High School DxD - Tom 2 rozdzial 6

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search

Żywot ∞ vs Moc ∞: Przybyłem, aby spełnić obietnicę!

Kiedy podniosłem powieki, moim oczom ukazał się znajomy sufit. Mój pokój.

… Co ja tutaj robiłem? Starałem się ze wszystkich sił przypomnieć sobie, co zaszło… Powinienem był być w trakcie meczu. Rating Game pomiędzy Rias i Raiserem. Pole walki było kopią szkoły, do której uczęszczałem. Naszą bazą był stary budynek szkolny, a przeciwnika – nowy. Biegałem po arenie wraz z Kibą i Koneko-chan, a naszym celem było dostanie się do bazy przeciwnika. Koneko-chan poległa. Kiba także. Akeno-san też… Nagle sobie coś uświadomiłem. Co stało się z Buchou!? Nasz mecz!? Jaki był wynik!? Udało się nam pokonać Raisera!? Dlaczego tu byłem!?

Gdy dźwignąłem się z łózka.

„Widzę, że się już przebudziłeś.”

Kobieta stojąca obok przy mnie przemówiła. Srebrnowłosa służąca, Grayfia-san.

„Grayfia-san! Co z meczem? Co z Buchou!?”

„Raiser-sama wygrał mecz. Rias-ojousama poddała się.”

…! N-nie… Oniemiałem. Nie wiedziałem, co powiedzieć. Przegrałem? Zostałem pokonany przez Raisera? Hańba. Byłem taki bezużyteczny, na dodatek przynosiłem tylko wstyd… Chciałem być tak wielki, jednak nie byłem w stanie zrobić niczego i zostałem pokonany przed oczami Buchou… Byłem taki słaby… Dlaczego…? Asia mogłaby dalej być człowiekiem, gdybym był silniejszy. Także Buchou. Jeśli byłbym w stanie używać mojego Sacred Gear bardziej efektownie, to wszystko mogłoby potoczyć się zupełnie inaczej.

Nie mogłem powstrzymać się od płaczu. Mimo obecności Grayfii-san nie potrafiłem zatrzymać tego potoku łez. Kłębiłem w sobie żal. I wstyd. I słabość. Byłem żałosny…

„Właśnie teraz odbywa się przyjęcie zaręczynowe naszej Ojou-sama i Raisera-sama, w auli przygotowanej przez dom Gremory.”

„… Gdzie Kiba i pozostali?”

„Zostali przydzieleni do eskorty naszej dwójki. Jedynymi, którzy nie są obecni na przyjęciu, są Issei-sama oraz Asia-sama.”

Asia? Nie poszła?

„Na życzenie Rias-sama została ze mną, aby się tobą zaopiekować. Przed chwilą poszła na dół po nowy ręcznik.”

Naprawdę? Buchou pozostawiła przy mnie Asię… Byłem dla niej problemem. Buchou… Zaręczyny… Przyjęcie trwało pewnie już w najlepsze…

„… Nie zgadzasz się z tym?”

„Tak. Mimo że jest już po bitwie, nie jestem w stanie się z tym pogodzić.”

„Rias-ojousama poszła za głosem rodziny.”

„Wiem! Ja to wiem! Jednak wciąż…”

Nie mogłem zgodzić się na coś, na co Buchou była przeciwna! Nie chciałem widzieć, jak robiła coś wbrew swojej woli! Ten drań! Nie życzyłem sobie, żeby ten łajdak ją dotykał!

Zrozumiałem. To była zazdrość. Odczuwałem zazdrość w stosunku do tego drania! Nie chciałem oddawać Buchou komuś takiemu!

„Fufufu.”

Grayfia-san zaczęła się śmiać. Po raz pierwszy zobaczyłem jej uśmiech. Zawsze wydawała się być taka zimna i opanowana…

„Jesteś naprawdę interesującą osobą. W ciągu całego mojego życia widziałam już wiele diabłów, jednak nigdy wcześniej nie widziałam kogoś takiego jak ty, kto zdradza swoje myśli poprzez mimikę i ruchy. Mój pan, Sirzechs-sama, oglądał twój udział w walce i również powiedział, że jesteś ‘interesujący’.”

High school dxd 269.jpg

Serio? Maou-sama tak o mnie myślał? Jeżeli brat Buchou, który jest również królem diabłów, mówi o mnie „interesujący”, nie mam pojęcia, jak na to zareagować.

Grayfia-san wyjęła pojedynczy świstek papieru. Znajdował się na nim magiczny krąg.

„Dzięki temu dostaniesz się do miejsca, w którym odbywa się przyjęcie.”

! Dlaczego? Dlaczego mi to pokazała!?

„Mam dla ciebie wiadomość od Sirzechsa-sama.”

Zrobiła na chwilę pauzę, a potem przemówiła z powagą.

[Jeżeli chcesz uratować moją siostrę, przerwij uroczystość.]

„To jego słowa. Z drugiej strony papieru jest inny magiczny krąg. Użyj go, gdy odzyskasz Ojou-sama. Z pewnością wam się to przyda.”

…………

Nie wiedziałem, co powiedzieć. Grayfia-san wstała i chciała wyjść, pozostawiając w moich rękach ten papier.

