Shinmai Maou no Keiyakusha:Tom 1 Prolog

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search

Dzień, w którym zyskał siostrzyczkę[edit]

Część 1[edit]

– Hej – wspominałeś, że chciałbyś mieć siostrzyczkę, prawda?

Jeden z wielu wieczorów, gdzieś w środku wakacji. Toujou Basara usłyszał to pytanie od swego ojca. Zabrzmiało bardzo stanowczo. Miało to miejsce, gdy obaj jedli kolację - dokładnie w momencie, kiedy Basara wstał po dokładkę curry.

- Nic takiego nie mówiłem. Przyprawy przeżarły ci mózg?

Rzucił ze znużeniem przez ramię, dobierając się do garnuszka z ryżem.

- Spodziewałem się żywszej reakcji... Mówimy o siostrzyczce, wiesz, no siostrzyczce. Kimś, kogo chłopcy tak pragną, że aż im ślinka cieknie."

- Nie wydaję mi się, żebym się nią najadł.

Nie miał ochoty wysłuchiwać kolejnych głupich tekstów od ojca. Był głodny. A żołądek licealisty to coś, czego nigdy nie należy lekceważyć. Gdy tylko skończył nakładać ryż, zajrzał do garnuszka nad kuchenką. Stamtąd chlapnął sobie na talerz pokaźną ilość sosu i wrócił na miejsce.

- Hę? A marynowane warzywa to gdzie?

Butelka z tym, co nadaje smaku curry, zniknęła ze stołu. Po jego drugiej stronie siedział ojciec Basary. W dłoni trzymał butelkę z marynowanymi warzywami i triumfalnie się uśmiechał.

- Ej, pogadajmy jeszcze o tej siostrzyczce, ale tym razem z większym entuzjazmem.

Jeden z jego kącików ust powędrował ku górze. Basara westchnął zrezygnowany i wplepił wzrok w swego ojca - Toujou Jina. Ojca, który chciał podyskutować ze swoim synem przy kolacji, o zaletach posiadania siostrzyczki. Ubieranie tego w słowa było bolesne. Basara przez chwilę miał ochotę kogoś zabić.

- Z entuzjazmem... No dobra, ale czy ja w ogóle mówiłem, że chcę siostrzyczkę?

- No co ty... już zapomniałeś?

Jin zmarszczył brwi ze zdumienia.

- Powiedziałeś "chcę siostrzyczkę", zabrzmiało to prawie jak tytuł do jakiejś light novelki. Aż oczy ci się zaświeciły. Tak było. Dziesięć lat temu.

- Jasne, bo akurat pamiętam co było dziesięć lat temu!

Dziesięć lat temu Basara miał ledwie 5 lat. Nie ma wątpliwości, gadał sobie od rzeczy, jak to dziecko. Tak czy inaczej, Jin uspokoił syna, unosząc otwartą dłoń.

- Siostrzyczki są urocze, miłe i grzeczne. Gdybyś miał taką, mogłaby cię budzić każdego ranka...

- No, pewnie tak...

- Jasne, że tak. I swoją drogą - miałbyś mnóstwo okazji, żeby z nią "ten - teges".

- Nie próbuj robić ze mnie przestępcy! Fakt istnienia tego rodzaju siostry bardziej przeraża niż cieszy!

Całe szczęście, taki motyw występuje tylko mangach i grach.

- Dobrze się czujesz, ojciec...? Chcesz rozmawiać ze mną o jakiejś wyimaginowanej siostrzyczce, która będzie się zachowywała jak rasowa lolitka?

- Nie mówimy o wyimaginowanej siostrzyczce. Chociaż, co do tych podtekstów, to rzeczywiście, żartowałem.

Jin podsunął Basarze butelkę z warzywami.

- No dobra, nie przedłużając, miałem zapytać: Chciałbyś mieć siostrzyczkę czy nie?

- Co to za ankieta? Wiesz... siostrzyczki z dram czy mang są fajne, ale z tego co słyszałem - w prawdziwym życiu jest zupełnie odwrotnie. Są bezczelne i obrażalskie.

- Aha, czyli innymi słowy, podoba ci się ten pomysł.

- No... może mi się podobać... - Moment, czy nie pominąłeś jakiegoś pytania?

