DX7 - Protoplastka jest żartownisiem!?

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search


Oppai Rodzinka[edit]

Część 1[edit]

Wydarzyło się to pewnego dnia.

Zaświaty, pałac Rodziny Gremory, czyli innymi słowy, rodziców Rias. Żona obecnej głowy rodu wezwała nas, na wielkie zebranie członków wszystkich parostw z rodziny.

Żona obecnej głowy rodu, to innymi słowy mama Rias.

Nie co dzień dostajesz wezwanie od Rodziny Gremory. Wprawdzie prywatnie wiele razy odwiedzałem dom Rias, ale tym razem dostaliśmy pilne wezwanie, aby się tam zjawić.

Co więcej, powiedziano że chodzi o zebranie członków wszystkich parostw rodzinny, czyli chodziło nie tylko o grupę Rias, ale także i moją. Dodatkowo musieliśmy się stawić, skoro wezwanie pochodziło od głowy rodu.

Xenovia została Królem całkiem niedawno, i chociaż nie uformowała jeszcze własnego parostwa, to mogła przyjść jako samodzielny Król.

Nowi członkowie naszych parostw, tacy jak Bennia i Rugal-san, nie brali udziału w spotkaniu.

Poza członkami parostw, wskrzeszona anielica Irina, powiedziała że chce do nas dołączyć, ale...... Jej obecność nie będzie chyba nikomu przeszkadzać.

Tak oto wszyscy wyżej wymienieni członkowie teleportowali się do zamku Gremorych za pomocą magicznego kręgu.

Spotkaliśmy tam kamerdynera rodziny, który zaprowadził nas do niesamowicie wielkiego salonu, który już dobrze znaliśmy.

Czekała tam na nas brunatnowłosa kobieta, która była bardzo podobna do Rias. To była jej mama, Venelana-san.

Obok niej stała srebrnowłosa piękność, Grayfia-san, żona starszego brata Rias, Maou Sirzechsa Lucyfera-sama.

Zazwyczaj nosiła strój pokojówki, ale dzisiaj miała na sobie formalną sukienkę. Innymi słowy, była dziś w trybie szwagierki Rias?

– Szybko wszyscy przybyliście – Venelana-san powitała nas z uśmiechem.

– Mamo, co się stało, że tak nagle nas wszystkich wezwano…. – kiedy Rias zaczęła zadawać to pytanie.

Z miejsca na sofie, które znajdowało się poza naszym wzrokiem, podniosła się czyjaś postać i odwróciła w naszą stronę.

Była to młoda kobieta o szkarłatnych włosach, które były symbolem Rodu Gremory. Włosy miała związane z tyłu w warkocz. Jej twarz... Była trochę podobna do Rias, ale kąciki jej oczu były zapadłe.

To był członek Rodu Gremory, którego dotąd nie spotkaliśmy! T-to bardzo ważne zebranie!

Ta kobieta z warkoczem wyglądała na jakieś dwadzieścia lat. C-cóż, diabły mogą manipulować swoim wyglądem, więc nie odzwierciedlał on faktycznego wieku......

Piersi! Jej p-piersi też były wielkie! Były tak napastliwe, że niemal widziałem je przez ubranie!

Czy wszystkie kobiety w Rodzie Gremory były tak hojnie obdarzone!? Byłem przekonany, że Rias odziedziczyła swoje obfite piersi po Venelanie-san (która pochodziła z Rodu Bael), ale najwyraźniej wszystkie kobiety Gremorych od samego początku były takie biuściaste!

Kiedy byłem taki poruszony, stojąca obok mnie Rias miała zszokowany wyraz twarzy i….

– B…. – przytuliła kobietę z warkoczem. – Babcia!

– Ara, Rias. Ale wyrosłaś.

........................B-B... Bbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbbb, babciaaaaaaaaaaaaaaaaaa!?

T-t-ta młoda kobieta to babcia Rias!? Nic nie potrafiłem na to poradzić, że ten fakt mnie zaskoczył. Jak się można było spodziewać, moich przyjaciół też to zdumiało.

Skoro nawet Akeno-san, która najdłużej znała Rias, nie kryła zaskoczenia, to czy oznaczało to, że także po raz pierwszy spotkała jej babcię?

– Widziałam jej zdjęcia, ale......

Więc Akeno-san znała babcię Rias tylko z fotografii?

Nawet kiedy wydostała się z objęć swojej wnuczki, dalej troskliwie gładziła ją po włosach, jak jakieś małe dziecko.

– Jejku, babciu, jestem już przecież dorosła – powiedziała Rias, która wyglądała na zawstydzoną takim traktowaniem.

– Ufufu, to nic takiego. Wyrosłaś na piękną młodą damę.

Babcia Rias spojrzała na nas, członków parostwa oraz pozostałych i pozdrowiła nas.

– Jak się macie? Miło mi was wszystkich poznać. Nazywam się Chysis Gremory i jestem babcią Rias oraz poprzednią głową rodu. Mam nadzieję, że będziemy się dobrze dogadywać, Ufufu.

Chysis Gremory-sama! Poprzednia głowa rodu! Ale cóż, to wspaniale, że w Rodzinie Gremory są tylko piękne kobiety z wielkimi piersiami! To jest najlepsze!

– Nie mogę uwierzyć, że przyjechałaś nas odwiedzić… Czyżby coś się stało? – zapytała Rias swoją babcię.

Najwyraźniej była ciekawa, po co nas tu wszystkich dzisiaj wezwano. Ewidentnie, wizyta jej babci w rodzinnym zamku była rzadkim przypadkiem.

– Słyszałam o tym dawno temu, ale po tym gdy Chysis Gremory-sama przeszła na emeryturę, postanowiła że nie będzie się wtrącać w żadne sprawy rodzinne. Dlatego rzadko można ją spotkać, nawet podczas oficjalnych przyjęć i wydarzeń – szepnęła mi do ucha Akeno-san, która stała obok.

R-rozumiem. W tamtych czasach było strasznie, więc możemy powiedzieć, że przeszła na całkowitą emeryturę? To dlatego nie mieliśmy możliwości, aby ją kiedykolwiek wcześniej spotkać, hmm?

Chysis-sama uśmiechnęła się.

– Ufufu, przyjechałam, gdyż mnie także tutaj wezwano. Pomyślałam jednak, że to czas, aby spotkać się z wnuczkami i członkami twojego parostwa oraz dać im jakieś prezenty. Cieszę się też, że mogłam zobaczyć mojego syna, Zeoticusa – powiedziała.

Chysis-sama też została tu wezwana...? Innymi słowy, polecenie zebrania tu wszystkich wydał ktoś ważniejszy od niej…?

– Rias, Millikasie i wszyscy z jej parostwa. Co byście chcieli jako prezent? Nowy zamek? A może złote sztabki lub klejnoty? – powiedziała patrząc na swoją wnuczkę Rias, prawnuka Millikasa oraz na nas.

Autorką tych słów z pewnością jest osoba super-bogata! Czułem się tak samo, kiedy rozmawiałem z rodzicami Rias! Czy zamek to faktycznie taki pospolity prezent dla tej rodziny!?

– Ależ mamo, w dzisiejszych czasach, takiego typu upominki to duży kłopot dla obdarowanej osoby – powiedziała Venelana-san do swojej teściowej.

Byliśmy trochę oszołomieni słowami Chysis-sama, ale na szczęście mama Rias wybawiła nas z tej sytuacji!

– Och jejciu, naprawdę? Przepraszam, niezbyt orientuję się w obecnej sytuacji politycznej świata ludzi oraz Zaświatów....… Ufufu – powiedziała Chysis-sama z uśmiechem.

Nagle coś mnie zaciekawiło, więc zwróciłem się do Millikasa.

– Millikasie, errr.. Więc Chysis-sama jest twoją prababcią, prawda? Czy więc kiedykolwiek wcześniej ją spotkałeś?

– Tak, ale tylko raz. Odwiedziłem ją kiedyś w jej zamku – odparł.

Och, więc to tak. Czyli nie była dla niego obcą osobą.

Nagle, wzrok Chysis-sama skupił się na mnie.

– Znam cię, jesteś Oppai Smok-chan, prawda? A także przyszłym mężem Rias.

J-jak się można było spodziewać, znała mnie!? Mój związek z Rias był powszechnie znany w Zaświatach, a program „Oppai Smok” też przysporzył mi mnóstwa popularności w różnych nadprzyrodzonych nacjach......

Natychmiast zerwałem się na nogi!

– T-tak! Miło mi cię poznać, poprzednio głowo rodziny-sama! Należę do parostwa Rias, znaczy Rias-sama, i jestem wysokoklasowym…. Znaczy, jestem diabłem klasy specjalnej! Nazywam się Hyoudou Issei! Dodatkowo jestem zaręczony z Rias, znaczy Rias-sama! Jestem zaszczycony, że mogę cię poznać!

Ukłoniłem się głęboko! To chyba jasne, skoro jest babcią Rias! Należy do rodziny, w którą się przecież wżenię! Powinienem się więc przywitać z nią jak należy! C-cóż, ponieważ ostatnimi czasy moja pozycja coraz bardziej się zmieniała, więc powitałem ją w taki właśnie sposób......

– Właściwie, to tak jakby spotkałam cię już wcześniej. Rias była zaręczona z członkiem Domu Feneks, prawda? Planowałam wziąć udział w jej przyjęciu zaręczynowym, ale trochę się spóźniłam i kiedy przybyłam na miejsce, uciekaliście już oboje na gryfie – powiedziała Chysis-sama.

Och, to wtedy gdy walczyłem z Raiserem! U-uciekliśmy... Hmm? C-cóż, jak się nad tym zastanowić, to uciekłem razem z Rias po wygraniu pojedynku, więc coś takiego faktycznie miało miejsce.

Śmiejąc się, Chysis-sama mówiła dalej:

– Dla Rias było to bardzo ważne wydarzenie w jej życiu. Żałuję, że nie widziałam tego na własne oczy.

– Cóż, ha ha ha...... Dziękuję. Wstyd mi trochę za samego siebie.

Uśmiechałem się kwaśno, z zaczerwienioną twarzą. Stojąca obok mnie Rias też rumieniła się, jak truskawka na słońcu. Dodatkowo, nawet osoba powiązana z Rodem Feneks, Ravel, była cała czerwona z zawstydzenia.

W tamtym czasie byłem ignorantem, i miałem obsesję na punkcie mojej pani, Rias, więc uratowałem ją siłą. Miałem też gdzieś arystokratyczne społeczeństwo i jego zasady......

Pewna moja część wstydziła się tego, ale niczego nie żałowałem. W końcu to dzięki temu jestem teraz tym, kim jestem….

– Obiecuję, że kiedyś przyjadę z Isseiem odwiedzić ciebie i dziadka w waszym zamku – powiedziała Rias do swojej babci.

– Dobrze, będę na was czekała.

Chysis-sama uśmiechnęła się.

– Na pewno cię odwiedzimy! – dodałem energicznie.

– Przepraszam, nie powiedziałam ci, że spotkamy się z moją babcią – szepnęła mi Rias do ucha.

– Nie, nie, to żaden problem…. Tak przy okazji, to zawsze tak wygląda? – zapytałem.

Rias uśmiechnęła się kwaśno.

– Cóż, moi dziadkowie nie są jedynymi, którzy wiedzą o naszych zaręczynach. Moich pradziadków też będziemy musieli odwiedzić. A także wszystkich starszych przodków, którzy nadal żyją… To normalne postępowanie podczas zaręczyn wysokoklasowego diabła, będącego przyszłą głową rodu. Nazywa się to Podróżą po Przodkach. W końcu jako diabły, żyjemy znacznie dłużej niż ludzie.

Zaniemówiłem! Więc to tak!? Cóż, powinienem się tego domyśleć. W końcu diabły przeżywają tysiące lat, więc to normalne, że poprzednie pokolenia nadal żyją. Dlatego, gdy głowa rodu się zaręcza, musi odwiedzać coraz większą liczbę osób!

Rias zaczęła rozglądać się dookoła. Najwyraźniej kogoś szukała.

– Gdzie jest tata?

Faktycznie, głowa rodu, ojciec Ras, był nieobecny.

– W podróży służbowej, na terytorium innej rodziny. Dlatego ja jestem tu w jego zastępstwie. Poinformowałam go już o dzisiejszym wydarzeniu i obiecał że wróci, jak tylko skończy pracę – powiedziała Venelana-san.

Więc to tak? Dlatego wezwanie przesłała nam matka Rias, a nie jej ojciec. Występowała w imieniu głowy rodziny.

Chysis-sama westchnęła, kiedy to usłyszała.

– Ciekawe czy szybko wróci – powiedziała.

Oho, czyżby poprzednia głowa rodu była zasmucona tym, że jej następca był nieobecny?

– Cóż, w takim razie zacznijmy ze wszystkimi, których tu dzisiaj zebraliśmy.

Nie zdradzając nam prawdziwego powodu, dla którego nas tu dzisiaj wezwano, zaczęliśmy wędrować po zamku.

Zabrano nas do biura, które użytkowała obecna głowa rodu, czyli ojciec Rias.

Oczywiście, skoro go tu dzisiaj nie było, to powinno być puste, ale...

Wprowadzono nas do środka. Było to wielkie pomieszczenie. Zarówno biurko jak i krzesło, użytkowane przez głowę rodu, oraz sofa i stół dla gości, były bardzo eleganckie i pięknie wykonane.

Stało tu kilka szafek, zapełnionych dokumentami oraz półka z mnóstwem nagród, które Ród Gremory zdobył na przestrzeni lat.

Ściany pokrywały reliefy oraz obrazy, z tajemniczymi postaciami oraz widokami ze starożytnych czasów.

Kiedy przyjrzałem się uważnie półce z nagrodami, dostrzegłem też rodzinne fotografie. Było tam też urocze zdjęcie Rias z czasów, gdy była dzieckiem.

Od momentu jednak, gdy tylko weszliśmy do środka, wyczułem czyjąś obecność…. A dokładnie, to obecność diabła… Ponieważ jednak byliśmy grupą doświadczonych i nieustraszonych wojowników, nasz wzrok skupił się na krześle głowy rodu, które było odwrócone do nas tyłem.

Nagle krzesło się obróciło i naszym oczom ukazała się osoba, która w nim siedziała.

– Niesamowite. W tym płaskowniku mieszczą się książki, obrazy, a nawet gry.

Autorką tych słów była niesamowicie piękna, szkarłatnowłosa dziewczyna, ubrana w znajomo wyglądający mundurek szkolny. Był on z naszej szkoły! Dodatkowo nosiła zakolanówki!

Dziewczyna miała podkrążone oczy, a jej długie, szkarłatne włosy, były upięte po bokach głowy, na której miała też coś w rodzaju korony! W dłoniach trzymała tablet, którym się bawiła.

Wydawała się być moją rówieśniczką, albo nawet młodszą ode mnie! Sz-szkarłatne włosy! Czy jest spokrewniona z Rodem Gremory? Powinienem się tym martwić, a może wprost przeciwnie? Ta dziewczyna, która wydawała się być spokrewniona z Rodem Gremory, także miała wielkie piersi! Dziękuję! To bardzo pomocne!

Wydawała się być z rodziny, ale…. Trudno ją było uznać za podobną do Rias, albo Chysis-sama. Jej twarz miała tylko kilka podobnych cech. C-cóż, nie ma jednak wątpliwości, że to transcendentalnie piękna dziewczyna!

Jej oczy, które wyrażały silną wolę, były zupełnym przeciwieństwem łagodnych oczu Rias, i choć nie były tym na co liczyłem, lub czego oczekiwałem… To nie mogłem się im oprzeć!

Jednak ta dziewczyna wydzielała trudną do opisania atmosferę i okrywała ją dziwna, nostalgiczna aura.

Chysis-sama stanęła obok dziewczyny, ukłoniła się i przedstawiła ją nam.

– Ta osoba jest protoplastą rodu i antenatką wszystkich jej obecnych członków….

Dziewczyna na krześle założyła nogę na nogę i przedstawiła się wdzięcznie:

– Nazywam się Runeas Gremory i jestem protoplastką naszej rodziny. Miło mi was poznać♪.

........................

............Co? Protoplastka Gremorych!? Za-za-za-za-założycielka roduuuuuuuuuuuuuu!?

Było to nagłe, więc wszyscy byliśmy zaskoczeni! O-oczywiście! Dziewczyna, która wydawała się być moją rówieśniczką i siedziała na krześle obecnej głowy rodu, bawiąc się tabletem, oznajmiła że jest protoplastką rodziny!

Nawet Rias wydawała się być tak zaskoczona, że aż zaniemówiła.

Pierwszą osobą, która otrząsnęła się z szoku i zaczęła mówić, była Xenovia.

– Więc ona jest tą „Gremory”, opisaną w legendach?

Tak jak powiedziała Xenovia, ta osoba została utrwalona w księdze, która opisała diabła „Gremory” w świecie ludzi.

Wszyscy byliśmy zaskoczeni, że protoplastka Rodu Gremory nagle się pojawiła, jednak to Rias wyglądała na najbardziej zaskoczoną spośród nas wszystkich.

– Rias, wiesz że wydajesz się być niesamowicie zdumiona? – powiedziałem.

– Oczywiście. Nikt mi nie powiedział, że nasza protoplastka żyje – odpowiedziała, oddychając głęboko.

Naprawdę? Nawet Rias, która była przyszłą głową rodu, nie została poinformowana, że protoplastka Rodu żyje?

Z pewnością, od kiedy zostałem diabłem, spotkałem wielu wielkich diabłów, bogów i potworów, ale aż dotąd nie wiedziałem, że założycielka Rodu Gremory nadal żyje......

Protoplastka, Runeas Gremory-sama, uśmiechnęła się gorzko.

– Zgadza się. Jestem jedną z wielu założycieli rodów, których losy są nieznane. Cóż, gdybym ogłosiła że nadal żyję, wpadłabym w pewne kłopoty, tak jak pewien protoplasta Baelów, więc postanowiłam trzymać moje istnienie w tajemnicy. Myślę, że sporo jest jeszcze takich protoplastów jak ja. Wielu z nas poległo w wojnie Trzech Potęg, ale ja jakimś cudem przeżyłam – powiedziała, mrugając uroczo.

Myślałem, że jej twarz wyrażała silną wolę, ale często ulegała on zmianie…. Była naprawdę słodka!

– Ja chciałam uniknąć psychicznego zestarzenia, więc zapadłam w długi sen, w taką jakby hibernację. Od czasu do czasu budziłam się, tak jak w tym przypadku, ale nie ma to nic wspólnego z chorobą snu, na którą czasem zapadają diabły – powiedziała protoplastka-sama, wstając z krzesła.

Och, rozumiem, więc to tak… Diabły żyją niemal wieczność, a jeśli żyjesz tak długo, to może się wydarzyć wiele rzeczy, więc zapadła w sen, aby uniknąć takiej sytuacji.

Pojawiła się tutaj, ponieważ obudziła się po długim śnie…… I wezwała nas?

Kiedy się nad tym głowiłem, Rias zadała pytanie swojej antenatce-sama.

– Cz-czy mogę cię o coś zapytać?

– Proszę bardzo.

– Dlaczego masz na sobie taki strój……?

Najwyraźniej zaciekawiło ją, dlaczego się tak ubrała. Mundurek uczennicy ostatniej klasy Akademii Kuou. Oczywiście nas też to ciekawiło, więc przytaknęliśmy temu pytaniu.

Protoplastka obróciła się w miejscu.

– Ach, o to chodzi? Córko Zeoticusa… Znaczy, następna głowo rodziny, to mundurek szkoły, do której uczęszczałaś. Założyłam go, ponieważ podoba mi się jego wygląd. Dobrze w nim wyglądam? – zapytała unosząc lekko rąbek spódniczki.

W połączeniu z tymi zakolanówkami, które pięknie odsłaniały uda, wyglądała wspaniale! Była pierwszą, szkarłatnowłosą pięknością, którą widziałem w naszym szkolnym mundurku, od czasów gdy Rias skończyła liceum, więc byłem podekscytowany!

– Ach, tak przy okazji, kraj, w którym znajduje się terytorium mojej potomkini, Rias-chan, nazywa się Edo, prawda? – zapytała protoplastka-sama, przekrzywiając głowę.

– Teraz to Japonia, protoplastko-sama. Edo było też nazwą miasta – powiedziała Chysis-sama, która stała obok.

Protoplastka-sama mówiła jednak dalej, jakby nie przejęła się tymi słowami.

– Och, racja. Tylko o tym usłyszałam, ale było to na kontynencie… W kraju Wei[1]! Pokonaliście tam Cao Cao, prawda? Chyba nawet powstała o tym książka......

Bez chwili zwłoki, Venelana-san odparła z gorzkim uśmiechem:

– Protoplastko-sama, tym, z którym walczyła Rias i pozostali był potomek Cao Cao. Twoje informacje o Azji są mocno przestarzałe.

– To dlatego, gdyż ludzkie pokolenia szybko się zmieniają. Dzięki temu tak zwanemu tabletowi, troszeczkę przestudiowałam, jak wygląda ich świat – odparła optymistycznie protoplastka-sama.

Ponieważ żyła od tak dawna, pomyliły się jej epoki?

Nagle, protoplastka-sama spojrzała na Irinę, która była aniołem.

– Jednak mam swoje sposoby, aby dowiedzieć się o ostatnich wydarzeniach.

Najwyraźniej wie o pokoju, jaki zawarły Trzy Potęgi, najróżniejszych wydarzeniach i bitwach. W przeciwnym razie, jako diabeł który spał przez długi czas i nagle się obudził, miałaby się na baczności na widok anioła, który powinien być dla niej wrogiem.

Po kilku kolejnych wymianach zdań, Rias postanowiła przejść do sedna.

– Więc dlaczego nas tu dziś wezwano……?

– Och cóż, skoro jesteś następną głową rodu, to powinnaś wiedzieć. Zgodnie ze starożytną umową, gdy nasza antenatka się budzi, my, jej potomkowie, mamy obowiązek…. – odpowiedziała Chysis-sama za protoplastkę-sama.

Kiedy wymawiała te słowa, drzwi do biura otworzyły się z hukiem i do środka wkroczył szkarłatnowłosy dandys. To obecna głowa rodu i ojciec Rias.

– Hmm, Venelana kazała mi tu przybyć, ale dlaczego…. – powiedział, gdy wchodził do pomieszczenia i nagle zobaczył swoją mamę i antenatkę. – Więc tak! Protoplastka-sama! I mama!

Kiedy tylko Chysis zobaczyła Zeoticusa-sama, jej postawa natychmiast uległa zmianie. Zaczęła mówić słodkim głosem i wiercić się w miejscu!

– Ara, Zeo-tan!

Nagle przytuliła swojego syna. Patrząc na niego, stanęła na palcach i zaczęła go głaskać po głowie.

– Czyżbyś znów urósł, Zeo-tan? Ufufu, Zeo-tan, twoja bródka jest urocza~

Zeo-tan!? Co o u licha! Chysis-sama całkowicie weszła w tryb rodzicielski!

Twarz taty Rias stała się ciemnoczerwona, kiedy tego słuchał. Szybo odsunął się od Chysis-sama.

– M-Mamo... Moja córka i pozostali na nas patrzą. P-pohamuj się proszę – powiedział.

– A nie chciałbyś nazwać mnie znów mamunią, tak jak w przeszłości?

Naprawdę bardzo kochasz swojego syna, prawda, Chysis-sama!? Tata Rias, który zawsze był takim dandysem, teraz tak panikował na oczach nas wszystkich. Nigdy dotąd go takiego nie widzieliśmy. Dodatkowo, w przeszłości nazywał Chysis-sama „mamunią”!?

– H-hej, czy poprzednia głowa rodu, Chysis-sama…. – zapytałem mamę Rias.

– Tak, nadal przepada za swoim synem po dziś dzień – odpowiedziała z gorzkim uśmiechem.

Ha ha ha, nieważne ile lat minie, dla matki jej syn zawsze będzie synem, hę? Cóż, mówimy w końcu o Rodzie Gremory, który darzy swoich bliskich głębokim uczuciem, więc tego chyba właśnie można się spodziewać, prawda? W końcu on też bardzo kocha swoją córkę.

Po tym jak tata Rias się pojawił, miała miejsce chwila rozmowy i wreszcie mieliśmy się dowiedzieć, dlaczego nas tu wszystkich wezwano.

– Zgodnie z prastarą umową, zawsze gdy się przebudzam, członkowie Rodu Gremory z tej ery mają obowiązek dostarczyć mi rozrywki – powiedziała śmiało Runeas-sama do nas wszystkich.

– ——!?

Całe młode pokolenie, włącznie ze mną i Rias, zaniemówiło! N-nie widziałem, że istnieje taki pakt!

Chysis-sama, która stała u boku protoplastki, udzieliła nam dodatkowych wyjaśnień:

– Innymi słowy, Zeo-tan, który jest obecną głową rodu, a także jego potomkowie, Rias i Millikas, są za to odpowiedzialni. Tak więc chcemy, abyście zabawili naszą protoplastkę-sama.

– Tak, przypominam sobie, że słyszałem o czymś takim – powiedział tata Rias, przykładając dłoń do brody.

Zaakceptował to, ale jego córka....

– N-niemożliwe! Tak nagle? – powiedziała coś takiego zdumionym głosem.

Protoplastka-sama skinęła głową, uśmiechając się słodko.

– Tak, N-A-G-L-E♪. W końcu to obietnica, a najlepsze jest to, co dzieje się nagle.

Pomijając Rias, która była zaskoczona, kandydat na jej następcę, Millikas….

– Zrozumiałem! Zabawię naszą protoplastkę!

Podniósł radośnie dłoń do góry i przyjął propozycję. Kiedy zobaczyła to jego mama, Grayfia-san, przemówiła z dumą.

– Dobrze powiedziane. Tego można się było spodziewać po synu Sirzechsa.

Skoro Millikas, który był młodszy od Ras, zgodził się, ciężko jej teraz było odmówić.

Przełknęła więc ciężko ślinę i spojrzała silnym wzrokiem.

– Zrozumiałam. Jako następna głowa Rodu Gremory, dam z siebie wszystko, aby dostarczyć rozrywki naszej protoplastce-sama!

Tata Rias skinął głową, gdy usłyszał słowa córki i wnuka.

– Ja też pomogę. Możesz spodziewać się dobrej zabawy, z okazji swojego przebudzenia, Runeas-sama.

Słysząc słowa swoich potomków, założycielka Rodu Gremory uśmiechnęła się radośnie.

– Ufufu, będę cieszyła się z całego serca. Później wszystkich was wynagrodzę, więc wyczekujcie tego♪

Tak oto wszystko się zaczęło….

T-to naprawdę zaskakujące, ale ja i moi przyjaciele będziemy wspierać Rias.

Cóż, ciekawe co się wydarzy?

Część 2[edit]

– Hmm... Co powinniśmy zrobić, aby zabawić naszą protoplastkę-sama...?

Tym, który się nad tym zastanawiał z założonymi rękoma, był Tata Rias.

Po tym jak protoplastka-sama wróciła z Chysis-sama, my, ludzie Gremorych, zastanawialiśmy się w salonie, jak dostarczyć jej rozrywki.

– Tato, czy brałeś kiedyś udział w czymś podobnym, gdy budziła się wcześniej? – zapytała Rias swojego ojca.

– Tak, ale sam byłem wtedy dzieckiem i niewiele z tego pamiętam. W końcu miałem wtedy mniej lat niż Millikas…. Pamiętam jednak, że zorganizowaliśmy dla niej trzy rodzaje atrakcji i losowaliśmy, które z nas czym się zajmie. Wtedy jej nagłe przebudzenie też nas wszystkich zaskoczyło, więc tyle pamiętam.

N-naprawdę? Więc tata Rias zabawiał protoplastkę-sama, kiedy był młodszy od Millikasa.

– Słyszałam, że cykle jej przebudzeń mają charakter losowy… – powiedziała mama Rias, przykładając dłoń do policzka.

– O ile pamiętam, protoplastka-sama obudziła się, kiedy byłem mały, a w Zaświatach trwała wojna domowa – powiedział tata Rias.

– Wojna domowa? Kiedy rząd byłych Maou walczył z armią rebeliantów? – zapytała Rias.

– Tak. Protoplastka-sama była niesamowicie senna, ale skoro od tego wydarzenia mógł zależeć los Zaświatów, zgodnie z oczekiwaniami, nie spała aż wszystko się skończyło. Wtedy zostawiła w naszych rękach sprawy związane ze sprawami rodziny – odpowiedział tata Rias, po czym uśmiechnął się i spojrzał na nas wszystkich. – Przepraszam że aż dotąd milczałem na temat losów naszej protoplastki. Wprawdzie lubi płatać figle, ale nie jest złą osobą. Naprawdę bardzo kocha swoich potomków. W końcu jest założycielką naszego rodu. Gdybym sam miał ją opisać w kilku słowach, powiedziałbym że ma diabelską osobowość.

Tak jak powiedział, nie czułem od niej żadnego zagrożenia, a tylko nostalgiczną aurę. Czy poczułem coś takiego dlatego, gdyż jestem członkiem parostwa Gremory?

– A więc tato, jakie to były rodzaje atrakcji, które wtedy przygotowaliście dla protoplastki-sama? – zapytała Rias.

Skoro miała brać w tym udział, to pewnie była ciekawa.

– Te trzy atrakcje to muzyka, taniec i występy teatralne. Uczestnicy będą musieli wybrać któreś z tych opcji… Hmm, jak już zacząłem o tym mówić, to przypomniało mi się, że śpiewałem coś dla protoplastki-sama, kiedy byłem mały.

Muzyka, taniec, występy teatralne!

To atrakcje, jakie można by pokazywać na festiwalu. Więc grupa obecnej głowy rodu będzie musiała zabawić swoją protoplastkę-sama, hmm?

– Skoro już do tego doszło, to zaszczytem jest zabawianie naszej antenatki. Nie możemy zaniedbać tego, co przez wieki wykonywali nasi przodkowie. Postaram przygotować się do tego festiwalu tak szybko, jak tylko możliwe. Venelano, będzie mi potrzebna twoja pomoc – powiedział tata Rias do swojej żony.

– Tak, kochanie.

– Millikasie, zaczniemy od teraz ćwiczyć, abyś nie przyniósł hańby nazwisku Gremory. Dobrze? – powiedziała Grayfia-san, gdy weszła w swój tryb matki.

– Tak!

Było to poważne polecenie od matki, ale Millikas odpowiedział radosnym głosem.

– Akeno, chciałabym brać lekcje śpiewu i tańca. Proszę, pomóż mi znaleźć nauczyciela, który mógłby mnie uczyć. Jeśli chodzi o występy teatralne, to skontaktuj się z reżyserem przedstawień o Oppai Smoku, który nam zawsze pomagał – powiedziała energicznie Rias do Akeno-san.

– Zrozumiałam.

Rias już się przygotowała do tego wyzwania! Skoro już do tego doszło, to ona powinna dać najlepszy pokaz.

– Pomóżmy Rias ze wszystkich sił – powiedziałem do wszystkich.

– TAK!

Wszyscy się zgodzili.

Obecna Drużyna Gremory, bierze się za ćwiczenia….

Część 3[edit]

Kilka dni później….

Nadszedł dzień, w którym miał się odbyć festiwal dla protoplastki-sama.

Uroczystość miała mieć miejsce w sali ceremonialnej zamku Gremorych, która była używana na specjalne okazje.

W przestronnej sali ustawiono wysoką scenę, na której zgromadzono niezbędne narzędzia i sprzęt.

Zebrali się tu członkowie Rodu Gremory, czyli Rias, jej rodzice i babcia, Grayfia-san oraz Millikas. Dodatkowo byli tu wszyscy powiązani z Parostwem Gremory oraz Irina, jako specjalny (?) gość.

Wszyscy zebrani czekali na pojawienie się dzisiejszej gwiazdy. W środku pomieszczenia był umieszczony magiczny krąg teleportacyjny pokryty wzorem Rodu Gremory. Świecił się on bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej i w końcu ktoś się z niego wyłonił.

Była to piękna dziewczyna z koroną na głowie, dosiadająca czterogarbnego wielbłąda. To protoplastka Rodu Gremory, Runeas Gremory-sama.

Tak jak ostatnio, miała na sobie mundurek Akademii Kuou.

– Nie bądźcie tacy oficjalni! Tylko żartuję – oznajmiła i puściła oczko, po czym zeskoczyła z grzbietu wielbłąda. – Ród Gremory jest powiązany z wielbłądami, prawda? To najważniejsza zasada, że dziewczyny z naszej rodziny muszą jeździć wielbłądach, aby pokazać wszystkim swoją urodę, gdy się pojawią. W tym momencie ja, protoplastka Gremorych, ustanawiam taką żelazną zasadę.

Ustanowiła taką zasadę właśnie teraz!?

Kiedy zadałem sobie takie pytanie w myślach... Ona przestawiła nam swojego wielbłąda.

– To zagrożony wyginięciem gatunek wielbłąda w Zaświatach….

– Miło mi was poznać, panie i panowie. Jestem czterogarbnym wielbłądem z Zaświatów i nazywam się Gabun.

Nagle czterograbny wielbłąd przemówił. Wszyscy byli tym niesamowicie zaskoczeni….

– O-on gadaaaaaaaaaaaa!?

Niektórzy to wykrzyczeli. Wykrzyczeli! Nic dziwnego, w końcu wielbłąd zaczął mówić! Do tego jest zagrożonym gatunkiem!? Widziałem już na terytorium Gremorych wielbłądy z trzema garbami, ale…

Jeśli zaś chodzi o Rias, która jest następną głową rod, ale boi się wielbłądów, to….

– Wielbłąd mówi...... To jakiś koszmar......

Protoplastka-sama nie zwróciła jednak na to uwagi i dalej przedstawiała nam gadającego wielbłąda:

– W przeciwieństwie do wielbłądów trzygarbnych, hodowanych na terytorium Gremorych, te czterogarbne potrafią mówić.

– Mam nadzieję że od teraz będziemy się dobrze dogadywać.

Wielbłąd nas pozdrowił!

Zaraz po tej prezentacji, zaczęła się zabawa, skoro pojawiła protoplastka-sama.

Zaprowadzono ją do głównego, luksusowego stołu, przy którym postawiono krzesło tak, aby był widok na scenę. Usiadła ma nim z wdziękiem. Chwilę później Grayfia-san przyniosła wystawny posiłek i wino wyglądające na drogie. Po otrzymaniu tego, protoplastka stworzyła na swojej dłoni mały magiczny krąg, z którego wyłoniły się dwa małe pudełka z loteryjką.

– A więc zaczynajmy. Czy wasze przygotowania są zakończone? A więc ustalmy kolejność – oświadczyła z błyszczącymi oczami.

Mówiąc takie rzeczy, wsunęła do jednego z pudełek rękę i z szelestem zaczęła wyjmować z niego kartki.

Tak zdecydowano o kolejności. Pierwszy był tata Rias. Zaczęło się od obecnej głowy rodu, hmm? Następnie padło na Millikasa. Wow, występ Rias będzie ostatni.

Skoro zdecydowano o kolejności, teraz czas wybrać rodzaj występu. Drugie pudełko zawierało właśnie informacje o rodzaju atrakcji.

– Zacznijmy więc od Zeoticusa….

Protoplastka-sama wsunęła dłoń do pudełka z rozradowaną miną i zaczęła losowanie. Były tam kartki z napisami „muzyka”, „taniec” i „występy teatralne”. Ciekawe, co wypadnie obecnej głowie rodu….

Na kartce było napisane „taniec”!

– Rozumiem. Taniec, tak? W porządku.

Po potwierdzenie rodzaju występu, jaki musiał zaprezentować, tata Rias natychmiast ruszył w stronę kulis sceny.

Po pięciu minutach niecierpliwego oczekiwania, światła zgasły i scena rozbłysła iluminacją.

Nagle, rozległo się wesołe tło muzyczne i na scenie pojawiła się postać w zdeformowanym kostiumie wielbłąda! Czy to nie jest maskotka Rodu Gremory, „Gomorin”!?

N-niemożliwe….

Dopasowując swoje ruchy do muzyki, wielbłąd-maskotka zaczął wspaniale tańczyć!

– Gomo, Gomo, Gomo, Gomon! – krzyczał podczas tańca.

– To Zeoticus się tak przebrał – powiedziała Venelana-san, uśmiechając się kwaśno.

T-tak właśnie myślałem. Już wcześniej zakładał ten kostium! Niemożliwe! Kto by pomyślał, że obecna głowa rodu założy ten kostium i będzie tańczyć! Dodatkowo robi to bardzo entuzjastycznie!

Jego córka oglądała ten pokaz ze spuszczonymi ramionami…. Z drugiej strony, był ktoś, kto bardzo się tym ekscytował. To była Chysis-sama.

– Niemożliwe! Kyaaa! Zeo-tan!

Trzymała w dłoniach wachlarz z wizerunkiem swojego syna oraz świecący patyk i była bardzo podekscytowana jego występem.

Chysis-sama przyłożyła dłoń do ust i….

– To zbyt wiele. Zeo-tan, jesteś tak cenny, że to aż wzruszające.....

Z oczu ciekły jej łzy i wyglądało na to, że jest poruszona, widząc występ swojego syna. Nadopiekuńcza Chysis-sama, była niesamowita, jako rodzic!

– Popatrz uważnie. Głowa rodziny to ktoś, kto doskonale potrafi robić nawet coś takiego – powiedziała Grayfia-san do Millikasa.

– Tak!

To poważna Grayfia-san i Millikas… Myślę jednak, że to będzie miało na niego zły wpływ.

Tymczasem pokaz trwał dalej.

– Ufufu, Zeo-tan. To był wspaniały taniec głowy rodu.

Najwyraźniej protoplastka-sama była zachwycona tym występem.

Taniec wielbłąda obecnej głowy rodu dobiegł końca i nadszedł czas na kolejny pokaz. Teraz miał wystąpić Millikas.

Obserwowałem go kątem oka, skupiając się jednocześnie na losowaniu protoplastki-sama.

Tym razem wypadło na „muzykę”!

– Zrozumiałem!

Millikas szedł w stronę kulis pełen motywacji. Po chwili światło znów zgasło, a scenę rozświetliły reflektory.

