Yahari PL tom 1 rozdział 1: Difference between revisions

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search
Nylia (talk | contribs)
No edit summary
Nylia (talk | contribs)
part2
Line 124: Line 124:
Hej, to jest myśl. Myśląc nad tym, słowo ''podniecenie'' przywodzi na myśl ''piersi'', co nie? Wróciłem do rzeczywistości, jednakże moje oczy patrzyły w inną stronę po bezpośrednim spojrzeniu w kierunku jej bluzki eksplodującej pod wpływem piersi.
Hej, to jest myśl. Myśląc nad tym, słowo ''podniecenie'' przywodzi na myśl ''piersi'', co nie? Wróciłem do rzeczywistości, jednakże moje oczy patrzyły w inną stronę po bezpośrednim spojrzeniu w kierunku jej bluzki eksplodującej pod wpływem piersi.


[CDN.]
==Część 2:==
Niewybaczalne... Ale chwila, jaką trzeba być osobą aby mówić o karze z taką rozkoszą?
 
- Działalność Klubu Pomocy?… Więc co powinien zrobić?
 
Nieśmiałe pytanie. Z tego co wiem, mogą to być rzeczy tak nieszkodliwe jak kopanie rowów albo, broń Boże, porwanie. Rzeczy, które gwarantują ci nieprzespane noce. Tego typu sprawy.
 
- Chodź ze mną.
 
Z tymi słowami zgasiła papierosa w wypełnionej po brzegi popielniczce i wstała. Stałem jak słup bez słowa wyjaśnienia czy też wprowadzenia do tej propozycji, gdy pani Hiratsuka, będąc już przy drzwiach, odwróciła się aby na mnie spojrzeć.
 
- No dalej, rusz się!
 
Zamykając drzwi i marszcząc brwi, pognałem za nią.
 
 
 
 
 
Budynek szkoły Miejskiego Liceum Sōbu w Chibie był nieco koślawy. Widziany z góry miał kształt bliski chińskiemu znakowi ust — kształtu kwadratu — albo może jak japoński znak sylaby ''ro'' — kwadrat o lekko ukośnych bokach. Do bazy tego kwadratu niczym nogi przymocowany był budynek ze sprzętem audiowizualnym, który dopełniał widok naszej szkoły z lotu ptaka. Budynek z salami lekcyjnymi był skierowany w stronę drogi głównej, a na przeciwko znajdował się aneks. Te dwa budynku łączyły na drugim piętrze łączniki, tworząc w ten sposób ten jakby kwadratowy kształt.
 
Budynki szkolne były skierowane we wszystkich czterech kierunkach na otwarty teren, który służył jako święta ziemia dla ''Riajū'' — ludzi obdarzonych idealnym, „młodzieńczym” życiem — ogród centralny. Tutaj wszyscy, chłopcy i dziewczęta, mieszają się w czasie przerw. Jedzą lunch, a potem grają w badmintona, żeby móc lepiej go strawić.
 
Po zajęciach, kochankowie wymieniają czułe słówka na tle zachodzącego słońca na tyłach kampusu, skąpani w słonej bryzie oceanu i migoczących na niebie gwiazdach.
 
Co do cholery.
 
W chwili, w której ich zobaczyłem, miałem wrażenie, że patrzę na grupę postaci starających się odgrywać role w jakiejś młodzieżowej dramie. Ta myśl wywołała u mnie dreszcze. Grając z nimi, grałbym pewnie rolę ''DRZEWA'', czy czegoś takiego.
 
Pani Hiratsuka szła w dół linoleum nie mówiąc ani słowa, kierując się najwidoczniej w stronę aneksu.
 
Miałem co do tego złe przeczucia.
 
Przede wszystkim, działalność ''tego Klubu Pomocy'' nie jest tak jednoznaczna, jak się wydaje.
 
Z mojego punktu widzenia, ''pomoc'' nie odnosi się do zwykłych, codziennych czynności jak wychodzenie i robienie czegoś dobrego; jest to raczej rodzaj usługi świadczonej wyłącznie w bardzo wyjątkowych okolicznościach. Weźmy na przykład usługiwanie pokojówki dla jej pana. W tym wypadku usługa może oznaczać mówienie '',,witaj”'', a nawet ''„LETSA PARTY!”'' <ref>Nawiązanie do Date Masamune z Sengoku BASARA, który miał nawyk wrzucania angielskich kwestii do swoich zwykłych wypowiedzi.</ref> . Ale w rzeczywistości takie rzeczy się nie zdarzają. Nie, czekaj. Za ustaloną cenę jest to w sumie możliwe. Jeśli to prawda, to wtedy możesz sprawić, żeby ktoś to zrobił po prostu płacąc określoną cenę. Czy wtedy nie czyni to pragnień, nawet snów, możliwych do osiągnięcia? W każdym razie, słowo ''usługa'' po prostu ze mną nie współgra.
 