Na słowa Basary Jin odparł krótko „Ano", po czym dwuznacznie się uśmiechnął. Następnie wypowiedział zdanie, które zmieni los Toujou Basary.

- Właśnie zyskałeś uroczą siostrzyczkę - cieszysz się, nie?


Część 2[edit]

Błękit, gdzie tylko nie spojrzysz. Tego koloru było całe niebo, właśnie owego dnia. Pogoda dopisywała. Cykady skrzeczały jak gdyby z gorąca, a temperatura wciąż rosła do niewyobrażalnie wielkich wartości. Wczesne popołudnie, środek lata. Basara musiał przyjść do rodzinnej restauracji naprzeciw dworca razem ze swym ojcem, Jinem.

- Ale, serio...? Mamrotał Basara wciąż wątpliwym tonem.

Ostatniego wieczoru Jin rozgrzebał temat siostrzyczki. W ten sposób postanowił ogłosić swój ponowny ożenek. Powiedział Basarze "Na pewno będzie uroczą siostrzyczką, polubisz ją", a dziś postanowił to sprawdzić, umawiając ich na spotkanie z nową rodziną.

- Przestań się dąsać... Zadzwoniłem do nich wczoraj, a one od razu powiedziały, że chcą się spotkać i jak najprędzej spędzić ten pierwszy czas razem. Ponadto, zapytałem czy nie będzie problemu, jeśli zabiorę cię ze sobą.

- Taa, spoko...

Tak było. Gdy Jin trzymał telefon przy uchu, Basara odparł mu „Wali mnie to”, zupełnie jakby jeszcze nie pojął tego, co się dzieje i po prostu miał wywalone na wszystko. Mimo to, zabrał ten temat ze sobą do poduszki i przemyślał jeszcze raz na spokojnie. Ponowny ożenek Jina oznaczał, że Basara otrzyma nową rodzinę. I to nie tylko jakąś tam siostrzyczkę, ale i nową matkę.

...Ale.

Tak - to wszystko było na razie w fazie planów. Zarówno Jin, jak i ta druga rodzina, w tym nowa siostrzyczka, cieszyli się z ponownego ożenku. Co nie zmieniało faktu, że nic jeszcze nie było pewne. Innymi słowy... Basara miał być ostatnią osobą, która przekona się do tego pomysłu... Wszystkim podobała się ta wizja, wszystkim - z wyjątkiem Basary. To sprawiało, że jego zdanie mogło zaważyć na ostatecznej decyzji. I przez to, ten temat irytował go jeszcze bardziej. Gdy Basara kalkulował w myślach to, w jakich taraparach się znalazł, przy drzwiach restauracji zabrzmiał dzwoneczek. To oznaczało, że ktoś wszedł. Basara stał się nagle czujny, jak powstaniec w czasie okupacji, wychylił się, spojrzał kto nadchodzi i odetchnął z ulgą. To była jakaś inna rodzina.

- Po co obracasz się tam za każdym razem, gdy ktoś przychodzi?

- N-nie twój interes... Tak sobie.

Basara oparł policzek na dłoni i rzucił okiem na rodzinę, która weszła - ojciec i matka z dzieckiem. Ucieszył go ten widok. Znów mógł odetchnąć. Toujou Basara zastanawiał się wciąż, czy radość, którą powinien teraz okazywać, kiedyś nadejdzie - a jak czuł się w tej chwili? Sam nie wiedział. Matka czy siostra były dla niego obcymi pojęciami. Ale - teraz mógł w końcu się z nimi zapoznać. Miał spotkać ludzi, którzy w przyszłości staną się jego rodziną - znów to zrobił, chyba weszło mu w nawyk. To nie przez dzwoneczek, który odezwał się przy drzwiach. Nie było tam niczego, co normalnie przyciągnęłoby jego uwagę. A jednak, niczym kontrolowany przez tajemnicze moce, Basara znów przerzucił swój wzrok na wejście do restauracji.

- ______

Do środka wkroczyła leniwie para dziewcząt. Jedna z nich była chyba w wieku Basary, znaczy, pewnie licealistka. Druga był trochę młodsza. Przez jej wzrost trudno było ocenić czy jest z gimnazjum, czy może jednak też z liceum. Wydawało się, że to siostry, ale-

- ... Uuaa!

