High School DxD:Tom 20 - Belial poradnictwa zawodowego

From Baka-Tsuki
Jump to navigation Jump to search


Oszust[edit]

Gdzieś we Włoszech.

Młodzieniec odwiedzał winnicę w pewnym gospodarstwie, leżącym na odludziu. Idący przed siebie młodziak, posiadacz Świętej Włóczni, Cao Cao, spotkał pracującego staruszka. Robocze ubrania i słomkowy kapelusz bardzo do niego pasowały, a do tego był potężnie zbudowany. Na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że staruszek służył poprzednio w wojsku, lub przeszedł intensywny trening. Jednak ten nie był zwykłym człowiekiem. Dodatkowo, mimo iż wyczuł już obecność Cao Cao jakiś czas temu, odezwał się do niego, nawet nie patrząc w jego stronę:

– Święta relikwia, to pierwszy raz, kiedy spotykam taką aurę.

Na pomarszczonej twarzy staruszka pojawił się uśmiech.

– Buongiorno posiadaczu Świętej Włóczni, witam na tym gospodarstwie.

Staruszek w kapeluszu, nie, kardynał prezbiter Vasco Strada, pozdrowił go. Poprzednio był ważnym dostojnikiem kościelnym który prowadził zbuntowanych wojowników Kościoła. Pokonany w walce z Drużyną DxD, zaakceptował wyrok Niebios bez żadnego oporu. Po tym jak wszystko szczerze zgłosił Niebu, był przetrzymywany na terenie tego gospodarstwa. Była tu nawet silna bariera, którą wzniesiono w promieniu kilku kilometrów od gospodarstwa. Nie było łatwo stąd uciec; to była tak zwana więzienna bariera. Poświęcił większość swojego życia Bogu i wierze. Podczas próby uświadomienia wojowników Kościoła, były posiadacz Durandala został pozbawiony swojego stanowiska i ograniczony do tego, że można go było nazwać zrelaksowanym więźniem. Za swe przewiny, osądzając po skali incydentu który wywołał, nie tylko powinien zostać pozbawiony swojego stanowiska, ale powinien zapłacić za to głową. Jednakże ze względu na jego osiągnięcia, wiarę i usilne prośby wielu wojowników Kościoła, skończyło się na zesłaniu do tego gospodarstwa.

– To miejsce w którym dorastałem. Czasami tu wracam aby sadzić drzewa… Wygląda jednak na to, że w przyszłości czeka mnie tu dużo ciężkiej pracy – powiedział Strada głaszcząc korę drzewa.

– To pierwszy raz kiedy się spotykamy, wasza eminencjo. Jestem w przedniej straży Indry – przedstawił się posiadacz Świętej Włóczni.

– Rozumiem, pogański bóg chce o coś zapytać tego staruszka, prawda? – odparł Strada ocierając twarz z potu.

Stary kardynał uznał, że Cao Cao odwiedził go dlatego, bo przyniósł wiadomość od Indry, ale młodzieniec pokręcił głową.

– Nie, Można raczej powiedzieć, że jestem tu prywatnie.

Kiedy Strada to usłyszał, wybuchł śmiechem.

– …Ho ho, to doprawdy nieoczekiwane. Cóż więc, o co chcesz mnie zapytać, skoro przybyłeś aż do takiego odległego miejsca? – zapytał Strada.

Kiedy Cao Cao, usłyszał to pytanie, otworzył usta aby odpowiedzieć, ale zanim to zrobił, przez chwilę tkwił w milczeniu.

– ……Czym według ciebie jest bycie bohaterem, wasza eminencjo?

Być może dlatego, że przekroczył swoje początkowe oczekiwania tym pytaniem, Strada był przez chwilę zaskoczony, ale potarł brodę i zamyślił się.

– …Hmm, to doprawdy dziwne pytanie, młody człowieku.

Cao Cao spojrzał w dół.

– …Urodziłem się jako spadkobierca pewnego bohatera. Co więcej, zostałem wybrany przez Świętą Włócznię. Wierzyłem… że tak zwani bohaterowie byli dumą ludzkości, zdolni do pokonania potężnych, nieziemskich istot, tak chciałem, myślałem i żyłem – kontynuował, po czym spojrzał w niebo i znów się odezwał. – …Ale przegrałem z pewnym młodym, wskrzeszonym diabłem. Moja droga życia została mi przez niego odebrana na moich oczach. …Być może nigdy tego nie zauważył, ale ta porażka była moją szansą na przemyślenie i zmianę mojego życia. … Wasza eminencja jest podziwiana przez ludzi jako bohater, więc chcę abyś mi powiedział, kim jest bohater.

Dla kogoś, kto nie tylko odziedziczył krew bohatera, otrzymał Świętą Włócznię, urodził się jako geniusz, był to pierwszy raz, kiedy napotkał „mur”. Oczywiście odziedziczył rodowód swojego przodka, kiedy się urodził i dzięki przeznaczeniu otrzymał najsilniejszą włócznię, która może nawet pokonać Boga. Pierwotnie nie wiodło mu się z ludźmi. Polowania na bestie, pokonywanie ich i karanie, było sensem jego życia, a wzmacnianie siły powodem, dla którego żył. Ale w konfrontacji z Czerwonym i Białym Smokiem, włócznia którą trzymał w ręku odmówiła mu posłuszeństwa.

Jesteś słaby, jesteś po prostu dzieckiem, który zdobył moc najsilniejszej włóczni i tyle.

Słysząc pytanie Cao Cao, Strada uśmiechnął się.

– …Hehehe – święty starzec parsknął śmiechem, po czym odezwał się do zaskoczonego Cao Cao. – To po prostu brak szacunku. Ale jesteś za młody, po prostu za młody. Chociaż wyglądasz na dwadzieścia lat, w porównaniu do mnie, nie różnisz się niczym od małego dziecka. Mylisz się za każdym razem, kiedy nazywasz siebie samego bohaterem. Tymi, którzy wybierają bohaterów, są ludzie bez mocy. Ponieważ jej nie posiadają, będą za nią tęsknić i poszukiwać bohaterów i decydować, kogo można za nich uznać. Posiadaczu Świętej Włóczni, pełnisz funkcję bohatera dla takich ludzi?

– ……Cóż.

Cao Cao zaniemówił. …Jego nikt nie wybrał. Po prostu dlatego że był potomkiem bohatera uznał, że tak powinno być. Tak powinno być, dlatego za pewniaka uznał krew płynącą w jego żyłach i włócznię, którą posiadał. Strada przysiadł na drewnianej skrzyni.

– Nie uznany przez ludzi, uważający się za bohatera, to nic innego niż zabawa dzieci w udawanie. Z tego powodu nie pasujesz do tego dzieciaka Sekiryuuteia, który odważnie kroczy swoją własną ścieżką – kontynuował.

Słowa starca same w sobie przeczyły istnieniu Frakcji Bohaterów. Było tak jak powiedział i Cao Cao nie był w stanie temu zaprzeczyć.

…Racja, było tak jak powiedział Strada, on, ten człowiek, odważnie stawił mi czoła i pokonał mnie. Czy był Sekiryuuteiem, czy diabłem, dla swoich własnych celów, dla ludzi których chronił, odważnie walczył ze wszystkich sił. Mojemu istnieniu zaprzeczono i nawet zostałem przez niego pokonany.... …Zastanawiam się, co by sobie pomyśleli o mnie ludzie, którzy mnie słuchali i za mną podążali?

Strada na chwilę zamilkł. Nagle spojrzał na Cao Cao.

– Jesteś tylko zwykłym człowiekiem. I zwykłym młodzieńcem. Twój przodek mógł być bohaterem, ale na dobrą sprawę był zwykłym człowiekiem. Tak więc dalej jesteś człowiekiem. Czy ci tak zwani bohaterowie chwalą tych, którzy tak odważnie prą do przodu? – powiedział.

…Mieszkańcy Zaświatów szanują Sekiryuuteia, ponieważ zawsze odważnie prze do przodu. Czy on zawsze myśli o tym, aby na oczach wszystkich być bohaterem? Oczywiście odpowiedź brzmi nie.

Stary kardynał uśmiechnął się.

– Mimo iż nawet w tym wieku byłem nazywany bohaterem, to nigdy się za takiego nie uważałem. Ale tak długo jak są ludzie, którzy mnie podziwiają, tak długo będę nazywany bohaterem. Jestem po prostu człowiekiem. Żyłem jak inni ludzie i umrę jak człowiek. To wystarczy. Jeśli ludzie szanują mnie jako bohatera, to jest w porządku – powiedział.

Przez chwilę postacie jego i Sekiryuuteia zdawały się pokrywać.

…Bałem się, że powie coś takiego.

Starzec parsknął śmiechem.

– He he he.

Założył kapelusz i wstał.

– Ach, jestem już stary, więc mówię długo i rozwlekle…. Pierwotnie miałeś mgliste pojęcie o tej odpowiedzi.

– …Możliwe. Skoro z nim przegrałem, to.....

Bez zastanawiania się nad tym określenie „tak zwanego bohatera”, stał się zwykłym wyzwaniem.

– Wasza eminencjo, czy mogę pokonać tego człowieka? – zapytał młodzieniec, który kiedyś udawał bohatera.

– Ruszaj i pokochaj coś. Samego siebie, czy nawet coś nieuchwytnego. Miłość, jeśli nie masz serca które coś kocha, to nie będziesz w stanie dosięgnąć kogoś, kto coś kocha. To co kochasz pojawi się przed tobą i wtedy w twoim ciele pojawi się moc – odpowiedział starzec uśmiechając się przy tym.

Po tej wypowiedzi Strada wrócił do pracy.

– Przede wszystkim powinieneś próbować dorównać temu dzieciakowi, Sekiryuuteiowi. Ponieważ jest na łasce miłości, żyje z nią. W porównaniu do tego starca, jesteś w podobnym wieku co on, jego osobowość jest dziesięć tysięcy razy większa niż twoja.

Sekiryuutei Hyoudou Issei który żyje z powodu miłości... Z powodu tych słów, Cao Cao przypomniał sobie poprzednie okazje, kiedy spotkał się z Hyoudou Isseiem.

…Racja, ten gość nie tylko jest kochany przez innych, ale kocha sam i dlatego walczył przeciwko mnie. To było fundamentem Sekiryuuteia, Hyoudou Isseia....

Cao Cao uśmiechnął się i spojrzał na włócznię.

– Czy pamiętasz że ta włócznia też realizuje miłość?

Żywot 0[edit]

Drużyna DxD zebrała się w pokoju VIP-ów na najwyższym piętrze Rezydencji Hyoudou.

Ja, Hyoudou Issei, Domostwo Gremory do którego należę, Parostwo Sitri, Dzielni Święci, Azazel-sensei oraz pozostali członkowie skoncentrowali się na tym, co nam pokazno. Na ekranie widniał program informacyjny z Zaświatów. U dołu ekranu wyświetlały się takie informacje:

[Nagły wypadek podczas Królewskiej Gry!?]

[Mistrz Belial zniknął w środku meczu!]

[Trzeci syn i najstarsza córka rodziny Feneks zniknęli wraz z mistrzem!]

……Racja, informacje które otrzymała Sona-zenkaichou były takie same jak te, które wyświetlały się u dołu ekranu. Podczas meczu pomiędzy Raiserem i mistrzem Belialem coś się wydarzyło. Podczas gry, w rogu areny, w martwym punkcie kamery, dwaj ludzie dalej walczyli w jaskini, mającej kopulasty kształt. Raiser, mistrz i Ravel nagle zniknęli. Po tym jak otrzymaliśmy te wieści, ponownie potwierdziliśmy nasze informacje. Obejrzeliśmy nagranie z meczu. Faktycznie, po tym jak weszli do jaskini, której nie uchwyciły kamery, wydarzyło się coś, czego nie widzieliśmy i cała trójka po prostu zniknęła. Jak się temu przyjrzeć, to mogło to mieć coś wspólnego z tym jasnoniebieskim światłem, które świeciło z wejścia do jaskini. Stwierdzono, że świeciło ono w środku.

O trójce zaginionych nie było żadnych wieści. Biorąc pod uwagę obecną sytuację, menadżer gry, rząd Zaświatów, armia i siły policyjne przystąpiły do akcji. …Zaciskałem pięści, aby powstrzymać moje ciało od drżenia. ……Ravel! Raiser! Ravel, moja cenna kohai i menadżer. Zgodziła się wspierać mnie na drodze do osiągnięcia moich ambicji… …Raiser też; to był jego powrotny mecz po tej całej traumie. Raz zrezygnował, ale teraz wrócił pełen zapału. Wyczekiwał tego meczu z mistrzem bardziej, niż ktokolwiek inny… Kiedy Rias zauważyła moją złość i smutek, wzięła mnie za rękę.

– Więc miejsce pobytu Raisera, Ravel i mistrza Diehausera Beliala-sama jest obecnie nieznane, prawda? – zapytała Rias Azazela-sensei.

– Przede wszystkim możemy potwierdzić, że zanim trójka ludzi zniknęła, ratunkowy system gry został uszkodzony – powiedział Sensei unosząc wskazujący palec.

Hmm! ……System ratunkowy gry? Co to takiego? Nigdy wcześniej o tym nie słyszałem. Oprócz Rias i Sony-zenkaichou, niektórzy ludzie o tym wiedzą, ale wszyscy pozostali członkowie są tacy jak ja i mają zakłopotane miny. Kiedy Sona-zenkaichou to zauważyła, zaczęła wyjaśniać:

– Pierwotnie, aby odpowiedzieć na każdego rodzaju sytuację, ustanowiono specjalny system procedur dla profesjonalnych Królewskich Gier. Na przykład, jeśli miejsce gry zostało zniszczone bardziej, niż się spodziewano, uruchomiano procedurę naprawczą.

…Więc to tak, te procedury awaryjne stworzono tak, aby odpowiadały na wydarzenia i sytuacje, których się nie spodziewano. Tak było podczas meczu pomiędzy Raiserem i mistrzem.

– Więc co się stało? – zapytała Rias.

– Czy to możliwe, że Qlippoth zaatakował mecz!? – dołożyłem się do pytania.

– Taka ewentualność jest brana pod uwagę, ale pewne jest tylko to, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że ktoś nie zachowywał się odpowiednio podczas meczu.

– Co!?

Wszyscy, włącznie ze mną, byli zaskoczeni, kiedy to usłyszeli! Nieodpowiednie zachowanie; czy to oznacza, że podczas gry wydarzyło się coś nieoczekiwanego!?

– To zabronione! Czy to mógł być mistrz!?

Nie mogłem się powstrzymać, aby nie powiedzieć, że według mnie mógł to być mistrz. Nie wierzyłem żeby Raiser i Ravel nie zachowywali się odpowiednio.

– ……Menadżer sądzi że jest inaczej – odpowiedział mi Sensei z poważnym wyrazem twarzy.

…Raiser zachowywał się nieodpowiednio? Nie, to niemożliwe! Ten gość, mimo iż był bardzo arogancki, a jako szlachcic miał dużo dumy i nie myślał dużo, to był absolutnie szczery wobec Królewskich Gier. Przynajmniej mogłem zrozumieć taką postawę. Dodatkowo miał ze sobą Ravel. To niemożliwe, aby coś podobnego miało miejsce. Była moją cenną menadżer. Obiecała, że w przyszłości zrobi ze mną mnóstwo fajnych rzeczy. Taka wybitna dziewczyna nie mogła zrobić czegoś nieodpowiedniego, to było niemożliwe, aby uknuła jakiś potajemny plan. Kiedy Rias zauważyła jak biję się z myślami, uścisnęła mocniej moją dłoń.

– Rozumiem cię, Ise. Ty i ja jesteśmy tacy sami. …Niemożliwe, aby to Raiser był winien. Nie było mu łatwo stanąć znów na nogi i do tego ma przy sobie Ravel. To rodzeństwo zdecydowanie nie zrobiłoby nic niewłaściwego.

– Więc to naprawdę mistrz Belial… prawda? – zapytał spokojnie Kiba, opierając brodę na dłoni.

Miał trudny do odczytania wyraz twarzy. Kiba wiedział więcej o Królewskich Grach ode mnie, ale pod tym względem nie dorównywał nawet Rias. Jeśli chodzi o mistrza, to jego wiedza i znajomość były jeszcze większe. Kiba widział kilka jego meczy i już wcześniej powiedział, że jego gry były uczciwe, a taktyka wyrafinowana i lubił wygrywać dzięki niespodziewanemu atakowi. Jak sugerował jego przydomek, był prawdziwym mistrzem. …Wszystko jedno, czy to Raiser, czy cesarz Belial, trudno było uwierzyć, że któraś ze stron zrobiła coś niewłaściwego… Z powodu tej nagłej sytuacji i niepewnego losu rodzeństwa Feneks, byłem zakłopotany i zaniepokojony.

– …Nie masz żadnych pomysłów w tej sprawie, Azazelu-sensei? – zapytała Akeno-san spokojnie.

Spojrzenia wszystkich zgromadzonych przeniosły się prosto na niego.

– Czy to prawda? – zapytałem.

Kiedy Sensei usłyszał moje pytanie, uniósł rękę i westchnął.

– …Nie mogę tego powiedzieć. Ale jeśli jest tak jak myślę, to stan rodzeństwa Feneks, którego los jest nieznany, nie jest taki zły, jak myślicie. Naprawdę przepraszam, że nie mogę teraz więcej powiedzieć, ale jeśli ufacie moim słowom, to wierzcie mi, że ta dwójka jest bezpieczna.

Co! Naprawdę!? Zarówno Raiser jak i Ravel są bezpieczni!? Sensei naprawdę miał pojęcie w tej sytuacji! Nie powiedziałem mu tego… Azazel-sensei aż do teraz miał do czynienia z różnymi problemami i nie tylko był im w stanie sprostać, ale nawet sobie z nimi radził. Nawet jeśli Sensei tak powiedział, to nie ma powodu aby w to wierzyć…. Przy uchu Rias pojawił się mały magiczny krąg typu komunikacyjnego.

– To wiadomość od Onii-sama. Maou rozpoczęli poszukiwania Raisera, Ravel i cesarza Beliala – powiedziała do wszystkich.

Szczerze mówiąc naprawdę chciałem od razu ruszyć na poszukiwania Ravel. Ale nawet diabły coś robiły, Sensei powiedział, że obydwoje są bezpieczni, więc tylko spowodowałbym kłopoty, gdybym się tam nagle pojawił… Jeśli pozwolę aby emocje wzięły górę… wróg może na to czekać. Ponieważ wróg przeciwko któremu miałem stanąć taki był.... Ponieważ nie byłem w stanie spotkać negocjatora lub przeciwnika, mogłem tylko zgrzytać zębami i uderzać pięścią w otwartą dłoń. …Raiser, Ravel! Rias położyła mi dłoń na ramieniu

– …Ise, teraz to bolesne, ale musimy uwierzyć w Onii-sama i Azazela – powiedziała melancholijnym głosem.

Wziąłem głęboki wdech i kiwnąłem w odpowiedzi głową. Raiser, Ravel… Proszę, bądźcie bezpieczni.


Żywot 1: Niespokojne konsultacje zawodowe[edit]

Część 1[edit]

Kilka dni później, rano...

…Mimo iż pogoda była wspaniała, mój nastrój nie poprawił się ani trochę. Obudziłem się wcześnie, ale od tamtego dnia nie byłem w stanie dobrze spać, ponieważ martwiłem się o bezpieczeństwo Ravel. Nie tylko zresztą ja, pozostali też. Nie spałem dobrze ostatniej nocy i byłem ponury podczas śniadania. …Ponieważ Rias i Asia spały ze mną, też im trudno było zasnąć, gdyż ciągle nie było żadnych wieści, więc rozmawialiśmy o bezsensownych rzeczach. Podczas śniadania jak zwykle siedzieliśmy z moimi rodzicami, Kuroką i Ophis. Ponieważ nasze nastroje były inne niż zwykle, nie rozmawialiśmy… Kiedy jedliśmy, Kaa-san westchnęła.

– Ise! Jutro jest trójstronne spotkanie, prawda? Rozumiesz to? – powiedziała.

…Rozumiem, więc to tak. Jutro jest to spotkanie.

