Psycho Love Comedy PL: Tom 1 Rozdział 2
Lekcja 2 – Chłopiec spotyka maskę przeciwgazową / "Brutal Under Ground"
P: Jak wygląda codzienne życie uczniów?
O: W sumie niewiele różni się od życia normalnych ludzi. Inni czasem nazywają to miejsce szkołą z internatem dla chuliganów, w której nauczyciele są piekielnie ostrzy. Oczywiście soboty są wolne. Zamiast zajęć klubowych są prace karne, za złamanie zasad grozi bicie do nieprzytomności, a przy próbie ucieczki do zbiegów strzelamy, żeby zabić… Cóż, chyba jednak wcale nie tak „niewiele”.
– Ej, słyszałeś? Podobno na pierwszym roku jest ktoś, kto zabił dwanaście osób.
– Dwanaście?! Bez żartów. Jak to możliwe… Kurde, czyli to tegoroczny numer jeden?
– Prawdopodobnie. W dodatku zamordował wszystkich dwunastu naraz. Może i to mniej ofiar niż w przypadku Morderczej Księżniczki, ale to w końcu seryjna morderczyni… Ale pod względem okrucieństwa nawet ona nie ma do niego startu.
– Racja, ale to dawne dzieje. Jeśli chodzi o okrucieństwo, ten gość bije ją na głowę.
– …
Kyousuke siedział skulony z kolanami przystawionymi do piersi w zamkniętej, pokrytej graffiti kabinie łazienkowej.
Minęło już kilkadziesiąt minut, odkąd po swojej ucieczce schronił się w łazience nowego budynku szkoły. Przez ten czas Kyousuke był tematem wszystkich rozmowów toczących się po drugiej stronie drzwi.
Wśród uczniów starszych klas najwyraźniej rozeszła się wieść o jego wielkim osiągnięciu.
Wbrew własnej woli dowiedział się o istnieniu uczennicy, która zabiła o wiele więcej niż dwanaście osób, przez co jego humor pogorszył się jeszcze bardziej.
Rety. Nie udało mi się kupić niczego do jedzenia. Padam z głodu. Przeznaczenie musi się bawić moim kosztem.
Kyousuke, ściskając słodką, różową chusteczkę, złapał się za burczący brzuch.
Przed nim było jeszcze kilka lekcji i prace karne, a przetrwanie ich o pustym żołądku mogło być ciężkie…
W tym momencie pomyślał nagle: - Która godzina?
Przed oczami stanęła mu wizja okrutnego uśmiechu na twarzy Kurumiyi, przez którą poczuł, jak ulatuje z niego całe życie.
Cholera.
Przerwa śniadaniowa miała trwać sześćdziesiąt minut. Chociaż nigdzie nie było widać zegarka, a więc nie dało się określić, która jest godzina, ta myśl dodała kolejną rzecz do góry niepotrzebnych zmartwień.
Zanim się spostrzegł, w łazience zapanowała cisza.
– Cholera! Muszę szybko wracać.
Kyousuke otworzył drzwi i wybiegł, jednak przewrócił się pośrodku korytarza prowadzącego do wyjścia. Praktycznie natychmiast się podniósł i zanim jeszcze odzyskał równowagę, rzucił się przed siebie.
– Pu?!
Kiedy uniósł głowę, poczuł, że jego twarz uderzyła w coś miękkiego, co całkowicie zasłoniło mu widok.
Usłyszał słodki krzyk „Kiaa?!”. Chociaż jego twarz była otoczona czymś niebywale miękkim o zapachu mydła, od razu zdał sobie sprawę, co to było. O nie.
Popchnął osobę, na którą wpadł, i razem wylądowali na podłodze.
– …
Cisza.
Twarz Kyousuke nadal otaczał miękki, pachnący przedmiot.
Ponieważ było to bardzo przyjemne, a ciało i umysł chłopaka znajdowały się na granicy wyczerpania, momentalnie zrobił się senny. A więc to się nazywa ucieczką od rzeczywistości… Ayaka, twój braciszek jest taki zmęczony…
Kiedy świadomość Kyousuke zaczęła odpływać, usłyszał nad głową cichy głos.
– Przepraszam. Czy to nie najwyższy czas, żebyś wziął głowę z moich piersi?
Był to trudny do opisania, stłumiony, ale bardzo piękny sopran.
Kyousuke na początku nie mógł zrozumieć tych słów, ale po chwili w końcu do niego dotarły.
P-Piersi? Nic dziwnego, że to było takie miękkie… O szlaaaaag!
