Bakemonogatari/Bakemonogatari PL/Vol1/Ch1

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search

Krab Hitagi: Rozdział Pierwszy[edit]

Wszyscy wiedzieli o chorobie Senjougahary Hitagi. Nic dziwnego, że była zwolniona z WF-u. Nawet na porannym apelu z powodu swojej anemii ciągle chowała się w cieniu. Już trzy lata chodziliśmy do tej samej klasy, ale nigdy nie widziałem, żeby przejawiała jakąkolwiek formę wzmożonej aktywności ruchowej. Dziewczyna była stałym gościem gabinetu pielęgniarskiego, a przez wizyty u lekarza spóźniała się albo nawet pomijała lekcje. Niektórzy żartowali, że szpital to jej drugi dom.


Mimo poważnego stanu była dosyć dobrze znana. Na widok jej szczupłej sylwetki można było odnieść wrażenie, że najdelikatniejszy dotyk złamałby ją w pół. Być może właśnie przez to niektórzy chłopcy z klasy rzucali półżartem, że wygląda na dziedziczkę jakiejś wielkiej korporacji. Cóż, całkiem możliwe. Po mojemu pasowałaby jej taka fucha. Senjougahara miała swój ulubiony kącik, gdzie w samotności czytała książki. Czasem solidne cegły, innym razem jakieś ogłupiające komiksy. Widocznie nie miała sztywnych zasad doboru lektur. Być może czytała, co jej do rąk wpadło, albo to, co jej dyktował nastrój.


Była cholernie inteligentna, należała do najlepszych w klasie.


Po ogłoszeniu wyników egzaminów zawsze mieściła się w pierwszej dziesiątce. Tyle na ten temat. Porównanie jej z żałosną personą mojego pokroju (oblewałem wszystkie egzaminy poza matmą) nasuwa myśl, że nasze mózgi funkcjonowały na zupełnie innych zasadach. Wyglądało na to, że nie miała przyjaciół.

Nawet jednego.

Nigdy nie zauważyłem, żeby z kimkolwiek rozmawiała. Wydawało mi się, że całym tym samotnym czytaniem książek starała się odgrodzić od reszty świata. Nasze ławki sąsiadowały ze sobą nieco ponad dwa lata, a ona nawet nie zamieniła ze mną słowa. Właściwie z jej ust dało się usłyszeć tylko "Nie wiem", którym odpowiadała na każde pytanie zadane przez nauczycieli. Nieważne, czy znała odpowiedź - zawsze ratowała się niewiedzą.


Jednym z zadań szkoły jest zapoznawanie osób bez przyjaciół z innymi wolnymi elektronami i tym samym tworzenie grup znajomych. Tak zwana socjalizacja. Od zeszłego roku nawet sam należę do jednej z takich grup. Ale Senjougahara stanowiła przysłowiowy wyjątek od reguły. Oczywiście nikt jej nie dręczył, przynajmniej ja nigdy kogoś takiego nie zauważyłem. Gdy na nią spoglądałem, jedynie siedziała w swoim kąciku i czytała książki. Odgradzała się od świata.

Jej obecność była czymś zupełnie normalnym.

Absencja też nie należała do rzeczy niezwykłych.

Ale to akurat nie ma żadnego znaczenia.


Po dwie setki uczniów na każdym z trzech roczników. Starsi, młodsi, rówieśnicy. Do tego nauczyciele. W sumie niecały tysiąc osób w jednym budynku. Ciekaw jestem, ile z nich po trzech latach w liceum poznałem osobiście. Krótkie obliczenia, których wynik każdego wpędziłby w depresję. Ale nawet fakt, że trzy lata spędziłem w obecności dziewczyny, która ani razu się do mnie nie odezwała, nie sprawia, że czuję się samotny. Tak po prawdzie ledwie zauważałem jej istnienie. Rok po skończeniu szkoły pewnie nie pamiętałbym nawet, jak wygląda. Ze strony Senjougahary zapewne działało to w ten sam sposób. W zasadzie nie tylko jej, ale większości szkoły, więc nawet nie ma co wpadać w jakąś głupią depresję.


Tak przynajmniej o tym myślałem.

Jednak...

Pewnego dnia...


Sporo się wydarzyło. Niedawno skończyła się wiosenna przerwa w nauce, zostałem uczniem trzeciej klasy, skończył się koszmarny złoty tydzień. Był ósmy maja.

Jak być może wspomniałem, mam tendencję do spóźnień, przez co z pośpiechem wbiegałem na wysokie schody wewnątrz szkolnego budynku. I wtedy zauważyłem spadającą z nieba dziewczynę.

Senjougaharę Hitagi.


Tak po prawdzie wcale nie spadała z nieba.

Pewnie zwyczajnie poślizgnęła się na schodach. Mogłem odskoczyć, jednak postanowiłem ją złapać i bohatersko przerwać ten niebezpieczny lot.

Pomyślałem, że tak będzie lepiej.

Ale się pomyliłem.

Ponieważ...

Ponieważ Senjougahara, którą pochwyciłem w locie, była bardzo, nieprawdopodobnie wręcz, lekka. Poważnie, naprawdę, naprawdę lekka.

Niemal nie czułem jej wagi. Właśnie, było tak, jakby nie miała wagi.


Wróć do Strony Głównej Przejdź do 002