką, czy sama?”

“Teraz jestem sama. Czułabym się skrępowana, gdyby tkwiła przy mnie cały dzień. Poza tym i tak zamierzałam wziąć kąpiel.”

“Nie jesteś zbyt bezbronna? Niedawno napadł na ciebie zabójca.”

Chociaż to ona powiedziała mu o zabójcy, Tigre nie widział go osobiście.

“Nie jestem bezbronna. Mój miecz jest w pobliżu.”

Na jej słowa, przypomniał sobie o długim mieczu opartym o ścianę. Niemniej, był zaniepokojony.

Niespodziewanie, Ellen odezwała się.

“Czy ty nie przyszedłeś tu przypadkiem, nie wiedząc, że ta studnia jest wyłącznie do dyspozycji kobiet?”

“A tak... jest ?”

“Często z niej korzystam, bo jest blisko moich komnat i gabinetu, a żołnierze trzymają się z daleka. Kiedy Lim i pokojówki się o tym dowiedziały, zaczęły jej używać. Zanim się spostrzegłam, stało się to miejsce wyłącznie dla kobiet. Chyba powinnam cię o tym uprzedzić.”

“Naprawdę mi przykro. Następnym razem będę uważał.”

“Tak, to dobrze. W moim wypadku nie ma problemu, ale jeśli chodzi o Lim albo kogoś innego, zaczną wrzeszczeć. Nawet ja cię wtedy nie ochronię.”

Nie mógł sobie wyobrazić pozbawionej wyrazu Lim, która wrzeszczy.

Znów usłyszał dźwięk wody.

“Ty się nie myjesz?”

“Poczekam, aż skończysz.”

Chociaż myślał, że dziewczyna się z nim drażni, jej głos brzmiał naturalnie. Było mu ciężko nie udzielić szorstkiej odpowiedzi.

“Rozumiem. Poczekaj chwilę.”

Dźwięk wody rozbrzmiewał dalej, podczas gdy Tigre wpatrywał się w ciemne niebo.

Gdyby się obrócił, zobaczyłby nagą Ellen. Nie mógł się uspokoić. Dźwięk wody słychać było wyraźnie.

--- Powinienem odejść zaraz po tym, jak przeprosiłem.

Jako że powiedziała, żeby chwilę poczekał, ciężko było mu się poruszyć.

Z tyłu doszedł szeleszczący dźwięk, po czym coś zbliżyło się do jego stóp. Był to młody smok krępej budowy, o długości jakichś czterech czetów (około czterdziestu centymetrów).

“Smok...?”

To było żywe stworzenie ze skrzydłami podobnymi do nietoperza, unoszącymi się pod kątem. Z jego łba wyrastały dwa rogi. Większość jego ciała była pokryta przez rdzawe niebiesko-zielone łuski.

Smok odchylił głowę i spojrzał na Tigre'a bystrymi oczyma.

“To mój smok, Lunie.”

Z tyłu usłyszał głos Ellen. Nawiasem mówiąc, chwilę wcześniej to stworzenie spoczywało u jej stóp.

Smok o imieniu Lunie przymrużył oczy i otarł się o nogę Tigre'a.

“Jesteś dosyć niezwykły.”

Mówiło się, że smoki są bardzo inteligentne. Nawet w młody wieku potrafią trafnie rozpoznać ludzką twarz.

Tigre pierwszy raz widział tak młodego smoka. Pochylił się bezgłośnie, by móc się lepiej przyjrzeć. Lunie przestał się poruszać i spokojnie obserwował Tigre'a; skrzydła na jego plecach lekko się zatrzęsły.

--- Jego skrzydła mają energiczne ruchy. To chyba Vyfalwiwerna.

“Po raz pierwszy widzisz smoka?”

“Nie. Dwa lata temu spotkałem jednego, polując w górach. To było w odludnym miejscu. Miał jakieś sześćdziesiąt czy siedemdziesiąt czetów (jakieś 6-7 metrów) i to był Suroziemny smok.”

Dorosłe smoki mierzyły od stu do stu pięćdziesięciu czetów. Chociaż dało się je hodować od małego aż do momentu w którym osiągały połowę dorosłych rozmiarów, wciąż było to ponad pięćdziesiąt czetów.

“Masz szczęście. Do tej pory nie widziałam żadnego smoka oprócz Lunie.”

“Ten ma dwoje oczu.”

