Haken no Kouki Altina PL: Tom 1 Rozdział 4

From Baka-Tsuki
Revision as of 13:46, 9 June 2015 by Sacredus (talk | contribs) (2/6)
Jump to navigation Jump to search

Forteca aż huczała od plotek o zbliżającym się pojedynku. Oczywiście wedle zdania większości Altina nie miała szans w starciu z Jerome'em i ludzie zachodzili w głowę, czemu w ogóle go wyzwała. Czyżby liczyła na to, że margrabia będzie się hamować, ponieważ jest szlachetnie urodzona?

Żołnierze wymieniali między sobą zasłyszane pogłoski:

– Margrabia planuje odegrać iście teatralną rolę i poddać się po przyjęciu kilku uderzeń? W końcu za napaść na członka rodziny cesarskiej grozi kara śmierci, co nie?

– Mówisz tak, a żeś nie widział zajścia na placu. Był tak potwornie wściekły, że o mało co nie zlałem się ze strachu.

– Księżniczka ma szansę z tego wyjść?

– Margrabia powiedział, że weźmie ją sobie za żonę, więc raczej nie planuje jej zabić.

– Hahaha. Co za pokrętny sposób na oświadczyny!

– Wahahaha!

Całe to starcie widziano jako "księżniczka całe życie zamknięta w złotej klatce nagle wyzywa bohatera". Z której strony by nie patrzeć, Jerome miał stuprocentową szansę na wygraną, dlatego żołnierze zastanawiali się, czy to nie przypadkiem jakaś szopka i co zrobi z Altiną, jeżeli ta walka jednak nie jest żadną farsą. Wszystkich interesowało, jak margrabia do niej podejdzie i czy naprawdę po zwycięstwie ożeni się z księżniczką.

Regis obszedł zachodnią część fortecy, słuchając uważnie ludzi.

– No cóż, nikt nie daje Altinie najmniejszych szans na zwycięstwo.

Większość żołnierzy widziało się jako postacie drugoplanowe, a margrabiego i księżniczkę jako gwiazdy przedstawienia. Nie oni interesowali jednak Regisa, tylko ta mniejsza grupa, która z wielkim entuzjazmem komentowała zaistniałą sytuację, wymieniając się plotkami. Altina wyzwała bohatera, aby zyskać zaufanie ludzi, a Jerome przystał na walkę jedynie dlatego, że żołnierze wszystkiemu się przyglądali. Dlatego Regisa interesowało, jak oni sami widzą tę zaistniałą sytuację.

Nie zachęcił jej celowo , ale to jego słowa pchnęły Altinę do działania, dlatego czuł się odpowiedzialny za całą tę sytuację i chciał jakoś pomóc, jednak musiał najpierw poznać opinię żołnierzy o całej tej sprawie.

Po obejściu większej części twierdzy Regis wrócił do centralnej wieży i skierował się do komnaty Jerome'a.

Kiedy stanął pod pomalowanymi na czarno drzwiami, serce mało nie wyskoczyło mu z piersi, jednak bez chwili namysłu w nie zapukał.

– Kto tam? - usłyszał niski głos.

Regis przełknął ślinę i odpowiedział:

– Regis. Przyszedłem coś z panem omówić.

– Hmmp... To będzie pewnie coś nudnego.

– Zapewne...

– Wejdź.

Regis otworzył drzwi.

Pokój margrabiego był mniej więcej tej samej wielkości co Regisa. Wewnątrz znajdowała się druga para drzwi, prowadząca do jego sypialni, naprzeciw wejścia stało biurko, a w rogu pomieszczenia półka wypełniona książkami o prawie i ekonomii.

Jerome stał na środku pomieszczenia z ciężką lancą w rękach.

Nie miał na sobie koszuli, a jego ciało całe było zlane potem.

Na czubku lancy nie widniało ostrze, tylko wyglądająca na ciężką, metalowa kula.

Regis, przytłoczony aurą Jerome'a, nie mógł wydusić z siebie ani słowa.

– ...

– Kukuku. Jesteś tu, by na rozkaz tamtej smarkuli mnie otruć?