– …Tak, wiem – tylko w taki sposób byłem w stanie odpowiedzieć.

– Naprawdę, powinieneś odpowiedzieć bardziej energicznie. Jutrzejsze spotkanie dotyczy twojej przyszłości, prawda? Pytałam się, czy to rozumiesz – powiedziała z nutą zdziwienia, po czym uśmiechnęła się. – Na twoje też pójdę, Asia-chan.

– Tak, dziękuję ci, Okaa-san.

Asia uśmiechnęła się delikatnie.

– Naprawdę, w przeciwieństwie do ciebie, Asia-chan jest taka urocza… Naprawdę nie potrafię zrozumieć chłopców w twoim wieku.

Tou-san złożył gazetę.

– Ise, przyszłość jest dla mężczyzny bardzo ważna. Jutro powinieneś być bardziej energiczny, kiedy będziesz rozmawiał o tym ze swoją mamą i nauczycielem – powiedział do mnie spokojnym głosem.

Moi rodzice są tacy gadatliwi. Jedząc odpowiadałem nonszalancko Tak, tak. Moi rodzice zamilkli i Xenovia zaczęła mówić:

– Konsultacje zawodowe. Na moje pójdzie pewnie Siostra Griselda… Jednak jest dość zajęta, więc nie wiem jak to będzie.

Irina też postanowiła dołączyć się do rozmowy

– W moim przypadku… Tata i mama są za granicą, więc w moim przypadku także pójdzie Siostra Griselda…

Czy Siostra Griselda jest odpowiedzialna za wszystkich będących pod opieką Kościoła? Cóż, rodzice Iriny są w Anglii, więc nie przyjadą tu na czas. Rossweisse-san dołączyła do rozmowy

– Wprawdzie nie jestem nauczycielką w twojej klasie, ale pomogę ci, przygotowując pewne informacje. W każdym razie przyszłość jest bardzo ważna. Dyskusja z twoimi rodzicami w sprawie wyboru twojej drogi w przyszłości, jest bardzo ważna.

Hm, to co mówi Rossweisse-san ma sens. Kiedy była Walkirią nie tylko miała talent, ale była też genialna, gdy chodziło o magię. Kiedy była odpowiedzialna za opiekowanie się tym staruchem, Odynem, nie miała szansy, aby błysnąć swoimi talentami. Ale teraz jej zdolności wreszcie wyszły na jaw. Mimo iż jej wiek niewiele różnił się od mojego, to doświadczyła już wielu rzeczy… Kaa-san spojrzała w stronę Rias i Akeno-san.

– Rias-san i Akeno-san czekają na zakończenie szkoły. Ich ścieżki kariery zostały już ustalone, więc mają spokój aż do wiosny – powiedziała.

– Byłoby świetnie, gdybyśmy mogły spocząć na laurach, ale ciągle potrzebne są przygotowania, więc nie możemy być beztroskie i zrelaksowane.

– Ufufu, to dlatego, bo będziemy kwitnącymi studentkami.

Kaa-san uśmiechnęła się w odpowiedzi.

– Tak, to prawda, będziecie studentkami. Nie będzie tak samo jak w liceum, więc przygotowania są bardzo ważne.

Studenckie życie, huh, nie mogę sobie tego wyobrazić. Ale czy w następnym roku będę to w stanie zrozumieć?

– A co z tobą, Koneko? Kto przyjdzie dla ciebie na to spotkanie? – zapytała Xenovia Koneko-chan.

– Dla mnie.....

Zanim skończyła, wtrąciła się Kuroka.

– Ja pójdę ~♪ Jestem w końcu jej starszą siostrą.

– …Mimo, iż powiedziałam, że nie musisz przychodzić, to wydajesz się mieć na to chęć.

Koneko-chan westchnęła z na wpółprzymkniętymi oczami.

– Jesteś taka chłodna, Shirone. Nie martw się i zostaw to mi. Uwiodę ich tekstem „Naprawdę bardzo mi zależy na dziecku mojej rodziny, które jest pod twoją opieką ~♪”. Wszystkie dokumenty zostaną załatwione właśnie w ten sposób.

– …Wychowawcą naszej klasy jest kobieta – odparła Koneko-chan.

– Ara ara, to doprawdy powoduje ból głowy, miau.

Mimo, iż Kuroka powiedziała coś takiego, miała zakłopotany wyraz twarzy, kiedy wpychała sobie tamagoyaki[1] do ust. Rias westchnęła po tym, jak usłyszała odpowiedzi od wszystkich uczniów.

– Mimo, że koncentrujecie się na czymś innym, to konsultacje zawodowe są bardzo ważne. Skoro ja i Akeno możemy swobodnie uczęszczać do szkoły, to dlaczego nie pozwolicie nam zająć się innymi sprawami. Powinniście myśleć o swojej przyszłości i szkolnym życiu, rozumiecie? – powiedziała.

– Tak – odpowiedzieliśmy chórem.

…Konsultacje zawodowe huh. …Przypomniała mi się Ravel, która obiecała, że będziemy ciężko pracować…. Jeśli będę miał takie myśli, to mój umysł będzie bardzo niestabilny. Teraz trzeba było pokładać nadzieję w Sirzechsie-sama, Azazelu-sensei i Rias. Potrząsnąłem głową mówiąc „Proszę o dokładkę!” i wręczyłem moją miskę Kaa-san.

Kiedy zakładałem buty przed drzwiami wyjściowymi, przyszła do mnie Kuroka.

– Martwisz się o Ptaszynę, prawda? – zapytała.

Ptaszyna to Ravel. Tak nazywa ją Kuroka.

– Oczywiście, nie mogę się doczekać, aby ją odnaleźć, ale…

– Jak to powiedział były naczelnik, trzeba wierzyć, że jest bezpieczna, prawda? Skoro chodzi o niego, to chyba powinniśmy mu po prostu uwierzyć? – przerwała mi Kuroka.

Nie sądzę, że naprawdę wierzy Azazelowi-sensei. To dlatego, bo podczas śniadania zachowywała się tak jak zawsze. …Nie, po prostu przywykła do takiego stylu życia bez żadnych zmian.

– Shirone, wprawdzie martwisz się o Ptaszynę, ale czasem w porządku jest zaufać dorosłym, prawda? – powiedziała Kuroka do Koneko-chan która skończyła zmieniać buty.

– …Czasem nie mogę zaufać onee-sama.

Kuroka wybuchnęła śmiechem słysząc odpowiedź swojej siostry.

– Miau ha ha, naprawdę, „czasem” nie możesz mi zaufać.

Wyraz twarzy Kuroki była naprawdę delikatny. Codzienna rozmowa z młodszą siostrą bardzo ją cieszyła. Obecnie była najprawdopodobniej najszczęśliwsza wśród nas. To dlatego, bo znów była w stanie żyć ze swoją cenną młodszą siostrą, z którą tak długo była rozdzielona.

– Kuroka-san, jestem gotowa – powiedziała Le Fay stając obok niej.

– Le Fay i ja mamy własne sposoby na odnalezienie Ptaszyny. Też się o nią martwię, więc.... – odpowiedziała Kuroka.

Kuroka objęła Koneko-cha.

– Powinniście się martwić o swoje szkolne życie. Jeśli nie weźmiecie swoich konsultacji zawodowych na poważnie, to Ptaszyna będzie zła, prawda? – dodała

Mn. …Nigdy bym nie pomyślał, że Kuroka powie coś tak przemyślanego. Nawet oczy Koneko-chan były lekko wilgotne. Tak, było jak mówiła Kuroka. Jeśli nie weźmiemy naszych konsultacji zawodowych na poważnie, Ravel zdecydowanie będzie zła kiedy wróci. Mimo, iż była bardzo słodka, to była także bardzo surowa.

– Ach, nie musisz mi o tym mówić.

– …Tak, racja.

Kuroka uśmiechnęła się, kiedy patrzyła na mnie i Koneko-chan. Nawet jeśli martwiliśmy się o bezpieczeństwo Ravel, dni mijały.

Część 2[edit]

Następnego dnia po szkole...

Dzisiaj odbędą się konsultacje zawodowe. Uczniowie ustawili się w kolejce, według swoich numerów i czekali w szkole już wcześniej. Ludzie którzy mieli zajęcia klubowe, dalej je kontynuowali, dopóki nie nadejdzie ich czas. Dlatego zebraliśmy się w pokoju klubowym w starym budynku szkoły, czekając na naszą kolej. Nasi rodzice też tutaj byli. Rias i Akeno-san są absolwentkami, więc nie przyszły i dalej szukały informacji na temat Ravel. …My też chcieliśmy im pomóc, ale skoro powiedziały nam, abyśmy skupili się na przyszłości, nie mieliśmy innego wyboru, niż czekać. Kiedy sobie rozmawialiśmy, przed nami pojawił się.....

– Witajcie wszyscy. Hej, Irina-chan.

Czy to ojciec Iriny!? To naprawdę on!? Przyjechał tu aż z Anglii!? Nawet Irina była zaskoczona.

– Tata!? Jak się tu dostałeś!? – krzyknęła Irina.

Wygląda na to, że nie kontaktował się z nią wcześniej i nagle przyjechał. …Skoro tu przyjechałeś, powinieneś wyjaśnić to swojej córce. Czy ciebie to też nie zaskakuje? Tata Iriny roześmiał się serdecznie.

– Nie spodziewaliście się tego? Przecież to konsultacje w sprawie przyszłości mojej słodkiej córki, prawda? To oczywiste, że jako ojciec musiałem tu przyjechać.

– Doprawdy tato, wiesz, że Michał-sama będzie zły!?

Irina nadęła policzki, jakby była zła… Ale Michał-sama nie byłby zły z takiego powodu. Tata Iriny roześmiał się serdecznie i udawał, że nie zauważa złości swojej córki.

– Poddaję się, oczywiście żartowałem. Przyjechałem do Japonii, ponieważ coś się wydarzyło. Nie, jednakże mój aniołek jest słodki, kiedy się złości.

Tata Iriny nigdy się nie zmieni. Uśmiechaliśmy się, patrząc na ojca i córkę. Nagle tata Iriny podszedł do mnie.

– Tak przy okazji, Issei-kun – wyszeptał mi do ucha.

– Hmm, tak?

– To… Użyłeś tego? Jak zadziałało? – zapytał mnie ze zboczonym wzrokiem.

Co u diabła! Z pewnością mówi o tym pokoju! Niebo zrobiło go, aby umożliwić aniołom robienie zboczonych rzeczy bez ryzyka upadku! W tym celu stworzono specjalną klamkę do drzwi, za pomocą której można wejść do tego tajemniczego pokoju. Został stworzony z osobistego polecenia Michała-san. Naprawdę nie potrafię zrozumieć, o czym myślą tam, w Niebie!

– T-to, ja… Jakby to powiedzieć…

Nie wiedziałem co odpowiedzieć! Zaraz, w praktyce używały tego tylko Irina oraz Xenovia i za każdym razem wprawiały mnie w zakłopotanie… Gdyby po prostu mnie tam zaprosiły, chętnie bym poszedł. Ale te dwie dziewczyny zastępowały klamkę kiedy chciałem skorzystać z toalety i kiedy wracałem wyczerpany z mojej diabelskiej pracy i po prostu chciałem wrócić do mojego pokoju. Uruchamiały go wtedy i wciągały mnie do środka. Nigdy nie wybierały odpowiedniego czasu i ciągle mnie zaskakiwały! Wtedy mogłem powiedzieć tylko coś w stylu „Chodźmy więc do tego pokoju oddzielnie…” Ale nie powiedziałem! Niezupełnie! Naprawdę chciałem im powiedzieć, że wybierały dziwny czas! Cóż, nawet gdybym powiedział że chcę, inne dziewczyny też by to zobaczyły, więc mam nadzieję, że nie przyjdą, nie myśląc przy tym o kłopotach! Zasadniczo Irina (i Xenovia), które nie potrafią wczuć się w nastrój, mają obsesję na punkcie tego przedmiotu. Ostatnio Akeno-san i Kuroka też go pożyczyły. …W każdym razie proszę, dajcie mi korzystać z łazienki.

– Nie mogę się doczekać, kiedy zobaczę mojego wnuka – wyszeptał tata Iriny klepiąc mnie po plecach.

Powiedział tak nagle słowo „wnuk”! Naprawdę jest podobny do moich rodziców. Dlatego właśnie zawsze z nimi rozmawia. Faktycznie, swój do swojego ciągnie.

– Zaczekaj tato, co ty mówisz Iseiowi-kun?

Irinę najwidoczniej zaniepokoiła rozmowa pomiędzy jej tatą, a mną. Normalnie coś takiego powinno się trzymać w sekrecie przed córką, jednak on był przeciwnego zdania.

– Ha ha ha, pytałem jak wyglądają sprawy z tym pokojem!

Kiedy Irina to usłyszała, zarumieniła się!

– Mmm! D-doprawdy, tato, proszę, nie mów takich rzeczy przy swojej córce i jej przyjacielu z dzieciństwa!

Irina była zła, ale jej ojciec.....

– Irina-chan, jesteś słodka, kiedy się złościsz.

Dalej śmiał się serdecznie, nie zwracając uwagi na całą sytuację. …Ach, naprawdę nie potrafię sobie z nim poradzić. Kiedy się nad tym zastanawiałem, Xenovię najwyraźniej bawiła ta sytuacja.

– Fufufu, ta strona Iriny naprawdę nigdy się nie zmieni.

Ze względu na obowiązki Samorządu Uczniowskiego, Xenovia przychodziła do pokoju klubowego coraz rzadziej. Ponieważ dzisiaj były konsultacje zawodowe, skończyła pracę w samorządzie wcześniej i czekała na swoją kolej w pokoju klubowym.

– Jeśli chodzi o ciebie Xenovia, to Griselda-san przyjdzie? – zapytałem.

Xenovia przytaknęła.

– Ach, pierwotnie miała przyjść, ale jest dość zajęta, więc dzisiaj jako jedna osoba...

– Jedna osoba? O czym mówisz? Witaj, Xenoviu.

Ech, osobą która otworzyła drzwi i weszła do środka, była Griselda-san! Xenovia myślała, że nie przyjdzie, więc była zaskoczona.

– S-S-Si-Siostra Griselda! …P-przyszłaś.

Kiedy Griselda-san usłyszała zdumiony ton Xenovi, westchnęła

– Oczywiście, jestem twoją opiekunką. Więc będziemy mogli to potwierdzić podczas tych konsultacji – powiedziała łapiąc Xenovię za rękę i odciągając ją na bok.

– N-nie potrzebuję żadnego potwierdzenia, moja przyszła ścieżka kariery została już potwierdzona.

– Ta przyszłość, którą sobie ustaliłaś jest „dość pobieżna” i szorstka. Posłuchaj mnie i chodź tam ze mną ponownie.

Z taką siłą nacisku nawet Xenovia....

– Uch, nie potrafię się opierać Siostrze…

Poddała się. Usiadły obie na kanapie, aby uzgodnić, co omówią z nauczycielem. Zarówno u Iriny jak i u Xenovi, można było zobaczyć rzadkie wyrazy twarzy, kiedy spotykały się ze swoimi opiekunami, co było bardzo odświeżające. Jeśli chodzi o innych członków… Do mnie i Asi przyszła Kaa-san, Koneko-chan miała Kurokę, więc kto przyjdzie do Kiby i Gaspera?

– Hej, Kiba, Gasper, kto przyjdzie do was?

– Rodzina Gremory co rok przysyła dla mnie jakiegoś sługę który wygląda, jakby był ze mną spokrewniony. Myślę że w przypadku Gaspera jest tak samo, prawda? – zapytał Kiba.

– Tak – odpowiedział Gya-suke.

Ach, więc to tak. Rodzina Gremory ma wiele sług, więc na pewno są tam ludzie, którzy wyglądają podobnie do Kiby, lub Gya-suke.

– Tak przy okazji, jak się ma Tosca-san?

Ostatnio Kiba spotkał się ze swoją byłą towarzyszką, która przeżyła, Toscą-san, więc zapytałem o jej obecny stan. Tosca-san przychodziła czasami do Rezydencji Hyoudou, aby uczyć się o Japonii od Rias, Asi oraz Koneko-chan.

– Mn, dziękuję za opiekę nad nią.

Mimo, że była kimś związanym z Kościołem, z dnia na dzień trafiła pod opiekę Rias, Koneko-chan, Xenovi i Iriny-san. Co dziwne, Kiba i Asia przedstawili ją Kiryuu, z którą też się zaprzyjaźniła. Słyszałem że nauczyła Toscę-san wielu rzeczy, ale… będę musiał mieć na to oko, aby nie stała się zboczoną dziewczyną.

– Też się cieszę, że Valerie i Tosca-san dobrze się ze sobą dogadują – dodał Gya-suke.

Rozumiem, dogadała się z Valerie, więc jest w porządku. To lepsze niż cokolwiek innego, że była w stanie spokojnie żyć w tym mieście razem ze swoimi nowymi przyjaciółmi. Nagle ktoś zapukał do drzwi.

– …Umm, czy to właściwe miejsce?

Osobą która weszła do pokoju klubowego, była moja mama. Ja i Asia poczuliśmy się trochę niepewnie. Podczas oczekiwania, moja mama i tata Iriny zaczęli ze sobą rozmawiać w sympatycznej atmosferze, przez co ja i Irina czuliśmy się zawstydzeni z ich powodu!

Nareszcie nadeszła moja kolej.

Asia skończyła swoje spotkanie przede mną. W klasie siedziały trzy osoby, mój wychowawca, mama i ja. Od kiedy liceum się zaczęło, takie rozmowy były dla mnie trudne. Byłem typem ucznia, który nie chciał być obecny podczas tej dyskujsji. W końcu było tu dwoje dorosłych, którzy byli najbardziej kłopotliwi (rodzic i wychowawca), a ja siedziałem między nimi.... Nawet Kaa-san zrobiła sobie makijaż, kiedy przyszła do szkoły. Chłopcy w moim wieku nie są w stanie znieść czegoś takiego, więc wolałbym aby moi koledzy z klasy i przyjaciele tego nie widzieli! W środku cichej klasy ja i Kaa-san siedzieliśmy z boku, po tym jak pozdrowiliśmy nauczyciela, który siedział naprzeciwko nas i zaczęliśmy rozmowę na temat mojej postawy w szkole i wyników w nauce. Pięć minut później doszliśmy do głównego tematu i zaczęliśmy rozmowę na temat mojej przyszłości.

– Po ukończeniu liceum Hyoudou-kun zamierza studiować na uniwersytecie Akademii Kuou – powiedział mój wychowawca.

– Tak – odpowiedziałem.

Racja, najpierw muszę się dostać na studia, a skoro dostałem się do Akademii Kuou, to będę mógł przejść dalej automatycznie[2]. …Byli uczniowie którzy zamierzali iść na inne uczelnie, ale ja nie celowałem w żadną konkretną. Uniwersytet Akademii Kuou był bardzo dobry, więc planowałem kontynuować moją edukację właśnie tam. Asia, Xenovia, Irina, Kiba ( + Kiryuu, Matsuda, Motohama) mieli podobne zdanie co ja. Innymi słowy, nawet jeśli pójdziemy na studia, to będziemy razem. Pierwszoklasiści myślą tak samo i po dwóch latach będą na uniwersytecie razem z Rias i Akeno-san, które kończą szkołę przed nami. Miło by było założyć klub Okultystyczny na studiach.

– A zdecydowałeś co będziesz robił potem, Hyoudou-kun? Rozmawiałeś już o tym ze swoją Okaa-san? – zapytał nagle nauczyciel.

Kiedy usłyszała to pytanie, przyłożyła dłoń do policzka i wyglądała na zakłopotaną.

– …Nie, ja i mój mąż jeszcze nie.....

Ach, tak…. Wprawdzie powiedziałem im, że idę na studia, ale nie mówiłem, co chcę robić potem.

– Och, to… Planuje pracować jako podwładny ojca Rias… Buchou, senpai, nie, ojca Rias Gremory-senpai… – powiedziałem drapiąc się po policzku.