„Kiedy spałeś, wyczuwałam w tobie olbrzymią moc. Smok jako jedyna istota nie wszedł w sojusz ani z Bogiem, ani z diabłami ani upadłymi aniołami. Jeżeli jest to ta znienawidzoną moc, wtedy…”

W tym miejscu urwała i wyszła. Pozostałem sam. Nie było żadnej potrzeby, żeby się nad tym zastanawiać. Kiedy tylko wstałem z łóżka, zacząłem rozglądać się za czymś, w co mógłbym się ubrać. Nagle zobaczyłem na moim biurku nowy mundurek… Przecież był tak zniszczony… Kto przygotował nowy? Czyżby była to Grayfia-san? Buchou? Tak czy inaczej, wielkie dzięki temu, kto to zrobił.

Kiedy się ubrałem i pochwyciłem papierek w moje ręce, do pokoju weszła Asia.

„… ! Ise-san!”

Upuściła ręcznik i miskę z wodą na mój widok. Wskoczyła wprost w moje objęcia. Wow, co się stało, Asiu…? Trochę mnie zawstydziło to nagłe przytulenie…

„Dzięki bogu. Ach, jestem taka szczęśliwa. Nie otwierałeś oczu przez dwa dni, mimo że twoje rany zostały wyleczone… Myślałam, że nigdy już ich nie otworzysz… Ise-san…”

Zaczęła płakać. Echh, znowu byłem przyczyną jej płaczu. Starałem się ją uspokoić, głaszcząc po policzku. Rany, co ja robiłem? Spać przez dwa dni.

„Asiu, posłuchaj mnie. Idę do Buchou.”

„!”

Wydawała się być bardzo zaskoczona moimi słowami. Tak, jakby wiedziała, co zamierzałem.

„Tak, idę ją odzyskać. To żaden problem. Właśnie trzymam dłoń na bezpośredniej drodze do tego miejsca.”

„Idę z tobą!”

Powiedziała to bez chwili zastanowienia. Miała stanowczą minę. O stary…

„Nie. Zostajesz tutaj, Asiu.”

„Nie, nie chcę! Mogę walczyć przy twoim boku! Umiem używać magii! Nie chcę być tylko chronioną!”

Chwyciła moją dłoń. Odbierałem to tak, jakby chciała powiedzieć, że nie chce mnie opuszczać.

„Nie, ty zostajesz. Przyprowadzę Buchou z powrotem. Wiesz, Boosted Gear nadaje się do tego jak najbardziej. Nie martw się. Z łatwością pokonam Raisera i…”

„Nie mogę pozostać obojętna!”

Podniosła głos, a z oczu leciały jej łzy. Spadały z jej zielonych oczu, a na jej twarzy widniał smutek.

„… Będziesz znowu cały zakrwawiony… połamany… opuchnięty… Chcesz przechodzić przez to piekło raz jeszcze…? Nie chcę cię widzieć ponownie w takim stanie…”

Otrzymałem naprawdę poważne obrażenia, kiedy uratowałem Asię od upadłych aniołów i grupy wygnanych egzorcystów. Zostałem również poturbowany w walce z Raiserem. Z pewnością bym zginął, gdyby nie Asia. Byłem nawet w stanie wyobrazić sobie ten widok: ona pochylona nade mną, z jej rąk wydobywa się zielone światło, a z oczu płynie potok łez. Z pewnością jeszcze nie raz będzie przeze mnie płakać. Tak wyobrażałem sobie przyszłość.

Chwyciłem jej rękę i powiedziałem z uśmiechem:

„Nie umrę. Z pewnością. Obiecuję. Pamiętasz, jak udało mi się przeżyć, kiedy cię ocaliłem? Właśnie z tego powodu wszystko będzie okay. Nie umrę. Przetrwa i pozostanę z tobą już na zawsze.”

Kiwnęła głową, jednocześnie ocierając się z łez.

„… Obiecaj mi jeszcze jedną rzecz.”

„Obiecać?”

„Wróć z Buchou-san.”

Powiedziała z uśmiechem.

„Tak, jasna sprawa.”

Na jej twarzy zawitał najprawdziwszych uśmiech. Och, przypomniało mi się. Musiałem ją o coś poprosić.

„Asiu, prawda jest taka, że…”

Kiedy przedstawiłem jej sytuację, poszła do swojego pokoju i przyniosła pewne przedmioty. Teraz pozostała tylko jedna rzecz… Zamknąłem oczy i przemówiłem w głębi swojego serca. Hej. Pokaż się, jeśli mnie słyszysz. Jesteś tutaj, prawda? Smoku walijski, Ddraigu! Muszę z tobą porozmawiać. Pokaż się! Rozległ się przerażający śmiech.

[Ta, co jest dzieciaczku? Co cię do mnie sprowadza.]

[ŚWIECI]

………

Zostałem przeteleportowany do nieznanego mi miejsca za pomocą magicznego kręgu, który wręczyła mi Grayfia-san. Myślałem, że nie zadziała, no bo w końcu miałem w sobie strasznie mało magii. Może ten okrąg był specjalny?

Rozejrzałem się dookoła. Znajdowałem się w bardzo przestrzennym korytarzu. Na ścianach wisiały świeczniki, które ciągnęły się do samego końca. Był także ogromny portret mężczyzny o rudych włosach. Czy był to jakiś krewny Buchou? Rany, nie mam czasu do stracenia.

