High School DxD - Tom 2 rozdzial 1

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search

Żywot 1: Moja praca jako demon

Kiedy otworzyłem oczy, ujrzałem znajomy mi sufit. Aaaach, to wszystko było tylko snem. Miałem jednocześnie najlepszy sen, jak i najgorszy koszmar. Na początku zapowiadało się dobrze: mój ślub z Buchou, którą podziwiam. Wszystko było dobrze do tamtego momentu, a potem…

Moje serce biło bardzo szybko. Podniosłem się i otarłem pot z czoła. Wow, ale go dużo. Byłem zdumiony jego ilością. Jednocześnie zauważyłem, że otarłem się lewą ręką. A ta ostatnia scena we śnie… Ten czerwony smok…

Wszystko wyglądało jak jakaś fantastyczna historyjka, więc nie chciało mi się w to wierzyć. Pod koniec snu moja ręka stała się łapą tego potwora, jednak teraz wszystko było z nią w porządku. Jednakże byłem świadom, że coś w niej rezyduje.

Spojrzałem na budzik. Było wpół do piątej… Jeszcze wcześnie… Zrobiłem duży wdech i już zamierzałem wrócić do spania, ale… Nie! Przypomniałem sobie! Już pora! Muszę wstawać i przygotować się! Podszedłem do okna i wyjrzałem przez nie: przed moim domem stała rudowłosa piękność ubrana w czerwony dres, Rias Gremory-buchou. Chodziła do najstarszej klasy w mojej szkole oraz była naszą szkolną boginią. Była także przewodniczącą Klubu Okultystycznego, do którego również należałem. W rzeczywistości była diabłem. Spojrzała się na mnie po tym, jak zdała sobie sprawę, że patrzę. „Śpiesz się” – mogłem wyczytać z ruchu jej ust, które się uśmiechały.

– Już schodzę!

Przebrałem się w dres i wyszedłem na poranne ćwiczenia.


– Haaa……haaaa………haaaaa……

– Hej, nie biegaj tak żałośnie, bo dam ci dodatkowe dziesięć serii.

Traciłem oddech z powodu długiego biegu po osiedlu. Za mną na rowerze jechała Buchou, która ciągle mnie bezlitośnie poganiała. Byłaś ostra jak zawsze.

Niecały miesiąc temu zostałem przywrócony do życia pod postacią diabła. Stałem się podwładnym demonem Buchou, Rias-Gremory-sama.

Demony są wzywane przez ludzi, których zachcianki zostają spełnione za odpowiednią cenę. A więc praca stała się moim głównym zajęciem. Buchou nie stanowiła wyjątku. Codziennie spełniałem swoje obowiązki jako jej sługa, jednocześnie zbliżając się do osiągnięcia swojego celu. Jakiego celu? Przecież to oczywiste!

– Będę królem haremu… haaaa… – Słowa same wypłynęły z moich ust.

– Zgadza się. – odpowiedziała. – Jednak żeby nim zostać, musisz codziennie ćwiczyć. Musisz stać się silniejszy, nawet jeśli ma to zabrać dużo czasu.

Tak, Buchou. Ja to wszystko wiedziałem. Diabłem byłem niedługo, ale jeżeli zmotywuję się i będę parł do przodu, to otrzymam parostwo. Gdyby do tego doszło, będę mógł mieć własnych podwładnych. Dokładnie! Zamierzałem mieć pełno pięknych dziewcząt w gronie moich służących i wtedy byłbym w stanie spełnić swoje marzenie!

Jednak zanim to się stanie, musiałem stać się silniejszy, tak jak powiedziała Buchou. Siła była niezwykle ważna w świecie diabłów. Im silniejszy byłeś, tym łatwiej wspinałeś się po drabinie hierarchii. Mogłeś również awansować za pomocą posiadanej wiedzy lub umiejętności, jednak ja w tej chwili nie posiadałem żadnej z tych rzeczy, dlatego też musiałem polepszyć swoją kondycję. Z tego powodu przedsięwziąłem decyzję o porannych treningach, ale Buchou traktowała mnie naprawdę na spartańskich warunkach.

– Nie odpuszczę moim sługom za bycie słabymi.

Nie okazywała żadnej litości. Musiałem przebiec dwadzieścia kilometrów, a następnie zrobić ponad sto serii sprintu. Wykonywałem również rozmaite ćwiczenia na wzmocnienie mięśni, jednak było ich tyle, że straciłem rachubę. Diabły były istotami nocnymi, więc uważałem, że byłoby lepiej, jeżeli trenowałbym właśnie w nocy, jednak ta opcja nie była w ogóle brana pod uwagę. Za dnia każdy wysiłek powodował u nas zmęczenie, również psychiczne.

Codziennie cierpiałem z powodu zakwasów, jednak zacząłem się do tego przyzwyczajać i po pewnym czasie nie bolało to już tak bardzo, a ćwiczenia mogłem wykonywać z łatwością. Był to dowód na to, że mogłem bezproblemowo funkcjonować za dnia. Dobrze radziłem sobie na lekcjach WF-u. Mój czas na sześćdziesiątkę znacznie się poprawił, a dłuższy bieg nie sprawiał mi już takiego bólu.

– Haaa…haaa… – sapałem zmęczony.

Kiedy wbiegłem na teren parku, który był naszym celem, zatrzymałem się. Z mojego ciała aż kapał pot.

– Nieźle. Przejdźmy do sprintu.

Jej uśmiech był taki olśniewający…


– Twoja moc ma wielkie znaczenie dopiero wtedy, gdy masz dobrą kondycję.

– Tak… sześćdziesiąt pięć…

Po tym, jak przebiegłem poranny maraton i sprint, przyszła pora na pompki. Buchou siedziała na moich plecach. Czucie jej miękkich pośladków było przepiękne, jednak moje ręce zaczęły robić się drętwe, więc nie miałem czasu, żeby się tym rozkoszować. Nie, jednak jej pośladki były najlepszą częścią treningu!

BAC

– Au! – Zostałem uderzony w tyłek, a z moich ust wymknął się ten mały okrzyk…

– Znowu myślisz nie o tym, o czym trzeba. – skarciła mnie – Ruchy twoich bioder są dość nieprzyzwoite

– … To… sześćdziesiąt osiem… z powodu… bo jak wyobrażam sobie, że jeździsz na mnie jak na koniu… sześćdziesiąt dziewięć… to zamieniam się w prawdziwego ogiera… siedemdziesiąt!