Kiedy Millikas w końcu się pojawił na scenie, otrzymał od wszystkich oklaski. Stanął pośrodku seny, a w sali rozbrzmiała muzyka, której nigdy wcześniej nie słyszałem.

– To pieśń ludowa, którą od dawna przekazuje się w naszej rodzinie – powiedziała mama Rias.

Och, więc to tak.

– ——♪, ————♪

Millikas był najmłodszy spośród dzisiejszych wykonawców, ale śpiewał bardzo pięknie.

——! Jest w tym naprawdę dobry.

Wszyscy byli poruszeni i z przyjemnością słuchali tej piosenki. Protoplastka miała przy tym zachwycony wyraz twarz.

– Chlip, chlip.

Millicas singing with Grayfia watching in tears.webp

Nagle usłyszałem że ktoś płacze, i kiedy się odwróciłem, zobaczyłem zalaną łzami Grayfię-san. Była tak poruszona tą wielką chwilą swojego syna, że nie mogła się powstrzymać.

Dodatkowo trzymała w dłoni małą kamerę i wszystko nagrywała. Jako matka chciała utrwalić ten jego moment tryumfu, hmm?

– Na pewno chce to pokazać Sirzechsowi-sama – powiedziała mama Rias.

– Tak, też tak czuję – odparłem.

Kiedy Millikas śpiewał dalej, był ktoś, kogo twarz miała opanowany wyraz. Tym kimś była Rias.

Teraz była jej kolej, ale jedyne co zostało, to „występ teatralny”. Prawdę mówiąc, włożyła dużo wysiłku, aby się do tego przygotować. Początkowo,występując w przedstawieniach o Oppai Smoku, grała swoją postać bardzo monotonnie, ale z czasem się poprawiła i teraz nie była gorsza od profesjonalnej aktorki.

W tym krótkim czasie, który pozostał do dzisiejszego wydarzenia, musiała znaleźć czas pomiędzy studiami i diabelską pracą, aby wziąć lekcje śpiewu, tańca i gry aktorskiej, aby się dobrze przygotować. Zwłaszcza te ostatnie starała się opracować do perfekcji.

Dlatego było przekonana, że świetnie sobie poradzi z występem teatralnym.

Millikas skończył śpiewać i nadeszła kolej na Rias. Co ciekawe w szkoleniu do pokazów teatralnych, wzięło udział wielu ludzi, którzy mieli wystąpić z nią, a wśród nich były Akeno-san i Ravel.

– Akeno, przygotowania są już zakończone, prawda? – zapytała Rias.

– Tak. Wystarczy że powiesz.

Rozmawiając w ten sposób, protoplastka-sama wylosowała ostatnią kartkę.

Sposobem, w jaki Rias miała ją zabawić, było….

Niemożliwe. Na kartce napisano „wygłupy”! To naprawdę nieoczekiwane!

Rias kompletnie zamurowało, kiedy to zobaczyła.

– .........................

Chwilę później jej twarz przybrała zdenerwowany wyraz, jakiego nigdy wcześniej u niej nie widziałem.

– Wygłuuuuuuuuuuuuyypyyyyyyy!? – wrzasnęła.

– Hmm? Czy taka atrakcja też była w przeszłości? – zapytał tata Rias (po tym jak zdjął głowę kostiumu) protoplastkę-sama.

– Ufufu, dodałam ją teraz. Coś takiego lepiej pasuje do tej epoki♪ – powiedziała Runeas-sama, uśmiechając się złośliwie.

Cholera! Czy to akceptowalne!?

Ten złośliwy uśmiech mówił, że to tylko wymówka! Rozumiem! Więc to taką osobą jest ta piękna diabelska dziewczyna, będąca protoplastką Rodu Gremory-sama!

– Niech to nie będą jakieś przypadkowe żarty. Powinno być zabawnie. Obecne okoliczności świetnie komponują się z komedią! – powiedziała protoplastka-sama.

Co za niedorzeczne żądanie! Chce że żeby Rias odegrała komedię!

– M-może coś z Mocą Zniszczenia? – zapytała Rias Protoplastkę-sama.

– To wizytówka Rodu Bael.

– A może moja technika fuzji z Gasperem?

– A rozśmieszy mnie to?

– Moja ulubiona, tradycyjna japońska forma sztuki?

– A ma to coś wspólnego z naszym rodem?

– ............!

Protoplastka odrzucała jedną ofertę Rias za drugą. Ona sama zamilkła.

Mimo szoku, przez chwilę miała spuszczoną głowę i zastanawiała się nad czymś gorączkowo. W końcu spojrzała na mnie ze zdeterminowaną miną i śladami łez w kącikach oczu.

– Ise, czy możesz mi pomóc......? – zapytała.

Wyraz desperacji na jej twarzy wystarczył, abym zrozumiał jej decyzję i prawdziwe intencje.

Była zdecydowana rzucić wszystko dla swojej dumy, jako następnej głowy rodziny.

– Hmm. Proś o co tylko chcesz. Wiesz że zrobię dla ciebie wszystko – odparłem.

Rias i ja porozumieliśmy się w cztery oczy i ruszyliśmy w stronę kulis...

Zapadły ciemność, a po chwili na scenie rozbłysnął reflektor i pojawiła się na niej ubrana w sukienkę Rias oraz ja w mojej zbroi Łamacza Ładu.

– Ise! Zróbmy to! – wrzasnęła Rias.

– Tak! – odparłem

Jej wielkie piersi, charakterystyczne dla kobiet z Rodu Gremory, zaczęły świecić i wystrzeliły we mnie promieniem, który uzupełniał moją energię! Wraz z tym….

– Ise! Wciśnij moje piersi!

– Jasne!

Dzięki naciskaniu jej piersi, moja aura wspięła się na niesamowity poziom.

– Ise! Użyj moich piersi, aby zadzwonić do Akeno!

– Jasne! Cyckowy Telefon!

Dalej wykonywałem różne sztuczki...... Koncentrując się na piersiach Rias.

– Ha ha ha ha ha. Niesamowite! Co się stało mojej potomkini!?

Protoplastka-sama śmiała się tak mocno, że aż łzy jej ciekły oczy, gdy patrzyła co dzieje się z piersiami jej potomkini i następną głową rodu.

To także mój występ...... Prawda? Taka myśl pojawiła się w mojej głowie, ale musiałem zaakceptować prośbę Rias. Dodatkowo, najwyraźniej Protoplastka-sama była zachwycona.

W ten sposób zakończyły się te wszystkie występy. Przyjęcie trwało jednak dalej.

Gdy uczta dobiegła końca, Runeas-sama, wezwała Rias, jej ojca oraz Millikasa, by stanęli przed nią.

– Było zabawnie. Teraz nagrodzę waszą trójkę – oznajmiła.

Pstryknęła palcami i pojawił się magiczny krąg teleportacyjny, z którego wyłoniły się trzy czterogarbne wielbłądy!

Były podobne do tego z wcześniej, który nas pozdrowił!

– Każdemu z was daję po jednym. W końcu Gremory to wielbłądy♪ – powiedziała protoplastka-sama z uśmiechem na ustach.

Mrugając uroczo, oferowała im po wielbłądzie zagrożonym wyginięciem.

– W takim razie od teraz będę pod twoją opieką, przyszła głowo rodu – powiedział wielbłąd Gabun do Rias.

Ona natomiast, jako że boi się tych zwierząt….

– To jakiś koszmar......

Straciła przytomność i zemdlała!

– Przyzwyczaj się do wielbłądów – powiedziała protoplastka-sama uśmiechając się gorzko, po czym spojrzała na nas. – Nie planuję zapadać w hibernację jeszcze przez jakiś czas, więc na razie będę pod waszą opieką♪.

Tak oto zaczęliśmy spędzać czas z protoplastką Rodu Gremory, Runeas-sama.

Boję się jednak, czego od nas zażąda następnym razem...... Ale to żaden problem, skoro jest taka śliczna! Chyba…..?


Żywot 2: Gremory, która boi się wielbłądów[edit]

Część 1[edit]

– Jakie to okropne.

Właśnie wróciłem z zakupów z Kościelnym Trio i zobaczyłem, że Buchou siedziała skulona w kącie mojego pokoju i po cichu na coś narzekała. Jednak jej nadąsany i przygnębiony wyraz twarzy był nawet uroczy.

– Czy coś się stało? – zapytałem nerwowym głosem.

Kiedy tylko Buchou mnie zobaczyła, natychmiast rzuciła się w moje ramiona!

– Ise! Ratuj mnie!

Prosiła mnie o pomoc. C-co się stało…?

– …Nagle skontaktowała się ze mną Grayfia, nie, moja szwagierka…. Moja rodzina postanowiła, że nawet ja…. To co mi nagle powiedziała, było kompletnie poza moją wyobraźnią…co… Co powinnam zrobić…? – powiedziała Buchou przez łzy.

Słuchając jak mówiła, szlochając jednocześnie, potrafiłem zrozumieć, jak poważna była sprawa z jej rodziną. Cz-czyżby znaleźli jej nowego narzeczonego? Nie, to chyba nie do pomyślenia. Raczej nie znajdą drugiego chętnego do żeniaczki z Buchou po tym, co stało się z Riserem. Zresztą ona sama ma silną wolę i nie płakałaby z takiego powodu. Co więc doprowadziło ją do takiego stanu…? Cz-czyżby więc!? Rodzinna sprzeczka!? Kiedy w głowie kłębiły mi się najróżniejsze myśli, Buchou zaczęła mówić, nadal szlochając.

– …Nie będę jeździła na wielbłądzie…

…….

Przez chwilę nie byłem w stanie zrozumieć, o czym mówiła.

– …Hhm? Wielbłądzie?

Póki co była to jedyna odpowiedź, jaką udało się z niej wydobyć. Wszyscy członkowie Parostwa Gremory, którzy mieszkali w Rezydencji Hyoudou, zebrali się w salonie na pierwszym piętrze. Przy stole, Akeno-san wyjaśniała nam całą sprawę z wielbłądami, podczas gdy Buchou nadal płakała i szlochała. Każda wzmianka o wielbłądach jeszcze bardziej ją przygnębiała.

– Rias panicznie boi się wielbłądów – powiedziała Akeno-san chichocząc, po czym mówiła dalej. – A Gremory są powiązani z wielbłądami. W grymuarze „Klucz Salomona”, w którym opisano różne szczegóły dotyczące diabłów, diabeł Gremory nosi książęcą koronę i wyłania się z magicznego kręgu, jadąc na wielkim wielbłądzie. Z tego powodu, od czasów starożytnych, członkowie Rodu Gremory zawsze jeździli na wielbłądach przy okazji ważnych uroczystości.

Ach, więc to tak. Czyli wielbłąd jest symbolem Rodu Gremory. Tak przy okazji, przypomniałem sobie, że kiedy odwiedzałem zamek Gremorych, to widziałem strażników jeżdżących na wielbłądach. Jednak wtedy nie zwracałem na to większej uwagi, więc nie byłem pewny…. Próbowałem wrócić myślami do tamtych chwil. Akeno-san uśmiechnęła się lekko, gdy zobaczyła jak drapię się po głowie.

– Nie ma w tym nic dziwnego, że niewiele pamiętasz o wielbłądach, Ise-kun. W końcu Rias się ich boi, więc cała rodzina stara się je trzymać jak najdalej od niej.

Tak więc jej awersja do wielbłądów jest dobrze znana w całej rodzinie, więc żadnego z nich nie ma w jej pobliżu. Dlatego więc nie pamiętałem o wielbłądach. Zawsze byłem blisko Buchou, więc te zwierzaki były gdzieś daleko od niej. Tak oto dotarliśmy do sedna sprawy.

– Co masz na myśli mówiąc, że nie będziesz jeździła na wielbłądzie? – zapytałem Buchou.

– …Zgodziłam się na propozycję od pewnego magazynu. Powiedzieli, że to ważny artykuł…. Ale oznajmili, że chcą zdjęcie „Rias Gremory dosiadającej wielbłąda”… – odparła ciężkim tonem.

Och, artykuł do gazety. Buchou jest przecież celebrytką w Zaświatach. W końcu jest młodszą siostrą Maou, spadkobierczynią Rodu Gremory i Księżniczką Przełączenia, więc jest bardzo dobrze znana opinii publicznej. Ma wielu fanów zarówno wśród kobiet jak i mężczyzn, a wiele młodych dziewczyn ją po prostu ubóstwia. Słyszałem, że w sprzedaży są dostępne nawet mundurki naszej szkoły. To tylko pokazywało skalę tego, jak popularna była Buchou. Cóż, już sam fakt, że była piękną i młodą księżniczką, wystarczył aby przyciągnęła uwagę wszystkich. Więc czy dla dobra tego magazynu, nie mogłaby po prostu pojeździć na wielbłądzie?

– Dotąd Rias odrzucała wszystko, co miało jakikolwiek związek z wielbłądami. Jednak teraz Grayfia-sama poprosiła ją, jak siostra, aby to zrobiła – dodała Akeno-san.

„Rias, musisz zrobić to ten jeden raz. Jesteś w końcu dziedziczką Rodu Gremory, prawda?”

Najwyraźniej Grayfia-san powiedziała jej coś takiego. Nie były to słowa służącej, ale szwagierki. Zapewne patrzyła wtedy na Buchou ostrym wzrokiem i mówiła poważnym tonem. Potrafiłem sobie wyobrazić, jaką presją musiała emanować Grayfia-san. Wprawdzie zazwyczaj zachowywała się wobec Buchou, Sirzechsa-sama i reszty rodziny jak służąca, to potrafiła się nagle stać surowa, gdy pozbyła się swojego stroju pokojówki. Ponieważ Buchou szanowała swoją szwagierkę bardziej, niż kogokolwiek innego, więc nie mogła zlekceważyć jej polecenia. Nie chciałaby też jej zawieść, ani tym bardziej rozzłościć.

– Rozkazy Onee-sama są bezdyskusyjne. Jeśli czegoś nie wymyślę, to… – szepnęła Buchou trzęsąc się z oczami pełnymi łez.

Ach, jaka słodka! Była taka urocza, kiedy zachowywała się, jakby była młodsza niż jest, i całkowicie traciła całą swoją otoczkę „Rias-oneesama”! Akeno-san pocieszyła Buchou, głaszcząc ją po głowie.

– Grayfia-sama jest surowa wtedy, kiedy Rias zachowuje się samolubnie – oznajmiła.

Buchou westchnęła, gdy Akeno-san delikatnie ją przytulała.

– Oneesama powiedziała tylko, że to dla mojego własnego dobra. W końcu zawsze ma rację… Ale naprawdę nie mogę. Wielbłądy to jedyna rzecz…

Akeno-san delikatnie ujęła dłoń Buchou, jako jej przyjaciółka i podwładna.

– Dostawa wielbłąda została już potwierdzona, Wkrótce go otrzymamy. Ufufu, Rias, chętnie ci pomogę przyzwyczaić się do niego – powiedziała z miłością.

– Akeno, ty wiedźmo! – powiedziała Buchou i znowu się rozpłakała.

Tak więc ja też będę musiał pomóc Buchou w przyzwyczajeniu się do wielbłądów. Ciekawe co mnie czeka…?

Część 2[edit]

Obiecane zwierzę dostarczono nam w weekend.

– Rias, twoja rodzina przysłała nam wielbłąda.

Rzeczą, którą Akeno-san wyprowadziła z magicznego kręgu pod Rezydencją Hyoudou na dziedziniec, był wielbłąd z trzema garbami na plecach.

– Gueeee….

Wielbłąd wydawał się być trochę zły i wydał z siebie dziwny ryk.

– To piętnasty przewodnik stada wielbłądów trzygarbnych, żyjących w Zaświatach – wyjaśniła Akeno-san.

– Trzygarbny wielbłąd? – zapytałem.

Słyszałem o wielbłądach jedno i dwugarbnych, ale taki z trzema był dla mnie czymś nowym.

– To gatunek wielbłądów, który żyje tylko w Zaświatach – oznajmiła Akeno-san.

Ach, więc wielbłądy trzygarbne, to wyjątkowy gatunek, mieszkający tylko w Zaświatach, hmm.

– Wszystkie wielbłądy jednogarbne, które żyją w świecie ludzi są udomowione. Te żyjące w stanie dzikim wyginęły. Słyszałam, że na świecie zostało tylko około ośmiuset wielbłądów dwugarbnych, żyjących na wolności – powiedziała Koneko-chan.

Dziękuję za twoje podzielenia się z nami wiedzą! Cóż, a co z Buchou…. Rozejrzałem się, szukając jej wzrokiem, ale najwyraźniej była nieobecna….. Chociaż, w kącie podwórza dostrzegłem uciekającą, rudowłosą dziewczynę.

– Xenovia-chan, proszę, złap dla mnie Rias.

– Zrozumiałam! – odparła Xenovia i ruszyła w pościg za Buchou.

– Nie chcę! Proszę, puść mnie, Xenovia! Błagam! Nie chcęęęęęęęęęęęęęęęęęę!

– Daj już spokój, Buchou. Człowiek powinien konfrontować się z różnymi wyzwaniami, aby się rozwijać. Powiedz, ile razy przezwyciężaliśmy najróżniejsze przeszkody, jako członkowie Parostwa Gremory?

– Ale ja jestem diablicą, nie człowiekiem! Nie muszę się więc z niczym konfrontować!

Buchou desperacko rozpaczała, gdy próbowała wyrwać się z uścisku Xenovi. Sposób jednak, w jaki mówiła i się opierała, był niesamowicie słodki!

– Kyaa!

Hę? Nagle usłyszałem krzyk Asi. Kiedy się odwróciłem, zobaczyłem że wielbłąd ją zaatakował!

– Hwah! Z-zaczkaj! Panie wielbłądzie! Zostaw moją spódniczkę! Ach!

– Gooh! Gooh!

Wielbłąd w podekscytowaniu wpychał głowę pod spódniczkę Asi! Asia desperacko próbowała go powstrzymać! Co się dzieje!? Natychmiast ruszyłem jej na pomoc i odtrąciłem wielbłąda kopniakiem! Wskazałem na niego palcem, gdy leżał na ziemi, chroniąc jednocześnie Asię za moimi plecami.

– T-ty zboczony wielbłądzie! Jak śmiesz wciskać głowę pod spódniczkę Asi! Jestem zazdro… Znaczy, nie daruję ci tego!

Wielbłąd zatrząsł się, gdy wstawał na nogi i spojrzał na mnie, gdy w moich oczach narastała wola walki….

– Tfu!

Opluł mnie! Chciałem zrobić unik, ale wtedy Asia zostałaby trafiona…. Musiałem więc oberwać plwociną zboczonego wielbłąda. Coś we mnie pękło i nabrałem chęci do walki!

– T-ty draniu! Jak śmiesz na mnie pluć! Zabiję cię!

Przyzwałem moją rękawicę i kiedy miałem aktywować odliczenie, Akeno-san powstrzymała mnie!

– Zaczekaj, Ise-kun! Uspokój się!

– Nawet jeśli tak mówisz, to ten drań wsadził głowę pod spódniczkę Asi i napluł na mnie! Trzeba go więc tylko odpowiednio zdyscyplinować! W końcu nie mamy innego wielbłąda, prawda!?

To zdecydowanie nie może być wielbłąd, który będzie leczył Buchou! Zobaczcie tylko, ten gość wyraźnie gapi się na wielkie piersi jej i Akeno-san! Potrafiłem dostrzec na co patrzył, gdyż sam byłem zboczeńcem! To niesamowicie zboczony wielbłąd! Diablice wyraźnie go podniecały! W poprzednim życiu musiał być niesamowicie zboczony!

– Wygląda na to, że wielbłądy są sprowadzane za każdym razem, kiedy Ród Gremory urządza jakąś uroczystość. Ten tutaj jest na pewno taki sam, jak wszystkie inne – powiedziała Akeno-san.

Tylko taki był dostępny!? Czy naprawdę nie dało się zdobyć bardziej posłusznego zwierzęcia do leczenia fobii spadkobierczyni rodu!? Argh! Czyżby to było jedno z wyzwań zaproponowanych przez Grayfię-san!? Wzrok wielbłąda był przepełniony pożądaniem! Teraz wyciągnął swoją głowę w stronę spódniczki Akeno-san….. Strzeliła jednak błyskawica, a wielbłąda natychmiast przypaliło.

– Ufufu, słuchaj no, wielbłądku. Jeśli będziesz się zachowywać niewłaściwie…. To cię zjemy, jasne? – Akeno-san groziła mu, uśmiechając się jednocześnie!

Po tym jak posmakował jej mocy na swojej skórze, zrozumiał kto tu rządzi. Obniżył swój grzbiet i uklęknął na ziemi! Ooch, ujawniły się sadystyczne skłonności Akeno-san! Jest bardzo skuteczna przeciwko zboczonemu wielbłądowi!

– Zaczynamy, Rias.

Wyraźnie zadowolona Akeno-san, uśmiechnęła się do Buchou, którą nadal trzymała Xenovia. Ach, natychmiast zrozumiałem, że skierowała swoje sadystyczne skłonności także w stronę najlepszej przyjaciółki.

Leczenie Rias Gremory z wielbłądziej fobii – podejście pierwsze.

– Przyspieszmy wyleczenie Rias. Skoro nawet pojedynczy dotyk tak ją przeraża, to ten wielbłąd stał się dla niej przerażający. Więc jak uczynimy tego wielbłąda równie uroczym, co jeden z jej podwładnych? – oznajmiła Akeno-san bladej jak trup Buchou.

– Co masz na myśli? – zapytała zaskoczonym głosem.

Akeno-san wyciągnęła powiększoną fotografię, na której wyraźnie było widać moją twarz.

– Przykleimy zdjęcie Iseia-kun do głowy wielbłąda. Widzisz, teraz wielbłąd zmienił się w niego – powiedziała Akeno-san.

Jednak potrzeba było czegoś więcej, niż tylko przyklejenia mojego zdjęcia do głowy wielbłąda…. Poczułem nieopisane uczucie.

– Coś nie tak, Rias? Nie sądzisz że wygląda jak Ise-kun?

Proszę, nie zdawaj takich skomplikowanych pytań, Akeno-san! H-hej, to trochę złe….

– N-niemożliwe. Ile bym na to nie patrzyła, to nie jest to Ise! Mój Ise jest trochę bardziej dziki i nieprzyzwoity!

Tak mnie właśnie postrzega!? Moje oczy mało nie wyskoczyły z orbit, gdy usłyszałem, jak moja pani mnie opisała.

– To prawda… Z pewnością ma tą samą zboczona aurę, co Ise-kun. Nie, chwila, mówisz że ten wielbłąd nie jest taki jak on… Ale czy nie są bardzo podobni? – powiedziała Xenovia.

Nie wiem o czym mówisz! Irina wyjęła więcej moich zdjęć i przykleiła je do garbów wielbłąda!

– Teraz są tu cztery twarze Iseia-kun! Teraz jest nawet większy!

To jeszcze durniejsze, głupa anielico!! I co znaczyć większy!? Pytałem o to samego siebie….

– Dziwne…. Z jakiegoś powodu zaczynam uważać tego wielbłąda za Iseia…

Eeeeeeeeeechhhhhh!? Co ty mówisz, Buchou!? Czy moje cztery zdjęcia na wielbłądzie cię zmyliły!? Nawet kolor jej oczu zaczął blaknąć!

– Guhehe (śmiech).

A wsadź sobie gdzieś ten śmiech, zboczony wielbłądzie! Nie wydawaj takich dźwięków, jakbyś był zadowolony! Ten wielbłąd stał się podobny do mnie w absurdalny sposób! Chciało mi się płakać! Tak więc metoda na przyzwyczajenie Buchou do wielbłądów za pomocą moich zdjęć, zakończyła się fiaskiem.

Leczenie Rias Gremory z wielbłądziej fobii – podejście drugie.

– Trudno. Spróbujmy innej metody – Akeno-san westchnęła i zaczęła związywać Buchou liną, po czym założyła jej opaskę na oczy i zakneblowała! – Będziemy musieli użyć siły. Nawet jeśli będzie brutalnie, to sprawimy że będziesz w stanie jeździć na wielbłądzie.

Akeno-san powiedziała takie okrutne słowa do swojej pani! Kiedy zrobiła coś takiego, pokazała wszystkim najwyższy stopień swojej sadystycznej osobowości! Czułem się winny, że patrzyłem na to z podekscytowaniem, zamiast próbować ją powstrzymać! Przepraszam, Buchou, przepraszam że jestem zboczeńcem! Podnieciłem się, widząc wyraz twarzy Akeno-san, kiedy związywała Buchou!

– Mmm! Mmm!

Chociaż Buchou kręciła głową i próbowała coś powiedzieć, Akeno-san bezdusznie wydawała polecenia Koneko-chan i Xenovi.

– Koneko-chan, Xenovia-chan, proszę, podnieście Rias w ten sposób i usadźcie ją na grzbiecie wielbłąda!

– Tak jest!

Obie zasalutowały Akeno-san i zaniosły Buchou na grzbiet wielbłąda!

– Hii—! Hii—!

Wprawdzie Buchou desperacko piszczała, Xenovia i Koneko-chan nie przejmowały się tym, gdy przywiązały ją liną do grzbietu wielbłąda!

– To dla twojego dobra, Buchou! Wytrzymaj to, proszę! W końcu Fukubuchou Akeno obiecała, że potem będę mogła potrenować szermierkę!

– Przepraszam, Buchou. Dostałam za to bardzo dobre ciasto od Akeno-san.

To się posuwa za daleko! Akeno-san was przekupiła!

– Guhehehehehe ♪

Wielbłąd, który był związany z Buchou liną, wydał z siebie podekscytowany dźwięk! Był podniecony, gdyż piersi Buchou były przyciśnięte do jego grzbietu! Ten zboczony wielbłąd dotykał moich cennych piersi! Wściekałem się z zazdrości, gdy na to patrzyłem!

– Ach….

Po desperackim oporze, Buchou wydała z siebie słodki krzyk i straciła przytomność.

Rias facing her fears.webp

– Ara ara, ufufu. Więc już się poddałaś, Rias ♪. Co teraz zrobimy…

Na twarzy Akeno-san pojawił się szeroki uśmiech, gdy ściągnęła Buchou z grzbietu wielbłąda.

– A może pozwolilibyśmy jej popływać z wielbłądem?

– Nie, lepszy byłby pojedynek bokserski z wielbłądem.

– Więc możemy stoczyć wodną walkę w podziemnym basenie!

Koneko-chan, Xenovia i Irina wydawały się być podekscytowane, gdy zgłaszały własne propozycje! Akeno-san zdecydowanie żartowała sobie dzisiaj z Buchou! Nie zamierzałem jej jednak powstrzymywać…. W ten sposób operacja weszła w finałową fazę… Jednak to, co miało nastąpić potem, było prawdziwym piekłem.

Leczenie Rias Gremory z wielbłądziej fobii – podejście trzecie.

– Skoro już do tego doszło, to musimy skorzystać z ostatniej deski ratunku. Innego wielbłąda – powiedziała Akeno-san, wzdychając.

– Rozumiem, Akeno-san. Ale tym innym wielbłądem…. Jestem ja!?

Byłem w szoku, gdy się sobie przyglądałem! Co u diabła!? Jakim cudem zmieniłem się w wielbłąda!? Ostatni plan zakładał zastąpienie wielbłąda kimś, kto jest dla niej bliski! Do tego celu wybrano…. Mnie!

– Nigdy bym nie pomyślała, że użyję nordyckiej magii, której się nauczyłam, aby zmienić kogoś w wielbłąda.

Rossweisse-san westchnęła z ulgą, gdy skorzystała ze swojego zaklęcia. Tak, to jej magia zmieniła mnie w wielbłąda! Chociaż chciałem zapytać, dlaczego nauczyła się tak bezużytecznego zaklęcia, to było ono bardzo efektywne!

– Słuchajcie no, zmienianie mnie w wielbłąda to przesada! To posuwa się za daleko, nawet jeśli to dla dobra Buchou! – oznajmiłem, rozpaczając przy tym.

– Ale jesteś taki uroczy, Ise-kun!

Asiu, nawet jeśli tak mówisz, to moje łzy nie przestaną płynąć. Buchou trzęsła się jednak, gdy zbliżała się do mnie.

– Jeśli to Ise jest wielbłądem, to nie powinno być problemu… – mruknęła Buchou, gdy próbowała się uspokoić. Jej ręce trzęsły się, gdy wyciągnęła je w moją stronę i nagle nimi szarpnęła. – Nie! Nie mogę!

Tak jak myślałem, oberwałem w twarz…. W końcu Buchou przyzwyczaiła się do mojego wielbłądziego wyglądu i zakończyliśmy sesję zdjęciową do magazynu, pod warunkiem że będę jedynym obecnym wielbłądem. Buchou jednak nie przezwyciężyła swojej fobii, a Grayfia-san była trochę zła i niezadowolona, ale ostatecznie zaakceptowała taki wynik.

Część 3[edit]

– Dlaczego Rias boi się wielbłądów? Ach, kiedy była jeszcze dzieckiem, została przez nie zaatakowana. Otoczyły ją całym stadem, a potem jeszcze ścigały przez jakiś czas. Dlatego ich nie lubi.

Tą historię opowiedziała nam Sona-kaichou, która złożyła wizytę w Rezydencji Hyoudou.

– Też nie byłam bez winy. Po prostu stroiłam sobie z nich żarty, kiedy byłam mała.

Buchou zarumieniła się i wydęła policzki. Hę, więc to tak. Jako dziecko, Buchou była bardzo niegrzeczna… Ale to chyba w porządku, prawda?

– Nie, zaczekaj! Dlaczego mówisz o tym, kiedy nie mogę odzyskać postaci!? – zaprotestowałem, wciąż mając wygląd wielbłąda!

Oczywiście, że się sprzeciwiam! Dlaczego wciąż muszę być wielbłądem!?

– To zaklęcie potrzebuje od dwóch do trzech dni, aby przestać działać. Tak potężna jest ta technika – powiedziała okrutnie Rossweisse-san!

Dlaczego nauczyłaś się tak potężnej, ale niepraktycznej magii z mitologii nordyckiej!?

– Nieeee! Nawet jeśli jestem wielbłądem, to chcę się przytulić do Buchou! Buchou, proszę, daj mi nagrodę! – krzyknąłem, podchodząc do niej.

– Nienawidzę wielbłądów!

Dostałem tylko serię lekkich uderzeń! To jest dziwne! Dlaczego zawsze tylko ja jestem traktowany niesprawiedliwie!?

– Może ona traktuje cię jako reprezentanta wielbłądów, senpai. A może to wielbłąd stał się twoim reprezentantem? – szepnęła cicho Koneko-chan.

– W porządku, pospieszcie się i zmieńcie mnie z powrotem!

Kłopotliwa nauka jazdy na rowerze![edit]

Część 1[edit]

Pewnego dnia w naszym pokoju klubowym, Asia zadała mi pewne pytanie z subtelnym wyrazem twarzy.

– Czy jesteś wolny w ten weekend, Ise-san?

– Niczego nie mam w planach, więc chyba tak.

Kiedy odpowiedziałem w ten sposób, w oczach Asi zabłysły iskry.

– W takim razie chciałabym poćwiczyć jazdę na rowerze! – oznajmiła.

Dla kogoś tak kiepskiego w sportach, może to być duże wyzwanie.

Część 2[edit]

W weekend, ja i Asia udaliśmy się do pobliskiego parku. Oczywiście przyszliśmy tu po to, aby mogła się nauczyć jeździć na rowerze. Rower, z którego mieliśmy korzystać, był jednym z tych, których używałem, z koszykiem przyczepionym do kierownicy. Wprawdzie rzadko na nim jeździłem, ale upewniłem się że jest w pełni sprawny, aby Asia mogła ćwiczyć bez żadnych problemów.

– Mmm, pogoda jest idealna.

– Tak piękna, że nie byłabym zdziwiona, gdyby to Niebiosa nam ją zesłały!

Obok mnie Xenovia i Irina kiwały sobie głowami. Kiedy usłyszały, że będę pomagał Asi opanować jazdę na rowerze, postanowiły że też do nas dołączą. Prawdę mówiąc nie widziałem powodu, dla którego miałyby tu być aż trzy osoby….

– A więc zaczynajmy, Asiu. Będę cię trzymał z tyłu, więc najpierw spróbuj.

Asia ostrożnie usadowiła się na siodełku, podczas gdy ja trzymałem rower.

– Huwah, nie puszczaj proszę! Pamiętaj żeby mi powiedzieć, kiedy to zrobisz!

Cóż, to nie tak, że zamierzałem ją nagle puścić. Planowałem ją trzymać, gdy będzie jechała na drugą stronę parku, i pozwolić jechać samej, gdy już będzie sobie radziła.

– Kya! Ach! Ach!

Asia piszczała lekko, gdy naciskała stopami na pedały roweru. Ponieważ jednak, jej kontrola nad kierownicą była niedopasowana do rytmu pedałowania, jej środek ciężkości kołysał się z boku na bok. ..W rezultacie, pomaganie jej w jeździe na rowerze było dość wymagającym fizycznie zadaniem. W końcu, dopóki nie przyzwyczaiła się do jazdy, musiałem utrzymywać jej ciężar. Gdy w końcu udało nam się przedostać na drugą stronę parku, zatrzymałem się, aby złapać oddech, a następnie zacząłem udzielać Asi rad. W tym momencie...

– To już prawie czas….

– Tak, dla mnie też…

Zarówno Irina jak i Xenovia patrzyły na wielki zegar stojący w parku. …Hę? Co one robią? Myślałem, że przyszły aby nam pomóc. Nagle z nieba spadł promień światła! Patrzyłem na to w osłupieniu! Co tu się dzieje!? Gdy Irina to zobaczyła, złożyła dłonie i zaczęła się modlić.

– Och dziękuję ci, drogi Aniele-senpai!

W miejscu, którego dotknął słup światła, coś się pojawiło. Rower! Irina stanęła przed nim.

– Amen! To specjalnie zaprojektowany rower, który stworzyło Niebo! Przerzutki i lampy wykorzystują moc światła, aby zapewnić jak najbezpieczniejszą jazdę po zmroku. Dzięki niemu, Asia-san będzie mogła zostać mistrzynią jazdy na rowerze! Fufu! – oznajmiła uroczyście.

Bez żartów! Co u diabła dostałaś od Nieba!? Z drugiej strony, Xenovia wpatrywała się w rower z ciekawością.

– Mmm. Wspaniały. Zupełnie jakby był polakierowany światłem. Czy mogę go wypróbować, zanim zrobi to Asia?

– Oczywiście. Doświadcz na własnej skórze technologi Nieba! Opieka Michała-sama z pewnością obejmie taką pobożną diablicę jak ty.

Ta „pobożna diablica” brzmi dziwnie…. W każdym razie Xenovia przymierzała się, aby wsiąść na niebiański rower.

– Ciekawa jestem jak będzie się na nim jeździć…

Gdy Xenovia położyła dłonie na kierownicy, rozległo się jakieś „pssssssssss”, zupełnie jakby coś się nagle paliło, a z jej ciała zaczął wydobywać się dym!

– Ach, tu napisali „Rower wykonano z poświęconego i pobłogosławionego srebra oraz żelaza, więc proszę uważać, gdyż diabły mogą doznać poważnych obrażeń, jeśli spróbują na nim jeździć!” – powiedziała Irina, czytając wiadomość którą otrzymała na telefon.

Nieee! Ten rower jest dla nas tak niebezpieczny!? Xenovia zaczęła kaszleć, gdyż z jej ust wydobywał się dym. Uśmiechała się jednak szeroko.

– Jest naprawdę efektywny. Czułabym się spokojna nawet wtedy, gdyby wpadł w ręce złych diabłów… Uuuu – powiedziała.

Aaaaachh! Ta idiotka jeździła na rowerze nawet jeśli pozbawiał ją sił!

– Xenovia-san! Nie umieraj, proszę! – krzycząc, Asia ruszyła biegiem, aby ją uleczyć.

Nie wiedziałem, jak zareagować na słowa Iriny i Xenovi…. Ukryłem twarz w dłoniach. Dzisiejszy trening okazał się znacznie bardziej kłopotliwy, niż się spodziewałem.

– Przepraszam. Przejechałam się na nim dla kaprysu.

Po tym jak Asia ją wskrzesiła, Xenovia przepraszała nas, leżąc na jednej z parkowych ławek.

– Naprawdę zachowujesz się zbyt lekkomyślnie, Xenoviu! – powiedziała Irina, dając jej lekkiego pstryczka w czoło i uśmiechając się z zakłopotaniem.

– Czy wy dwie przyszłyście tu po to, żeby ze sobą flirtować w biały dzień? – poskarżyłem się głośno.

Westchnąłem ciężko i przygotowałem się do dalszych ćwiczeń z Asią. Nagle jednak, w parku pojawił się magiczny krąg.… Sądząc po jego wyglądzie, nie był diabelski, a należał raczej do upadłych aniołów. Z identycznych zawsze korzystał Azazel-sensei…. Gdy tylko o tym pomyślałem, od razu naszły mnie złe przeczucia…. Z kręgu wyłonił się w końcu rower.… Ach, znowu jakieś dziwactwo.

– No, wreszcie jest – powiedziała Xenovia podchodząc do roweru.

Ty też!?

Następnie przyprowadziła go do Asi.

– Asiu! To jest specjalny, zasilany demoniczną energią rower, o którego zbudowanie poprosiłam Azazela-sensei! – oznajmiła.

W takim razie się nie zgadzam! Azazel-sensei go zbudował!? Jak tylko to usłyszałem, moje zaufanie do niego całkowicie wyparowało! Wszystko co stworzył ten zły nauczyciel, było całkowicie niegodne zaufania! Może tylko mi się wydawało, ale ten rower wyglądał tak, jakby emanowała z niego niebezpieczna aura!

– Sensei zrobił go specjalnie dla mnie? Cieszę się! Postaram się na nim jeździć jak najlepiej….

Naiwna i czysta Asia zareagowała na ten rower ze szczerą radością…. Czułem jednak, że mam obowiązek trzymać Asię jak najdalej od niego.

– Xenoviu, skoro Azazel-sensei zbudował ten rower, to już sam ten fakt czyni go podejrzanym… Mogłabyś się więc przejechać na nim jako pierwsza? Spójrz tylko, na przednim i tylnym kole są jakieś dziwne wypustki, które mnie niepokoją – powiedziałem do Xenovi.