Zacząłem zmierzać w kierunku, z którego dochodziły dźwięki. Potem ujrzałem ogromne drzwi otworzone na oścież. Był wyryty na nich jakiś obraz. Czy to postać jakieś mitycznej bestii…? Kogo to obchodzi. Kiedy zajrzałem przez drzwi do środka pomieszczenia, moim oczom ukazało się pełno diabłów, ubranych w eleganckie stroje i dobrze się bawiących. Przypominało to ludzkie przyjęcie jakichś bogaczy. Cóż, nigdy na takim czymś nie byłem.

Spojrzałem na obecne tam osoby i starałem się odnaleźć znajome twarze. Jednak było ich zbyt wiele. Pomieszczenie było ogromne, chyba nawet większe od naszego boiska. Sufit znajdował się naprawdę wysoko. Było pełno ozdób na ścianie, a z góry zwisał olbrzymi żyrandol. A więc takie coś przygotował dom Buchou. Rany, bogaci ludzie byli niesamowici. Chciałem jak najszybciej otrzymać parostwo i zostać wielką szychą.

Kiedy tak o tym rozmyślałem, kątem oka dostrzegłem szkarłat. Kobieta ze swobodnie opadającymi rudymi włosami. Była ubrana w czerwoną suknię. Wystarczyło tylko jedno spojrzenie. Oczywista, ponieważ była to osoba, którą podziwiałem…

„Buchouuuu!”

Gdy zdałem sobie z tego sprawę, było już po fakcie. Zawołałem Buchou, a mój głos rozniósł się po całym pomieszczeniu. Diabły w moim pobliżu, w tym także Buchou, spojrzały się na mnie. Nie przegapiłem momentu, w którym otworzyła szeroko oczy i poleciało z nich pełno łez. Poruszyła ustami, a z ich ruchu mogłem odczytać tylko jedno: Ise. Ten dupek Raiser, który stał tuż obok niej, również na mnie patrzył. Rany, ale się popisywał, będąc ubranym w ten ozdobny smoking!

„Do wszystkich tutaj zgromadzonych! I brata Buchou, Mao-sama! Jestem Hyoudou Issei z Akademii Kuou! Przybyłem po Buchou, Rias Gremory-sama!”

Zawrzało. Nie zważając na innych, podszedłem do Raisera.

„Hej, ty! Czy zdajesz sobie sprawę…”

Ktoś, kto wydawał się być strażnikiem, zastąpił mi drogi. Jednak był ktoś, kto zastąpił drogę mu.

„Ise-kun! Pozostaw to nam!”

Kiba ubrany w biały smoking.

„… Późno.”

Drobna dziewczynka przyodziana w sukienkę również pomogła w zatrzymaniu strażników.

„Ara-ara, wreszcie przyszedłeś.”

Akeno-san, która miała na sobie drogo wyglądające kimono, także była obecna. Zatrzymali tych, którzy próbowali zatrzymać mnie.

„Dzięki wam.”

Zbliżyłem się do Raisera. Kiedy spojrzałem mu w twarz, walnąłem prosto z mostu:

„Buchou, dziewictwo Rias Gremory-sama należy do mnie!!!”

„………!”

Raiser zrobił minę, której nie można było opisać słowami.

„Co się dzieje, Raiser?”

„Hej, Rias-dono, co to ma znaczyć?”

Krewni i pozostałe osoby mieli niespokojne miny i byli trochę spanikowani. Diabły, podobnie jak ludzie, stawali się zdezorientowani, kiedy napotykali na niespodziewane rzeczy.

„Ja za to odpowiadam.”

Mężczyzna o szkarłatnych włosach, który przez cały czas trzymał się z tyłu, podszedł do nas. Był tą osobą z portretu… Był podobny do Buchou…

„Oni-sama.”

Buchou go tak nazwała. Zaraz, Oni-samaaaaaa? Z-zatem ta osoba to… Mao Sirzechs Lucyfer-sama!?

„Chciałem ujrzeć moc smoka, więc poprosiłem o to Grayfię.”

„S-sirzechs-sama!? Nie możesz robić takich bezmyślnych rzeczy!”

Nie miałem pojęcia, kto to był, ale do naszej rozmowy wtrącił się diabeł w średnim wieku.

„Kogo to obchodzi. Ostatni Rating Game dostarczył mi wiele rozrywki, jednak był niewyrównany, ponieważ moja siostra nie posiadając żadnego doświadczenia musiała stanąć naprzeciw takiego geniusza jak Raiser-kun.”

„… Zatem Sirzechs-sama, twierdzisz, że gra ta była niesprawiedliwa?”

„Nie, nie, w cale tak nie myślę. Jeżeli taki Mao jak ja by tak powiedział, byłbym hańbą dla naszych starych rodów. Połączenia pomiędzy wysokoklasowymi demonami są ważne.”

Mao-sama powiedział to z uśmiechem. Z tego co mówił, mogłem stwierdzić, że stawiał się za Buchou.

„Sirzechs, co ty zamierzasz?”

Mężczyzna w średnim wieku o rudych włosach zapytał Mao-sama. Szkarłatne włosy… Czy to ojciec Buchou!?

„Ojcze, chcę sprawić, aby przyjęcie zaręczynowe mojej młodszej siostrzyczki wyróżniało się jakoś na tle pozostałych. Smok kontra feniks. Nie uważasz tego za wielkie wydarzenie? Rozruszać trochę tę imprezkę poprzez stracie pomiędzy dwoma mitycznymi bestiami. Nic tego nie pobije.”

Wszyscy ucichli na jego słowa. Sirzechs-sama spojrzał się na mnie.

