Yahari PL tom 1 rozdział 1

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search

Rozdział 1: Zasadniczo Hachiman Hikigaya jest zepsuty.[edit]

Żyła pulsowała wzdłuż czoła naszej nauczycielki angielskiego, Shizuki Hiratsuki, czytającej na głos mój esej. Słuchając tego zaczynałem mieć pewne obawy odnośnie moich zdolności pisarskich, tak jakby wciąż czegoś brakowało. Nawet z misternie dobieranym słownictwem, nie można było nazwać tego pracą naukową. W sumie to brzmiało bardziej jak dowcipne myśli jakiegoś nieznanego pisarza bez grosza przy duszy. To prostackie użycie prozy było zapewne powodem, dla którego zostałem wezwany do pokoju nauczycielskiego.

Ale to oczywiście nie był jedyny powód. Już to wiedziałem.

Kiedy skończyła czytać, przyłożyła rękę do czoła i westchnęła głęboko.

- Powiedz mi, Hikigaya, czy zapamiętałeś kiedy mówiłam temat eseju?

- ...Tak, tematem było Spojrzenie wstecz na życie licealne.

- Rzeczywiście, był taki. Więc czemu to wygląda tak, jakbyś pisał groźbę śmierci? Kim ty jesteś, terrorystą? A może idiotą?

Pani Hiratsuka ponownie westchnęła i podrapała głowę z frustracją.

Teraz kiedy o tym myślę, używanie słowa pani dodaje więcej seksapilu niż nauczycielka.

Kiedy uśmiechnąłem się do tych rozmyślań, na mojej głowie znalazł się zrolowany papier.

- Uważaj!

- Tak, psze pani.

- Twoje oczy są zaszklone, tak jak u zepsutej ryby.

- Czy to oznacza, że jestem bogaty w omega-3? Muszę być geniuszem.

Zaskakująco kąciki jej ust opadły.

- Hikigaya, co z tą protekcjonalną pracą? Daję ci jedną szansę, żebyś się wytłumaczył.

Jej ton głosu zmieszał się ze spojrzeniem z ukosa. Tak jak oczekiwałem spojrzenie, mieszające się z jej nietaktownym pięknem, było wystarczająco dziwne, żeby mnie przytłoczyć. Potężnie przerażające.

- Cóż, widzi pani… Podzieliłem się doświadczeniami ze szkoły średniej, prawda? To musi być prawie takie jak... w tych dniach, uczniowie szkół średnich mają takie same... oni czują, oni...

Język mi się plątał. Jestem nerwowy już przy samej rozmowie z drugą osobą — szczególnie ze starszą kobietą.

- Normalnie oczekiwałam na refleksje odnośnie twoich osobistych doświadczeń.

- W takim wypadku powinna pani uwzględnić to przy podawaniu tematu. Gdyby pani to zrobiła, wtedy bym się ustosunkował. Więc teraz to jest pani wina, prawda?

- Nie wymądrzaj się, dzieciaku.

- Dzieciaku?… Cóż, to prawda, że nasza różnica wieku robi swoje, więc w sumie to czyni mnie dzieckiem.

Powiew wiatru.

To była pięść. Pięść uwolniona bez najmniejszego ostrzeżenia. A jej wierzch po prostu w cudowny sposób przesunął się obok mojego policzka.

- Następnym razem nie chybię.

Jej wzrok był poważny.

- Bardzo przepraszam. Napiszę to jeszcze raz.

Mimo że przepraszałem i żałowałem swojego postępowania, musiałem uważnie dobierać słowa. Co ciekawe, uwzględniając całą sytuację, pani Hiratsuka była mało usatysfakcjonowana. Szlag. Powinienem szybko paść na kolana i przepraszać? Ale wtedy pogniotę sobie spodnie i będę musiał je wyprostować; pochylić się, a następnie wstać. Gdybym zgiął na prawe kolano, wciąż byłbym blisko ziemi. Elegancki i niepewny dyg.

- Wiesz, to nie tak, że jestem na ciebie zła.

Boże. Chcę wyjść. Chcę stąd wyjść.

Ta farsa jest taka passé. To praktycznie tak, jakbyś mówił nie jestem na ciebie zły, więc proszę rozmawiaj ze mną, ale koniec końców chcę się zobaczyć z kimś innym.

Zaskakujące jednak jest to, że tak naprawdę nie była zła. Przynajmniej nie na ten komentarz odnośnie różnicy wieku. Wszystko wyjaśniło się po tym, jak podniosłem prawe kolano z podłogi.

Pani Hiratsuka wyjęła Seven Stars z kieszonki na piersi, która najwyraźniej była bliska eksplozji. Zaczęła ugniatać filtr na biurku - tak jak przystało na kobietę w średnim wieku. Po zaaplikowaniu tytoniu, zapaliła jedną z tych zapalniczek za 100 jenów. Westchnęła, wypuszczając smugę dymu. Patrzyła na mnie, a jej wzrok był śmiertelnie poważny.

- Nie dołączyłeś do żadnego klubu, prawda?

- Prawda.

- …Masz jakichś przyjaciół albo coś w tym stylu?

Spytała przy założeniu, że żadnych nie mam.

- Ja... ja ponad wszystko wierzę w obronę równouprawnienia. Jako taki nie wierzę w bliskie relacje międzyludzkie z nikim szczególnym!

- W skrócie, nie masz żadnych przyjaciół?

- Pani... Nie musiała mówić tego tak dosadnie...

Kiedy odpowiedziałem, jej twarz była pełna entuzjazmu.

- Więc nie masz! Wiedziałam! Wygląda na to, że miałam rację od początku. Wiedziałam to od momentu, w którym zobaczyłam twoje zaszklone oczy!

Jeśli poznałaś to po patrzeniu, to wtedy nie musiałaś pytać mnie czy mam jakichś przyjaciół.

Kiwając głową w samozachwycie nad tym, jak udało jej się mnie rozgryźć, spojrzała na mnie z powściągliwym wyrazem twarzy.

- ...A co z dziewczyną czy coś? Masz jakąś?

Czy coś? Co to miało znaczyć? Jeśli powiem, że mam chłopaka, co wtedy zrobisz?

- Na chwilę obecną nie mam.

Poprzez zaakcentowanie czasu obecnego, mogłem wliczyć wszystkie oczekiwania na najbliższą przyszłość.

- A więc to tak...

Tym razem jej spojrzenie nabrało odległej, mglistej ekspresji. Chciałbym wierzyć, że to ze względu na dym papierosowy. Daj mi wreszcie spokój. Nie patrz na mnie tym ciepłym, wrażliwym spojrzeniem.

Nawiasem mówiąc co tu się dzieje? Czy ona naprawdę tak się poświęca dla swoich wychowanków? Czy to część, w której mówi o zgniłych jabłkach psujących beczkę? Albo jak rzucający naukę nauczyciel wraca do szkoły?[1] Serio, mogę iść do domu?

- A w porządku, zróbmy tak: przepisz swoją pracę.

- Okej.

Och, zrobię to.

Miałem to. Tym razem będzie to bez wątpienia właściwe; napiszę nieskazitelną kompozycję bez uszczerbków, absolutnie. Będzie ona na równi z blogami o sztucznych idolach i aktorkach głosowych:

Dzisiaj na obiad jest… O mój Boże! Curry!

Coś w tym stylu. I czemu to jedno O mój Boże nie jest wystarczająco przekonujące? Wszystko szło tak, jak to sobie zaplanowałem. Moje rozmyślania zostały jednak przerwane tym, co nastąpiło potem.

- Jednakże twoje bezmyślne wypowiedzi i postawa bezwzględnie zraniły moje uczucia. Czy byłeś kiedykolwiek uczony, żeby nie rozmawiać tak z kobietami w tym wieku? Dlatego też nakazuję ci wziąć udział w działalności Klubu Pomocy. Ostatecznie, grzechy powinny zostać odpokutowane, prawda?