Tak, na kołach roweru były jakieś dziwnie ukształtowane wypukłości.… Zdecydowanie „coś” się za nimi kryło. Biorąc pod uwagę moje doświadczenia z wynalazkami Azazela-sensei, byłem prawie pewien, że to coś niebezpiecznego! Kiedy o tym wspomniałem, Xenovia usiadła na siodełku z niezadowolonym wyrazem twarzy.

– Ise, dlaczego nie jesteś zadowolony z roweru, który przygotowałam? Jaki zły nie byłby Azazel-sensei, zdecydowanie nie zrobiłby niczego dziwnego z rowerem przeznaczonym dla naszej uroczej Asi!

Po powiedzeniu tego, Xenovia zaczęła jeździć na rowerze. Jeździła po całym parku, zręcznie skręcała to w lewo, to w prawo i kręciła kółka. Cóż, była bardzo sprawna fizycznie, więc coś takiego, to dla niej bułka z masłem.

– Widzicie, ten rower jest wspaniały! Wygląda solidnie i wygodnie się na nim jeździ!

Wszystko wydawało się być w porządku, kiedy tak obserwowałem jej jazdę….

–Heeej, Xenoviu! Możesz użyć tego przełącznika po lewej stronie kierownicy?! Jestem ciekawa do czego służy – powiedziała nagle Irina.

Tak jak powiedziała, po lewej stronie kierownicy był zainstalowany jakiś przełącznik. Był tam też krystaliczny ekran z przyciskami, zupełnie jak w nowoczesnym samochodzie.

– Jasne! – powiedziała Xenovia i wcisnęła przełącznik

Chwilę potem….

KLIK…..!

Rower wydał z siebie głośny, mechaniczny dźwięk i coś kliknęło, zupełnie jakby łączyła się jakaś funkcja! Tajemnicze wypustki na kołach odwróciły się w stronę ziemii i zaczęły wydobywać się z nich płomienie!

BUUUUUM….!

Tajemnicze wypustki, nie rakietowe dysze, wyrzuciły z siebie smugi płomieni, gdy powoli wypychały rower z Xenovią wysoko w górę!

– Och, rower lata? Spójrz, Asiu, ten rower potrafi latać….

Szuuuuuuuuu….!

Chociaż Xenovia najwyraźniej chciała coś jeszcze powiedzieć, to mknęła już po niebie z olbrzymią prędkością!

…….

Asia, Irina i ja wpatrywaliśmy się w Xenovię, gdy wznosiła się coraz wyżej i w końcu zniknęła nam z oczu, wlokąc za sobą świetlisty warkocz, niczym spadająca gwiazda, mimo że przecież był dzień… Doprawdy, co Xenovia wyprawiała…!? Czy powiedziała, że rower lata!? Właściwie, to bardziej jest rakietą, niż samolotem! Podróż w kosmos rowerem w jedną stronę! Dlatego uważam, że dzieła Azazela-sensei są niebezpieczne! C-cóż, wszystko jedno! Zakaszlałem, aby oczyścić gardło i uspokoić się.

– Dalej Asiu, chodźmy ćwiczyć dalej.

– Chwilę! T-to posuwa się za daleko, Ise-san! Xenovia-san jeszcze do nas nie wróciła! – powiedziała Asia, wskazując na niebo.

– S-są życia, których nie da się ocalić!

Jedyne co mogłem zrobić, to wymyślić coś takiego i odwrócić wzrok! W końcu było to poza moją kontrolą! Jak niby miałem powstrzymać rower, który poleciał wysoko w niebo!? Zwłaszcza że pędził, niczym rakieta!

– Xenovia została wystrzelona w kosmos zamiast ciebie, Asiu! Co byś zrobiła na jej miejscu? Została poświęcona w imię chorego planu Senseia…! Aby uczcić jej pamięć, musimy kontynuować twoją naukę jazdy na rowerze, Asiu! – powiedziałem to, co mi akurat przyszło do głowy, aby dodać sił Asi,

– Ja tu mam dobry rower, nyo.

Co!? Te słowa zostały wypowiedziane przez znajomy, twardo brzmiący, męski głos! Gdy się odwróciłem, zobaczyłem potężnie zbudowanego mężczyznę, ubranego w stylu gotyckiej lolity! To Mil-tan! Czemu spotyka mnie jeden problem za drugim!? Gdy zakryłem moją twarz z zakłopotania, Mil-tan zainteresował się rowerem stworzonym przez Niebo, zupełnie jak wcześniej Xenovia.

– Czuję od tego roweru magię, nyo.

Gdy szeptał coś o tajemniczych, magicznych właściwościach roweru, wsiadł na niego, jakby był w transie. Kiedy zastanawiałem się, czy go nie powstrzymać, , Mil-tan dotknął stopami pedałów i zaczął jechać…..

Puffff….

Nagle rower zaczął świecić się świętym blaskiem…. Nagle, z ramion Mil-tana wyrosły białe skrzydła, dzięki którym wzbił się wraz z rowerem do nieba.

Mil-tan odleciał razem z rowerem, przez co wyglądał na odległym niebie, niczym anioł! Byłem tak zszokowany tym wydarzeniem, że moja twarz wyglądała pewnie jak jakaś dziwna maska! Stał się jakimś pseudoaniołem, który leciał z boską ochroną…. To była scena jak z jakiegoś dziwacznego obrazu! Więc coś takiego dzieje się, kiedy człowiek spróbuje jeździć na tym rowerze; wyrastają mu białe skrzydła i lata! Czyżby więc rowery stworzony przez Niebo i Senseia były takie same!?

– Ten rower jest niesamowity nyo! Mil-tan wreszcie znalazła pojazd, który zabierze ją do magicznego świata nyoooooo!

Wydając z siebie ryk niczym bestia, Mil-tan (w wersji anioła) kontynuował jazdę na rowerze wyprodukowanym przez Niebo, podczas gdy jego skrzydła trzepotały. Wyglądał niczym jakiś potwór lecący po niebie. Cholera! Dlaczego właśnie dzisiaj pojawiło się tyle problemów?!

– Dosyć tego! Czy Asia nie może po prostu poćwiczyć jazdy na rowerze!?

Byłem tak zagubiony, że jedyne, co mogłem zrobić, to wykrzyczeć moją frustrację w stronę nieba.

Część 3[edit]

– Tak, w porządku, rozumiem o czym mówisz, ale rower na którym jechała Xenovia, został stworzony przez Naczelnika upadłych aniołów…. Ech? Potworna gotycka lolita? Pamiętam, ale jednocześnie nie mogłam…. Coś poszło nie tak z Systemem Niebios!? Przepraszam, naprawdę przepraszam.

Pół godziny po tym, jak Xenovia i Mil-tan wzbili się pod niebiosa, zrobiliśmy sobie przerwę. W tym samym czasie Irina rozmawiała przez telefon i kiwała energicznie głową przepraszając kogoś, kogo nie mogliśmy zidentyfikować.

Wkrótce po incydencie, otrzymaliśmy wiadomość z Nieba. Powiedzieli, że dwie osoby na rowerach próbowały się do nich włamać. Jedną z nich była Xenovia, na rakietowym rowerze Senseia, a drugą Mil-tan, który zmienił się w anioła po tym jak usiadł na niebiańskim rowerze. Wygląda na to, że oboje dotarli bezpiecznie do Nieba.… Więc te rowery zaniosły ich aż tam, hmm…. Innymi słowy, w ten sposób byli w stanie się tam włamać!? Dzisiaj mieliśmy być tylko ja i Asia, więc jak to się stało, że do Nieba przybyły dwa rowery!? To było po prostu niedorzeczne, że Xenovia i Mil-tan zdołali dostać się tam dostać w taki sposób! Park stał się miejscem startu dla tych, którzy próbowali przeniknąć do Nieba!

– Rowery są niesamowite, Ise-san! To tak wyjątkowe pojazdy, że mogą dotrzeć nawet do Nieba!

Nie, Asiu-chan, nie! Rowery to spokojne pojazdy, którymi zwykli ludzie codziennie dojeżdżają do pracy! Na pewno nie są pojazdami kamikadze, które zmierzają prosto do Nieba! Bezsilnie westchnąłem, po czym dokończyłem puszkę soku jabłkowego. Potem wziąłem się w garść i odezwałem do Iriny:

– W każdym razie, musimy kontynuować trening jazdy na rowerze Asi. Proszę, pomóż mi, Irino.

– Tak jest! – odparła Irina salutując.

Wreszcie mogliśmy znowu zacząć ćwiczyć na poważnie. Irina i ja podpieraliśmy rower z każdej strony i puszczaliśmy go dopiero wtedy, gdy Asia pewnie naciskała na pedały. Mimo że potrafiła pedałować i jeździć przyzwoicie po puszczeniu roweru, zawsze traciła równowagę i przewracała się. Pomimo tego nie poddawała się, tylko za każdym razem wstawała i ćwiczyła dalej.

Po porannych ćwiczeniach i przerwie, w końcu zapadł zmierzch. Na początku było to zadanie nie do wykonania, ale Asi udało się w pewnym stopniu opanować jazdę na rowerze. Gdyby więcej poćwiczyła, pewnie by jej się udało. Jeśli tylko uda jej się opanować ważny element utrzymania równowagi, to będzie to pestka.... Biorąc pod uwagę jej słabe predyspozycje do sportu, było to dla niej małe wyzwanie. ..Dlaczego jednak tak nagle postanowiła nauczyć się jeździć na rowerze? Chociaż bardzo jej na tym zależało, nigdy nie było to dla niej uciążliwe w codziennym życiu.

– Asiu, dlaczego nagle postanowiłaś nauczyć się jeździć na rowerze? – zapytałem.

Asia zarumieniła się i speszyła, próbując wymyślić odpowiedź.

– ...Umm, właściwie...

Irina delikatnie szturchnęła łokciem niezdecydowaną Asię.

– Asiu, lepiej, żebyś to powiedziała! Jeśli to z siebie wyrzucisz, poczujesz się bardziej energiczna i nabierzesz większego rozpędu!

Po zachęcie Iriny, Asia w końcu zdecydowała się powiedzieć.

– U-Umm! Ise-san! Cz-czy następnym razem pojedziesz ze mną na piknik?

Ach, piknik. Ale dlaczego na rowerze? Asia nieśmiało kontynuowała:

– Słyszałam, że niektórzy koledzy z klasy pojechali na piknik rowerami. Brzmiało to jak świetna zabawa, więc chciałam pojechać z tobą, Ise-san.... Również Xenovia-san, Irina-san i Kiryuu-san wyglądały na szczęśliwe, kiedy pojechały rowerami na zakupy. Kiedy o tym wszystkim pomyślałam, uznałam, że też chciałabym się tego nauczyć...

...Rozumiem. Podróżowanie na rowerze rzeczywiście było przyjemne. Kiedy byłem w gimnazjum, podczas wakacji jeździłem na rowerze z Matsudą, Motohamą i kilkoma innymi osobami do nieco oddalonych miejsc. Kiedy byłem ze wszystkimi, żadne miejsce nie wydawało mi się zbyt odległe czy niedostępne. To było to, co uważałem za istotę jazdy na rowerze. Pomysł, żeby pojechać z Asią na piknik rowerem, bardzo mnie ucieszył!

– W takim razie ja chcę kulki ryżowe i kanapki z pomidorem!

Asia była nieco zaskoczona moimi słowami wykrzyknikiem.

– Ech?

– No i bento. Jedźmy na wycieczkę rowerową! Jeśli tak, to powinniśmy byli zacząć ćwiczyć wcześniej!

– T-tak!

Po wysłuchaniu tego, co powiedziałem, na twarzy Asi pojawił się promienny uśmiech. Dobra! Czas na jeszcze jedną rundę treningową! Skoro zachodziło słońce, to może był to odpowiedni moment, bo wzmocnione zdolności diabła w nocy, mogą pomóc Asi w nauce jazdy na rowerze! Poćwiczymy do kolacji! Jeszcze raz razem z Iriną podparliśmy Asię, gdy usiadła na siodełku. Kiedy już poczuliśmy, że dobrze jej idzie, chcieliśmy ją puścić.

Bum!!!

Odgłos czegoś wybuchającego rozbrzmiał w naszych uszach. Gdy spojrzałem w górę, zobaczyłem Xenovię i rower rakietowy! Wróciła! Ostatnie promienie słońca unosiły się za nią nad horyzontem, gdy wracała z Nieba na rowerze! Wylądowała stabilnie na ziemi, a następnie wyjęła z koszyka papierową torbę, dziękując nam.

– Pamiątka z Nieba. Ten święty chleb jest specjalnością Niebios. Uriel-sama, jeden z Wielkich Serafinów, osobiście mi go podarował. Kazał mi również pozdrowić w jego imieniu wszystkich domowników Gremory.

– Nie, proszę, po prostu idź do domu! Dlaczego zachowujesz się tak, jakbyś po prostu pojechała do Nieba odwiedzić rodzinę?

To była moja jedyna riposta. Po co, u licha, przyszliśmy dzisiaj do parku!? Czy ta diablica po prostu pojechała na rowerze do Nieba i wróciła? Nosiła nawet na głowie koronę cierniową, której nie miała, kiedy odjeżdżała! Zaoferowano jej ochronę Nieba i wróciła z pamiątkami!? Czy to była jakaś historia o duchach!?

– Ise~kun!

Hę? Wydawało mi się, że Asia mnie woła. Kiedy się odwróciłem, zobaczyłem że pewnie jechała na rowerze! A propos, oboje z Iriną byliśmy tak zaskoczeni nagłym powrotem Xenovii, że puściliśmy rower Asi, nie zdając sobie z tego sprawy! Teraz jednak jechała nawet bez naszego wsparcia!

– Och, Asiu! Udało ci się!

– Tak, Ise-san! Umiem jeździć na rowerze!

Chociaż jej ruchy były jeszcze trochę sztywne, to była w stanie sama na nim jeździć! Sukces! Asia w końcu nauczyła się jazdy na rowerze! W momencie, gdy Asia i ja biegłyśmy do siebie z radości, z nieba zaczęło do nas docierać tajemnicze uczucie.

Zoom...

Przy akompaniamencie dźwięku, spadającego z dużą prędkością przedmiotu...

– Nyooooooooo!

Znajomy bestialski głos krzyczał, jakby go obdzierano ze skóry! I to z góry!? Kiedy spojrzałem w górę, zobaczyłem potężnego mężczyznę, w stroju gotyckiej lolity, którego nigdy więcej nie chciałbym zobaczyć! Przez nieuwagę zapomniałem! To prawda! Ten mężczyzna również poszedł do nieba! Ale dlaczego teraz...?

– Dlaczego idziesz w moją stronę!?

Zudoon--!

...Zostałem zmiażdżony przez Mil-tana podczas jego zejścia z nieba. ......Urghh. Takie rzeczy zawsze mi się przytrafiają. Mimo, że stałem się poduszką powietrzną dla muskularnego ciała Mil-tana, nadal byłem pełen ciepła i radości widząc, jak Asia się rozwija. Udało ci się, Asiu!

Kilka dni później wybraliśmy się z Asią na wycieczkę rowerową z pudełkiem bento. Czułem się pełen młodości, jadąc na rowerową randkę z blondynką! Bento Asi było też super smaczne, i nie zawierało niczego, na co mógłbym narzekać!

– Chociaż miło jest siedzieć na bagażniku twojego roweru, to dobrze jest też dotrzymywać ci kroku, Ise-san.

Czułem się przeszczęśliwy za każdym razem, gdy Asia się uśmiechała. Oczywiście rakietowy rower Senseia, który był w stanie dotrzeć aż do nieba, został zapieczętowany. Gdyby ktoś mógł na nim wsiąść i pojechać do Nieba, spowodowałoby to wiele problemów. A co z tym, który został wyprodukowany przez Niebo...? Cóż, takie rzeczy mogą poczekać! I tak trening rowerowy Asi został bezpiecznie zakończony!

Część 4[edit]

Rias: Wróciłam do domu. Co!? Protoplastka-sama!?

Runeas: Przepraszam, Rias-chan.

Issei: Prawdę mówiąc, to ona.......

Runeas: Dużo się od niego dowiedziałam. Parostwo Rias-chan jest pełne ciekawych dzieci.

Rias: Tak, są moją dumą......!

Runeas: Chcę też posłuchać o diabelskiej pracy Rias-chan i pozostałych. Ciężko pracujecie, prawda?

Rias: W takim razie porozmawiajmy trochę o tym.

Żywot 4: Tajemnicza opowieść o skrzyni na datki[edit]

Część 1[edit]

Pewnego dnia, podczas wakacji, Akeno-san, Asia, Koneko-chan i ja, z samego rana udaliśmy się do świątyni leżącej gdzieś głęboko w górach, w sąsiedniej prefekturze.

Dlaczego my, diabły, udaliśmy się do świątyni? Jak zwykle chodziło oczywiście o naszą diabelską pracę...

– Issei-senpai, proszę połóż te święte przedmioty o tam.

Koneko-chan wyszła z magazynu, niosąc wielki kamidanę (miniaturowy ołtarz shinto) i shimenawę (świętą linę), które wręczyła mnie.

– Dobrze.

Wziąłem je i zaniosłem tam gdzie mówiła. Ja i Koneko-chan zostaliśmy poproszeni o uporządkowanie magazynu, gdzie przechowywano przedmioty kultu. Po tym jak już opróżniliśmy magazyn, dokładnie go wysprzątaliśmy.

Dlaczego my, diabły, weszliśmy do świątyni, czyli świętego miejsca?

Otrzymaliśmy wezwanie, aby ją uporządkować i odnowić.

Świątynie są poświęcone japońskim bóstwom więc my, diabły, jako złe istoty, normalnie nie możemy się do nich nawet zbliżyć. Mogliśmy jednak tu dzisiaj przebywać, gdyż dostaliśmy na to pozwolenie od kapłana i boga, któremu poświęcone jest to miejsce.

Chociaż... Kiedy braliśmy do rąk jakieś przedmioty kultu, przez nasze ciała przebiegał ostry ból...... Pewnie doznajemy czegoś takiego przez to, że jesteśmy diabłami. Nie dotykamy ich więc bezpośrednio, tylko owijamy jakąś tkaniną. Ale i tak czuć mrowienie.

Dziwne, że ludzie powiązani z tą świątynią pozwolili wejść diabłom do środka, Powiedzieli jednak, że nie mają się do kogo zwrócić, więc my przyjęliśmy ich zlecenie......

Fakt, nie wydaje się, aby mieli w tym przybytku za dużo pieniędzy.

Idąc tutaj musieliśmy się wspiąć po długich, kamiennych schodach, które, sądząc po wyglądzie, nie były zbyt zadbane, gdyż pokrywały je opadłe liście i chwasty.

Kapliczka, która była najważniejszym elementem chramu, też nie cieszyła się popularnością, być może ze względu na fakt, że znajdowała się w źle nasłonecznionym miejscu i wyglądała jak z jakiegoś horroru.

– To zaszczyt pracować w japońskiej świątyni. – powiedziała Asia, gdy zamiatała teren swoją miotłą.

Z jej perspektywy, jako byłej zakonnicy, była to praca w pogańskiej świątyni, ale wyraźnie nie miała nic przeciwko.

Dodatkowo miała na sobie strój miko! Wygląda w nim pięknie, z tymi swoimi blond włosami! Wprawdzie myślałem, że jedno do drugiego niezbyt pasuje, ale uważałem też, że to bardzo wyrafinowane połączenie!

Asia in DX.7.webp

Dostała go od kapłana, kiedy tylko tu przybyliśmy. Nosiła go więc, jakby chciała powiedzieć „Kiedy wlazłeś między wrony, musisz krakać jak i one”.

– Ara ara, zastanawiam się, czy to w porządku, że diabły palą talizmany......

Akeno-san, która też miała na sobie strój kapłanki, była zakłopotana.

Najwyraźniej miała problem, co zrobić z całym pudłem talizmanów i amuletów.

Jak można się było spodziewać, to zły pomysł, aby diabły ich dotykały, prawda?

Można wtedy doznać obrażeń, no i czy wypada, abyśmy to my je palili?

– W porządku, ja je spalę – powiedział mężczyzna w średnim wieku.

Był kapłanem shinto, a także naszym klientem.

– Pewnie jesteście zmęczeni, skoro pomagacie od samego rana. Zróbmy sobie potem przerwę – powiedział, gdy wziął pudło od Akeno-san.

Po tym jak kapłan spalił talizmany, urządziliśmy sobie przerwę.

– Nigdy bym nie pomyślał, że są diabły, które specjalizują się w pomocy świątyniom – powiedział kapłan ze śmiechem.

Kiedy skończyliśmy poranne porządki, podano nam herbatę w kąciku wypoczynkowym.

– Kiedy powiedziałem o tej świątyni diabłu, który zwykle przybywał na moje wezwanie, wspomniał mi o terytorium Gremory-san. Poinformował mnie, że mieszka tam ktoś, kto wspaniale się zna na świątyniach – powiedział kapłan, upijając łyk herbaty.

– Ufufu, dziękuję za te pochwały – odparła Akeno-san z uśmiechem.

Tak, tym znawcą świątyń jest Akeno-san. Pochodzi z kapłańskiej rodziny, no i poprzednio mieszkała w świątyni, więc jest obeznana z tematem.

Kilka dni temu otrzymaliśmy prośbę od diabła, który zarządzał zupełnie innym terytorium.

„Mój klient chciałby odnowić świątynię, więc czy moglibyście się tym zająć?”.

Poprosił o coś takiego.

Nie mieliśmy powodu, aby odmówić, więc Akeno-san przystała na to. Jednak najwyraźniej jednej osobie zajęłoby to za dużo czasu, więc postanowiliśmy pomóc.

Akeno-san stworzyła specjalną technikę, która do pewnego stopnia pozwalała diabłom swobodnie przebywać na terenie świątyń, bez żadnych problemów.

Zawsze są jakieś ograniczenia, gdyż nie ma to żadnego znaczenia, skoro dostaliśmy pozwolenie na przebywanie na terenie świątyni od bóstwa i kapłana. Tak więc demoniczne moce Akeno-san dodatkowo nas wspierały.

Nawiasem mówiąc, ta technika jest tajna. Gdyby wszystkie diabły się o niej dowiedziały, mogłyby wtedy rozrabiać we wszystkich świątyniach w kraju.

Gdyby diabły zaczęły wrogie działanie przeciwko japońskim bogom, stałoby się to wielkim problemem.

Myślę jednak, że już sama prośba o pomoc kapłana shinto do diabłów, była czymś szalonym……

– Okazaliście się jednak bardzo pomocni. Naprawdę nie wiedziałem, do kogo się zwrócić. Jestem samotny i mogę porozmawiać tylko z diabłami – powiedział kapłan z gorzkim uśmiechem.

To smutne, że może zwrócić się tylko do nas.

– Co zamierzasz zrobić z odnowioną świątynią? Dotąd nie robiliście z nią wiele, więc dlaczego teraz? – zapytałem.

Byłem trochę sceptyczny. Nagle kapłan przeprowadza gruntowny remont świątyni, i to z pomocą diabłów. Nie łatwiej byłoby prosić o pomoc stolarza, czy coś?

– Cóż, myślę że uczynię to miejsce sławnym, jako tak zwane miejsce mocy – odparł kapłan z błyszczącymi oczami.

– Miejsce mocy......? – zapytała Asia.

– Czyniąc tę świątynię miejscem mocy, zrobię z niej atrakcję turystyczną, do której wierni będą walili drzwiami i oknami! Chcę ożywić to miejsce, dopóki będę sprawował urząd kapłana! Ostatnio podjąłem taką ważną decyzję. Chciałbym więc, abyście mi w tym pomogli – odparł kapłan.

Wytłumaczył to bardzo rzetelnie.......

Jego przemyślenia są godne podziwu. To chyba lepsze, niż gdyby ta świątynia miała popaść w ruinę. Zastanawiam się jednak, co powinienem myśleć o kapłanie shinto, który rozmawia z diabłami i prosi je o pomoc......

– Ta świątynia od bardzo dawna miała problemy finansowe… Nawet mała suma pieniędzy znikała, gdy prosiłem diabły o pomoc. Dlatego postanowiłem odnowić to miejsce! – powiedział kapłan.

Jesteś złym kapłanem! Cóż, to nic dziwnego, że taka opustoszała świątynia ma problemy finansowe. Dodatkowo, swoimi skromnymi dochodami nabijasz kieszeń diabłom! Boże, widzisz to a nie grzmisz!

– Jednak miejsce mocy nie jest łatwo zbudować… – powiedziała Koneko-chan.

Naprawdę?

– Byłbym szczęśliwy, gdyby ta świątynia stała się miejscem mocy, nawet gdyby nią naprawdę nie była.

Ach, kapłan się skompromitował. Akeno-san wydawała się tymczasem nad czymś zastanawiać.

– Co tutejszy bóg ma do powiedzenia w tym temacie? Wydajesz się być dobrze zorientowany w temacie miejsc mocy, no i jesteś w kontakcie z bóstwem któremu poświęcono to miejsce, prawda? – zapytała Akeno-san

Z jej słów można się domyśleć, że ten kapłan dysponuje mocami duchowymi, więc musiał wcześniej spotkać bóstwo z tej świątyni. Słyszałem, że ludzie bez mocy też często zostają kapłanami shinto.

Co bóg tej świątyni sobie pomyśli, kiedy usłyszy o takich planach od swojego kapłana? Akeno-san chciała się tego dowiedzieć.

– „Rób jak chcesz”, tak mi powiedział. Otrzymałem znacznie więcej swobody, niż się spodziewałem. Cóż, jest bardzo tolerancyjną osobą, i ani razu dotąd mnie nie ukarał, nawet jeśli dotąd zaniedbywałem tę świątynię.

R-rozumiem. Bóg tej świątyni nie rozzłościł się na kapłana, nawet jeśli tak ją zaniedbał, że aż zaczęła wyglądać jak nawiedzone miejsce, więc może się niczym nie przejmował.

– Tak przy okazji, jaki bóg jest tu czczony? – zapytałem, gdyż zaciekawiłem się kim jest to niefrasobliwe bóstwo.

– Słyszałam że to jeden z bogów gromów, Honoikazuchi-sama – odparła Koneko-chan.

Ach, Bóg Gromów, hę? Bóg H-Honoikazuchi-sama, hm?

Ale być może to zlecenie pasuje do Akeno-san, która jest znana jako Kapłanka Gromów i Błyskawic. Kapłanki, świątynie, pioruny. Czuję, że Akeno-san ma dziwne powiązania z takimi rzeczami.

Akeno-san była zaskoczona, gdy usłyszała słowa kapłana.

– Jeśli mówisz, że ta świątynia nie musi się stać miejscem mocy i po prostu chcesz przyciągnąć ludzi, to….

Nie wydawało się, żeby nie było żadnych sposobów, które nie mogłyby sobie poradzić z tą sytuacją.

– Och, um....… – kapłan Shinto uniósł nieco rękę i kontynuował, trochę powściągliwym tonem. – Jeśli nie macie nic przeciwko, to byłbym zaszczycony, gdybyście mogli spełnić jeszcze jedną prośbę...... Zapłacę wam za to dodatkowo...…

– Tak, dobrze, ale...… – Akeno-san zgodziła się, kiwając głową.

– Właściwie….

Nowa prośba kapłana była bardzo kłopotliwa.

Część 2[edit]

Późno w nocy, Akeno-san, Asia, Koneko-chan i ja, udaliśmy się do lasu w pobliżu świątyni.

Musieliśmy spełnić prośbę kapłana i uporać się z trzema problemami.

Pierwszy był taki, że w lesie co noc pojawiało się wiele duchów, co przerażało mieszkających w pobliżu ludzi.

Drugim problem było to, że w lesie odbywa się rytuał rzucania klątw, co nie jest dobrze odbierane przez sąsiadów

Trzeci problem to złodziej, który nocami kradnie zawartość skrzyni na datki.

Wszystkie trzy są straszne. Nic dziwnego, że ludzie omijają tę świątynię szerokim łukiem, skoro są tu duchy, mroczni kultyści i złodzieje.

Więc to naprawdę miejsce jak z horroru, zgadza się......?

Więc musimy pozbyć się duchów, przegnać kultystów i złapać złodzieja. W przeciwnym razie, całe to odnowienie świątyni nie będzie miało sensu.

– Dlaczego musimy odwalać pracę egzorcystów i policji?

Jedyne co mogłem zrobić, to westchnąć.

– Ale są tu ludzie w potrzebie, więc musimy im pomóc, aby prawidłowo wykonać zlecenie – powiedziała Asia z uśmiechem, a Koneko-chan jej przytaknęła.

Och, jesteście takie wrażliwe! Dobrze, dam więc z siebie wszystko!

Z nową porcją energii, ruszyliśmy przeszukać las.

Jest tu ciemno, a w okolicy nie ma żadnego źródła światła. Jesteśmy jednak diabłami i możemy widzieć w ciemnościach, więc nie są one dla nas żadnym problemem, ale gdyby przyszli tu zwykli ludzie, to pewne powpadaliby na drzewa i zrobili sobie krzywdę.

Jeśli spotkamy tu jakichś ludzi, to zahipnotyzujemy ich i każemy stąd odejść.

Jeśli napotkamy duchy, to porozmawiamy z nimi, aby mogły spocząć w spokoju. Jeśli to nie pomoże, to trzeba je będzie odesłać siłą. Jestem diabłem, więc łatwo poradzę sobie z mściwymi duchami za pomocą mojego smoczego strzału. Jednak dalej boję się spotkać jakiegoś.

– Hauu, tak jak myślałam, las w nocy jest straszny…. – powiedziała Asia, przytulając się do moich pleców.

Gdzie się podziała jej poprzednia pewność siebie? A co tam, grunt że jest urocza!

– Wyczuwam tam czyjąś obecność – powiedziała Koneko-chan, wskazując kierunek.

Powoli się tam podkradliśmy.

Zobaczyliśmy grupę wojowników w zbrojach!

Wow! Duchy poległych wojowników! Było ich tu ponad tuzin! Mogłem nawet dostrzec, jak wokół nich migotały płomienie, niczym jakieś ludzkie dusze! Jeśli rozmowa z nimi nic nie da, trzeba je będzie usunąć stąd siłą!

Cóż, z taką grupą sam sobie poradzę.

Wziąłem głęboki wdech i ruszyłem naprzód.

– Hej, hej, hej, wy duchy w lesie….

To dobrze że byłem na tyle dzielny, aby oznajmić głośno moją obecność, bo następnie usłyszałem...

– Kyahhh!

Kobiecy krzyk! I wydali go z siebie ci wojownicy!

Z-zaczęli drżeć i przylgnęli wszyscy do siebie!

Eeeeeeeeeeeeeeeeech!?

Co się dzieje! Byłem po prostu zaskoczony tą ich nagłą reakcją......

– Issei-senpai, to są żywi ludzie, a nie żadne duchy – powiedziała mi Koneko-chan!

Naprawdę!? Ludzie!? Polegli wojownicy!? Chyba coś mi to mówi! Znam przecież dziewczynę, która nosi taką samurajską zbroję!

– H-hej, przepraszam że was przestraszyłem. Jestem powiązany z pobliską świątynią i krążą plotki, że nocami pojawiają się tutaj duchy poległych wojowników, więc przyszedłem aby to sprawdzić...…

– Och, więc to tak. J-jesteśmy studentkami należącymi do Klubu Badawczego Poległych Wojowników, więc przychodzimy tu nocami, aby wcielić się w ich rolę. Pewnie stąd te plotki, które do ciebie dotarły....… – powiedział jeden z wojowników szlochając, gdy usłyszał moje wyjaśnienia.

– Klub Badawczy Poległych Wojowników!? Co za idiotyczna grupa! Do tego, wcielacie się w ich rolę! Czy to coś, co powinnyście robić w lesie, w środku nocy!?

To było naprawdę kłopotliwe! Nie mogę po prostu uwierzyć, że duchami były studentki, które przebierały się za wojowników! Aż mi się przypomniała Susan! Czy to teraz jakaś moda wśród studentek, że ubierają się w samurajskie zbroje?

Kiedy byłem tym zakłopotany, jedna z tych przebranych studentek zrobiła palcami znak pokoju.

– Taka jest moda wśród dziewczyn, które są fankami historii☆.

– Nie uważam was za fanki historii, choćbym nie wiem ile na was patrzył! Jesteście bandą zboczonych wojowniczek!

Nigdy wcześniej nie widziałem, aby dziewczyna interesująca się historią nosiła zbroję! Nie, jedną taką spotkałem! Ale i tak tożsamość tych duchów jest przerażająca!

– No już, Ise-kun. Porozmawiajmy po prostu z nimi – po powiedzeniu mi tego, kiedy nadal lamentowałem, Akeno-san wyjaśniła całą sprawę dziewczynom..

Kiedy już Klub Badawczy Poległych Wojowników został rozwiązany, ruszyliśmy do następnego miejsca.

Tym razem chodziło o rytuał rzucania klątw…. To już chyba poważniejsza sprawa, prawda? To chyba ten rodzaj rytuał, gdzie ludzie ubierają się na biało i wbijają gwoździe w słomiane lalki.

– Klątwa to starożytne zaklęcie. Dodatkowo nie działa tak, jak myślą ludzie, ale zadziała natychmiast, jeśli rzuca ją ktoś obdarzony mocą, albo trafi ona na kogoś, podatnego – powiedziała Akeno-san.

Rozumiem, więc jeśli używa ich zwykły człowiek, to nic wielkiego się nie stanie, ale zadziała, jeśli palce w tym będzie maczał ktoś obdarzony nadprzyrodzonymi mocami. Ale to i tak straszne, prawda?

Rany, robienie czegoś takiego samemu w nocy jest..

Ale mimo wszystko oznacza to, że ten ktoś ma kogoś, kogo chce przekląć.

– Klątwa traci jednak moc, gdy rytuał jej rzucania widzi ktoś obcy. Więc jeśli tylko to zobaczymy, przeklęty człowiek będzie wolny – dodała Koneko-chan.

Ach, więc to tak? Więc rozprawmy się z tymi ludźmi szybko i odeślijmy stąd.

Dodaliśmy sobie otuchy i po kilku minutach spaceru przez las, usłyszeliśmy dźwięk, tak jakby stukania młotkiem?

– Hauu! Czy oni są w trakcie rzucania klątwy? – zapytała Asia tuląc się do mnie.

Niewykluczone.

W każdym razie nie możemy teraz tego zignorować, skoro już przyszliśmy do miejsca, gdzie odbywa się ten rytuał. Znów to samo. Wtargnę tam i dam im ostrzeżenie!

– Hej, wy tam, to wasze nocne rzucanie klątw jest…. – kiedy już to prawie powiedziałem, moim oczom ukazał się niespodziewany widok.

– Dobrze! Teraz następny!

– Tak jest, kapitanie!

– Jeśli nie będziecie się przykładać do gry, to nie wygramy następnego meczu! Jasne, chłopaki!?

– Taa jest!

Zobaczyłem rycerzy w zbrojach, którzy ćwiczyli grę w bejsbol!

Rycerze!

Więc ten dźwięk który usłyszeliśmy, to nie było stukanie młotkiem, tylko odgłos odbijania piłki kijem!?

Niemożliwe! To, co miało być rytuałem rzucanym przez kultystów, okazało się być rycerzami trenującymi grę w bejsbol!

To zbyt okropne! Już chyba bym wolał tych kultystów rzucających klątwy!

W każdym razie postanowiłem im wyjaśnić całą sytuację......

Okazało się, że to kolejny idiotyczny klub, o nazwie Rycerski Klub Badań Nad Bejsbolem...… I jego członkowie też byli studentami!

Co to ma być? Czy miejscowi studenci i studentki są przeklęci, że muszą chodzić w samurajskich i rycerskich zbrojach, gdy zajmują się aktywnością w klubach pozaszkolnych......?

Oni też natychmiast zniknęli, kiedy im wszystko wytłumaczyłem. Powiedzieli, że szukali miejsca, w którym mogliby ćwiczyć grę… Było tyle rzeczy, na które trzeba było ostro zareagować, że aż straciłem ochotę.

Podejrzewam, że obie grupy są na tym samym uniwersytecie co Susan, dziewczyna nosząca samurajską zbroję oraz Horii-san, który nosi zbroję rycerza. Co to w ogóle za uczelnia, gdzie studentki są maniaczkami historii przebierającymi się za samurajów, a studenci rycerzami grającymi w bejsbol!

– Mam dość. Od kiedy zostałem diabłem, ciągle wpadam na jakichś dziwaków. Co to ma znaczyć...?

Po prostu żyć się nie chce. Diabły które znam, są o wiele bardziej ludzkie, niż ci studenci.

– Ufufu, to też jest przeznaczenie – powiedziała Akeno-san ze śmiechem.

– Mam dosyć takiego przeznaczenia! Zastanawiam się, czy Susan i Horii-san czasem się tutaj nie spotkali. Może ta świątynia błogosławi parom, które się tu spotykają......?

Kiedy westchnąłem i narzekałem w ten sposób, Akeno-san najwyraźniej wzięła moje słowa pod uwagę.

– Spotykają...... Mężczyzna i kobieta...... Rozumiem. To brzmi jak dobry pomysł.

Wyglądała tak, jakby doznała objawienia, co mogło być początkiem obiecującego projektu odnowienia świątyni.

– Powinniśmy więc zająć się ostatnią sprawą, złodziejem skrzyni z datkami?

Wyszliśmy z lasu i wróciliśmy do świątyni. Ukryliśmy się w cieniu, skąd mogliśmy obserwować skrzynię i czekać, aż złodziej się pojawi. Nie znaczy to jednak, że pojawi się dzisiejszej nocy.......

– Ufufu.

Nagle Akeno-san roześmiała się. Kiedy spojrzeliśmy na nią zdumieniu, zaczęła mówić:

– Przepraszam, że tak się śmieję, ale ta sytuacja jest taka zabawna.

– Zabawna? – zapytałem.

– Tak, i to bardzo. Zdarzało się, że już wcześniej pracowałam dla świątyń, ale sama. Teraz są ze mną Ise-kun, Koneko-chan i Asia-chan. To naprawdę mnie cieszy – odparła Akeno-san.

――!

Rozumiem. Słyszałem, że kiedy Rias nie miała jeszcze pełnego parostwa, musiała pracować z kilkoma ludźmi, aby wykonać zlecenia. Zanim dołączyliśmy ja i Asia, do każdego zadania musiała oddelegować tylko jedną osobę.