Taki dźwięk zaskoczenia wydał z siebie Basara. Zupełnie jakby obczaił jakąś super dziewczynę na ulicy. Zatrzymał się na moment, a potem od razu odwrócił w jej stronę. Nie ma co - dziewczyny, które tu weszły, przeszły jego najśmielsze oczekiwania. Inni klienci też rzucili na nie okiem - jedni krócej, inni trochę dłużej. Zaraz potem kelner odprowadził dziewczęta do stolika naprzeciw tego, przy którym siedzieli Basara i Jin. Znów się obejrzał - nadciągali kolejni klienci. Do środka weszły spokojnie - dwudziestoparoletnia kobieta i jej córka. Mała była, tak na oko, z podstawówki. ...Więc w końcu się zjawiły? Basara cały zesztywniał, kiedy obie podeszły, zupełnie jakby go zauważyły. To musiały być one. Basara wstał z miejsca i skinął głową w ich stronę.

- M-miło poznać... Jestem Toujou Basara!

Jednak kobieta spojrzała na niego z niemałym zdumieniem. Wydawało się, że to nagłe pozdrowienie ścięło ją z nóg. Basara chciał jakoś uratować sytuację. Zamiast podrapać się w tył głowy, walnął sobie tam pięścią.

- Ouu! Prz-przepraszam... co?!

- Proszę wybaczyć mojemu głupkowi.

Zanim Basara zdążył się jeszcze bardziej pogrążyć, Jin złapał go za głowę i zgiął w pół. Choć Basara dygnął jak trzeba, resztką sił uciekł spod mocarnej dłoni ojca.

- Kogo nazywasz głupkiem?! To ty nagle wyleciałeś z tym ponownym ożenkiem, ja tylko starałem się...

I w tym momencie matka z córką minęły stolik Basary.

- Ech...?

Basara zaczął wodzić za nimi wzrokiem. Obie usiadły z jakimś mężyczyzną, najpewniej mężem tej pani. Przywitał uśmiechem żonę i córkę, a na Basarę spojrzał spod byka. ...Em, czyli innymi słowy... To było nieporozumienie. Kiedy Basara miał zamiar eksplodować z nadmiaru dziwnego uczucia, Jin rzucił do niego.

- Za bardzo się stresujesz... przejdź się do łazienki, przemyj twarz, wyluzj trochę.

...Przepraszam. Już idę.

Gdy znużony ton Basary ucichł, chłopak, chwiejnym krokiem, ruszył do toalety.

"- ...Co ja, kurna, wyrabiam?" - pomyślał.

To że się denerwował, irytowało go jeszcze bardziej, co z kolei sprawiało, że jeszcze bardziej się denerwował. W tym tempie szanse na tragiczną wpadkę podczas spotkania rosły niemiłosiernie. Jin dobrze mu radził, powinien się uspokoić. Ze zwieszoną głową otworzył drzwi toalety i dał krok do środka.

- Ech-?

Toujou Basara uniósł swą twarz i zamarł. W otwartej kabinie stała dziewczyna.

SMNK T1 17.png

Przez krótką chwilę toaleta zmieniła się w oazę niepokojącej ciszy. Urocza dziewczyna w kabinie była starszą z sióstr, które jakiś czas temu weszły do restauracji. Stała pochylona, miała podwiniętą spódniczkę, a oba kciuki trzymała w śnieżnobiałych majteczkach. Nie było pewne czy właśnie je ściągała, czy może podwijała. Oniemiała, jakby zatrzymała się w czasie, i spojrzała na nieproszonego gościa. To było nieporozumienie. Basara wcale nie miał zamiaru otwierać drzwi do damskiej. Ta kabina była akurat dla obu płci. Dziewczyna poszła załatwić się do niej najpewniej przez to, że damska była zajęta. W każdym razie, toaleta dla obu płci miała pewien defekt, który stałym klientom był raczej dobrze znany - zamek nie domykał się do końca. No i każda dziewczyna, która o tym wiedziała, z pewnością odpuściła sobie wizytę tutaj. Restauracja wywiesiła w środku karteczkę z informacją "Proszę uważać na zamek - jest zepsuty". Była właśnie po to, żeby porządnie zamykać drzwi. Ale nawet jeśli myślało się, że zamek jest dobrze domknięty, taka sytuacja nadal mogła mieć miejsce - na przykład w tej chwili. Basara już chciał zatrzasnąć drzwi i odwrócić się na pięcie, ale dobiegł go "pewien delikatny dźwięk". Odgłos dziewczyny biorącej głęboki wdech. Taki wdech, który bierze się tuż przed krzykiem.