– Rozmawianie podczas pompek. Wygląda, że musisz jeszcze dorosnąć, Ise. A może powinnam dorzucić ci kolejną setkę? – Powiedziała coś takiego niemożliwego z uśmiechem.

Umrę… Skonam w tych męczarniach z samego rana…

– Ummm. Powinna już być.

– Co? Ktoś przychodzi? – Kiedy ją zapytałem, usłyszałem znajomy głos:

– Już pędzę!

Nie przestając robić pompek, spojrzałem się w kierunku, skąd ów głos dochodził.

– Ise-san, Buchou-san! Wybaczcie moje spóźnienie… Haaah!

Była to blondynka Asia, która właśnie się wywaliła.


– Ise-san, proszę, twoja zielona herbata.

– Dziękuję.

Zrobiliśmy sobie przerwę, a ja piłem herbatę przyrządzoną przez Asię. Później wykonałem rozmaite ćwiczenia na wzmocnienie mięśni brzucha oraz grzbietu, więc moje ciało było dość obolałe.

– Asiu, co ty tu robisz? – Kiedy ją spytałem, zaczerwieniła się.

– Doszły mnie słuchy, że codziennie z rana ćwiczycie… Więc chciałam jakoś pomóc. Dzisiaj byłam w stanie tylko przyrządzić zieloną herbatę.

Asia… Co za wspaniała dziewczyna! Byłem tym bardzo wzruszony!

– Asia! Naprawdę jestem poruszony twoją życzliwością! Aaaach, nigdy nie myślałem, że nadejdzie dzień, w którym usłyszę to od dziewczyny!

Siorbałem herbatę płacząc jednocześnie ze szczęścia.

Asia była blondynką o pięknych, zielonych oczach. Kiedyś była zakonnicą, jednak teraz była częścią domu Gremory. W zeszłym miesiącu została wmieszana w pewien incydent, w wyniku czego upadli aniołowie ją zabili. Umarła, ale dzięki Buchou udało się ją przywrócić do życia pod postacią diabła i mogła być teraz z nami.

Upadli aniołowie są złymi odpowiednikami swoich dobrych braci, a wzmianki o nich znajdują się zarówno w Biblii, jak i w różnych podaniach oraz legendach. Ich cechą były czarne skrzydła. Byli naszymi największymi wrogami i od zarania dziejów prowadzili z nami wojnę. Niecały miesiąc temu również i ja zostałem w nią wciągnięty. Wtedy również zdałem sobie sprawę z tego, jak słaby byłem i z tego właśnie powodu zacząłem ćwiczyć, żeby to zmienić. Nie chciałem dopuścić do tego, żeby Asia musiała przeżywać to wszystko raz jeszcze.

Buchou, nasza pani, rozmyślała nad czymś, popijając zieloną herbatę.

– Coś się stało, Buchou? – Kiedy ją spytałem, ta wydawała się być zaskoczona, zakaszlała i odpowiedziała:

– Nie, nic. Jednak nadszedł już czas. Postanowiłam zrobić to dzisiaj, także chodźmy już do domu Iseia.

Co? Dlaczego? Mojego domu? Nadszedł czas? Co niby mieliśmy u mnie robić?

– Bagaże powinny już być na miejscu.

Dopiero po dziesięciu minutach zrozumiałem, co miała na myśli.

– Czy to…?

Byłem bardzo zaskoczony, ponieważ przed moim domem stało pełno pudeł. Co to miało być? Na pudłach nie było nic, co by powiedziało cokolwiek o nadawcy. Miałem dziwne przeczucie co do tego. Nie było tam bomby, prawda?

– No Ise, zanieś je do pokoju – powiedziała Buchou na widok mojej zdezorientowanej miny.

– Co? Zanieś? Mam to wnieść… do mojego domu!?

– Tak, to wszystko należy do Asi. Wnoszenie bagaży należy w końcu do obowiązków gentelmana, czyż nie?

A...

– Asi!? – krzyknąłem zaskoczony, jednak Buchou zszokowała mnie jeszcze bardziej:

– Tak. Od dzisiaj Asia będzie mieszkać u ciebie.


Spotkanie rodzinne, które jest znane wszystkim na całym świecie. Jest również idealną okazją do omówienia najważniejszych spraw. Do rodziców, którzy mają wielki autorytet, należy ostateczna decyzja, a my, ich dzieci, musimy starannie dobierać słowa, aby rozmowa przebiegła szybko i sprawnie. Jednak moi rodzice, którzy winni mieć swój autorytet, z łatwością ulegali Buchou. Jej oczy miały moc, która jej to umożliwiała.

– Oka-sama i otou-sama[1], z powodu zaistniałej sytuacji, pozwolicie Asi Argento na zamieszkanie tutaj? – Prosiła o coś niemożliwego.

Jednak moi rodzice zaczęli szeptać między sobą, spoglądając na Asię.

... Co do… Patrzyli się również i na mnie. Mój ojciec przemówił.

– Asia-san, tak? – zapytał.

– Tak, otou-sama – odpowiedziała drżącym głosem.

– Otou-sama… ku… Piękna nieznajoma dziewczyna nazywa mnie ojcem. Jak mam to rozumieć? Aż łezka kręci mi się w oku. – Mój tata zaczął się rozczulać.

Nazywanie go „ojcem” przez dwie piękne dziewczyny najwyraźniej sprawiało mu radość. Nawet ja byłem pewien, że też dałbym się na to nabrać, jeżeli któraś z nich nazwałaby mnie onii-sama[2].

– Otou-san! – Moja mama uderzyła łokciem tatę, a ten powrócił do rzeczywistości i zaczął mówić dalej:

– Khm… Jeżeli mimo wszystko chcesz tutaj pozostać, to musisz wiedzieć, że grasuje tutaj potwór, który nie potrafi powstrzymać swojej żądzy seksu, nasz głupi syn. To dość niefortunne, ale może lepszym byłoby dla ciebie pozostanie w domu twojej rówieśniczki? Jeżeli coś ci się stanie, będzie to dla mnie wielka hańba.

Nie zostawi suchej nitki nawet na własnym synu. Zaraz, co on miał na myśli, mówiąc: „potwór, który nie potrafi powstrzymać swojej żądzy seksu”…? No cóż, mógł posunąć się jeszcze dalej, więc nie będę robił żadnych kłótni. Jednak miał rację – jeżeli dziewczyna chciała gdzieś zamieszkać na czas szkoły, to powinna była zwrócić się o to do koleżanki. Nawet moja matka się z tym zgadzała.