Jak na kogoś, kto był zraniony emocjonalnie, jej wypowiedź nie była zbyt władcza. W sumie była bardziej radosna niż bywa zazwyczaj, mówiła w podnieceniu.

Hej, to jest myśl. Myśląc nad tym, słowo podniecenie przywodzi na myśl piersi, co nie? Wróciłem do rzeczywistości, jednakże moje oczy patrzyły w inną stronę po bezpośrednim spojrzeniu w kierunku jej bluzki eksplodującej pod wpływem piersi.

Niewybaczalne... Ale chwila, jaką trzeba być osobą aby mówić o karze z taką rozkoszą?

- Działalność Klubu Pomocy?… Więc co powinien zrobić?

Nieśmiałe pytanie. Z tego co wiem, mogą to być rzeczy tak nieszkodliwe jak kopanie rowów albo, broń Boże, porwanie. Rzeczy, które gwarantują ci nieprzespane noce. Tego typu sprawy.

- Chodź ze mną.

Z tymi słowami zgasiła papierosa w wypełnionej po brzegi popielniczce i wstała. Stałem jak słup bez słowa wyjaśnienia czy też wprowadzenia do tej propozycji, gdy pani Hiratsuka, będąc już przy drzwiach, odwróciła się aby na mnie spojrzeć.

- No dalej, rusz się!

Zamykając drzwi i marszcząc brwi, pognałem za nią.


Budynek szkoły Miejskiego Liceum Sōbu w Chibie był nieco koślawy. Widziany z góry miał kształt bliski chińskiemu znakowi ust — kształtu kwadratu — albo może jak japoński znak sylaby ro — kwadrat o lekko ukośnych bokach. Do bazy tego kwadratu niczym nogi przymocowany był budynek ze sprzętem audiowizualnym, który dopełniał widok naszej szkoły z lotu ptaka. Budynek z salami lekcyjnymi był skierowany w stronę drogi głównej, a na przeciwko znajdował się aneks. Te dwa budynku łączyły na drugim piętrze łączniki, tworząc w ten sposób ten jakby kwadratowy kształt.

Budynki szkolne były skierowane we wszystkich czterech kierunkach na otwarty teren, który służył jako święta ziemia dla Riajū — ludzi obdarzonych idealnym, „młodzieńczym” życiem — ogród centralny. Tutaj wszyscy, chłopcy i dziewczęta, mieszają się w czasie przerw. Jedzą lunch, a potem grają w badmintona, żeby móc lepiej go strawić.

Po zajęciach, kochankowie wymieniają czułe słówka na tle zachodzącego słońca na tyłach kampusu, skąpani w słonej bryzie oceanu i migoczących na niebie gwiazdach.

Co do cholery.

W chwili, w której ich zobaczyłem, miałem wrażenie, że patrzę na grupę postaci starających się odgrywać role w jakiejś młodzieżowej dramie. Ta myśl wywołała u mnie dreszcze. Grając z nimi, grałbym pewnie rolę DRZEWA, czy czegoś takiego.

Pani Hiratsuka szła w dół linoleum nie mówiąc ani słowa, kierując się najwidoczniej w stronę aneksu.

Miałem co do tego złe przeczucia.

Przede wszystkim, działalność tego Klubu Pomocy nie jest tak jednoznaczna, jak się wydaje.

Z mojego punktu widzenia, pomoc nie odnosi się do zwykłych, codziennych czynności jak wychodzenie i robienie czegoś dobrego; jest to raczej rodzaj usługi świadczonej wyłącznie w bardzo wyjątkowych okolicznościach. Weźmy na przykład usługiwanie pokojówki dla jej pana. W tym wypadku usługa może oznaczać mówienie ,,witaj”, a nawet „LETSA PARTY!”[2] . Ale w rzeczywistości takie rzeczy się nie zdarzają. Nie, czekaj. Za ustaloną cenę jest to w sumie możliwe. Jeśli to prawda, to wtedy możesz sprawić, żeby ktoś to zrobił po prostu płacąc określoną cenę. Czy wtedy nie czyni to pragnień, nawet snów, możliwych do osiągnięcia? W każdym razie, słowo usługa po prostu ze mną nie współgra.

Faktem jest, że idziemy do aneksu. Tutaj definitywnie są rzeczy do roboty, takie jak przeniesienie fortepianu do pokoju muzycznego, pozbycie się biodegradowalnych odpadów z pracowni biologicznej lub sortowanie katalogów w bibliotece według nazw. Przygotowałem się do tego, co miało nadejść.

- Mam przewlekłą chorobę dolnych pleców, wiesz? To była ta... Op— Opry— Opryszczka? Tak, to jest to...

- Jeśli chciałeś powiedzieć przepuklina, to nie ma się o co martwić. To, co ci powierzam nie obejmuje żadnych prac fizycznych.

Spojrzała na mnie z szyderczym wyrazem twarzy, jakby chciała mi przekazać, że patrzy na idiotę.

Humph. Dobrze powiedziane, więc to pewnie będzie biuro rzeczy znalezionych lub praca biurowa. Jeśli to pociąga za sobą proste zadania, wtedy ​​nadmierna praca fizyczna jest bardzo mało prawdopodobna.

- Cierpię na pewną przypadłość, w skutek której umieram przed wejściem do klasy.

- Brzmisz jak długonosy snajper. Czym jesteś, piratem w słomianym kapeluszu?[3]

Więc czytasz mangi dla chłopców, hmm?

Nieważne. Dopóki będzie to praca, to mogłem robić to sam i nieprzerwanie, nic by już mnie nie obchodziło. Jestem maszyną. Wyłączyć ludzką motywację, zniszczyć ją i nie powinno być problemów. Mógłbym iść dalej i w takim wypadku stać się „śrubą z przekonaniem.”

- Jesteśmy na miejscu.

Stanęła przed niczym niewyróżniającą się klasą.

Nie było nawet niczego napisanego na tabliczce na drzwiach.

Patrząc na to nie miałem nawet siły myśleć, aż pani Hiratsuka nagle otworzyła drzwi.

Stoły i krzesła były niedbale ustawione wzdłuż ścian pomieszczenia. Prawdopodobnie były tu jedynie przechowywane. Wszelkie wyposażenie w tej klasie nie było niczym nadzwyczajnym, przydzielanym klasom. To była po prostu zwykła, normalna klasa.

Mimo to, w pokoju było czuć możliwie najbardziej niezwykłe poczucie osobliwości, pochodzące od jednej dziewczyny.

Okryta światłem słonecznym, czytająca książkę dziewczyna.

Patrzenie na nią było jak patrzenie na malarza, który wyczarowywał jej portret, niewątpliwie czytającej nawet w obliczu końca świata.

Kiedy na nią spojrzałem, zarówno moje ciało jak i dusza zatrzymały się.

Podświadomie byłem zachwycony.

Kiedy uświadomiła sobie, że ma gości, włożyła między kartki zakładkę i uniosła ku nam głowę.

- Pani Hiratsuko, myślę, że prosiłam panią o pukanie przed wejściem.

Atrakcyjne cechy. Długie, opadające na plecy czarne włosy. Mimo iż miała na sobie ten sam mundurek jak inne dziewczyny w naszej szkole, znajdowała się w swoją własnej lidze.

- Nie trudziłabyś się z odpowiedzią nawet jeśli bym zapukała.

W odpowiedzi na słowa pani Hiratsuki, spojrzała na nią bardzo niezadowolonym spojrzeniem.

- Więc, co to za nygus za tobą?

Jej zimne oczy zamroziły mnie na wskroś.

Wiedziałem, kim jest.

Yukino Yukinoshita z klasy 2-J.