– Jeśli potrzebujesz pomocy, Akeno-san, to ja zawsze chętnie ci pomogę! – powiedziałem.

– Ja też!

– I ja......

Asia i Koneko-chan też to potwierdziły! Racja! Jeśli nasza zastępczyni przewodniczącej Klubu Okultystycznego będzie miała kłopoty, to wszyscy jej pomożemy!

Wyraz twarz Akeno-san złagodniał, gdy usłyszała nasze słowa.

– Dziękuję wam, cieszę się z tego – powiedziała ze ślicznym uśmiechem.

Kuh! Jej uśmiech jest najlepszy!!!!!!!

– Tam!

Gdy my, członkowie klubu, pogłębialiśmy nasze więzi, Koneko-chan wskazała palcem w stronę świątyni. Zobaczyłem postać, która skradała się w kierunku skrzyni z datkami.

Złodziej! Popatrzeliśmy wszyscy na siebie, skinęliśmy głowami i ruszyliśmy na niego. Wtedy...

– Ty złodzieju!

Skoczyliśmy wszyscy na niego naraz! Trząsł się ze strachu, kiedy go schwytaliśmy!

– C-co tu się dzieje!?

– Jak śmiesz mówić coś takiego, ty złodzieju! Idź do diabła ze swoim „Co się dzieje”!

– Poddaj się, rabusiu skrzyń z datkami! Pokaż swoją twarz!

Kiedy na niego spojrzeliśmy… Miał na sobie stare ubrania, zupełnie jakby wyszedł z ilustracji, z jakiejś historycznej książki. Czy to była przepaska biodrowa, jaką nosili historyczni Japończycy? Był też mężczyzną w średnim wieku.

– Ara ara, czyżbyś to ty był Honoikazuchi-sama? – zapytała Akeno-san.

– Dokładnie! – odparł mężczyzna.

– Ech!? Bóg odpowiedzialny za to miejsce!?

Tak, złodziejem był bóg, któremu poświęcono tę świątynię.

– Wielkie nieba! Schwytały mnie diabły!

Tym który śmiał się głośno, odpoczywając w kąciku wypoczynkowym, był Honoikazuchi-sama.

Obok niego, kapłan shinto kłaniał się nam głęboko.

– Przepraszam, nigdy bym nie pomyślał, że złodziejem będzie Honoikazuchi-sama......

Bóg tej świątyni, Honoikazuchi-sama. Podobno jest jednym z wielu gromowładnych bogów Japonii. Wyjaśnił, że nie troszczy się o swój strój, dlatego pojawił się tutaj w niechlubnym ubraniu.

– To nic poważnego. Po prostu potrzebuję czasem trochę grosza, więc pożyczam pieniądze ze skrzyni na datki! W końcu przeznaczono ją dla mnie, więc myślałem że to w porządku – powiedział bóg.

Więc to tak…. Bóg pożyczający pieniądze ze skrzyni na datki jest…. Jednak faktycznie te pieniądze są przeznaczone właśnie dla niego......

– ......Honoikazuchi-sama, przecież już ci to tłumaczyłem, prawda? Próbujemy przekształcić tę świątynię w miejsce mocy, albo atrakcję turystyczną. Jak więc bóg, któremu ten przybytek jest poświęcony, może kraść pieniądze które zamierzamy przeznaczyć na ten cel….? – zapytał kapłan Honoikazuchiego-sama.

– Przepraszam! Ale ty przecież i tak nabijasz tymi pieniędzmi kabzę diabłom, prawda?

– Ugh! Cóż, to......

Bóg i jego kapłan są siebie warci! Co za niedorzeczna świątynia!

– Jeśli chodzi o renowację i odnowienie świątyni, to mam dobry pomysł. Możecie mi to powierzyć? – powiedziała Akeno-san do kapłana i boga, z biznesowym uśmieszkiem na ustach.

Naprawdę? Co u licha Akeno-san ma na myśli?

Część 3[edit]

Jakiś czas później, dzięki informacjom przekazywanym przez młode kobiety, świątynia zyskała sławę miejsca mocy, przyciągając wielu wiernych.

My też o tym usłyszeliśmy i poszliśmy do świątyni po raz pierwszy od dłuższego czasu. Niegdyś opustoszała, teraz była pełna ludzi. Pracowaliśmy przy jej odnowieniu, więc widok nowych budynków nie był dla nas niczym niezwykłym, ale takie tłumy wiernych były zaskoczeniem.

– Wow, ilu tu ludzi. A tak przy okazji, co ty u licha z nią zrobiłaś, Akeno-san? – zapytałem.

– Ufufu, spójrz tylko tam – w odpowiedzi na moje pytanie Akeno-san wskazał w pewnym kierunku.

W rogu świątyni stał kamienny posąg o długim, cienkim ciele. Czerwony, wschodni smok i opierająca się o niego kapłanka. Podczas mojej poprzedniej wizyty na pewno go tu nie było.

– Poprosiłam Gaspera, aby rozpowszechnił w internecie plotkę, że wizyta w tej świątyni morze być korzystna dla małżeństwa oraz miłości, i umieściłam tu ten posąg, który wygląda na stary, więc wydaje się, że stoi tu od zawsze. Było ryzyko, że w plotkę nikt nie uwierzy, ale wygląda na to, że przyciągnęła wiele kobiet.

Czy Akeno-san zrobiła coś takiego dla tej świątyni? A więc dzięki temu świetnie prosperuje.

Według opowieści, jeśli dotkniesz kamiennego posągu czerwonego smoka i kapłanki, otrzymasz błogosławieństwo, które połączy cię z ukochaną osobą. Najwyraźniej Honoikazuchi-sama skontaktował się z Bogiem Miłości i poprosił, aby rzucił zaklęcie na ten pomnik.

Wymyślili legendę, że niby smok i kapłanka początkowo do siebie nie pasowali, ale z czasem się pokochali. Kobiety zdają się lubić takie historie.

Dzięki temu sanktuarium kwitnie. W dziale sprzedaży amuletów i talizmanów roi się od klientek. Nie jest to raczej miejsce mocy, ale dzięki kamiennemu posągowi stanie się atrakcją turystyczną.

Cóż, skoro współpracowali z diabłami, aby stworzyć takie miejsce, to jest to trochę…. Ale bóg i kapłan tego miejsca wydają się być bardzo zadowoleni, więc ostatecznie wynik jest na plus, prawda?

Podobnie jak inne kobiety, Akeno-san dotknęła kamiennego posągu. To tylko drobiazg, ale posąg kapłanki bardzo ją przypominał…. Kiedy o tym myślałam, odezwała się do mnie z szerokim uśmiechem.

– Ja również wierzę, że moje życzenie się spełni. Ufufu.

Przez cały ten dzień Akeno-san była w doskonałym nastroju.

Walczące dziewczyny[edit]

Część 1[edit]

Pewnego popołudnia.

Odpoczywałem w pokoju klubowym po drugim śniadaniu, kiedy pojawiły się nagle Koneko-chan i Ravel, z poważnymi minami.

Dziewczyny powiedziały coś do mnie.

– Ise-senpai, mamy do ciebie sprawę.

– Proszę, dołącz do naszego treningu!

Kiedy zadały to nagłe pytanie, ja...…

– Heh…..? – mogłem odpowiedzieć tylko ten sposób.

– Chciałabym, abyś poszedł z nami na nasz trening….

Moje dwie kouhai poprosiły mnie o to, kiedy Ravel zaczęła mieszkać w moim domu i przyzwyczaiła się do szkolnego życia w Akademii Kouou, po tym jak się tu przeniosła.

Tak więc w następny dzień wolny zaczęliśmy ich trening.

Dzięki zasobom finansowym Rodu Gremory, mój dom został przebudowany w wielką rezydencję z sześcioma piętrami nadziemnymi i trzema podziemnymi. To tam, w sali treningowej, zebraliśmy się ja, Koneko-chan i Ravel.

Koneko-chan i Ravel, które przebrały się w szkolne stroje gimnastyczne, były podekscytowane i uderzały pięściami w worki treningowe.

– Ten Wilkołak i Jaszczuroludź......

– Nigdy im nie wybaczę!

Obie dziewczyny dalej atakowały worki, z płonącymi z gniewu oczami.

Był powody, dla których poprosiły mnie o wspólny trening i dlaczego były tak złe.

Koneko-chan powiedziała nam, że pewnego dnia, w ramach swojej diabelskiej pracy, została wezwana przez człowieka, który rzucił jej wyzwanie do walki.

– Kto jest silniejszy, ty, czy mój przyjaciel – powiedział coś takiego.

Tym człowiekiem, ku naszemu zaskoczeniu, był pogromca bestii i kuzyn przewodniczącej Klubu Tenisa z naszej szkoły. Rany, jaki ten świat jest mały.

Kuzyn Abe-senpai chciał sprawdzić siłę potworów, których ze sobą sprowadził, likantropa (Wilkołaka) i Jaszczuroczłeka, więc przyzwał diabły, które zarządzają tym terenem, czyli nas.

Pogromca Bestii najwyraźniej usłyszał od swojej kuzynki, Abe-senpai, plotki na nasz temat. Tak się złożyło, że na jego wezwanie odpowiedziała Koneko-chan.

Najwyraźniej Koneko-chan otrzymała wiele słownych obelg w miejscu, do którego została przyzwana i wróciła do pokoju klubowego z twarzą wykrzywioną ze złości.

Potem wydarzyło się wiele rzeczy i postanowiono, że Koneko-chan oraz potwory Pogromcy Bestii stoczą bitwę.

Abe-senpai przeprosiła nas za niegrzeczne zachowanie swojego kuzyna, ale nasza Onee-sama roześmiała się tylko i powiedziała „Zapowiada się ciekawie, więc zróbmy to”.

Jak zwykle, nasza pani jest chętna wszystkim wyzwaniom.

Tak więc Koneko-chan postanowiła przyjąć wyzwanie. Była taka pełna entuzjazmu i ducha walki, że nawet ja czułem presję.

– Ten Wilkołak Pogromcy Bestii, nazwał mnie małą kicią i powiedział że śmierdzę szczynami, jak każdy kot......! Nigdy mu tego nie daruję! Rozwalę mu ten kaloryfer na brzuchu moimi pięściami! – wypowiadając te słowa władczym tonem, Koneko-chan z całej siły waliła w worek treningowy.

Zapięcie pękło, a worek przeleciał przez całe pomieszczenie i uderzył z impetem w ścianę!

Jej siła jak zawsze była na niedorzecznym poziomie! Gdybym otrzymał od niej taki cios, to natychmiast by mnie znokautowała!

– Tak! Koneko-san ma rację! Kundel i jaszczur powinni spłonąć!

Obok niej, Ravel, z ramion której wyrastały ogniste skrzydła, też atakowała worek.

Czuję jej ducha walki, ale jest nieco, a raczej znacznie mniej silny, niż u Koneko-chan. C-cóż, Ravel jest skupiona na używaniu swoich demonicznych mocy i magii. Dlatego jej bezpośrednia siła była słabsza.

Jednak mimo że była taka słodka, miała moc nieśmiertelności, więc nie będzie jej łatwo pokonać.

Pytanie brzmiało, dlaczego też trenowała?

Zapewne dlatego, gdyż…. Jest wścibska.

– To nieeleganckie – to była pierwsza rzecz, którą powiedziała Ravel gdy usłyszała całą historię od Koneko-chan.

Powiedziała też, że przyjmowanie walki, ponieważ ktoś o nią poprosił, było poniżej jej poziomu, gdyż została wychowana na prawdziwą arystokratkę, i nie musiała nawet wchodzić w takie kontakty z kimś, kto nawet nie był diabłem.

Parostwo Gremory przyjmuje jednak rzucone mu wyzwania do walki. Jednak czy z punktu widzenia Ravel jest to coś innego?

Było mi przykro z tego powodu. Przepraszam, ale w naszym parostwie są ludzie, którzy walczą z byle powodu…. W końcu służymy wysokoklasowej diablicy!

W każdym razie, gdy Ravel dowiedziała się o wszystkim, udała się do Pogromcy Bestii i powiedziała coś takiego:

– Moja koleżanka z klasy jest członkinią Rodziny Gremory. Nie ma tyle wolnego czasu, aby tracić go na walkę z tobą, a dodatkowo to nieładnie, tak bić się z innymi. Przyszłam tu jako najstarsza córka Rodu Feneks, aby prosić cię o odwołanie tego wyzwania. Zgadzasz się?

Wprawdzie nie widziałem tego osobiście, ale łatwo potrafiłem sobie wyobrazić, jak Ravel przemawiała wyniosłym tonem.

Druga drużyna odpowiedziała...

– He, nie bądź naiwna, ty śmierdząca gównem smażona kurko!

– Och, pachnie jak ptak, jak ptak. W dodatku czuć też spaleniznę.

Wilkołak i Jaszczuroczłek potraktowali ją z pogardą.

Wyraz jej twarzy był jeszcze bardziej oburzony, niż u Koneko-chan, i kiedy wróciła do domu z ogniem w oczach, powiedziała coś takiego:

– Spalenie jaszczura i kundla byłoby bardzo eleganckie......!

Tak oto Ravel doszła do porozumienia z Koneko-chan która była jej stałą partnerką do kłótni. Stworzyły drużynę i postanowiły, że będą razem walczyły z Wilkołakiem i Jaszczuroczłekiem.

– Wyzwanie zostało skierowane wobec mnie, więc nie wtykaj dzioba w nieswoje sprawy.

– Coś ty powiedziała!? Działałam w twoim najlepszym interesie, Koneko-san! W każdym razie nie zmienia to faktu, że Wilkołak i Jaszczur zostaną spaleni na popiół!

Kiedy się kłóciły, ich wzniesione pięści były potężne. Co najważniejsze jednak, jak mam im towarzyszyć w ich treningu?

– Potrenujmy więc teraz. Która pierwsza? – zapytałem

– Ja! – odparły obie naraz.

Spokojnie, dziewczyny.

Ćwicząc z nimi, nauczyłem się kilku rzeczy.

– Musisz tak zadawać ciosy, jakbyś chciał się w coś wbić!

Zasypały mnie ostre ciosy pięści w rękawicach. Czułem ich potężną siłę na ochronnej rękawicy, którą trzymałem.

Pierwsza jest Koneko-chan. Oczywiście jako Wieża, miała niesamowitą siłę i była dobra w walce wręcz oraz rzucaniu różnymi rzeczami (lub przeciwnikami). Nie wiem jak silni są Wilkołak i Jaszczuroczłek, ale Koneko-chan poradzi sobie z nimi w bezpośrednim starciu.

– Płomienie są symbolem i wizytówką mojej rodziny!

Następna była Ravel, córka Rodu Feneks i wysokoklasowa diablica. Jak można się było spodziewać, była doświadczona w używaniu demonicznych mocy. W pewnych aspektach, były one wzmacniane przez jej figurę Gońca, więc płomienie były potężne. Gdyby pokój treningowy nie był zbudowany tak solidnie, płonąłby jak pochodnia.

Ponadto, Ravel jest nieśmiertelna. Szybko leczy obrażenia. Dopóki jej dusza nie dozna obrażeń, będzie w stanie walczyć. Gdy walczyłem z Riserem, ta nieśmiertelność przysporzyła mi wielu problemów......

Ravel brała też udział w kilku profesjonalnych meczach, gdy była jeszcze w parostwie swojego brata, więc miała jakieś doświadczenie bojowe.

Cóż, z tego co słyszałem, nie walczyła jednak z nikim, a tylko przyglądała się wszystkiemu z boku...... Podobno Riser trzymał ją z daleka od wszelkich niebezpiecznych sytuacji na tyle, na ile tylko mógł.

Dobra, mam niejakie wyobrażenie o tym, do czego są zdolne. Najważniejsze pytanie brzmi, czy potrafią ze sobą współpracować, jako drużyna.

– To będzie walka dwie na dwóch, prawda? Trzeba się więc zastanowić, jak będziecie razem walczyły. Spróbujcie zaatakować mnie jednocześnie – powiedziałem, gdy tłumiłem moją moc i miałem na sobie zbroję mojego Łamacza Ładu.

Skinęły głowami i ruszyły na mnie jednocześnie.

– Stoisz mi na drodze.

– Ach, hej! To mój tekst. Mogłabyś się tak nie wpychać przede mnie!?

Koneko-chan stała przed Ravel, która rozłożyła swoje ogniste skrzydła i za wszelką cenę próbowała być z przodu.

Każda z nich starała się być jako pierwsza i zawaliły pierwszy atak.

W ogóle nie były ze sobą zsynchronizowane. Chyba nawet nie mają opracowanej strategii ataku, skoro każda z nich myśli „Najpierw ja”.

Normalnie, Koneko-chan nigdy by czegoś takiego nie zrobiła, ale ponieważ jej partnerką jest Ravel, to stara się być pierwsza. Myślę, że z samą Ravel jest podobnie.

Hmm, pewnie szybko to poprawią, jeśli im to wytknę, ale ostatecznie nie wiem, czy potrafią współdziałać jako duet......

– ............

Koneko-chan wpatrywała się we mnie, gdy przekrzywiłem głowę.

– Hmm? Coś nie tak, Koneko-chan?

– Wprawdzie poprosiłyśmy cię o pomoc, ale wydajesz się podchodzić do tego poważniej, niż zwykle......

Wprawdzie Koneko-chan była wdzięczna, ale i trochę sceptyczna.

Ach, jest ostra jak zawsze! Nie, nie to miałem na myśli!

– Czy to nie normalne? Koneko-chan i Ravel są moimi ważnymi kouhai. Czy przeciwnikiem jest Wilkołak, czy Niedźwiedziołak nie powinnyście z nimi przegrać! Zawsze chętnie wam pomogę ze wszystkich sił! – powiedziałem poważnie do Koneko-chan.

– Tego można się było spodziewać po Isseiu-sama! – powiedziała Ravel z błyskiem w oczach, kiedy usłyszała moje słowa

Wprawdzie Kenoko-chan wydawała się być w połowie przekonana, ale podejrzliwość nie zniknęła z jej twarzy.

Tak jak powiedziałem, pomogę tym dziewczynom i takie są moje prawdziwe uczucia. Mowy nie ma, abym odrzucił prośbę od moich uroczych kouhai. Mogę zapewnić, że nie będę szczędził wysiłków, aby im pomóc.

Ale Koneko-chan nie patrzy na mnie podejrzliwie bez powodu.

To przez to, że przy okazji otrzymałem, małą ofertę od Abe-senpai......

Abe-senpai trochę się bała mocy Wilkołaka i Jaszczuroludzia, którymi dowodził jej kuzyn, gdyż zapewne nie była w pełni świadoma zdolności Koneko-chan i Ravel.

– Nawet jeśli Toujou Koneko-san i Ravel Feneks-san są diablicami, to będą miały ciężką przeprawę z tymi dwoma potworami. Proszę cię, Hyoudou-kun, wesprzyj je swoimi mocami Sekiryuuteia. I wprawdzie nie będzie to brzmiało jak przeprosiny za zachowanie mojego kuzyna, ale chciałabym przedstawić ci kilka chowańców, Hyoudou-kun – powiedziała Abe-senpai.

Prawdę mówiąc to wątpię, aby Koneko-chan i Ravel nie poradziły sobie z tymi dwoma stworami. Chowańce są jednak dobrą rzeczą!

Chowańce! Nadal żadnego nie mam..... Jakimś cudem, niezależnie od tych wszystkich potężnych przeciwników, których spotkałem, pod tym względem nadal jestem nowicjuszem.....

Jednak to wspaniała okazja, abym zdobył chowańca! Już chciałem ją prosić, aby przedstawiła mi jakieś śliczne dziewczyny na chowańców, ale od razu przypomniała mi się ta małpa, będąca niby Yuki Onną oraz ten łeb ryby na nogach, będący niby syreną.

Tak, Abe-senpai ma zły gust, jeśli chodzi o dobór chowańców. Nie, przecież ma wśród nich lamię, której górna część ciała jest piękną dziewczyną, a dolna jak u węża, no i harpię, która ma skrzydła zamiast rąk. Ale te, z którymi się spotkałem, były najbardziej nieludzkimi wśród najbardziej nieludzkich gatunków, i zasługiwały, aby nazywać je potworami.

Wolałbym już dostać jakiegoś praktycznego chowańca, niż oczekiwać jakiegoś ślicznego i się rozczarować!

Dlatego postanowiłem ostrzec ją już na samym początku.

– Przedstaw mnie śluzowi, który rozpuszcza kobiece ubrania i macce, która pożera wydzieliny kobiecego ciała – powiedziałem.

Racja, chciałem tylko zastąpić moje utracone bratnie dusze, Śluza-Taro i Mackę-Maru.

Fufufu, czekajcie na mnie, Śluzie-Jirou, Macko-Emon. Już niedługo się zobaczymy! A kiedy zostaniecie już moimi chowańcami, będziecie mieli ręce pełne roboty! Stopmy ubrania kobiet i uczyńmy ich ciała śliskie za pomocą twoich macek!

– Myślisz o czymś zboczonym, prawda.....?

Koneko-chan patrzyła na mnie pogardliwym wzrokiem! Jak można się było spodziewać, jest bardzo przenikliwa w swoich osądach! Ale nie obawiaj się, Koneko-chan, nie użyję na tobie ani śluzu, ani macki! Ponieważ wtedy byś ich zabiła!

– Ha ha ha ha! W każdym razie wracajmy do ćwiczeń, Koneko-chan, Ravel! Pokonajmy razem Wilkołaka i Jaszczuroludzia! – powiedziałem, zmuszając się do zmiany postawy.

– Cóż, wiem, ale......

– Oczywiście!

Pomimo tego, co się przed chwilą stało, obie z entuzjazmem przystąpiły do treningu ze mną.

Resztę dnia spędziłem na ćwiczeniach z nimi, starając się odzyskać to, co straciłem tamtego dnia.

Część 2[edit]

Późna noc, w dniu decydującej bitwy.

Ja, Koneko-chan i Ravel, zebraliśmy się w miejscu waki, sali gimnastycznej Akademii Kuou.

Pośrodku sali ustawiono kwadratowy ring i prowadzono stąd nawet relację na żywo.

– Oooch, oto nadchodzi drużyna Piekielnej Kocicy i Dziewczyny Feniksa! Ich sekundantem jest Hyoudou Issei-kun, Czerwony Cesarski Smok! Dzisiejszą komentatorką jestem ja, Shidou Irina, znana jako As Michała-sama! Pozdrawiam!

Przez mikrofon mówiła niesamowicie podekscytowana Irina! Co ty wyprawiasz!?

– Nazywam się Xenovia, i też jestem komentatorką. Witam.

– Nazywam się Abe Kiyome i również jestem komentatorką. Mam nadzieję, że wyjaśnię wam dzisiaj, czym są chowańce.

Xenovia i Abe-senpai siedziały razem z Iriną w miejscu, przeznaczonym dla komentatorów!

Były też miejsca przeznaczone dla widzów, ale siedziało tam tylko kilka osób. Doprawdy, jak bardzo czekaliście wszyscy na walkę pomiędzy Koneko-chan i Ravel, a pozostałymi!? Mamy ring, relację na żywo i nawet miejsca dla widzów! Jesteście zbyt dobrze przygotowani!

Do tego ja jestem ich sekundantem!? Pojęcia nie miałem! Ja tylko pomagałem im ćwiczyć!

– Będę wam kibicował.

– Wyleczę was, jeśli zostaniecie ranni.

Kiba i Asia powiedzieli coś takiego z miejsc dla widzów, machając dłońmi! Jesteście tacy podekscytowani tą walką!?

– Tak przy okazji, Rias-san, Akeno-san i Rossweisse-sensei nie przybędą dzisiaj, gdyż są zajęte! – wyjaśniła Irina.

Och, więc onee-sama będą dzisiaj nieobecne.

Jednak pozostali członkowie parostwa tu są...... Hę?? Nie widziałem pewnej osoby, więc poczułem podejrzenia.

Gya-suke gdzieś zniknął. Jego koleżanki z klasy, Koneko-chan i Ravel, walczą dzisiaj, więc nie byłoby niczym dziwnym, gdyby tu dzisiaj przybył...... Przeziębił się, czy co?

Kiedy tak myślałem, lampy na suficie zgasły, a z ringu wydostały się kolorowe, krzykliwe światła oraz dym.

– Ach! Pojawili się wreszcie przeciwnicy Piekielnej Kocicy i Dziewczyny Feniksa, drużyna Doskonałych Potworów!

Po słowach Iriny, pojawił się humanoid z głową wilka i drugi, który wyglądał jak wielki jaszczur.

– He he he he! Przybyłem zmiażdżyć kicię i kurczaczka!

– Gururururururu! Zabawmy się!

Rozumiem to ten Wilkołak i Jaszczuroczłek, którzy tak wkurzyli Koneko-chan. Mają wredne miny i mówią złośliwe rzeczy!

Myślę jednak, że Jaszczuroczłek, który śmieje się „Gurururururu”, to niezwykłe zjawisko!

Za ich plecami stał szczupły człowiek o złowieszczym spojrzeniu.

– Mowy nie ma, aby moi przyjaciele zostali pokonani przez zwykłe diabły.

Ach, to musi być kuzyn Abe-senpai. Jego twarz wygląda niegodziwie, prawda.....?

Obie drużyny weszły na ring. Był taki, jak w wrestlingu. Próbują więc naśladować profesjonalne walki. Czyli pojedynek będzie miał formę zapasów.......

Sędzią w tej walce będzie nosząca okulary kobieta z dużymi piersiami, która pojawiła się na środku ringu.

– Nazywam się Shinra Tsubaki i będę sędziowała podczas tej walki. Jestem wiceprzewodniczącą Samorządu Uczniowskiego.

Wiceprzewodnicząca!? Dlaczego to ty sędziujesz!?

– Potrzebowaliśmy sędziego, ale nie mogliśmy żadnego znaleźć, więc skonsultowałem się z Samorządem Uczniowskim i Shinra-senpai przyszła nam z pomocą – powiedział przepraszająco Kiba, który siedział na widowni.

– Prośba Kiby-kun...... Nie, jeśli jest to prośba od Parostwa Gremory, z którymi się przyjaźnimy, to ja, jako wiceprzewodnicząca Samorządu Uczniowskiego, powinnam wziąć w tym udział. Pozwólcie mi więc tym się zająć.

Wyglądała fajnie z tymi błyszczącymi okularami i w ogóle, ale na pewno robiła to dlatego, gdyż Kiba ją poprosił!

C-cóż, skoro mecz został oficjalnie zaaprobowany przez Samorząd Uczniowski, to czy oznacza to, że otrzymaliśmy minimalne pozwolenie?

Po tym jak sędzia sprawdziła stan obu drużyn, rozbrzmiał gong i mecz się zaczął!

Jestem sekundantem Koneko-chan i Ravel, więc przyglądałem się wszystkiemu tuż zza ringu.

Koneko-chan i Ravel zdjęły swoje płaszcze. Koneko-chan miała na sobie swój stary, szkolny kostium kąpielowy, a Ravel uroczy strój zapaśniczy z falbankami!

Pierwsza walka miała się rozegrać pomiędzy Koneko-chan a Wilkołkiem!

– He he he he! Zaraz zobaczysz, kiciu, jak straszne potrafią być wilki!

To bardzo szablonowy tekst! Ten Wilkołak tak bardzo wczuwał się w postać czarnego charakteru, że aż było to straszne!

Koneko-chan bez wahania ruszyła prosto na niego i zadała taki cios, że aż zatrzęsło się powietrze.

Wilkołak skutecznie uniknął ataku i zwinnie przebiegł po ringu, niczym wilk. Jest naprawdę szybki. Ja bym sobie z nim poradził, ale nie sądzę aby słabszy diabeł dał mu radę.

Przez dłuższą chwilę Wilkołak biegał po ringu, aż zauważył lukę w obronie Koneko-chan i rzucił się na nią! Atak z lewej strony!

Ale Koneko-chan to dostrzegła i w porę zrobiła unik. Wymierzyła też kopniak w bok swojego przeciwnika!

– Uh-oh!

Wilkołak przetoczył się na bok i uniknął nawet tego ataku! Tak jak myślałem, jeśli chodzi o poruszanie się, to ten facet jest całkiem niezły.

– Och! Szybki jesteś, panie Wilkołaku! Uniknąłeś nawet tego ataku!

– Jeśli chodzi o wilkołaki, to szybkość jest jedną z ich broni. Słyszałam, że jeśli któreś z nich staną się diabłami poprzez otrzymanie figury Skoczka, to stają się jeszcze szybsze.

Irina i Abe-senpai powiedziały coś takiego. Rzeczywiście, z taką szybkością najbardziej pasowałaby mu figura Skoczka.

– Nadchodzę, malutka!

Gdy tylko wilkołak zrobił unik, rzucił się na Koneko-chan ze swoimi pazurami. Jednak ten atak nie miał sensu w starciu z Wieżą, która szczyciła się solidną obroną.

Jego pazury nie zostawiły nawet zadrapania na jej drobnym ciele!

– Tsk! Twarda jesteś cholerna kocico! – zaklął Wilkołak.

Wprawdzie unikał ciosów swojej przeciwniczki, ale wydawał się być wkurzony, że jego ataki nie odniosły żadnego skutku.

– Ach! Obrona Koneko-chan przekracza znacznie siłę ataku Wilkołaka!

– Hmm, jej zdolności defensywne są ogromne. Wyrobiła je sobie podczas wszystkich naszych walk z silnymi wrogami. Jednak przeciwnicy nadal ją lekceważą i uważają za słabą.

Wyjaśniły Irina i Xenovia.

Gdyby któryś z ciosów Koneko-chan trafił, to wtedy zwycięży. Przeciwnik nadal może mieć jakiegoś asa w rękawie, ale najwyraźniej nie posiada niczego, co mogłoby przełamać jej zdolności obronne.

Jeśli Koneko-chan będzie go dalej zmuszała do ucieczki i uników, to w końcu jego wytrzymałość się wyczerpie i przegra! Musi tylko wymierzyć celny cios, kiedy Wilkołak nie będzie się już w stanie ruszać! Wiedziałem, że to nie jest przeciwnik na jej miarę!

Koneko-chan także wydawała się być tego świadoma i wywierała presję na przeciwniku, nie poruszając się zbytnio sama i stopniowo zbliżając się do niego coraz bardziej.

Jeśli dalej tak będzie, to zwycięży!

Tak w każdym razie myślałem, ale przeciwnik, Pogromca Bestii, też to dostrzegł.

– Machida-san! Powinieneś się zmienić z Ikushimą-san! Jeśli dalej tak będziesz walczył, to przegrasz! – krzyknął do Wilkołaka.

Nazwał go Machida-san!? Więc Wilkołak nazywa się..... Machida-san!? A Jaszczuroczłek...... To Ikushima-san!?

Chowańce których spotkałem wcześniej, też miały japońskie imiona! Czy cały świat chowańców nie jest zbyt japoński!?

– Gururururu! Nie musimy robić takich podstępnych rzeczy, jak zamiana miejsc. Wystarczy że obaj zaatakujemy ją jednocześnie! – powiedział Jaszczuroczłek, który stał na krawędzi ringu, po czym wskoczył na niego!

Och, to oszustwo! Dołączył do walki, mimo że my nie przeprowadziliśmy zmiany!

– Tsk! Nic nie można poradzić! To lepsze, niż zostać pokonanym!

Wilkołak Machida zaakceptowała plan Jasczuroczłeka Ikushimy i razem zaatakowali Koneko-chan!

– Nie pozwolę na to!

Ravel dołączyła do walki z szeroko rozpostartymi, ognistymi skrzydłami! Stanęła u boku Koneko-chan i razem zaatakowały Wilkołaka oraz Jaszczuroczłeka!

– Ognisty ptak i Fenghuang[2]! I płomienie naszego domu, które są podziwiane za bycie nieśmiertelnym feniksem! Niech cię ten ogień strawi i zgiń! – ciało Ravel okryło się płomieniami, kiedy krzyczała takie same słowa, co Riser!

– Nie pozwolę ci na to!

Brzuch Jaszczuroczłeka Ikushimy napęczniał do niesamowitych rozmiarów, po czym coś wypluł!

To coś wylądowało widowiskowo na twarzy Ravel!

– N-nieeeeeeeeeeee, co to my być! To coś jest lepkie!

Na twarzy Ravel wylądowała lepka, żelo-podobna substancja! Z tego powodu, chwilowo straciła wolę do walki, a zabójcze płomienie, które jeszcze chwilę temu okrywały jej ciało, zniknęły!

– Gurururururu! Masz luki w obronie!

Jaszczuroczłek wymierzył silny kopniak w brzuch Ravel, która nadal walczyła z pokrywającym ją żelem. Jednak płomienie natychmiast pokryły to miejsce i jej rana została zaleczona, jakby nic się nie stało!

– T-to za mało, aby mnie pokonać! J-jednak ta lepka rzecz….!

Jako można się było spodziewać po kimś z Rodu Feneks, szybko zdrowieją z ran. Jednak z punktu widzenia Ravel, ta plwocina z wcześniej była obrzydliwa.

Niewykluczone, że być może taki był ich plan i w ten sposób chcieli psychicznie zrujnować Ravel oraz wyeliminować ją z dalszej walki..... Teraz mnie to niepokoi.

– Nie będę tolerowała żadnego nieporządku! – sędzia, Shinra-senpai, nie mogła tego znieść i próbowała ich powstrzymać, ale…..

– Zamknij się, okularnico!

– Ikushima! Użyjmy tej techniki!

– Gururururururu! Dobrze!

Oba potwory dały sobie znak i zebrały się w jednym miejscu!

Wilkołak, Machida, chwycił Jaszczuroczłeka, Ikushimę, za nogi i zaczął nim wymachiwać!

– Proszę, oto nasz specjalny atak!

– Bombardowanie Plwociną, Gugueeeeeeeeeee!

Wilkołak wymachiwał Jaszczuroczłekiem, który otworzył paszczę i pluł swoim żelem gdzie tylko popadło!

Byłem cały pokryty jego śliną...... A może raczej tą żelowatą substancją, przypominającą wymiociny!

– Fuj! To obrzydliwe. Nie, to fantastyczna technika! Proszę, Xenoviu, Abe-san, parasolka.

– Um, dziękuję. Tak jak się spodziewałam, nie podoba mi się to.

– Nie był to najpiękniejszy atak.…

Reakcja komentatorek była okropna! Te wymiociny śmierdzą rybą i są strasznie lepkie!

Kiba i Asia uniknęli tych nieprzyjemności, dzięki szybkiej reakcji tego pierwszego.

– Doprawdy, to najgorszy mecz......

Wyraz twarzy Koneko-chan był ponury, kiedy usuwała wymiociny ze swojego ciała. Wydobywała się z niej aura, która okazał się być Touki!

– Fuuuuuuj, nie daruję ci tego!

Nawet zapłakaną Ravel pokrywały płomienie gniewu. Jednak jej ogień trochę przygasł, być może z powodu tych wymiocin, które na sobie miała. Obrażenia psychiczne, które odniosła, musiały być poważne. Tak obrzydliwy atak musiał być nie do zniesienia dla dziewczyny, która wychowała się jak księżniczka.

Nawet jeśli było to ohydne, to dobrze sobie radzili z Koneko-chan i Ravel, które były od nich lepsze. Byłem pod wrażeniem, ale......

– Nie mogę już więcej wymiotować..... Kręci mi się też w głowie..... Niedobrze......

Jaszczuroczłek przewracał swoimi oczami jak szalony i chwiał się, jakby miał zaraz runąć! Rozumiem. Miał rany na całym ciele, ponieważ ciągle wymiotował, a jego partner nim kręcił!

Pod wieloma względami był to obrzydliwy atak, ale teraz wszystko do niego wróciło!

Jeszcze chwilę i będzie po nim! Tak w każdym razie myślałem, ale Pogromca Bestii uśmiechnął się odważnie.

– Kukuku. Myślę, że czas skorzystać z tajnej broni – powiedział i pstryknął palcami.

Z cienia wyłonił się ubrany na czarno pomocnik sceniczny, który postawił coś na środku ringu. To było kartonowe pudło.

Ja, Koneko-chan i Ravel przyglądaliśmy się mu podejrzliwie, ale jakoś wiedzieliśmy, kto jest w środku. A to dlatego, gdyż nie było go dzisiaj z nami.

Koneko-chan odważnie otworzyła pudło i wtedy…..

– N-nie mogę już więcej jeść czosnku ochhhh......

W środku był Gasper, owinięty w dużą ilość czosnku!

Na twarzy mężczyzny pojawił się obrzydliwy uśmiech.

– Fufufufu, zaprosiłem tego wampirka, który jest waszym przyjacielem. Słyszałem interesujące rzeczy o tym, że pokonał swoją słabość do czosnku, więc kazałem mu zmierzyć się z tym wyzwaniem. Jako poskramiacz bestii, uznałem te dane za interesujące.

Co za drań!!! Złapał Gya-suke i zrobił mu coś takiego! M-masz za dużo wolnego czasu, prawda!? Karmili Gya-suke czosnkiem, aby sprawdzić ile może go zjeść! Wprawdzie brzydził się nim, ale nauczył się go do pewnego stopnia jeść, ale jestem pewien, że nie może go pochłonąć za dużo.

Wilkołak, Machida, roześmiał się, gdy zobaczył wciśniętego do pudła Gaspera.

– Gwahahahaha! Nienawidzę wampirów! Zasłużyłeś na to! Chociaż czosnku też nie cierpię!

Wilkołak zadzierał nosa, podczas gdy Jaszczuroczłek upadł obok niego na ziemię!

– ......Gu.....rurururu......

Hej, hej, hej, twój partner najwyraźniej osiągnął swój limit!

Jednak Wilkołak zdawał się o to nie dbać i dalej mówił:

– Racja! Taki los spotyka tych, którzy stają nam na drodze! Ha ha ha ha ha! Spójrzcie, ten przesiąknięty czosnkiem wampir jest w kompletnej rozpaczy! Bójcie się! Pokonamy Nekomatę i Feniksa!

Ten drań jest szalony!

Jestem pewien, że chciał wzbudzić strach i rozpacz w Koneko-chan i Ravel, robiąc straszne rzeczy ich przyjacielowi. To co zrobił, to nic wielkiego, ale bez wątpienia wystarczy, aby je rozdrażnić. Jednak moje kouhai... Zamiast czuć strach i rozpacz, trzęsły się całe z wściekłości!