– Jeśli martwi się pan o coś takiego, to radzę raczej uważać na mademoiselle Clarissę.

– Ach, to ta straszna. Rzeczywiście byłaby do tego zdolna... Wygląda na miłą dziewczynę, ale ma naprawdę podłą osobowość. Co za strata.

– Chciałbym porozmawiać o pojedynku.

– Już na to za późno.

– Ma pan rację.

Regis westchnął.

Gdyby Jerome'owi nie zależało na tej walce, być może wciąż istniałby sposób, żeby do niej nie dopuścić, jednak margrabia wydawał się nią podekscytowany. Tak bardzo, że od razu zaczął do niego trenować.

Haken no Kouki Altina - Volume 01 - NCP8.JPG

– Fu… Takie otwarte wyzwanie mnie nie mieści mi się w głowie. Sądziłem, że będzie jedynie siedzieć na tyłku i marudzić, aż w końcu wydadzą ją za jakiegoś wielmożnego szlachcica, który marnowałby jej czas na coś innego… Widocznie się myliłem.

– Miałbym trochę spokoju, gdyby mogła prowadzić takie beztroskie życie.

– O co chodzi? Czyżbyś sądził, że nie jest w stanie mnie pokonać?

– Nie tylko ja, do tego konsensusu doszli wszyscy żołnierze. Jedynie sama księżniczka uważa inaczej.

Jerome pokręcił głową.

Margrabia zrobił poziomy zamach swoją treningową lancą, przy którym zadrżały mięśnie na całym jego ciele, a pot zaczął skapywać z jego ciała.

– Fu… Błąd.

– To znaczy…

– Ja nie lekceważę jej siły. To byłoby naprawdę głupie, w końcu potrafi swobodnie wymachiwać tamtym masywnym mieczem.

– Rozumiem.

Podchodzi do całej sprawy na poważnie - pomyślał Regis, wzdychając.

Chłopak nie potrafił ocenić siły margrabiego, ale nie potrafił nawet nadążyć wzrokiem za ruchami, jaki tamten wykonywał swoją treningową bronią.

Jerome, wykonując pchnięcie swoją lancą , powiedział:

– Ten miecz stanowi problem… Miecze i włócznie mogą się złamać przy zablokowaniu ciosu. Podczas bitwy mogę zmienić broń, jednak jej zniszczenie podczas pojedynku będzie oznaczać moją przegraną.

– Prawda.

– Ta dziewczynka pewnie to miała na myśli, mówiąc, że może ze mną wygrać. Dlatego prawdopodobnie będzie walczyć swoim Grand Tonerre Quatre.

– Słyszałem, że sir Jerome ma lancę dorównującą temu mieczowi.

– Tak, ale jest przeznaczona do walki na koniu. Korzystanie z niej podczas pieszego starcia byłoby naprawdę trudne.

– Margrabia nie planuje wziąć konia?

– Na plac parad? Śmiechu warte. Kawaleria powinna walczyć na równinach… Musiała to dobrze przemyśleć. Nie mogę użyć swojej lancy ani wyznaczyć zastępstwa do starcia, a w dodatku nie w takich bitwach się specjalizuję. Ta smarkula naprawdę może to wygrać.

– Nie sądzę, aby taka przewaga mogła zaważyć na wyniku pojedynku.

Regis zaczął mieć wrażenie, że tak naprawdę jej szanse na wygraną topnieją coraz bardziej. Widział jakąś nadzieję w ewentualnym lekceważącym podejściu Jerome’a, jak dla przykładu upiciu się przed walką, jednak margrabia nie zostawił niczego losowi, a przez tę niewielką przewagę Altiny stał się jedynie bardziej czujny. Intencje księżniczki nie były do końca jasne, ale ze strategicznego punktu widzenia sprawy nie wyglądały najlepiej.

– Ej, Regisie… Liczysz na moją przegraną?

– Czemu pan tak uważa?

– Nie przyszedłbyś, gdybyś chciał, abym wygrał. Pewnie teraz plotkowałbyś z innymi żołnierzami. Nie masz czego się obawiać. Zapewne i tak skończysz, wykonując swoją ukochaną pracę z papierkami.