Jeśli taka piękna blondyneczka pozostałaby z potworem takim jak ja, moi rodzice nie mogliby sobie wyobrazić, co by mogło się dziać. Był to dla nich wielki problem. Ale ja bym nic nie zrobił! Czy nie byłem godzien zaufania…?

Nie wiedzieli o tym, że byliśmy diabłami, a Asia była wykorzystywana przez upadłych aniołów. Jeżelibym im to powiedział, to za nic by nie uwierzyli, a ja nie chciałem ich w to wciągać.

Zeszło nam dużo czasu, żeby przedstawić im całą sytuację. Nie wydawało mi się, żeby Buchou jakoś próbowała zaradzić na odmowę moich rodziców, za to wciąż mówiła z uśmiechem:

– Zatem co państwo na to, żeby Asia została waszą córką?

Co to miało znaczyć, Buchou…? Brzmiało dość poważnie…

– Otou-sama – Buchou ciągnęła dalej – Asia zawdzięcza Iseiowi wiele. Bardzo wiele. Ja również. To prawda, że Ise nie jest zbyt inteligentny, ale nie jest głupkiem. Jest dość żywiołowy i mógłby przeć do przodu nie zważając na przeszkody, a nawet próbowałby je pokonać. Zarówna Asia jak i ja jesteśmy zauroczone tą częścią Iseia. Zwłaszcza Asia, czyż nie?

– Tak! Ise-san uratował mnie, ryzykując własne życie! Jest moim zbawcą. Nawet w szkole służy mi pomocą. W klasie… – I zaczęła tłumaczyć, jak to jej pomagam. Wspominała nawet o mało istotnych rzeczach, za to bardzo je wyolbrzymiała.

Ooooooooch… to było takie krępujące, że chciałem zapaść się pod ziemię. Moi rodzice wciąż powtarzali: „Umm, naprawdę Ise tak zrobił?” oraz „Służy pomocą?”, a na ich twarzach widniał ślad dumy z syna. A potem Buchou użyła ostatecznego argumentu:

– A co państwo na to, żeby potraktować to jako trening przedmałżeński?

– Trening przedmałżeński!?

Co do! Ja oraz moi rodzice krzyknęliśmy głośno. Na twarzy Asi rysowało się jedno wielkie zapytanie.

[ŁZY]

Łzy pociekły strumieniem z oczu taty. Otarł je i przemówił:

– … Widząc, jakim chłopakiem jest Ise, byłem pewien, że nigdy nie doczekam się wnuków. Martwiłem się tym tak bardzo, że myślałem, że ja dożyję sześćdziesiątki, a on nadal pozostanie kawalerem…

C-co… Teraz to pojechałeś… Znaczy się, dlaczego tak o mnie myślał? Moja mama ocierała łzy. Zaraz, ty też płaczesz!?

– Myślałam – zaczęła mówić – że Ise nigdy nie przedstawi nam swojej narzeczonej, bo to Ise. Wszyscy wiemy, jaki jest. Jest głupim synem. Starałam się go dobrze wychowywać, żeby chociaż nie przynosił wstydu, ale wszystko poszło na marne. Jeżeli mogłabym cofnąć się w czasie, spróbowałabym przekonać moją młodszą mnie do wyrzucenia wszystkich pornosów Iseia, które trzyma w plastikowym pudełku w szafce.

Oooo kuuurwaaa! Moja tajna skryjówka! Wiedziała!?

Tata chwycił Asię za rękę.

– Asia-san! Ise jest z pewnością bezwartościowym dzieckiem, ale zajmiesz się nim?

– Pan się myli… – Asia stanowczo zaprzeczyła. – Ise-san nie jest bezwartościowy. Jest naprawdę ciekawą osobą.

Asia nie rozumiała, co mój tata sugerował, i tylko uśmiechała się. Matka, która to widziała, zaczęła płakać jeszcze bardziej.

Co to miało być? Wszystko przypominało jakąś telenowelę. Tylko jaką?

– Rias-san! Z chęcią zaopiekujemy się Asią Argento-san! – Buchou uśmiechnęła się na słowa ojca.

– Jestem bardzo wdzięczna, otou-sama – odpowiedziała. – Zatem Ise, opiekuj się dobrze Asią. Asiu, od teraz będziesz mieszkała z Iseiem i jego rodziną.

– Czy to jest w porządku? Nie będzie to… kłopotem… jeżeli zostanę? – zapytała Asia.

Buchou odpowiedziała jej:

– W celu przyzwyczajenia się do japońskiej kultury i stylu życia, najlepszym sposobem jest zamieszkanie u japońskiej rodziny. Kiedy zapytałam cię, z kim chciałabyś najbardziej mieszkać, odpowiedziałaś bez chwili zastanowienia, że z Iseiem.

Och, już zrozumiałem, więc to był główny powód. Asia mieszkała u Rias-buchou, w jednym z pokoi w starym budynku szkolnym.

– Tak, rzeczywiście tak powiedziałam, ale…

– W porządku, Asia-san! Przyzwyczajaj się do Japonii w naszym domu! Możesz nawet zostać tutaj na zawsze! – Ojciec już sobie ubzdurał, że Asia zostanie moją żoną.

– Widzisz? Nawet otou-sama tak mówi.

Asia była dość zmieszana, jednak kiedy zobaczyła uśmiech na twarzy Buchou, również się uśmiechnęła.

– Okay, Buchou-san. Pozostanę pod waszą opieką, otou-sama i oka-sama.

Perfekcyjnie zmanipulowałaś moich rodziców… Chyba „narzeczona” była dla nich wystarczającym ciosem… Zatem postanowione. Asia zamieszka z nami.

– Narzeczona, co…?

Poczułem się dość niespokojnie, kiedy zobaczyłem twarz Buchou.


Kilka dni później.

– Piękną mamy pogodę, prawda, Ise-san? Dzisiaj na WF-ie gramy w softballa[3]. To będzie mój pierwszy raz, kiedy w to zagram, więc nie mogę się już doczekać!

Asia szła wesoło do szkoły, a ja kroczyłem tuż obok niej. Nigdy nie przeszło mi przez myśl, że moją drogę do szkoły będę pokonywał kiedykolwiek w towarzystwie takiej piękności. Wzrok innych, którzy zmierzali w tym samym kierunku, był bardzo wrogi.