„Smoczy użytkowniku-kun. Masz moje pozwolenie. Raiser, mógłbyś zademonstrować przede mną i Rias swoją moc raz jeszcze?”

Na jego życzenie uśmiechnął się.

„W porządku. Nie mogę odmówić, jeżeli Sirzechs-sama mnie o to prosi. Oto ostatni pokaz umiejętności Raisera!”

… Był przygotowany do walki. Wszystko było gotowe. Teraz musiałem tylko zwyciężyć! Mao-sama zapytał mnie, kiedy ja dodawałem sobie otuchy.

„Smoczy użytkowniku-kun, czego żądasz w zamian, jeżeli wygrasz?”

„Sirzechs-sama!?”

„Co ty mówisz!?”

Jego krewni zaczęli ostro krytykować tę ofertę.

„Jest diabłem, więc musimy dać mu coś w zamian za takie coś. Powiedz, jestem w stanie dać ci wszystko. Parostwo? A może najpiękniejszą kobietę?”

Zapytał mnie, ignorując głosy sprzeciwu. Tak, nie było lepszej propozycji niż to. To było moim marzeniem. Parostwo. I najpiękniejsza kobieta. Jedno słowo, a byłbym w posiadaniu tego. Jednak zdecydowałem już, o co będę prosić.

„Proszę cię o oddanie mi Rias Gremory-sama.”

Na jego twarzy zawitał uśmiech.

„Zatem w porządku. Jeżeli wygrasz, możesz zabrać ze sobą Rias.”

Tymi słowami nasza walka mogła się rozpocząć.

„Bardzo dziękuję.”

Pochyliłem głowę przed Mao-sama, który poszedł na tyły pomieszczenia.


Środek pomieszczenia oczyścił się z ludzi w szybkim tempie.

Diabły wpatrywały się w tę pustą przestrzeń z zaciekawieniem. Członkowie naszego klubu siedzieli tuż obok Buchou, a koło niej był także Mao-sama. Po stronie Feneksów, wszyscy krewni, ich podwładni, a także siostra Raisera, siedzieli. A ja z Raiserem szykowaliśmy się do walki. Hm, zatem to był diabelski ring. Aktywowałem już swój Sacred Gear. Raiser miał pewną minę.

„Proszę, zacznijcie!”

Osoba odpowiedzialna za walkę dała nam znam do rozpoczęcia. Bitwa się zaczęła! Nie było żadnego odwrotu! Tak, musiałem tylko wygrać! Jednak zanim to wszystko się stało, Raiser rozpostarł swoje ogniste skrzydła i wskazał na moją rękawicę.

„Twoja umiejętność już jest do niczego. Sacred Gear, który podwaja moc użytkownika, Boosted Gear. Wygląda na to, że wszedłeś w posiadanie nowej zdolności, która pozwala ci na transfer mocy.”

Zatem wiedział już o Boosted Gear Gift. Tak, spodziewałem się tego. A umiejętność ta była milion razy przydatniejsza wtedy, gdy walczyłem z towarzyszem. Uśmiechnąłem się w stronę Buchou.

„Buchou. Skończę to w dziesięć sekund.”

„… Ise?”

Buchou zrobiła niepewną minę. Nie martw się, zaraz ci pokażę.

„Dziesięć sekund? Wielkie słowa. Zatem ja zakończę to w pięć. Nie będzie jak ostatnim razem, Pionie Rias!”

Raiser Feneks! Teraz na serio cię zmiażdżę!

„Buchou! Pozwól mi na użycie promocji!”

Skinęła głową.

[BICIE SERCA]

Usłyszałem w głębi siebie jakiś dźwięk. To uczucie było wynikiem zgody Buchou na użycie promocji.

„Promocja, Królowa!”

Promowałem do najsilniejszego pionka! Wyczuwałem emanująca ze mnie energię! Początek walki będzie jednocześnie jej końcem! Chodźmy dalej! Naprzód, Akai-Ryutei! Mój Sacred Gear!

„Buchou! Nie jestem dobry w walce mieczami jak Kiba! Nie mam talentu w używaniu magii jak Akeno-san! Nie posiadam takiej siły jak Koneko-chan! Ani uzdrawiającej mocy jak Asia! Jednak mimo to stanę się Najsilniejszym Pionem!”

Obiecuję! Obiecuję ci to, Buchou!

„Dla ciebie pokonam nawet Boga! Dzięki temu Boosted Gear! To moja jedyna broń! Ochronię cię nią!”

Będę cię chronił, a wraz z moimi przyjaciółmi stanę się silniejszy!

„Świeć się, kurna! Over Boost!”

[Smok walijski – over booster!!]

Z klejnotu wydobyło się czerwone światło. Rozświetliło całe pomieszczenie. Moje ciało pokryło się w głębokiej czerwieni aury.

Twoja moc…

Twoja moc przechodzi na mnie.

[Tak, użyj jej mądrze. Masz tylko dziesięć sekund. Twój organizm nie jest w stanie wytrzymać dłużej.]

Wiedziałem o tym, Czerwony Smoku-san. Zakończę to w te dziesięć sekund!

[Zgadza się. Ale jeżeli masz dziesięć sekund, to…]

Tak. Jeżeli mam dziesięć sekund, to mogę…

„Mogę nakopać mu do dupy!!”