- Ej, czekaj!

- Mmg?! - Basara, zdążył w ostatniej chwili stłumić krzyk i odetchnąć.

"- ...Chwila, moment, co ja wyprawiam?!" - pomyślał.

Nim zauważył, wszedł do kabiny i zakrył w całości usta dziewczyny. Niedobrze, bardzo niedobrze. To miała być zwykła wpadka, nieporozumienie. Ale teraz pogorszył swoją sytuację tak bardzo, że większość wymówek mógł sobie wsadzić gdzieś.

- Przykro mi, że cię wystraszyłem, ale proszę, posłuchaj - nie rób żadnego zamieszania. To zwykły wypadek, nieporozumienie...

Jeśli zostały otwarte drzwi do zajętej kabiny, winę ponosi osoba, która tych drzwi nie domknęła. Innymi słowy, ta dziewczyna. Ale na poziomie emocjonalnym była ofiarą. Dlatego Basara tłumaczył się, powołując na informację w kabinie i zepsuty zamek. Rozpaczliwie próbował przekonać dziewczynę, że nic się stało. Chciał wykazać, że nie było tu żadnego napastnika; że zarówno on jak i ona padli ofiarą zepsutego zamka. Gdy Basara wyłożył już całą teorię, dziewczyna opuściła ramiona i wyluzowała się trochę.

- Em... Czyli już rozumiesz, tak?

Na jego pytanie, dziewczyna kiwnęła głową twierdząco. Gdy Basara zabrał jej dłoń z twarzy, zachichotałą cichutko. Tak przyjacielsko, jakby nic się nie stało. Dobrze. Najwyraźniej jego szczery przekaz spotkał się z akceptacją. Na uśmiech dziewczyny, Basara odparł tym samym. "Haha..." - w tym momencie dostał plaskacza stulecia, tak mocnego, że aż go obróciło. Prosto w policzek. Siła uderzania pchnęła go na drzwi - tak, te drzwi, które miały zepsuty zamek. Ten nie wytrzymał i Basara wyleciał z kabiny. Grzmotnął tyłkiem o podłogę.

- Cz-czemu...?

- ...Poprawić ci?

Masując policzek, patrzył zdumiony przed siebie. Dziewczynie drgały kąciki ust.

- Najpierw wgapiasz się w dziewczynę, siadającą na toalecie. Potem wchodzisz do kabiny, zakrywasz jej usta i próbujesz się tłumaczyć... Powinieneś żałować za swe grzechy, ale spokojnie, będziesz miał na to mnóstwo czasu potem - w zaświatach.

Dziewczyna uniosła nogę, przymierzając się do ostatecznego ciosu, ale wtem...

- Hmm? Co wy tu razem robicie?

Gdzieś od boku zabrzmiał znajomy głos. Ktoś przyszedł sprawdzić, czy Basara nie zgubił się w toalecie. Jin pojawił się tu w sam raz na czas.

- Ojciec...

- Pan Jin...

Basara i dziewczyna odezwali się w tej samej chwili. Od razu spojrzeli na siebie i skwitowali to krótkim „Ech?". Gdy Basara wrócił do stolika, naprzeciw niego siedziały już obie. Ta wyższa nazywała się Naruse Mio, ta mniejsza, Naruse Maria. Tak jak Basara myślał, były siostrami. Kiedy wszyscy skończyli zamawiać coś do picia, jedna z nich odezwała się nagle.

- Ahaha, wybacz, Basara. - Maria przyjaźnie się uśmiechnęła.

- Powiedzieliśmy kelnerowi, że mamy się z kimś spotkać. Najwyraźniej jednak nie wiedział, że chodziło nam o was.