Kiedy wyciągnął rękę, żeby pogłaskać Lunie, ten uciekł od Tigre'a i wrócił do swojej pani. Ellen uśmiechnęła się do smoka i uniosła go w swoich objęciach, jakby kołysała dziecko do snu.

SuroZiemny smok z jednym okiem? Co się stało?”

“Zaatakował mnie. Jakimś cudem udało mi się uciec, po tym jak odparłem jego atak. Myślałem wtedy, że umrę.”

Sprawność bojowa smoka różniła się od innych zwierząt.

Ogromny smok miażdżył ziemię i ścinał drzewa. Tigre obserwował go, wielokrotnie unikając śmierci. Jakoś udało mu się go pokonać przy wykorzystaniu terenu.

“Zwycięska potyczka ze smokiem to cudowne osiągnięcie. Swoją drogą, jakiego koloru miał łuski?”

“Były w kolorze mosiądzu. Coś w tym złego?”

“Ach, to dobrze. W tym kraju nie wolno zabijać młodych bądź czarnych smoków.”

Na te słowa, Tigre'owi przyszła na myśl flaga.

Smoki występowały w mitologiach wielu krajów. Zamieszkiwały wyludnione obszary, nawet w Zhcted. Ze wszystkich smoków w Zhcted, czarny smok uważany był za mityczną istotę.

Smok z czarnymi łuskami chronił bliską mu osobę. To była dobrze znana historia.

“W moim kraju nie ma takiego zakazu. Czy w Zhcted tresuje się smoki?”

“Nic mi nie wiadomo o pojedynczych przypadkach, ale nie wchodzą one w skład armii, bo duże z nich żarłoki.”

Druga część jej wypowiedzi była zapewne skierowana do Lunie.

“Swoją drogą, nie zyskałeś uznania, chociaż uśmierciłeś smoka?”

“Nie byłem w stanie pokazać zwłok. Nie dało się odciąć żadnej ich części i w dodatku byłem zmęczony. Zamierzałem wrócić w tamto miejsce później, ale kiedy to zrobiłem, zakryła je lawina błotna.”

“To wielka szkoda.”

“Nie, jest w porządku.”

Nastąpiła cisza. Słychać było tylko odgłos wody.

“... Mogę cię o coś zapytać?”

Spoglądając w niebo, Tigre z obawą zadał ogólnikowe pytanie.

“Czy w sprawie zabójców nie mogłabyś się zdać na Jego Wysokość?”

“Mogłabym?”

Na widok jego wątpliwej reakcji, dziewczyna wymruczała zdezorientowana.

“Niestety, Jego Wysokość nie podejmie żadnych działań nie mając dowodów. Wróg o tym wie, więc zjawia się gotowy na śmierć.”

“... To poważna sytuacja, prawda?”

Tigre miał skomplikowany wyraz twarzy. Oboje, król Zhcted i król Brune ignorowali pewne sprawy.

“Pozwól, że teraz ja cię o coś zapytam.”

Podczas gdy Tigre zgorzkniale rozmyślał o rzeczywistości, Ellen zadała mu pytanie.

“Jakim miejsce jest Alsace?”

“Obchodzi cię to?”

“Trochę. Chociaż dałam ci dobre warunki, bez wahania odrzuciłeś moją propozycję, więc lekko mnie to zabolało. Jestem nieco ciekawa.”

“Ja też sądziłem, że warunki były dobre.”

Po udzieleniu odpowiedzi, zaczął się rozgadywać.

“Mówiąc wprost, jest to kraina składając się z lasów i gór. Nie przechodzą przez nią główne trakty. Żeby dotrzeć do stolicy, muszę korzystać z dobrej drogi na sąsiednim terytorium. Może to zająć wiele dni.”

“Mówisz o tym z czułością.”

Było to ważne miejsce w którym się urodził i wychował.

Nawet jeśli opowiadał o jego wadach, wciąż był z niego dumny.

“W lasach i górach żyją wilki i niedźwiedzie brunatne. Czasami pojawiają się śnieżne leopardy. Można tam znaleźć wiele orzechów i dzikich ziół, a jeśli znasz się trochę na rzeczy, dasz radę przeżyć zimę z niewielką ilością jedzenia. Ludzie pod moją opieką są mili i jest spokojnie. Chociaż zimy potrafią być srogie, spanie przy kominku będąc zawiniętym w koce to najlepsze uczucie. Z drugiej strony, lata są chłodne i jest dużo ładnych, słonecznych dni. Ze szczytu wzgórz rozciąga się ocean zielni, tak daleko jak okiem sięgnąć, a gdy wiatr się uspokoi, możesz się zrelaksować i wygrzewać na słońcu.”