– Czemu do licha Asia-san zmierza z tego samego kierunku co Hyoudou?

– Bzdura… co to ma znaczyć…?

– To pewnie jakieś nieporozumienie… Wpierw była to Rias-oneesama, a teraz Asia-san…

I podobnymi tekstami raczyli mnie obdarowywać inni. Cóż, dla ludzi, którzy mnie znali, taki widok był raczej nie do pomyślenia.

Od zawsze uchodziłem za zboczeńca, który nie miał żadnego powodzenia u płci przeciwnej, jednak od niedawna zaczęło mi się układać w relacjach ze szkolnymi boginiami. A teraz szedłem do szkoły wraz z nową blond uczennicą, o której wszyscy rozmawiali od momentu, kiedy tylko przybyła. Dla innych osób było to wręcz niemożliwe. Byli też i tacy, którzy zalecali się do Asi, ponieważ twierdzili, że „skoro Hyoudou potrafi, to ja też”, jednak ona odrzucała wszystkich. Z tego właśnie powodu wielu miało do mnie żal. I w tym momencie patrzyli na mnie z urazą. Hej, to nie moja wina… Pewnie myśleli, że co noc zabawiałem się z ciałem tej bishoujo. To nie było takie proste, jak sobie wyobrażali, no ale okay. Fufufufu. Z drugiej strony było się z czego pośmiać – mimo że było to nieporozumienie, to myśleli, że w oczach dziewczyn stałem się atrakcyjny. Oh yeah! Jesteście zazdrośni, co nie? A ja wciąż zamierzam osiągnąć jeszcze więcej! Fuhahaha!

– Co tak cię rozbawiło? – Asia spojrzała się na mnie ze zmartwioną miną.

Kiedy tylko twarz bishoujo znajdowała się naprzeciw mojej, czerwieniłem się… No cóż, wciąż byłem młody.

– N-nie, nic takiego – odpowiedziałem. – Przy okazji Asiu, masz jakieś problemy w szkole? Dobrze ci się układa z innymi dziewczynami?

Właśnie o te rzeczy martwiłem się najbardziej. Jeszcze nie tak dawno była zakonnicą, a teraz została umieszczona w tej szkole. Z racji, że miała kompletnie odmienny styl życia od naszego, mogła się tutaj zagubić. Oczywiście, kiedy tylko mogłem, to pomagałem jej, jednak bardziej liczyło się to, czy inne dziewczyny ją zaakceptują. Była w dobrych stosunkach z dziewczynami z Klubu Okultystycznego, ale zastanawiałem się, jak przyjęli ją w naszej klasie. Nie mówię, że dokuczali jej z powodu tego, że nie była zaznajomiona z tutejszym stylem życia, ale… Nie potrafiłem przestać się o to zamartwiać. Nic takiego nie zauważałem, jednak mogło się to dziać za moimi plecami.

Uśmiechnęła się tylko serdecznie z głębi swojego serca, które rozszyfrowało moje myśli.

– Wszyscy są dla mnie bardzo mili – powiedziała. – Uczą mnie naprawdę wielu rzeczy, a ja mogę zaznajomić się z tutejszą kulturą. Mam wielu przyjaciół, nawet zaproponowano mi wspólny wypad na zakupy.

Dobrze słyszeć. Na szczęście jej stosunki z innymi były dobre. Wreszcie z jedno z moich zmartwień odeszło.

Kiedy wkroczyliśmy na teren szkoły, poszliśmy wprost do klasy, cały czas rozmawiając. Kiedy problem z Asią zniknął, drugim był…

– Dzień dobry, Asia-chan!

– Dzień dobry, Asia-chan. Twoje włosy promieniują jak zawsze.

Jak tylko weszliśmy do klasy, łysol Matsuda i okularnik Motohama zbliżyli się do Asi. Byli oni moimi kumplami. Uchodzili za największych zboczków w szkole, dodając do tego jeszcze mnie.

– Dzień dobry Matsuda-san, Motohama-san.

Oboje bardzo podniecili się tym, że Asia odpowiedziała na ich przywitanie.

– To jest to, co nie, Motohama-kun?

– Zgadza się. Przywitanie przez bishoujo tchnęło w nas nowe życie.

… Jak zawsze, cieszyli się z najmniejszych rzeczy. Jeszcze do niedawna byłem taki sam. Fufufu, nigdy bym nie pomyślał, że zmienię się tak bardzo, a na mojej drodze napotkam pełno dziewczyn.

BĘC!

– Khee! – Kiedy rozmyślałem, Motohama uderzył mnie w brzuch. – A to za co, łysa pało!?

Odpowiedział śmiechem i kopnął mnie w nogę. To naprawdę bolało! Co ten idiota wyprawiał!

– Hahaha. Ise-kun, już o tym słyszałem – powiedział.

– Słyszałeś o czym?

– Podobno codziennie idziesz do szkoły w towarzystwie Asi-chan.

– I co z tego?

– To dość dziwne. Dlaczego dwie osoby zmierzają do szkoły z tego samego kierunku?

Hmm… Nie miałem pojęcia, skąd się o tym dowiedział, ale najwyraźniej musiał usłyszeć krążące plotki. Uśmiechnąłem się, żeby się wkurzyli, a potem powiedziałem:

– Słuchajcie, Matsuda, Motohama. Od teraz znajduję się w zupełnie odmiennym świecie niż wy dwaj. I nic na to nie możecie zaradzić.

– I z czego się cieszysz!?

– Z-zgadza się, Ise. Tylko z tego powodu, że jesteś w dobrych stosunkach z Asią-chan…

Przyszła pora na ostateczny argument, a na mojej twarzy zawitał wyraz zwycięstwa.

– Mieszkam z Asią – powiedziałem z triumfem. – Pod jednym dachem. Potwierdzisz prawdziwość moich słów, Asiu?

– Tak – odpowiedziała. – Zamieszkałam w domu Iseia.

– !?

– !?

Zamilkli po tym, jak usłyszeli odpowiedź Asi. Nie wiedzieli co powiedzieć. Fu. Fuhahahaha! Hahahaha! Wygrałem! Wygrałem!

– Kłamstwo! – Matsuda stanowczo to odrzucił, a nawet się rozpłakał. Były to łzy zazdrości. Fuhahaha! Płacz sobie! Krzycz! A potem umrzyj!