Faktem jest, że idziemy do aneksu. Tutaj definitywnie są rzeczy do roboty, takie jak przeniesienie fortepianu do pokoju muzycznego, pozbycie się biodegradowalnych odpadów z pracowni biologicznej lub sortowanie katalogów w bibliotece według nazw. Przygotowałem się do tego, co miało nadejść.
 
- Mam przewlekłą chorobę dolnych pleców, wiesz? To była ta... Op— Opry— Opryszczka? Tak, to jest to...
 
- Jeśli chciałeś powiedzieć przepuklina, to nie ma się o co martwić. To, co ci powierzam nie obejmuje żadnych prac fizycznych.
 
Spojrzała na mnie z szyderczym wyrazem twarzy, jakby chciała mi przekazać, że patrzy na idiotę.
 
Humph. Dobrze powiedziane, więc to pewnie będzie biuro rzeczy znalezionych lub praca biurowa. Jeśli to pociąga za sobą proste zadania, wtedy ​​nadmierna praca fizyczna jest bardzo mało prawdopodobna.
 
- Cierpię na pewną przypadłość, w skutek której umieram przed wejściem do klasy.
 
- Brzmisz jak długonosy snajper. Czym jesteś, piratem w słomianym kapeluszu?<ref>Nawiązanie do Usoppa z One Piece i jego ulubionej frazy.</ref>
 
Więc czytasz mangi dla chłopców, hmm?
 
Nieważne. Dopóki będzie to praca, to mogłem robić to sam i nieprzerwanie, nic by już mnie nie obchodziło. ''Jestem maszyną''. Wyłączyć ludzką motywację, zniszczyć ją i nie powinno być problemów. Mógłbym iść dalej i w takim wypadku stać się „śrubą z przekonaniem.”
 
- Jesteśmy na miejscu.
 
Stanęła przed niczym niewyróżniającą się klasą.
 
Nie było nawet niczego napisanego na tabliczce na drzwiach.
 
Patrząc na to nie miałem nawet siły myśleć, aż pani Hiratsuka nagle otworzyła drzwi.
 
Stoły i krzesła były niedbale ustawione wzdłuż ścian pomieszczenia. Prawdopodobnie były tu jedynie przechowywane. Wszelkie wyposażenie w tej klasie nie było niczym nadzwyczajnym, przydzielanym klasom. To była po prostu zwykła, normalna klasa.
 
Mimo to, w pokoju było czuć możliwie najbardziej niezwykłe poczucie osobliwości, pochodzące od jednej dziewczyny.
 
Okryta światłem słonecznym, czytająca książkę dziewczyna.
 
Patrzenie na nią było jak patrzenie na malarza, który wyczarowywał jej portret, niewątpliwie czytającej nawet w obliczu końca świata.
 
Kiedy na nią spojrzałem, zarówno moje ciało jak i dusza zatrzymały się.
 
Podświadomie byłem zachwycony.
 
Kiedy uświadomiła sobie, że ma gości, włożyła między kartki zakładkę i uniosła ku nam głowę.
 
- Pani Hiratsuko, myślę, że prosiłam panią o pukanie przed wejściem.
 
Atrakcyjne cechy. Długie, opadające na plecy czarne włosy. Mimo iż miała na sobie ten sam mundurek jak inne dziewczyny w naszej szkole, znajdowała się w swoją własnej lidze.
 
- Nie trudziłabyś się z odpowiedzią nawet jeśli bym zapukała.
 
W odpowiedzi na słowa pani Hiratsuki, spojrzała na nią bardzo niezadowolonym spojrzeniem.
 
- Więc, co to za ''kretyn'' za tobą?
 
Jej zimne oczy zamroziły mnie na wskroś.
 
Wiedziałem, kim jest.
 
Yukino Yukinoshita z klasy 2-J.
 