Innymi słowy, obsługa restauracji nie dogadała się ze sobą. Zwyczajna, głupia pomyłka. No to zagadka rozwiązana. Co nie rowziązuje jednak ogólnego ”problemu".

- ...

W przeciwieństwie do uśmiechniętej Marii, Mio beznamiętnie spoglądała przed siebie. Po prostu, przed siebie, bez żadnej radości.

...Cóż, trudno było jej się dziwić. Powiedzenie jej, żeby się rozweseliła, tuż po tym jak ktoś wparował jej do kabiny, byłoby co najmniej niegrzeczne. Oto najgosze pierwsze wrażenie, jakie można było wywrzeć na nowej rodzinie. Ponownego ożenku nie odwołają z tego powodu, ale - Basara wciąż obserwował dziewczęta, siedzące naprzeciw niego. Choć miny miały te same, pomyślał, że wyglądają...

...całkiem uroczo.

Nie chodziło tylko o sam wygląd, Basarę pociągał też ich sposób bycia i to jak zachowywały się w izwyczajnej, codziennej scenerii. Szczególnie przykuwała jego uwagę Mio, również licealistka, choć nieco młodsza. Innymi słowy, nie biorąc pod uwagę ślubu ojca i tak dalej, była po prostu jego rówieśniczką. To oczywiście przyspieszało mu bicie serca. Wtedy usłyszał.

- Basara wygląda na miłą osobę i to mnie cieszy.

Maria, siedząca naprzeciw jego ojca, zachichotała słodkim "Ehehe". Wyglądała na bardzo młodą, biorą pod uwagę, że od Mio i Basary była ledwie rok młodsza i chodziła do drugiej klasy. Jej słodycz sprawiała, że chciało się ją bronić jak swój największy skarb.

- Kiedy byłem w twoim wieku, zawsze mnie zastanawiało jak się zachowywać, żeby nie wyjśc na dzika z lasu.

- Ha, haha...

"- Kiedy byłeś w moim wieku, byłeś: jak dzik z lasu? Kiedy to było? Kiedy ludzie polowali na dziki, bo nie było supermarketów?" - pomyślał Basara.

- Nie ma czym się przejmować. Wygląda na to, że chłopakowi spodobała się siostrzyczka.

- Zgadza się. Nawet nie wahał się, żeby wtargnąć do kabiny, kiedy tam byłam. - Na żart Jina, Mio odparła grobowym spojrzeniem.

- Tak jak mówiłem, to był wypadek...

- Znowu się tłumaczysz?

Basara westchnął, a Mio nachyliła się nieco.

Odległość między nimi zmniejszyła się, serce Basary zabiło szybciej. Spojrzała na niego groźnie, podkreślając różnicę we wzroście.

- ...Wybacz.

Dał się złamać. Basara, nie mogąc przemóc się na asertywność, przeprosił. Mio przytakneła na to, mówiąc:

- Mm, wybaczam ci - i zadowolona, wreszcie się uśmiechnęła. Basara westchnął z ulgą.

- Och, racja... em, mam takie jedno pytanko, jeśli można. - I zapytał.

- A... gdzie wasza mama? Przyjdzie później?

Cóż, perspektywa życia z nową siostrzyczką, a nawet dwiema, z pewnością go zaskoczyła. Jakby nie patrzeć, Jin nie wspominał mu nigdy, że chodzi tylko o jedną. Jednak bez ich matki, z którą Jin miał się w końcu ożenić, spotkanie wydawało się bezcelowe.

Taa, nie mówiłem ci - rzucił Jin.

- Ich matka - pani Chihaya musiała tymczasowo wyjechać za morze, w ramach pracy.

- .......Hę?

Moment, moment, moment. Co Jin właśnie powiedział? Naprawdę jest aż tak źle? Jego przyszła małżonka wyjechała tymczasowo za morze?

- Przepraszam, muszę w cztery oczy z ojcem.

Ujmując ojca za ramię, Basara ruszył do miejsca, z którego nie usłyszą ich Mio i Maria - gdzieś w róg korytarza.

- ...Ojciec, możesz to powtórzyć?

Basara skrzyżował ręce i postukał palcem wskazującym po lewym ramieniu.

- Mh? 'Ej - mówiłeś, że chcesz siostrzyczkę, nie?', o to ci chodzi?