– Chciałbym poprawić pana w dwóch punktach.

– Jakich?

– Liczę na rozwiązanie tego w pokojowy sposób. – W wypadku wygranej Altina byłaby o krok bliżej od zrealizowania swojego planu, jednak jednocześnie znalazłaby się na skraju niebezpiecznego urwiska. Regis czuł, że skoro nie udało mu się jej powstrzymać, to powinien chociaż zapewnić jej łatwą wygraną.

– Kukuku. Nie sądzę, aby coś takiego jak pokój istniało na linii frontu.

– Po drugie… Nie lubię pracy administracyjnej. Czyja to niby wina, że przez ostatnie dni praktycznie w ogóle nie sypiam?! – Regis nieświadomie zapomniał o grzeczności. Chciał stłumić w sobie emocje, jednak język mu się omsknął i wykrzyczał, co takiego leżało mu na sercu.

Jerome na początku przyglądał mu się ze zdziwieniem, jednak po chwili zaśmiał się głośno.

– Hahahaha! Przepraszam za to! Proszę zatem pozwolić mi się poprawić. Bez cienia wątpliwości to wygram i zrzucę na ciebie papierkową robotę, której tak nie cierpisz!

– To podłe. – Regis zwiesił ramiona.

Jerome zmienił swój ton; jego głos stał się niższy.

– Regisie, zauważyłeś już, prawda?

– Chodzi panu o budżet?

Jerome w odpowiedzi pokiwał głową.

Regisowi przeszły ciarki po plecach.

Przeglądając stosy dokumentacji, udało mu się coś odkryć.

– Prawdziwy powód przegonienia moich poprzedników… i dla którego jedynie osoby potrafiące dochować sekretu są dopuszczane do ksiąg rachunkowych.

– Tak.

– Czemu mi pan ufa?

– Bo… nie muszę ci tego mówić.

– Przy pierwszym naszym spotkaniu próbował pan mnie przekupić, a potem groził widłami. Wszystko przez to?

Informacja o wykorzystaniu części funduszy przygranicznego regimentu Beilschmidt u nie została przekazana działowi administracji, nie sprecyzowano też przeznaczenia tej sumy. Jednak biorąc pod uwagę sytuację, w jakiej znajdował się Jerome, nietrudno było do tego dojść.

Na twarzy margrabiego pojawił się uśmieszek.

– Fu… Tę sprawę odłożyłem na później, bo byłeś zajęty papierkową robotą.

– To dlatego moim oficerem przewodzącym jest…?

– Nie musisz o tym mówić tamtej smarkuli. Za trzy dni ta drama między nami się skończy, a ty zaczniesz pracować dla mnie.

Regis zrobił niezadowoloną minę.

– Nie jestem aż tak ważny, żeby sam margrabia musiał się mną przejmować.

– Nie schlebiaj sobie, jesteś tylko dodatkiem. Pozbędę się głównodowodzącego bez realnej władzy, do rodu Beilschmidt dołączy członek rodziny królewskiej… Jesteś jedynie wisienką na torcie.

– He… więc jestem wisienką.

Być może Regis stanowił jedynie dodatek, ale nie podobało mu się, że jest jedną z motywacji do walki margrabiego. Jerome miał swoje własne aspiracje, dlatego poważnie podszedł do przygotowań. Uważał także, że uda mu się wyjść zwycięsko z tego starcia.

Regis ze wszystkich sił starał się nie okazać w żaden sposób swoich wątpliwości.

Będzie ciężko. Altino, czemu go wyzwałaś?

Czekała na niego praca do wykonania, a tego nie zmieni wynik pojedynku. Kiedy do tej jednostki zostaną wysłani audytorzy i sprawdzą księgi rachunkowe, oberwie się pewnemu podwładnemu dowódcy, nawet jeżeli ten głównodowodzący nie ma realnej władzy w jednostce.

To zwiększy także ryzyko odkrycia pewnych sekretów.


Część 2

Po powrocie z komnaty Jerome’a Regis w pośpiechu dokończył zaległą pracę papierkową. Parę razy poległ w starciu ze snem , jednak udało mu się jakoś dokończyć przeglądać dokumenty.