Oczywiście znałem ją jedynie z twarzy i imienia. Nigdy ze sobą nie rozmawialiśmy. Mógłbyś mnie obwiniać? Angażowanie się w rozmowy z ludźmi w szkole jest dla mnie samo w sobie rzadkim zjawiskiem. Liceum Sōbu ma dziewięć standardowych klas edukacyjnych, jak również jedną z międzynarodowymi standardami kształcenia — sekcję J. Średnia tej ostatniej klasy jest zdecydowanie dwa do trzech standardowych odchyleń ponad normalnymi klasami i jest wypełniona uczniami wracającymi z zagranicy lub osobami z aspiracjami studiowania za granicą.
 
Wśród tej gromady jest rzucająca się w oczy i niezwykle widoczna — czy to z natury czy podstawie obserwacji — Yukino Yukinoshita.




==Przypisy==
==Przypisy==
<references/>
<references/>

Revision as of 18:13, 23 September 2014

Rozdział 1: Zasadniczo Hachiman Hikigaya jest zepsuty

Żyła pulsowała wzdłuż czoła naszej nauczycielki angielskiego, Shizuki Hiratsuki, czytającej na głos mój esej. Słuchając tego zaczynałem mieć pewne obawy odnośnie moich zdolności pisarskich, tak jakby wciąż czegoś brakowało. Nawet z misternie dobieranym słownictwem, nie można było nazwać tego pracą naukową. W sumie to brzmiało bardziej jak dowcipne myśli jakiegoś nieznanego pisarza bez grosza przy duszy. To prostackie użycie prozy było zapewne powodem, dla którego zostałem wezwany do pokoju nauczycielskiego.

Ale to oczywiście nie był jedyny powód. Już to wiedziałem.

Kiedy skończyła czytać, przyłożyła rękę do czoła i westchnęła głęboko.

- Powiedz mi, Hikigaya, czy zapamiętałeś kiedy mówiłam temat eseju?

- ...Tak, tematem było Spojrzenie wstecz na życie licealne.

- Rzeczywiście, był taki. Więc czemu to wygląda tak, jakbyś pisał groźbę śmierci? Kim ty jesteś, terrorystą? A może idiotą?

Pani Hiratsuka ponownie westchnęła i podrapała głowę z frustracją.

Teraz kiedy o tym myślę, używanie słowa pani dodaje więcej seksapilu niż nauczycielka.

Kiedy uśmiechnąłem się do tych rozmyślań, na mojej głowie znalazł się zrolowany papier.

- Uważaj!

- Tak, psze pani.

- Twoje oczy są zaszklone, tak jak u zepsutej ryby.

- Czy to oznacza, że jestem bogaty w omega-3? Muszę być geniuszem.

Zaskakująco kąciki jej ust opadły.

- Hikigaya, co z tą protekcjonalną pracą? Daję ci jedną szansę, żebyś się wytłumaczył.

Jej ton głosu zmieszał się ze spojrzeniem z ukosa. Tak jak oczekiwałem spojrzenie, mieszające się z jej nietaktownym pięknem, było wystarczająco dziwne, żeby mnie przytłoczyć. Potężnie przerażające.

- Cóż, widzi pani… Podzieliłem się doświadczeniami ze szkoły średniej, prawda? To musi być prawie takie jak... w tych dniach, uczniowie szkół średnich mają takie same... oni czują, oni...

Język mi się plątał. Jestem nerwowy już przy samej rozmowie z drugą osobą — szczególnie ze starszą kobietą.

- Normalnie oczekiwałam na refleksje odnośnie twoich osobistych doświadczeń.

- W takim wypadku powinna pani uwzględnić to przy podawaniu tematu. Gdyby pani to zrobiła, wtedy bym się ustosunkował. Więc teraz to jest pani wina, prawda?

- Nie wymądrzaj się, dzieciaku.

- Dzieciaku?… Cóż, to prawda, że nasza różnica wieku robi swoje, więc w sumie to czyni mnie dzieckiem.

Powiew wiatru.

To była pięść. Pięść uwolniona bez najmniejszego ostrzeżenia. A jej wierzch po prostu w cudowny sposób przesunął się obok mojego policzka.

- Następnym razem nie chybię.

Jej wzrok był poważny.

- Bardzo przepraszam. Napiszę to jeszcze raz.

Mimo że przepraszałem i żałowałem swojego postępowania, musiałem uważnie dobierać słowa. Co ciekawe, uwzględniając całą sytuację, pani Hiratsuka była mało usatysfakcjonowana. Szlag. Powinienem szybko paść na kolana i przepraszać? Ale wtedy pogniotę sobie spodnie i będę musiał je wyprostować; pochylić się, a następnie wstać. Gdybym zgiął na prawe kolano, wciąż byłbym blisko ziemi. Elegancki i niepewny dyg.