– Jak śmiałeś zrobić coś takiego mojemu drogiemu przyjacielowi.… – powiedziała Koneko-chan, trzymając pokrytego czosnkiem Gaspera i patrząc morderczym wzrokiem na Wilkołaka oraz Pogromcę Bestii.

– Dopiero co przeniosłam się do tej szkoły i Gasper-san był pierwszą osobą w klasie, która się do mnie odezwała. Spalę was na popiół!

Ravel rozłożyła swoje skrzydła, które były bardziej ogniste, niż zazwyczaj i wpatrywała się w swoich przeciwników bojowym wzrokiem!

– He he he he! Niezła presja! Dzięki temu będę bardziej poważ….

Wilkołak, który z radością przygotowywał się do walki, nagle zamilkł.

Było jasne, dlaczego. Aura i szalejący ogień, który emanowały z ciała Ravel, pochłonęły ring. Koneko-chan także emanowała z całego ciała oślepiającą aurą i trzymała uniesione ręce!

– Pokonam cię! – w chwili, w której okrzyki Koneko-chan i Ravel nałożyły się na siebie, sala gimnastyczna wypełniła się płomieniami i Touki.

– Zwycięża drużyna Piekielnej Kocicy i Feniksa! – wraz z okrzykiem Iriny, dźwięk gongu zasygnalizował koniec walki.

Widząc tragedię Gaspera, Koneko-chan i Ravel uwolniły swoje potężne aury i zamieniły salę gimnastyczną w piekielny krajobraz. Wszystko jest czarne, jak węgiel. Trudno będzie to później naprawić......

Trzy osoby na widowni, Kiba, Asia i Shinra-senpai i ja szybko się z tym uporaliśmy. Mimo to, obecne na ringu potwory i Pogromca Bestii, zostali bezpośrednio trafieni przez ogień oraz ataki Touki obu dziewczyn i padli.

– Cóż, tak się dzieje, gdy robię się poważna.

– To było jasne, że tak to się wszystko skończy......

Ravel i Koneko-chan są dumnymi zwyciężczyniami i po cichu ściskały sobie dłonie w geście triumfu.

Tak, zdecydowanie są dobrym duetem! To nie był tylko oczywisty wynik, ale raczej z góry przesądzony. W końcu mają dość wysokie notowania.

Ale to była ekscytująca walka. Widok tych dwóch walczących razem dziewczyn, jest bardzo cenny.

– Gya-kun, pomściłam cię. Spoczywaj w pokoju......

– Śmierć Gaspera-san nie poszła na marne!

Spojrzały na karton, z łzami w oczach.

– ...... Ja żyję......

Usłyszałem taki głos dochodzący z kartonu....... Ale cóż, nieważne.

– No dobra, teraz, kiedy skończyliście ze swoimi psotami, możemy wracać do domu. Zobaczyłeś już trochę rzeczywistości, prawda? Nie można bezmyślnie wdawać się w bójkę z diabłami. Poza tym za mało jeszcze umiesz i wiesz, aby w pełni wykorzystać moc swoich chowańców.

– T-tak...…

Abe-senpai ostro upomniała swojego spalonego kuzyna.

Ach, właśnie! To, o czym rozmawialiśmy!

Szybko podszedłem do Abe-senpai i szepnąłem jej do ucha:

– Senpai! To, o czym rozmawialiśmy! Pamiętasz, prawda?

Kiedy ją o to zapytałem, zaczęła grzebać w kieszeni, jakby właśnie sobie przypomniała: „Ach, to”. Następnie wyjęła z niej dwa szklane pudełka.

– Wewnątrz nich znajdują się śluz i macki...... Co…..?

Szklana pudełka były pęknięte, a ich zawartość...... Spalona na popiół! Chwileczkę, to jest......!

– Wygląda na to, że wcześniejszy atak spowodował pęknięcie pojemników, a znajdujące się w nich chowańce spłonęły Mogłam je ochronić, ale...... Wygląda na to, że byłam nieostrożna.

C-c-c-co......

– Coś ty powiedziałaaaaaaaaa!? Chcesz powiedzieć, że Śluz-Jirou i Macka-Emon zostali zabici w walce przez moc Koneko-chan i Ravel?.

Byłem tak zszokowany, że aż gałki oczne wyskoczyły mi z orbit! Czy ty mówisz poważnie? Nawet się nie spotkaliśmy, a już rozłączyła nas śmierć?

To niemożliwe! Dlaczego nie mogę mieć z nimi kontaktu?

--Chciałem spędzać cały swój czas na tym, żeby pomagali mi robić nieprzyzwoite rzeczy!

– .....Śluz-Jirou?

– ......Macka-Emon......?

Dreszcze...... Poczułem niewypowiedziany nacisk za plecami.....

Gdy z przerażeniem obejrzałem się za siebie, zobaczyłam przerażająco wyglądające Koneko-chan i Ravel!

– Senpai, o co ci chodzi? Dlaczego rozmawiasz z Abe-senpai o chowańcach? To są zwłoki jakichś zboczonych kreatur, prawda?

– Zboczone chowańce......? ......Issei-sama? Czy to możliwe, że powodem, dla którego pomogłeś nam w treningu, było to, że......

Odsunąłem się od nich, gdy podkradały się do mnie, mówiąc o swoich domysłach!

– To jest, widzicie, dziewczyny! Nie! Naprawdę nie miałam złych zamiarów, kiedy poszedłem na wasz trening......!

Już mnie to nie obchodzi!

Tego dnia uświadomiłam sobie, że są zgranym duetem.

Cholera! Następnym razem dostanę Śluza-Saburou i Mackę-Nosuke!


Żywot 6: Powrót Esha[edit]

Część 1[edit]

– Rassei-kun! Piorun! – rozkazała dzielnie Asia.

– Gah~

Smoczątko z niebieskimi łuskami wystrzeliło piorun ze swoich ust. To nagranie z treningu chowańca i jego trenera.

Wydarzyło się tą wkrótce po incydencie z Lokim, a zaczęło od pewnego zaproszenia.

– Ara ara, Rias. Przyszło do nas coś takiego.

Akeno-san przyniosła pojedynczą kopertę. Buchou ją wzięła i sprawdziła kto jest nadawcą.

– W końcu nadeszła ta pora roku, prawda? – powiedziała otwierając kopertę i wyjmując zawartość.

Odetchnęła, gdy trzymała w dłoni kilka kartek papieru.

– Kompletnie o tym zapomniałam...... Czy w tym roku powinniśmy brać w tym udział? A może tylko się przyglądać? – powiedziała, odkładając kartki na biurko.

......Hmm? Co to za dokumenty? Udział? Przyglądać się? Ja, Asia, Xenovia i Irina zastanawialiśmy się nad tym. Z drugiej strony, Buchou, Akeno-san, Kiba, Koneko-chan i Gasper zdawali się wiedzieć o co chodzi.

– Um, przepraszam Buchou, ale…. Co to za dokumenty? – zapytałem, a siedząca obok mnie Asia pokiwała głową.

Nasza pani podniosła papiery z biurka i pokazała je nam.

– To zaproszenie. Raz w roku, w różnych częściach Zaświatów odbywa się turniej.

– Turniej? – zapytałem.

W tym samym momencie, na dłoni Buchu, wraz z głośnym „puff”, pojawił się szkarłatny nietoperz.

– Tak, to turniej w którym nasze chowańce ze sobą rywalizują. O tej porze roku, takie turnieje rozgrywają się w całych Zaświatach. Co roku, parostwa wysokoklasowych diabłów otrzymują zaproszenia do wzięcia w nim udziału. Możesz w nim uczestniczyć, albo tylko patrzeć – wyjaśniła Buchou.

Hę, turniej w którym rywalizują ze sobą chowańce! Nie wiedziałem, że jest coś takiego.

Akeno-san zachichotała.

– Ufufu, Rias i ja brałyśmy w nim udział kilka lat temu i było naprawdę ekscytująco.

Więc Buchou i Akeno-san już uczestniczyły w tym turnieju, hmm?

– Ja też brałem w nim udział.

– I ja......

Nawet Kiba i Koneko-chan! W jakiś sposób, wydaje się to być interesujące!

Chowańcem Kiby jest ptak, Koneko-chan biały kot, a Akeno-san ma małego Oni.

Więc nadal jestem jedynym, który żadnego nie ma.....

– Chowaniec, hmm? Ja nie mam żadnego – powiedziała Xenovia, patrząc na nietoperza Buchou.

Och, racja, ona też.

A co z Rossweisse-san......? Jest byłą walkirią, ale zastanawiam się, czy chowańce są czymś, czego używa się razem z magią. Nie mogę jej jednak teraz o to zapytać, gdyż jest na zebraniu z Azazelem-sensei.

– Diabły mają dobrą opinię o swoich chowańcach! My, w Niebie, też mamy różne zwierzęta, które nam pomagają – powiedziała Irina, kiwając głową.

– Ty też masz chowańca, Gasper? – zapytałem Gya-suke.

– M-mam, od jakiegoś czasu, ale...... Sam mogę dokonać rekonesansu, więc nie używam go tak często, jak pozostali.

Rozumiem. Ten gość jest wampirem, więc sam może się zmienić w nietoperza i przeprowadzić zwiad.

Asia też miała chowańca, małego niebieskiego smoka, Rasseia. Właśnie pojawił się na jej dłoni.

Dziecko wysokoklasowego i rzadkiego gatunku, Smoka Chochlikowatego, jest chowańcem Asi. Na razie jest dostatecznie mały, aby trzymać go na rękach, ale gdy dorośnie, stanie się potworem mającym ponad dziesięć metrów długości, co jest zaskakujące.

– Gah~.

Kiedy mu się przypatrywałem, pomyślałem, że jak zawsze ma ten sam bezczelny wzrok i głos, ale...

– Gah~ – wydając z siebie ten słaby ryk, poraził mnie piorunem!

Gugagagagagagagaga!

Elektryczność przebiegła przez całe moje ciało, brutalnie mnie raniąc!

– Nuwaaaaaa!

Tylko mnie się dostało, a całe moje ciało zostało przypalone.... Jak zawsze, ten gość potrafi czytać w moich myślach. Samce smoków nie lubią innych samców, a tak w każdym razie mówią.....

– Rassei-kun! Nie wolno ci tak robić! – skarciła go Asia, ale on tylko wtulił się w jej piersi i domagał pieszczot.

Cholera by cię, Rassei. Cieszysz się piersiami Asi po tym, jak poraziłeś mnie prądem!

– A więc co zrobimy w tym roku, Buchou? – zapytał Kiba.

– Zobaczmy...… – powiedziała Buchou, po czym skrzyżowała ramiona i zamyśliła się.

Nagle spojrzała na Asię. Kiedy Asia poczuła, że Buchou się na nią patrzy, ogarnęły ją wątpliwości.

– Powinnaś wziąć udział w turnieju, Asiu. Myślę że twój Smok Chochlikowaty może sobie nieźle poradzić – powiedziała Buchou, trzymając dokumenty między palcami.

Asia była zaskoczona, gdy to usłyszała.

– R-Rassei-kun i ja...... Naprawdę?

– Tak, to dobra okazja. Turniej rozgrywa się w kilku klasach, więc możesz dołączyć do początkujących. Chodzi przede wszystkim o doświadczenie. Akeno, możesz ją zarejestrować?

– Ara ara, Asia-chan i Rassei-kun na pewno dobrze się spiszą w turnieju. Zrozumiałam, Buchou.

Więc Dwie Wielkie Onee-sama same zdecydowały!

– E......eeeeeeeeeeeeech!? – Asia wydała z siebie krzyk zaskoczenia, gdy tuliła Rasseia-kun do piersi.

W ten sposób Asia i Rassei zostali zmuszeni do wzięcia udziału w turnieju chowańców.

Część 2[edit]

Pomyśleliśmy jednak, że Asia będzie się martwić, jeśli weźmie udział w turnieju tak z marszu.

– Potrenujmy trochę przed turniejem! Może tak będzie lepiej, Asiu?

– T-tak, dziękuję ci bardzo, Ise-san!

Wraz z Asią poszliśmy wszyscy na tyły starego budynku szkoły.

– Będziemy cię wspierać.....

– Oczywiście.

– Racja!

Dziś jest dzień wolny, więc Koneko-chan, Xenovia i Irina nam towarzyszyły. Buchou i Akeno-san miały coś ważnego do zrobienia, więc były nieobecne, ale sporządziły dla nas plan treningu. Zgodnie z nim, Koneko-chan miała być trenerką Asi.

– W turniejach występują różne rodzaje konkurencji. Ale tymi, w których weźmiemy udział, należy wyróżnić dwie. Bieg z przeszkodami oraz walka pomiędzy chowańcami – wyjaśniła Koneko-chan, rozprostowując dwa palce.

To łatwe do zrozumienia. Tor przeszkód i walka!

– Innymi słowy, chodzi o współpracę z chowańcami, prawda? – zapytałem.

Koneko-chan skinęła w odpowiedzi głową, i przeczytała plan wręczony jej przez Buchou.

– Zalecenia treningowe Buchou też się z tym pokrywają. Xenovia-senpai, Irina-senpai, przynieście proszę przeszkody.

Zanim Koneko-chan zdążyła o to poprosić, Xenovia i Irina przyniosły całe mnóstwo rzeczy.

– Tyczki, najróżniejsze piłki, koła do gimnastyki i inne takie.

– Przyniosłam też skakankę! Równoważnia też będzie potrzebna?

Sprzęt do biegu z przeszkodami. Myślę że od tego zaczniemy. Tak oto trening się rozpoczął.

– Zaczynamy, Rassei-kun! – powiedziała Asia do smoczątka w jej ramionach.

Rassei wzbił się w powietrze i uniknął piłki, którą rzuciła w niego Koneko-chan.

– Niedobrze. Musisz ją złapać, albo przekazać swojej pani – upomniała go natychmiast Koneko-chan. – To smoczątko potrafi unosić się w powietrzu, więc zapewne weźmie udział w konkurencjach dla latających chowańców, a wtedy sędziowie wezmą też pod uwagę styl jego latania. Samo więc unoszenie się w powietrzu może być źle widziane.

Tak, Koneko-chan ma zapewne rację. Sędziowie na pewno będą oceniali styl lotu i odejmą ci punkty, jeśli będą mieli jakieś zastrzeżenia.

– Dobrze ze mną współpracuj, Rassei-kun!

– Gach~.

Smoczątko odpowiedziało Asi piskliwym głosem, ale...... Jak zawsze bez wyraźnego znaczenia. Nie wiem, czy miało to oznaczać, że da z siebie wszystko, czy też nie.

Potem, chociaż Asia kilkakrotnie musiała korygować jego ruchy, Rassei poruszał się coraz sprawniej pomiędzy przeszkodami, i po godzinie potrafił już precyzyjnie wykonywać polecenia Asi.

Poruszał się zygzakiem pomiędzy tyczkami, przekazywał piłki Asi, a nawet przelatywał przez obręcze.

Szybko się uczy! Jak można się było spodziewać po smoku, jest inteligentny.

Więc pozostało nam już tylko...

– Myślę że poradzi sobie z przeszkodami. A więc teraz walka, tak? – powiedziała Xenovia z podziwem.

Tak, ja też tak myślę. Czas do tego przejść.

– Niech więc powalczy z Shiro – odparła Koneko-chan, a w jej ramionach pojawił się biały kotek.

Koneko-chan i Shiro stanęli naprzeciwko Asi i Rasseia.

– Nie wiem czy potrafię kontrolować Rasseia-kun na tyle dobrze, aby poradził sobie w walce. Boję się też, że może skrzywdzić Shiro – powiedziała z obawą Asia.

Ma takie dobre serce i pewnie martwi się, czy może odpowiednio użyć swojego chowańca w walce. I pewnie nawet nie chce, aby Rassei walczył. Martwi się też o chowańca swojej przeciwniczki.

Koneko-chan, spojrzała na nią, gdyż zapewne wyczuła jej obawy.

– Asiu-senpai, rozumiem twoje wahanie co do użycia Rasseia-kun w walce. Jednak chowaniec sam musi czasem stanąć do walki i chronić swojego właściciela, nawet za cenę własnego życia. Kiedy będą posyłane na zwiad, muszą być dostatecznie silne, aby się bronić. Powinny więc posiadać pewien poziom siły. Poza tym, mój Shiro nie jest tak słaby, aby jedno uderzenie pioruna było dla niego zagrożeniem i na pewno go uniknie.

Och, kto by pomyślał, że Koneko-chan potrafi przemówić do Asi z taką pasją....

Nagle, Koneko-chan uśmiechnęła się kwaśno.

– Ja też wahałam się używać Shiro, tak jak ty, Asiu-senpai, ale wtedy Buchou powiedziała mi to samo.

――――!

Rozumiem, Koneko-chan miała te same obawy do swojego chowańca, co Asia, ale wtedy Buchou przemówiła do niej z taką pasją. Myślę że te słowa należały właśnie do niej.

Dlatego mianowała trenerką Koneko-chan.

Gdy tylko Koneko-chan zagrzała Asię do walki, jej...... Oczy, które jeszcze chwilę temu wyrażały wahanie, teraz rozbłysły ogniem.

– Zrozumiałam. Masz rację. Rassei-kun i ja musimy się stać silniejsi! Dziękuję, Koneko-chan!

Asia, teraz rozpalona do walki, stanęła naprzeciwko razem z Rasseiem, przeciwko Koneko-chan i Shiro.

Tak zaczęła się walka pomiędzy oboma chowańcami.

– Rassei-kun! Piorun!

– Shiro, unik.

Rassei, którego ciało emanowało światłem, wystrzelił piorun w Shiro. On jednak sprawnie go uniknął. Rozumiem. Ten biały kociak jest zwinny.

– Shiro, atakuj, jeśli będzie okazja.

Rassei zdawał się dawać z siebie wszystko i podążał wzrokiem za ruchami Shiro, który zaatakował, gdy tylko dostrzegło lukę w jego obronie.

Xenovia, mruknęła z podziwem, gdy to zobaczyła.

– Nawet mały kot potrafi tak wiele, w zależności od tego, jak się mu rozkazuje. Też chciałabym mieć chowańca, najlepiej potężnego potwora, i posyłać go do walki.

To typowy sposób myślenia Xenovii. Myśli tylko o sile.

Cóż, gdy na to patrzę, moje przekonanie o tym, że też chcę mieć swojego chowańca, tylko się nasila. Jestem pewien że go zdobędę, prędzej, lub później.....

– Nie zamierzacie zdobyć sobie chowańców? – zapytała Irina.

– Kiedy próbuję jakiegoś zdobyć, zwykle wpadam w poważne kłopoty i wszystko diabli biorą..… – odparłem wzdychając i wzruszając ramionami.

Śluz który topi ubrania i macka która pochłania kobiece płyny....... Moje bratnie dusze, które chciałbym przy sobie mieć. Jeśli będę ich szukał, to na pewno zginą. Tak to już było.

Nasze przeznaczenie zdecydowanie idzie odrębnymi ścieżkami.

– Ech, aż mi się chce płakać.

Z moich oczu pociekły łzy, gdy nawiedziły mnie te smutne wspomnienia, a nad głowami Xenovi i Iriny pojawiły się znaki zapytania. Tak przy okazji, one nie były z nami w lesie chowańców, prawda? Moje wspomnienia stamtąd są naprawdę smutne......

– Rassei-kun! Hauu, zrób unik i atakuj piorunem!

Asia i Rassei dalej toczyli swoją walkę.

Myślałem o moim chowańcu, ale pomyślałem, że tym razem będę miało oko na Asię i pozostałych.

Część 3[edit]

Dzień turnieju w końcu nadszedł.

My, Parostwo Gremory, przenieśliśmy się do Zaświatów za pomocą magicznego kręgu i przybyliśmy na wielki stadion, wzniesiony w pewnym miejscu.

– Będziemy wam kibicować z trybun.

Poczynając od Buchou, nasi przyjaciele powiedzieli coś takiego mnie i Asi, kiedy rozdzieliliśmy się w hali.

Towarzyszyłem Asi, jako jej pomocnik. Najwyraźniej posiadanie jednego było w porządku. Mam ją wspierać, jako przedstawiciel naszego parostwa. Prawdę mówiąc uważałem, że byłoby lepiej, gdyby był z nią ktoś, kto ma chowańca, ale Asia koniecznie chciała, abym był to ja, więc wszyscy się zgodzili.

Po zarejestrowaniu się w klasie początkujących, poszliśmy na miejsce rozgrywek. Sala była pełna trenerów i najróżniejszych chowańców. Latających i olbrzymich, uroczych, oraz strasznych.

Wow, wszyscy używają tak najróżniejszych chowańców, hmm? Mógłbym wziąć to pod uwagę na przyszłość! Ale chciałbym mieć zboczonego chowańca, albo takiego który jest dziewczyną!

– Hauu, ilu tu ludzi.

Asia była trochę zaskoczona takim tłumem, ale Rassei…..

– Gach~.

Wydawał się być taki sam jak zawsze. Może nie wie, co to znaczy być denerwowanym.

– Zaczniemy od toru przeszkód! – ogłosili sędziowie, więc udaliśmy się na miejsce rozgrywek.

Konkurencja była dość prosta. Pod nadzorem jurorów, uczestnicy zmagali się z rozstawionymi przeszkodami. Była też konkurencja, w której uczestnicy mogli zaprezentować zdolności swoich chowańców, z własnymi rekwizytami.

– Och, nie w ten sposób!

– Tsk, nie tak! Nie tędy, tylko tamtędy!

Wielu trenerów miało problemy z rozkazywaniem swoim chowańcom.

Może dlatego, że to klasa początkująca, wielu trenerów nie było pewnych, jak wydawać polecenia swoim chowańcom.

Wśród nich….

– Rassei-kun! Przekaż mi piłkę!

– Gach~.

– Rassei-kun, przeleć przez tą obręcz!

– Gach~.

Asia i Rassei świetnie ze sobą współpracowali!

– Ten mały smok doskonale wypełnia każde polecenie swojej pani.

– Dodatkowo to rzadki Smok Chochlikowaty! Zdumiewające, że była go w stanie oswoić.....

Przyciągnęli uwagę wszystkich obecnych trenerów. Obecność kogoś takiego jak Rassei była rzadkością, ale jego zgrana współpraca z Asią wręcz imponująca.

Kiedy myślałem już, że moja obecność tu jest całkowicie zbędna......

– Czyż to nie zboczony diabełek!?

Kiedy usłyszałem znajomy głos i się odwróciłem.

– Złapałem cię!

Był tam mistrz chowańców, Esh-san! Dawno go nie widziałem!

– Trochę czasu minęło. Bierzesz udział w turnieju, Esh-san?

To chyba sprzeczne z zasadami, aby mistrz chowańców brał udział w turnieju, w klasie dla początkujących? Tak w każdym razie myślałem, ale...

– Normalnie nie pojawiłbym się na rozgrywkach dla początkujących, ale pomyślałem, że dla tego gościa będzie to najlepsze wyjście – powiedział Esh-san, wskazując na swoje stopy.

Była tam galaretowata istota, która mieniła się siedmioma kolorami! Wił się! Czy to śluz?

– To rzadki śluz, który został niedawno odkryty! Został nazwany Tęczowym Śluzem! – wyjaśnił Esh-san, przybierając jakieś pozy. To bardzo trafna nazwa. – Tęczowy Śluz jest stworzeniem, które pojawia się tylko o określonej godzinie w konkretnym miejscu. Dodatkowo, badania wykazały że jego wytrzymałość, siła ataku, obrony, zdolności specjalne i szybkość, są na wysokim poziomie! Jest wspaniałym śluzem i nie mogę się doczekać, aż się rozmnoży!

N-naprawdę...? Ten gość jak zawsze miał dużą obsesję na punkcie chowańców...

– Jeśli będzie okazja walczyć ze Smokiem Chochlikowatym, to damy z siebie wszystko! Byłbym wdzięczny, gdybyś powiedział o tym tej ślicznej blondyneczce! Postarajmy się więc! – powiedział Esh-san i poszedł gdzieś ze swoim śluzem.

Z jakiegoś powodu naszły mnie złe przeczucia......

– Asia Argento i jej chowaniec, Rassei, wspaniale ze sobą współpracują!

Podczas gdy ja wzdychałem, do moich uszu doszły pochwały skierowane pod adresem Asi.

Konkurencja z przeszkodami dobiegła końca, i zaczął się etap pojedynków….

– Tak jak myślałem, doszło do tego – marudziłem z na wpół przymkniętymi oczami, gdy patrzyłem na arenę.

Gdy Asia i Rassei weszli na miejsce walki, ich przeciwnikiem był...

– Rozumiem! To musi być jakiś rodzaj przeznaczenia!

Esh-san i jego Tęczowy Śluz!

Co mogę powiedzieć, skoro się tego spodziewałem......! Mogę tylko odpowiedzieć, że miałem złe przeczucia od momentu, gdy spotkaliśmy się wcześniej!

– Moją przeciwniczką jest urocza młoda dama, ale nie dam ci z tego powodu forów!

Co za niedojrzała deklaracja ze strony mistrza chowańców!

– Zaczynajcie! – wraz z tym ogłoszeniem, na wszystkich arenach rozstawionych w sali, zaczęły się walki!

Asia i Esh-san także rozpoczęli swoją bitwę, tak jak wszyscy inni!

– Wybieram cię, Tęczowy Śluzie! Atakuj ogniem! – rozkazał Eshi-san swojemu śluzowi!

– Unik, Rassei-kun!

Rassei usłyszał polecenie Asi i sprawnie uniknął ataku w powietrzu, ale Esh-san i jego śluz znów uderzyli!

– Teraz atakuj lodem!

Tęczowy Śluz zmienił kolor swojego ciała z czerwonego na niebieski i zamroził całą scenę! Z dołu wyrósł słup lodu, który próbował strącić lecącego Rasseia!

Rassei uniknął tych ataków, ale... Śluz potrafi atakować nie tylko ogniem, ale i lodem! Esh-san uśmiechnął się z wyższością.

– Ten Tęczowy Śluz potrafi używać siedmiu rodzajów ataków: ognia, lodu, wiatru, ziemi, błyskawic, światła i mroku, co czyni go wyjątkowym spośród śluzów! Jest także odporny na tego typu ataki! Pokażmy im, że przetrzymasz nawet pioruny Smoka Chochlikowatego!

Co u diabła! Ten śluz ma aż tyle zdolności! Kolor jego ciała zmienia się w zależności od tego, jakiej mocy używa!

Dodatkowo, jest też odporny na błyskawicę, przez co jest trudnym przeciwnikiem dla Rasseia. Mamy przewagę, jeśli chodzi o robienie uników, ale sprawy przybiorą zły obrót, jeśli zostaniemy zmuszeni do bitwy na wyczerpanie!

– Rassei-kun! Użyj pioruna!

Asia wydawała rozkazy, ale...... Śluz zmienił swój kolor na żółty i nie odniósł poważniejszych obrażeń. Musiał uodpornić swoje ciało na tego typu ataki. Co za okropna zdolność!

– Hauu..... C-co powinnam zrobić......?

Asia miała problem z podjęciem decyzji, jak ma dalej walczyć.

Zamierzałem poradzić Asi aby czekała, aż przeciwnik będzie miał jakąś lukę w swojej obronie, ale Esh-san zdążył szybciej wydać rozkaz swojemu śluzowi!

– Czas to zakończyć! Tęczowy Śluzie, użyj swojego mrocznego ataku!

Kiedy tylko wydał ten rozkaz, śluz zmienił swój kolor na czarny! Z jakiegoś powodu ta forma miała niesamowitą, mroczną atmosferę!

Poczerniały śluz wypluł z siebie czarną jak smoła, żelowatą substancję. Rassei uniknął tego ataku, a żel poleciał dalej w stronę sąsiedniej areny i trafił jakąś trenerkę.

– C-co to ma być......? – dziewczyna próbowała pozbyć się tego żelu, ale…. Jej ubrania zaczęły się powoli rozpuszczać!

W mgnieniu oka całkowicie się stopiły i była kompletnie naga!

– N-nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee!!

Jej krzyk rozniósł się echem po całej sali! Och, jej wielkie piersi znalazły się na widoku! Zapisałem sobie ich obraz w mojej głowie!

Co to za rodzaj żelu! Czy to mroczny atak? Jeśli tak, to jest niesamowity! Chociaż to było niegrzeczne, to moje oczy lśniły. Jednakże Esh-san miał zdumiony wyraz twarzy.

– H-hej! Powiedziałem mroczy atak! Dlaczego produkujesz płyn, który rozpuszcza ubrania!

Najwyraźniej dla niego to też było zaskoczeniem. Więc ten śluz też potrafi topić ubrania, hmm? Jeśli go kiedyś, rozmnoży, to chciałbym dostać jedno z takich małych śluziąt!

Nagle śluz znów zaczął pluć żelem, teraz już bez żadnego rozkazu!

Trafił Asię!

– Kyach! Auu, m-moje ubrania się topią!

Ubrania Asia powoli się rozpuszczały! Mojej słodkiej Asi grozi to, że zaraz będzie kompletnie naga! Nie daruję mu tego!

Nie mogłem stać w miejscu, więc ruszyłem na scenę, aby pomóc Asi, ale wtedy zobaczyłem małego smoka, emanującego dziwną aurą.

Jego małe ciało było pokryte błyskawicami, a oczy emanowały gniewem i chęcią do walki!

Atak na jego panią sprawił, że Rassei wściekł się jak jasna cholera!

– Gaaaaach!

Rassei, którego porykiwania są zwykle pozbawione emocji, teraz ryczał z wściekłości! Mały smok emanował tak potężną mocą, że wszyscy obecni na arenie byli nią przytłoczeni!

Nagle Rassei skierował potężne błyskawice, które obejmowały całe jego ciało, w stronę śluzu!

BUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUMMMMMMMMMMMMMMM!

Piorun był tak potężny, że pochłonął Tęczowego Śluza i całą arenę!

Gdy wszystko się już uspokoiło, naszym oczom okazały się zwęglone szczątki śluzu.

– Och nie! Tęczowy Śluzzzzzz! – Esh-san, który też oberwał piorunem, wrzeszczał niczym postać z obrazu „Krzyk”.

Ten śluz, mimo że został prawie spopielony, nadal podrygiwał! Jest całkiem żywotny!

Sądzę jednak, że nie jest w stanie walczyć. Uważam to za niesamowite, że nadal wydaje się być żywy, pomimo otrzymania tego ataku piorunem. Czegoś takiego można się spodziewać po rzadkim i bardzo zdolnym śluzie....

Ja też dostałem się w krzyżowy ogień i oberwałem piorunem!

Jednakże mecz….

– Drużyna Asi Argento i Rasseia odnosi zwycięstwo!

Zakończył się zwycięstwem Asi.

– Zajęliście trzecie miejsce w turnieju, podczas swojego debiutu. Jesteście niesamowici, Asiu, Rasseiu – później tego samego dnia, Buchou chwaliła Asię i Rasseia w pokoju klubowym.

Po tym wydarzeniu turniej był kontynuowany, a na koniec Asia zajęła fantastyczne trzecie miejsce w klasie początkujących.

Cóż, z tego, co słyszałem, Buchou i Akeno-san również zdobyły wyższe miejsca w turnieju. Mimo to, występ Asi był fantastyczny!

– Tak, dziękuję! To wszystko dzięki tobie, prawda, Rassei-kun?

– Gach~.

Rassei tulił się do piersi Asi, która go pieściła. Tak, tak, zarówno Asia, jak i Rassei są niesamowici.

Ja też chciałbym kiedyś wziąć udział w turnieju. Kiedy Esh-san rozmnoży ten śluz, wezmę sobie jednego...... Gufufu!

– Nie sądzę, żeby taki lubieżny śluz długo pożył, nawet jeśli go dostaniesz, Issei-senpai – powiedziała Koneko-chan!

– Tak myślałem.

Ciekawe, czy kiedyś odkryją nieśmiertelny śluz!

Miałem taką nadzieję.

Żywot 7: Będzie mnie zdradzał w tym tygodniu?[edit]

Część 1[edit]

– Ise…..

– Wygląda na to, że dobrze się bawi......

– Tak jak myślałam, nie jest zainteresowany swoją kouhai......

– ............To musi być jakiś koszmarny sen......

Buchou, Asia-chan, Koneko-chan i Akeno-san powiedziały to z pochmurnymi twarzami i drżącymi głosami.

Kobiety z Domu Gremory, które wyglądały na zdenerwowane i zazdrosne jak nigdy przedtem, mówiły takie rzeczy na moich oczach, Kiby Yuuto.

Kryliśmy się za słupami wysokiego napięcia oraz w cieniach i patrzyliśmy przed siebie. Śledziliśmy pewną parę, którą była pewna dziewczyna z naszej szkoły oraz nasz przyjaciel, Hyoudou Issei.

Tak, Ise-kun był na randce z dziewczyną, która nie była powiązana z Parostwem Gremory. Był to więc duży problem dla dziewczyn z naszej grupy.

Cofnijmy się jednak nieco w czasie.

Wydarzyło się to po szkolnym festiwalu i meczu z Sairaorgiem Baelem.

Kiedy siedziałem z Iseiem-kun w pokoju klubowym, powiedział mi coś takiego:

– Hej, Kiba, nadal jest wiele rzeczy, których nie rozumiem w dziewczynach.

Powiedział to wzdychając. Byłem pewien, że to dlatego, gdyż kilka dni temu zaczął chodzić z Rias-Buchou, której wyznał miłość.

Z tego co jednak wiem, nie pokłócili się ze sobą ani nie posprzeczali, więc jego słowa wydały mi się nieco podejrzane.

Czyżby coś stało się z jedną z dziewczyn z Klubu Okultystycznego? W końcu są w nim tylko dziewczyny, które darzą Iseia-kun uczuciem.

Asia-san kochała go z całego serca, odkąd ocalił jej życie.

Pomógł Akeno-san przezwyciężyć jej bolesną przeszłość.

Koneko-chan nabrała odwagi po tym, gdy pomógł jej pokonać lęk przed swoją mocą.

Xenovia, która po tym jak została diablicą, początkowo pragnęła tylko użyć go do spełnienia swoich żądz, zanim się spostrzegła, została poruszona jego łagodnością i zakochała się w nim.

Irina-san też się w nim zakochała, dla Niebios, albo może po prostu poszła z prądem? Pojęcia nie miałem dlaczego.

Ravel-san widziała w nim bohatera, po tym jak pokonał jej brata.

No i jest Rias-buchou, która naprawdę kocha Iseia-kun, który chronił ją nawet za cenę swojego życia.

Było wiele dziewczyn, które darzyły go uczuciem. On też zauważył, że próbowały mu się przypodobać, ale… Najwyraźniej nie miał dostatecznie dużo doświadczenia, aby im odpowiedzieć. Nie może się więc zachowywać jak Król Haremu, którym zawsze chciał być, ale to do niego pasowało.

Skoro został wskrzeszony jako diabeł, którego długość życia była praktycznie nieskończona, spełniłby swoje marzenie zbyt wcześnie, gdyby został Królem Haremu po pół roku. Dlatego, mógłby w przyszłości mieć z tego powodu znacznie mniej radości.

Mój mistrz (który też jest diabłem) powiedział mi, że ludzie którzy zostali diabłami, mają tendencję do życia w pośpiechu. Żyją bardzo długo, więc jeśli zrealizują swoje cele zbyt szybko, zostanie im zbyt dużo czasu, z którym nie będą mieli co zrobić. Nie będzie to wprawdzie syndrom wypalenia, ale wywoła to brak emocjonalnych wzlotów i upadków. Dlatego pewnie ważne jest, aby wskrzeszony diabeł żył powoli i cieszył się swoim życiem.

Też to potrafię zrozumieć. Jednak za każdym razem, kiedy widzę jak Ise-kun mówi o swoich marzeniach ze zboczonym wyrazem twarzy, odnosiłem wrażenie że nie zamierza się wypalić, gdy spełni już swoje cele, a po prostu wcześniej weźmie się za realizację kolejnej ambicji.

Może te dziewczyny są dla niego atrakcyjne dlatego, gdyż inni ludzie myślą o nim w ten sposób. Jeśli spędzasz czas z Iseiem-kun, wydarzy się coś zabawnego. Nawet ja myślałem w ten sposób.

– Nie wiem o co się martwisz, ale jeśli więcej porozmawiasz z tą osobą, może ją lepiej zrozumiesz? W końcu dziewczyny lubią, jak się z nimi rozmawia, prawda? Myślę więc, że samo jej wysłuchanie zmieni wasze rozumienie się – powiedziałem do Iseia-kun.

– Hmm, rozumiem – odparł kiwając głową, po czym wyszedł z pokoju.

Pomyślałem wtedy „Czyżby rozzłościł Buchou? A może Asia-san, będąc pod wpływem kogoś innego, zrobiła coś nieoczekiwanego?” W taki sposób, spokojnie wyobrażałem sobie ich wzajemne relacje.

Jednakże…..

Wydarzyło się to dwa dni później. Oprócz Ise-kun i Koneko-chan, wszyscy byli obecni w pokoju klubowym, kiedy nagle pojawiła się z nachmurzonym wyrazem twarzy.

Wszyscy byli zaskoczeni tą zmianą w jej wyglądzie, więc Buchou zadała jej pytanie w imieniu nas wszystkich:

– Co się stało, Koneko? To nietypowe, abyś miała taką minę....... Coś się wydarzyło, prawda?

Zaniepokoiliśmy się, gdy zobaczyliśmy jej wyraz twarzy. W końcu jest naszą słodką kouhai. Normalnie jej twarz nie wyraża żadnych emocji, więc trudno sobie było wyobrazić, o czym myślała. Teraz jednak była cała nachmurzona..... Czyżby stało się coś poważnego?

– Ise-senpai rozmawiał wesoło z dziewczyną spoza naszego klubu…. – mruknęła cicho Koneko-chan.

Jako pierwsza na te słowa zareagowała Akeno-san.

Taca z filiżankami, którą niosła, upadła na ziemię z głośnym hałasem. Jeszcze chwilę temu uśmiechała się, ale teraz stała się cała ponura i była tak zszokowana, że aż osunęła się na podłogę.