Oczywiście znałem ją jedynie z twarzy i imienia. Nigdy ze sobą nie rozmawialiśmy. Mógłbyś mnie obwiniać? Angażowanie się w rozmowy z ludźmi w szkole jest dla mnie samo w sobie rzadkim zjawiskiem. Liceum Sōbu ma dziewięć standardowych klas edukacyjnych, jak również jedną z międzynarodowymi standardami kształcenia — sekcję J. Średnia tej ostatniej klasy jest zdecydowanie dwa do trzech standardowych odchyleń ponad normalnymi klasami i jest wypełniona uczniami wracającymi z zagranicy lub osobami z aspiracjami studiowania za granicą.

Wśród tej gromady jest rzucająca się w oczy i niezwykle widoczna — czy to z natury czy na podstawie obserwacji — Yukino Yukinoshita.

Jej oceny zarówno z egzaminów końcowych jak i testów śródrocznych stale utrzymywały ją na pierwszym miejscu w rankingu naszego roku. Jakby to nie było wystarczające, jej niespotykany wygląd sprawiał, że zawsze była w centrum uwagi. W skrócie można by powiedzieć, że jest szkolną pięknością numer jeden — popularna w każdym tego słowa znaczeniu.

To właśnie dlatego nie wiedziała, kim jestem i jakoś nieszczególnie mi to przeszkadzało. A mówiąc, że wyglądam jak nygus zraniła mnie tylko trochę. Jestem pewien, że to nazwa jakichś cukierków, których już od dłuższego czasu nie widziałem.[4] Oderwany od rzeczywistości tok myślenia czy nie, to nadal nie zmieniało faktu, że to co powiedziała zabolało.

- To jest Hikigaya. Dołączy do klubu.

Zmuszony przez jej słowa, skłoniłem głowę w uznaniu. Byłem pewien, że to jest ta część, w której mam się zaprezentować.

- Jestem Hachiman Hikigaya z 2-F. Em… Hej! Dołączam do klubu.

Co stało się z częścią o dołączaniu? Nawisem mówiąc co to w ogóle był za klub?

Kiedy szukałem czegoś, co jeszcze mógłbym powiedzieć, pani Hiratsuka zaczęła mówić.

- Został wyznaczony do dołączenia do klubu za karę. Nie zamierzam słuchać żadnych obiekcji, sprzeciwów, protestów czy zażaleń. Poświęć ten czas na to, żeby ochłonąć i zastanowić się nad swoim postępowaniem.

Jej decyzja nadeszła z zamykającą wszystko siłą, nie pozostawiając miejsca na jakikolwiek sprzeciw, jaki mogłem mieć.

- Tak czy inaczej patrząc na jego wygląd myślę, że można powiedzieć, że jest zepsuty do szpiku kości. W rezultacie zawsze radzi sobie sam. Czyż nie jest żałosny?

Więc ty naprawdę możesz orzekać coś po patrzeniu.

-Myślę, że gdy zmiesza się z ludźmi to może zmieni trochę swoją postawę. Zostawiam go tutaj z tobą. Wszystko o co proszę, to żebyś naprawiła jego buntownicze nastawienie.

Po powiedzeniu tego Yukinoshita zwróciła twarz w stronę pani Hiratsuki. Wyraźnie zirytowana dodała:

- Jeśli to problem, to myślę, że możesz go bić bez oporów w celu zdyscyplinowania.

Cóż za przerażająca kobieta.

- Jeśli mogłabym, to chciałabym, ale jest zbyt wiele szczegółów, z którymi trzeba się zmierzyć. Poza tym, tylko ciało może znieść tak wiele przemocy.

...Jeśli tak o tym mówisz, to jeśli chodzi o umysł, możesz pójść na całość.

- Odmawiam. Wyczuwam ukryty motyw w tych jego dziwnych oczach. Tak jakbym była w niebezpieczeństwie.

Nie dlatego, że była w tej chwili niepewna w każdym tego słowa znaczeniu. Poprawiła kołnierz i spojrzała nam nie. Po pierwsze, nikt nie patrzy na twoje nijakie piersi... Nie, naprawdę? Nie żartuję. Poważnie, nikt tam nie patrzy. Jeśli kiedykolwiek chciałbym patrzeć, to mogły być one zauważalne jedynie przez ułamek sekundy.

- Spokojnie, Yukinoshita. To właśnie z powodu swych dziwnych oczu i osobowości jest w stanie wyliczyć ryzyko i korzyści ukierunkowane na własny instynkt samozachowawczy. On nie pójdzie zbyt daleko robiąc coś co mogłoby zwabić policję. W tym sensie, można zaufać temu drobnemu złoczyńcy.

- Dobre słowo, co? ... - zacząłem. - Ale zamiast mówić o ryzyku, korzyści i instynkcie samozachowawczym, chciałbym, żebyś powiedziała, iż korzystam ze zdrowego rozsądku w podejmowaniu decyzji.

- Drobny złoczyńca... Rozumiem… - powiedziała Yukinoshita.

- Zgadzasz się z tym, co powiedziała nawet mnie nie słuchając…

Czy perswazja pani Hiratsuki przekonała ją, czy odniosła ona sukces w przedstawieniu mnie jako godnego zaufania, drobnego złoczyńcy? Niezależnie od tego, we wnioskach Yukinoshity musiałem być postacią niewartą pożądania.

- Cóż, jeśli to prośba nauczyciela, to nie mogę nic z tym zrobić... Zgadzam się.

Jej odpowiedź była pełna niechęci, ale pani Hiratsuka i tak uśmiechnęła się z satysfakcją.

- Dobrze. Więc zostawiam resztę tobie.

To mówiąc zostawiła nas i wkrótce zniknęła. I tu byłem, pozostawiony w spokoju.

Szczerze, zostawiając mnie samego i pozwolić, aby wszystko działo się samo było znacznie prostsze. Utrzymanie statusu quo w moim samotnym środowisku byłoby dla mnie swobodniejsze.

Dźwięk niewidzialnej ręki poruszającej wskazówkami zegara ściennego jest okropnie wolny, czyniąc go bardziej słyszalnym. O rany, musisz sobie ze mnie żartować. Co z tym nagłym rozwojem tej niby komedii romantycznej? Wszystko staje się coraz bardziej niedorzecznie napięte. Nie miałem żadnych skarg dotyczących sytuacji. Nieoczekiwanie nadeszło gorzkie wspomnienie z gimnazjum.

Zajęcia się skończyły; w klasie jest dwoje samotnych uczniów.

Zasłony łagodnie kołyszą się na lekkim wietrze, a ulotne światło zachodzącego słońca wlewa się do pomieszczenia. Wtedy nadchodzi odważne wyznanie młodego chłopca. Po tym wszystkim mogę jeszcze wyczuć jej głos.

Możemy się po prostu zaprzyjaźnić?

Rany, co za złe wspomnienie. Później byliśmy niczym więcej jak przyjaciółmi, ale od tamtego czasu nie wymieniliśmy między sobą ani słowa. Dzięki temu skończyłem nie potrzebując żadnych znajomych, rozmów, czy nawet związków, nic w tym stylu. Można prawie powiedzieć, że komedia romantyczna ze mną samym wraz z piękną dziewczyną w zamkniętej klasie nie mogła zdarzyć się w prawdziwym życiu.

Szkolony w ten sposób aż do dnia dzisiejszego miałem unikać popadania w tego typu pułapki. Dziewczyny pokazują swoje zainteresowanie przystojniakami lub Riajū i tym podobnymi, dołączając do hordy nieczystych mężczyzn i kobiet przenikających się ze sobą w ich społeczności.

Krótko mówiąc, moi śmiertelni wrogowie.

Nigdy więcej nie będę miał tego typu uczucia, do czego udało mi się dojść z wielkim wysiłkiem aż do teraz. W celu uniknięcia angażowania się w te sytuacje niczym z komedii romantycznych, uczyniłem swym priorytetem bycie znienawidzonym. Kije i kamienie mogą łamać moje kości, ale ze względu na moją własną dumę nie będę potrzebował żadnych dobrych uczuć ani dobrej woli!

