High School DxD - Tom 3 Zemsta skoczka

From Baka-Tsuki
Revision as of 15:30, 14 June 2012 by Reddocksw (talk | contribs)
Jump to navigation Jump to search

Zemsta skoczka.

Szedłem bez parasola, mimo iż mocno padało. Myślałem, że deszcz jest dobry do tego, aby schłodzić moją głowę.

Pokłóciłem się z Buchou.

Pierwszy raz się zbuntowałem przeciwko mojej pani, która ocaliła mi życie. Zawiodłem jako „Kiba Yuuto”. Ale nigdy nie miałem zamiaru zapomnieć o mojej nienawiści, którą darzyłem święty miecz, Excalibur. Styl życia jaki prowadzę w szkole, sprawia, ze się starzeję. Miałem towarzyszy, utrzymywałem styl życia i otrzymałem nazwisko. Od mojej pani, Rias Gremory, otrzymałem nawet cel życia. Prosić o więcej szczęścia byłoby złe. Zdecydowanie złe. Nie mogę dalej żyć dla moich „towarzyszy”, jeśli nie zrealizuję moich celów.

[PLASK!]

Usłyszałem jakiś wodny odgłos, który różnił się jednak od dźwięku padającego deszczu. Przede mną stał ksiądz. Na piersi wisiał mu krzyż oraz przepowiadał kary w imieniu Boga, którym i tak gardziłem. Był rzeczą, której nienawidziłem. Był obiektem mojej nienawiści. nie miałem nic przeciwko zabiciu go, jeśli był egzorcystą. Tak właśnie myślałem.

…! Z jego brzucha wydobywała się krew, która zostawiała za nim krwawy ślad. Kaszlał także krwią. Upadł. Czyżby ktoś go zabił? Kto? Wróg?

„...!”

Stworzyłem demonicznym miecz natychmiast po tym, jak wyczułem coś nienormalnego. To coś miało mordercze zamiary!

[KACTHIN!]

Był tam błysk metalu, który migotał dzięki kroplom deszczu. Kiedy ruszyłem w strone miejsca, z którego emanowały mordercze zamiary, był tam ktoś uzbrojony w długi miecz, którym mnie zaatakował. Ten ktoś ubrany był w takie same ciuchy co ksiądz, który właśnie zginął. więc on także był księdzem. ale od tego tutaj biła nienormalna żądza mordu.

„Yahooo. Szmat czasu minął.”

Znałem tego księdza o wyglądzie chłopca, który dziwnie się uśmiechał. Szalony białowłosy ksiądz, Freed Zelzan. To z nim walczyliśmy w poprzednim incydencie z upadłymi aniołami. Jak zwykle miał ten sam ohydny uśmiech, który mnie tak wkurzał……

„ …Wygląda na to, że dalej jesteś w mieście. Czego dzisiaj chcesz? Wybacz, ale jestem w naprawdę złym nastroju.”

Powiedziałem to złym tonem, ale tylko się roześmiał.

„Więc to dobry czas. Wyśmienity! Ja jestem bardzo szczęśliwy, że mogę wylać kilka łez z powodu naszego kolejnego spotkania!”

Jak zwykle mówił w zarozumiały sposób. Naprawdę działał mi na nerwy. Nienawidzę go już za samo bycie księdzem. Kiedy próbowałem stworzyć demoniczny miecz w mojej lewej ręce, długi miecz księdza zaczął emanować świętą aurą…! To światło! Ta aura! Ten błysk! Jak mogłem zapomnieć!

„Byłem już znudzony polowaniem na księży, więc to dobry czas. Bardzo dobry. Zobaczmy co jest silniejsze, mój Excalibur, czy twój demoniczny miecz, dobrze? Hyahahahaha! Odpłacę ci za wszystko zabijając cię!” Tak, jego bronią był święty miecz, Excalibur, we własnej osobie.


Cofnij do rozdziału I Powróć do strony głównej Przejdź do rozdziału II