Co innego powinienem powiedzieć? Nie mogłem powiedzieć o diabelskiej pracy, więc to chyba w porządku że powiedziałem o pracy w firmie Rodziny Gremory, prawda? W końcu mieli firmy nie tylko w Zaświatach, ale też w świecie ludzi.

– Ojciec senpai ma wiele firm, więc planuję znaleźć tam pracę, kiedy skończę studia – powiedziałem.

Senseia wyraźnie to zainteresowało.

– Gremory-san? Ach, Hyoudou-kun jest członkiem Klubu Okultystycznego.

Mój nauczyciel przytaknął mówiąc „Rozumiem”. Pierwotnie Rias była szkolną celebrytką, a szkoła miała powiązania z jej rodziną. Wystarczyło wymienić nazwisko Gremory, aby nauczyciel się zgodził.

– Jak się nad tym zastanowić, Gremory-san i Argento-san też mieszkają w domu rodziny Hyoudou-kuna. Więc rodzice Gremory-san powiedzieli Ci o tym i przedyskutowałeś to z nimi?

– Ech, racja. Gremory-san odwiedzał nas kilka razy i nawet pomógł nam odnowić dom… Nasza rodzina jest mu naprawdę wdzięczna – odpowiedziała kaa-san.

To prawda, nasza rodzina naprawdę jest pod jego opieką. Ta wielka przebudowa oraz inne rzeczy; byliśmy za to bardzo wdzięczni…

– Więc dlatego chcesz pracować w firmie Rodziny Gremory, Hyoudou-kun? Rozmawiałeś już o tym z Gremorym-san? – zapytał nauczyciel.

– Ach, tak. Pewnie już o tym wie – odpowiedziałem.

Powinien być już tego świadomy. Powinien mnie akceptować w większym lub mniejszym stopniu, jako członka Parostwa Rias. Do tego, kiedy podczas ostatnich wakacji byliśmy w Zaświatach, wspomniał że członkowie parostwa mogą sobie wybrać terytorium.

– Pamiętam, że mają biura podróży i hotele w różnych krajach, prawda? W Japonii; w Tokio, Kioto, Osace i innych wielkich miastach są należące do nich hotele. Ach tak, mają też powiązania z przemysłem filmowym. Tak słyszałam w każdym razie od Rias-san – powiedziała Kaa-san.

Faktycznie mają hotel w Kioto… A ich przemysł filmowy jest związany ze mną.

– O ile dobrze pamiętam, w pierwszym trymestrze były obserwacje klasowe, prawda? Czy wtedy jej ojciec i starszy brat nie byli wtedy u nas w domu? – kontynuowała Kaa-san.

Ach, coś takiego miało miejsce. To było pod koniec pierwszego trymestru. Wtedy rzeźbiliśmy w modelinie. Po obserwacjach, ojciec Rias i Sirzechs-sama spotkali się z moimi rodzicami i rozmawiali z nimi, po tym jak przyszli do naszego domu.

– Cóż, czy wtedy ojciec Rias… senpai coś powiedział? – zapytałem.

– Ech, tak, powiedział „Mam nadzieję że w przyszłości będziecie mogli powierzyć nam swojego syna”. Dla nas to było niemożliwe żądanie… Cóż, co naprawdę zamierzasz zrobić? Nie zapytaliśmy odpowiednio, co myślisz, ale mamy nadzieję, że dobrze się nad tym zastanowisz – odparła Kaa-san.

Rozumiem, więc powiedział coś takiego. To znaczy, że dalej będę członkiem Parostwa Rias i chcę też podziękować Rodzinie Gremory za opiekę. Naprawdę są najlepszymi, wysokoklasowymi diabłami! Mimo, że jesteśmy wdzięczni za życzliwość Rodziny Gremory, moi rodzice wciąż chcą znać moje intencje i szanują mnie. Naprawdę jestem im wdzięczny…. Zarówno Tou-san, jak i Kaa-san myślą, że wybrałem moją własną ścieżkę. …Naprawdę nie chcę, aby się martwili. Poza tym wciąż ukrywam przed nimi moją prawdziwą tożsamość.

– Cóż, to prawda. Po skończeniu studiów będę pracował w firmie ojca senpai. Mam jednak inne marzenie… W przyszłości zamierzam się uniezależnić i… założyć własną firmę – powiedziałem.

Tak, moim marzeniem jest uniezależnienie się od Rias, posiadanie własnego parostwa i prowadzenie własnej, diabelskiej kariery oraz uczęszczanie w Królewskich Grach! Poza tym będę żył niemal wiecznie, więc jeśli nie spełnię moich marzeń i ambicji, to nie będzie to warte wysiłku; tak powiedziały mi kiedyś stare diabły! Wraz z trudnymi celami, mogę osiągnąć więcej marzeń i zamierzeń! Ujawniłem im moje cele. …Oczywiście powiedziałem o wszystkim, związanym z diabelstwem.

– To może być firma zależna od Rodziny Gremory, ale chcę ją stworzyć w oparciu o samego siebie. Chcę aby realizowała moje własne pomysły. Otwarcie jej w tym mieście byłoby w porządku, ale w rodzinnym kraju senpai również.

Miasto Kuou byłoby idealne do rozpoczęcia działalności. W tym czasie nie wiem co zrobię, jeśli moje terytorium scali się z terytorium Rias. Najlepiej będzie, jeśli to przedyskutuję. Właśnie ujawniłem wszystkie moje pomysły i zamiary… Kaa-san była zaskoczona.

– Wziąłeś pod uwagę, aż tak wiele?

Mimo iż powiedziałem coś takiego, nie wyglądało na to, że mi wierzy, a jej wyraz twarzy pokazywał, że nie spodziewała się tego.

– Ach, cóż, tak przypuszczam. W końcu to moja własna przyszłość, więc powinienem o niej myśleć przynajmniej do tego stopnia – powiedziałem.

Właśnie, nie powiedziałem rodzicom o tym, więc będą zaskoczeni. Nawet jeśli nie patrzyli na mnie w ten sposób, to wciąż mam marzenia. Chociaż bycie Królem Haremu jest moim najważniejszym marzeniem, nie mogłem o tym powiedzieć! Kaa-san z pewnością by mnie walnęła, a nauczyciel byłby w szoku.

– Wie pani, że pani syn jest bardzo popularny w klasie? Zwłaszcza zagraniczne uczennice; Argento-san, Shidou-san i Quarta-san, zawsze są pod jego opieką. Widzę to przez cały czas. To nie łatwe. Jeśli chcesz wiedzieć więcej o kulturze zachodu, to zapytaj o to Isseia-kuna; nawet pomiędzy nauczycielami tak mówimy – powiedział wychowawca do mojej Kaa-san.

…Moja reputacja w szkole nigdy nie była za dobra i nigdy nie zostałem za nic pochwalony. Ostatnio moja reputacja wśród dziewczyn się poprawiła. Kiba… też mówił dziewczynom dobre rzeczy o mnie. Sposób w jaki na mnie patrzyły powoli się zmieniał. Z pewnością każdy człowiek powinien mieć takich przyjaciół! Matsuda i Motohama nie byliby w stanie zrobić czegoś takiego! Ten przystojniak naprawdę jest niesamowity. Kiba! Dziękuję ci bardzo! Kiedy o tym myślałem, nauczyciel, który mnie pochwalił, westchnął bezradnie.

– Jednak jego zboczenie jest problemem. Uczennice się skarżyły…

– Naprawdę przepraszam! Naprawdę przepraszam! Dalej Ise! Ty też przeproś!

Doprawdy kaa-san, natychmiast ugięła moją głowę w dół, jak tylko to usłyszała i przepraszała. Uch, skoro to powiedziała, nie miałem innego wyboru, niż przeprosić!

– Przepraszam za bycie zboczeńcem!

Przepraszam, że jestem w takim wieku! W ten sposób, ze wstydem, gorącokrwistą pasją i nareszcie z przeprosinami, spotkanie się skończyło. Ale moje marzenia na przyszłość zakładało bycie razem z Asią, Xenovią i Ravel. Więc Ravel…. Zdecydowanie musisz być bezpieczna.

Kolacja, tej samej nocy.....

– Kakakaka! Dawno nie mogłem się tak napić!

Przy stole Tou-san popijał z radością sake. Kiedy usłyszał od kaa-san o szczegółach spotkania, był pod wrażeniem przyszłości, o której mówiłem. Jednocześnie był zachwycony i płakał.

– Och! Oto Ise, mój syn który ma tylko niepohamowany popęd płciowy! Nigdy bym nie pomyślał, że tak zaplanował przyszłość…

A zagrychą do sake mam być ja. To doprawdy zawstydzające. Wszystkie dziewczyny uśmiechały się, kiedy patrzyły na Tou-san…

– Doprawdy, mnie też to zaskoczyło. Kiedy usłyszałam że Gremory-san planuje zatrudnić Iseia po tym, jak skończy studia, skakałam z radości. Ale Ise, wziąłeś pod uwagę, aż tyle… jestem tak poruszona, że aż chce mi się płakać – powiedziała kaa-san żarliwym tonem.

Aachhh, naprawdę zaczęła wycierać łzy, które ciekły jej z oczu! Z takimi ludźmi w rodzinie umrę z zawstydzenia. Przestańcie proszę!

– …Dzisiaj to nic niezwykłego, licealiści powinni wcześnie planować swoją przyszłość – powiedziałem, aby ukryć moje zakłopotanie.

Moi rodzice ucieszyli się jednak jeszcze bardziej. Tou-san uniósł swoją czarkę w stronę Kaa-san.

– Nie ważne, dzisiaj jest czas na świętowanie! Kaa-san, przynieś mi tą butelkę drogiej sake, którą dostałem kiedyś od Sirzechsa-san!

– Tak, tak, wiem. Doprawdy, nie zachowujesz się teraz jak dorosły.

Kaa-san przyniosła sake z kuchni. Ach, ta dwójka ludzi doprawdy jest... Mojej sytuacji nie trzeba powtarzać. Znam powód… To coś, co powiedziałem.

– Ise, musisz powiedzieć swoim rodzicom o przyszłości – odezwała się siedząca obok mnie Rias.

– Ech? Cóż, niech będzie. Powiem to w odpowiednim czasie.

Od kiedy zostałem wskrzeszony jako diabeł, wydarzyło się tyle rzeczy, że nie miałem im jak powiedzieć. Ale przyszłe zamiary powstały dlatego, że stałem się diabłem i różniły się od celów, które miałem w ciągu ostatniego roku. Wtedy myślałem tylko, „Najpierw pójdę na studia”. Moi rodzice też byli tego świadomi.

– Nieładnie. Musisz szczerze porozmawiać z rodzicami o przyszłości. Jeśli nie wyjaśnisz im tego jak trzeba, mogą tego nie zrozumieć i może ci się to nawet wymknąć spod kontroli. Podczas drugiej klasy nie rozmawiałeś szczerze o swojej przyszłości z rodziną, więc sprawiłeś kłopoty zarówno im, jak i nauczycielom, Ise-kun – powiedział Rossweisse-san, patrząc na mnie poważnie.

Takie słowa pasują do nauczycielki…. Ale nie mam nic do powiedzenia. Jednak Rossweisse-san mówiła prawdę. Po moim wskrzeszeniu wydarzyło się tyle rzeczy, że rozmawiałem z moją rodziną mniej, niż przedtem…. Wszyscy zgodzili się z tym, co powiedziała Rossweisse-san.

– Tego oczekiwałam po nauczycielce z Akademii Kuou – powiedziała Koneko-chan.

– …Mimo, iż czasem zapomina o swojej pozycji, naprawdę jest nauczycielką.

Tak, naprawdę jest nauczycielką. Policzki Rossweisse-san pokryły się czerwienią, ale kaszlnęła i kontynuowała:

– Wszyscy tu obecni będą pracowali w jednej z firm Rodziny Gremory po tym, jak już skończą studia, prawda? Nawet wśród nas, nauczycieli, określamy was jako „Przyszli członkowie firmy Gremory”.

Ech, więc tak nas nazywają. „Przyszli członkowie Firmy Gremory”, huh. Należało do niej większość obecnych tu ludzi, poza Iriną, która była związana z Kościołem.

– Tak przy okazji, są też „Przyszli członkowie Firmy Sitri”? – zapytała Rias.

Ach, członkowie Parostwa Sitri. Sona-zenkaichou też jest córką zamożnej osoby i tylko nauczyciele o tym wiedzą. Kiedy rozmawialiśmy o szkole, Otou-san płakał, trzymając Rias za rękę i kłaniając się.

– Nie tylko Ise, ale też Asia-chan dostała zaproszenie z twojej rodzinnej firmy, Gremory-san. Przyszłość dwójki moich dzieci jest naprawdę jasna! Naprawdę nie mogę się nadziękować twojej rodzinie. Dziękuję ci bardzo, Rias-san!– powiedział.

Aaaachhh, objął Rias po tym, jak się upił. Ach, naprawdę nie mogłem zatrzymać go na czas! Chociaż Rias była zaskoczona, natychmiast się uspokoiła i uśmiechnęła.

– Chcemy się tylko wcześniej upewnić, że mamy dostatecznie wartościowe ludzkie zasoby. Z tego powodu zarówno mój ojciec jak i brat są zdania, że i z Iseia, i z Asi, będzie w przyszłości pożytek – powiedziała.

– Uooch, jestem naprawdę wdzięczny, że to powiedziałaś, czuję jeszcze większą ulgę!

– Ise jest pod opieką Rias-san, przyszłość naszej rodziny jest naprawdę jasna.

Z powodu słów Rias, moi rodzice płakali ze szczęścia. Asi, która była częścią tej rozmowy, zabrakło słów, a ja mogłem tylko w zawstydzeniu zakrywać dłońmi twarz.… Cóż, jeśli następnym razem powiem im o przyszłości w taki sposób, ich reakcja będzie jeszcze większa. Następnym razem będę musiał z nimi od czasu do czasu o tym porozmawiać, bo w przeciwnym razie będę musiał znosić takie rzeczy. My dzieci, mamy swoje własne myśli. Po tym jak to powiedziałem, wróciłem do posiłku.

Po kolacji, która była pełna wstydu, wszyscy wrócili do swoich spraw. Wciąż nie było żadnych wieści o Ravel. Po tym jak wziąłem prysznic i zabiłem trochę czasu w salonie, wszedłem na drugie piętro. …Na korytarzu stało niezwykle wielkie, kartonowe pudło.

– …Co to pudło tutaj robi? Kto go tu przyniósł?

High school DxD Volume 20 Page 48.jpeg

Zbliżyłem się do niego… Czy w środku siedzi Gasper? Tylko on mógł zrobić coś takiego. Ale dlaczego ukrywa się w pobliżu mojego pokoju? Uznałem że to dziwne, więc je otworzyłem i....

– …

W środku siedziała blondynka. To Valerie! Kiedy jej czerwone oczy mnie spostrzegły, wybuchnęła radosnym śmiechem.

– Ach, witam.

– V-Va-Vaalerriee....!

Korytarz rozbrzmiał moim zaskoczonym głosem. Oczywiście! Pudło stało na korytarzu od tak sobie. Myślałem że w środku siedzi Gasper, więc nie spodziewałem się zobaczyć Valerie!

– Tak, to ja – powiedziała, po czym wyszła z pudła.

Jakiś czas temu, za zwycięstwo nad zbuntowanymi wojownikami Kościoła, dostaliśmy od kogoś potężnego kawałek Świętego Graala. Azazel-sensei zrobił z niego naszyjnik i podarował Valerie, dzięki czemu odzyskała przytomność. Być może dlatego że była dhampirem, wkrótce po przebudzeniu była w stanie wstać z łóżka i chodzić… Ale wciąż musiała być ostrożna, więc jej możliwości były ograniczone. …Ale nie spodziewałem się, że przyjdzie do mojego domu i to pod postacią kartonowego pudła.

– C-co robisz w tym pudle…

Zapytałem, ponieważ właśnie odzyskała przytomność i nie powinna się przemęczać. Martwiłem się o nią, ale Valerie odpowiedziała ze śmiechem:

– Naśladowałam Gaspera. Uspokaja się, kiedy wchodzi do pudła, więc też chciałam tego spróbować.

…R-rozumiem. Jakich rzeczy o japońskiej kulturze się dowiaduje po przebudzeniu! Nie, nie można było być pewnym, że Valerie sama zapyta o to Gaspera.

– …Ach, wszystko jedno. Więc jak się czujesz? – zapytałem.

– W porządku, dziękuję za troskę. Dzięki kręgom teleportacyjnym mogę dostać się do twojego domu w jednej chwil. Dzisiaj przyszłam tu z Gasperem – odpowiedziała Valerie leniwym tonem.

To byłoby dla niej uciążliwie, gdyby przyszła pieszo. Poruszanie się za pomocą magicznych kręgów było lepsze. Skoro już o tym mowa, Gya-suke również przyszedł.

– Gasper jest obecnie z Koneko-san. Przygotowują notatki dla Ravel-san. Nie chciałam im przeszkadzać, więc przyszłam tutaj – powiedziała Valerie.

Więc Gasper wraz z Koneko-chan wpisał notatki dla Ravel, która była nieobecna w szkole… Z pewnością był dobrym kouhai, który dbał o dobro swoich przyjaciół. Nagle Valerie zaczęła wpatrywać się w pewnym kierunku, po czym odwróciła głowę.

– Jak się nad tym zastanowić, nie mogę usłyszeć głosów „wszystkich”…. To naprawdę dziwne – powiedziała.

Hm.… Ci „wszyscy”, to efekt uboczny Świętego Graala, który w niej mieszkał. Mogła zobaczyć ludzi z innego świata, a nawet z nimi rozmawiać. Sensei powiedział pierwotnie, że to niemożliwe i jeśli dalej będzie się to ciągnęło, jej umysł ucierpi. Kiedy zobaczyliśmy ją wcześniej, z powodu zbyt długiego kontaktowania się z ludźmi z drugiego świata, jej umysł był uszkodzony. Ale teraz Valerie nie korzystała już z Świętego Graala, który opuścił jej ciało i miała naszyjnik zrobiony z jego kawałka, więc wyglądała lepiej niż wtedy, gdy widzieliśmy ją w Rumunii. Nie chciałem kontynuować tego tematu, więc go zmieniłem.

– Jeśli coś w codziennym życiu sprawia ci problemy to po prostu powiedz. Wszyscy ci chętnie z tym pomożemy – powiedziałem z uśmiechem.

– …Ech, jeśli tak mówisz.

Valerie przycisnęła palce do brody i zaczęła myśleć....

– Nie wydaje mi się, aby było coś takiego. Jeśli mogę być z Gasperem, to nie będę samotna.

…Rozumiem, tak długo jak ma Gya-suke, nie będzie samotna. Ta dwójka nareszcie może żyć razem w spokoju. Nie było jej łatwo obudzić się z głębokiego snu, więc to nie byłoby możliwe, gdyby razem nie żyli szczęśliwie. Valerie złożyła dłonie jak do modlitwy.

– Jestem bardzo szczęśliwa, że wszyscy są po mojej stronie. To zupełnie jak sen… – powiedziała.

Takie słowa naprawdę mnie cieszą. To dlatego, bo kiedyś pojechaliśmy walczyć do kraju Frakcji Tepes. Tak, to nie miałoby miejsca, gdybyśmy nie spędzali każdego dnia szczęśliwie razem z Valerie! Też mieliśmy nadzieję na przyjazne i spokojne życie... Nagle mój umysł zmąciła myśl o Ravel, której bezpieczeństwo było niepewne. Poczułem się samotny. Valerie to zauważyła.

– Ravel Feneks-san – powiedziała i spojrzała na sufit. – Ravel-san i jej onii-sama, Raiser-san, prawdopodobnie wciąż żyją. Myślę że wkrótce ich spotkasz.

Kiedy to zauważyła? Valerie zdawała się mieć jakieś przeczucie, kiedy to powiedziała.

– …Dlaczego tak uważasz? – zapytałem.

Valerie przybrała zakłopotany wyraz twarzy.

– …Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale po prostu to wiem…

…Gdyby mówił mi to ktoś inny, nie miałby dużej wiarygodności, ale skoro była to Valerie, której życie zależało od Świętego Graala, było to bardziej wiarygodne.