Zrobiłem krok do przodu, świecąc cały czas czerwoną aurą. Moje ciało zaczęło pokrywać się w czerwonej zbroi. Zbroja płytowa na wzór smoka. Była zakończona ostrymi kształtami. Rękawica, którą miałem zawsze na lewej ręce, tym razem była również na prawej. Klejnot był obecny na obu rękach, ramionach, kolanach, a także na środku tułowia. Na plecach znajdowało się coś, co przypominało napęd rakietowy.

„Pancerz!? Udało ci się użyć prawdziwej mocy Sekiryuteia!?”

Na twarzy Raisera widniało zaskoczenie. Jego komentarz był dotkliwy. No cóż, wyglądałem bardziej jak mały, czerwony smok. Nawet moja twarz pokryła się w pancerzu.

„Oto moc cesarza smoków! Balance Breaker, Zbroja łuskowa Boosted Gear! Jeżeli chcesz mnie zatrzymać, proś Mao-sama! Słyszałem, że jest to ‘Znienawidzona Zabroniona Technika’!”

Zdolność tej zbroi dawała mi niszczycielską moc na dziesięć sekund. Stawałem się niezniszczalny na ten okres. Jednak niosło to ze sobą pewne ryzyko. Decydując się na tę technikę, nie mogłem używać swojego Sacred Gear przez trzy dni. Taki był właśnie czerwony smok. Ddraig mi to wszystko wytłumaczył. To było coś na wzór god mode.

[X]

Odliczenie zaczęło się. Nie miałem czasu do stracenia! Zakończę to w tej chwili, Raiserze Feneksie! Ustawiłem swoje dłonie w małej odległości od siebie i stworzyłem pomiędzy nimi blok magii. Wystrzeliłem go natychmiast w stronę Raisera. Opuścił moje dłonie i przybrał olbrzymie rozmiary! Wow, spójrzcie na jego wielkość! Był wielkości połowy tej sali. Nawet ja, który nim strzeliłem, byłem pod wrażeniem.

„Ogromny!”

Był tak wielki, że przeszedł najśmielsze oczekiwania Raisera, więc zdecydował się na ominięcie, a nie przyjmowanie. Nadchodzi!

[IX]

Tak, wiedziałem. Odliczanie już trwało. Nie poganiaj mnie! Doskoczyłem do miejsca, w które Raiser uciekł. To coś na moich plecach uwolniło pokłady energii. Dało mi to niesamowitą prędkość! Z powodu wzrostu przeciążenia, nie mogłem kierować swoim ciałem, jednak zmniejszyłem dystans dzielący mnie od Raisera. Gdy zbliżyłem się do niego tak szybko, na jego twarzy widniało zaskoczenie. Przyjął pozę do walki, ponieważ nie miał innego wyjścia. Będę atakował! Cóż, przynajmniej chciałem to powiedzieć, jednak nie zrobiwszy niczego, ja…

BĘĘĘĘĘĘC!!

Przywaliłem w ścianę. Co za rozczarowanie! Taka szansa! Kiedy uderzyłem, przyjąłem to ręce, więc nie doznałem żadnych obrażeń. Jednak w ścianie zrobiła się ogromna dziura. Wow, niesamowite! Gdybym przywalił tak w przeciwników, nie doznaliby oni poważnych obrażeń?

[VIII]

Pozostało osiem sekund! Wstałem i otrząsłem się z resztek ściany i znowu ruszyłem na Raisera. Widząc moje ataki, stał się bardziej ostrożniejszy. Jego ciało pokryło się w aurze o kolorze tęczy. Byłem w stanie wyczuć olbrzymie ilości mocy.

„Cholera, Sekirutei! Wybacz, ale nie cofnę się! Nie chcę tego przyznawać, ale teraz stałeś się potworem! Umrzyj przed swoją panią Riasssssss!!”

Po jego słowach para ognistych skrzydeł załopotała. Otoczył go wiatr ognia, a po całym pomieszczeniu szalał ogień. Pozostałe diabły utworzyły magiczne bariery, aby chronić swoje życie. Innymi słowy, gdyby cię dotknął ten jęzor ognia, nie pozostałaby po tobie nawet kość.

„Ognisty ptak i Fenghuang[1]! I płomienie naszego domu, które są podziwiane za bycie nieśmiertelnym feniksem! Niech cię ten ogień strawi i umrzyj!”

Raiser, będąc pokryty w płomieniach, ruszył prosto na mnie. Przede mną znajdowała się niezliczona ilość ogni. Wyłaniała się z nich sylwetka przypominająca olbrzymiego ptaka. Gorące płomienie ze skrzydeł. Byłoby źle, jeżelibym ich dotknął?

[Ogień nieśmiertelnego feniksa może uszkodzić łuskę smoka. To nie jest zbyt dobry pomysł, żeby go dotykać.]

Naprawdę, Ddraig? Jednak nie mogłem. Ktoś mnie obserwował. Zatrzymam to, bo Buchou się na mnie patrzy!

„Nie ugnę się pod takim kiczowatym ogniem jak twój!”

Krzycząc, wybiegłem mu naprzeciw! To coś na plecach wytworzyło ogień z magii!

[ZDERZENIE!]