“Ty po prostu lubisz spać.”

Ellen uśmiechnęła się zjadliwie.

“Nie pragniesz... zostać królem?”

“Nie jest to jakiś szczególnie dobry powód, ale takie marzenie to dla mnie nieco za wiele.”

Potrafił znieść wyszydzanie za bycie osobą ze wsi, bo był to fakt.

Nie miał jednak żadnych wspomnień o których chciałby zapomnieć.

“Słyszałam o pogardzie do łuku, ale nie sądziłam, że jest ona tak przesadzona.”

W Alsace, nikt, łącznie z Tittą, nie musiał przechodzić szkolenia bojowego.

Dlatego wszyscy wierzyli w Tigre'a.

"Bardziej niż jesteś sobie w stanie wyobrazić. W całej literaturze wojskowej ton zmienia się kompletnie, kiedy mowa jest o łuku. W Brune nawet arystokraci i rycerze mający na koncie bohaterskie czyny, byli poniżani. Nawet ich żony i córki kpiły z nich za bycie tchórzami. Mimo że miał swoje zalety, łuk zawsze był ignorowany.”

W głosie chłopaka nie słychać było żadnych mrocznych tonów, gdy o tym mówił.

“Twój ojciec dobrze nauczył cię obchodzenia się z nim, biorąc pod uwagę sytuację.”

“Chociaż nie pamiętam za dobrze, wydaje mi się, że często bawiłem się łukiem jeszcze zanim osiągnąłem wiek, w którym musiałbym się tym przejmować. Ojciec to dostrzegł i zachęcił, żebym kontynuował, jeśli mnie to interesuje. Cóż, wszyscy moi przodkowie byli myśliwymi.”

“Powinnam więc chyba podziękować twojemu ojcu. W końcu dlatego cię spotkałam. Chociaż z drugiej strony, gdyby nie to, nie zostałabym powalona na ziemię i widziana nago.”

Ostatnie słowa wypowiedziała złośliwym tonem i instynktownie warknęła na Tigre'a.

“Skończyłam. Możesz się odwrócić.”

Gdy się obrócił, Ellen stała przed nim ubrana w krótki szlafrok, z długim mieczem u pasa. Długie srebrzyste włosy miała owinięte grubym ręcznikiem. Jej białe dłonie i stopy wystawały spod szlafroka, nadając uwodzicielski wygląd. Jako że nie był w stanie patrzeć prosto na nią, Tigre skupił wzrok na Lunie, który siedział u jej stóp.

“To była ciekawa rozmowa. Bywaj.”

Młody smok ruszył za Ellen i zniknął na ścieżce ukrytej za drzewami. Tigre westchnął o postanowił szybko się obmyć.

Po tym jak zdjął ciuchy i rzucił je na bok, podszedł do balii i wielokrotnie polewał się wodą, żeby zapomnieć o wcześniejszym widoku.

Z tego powodu zbyt późno usłyszał zbliżające się kroki.

“Eleanora-sa...?”

Po drugiej stronie drzew pojawiła się Lim w krótkim szlafroku, trzymając w rękach balię.

Zanim zdążyła dokończyć zdanie, zobaczyła przed sobą Tigre'a i nie była już w stanie wykrztusić z siebie żadnego słowa.

Zazwyczaj jej twarz nie wyrażała emocji, ale teraz wyglądała na ewidentnie oszołomioną.

Tigre również skamieniał. Jako że dopiero co widział Ellen, poniżej pasa prezentował się dosyć haniebnie.

“Ach--...”

Po paru sekundach ciszy wydobył z siebie dźwięk, chociaż wciąż był zdezorientowany.

Chciał znaleźć odpowiednie słowa, jednocześnie szukając drogi ucieczki.

“Zachowanie stosowne do mojej pozycji...”

Pomyślał o swojej wcześniejszej rozmowie z Ellen.

“Nie musisz się mną przejmować.”

Chociaż próbował ukryć swoje zażenowanie za pomocą dostojnego słownictwa, przy akompaniamencie krzyku poleciała w jego stronę balia.



“Ho, a więc go widziałaś.”

Ellen oddała Lunie do stajni w której trzymano młode smoki, po czym wróciła do swojego gabinetu. Zrywała boki ze śmiechu, słuchając historii Lim.

Jej srebrnobiałe włosy lśniły od wilgoci, gdyż była tuż po kąpieli.