Pozostałe dziewczyny nie zareagowały tak mocno, ale były tak wstrząśnięte, że aż zaniemówiły.

Rias-buchou oddychała ciężko, a jej dłoń, w której trzymała filiżankę, drżała. Starała się jednak zachować spokój.

– W-więc...... Kim jest ta dziewczyna......? – zapytała Buchou Koneko-chan.

Buchou, twój głos drży. Jesteś spanikowana, co? Starała się jak mogła, aby jej wyraz twarzy był normalny, ale to, co działo się w jej sercu, jest niepojęte. W końcu ona i Ise-kun dopiero co wyznali sobie swoje uczucia.

– To Kamo Tadami-senpai z drugiego roku – odparła Koneko-chan stonowanym głosem.

Kamo Tadami. Ja również znam tę uczennicę. Jest rówieśniczką moją i Iseia-kun oraz jedną z niewielu uczennic w naszej szkole, które wiedziały o istnieniu diabłów (o nas i Parostwie Sitri).

Z tego co pamiętałem, pochodziła z rodziny okultystów. Słyszałem, że znała się nawet na egzorcyzmach i innych technikach. Zaczęła uczęszczać do tej szkoły, rządzonej przez diabły, gdyż chciała nas poznać, a także dlatego, gdyż uznała to za „interesujące”.

Nie wyróżniła się niczym szczególnym w szkolnym życiu i zintegrowała się ze zwykłymi uczniami…

Buchou westchnęła, gdy usłyszała o Kamo-san od Koneko-chan.

– Znam tę dziewczynę. Pochodzi z rodziny okultystów, prawda? A-ale dlaczego jest z Iseiem......? – powiedziała ze zdumieniem.

Xenovia zerwała się nagle na nogi.

– Dowody są lepsze niż podejrzenia! Chodźmy zobaczyć to na własne oczy! On…. Musi nas zdradzać! – oznajmiła.

Słysząc te słowa, wszystkie dziewczyny z Klubu Okultystycznego wstały ze swoich miejsc i podążyły za Koneko-chan.

W pokoju zostaliśmy tylko ja i Gasper-kun. Spojrzeliśmy na siebie.

– Yuuto-senpai, chyba będzie lepiej, jeśli też z nimi pójdziemy, prawda?

– Cóż, póki co chodźmy za nimi. W końcu ja też jestem tym zainteresowany.

Jestem pewien, że nie jest typem osoby, która zrobiłaby coś takiego…. Ale wygląda na to, że może być zabawnie.

Koneko-chan zaprowadziła nas na kraniec starych, szkolnych terenów. Nawet jeśli nie bywaliśmy tu często, to zapewne były to granice naszej szkoły. Drzewa rosły tu gęsto i pomimo środka dnia panowała nieco mroczna atmosfera.

Szliśmy w dużej grupie, ukrywając naszą obecność, aż w końcu doszliśmy do małej polanki. Zobaczyliśmy tu chłopaka i dziewczynę, którzy rozmawiali ze sobą wesoło, opierając się o drzewa.

Chłopakiem był oczywiście Ise-kun, a dziewczyna z długimi warkoczami, to Kamo-san. Miała migdałowe oczy i zgrabne ciało. Zarówno Ise-kun jak i Kamo-san byli zaznajomieni z nadprzyrodzonymi zdolnościami i byliby w stanie wykryć choćby odrobinę mocy, więc tłumiliśmy naszą obecność tak bardzo, jak tylko mogliśmy.

Koneko-chan ukrywała się za pomocą swojego Senjutsu i jej Ki prawie zniknęło.

– Szłam do starego budynku szkoły, gdy wyczułam że Issei-senpai idzie w przeciwnym kierunku. Postanowiłam więc iść za nim…. I zobaczyłam go z Kamo-senpai… – powiedziała.

Tego można się było spodziewać po Koneko-chan, użytkowniczce Senjutsu. Cóż mogła też wyczuć jego zapach.

Buchou i Akeno-san, które ostatnio dopracowały swoje zdolności ukrywania się, w milczeniu obserwowały chłopaka i dziewczynę.

– Nauczyłam się tej techniki ukrywania, żeby Akeno i inne dziewczyny nie mogły mnie znaleźć. Ale nigdy bym nie pomyślała, że będzie użyteczna w takiej sytuacji….

– Ara ara, ja też przyzwyczaiłam, się do tego typu techniki. Mogę też używać małej ilości Senjutsu, tak jak Koneko-chan......

Najwyraźniej ta dwójka nauczyła się czegoś niesamowitego. Wszystko było dla nich możliwe w ich trybie „dziewczęcej miłości”, chociaż…. Niezależnie od tego, dlaczego się tego nauczyły, uważam że byłoby nam łatwiej, gdyby używały tych technik podczas naszych walk.

Chociaż gdybym to powiedział głośno, to niewiele by to zmieniło. Czasami odnoszę wrażenie, że członkowie Parostwa Gremory nie używają swoich mocy tak, jak powinni.

Ja też spojrzałem na Iseia-kun i Kamo-san.

Najwyraźniej miło im się ze sobą rozmawiało. Koneko-chan, która miała doskonały słuch, i Akeno-san, która umiała trochę czytać z ruchu warg, wychwyciły trochę ich rozmowy.

– I jak, Koneko, Akeno? – zapytała Buchou.

Obie dziewczyny….. Nachmurzyły się jeszcze bardziej.

– Rozmawiają o swoich zainteresowaniach, o tym jak zazwyczaj spędzają czas i tego typu rzeczach.

– Ze mną Ise-kun nigdy tak nie rozmawiał i nie pytał mnie o moją ulubioną mangę, albo film….

Zarówno Koneko-chan jak i Akeno-san były głęboko wstrząśnięte, a ich głosy drżały. Najwyraźniej Ise-kun i Kamo-san rozmawiali sobie, jak niewinna para.

Kiedy Asia-san to usłyszała, zakryła usta dłońmi, a jej oczy zaszkliły się od łez.

– Hauu, Ise-san zostawił Rias-onee-sama i nas, a teraz spędza sobie miło czas z inną kobietą….. N-nie, to musi być jakieś nieporozumienie… Ale, ale, może się nami znudził…. Uuch! Panie Boże, co powinnam zrobić?

– Popatrz uważnie, Asiu. To się nazywa „romansem”. Ten chłopak mówi zazwyczaj, że jest niepopularny, ale odrzucił nas i potajemnie radzi sobie sam. Cóż, to chyba jedna z ukrytych cech mężczyzny, którego kochamy. W końcu jest bardzo atrakcyjnym więc zakochasz się w nim, jeśli jesteś kobietą…. – powiedziała Xenovia, obejmując Asię-san ramieniem.

Mówiła cichym głosem. Ganiła Iseia-kun za to, co zrobił, czy też chwaliła? Trudno to było stwierdzić.

– Ise-kun rozkochał w sobie nawet okultystkę. T-to niesamowite. Normalnie by go przecież wyegzorcyzmowała, niczym złego ducha – powiedziała Irina-san.

Wydaje się, że póki co lekko mu schlebiały, niż były zazdrosne. W każdym razie, czy można było powiedzieć, że były zakłopotane?

– Zastanawiam się, na którym miejscu w rankingu teraz będę…. – powiedziała Ravel-san, licząc coś w zamyśleniu na palcach.

Z jakiegoś powodu jest mi jej żal.

– Słyszałam, że elokwentny mężczyzna jest bardziej popularny wśród kobiet i ma więcej doświadczenia, niż jakiś przystojniak. Nieoczekiwanie wygląda na to, że Ise-kun jest jednym z nich. W jakiś sposób wydaje się to być trochę nieprzyzwoite – powiedziała Rossweisse-san, która w pewnym momencie do nas dołączyła.

Reakcją naszego Króla, Buchou, było…..

– On mnie zdradza? Nadal jestem trochę nieprzygotowana do czegoś takiego i zaskoczona, że spotkało mnie to tak szybko po tym, jak dopiero co został moim chłopakiem…. Ale jestem następną głową Rodu Gremory. Nie wiem jak daleko mogę się posunąć, jeśli coś takiego mnie zdenerwuje. Póki co, porozmawiam z nim o tym później.

Buchou nadal była trochę oszołomiona, ale przynajmniej była spokojniejsza, niż większość dziewczyn. Wszystkie pokiwały tylko głowami, na pełne otuchy, pełne zdecydowania słowa Buchou.

Widząc to, miałem pewną wizję przyszłości Rodu Gremory. Rozumiem, to Buchou będzie odpowiedzialna za te dziewczyny.

Część 2[edit]

Tej samej nocy, ja i Gasper-kun z jakiegoś powodu zostaliśmy wezwani do Rezydencji Hyoudou.

Normalnie obaj mieszkaliśmy niedaleko, ale skoro wezwano nas w nocy, to musiało to oznaczać, że stało się coś ważnego.

I faktycznie się stało, a w każdym razie było to ważne dla dziewczyn….

Po tym jak Ise-kun zasnął, Buchou i Asia-san wymknęły się z łóżka i poszły do pustego pokoju, gdzie zebrały się wszystkie członkinie Klubu Okultystycznego, a także ja i Gasper-kun. Nie było tu tylko Iseia-kun i Azazela-sensei.

Wszystkie dziewczyny usiadły w kręgu i czekały na słowa Buchou.

– Jutro Ise wychodzi. Sam.

– To podejrzane – powiedziały wszystkie jednocześnie i zaczęły nad tym dyskutować.

– Wszystkie wyglądają tak poważnie. Rzadko kiedy rozmawiamy ze sobą z takim entuzjazmem – mruknął Gasper-kun, który siedział obok mnie.

Obaj obserwowaliśmy to zebranie z kąta pokoju, z daleka od siedzących w kręgu dziewczyn. Prawdę mówiąc wyglądało na to, że świetnie radzą sobie bez nas, ale Xenovia powiedziała coś takiego:

– To poważna sprawa dla Parostwa Gremory, a raczej dla Klubu Okultystycznego, więc to normalne, że obaj powinniście być obecni.

Tak oto zostaliśmy tu wezwani, trochę wbrew naszej woli….

Dzisiejszego wieczoru ja i Gasper-kun pełnimy rolę obserwatorów. W końcu Ise-kun jest emocjonalną podporą naszego parostwa, więc to poważna sprawa, ale…. Czy to naprawdę takie pilne? Moim pytaniom nie było końca

– Niedawno, kiedy leżeliśmy w łóżku zapytałam go „Czy jest coś, o czym chciałbyś mi powiedzieć?” – powiedziała Buchou.

– I jak odpowiedział? – zapytała z ciekawością Irina.

– „Nie” to była cała jego odpowiedź – powiedziała nachmurzona Asia-san, która leżała z nimi w łóżku.

„To nie w porządku”, „Coś ukrywa!”, dziewczyny powiedziały coś takiego.

– Ise nie patrzył bezpośrednio na mnie, kiedy odpowiadał. Kiedy zachowuje się w taki sposób, zawsze coś ukrywa. Rozumiem coś takiego. Przede wszystkim nie patrzył na moje piersi, kiedy leżeliśmy w łóżku i spojrzał gdzieś w bok, nawet na nie nie zerkając. To zbyt nienaturalne – powiedziała Buchou kiwając głową, zupełnie jak żona opowiadająca o niewierności męża.

– Sam pomysł romansu podobał mi się, kiedy miałam do czynienia z Rias, Asią-chan i mieszkającymi tutaj dziewczynami. Nie wiem jednak dlaczego, gdy dowiedziałam się że zadaje się z dziewczynami spoza Klubu Okultystycznego, natychmiast poczułam smutek…. I frustrację…. To chyba znaczy, że jestem zazdrosną kobietą, prawda? – oznajmiła Akeno-san z delikatnym i melancholijnym wyrazem twarzy.

Była zdezorientowana zmianami, które w niej zaszły, ale wyraziła je szczerze. Pozostałe dziewczyny zgadzały się z nią, komentując to słowami „Rozumiem te uczucia”, albo „Masz rację”. Zastanawiam się, czy tak jest. Jestem w końcu chłopakiem, więc ciężko zrozumieć mi te uczucia.

Nagle drzwi się otworzyły i do środka ktoś wszedł.

– Słyszałem o wszystkim. Ten chłopak nareszcie stał się popularny wśród ludzkich dziewczyn, co?

To był Azazel-sensei. Gdzie o tym usłyszał? Podsłuchiwał? Nawet jeśli tak, to jak się o wszystkim dowiedział? Jak zawsze był nieuchwytnym Naczelnikiem upadłych aniołów.

– Wiecie, że wszystkie się mylicie? Mężczyzna po prostu się nudzi, gdy przez cały czas kosztuje tej samej potrawy. Ma to odniesienie i do jedzenia, i do miłości. Czasami po prostu ma się ochotę potajemnie skonsumować coś innego – powiedział Sensei do dziewczyn.

Jego bezceremonialność sprawiła, że Akeno-san i Rossweisse-san uniosły z niezadowoleniem brwi.

– Azazelu, czy mógłbyś nie mieszać ze sobą jedzenia i miłości?

– Racja, jak taki bezwstydny upadły anioł jak ty, może mówić o miłości!

Sensei tylko westchnął i pokręcił głową.

– Dziewice o niczym nie mają pojęcia. Posłuchajcie mnie, mężczyzny który przez wieki stworzył sobie wiele haremów – oznajmił.

Buchou uderzyła Senseia w głowę papierowym wachlarzem, kiedy miał już znowu coś powiedzieć i westchnęła.

– Śledźmy jutro Iseia, kiedy wyjdzie. To klasyczne, ale najlepsze rozwiązanie. W końcu na całym świecie żony wynajmują detektywów, aby przyłapać męża na zdradzie, prawda? To taka sama sytuacja. Musimy pójść i zobaczyć wszystko na własne oczy. Na przesłuchanie Iseia zawsze znajdzie się czas – powiedziała do nas.

Wszystkie dziewczyny jej przytaknęły. Doprawdy, wydaje mi się, że to chyba potwierdza, że Buchou jest odpowiedzialna za te dziewczyny. Wydawała się promienieć bardziej niż wtedy, gdy rozmawiała o meczach i taktyce.

Ise-kun, dziewczyny Parostwa Gremory pokazują swoją prawdziwą wartość, kiedy cię kochają i nienawidzą bardziej niż wtedy, gdy walczą w Królewskich Grach.

Przyglądałem się temu wszystkiemu z boku i zastanawiałem, czy mógłbym jakoś wykorzystać tą ich energię na coś innego.

Część 3[edit]

Następnego dnia ruszyliśmy, kiedy tylko Ise-kun wyszedł z domu. Śledziliśmy go, starając się, aby nas nie wykrył. Zupełnie jak wtedy, gdy był na randce z Akeno-san…. Chyba nie powinniśmy się tym przejmować?

Wszyscy byliśmy przebrani, aby nie mogli nas rozpoznać, nawet jeśli nas zobaczą. Buchou założyła nawet czarną perukę, aby nikt nie zauważył jej charakterystycznych, szkarłatnych włosów. Najwyraźniej zbadanie sprawy chłopaka, którego kocha, jest dla niej ważniejsze niż włosy. To naprawdę pocieszające, że pod tym względem jest taka sama, jak każda dziewczyna w jej wieku.

Ise-kun usiadł przy oknie w jakiejś kawiarni i rozglądał się niepewnie, zerkając regularnie na zegarek. Czeka pewnie na swoją randkę. Zachowuje się jednak zaskakująco spokojnie. Słyszałem jednak, że nie jest przyzwyczajony do randek.

Ukrywaliśmy się po drugiej stronie rzeki, przyglądając się wnętrzu kawiarni. Byliśmy dużą grupą, więc podzieliliśmy się na kilka mniejszych. Naprawdę jest tu za dużo ludzi, aby prowadzić śledztwo.

Byłem w grupie z Buchou oraz Asią-san i ukrywaliśmy się za budynkiem. Buchou wyglądała na lekko zdenerwowaną, ale jakoś się trzymała, natomiast Asia-san od samego początku była nerwowa i niespokojna. W każdym razie na pewno są spięte i cierpliwie czekają na pojawienie się kobiety.

Najlepiej by było, gdyby nie przyszła, ale niestety, ta dziewczyna, Kamo-san, podeszła do stolika Iseia-kun. Była ubrana w beżową bluzkę i czarną spódniczkę.

Usiedli razem i rozmawiali, popijając herbatę. Twarze Buchou i Asi-san były coraz bardziej nachmurzone. Buchou, która tak dzielnie przewodziła kobietom Klubu Okultystycznego, też nie potrafiła ukryć szoku, jakim był dla niej romans Iseia-kun. Była taka smutna.

Ise-kun, nie wiem dlaczego popijasz sobie herbatkę z Kamo-san, ale myślę że jesteś ciut nieodpowiedzialny…. Skoro właśnie wyznałeś swoje uczucia Rias-Buchou, to powinieneś zachowywać się trochę bardziej odpowiedzialnie......

Kiedy się nad tym zastanawiałem, dwójka ludzi wstała ze swoich miejsc i wyszła z kawiarni. Najwyraźniej szli gdzieś indziej. Widząc to, Buchou dała ręką znak innym ukrywającym się grupom i ruszyliśmy dalej.

Cóż, zobaczmy co się stanie.

I tak historia wróciła do początku.

Opuścili kawiarnię i poszli do najróżniejszych miejsc w mieście, zupełnie jakby pokazywali nam swoją randkę. Sklep z anime, księgarnia, kawiarenka z pokojówkami oraz podejrzany antykwariat. Był to dziwny przebieg randki, ale wszystkie dziewczyny przyglądały się temu z zazdrością i rozpaczą.

Jednak kiedy za nimi podążaliśmy, Koneko-chan, która miała dobry słuch i Akeno-san, która potrafiła czytać z ruchu warg, miały zaskoczone wyrazy twarzy. Nie były zazdrosne, ani wściekłe, tak jak wcześniej. Zupełnie jakby ich wątpliwości zmieniły się w zainteresowanie….

Z pewnością w tej dwójce było coś dziwnego. Za każdym razem gdy odwiedzali jakiś sklep, Kamo-san ciągle wyjmowała notatnik i coś sprawdzała. Było to trochę dziwne zachowanie, jak na randkę.

– Bardziej niż randka, jest to......

– Śledztwo…. Issei-senpai powiedział też coś, co brzmiało jak rada….

W głosach Akeno-san i Koneko-chan było słychać dużo wątpliwości. Słońce zaczęło zachodzić, gdy my dalej śledziliśmy ich randkę (?). Przenieśli się w mniej popularne miejsca. Sądząc po minach Akeno-san i Koneko-chan, Buchou i pozostałe dziewczyny zaczęły wyczuwać, że ma tu miejsce coś więcej, niż tylko randka.

Gdy niebo zaczęło się robić coraz ciemniejsze, Ise-kun i Kamo-san dotarli do jednego z zakątków parku.

Gdyby atmosfera była taka jak wcześniej, dziewczyny całkowicie straciłby spokój ducha, gdyby ta dwójka przyszła o późnej porze do odludnego miejsca w parku.

Jednak tak już nie było. Ta dwójka nie była parą na randce......

Czy coś się stanie w tym parku? Obserwowaliśmy wszystko z cienia.

Nagle, z mroku wyłoniło się coś olbrzymiego, nie wydając przy tym żadnego dźwięku. W świetle elektrycznych latarni, które zaczęły się właśnie włączać, ujrzeliśmy ogromnego mężczyznę o szerokiej piersi i muskularnych ramionach, ubranego w strój postaci z anime „Magiczna Dziewczyna Milky”......!

Znam tą osobę. To Mil-tan, jeden ze stałych klientów Iseia-kun!

Ise-kun powiedział dobitnie, że to mężczyzna, który ma najbardziej dziewczęce serce wśród wszystkich mężczyzn i chce zostać magiczną dziewczyną.

D-dlaczego tu jest? I dlaczego Ise-kun i Kamo-san się z nim spotykają......?

Kamo-san wskazała go palcem, kiedy byliśmy coraz bardziej skonsternowani.

– To było przeznaczenie, że się tutaj spotykamy! Zamierzam się zemścić, Mil-tan! – powiedziała.

Po tych słowach zerwała z siebie ubranie, pod którym miała kariginu[3], które zazwyczaj nosili okultyści! Kto by się spodziewał, że ma na sobie taką szatę!

To było niezrozumiałe, ale na na strasznej twarzy Mil-tana pojawił się uśmiech.

– Okultystka znów się pojawiła, nyo. Mil-tan już powiedziała ci wcześniej, że nie pokonasz jej magii swoimi sztuczkami, nyo!

Mil-tan wyciągnął z kieszeni coś, co wyglądało jak magiczny kij Milky i chwycił go w dłoń. Przy jego olbrzymim ciele, zabawka wyglądała w jego ogromnych dłoniach, niczym para pałeczek do jedzenia.

Kamo-san wyciągnęła kilka kart z symbolami japońskich okultystów i ruszyła na Mil-tana!

Na tyłach parku rozpoczęła się bitwa pomiędzy „Magicznymi Sztukami Walki”, a „Japońskimi Technikami Okultystycznymi”, co samo w sobie było bez sensu!

Co….? Co to ma być? Mil-tan roztrzaskał ziemię swoją magią (a właściwie to ciosem zadanym z herkulesową siłą), a Kamo-san odpaliła z kart żywioły ognia, wody i innych….

Byliśmy zaskoczeni. Buchou wyglądała na zdumioną, ale odzyskała spokój i podeszła do Iseia-kun.

– Ise.

– D-dlaczego tu jesteś, Rias!? I wszyscy inni też!? Przyszliście w pełnym składzie!?

Ise-kun był niesamowicie zaskoczony pojawieniem się Buchou. Najwyraźniej doskonale go śledziliśmy, skoro nawet nas nie zauważył.

– Co...... Co to ma znaczyć? – zapytała Buchou, gdy obserwowała walkę między potężnym dziewczyną, a licealistką.

– Cóż, więc, to jest...… – z zakłopotanym wyrazem twarzy, Ise-kun zaczął nam wszystko wyjaśniać.

Kilka dni temu, Ise-kun został poproszony przez Kamo-san o konsultację. Z jakiegoś powodu ostatnio spotkała Mil-tana i była nim zaintrygowana. Wyzwała go nawet na pojedynek i zaznała druzgoczącej porażki. Usłyszała wtedy, że Ise-kun przedstawił Mil-tana Matsudzie-kun i Motohamie-kun, więc poprosiła go o pomoc.

„Opowiedz mi o Mil-tanie!” poprosiła.

Ise-kun był zakłopotany, gdy to usłyszał. Czy to w porządku, opowiadać dziewczynie o Mil-tanie, swoim regularnym kliencie? Jednak Kamo-san też była poważna. Trenowała aby zostać wojowniczką i próbowała udowodnić swoją siłę poprzez walkę z najtwardszymi przeciwnikami (poza nami, diabłami i innymi nadprzyrodzonymi istotami). Jeśli jednak przegra z magiczną dziewczyną o herkulesowej sile (mężczyzną nad mężczyznami), reputacja rodziny Kamo będzie zagrożona.

– W końcu porozmawiałem o tym z Kamo-san i Mil-tanem, próbując znaleźć dla ich obu najlepsze rozwiązanie, ale żadne nie chciało ustąpić, tak więc za zgodą Mil-tana, pokazałem Kamo-san z czego jej przeciwnik czerpie siłę – powiedział Ise-kun.

– To szaleństwo uważać, że odwiedzanie kawiarenki z pokojówkami, czytanie mangi i oglądanie anime, uczyni cię silniejszym! Ty cholerny, fałszywy magu! Twoje ataki to nie żadna magia, a zwykłe sztuki walki! – niespodziewanie, Kamo-san, zaczęła rzucać wyzwiskami, gdy odpalała ze swoich kart kolejne ataki.

Ach, rozumiem, więc dziś odwiedziła te wszystkie miejsca tylko po to, aby rozgryźć Mil-tana. Ise-kun nie był z nią na randce, tylko pokazywał jej sekrety tego typa.

Mil-tan unikał ataków Kamo-san lekkimi ruchami, które nie pasowały do jego potężnego ciała i dalej zasypywał ją swoją „magią”.

– Mil-tan używa magii tylko po to, aby wzmocnić swoją moc przed atakiem, nyo! To jest prawdziwa magia nyo! Mimo że zadałam sobie wiele trudu, aby powiedzieć diabłu-san, że może zdradzić sekret mocy Mil-tana dziewczynie-okultystce, a ty i tak nic nie zrozumiałaś? Jesteś żałosna, nyo! Spójrz, to jest magia, która żłobi ziemię, nyo!

Uderzenia silnych ciosów Mil-tan drążyły dziury w ziemi!

– To jest dopiero potężny cios! – odparła Kamo-san, unikając kolejnych, potężnych ataków.

Nie byliśmy zbyt chętni, aby dalej się temu przyglądać.

– Wracam do domu......

– Słusznie. Przyglądanie się temu jest stratą czasu. Ja też stąd idę.

Ravel-san i Rossweisse-san odeszły, wzdychając przy tym.

– Ja tam obejrzę sobie tą walkę odmiennych stylów bitewnych. W końcu pojedynek pomiędzy okultystą a wojownikiem to rzadkość, prawda?

– Ja też będę to oglądała! Mogę zdać o tym raport Niebu!

Xenovia i Irina-san postanowiły dalej oglądać walkę.

Jeśli zaś chodzi o Buchou, Asię-san, Akeno-san i Koneko-chan….

Po tym jak otoczyły Iseia-kun i spojrzały na niego groźnie, gdzieś go ze sobą powlekły.

Ise-kun stawiał opór, gdyż pewnie wyczuwał niebezpieczeństwo. Asia-san była zła w uroczy sposób, a Akeno-san uśmiechała się, ale całe jej ciało iskrzyło.

– Zmartwiłeś nas, Ise-san, więc chciałabym z tobą porozmawiać!

– Racja. Byłam bardzo zdesperowana, więc cieszyłabym się teraz, gdybym mogła odtworzyć te uczucia, bawiąc się z tobą.

– O czym chcesz porozmawiać, Asiu!? Akeno-san, nie mogę doczekać się tej zabawy!

Koneko-chan zgięła swoją dłoń w kocim geście.

– Wiesz czym jest prawdziwy cios kociej łapy? To kara za martwienie nas.

– Koneko-chan! Czy ty zamierzasz mnie zabić?!

No i była jeszcze Buchou…..

– Fufufu, to mój błąd, że tak się o ciebie martwiłam, ale cieszę się, że mogłam potwierdzić moją miłość. Ale tym razem muszę cię prosić, byś spędził ze mną trochę więcej czasu, dobrze?

Ise-kun opuścił park, trzymając za rękę uśmiechniętą Buchou.

Popatrzyliśmy jeszcze na walkę pomiędzy okultystką-licealistką, a mężczyzną o dziewczęcym sercu, po czym ja i Gasper-kun spojrzeliśmy na siebie.

– Gasper-kun, może wstąpimy coś zjeść w naszej drodze powrotnej?

– Dobrze. Najlepiej do miejsca z prywatnymi pokojami!

Tak to się to wszystko skończyło.

Później dowiedziałem się, że Ise-kun zjadł ze wszystkimi kolację i spędził tyle czasu ile mógł, na zabawie z dziewczynami.

Mecz pomiędzy Mil-tanem i Kamo-san, według Xenovi i Iriny-san, zakończył się remisem i został przełożony na późniejszy termin…. Mężczyzna o dziewczęcym sercu i okultystka-licealistka są bardzo silni.

– W każdym razie, Ise-kun, nie powinieneś zachowywać się dziwnie, tylko szczerze ze wszystkimi porozmawiać – powiedziałem do niego, gdy byliśmy sami w pokoju klubowym.

– Masz rację, byłem taki głupi. Po prostu nie chciałem, aby wszyscy musieli spotykać się z tymi dziwakami. Kamo-san jest wprawdzie piękna, ale dziwaczna. To maniaczka bitew...… – powiedział z gorzkim uśmiechem.

Nie zamartwiaj jednak dziewczyn, które cię kochają, dobrze?

– Szkoda jednak, że nie mogłem udzielić Kamo-san bardziej użytecznych rad i nie mogliśmy się bardziej do siebie zbliżyć…. – powiedział z lubieżnym uśmiechem.

Nagle poczuł aurę za swoimi plecami i natychmiast się zamknął. Obrócił z obawą głowę i zobaczył że stały tam dziewczyny z Klubu Okultystycznego, spowite dziwną atmosferą.

– Wiedziałam, od samego początku coś takiego chodziło ci po głowie!

– Naprawdę masz swoje ukryte motywy......

To były Asia-san z oczami pełnymi łez oraz Koneko-chan, która patrzyła na niego spod na wpół przymkniętych powiek. Ach, wygląda na to, że wszystko słyszały.

– Ufufu, co powinnyśmy zrobić, Buchou? – zapytała Akeno-san, uśmiechając się z rozbawieniem.

Buchou uśmiechnęła się kwaśno i stuknęła Iseia-kun palcem w czoło.

– Cóż, Ise. Wysłuchamy twoich wymówek podczas kolacji w restauracji, dobrze? Oczywiście ty stawiasz.

– Eeeeeech! J-ja stawiam?! Przecież Koneko-chan i Xenovia jedzą za dziesięciu!

Ise-kun był zszokowany. Fufufu, chyba ma kłopoty.

Najwyraźniej siła otaczających go kobiet rosła z dnia na dzień. Cóż, tak to już jest.

Potajemnie będę ci kibicował z boku, aby zobaczyć, czy uda ci się zostać Królem Haremu.

Część 4[edit]

W Rezydencji Hyoudou.

Runeas: Robi się późno, Będę się już zbierała.

Rias: Proszę, odwiedź nas jeszcze.

Runeas: Dziękuję. Kiedy następnym razem wpadnę z wizytą…. Zobaczmy, chciałabym zobaczyć to, co nazywacie Królewską Grą.

Ise: Królewską Grą?

Runeas: Tak. Interesujące jest to, że biorą niej udział nie tylko diabły, ale także anioły, upadłe anioły, ludzie, a nawet bogowie.

Ise: W takim razie, następnym razem obejrzyjmy sobie wszyscy razem jakiś mecz!

Runeas: Już nie mogę się tego doczekać.


Dodatkowy Żywot: Protoplastka jest żartownisiem!?[edit]

Część 1[edit]

Wydarzyło się to wkrótce po Piekielnej Katastrofie, czyli wojnie z Sojuszem Piekieł, któremu przewodził Hades, kiedy wszystko zaczęło się uspokajać.

Byliśmy w miejscu pracy Parostwa Hyoudou Isseia, biurze ukrytym pod szkołą, znajdującą się dziesięć minut pieszego marszu od Rezydencji Hyoudou.

We wnętrzu, które zajmowało powierzchnię około trzydziestu mat tatami, stało kilka biurek.

Siedziałem za największym, ustawionym w głębi biura, znanym jako biurko prezesa firmy i przeglądałem dokumenty. Jednocześnie zerkałem w stronę jednej z moich podwładnych.

– ............

Była to Ravel, która z poważnym i pokornym wyrazem twarzy wertowała jakieś dokumenty i od czasu do czasu zerkała też na tablet.

Przeglądała dane Międzynarodowego Turnieju Królewskich Gier, znanego jako Puchar Azazela, wykonując jednocześnie swoją diabelską pracę.

Odkąd nasza drużyna zwyciężyła w pierwszej rundzie głównych rozgrywek i przeszła do następnego etapu turnieju, Ravel pracowała ciężko aby znaleźć sposób, jak poradzić sobie z naszym następnym przeciwnikiem, zbierając informacje na jego temat i opracowując strategię.

Naszym następnym przeciwnikiem będzie Drużyna Babel Belial, której przewodzi Mistrz, Diehauser Belial-san. Dotychczas udało im się pokonać nawet zespoły składające się z istot boskiej klasy.

Ponieważ jednak od dawna uczestniczą w oficjalnych, Królewskich Grach, istnieje sporo nagrań ich meczy, więc najlepsze taktyki i zdolności każdego członka ich drużyny są znane w całych Zaświatach.

Badania nad Drużyną Babel Belial, od dawna są tematem najróżniejszych opinii innych graczy oraz specjalistów. W Zaświatach wydano nawet kilka książek na ten temat.

Dlatego trudno byłoby przeczytać wszystko, ale jest mnóstwo rzeczy, które mogą nam posłużyć za punkt odniesienia. Jest to więc coś innego niż walka z nieznanym przeciwnikiem. Byłoby dobrze, gdyby był to wróg z którym można łatwo wygrać po tym, gdy się już go dobrze poznało, ale to na pewno nie był taki przypadek.

W końcu wielu przeciwników nie było ich w stanie pokonać, nawet jeśli mieli do dyspozycji takie materiały.

Przeczytałem nawet książkę poświęconą walce z Drużyną Babel Belial, gdyż Ravel mnie o to poprosiła, ale najbardziej martwiło ją coś innego.

Obecnie wakat Królowej w naszej drużynie był nieobsadzony.

Dotąd tę pozycję zajmowała zamaskowana kobieta, Bina Lessthan (albo raczej Grayfia-san), ale po meczu z drużyną Rias, zrezygnowała.

Zmieniło się wtedy coś, co w sobie nosiła oraz uczucia, które ją dręczyły, więc chwilowo zrezygnowała z dalszej walki i wróciła do domu, do swojego syna.

Cieszyliśmy się z tego, gdyż zawsze dotąd to my byliśmy pod jej opieką, więc nie zamierzaliśmy jej powstrzymywać.

Jednak od tego momentu, nasza drużyna nie miała Królowej.

Zegar odmierzający czas do następnego meczu tykał, a my wciąż musieliśmy znaleźć nową Królową i przeprowadzić trening, aby nasza drużyna była zsynchronizowana…. Nie mogliśmy tracić czasu.

Czy powinniśmy dołączyć do drużyny Ponurą Żniwiarz, Bennię, która odeszła z parostwa Sony-senpai, aby zostać moim Skoczkiem, i uczynić Królową kogoś z dotychczasowych członków? A może powinien do nas dołączyć ktoś z parostwa Rias?

Bova nadal nie powrócił ze swojego treningu….

Co powinniśmy zrobić......

– Hmm – ja i Ravel jednocześnie wydaliśmy z siebie taki dźwięk, z zatroskanymi wyrazami twarzy.

Nagle, magiczny krąg teleportacyjny na podłodze rozbłysł. To Ingvild powróciła z pracy.

Ponieważ jest nowicjuszką, a także ze względu na niebezpieczeństwo eksplozji jej ogromnej demonicznej mocy, do tej pory nie mogła sama udawać się do klientów, ale ostatnio jest w stanie to zrobić.

Ograniczaliśmy jej prace do prostych czynności, które była w stanie wykonywać. Dodatkowo, kiedy jej demoniczna moc i stan fizyczny nie są najlepsze, towarzyszy jej któraś z pozostałych członkiń mojego parostwa (z perspektywy klienta to duży zysk, że zamiast jednej ładnej dziewczyny, odwiedzają go dwie).

Ziewając, Ingvild pokazała mi drogo wyglądające pudełko ze słodyczami, które najwyraźniej było jej wynagrodzeniem za pracę.

– Wróciłam, dostałam te słodkości.

– Hmm, witaj z powrotem. Dobrze się spisałaś. Usiądź i odpocznij sobie przed następną pracą – powiedziałem, odbierając od niej pudełko.

Takie były moje słowa, ale ją najwyraźniej zainteresowała książka, którą czytałem.

– Czy to nie ostatnie wydanie „Cesarza Demolki”? Ta książka opisuje taktykę, której używał przez wieki Diehauser Belial-san, prawda? – zapytała.

– Co? T-tak, znasz tę książkę?

Skinęła głową w odpowiedzi.

– Tak. W końcu pożyczyłam dużo książek od Ravel.

Rozumiem, więc to tak, hę?

– Sposób w jaki Mistrz walczy, jest subtelnie różny w każdej epoce. Jeśli przeciwnik użyje przeciwko nim magii, to natychmiast walczą z tą magią w meczu...… Myślę że wiele się nauczyłam po prostu dlatego, gdyż dużo rzeczy ma zastosowanie także w walkach poza Królewskimi Grami – powiedziała Ingvild.

Rozumiem, więc badała temat Królewskich Gier z własnej inicjatywy…. Może nawet wie już o Mistrzu znacznie więcej niż ja...

– Teraz czytam o specjalnych zdolnościach posiadanych przez wysokoklasowe rody diabłów – powiedziała Ingvild.

Więc coś takiego ją zainteresowało, co? Tak przy okazji, ostatnio współpracowała z innymi, aby pomóc Bal-kunowi (Balberithowi) i Verrine, którzy dołączyli do parostwa Xenovi po tym, gdy została wysokoklasową diablicą, w manifestacji ich zdolności...... Zwłaszcza Balberitha, który jest rzadkim geniuszem. Pomyślałem, że stałoby się coś dziwnego, gdybym sam się w to zaangażował, więc wolałem zostawić wszystko w rękach Sairaorga-san i Rias.

Cóż, jak zawsze mam ręce pełne diabelskiej pracy. Muszę się przygotować do meczu, wykonywać zlecenia i uczyć się jak być Królem. Tyle rzeczy do zrobienia, a tak mało czasu….

Kiedy dzień pracy dobiegł końca i wszyscy już powrócili, Ravel spojrzała na zegarek.

– Już prawie nadszedł czas, aby spotkać się z tą osobą – powiedziała.

Racja, dzisiejszego wieczora mamy jeszcze jedną ważną sprawę do załatwienia.

Część 2[edit]

– Oto piąty mecz głównego etapu Międzynarodowego Turnieju Królewskiej Gry! Drużynami, które się dziś ze sobą zmierzą, są Drużyna Włóczni Niebiańskiego Cesarza, której przewodzi posiadacz Prawdziwego Longinusa, Cao Cao, oraz Drużyna Czerń z Północy, którą prowadzi legendarny Ognisty Gigant, Surtr! Będzie to starcie pomiędzy ludźmi a gigantami! Co się wydarzy w trakcie tej bitwy?!

W salonie oglądaliśmy nagranie z meczu Pucharu Azazela.

My, członkowie rodziny Hyoudou + α (anioły), zebraliśmy się w salonie aby obejrzeć mecz Drużyny Cao Cao. Właściwie to już on się odbył, a my tylko oglądaliśmy nagranie.