– N-niemożliwe… Ise mieszka… w jednym domu… z blond bishojou…? Nie może być… To jest sprzeczne z wszelką logiką… – Motohama poprawił swoje okulary drżącą ręką. Mimo że starał się zachować spokój, to całe jego ciało drżało.

– Powiedz jeszcze, że to właśnie Asia-chan cię budzi! – Pytanie to padło z ust Matsudy.

– Asiu, nawet dzisiaj mnie obudziłaś, prawda?

– A tak, ponieważ Ise-san jest taaakim śpiochem. Fuhuhu.

Och, Matsuda opadł bezwładnie na ziemię.

– Może nawet gotuje dla ciebie?

– Moja mama mówi, że Asia jest naprawdę uprzejmą i pomocną dziewczyną.

– O rany… nie mów tak, zawstydzasz mnie. – Asia zaczerwieniła się, próbując schować swoje czerwone policzki pod dłońmi.

Spojrzałem na nią ze spokojnym, ale męskim wyrazem twarzy. Oczy Motohamy, który spoglądał na nas z boku, wyglądały, jakby miały trysnąć krwią. Och, bycie zazdrosnym o przyjaciela było z pewnością przerażającym doświadczeniem. Stary, życie mogło zostać odwrócone o sto osiemdziesiąt stopni przez jedną zmianę. Już zaprzyjaźnienie się z bishoujo gwarantowało, że będę miał o wiele lepszą przyszłość niż dotąd. Tak, mimo że cała reszta dziewczyn mnie ignorowała, mi wystarczyła tylko jedna Asia.

Zaraz, to niedobrze. Moim celem było zdobycie parostwa i zostanie wielkim diabłem, a potem uczynienie z bishoujo moich służących, a żeby to osiągnąć, musiałem być popularny wśród dziewczyn, tak? Jednak przy takim tempie nie będę w stanie…

– TY!! Znasz pełno ślicznych dziewczyn! Rias-senpai! Akeno-senpai! – Matsuda schował swoją głowę między nogami i zaczął krzyczeć, przy okazji płacząc. – Dwie najlepsze Onee-sama naszej szkoły! Następna jest nasza mała bogini, Toujou Koneko-chan! A na końcu blond piękność, która co dopiero do nas przybyła, Asia-chan! Tak nie wolno! To jest takie nie fair, że chyba się załamię!”

Płacz sobie, ile chcesz, mój przyjacielu. Tak jak powiedział, zaczęło mi się ostatnio powodzić wśród bishoujo. Zwłaszcza z Asią, z którą codziennie chodziłem do szkoły. Hmm, Rias-senpai i Akeno-senpai również się o mnie troszczyły… Ta, miał rację. Przeskoczyłem do grupy ZWYCIĘZCÓW. Z pewnością byłem zwycięzcą. Chyba doświadczałem najlepszych chwil w moim życiu. Powinienem rozkoszować się nimi, a potem wspominać i nie żałować niczego.

Kiedy o tym rozmyślałem, Motohama znów poprawił spokojnie swoje okularki:

– Ise – zaczął mówić, jednocześnie zbliżając się do mnie powoli – nie uważam, że przedstawienie nam pojedynczej dziewczyny będzie czymś złym. Znaczy się, przedstaw nas komuś jeszcze. Błagam cię.

Jego głos był niski, ale brzmiał poważnie. Ale przedstawić… Jedynymi bishoujo, które znałem, były te, o których wspominałem. Innymi słowy, nic nie łączyło mnie z resztą dziewczyn. A tamte były diablicami… No cóż, mimo że nimi były, to wciąż pozostawały słodkie i urocze.

Co? Hmmm, a tak. Była jedna osoba, która się do tego nadawała. Wyjąłem swoją komórkę i zacząłem szukać imienia. Tak, miałem je. Zatem załatwione.

– Poczekajcie chwilkę. – Zostawiłem ich samych i odszedłem w kąt.

Zadzwoniłem do tej osoby. Rozmawialiśmy kilka minut, a ona się zgodziła. Dobrze.

– No – zacząłem mówić, gdy do nich wróciłem – znalazłem kogoś, kto się z wami spotka. Zabierze ze sobą również swoje przyjaciółki. Tutaj macie jej numer, jednak wpierw skontaktujcie się z nią przez e-mail. Chyba jesteście zadowoleni?

– Dzięki!! – Matsuda, który jeszcze chwilę temu leżał na ziemi, poderwał się do góry i wyrwał telefon z moich rąk

Hej, hej, co za nagła zmiana! Dopiero co płakał… naprawdę, ten gość… Oboje zapisali numer w swoich telefonach.

– Dziękuję ci bardzo, Ise-sama! Nigdy o tym nie zapomnę! Jestem twoim dłużnikiem!

– Tak! Następnym razem zróbmy potrójną randkę! Tylko poczekaj! My również zdobędziemy dziewczyny!

Oboje się radośnie uśmiechali. Wyglądali na szczęśliwych, a nawet mógłbym rzec, że myślami gdzieś odlecieli.

– Jaką osobą jest ona? – Matsuda spytał o nią. Odpowiedziałem, drapiąc się po policzku:

– Ummm, tak, dziewica, tak sądzę. Jestem pewien.

– Dziewica…! Wspaniale…! To takie piękne, Ise-kun!

– Stary, nawet nie wiesz jak jesteśmy ci wdzięczni.

Jacy oni żałośni. Chcieli za wszelką cenę zmienić swoje zachowanie… Nie, gdyby nie moje spotkanie z Buchou i Asią, to wciąż byłbym taki sam. Przepraszam was, że to ja zgarniam wszystko to, co dobre. Matsuda zapytał mnie z uśmiechem:

– Och, Ise-kun, przy okazji, dlaczego „Mil-tun” jest nazywana „Mill-tun”?

Poradziłbym spytać się o to jego samego. Nawet ja nie znałem prawdziwego powodu.


W nocy.

Jeździłem na rowerze po osiedlu.

– Oryaaaaaaaaaaaaa!

Pedałowałem z całych sił. Kiedy dotarłem do celu, Asia, która przez ten cały czas siedziała za mną, włożyła ulotkę do skrzynki.

– Gotowe.

– Okay.