To mówiąc powinienem zastraszyć Yukinoshitę odpowiednio groźnym spojrzeniem. Umieraj pod wpływem oczu dzikiej bestii!

Grrrr!—

Wtedy spojrzała na mnie jakby patrzyła na śmiecia. Dużymi źrenicami pod przymkniętymi powiekami, będącymi blisko mrugnięcia, wypuściła długie, zimne westchnienie. Następnie głosem porównywalnym do delikatnego szmeru czystego strumienia, zwróciła się do mnie:

- …Czy mógłbyś nie stać tak i nie warczeć niepokojąco, tylko usiąść?

- Ech? Oh, prawda. Przepraszam.

Whoa. Co z tymi oczami przed chwilą? Oczy dzikiej bestii?

Te mogłyby zabić dobre pięć osób. Albo zrobić coś, co stało się z Tomoko Matsushimą, która została pogryziona.[5] Nieumyślne — i nieświadomie — po prostu skończyłem przepraszając?

Po przejściu przez to wszystko, była do mnie wrogo nastawiona nawet bez zastraszania. W najgłębszej głębi siebie byłem wstrząśnięty i zmusiłem się do tego, żeby usiąść na jakimś pustym krześle.

Kiedy to zrobiłem, przynajmniej przez chwilę okazała mi malutką odrobinę zainteresowania, mimo że następne co ​​pamiętam to kolejny dźwięk otwieranej książki. Rozległ się odgłos przewracanych kartek. Nie mogłem powiedzieć, co czytała, ze względu na okładkę książki, ale to chyba jakieś dzieło literackie. Może Salinger albo Hemingway, lub nawet Tołstoj, kto wie. Coś wybitnego.

Yukinoshita wydaje się być prawdziwą damą; w istocie ma swoją godność, sukces i w pewnym stopniu urodę, która w żadnym stopniu nie jest przesadą. Jednakże dla zwykłej rasy ludzkiej, wyłamała się z kręgu. Ludzie są jak jej imiennik: Yuki no shita no yuki — śnieg spod śniegu. Dla tych istot, bez względu na to, jak piękne starają się stać, żadne doświadczenie czy własność im tego nie zagwarantuje. Tylko w snach mogliby kiedykolwiek osiągnąć takie piękno.

Jeśli mam być szczery, to nawet ja nie miałem pojęcia jak może się skończyć bycie zdolnym do siedzenia tak blisko niej. Jeśli miałbym jakichś przyjaciół, mógłbym im się tym pochwalić; spytałbym ich, co powinienem zrobić tu z panią Piękną.

- Co jest? - spytała.

Pewnie dlatego, że wpatrywałem się w nią zbyt intensywnie, brwi Yukinoshity skrzyżowały się w niezadowoleniu, po czym rzuciła mi niezadowolone spojrzenie.

- Och, przepraszam. Po prostu myślałem o tym, co robić.

- Odnośnie czego?

- Po prostu zostałem tu przeciągnięty bez jakichkolwiek wyjaśnień czy czegoś, więc nie mam pojęcia co się właściwie dzieje.

Po powiedzeniu tego i zaklikaniu kilka razy językiem, Yukinoshita z głośnym trzaskiem zamknęła książkę; pokazała światu swe niezadowolenie. Wtedy, po przejechaniu po mnie ostrym spojrzeniem, zrezygnowała krótkim westchnieniem i zaczęła mówić.

- Masz rację… No cóż, zagrajmy w grę.

- W grę?

- Dokładnie. W grę, w której zgadujesz, jaki to jest klub. Więc, jaki to jest klub?

Gra w zamkniętym pokoju z piękną dziewczyną…

Miałem wrażeniem że nie chodzi tu o przejście w scenę erotyczną. Zamiast lekkiej, wesołej gry, nastrój prezentowany przez Yukinoshitę był bardziej jak ostrze na osełce. To nie tak, że zamierzasz odebrać mi życie jeśli przegram, prawda? Gdzie się podziała ta atmosfera komedii romantycznej? To bardziej jak ten komiks o hazardzie, Kaiji.

Perspektywa przegranej naniosła na moje czoło zimny pot, gdy przeskanowałem pokój w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby mnie z tego wyciągnąć.

- Czy są inni członkowie klubu?

- Nie ma.

Jeśli tak jest, to jak to możliwe, że ten klub ciągle istnieje? Dobre pytanie.

To wszystko w tym temacie ludzie. Żadnych podpowiedzi.

Nie, czekaj. Przeciwnie, można by powiedzieć, że było nic oprócz wskazówek.

Nie chcę się chwalić czy coś, ale kiedy byłem mały i nie miałem żadnych przyjaciół, byłem niedorzecznie utalentowany w tworzeniu gier, w które można grać samemu. Byłem całkowicie pewny siebie, jeśli chodziło o rzeczy takie jak książki z grami lub zagadki i tego typu rzeczy. W sumie to nawet wygrałem w liceum test wiedzy. Więc tak: nie jest możliwym, aby ilość członków klubu można było zaokrąglić w górę, więc reszta się nie pojawiła. Z informacji uzbieranych do tej pory nasuwa się wniosek, że są inni. Na tej podstawie i przy złożeniu wszystkiego do kupy, najbardziej naturalną odpowiedzią, jaką mogłem wymyślić jest—

- Klub literacki?

- Och? Czemu miałby taki być?

Pytanie Yukinoshity pojawiło się z nutą głębokiego uczucia zainteresowania.

- Nietypowe otoczenie; nie potrzeba tu żadne specjalnego wyposażenia; i fakt, że każdy klub nie posiadający wystarczającej liczby członków powinien być zawieszony. W skrócie działalność klubu nie ponosi żadnych kosztów. Ponadto czytasz książkę. Pokazujesz mi odpowiedź od samego początku.

Bezbłędne rozumowanie, jeśli mogę tak o sobie powiedzieć. Kiedy tak myślisz nad tym, jak to zrobiłem, mogę powiedzieć, że nie potrzebowałem nawet pomocy małego ucznia szkoły podstawowej w okularach dającego mi wskazówki.[6] To była bułka z masłem. Oczekując na zobaczenie podziwu u wielkiej pani Yukino, spotkałem się z parsknięciem i krótkim westchnieniem.

- Błąd.

Zaśmiała się głośno, przez co poczułem, jakby się ze mnie naśmiewała. Hej... to trochę grało mi na nerwach. Czy nie jesteś nienagannym, Idealnym Supermanem? Jesteś bardzie Demonicznym Supermanem.[7]

- Więc jaki to klub?

Mój głos przejawiał pewną irytację, ale Yukinoshitę to nie obchodziło, bo poinformowała mnie, że gra idzie dalej.

- W porządku, dam ci dużą podpowiedź. Aktywność klubowa nakazuje mi tu być, tak jak teraz.

W końcu ukazała się wskazówka. Chociaż i tak nie pokazała niczego, co mogłoby związać koniec z końcem. W takim tempie skończę z tym samym wnioskiem, jaki wyciągnąłem wcześniej.

Wstrzymaj się. Wystarczy chwila i uspokojenie się. Bądź cool. Stań się cool, Hachiman Hikigaya. Powiedziała, że oprócz niej nie ma żadnych innych członków. Mimo to klub nadal się utrzymuje. W skrócie to mogło oznaczać, że członkami są duchy, prawda? Puentą więc jest, że tymi duchowymi członkami w rzeczywistości prawdziwe duchy. Tak więc okazuje się, że komedia romantyczna rozwija się między mną a piękną dziewczyną z trzecim okiem.

- Okultystyczne Towarzystwo Badawcze!

- Pytałam co to za klub.

- Er, Okultystyczny Klub Badawczy!