– Dziękuję ci. Jakby to powiedzieć, też trochę czuję, jakbyś mnie ocaliła – podziękowałem jej.

Dalej się jednak martwiłem. Ale te słowa Valerie sprawiały że czułem się, jakbym był ocalony.

– Właściwie… To ja powinnam dziękować tobie. Jestem wdzięczna, że ja i Gasper znów jesteśmy razem. Dziękuję ci za to – kontynuowała Valerie uśmiechając się przy tym.

– Ach, Valerie! Tutaj jesteś! Nie możesz uciekać z pokoju Koneko-chan! Jeszcze w pełni nie wyzdrowiałaś!

Po schodach zbiegał rozgorączkowany Gasper. Wygląda na to, że kiedy Valerie zniknęła z pokoju, zaniepokoił się i poszedł jej szukać. Kiedy chodziło o Valerie, Gasper szybko wpadał w panikę i w ogóle nie miał temperamentu chłopaka.

– Nie możesz tak sobie chodzić. Musisz się trzymać blisko mnie.

– Ufufu, Gasper jest naprawdę surowy.

Spójrzcie tylko, Gasper był bardzo solidny. Kiedy chłopak zyskuje dziewczynę którą musi ochraniać, staje się silniejszy. Popatrzcie na tych dwoje, moje serce czuje się, jakby było uzdrowione. Jednak tak jaj powiedziała Valerie, jej przewidywania się sprawdziły.

Część 3[edit]

Południe następnego dnia....

Członkowie DxD zostali pilnie wezwani do pokoju klubowego. Azazel-sensei popatrzył na nas.

– Mam wieści – powiedział.

– A więc gadaj, Sensei! – zażądałem.

– Zarówno Raiser Feneks, jak i Ravel są bezpieczni. Nie mają też żadnych problemów – powiedział Sensei.

Co!?!? …Oniemiałem. W milczeniu łzy płynęły z moich oczu. Niepokój w moim sercu nareszcie został złagodzony. Mój nastrój nareszcie się rozjaśnił. Moi towarzysze, którzy też martwili się o Ravel, westchnęli z ulgą.

– Koneko-chan, Ravel jest bezpieczna! To wspaniałe!

– Mn! Wspaniale, Gya-kun! Co za ulga! Naprawdę zmartwiłaś nas na śmierć, głupia Ravel! Co za idiotka…!

Koneko-chan i Gasper, którzy byli pierwszoklasistami, płakali. Sensei poczekał aż się uspokoimy.

– Za ich bezpieczeństwo ręczy Maou, Ajuka Belzebub – powiedział.


Rodzice[edit]

Tej samej nocy...

Po wysłuchaniu raportu Azazela-sensei, członkowie DxD rozproszyli się jako pierwsi. Pojutrze, aby sprowadzić z powrotem rodzeństwo Feneksów, spotkają się z Maou Ajuką Belzebubem. Po wzięciu kąpieli z Asią w wielkiej podziemnej łaźni, Rias wspinała się po schodach rozmawiając z nią.

– To naprawdę wspaniale, że Ravel-san i Raiser-san są bezpieczni.

Asia czuła ulgę i położyła rękę na piersi. Powiedziała Rias że martwi się nie tylko o Ravel, ale też o Raisera. Była naprawdę słodką, młodszą siostrą. Rias uśmiechnęła się.

– Ech, to naprawdę dobre. Mimo że w pełni ufam onii-sama i Azazelowi, to ciągle czułam, że coś im może się stać, ale mój strach od razu wyparował – odpowiedziała.

Tak, jeśli jest szansa że to prawda…. Na tym świecie nie istniało coś takiego, jak poczucie pewności. Rias też to rozumiała. W starciu z Frakcją Bohaterów, jej ukochana osoba, Hyoudou Issei, stracił swoje ciało. Kiedy to sobie przypomina, uważa to za cud, że przeżył. Pierwotnie, gdyby umarł, byłoby to zrozumiałe. Jednak coś takiego się powtórzyło. Dla Raisera i Ravel mogłoby się to skończyć w najgorszy, możliwy sposób. Więc kiedy się dowiedzieli, że są bezpieczni, z głębi swojego serca czuli się naprawdę szczęśliwi. Jeśli chodzi o Raisera, to naprawdę chciała go pokonać w profesjonalnej, Królewskiej Grze. Zaś w przypadku Ravel, to całkiem jej ufała, jako menadżerce Iseia. Gdyby Ise nie miał Ravel, to nie byłby w stanie posunąć się dalej ze swoimi marzeniami i ambicjami.

Jak ta dwójka trafiła do Maou Ajuki Belzebuba? Ta wiadomość była poufna i tylko mała liczba ludzi o tym wiedziała. Nawet wszystkie wysokoklasowe diabły o tym nie słyszały. Była jedna rzecz, która przykuwała uwagę. Miejsce pobytu mistrza, Diehausera Beliala. Cesarz Belial najwyraźniej zniknął wraz z rodzeństwem Feneks, więc dlaczego wieści były tylko o tej dwójce? Gdzie właściwie zniknął Cesarz Belial? …Tajemnica ciągle nie została rozwiązana. Wciąż pozostawiało to cień niepewności w sercu Rias. Rozumiała, że jej niepokoje dążyły w złym kierunku. Kiedy Cao Cao z Frakcji Bohaterów wezwał Samaela, czy kiedy wyruszyli do Frakcji Tepes, zawsze były uczucia, których nie można było wyrazić słowami; i zawsze kończyło się tragicznie. Dlatego miała złowieszcze przeczucia.

Kiedy Rias i Asia weszły na górę i wzięły napoje z automatu, skierowały się do salonu.

– Ara, czy to nie Asia-chan i Rias-san.

Mama Iseia przeglądała coś przy stole w salonie.

– Właśnie wyszłyśmy z kąpieli. Mogę wiedzieć co robisz, haha-ue-sama?

Rias i Asia zbliżyły się z ciekawością......

– Cóż to album.

Mama Iseia otworzyła książkę, aby Rias i Asia mogły zobaczyć.

– Cóż, to album ze zdjęciami.

Mama Iseia rozłożyła na stole pełno albumów, które zawierały zdjęcia Iseia z dzieciństwa.

– Ach, pokazywałam wam już je.

Widziały już je przedtem w pokoju Iseia, przed atakiem Kokabiela. Wtedy bardzo się podekscytowały, gdy je oglądały. Rias i Asia usiadły na na sofie, a każda z nich wzięła jeden z albumów ze zdjęciami Iseia z dzieciństwa. Poprzednio były zbyt podekscytowane i nawet nie zauważyły, że każdy z albumów ma inny tytuł. Były tu takie jak „Pierwszy album Isseia”.

– Utrwaliliście tutaj każdy etap dorastania Iseia – powiedziała cicho Rias, uśmiechając się miękko.

– …To nasz jedyny syn. Co by nie było, Ise jest naszym słodkim dzieckiem. Dlatego czasami przeglądam te fotki z dzieciństwa, kiedy był naprawdę słodki.

Dzięki tym słowom Rias i Asia to poczuły; że Ise naprawdę kocha swoich rodziców. Czuło się to nie tylko z uśmiechu jego mamy i zgromadzonych tu zdjęć; mogły wyczuć jak mocno kocha Iseia i troszczy się o niego. Nagle mama Iseia zatrzymała się na jednym ze zdjęć.

– Ach, to właśnie to.

Rias i Asia spojrzały na tę fotografię. Przedstawiała Iseia w podstawówce. Trzymał wędkę, która była znacznie większa od niego i stał z nią dumnie.

– Cóż to takiego? – zapytała Rias.

– Wtedy to była ulubiona wędka mojego męża. Naprawdę lubił wtedy wędkować. Uczył też tego Iseia. Mimo iż od dawna nie łowił, to gdy był młodszy, często wędkował z Iseiem w rzece, lub morzu.

…To był pierwszy raz, kiedy słyszały tą historię. Ise poszedł właśnie powędkować. Chociaż wiedziały ze jadł ryby które złapał podczas treningu…

– Kiedy Ise był mały, był pod wpływem swojego ojca i chodził na ryby, ale pewnego dnia nagle przestał – kontynuowała mama Iseia.

– A co się stało? – zapytała Asia.

Mama Iseia uśmiechnęła się krzywo.

– Ta wędka ze zdjęcia została zniszczona przez Iseia – powiedziała.

Złe wspomnienie z jego dzieciństwa.

– Kiedy wędkowali w morzu, Ise wykorzystał fakt, że jego otou-san zrobił sobie przerwę, więc wziął jego wędkę bez pozwolenia. Naprawdę chciał jej użyć i złapać za jej pomocą dużą rybę, dzięki czemu zostałbym pochwalony… Ale skończyło się na tym, że nie używał jej jak należy i załamał ją. Jego ojciec był smutny, a Ise przepraszał i płakał, co było bardzo problematyczne.

…Każde dziecko spotkało coś takiego, kiedy było młodsze. Kiedy Rias była młodsza, też próbowała zdobyć uznanie rodziców, ale czasem wpadała w wielkie kłopoty. Nagle przypomniała sobie dzieciństwo i nie mogła uwierzyć, że taka wtedy była. Twarz mamy Iseia przybrała smutny wyraz.

– Otou-san po prostu przebaczył mu i powiedział, aby uważał, aby nigdy się to ponowne nie wydarzyło. Ale Ise… nigdy nie poszedł ponownie na ryby po tym incydencie. Pewnie nigdy sobie nie wybaczył. Takim dzieckiem był. Jeśli kogoś zasmuci, to sam będzie się czuł smutny i nie posunie rzeczy dalej nawet po przeprosinach – powiedziała.

– …Ise-san jest taki, jakby to powiedzieć? Mogę zrozumieć go mniej, lub bardziej – szczerze odpowiedziała Asia.

…W rzeczy samej, Rias też się zgodziła. Ise był tego typu osobą. Zawsze kiedy wydarzyła się tragedia, nawet jeśli nie była to jego wina, to zawsze brał za to odpowiedzialność. W takich chwilach, jeśli był coś w stanie zrobić samemu, to robił to; wszyscy byli smutni z tego powodu, ale on dalej by nalegał. Ise ciągle nie wybaczył sobie tego, co spotkało Asię. Gdyby był silniejszy, to Asia by nie umarła. Jednak to dzięki temu był taki silny jak teraz.

– …Czy to dziecko zrobiło coś, co zasmuciło Asię-chan? Nie, nie zrobiłby nic, co doprowadziło by ją do płaczu. Wręcz przeciwnie, byłby smutny, gdyby nie mógł pomóc Asi-chan.

Cóż …Rias nie mogła nic dodać. Mama Iseia zawsze się w niego wpatruje i bardzo dobrze go rozumie. Poczuła że jej uczucia nie stoją w opozycji do uczuć mamy Iseia, a dokładniej mówiąc, jego mama patrzyła na niego bardziej troskliwie niż ona.

– …Wiedziałaś o tym? – zapytała Asia.

Mama Iseia uśmiechnęła się.

– Oczywiście że tak, jestem w końcu jego matką. Ise jest bardzo opiekuńczy wobec Asi-chan. Zdecydowanie ciągle sobie nie wybaczył i ciągle tego żałuje.

Mimo że nie zna ich prawdziwej tożsamości, to była w stanie wyczuć zmianę. To zapewne jej instynkt macierzyński. …Rias przygotowała się na dzień, w którym nie będzie można tego dłużej ukrywać.

– Z tego samego powodu Ise już nie wędkuje. To pewne, że ciągle sobie tego nie wybaczył – kontynuowała mama Iseia, po czym rozprostowała palec. – Jest jeden zły nawyk, który mu się nie zmienił, od kiedy jest młody.

– Jaki? – zapytała Rias.

Mama Iseia opuściła głowę i spojrzała na zdjęcie Iseia z dzieciństwa.

– Jeśli zrobi coś złego, nie wybaczy sobie tego. Z tego powodu będzie mocno przepraszał. Wyraz jego twarzy zawsze będzie taki sam (bolesny i skruszony). Od razu będziesz wiedziała, jeśli spojrzysz. Jego tata też wie o tym nawyku. To dziecko zawsze ma taką minę.

…Faktycznie, zawsze przepraszał „Myliłem się”, „Przykro mi”, „Przepraszam”, jakby miał wyrzuty sumienia. Rias przypomniała sobie, że jego wyraz twarzy za każdym razem był taki sam (bolesny i skruszony).

– …Rias-san, Asiu-chan, wprawdzie nie czas to teraz mówić, ale pozwólcie mi to powiedzieć. Powierzam wam Iseia, może i jest zboczony oraz głupi, ale to szczera osoba.

– Tak, ogibo-sama[3].

– Tak, okaa-san.

Okaa-san mocno trzymała obie dziewczyny za ręce i tak jak one, skinęła głęboko głową.


Żywot 2: Święta Prawda[edit]

Część 1[edit]

Następnego dnia...

Ja, Hyoudou Issei, wraz z Asią odwiedziłem wcześnie rano pewne miejsce. To była olbrzymia otwarta przestrzeń pod miastem Kuou. Miejsce miało kształt kopuły i było okryte kilkoma warstwami ochronnych barier. W środku znajdował się wielki, okrągły obiekt, smocze jajo. Należało ono do rzadkiego gatunku, Widmowego Smoka i zostało nam powierzone przez staruszka Tannina, przed bitwą z wojownikami Kościoła. Widmowy Smok przeniósł się do Zaświatów, ale ich atmosfera nie sprzyjała wylęgowi jaja, więc umieściliśmy je w tym miejscu w świecie ludzi, aby mogło się spokojnie wykluć. Odtąd to miejsce znajdowało się pod opieką członków Drużyny DxD, którzy byli w mieście. Dzisiaj była moja kolej, ale Asia przyszła popatrzeć ze mną. Był tu jeszcze ktoś. Kiedy ją zobaczyłem, roześmiałem się.

– Nie spodziewałem się, że będziesz się opiekowała tym jajem.

Popatrzyłem na Ophis, która tuliła się mocno do jajka.

– Nigdy nie wychowywałam dzieci, ciekawe.

Zgadza się, oprócz nas, którzy przychodzili tu każdego dnia, Ophis także pojawiała się tu codziennie. Ponieważ „jajo”, „wylęg”, i „smok” były ważnymi słowami, więc wzbudziły jej zainteresowanie. Ophis powiedziała, że nigdy nie widziała jak się wykluwa smok, pomimo iż żyje od tak dawna, więc chce skorzystać z okazji i to zobaczyć. …Kiedy to mówiła, odnosiłem wrażenie, jakby była rodzicem…. Widząc jej urocze zachowanie, nie potrafiłem się nie śmiać.

– Hehefufu.....

Nie wiem gdzie się tego nauczyła, ale używała techniki oddychania, jak kobieta w ciąży…. Co więcej, technika oddychania dla kobiet w ciąży jest bezużyteczna dla jajorodnego organizmu. Do tego jaja same się wykluwają! …Za dwa dni Ravel i Raiser wrócą spod opieki Ajuki Belzebuba-sama. Podobno są bezpieczni, ale z powodu sytuacji Belzebuba-sama i czasu, było wiele spraw, które potrzebowały jego uwagi i dlatego wybrano ten dzień. …Może ma to coś wspólnego z polityką. W końcu Ravel i Raiser są w to zamieszani….

– …

W rzeczywistości ta przestrzeń miała jeszcze innego gościa. Kawałek dalej siedział gość w czarnym płaszczu, który nie odrywał wzroku od Ophis. To doprawdy niespodziewane, że nawet Smok Zła, Crom Cruach, tu był! Tak długo jak wiedział że Ophis tu jest, zamierzał obserwować wszystkie jej działania. …Trudno go było uznać za strasznie złego smoka… Ale wciąż był bardzo straszny. Ponieważ trudno z nim było porozmawiać, nie mieliśmy innego wyboru, niż mu zaufać. Wprawdzie staruszek Tannin ufał mu bezgranicznie, ale wciąż nie było łatwo się z nim dogadać… Kiedy o tym myślałem, Asia ruszyła w jego stronę i stanęła przed nim.

– U-umm, zjedz to, jeśli chcesz – powiedziała.

Asia wyjęła z torby banany. Ophis zawsze je jadła. Nie tylko ona, Asia rozmawiała też z czterema Smokami Zła oraz Fafnirem. Być może w umyśle Asi istniała enigmatyczna myśl, że smok = banan.

– To się nazywa banan. Wiesz że jest bardzo smaczny?

– …

Crom Cruach po cichu wziął od Asi banana. Byłem zakłopotany, jak na to odpowiedzieć. Po tym jak Asia dała mu owoc, ukłoniła się i wróciła, po czym uśmiechnęła się.

– Czasem przychodzę aby zobaczyć jak się ma Ophis – powiedziała.

Relacje pomiędzy Asią i Ophis były bardzo dobre. Naprawdę dobrze radziła sobie ze smokami…. Azazel-sensei zawsze mówił że ma duży potencjał, jako poskromicielka smoków. Powiedziała ze smoki mają coś, czego nie może wyjaśnić.

– …A jak tam Fafnir, Asiu? – zapytałem.

Podczas walki w Niebie został ciężko ranny, kiedy bronił Asi. Smoczy Król który został ciężko ranny, aby bronić Asię..... Po bitwie z Rizevimem, Fafnir spał, aby się wyleczyć. Mimo że Asia uleczyła jego rany… Miała smutny wyraz twarzy i pokręciła głową.

– …Rozumiem.

Wciąż nie odpowiadał i mimo iż Asia go wzywała, wciąż milczał. Rozmiar obrażeń przekroczył to, czego się spodziewano. Asia powiedziała wszystkim że nie wróciła ani jego świadomość, ani siła fizyczna, a odpowiedzi od niego wciąż nie było….

– Nie martw się, Fafnir obecnie walczy – powiedziała nagle Ophis.

– Jest Smoczym Królem, nie umrze tak łatwo – powiedział, Crom Cruach, patrząc poważnym wzrokiem i trzymając banana w ręku.

– ?

Asia i ja spojrzeliśmy na siebie; słowa tych dwóch smoków nas zakłopotały. Tymczasem było już prawie południe.

– Już prawie czas na drugie śniadanie. Co zamierzasz zrobić, Ophis?

Ophis zostawiła jajko z żałosnym wyrazem twarzy i podeszła do nas.

– Nie przegapię posiłku.

Rany, ten loli Boski Smok-sama był niesamowicie chciwy…. Cóż, planowaliśmy iść do domu, ale co ten drugi smok-sama zamierza zrobić?

– Co zamierzasz.... – zapytałem, ale okazało się że zniknął.

Kiedy usłyszał że Ophis odchodzi razem z nami, szybko zniknął…. Ale nie spodziewałbym się, że zabierze ze sobą banana.....

Część 2[edit]

Dwa dni później był weekend.... Dzisiaj spotkamy Ajukę Belzebuba-sama, a Ravel i Raiser wrócą. Byliśmy wszyscy gotowi i planowaliśmy użyć magicznego kręgu teleportacyjnego w moim domu, aby udać się do Belzebuba-sama. Aby się uspokoić, poszedłem na pierwsze piętro i napiłem się wody. Mój ociec siedział tymczasem na kanapie i polerował swoją wędkę.

– Hej, Ise. planuję iść na ryby, więc może pójdziemy razem? Kaa-san też pójdzie. Poproś Asię-chan, aby też poszła z nami – powiedział.

Tou-san uśmiechał się, kiedy mnie zapraszał. …Wędkowanie, huh. Nasza trójka i jeszcze Asia? …Hm, wprawdzie nie jest to zły pomysł, ale to trochę niefortunne. Jeśli w tej sytuacji ja i Asia pójdziemy razem, czułbym się źle wobec pozostałych osób. Podrapałem się przepraszająco po głowie.

– Przepraszam, tou-san. …Jestem teraz dość zajęty. Mam coś bardzo ważnego do zrobienia. Może następnym razem? – przeprosiłem.

Kiedy tou-san usłyszał moją odpowiedź, wyraz jego twarzy był nieco samotny, ale uśmiechną się krzywo.

– …Rozumiem. Wprawdzie chciałbym kiedyś powędkować z moim synem, ale jesteś też licealistą i masz swoje własne priorytety – powiedział.

– Przepraszam.