- Wiesz, to nie tak, że jestem na ciebie zła.

Boże. Chcę wyjść. Chcę stąd wyjść.

Ta farsa jest taka passé. To praktycznie tak, jakbyś mówił nie jestem na ciebie zły, więc proszę rozmawiaj ze mną, ale koniec końców chcę się zobaczyć z kimś innym.

Zaskakujące jednak jest to, że tak naprawdę nie była zła. Przynajmniej nie na ten komentarz odnośnie różnicy wieku. Wszystko wyjaśniło się po tym, jak podniosłem prawe kolano z podłogi.

Pani Hiratsuka wyjęła Seven Stars z kieszonki na piersi, która najwyraźniej była bliska eksplozji. Zaczęła ugniatać filtr na biurku - tak jak przystało na kobietę w średnim wieku. Po zaaplikowaniu tytoniu, zapaliła jedną z tych zapalniczek za 100 jenów. Westchnęła, wypuszczając smugę dymu. Patrzyła na mnie, a jej wzrok był śmiertelnie poważny.

- Nie dołączyłeś do żadnego klubu, prawda?

- Prawda.

- …Masz jakichś przyjaciół albo coś w tym stylu?

Spytała przy założeniu, że żadnych nie mam.

- Ja... ja ponad wszystko wierzę w obronę równouprawnienia. Jako taki nie wierzę w bliskie relacje międzyludzkie z nikim szczególnym!

- W skrócie, nie masz żadnych przyjaciół?

- Pani... Nie musiała mówić tego tak dosadnie...

Kiedy odpowiedziałem, jej twarz była pełna entuzjazmu.

- Więc nie masz! Wiedziałam! Wygląda na to, że miałam rację od początku. Wiedziałam to od momentu, w którym zobaczyłam twoje zaszklone oczy!

Jeśli poznałaś to po patrzeniu, to wtedy nie musiałaś pytać mnie czy mam jakichś przyjaciół.

Kiwając głową w samozachwycie nad tym, jak udało jej się mnie rozgryźć, spojrzała na mnie z powściągliwym wyrazem twarzy.

- ...A co z dziewczyną czy coś? Masz jakąś?

Czy coś? Co to miało znaczyć? Jeśli powiem, że mam chłopaka, co wtedy zrobisz?

- Na chwilę obecną nie mam.

Poprzez zaakcentowanie czasu obecnego, mogłem wliczyć wszystkie oczekiwania na najbliższą przyszłość.

- A więc to tak...

Tym razem jej spojrzenie nabrało odległej, mglistej ekspresji. Chciałbym wierzyć, że to ze względu na dym papierosowy. Daj mi wreszcie spokój. Nie patrz na mnie tym ciepłym, wrażliwym spojrzeniem.

Nawiasem mówiąc co tu się dzieje? Czy ona naprawdę tak się poświęca dla swoich wychowanków? Czy to część, w której mówi o zgniłych jabłkach psujących beczkę? Albo jak rzucający naukę nauczyciel wraca do szkoły?[1] Serio, mogę iść do domu?

- A porządku, zróbmy tak: przepisz swoją pracę.

- Okej.

Och, zrobię to.

Miałem to. Tym razem będzie to bez wątpienia właściwe; napiszę nieskazitelną kompozycję bez uszczerbków, absolutnie. Będzie ona na równi z blogami o sztucznych idolach i aktorkach głosowych:

Dzisiaj na obiad jest… O mój Boże! Curry!

Coś w tym stylu. I czemu to jedno O mój Boże nie jest wystarczająco przekonujące?

Wszystko szło tak, jak to sobie zaplanowałem. Moje rozmyślania zostały jednak przerwane tym, co nastąpiło potem.

- Jednakże twoje bezmyślne wypowiedzi i postawa bezwzględnie zraniły moje uczucia. Czy byłeś kiedykolwiek uczony, żeby nie rozmawiać tak z kobietami w tym wieku? Dlatego też nakazuję ci wziąć udział w działalności Klubu Pomocy. Ostatecznie, grzechy powinny zostać odpokutowane, prawda?

Jak na kogoś, kto był zraniony emocjonalnie, jej wypowiedź nie była zbyt władcza. W sumie była bardziej radosna niż bywa zazwyczaj, mówiła w podnieceniu.