I znów ruszyłem. Ulotka, którą właśnie zostawiliśmy, służyła do przywoływanie diabłów. Początkowo ludzie rysowali magiczne kręgi w celu naszego przyzwania, jednak obecnie nikt tego już nie czynił, a tym bardziej mało kto wierzył w demony. Jeszcze nie tak dawno i ja należałem do tej grupy ludzi.

Diabły musiały znaleźć się w naprawdę niekorzystnym położeniu, gdyż zaczęły tworzyć te ulotki. Każdy szanujący się diabeł rozprowadzał ulotki z własnym magicznym kręgiem, i tak jak w przypadku ich zwyczajnych odpowiedników, umieszczał na nich hasło, które mogło przykuć uwagę ludzi. Dało się zauważyć, że były one ignorowane przez ludzi zadowolonych z życia; z drugiej strony zawsze znalazł się ktoś, kto czegoś usilnie pożądał i właśnie w nich nasze ulotki znajdowały użytkowników.

Magiczne kręgi umożliwiały nam wstawienie się na wezwanie ludzi, którzy stawali się naszymi klientami. W zamian za określoną cenę spełnialiśmy ich życzenia. W ten oto sposób to funkcjonowało. Tak obecnie przyzywało się diabły, a właśnie roznoszenie tych ulotek było pierwszą pracą, którą parał się każdy, kto stał się demonem. Było to niepisaną zasadą świata demonów. W celu zlokalizowania naszych potencjalnych klientów używaliśmy specjalnego urządzenia, a po przybyciu na wskazane przez nie miejsca, zostawialiśmy ulotki w skrzynce pocztowej, a następnie ruszaliśmy dalej i powtarzaliśmy poprzednie czynności. Cóż, w sumie roznoszenie ulotek zakończyłem już jakiś czas temu, więc dlaczego wciąż to robiłem?

– … Ise-san, czy to w porządku? Że pomagasz mi roznosić te ulotki…

– To żaden problem.

Tak, pomagałem w tym Asi. Właśnie z tego powodu przez kolejne dwa miesiąca wciąż musiałem jeździć na rowerze.

– Asiu, nie miałaś nigdy wcześniej do czynienia z rowerami, tak? Zatem ktoś musi jeździć za ciebie.

– Umm, wybacz, nigdy nie miałam okazji do spróbowania jazdy na nich… Ale przecież mogłam roznosić ulotki na pieszo…

– Nie mogłem ci na to pozwolić, zbyt się o ciebie martwię, Asiu.

Była to najszczersza prawda. Nie dlatego, że nie umiała jeździć na rowerze, ale z tego powodu, że nie mogłem dopuścić do tego, żeby sama chodziła po nieznanym sobie miejscu. Niecały miesiąc temu przyleciała do Japonii z Północnej Europy. Nie wiedziała niczego o tutejszej kulturze. Wprawdzie kiedy tylko stała się demonem, posiadła umiejętność rozumienia japońskiego, ale gdy rozchodziło się o dostosowanie się do japońskiego stylu życia, była to kompletnie odmienna sytuacja. Była dla wszystkich uprzejma, jakby nie znała prawdziwego świata. Nigdy nie było wiadomo, co może się jej przydarzyć. Kiedy tylko o tym pomyślałem, powodowało to, że martwiłem się jeszcze bardziej. Oświadczyłem zatem Buchou: „Pomogę Asi!”, a ona zaakceptowała moją prośbę natychmiastowo. Byłem jej tak wdzięczny! No i właśnie tak zaczęło się moje pomaganie Asi – w nocy jeździłem na rowerze po osiedlu.

– O, spójrz Asiu. Widzisz tę kapliczkę? – Mijając mały budynek, wskazałem na niego palcem. – Pamiętaj, że nie możemy do niej wejść, bo jesteśmy diabłami.

– Tak. Nie możemy wchodzić do miejsc, gdzie zbierają się dusze i rezyduje lokalne bóstwo, tak? Dość trudno zrozumieć mi japońskie bóstwa, gdyż jestem chrześcijanką…

Buchou już mi powiedziała, że dla Asi zrozumienie japońskiej kultury będzie wielką trudnością, gdyż od małej uczono ją, że istnieje tylko jeden Bóg. Zacząłem więc zaznajamiać ją z tutejszą kulturą, podczas gdy roznosiliśmy ulotki.

– O, popatrz. Ta piekarnia jest niestety już zamknięta, ale uwierz mi na słowo, sprzedają tutaj świetne pieczywo. Z pewnością będziesz chciała je kupić następnym razem?

– O tak! Japoński chleb jest taaaki pyszny!

Mimo że była to normalna rozmowa, to i tak była zabawna. Nocna randka. To było najlepsze! Zawsze chciałem jechać na rowerze z dziewczyną za sobą.

– Ise-san, oglądałeś kiedyś film „Rzymskie wakacje”?

– To ten stary film? Niestety nie.

– Naprawdę…? – jej głos zabrzmiał smutno.

– Ale co w związku z tym filmem?

– … Zachwyciłam się tym. Po prostu… chociaż był to rower. Jeżeli nawet ja… Fufufu…

Co takiego? Teraz mówiła o wiele radośniej. Nawet zacisnęła mocniej ręce wokół moich bioder. Nie wiedziałem, o co jej chodziło, no ale dobra. Jeżeli Asia była szczęśliwa, to wszystko było okay. Ten wieczorny wiaterek także był dobry.


– Już jesteśmy!

Skończyliśmy roznosić ulotki i wróciliśmy do klubu – nieużywanego budynku starej szkoły. Jedno z pomieszczeń na trzecim piętrze służyło nam za pokój klubowy i miejsce zbiórki członków domu Gremory.

– O rany. Dobra robota. Przyrządzę dla wszystkich zieloną herbatę. – Pierwszą osobą, która nas przywitała, była wiceprzewodnicząca klubu, Himejimo Akeno-san, która pełniła ważną rolę w naszym domu.

Chodziła do klasy trzeciej, a na jej twarzy zawsze widniał uśmiech. Miała długie i jedwabiście czarne włosy i reprezentowała sobą to, co nazwać mogłeś japońskim ideałem piękności. Włosy miała spięte w kucyka, co było naprawdę rzadkim widokiem. Wraz z Buchou należała do Dwójki najlepszych Onee-sama naszej szkoły! Były popularne zarówno wśród dziewczyn jak i chłopaków i uchodziły za prawdziwe boginie.