– Nie przejmuj się, wszystko w porządku. Następnym razem chodźmy wszyscy razem!

Mimo że tou-san odpowiedział mi w ten sposób… Nie mogłem powiedzieć mu prawdy. Wprawdzie było to dość bolesne, ale był to jedyny sposób, aby ochronić moich rodziców przed niebezpieczeństwem. Po tym jak tou-san to powiedział, nagle pojawiła się kaa-san.

– Otou-san był bardzo szczęśliwy, kiedy usłyszał, że zamierzasz stworzyć własną firmę, więc chciał iść z tobą powędkować, aby szczerze z tobą porozmawiać – szepnęła mi do ucha.

Cóż. …Więc to tak. Tou-san naprawdę był szczęśliwy. Dlatego chciał ze mną powędkować.

– …Ach, rozumiem, ale następnym razem pójdę – powiedziałem.

Kaa-san uśmiechnęła się gorzko i poklepała mnie po plecach.

– Dobrze, więc ja mu dotrzymam towarzystwa. Możesz zająć się swoimi sprawami – powiedziała kaa-san, zabierając kubek z mojej dłoni. – Ale wiesz Ise, twój tata chce z tobą porozmawiać, jako twój ojciec. Nie możesz o tym zapomnieć, dobrze?

…Porozmawiać? Czułem się trochę nieśmiały po tej uroczystej rozmowie z dwójką ludzi…. Byłem chłopcem w tym wieku, więc taka rozmowa z ojcem byłaby trudna…

– Zrozumiałem – odpowiedziałem, po czym wróciłem na dół.

Członkowie Klubu Okultystycznego, Grupa Sitri, Griselda-san i Azazel-sensei zebrali się w piwnicy. Dulio pilnował Niebios, a Ikuse Tobio był gdzieś na misji, więc nie mogli się tu obaj stawić. Drużyna Valiego też nie przyszła. Wprawdzie wezwaliśmy Kurokę i Le Fay, ale najwidoczniej były z Valim…

– ……

Byłem nieco rozkojarzony, gdy przypomniałem sobie, co powiedzieli mi rodzice. Postanowiłem sprowadzić tu z powrotem Ravel, ale w pamięci miałem też ich słowa…

– O co chodzi, Ise? – zapytał Azazel-sensei, który zauważył, że dziwnie wyglądam.

– Ach, przepraszam, jest coś, o czym myślę.

– Coś z twoimi rodzicami? – zapytała Rias, która najwyraźniej o tym wiedziała.

Tak jak się spodziewałem, Rias naprawdę mnie rozumiała. Sensei westchnął.

– Zastanawiam się co to było; pokłóciłeś się z rodzicami? Martwienie się teraz o takie rzeczy będzie kłopotliwe. Powiedz to, a może będziesz się w stanie odprężyć – powiedział.

Może to zadziała, więc opowiedziałem wszystkim o tym, co się stało.

– To nic takiego. Wprawdzie chcieli iść na ryby, ale odmówiłem, gdyż są inne sprawy.

Kiedy Sensei to usłyszał, potarł brodę.

– …Wędkowanie, huh. I to razem z synem – powiedział elokwentnie, po czym zwrócił się do mnie. – Posłuchaj uważnie, Ise. Wprawdzie dzisiaj nie możesz iść, ale następnym razem powinieneś.

– Ech? Cóż, pewnie. Tak zamierzałem…. Dlaczego tak z tym nagle wyskoczyłeś Sensei?

Sensei położył mi dłoń na ramieniu.

– Rodzice nie będą z tobą na zawsze. Pewnego dnia cię zostawią. Więc kiedy ciągle tu są, powinieneś wypełnić swój obowiązek, jako ich dziecko.

– Ach, tak, wiem…

Nagle Akeno-san i ja spojrzeliśmy na siebie. Uśmiechnęła się lekko. …Moi rodzice nie będą ze mną zawsze? To prawda; jeśli chodzi o mnie, mającego oboje rodziców, można by powiedzieć, że jestem najbardziej pobłogosławiony wśród wszystkich. …Postanowiłem że tak długo, jak mam czas, chciałbym pójść na ryby z ojcem. Muszę czasami spędzić trochę czasu z moją rodziną! Kiedy to sobie postanowiłem, Sensei popatrzył na nas.

– Ty też powinnaś zapamiętać te słowa, Rias – powiedział.

– Bardzo dobrze ich rozumiem, ale chyba nadszedł czas? – odparła Rias.

Sensei westchnął.

– Doprawdy, dlatego mówię wam młodziaki… Powinniście się przygotować.

Azazel-sensei uwolnił z dłoni światło i pod naszymi stopami rozbłysł magiczny krąg typu transportowego. Celem przeznaczenia było miejsce pobytu Ajuki Belzebuba-sama. To był jedyny sposób, w który można to było jasno wyjaśnić. Po kilku sekundach otoczyło nas światło, którym emanował magiczny krąg i nagle zostaliśmy zabrani do celu naszej podróży....

Część 3[edit]

Kiedy światło zniknęło, miejscem do którego przybyliśmy, była.... piaszczysta plaża. Racja, jakby na to nie patrzeć, to była plaża. Niebo nad nami… było bardzo ciemne. Była noc. Szum fal roznosił się echem po cichej plaży. …W Zaświatach nie ma mórz. Duże jezioro też to nie było…. Ale Niebo wyglądało inaczej niż to w Zaświatach. Czyli to świat ludzi…? Kiedy tak myślałem, zobaczyłem że coś wisi w powietrzu. Przypominało Księżyc, tylko że były dwa. W świecie ludzi był tylko jeden, więc co to za miejsce…? Wszyscy spostrzegli, że nie były to ani Zaświaty, ani świat ludzi i zaczęli rozglądać się dookoła.

– To miejsce jest odtworzoną częścią innego wymiaru, znanego jako drugi świat – nagle rozległ się czyjś głos.

Spojrzeliśmy w kierunku z którego nadszedł i zobaczyliśmy mężczyznę siedzącego na krześle, którego otaczała urzekająca atmosfera, to Maou Ajuka Belzebub-sama. Obok niego stało łóżko, na którym ktoś spał. …Tylko że to krzesło i łóżko w ogóle tu nie pasowały. Normalnie na plaży korzysta się chyba raczej z parasola i leżaka? …Tajemniczość naprawdę pasowała do nietypowego smaku tego Maou-sama. Belzebub-sama zamknął książkę którą czytał i pozdrowił nas.

– Dawno się nie widzieliśmy, członkowie Domostwa Gremory… Nie, powinienem raczej powiedzieć, członkowie DxD.

Azazel-sensei jako pierwszy zrobił krok naprzód i uścisnął dłoń Belzebuba-sama, który wstał z miejsca.

– Trochę czasu minęło. Ostatni raz widzieliśmy się w Zaświatach, Ajuka.

Belzebub-sama uśmiechnął i uścisnął mu dłoń.

– Po raz pierwszy spotykamy się jednak bez towarzystwa innych VIP-ów, były naczelniku Azazelu-dono.

– Bardziej jestem ciekaw, czy przygotowałeś to wcześniej? – zapytał Sensei, rozglądając się dookoła.

– Można powiedzieć, że nasze spotkanie jest dość niebezpieczne dla naszych frakcji, nawet jeśli są zintegrowanymi członkami DxD – odpowiedział Belzebub-sama, uśmiechając się krzywo.

– Ajuka-sama, co z Raiserem i Ravel? – zapytała Rias.

Belzebub-sama spojrzał w stronę łóżka.

– Raiser Feneks został już zabrany przez swoją rodzinę, która przybyła wcześniej. Uznali jednak, że księżniczkę najlepiej by było powierzyć tobie. Ravel-san jest tam.

Spojrzeliśmy na łóżko w którym.... Ravel spokojnie spała. Uch! Nie mogliśmy się wszyscy powstrzymać i ruszyliśmy w jej stronę.

– Ravel! Ravel!

– Ravel!

Koneko-chan i ja wykrzykiwali głośno jej imię.

– Teraz śpi – powiedział Belzebub-sama, aby nas uspokoić.

– …Nnn… Ise… sama? I Koneko-san…? – odpowiedziała na nasze wołania Ravel.

Kiedy Ravel otworzyła oczy, zobaczyła mnie i Koneko-chan!

– Uwuaaaaachhh!

Kiedy Koneko-chan zobaczyła że Ravel jest bezpieczna, przytuliła ją i zaczęła płakać. Ja wstydziłem się trochę, aby ją przytulić… Ale nie potrafiłem powstrzymać potoku łez, widząc że Ravel była cała i zdrowa! Wszyscy czuli zresztą ulgę. …Rozumiem, nie tylko Ravel, ale też Raiser jest bezpieczny i wrócił do domu ze swoją rodziną.

– Moi specjalni agenci, drużyna Slash Doga, są ochroniarzami Raisera, więc nic im się nie stanie – dodał Sensei.

Więc jego zadaniem było ochranianie Raisera. …Jednak jego bezpieczeństwo musi być ważną sprawą, skoro chroni go specjalna drużyna Grigori… To wydaje się mieć powiązanie z miejscem, w którym śpi Ravel. To pewne, że ta dwójka została wmieszana w jakiś incydent. Kiedy potwierdziliśmy, że rodzeństwo Feneks jest bezpieczne, Belzebub-sama odezwał się do nas:

– Cóż, nie zaprosiłem was wszystkich tylko po to, aby powiedzieć wam, że ta dziewczyna jest cała i zdrowa.

Nagle Belzebub-sama wyjął coś z kieszeni; figurę szachową. …O ile mnie pamięć nie myli, to właśnie Belzebub-sama stworzył system Diabelskiego Pionka. To wiadomo już od dawna, ale… nie widziałem wcześniej figury, którą trzymał w dłoni. To nie był ani Pionek ani Skoczek, ani tym bardziej Goniec czy Wieża, a już na pewno nie Królowa.

– Coś nie tak z tą figurą? Nie przypomina żadnego z Diabelskich Pionków.

Racja, aura którą emanowała ta figura, zdecydowanie należała do Diabelskiego Pionka. Wskrzeszone diabły, włącznie ze mną, mogły to poczuć. Wtedy z ust Belzebuba-sama popłynęła szokująca prawda:

– To figura Króla.

– CO!?

…Jak to możliwe? To w ogóle prawda!? Jak można się spodziewać, wszystkich to oszołomiło! To dlatego, bo aż dotąd nigdy nic nam nie powiedziano o istnieniu figury Króla. Z tego co słyszałem, po zostaniu wysokoklasowym diabłem, musimy tylko dotknąć „Pomnika” wewnątrz zamku Maou, albo któregoś z lordów, aby zostać Królem. Po tym dostajemy zestaw własnych Diabelskich Pionków i możemy zebrać parostwo. Dlatego powiedziano nam, że figura Króla nie istnieje… co prawda było to zaskoczeniem dla wszystkich, to był jednak ktoś, kogo to nie ruszyło, a konkretnie Azazel-sensei.

– …Wprawdzie słyszałem plotki, ale widzę to po raz pierwszy.

– …Wiedziałeś o tym, Sensei? – zapytałem.

Sensei potarł dłonią brodę.

– Słyszałem tylko plotki. Po podpisaniu traktatu pokojowego z diabłami kontynuowałem jednak szukania prawdy.

Nie, nie, byłem zbyt zaskoczony! Nawet wysokolasowa diablica i Król, Rias, wyglądała na zaskoczoną, kiedy patrzyła na figurę, którą trzymał w ręku Belzebub-sama.

– …Figura… Króla? Jak to możliwe? Technologia ich produkcji nie została jeszcze rozwinięta, prawda? Przecież sama rejestracja za pomocą „Pomnika” wystarczy, prawda? Tak działa system, zgadza się? – powiedziała.

Belzebub-sama pokiwał głową.

– Cóż, figura Króla pierwotnie nie istniała. Tak jak powiedziałaś, pierwotnie istniał system Diabelskiego Pionka i proces rejestracyjny Króla… Nie, mogę tylko powiedzieć, że wszystko było procesem rejestracyjnym. Ale aby nie narażać figury Króla na przypadki, kiedy sługa diabła awansuje, a figura w jego ciele połączy się z figurą Króla, co może być bardzo niebezpieczne – powiedział bawiąc się figurą w swojej dłoni. – Charakterystyczną cechą tej figury jest po prostu wzmocnienie mocy. Ale nie wzmocni jej słabo, tak ze dwa, czy trzy razy. Dopóki ktoś to posiada, może się wzmocnić dziesięć, albo jest szansa że i nawet sto razy. Łopatologicznie mówiąc może wzmocnić moc ponad wszelkie pojęcie. Dlatego figura Króla jest zabroniona. Obawiano się, że ci, którzy uzyskają ten rodzaj mocy, mogą mieć wrogie zamiary wobec rządu i mogą mu szkodzić. Nadmiar mocy może niektórych zaślepić

…Czyste wzmocnienie. Węże Ophis też zdaje mi się zapewniały dziesięciokrotne, albo i nawet stokrotne wzmocnienie mocy, prawda? Czy Frakcja Starych Maou o tym wie? …Nie mam pojęcia, a nawet jeśli o tym wiedzieli, zastanawiam się czy z tego skorzystali. Dlaczego figura Króla została więc stworzona przez Maou.... Nie sądzę że nienawidzili obecnych władców Zaświatów tylko dlatego, bo korzystali z figur Króla. Wciąż pamiętam że Frakcja Starych Maou była wyjątkowo wrogo nastawiona. …Ci goście dostali węże po tym, jak otrzymali wsparcie Ophis, a następnie poddali się mocy. Gdyby byli w stanie użyć tej figury Króla, to pojawiłoby się wielu potężnych wysokoklasowcyh i wskrzeszonych diabłów. …Diadora z pewnością zatraciłby się w mocy tej figury. Zabronienie jej było łatwe do zrozumienia. Belzebub-sama stworzył w swojej dłoni mały, magiczny krąg. Po przesłaniu do niego małej ilości energii, na plaży pojawiły się postacie dwunastu ludzi. …Czułem że widziałem ich na nagraniach i w czasopismach o Królewskich Grach. Rias i Sona-zenkaichou też myślały, że wyglądali oni znajomo, a ich wyrazy twarzy zdawały się być zakłopotane. Wtedy Belzebub-sama ujawnił nam szokującą prawdę:

– Ukazani tu ludzie to najlepsi zawodnicy Królewskich Gier. Łączy je jedno, wszyscy pochodzą z 72 Filarów, rodzin wysokolasowych diabłów czystej krwi. Dodatkowo wszyscy posiadają figurę Króla. To był pomysł starszyzny Zaświatów. Nie podano tego do publicznej wiadomości. Wskutek tego powstała grupa znana jako diabły klasy ostatecznej i nie byłoby przesady mówiąc, że dorównują Maou.

– CO!?

…Wszyscy zaniemówili. Słowa Belzebuba-sama były zbyt zaskakujące.

– …Cóż, prawdziwą mocą ukazanych tu ludzi z rankingu jest…? – zapytał Sona-zenkaichou.

– Ach, więc większość z nich używa mocy, która nie może zostać ujawniona publicznie, jako ich własna, aby dalej mogli wspinać się w rankingu. Większość kadry zarządzającej grą znajduje się po ich stronie. Zachowanie figury Króla, używanie przekupstwa w celu uzyskania praw handlowych i wraz z pomysłami starszyzny, spiskowanie w celu zmanipulowania gry. Wciąż są zamieszani w jakąś nieuczciwą i nieczystą konkurencję. Pomimo tego dalej są ludzie, którzy za pomocą swoich własnych mocy chcą stać się najlepszymi, tacy jak Smoczy Król Tannin i Rudiger Rosenkreutz. Ten trend widać zwłaszcza wśród wskrzeszonych diabłów.

…To niewiarygodne wyznanie sprawiło, że wszyscy słuchaliśmy w ciszy. Potwierdzono że informacje które zostały ujawnione, nie miały nic wspólnego ze staruszkiem Tanninem. W rzeczy samej, jego prawdziwa moc była prawdziwa, jako diabła klasy ostatecznej. Belzebub-sama wzruszył ramionami.

– Cóż, to zupełnie jak zawody w świecie ludzi… Królewska Gra ma podobną wadę. Byłem tylko inicjatorem i nie zarządzałem systemem osobiście. Mogą być inne „niedotykalne” i „niewymawialne” rzeczy, które są używane. Jako inicjator, niezależnie od epoki, produkowanie nowych rzeczy prędzej czy później sprawi, że sprawy po prostu wymkną się spod kontroli.

Po tym jak system Królewskiej Gry został ustanowiony, większość praw przejęli obecni zarządcy gry. Nie spodziewałem się tego; Ajuka Belzebub-sama stworzył Królewską Grę, ale kiedy połączono ją z pomysłami innych ludzi, stała się taka odpychająca. Słyszałem, że dla twórcy nie ma nic bardziej denerwującego niż to, kiedy ktoś miesza się do jego dzieła.

– To znaczy że nawet jeśli konkurencja jest ostra, to tak długo jak ktoś jest naprawdę silny, może zdobyć sławę w Królewskiej Grze. Dla ludzi ze starszyzny to nie fikcja… Ale gracze zdolni do przełamania statusu quo, tacy jak wy, są wyjątkami. Dla innych to niewykonalne zadanie.

Nieprzemyślana świadomość i zdolność która uniemożliwia pokonanie starszyzny, która to stworzyła.

– Więc to powód dla którego ranking najlepszych graczy się nie zmienia…? – zapytał Kiba, który zawsze ogląda Królewskie Gry.

– Takie zawody w przeciąganiu liny są idealne, aby zachować równowagę. To tylko stare diabły, które potajemnie kontrolują rzeczy, aby czerpać z nich korzyści. To naprawdę tylko konkurencja dla najlepszych graczy starych diabłów, dzięki którym mogą zarobić dużo pieniędzy. Tak długo jak będą w stanie kontrolować zawody, zyski które otrzymują, będą wzrastać. Nie ważne ilu jest przyciągających wzrok wskrzeszonych diabłów. Tak długo, jak najlepsi gracze z rankingu kontrolowanego przez starych diabłów używają figury Króla, pretendenci do stania się najlepszymi, nie będą mieli łatwo.

Z powodu słów Belzebuba-sama, Sona-zenkaichou padła na kolana.

– …Jak to możliwe…!?

Dla Sony-zenkaichou, która planowała stworzyć szkołę Królewskiej Gry, do której każdy mógłby uczęszczać, ta informacja była jak śmiertelna trucizna… Figura Króla. Ranking najlepszych graczy był ustawiony. Co za okrutny fakt.

– …To wszystko jest tajemnicą. Gdyby ludzie się o tym dowiedzieli, wstrząsnęłoby to całymi Zaświatami…

Saji, który wspiera Sonę-zenkaichou, miał przygnębiony wyraz twarzy.

– …Sirzechs też nie może z tym wiele zrobić, prawda? – zapytał Azazel-sensei Belzebuba-sama.

– Na razie tak jest. Z wierzchu to tylko front polityczny, którym zamierzają się aktywnie zajmować, ale jeśli będą działać pochopnie, równowaga Zaświatów ucierpi. W kwestii przetrwania rasy i co ważniejsze, walk wewnętrznych, to zarówno młodzi jak i starzy są w napiętej sytuacji, w której w jednej chwili wszystko może się zawalić. Ponadto przeciwnikami jest wielu starych, przebiegłych diabłów; dla ich własnego interesu i dobra arystokratycznego środowiska, zrobią wszystko. W pewnym stopniu są bardziej kłopotliwi, niż Frakcja Starych Maou, ponieważ są jeszcze mroczniejsi. Nawet ja i Sirzechs, mimo iż jesteśmy super diabłami, możemy się z nimi tylko nieznacznie przepychać.

Królewska gra jest powiązana z polityką i ekonomią…. Poza sceną te potężne diabły manipulują rywalizacją dla swoich własnych celów. Teraz się o tym dowiedzieliśmy… Nie mogłem już dłużej patrzeć na zawodową grę! Mecz pomiędzy Domami Gremory i Bael, mógł być poza sceną uznany za starcie pomiędzy frakcją Maou, a frakcją Wielkiego Króla, co mogło być pewnym rodzajem rywalizacji. Mecz sam w sobie był szczery. Pewnie to dzięki tajnym działaniom Sirzechsa-sama, nikt nim nie manipulował.