- Błąd - westchnęła. - To takie głupie. Nie ma rzeczy takich jak duchy.

Na-naprawdę nie ma rzeczy takich jak duchy! To-to nie tak, że powiedziałam to dlatego, że byłam przerażona! Mogła zrobić tego typu tandetną rzecz nie psując sobie nawet charakteru, ale wtedy spojrzała na mnie oczami, które wzgardzały moimi najgłębszymi myślami. To były oczy, które kazały idiotom umierać.

- Poddaję się. Nie mam żadnego pomysłu.

Tak jakbym mógł to kiedykolwiek zrozumieć. Nie możesz uczynić tego trochę prostszym? Coś w stylu: Mój dom został podpalony i wypłakałam rzekę łez - czemu tak jest? Oczywiście to dlatego, że twój cholerny dom spłonął. W dodatku to nie jest zgadywanka; bardziej jak zagadka.

- Hikigaya. Jak wiele lat temu rozmawiałeś z dziewczyną?

Nagle, jakby to było bez znaczenia, jej pytanie wydawało się poruszyć coś we mnie. Serio, co za bezczelność.

Jestem dość pewny w kwestii moich wspomnień. Mogę powtórzyć nawet drobne rozmowy, które większość ludzi mogła już prawdopodobnie zapomnieć tak, że mógłbym łatwo stać się prześladowcą wśród dziewczyn w naszej klasie. I, według mojego genialnego hipokampu, ostatni raz kiedy rozmawiałem z dziewczyną to czerwiec dwa lata temu.


Dziewczyna: Cóż, tu jest dość gorąco, nieprawdaż?

Ja: Tak, niesamowicie gorąco, prawda?

Dziewczyna: Co?… Uh, tak. Jeśli tak mówisz...

Koniec.


Coś w tym stylu. Tylko że ona nie mówiła do mnie; raczej do dziewczyny siedzącej w ławce za mną. Ludzie maja tendencję do zapamiętywania niemiłych rzeczy. Aż do teraz chcę zaszyć się pod futonem i krzyczeć w głowie kiedykolwiek to wspomnienie wraca do mnie w nocy.

Gdy przeżywałem swoją niepokojącą przeszłość, Yukinoshita oświadczyła donośnym głosem:

- Ci, którzy oferują wiele miłości tym, którzy jej nie mają. Takie osoby nazywane są wolontariuszami. Udzielanie pomocy rozwojowej rozwijającym się krajom; przygotowanie jedzenia dla bezdomnych; dziewczyna rozmawiająca z niepopularnym facetem; pomocna dłoń docierająca do kogoś w potrzebie. To są działania tego klubu.

Zanim się zorientowałem Yukinoshita wstała i, jak by to było naturalne, jej oczy spojrzały w dół na mnie.

- Witaj w klubie pomocy. Raduj się.

Nic nie uszczęśliwiało mnie bardziej niż powiedzenie wprost tego, czego nie chciałem słyszeć. Zaczynam się czuć trochę rozdarty. Z ostatecznym upokorzeniem w ręku, zadała mi ostateczny cios.

- Według historii pani Hiratsuki, można by powiedzieć, że to obowiązek godnych ratować żałosnych. Bardziej niż tylko przysługa, to moja powinność, żeby doprowadzić to do końca. Mogę wyleczyć twój problem. Bądź wdzięczny.

Miałem ochotę nazwać to zobowiązaniem szlacheckim. Mówiąc jaśniej, prawdopodobnie byłby to obowiązek szlachty, czy coś takiego. Postać Yukinoshity z założonymi rękoma bez wątpienia była szlachecka. Prawdę mówiąc biorąc pod uwagę jej wygląd i stopnie, nazywanie jej wyglądu szlacheckim nie byłoby w sumie przesadne.

- Co za suka...

Niestety jednak musiałem trzymać język za zębami.

- Wiesz… To może tylko moje zdanie, ale mam się w sumie czym szczycić! Miałem trzecie miejsce w teście znajomości języka japońskiego na kursie humanistycznym w tym roku! Nieźle jak na osobę z moim wyglądem prawda? Wliczając w to brak przyjaciół i dziewczyny, moje specjalizacje są tu dość wysokie!

- Myślałam, że usłyszałam coś okropnie złego na końcu… W sumie jestem zszokowana, że potrafisz powiedzieć takie rzeczy z taką pewnością siebie. Jesteś dziwny. A nawet odpychający.

- Zamknij się. Nie chcę tego słyszeć od tak dziwnej dziewczyny jak ty.

No naprawdę, co za dziwna dziewczyna. Przynajmniej z tego, co słyszałem — a raczej co podsłuchałem z rozmów innych ludzi — Yukino Yukinoshita różniła się od tego, jak ją sobie wyobrażałem. W rzeczywistości rysowała się jako spokojna i opanowana piękność. Ale teraz pojawił się u niej zimny uśmiech. Typ sadystycznego uśmiechu, który przychodzi wraz dołującymi słowami.

- Hmm? Z mojego punktu widzenia wygląda na to, że przyczyną twojego zepsucia i buntowniczego usposobienia jest twoja samotność.

Jej żarliwa mowa przyszła z siłą zaciśniętej pięści.

- Po pierwsze stworzę miejsce dla twojej apatii. Rozumiesz? Będziesz posiadać miejsce, do którego należysz i w którym możesz stać się gwiazdą, której nigdy nie spotka los wypalenia się.

- Gwiazda leleka[8], co? Dość hardkorowe.

Chyba że było się tak jak ja geniuszem, który zajął trzecie miejsce w zajęciach języka japońskiego, wtedy są szanse, że nie będzie się to odnosić do tej historii. Co więcej pamiętam ją, bo to była moja ulubiona. To była tak smutna historia, że naprawdę dużo przy niej płakałem. Ktoś inny może uznać ją za nieciekawą.

Słysząc moją wypowiedź, oczy Yukinoshity rozszerzyły się w zdziwieniu.

- To niezwykłe… Nigdy bym nie pomyślała, że chłopak ze szkoły średniej poniżej przeciętnej może czytać prace Kenjiego Miyazawy.

- Więc teraz traktujesz mnie z góry, tak?

- Wybacz mi, przesadzam. Być może mniej niż średnia byłoby bardziej dokładne?

- Do diabła z przesadą! Czy nie powiedziałem ci właśnie, że zająłem trzecie miejsce na naszym roku?

- Obsesyjnie stawianie się na trzeciej pozycji w rankingu jest miejscami żałosne. Co więcej, wykorzystywanie swoich wyników z tylko jednego przedmiotu jako podstawy do rzetelności własnego intelektu jest niczym innym jak głupotą.

Wiesz, istnieją granice tego, jak niewłaściwie możesz się zachować. Traktowanie faceta już na pierwszym spotkaniu jak coś gorszego — to zupełnie tak jakbym musiał stać się Księciem Saiyanów, abym mnie w ogóle uznała.

- Ale wiesz, Gwiazda leleka perfekcyjnie do ciebie pasuje — ze względu na jedną rzecz, jaką jest wygląd leleka.

- Więc w gruncie rzeczy twierdzisz, że mój wygląd jest zdeformowany...

- Nic takiego nie powiedziałam. Mówię tylko, że czasami prawda boli.

- To praktycznie to samo!

W tym momencie Yukinoshita przybrała poważny wyraz twarzy, przez który wyprostowałem się jak na baczność.

- Nie odwracaj się od prawdy. Jeśli chcesz zobaczyć rzeczywistość, spójrz w lustro.

- Nie, nie, źle to zrozumiałaś. Nie chwaląc się mój wygląd jest sam w sobie całkiem niezły. Kiedyś moja młodsza siostra powiedziała mi: jeśli tylko byś się nie odzywał... kiedy mogła po prostu powiedzieć, że dobry wygląd to jedyne co mi się udało.