Kiedy wyszedł ze swojego pokoju, słońce wisiało już wysoko nad horyzontem. Niebo tego poranka było trochę zachmurzone, ale temperatura na tyle wysoka, że stopniały pozostałości śnieżnej pierzyny, a ciepły płaszcz stał się niepotrzebny.

Południową bramę oblegał tłum ludzi, ponieważ tego dnia przyjechał kurier. Najwięcej osób cieszących się z otrzymanej poczty znajdowało się wśród rycerzy, zwykli żołnierze przeważnie nie potrafili czytać, a nieliczni posiadający tę umiejętność rzadko kiedy wysyłali listy.

– Wóz odjeżdża! – rozbrzmiał głośny krzyk.

– Chwila! Proszę poczekać! Będę mieć kłopoty, jeśli tego nie wyślę!

Regis rzucił się biegiem, ponieważ poczta odwiedzała ich jedynie raz w tygodniu, a potem podał pakunek zdumionemu kurierowi.

– Czy to nie… ma trafić do wojskowego działu administracji? Armia nie dysponuje przypadkiem własnym kurierem do przesyłania dokumentacji?

– Te dokumenty są wyjątkowo ważne. Trzeba je pilnie wysłać, bo będziemy mieli wielkie kłopoty. Wiem, jaka to odpowiedzialność, ale zostawiam je w twoich rękach.

– Chwila! Jesteśmy cywilnymi kurierami, nie wojskowymi! Skoro to takie ważne, wyślij je poprzez posłańca.

– Sir Jerome nie lubi wykorzystywać swoich ludzi do doręczania poczty, co jest dla mnie naprawdę wielkim problemem.

– Hmm, wojskowy dział administracji jest w stolicy, chyba mogę o niego zahaczyć.

– Naprawdę wielce by mi pan pomógł.

Dał kurierowi brązową monetę w ramach napiwku, a doręczyciel z uśmiechem na twarzy schował przesyłkę do swojej torby.

Odliczę sobie te pieniądze w ramach niezbędnych wydatków - pomyślał Regis, który nie był przy groszu.

Kurier wyjechał przez południową bramę, a mol książkowy w końcu mógł się zdrzemnąć.

Kiedy ziewnął szeroko ze zmęczenia, usłyszał dochodzący zza pleców chichot. W jego stronę szła Clarissa, niosąca wielką stertę prania.

– Wydajesz się zmęczony.

– Ach… Papierkowa robota potrafi wykończyć człowieka, a dodatkowo wyskoczyły inne sprawy, których nie mogę zignorować.

– Chodzi o księżniczkę? Nie musisz zawracać sobie tym głowy.

– Możesz poświęcić mi chwilę?

– Zastanawiam się, skąd pomysł, że mam teraz czas . – Twarz trzymającej w rękach stertę prania dziewczyny przyozdobił promienny uśmiech.

W stolicy prało się ubrania z użyciem detergentów, jednak na prowincji stanowiły one towar luksusowy, więc w fortecy w ruch szła tradycyjna deska do prania.

– Najmocniej przepraszam, masz chyba ręce pełne roboty… Ale rzadko zdarza się widzieć, że robisz pranie o tej porze. Chyba zwykle zajmujesz się tym z samego rana.

– Mleko wylało się na obrus, więc muszę go szybko uprać, bo inaczej zacznie śmierdzieć.

– Aha, rozumiem. Ty je rozlałaś?

– Nie. Miałam wtedy wolne. Jeżeli nie przeszkadza ci, abym robiła pranie w trakcie rozmowy, to z chęcią wysłucham, co masz do powiedzenia.

– Oczywiście. Pozwól mi, proszę, wziąć połowę prania.

Kiedy Regis wyciągnął ręce, na twarzy Clarissy pojawił się chytry uśmieszek.

– Na pewno?

– Może i nie jestem najsilniejszy w twierdzy, ale dam radę pomóc damie w niesieniu połowy prania.

– Nie o to mi chodziło. Jest przecież przesiąknięte mlekiem.

– Trudno. Wytrę je później mokrą szmatą.