– Ale dlaczego nam to mówisz? Czy to nie było tak poufne, że wiedziała o tym tylko starszyzna i Maou? – zapytała Rias z ponurym wyrazem twarzy.

Belzebub-sama zamknął cicho swoje oczy.

– Osobą która nie powinna o tym wiedzieć, a może raczej powinienem powiedzieć że nie mogła się o tym dowiedzieć, już o tym wie. Ta osoba to Cesarz Diehauser Belial. Zna całą prawdę.

—Co! …Wspomniał Cesarza. Do tego wygląda też na to, że zna prawdę o Królewskich Grach.

– Czy Diehauser zasłużył sobie na swoją pozycję?

– Jest czysty w swojej mocy, skoro używał swojego własnego talentu aby zostać mistrzem wśród diabłów. Bez korzystania z figury Króla, był w stanie osiągnąć szczyt. Stał także za incydentem, który miał kiedyś miejsce. Rizevim Livan Lucyfer był w stanie skraść Agreas dzięki pomocy Cesarza. Celem tego było ujawnienie wszystkim prawdy.

– CO!?”

…Jak to możliwe!? Ponownie byliśmy zaskoczeni tą informacją. Cesarz Belial naprawdę wspomógł Qlippoth!?

Mistrz wziął udział w kradzieży Agreas…. W sumie jest ku temu pewne podejrzenie. Kiedy przybyliśmy do Akademii Auros, mistrz przyszedł się z nami spotkać i rozmawiał też z dziećmi. Potem poszedł do Agreas nakręcić film… Rozumiem, mistrz już wtedy zdradził i dołączył do Rizevima… Stoczyliśmy wtedy zaciekłą walkę w obronie Akademii Auros, a wszystko to ukartował mistrz. …Cholera, byłem bardziej zły, niż zaskoczony; ta cała seria zdarzeń zaczęła mnie martwić. Rias też była tak zaskoczona, że jej ramiona zaczęły się trząść.

– Mistrz… brał udział w ataku terrorystycznym… Nie wierzę!

– Uciekł dlatego, bo odkrył prawdę. Można powiedzieć, że dobrze to przemyślał i nie zrobił tego raczej pod wpływem impulsu.

Nawet Xenovia, która zawsze jest taka impulsywna, zdawała się mieć wątpliwości na temat postępowania mistrza. Belzebub-sama zmarszczył brwi.

– Ma swoje własne powody. …Jeśli szukacie źródła tej sprawy, to można powiedzieć, że to wina starych diabłów. …Sposób w jaki oni myślą narusza standardy Zaświatów. Wreszcie osiągnęło to swoje limity. Mistrz wykorzystał tą możliwość, aby wziąć sprawy w swoje ręce.

Własne powody mistrza... Powód dla którego Zaświaty, diabły i wszystkie frakcje były jego wrogami, on naprawdę…. Spotkałem go tylko kilka razy, ale nie sądziłem, aby był złym człowiekiem. Jednakże, ponieważ byłem tylko dzieciakiem, któremu brakowało doświadczenia, nie mogłem dostrzec tego, że był zły…. Coś mnie jednak zainteresowało.

– Dlaczego to spotkało Raisera i Ravel…? Czy Cesarz Belial zrobił to, aby dokonać ataku terrorystycznego? – zapytałem Belzebuba-sama.

Dopiero teraz zauważyłem, że mistrz wciągnął w to rodzeństwo Feneks.

– Chciał mnie wezwać, aby ze mną porozmawiać. Dlatego ich wykorzystał. Podczas meczu, kiedy następuje jakieś wykroczenie, wtedy muszę interweniować. W celu spełnienia tego warunku, miało miejsce wykroczenie, gdy mistrz użył swoich mocy przeciwko systemowi. Jego zdolność to Bezwartościowanie; moc która całkowicie niweluje specjalne zdolności. Uszkodził system odsyłający Królewskiej Gry, który sprawił, że uruchomiono system awaryjny. … Przeniosłem się tam wtedy, aby dowiedzieć się, dlaczego Cesarz zrobił coś takiego – odpowiedział Beelzebub-sama.

…Więc tak to było z wykroczeniem. Cesarz użył własnej zdolności aby uszkodzić system gry i wskutek tego Belzebub-sama osobiście przeniósł się tam, gdyż zainteresował go ten incydent.

– I o czym rozmawialiście? – zapytał Azazel-sensei.

– Na temat figury Króla. Dał też jasno do zrozumienia, że współpracuje z Rizevimem. Pomimo tego, posiadanie rodzeństwa Feneks było zbyt niebezpieczne – odpowiedział Belzebub-sama.

– Co się ostatecznie stało? – zapytałem ponownie.

– Królewska Gra używa kamer w celach sprawozdawczych i dla nadzoru. Kamery używane do nadzoru nie są używane tylko przez kierownictwo, ale z jakiegoś powodu korzysta z nich także starszyzna. Widzieli też rozmowę pomiędzy Ajuką i mistrzem. Rodzeństwo Feneks, które było wtedy obecne, też może być podejrzane o branie w tym udziału. Ponieważ Ajuka i Cesarz rozmawiali na temat figury Króla, doprowadziło to do ujawnienia wielu poufnych informacji. Jeśli sprawy nie potoczą się tak jak trzeba, to rodzeństwo zostanie zlikwidowane – odpowiedział mi w jego imieniu Azazel-sensei.

– Zlikwidowane, jak to…!

Ravel zostanie zlikwidowana tylko za to, że była tam obecna? To nie do pomyślenia! Belzebub-sama uśmiechnął się krzywo.

– Są gotowi to zrobić. Aby zachować swoją pozycję, te staruchy zrobią to bez mrugnięcia okiem. W przeszłości, jeśli ludzie dowiedzieli się prawdy o figurze Króla, byli przez nich bezlitośnie usuwani. Cesarz powierzył mi rodzeństwo Feneks właśnie dlatego, bo obawiał się, że może się stać coś takiego. Na mnie te stare dziady nie ośmielą się podnieść ręki.

…Więc to coś takiego wydarzyło się podczas tego całego meczu między mistrzem Belialem i Raiserem….

– Zostali mi powierzeni oboje. Nie wypuściłem ich, dopóki nie miałem absolutnej pewności, że będą bezpieczni. Dla takich młodych ludzi jak wy, którzy mają przed sobą jasną przyszłość, śmierć z powodu urojeń tych staruchów jest czymś, na co nie mogę się zgodzić – kontynuował Belzebub-sama.

Mimo iż Raiser i Ravel zostali wciągnięci w te poufne sprawy, byli bezpieczni, gdy Belzebub-sama dał z siebie wszystko, aby ich chronić. …Dla nas ten urzekający mężczyzna stał w najwyższym punkcie Zaświatów, w miejscu, którego nie mogliśmy nawet zobaczyć. Jednak był godny naszego zaufania, skoro ocalił rodzeństwo Feneks. Jak się nad tym zastanowić, to obecnie jestem silny i to dzięki temu, że to on pomógł mi dostroić moje figury. Kiedy Sona-zenkaichou się pozbierała, wstała na nogi i zmrużyła oczy.

– Ajuka-sama, jakie teraz są zamiary mistrza? – zapytała.

– Wszystko co wam właśnie powiedziałem, zostanie ogłoszone w całych Zaświatach i wśród wszystkich frakcji – powiedział Belzebub-sama.

– CO!?

Dla wszystkich był to szok. …Tak jak powiedział Saji, jeśli wszyscy poznają prawdę, system wartości Zaświatów zostanie mocno nadszarpnięty. Także nadzieje i marzenia nisko i średnioklasowych diabłów o Królewskiej Grze..... To doprawdy mroczne; jeśli wszyscy dowiedzą się o manipulacjach rankingiem, to ludzie którzy ciężko pracowali dla swoich marzeń i dzieci, które były pełne nadziei na przyszłość, będą załamani. Prawda która wyszłaby na temat Cesarza Beliala, absolutnego mistrza, zajmującego pierwsze miejsca, byłaby zbyt ciężka.

– …Jeśli to wyjdzie na jaw, to być może pochłonie to więcej ofiar niż w przeszłości – powiedziała Sona-zenkaichou z zapłakanym wyrazem twarzy.

Bitwa o Agreas i walka po ataku na Niebo pochłonęły wiele ofiar. To wyglądało, jakby tym razem celem Cesarza było wywołanie jeszcze większych strat. Jeśli prawda wyjdzie na jaw, może dojść do zamieszek. Belzebub-sama westchnął.

– …Liczba ofiar będzie nie do pojęcia. Tym bardziej, że to wszystko ma miejsce w dość radykalnym czasie. Wraz z bitwą o Agreas, rzeczy które zostały utracone, nie mogą być ignorowane.

– Więc gdzie jest teraz mistrz? – zapytała Rias.

Po tym wszystkim powinno paść właśnie takie pytanie; więc gdzie jest mistrz?

– Został przymusowo teleportowany. Musiał użyć mocy Rizevima, albo może użył mocy Smoka Zła, która jest znana ze swojej magii, Aži Dahāka. Uznał że to będzie niebezpieczne, jeśli pozostanie zbyt długo w moim towarzystwie – odpowiedział Belzebub-sama.

Moje wątpliwości nie zostały jednak rozwiane.

– …Ale dlaczego to się stało właśnie podczas meczu z Raiserem? Czemu nie zrobił tego podczas walki z innym przeciwnikiem…? – zapytałem.

Belzebub-sama roześmiał się delikatnie.

– Wkrótce poznasz odpowiedź na to pytanie. Jest niezwykle mądry.

…? Za bardzo nie zrozumiałem. Miał powód aby wykorzystać Raisera, czy też nie? Azazel-sensei chrząknął.

– Jednakże Ajuka, skoro stare diabły widziały nagranie na którym rozmawiasz z Cesarzem Belialem, to mogą cię oskarżyć o zaniedbanie – powiedział.

– W pewnym stopniu to, co wydarzyło się na tym filmie, zostało sfałszowane. Teraz, jeśli te staruchy zrobią zły ruch…

Sensei wzruszył ramionami.

– Rozumiem. Nawet jeśli mistrz coś zrobił, to jest już na to rozsądna odpowiedź. Skoro chodzi o ciebie, to zdecydowanie przygotowałeś się na coś takiego.

– Póki co tak właśnie jest. Jestem w końcu Maou. To coś czego nie może zrobić Sirzechs, a tylko ja.

– Rozumiem, masz świętą rację. Ale nawet jeśli wydarzy się wiele rzeczy, musimy ograniczyć straty do minimum.

– Oczywiście że to rozumiem. Zdecydowanie nie pozwolę aby niewinni cywile stali się ofiarami.

Azazel-sensei i Belzebub-sama mówili o tym samym. Nie potrafiliśmy nie przyznać, że ci dwaj zasłużyli na swój status i tytuły przywódców.

– Jeszcze raz dziękuję za pomoc w sprawie Ravel i Raisera, Ajuka.

– Oczywiście że zrobiłbym coś takiego, były Naczelniku-dono. Rzadko można spotkać młodych ludzi, mających przed sobą tak jasną przyszłość, więc jakbym miał pozwolić im zginąć? Obecna Królewska Gra jest przejawem mojego leseferyzmu. Jeśli to możliwe, to chcę oczyścić środowisko gry na tyle, na ile mogę. Raiser Feneks oraz wy, młode diabły, możecie być żywotnymi talentami, które są potrzebne aby zmienić Królewską Grę.

Zrobiłem krok naprzód i skinąłem głową.

– …Nie rozumiem skomplikowanych spraw, ale kiedy chodzi o politykę, to całkowicie ufam Azazelowi-sensei i Maou-sama. Ale proszę, pozwól mi sobie podziękować. Jestem naprawdę wdzięczny, że pomogłeś Ravel i Raiserowi!

To była szczera myśl. Pierwotnie polityka Królewskich Gier i jej mrok były daleko od nas. Ale to on był osobą, która ocaliła Ravel, więc chciałem mu za to podziękować.

– …Dziękuję ci.

– Ach, dziękuję!

Koneko-chan stała obok mnie i dziękowała, kłaniając się. Gasper też nas naśladował. Przyjaciółka tej dwójki została ocalona, więc dziękowali temu Maou-sama. Członkowie DxD, którzy byli obecni, też kłaniali się z wdzięczności. Twarz Belzebuba-sama rozjaśnił uśmiech.

– Cóż, młode diabły, spotyka was wiele kłopotów, ale proszę, przezwyciężcie je. Okoliczności w które rzucił cię los i ludzie, których nad sobą masz, a z którymi musisz się dogadać. Bądź co bądź, nie ważnie co się wydarzy, musisz z entuzjazmem wziąć się w garść i chronić rzeczy, które powinieneś!

Krótko i na temat! Ach, każdemu kto nas uderzy, oddamy po stokroć. Wszystko co musi być chronione, będzie bronione z całej siły. Tacy jesteśmy. To nie było coś, co po prostu dotąd robiliśmy, ale będziemy to nadal kontynuować. Kiedy tak sobie myślałem, Azazel-sensei podniósł wskazujący palec.

– Powiedz mi jedną rzecz, ile figur Króla obecnie istnieje? – zapytał Belzebuba-sama.

– Produkcja została zatrzymana już na początkowym etapie. Nie, nikt nie zna sposobu ich produkcji i tylko ja je robiłem, więc to niemożliwe, aby powstały nowe figury. Podsumowując, istnieje tylko tych kilka, które zrobiłem. Śledziłem wszystkie; oprócz tych które mam, jest ich łącznie dziewięć. Cesarz oddał mi swoją i obecnie mam ich cztery.

Nawet nie zauważyłem kiedy w dłoni Belzebuba-sama pojawiła się druga figura Króla. Bałem się że to figura od Cesarza. Kiedy Sensei to usłyszał, spojrzał ponuro.

– …W rękach starszyzny diabłów pozostaje więc pięć. To zaskakująco dużo, a co najgorsze, wystarczająco wiele, aby wszcząć bunt.

…Diabły które korzystają z tych figur, mogą rywalizować z diabłami klasy ostatecznej, a nawet z samymi Maou. Sensei nie wiedział nawet, czego można się spodziewać po tej piątce.

– Planuję poświęcić kilka tysięcy lat na ich odzyskanie. To mój obowiązek, jako twórcy.

Figura którą dostał od Cesarza, można uznać za odzyskaną. Gdyby dostał ją ktoś inny, to pewnie zrobiłby coś niesamowicie złego. To dobrze, że figura Cesarza nie została zabrana przez Rizevima…. A może była dla niego bezużyteczna? Maou-sama chyba odgadł moje myśli.

– Jeśli figura Króla zostałaby użyta przez kogoś, kto już jest zbyt silny, albo przez kogoś, kto posiada specjalną zdolność, to wtedy mogłoby nastąpić przeciążenie. W najgorszym przypadku byłoby to zagrożeniem dla życia. Nawet gdyby ich ocalono… nie byłoby lepiej – powiedział.

Więc to tak. To nie jest coś, czego może użyć ktoś, kto już ma moc. Czy to powód, dla którego Frakcja Starych Maou z tego nie skorzystała? Gdyby Rizevim tego użył, to mógłby umrzeć, więc dla tego nie skorzystał z tej figury…? Wciąż jest wiele pytań bez odpowiedzi.

– Jest coś jeszcze, były Naczelniku, Azazelu-dono – powiedział Belzebub-sama do Azazela-sensei

– O co chodzi?

– Byłoby najlepiej, gdybyś zauważył. Szczerze powiedziawszy, to gdybym był wrogiem i chciałbym osłabić DxD, to byłbyś pierwszą osobą, którą wziąłbym na cel.

Mn. …Nikt nie spodziewał się takich słów od Belzebuba-sama, a wszyscy skupili swoją uwagę na tej dwójce.

– Jesteś zbyt utalentowany. Nie tylko to, jesteś ważnym konsultantem także dla innych frakcji. Jeśli następnym razem Indra i Hades wezmą sobie kogoś na cel, to będziesz to ty… Mam nadzieję, że już to zauważyłeś – kontynuował Belzebub-sama.

Sensei wzruszył ramionami i uśmiechnął się krzywo.

– …Bóg Zniszczenia powiedział to samo. …Jednak przygotowałem się już na taką sytuację.

…Wziąć sobie na cel Senseia huh. Jest naszym dobroczyńcą, który nas prowadzi. Był też kilkakrotnie zamieszany w rozmowy między frakcjami jako pośrednik. Patrząc na obecny stan rzeczy, DxD również istniało dzięki Senseiowi. Dlatego zdolności Senseia były bardzo ważne dla nas obojga oraz dla VIP-ów z różnych frakcji. …Dlatego mógłby stać się ich celem. Proszę Sensei, nie pozwól aby coś ci się przytrafiło w przyszłości. Jeśli zginiesz, to będzie się źle dziać… Chociaż Sensei nie jest kimś, kogo można łatwo zabić. Ale rada Belzebuba-sama była wystarczająco straszna.

– Słyszałem, że też zamieszałeś się w coś dziwnego? Znasz miejsce pobytu Przynosiciela Oczyszczenia i Telosa Karmy, prawda? Zrobiłeś to, ze swoją Drużyną… To ma coś wspólnego z tą przestrzenią, prawda? – zapytał Azazel-sensei Belzebuba-sama.

Nagle Azazel-sensei wymienił dwa Longinusy…. O co chodzi? Wprawdzie wiedziałem, że Belzebub-sama działa ze swoją własną Drużyną gdzieś w Japonii… Co dwa Longinusy mają wspólnego z tym miejscem? Belzebub-sama pokręcił głową.

– Przepraszam bardzo, ale to moja dziedzina. Nawet jeśli jesteście zaznajomieni z Boskimi Darami, to możecie nie zrozumieć. Jeśli chcecie wiedzieć, to miejsce istnieje poza światem.

– Rozumiem – powiedział Sensei wzdychając z żalem.

Nagle obok ucha Belzebuba-sama pojawił się magiczny krąg typu komunikacyjnego. Maou-sama wysłuchał komunikatu.

– …Gorąca linia, huh.

Belzebub-sama zmrużył wymownie oczy.

– …Ho, do pewnego stopnia to nieoczekiwany ruch z ich strony, ale też bardzo zły ruch.

Spojrzał w naszą stronę.

– Powinniście natychmiast wracać – powiedział.

– Co się stało? – zapytała Rias.

Z ust Maou-sama popłynęła szokująca prawda:

– Ophis została zaatakowana przez Smoka Zła.

– CO!?

Wszyscy zaniemówiliśmy. Złośliwość tych gości znów zaczęła się przejawiać.

Część 4[edit]

Piętro Rezydencji Hyoudou....

W pokoju Ophis zebrali się wszyscy członkowie oraz Dulio, który specjalnie tu przybył. Sprowadzona z powrotem Ravel udała się do swojego pokoju, aby odpocząć. Koneko-chan też jej towarzyszyła. Mimo że Ophis leżała na łóżku, to jej ubrania były podarte i postrzępione. Asia właśnie ją leczyła. Obrażenia zewnętrzne stopniowo bladły, aż zniknęły. …Kiedy pośpiesznie wróciliśmy od Belzebuba-sama, Ophis była poważnie ranna. Jej kończyny były połamane, a twarz mocno pokaleczona. Jej całe ciało było pokryte ranami zadanymi przez pazury i straciła przytomność. Nawet po leczeniu nie odzyskała przytomności. …Gdyby wciąż była nieskończona, to te rany nie miałyby znaczenia. Ale obecnie była ograniczona. Nawet jeśli była silniejsza, niż ktokolwiek inny w tym pokoju, to wciąż mogła zostać ranna. …Ale kto to zrobił? Nie przychodził mi na myśl nikt, kto mógł pokonać Ophis. No i gdzie została zaatakowana? Kiedy moja głowa była wypełniona tego typu wątpliwościami, Dulio odezwał się:

– …Wygląda na to, że zaatakowano ją w tym podziemnym miejscu. Naszło mnie wtedy dziwne uczucie i od razu się tam udałem. Smok Zła zdążył już wtedy uciec. Crom Cruach był tym, który pojawił się tam przede mną.