Kiedy nasze pięści dotknęły naszych twarzy, wstrząsnęło to całym pomieszczeniem, ponieważ wytworzyła się przy tym taka siła. Guu! Każdy otrzymany cios odczuwałem jako potężny atak! Zaatakował mnie gorący jęzor ognia! Gooorąco! Kurwa! Zajebiście gorący! To była temperatura, którą odczułem po zderzeniu z pięścią Raisera. Jeżeli nie byłbym w pancerzu, z pewnością nic by po mnie nie zostało. Bałem się! Chciałem uciec! Nie chciałem umrzeć! Im więcej wymieniliśmy pomiędzy sobą ciosów, tym bardziej zauważałem przepaść pomiędzy nami. Gdyby nie ta zbroja, ja byłbym mrówką, on – słoniem. No cóż, w końcu byłem niskoklasową istotą, a on przedstawicielem wyższych warstw społeczności diabłów. Raiser uśmiechnął się tak, jakby wyczuwał mój strach.

„Boisz się!? Obawiasz się mojej siły!? Oczywiście! Gdyby nie Boosted Gear, byłbyś najzwyklejszym śmieciem! Gdyby nie ta zbroja, zginąłbyś, zanim bym cię zaatakował! Tak! Jakbyś ściągnął tę rękawicę, byłbyś bez wartości!”

Mówił, co tylko chciał! Jednak miał rację! Gdyby odebrano by mi tę rękawicę, byłbym niczym!

[VII]

Poważne starcie pomiędzy diabłami. Strach przeszył moje ciało. Nie chciałem doświadczyć czegoś tak przerażającego! Ale!

Wyjąłem pewną rzecz, którą trzymałem w rękawicy.

BĘC!

Moja pięść uderzyła w jego twarz. Wygiął się do tyłu.

„To nic nie…!”

[KASZEL]

Olbrzymie ilości krwi zaczęły wypływać z jego ust. Mój cios był dla niego zbyt potężny. Rzecz jasna. A to wszystko z powodu tego, co trzymałem. Otworzyłem pięść i pokazałem Raiserowi.

„Krzyż!? Masz krzyż!?”

Tego się nie spodziewał. Nawet pozostali krzyczeli z zaskoczenia. Tak. Oto przedmiot, wobec którego nie ma mocnych wśród diabłów. Dzierżyłem go w dłoni i uderzyłem Raisera. Dostałem go od Asi i schowałem.

[VI]

„Zwiększyłem efekt z jakim oddziałuje krzyż, poprzez przesłanie do niego energii z mojego Sacred Gear, a następnie uderzyłem cię. Święty atak, którego moc została zwiększona, może zostać użyty nawet przeciw wysokoklasowym demonom. Nawet jeśli jesteś nieśmiertelnym ptakiem feniksem, nie będziesz w stanie zregenerować się po tym, prawda?”

„Bzdura! Krzyż niesie diabłom niesamowite cierpienie! Mimo że masz na sobie smoczy pancerz, dotykanie czegoś takiego jest…”

Raiser wreszcie zdał sobie z tego sprawę, jaka zmiana zaszła w mojej lewej ręce. Na pierwszy rzut oka nie był w stanie tego dostrzec, ale jeżeli przyjrzał się uważnie, to i owszem. Cały pancerz był wykonany z nieorganicznej materii, moja lewa ręka wydzielała dostrzegalny puls.

„… Oddałeś swoją… lewą rękę smokowi z rękawicy…? Zatem mamy już rzecz, z powodu której twoja moc tak wzrosła…!”

„Tak, poświęciłem swoją rękę i jestem teraz w stanie tymczasowo używać tej potężnej mocy. Moja lewa ręka jest ręką prawdziwego smoka. Właśnie dlatego krzyż nic mi nie robi.”

Ręka była ofiarą za użycie mocy Ddraiga. Poświęciłem ją i teraz byłem w stanie walczyć z Raiserem. Rękawica stała się częścią mnie.

„Twoja ręka nie powróci już nigdy do normalności! Zdajesz sobie z tego sprawę!?”

„No i?”

[V]

Odliczanie zbliżało się do końca, a my rozmawialiśmy o jakichś głupotach.

„Buchou wróci z kimś, kto stracił jedną rękę. Nie uważasz, że to ofiara wart swojej ceny?”

Jego oczy zmieniły się na moje słowa.

„Jesteś obłąkany… Właśnie dlatego możesz zadawać cios bez wahania… Jesteś straszny. Po raz pierwszy na serio się tobą przestraszyłem! I właśnie dlatego!”

Jego skrzydła zapłonęły jeszcze intensywniejszym ogniem.

„Pokonam cię za pomocą wszystkiego, co posiadam!”

Ognisty ptak. Natarł na mnie, a wokół mnie szalały płomienie. Nie przegram! Nie ugnę się!

[IV]

„Uoooooooooooo!”

Włożyłem całą swą moc w ten krzyż! Jeden cios! Przełożyłem wszystko, co miałem, na ten krzyż! Pięść Raisera i moja! Uderzyliśmy siebie nawzajem w twarze!

[BŁYSK]

Starcie dwóch potęg. Z powodu siły, z jaką uderzyliśmy, rozbłysło światło i nic nie widziałem! Czułem również, jak rzeczy, które miałem na sobie, znikają! To samo uczucie towarzyszy ci wtedy, kiedy w deszczowy dzień ściągasz przemoczony płaszcz przeciwdeszczowy.

Moje ciało pokrążyło się w niebywałym cieple. Szaleńczy gorąc! Nigdy wcześniej nie doświadczyłem takiego czegoś! Gdy nagle odzyskałem wzrok, zauważyłem zmianę. Pancerz przepadł! Zbroja czerwonego smoka, która jeszcze chwilę temu pokrywała całe moje ciało, znikła! Nieosłonięte ciało. Jedynie moja lewa ręka wciąż miała znamię smoka. Mój krzyż, który w chwili zderzenia musiał zostać odrzucony, leżał na ziemi obok mnie. Hej, smoczy cesarzu! Co to miało znaczyć!? Nie minęło jeszcze dziesięć sekund! Dlaczego pancerz zniknął!? Zaraz… chcesz mi przekazać, że cena, którą zapłaciłem, była równoznaczna z taką wytrzymałością!?