– Hej. Jak tam nocna randka? – Kolesiem, który obdarzył mnie uśmiechem, był Kiba Yuuto, pieprzony przystojniak. Był szkolnym księciem, który zdobył serca prawie wszystkich dziewczyn. Był moim przeciwnikiem, ponieważ nienawidziłem przystojniaków.

– Z pewnością lepiej być nie mogło. – Uniosłem kciuk w jego stronę.

– … Niedozwolone nocne stosunki seksualne. – Osobą, która powiedziała coś tak szorstkiego, była Toujou Koneko, dziewczyna z pierwszej klasy. Na pierwszy rzut oka wyglądała na uczennicę podstawówki, a to z powodu swojego wyglądu loli, a w naszej szkole była swojego rodzaju maskotką.

Wraz z Asią podeszliśmy do Buchou, która siedziała na kanapie. Nasz Król, Rias-buchou. Nawet dzisiaj twoje szkarłatne włosy były piękne jak zawsze.

– Buchou, wróciliśmy.

Nie odpowiedziała, tylko pozostawała w coś wpatrzona. Czy o czymś rozmyślała? Głęboko westchnęła. Asia spojrzała w tym samym kierunku co ona.

– Buchou, wróciliśmy! – powiedziałem nieco głośniej. Tym razem mnie usłyszała, a myślami wróciła do nas.

– P-przepraszam. Myślałam nad czymś. Dobra robota, Ise, Asiu.

Ostatnio coraz częściej się jej to zdarzało. Kiedy wydawała nam polecenia, robiła to jak zawsze z gracją, ale myślami pozostawała gdzieś indziej. Ilość westchnień, które czyniła za dnia, również wzrosła. Chyba miała jakąś sprawę do załatwienia, którą nie powinniśmy byli się interesować. No cóż, w końcu była wysokoklasowym demonem.

To byliby wszyscy członkowie Klubu Okultystycznego, jak i domu Gremory. Wszyscy, poza mną, byli bardzo popularni w szkole. No dobra, ja również byłem znany, ale z bycia zboczeńcem. Hahaha, czułem się z tym tak niezręcznie, że znam takich gości, że chciałem powiedzieć do każdego „wybacz”.

Po tym, jak Buchou potwierdziła obecność wszystkich, rzekła:

– Dobrze, a teraz pozwólmy Asi zadebiutować jako diabeł.

– Tak, Buchou. – Akeno-san położyła dłoń na czole Asi, po tym słowach Buchou. Wątłe światło zaczęło promieniować z jej palców i wyglądało to trochę tak, jakby coś czytała. – Po tym przypadku z Iseiem postanowiliśmy, że będziemy sprawdzać nowych.

Poczułem się trochę smutno na jej słowa. Było dokładnie tak, jak powiedziała. Mój diabelski debiut był okropny. W celu teleportacji przez magiczny krąg, potrzebna była magia. Niezbyt dużo, kapeńka, maleńka szczypta. Jednak ja jej nie posiadałem i przez to nie byłem w stanie się teleportować do klienta i musiałem dojechać do niego na rowerze. Wszystko wskazywało na to, że byłem pierwszym takim przypadkiem w historii. Mimo wszystko, do tej pory odpowiadałem na wezwanie klientów rowerem. Ech, to takie żenujące…

– Buchou, jest w porządku. Nie wykryłam żadnych problemów. Nawet więcej, jest najbardziej obdarzona magią zaraz po mnie i tobie. Ma naprawdę wielki magiczny potencjał.

– To dobra wiadomość. – Buchou uśmiechnęła się na słowa Akeno-san. – Może używać w pełni swoich mocy jako Goniec.

Mówiąc Goniec, Buchou miała na myśli rolę Asi jako demona. Diabły posługiwały się zasadami ludzkich szachów w stosunku do swoich sług. Demon, który był panem, pełnił funkcję Króla, a jego podwładni mogli być Królową, Wieżą, Gońcem, Skoczkiem albo Pionem. System ten nazwano diabelskim pionkiem. Został on powołany do życia w celu umożliwienia walki z małą ilością żołnierzy, co było spowodowane dużymi stratami diabłów w Wielkiej Wojnie, toczonej przeciwko upadłym aniołom i Bogu. Tak powiedziała mi Buchou.

Każdy pionek szachowy posiada swoje cechy, które odpowiadały cechom służących. Buchou była naszą panią, a każdy z nas miał przydzielone odpowiednie funkcje. Akeno-san była Królową, Kiba Skoczkiem, Koneko-chan Wieżą, Asia Gońcem, a ja Pionem! Na pierwszy rzut oka Pion zdawał się być słaby, ale w zależności od tego, jak używało się jego umiejętności, bylłś w stanie pokonać nawet Króla! Tak powiedziała mi moja Buchou! A ja musiałem w to wierzyć, ponieważ chciałem zostać Najpotężniejszym Pionem!

Wracając do poprzedniego, z racji, iż Asia miała w sobie pełno magii, była w stanie używać kręgu do teleportacji. Tak, Asia miała z pewnością dobry początek, z czego byłem rad. Zatem Asia nawiąże kontrakt… Poczułem się trochę niepewnie… Była dla wszystkich miła i uprzejma, ale nie wiedziała, jak funkcjonuje społeczeństwo wokół niej. A co jeśli wezwie ją ktoś, kto…?

Przypadek pierwszy

– O rany! Ale śliczna diablica-san! Oh yeah! Pokażesz mi swoje majteczki!? A także cycuszki!?

…Niedobrze…

Przypadek drugi

– Bishoujo diabeł-san! Pozwól mi pomacać swoje cycuszki, tyle, ile zechcę, nawet za cenę mojego życia!

… Piersi Asi?

Przypadek trzeci

– Oddam ci moje życie, więc pozwól mi kochać się z sobą aż do świtu!


– Ise, płaczesz? – Buchou spojrzała się na mnie z zaniepokojoną miną.

– Buchou, nie! Nie zgadzam się! – Potrząsnąłem głową, a z moich oczu wypływały wciąż łzy.

Nie mogłem na to pozwolić. Właśnie, nie! Chodziło w końcu o Asię! A ona nie będzie w stanie odmówić na czyjąś prośbę! Asia, która swoją pracę traktowała bardzo poważnie, byłaby w stanie poświęcić własne ciało, żeby wykonać swoją robotę!

– Buchou! Będę niespokojny, jeżeli Asia pójdzie sama! Już oczami wyobraźni widzę, jak jakieś dziwadło prosi ją o jakieś chore życzenie!