– ……

Spojrzeliśmy we wskazanym przez Dulia kierunku i zobaczyliśmy Crom Cruacha, który opierał się o mur.

– Ophis, ona… aby ochronić jajo Widmowego Smoka, została pobita – powiedział Dulio.

……. …Innymi słowy Ophis została tak poraniona, aby mogła ochronić jajo… …Ach, ci dranie musieli celowo wziąć na cel to jajo. Skoro mówimy o Ophis, to zdecydowanie poświęciłaby swoje życie w obronie tego jaja. Gdyby celem tych drani było pokonanie jej, to zdecydowanie obraliby sobie na cel jajo, aby ją zaatakować. Przypuśćmy że chroniła jajo, nawet Smoki Zła byłyby ją w stanie pokonać. Ale nic nie zrobiła, albo może użyli techniki, wobec której Ophis była bezbronna…? W każdym razie zranili ją do takiego stopnia, że była bezbronna. Naprawdę byli grupą złych drani… Cholera!

– …Uchh. …Ophis.

Byłem tak zły, że całe moje ciało się trzęsło. …Po prostu żyła sobie spokojnie razem z nami. Naprawdę interesowało ją jajo Widmowego Smoka i chciała je chronić. Chciała żyć zwykłym życiem! Aura szału wyciekała z mojego ciała. Rias i Asia próbowały mnie uspokoić.

– …Ise-san.

– Ise, uspokój się. Jeśli się nie uspokoisz, to zrobisz to, co będą chcieli. Wszyscy potrafimy zrozumieć twój gniew. Jestem tak samo zła jak wszyscy.

– …Wiem, wszystko przez tego gościa… Wszystko jest częścią planu tego drania… Cholera!

Rizevim, Qlippoth! W rzeczy samej, to jego trzeba…! Powstrzymałem mój gniew i uspokoiłem się. Nagle przy uchu Senseia pojawił się magiczny krąg typu komunikacyjnego.

– Co się dzieje?

Kiedy spojrzałem na Senseia, zobaczyłem że nie potrafi wydusić z siebie nawet słowa i ma zbolały wyraz twarzy.

– Cholera! …Jak do tego doszło? Ci dranie posunęli się do czegoś takiego…!

Sensei uderzył się parę razy w pierś, aby uspokoić oddech i przemówił do mnie:

– Ise, musisz mnie spokojne wysłuchać, rozumiesz? Zdecydowanie musisz zachować spokój.

– O co chodzi Sensei, coś się stało?

– Twoi rodzice zostali porwani przez Qlippoth.

Kiedy to usłyszałem, coś we mnie wybuchło.


Szok[edit]

Członkowie DxD zebrali się w pokoju VIP-ów, na najwyższym piętrze Rezydencji Hyoudou. Kiedy przeniosłem się tam z pokoju Ophis, ja, Kiba Yuuto i moi towarzysze, wpatrywaliśmy się w liczne monitory, które były zainstalowane w tym pokoju u sprawdzaliśmy pewne nagranie. Pokazywało ono, co wydarzyło się w tamtej przestrzeni. Ponieważ znajdowało się tam to ważne jajo, które powierzył nam były Smoczy Król, przez cały czas znajdowało się pod obserwacją, na wypadek jakichś nieprzewidzianych okoliczności. Jako że należało ono do rzadkiej rasy, chciano także uwiecznić moment wyklucia. Z tego powodu było tam pełno kamer. Obecnie oglądaliśmy materiał filmowy, który został wtedy nagrany. …Nagranie przedstawiało pojedynczego Smoka Zła, który pojawił się nagle w podziemnym pomieszczeniu z Ophis, która następnie stanęła naprzeciwko niego. Ostatecznie… stała się ofiarą niesamowicie brutalnej przemocy. …To była wyjątkowo okrutna scena. Ludzie nie mogli na to patrzeć. Postępowanie Smoka Zła było zbyt brutalne. …Czarne łuski, brzuch w kolorze khaki i wężowe cielsko. Sądząc po nagraniu, musiał mieć ze dwadzieścia metrów długości. Mimo że przypominał węża, miał cztery kończyny i cztery skrzydła. Nie było pewności co do tego, czy cieknący z jego gigantycznych ust płyn, był śliną, czy jadem. Wraz z jego petryfikującym uśmiechem, to był strasznie obrzydliwy widok. Widząc to, przypomniałem sobie, że już go wcześniej widziałem. Rossweisse-san skrzywiła się z obrzydzenia.

– To Szalony Smok Otchłani, Níðhöggr, legendarny Smok Zła, który żyje w północnej Europie. Pomimo że został ukarany, to jest bardzo kłopotliwym Smokiem Zła, który został wskrzeszony. Ponieważ jest tak wściekły, to nawet gdy nadejdzie Ragnarök, koniec świata, przeżyje i pozostanie. …Według danych, ostatni raz został pokonany kilkaset lat temu. Nie wiadomo czy sam się wskrzesił, czy też może zrobiono to za pomocą Świętego Graala – powiedziała.

Níðhöggr, huh. Też czytałem o tej legendzie. Níðhöggr mieszkał w skutym lodem Niflheimie[4], na Północy. To był smok pełen chciwości. Ponieważ był ciągle głodny, zjadał wszystko, co weszło w zasięg jego wzroku. Níðhöggr ciągle atakował brutalnie Ophis, która w ogóle się nie opierała. Kilka razy ją kopnął, kilkakrotnie na niej stanął, a nawet użył swojej gigantycznej paszczy, aby ją ugryźć. Dlaczego Ophis w ogóle nie stawiła oporu? Powód tego znajdował się w lewej łapie Níðhöggra. Smok trzymał w niej nieprzytomnych rodziców Iseia-kun.

– …Ten drań uprowadził rodziców Iseia wcześniej, a potem udał się do Ophis. Nie wiemy wprawdzie co powiedział, ale najwyraźniej traktował ich jako zakładników…. – powiedział Azazel-sensei z gorzkim wyrazem twarzy.

W rzeczy samej, sądząc po nagraniu, kiedy Smok Zła pojawił się w podziemnej przestrzeni, powiedział coś do Ophis. Níðhöggr trzymał pojmanych rodziców Iseia przed oczami Ophis, a ona nie podjęła żadnej walki. Poddała się brutalności Smoka Zła.

– …Wpatruje się też w jajo. Jakie to podłe…!

Zarówno Rias-zenbuchou, jak i Sona-zenkaichou drżały ze złości, kiedy oglądały nagranie. Na filmie Níðhöggr kilka razy pozorował ataki na jajo, a Ophis je wtedy chroniła, a Smok Zła kontynuował wtedy brutalne ataki przeciwko niej. Widząc taką determinację u Boskiego Smoka, wszyscy ronili łzy z żalu. Była przyjaciółką Iseia-kun. Bez wątpienia nie stawiała oporu właśnie dlatego, bo rodzice jej przyjaciela byli zakładnikami i uznała, że gdyby zginęli, to jej przyjaciel byłby smutny. Także dlatego, bo interesowała się jajem Widmowego Smoka, którym się opiekowała i do którego się przywiązała. Jednak ten Smok Zła wykorzystał to wszystko przeciwko niej. Nawet dla Ophis, mimo że posiada potężną moc, była ona obecnie ograniczona. Bez odpowiedniej siły do powstrzymania ataku, było oczywiste, że zostanie pokonana.

– …Ale jakim cudem ten Smok Zła się tam w ogóle dostał? – zapytała spokojnie Griselda-san.

Całe miasto Kuou było okryte potężnymi barierami. Ta podziemna przestrzeń także była nimi otoczona, więc nie było łatwo się tam dostać. …Wprawdzie w przeszłości były bariery, które przełamano, albo przypadki gdy wrogowie czekali poza nimi. Bałem się że tym razem miały miejsce obie rzeczy na raz. Poza przełamaniem bariery, uprowadzili też rodziców Isea-kun, którzy wybrali się na wycieczkę poza barierę. Powiedziano, że kiedy pojechali powędkować, byli pod dyskretną ochroną grupki specjalnych agentów, ale pozbyli się ich, gdy się to wszystko wydarzyło.

– …Lilith. Być może użyto jakiegoś łącza lub połączenia pomiędzy nimi, skoro jest klonem Ophis. W każdym razie mają jej klona… Kiedy nadejdzie czas, zachęcą ją, aby robiła co chcą. Teraz dochodzimy do tego, jak przełamali barierę… Doprawdy, wprawdzie nie powinienem tego mówić jako projektant, ale to naprawdę bezużyteczna bariera…! – powiedział Sensei.

Z wyrazem żalu na twarzy, Sensei zamknął oczy i złapał się za włosy.

– Co więcej, Níðhöggr wyczuł obecność Crom Cruacha, który się tu teleportował i natychmiast zniknął. Być może Crom Cruach miał kontakt z Ophis i pojawił się, ponieważ wydarzyły się obie rzeczy, których się nie spodziewano.

Było tak jak powiedział Sensei. Na nagraniu, po tym jak pojawił się Crom Cruach, sytuacja natychmiast się zmieniła. Níðhöggra zdumiało nagłe pojawienie się Crom Cruacha. Sądząc po jego zaskoczeniu, nie spodziewał się tego. Na nagraniu Crom Cruach zauważył zmianę w Ophis, ale gdy z powrotem spojrzał na Níðhöggra, ten już się teleportował. Ostatnia scena przedstawiała, jak Crom Cruach zbliża się Ophis i pojawia się Dulio. Następnie Dulio zabrał ranną Ophis do jej pokoju w Rezydencji Hyoudou. Jednak wywiad Belzebuba-sama dowiedział się o tym przed Azazelem-sensei. Oto cała historia o napaści na Ophis.

– ……

Ise-kun dalej oglądał nagranie z obojętnym wyrazem twarzy i nawet gdy się skończyło, nie powiedział ani słowa.

Całkowicie rozumiejąc tą sytuację, Ise-kun milczał, cały okryty czerwoną aurą. Dalej emanował ciśnieniem, które było inne niż wcześniej. Niesamowita siła sprawiała, że wszyscy bali się powiedzieć choć słowo. Mogli tylko patrzeć i przełykać ślinę. Jego cenni rodzice zostali uprowadzeni i wzięci na zakładników. Ophis, którą się opiekował i chronił, została ranna. To było coś, co nigdy nie powinno zostać naruszone, niczym święte sanktuarium. Widząc reakcję Iseia-kun, zamyśliłem się głęboko. Qlippoth, Rizevim Livan Lucyfer profanował to sanktuarium bez żadnych ograniczeń. Obudził gniew w smoku. Co się wydarzy, jeśli wściekłość Niebiańskiego Smoka zostanie uwolniona? I co z tego dla niego wyniknie? Ise-kun spojrzał pustym wzrokiem.

– ……Więc tak to jest, Vali. Z głębi mojego serca potrafię zrozumieć twoje myśli i uczucia – powiedział.

Nagle, Ise-kun spojrzał na Crom Cruacha.

– …Crom Cruach, dlaczego nie dotarłeś tam szybciej…

– Chodziłem tam tylko po to, aby obserwować Ophis.

Ise-kun wysłuchał jego zwięzłej odpowiedzi, po czym zbliżył się do niego i chwycił za ubranie.

– …Czyż nie zawsze masz Ophis na oku? Czy nie chcesz się nauczyć od niej, czym są smoki…!? Cóż, dlaczego, dlaczego wydarzyło się coś takiego…!

– ……

Smok Zła nie odpowiedział na to pytanie. Rias-zenbuchou wtargnęła pomiędzy nich, aby ich rozdzielić.

– Proszę, przestań Ise. Obwinianie się nic nie zmieni.

Rias-zenbuchou starała się uspokoić Iseia-kun, ale jego aura aż się z niego wylewała, kiedy wrzeszczał

– …Wiem o tym! Wiem! Ale, ale…! Cholera! Tou-san i kaa-san są…! Ten drań…! Ten drań Rizevim…!

Z powodu gniewu, Ise-kun zaczął się zatracać. Potrafiliśmy zrozumieć jego uczucia. Większość obecnych tu ludzi znajdowało się pod opieką jego rodziców i mieszkała z Ophis. Ale narażanie ich życia prowokowało nasz gniew. Nawet ja… czułem niesamowity gniew! Ale dalsze takie postępowanie do niczego nie doprowadzi. Absolutnie do niczego. W przeciwnym razie Ise-kun stanie się taki jak ja przedtem. Pałający żądzą zemsty, lekceważący to, co ważne i ignorujący uczucia tych, którzy są dla niego ważni. Chwyciłem Iseia-kun za rękę.

– Uspokój się, Ise-kun – powiedziałem.

Ise-kun odtrącił moją rękę i spojrzał na mnie. Chwycił mnie za ubranie na piersi z wściekłą twarzą.

– Ty też chcesz abym się uspokoił…? Kiedy Ophis została napadnięta, a moi rodzice uprowadzeni…!?”

– Dlatego właśnie musisz się uspokoić. Przecież to pułapka wroga. Zarówno to uprowadzenie, jak i napaść na Ophis, miały cię wytrącić z równowagi. Jeśli będziesz się tak zachowywał, to zrobisz dokładnie to, czego chcą wrogowie.

Ise-kun dalej mnie trzymał i opuścił głowę.

– Ci dranie, nigdy im nie przebaczę.

…Doprawdy, to nic nie pomoże. Odwróciłem sytuację i chwyciłem Iseia-kun, po czym przyparłem go do ściany. Spojrzałem mu w twarz i zacząłem mówić:

– …Nie mogę cię zastąpić. Tylko ty możesz być Pionem Rias Gremory. Dlatego ja nie mogę cię zastąpić. To dlatego, bo mój najlepszy przyjaciel powiedział do mnie, „Jesteś Skoczkiem Rias Gremory”. Dlatego będę Skoczkiem do końca.

To było w przeszłości, przed bitwą z buntownikami Kościoła; słowa które Ise-kun wypowiedział do mnie, gdy straciłem nad sobą panowanie. Teraz to ja wymówiłem te słowa do niego. Ise-kun był zaskoczony, kiedy to usłyszał, ale nagle uśmiechnął się krzywo.

– …Mówisz do mnie to samo, co ja do ciebie.

– Nie powiem ci, żebyś się nie złościł. Ale proszę, bądź taki jak zawsze. Jeśli zapomniałeś własnych słów, to zdecydowanie nie będziesz w stanie uwolnić swojej prawdziwej siły. Prawdziwą wartością Hyoudou Isseia jest to, że dusi złość w sobie i nie pozwala, aby zaćmiła jego wzrok, dzięki czemu może znaleźć lukę w obronie swojego wroga.

Racja, zawsze stawałeś naprzeciwko wrogów, którzy byli silniejsi niż ty; nawet jeśli znali twoją siłę, to wciąż celowałeś w ich słabości. Hyoudou Issei zawsze staje naprzeciwko swoim wrogom z głową na karku i zawsze celuje w ich słabości ostatecznym atakiem i obroną. Jeśli zboczysz ze swojej drogi, to zrobisz to, czego chcą twoi wrogowie. Musiałem go powstrzymać, aby tego nie zrobił.

– Do tego nie tylko ty martwisz się o swoich rodziców.

Spojrzałem na Asię. Ise-kun podążył za moim wzrokiem.

Stała tam dziewczyna, która płakała.

– …Asiu.

Widząc płaczącą Asię, oczy Iseia-kun zdawały się odzyskać trochę swojego zwykłego koloru.

– …Dla mnie są jak prawdziwi rodzice, których nigdy nie miałam. Ise-san, ja też… – powiedziała Asia szlochając.

Asia wybuchnęła płaczem. Dla niej, skoro nie ma żadnych krewnych, nie było łatwo znaleźć „rodzinę” w tym świecie. Miała osoby, których mogła nazywać ojcem i matką. Nie tylko Ise-kun czuł ból i smutek z powodu uprowadzenia rodziców. Widząc Asię w takim stanie, Ise-kun pokręcił głową i zakrył twarz dłońmi.

– …Przepraszam cię Asiu za to, co powiedziałem. Przepraszam was wszystkich…

Wygląda na to, że odzyskał pewność siebie. Ise-kun odwrócił się w moją stronę.

– Dobrze cię mieć, Kiba.

To mój tekst. Pomogłeś mi przynajmniej kilka razy. To się nawet nie liczy jako coś istotnego. To po prostu jedna mała przysługa w zamian za te wszystkie, które jestem ci winny. Kiedy Ise-kun się uspokoił, ktoś zapukał do drzwi. Okazało się, że to Kuroka i Le Fay-san.

– Ara, jesteście zajęci, miau~?

– Ach, dzień dobry.

Po krótkim przywitaniu, Azazel-sensei zadał im pytanie:

– Kuroka, Le Fay, gdzieście były? Słyszałem, że jesteście z Valim…

Kuroka nie czekała aż Sensei skończy i przewała mu:

– Cóż, byłyśmy z nim. Zdobyliśmy ważne informacje, więc czym prędzej tu wróciłyśmy miau~ – Kuroka popatrzyła na nas, po czym mówiła dalej. – Mniej więcej wiemy gdzie jest Agreas, kryjówka tych gości.

– CO!?

Wszyscy byli w szoku, kiedy to usłyszeli! Bazą Qlippothu była latająca wyspa Agreas! Nareszcie odnaleziono to miejsce.... Kiedy Sensei to usłyszał, nie mógł przestać się śmiać.

– Świetnie, Kuroka. Stare przysłowie mówi „Dobry zwyczaj, nie pożyczaj”, więc czas abyśmy przystąpili do akcji!

Racja. Nie damy się zastraszać bez słowa skargi. Rozpoczęliśmy rozmowę w sprawie uzgodnienia planu bitwy, która będzie miała miejsce w Agreas....


Żywot 3: Hyoudou Issei[edit]

Część 1[edit]

Opracowanie planu bitwy o Agreas zostało powierzone takim strategom, jak Azazel-sensei i Sona-zenkaichou. Ja, Hyoudou Issei, wróciłem do mojego pokoju u przygotowywałem się do bitwy. Nagle moją uwagę przykuła fotografia znajdująca się na biurku. Przedstawiała ona mnie, moich rodziców i Asię. Zrobiono ją rok temu, kiedy zamieszkała z nami Asia. Oparłem głowę o ścianę i osunąłem się na ziemię. …Gdybym poszedł wędkować razem z nimi, to coś takiego by się nie wydarzyło, prawda? Nie, wtedy nie byłbym w stanie się spotkać z Ravel… Ale ostatecznie muszę coś powiedzieć moim rodzicom! Tak, dlaczego nie rozważyłem takiej sytuacji? Właśnie dlatego, że przeciwnik jest takim niebezpiecznym draniem, nie byłoby zaskoczeniem, gdyby moi rodzice stali się celem! Gdzieś w mojej głowie wyobrażałem sobie, że moi rodzice są najzwyklejszymi ludźmi, nie mającymi nic wspólnego z nadnaturalnymi sprawami. Wierzyłem, że nawet jeśli zostałem wskrzeszony jako diabeł, to będą w stanie żyć na tym świecie jako zwykli ludzie. Banda tych bydlaków zrobiła coś, co całkowicie zburzyło moje przekonania. …Mimo iż nie wiedziałem co powiedzieć, to w głębi mojego serca miałem nadzieję, że moi rodzice są bezpieczni. Mój gniew wobec tych gości nie miał granic, nigdy im nie wybaczę. Z pewnością ich uwolnię. Kiedy podjąłem taką decyzję, ktoś zapukał do drzwi i do środka weszła Ravel.

– Ise-sama… – powiedziała, patrząc na mnie ze zmartwionym wyrazem twarzy.

– O co chodzi, Ravel? Nie musisz odpoczywać?

Uśmiechnąłem się patrząc na nią, ale jej twarz dalej była zachmurzona.

– Cóż, jest w porządku. W porównaniu do tego… Naprawdę przysporzyłam ci zmartwień. I nie mogłam być przy tobie podczas konsultacji zawodowych… Byłam bezużyteczna podczas tylu kluczowych momentów, przyniosłam ci wstyd, jako menadżer…

– To nie ważne. Wystarczy mi, że jesteś bezpieczna.