[Nie. To, co mi oddałeś, było wystarczające. Jednak twoje podstawy są zbyt słabe, by okiełznać moją moc. Potrzebujesz treningu.]

……… Niech to w dupę! Trenowałem tyle z każdym i nadal jestem za słaby!?

[To nic w porównaniu z długością życia diabłów. Prawdziwy trening to taki, który trwa dziesiątki lat.]

Aaaach! Niech to! Nie potrzebowałem teraz takich rzeczy!? Daj mi raz jeszcze tę zbroję! Czym mam teraz zapłacić!? Oczami!? Nogami!? Dam ci wszystko!

[Dwukrotne użycie pancerza w tak krótkim odstępie czasu jest dla ciebie niemożliwe.]

…To dlatego, że byłem słaby…? Kurna, dlaczego wychodzę na frajera w takim krytycznym momencie? Tylko taki bezużyteczny ktoś jak ja był w stanie zrobić coś takiego!

[Gdy pancerz zniknął, przerzuciłem trochę energii do klejnotu. Jesteś w stanie przejąć chwilą dominację w walce i to by było na tyle. Aby pokonać kogoś z domu Feneksów, trzeba…]

Trzeba pokonać go setki razy albo zabić za pomocą niesamowitej siły.

[Tak. Niestety, ty nie jesteś w stanie zrobić żadnej z tych rzeczy.]

[CHWYT!]

Zostałem brutalnie chwycony za kołnierz. Raiser. Oderwał mnie od ziemi, jednocześnie przyduszając. Dusił mnie z uśmiechem na twarzy… Ku…

„Pochwalę cię za to, jak sobie poradziłeś jako Pion. Naprawdę dobrze. Mówiąc prawdę, nie spodziewałem się czegoś takiego. Doświadczyłem mocy smoka na własnym ciele. Gdybyś miał rok, nie pół, na obeznanie się z tą mocą, przegrałbym.”

… Nie żartował. Miał poważną minę. Jeżeli było to tylko sześć miesięcy… to zaczekaj kolejne na ślub! Tak chciałem mu odpowiedzieć. Jego ubrania były spalone, a ciało poparzone. Nawet dla kogoś takiego jak on, kto posiadał zdolność regeneracji, wylizanie się z ran zadanych przez świętość zajmowało dużo czasu. Jego ogniste skrzydła były jakieś mniejsze. Z pewnością dostał nieźle w dupę…

„Nie musisz się niczego wstydzisz. Wytrenuję cię, gdy zostanę mężem Rias. Staniesz się silnym diabłem.”

Morda! To nie twój interes!

„Muszę posłać cię na odpoczynek. Na krótką chwilę stracisz przytomność. Gdy się ockniesz, będzie już po wszystkim. Nawet ty nie chcesz już cierpieć bardziej. Nie jestem sadystą, więc już to zakończę.”

Na jego twarzy widniał tryumf zwycięstwa. Przegrałem? Nie, to byłoby nie do wybaczenia.

[Wróć z Buchou-san.]

Ach, tak, wiem, Asiu.

[Zostań najsilniejszym z Pionów.]

Tak, wiem, Buchou!! Wróćmy wspólnie do domu. Akeno-san, Kiba, Koneko-chan, Asia i ja – wszyscy czekaliśmy na twój powrót.

Wyjąłem z kieszeni mały przedmiot.

„Aby zgasić ogień potrzeba wody, prawda!?”

Tą malutką rzeczą, którą dzierżyłem w dłoni, była buteleczka z wodą święconą. Przygotowałem ją przed wyruszeniem w drogę. Gdyby zobaczyliby to zgromadzeni tutaj, z pewnością by się zaśmiali. Jednak twarz Raisera zbladła.

Tak. Co posiadałem w mojej lewej ręce? Jaką umiejętność miała moja ręka? Odpowiedz mi, Raiserze Feneksie!

„Niech to!”

Jego dłoń zacisnęła się jeszcze mocniej wokół mojej szyi. Ku… prawie mi ją złamał… Jednak! Otworzyłem butelkę i rozlałem na niego jej zawartość. Zamierzałem zwiększyć moc wody święconej! Do takiego stopnia, że nie przeciwstawi się jej nawet wysokoklasowy demon!

„Boosted Gear Gift!”

[Transfer!!]

Energia przepłynęła na wodę znajdującą się na Raiserze.

„O żesz…”

Było już za późno.

[WRZENIE!]

Syczenie, charakterystyczne dla zetknięcia się wody z ogniem, odbiło się od ścian. Skrzydła Raisera zaczęły przybierać dziwne kształty, gdyż nie był w stanie utrzymać ich pierwotnej formy. Uwolniłem się z jego ucisku i odsunąłem się od niego, cały czas trzymając się za gardło. Rany, przydusił mnie naprawdę mocno!

„Ugaaaaaaaaaaaaaaaah!”

Zaczął wić się z bólu.

„… Czy on umrze?”

[Nie. Nawet pomimo to, że efekt wody został zwiększony, nie jest to wystarczające, aby zabić kogoś z Feneksów.]

