Psycho Love Comedy PL: Tom 2 Prolog

From Baka-Tsuki
Revision as of 15:40, 10 January 2015 by 195.150.233.10 (talk) (→‎Apel przed wymarszem – Introduction)
(diff) ← Older revision | Latest revision (diff) | Newer revision → (diff)
Jump to navigation Jump to search

Apel przed wymarszem – Introduction[edit]

– Witajcie, świnie. – Dziecięcy głos rozszedł się echem po dość sporej, pokrytej graffiti sali gimnastycznej.

Należał do ubranej w żeński garnitur Hijiri Kurumii, nauczycielki mającej zarówno drobną, dziecięcą budowę ciała, jak i nieodbiegającą od tego wizerunku słodką twarz oraz przycięte równo na wysokości ramion włosy.

Z wysoko położonej sceny patrzyła zmrużonymi oczami na trzydzieścioro jeden uczniów w pasiastych, czarno-białych ubraniach, którzy ustawieni byli w szeregach i wpatrywali się w wyglądającą jak uczennica podstawówki, albo wręcz wyciągniętą z przedszkola nauczycielkę.

– Dobry! – rozległa się energiczna odpowiedź na powitanie Kurumii.

– Trzy miesiące od wtrącenia was do Zakładu Poprawczego Czyściec minęły jak z bicza strzelił. Zaczynaliście jako ludzkie śmiecie, jednak dzięki lekcjom dyscypliny nauczyliście się odrobiny posłuszeństwa i poza jednym wyjątkowym przypadkiem pewnej niedorozwiniętej świni, która nie poczyniła żadnych postępów, cholerny Irokez, nikt się dziś nie spóźnił. Doskonale. Kukuku, no to zaczynamy.

Mówiąc to, Kurumiya zrobiła zamach stalową rurą, która spoczywała wcześniej na jej ramieniu, a znajdująca się na niej krew ochlapała twarz Kyousuke, który stał w pierwszym rzędzie.

Chłopak jednak w żaden sposób na to nie zareagował.

– Dziękujemy bardzo! – krzyknęli uczniowie, znosząc zawieszone na nich ciężkie spojrzenie.

Kurumiya prychnęła, a potem położyła rurę z powrotem na ramieniu.

– Jednak to trochę... zbyt nudne. Posłuszeństwo to dobra sprawa, ale ta przesadna potulność was zdradziła! Pewnie po głowach chodzą wam myśli pokroju „dopóki będę trzymać jadaczkę na kłódkę i słuchać poleceń”, „jak długo nie będę agresywny”, „o ile nie złamię zasad szkoły”... Waszym zdaniem to wystarczy, żeby powstrzymać mnie od wystrzelania was? W takim nastawieniu nie ma nic złego. Prawdę mówiąc, jest poprawne. Jednakże – w tym momencie zimnokrwista żądza krwi widoczna cały czas w jej oczach zniknęła – ta postawa, sposób myślenia nie wystarczy. Naprawdę nie uważacie, że „dopóki xxx” jest zbyt lekceważące? Wyraźnie po was widać, że po prostu się poddaliście. W waszych oczach... jest znacznie mniej strachu i szacunku niż na początku szkoły! A jeśli przestajecie mnie szanować, to znaczy, że także wasza lojalność wobec mnie słabnie. Prostego narzucenia na siebie owczej skóry bez zmieniania swojego paskudnego wnętrza nie można w żaden sposób nazwać resocjalizacją. Dlatego zaczniemy teraz zajęcia specjalne.

Mówiąc to, wyciągnęła skądś czerwoną broszurę formatu B5, na której napisane było dużą czcionką:

„Zakład Poprawczy Czyściec

Przewodnik po Zakładzie Otwartym

Nie mylić z zieloną szkołą”

Właśnie przez ten trzydniowy wyjazd wszyscy uczniowie klas pierwszych musieli stawić się w sali gimnastycznej o 5.30 rano.

Stojąca za Kyousuke dziewczyna z zaspanymi oczami głośno ziewnęła.