Odruchowo podniósł głowę i odskoczył do tyłu. Uklęknął i położył czoło na podłodze.
– Bardzo dziękuję! Chwila… Nie to chciałem powiedzieć! Masz moją dozgonną wdzięczność! Nie, to też nie to! Przepraszam! Naprawdę bardzo przepraszam! - rzucił ogarnięty paniką oraz ekscytacją Kyousuke. Po chwili poczuł na twarzy palące rumieńce i po raz pierwszy od przekroczenia progu tej szkoły naprawdę miał wrażenie, że za chwilę zginie.
Przygotował się na przyjęcie zniewag typu „zboczeniec” czy „gwałciciel” i zamknął oczy.
– Hmm. Nie ma za co. Chyba tak wypada odpowiedzieć. W każdym razie podnieś głowę i wstań. Nie wypada chyba rozmawiać, siedząc na środku korytarza, prawda?
Z góry dobiegły uprzejme słowa.
Czując się zakłopotany taką nieoczekiwaną odpowiedzią, Kyousuke powoli otworzył oczy.
– E? Ha, ha… N-Nic ci nie jest?
Przed oczami zobaczył parę białych trampek.
Idąc ku górze, dostrzegł krzywizny pięknych nóg, nie za grubych, ale także nie za chudych, oraz szarą spódniczkę, nad którą znajdowało się wcięcie w talii.
Usłyszał także nieprzyjemny dźwięk „szooko”.
– Rany boskie, serio. Zaskoczyłeś mnie, tak nagle wyskakując. Tyle siedziałeś w tej łazience, że pomyślałam już, czy by cię nie zawołać, a wtedy na mnie wpadłeś… Na szczęście nikomu nic się nie stało. Te maleństwa zwykle mi przeszkadzają, ale czasem jednak przydają się na coś. Mam teraz o was lepsze zdanie, moje piersi!
Mówiąc to, dziewczyna wypięła klatkę piersiową.
Podtrzymywane przez jej skrzyżowane ręce piersi zadrżały i się zakołysały, podkreślając swoją obecność. T-Takie wielkie…
Co prawda Bob, na którą Kyousuke wpadł wcześniej, dzięki masywnie zbudowanemu ciału także posiadała spore, jednak towarzysząca mu dziewczyna miała duże jedynie piersi. Są prawie jak melony – ta myśl była silniejsza od niego.
W dodatku spod rozpiętej, czarnej marynarki było widać niebieską bluzę oraz czarny top dodatkowo podkreślające kształt cycków.
Miałem w nich twarz? O w mordę…
W spodniach nagle zaczęło mu brakować miejsca, a w dodatku akurat w tym momencie zaskoczona dziewczyna spytała: - Przy okazji, możesz już wstać? Ile masz zamiar tam siedzieć?
– Przepraszam… W pewnym sensie już stoję. Hahaha.
– Pewnym sensie? Nie do końca rozumiem, ale byłoby miło, gdybyś wstał w znaczeniu, o którym mówiłam.
– Wybacz, możesz chwilę poczekać? Za moment się położy.
– Położy? Nie, chcę, abyś wstał. Innymi słowy, dopóki stoisz w tym pewnym sensie, nie możesz wstać w znaczeniu, o które mi chodzi. To masz na myśli?
– Ta, mniej więcej… Więc jak już mówiłem, daj mi momencik.
– Hoo… Trudno. Poczekam chwilę.
– Dziękuję. Postaram się położyć go tak szybko, jak tylko się da.
Ta rozmowa była tak głupia, że chcę wykopać dziurę w ziemi i schować do niej swoją głowę.
Kyousuke po tym, jak zdusił w sobie to okropne uczucie i się uspokoił, spojrzał w górę.
Od razu zobaczył twarz tej dziewczyny…
A raczej zakrywającą ją czarną maskę przeciwgazową.
–He? Co, u lichaaa?!
Kyousuke spojrzał na nią jeszcze raz. Naprawdę mu się nie wydawało.
Ta dziewczyna miała na sobie maskę przeciwgazową.
W miejscu, gdzie powinny znajdować się usta, wisiał długi, cylindryczny filtr, a oczy zasłonięte były przez plastikowe szybki. Pod kapturem bluzy można było dostrzec zakręcone jak fale na wodzie, srebrne włosy.
Uszy natomiast zakrywały wielkie słuchawki.
Usłyszał westchnienie oraz dźwięk „szooko” – który wydał filtr znajdujący się na masce przeciwgazowej.