To było to, czego oczekiwałem od mojej siostry. Miała dobre oko. Naprawdę dobre oko co, szczerze mówiąc, często występuje wśród dziewcząt w tej szkole.

Yukinoshita przyłożyła rękę do skroni, jakby przyprawiona o ból głowy.

- Jesteś idiotą? Uznanie piękna nie jest sprawą opinii osobistej. Jeśli tak by było, to dla naszej dwójki, kiedy jesteśmy jedynymi ludźmi w tym pomieszczeniu, oznaczałoby to, że to co mówię - i tylko to co mówię - jest prawidłowe?

- Mimo kryjącej się za tym absurdalnej logiki, to i tak sprawia, że jest w tym trochę sensu...

- Zacznę od tego, że problem polega na tym, iż twoje zgniłe, rybie oczy, które są po prostu tak zgniłe jak ty, są ci dane i wrażenie jakie pozostawiają to jedno z obrzydzeń. Twoje rysy twarzy i wszystko inne są z nimi złączone i nie możemy nic z tym zrobić. Twój wyraz twarzy jest brzydki. I to jest dowód na to, jak znacznie zniekształcona jest twoja natura.

Tak mówiła Yukinoshita, co z jej miłym spojrzeniem i prawdopodobnie wychodziło jak najbardziej z jej wnętrza. Ale to stwierdzenie przeszyło mnie niczym przestępstwo, na wskroś. Kto między naszą dwójką wygląda teraz niewinnie?

...Plus, czy moje oczy naprawdę wyglądają tak rybio? Gdybym był dziewczyną, mógłbym wtedy powiedzieć: Naprawdę? Więc czy to czyni mnie Małą Syrenką?

Wyciągając mnie z mojego eskapizmu, Yukinoshita odrzuciła włosy z ramienia i powiedziała jakby w tryumfie:

- Mówiąc wprost pochodząca z twojej powierzchowności pewność siebie, tak samo jak twoje oceny i wygląd, nie jest wcale pochlebna. No i są te twoje zgniłe oczy.

- Przestań już z moimi oczami!

- Masz rację. Cały czas były wytykane, ale nie możemy nic zrobić, żeby to zmienić.

- Zacznij od przeproszenia moich rodziców.

W swojej frustracji wiedziałem, że moja twarz się krzywi. W związku z powyższym, Yukinoshita odwróciła swoją w przygnębieniu, jakby zastanawiała się nad tym, co właśnie powiedziała.

- To prawda, mogłabym powiedzieć coś okropnego. To mogłoby być ciężkie dla twoich rodziców.

- Boże, wystarczy! To moja wina, okej? Nie, to wina mojej twarzy!

Z oczami prawie na wierzchu, chętnie odpłaciłbym jej się za ten niewyparzony jęzor. Już nawet zdałem sobie sprawę z tego, że cokolwiek powiem będzie bezużyteczne. Kiedy wyobraziłem sobie mnie siedzącego w pozycji lotosu, u stóp drzewa lipy w dążeniu do Nirwany, Yukinoshita wznowiła dialog.

- Tak więc to kończy naszą symulację rozmowy z ludźmi. Jeśli jesteś w stanie utrzymać taką rozmowę z kobietą to powinieneś być w stanie zrobić to prawie z każdym.

Przeczesując włosy z prawej strony, Yukinoshita wyglądała na zadowoloną ze swojego osiągnięcia. Potem uśmiechnęła się.

- Od teraz możesz rozwijać się z tym wspaniałym wspomnieniem w swoim sercu, nawet jeśli jesteś zdany tylko na siebie.

- Twoje rozwiązanie było krokiem w stronę zakładu...

- To oznaczałoby, że jeszcze nie spełniłam prośby pani Hiratsuki... Muszę podejść do sprawy bardziej fundamentalnie... A może przestałbyś chodzić do szkoły?

- To nie jest rozwiązanie; to jest bardziej jak zatajanie smrodu.

- O rany, więc jesteś świadom własnego smrodu?

- O nie, tylko tego szczypiącego twój nos — hej, przestań!

- Nieudacznik.

Po tym nieco dowcipnym wtrąceniu, udało mi się ściszyć śmiech, podczas gdy Yukinoshita spojrzała na mnie oczyma, które pozornie pytały mnie, dlaczego jeszcze żyjesz? Tak jak mówiłem: przerażające oczy.

Nastąpiła cisza, która świdrowała w uszach. W rzeczywistości, ból mógł również być dostarczony przez Yukinoshitę i jej pokrzykiwanie. Ale cisza została brutalnie rozbita przez otworzenie drzwi, po którym nastąpiła brutalna katastrofa, która odbiła się echem dookoła.

- Yukinoshita. To tylko ja.

- Proszę, puk—

- Mój błąd, mój błąd. Nie przejmuj się mną i kontynuuj. Po prostu pomyślałam, że wpadnę zobaczyć, jak się rzeczy mają.

Pani Hiratsuka oparła się o ścianę i spokojnie zaoferowała Yukinoshicie słaby uśmiech, która wydała z siebie niepewne westchnięcie. Następnie nauczycielka spojrzała to na Yukinoshitę, to na mnie.

- Wygląda na to, że dobrze wam się układa.

Tak więc, patrzyłaś się tylko po to, żeby wyciągnąć ten wniosek?

- Hikigaya, ty również powinieneś starać się przy swojej rehabilitacji, żeby pozbyć się swojego buntowniczego nastawienie i uwolnić się od tych zgniłych oczu. No ale będę się zbierać. Upewnijcie się, że wrócicie do domów do czasu zakończenia godzin szkolnych.

- Proszę zaczekać!

Próbując ją powstrzymać, chwyciłem ją za rękę. W tym samym momencie—

- Ow! Oooww! Poddaję się! Poddaję!

I zostałem złapany, kiedy zablokowała mi ramię. Po szaleńczym wysiłku w wyrywaniu się, w końcu mnie puściła.

- Och, więc to byłeś ty, Hikigaya? Nie stój za mną tak niespodziewanie, bo wywołasz moje odruchy....

- Czym jesteś, Golgo!? No i czym je wywołałem? Byłaś po prostu lekkomyślna!

- Aleś ty wrażliwy... W każdym razie, co jest twoim problemem?

- Najbardziej ty... ale o co chodzi z tą rehabilitacją, o której mówisz? Wydaje ci się, że jestem jakimś przestępcą. No ale przede wszystkim, co to jest za miejsce?

W odpowiedzi na moje pytanie pani Hiratsuka z melancholijnym wyrazem twarzy podniosła dłoń do podbródka, jakby chciała powiedzieć, że rozumie sytuację.

- Yukinoshita jeszcze ci tego nie wyjaśniła, co nie? Mówiąc najprościej, celem tego klubu jest rozwiązywanie problemów osobistych poprzez wspieranie własnego samodoskonalenia. Przyprowadzam do tego miejsca tych uczniów, którzy mają potrzebę zmienienia się. Możesz myśleć o tym jak Komnacie Ducha i Czasu[9] albo jak o Rewolucyjnej Dziewczynie Utenie, jeśli to sprawi, że będzie to łatwiejsze do zrozumienia.

- To niepotrzebnie komplikujące rzeczy... No i właśnie ujawniłaś swój wiek.

- Coś mówiłeś?

- ...Zupełnie nic.

Zostało mi zaserwowane niemożliwie zimne i dobijające spojrzenie, przez które skuliłem się i ściszyłem swój głos do słabego szmeru. Gdy to się stało, przyłapałem panią Hiratsukę na westchnieniu.

- Yukinoshita, wydaje się, że jego rehabilitacja okazuje się być nieco męcząca.

- To wszystko przez to, że jest nieświadomy problemu, jaki ma tuż pod nosem - odparła Yukinoshita.

Nauczycielka wykrzywiła się bólu, w odpowiedzi na obojętność Yukinoshity.