– Ta wycieczka ma wykorzystać trudne warunki do wykorzenienia z was pokrętnej natury. Zaczęliście się już przyzwyczajać do szkolnego życia tutaj, dlatego jesteśmy zmuszeni ponownie zaszczepić w was strach i pogłębić waszą lojalność. Przez te trzy dni zajmować się wami, świnie jedne, będę ja, wychowawczyni klasy 1A, oraz...

– Ja, Kirito Busujima, wychowawca klasy 1B.

Kurumii przerwał ubrany w garnitur, ponuro wyglądający mężczyzna w średnim wieku. Miał rozpiętą marynarkę, pomarszczoną koszulę i wory pod oczami.

Pojawił się z boku sceny i gładząc dłonią swoje włosy, powiedział wypranym z emocji głosem:

– Musi mi pani wybaczyć, moi „przyjaciele” zniknęli i byłem zmuszony ich szukać. Na całe szczęście są już bezpieczni. No więc... Co to ja miałem...? Widząc, jak pani Kurumiya mówi tak długo, doszedłem do wniosku, że moim obowiązkiem jest dokończyć za nią. Widzicie, jeśli chodzi o wiek, jest ode mnie starsza. Proszę mi zostawić...

– Zajmować się wami będę ja, wychowawczyni klasy 1A, oraz członkowie komitetu dyscyplinarnego Zakładu Poprawczego Czyściec. Od początku aż do samego końca zakładu otwartego wasze dupy będą należeć do mnie.

– Ojej, zostałem zignorowany? Jakie to niemiłe. Nawet z rozpędu pominęłaś mnie w wyjaśnieniu.

Po tym, jak nie tylko słowa, lecz także sama obecność Busujimy została zignorowana, mężczyzna się załamał. Kurumiya jednak rzuciła mu pełne irytacji spojrzenie i zachowywała się, jakby kompletnie nic się nie stało.

– Komitet dyscyplinarny składa się z przykładnych uczniów starszych klas, czyli wzorowych więźniów. Podczas zakładu otwartego będą służyć jako moje oczy i ręce, a także dyscyplinować was w moim imieniu. Przejdźmy do przedstawienia wam ich, żeby mieć to już za sobą. Oto komitet dyscyplinarny, który zajmować się będzie wami, śmiecie, przez jakiś czas.

Po tym, jak Kurumiya dodała groźnym głosem ostatnie zdanie, na scenę od lewej strony, przeciwnej niż ta, po której pojawił się Busujima, weszła grupa ośmiorga uczniów, którzy ustawili się w szeregu za Kurumiyą.

Mieli na sobie przepisowy letni strój szkolny, czyli koszulkę z krótkim rękawem w paski oraz krawat albo kokardkę, a także żółtą przepaskę z napisem „Komitet dyscyplinarny”.

Był wśród nich zarówno chudy chłopak o wąskich oczach, jak i typowy, umięśniony sportowiec. Wśród płci pięknej znajdowały się między innymi okularnica z warkoczami oraz uczennica wyglądająca jak żywcem wyciągnięta z gangu, która miała na sobie sukienkę aż do kostek.

Jednak uwagę najbardziej przyciągała bez wątpienia ładna dziewczyna stojąca na prawym końcu szeregu.

Przypominała starą, drogą porcelanową lalkę. Miała blond włosy, szmaragdowe oczy oraz cerę tak bladą, że idealnie pasowałoby do niej określenie "śnieżnobiała".

Zrobiła krok do przodu i powoli grzecznie się ukłoniła.

– Witam was, nowi uczniowie. Nazywam się Saki Syamaya, chodzę do klasy 3A i jestem przewodniczącą komitetu dyscyplinarnego Zakładu Poprawczego Czyściec. Urodziłam się za oceanem, jednak dorastałam w Japonii. Moja mama była na wpół Francuzką i Amerykanką, tata natomiast czystej krwi Japończykiem. Mam siedemnaście lat. Miło mi was poznać.

Po tym grzecznym przedstawieniu się na jej twarz zawitał łagodny uśmiech.