Buchou wydawała się wyglądać na zakłopotaną na moje słowa, a mój płacz jeszcze to pogarszał.

– Ise. My, diabły z domu Gremory, nie zajmujemy się tego typu życzeniami. Oczywiście istnieją tacy, którzy obsługują ludzi o takich zachciankach, jednak nasze zlecenia są bezpieczne. Nawet diabły mają pewne granice, których nie przekraczają.

– Na pewno, Buchou? To prawda, tak? Mimo wszystko, wciąż czuję niepokój!

Westchnęła na widok tego, że nadal się zamartwiałem.

– Okay, okay, w porządku. Na niedługi moment wyruszysz z Asią jako jej wsparcie. Czy zadowala cię takie coś?

– Dziękuję bardzo! Asiu! Nie musisz się już martwić, ja zajmę się tymi zboczkami! Teraz możesz spokojnie nawiązywać kontrakty!

– T-tak jest – odpowiedziała.

Westchnąłem z ulgą po tym, jak chwyciłem ją za dłoń. Chociaż Asia martwiła się o to, że stwarzała dla mnie problemy, jednak wszystko było w porządku. Musiałem ją chronić. Obiecałem w końcu Buchou i sobie, więc za wszelką cenę chciałem dotrzymać obietnicy. Mogło to być trochę przesadne, ale będę się nią zajmował dopóty, dopóki powie, że sama da sobie radę. Będę ją chronił nawet jeżeli ma to spowodować, że Asia znienawidzi mnie.

– Dobrze, Asiu – powiedziała Buchou. – Jeżeli otrzymasz jakieś zlecenie, teleportuj się za pomocą magicznego kręgu i nie zapomnij zabrać Iseia za sobą.

– Tak jest, zrozumiałam, Buchou.

Po tym jak potwierdziła, duży okrąg na podłodze zaczął świecić. Akeno-san, która była za niego odpowiedzialna, zaczęła czytać wiadomość, która się w nim pojawiła. Gdy skończyła, powiedziała:

– Ara-ara, znalazł się, klient, który nas potrzebuje, a jego życzenie jest w stanie spełnić nawet Asia.

– To dobre udogodnienie. – Buchou uśmiechnęła się na te słowa. – Asia może podzielić się z Iseiem swoją magiczną mocą. Okay, do dzieła.

To ja miałem jej pomagać, a wszystko wskazywało na to, że to ja potrzebowałem pomocy… No dobra. Po prostu musiałem się upewnić, że Asi nic się nie stanie.

– Chodźmy, Asiu!

– Tak jest, Ise-san!

Oboje wkroczyliśmy w magiczny krąg.


Wróciłem do domu dość późno.

Asia skończyła swoją pracę bezpiecznie. W przeciwieństwie do mnie, udało się jej to bezproblemowo.

– Przepraszam, pierwsza się wykąpię.

Weszła do łazienki. Nie mogła przestać się uśmiechać, bowiem była tak radosna z tego, że udało się jej nawiązać swój pierwszy kontrakt. Poszedłem do swojego pokoju, żeby choć trochę odpocząć przed jutrzejszym dniem. Tak jak każdej nocy, moje całe ciało było obolałe.

Po tym jak Asia skończyła swoją pracę, wróciliśmy do klubowego pokoju i złożyli sprawozdanie Buchou. Martwiłem się o nią, ponieważ znowu była smutna… Zacząłem rozmyślać nad tym, co do niej czułem, ale nadeszła moja kolej na kąpiel. Korzystanie z tej samej wanny co dziewczyna… Wiedziałem, że nie powinienem był myśleć o takich rzeczach, ale byłem w takim wieku, że nie miałem wyboru. Naprawdę mnie to rajcowało. Nie! Nie! Potrzęsłem dynamiczne głową i postarałem się wyzbyć się z tych wszystkich zbereźnych myśli. Miałem chronić Asię! Jeżeli będę się na jej widok podniecałem, to będę najgorszą osobą na świecie! Zboczkiem! Jakim zboczkiem jestem! Kurna! Chciałbym mieć myśli czyste niczym mnich! A tak! Żeby pozbyć się z głowy tych chory myśli, usiądę tak jak mnisi!

Usiadłem na podłodze i zamknąłem swoje oczy. Nie jestem zboczkiem. Nie jestem zboczkiem. Muszę chronić Asię. Mimo że mieszkałem z nią pod jednym dachem, to i tak nie mogłem przestać myśleć o tym! Namu-namu[4]. Auć! Dostałem bólu głowy! A tak! Dlaczego się modliłem!? Byłem diabłem! Będę obrywał, jeżeli się pomodlę! Prawie sam się zabiłem! Niech to szlag! Co ja robię? Zaraz, co ja robiłem we własnym pokoju…?

BŁYSK

Nagle podłoga w moim pokoju zaczęła świecić. Pojawił się na niej doskonale znany mi symbol. Był to znak naszego domu! Magiczny krąg domu Gremory. Zaraz, kto to? Znaczy się, dlaczego w moim pokoju? Czy ktoś próbował się tutaj teleportować!?

Magiczny krąg zaświecił ostrym światłem, które oświetliło całe pomieszczenie, a przede mną pojawiła się jakaś sylwetka. Sylwetka dziewczyny. Dziewczyny ze szkarłatnymi włosami.

– Buchou…? – zapytałem z niedowierzaniem.

Personą, która wyszła z magicznego kręgu, był nie kto inny jak Rias-buchou. Ale czemu w moim pokoju? Miała spokojną minę. Podobnie jak w pokoju klubowym. Kiedy mnie zauważyła, zbliżyła się do mnie. I powiedziała coś, co mnie zaskoczyło.

– Kochaj mnie.

……….. Wybacz? Z powodu tych szokujących słów, które wypowiedziała, w mojej głowie zrobiła się pustka. Zaraz, co ona powiedziała? Może ogłuchłem? Ale ona powiedziała jeszcze coś bardziej szokującego.

– Odbierz mi moje dziewictwo. Tu i teraz.

Jej japoński akcent pobudzał jak zawsze.


Odnośniki tłumacza

  1. Matko i ojcze.
  2. Starszy brat.
  3. Gra podobna do baseballa, lecz rozgrywana na mniejszym boisku, większą piłką oraz lżejszą i cieńszą pałką.
  4. Buddyjskie amen.


Cofnij do prologu Wróć do strony głównej Przejdź do rozdziału II