- Kurna, to było wczoraj! Mi chodzi o to, co powiedziałeś przed chwilą, to o tej twojej przyszłej małżonce za morzem i tak dalej!

- A, czyli jednak słyszałeś? To co mam ci powtarzać?

- Ale to bez sensu! Nie po to robimy spotkanie rodzinne, żeby nie przyszła jedna z dwóch najważniejszych osób!

A przecież chcieli się spotkać jak najprędzej. Basara nie miał zamiaru obwiniać przyszłej matki za to, że była na wyjeździe służbowym, ale bez niej to spotkanie było w zasadzie bezcelowe. Pomyślał nawet, że...

- Mam nadzieję, że się mylę, ale... nikt cię nie wykiwał, nie?

- Haha. Nie, daj spokój. Myślisz, że da się mnie wykiwać?

To było bardziej niż pewne. Kogo jak kogo, ale tego to można było wykiwać. Zrobiliby z niego "tatuśka na niby".

- W takim razie... mogliśmy przełożyć to spotkanie do czasu, kiedy ich matka wróci...

- Obawiam się, że ten pośpiech jest czymś spowodowany.

Uśmiech zniknął z twarzy Jina jak starty ścierką. Zamiast niego pojawiło się kamienne oblicze.

- Basara... widziałeś dziewczyny. Co o nich myślisz?

- Co to za pytanie... Są, no, urocze.

Nie ma co, gdy weszły do restauracji, pomyślał, że to jakieś lokalne gwiazdy. Wracając...

...pośpiech jest czymś spowodowany, co....

Na podstawie całej rozmowy, Basara pojął w końcu o co mogło chodzić. Ponowny ożenek oznaczał, że Mio i Maria mieszkały tylko z matką. A ona wyjechała służbowo daleko za morze.

- Ich matka się martwi, bo zostały same... O to chodzi?

- Taa. A w zasadzie jest jeszcze gorzej. Obie padają ofiarą jakiegoś podejrzanego typa. Dosyć wspomnieć, że gdy pierwszy raz je spotkałem na mieście, jakiś obcy koleś próbował je uwieść. Ktoś je stalkuje, jestem tego pewien.

- Serio...

Wiadomo, że zdarzają się ludzie i ludziska, a i nie wszędzie jest bezpiecznie, ale żeby od razu jakieś podejrzane typy? Sprawa wyglądała poważnie. Policja ma zazwyczaj w takich przypadkach związane ręce. Nie kiwną palcem dopóki coś się nie wydarzy, a wtedy będzie za późno.

- Słyszałem, że przez tego prześladowcę Maria przestała chodzić do szkoły. Jeśli może i chce tam chodzić, powinna to robić, w przeciwnym wypadku może to być dla niej bolesne. Boli ją to, mimo że teraz widziałeś ją uśmiechniętą.

Wyjaśnił Jin.

- Z tego powodu postanowiliśmy, że dziewczyny zamieszkają z nami już teraz. Oczywiście, jeśli nie masz nic przeciwko. Szanse na udane małżeństwo także wzrosną, jeśli zawczasu nauczycie się dogadywać.

- Dzięki temu sprawdzimy, czy pasujemy do siebie jako rodzina?

- To przeznaczenie. Mamy możliwość dać im ochronę, nie jara cię taka opcja?

Po tych słowach Basara zamilkł na dłuższą chwilę. Musiał przyswoić informacje. I wtedy...

...Mh? Nagle złapał kontakt wzrokowy z Mio, siedzącą przy stole. I tym razem nie nabrał stanowczej postawy, a jedynie zmartwionego wyrazu twarzy. Zmrużył oczy i zapytał stojącego obok Jina.

- Na jak długo?

- Do początku następnego roku. Oczywiście, może wyjść w międzyczasie, że totalnie do siebie nie pasujemy, a wtedy jeszcze raz przemyślimy ponowne małżeństwo, ale - będziemy żyć ze sobą, dopóki dziewczyny znów nie będą się czuły bezpieczne. Po tym wszystkim, co usłyszałem, uznałem, że należy im się taka opieka. Jeśli rozeszlibyśmy się wcześniej, a im by się coś stało, nie mógłbym spać przez resztę życia.