Ta scena wyglądała jak żywcem wyciągnięta z komiksów – taka, w której za piękną dziewczyną stojącą w środku pojawiają się płatki kwiatów.

Kyousuke mimo woli rzucił: – Łał.

W tej pełnej szaleńców szkole znalazła się osoba mająca taki promienny uśmiech? Ta stojąca przed nimi dziewczyna przypominała boginię litości, która zstąpiła do otaczającego ich piekła.

Jej szmaragdowe oczy, nietypowe dla Japończyków, były tak piękne, że naprawdę dało się je pomylić z kamieniami szlachetnymi. Dodatkowo roztaczała wokół siebie aurę damy, dzięki czemu sprawiała wrażenie wręcz doskonałej.

Kyousuke usłyszał wyraźnie celowe strzelenie językiem i wyczuł silne poirytowanie, które szybko zmieniło się w żądzę krwi, jednak nie rozumiał tej reakcji.

Kiedy poczuł się z tego powodu zagubiony i trochę poddenerwowany, usłyszał przyjemny dla ucha głos Syamai.

– Komitet dyscyplinarny będzie służyć pomocą pani Kurumii, jednak nie mamy w żadnym razie zamiaru wywierać na was presji. Postaramy się dołożyć wszelkich starań, abyście dobrze bawili się podczas wycieczki i jak najszybciej przeszli resocjalizację. Proszę, nie wahajcie się powierzyć nam targających wami problemów.

Głaszcząca swoje włosy z uśmiechem na twarzy Syamaya porwała serca zgromadzonych tam uczniów pierwszych klas.

Nikt nie zwracał najmniejszej uwagi na Busujimę, który siedział przykucnięty na uboczu sceny, mówiąc do siebie: – Służyć pomocą Kurumii, co? A ja? Mnie nie będziecie pomagać? Czemu wszyscy mnie ignorują? To nie posuwa się za daleko? – Co za godny pożałowania nauczyciel.

Syamaya całkowicie zapanowała nad wszystkimi.

Kyousuke uznał jej uśmiech za niezwykle atrakcyjny. Do tego stopnia, że zaczął fantazjować o zrobieniu z nią tego i owego. W tym momencie...

– A, tak... Wy, pierwszoroczne knurki, na pewno oceniacie Syamayę po wyyyyyglądzie, prawda? W rzeczywistości jest makabrycznym, seryjnym mordercą mającym na koncie najwięcej ofiar w całym swoim roczniku. Po osadzeniu sam jej tytuł okrutnej „Morderczej Księżniczki” wystarczył, aby wstrząsnąć całą szkołą. Była najbardziej problematycznym ze wszystkich problematycznych dzieci... Kukuku.

Słowa Kurumii zamurowały wszystkich.

Największa liczba ofiar w całym roczniku? Makabryczny seryjny morderca? O czym ona mówi?

– Typ ofiar, miejsca i sposób zabijania różniły się od siebie tak bardzo, że w żaden sposób nie dało się ich powiązać z czynami jednej osoby. Dwudziestą i dwudziestą pierwszą ofiarą byli jej rodzice. Dopiero po aresztowaniu za te dwa morderstwa wyszło na jaw, iż odpowiadała także za wszystkie wcześniejsze. Zabójczyni dwóch osób stała się rzadkim okazem makabrycznego seryjnego mordercy. Co najbardziej szokujące, miała wtedy ledwie czternaście lat. Dlatego właśnie nie ujawniono całej sprawy mediom i wrzucono to ucieleśnienie mroku do tej placówki.

Chwila... Co powiedziała? Dwadzieścia jeden?

Bez względu na to, jak nierzeczywiste wydawały się fałszywe oskarżenia, za które osadzono tam Kyousuke, niemieszczące się w głowie dwanaście ofiar...A ona zabiła prawie dwa razy więcej osób. To po prostu musiał być jakiś żart. Dziewczyna o tak czystym spojrzeniu nie mogła być przecież Morderczą Księżniczką mającą na sumieniu dwadzieścia jeden istnień.