Zapytacie pewnie, dlaczego zebraliśmy się tutaj tak dużą grupą, aby obejrzeć mecz, którego wynik już znamy? To dlatego, gdyż…..

Na nagraniu, Cao Cao ciosem swojej Świętej Włóczni, powalił jednego z olbrzymów.

– Wow, niesamowite. Nigdy bym nie pomyślała, że będę miała okazję zobaczyć Prawdziwego Longinusa – powiedziała szeptem szkarłatnowłosa dziewczyna, która zajadała się słodyczami, siedząc obok Rias.

Autorką tych słów była Runeas Gremory, protoplastka Rodu Gremory, piękna diablica z włosami upiętymi z boków głowy, ubrana w mundurek Akademii Kuou!

Tak. Ważnym zadaniem na dziś wieczór, które nam powierzono, było obejrzenie meczu z protoplastką-sama. Najwyraźniej naprawdę chciała obejrzeć jakąś rozgrywkę z Królewskich Gier, najlepiej taką, w której pojawia się Święta Włócznia. Tak więc, w salonie Rezydencji Hyoudou, oglądaliśmy mecz z protoplastką Rodu Gremory, którego wynik już znaliśmy.

Była w pełni odprężona, że nawet zdjęła zakolanówki. Ach, widok gołych nóg jest najlepszy.

Dla nas, członków Rodu Gremory, protoplastka rodziny była kimś więcej, niż tylko ważną osobistością. Początkowo więc zmierzaliśmy zaprosić ją do pokoju VIP-ów na jednym z wyższych pięter, ale...

– Salon mi wystarczy, nie róbmy z tego wielkiej sensacji.

Powiedziała coś takiego, więc oglądaliśmy mecz Cao Cao w salonie.

– Oto twoja kawa, Runeas-san. Lubisz ją z dodatkowym cukrem i mlekiem, prawda? – uśmiechając się przyjacielsko, moja mama podała protoplastce-sama świeżo zaparzoną kawę.

– Och, dziękuję ci bardzo – odparła protoplastka-sama z uśmiechem.

– Ufufu, Runeas-san jest taka urocza – powiedziała moja mama, siadając obok mnie.

Nie rozpoznała w protoplastce-sama kogoś z rodziny Rias, mimo że wszystko jej wyjaśniłem. Cóż, są spokrewnione, mimo że dzielą ich całe pokolenia.

W końcu jedna z nich jest pierwszą głową rodziny, a druga kandydatką na to stanowisko...

– Och! Wiele Pionów Drużyny Włóczni Niebiańskiego Cesarza zostało wyeliminowanych przez Hrungnira z drużyny Czerń!

Z powodu gwałtownego ataku legendarnego olbrzyma, wiele pionów z drużyny Cao Cao odpadło z gry. Jak zwykle, nordyckie olbrzymy są bardzo potężne.

Tak przy okazji Drużyna Cao Cao na ten mecz miała następujący skład:

・Król: Cao Cao.

・Królowa: Guan Gong (istota boskiej klasy).

・Wieża: Herakles.

・Wieża: Connla (użytkownik Nocnego Mirażu).

・Skoczek: Jeanne.

・Skoczek: Perseusz.

・Goniec: Georg.

・Goniec: Marsilio (użytkownik Zjawiskowej Klątwy).

・Pion [1-8]: Byli członkowie Frakcji Bohaterów.

Taka była ich drużyna. Jej skład nie uległ zmianie od poprzedniego meczu.

Do Drużyny Czerń, której przewodził Surtr, należały następujące osoby:

・Król: Surtr (Ognisty Gigant, Król Muspelheim[4]).

・Królowa: Sinmara (żona Surtra).

・Wieża [2]: Hrungnir (Lodowy Gigant, jötunn[5]).

・Skoczek [2]: Hræsvelgr.

・Goniec [2]: Útgarða-Loki (Lodowy Gigant, jötunn).

・Pion: Dwóch wojowników z Muspelheim, każdy warty cztery figury.

Taki był ich skład. Była to brutalna drużyna, do której należeli potężni, legendarni giganci i olbrzymi wojownicy. Od samego początku rozgrywek, bez żadnych problemów, rozgramiała zespoły z najróżniejszych frakcji.

– W porządku, zatrzymałem ich! Herakles! Jeanne!

Magiczne łańcuchy stworzone przez Georga uwięziły dwóch ognistych olbrzymów, którzy byli Pionami. Herakles i Jeanne, ten pierwszy z wybuchowymi zdolnościami swojego Boskiego Daru, a druga ze swoim olbrzymim smokiem zaatakowali razem gigantów, obalając ich na ziemię.

Drużyna przeciwna, Czerń, poczynając od swojego Króla, Surtra, składała się wyłącznie z legendarnych olbrzymów mających od dwudziestu, do trzydziestu metrów wzrostu. Jednak olbrzymy będące Pionami były mniejsze i miały około dziesięciu metrów.

– Ruszajmy, Georg.

– Tak, Cao Cao!

Cao Cao, który był już w swoim trybie Łamacza Ładu (miał aureolę na plecach), trzymał Świętą Włócznię pokrytą potężną aurą, podczas gdy Georg używał mocy mgły ze swojego Zatracenia Wymiaru, jednego z najpotężniejszych Longinusów oraz swojej wszechstronnej magii, którą władał, aby zadać obrażenia legendarnym olbrzymom.

Olbrzymy są potężne dzięki swoim gigantycznym rozmiarom i wielkiej sile. Jednakże, miały problemy, gdy ścierały się z drużynami, które obierały sobie za cel ich słabe punkty. Takimi drużynami były drużyny „techniczne”, lub mające w swoich szeregach magów, lub ludzi z dobrymi technikami.

Dlatego Cao Cao, posiadający znakomitą technikę oraz Georg, będący utalentowanym magiem, mieli znaczną przewagę nad gigantami.

Jednak przeciwnikami były tak potężne olbrzymy, że zapisały się w nordyckiej mitologii. Gdyby byli rywalami, nad którymi można łatwo zyskać przewagę, nikt nie miałby problemów ze stawieniem im czoła. Chociaż Cao Cao od samego początku meczu był w trybie Łamacza Ładu, gdyż pewnie zrozumiał, że olbrzymy łatwo go pokonają, jeśli będzie zbyt oszczędny w używaniu mocy.

Będący w boskiej klasie Guan Gong, który należał do Drużyny Włóczni Niebiańskiego Cesarza, też nie zamierzał pozostać w tyle. Dosiadał olbrzymiego konia o czerwonej maści i dzierżonym przez siebie bułatem błękitnego smoka zadawał obrażenia olbrzymowi z którym się mierzył

– Teraz jest osiemnaście Longinusów, prawda? Za każdym razem kiedy się budzę, pojawiają się jakieś nowe – mruknęła protoplastka-sama, wpatrując się w ekran.

Rozumiem. To normalne, że odnosi takie wrażenie, skoro przesypia całe epoki i budzi się od czasu do czasu.

Ona sama zajadała jakąś przekąskę, ryżowe krakersy, gdy oglądała nagranie meczu. Na opakowaniu była jednak nadrukowana twarz Kiby.

– Protoplastko-sama, co takiego jesz? – zapytałem z ciekawością.

– Hę? Co takiego? To nowa przekąska, produkowana przez Gremorych. Nazywa się „Kiba-kyun Paisen”. Najwyraźniej jest wzorowana na japońskich krakersach ryżowych – odparła protoplastka-sama, pokazując mi opakowanie.

R-rozumiem. Krakersy ryżowe produkowane przez Rodzinę Gremory, tak?

– Nawet nie wiedziałem, że jest coś takiego – powiedział Kiba zaskoczonym tonem, gdy zobaczył krakersy. Najwyraźniej ich istnienie było tajemnicą także dla niego…..

C-cóż, jeśli o mnie chodzi, to istnieje też masa gadżetów i innych produktów powiązanych z Oppai Smokiem, które krążą po Zaświatach, a o których nie mam pojęcia.

– ............

Nagle zauważyłem, że Ingvild intensywnie przyglądała się meczowi. Jeszcze niedawno przysypiała w takich sytuacjach...

– Ostatnio, Ingvild-sama ogląda dużo nagrań meczów Królewskiej Gry. Oglądała też mecze, w których poprzednio brali udział Ise-sama i pozostali – szepnęła mi Ravel.

―――!!

Naprawdę? Więc musiała obejrzeć je wiele razy...

Kiedy tak rozmawiałem z Ravel, mecz na nagraniu trwał dalej.

– Och, członek Drużyny Czerń, Wieża Hrungnir, zaatakował ludzi z ekipy Włóczni Niebiańskiego Cesarza swoją olbrzymią włócznią!

Nawet bez bezpośredniego trafienia, atak legendarnego giganta był tak potężny, że wystarczył aby osłabić członków Frakcji Bohaterów, którzy byli ludźmi.

– Wycofujemy się!

Cao Cao i inni ludzie z jego drużyny, chwilowo podali tyły.

Gdy jeden po drugim, olbrzymy oddzielały się od swoich towarzyszy, Cao Cao wydał swojej drużynie rozkaz.

– W porządku, otoczymy ich! Georg!

Słysząc swoje imię, Georg podążył za poleceniem przywódcy i zwiększył zdolność swojego Boskiego Daru, Zatracenia Wymiaru i użył Łamacza Ładu, Twórcy Wymiaru.

Ze względu na to, co zrobił podczas ataku olbrzymich potworów, na jego Boski Dar nałożono ograniczenia, ale najwyraźniej poluzowano je na czas głównej fazy turnieju.

Używając mocy mgły, stworzonej przez Łamacza Ładu, Georg utworzył na polu gry swoją własną barierę.

Jeden z olbrzymów został w niej uwięziony, a członkowie drużyny Cao Cao, począwszy od niego samego, zaczęli wchodzić do środka.

Ta taktyka polegała na zapieczętowaniu każdego z olbrzymów wewnątrz potężnej bariery i zaatakowanie go przewagą liczebną.

– Z pewnością pokonamy ich jednego po drugim! Dalej!

– Tak jesttttt!!!

Drużyna odpowiedziała na rozkaz Cao Cao i wszyscy razem uderzyli na legendarnego olbrzyma uwięzionego wewnątrz bariery.

– Nu-nuoooooooo!

Olbrzym zamknięty wewnątrz bariery szalał, kiedy obrywał potężnymi atakami od Świętej Włóczni oraz siedmiu skarbów, a także najróżniejszymi Łamaczami Ładów. Co więcej, okryty boską aurą bułat błękitnego smoka Guan Gonga, wydawał się wyjątkowo szkodzić olbrzymowi, i w końcu…....

– Goniec Drużyny Czerń został wyeliminowany z walki.

Cao Cao i pozostali pokonali jednego z olbrzymów. Gońca, Útgarða-Lokiego, który był użytkownikiem iluzji.

– Zamiast walczyć z przeciwnikami otwarcie, odizolowują ich oddzielnie i wykańczają jednego po drugim. Dzięki temu nie marnują dużo energii, więc jest to najlepsza strategia – Ravel wyjaśniła nam taktykę Cao Cao i jego drużyny.

– Następny!

W tym momencie, Cao Cao i jego drużyna zamknęli kolejnego olbrzyma w mgle Łamacza Ładu Georga. Drużyna Włóczni Niebiańskiego Cesarza ponownie weszła do wnętrza bariery i zaatakowała olbrzyma.

– Nu-nuoooo! Wy dranie!

Tym razem to Hræsvelgr, Skoczek Czerni, został uwięziony wewnątrz mgły. Był olbrzymem z głową oraz skrzydłami jastrzębia, specjalizującym się w magii wiatru. Wpadł w szał, gdy jej używał i zranił Cao Cao oraz pozostałych…..

– Skoczek Czerni został wyeliminowany z gry.

….Ale oni i tak go pokonali.

Cao Cao i jego drużyna radzili sobie z legendarnymi olbrzymami.

– OOOOOOOOoOooOoooOooO!!!

Publiczność na nagraniu, także wyraziła swoje podekscytowanie. Drużyna nordyckich olbrzymów, która dominowała w eliminacjach, doznawała porażki z ręki słabszych przeciwników, ludzi. Wyglądało to jak z jakiejś legendy, więc wszyscy byli podnieceni.

Nagle, mgła która rozdzieliła drużynę przeciwną, próbowała odizolować ich królową, Sinmarę.

Sinmara była brutalną i potężną olbrzymką oraz żoną Surtra. Kiedy już została uwięziona przez barierę Georga….

Ciało Surtra wybuchło potężną aurą ognia, gdy zobaczył, że jego żona została uwięziona.

– Dobrze ci idzie, ludzki bohaterze. Masz głowę na karku, skoro zadałeś nam takie straty. Dlatego pokażę ci, czym naprawdę jest boskie uzbrojenie! – wrzasnął Surtr, po czym uniósł wysoko swoją pięść i stworzył w niej kruczoczarny płomień.

Całe jego ciało zostało pokryte czarnymi płomieniami.

Ten widok przypomniał mi opisujące go fragmenty mitologii nordyckiej, które czytałem.

„Imię jego znaczy Czarny”, lub Śniady”.

„W mitologii nordyckiej był najsilniejszym z olbrzymów, strzegącym kraju ognia, Muspelheim, w najbardziej wysuniętym na południe krańcu świata”.

„ W Eddzie napisano, że spali świat na popiół”.

„Imię jego brzmi Surtr, Król Muspelheim”.

W prawej dłoni Surtra, która aż płonęła potężną aurą, pojawił się miecz czarnych płomieni.

– Lævateinn[6] – powiedział olbrzym.

Obserwując tę scenę, obecny Naczelnik upadłych aniołów, Semyazza-san, który pełnił rolę komentatora podczas tego meczu, powiedział coś takiego:

– Powinniśmy natychmiast wzmocnić pole bitwy. To coś wszystko spali....… To czarne płomienie, które mogą nawet spalić świat na popiół!

Taka była jego opinia.

W tym momencie, zarządcy turnieju natychmiast wzmocnili wytrzymałość pola bitwy.

Miecz w prawej dłoni Surtra emanował intensywnym, boskim płomieniem, który był tak gorący, że od jego ciepła wszystko dookoła natychmiast stawało w ogniu. Od tego żaru nawet nagranie zaczęło się zniekształcać.

– Spal wszystko – mówiąc te słowa, Surtr przeciął na pół barierę, która uwięziła jego żonę.

Mgła stworzona przez Łamacza Ładu Longinusa Georga, została natychmiast zdmuchnięta.

Gdyby Georg użył pełni swojej mocy, to pewnie ta bariera by wytrzymała.....

– Gach!!

– Gach!!

Znajdujący się wewnątrz bariery Herakles i Jeanne, zostali trafieni w następstwie ciosu mieczem i ogarnęło ich światło odsyłające.

– Skoczek i Wieża z Drużyny Włóczni Niebiańskiego Cesarza zostali wyeliminowani z walki.

Dwójka silnych członków Frakcji Bohaterów, została pokonana jednym ciosem.

Kiedy Sinmara, żona Surtra, została uwolniona i stanęła u jego boku, Surtr zamachnął się Lævateinnem, okrytym czarnymi płomieniami, w stronę Cao Cao i wojowników Frakcji Bohaterów.

– Co za żar!

– Nuaaaaach!

To jedno machnięcie miecza legendarnego olbrzyma wystarczyło, aby każdy z członków drużyny Cao Cao został ogarnięty odsyłającym światłem.

– Georg! Zamknij mnie i Surtra wewnątrz bariery! Użyję „tego”! – krzyknął Cao Cao.

– Zrozumiałem!

Przytakując rozkazowi swojego przywódcy, Georg ponownie stworzył mgłę swojego Longinusa i zmieszał ją ze swoją magią, tworząc silną barierę, do której przeniósł Surtra i Cao Cao.

To był pojedynek pomiędzy Królami obu drużyn!

Wnętrze bariery było jednak wypełnione gęstą mgłą, przez co nie widzieliśmy, co takiego się tam dzieje.

Mogliśmy tylko dostrzec błyski aury i czarnych płomieni.

Poza barierą, Georg, Guan Gong i reszta ich drużyny, toczyli zaciekłą walkę z Sinmarą i innymi olbrzymami.

Jeśli uwzględnić to, że Surtr użył Lævateinna, oraz siłę jego pozostałych podwładnych, to przewaga była po stronie olbrzymów, a Frakcja Bohaterów znalazła się w złej sytuacji.

Jeśli dalej tak będzie, to drużyna Cao Cao przegra, a w każdym razie tak mi się wydaje… Jednak ten mecz zakończył się w niespodziewany sposób.

– Co? Czy to pewne?

Komentator wydawał się być zaskoczony. Najwyraźniej coś się wydarzyło w trakcie tego meczu.

– Eee, najwyraźniej Surtr, Król Drużyny Czerń, poddał się….. Zwycięstwo odnosi Drużyna Cesarza Niebiańskiej Włóczni! – oznajmił nagle zaskoczonym tonem.

Widzowie byli zdumieni takim wynikiem.

To było niezwykłe, że po ujawnieniu czegoś tak potężnego, jak Lævateinn, Surtr sam się poddał….

Znaliśmy już wynik tego starcia, więc nie byliśmy zaskoczeni. Ale to i tak było niezwykłe, prawda?

Kiedy po raz pierwszy obejrzeliśmy to nagranie, też byliśmy zdumieni.

Georg rozproszył mglistą barierę, która otaczała Surtra i Cao Cao.

Wtedy zobaczyliśmy tylko Cao Cao, którego całe ciało dymiło i było pokryte krwawiącymi ranami oraz Surtra, który stracił lewą rękę.

Jeśli przyjrzeć się temu bliżej, to dawało się dostrzec, że Cao Cao ściągnął opaskę z oka, które teraz świeciło złotym blaskiem. Rias stwierdziła, że to zapewne sztuczne oko, obdarzone jakąś specjalną mocą.

Cao Cao opierał się na swojej Świętej Włóczni, oddychał ciężko i ze wszystkich sił starał się utrzymać na nogach.

– Dlaczego się poddałeś? Gdybyśmy dalej tak walczyli, to przegrałbym – zapytał.

Surtr sprawił, że Lævateinn zniknął z jego dłoni i spojrzał na swojego przeciwnika.

– Nie opanowałeś jeszcze tej techniki, prawda, użytkowniku Świętej Włóczni?

– Cóż, tak…. To był pierwszy raz, kiedy użyłem jej przeciwko komuś będącemu w boskiej klasie.

– Tak sądziłem. Po jeszcze pięciu razach, nie, gdybyś użył tej techniki dwa, albo i trzy razy, przeciwko silnym przeciwnikom i przyzwyczaił do niej, to znalazłbym się w niebezpieczeństwie. To naprawdę przerażająca moc – powiedział Surtr do Cao Cao. – Słyszałem, że Boskie Dary, Longinusy, ewoluują i rozwijają się, wraz z uczuciami swojego posiadacza, a dramatyczne zmiany mogą niemalże wywołać cuda. „Jeśli dalej będziesz brał udział w turnieju, to zobaczę u ciebie jeszcze potężniejszą moc”. Kiedy pomyślałem o czymś takim, uznałem że jestem zadowolony z takiego wyniku. W końcu jestem strażnikiem Muspelheim i wrogiem Asgardu, a także tym, który pali nieznane zagrożenie. Jeśli odniosę więcej ran niż teraz, to w przyszłości może mi to w czymś przeszkodzić. Dlatego już wystarczy.

Surtr uklęknął i wyciągnął swoją prawą rękę w stronę Cao Cao. Najwyraźniej chciał uścisnąć jego dłoń.

– Stań się silniejszy, młodzieńcze. Jako wojownik będę czekał, aby zobaczyć jak wzrośniesz w siłę wraz z Dwoma Niebiańskimi Smokami oraz innymi posiadaczami Longinusów.

Cao Cao był zmieszany takimi słowami, ale zrozumiał intencje Surtra i wyciągnął w jego stronę swoją rękę. Uścisnął dłoń olbrzyma, która nadal płonęła. Ogień jednak nie spalił użytkownika Świętej Włóczni, a tylko płonął majestatycznie.

– Zrozumiałem. Obiecuję, że stanę się jeszcze silniejszy. Mam nadzieję, że pewnego dnia znów stoczymy ze sobą walkę, Królu Muspelheim – powiedział Cao Cao.

Był to uścisk dłoni pomiędzy człowiekiem, a olbrzymem, których rozmiary do siebie nie pasowały, ale wyglądało to niezwykle i wspaniale.

Mecz zakończył się zwycięstwem Cao Cao i jego drużyny.

– Prawdopodobnie technika użyta przez Cao Cao w gęstej mgle, była ostatnią z jego Siedmiu Skarbów. Ciekawi mnie też jego oko… Ale skoro poradził sobie z Surtrem, to na pewno jest to ta, o której mówił, że nadal ją dostosowuje – powiedziałem.

– Jakiś czas temu, kiedy Cao Cao i Jeanne odwiedzili ten dom, aby coś załatwić, zapytałam ich o to. Nic mi nie odpowiedzieli, ale…. – powiedziała Rias. – Cao Cao najwyraźniej zainteresował się maszyną do lodów w kuchni, więc powiedziałam „Dam ci ją, jeśli opowiesz mi o tej technice, której użyłeś w meczu z Surtrem”. Przez chwilę się nad tym zastanawiał.

Jeanne powiedziała wtedy coś takiego:

„Czekaj! Ciężko pracowałeś nad tą techniką i chcesz wszystko tak łatwo zdradzić za coś takiego?!”

Najwyraźniej został skarcony. Cao Cao musiał naprawdę zaciekawić się tą maszyną do lodów, skoro powiedział, że ma „dziecinny gust”......

Ostatecznie, Rias najwyraźniej niczego się nie dowiedziała.

Cóż, skoro dalej będzie brał udział w meczach, to w końcu nadejdzie taka chwila, gdy nie będzie miał innego wyboru i użyje tej techniki na oczach wszystkich. W końcu, w tym turnieju bierze udział wielu silnych rywali, którzy mogą go do tego zmusić.

Może też sam nam o tym powiedzieć, albo pokazać, jeśli znów zaatakuje nas jakiś potężny wróg.

Na tym skończyło się nagranie meczu Cao Cao i jego drużyny.

– Zastanawiam się, czy też nie powinnam wziąć udziału w turnieju – powiedziała nagle protoplastka-sama z zadowoleniem.

――!?

Niemal wszystkich nas zaskoczyły te słowa.

– Ależ protoplastko-sama! To zbyt nagłe... Poza tym, okres rejestracji drużyn już się skończył…. – powiedziała Rias zmieszanym tonem.

– Ara? Ale nadal można przyłączyć się do drużyny, w której są wolne wakaty, prawda? – powiedziała spokojne protoplastka-sama.

Najwyraźniej nieźle znała reguły turnieju.

– Ale przecież utrzymujemy w tajemnicy to, że jeszcze żyjesz…. – powiedziała Rias zatroskanym tonem.

– Żona Sirzechsa-kun...... Grayfia-chan, nosiła maskę na twarzy, zgadza się? Może i ja mogłabym wystąpić incognito? Słyszałam, że Issei-chan jest zmartwiony tym, że w jego drużynie nie ma obecnie Królowej – odparła protoplastka.

Naprawdę sporo wiesz, co? Najwyraźniej jest niezła w zbierani informacjo o współczesnym świecie.

– Z-z pewnością tak jest, ale… Nadal rozważamy różne opcje...… – powiedziała Ravel zakłopotanym tonem.

– Rozumiem – protoplastka-sama, mimo że zdawała się rozumieć sytuację, nagle uśmiechnęła się diabelsko i spojrzała na nas wszystkich. – Ufufufu, ale wiecie, dzieci Gremorych, gdybym ja, założycielka rodu, czegoś chciała, mogłabym was wszystkich zmusić, abyście mnie słuchali......

Po tych słowach wysunęła swoją rękę naprzód!

– Co!? Coś takiego jest możliwe?!

Wszyscy, włącznie z Rias, byliśmy bardzo zaskoczeni tymi słowami! Czy to prawda?! Coś takiego jest możliwe?!

My, ludzie związani z Rodziną Gremory, przygotowaliśmy się!

....................................

Nic się jednak nie stało. Kiedy spojrzeliśmy wszyscy w stronę protoplastki-sama….

– Pomyślałabym że dobrze by było, gdybym zrobiła coś takiego…. Mumumu...… – oznajmiła, chichocząc uroczo, po czym zaczęła recytować – Posłuszeństwo, Posłuszeństwo.

T-to był żart......? Myślałem, że ta protoplastka potężnego diabelskiego rodu, ujawni swoją ukrytą moc.

Nagle spojrzała na Ingvild, jak gdyby coś zrozumiała.

– Och, więc to znaczy, że Grayfię-chan zastąpi to dziecko?

Ingvild była zakłopotana, kiedy wszyscy na nią spojrzeli, ale...

– Wezmę udział w turnieju? – zapytała, wskazując na siebie palcem i patrząc na mnie oraz Ravel.

Eer.......

Nie wiedzieliśmy oboje, jak mamy na to odpowiedzieć.

– Skoro już obejrzeliśmy mecz, to chyba już czas iść spać, nie sądzicie? W końcu postanowiliśmy, że jutro sobie potrenujemy, skoro mamy dzień wolny – powiedziała nagle do wszystkich Akeno-san.

Tak jak mówiła, nowi i starzy członkowie Klubu Okultystycznego mieli jutro razem, potrenować.

– Więc to tak, hmm? Cóż, dziękuję że znosiliście mój egoizm przez cały wieczór. W zamian, przyjdę jutro na wasz trening i jako założycielka rodu, nauczę Rias-chan tajnej techniki – powiedziała protoplastka-sama.

Rias wyglądała na zaskoczoną, kiedy to usłyszała.

– N-naprawdę? – zapytała.

– Tak, zostaw to mnie♪ – protoplastka-sama wypięła pierś, pełna wiary w siebie.

Tak oto postanowiono, że założycielka klanu dołączy jutro do naszego treningu.

Cóż, zastanawiam się, co się stanie.....

Tak oto skończyliśmy oglądać nagranie meczu pomiędzy drużynami Cao Cao i Surtra, oraz przygotowaliśmy się do jutrzejszego dnia.

Część 3[edit]

Następnego dnia.

Każdy z nas wykonywał swój własny trening w wielkiej przestrzeni treningowej, rozciągającej się pod ziemiami Rodu Gremory.

Nawiasem mówiąc, nie była przeznaczona wyłącznie dla mnie, ale dla całego Parostwa Gremory.

Po wojnie z bogami Królestwa Zmarłych, Rugal-san i Bennia odeszli z parostwa Sony-senpai i dołączyli do parostw Rias i mojego, jako Wieża i Skoczek. Dzisiaj nasz trening trwał cały dzień, z przerwami na posiłki rano i po południu. Moja drużyna przechodziła treningi indywidualne, walki zespołowej oraz potencjalnej walki z drużyną Mistrza Beliala.

Skoro wilkołak, Rugal-san, potrafił używać magii, trenował głównie z inną Wieżą Rias, Koneko-chan, a także z Rosweisse-san.

Trening z Koneko-chan, która świetnie walczyła wręcz, oraz z Rossweisse-san, będącą mistrzynią magii, świetnie równoważył zdolności Rugala-san.

Z drugiej strony, trening Benni odbywał się głównie ze Skoczkami z mojej drużyny, Xenovią i Iriną, a także Kibą, Skoczkiem z parostwa Rias. Kiedy trenowali główną cechę Skoczków, szybką walkę, Bennia korzystała też ze swoich zdolności Ponurego Żniwiarza.

Tym razem nieobecni byli, jego eminencja Strada, Crom Cruach i Bova.

– Pomogę wam, w czym tylko będę mogła! – powiedziała była członkini drużyny Rias, Lint-san.

Latała na swoich anielskich skrzydłach po całej przestrzeni treningowej, i pomagała nam, jeśli ją o to poprosiliśmy.

Podobnie postępowała Nimura Ruruko-san, która przeniosła się do parostwa Xenovi i biegała, ze swoją specjalną umiejętnością, po całej przestrzeni oraz pomagała nam w treningach.

I tak to wszystko wyglądało. Większość z nas miało na sobie zwykłe dresy.

Chciałem zapytać Crom Cruacha, który był nieobecny, czy morderczy trening któremu poddawał Bovę, zakończy się przed następnym meczem?

[Mam tylko nadzieję, że Crom Cruach nie zamęczy go swoimi ćwiczeniami na śmierć.]

Ddraig powiedział coś takiego.

Wiesz że ufam Crom Cruachowi? I Bovie oczywiście też. Mam tylko nadzieję, że wrócą przed meczem...

Nagle, kiedy spojrzałem w kierunku, z którego dobiegł dźwięk zderzających się brutalnie aur, zobaczyłem Gaspera, który zmienił się w mroczną bestię oraz Nakiriego, który przybrał postać człekokształtnego smoka. Było to przyjacielskie starcie, pomiędzy kolegami z klasy.

– Nieźle, uniknąłeś mojego Zatrzymania Czasu!

– Ty też sprawnie unikasz wszystkich moich silnych ataków, zmieniając się w aurę ciemności!

Nakiri bezszelestnie usunął się poza zasięg Zatrzymania Czasu Gaspera. Używając smoczych mocy, zasypał bestię gradem ciosów i kopniaków, ale jej ciało zmieniło się w ciemność i rozproszyło, unikając w ten sposób bezpośredniego trafienia.

Rany, obaj mogą atakować słabe punkty przeciwników, ale zdecydowali się na walkę wręcz. Nasi towarzysze, a raczej… Chłopaki z Rodu Gremory, tacy właśnie są! Tak właśnie pomyślałem, kiedy na nich patrzyłem.

Jeśli chodzi o mój trening, to razem z Kibą przybyliśmy tu znacznie wcześniej, jeszcze przed wszystkimi, i trenowaliśmy razem. Teraz mam więc przerwę.

Kiedy zajadałem ręcznie robione kulki ryżowe Akeno-san, kanapki z jajkiem zrobione przez Asię i owinięte mięsem kulki ryżowe Kiby, przypatrywałem się szczególnemu treningowi.

– Daj z siebie wszystko, Rias-chan, moja potomkini.

– T-tak.

Protoplastka Rodu Gremory, Runeas, odbywała tajemniczy trening z Rias!

Myślę, że ma on nauczyć ją tej tajemniczej techniki, o której wczoraj wspomniała......

Rias przybrała pozę z wyciągniętymi ramionami i lekko ugiętymi nogami, podczas gdy całe jej ciało było okryte aurą.

Protoplastka-sama wydawała jej instrukcje, i Rias za każdym razem zmieniała swoją pozę, zmniejszając, lub zwiększając ilość aury.

– Dobrze, Rias-chan, kontynuuj właśnie w taki sposób.

– T-tak.

Protoplastka-sama wydawała polecenia Rias, zajadając się jakimiś przysmakami.

– P-przepraszam, protoplastko-sama, co takiego jesz...

Byłem ciekaw, czym takim się zajadała.

– To ciasteczka „Kyunpai”, są naprawdę pyszne! – odpowiedziała, pokazując mi torebkę, na której widniało zdjęcie Kiby.

Kolejne słodycze powiązane z Kibą!?

Kiba, który usiadł obok mnie zanim to zauważyłem, miał zakłopotany wyraz twarzy.

– Sporo moich przezwisk stało się znakami towarowymi w Zaświatach, prawda? – powiedział.

Cóż, kiedy chodzi o Rias Gremory, jej parostwo i rodzinę, to wszystko może się stać przedmiotem marketingowym...... Pewna ilość pieniędzy, generowana przez te dobra, trafia też i na nasze konta….

C-cóż, na razie odłóżmy jednak te sprawy na bok.

– Tak przy okazji, co robi Rias? Co to za rodzaj techniki? Och, możesz jej nauczyć tylko swoich bezpośrednich potomków, prawda? Przepraszam, jeśli...… – zapytałem protoplastkę-sama.

Rias and Runeas.webp

Przeprosiłem, gdyż uznałem że powiedziałem za dużo. Protoplastka-sama wydawała się tym jednak nie przejmować.

– Chodzi ci o tą sekretną technikę? Zobaczmy…. Wydaje mi się, że chyba to było coś w tym rodzaju – odparła.

―――!

Ch-chyba............?

Właśnie usłyszałem coś okropnego...... Tymczasem Rias przyjmowała najróżniejsze pozy z poważnym wyrazem twarzy......

Wysłuchała polecenia swojej antenatki i stanęła na jednej nodze z pozie, która przypominała baletnicę z „Jeziora Łabędziego”.

Na twarzy protoplastki-sama pojawiły się wątpliwości.

– Huh? Czy to tak było? W końcu to tajna technika…. Hmm, od pokoleń sposób jej wykonania był przekazywany ustnie......? Pamiętam, że setki tysięcy wieków temu, robiła wielkie wrażenie...... Nie, ten pomysł został odrzucony przez ówczesną głowę rodziny...… – powiedziała, otwierając kolejną paczkę „Kyunpai”. – Cóż, w każdym razie to na pewno dobry trening, skoro porusza swoim ciałem…..

To zbyt nieodpowiedzialne! Protoplastka-sama myśli w bardzo niepoważny sposób!

Rias była jednak tego nieświadoma i prosiła o więcej porad.

– Protoplastko-sama! Co powinnam zrobić teraz?

– Racja, err...... Spróbuj przyjąć pozę podobną do wielbłąda, myśląc jednocześnie o nich.

– W...... W-wielbłąda...... Coś takiego? Jednak myślenie o tych zwierzętach jest kłopotliwe.

– Teraz stój tak przez pięć minut.

– T-tak!

– Ach, to mi nie wygląda dobrze – powiedziała protoplastka-sama, widząc jak jej potomkini stara się naśladować wielbłąda.

Okropność! Co to ma być!?

Byłem tak zaskoczony widząc zachowanie założycielki Rodu Gremory, która zachowywała się i postępowała tak nieodpowiedzialnie, że nie wiedziałem co zrobić!

Jakby jednak na to nie patrzeć, ten trening nie wydaje się być złym pomysłem.....

Później, w odpowiednim czasie, powiem o wszystkim Rias w odpowiedni sposób. W ten sposób mniej ucierpi......

– Cóż, możemy robić to i tamto, ale...... Jeśli ja, założycielka rodu, będę w to bezpośrednio zaangażowana, to moi potomkowie mogą rozwinąć jakieś unikalne zdolności. Ale jeśli to Rias-chan...... Mmm – protoplastka-sama zastanawiała się nad czymś i wymruczała jakieś znaczące słowa.

Ten trening budził poważne podejrzenia, ale czy na swój własny sposób, protoplastka-sama próbowała coś osiągnąć, poważnie trenując swoją potomkinię, Rias?

Nagle, pojawił się ktoś, kogo nie spodziewalibyśmy się w tym miejscu.

– Co Rias wyprawia?

Zobaczyliśmy zaskoczoną twarz Risera Feneksa, który przyglądał się treningowi Rias.

– Och, przyszedłeś, Riser-san.

– Tak. Przegraliśmy mecz i nie muszę już więcej trenować do rozgrywek, więc mój grafik trochę się poluzował. Pomyślałem więc, że przyjdę się z wami zobaczyć i opowiecie mi trochę o tym miejscu.

Rozumiem, więc przyszedł się z nami spotkać.

– Widziałem twój mecz...… – powiedziałem z żalem w głosie.

Drużyna Risera, Feniks, która brała udział w Międzynarodowym Turnieju Królewskich Gier, odpadła w głównym etapie rozgrywek.

Ich przeciwnikiem była Drużyna Królów Przyjemność, w skład której wchodzą bogowie z mitologii nordyckiej i greckiej (sami z nimi walczyliśmy podczas rundy kwalifikacyjnej). Przewodzi jej Król Potworów, Tyfon.

Ta drużyna to jeden z najmocniejszych zespołów w rundzie eliminacyjnej rozgrywek, gdyż należą do niej obecni przywódcy Walhalli i Olimpu, Widar oraz Apollo. Ten zespół jest jednym z czarnych koni turnieju.

Do drużyny Risera należał jego starszy brat (jako Król), Święta Bestia Feniks, Święty Ptak Benu z egipskiej mitologii i Magnus Rose-san (będący także agentem CIA), właściciel Longinusa, Nieznanego Dyktatora.

Pod przywództwem Ruvala, który był jednym z najlepszych graczy Królewskiej Gry, mecz został stoczony w oparciu o taktykę wykorzystującą nieśmiertelność Rodu Feneks, ale......

Drużyna przeciwna wykorzystała pełnię mocy legendarnych potworów i bogów, co przezwyciężyło nieśmiertelność Feneksów i...... Drużyna Feniks została pokonana.

– Cóż, to była dobra walka. Tak jak myślałem, nasza nieśmiertelność nie może się równać z atakami istot boskiej lasy. Twoja drużyna poradziła sobie jednak z nimi, prawda...? W końcu nie dostałeś tytułu diabła klasy specjalnej tylko na pokaz – powiedział Riser z promiennym wyrazem twarzy.

– Nie, wtedy nie miałem jeszcze tej rangi….. Zresztą, żeby z nimi wygrać, musieliśmy się nieźle namęczyć.

To prawda. Gdyby Ddraig się wtedy nie objawił, to też byśmy przegrali z Królami Przyjemności. Byli naprawdę silnymi przeciwnikami.

Skoro potrafiliśmy sobie poradzić z istotami boskiej klasy, to chyba nie trzeba mówić, że „Byli zbyt silni”, ale... Walczyliśmy już z wieloma rodzajami przeciwników.

[Partnerze, to po prostu dowód na to, jak silny się stałeś.]

Ddraig powiedział do mnie coś takiego.

– Bez Ddraiga na pewno byśmy wtedy przegrali – oznajmiłem szczerze.

– Gdybyśmy tylko potrafili tworzyć cudy, tak jak wy – odparł Riser z kwaśnym uśmiechem.

Od jakiegoś czasu jednak, zerkał z ciekawością w pewnym kierunku.

Tak, patrzył na protoplastkę-sama! Tego można się było spodziewać po takim zboczeńcu!

– Tak przy okazji, ciekawość mnie zżera, kim jest ta szkarłatnowłosa dziewczyna? – zapytał mnie szeptem.

– Och, err......

Nie wiedziałem, co odpowiedzieć.

Prawdziwa tożsamość protoplastki-sama została ujawniona tym, którzy byli w bliskiej relacji z Rodem Gremory…. Wizyta Risera nas zaskoczyła, więc nie przygotowaliśmy sobie żadnej wymówki.