Cholera, miał rację. Gdyby ich matka wróciła w następnym roku i przyszłoby do decyzji o ślubie, a coś stałoby się Mio czy Marii, to wtedy klapa. Co ważniejsze - sam Basara nie miał zamiaru pozwolić im cierpieć.

- Tylko gdzie mamy mieszkać? Nasz domek jest miniaturowy.

- Wynajmiemy coś lepszego. Mam już jeden na oku. Po ślubie i tak byśmy go potrzebowali, a tak szybciej przyzwyczaicie się do nowego życia."

- ...One o tym wiedzą?

- Chętnie by pomieszkały razem, jeśli nie masz żadnych obiekcji.

Po tym Basara siedział przez moment cicho. Ale wkrótce wymamrotał powoli.

- ...Dobra. Już zdecydowałeś, ojciec. Ja nie mam nic przeciwko. - Nie mówił tego od niechcenia. Naprawdę tak myślał.

- Rozumiem. Przepraszam, że nic ci nie mówiłem i kombinowałem z tym na własną rękę.

- Nie no, spoko. Miałeś powody, rozumiem.

Trzeba było mówić wcześniej.Choć z Jinem łączyła go ojcowska więź, ufali sobie ponad to. Bezgranicznie. Nawet kiedy Basara wpadł dzisiaj w kłopoty - ojciec wstawił się za niego.

- Dobra, wracamy, ojciec... Zaraz zaczną się martwić.

Gdy tylko skończył to mówić, obaj wrócili do stolika. Ledwie usiedli, a usłyszeli...

- ...Uch-Uhm - tym nieśmiałym tonem przywitała ich Maria.

- Ach, sorki... Wiecie, męskie gadki.

- Jak młody zrobił poważną minę, to pomyślałem od razu, że coś się stało, a ten mi wylatuje "Kurka, ale te dziewczyny są urocze, aż nie mogę usiedzieć z podniecenia”. Jezu, chłopcy w tych czasach myślą tylko o jednym.

- Hahaha. Nie rób se jaj, ojciec.

Będzie robił sobie w nocy. Kiedy pójdą na solo za garaże. Basara odezwał się do Mio, wyglądającej na równie zmartwioną, co Maria:

- To wszystko, co wczoraj usłyszałem, bardzo mnie zaskoczyło, ale... myślę, że już jest w porządku - podsumował

- Nie wiem jak będzie z samym małżeństwem, ale... Myślę, że pomieszkanie nieco razem, to świetny pomysł. Zgadzam się, że to dobra okazja do poznania siebie nawzajem. Żeby potem nie było zaskoczenia.

- ...Naprawdę? - Spytała powoli Mio, na co Basara kiwnął tylko głową i mruknął:

- Taa.

- W domu od zawsze sami faceci, więc para dziewcząt może nam się bardzo przydać... Co nie, ojciec?

- Pewnie. Przy okazji, zawsze marzyłem o uroczej córeczce. Basara nie lepiej, od zawsze płakał, że chce siostrzyczkę. Jak widzicie, będziecie u nas mile widziane.

- Dziękujemy. Proszę się nami zająć.

Mio i Maria szybkim ruchem spuściły głowy. Wtedy odezwała się jedna z nich:

- To o mnie też dbaj, Basara. - Mio, z uśmiechem, uniosła głowę. - Ale - jeszcze raz otworzysz drzwi od łazienki i doświadczysz setki śmierci naraz.

- ...Tak.

Wyglądało na to, że mówiła poważnie. Kiedy Basara zamarł, Jin wyrecytował.

- No dobra... od teraz zachowujmy się jak rodzina.

Te słowa, wypowiedziane z uśmiechem na ustach, stały się początkiem nowego życia dla wszystkich zebranych przy stoliku.

- Nie zawsze będzie idealnie, ale - cieszmy się sobą nawzajem.

I przez te słowa, mimo wiszącej w powietrzu perspektywy ponurej przyszłości, Basara nadal czuł spokój. Ten sam spokój, z nutką niepokoju, zaszył się w jego codziennym życiu - i ten sam rodzaj spokoju zapanował na świecie.

Wstecz do Ilustracji Powrót do Strony głównej Dalej do Rozdziału 1