– Rany boskie… Wykrzyczeć coś takiego dziewczynie w twarz… To było naprawdę nieuprzejme. Może i jestem tak piękna, że nie mieści ci się to w głowie, ale nie powinieneś tego robić. Rany!
– Piękna? Nie, nic przecież nie widać.
Przez to, że miała na sobie tę maskę, cała twarz była zasłonięta.
Wszyscy by chyba krzyknęli coś takiego po wpadnięciu na tę dziewczynę. Co prawda, Kyousuke spotkał tego dnia już wiele dziwnie wyglądających osób, jednak ona bez wątpienia była silną kandydatką do tytułu tej najbardziej wyróżniającej się z tłumu - przegrywała jedynie z Bobem.
Kyousuke z całego serca pragnął nie mieć z nią nic wspólnego.
Jednak ta dziewczyna nie wiedziała, o czym myślał, i powiedziała:
– O właśnie, wciąż się nie przedstawiłam. Nazywam się Renko Hikawa i chodzę do 1b. Wiele o tobie słyszałam. Podobno ciebie także osadzono za dwanaście osób.
Tę dziewczynę, Renko, przyciągnęła jego liczba zabitych.
Jednak Kyousuke dostrzegł pewien mały problem w doborze jej słów.
Osadzono za dwanaście osób? Co jest, do cholery, z tą jej subtelnością?
Spojrzał na twarz dziewczyny skutecznie zakrytą maską przeciwgazową. Te jej szkiełka przypominały okulary przeciwsłoneczne odbijające padające na nie światło, więc nie było widać nawet jej oczu.
Czując się tym przytłoczony, Kyousuke zaczął zastanawiać się nad tym, jak zareagować.
– Och. Skoro o tym mowa, przerwa śniadaniowa niedługo się skończy. Wychowawca klasy B jest bardzo wymagający, jeśli chodzi o punktualność, więc wybacz, ale muszę już iść.
Renko westchnęła. Chociaż dźwięk był stłumiony, Kyousuke udało się odczytać zawarty w nim żal.
– Jednak najpierw mam prośbę. Mógłbyś zdradzić mi swoje imię?
– Hmm… Imię? Moje imię, co? Cóż…
Kyousuke miał wątpliwości, ponieważ Renko także chodziła do tamtej szkoły, a więc również i ona została skazana za morderstwo.
W jego racjonalnym umyśle włączył się alarm, jednak z drugiej strony…
– Nie musisz, jeśli nie chcesz, wiesz? Nie obrażę się, jeżeli mi go nie zdradzisz. Jednak po powrocie do klasy wyleję morze łez, a może nawet się w nich utopię… Nie musisz brać tego na barki swojego sumienia. W końcu to twoja decyzja. Innymi słowy, twój wybór może zaważyć na życiu i śmierci.
– Wiesz, to wprost genialna groźba.
– Nie, ja ci nie grożę. Nie zrozumiałeś żartu? Logicznie rzecz ujmując, da się w ogóle utopić we własnych łzach? Naprawdę myślisz, że ta dziewczyna rozpłakałaby się, bo taki chłopak ja ty dałby jej kosza? Posiadam wyjątkowo duże, czyste serce i mam do siebie dystans, wiesz?
– Aha. W takim razie pójdę już.
Szloch. Chlip. Łee. Pociągnięcie nosem.
– Naprawdę się rozpłakałaś?! E-Ej…
– Guu… Szloch… Ostatnio strasznie dokucza mi alergia.
– A takiego wała, kłamczucho w masce przeciwgazowej. Nie ma lepszej obrony przed pyłkami niż to cholerstwo, które masz na twarzy.
– Racja. To zbyt oczywista wymówka. Łuusz.
Dźwięk „łuusz” prawdopodobnie był śmiechem.
Kyousuke westchnął, wstając. Chciał uciec najszybciej, jak to możliwe, jednak pomimo tego, że czuł się zaniepokojony, uznał tę dziewczynę za niespodziewanie przyjacielską i otwartą.
Chociaż umysł bił na alarm, wrażliwe, naiwne serce było spokojne i wyrozumiałe. Dlatego właśnie się wahał.
Powinienem się z nią zadawać czy nie?
Kiedy pogrążony w myślach Kyousuke przyłożył dłoń do podbródka, Renko krzyknęła energicznie: - No dobrze! Rozumiem. Skoro tak się zamartwiasz, to trudno... Zdejmę to.
– E… Zdejmiesz? Naprawdę zdejmiesz?!
Słysząc tę niespodziewaną deklarację, zszokowany Kyousuke spojrzał na zasłoniętą twarz Renko.