Miałem nieodpartą chęć wydostania się stąd. Jak powinienem to ująć... Czułem się tak jak wtedy w 6 klasie, kiedy moi rodzice odkryli mój zapas magazynów porno i dali mi za nie reprymendę.

No i znowu ciężko było do tego przyrównać.

- Umm... Wypowiadacie się na temat mojej rehabilitacji, reformacji, i rewolucji, i rewolucyjnych dziewcząt i innych takich, ale tak naprawdę nigdy o nic mnie nie spytałyście...

Kiedy to powiedziałem, pani Hiratsuka przekręciła głowę na bok.

- Nie nadążam - powiedziała.

- O czym ty gadasz? - wtrąciła się Yukinoshita. - Czy nie widzisz, że jeśli nie zmienisz swojego sposobu bycia, będziesz na poziomie społecznego odrzucenia?

Jestem przeciwko wojnie. Porzućcie broń masowego rażenia. Takie było uzasadnienie jej argumentacji, co mogłem odczytać z jej twarzy.

- Kiedy cię zobaczyłam - kontynuowała - wiedziałam, że twój styl życia był zdecydowanie znacznie gorszy niż u innych. Czy to nie wystarcza, żebyś chciał się zmienić? Nie masz do tego żadnych ambicji?

- To nie to… Po prostu nie lubię, kiedy różni ludzie mówią mi, że ja sam mogę coś zmienić lub zostać zmienionym. Po pierwsze jeśli przekonujecie mnie do zmienienia tego, kim jestem, to naprawdę nie czyni mnie teraz mną, prawda? Tak jak mówią, osobowość jest...

- ...tym, co nie może być oglądane przez siebie obiektywnie.

Mając nadzieję na kontynuację mojej wypowiedzi chłodno brzmiącym cytatem Kartezjusza, zostałem przechwycony przez Yukinoshitę... I pomyśleć, że to mógłby być bardzo dobry cytat.

- To co robisz, to zwykła ucieczka. Jeśli teraz tego nie zmienisz, nie będziesz w stanie ruszyć się z miejsca.

Nie miała chwili wahania przed spuszczeniem tej bomby. Zachowywała się jak buc cały ten czas. Kim muszą być jej rodzice?

- A co złego jest w ucieczce? Cały czas gadasz jak idiotka o zmianach, tak jakbyś wiedziała wszystko o czym mówisz. Bardzo dobrze, możesz zmierzyć się ze Słońcem i poprosić je, żeby przestało być na Zachodzie, a od dzisiaj zaczęło być na Wschodzie, bo to cholernie uciążliwe dla wszystkich?

- Cóż za błąd. Proszę zatrzymaj swoją błędną argumentację. To nie Słońce się porusza, tylko Ziemia. Nie znasz nawet teorii heliocentrycznej?

- Oczywiście, że to tylko analogia! Jeśli chcesz błędów, to ty sama jesteś błędem! W końcu zmiana, o której mówisz jest po prostu zmianą polegającą na ucieczce od obecnej sytuacji. Kto teraz ucieka? Jeśli naprawdę nie chcę uciekać, to chciałbym zapomnieć o zmianach i twardo stąpać po ziemi. Co jest nie tak ze zwykłym przyjęciem obecnego mnie i przeszłego mnie?

- Jeśli to tak… wtedy problemy nigdy nie zostałyby rozwiązane i nikt nie zostałby uratowany.

Kiedy te słowa wyszły z jej ust, Yukinoshita przybrała, mrożący krew w żyłach, gniewny wyraz twarzy. Mimowolnie wzdrygnąłem się. I może nawet wydukałbym przeprosiny, żeby tylko ją uspokoić. Ponadto to, co powiedziała nie było czymś, co mówi każdy licealista. Co na świecie pcha dziewczynę do tego, żeby iść tak daleko? Ja — w odróżnieniu od niej — ledwie to pojmowałem.

- Uspokójcie się oboje.

Głos pani Hiratsuki, wprowadzony w jakiejś spokojnej moderacji, przemienił się w to, co zaczęło być wrogie, albo jeszcze lepiej w klimat, który był wrogi od samego początku. Jednak po bliższym przyjrzeniu się, nauczycielka miała uśmiech na twarzy, który wydawał się być czerpanym z prawdziwej rozrywki i przepełniony radością.

- Wszystko zaczyna być coraz bardziej interesujące - powiedziała pani Hiratsuka. - Bardzo lubię rozwoje sytuacji takie jak ten. Można się wtedy poczuć jak w magazynie JUMPa, nie sądzicie?

Dlaczego tylko ona była tym wszystkim podekscytowana? Pomimo, że była kobietą, jej oczy zaczynały wyglądać tak jak u małego chłopca.

- Od niepamiętnych czasów — kontynuowała — gdy różne poczucia sprawiedliwości wchodziły ze sobą w konflikt, w komiksach dla chłopców zwyczajem było rozwiązywać sprawę pojedynkiem.

- Tak, ale nie jesteśmy w komiksie...

Moje oświadczenie do niej nie dotarło. Głos pani Hiratsuki zmieszał się z głośnym śmiechem, kiedy odwróciła się w stronę Yukinoshity i moją, po czym ogłosiła donośnym głosem:

- Zrobimy to tak. Przyprowadzę biedne owieczki z problemami o wiele gorszymi niż wasze i oboje spróbujecie je uratować na swoje własne sposoby. W ten sposób będziecie mogli udowadniać swoje racje względem siebie ile dusza zapragnie! Kto najlepiej pomoże tym osobom? GUNDAMY na miejsca, gotowe — START!

- Nie, dziękuję - odparła szorstko Yukinoshita. Jej wzrok miał w sobie ten sam chłód, który otrzymałem od niej jakiś czas temu. Jednakże mając takie samo zdanie, uniosłem brew w potwierdzeniu. Ponadto G Gundam nie był częścią naszego pokolenia.

- Tsch. Może Robattle ułatwiłby wiele rzeczy... - zasugerowała pani Hiratsuka.

- To nie jest problem... - wtrąciłem.

Odniesienie do Medabots… To było zbyt hardkorowe.

- Proszę pani, niech pani przestanie mówić rzeczy niestosowne do swojego wieku. Robi się pani strasznie nieprzyzwoita.

Yukinoshita cisnęła ostrymi, chłodnymi niczym sople lodu słowami, które uspokoiły panią Hiratsukę. Niemalże natychmiast na twarzy nauczycielki wymalował się wstyd i, jakby próbowała załagodzić sytuację, odchrząknęła.

- W tym wypadku - zaczęła pani Hiratsuka - udowadnianie swoich racji może zostać dokonane jedynie poprzez własne działania. Kiedy mówię wywalczcie to, mam to na myśli. Nie będę słuchać od was żadnych obiekcji.

- To zbyt chore… - sprzeciwiłem się.

Cóż za szczere dziecko! Jedyną dorosłą rzeczą była u niej klatka piersiowa! O nie, przegrałeś! Teehee, ale to okej — możesz mieć gwiazdkę! Mówienie, że nie ma w czymś takim sensu jest wygodne i niesamowite.

Jednakże coraz bardziej zuchwałe słowa wygłaszane jakby z komiksu opanowały umysł tego wstrętnego, cycatego dziecka w średnim wieku.

- Aby uczynić konkurencję bardziej szaloną, przygotuję dla was małą zachętę. Zwycięzca może rozkazać przegranemu zrobić wszystko co chce - co wy na to?

- Masz na myśli dosłownie wszystko!? - zawołałem.

Poprzez wszystko, ma na myśli wszystko, prawda? To nie może oznaczać nic innego oprócz tego, prawda?… Gulp.

Z dźwiękiem odsuwanego krzesła, Yukinoshita cofnęła się o dwa metry z ramionami owiniętymi wokół ciała w obronnej postawie.