Kiedy szybko zmusiłem mój mózg do pracy na najwyższych obrotach, by coś wymyślił….

Protoplastka-sama zauważyła nas i podeszła bliżej, uśmiechając się uroczo.

– Miło mi cię poznać, jesteś z Rodu Feneks, prawda? – nagle powiedziała coś takiego do Risera.

– T-Tak, jestem Riser Feneks, trzeci syn głowy rodu. Pochodzisz z Rodziny Gremory, a mimo tego mnie nie znasz? – odpowiedział Riser z uśmiechem.

– Przepraszam. Przez jakiś czas żyłam na uboczu, z daleka od całego diabelskiego towarzystwa...… – odparła protoplastka-sama ze skruszonym wyrazem twarzy, a zaraz potem oznajmiła coś szokującego. – Nazywam się Neas Gremory. Jestem młodszą siostrą Rias-oneesama, ale mamy inne matki......

―――!

......O rany!!! Rias nagle dorobiła się młodszej siostry o skomplikowanej przeszłości!? Ona sama tego nie słyszała, gdyż poświęcała całą uwagę na wykonywanie swoich tajemniczych ćwiczeń.

Kto by pomyślał, że protoplastka-sama tak beztrosko przedstawi się takim kłamstwem, uśmiechając się z wdziękiem!

Riser pokiwał głową, jakby coś zrozumiał.

– Więc to tak, rozumiem…. Rany, nie można lekceważyć Zeoticusa-sama, co?

Uśmiechał się kwaśno w jednoznaczny sposób.

– Więc to jasne, dlaczego nie zna mnie, byłego narzeczonego Rias. W końcu z powodu skomplikowanych okoliczności, żyłaś z dala od głównej gałęzi rodziny...... Jednak ostatnio ten zakaz został zniesiony i siostry mogą się widywać. Więc to tak….? Rozumiem, rozumiem….

Co u diabła? Dlaczego ten gość fantazjuje, gadając sam do siebie i zgadza się z rzeczami o których mówi......?

– Zgadza się, ufufufu – protoplastka-sama zachichotała, przytakując słowom Risera!

Tata Rias…. W-wydarzyło się właśnie coś niespodziewanego i oczami wyobraźni widziałem już, jak będzie się śmiał z rozbawieniem, gdy o wszystkim się dowie......

Ta skomplikowana sytuacja rodzinna będzie się tylko pogłębiała w miarę trwania ich rozmowy. Możliwe, że w którymś momencie będę się musiał wtrącić i przerwać ich konwersację.......

Kiedy zastanawiałem się, co powinienem zrobić, nagle pojawiła się Rossweisse-san, która najwyraźniej zakończyła swój trening z Rugalem-san.

– Riserze Feneksie-san, masz może chwilę? – powiedziała.

– Hmm? Masz do mnie jakąś sprawę?

Czy Rossweisse-san przyszła tu, gdyż zobaczyła Risera?

– Tak, chciałbym cię zapytać o te płomienie, których użyła twoja drużyna podczas walki z zespołem Widara-sama.

Kiedy usłyszałem jej słowa, przypomniałem sobie, co widziałem na nagraniu meczu drużyny Risera.

Święta Bestia Feniks, wraz z Diabelskim Feniksem, Feneksem (Ruvalem-san i Riserem), stworzyli jednocześnie potężny płomień,który Święty Ptak z mitologii egipskiej, Benu, dodatkowo wzmocnił swoją boską aurą. W skutek tego powstał siedmiobarwny płomień, jarzący się siedmioma kolorami, jakich nigdy wcześniej nie widziałem.

Wtedy, ten płomień pochłonął obecnego przywódcę mitologii nordyckiej, Widara-san i Króla drużyny, Tyfona.

Mimo że obaj odnieśli w tym momencie poważne obrażenia, płomienie stworzone przez święte i demoniczne feniksy zostały stłumione przez potężne fale aury Widara, ubranego w zbroję stworzoną z jednego z Pięciu Wielkich Smoczych Królów, Midgardsormra oraz Tyfona.

– Och, a więc o to chodzi? A z jakiego powodu o to pytasz? – zapytał Riser.

– Skontaktowali się ze mną ludzie z mojej ojczyzny, Asgardu, i zapytali „Czy znasz jakąś magię leczącą oparzenia?”. Najwyraźniej poparzenia, których doznał Widar-sama podczas waszego meczu, kiepsko się goją – odparła Rosswiesse-san ze skomplikowanym wyrazem twarzy.

―――!

Poważnie!? Widar-san, który oberwał tym siedmiobarwnym płomieniem, doznał aż tak poważnych obrażeń….

– To trochę krępujące mówić o tym, skoro Sekiryuutei tego słucha, ale mój brat, Ruval Feneks, powiedział że byłoby niesamowicie użyć Ognistego Piekła Piekących Płomieni, wraz z ogniem nieśmiertelnego Feniksa, i wszyscy temu przytaknęli. W końcu po wielu badaniach i próbach, tuż przed meczem z Królami Przyjemności, ta technika została udoskonalona, w połączeniu ze Świętą Bestią Feniksem i Świętym Ptakiem Bennu – powiedział Riser krzyżując ramiona i patrząc na mnie.

Więc stworzyli tą technikę opierając się na Ognistym Piekle Piekących Płomieni Ddraiga, tak?

– Użyliście tego, nie wiedząc co może się stać? – zapytałem.

– Tak. Przeprowadziliśmy zbyt mało badań, przez co nie mieliśmy pełnego obrazu tego, jak duży wpływ będą miały te płomienie na przeciwnika, poza obrażeniami które mu zadadzą. Mówisz jednak, że wywołały oparzenia, z których nawet przywódca nordyckiej mitologii nie może się wylizać, hmm? – odparł Riser.

Użyli tej techniki w pośpiechu, więc nie byli pewni efektu…. Ale Widar-san…. Nawet bóg nie może wyleczyć się z tych obrażeń...... Zastanawiam się czy to oznacza, że stworzyli zupełnie inny rodzaj płomieni niż Ogniste Piekło Piekących Płomieni Ddraiga?

Być może Tyfon, który też oberwał tymi płomieniami wraz z Widarem-san, także ma problemy z wyleczeniem oparzeń.

– A więc ta technika, która naśladuje płomienie Sekiryuuteia, zadaje przeciwnikom rany, których nawet bogowie nie są w stanie uleczyć, tak? – odparła Rossweisse-san, słysząc wyjaśnienia od Risera i zadała kolejne pytanie. – Jeśli są jakieś specjalne, ofensywne magiczne kręgi, albo manipulujące demoniczną mocą, to mogłabym poprosić o więcej informacji?

– Tak, moglibyśmy zapytać o to Feniksa lub Bennu.

– Więc porozmawiajmy o tym tam – powiedziała Rossweisse-san, wskazując palcem stojące w rogu stół i krzesła.

– Zrozumiałem – odparł Riser i oboje poszli w tamtym kierunku.

Drużyna Widara-san pokonała zespół Risera, ale czy będą w stanie rozegrać kolejny mecz? Dodatkowo nie jest dobrze, gdy szefujący jakiejś frakcji bóg odnosi poważne rany.

Po tym jak Rossweisse-san i Riser odeszli, znów martwiłem się o Rias, ale niepokoił mnie też trening pewnej osoby, więc przywołałem moje smocze skrzydła i poleciałem w kierunku, z którego wyczuwałem aurę tej dziewczyny.

Latały tu błyskawice i świetliste włócznie, szalały płomienie, i roznosiło się echo potężnych kopniaków, okrytych aurą. Osobą, która odpierała te ataki, była Ingvild.

Błyskawicami miotała Akeno-san, kule ognia pochodziły z ognistych skrzydeł Ravel, świetlistymi włóczniami rzucała Lint-san, a kopniaki zadawała Nimura-san.

Ingvild chroniła się przed tymi atakami za pomocą magicznego kręgu obronnego. Jednak nie był to zwykły krąg, a wielowarstwowy magiczny krąg obronny, stworzony z rozległej aury.

Siła magii ofensywnej Ingvild stawała się coraz większa, ale martwiliśmy się jej obroną. Z tego powodu, podczas ostatnich treningów, wzmacnialiśmy konstrukcję jej obronnych kręgów magicznych.

– Mmm-hmm, Właśnie tak, Ingvild-san.

To Roygun-san tak jej doradzała. W tym treningu to właśnie ona instruowała Ingvild na temat manipulowania demonicznymi mocami.

Ingvild po prostu spiętrzała swoją obfitą aurę w liczne, grube magiczne kręgi obronne, ale…. Była w stanie powstrzymać wszystkie ataki.....

Nawet jeśli Akeno-san, Ravel i pozostali nie atakowali z pełnią mocy, magiczne kręgi obronne Ingvild nie doznały najmniejszego uszczerbku….

– Ara, Ise-kun.

Akeno-san zauważyła moją obecność i wszyscy spojrzeli na mnie.

– Jak Ingvild sobie radzi? – zapytałem.

– Jestem pewna, że wystarczy jeszcze kilka takich sesji treningowych, aby była w stanie sama się bronić przed jeszcze silniejszymi atakami – odparła Ravel, ocierając pot z czoła.

– Na razie jej kręgi magiczne są grube, ale w tym tempie, powinna się nauczyć bardziej elastycznych i skutecznych środków obronnych – dodała Akeno-san.

A więc moja menadżer i Akeno-san ją chwaliły, tak?

– Poczynając od żywiołu wody, który jest jej specjalnością, radzi sobie bezbłędnie nawet z innymi żywiołami. Po względem technicznym, nadal czeka ją jednak wiele pracy. Jej siła polega na tym, że potrafi wykorzystać swoje ogromne ilość aury, aby przezwyciężyć siłę przeciwnika – powiedziała Roygun-san.

Rozmumiem, tego się można było spodziewać po geniuszu, hę? Osoba o której mowa, Ingvild, nadal stała a nogach i walczyła z sennością, potrząsając głową, aby odpędzić sen….

Wydaje mi się, że reszta zależała od czasu. W takim tempie chyba zdążymy?

Według mnie, Ingvild powinna być naszą następną….

Kiedy się nad tym zastanawiałem, ktoś się nagle pojawił.

– Ta dziewczyna jest potomkinią pierwszej Lewiatan-sama, prawda? Jednak najwyraźniej, w jej żyłach płynie też ludzka krew, zgadza się?

―――!!

To była protoplastka-sama! Arara! Dotąd towarzyszyła Rias, w jej treningu! Czy przyszła za mną aż tutaj? Samej Rias tu nie było...... Więc pewnie nadal wykonuje swój tajemniczy trening….?

– Tak, to prawda – odparła Ravel.

Protoplastka-sama podeszła do Ingvild i zaczęła się jej przyglądać .

– Ciekawa jestem, ile odziedziczyła mocy po Maou Lewiatanie. Może używać jego specjalnej cechy, Morskiego Węża Apokalipsy?

– Nie...… – odparła Ingvild.

Protoplastka-sama dotknęła palcem brody.

– Unikalne moce Czterech Wielkich Maou to Morski Wąż Apokalipsy Lewiatana-sama, Wypalona Gwiazda Asmodeusza-sama, Władca Much Belzebuba-sama i Demoniczny Blask Światła Zła Lucyfera-sama. Jednak tylko kilku potomków Maou było w stanie opanować tą moc, zgadza się? – powiedziała.

Unikalne moce pierwotnych Maou, hę? Wydaje mi się, że chyba Shalba Belzebub, z którym walczyłem, używał czegoś podobnego.

– Cóż, książę Rizevim stworzył jednak własną, unikatową moc – dodała protoplastka-sama.

Pewnie mówiła o jego zdolności do niwelowania mocy Boskich Darów….. Oj, napsuł nam tym krwi.

Protoplastka-sama zamyśliła się, po czym wskazała palcem na Ingvild.

– Być może będę w stanie wydobyć moc tej dziewczyny.

– ―――!?

Wszystkich nas zszokowały te słowa!

To chyba jasne! W końcu mogliśmy być tylko zaskoczeni, gdy nagle powiedziała, że wydobędzie z Ingvild moc Lewiatana!

– Dawno temu, kiedy obie byłyśmy starymi diablicami, miałam pewne spotkanie z Lewiatanem-sama...... Mówiąc współczesnym językiem, było to coś w rodzaju imprezy tylko dla dziewczyn. Lewiatan-sama powiedziała wtedy po pijanemu, że opisała swoje moce na kamiennej tablicy z myślą o swoich potomkach z odległej przyszłości...… – powiedziała protoplastka-sama.

Impreza tylko dla dziewczyn…… Więc mieli coś takiego nawet wiele lat temu, hę?

– Zastanawiam się, czy obecny rząd nie zarządza czasem tego typu sprawami? Nie byłoby niczym dziwnym, gdyby to skonfiskowali podczas poprzedniej wojny domowej – powiedziała protoplastka-sama.

Kiedy Akeno-san i Ravel to usłyszały, stworzyły na dłoniach małe kręgi magiczne i zaczęły szukać informacji.

Po pięciu minutach obie jednak pokręciły głowami. Nic nie znalazły.

Protoplastka-sama zamyśliła się na chwilę.

– Więc na pewno ma to Ród Bael. W ogóle bym się nie zdziwiła, gdyby okazało się, że przywłaszczyli sobie ten przedmiot – powiedziała.

Ach, Ród Bael? Skoro mówimy o ich protoplaście, to też bym się nie dziwił, gdyby to sobie zagarnął, nic nie mówiąc Sairaorgowi-san.

Teraz problemem było to, jak powinniśmy ich o to zapytać, hmm?

Skrzyżowałem ramiona, na mojej twarzy pojawiła się zmartwiona mina.

– Co powinniśmy zrobić? Byłoby dobrze, gdybyśmy poprosili ich, aby nam to pokazali, a oni to zrobili... Może udałoby się, gdyby prośba została skierowana bezpośrednio do Sairaorga-san. Albo, gdybyśmy powołali się na D×D… – powiedziałem.

– To relikt po starym Maou, więc prawo do jego własności jest dyskusyjne, ale…. Teraz może być kiepski czas na jego odzyskanie, skoro Ród Bael też bierze udział w turnieju – dodała Ravel zakłopotanym tonem.

Tak, biorą udział w tym samym turnieju co my, więc nawet jeśli jesteśmy sojusznikami w antyterrorystycznej Drużynie D×D, to jesteśmy wrogami, jako uczestnicy turnieju, więc z ich perspektywy byłoby to kłopotliwe?

– Biorąc pod uwagę, o co chcemy poprosić i w jakim czasie, wątpię aby odstąpili nam to za darmo – powiedziała Akeno-san przykładając dłoń do brody.

Jeśli jest to coś, czego nie chcą nam pokazać, to mogą powiedzieć „Nie mamy czegoś takiego”, albo „Mamy to, ale nie możemy wam pokazać”, lub „My, Drużyna Bael, odbywamy obecnie tajny trening. Dodatkowo, jako że jesteśmy wrogami na czas turnieju, kontaktowanie się z wami jest nieodpowiednią rzeczą”. Mogą też odmówić, gdyż po prostu tego nie mają, albo naprawdę nie chcą utrzymywać z nami żadnych kontaktów ze względu na rozgrywki turniejowe.

Sairaorg-san z chęcią by nam to pokazał, ale protoplasta jego rodu ma w tej sprawie na pewno wiele do powiedzenia, więc nie wszystko zależy tylko od woli Sairaorga-san.

– Hmmm......

Zamyśliliśmy się wszyscy. Tymczasem Ingvild przekrzywiła głowę, nad którą pojawił się znak zapytania......

– Bael? Przez protoplastę Baelów, macie na myśli Zekrama? – zapytała nas protoplastka-sama.

– T-tak – odparłem.

Protoplastka-sama uśmiechnęła się złośliwie, kiedy to usłyszała.

– Ufufu♪ W porządku, możecie pozostawić tę sprawę mnie, protoplastce Rodu Gremory.

– Ma pani jakiś plan? – zapytała Ravel

Protoplastka puściła oczko.

– Pozostawcie to mnie♪

Och, naprawdę! Czyżby wiedziała, jak podejść protoplastę Baelów, skoro oboje byli diabłami żyjącymi od czasów starożytnych!?

– Ingvild......chan, mogę tak do ciebie mówić? Co zamierzasz zrobić? Czy gdybyś mogła, to chciałabyś zobaczyć relikt pozostawiony przez pierwszą Lewiatan? Istnieje możliwość, że wtedy nie będziesz już tą samą osobą, co teraz, więc musisz być na to zdecydowana – powiedziała protoplastka-sama do Ingvild.

To było poważne pytanie. Możliwe, że było ono skierowane do mnie, Króla Ingvild i naszej menadżer, Ravel.

Ingvild spojrzała na mnie.

Skinąłem głową, na znak, że może zdecydować. Wtedy…..

– J-ja chcę wszystkim pomóc…. Chcę pomóc Iseiowi. Gdybym miała moc, aby chronić ludzi z rodziny Hyoudou, którzy byli dla mnie mili od kiedy się obudziłam i tych, którzy się mną opiekowali...... Chcę się stać silniejsza. Poza tym…..– oznajmiła Ingvild z poważnym wyrazem twarzy, po czym spojrzała na mnie i Ravel. – Chcę walczyć w Królewskich Grach wraz i Iseiem i wszystkimi innymi, jako ich Królowa...... Znaczy, jeśli ta moc może być użyteczna…..

Na widok Ingvild przypomniałem sobie nagle samego siebie, kiedy sam zostałem diabłem w drugiej klasie i walczyłem ciężko dla Rias.

Brakowało mi wtedy doświadczenia, demonicznych mocy, siły i szarych komórek...... Korzystałem jednak ze wszystkiego co miałem i przedzierałem się przez wszystko, dla Rias i moich przyjaciół.

Ingvild ciężko pracuje podczas swojej diabelskiej pracy, nauki i treningów, aby stać się silniejszą. Ma wyjątkowy talent, ale i tak urabia się po łokcie dla dobra swych przyjaciół.

Spojrzałem na Ravel, a ona skinęła głową.

– A więc dobrze, Ingvild – powiedziałem, uśmiechając się jednocześnie, po czym zwróciłem się do protoplastki-sama. – A więc proszę, pomóż nam.

Protoplastka Rodu Gremory, Runeas Gremory-sama, uśmiechnęła się z zadowoleniem, słysząc moją odpowiedź.

– Tak, moje dzieci, zostawcie to wszystko mnie.

Tak oto ruszyliśmy do zamku Rodu Bael.

Część 4[edit]

Ravel, ja, Rias (która zakończyła swój trening), Akeno-san, Ingvild i protoplastka-sama, opuściliśmy tymczasowo przestrzeń treningową i udaliśmy się do zamku Gremorych, aby przygotować się na wizytę w siedzibie Baelów. W końcu niegrzecznie byłoby się tam pojawić w przepoconych dresach.

Umówiliśmy się też na wizytę poprzez Sairaorga-san.

Udaliśmy się na miejsce za pomocą magicznego kręgu, aby uporać się z tym tak szybko, jak tylko będziemy mogli.

Sairaorg-san powitał nas w swoim zamku, który był nawet większy i bardziej okazały, niż siedziba Gremorych.

– Witajcie, Rias, Hyoudou Isseiu i wszyscy inni. Kto by pomyślał, że poświęcicie swój wolny czas, aby złożyć tu wizytę. Więc w czym mogę wam pomóc….

Nagle, spojrzenie Sairaorga-san zatrzymało się na protoplastce-sama, której przecież nie znał.

– Hmm? Szkarłatne włosy… Nigdy wcześniej nie widziałem tej dziewczyny. Pochodzi z Rodu Gremory? – zapytał Sairaorg-san, kiedy ja i Rias wytężaliśmy nasze mózgi, aby wymyślić jakąś odpowiedź.

– Err, cóż….

– Nazywam się Neas Gremory. Jestem młodszą siostrą Rias-oneesama, ale z innej matki.

―――!

Z-zrobiła to! Znów przedstawiła się w ten sposób!? Rias, która nie widziała, że coś takiego miało już miejsce z Riserem, była tak zaskoczona, że jej oczy prawie wystrzeliły z orbit!

– Och jejku! Czyli twoim ojcem jest…..

– Tak, moim ojcem jest Zeoticus…. A matką jego druga, najbardziej ukochana kobieta.

Sairaorg-san sposępniał, kiedy o tym usłyszał!

Z pewnością miało miejsce straszne nieporozumienie!

– Jestem pewien, że wuj miał swoje powody. To normalne dla diabelskiej szlachty. Rias, Neas, jestem pewien, że wasze umysły zakłóca wiele rzeczy. Sam bardzo dobrze to rozumiem – powiedział Sairaorg-san tak, jakby każde słowo musiał wyciskać sobie z gardła.

Tata Rias, bez swojej wiedzy, wikłał się w coraz większą ilość nieporozumień…..

Rias też trudno było szukać wymówek przed protoplastką-sama......

– Tak, dziękuję za twoje zrozumienie. Pozwól mi później wszystko wyjaśnić.

– Och, Rias, jako twój kuzyn i przyjaciel, zawsze jestem gotów udzielić ci rady. Nie jest dobrze tłamsić w sobie takie uczucia.

– Racja…. Są rzeczy, z którymi nie możesz poradzić sobie samemu…. – Rias nie miała innego wyboru, niż odpowiedzieć w taki sposób.

– Pffp..............!

Akeno-san tłumiła śmiech, kiedy się temu przyglądała. Lubiła widzieć Rias w takim uroczym, zakłopotanym stanie, prawda?

– A więc, Sairaorgu-oniisama – powiedziała protoplastka-sama do Sairaorga-san

On sam był w szoku, kiedy to usłyszał.

– Onii-sama………...

– Czy to niegrzeczne, że tak się do ciebie zwracam? – zapytała protoplastka-sama z zakłopotanym wyrazem twarzy.

Sairaorg-san zakaszlał

– N-nie. Po prostu jesteś pierwszą taką młodszą siostrą, jaką spotkałem w moim życiu. Rias zawsze była dla mnie jak krewna, a nie młodsza siostra. Ale r-rozumiem, onii-sama, hę? Może to nie takie złe….

Sairaorg-san drapał się po policzku, podczas gdy jego twarz była lekko zaczerwieniona!

Sairaorg-san, Król Lew, był urzeczony przez młodszą siostręęęęęęęęęęęęęę!

– Przybyliśmy tu, aby spotkać się z protoplastą-sama Rodu Bael Czy to możliwe......? – bez chwili zwłoki protoplastka-sama zdradziła cel naszej wizyty uroczym głosem i przewracając oczami.

– Z założycielem rodu, hmm? Jest dziś w zamku, gdyż najwyraźniej ma jakieś interesy do załatwienia, ale...... Hmm….. – odpowiedział Sairaorg-san zakłopotanym głosem.

– Sairaorgu-oniisama, jeśli powiesz swojemu przodkowi, „Twoja idolka, Gremory z Gremorych tu jest, tehee♪”, to jestem pewna że na pewno zrozumie. Wiem, że proszę cię o coś niegrzecznego, ale... Jestem pewna, że on to zrozumie. Proszę cię, Sairaorgu-oniisama, użycz mi swojej pomocy – oznajmiła natarczywie protoplastka-sama.

– Dobrze, zapytam go o to – odparł Siraorg-san, przytłoczony jej naciskami.

Na sam koniec wyglądało to tak, jakby przytłoczyła go jej tajemnicza moc, a nie fascynacje urokiem młodszej siostry......

Protoplastka-sama spojrzała na nas, mrugnęła i zrobiła palcami znak zwycięstwa.

– Ufufu, tak jak myślałam, ten chłopak też jest w końcu Baelem. To naprawdę działa. Powinnaś to zapamiętać, Rias-chan.

Rias mogła tylko westchnąć.

Tak oto umówiliśmy się z protoplastą Baelów, ale…. Najwyraźniej skutecznie.

Lokaj zaprowadził nas do zamkowej biblioteki, gdzie miał przebywać Zekram Bael.

Biblioteka była bardziej przestronna niż jej przeciętne odpowiedniki ze świata ludzi. Sufit znajdował się zaskakująco wysoko. Niezliczone regały były zapełnione książkami. W regularnych odstępach stały tu drabinki przypominające schody, które umożliwiały dostanie się do wyższych półek.

Przez kilka minut podążaliśmy za lokajem.

– Jak się wszyscy macie? – nagle gdzieś z góry dobiegł nas czyjś głos.

Gdy zadarliśmy głowy, zobaczyliśmy starszego mężczyznę, który z godnością otwierał książkę na szczycie jednej z drabin.

To był Zekram Bael, protoplasta rodu.

Naszą uwagę przykuły jego fioletowe oczy, które były takie same jak u Sairaorga-san. Nagle przeniósł swoje spojrzenie na protoplastkę-sama, zupełnie jakby widział coś niezwykłego.

Dał znak lokajowi, aby wyszedł, a ten ukłonił się i opuścił pomieszczenie. Wtedy protoplasta Belów zamknął książkę którą trzymał, i westchnął.

– ............Fuuch~.............

Protoplastka-sama najwyraźniej nie była zachwycona tą reakcją gdyż uniosła brwi i położyła dłoń na biodrze.

– Zaczekaj no chwilę Zekram. Odwiedziła cię twoja idolka, więc nie zamierzasz jej przywitać jak należy? – powiedziała odważnym tonem.

– Nic się ne zmieniłaś, prawda, Runeas?

– Zasypiam i budzę się, aby pozostać taką samą. Może to dobrze, że obudziłam się właśnie teraz, skoro dzieje się tyle ciekawych rzeczy.

– To może być przeznaczenie......

– „To może być przeznaczenie”, żadne tam przeznaczenie, zawsze lubiłeś udawać, prawda? – powiedziała protoplastka-sama, po czym uśmiechnęła się psotnie. – Jejku, jej, jeśli nie chcesz, żeby wszyscy poznali twój wielki sekret….

Ignorując jej słowa, protoplasta Baelów stworzył na swojej dłoni mały magiczny krąg.

Wyłonił się z niego ciemnoniebieski przedmiot, wyglądający jak deska. Był mniej więcej rozmiarów typowego, szkolnego notebooka.

Protoplasta okrył przedmiot swoją aurą i posłał w stronę Ravel. Gdy wzięła go do rąk, aura natychmiast zniknęła

– Pożyczę wam to, ale później chcę dostać raport z wyników – powiedział protoplasta.

Te słowa były skierowane do Króla Ingvild, czyli do mnie, mojej menadżer i samej Ingvild. Patrzył zwłaszcza na nią, jakby się nad czymś zastanawiał.

– Pasuje, Runeas? – powiedział w końcu do protoplastki-sama.

– Jasne. Tak jak myślałam, ty to miałeś, jesteś naprawdę przebiegły, kiedy chodzi o tego typu sprawy.

Protoplastka-sama uśmiechnęła się z satysfakcją.

– Normalnie ponarzekałbym, jak każdy stary człowiek, a potem dał wam zielone światło, ale skoro spotkałem moją drogą idolkę, czy jak jej tam, to oszczędzę wam marudzenia – powiedział Zekram Bael.

– Tak przy okazji, Zekram. Co tutaj robisz? To niepodobne do ciebie, że zaszywasz się w bibliotece – zapytała protoplastka-sama z ciekawością.

– Dygitalizujemy nasz księgozbiór. Jestem właśnie w trakcie sortowania książek.

– Ach, tak żeby można je było czytać na tablecie, prawda?

– To wpływ czasu. Papierowe książki to dobra rzecz, ale żyjemy w trudnych czasach, więc mogą spłonąć. Nawet te magiczne i obdarzone mocą może spotkać taki los. Dobrze by więc było je skopiować. Ród Gremory już zdygitalizował swój księgozbiór, prawda?

– Tak – odparła Rias.

Protoplasta Baelów spojrzał na tablicę z niebieskiego kamienia, którą trzymała Ravel.

– Niespodziewanie, rzeczy wykute w twardym kamieniu mają większe szanse na to, aby przetrwać, co? – powiedział.

Nagle, protoplastka Gremorych wyjęła coś ze swojej torby i rzuciła w stronę protoplasty Baelów. Złapał to zręcznie.

Tym przedmiotem była paczka „Kyunpai”.

– To wyraz mojej wdzięczności – powiedziała protoplastka-sama.

– Słodycze?

– Nazywają się „Kyunpai”, są pyszne.

– Hmm, „Kyunpai”, tak?

Kiedy dwójka protoplastów prowadziła tą nieopisaną rozmowę, w nasze posiadanie wpadł ten relikt po pierwszej Lewiatan, czyli tablica z niebieskiego kamienia.

Fakt, że Ród Bael złożył potem zamówienie na olbrzymie ilość „Kyunpai”, pomińmy milczeniem.

– W porządku, wracajmy do przestrzeni treningowej i spróbujmy zrobić z tego użytek! – powiedziała z entuzjazmem protoplastka-sama.

Jestem pewien, że to ona się najlepiej tutaj bawiła.

Kiedy tak myślałem, wróciliśmy do przestrzeni treningowej.

Ingvild dotknęła tablicy, będącą pamiątką po Lewiatanie, kiedy wszyscy na nią patrzyli.

Zamknęła oczy i skupiła swój umysł na tablicy, ale nic się nie stało.

– To bezcelowe. Nie potrafię nic wyczuć...… – powiedziała.

– Więc zróbmy to w ten sposób. Spróbuj spojrzeć na to, jak na słowa, frazy, czy nawet dźwięki, które możesz zrozumieć. Wyobraź sobie to w swoim umyśle i spróbuj tego dotknąć, nie za pomocą liter czy słów, ale za pomocą zmysłów – poradziła protoplastka-sama.

Idąc za tą radą, Ingvild znów dotknęła tablicy. Chwilę później zaczęła coś nucić.

– ............――――♪

To była...... Piosenka. W końcu śpiewanie to jej specjalność. Ten czysty, piękny głos rozbrzmiał dookoła nas.

Nie był to jednak jej zwykły śpiew, pochodzący z Boskiego Daru, mający wpływ na smoki, ale śpiew zabarwiony demoniczną mocą.

– Rozumiem. Starała się zrozumieć pozostałość po Lewiatan-sama poprzez muzykę – powiedziała protoplastka-sama.

Z całego ciała Ingvild płynęła blada, jasnofioletowa aura. W odpowiedzi, tablica zaczęła emanować niebieskim światłem.

――――!!

Tablica zareagowała! Dodatkowo pojawiły się na niej demoniczne litery i wzory!

– ――――♪ ――――♪

Ingvild nadal śpiewała piosenkę, której nigdy wcześniej nie słyszałem, a jednocześnie jej aura rosła, pęczniała stopniowo jak woda, gromadziła się wokół niej.

Duże ilości wody zareagowały na pieśń Ingvild i spiralnie uniosły się w górę.

Bez chwili przerwy, w powietrzu zbierało się coraz więcej wodnej aury, która formowała się w coś wielkiego i potężnego.

– Jedną z moich obaw było to, w jak dużym stopniu Ingvild-sama byłaby w stanie zrobić użytek ze swoich mocy, gdyby trafiło się nam pole gry pozbawione wody? – powiedziała Ravel, gdy wszyscy obserwowaliśmy tę scenę.

Kiedy Ravel mówiła takie rzeczy, ja tymczasem mogłem się tylko dziwić, widząc, co tworzyła Ingvild, nadal śpiewając.

W powietrzu unosił się wodny smok, o długim wężowym ciele, stworzony z demonicznych mocy. Miał ponad sto metrów długości.

Wciąż się jednak powiększał, a nowe smoki powstawały obok.

– Obecnie, moje obawy kompletnie wyparowały – powiedziała Ravel w zdumieniu.

– Wiem, że nadal mamy swoje wady, ale wydaje mi się, że nasza agresywność i nieprzewidywalność są naszymi silnymi stronami, więc pozwólmy Ingvild walczyć w następnym meczu – powiedziałem do Ravel.

– Tak, będę posłuszna woli mojego Króla – odparła z uśmiechem.

Protoplastka-sama przeciągnęła się z głośnym „Mmmm”, kiedy patrzyła na ten pokaz.

– Cóż, na tym się chyba kończy moja rola, prawda? Teraz dajcie z siebie wszystko, moje drogie dzieci – powiedziała, zbierając się do odejścia, kiedy nagle coś sobie przypomniała. – Och, tak, Rias-chan, odwiedź mnie potem. Dzięki temu wydarzeniu zrozumiałam wiele rzeczy, więc poddam cię dalszemu treningowi. W końcu byłoby wspaniale, gdyby następna głowa rodu stała się silniejsza poprzez współpracę ze swoją antenatką.

– Tak jest, będę pod twoją opieką, protoplastko Gremorych, Runeas-sama – odparła energicznie Rias.

Protoplastka Rodu Gremory ma bardzo swobodne podejście do różnych spraw, ale wydaje si się, że to dzięki niej posunęliśmy się naprzód.

Jest jednak druga strona medalu…..

Co z nieporozumieniem, które spotkało obecną głowę rodu?

– Czy młodsza siostra Rias dobrze się miewa?

– Co się stal z tą dziewczyną? Chciałbym ją znów spotkać.

Mogłem tylko walczyć z myślami o tym, jak powinienem wyjaśnić kłamstwa które usłyszeli Sairaorg-san i Riser.


Posłowie[edit]

Dawno się nie widzieliśmy, tutaj Ichiei Ishibumi.

Naprawdę przepraszam, że musieliście czekać kolejny rok. Jak już mówiłem, od dłuższego czasu przechodziłem leczenie i rekonwalescencję. Jednak od zeszłorocznego lata trochę mi się polepszyło, więc postanowiłem wrócić do pracy nad opowiadaniami w „Dragon Magazine”, w tym także nad tym nowym, które napisałem tym razem.

Chociaż nadal jestem w trakcie leczenia, mam nadzieję kontynuować pisanie nowych tomów w tempie, które nie będzie kolidowało z moim zdrowiem. Mam nadzieję, że nadal będziecie mnie wspierać.

Tym razem przedstawiłem protoplastkę Rodu Gremory, Runeas-sama. Skoro Zekram, antenat Klanu Bael, dotrwał do dzisiejszych czasów, to pomyślałem że miło by było, gdyby podobny los spotkał też antenatkę Gremorych. Dlatego więc napisałem takie opowiadanie. Próbowałem stworzyć postać o innym charakterze niż Rias, gdyż szkarłatnowłose dziewczyny są rzadkością. Myślę że stworzyłem dobrą postać, uwzględniając jej charakter, i mam nadzieję że stanie się popularna. Mam też nadzieję, że w przyszłości ponownie pojawi się w jakiś opowiadaniach

Sześć pozostałych opowiadać, w których nie pojawia się protoplastka Rodu Gremory, to krótkie historyjki, które zostały dołączone do wersji Blu-ray i DVD pierwszego sezonu anime „High School DxD”, jako bonus. Ponieważ pierwsza emisja anime miała miejsce dokładnie 10 lat temu, same te rękopisy również miały 10 lat, a ja zapomniałem o niektórych treściach, więc tym razem byłem głęboko poruszony, gdy pomyślałem: „A więc napisałem tego rodzaju opowiadanie......”.

To pierwsze opowiadanie, który pogłębia niechęć Riasa do wielbłądów...... Przynajmniej tak mi się wydaje (przepraszam, jeśli moja pamięć jest błędna, bo to był rękopis powieści bonusowej sprzed 10 lat). Ogólnie chyba było wiele niezwykłych historii, prawda? Dlatego cieszę się, że tym razem udało mi się je skompilować.

Nowe opowiadanie to wstęp do piątego tomu „Shin DxD”. Co stanie się z pozycją Królowej w drużynie Isseia po odejściu Grayfii, vel Biny Lessthan? Była to historia skupiająca się na zmianie i rozwoju Ingvild oraz zaangażowanej w nią niedbałej protoplastki Gremorych.

Podziękowania.

Miyama Zero-sama i T-sama, który jest zawsze za mnie opowiedzialny. Szczerze przepraszam za wielkie niedogodności, jakie sprawiłem wam w tym tomie. Bardzo dziękuję za wsparcie. Następnie mam nadzieję wydać czwarty tom „SLASHDOG-a”. Ponadto planuję po tym wydać tom piąty „Shin DxD”.

Pierwsze publikacje:

„Żywot 1: Oppai Rodzinka” „Dragon Magazine” edycja ze stycznia 2022.

„Żywot 2: Gremory, która boi się wielbłądów”. High School DxD Vol.1 Delusion Magazine ☆ Night Material Collection.

„Żywot 3: Kłopotliwa nauka jazdy na rowerze”. High School DxD Vol.2 Delusion Magazine ☆ Night Material Collection.

„Żywot 4: Tajemnicza opowieść o skrzyni na datki”. High School DxD Vol.3 Delusion Magazine ☆ Night Material Collection.

„Żywot 5: Walczące Dziewczyny”. High School DxD Vol.4 Delusion Magazine ☆ Night Material Collection.

„Żywot 6: Powrót Esha”. High School DxD Vol.5 Delusion Magazine ☆ Night Material Collection.

„Żywot 7: Będzie mnie zdradzał w tym tygodniu?”. High School DxD Vol.6 Delusion Magazine ☆ Night Material Collection.

„Dodatkowy Żywot: Protoplastka jest żartownisiem!?”. Nowe opowiadanie.

Odnośniki tłumacza[edit]

  1. Krajem Wei nazywano Chiny, w okresie Trzech Królestw.
  2. Chiński Feniks.
  3. Kariginu to szata myśliwska, którą nosili dawni samurajowie. Jest także noszona podczas rytuałów buddyjskich, lub shintoistycznych.
  4. Muspelheim, lub Muspel – w mitologii nordyckiej królestwo ognia. Mieszkają w niej Giganci ognia ze swym władcą, Surtrem. Jest ogniem, podczas gdy leżąca na północ od niego kraina Niflheim jest lodem. W wyniku zmieszania obu w przepaści Ginnungagap z topniejącego lodu powstała woda. Z iskier z Muspelheimu powstały planety, komety i gwiazdy.
  5. W mitologii nordyckiej, jötunnowie to lodowe olbrzymy, potomkowie Bergelmira.
  6. W mitologii nordyckiej, Lævateinn to broń wykonana przez Lokiego. Miał to być oszczep (lub jakaś broń miotająca), miecz lub różdżka.


Wróć do strony głównej