Te słowa zszokowały samą Syamayę.

– Tego nie powinno się ujawniać.

...Po prostu przyznała się do swoich zbrodni.

Wyobrażenie, jakie miał o niej Kyousuke, życzliwej koleżanki ze starszej klasy o łagodnym uśmiechu, roztrzaskało się momentalnie na kawałeczki.

Zresztą inni uczniowie zareagowali tak samo. W rozpaczy trzymali się za klatki piersiowe i kręcili głowami, jeden z lewą ręką zaciśniętą w pięść wykrzyczał nawet: – Aaaaaaaaaaa! Uspokój się! Spokojnie, Azraelu!

Kyousuke usłyszał zza pleców szept: – Masz za swoje, palancie.

Syamaya, chcąc przebić się przez zamieszanie, jakie nastało, wzięła do ręki mikrofon.

– No... Proszę, uciszcie się! P–Proszę! Tak, zabiłam dwadzieścia jeden osób przy użyciu wielu okrutnych metod. To niezaprzeczalna prawda. Jeeednnaaaak zmieniłam się, narodziłam na nowo! Nawet ktoś z taką przeszłością jak ja może stać się prawdziwą damą! Dzięki nauczycielom... Nie, dzięki ścisłej dyscyplinie pani Kurumii moje ciało i umysł zostały całkowicie oczyszczone! – mówiąc to, trzymała ręce na piersi, a z jej oczu bił wyraźny blask.

Busujima, który już zniknął ze sceny, czego nikt nawet nie zauważył, skomentował te słowa: – Skoro powiedziałaś wyraźnie nauczycielom, to czemu później się poprawiłaś? Znęcasz się nade mną? – jednak nikogo to nie obchodziło.

Kurumiya ze złośliwym uśmiechem na twarzy patrzyła, jak Syamaya desperacko próbuje się wytłumaczyć. Z drugiej strony reszta komitetu dyscyplinarnego pozostawała całkowicie niewzruszona. Stali dalej na baczność, patrząc w dal bez najmniejszego mrugnięcia, przez co roztaczali wokół siebie przerażającą wręcz falę presji.

– Dlatego nie musicie się martwić! Nieważne, ile osób zabiliście, zawsze możecie odkupić swoje winy! Wziąć ciężar zbrodni na plecy i ruszyć dalej przed siebie! To bez cienia wątpliwości jest możliwe! Nieważne, ile osób pozbawiliście życia, wciąż możecie chwycić ten promyk światła!

W tym momencie...

Spojrzenia Kyousuke i Syamai się spotkały.

– ...?!

Kiedy chłopak aż podskoczył z zaskoczenia, ona uśmiechnęła się i zmrużyła oczy.

Jej wyraz twarzy wydawał się mówić: – Nie martw się, Kamiya. Skoro nawet ktoś mający dwadzieścia jeden osób na koncie dał radę się odrodzić, także i tobie się uda! Razem damy radę!

– ...

Unikając jej spojrzenia, Kyousuke poczuł, jak opuszczają go wszystkie siły.

W tym momencie usłyszał zza pleców: – Miło, nie? Jesteś taki popularny.

Zirytowany chłopak obejrzał się, jak się okazało, jedynie po to, aby ujrzeć, jak czerwonowłosa dziewczyna z równie ognistymi oczami wydyma policzki.

– Zieeew – wymusiła ziewnięcie Eiri.

Zakład Poprawczy Czyściec. Nietypowa szkoła z internatem, gdzie karę odbywali nieletni skazani za morderstwo.

Wrobiony w rzeź dwunastu osób i wtrącony tam Kyousuke nie miał ani chwili wytchnienia, ponieważ postawione mu fałszywe oskarżenia bez przerwy przyciągały do niego różnych świrów.


Tak właśnie rozpoczęła się trzydniowa wycieczka do otwartego zakładu karnego.

Kyousuke westchnął, patrząc w niebo, i pomyślał, że to pewnie skończy się dobrze.



Powróć do Ilustracje Strona główna Idź do Rozdział 1