- Z nim jako moim przeciwnikiem czuję, że moja cnota jest w niebezpieczeństwie! Odmawiam!

- Stereotyp! - odparłem. - Dla twojej wiedzy nieprzyzwoite rzeczy nie są jedynymi, o których myślą licealiści!

Jest wiele innych rzeczy, jak na przykład, zobaczmy… Mam! Pokój na świecie?… I takie tam? Tak. Co do reszty, to często nie myślą o niczym.

- A więc teraz - odezwała się pani Hiratsuka - wygląda na to, że pani Yukino Yukinoshita ma coś, czego się boi… Czy aż tak bardzo wątpisz w swoją wygraną?

Mówiła wyśmiewająco pani Hiratsuka do Yukinoshity, która zaczęła wykazywać oznaki irytacji.

- …Bardzo dobrze - stwierdziła Yukinoshita. - Ze względu na to, że twoje tanie prowokacje, który są niczym innym jak tylko zwykłymi przykrościami, podejmę się twojego wyzwania. Nawiasem mówiąc, mogę zostawić sprawę tego chłopca dla ciebie, żebyś się z nim rozporządziła.

Whoa, rozmowa o totalnym frajerze. Ona wygląda na typ, który nienawidzi zbyt często przegrywać, mówiąc na przekór rzeczy takie jak mogę czytać z twoich ruchów. Ale czekaj, o co chodzi z rozporządzaniem mną? To dość przerażająca rzecz.

- Więc postanowione.

Pani Hiratsuka skończyła ze śmiechem, który został odbity przez spojrzenie Yukinoshity.

Zagaiłem w komentarzu.

- Umm… A moim przeznaczeniem tutaj jest?

- Kiedy patrzę na ten uśmiech na twojej twarzy, bardziej odmawiam słuchania cię - odparowała Yukinoshita.

A więc to tak?...

- Ja wyłonię zwycięzcę tej bitwy - powiedziała pani Hiratsuka - czego podstawą będzie naturalnie mój własny osąd i uprzedzenia. Nie przejmujcie się szczegółami, tylko trzymajcie się swoich własnych opinii w sposób naturalny... Tak właściwie i prawidłowo jak możecie.

Po ostatnich wypowiedzianych przez nią słowach, nauczycielka odwróciła się i opuściła klasę. Pozostawiła w tyle bardzo niezadowoloną Yukinoshitę i mnie. Oczywiście miedzy nami nie było żadnej rozmowy.

Rozciągającą się w atmosferze ciszę rozbił dźwięk transmisji z systemu szkolnych głośników. Zadzwonił dzwonek zwiastując przerwę. Po ucichnięciu wyraźnie syntetycznej melodii, Yukinoshita z trzaskiem zamknęła książkę. To był dzwonek sygnalizujący koniec dnia szkolnego.

Na ten sygnał Yukinoshita szybko zaczęła zbierać się do wyjścia. Z miękką oprawą w ręku zamknęła swoją torebkę i wstała. Następnie rzuciła spojrzenie w moim kierunku. Jednakże tylko spojrzała na mnie bez słowa, zanim odeszła. Bez żadnego to wszystko na dzisiaj albo trzymaj się — jedynie galanteryjnie pogardliwe wyjście. To była nadwyżka tej zimnej interakcji z nią, gdzie nawet nie potrzebowała dołączyć do tego słów. I nawet po tym, wszystko co pozostało to byłem stojący ja, całkiem sam.

Zastanawiam się, czy dzisiejszy dzień można uznać za pechowy. Zostałem wezwany do pokoju nauczycielskiego, zmuszony do przyłączenia się do jakichś tajemniczych działalności klubu, skrytykowany przez dziewczynę z bezradnie uroczym obliczem; wydaje się, że odniosłem znaczne obrażenia. Czy rozmawianie z kobietami nie powinno wywołać bicia serca zamiast tonięcia w rozpaczy? W takim wypadku nie byłbym lepszy w rozmowach z pluszakami, jak to zwykle zrobiłem? Przede wszystkim nie odpowiadają ci, śmiejąc się i uśmiechając. Dlaczego nie mogłem urodzić się masochistą? Ponadto dlaczego zostałem wciągnięty w tą bezsensowną walkę? Co więcej, nie mogłem sobie wyobrazić wygrania z przeciwnikiem takim jak Yukinoshita.

Poza tym, od kiedy to było właściwe, żeby wliczać bitwy jako działalność klubową? Osobiście kiedy myślę o działalności klubu, mam na myśli coś w stylu tych dziewczyn, które spotykają się aby zawiązać zespół, tak jak to widziałem na płytach DVD. Ten rodzaj działalności, gdzie uczestnictwo naprawdę ma sens. Ale czy w tym rozwoju wypadków - w przypadku Yukinoshity - kiedykolwiek uda nam się dogadać? Nie ma szans. Mogę wyobrazić sobie ją pouczającą mnie w spokojny sposób, Twój oddech śmierdzi, więc czy mógłbyś nie oddychać przez trzy godziny?

Tak jak się spodziewałem, młodość to nic innego jak kłamstwa.

Wytwarzają poczucia piękna w klęsce, przelewając łzy po przegranej w letnim turnieju podczas ich ostatniego roku. Oszukują samych siebie, kiedy trzeba powtarzać do egzaminów wstępnych, nazywając to porażką i częścią ludzkiego doświadczenia. Udają, że myślą o dobrze drugiej osoby, kiedy nie mogą wyznać jej swoich uczuć i wycofują się.

Jak to, co będzie dalej. Po prostu powiedzmy, że czekamy w napiętej atmosferze na tą mało prawdopodobną komedię romantyczną z dziewczyną, która wydaje się być zirytowana, ale można by powiedzieć, że to po prostu zaprzeczenie - nic się nie stanie.

Nie mogę uwierzyć, że mój esej wymaga przepisania. Tak jak oczekiwałem, młodość jest oszustwem, podstępem i bluźnierstwem.


Przypisy[edit]

  1. Nawiązanie do japońskiej dramy "Rzucający Naukę Nauczyciel Wraca do Szkoły" (Yankii Boukou ni Kaeru).
  2. Nawiązanie do Date Masamune z Sengoku BASARA, który miał nawyk wrzucania angielskich kwestii do swoich zwykłych wypowiedzi.
  3. Nawiązanie do Usoppa z One Piece i jego ulubionej frazy.
  4. Odniesienie do wedlowkich cukierków Nygusek. To tłumaczenie zastosowane, żeby zachować polski sens. W oryginale Yukinoshita użyła słowa nubouttoshita, co oznacza ,,stać bezczynnie" albo ,,wyglądać głupio lub idiotycznie". Jest to nawiązanie do cukierków o nazwie NuuBou, produkowanych przez Morinaga Candy Corp.
  5. Tomoko Matsushima była japońską aktorką teatralną i filmową, aktorką głosową i piosenkarką popularną w latach sześćdziesiątych, która została zaatakowana przez lwa podczas sesji fotograficznej w afrykańskim safari w 1970. Jej głowa znalazła się miedzy szczękami bestii i, mimo że nie zmarła, ma teraz zaburzenia psychiczne podobne do autyzmu.
  6. Nawiązanie do serii Detektyw Conan.
  7. Gra imion postaci z serii Kinnikuman.
  8. Bajka napisana przez Kenjiego Miyazawę, opowiadająca o Nighthawku, który wyśmiewa swój brzydki wygląd, a nawet zmuszony jest do wyemigrowania. W bajce przedstawione są dzieje Nighthawka, próbującego latać do odległych gwiazd w celu ucieczki, co kończy się śmiercią. Za jego wysiłki zostało mu przyznane stałe miejsce w niebie, jako gwiazda, która nigdy się nie wypala.
  9. Odniesienie do miejsca w Dragonball Z o tej samej nazwie.