Hej, to jest myśl. Myśląc nad tym, słowo podniecenie przywodzi na myśl piersi, co nie? Wróciłem do rzeczywistości, jednakże moje oczy patrzyły w inną stronę po bezpośrednim spojrzeniu w kierunku jej bluzki eksplodującej pod wpływem piersi.

Część 2:

Niewybaczalne... Ale chwila, jaką trzeba być osobą aby mówić o karze z taką rozkoszą?

- Działalność Klubu Pomocy?… Więc co powinien zrobić?

Nieśmiałe pytanie. Z tego co wiem, mogą to być rzeczy tak nieszkodliwe jak kopanie rowów albo, broń Boże, porwanie. Rzeczy, które gwarantują ci nieprzespane noce. Tego typu sprawy.

- Chodź ze mną.

Z tymi słowami zgasiła papierosa w wypełnionej po brzegi popielniczce i wstała. Stałem jak słup bez słowa wyjaśnienia czy też wprowadzenia do tej propozycji, gdy pani Hiratsuka, będąc już przy drzwiach, odwróciła się aby na mnie spojrzeć.

- No dalej, rusz się!

Zamykając drzwi i marszcząc brwi, pognałem za nią.



Budynek szkoły Miejskiego Liceum Sōbu w Chibie był nieco koślawy. Widziany z góry miał kształt bliski chińskiemu znakowi ust — kształtu kwadratu — albo może jak japoński znak sylaby ro — kwadrat o lekko ukośnych bokach. Do bazy tego kwadratu niczym nogi przymocowany był budynek ze sprzętem audiowizualnym, który dopełniał widok naszej szkoły z lotu ptaka. Budynek z salami lekcyjnymi był skierowany w stronę drogi głównej, a na przeciwko znajdował się aneks. Te dwa budynku łączyły na drugim piętrze łączniki, tworząc w ten sposób ten jakby kwadratowy kształt.

Budynki szkolne były skierowane we wszystkich czterech kierunkach na otwarty teren, który służył jako święta ziemia dla Riajū — ludzi obdarzonych idealnym, „młodzieńczym” życiem — ogród centralny. Tutaj wszyscy, chłopcy i dziewczęta, mieszają się w czasie przerw. Jedzą lunch, a potem grają w badmintona, żeby móc lepiej go strawić.

Po zajęciach, kochankowie wymieniają czułe słówka na tle zachodzącego słońca na tyłach kampusu, skąpani w słonej bryzie oceanu i migoczących na niebie gwiazdach.

Co do cholery.

W chwili, w której ich zobaczyłem, miałem wrażenie, że patrzę na grupę postaci starających się odgrywać role w jakiejś młodzieżowej dramie. Ta myśl wywołała u mnie dreszcze. Grając z nimi, grałbym pewnie rolę DRZEWA, czy czegoś takiego.

Pani Hiratsuka szła w dół linoleum nie mówiąc ani słowa, kierując się najwidoczniej w stronę aneksu.

Miałem co do tego złe przeczucia.

Przede wszystkim, działalność tego Klubu Pomocy nie jest tak jednoznaczna, jak się wydaje.

Z mojego punktu widzenia, pomoc nie odnosi się do zwykłych, codziennych czynności jak wychodzenie i robienie czegoś dobrego; jest to raczej rodzaj usługi świadczonej wyłącznie w bardzo wyjątkowych okolicznościach. Weźmy na przykład usługiwanie pokojówki dla jej pana. W tym wypadku usługa może oznaczać mówienie ,,witaj”, a nawet „LETSA PARTY!” [2] . Ale w rzeczywistości takie rzeczy się nie zdarzają. Nie, czekaj. Za ustaloną cenę jest to w sumie możliwe. Jeśli to prawda, to wtedy możesz sprawić, żeby ktoś to zrobił po prostu płacąc określoną cenę. Czy wtedy nie czyni to pragnień, nawet snów, możliwych do osiągnięcia? W każdym razie, słowo usługa po prostu ze mną nie współgra.

Faktem jest, że idziemy do aneksu. Tutaj definitywnie są rzeczy do roboty, takie jak przeniesienie fortepianu do pokoju muzycznego, pozbycie się biodegradowalnych odpadów z pracowni biologicznej lub sortowanie katalogów w bibliotece według nazw. Przygotowałem się do tego, co miało nadejść.