Czy to w porządku, Ddraig?

[Jednak woda święcona pochłania duże zasoby kondycji i duszy. Nawet jeżeli jest to feniks, który jest w stanie odrodzić się z popiołów, utrata znacznej części wytrzymałości i duszy… No cóż, nie wyliże się z tego zbyt szybko.]

[DYM…]

Z jego bezbronnego ciała zaczął wydobywać się dym. Oto, co po nim pozostało – zniszczone działo i spalone ubrania. Chwyciłem mocno smoczą ręką krzyż leżący na ziemi i włożyłem w niego resztki swej mocy. Polałem go wodą święconą, która mi pozostała.

„Asia powiedziała mi o tym, że słabościami diabłów są krzyże i woda święcona. Zatem połączenie tych dwóch rzeczy będzie ze sobą niosło olbrzymie straty dla demona, prawda?”

„Ku…”

Na twarzy Raisera, który cierpiał od wody święconej, pojawił się strach. Spojrzałem się na niego, a potem na to, co otaczało. Nic po za nim nie zauważyłem. Żadnego ognia. Nie było zatem problemu. „Tego nauczyłem się od Kiby – nie należy ograniczać pola widzenia do swojego przeciwnika, ale należy uwzględnić również jego otoczenie.”

Skumulowałem całą swą moc w jednym punkcie. Przemieniłem ją w smoczą moc i przetransportowałem do wody i krzyża.

[Transfer!!]

Dzięki temu ten święty atak zyskał niebywałą siłę.

„To umiem od Akeno-san. Kumuluj energię, która krąży w twoim ciele. Trzeba się skoncentrować i ją wyczuć. Tak, nawet taki dureń jak ja może to zrobić, Akeno-san.”

Tych wszystkich rzeczy nauczyłem się podczas treningu. Tak, od każdego. Zapamiętałem je wszystkie i wszystkie okazały się być pomocne. Odzyskam Buchou z pomocą mocy wszystkich!

Kiedy skierowałem swoją pięść w stronę Raisera, ten zaczął panikować.

„C-czekaj! Czy ty zdajesz sobie z tego sprawę!? To małżeństwo jest ważnym i kluczowym dla przyszłości diabłów! W takie coś nie może się wtrącać ktoś taki jak ty!”

„Nic nie rozumiem z tych skomplikowanych rzeczy. Jednak pamiętam, jak przegrałem przeciw tobie i straciłem przytomność. Buchou płakała. Ona płakała! Płakała również przed meczem! To jest dla mnie wystarczający powód, aby obić ci tę mordę!”

BĘC!!

Moja pięść, będąca w posiadaniu krzyża i wody święconej, wwierciła się głęboko w brzuch Raisera!

„Gahaaa!”

Cofnął się do tyłu, kaszląc krwią.

„Ja… przeciw takiemu… jak to…”

Wypowiedział te słowa i upadł na ziemię. Już nie powstał.


Wpatrywałem się w Raisera, który zdawał się nie dawać żadnych oznak życia. Chwilę później podszedłem do Buchou. Jednak ktoś wszedł mi w drogę. Tą osobą była siostra Raisera. Wpatrywała się we mnie bez słowa, choć zdawało mi się, że miała do mnie wielkie pretensje. Wyciągnąłem w jej stronę moją smoczą rękę i powiedziałem:

„Jeżeli masz jakiekolwiek pretensje, powiedz mi je! Ja już się tobą zajmę!”

Usunęła się z mojej drogi. Minąłem ją i stanąłem naprzeciw Buchou. Przemówiłem do niej z uśmiechem:

„Wracajmy do domu, Buchou.”

„…Ise.”

Spojrzałem się na osobę siedzącą obok niej. Był to mężczyzna w rudych włosach. Jej ojciec. Stanąłem przed nim i powiedziałem:

„Zabiorę Buchou, Rias Gremory. Bardzo przepraszam za moje działania, jednak zabieram Buchou ze sobą.”

Nic nie odpowiedział, a jedynie zamknął oczy. Mao-sama, który powinien był siedzieć obok niego, przepadł. Chciałem mu podziękować… z pewnością podziękuję. Następnym razem, kiedy go spotkam… Chwyciłem dłoń Buchou. Wyjąłem kartkę, którą dostałem od Grayfii-san. Wydawało mi się, że wspominała mi o okręgu na drugiej stronie, którego miałem użyć wtedy, gdy odzyskam Buchou… Kiedy odwróciłem papier, zabłysło światło.

[BŁYSK!]

To, co ukazało się naszym oczom, była czteronożna istota, której nigdy wcześniej nie widziałem. Miała w sobie coś z lwa i orła oraz posiadała skrzydła.

„Gryfon…”

Ktoś się odezwał. Aaach, zatem to był gryfon? Zatem miałem uciec przy jego pomocy?

[RYK]

Gryfon zaryczał i podszedł do dziury w ścianie, którą zrobiłem wcześniej. Zanim wyruszyliśmy, powiedziałem do Kiby i reszty:

„Widzimy się w klubie!”

Na moje słowa wszyscy się uśmiechnęli i pokiwali mi rękoma. Gryfon wzniósł się do góry, mając na swoim grzbiecie mnie i Buchou.

Odnośniki tłumacza

  1. Chiński Feniks.


Cofnij do podrozdziału Koniec gry Wróć do strony głównej Przejdź do podrozdziału Ojciec x Ojciec