– Fufufu…

Clarissa oddała z radością część prania Regisowi, po czym razem udali się do pralni.

Dla pomocy domowej pranie było równie żmudne (ale jednocześnie ważne) jak gotowanie czy sprzątanie.

Pralnia znajdowała się w zachodniej części fortecy, gdzie mieszkali zwykli żołnierze, trochę poniżej poziomu gruntu. Za pomocą systemu rur doprowadzano tam wodę z topniejącego śniegu, którą wykorzystywano do napełnienia 10 balii.

Clarissa wrzuciła pranie do jednej z nich, a następnie docisnęła je, żeby wycisnąć z niego jak najwięcej brudu.

Delikatne, blade dłonie dziewczyny prawie od razu po zetknięciu z lodowatą wodą zrobiły się czerwone.

– Uch…

– Pozwól mi pomóc.

– Nie trzeba. Chcesz porozmawiać o księżniczce?

– Tak… Ale czułbym się źle, jeśli wykonywałabyś tak ciężką pracę, a ja jedynie mówił.

– Cóż za dziwne słowa. To właśnie jest różnica w statusie społecznym.

– Idąc tą logiką, mój status społeczny nakazuje mi pomagać, kiedy tylko jestem w stanie. Mam jedynie zrobić coś takiego?

Regis wyciągnął z prania obrus, a potem, naśladując Clarissę, włożył go do wody.

– Uaaa!

Jego dłonie przeszył ostry ból.

– Naprawdę jesteś… Podczas prania co jakiś czas wyciągaj ręce z wody. Jeśli zostaną w niej za długo, możesz nabawić się odmrożeń.

– Aha, dobrze. A ty?

– Już do tego przywykłam.

– Rozumiem.

– Podczas porannego prania zwykle gotuję sobie garnek gorącej wody. Można w niej ogrzać dłonie, no i plamy schodzą w niej o wiele łatwiej.

W rogu pomieszczenia stał wielki gar.

Nawet totalnie początkujący Regis, który miał kłopot z doczyszczeniem jednej rzeczy, rozumiał, o co chodzi. Bez niego nie byłoby możliwe upranie większej ilości ubrań.

– Nie gotujesz jej dziś?

– Przecież do uprania jest tylko kilka rzeczy. Jedynie o tym chciałeś porozmawiać?

– Nie, już przechodzę do tematu… Khh…

Regis zaczął masować swoje obolałe od zimna palce, żeby choć trochę je rozgrzać.

Plamy na obrusie jednak nie chciały zejść, dlatego musiał aż trzykrotnie powtarzać próbę jego doczyszczenia i masowanie dłoni.

– Jak idzie?

– Ughhh. Czemu Altina wtedy go wyzwała?

– Księżniczka pewnie w ogóle nie myślała o właściwej na to chwili. Najprawdopodobniej wpadła na ten pomysł dopiero rano.

– To jednak zbyt nagłe.

Regisowi w końcu udało się usunąć zapach mleka, jednak duża część obrusu przeżółkła, a jego brązowe fragmenty wyblakły.

– To jednak pomysł księżniczki, więc będzie dobrze.

– Wiem, że już za późno, żeby z tego zrezygnowała… Ale wątpię, czy powinnaś być tak optymistycznie do tego nastawiona.

– Nie ufa pan księżniczce, monsieur Regis?

– Nie potrafię ocenić, jak dobrze ktoś walczy, ale obiektywnie na to patrząc, Altina nie ma szans.

Gdyby sir Jerome był osobą, która nie potrafi wygrać z czternastoletnią dziewczyną, to już dawno poległby w jakiejś bitwie.

– Rozumiem. Niektórzy z pewnością tak myślą.

– Proszę, podziel się ze mną swoją opinią…

Clarissa wyjęła obrus z lodowatej wody, a po pralni rozległ się głośny plusk.

– W końcu księżniczka powiedziała mi „to żaden problem”♪.

– Po prostu przestałaś o tym myśleć. Wiara w coś i fakty to dwie zupełnie różne rzeczy.

– Więc co planujesz zrobić?

– Prawdopodobnie nie ma żadnego dobrego wyjścia z tej sytuacji.