“Ja jeszcze nie miałam okazji. Jak wyglądał?”

“Bez komentarza.”

Jej oburzonemu wyrazowi twarzy towarzyszył gniew w niebieskich oczach. Lim gwałtownie odetchnęła.

“Musisz bardziej ograniczyć jego ruchy.”

“Mimo że przyzwyczaił się do tego miejsca? Jest w dobrych stosunkach z żołnierzami i pomocą kuchenną.”

“Czy widziałaś kiedyś więźnia przyzwyczajonego do takiego życia?”

“W końcu wciąż czekam na to, aż poprosi o zostanie moim podwładnym.”

Lim westchnęła.

“Wśród żołnierzy są też tacy, którym nie podoba się jego zachowanie.”

Lim sugerowała, że może istnieć konflikt między tymi, którzy lubią Tigre'a i tymi, którzy go nie lubią.

“Czy zamknięcie Tigre'a w jego pokoju naprawdę rozwiązałoby wszystkie problemy?”

“Prędzej czy później wróci do swojego domu w Brune, jeśli okup zostanie dostarczony albo będzie sprzedany kupcowi z Muozinel.”

“Dlatego dałam mu możliwość zostania moim podwładnym.”

Ellen wzięła dokument ze sterty na biurku i pokazała go Lim. Jej spojrzenie było wątpliwe gdy go czytała, ale wkrótce jej gniew zniknął.

“... Brune zdaje się być w okropnej sytuacji.”

“Ja też byłam zaskoczona. Od wydarzeń z Dinant minął zaledwie miesiąc, a sytuacja już prezentuje się w taki sposób.”

Dokument był podsumowaniem sytuacji od osoby z Zhcted przebywającej w Brune, jako ktoś w rodzaju ambasadora. Osoba ta była pod przykrywką i podróżowała po Brune jako wędrowny kupiec, badając sytuację na własną rękę i wysyłając regularne raporty.

Dało się to opisać jednym zdaniem.

[W Brune widać oznaki wojny domowej.]

[Król, który stracił swojego syna, księcia, stał się po prostu pustą skorupą. Przestał zajmować się polityką i zamknął się w swoich komnatach. Nie panuje nad zachowaniem silniejszych arystokratów.]

“Wygląda na to, że Thenardier i Ganelon to dwaj najpotężniejsi arystokraci. Od wielu dnia toczy się miedzy nimi gwałtowny konflikt.”

Ellen nie mówiła tak, jakby to był problem kogoś innego.

LeitMeritz sąsiadowało z królestwem Brune.

Gdyby Brune pogrążyło się w wojnie, istniała możliwość, że jej ziemie też zostaną w to wciągnięte.

“Nie mogą sobie pozwolić na przejmowanie się sytuacją Tigre'a. Alsace jest w tym osamotnione. Nie uda im się zapłacić okupu.”

“Swoją drogą, dlaczego suma jest aż tak wysoka?”

“Jego łucznictwo.”

Stukając w biurko, Ellen westchnęła.

“Kiedy trzymasz w niewoli świetnego szermierza, to czy nie zwiększasz okupu przez wzgląd na jego zdolności? Chociaż kraje zrewidowały porozumienie dotyczące wysokości okupów, wyznaczyły wysoką cenę za łuczników. Dla Brune była to mało istotna sprawa.”

Gdy Lim wysłuchała słów Ellen, jej blada twarz straciła wszelki wyraz.

“Mimo że mogę obniżyć sumę, nie chcę tworzyć precedensu z powodu współczucia. Nie mam też żadnego powodu, żeby ignorować postanowienia traktatu.”

“... A więc lord Tigrevurmud nie jest w stanie zapłacić okupu.”

“Choć zamierzałam użyć Muozinel jako groźby, w takim tempie może się ona ziścić.”

“A więc dlatego chcesz, żeby został twoim podwładnym?”

“Utrata jego zdolności strzeleckich byłaby godna pożałowania. Jego osobowość też nie stanowi problemu. Po odpowiednim szkoleniu byłby z niego dobry adiutant; wystarczyłoby nad nim nieco więcej popracować.”

Ellen się zaśmiała.

“Ostatniego dnia jeszcze raz wyciągnę do niego dłoń. Już raz mi odmówił. Gdyby zrobił to dwukrotnie, nie odbiłoby się to dobrze na moim honorze.”

Lim wzięła się w garść i zadała pytanie.