Dziewczyna pokiwała głową, na której znajdowała się maska przeciwgazowa.
– Tak, zdejmę. Udowodnię ci w ten sposób moją szczerość. Odpowiada ci to?
– Ta… Jak najbardziej.
Nieźle mnie zaskoczyła. Co za niespotykana szczerość u morderczyni.
Pomimo zakłopotania wynikającego ze sprzeczności wyglądu i osobowości Renko Kyousuke poczuł, jak jego serce przyspiesza.
– Mmm, no… Zdejmuję, dobrze? To bardzo krępujące, ale postaram się wytrzymać!
– D-Dobra!
Kyousuke odpowiedział, nerwowo przełykając ślinę.
Pośród grobowej ciszy Renko zdjęła kaptur kamizelki.
Jej długie, miękkie, srebrne włosy, od których czuć było zapach przypominający mydło, poszybowały w górę, a potem opadły.
Następnie dziewczyna powoli zdjęła marynarkę, potem bluzę (podtrzymywane jedynie przez cienki materiał piersi podskoczyły), złapała obiema rękoma dolną część jej koszulki bez ramiączek i zaczęła…
– Ej, ej, chwila. Co ty, do cholery, wyprawiasz?
Słysząc wyszeptane pytanie, Renko przechyliła głowę i wydała z siebie: – Hmm?
Miała naprawdę bladą skórę, a kiedy topik znalazł się tuż przy piersiach, można było dostrzec jej zgrabną figurę w pełnej krasie oraz uchwycić wzrokiem skrawek wystających spod spódniczki czarnych majtek.
Kiedy Kyousuke cały zesztywniał, także w tamtym znaczeniu, Renko wyraziła swoje zdziwienie.
– Jak to co robię? Zdejmuję… moje ubrania. Maska jest strasznie nieporęczna, więc nie mogę jej ściągnąć. Wybaczysz mi, jeżeli odsłonię tylko tyle? Nie wystarczy? T-Trudno! W takim razie…
– Kyousuke Kamiya.
– Hmm? Kyo-u-su-ke Ka-mi-ya? To chiński?
– Japoński! Sama spytałaś, jak się nazywam! Rok 1, klasa A, Kyousuke Kamiya.
– E?
Widząc reakcję Renko, oczekiwania Kyousuke legły w gruzach.
Miała na myśli, że zdejmie wszystko, ale nie maskę? To było strasznie mylące.
– W każdym razie popraw ubrania. Jeśli tak je zostawisz, jak to powiedzieć… Są jak trucizna dla oczu.
– Trucizna dla oczu? Och? Naprawdę? Wydawało mi się, że masz obsesję na punkcie piersi. Myliłam się? Zaczynałam się już zastanawiać nad tym, czy w razie dalszej odmowy nie pozwolić ci ich pomacać… Widać nie ma już takiej potrzeby.
– Ech.
Przez całe piętnaście lat swojego życia Kyousuke nigdy tak bardzo nie żałował podjętej decyzji.
– Przepraszam. Tak naprawdę wymyśliłem to imię.
– Co takiego? Nie mogę uwierzyć, że chcesz zrobić to i tamto moim piersiom, żeby powiedzieć tak oczywiste kłamstwo! Rozumiem, więc twoja obsesja sięga aż takiego poziomu…
Kłamstwo, jak Kyousuke wymyślił powstrzymując swój wstyd zostało momentalnie wyłapane.
Przez całe piętnaście lat swojego życia, Kyousuke nigdy tak bardzo nie żałował podjętej decyzji (aktualna wersja).
– Na razie to zostawię. Kyousuke, nie przejmujesz się godziną? Bo ja mogę mieć kłopoty. Wychowawca klasy B jest strasznym zboczeńcem i jeśli spóźnię się chociaż o sekundę, z pewnością przytrafi mi się to i to, a może nawet „to”.
Po tym, jak Kyousuke usłyszał ten szokujący fakt, jego serce przyspieszyło i spojrzał na piersi, nie, na twarz Renko.
– „To”! Ale o czym ty…? Chwila! Muszę się pospieszyć! Ty jakoś przetrwasz swoją karę, ale w moim przypadku spóźnienie oznacza śmierć!
– Chwila! Ja też nie chcę, żeby „to” mnie spotkało! Absolutnie nie!
– Ale co to za „to”?!
Kyousuke rzucił się biegiem do swojej klasy. Chwilę później także i Renko ruszyła.
Głośniki na korytarzu zawibrowały, wydając z siebie dzwonek oznaczający początek lekcji.