- Mam przewlekłą chorobę dolnych pleców, wiesz? To była ta... Op— Opry— Opryszczka? Tak, to jest to...

- Jeśli chciałeś powiedzieć przepuklina, to nie ma się o co martwić. To, co ci powierzam nie obejmuje żadnych prac fizycznych.

Spojrzała na mnie z szyderczym wyrazem twarzy, jakby chciała mi przekazać, że patrzy na idiotę.

Humph. Dobrze powiedziane, więc to pewnie będzie biuro rzeczy znalezionych lub praca biurowa. Jeśli to pociąga za sobą proste zadania, wtedy ​​nadmierna praca fizyczna jest bardzo mało prawdopodobna.

- Cierpię na pewną przypadłość, w skutek której umieram przed wejściem do klasy.

- Brzmisz jak długonosy snajper. Czym jesteś, piratem w słomianym kapeluszu?[3]

Więc czytasz mangi dla chłopców, hmm?

Nieważne. Dopóki będzie to praca, to mogłem robić to sam i nieprzerwanie, nic by już mnie nie obchodziło. Jestem maszyną. Wyłączyć ludzką motywację, zniszczyć ją i nie powinno być problemów. Mógłbym iść dalej i w takim wypadku stać się „śrubą z przekonaniem.”

- Jesteśmy na miejscu.

Stanęła przed niczym niewyróżniającą się klasą.

Nie było nawet niczego napisanego na tabliczce na drzwiach.

Patrząc na to nie miałem nawet siły myśleć, aż pani Hiratsuka nagle otworzyła drzwi.

Stoły i krzesła były niedbale ustawione wzdłuż ścian pomieszczenia. Prawdopodobnie były tu jedynie przechowywane. Wszelkie wyposażenie w tej klasie nie było niczym nadzwyczajnym, przydzielanym klasom. To była po prostu zwykła, normalna klasa.

Mimo to, w pokoju było czuć możliwie najbardziej niezwykłe poczucie osobliwości, pochodzące od jednej dziewczyny.

Okryta światłem słonecznym, czytająca książkę dziewczyna.

Patrzenie na nią było jak patrzenie na malarza, który wyczarowywał jej portret, niewątpliwie czytającej nawet w obliczu końca świata.

Kiedy na nią spojrzałem, zarówno moje ciało jak i dusza zatrzymały się.

Podświadomie byłem zachwycony.

Kiedy uświadomiła sobie, że ma gości, włożyła między kartki zakładkę i uniosła ku nam głowę.

- Pani Hiratsuko, myślę, że prosiłam panią o pukanie przed wejściem.

Atrakcyjne cechy. Długie, opadające na plecy czarne włosy. Mimo iż miała na sobie ten sam mundurek jak inne dziewczyny w naszej szkole, znajdowała się w swoją własnej lidze.

- Nie trudziłabyś się z odpowiedzią nawet jeśli bym zapukała.

W odpowiedzi na słowa pani Hiratsuki, spojrzała na nią bardzo niezadowolonym spojrzeniem.

- Więc, co to za kretyn za tobą?

Jej zimne oczy zamroziły mnie na wskroś.

Wiedziałem, kim jest.

Yukino Yukinoshita z klasy 2-J.

Oczywiście znałem ją jedynie z twarzy i imienia. Nigdy ze sobą nie rozmawialiśmy. Mógłbyś mnie obwiniać? Angażowanie się w rozmowy z ludźmi w szkole jest dla mnie samo w sobie rzadkim zjawiskiem. Liceum Sōbu ma dziewięć standardowych klas edukacyjnych, jak również jedną z międzynarodowymi standardami kształcenia — sekcję J. Średnia tej ostatniej klasy jest zdecydowanie dwa do trzech standardowych odchyleń ponad normalnymi klasami i jest wypełniona uczniami wracającymi z zagranicy lub osobami z aspiracjami studiowania za granicą.

Wśród tej gromady jest rzucająca się w oczy i niezwykle widoczna — czy to z natury czy podstawie obserwacji — Yukino Yukinoshita.


Przypisy

  1. Nawiązanie do japońskiej dramy "Rzucający Naukę Nauczyciel Wraca do Szkoły" (Yankii Boukou ni Kaeru).
  2. Nawiązanie do Date Masamune z Sengoku BASARA, który miał nawyk wrzucania angielskich kwestii do swoich zwykłych wypowiedzi.
  3. Nawiązanie do Usoppa z One Piece i jego ulubionej frazy.