“Ale czy okup na pewno nie zostanie zapłacony? Ganelon bądź Thenardier mogą wykorzystać sytuację i wykupić lorda Tigrevurmuda. Dzięki temu pokazaliby, że nie jest ludźmi, który zostawiliby pomniejszego arystokratę na pastwę pustynnej krainy.”

“Z tego co mi wiadomo, Tigre nie chciałby służyć ani Ganelonowi, ani Thenardierowi. Kompletnie by mu się to nie opłacało. Wiesz jak surowo byłby traktowany na służbie u któregokolwiek z nich? To typowi arystokraci z Brune, którzy pogardzają łucznictwem."

Ellen miała skomplikowany wyraz twarzy, wspominając swoją rozmowę z Tigrem.

“W każdym razie, przekaż żołnierzom, że wysłucham wszystkich skarg które mają.”



“Ho, hrabia Vorn...”

Arystokrata, który wysłuchał historii Massasa, miał żałosny wyraz twarzy.

“W Dinant straciliśmy więcej żołnierzy niż w przeciągu paru ostatnich lat. Szkody są dotkliwe i poległo wielu szlachetnie urodzonych.”

“Tak. Ale mimo iż jest w niewoli, lord Tigrevurmud wciąż żyje. Jako przyjaciel jego zmarłego ojca, pragnę go ocalić.”

Massas przebywał w rezydencji znajomego arystokraty.

Był on zamożny. W salonie, przez który przechodził Massas, na ścianie wisiał kosztowny gobelin uszyty w Muozinel, przedstawiający ptaka ze złotymi skrzydłami. Na krześle spoczywało futro śnieżnego leoparda. Do kryształowego kielicha nalano drogiego wina i podano staremu rycerzowi.

--- To piąta osoba. Jeśli on się nie zgodzi, nie mam się już do kogo zwrócić.

Bez polegania na innych nie zdążyłby przed końcem terminu.

Modląc się w sercu do bogów, Massas skłonił się przed szlachcicem.

“Proszę. Zwrócę pieniądze, nieważne jak długo mi to zajmie. Pomożesz mi?”

Zapanowała cisza.

“Przykro mi.”

Chociaż arystokrata obdarzył Massasa współczującym spojrzeniem, ze spokojem przełamał milczenie tymi słowami.

Massas desperacko zacisnął pieści, hamując łzy, które pragnął uronić mimo swojego wieku.

“Przed Dinant spełniłbym twoją prośbę, lordzie Massasie. Jednak biorąc pod uwagę niedawny rozwój wypadków...”

Arystokrata kontynuował wypowiedź ciężkim tonem.

“--- W tym kraju wkrótce wybuchnie woja domowa.”

“... Między diukami Ganelonem i Thenardierem.”

Massas odpowiedział z bezsilnym wyrazem twarzy i tonem głosu.

Niedawno słyszał tę historię.

Przez szok spowodowany śmiercią księcia Regnasa, król rzucił sprawy państwowe w kąt. Zamknął się w sobie.

Mężczyzna był dobrze znanym arystokratą, który mógł pozwolić sobie na komfortowe życie.

Ganelon i Thenardier byli dalekimi kuzynami króla, a ich konflikt pogłębiał się z dnia na dzień. Poza nimi, było wielu innych szlachciców, którzy zależnie od sytuacji musieli działać dyskretnie. Każda pomyłka mogłaby pogorszyć sytuację, a nawet unicestwić cały ród.

Możliwe, że posiadali nieco dodatkowego złota, informacje bądź kontakty z innymi arystokratami. Jednak jako że był to nagły wypadek, nawet jeśli mieli wystarczająco dużo złota, nie chcieli z niego korzystać.

Chociaż byli bliskimi przyjaciółmi, szlachcic nie pożyczyłby Massasowi pieniędzy.

Stary rycerz odszedł, stawiając ciężkie kroki.

“... A więc to na nic.”

Słońce zaszło, a niebo było ciemnoszare. Chmury wyglądały tak, jakby wkrótce miało się rozpadać.

Massas nie mógł winić innych, bo sam też nie miał pieniędzy, żeby pomóc Tigre'owi.

W jego rezydencji pracowało wielu ludzi, no i niezbędnym było dbanie o żołnierzy i terytorium. Jego możliwości miały swoje granice.

--- Tigre, wybacz... Titto, Batranie, przepraszam... Wybaczcie mi...

Gdy spadł deszcz, Massas w milczeniu wrócił do domu.


Wróć do rozdziału 3 Powrót do strony głównej Idź do rozdziału 5