– A-ale…nie zrobiłam nic podczas wszystkich, ważnych momentów…! Podczas buntu diabłów, zamieszek w Rumunii, tego incydentu w Auros i nawet teraz…! Powinnam być twoim menadżerem, ale nawet nie mogę przy tobie być…. Gdyby mnie to nie spotkało, to twoi rodzice nie…

Ravel płakała przejmująco. Pomimo że zakrywała twarz dłońmi, strumienie łez ciekły jej przez palce. …Więc martwiła się o coś takiego. Przez cały czas mi pomagała, ale myślała, że nie mogła mi towarzyszyć podczas tych kluczowych momentów. Zbliżyłem się do niej cicho i przytuliłem ją mocno.

– Mylisz się, Ravel. Wiesz że to właśnie dlatego, że miałem cię przy moim boku, byłem w stanie stanąć przeciwko wrogom i walczyć z pewnością siebie? Więc nie płacz.

– ……Zawsze będę stała przy twoim boku, Ise-sama. Niezależnie od tego, czy będzie to sto lat, tysiąc, czy odległa przyszłość.....

– Dziękuję ci. Skoro ty mówisz mi coś takiego, to nie zamierzam zginąć.

Przytuliłem moją słodką menadżer jeszcze mocniej.

– Zdecydowanie wrócimy żyć ze wszystkimi – obiecałem sobie.

– …Tak!

Pomyślałem, że trzymanie w ramionach Ravel było naprawdę fajne. Tak, zdecydowanie nie mogę umrzeć. Nie dam też nikomu umrzeć. Tou-san, kaa-san, zdecydowanie was ocalę!


Spotkanie w sprawie strategii bitewnej zostało sfinalizowane i minęło tylko pół dnia od momentu, gdy Kuroka przyniosła nam wiadomości. Członkowie DxD zebrali się w podziemnym pokoju pod Rezydencją Hyoudou, gdzie narysowano olbrzymi, magiczny krąg. Byli tu członkowie grup Gremory i Sitri, Irina z Dzielnych Świętych, Griselda-san, Dulio, Slash Dog Ikuse-san, Kuroka i Le Fay. Ta bitwa będzie niespodzianką. Obecnie przeciwnik wciąż jest przekonany, że szukamy Agreas i jeszcze go nie zlokalizowaliśmy. Jeśli nie popełnimy żadnych błędów, to ten niespodziewany atak będzie zaskoczeniem dla Qlippothu. Dla nas było to wyprzedzające uderzenie. Ale to dzięki uporowi Valiego odnaleźliśmy w końcu miejsce pobytu Agreas. W przeciwnym razie to latające miasto mogło się znowu przemieścić i znów trudno byłoby je znaleźć. …Jak się nad tym zastanowić, to tego gościa nie było z nami. Pewnie udał się na poszukiwania Rizevima w pojedynkę. Sairaorg-san i Seekvaira-san czekali w gotowości w Zaświatach, na wypadek, gdyby coś się wydarzyło. Jednakże dołączą do walki w odpowiednim czasie. Tym razem, zaraz po przetransportowaniu się przez magiczny krąg, od razu staniemy do walki. Azazel-sensei popatrzył na nas.

– Kuroka podała mi przybliżone współrzędne miejsca, gdzie jest Agreas. Ajuka też pomoże z przeniesieniem nas tam. Ale jego magia teleportacyjna może być uważana za specjalną, więc liczba osób, które może przenieść, jest ograniczona. Z drugiej strony, bez jego magii, przeniesienie się tam byłoby niemożliwe – powiedział.

Zauważyłem, że magiczny krąg na podłodze wyglądał inaczej niż te z przeszłości. Więc Belzebub-sama używał swojej magii do kontrolowania go. Mimo że nie był tu osobiście, to był w stanie kontrolować magiczny krąg z dystansu. Używa nawet specjalnej, potężnej magii teleportacyjnej… Ale bez zrobienia przynajmniej tego, nie moglibyśmy zaatakować bazy Qlippotu.

– Pierwsza drużyna, to jednostka dywersyjna – kontynuował Sensei.

Sona-zenkaichou i jej grupa wystąpili naprzód.

– My się tym zajmiemy. Zdecydowanie ściągniemy uwagę wroga, przez co zrobią błąd.

– Ja też pójdę.

Jako pierwsza ruszy Grupa Sitri, Dulio i siostra Griselda (+ kilku Dzielnych Świętych), którzy wywołają w mieście zamieszanie. Ma to przyciągnąć uwagę wroga. Sensei spojrzał na Rias.

– Druga drużyna to siły główne. Rias, Ise i członkowie Klubu Okultystycznego.

Racja, będziemy głównymi siłami. Po tym jak przeniesiemy się do Agreas, chciałbym uratować moich rodziców oraz osłabić siły Qlippothu na tyle, na ile się da. Rias przytaknęła.

– Tak, rozumiem. Zamierzam się zająć ogifu-sama i ogibo-sama[5]. Powinni zostać ocaleni przez członków swojej rodziny.

Wszyscy w Klubie Okultystycznym zgodzili się z tym stwierdzeniem.

– Tobio, pójdziesz razem z grupą Rias. Jak tylko tam dotrzesz, natychmiast zacznij wspierać ich z cienia na własną rękę. Jeśli chodzi o mnie, to udam się tam po was. Udam się do pokojów generujących energię w Agreas. Zatrzymam je, jeśli tylko będę w stanie.

Azazel-sensei też postanowił udać się w to miejsce. Tak, jeśli może zatrzymać Agreas, to powinien to zrobić. Nie mogliśmy pozwolić, aby ta świątynia Królewskich Gier dalej była wykorzystywana. W tym miejscu walczyłem z Sairaorgiem-san....

– Le Fay, a co z Valim? – zapytał Sensei.

– Wraz z pozostałymi członkami swojej grupy czeka w pobliżu Agreas. Jeśli nie zachowacie ostrożności, to Agreas i dziadek Valiego-sama znowu wyparują.

Vali i Bikou mają oko na Agreas. Kuroka zaczęła chichotać.

– Skoro zamierzacie zaatakować, to planujecie wykończyć ich jednym, szybkim atakiem, prawda? Valiemu nie było ich łatwo znaleźć, więc nie pozwoli im uciec miau~

Więc jest zdeterminowany do tego stopnia, huh. Jednak mieliśmy element zaskoczenia, więc to dobra okazja. Skoro ja także udawałem się do tego miejsca, to sam zamierzałem załatwić z tymi draniami kilka spraw. Jednak Sensei patrzył wątpliwym wzrokiem, kiedy podpierał brodę dłonią.

– Znaleźliśmy ich kryjówkę dzięki wytrwałości Valiego… Mówienie tego typu rzeczy nie jest złe. Jednak działania Rizevima są tym razem zbyt widoczne. Napaść na Ophis i uprowadzenie rodziców Iseia nie były złymi pomysłami, ale wygląda na to, że jest zbyt niecierpliwy jak na konspiratora. Zupełnie jakby był bardzo niespokojny. A może chciał, abyśmy właśnie tak myśleli…?

Za bardzo nie rozumiem, o czym myślał Sensei… Kiedy zauważył, że wszyscy skupili na nim uwagę, zaczął nas ostrzegać:

– W każdym razie musicie być ostrożni. Ten bydlak nie jest zwykłym człowiekiem. Nie wiemy do czego się posunie. Musicie uważać na każdy swój krok. Nawet w najgorszym wypadku musimy uratować stamtąd rodziców Iseia!

– Tak! – odpowiedzieliśmy wszyscy szczerze

Sensei uśmiechnął się odważnie i przemówił do nas:

– Pamiętajcie jednak, ci dranie sprofanowali sanktuarium, do którego nie powinni nawet wchodzić. Są stadem bydląt, którzy zasłużyli na śmierć. Zdecydowanie nie możemy im wybaczyć. Jeśli będziecie ich w stanie pokonać, to zetrzyjcie ich na proch. Pozwalam wam na to.

– Tak!

To oczywiste! Skoro nas zaatakowali, to słono nam za to zapłacą! Vali, jeśli zamierzasz przybyć, to mógłbyś być wcześniej? Mógłbym rzucić wszystko, aby zniszczyć tych drani! Kiedy byłem coraz bardziej zdeterminowany, pierwsza drużyna składająca się z Grupy Sitri i reszty, zaczęła się przygotowywać do transportu. Bitwa niespodzianka o Agreas zaczęła się!

Część 2[edit]

Kiedy przybyliśmy na miejsce, zewsząd dochodziły nas odgłosy eksplozji, a ziemia gwałtownie się trzęsła.

Miejscem do którego przybyliśmy, była zachodnia część centralnego placu miejskiego. W pobliżu znajdował się park, w którym posadzono wiele drzew. Gdzieś w oddali, na niebie, było widać kilka kłębów dymu. Wygląda na to, że Grupa Sitri, Dulio i pozostali, przybyli tuż przed nami i teraz szaleli. Z nami przybył Slash Dog, Ikuse-san. On i czarny pies, Jin, ruszyli razem naprzód.

– Przepraszam, ale mam moją własną robotę. Życzę wam szczęścia. Hyoudou Isseiu-kun, zdecydowanie musisz ocalić swoich rodziców.

– Uratuję ich!

Kiedy Ikuse-san i Jin usłyszeli moją odpowiedź, ulotnili się szybko, nie robiąc przy tym najmniejszego hałasu. Dostał w końcu instrukcje od Azazela-sensei, aby potajemnie nas wspierać.

– Chodźmy!

Pod rozkazami Rias pędziliśmy w stronę biura gubernatora. Znajdowało się ono w północno-zachodniej części, kiedy wyszło się już z parku. Rias, która dobrze zna to miejsce, prowadziła nas, a my podążaliśmy za nią. Nie lataliśmy, aby nie spostrzegli nas z góry. Na niebie natomiast widzieliśmy wielkie stada masowo produkowanych Smoków Zła, które leciały w stronę grupy dywersyjnej. …To zdecydowanie baza Qlippothu; jest ich niewyobrażalnie wiele. Pędząc przez park, zatrzymaliśmy się w cieniu budynków, aby przejść bez ściągania na siebie uwagi. Po kilku minutach dotarliśmy do wieżowca. Ta budowla miała bardzo unikalny styl. To było biuro gubernatora Agreas. Staliśmy w cieniu pewnego budynku, który znajdował się niedaleko biura i obserwowaliśmy otoczenie. Biuro otaczała bowiem gromada Smoków Zła. Na niebie tuż nad nami, krążyło ich drugie tyle.

– …Co robimy teraz?

Rias zastanawiała się nad dalszym działaniem. Ilość Smoków Zła przekraczała nasze oczekiwania. Niezależnie od tego, czy zaatakujemy frontalnie, czy też z zasadzki, fakt, że wrogowie pilnują swojej twierdzy jest nieunikniony. Kiedy zastanawialiśmy się, co dalej robić, Koneko-chan ścisnęła swój nos.

– …Śmierdzi, wygląda na to, że nas odkryli – powiedziała.

Koneko-chan wskazała w jakieś miejsce. W środku gromady Smoków Zła, znajdował się długi i smukły, wężowaty potwór. To był smok pokryty czarną łuską. Otaczała go gęsta i potężna aura, której poziomu nie było nawet co porównywać do masowo produkowanych Smoków Zła. To Níðhöggr. Ja tylko go zobaczyłem, moja złość ponownie wzrosła. …Zrobił to Ophis… oraz moim rodzicom…. Aby mnie powstrzymać przed wpadnięciem w szał, Kiba położył mi dłoń na ramieniu, a Asia złapała mnie za ręce. …To powinno mnie uspokoić, prawda? Ach, jest w porządku. Dziękuję wam. W myślach podziękowałem Kibie i Asi. Kiedy wziąłem głęboki wdech, uspokoiłem się. Jednak ten drań o nic nie dbał, i zaczął do nas mówić, mimo że nie chcieliśmy się narażać.

– Gucha, guchechecheche. CHODŹCIE TU! NO DALEJ, CHODŹCIE DO MNIE!

…Wiedzieli. Popatrzyliśmy na siebie i skinęliśmy głowami. Dobyliśmy broni, a ja szybko założyłem moją zbroję. Po zakończeniu naszych przygotowań do walki, która mogła się rozpocząć w każdej chwili, szybko ruszyliśmy szybko w stronę biura. Widząc ohydną twarz Níðhöggra, potrafiliśmy zrozumieć, dlaczego Koneko-chan powiedziała, że „Śmierdzi”. …Wydobywał się z niego obrzydliwy zapach. Na twarzach wszystkich odmalowało się obrzydzenie. Ddraig przemówił głosem, który mogli wszyscy usłyszeć:

[Níðhöggr.]

Po usłyszeniu głosu Ddraiga, Smok Zła pogłębił swój uśmiech na obrzydliwej gębie, przez co wszyscy byli jeszcze bardziej zniesmaczeni.

– Jesteś tutaj, prawda Ddraig? Gucheche. Dawno się nie widzieliśmy, nieco zmalałeś.

Zrobiłem krok naprzód.

– …Więc to ty jesteś draniem, który doprowadził Ophis do takiego stanu? – zapytałem Níðhöggra.

Kiedy Smok Zła usłyszał moje pytanie, roześmiał się złośliwie.

– Guche, guchecheche. Racja, syn Lucyfera powiedział mi, że jest tam niezwykle smaczne, smocze jajo, więc mnie tam wysłał. Wtedy spotkałem tam Ophis, która też zmalała. Kazałem jej oddać jajo, ale mi odmówiła. Ale to jajo jest naprawdę bardzo apetyczne, więc chciałem je ukraść. Tak, tak, twoich rodziców syn Lucyfera także mi ofiarował. Jak tylko pokazałem ich Ophis, natychmiast się uspokoiła. To naprawdę niesamowite, nie sądzicie?

…Rozumiem, zupełnie jak na nagraniu…. Ten drań kontynuował swoim piskliwym głosem:

– A potem mocno pobiłem Ophis bez powstrzymywania się! Wtedy Ophis wyglądała, jakby zamierzała pozwolić mi zrobić wszystko, co tylko chcę i nie zamierzała się bronić. Skorzystałem więc z okazji i pobiłem Ophis jeszcze mocniej!

… Níðhöggr mówił o swoich zbrodniach przeciwko Ophis z uśmiechem na ustach. Ja… byłem rozwścieczony i nie mogłem już tego dłużej wytrzymać. Zacząłem po cichu wymawiać zaklęcie Szkarłatnej Królowej. Níðhöggr nie zwracał jednak na mnie uwagi; wciąż się szczerzył, a z jego ust ciekła cuchnąca ślina, kiedy mówił:

– Ponieważ ten Uroboros w ogóle nie stawił oporu, biłem ją i biłem, kopałem i jeszcze na niej stanąłem. Byłem taki szczęśliwy.

Byłem tak wściekły, że moje dłonie całe się trzęsły, mimo że je zacisnąłem… …Ach, ach, ten drań… Rozerwę go na kawałki, że nie zostanie nawet strzęp! Rias i Kiba… już mnie nie powstrzymywali. Jeden krok, jeszcze jeden i stanę naprzeciwko tego Smoka Zła. Trwałem w moim postanowieniu, które sobie powziąłem. Níðhöggr dalej mówił z przyjemnością w głosie, ignorując zgromadzonych dookoła ludzi:

– Guchechecheche. To było naprawdę zbyt fajne. Zdecydowanie za fajne! Ale nie zdążyłem zjeść jaja, więc jetem teraz naprawdę głodny. Jednak to rzadka okoliczność, więc dlaczego nie pozwolicie mi zjeść siebie samych? Zjedzenie małego Ddraiga nie byłoby złe, prawda? Och, tak. Skoro przy tym jestem, to powinienem też zjeść twoich rodziców!

…….

………….

…Ach, dobrze, ten drań jest całkowicie pozbawionym serca i złym do szpiku kości gościem.

– …Rozumiem, to mi całkowicie wystarczy – wycedziłem i po cichu skończyłem wymawiać modlitwę szkarłatnej zbroi. – A was doprowadzę do ścieżki Nieba świecącej w Pierwotnym Świetle Szkarłatu!

[Pełnia Szkarłatnej Królowej!!!!]

Kiedy całe moje ciało okryło się szkarłatną broją, zgromadziłem olbrzymie ilości aury w mojej pięści.

– Skoro chcesz jeść, to zaraz dostaniesz!

[Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie!!]

Odgłos mojej dublowanej mocy rozniósł się echem i rozmnożona smocza moc zebrała się w mojej prawej pięści!

[Wzmacniacz Masywnego Uderzenia!!!!]

– Posmakuj mojej pięści!

Uderzyłem moją prawą ręką, która z powodu Masywnego Uderzenia zwiększyła swoje rozmiary! Níðhöggr stworzył przed sobą ochronny magiczny krąg.... Moja pięść była pełna rozmachu i wściekłości; bez trudu zgruchotała obronny krąg magiczny tego drania i od razy przywaliła w jego twarz. Odgłos uderzenia był bardzo potężny. Jeden mój cios, odrzucił Níðhöggra w tył. Ten drań przeleciał przez drzwi pierwszego piętra, ale na tym się nie skończyło, bo leciał dalej i wyleciał przez tylną ścianę budynku. Moi towarzysze wykorzystali tą okazję i rozpoczęli walkę z masowo produkowanymi Smokami Zła. Tak rozpoczęła się bitwa.

– Święta Smocza Błyskawica!

[Burraahh!]

Akeno-san przyzwała liczne Święte Smocze Błyskawice, które pojawiły się w powietrzu i od razu spaliły dużą liczbę masowo produkowanych Smoków Zła. Gasper zmienił się w bestię i przyzwał sporą grupę potworów.

– Zniszczę cię.

– Racja, to kluczowy moment!

Atak Kasha Koneko-chan i magiczne ataki Rossweisse-san pokryły się ze sobą i wykończyły wiele masowo produkowanych Smoków Zła. W obliczu tak ogromnej liczby przeciwników, moi towarzysze stawili im zaciekły opór; oni naprawdę są niezbędni! Po chwili Níðhöggr wyleciał spod stosu gruzu, wrzeszcząc jednocześnie:

– OOOWWWWWWWWW! TO BOOOOOOOOOLLIIII!

Twarz tego drania była zniekształcona po jednym moim ciosie i było oczywiste, że kości były połamane. Níðhöggr wyszedł z biura gubernatora i spojrzał na mnie rozwścieczonym wzrokiem.

– C-co u diabła! T-ty cholerny mały diable! Zabiję cię! Pożrę cię w całości!

…Ach, jeszcze zobaczymy.

– No to spróbuj!

Błyskawicznie rzuciłem się naprzód i zaatakowałem Níðhöggra tak szybko, że nawet mnie nie zauważył! Wziąłem za cel jego brzuch i przyłożyłem mu! Kiedy się cofnął, kopnąłem jego tylne nogi. Potem poszedłem za ciosem i kopnąłem go w plecy! Zaraz potem przyłożyłem mu parę razy w twarz.

– Gucha! Guch!

Ten drań nie miał siły, aby sprostać moim szybkim ruchom i atakom. Splunął krwią. …Śmiał skrzywdzić moją ważną przyjaciółkę. Zrobił coś takiego Ophis. Myślisz że to koniec…? Zrobiłeś z moich rodziców zakładników i groziłeś Ophis…. Nie pozwolę ci odejść od tak! Chwyciłem go za gardło moim ramieniem, które było pogrubione dzięki Masywnemu Uderzeniu.

– Biłeś ją i biłeś oraz kopałeś i kopałeś… Tak powiedziałeś.

Níðhöggr potrząsnął swoim ciałem i uwolnił się z mojego uścisku. Odskoczył w tył, po czym ruszył pędem w moją stronę, celując we mnie łapami.

– Zmiażdżę cię!

Planuje mnie rozdeptać huh… Zostanę przez ciebie zmiażdżony tak łatwo!? Przemknąłem przed jego łapami i po raz kolejny przywaliłem Masywnym Uderzeniem w jego twarz.

– Nie znęcaj się nad Boskim Smokiem-sama mojej rodziny, draniu!

GOOON!

To był odgłos kolejnego silnego uderzenia. Wraz z kolejnym moim potężnym ciosem, odesłałem tego drania z powrotem w stronę biura gubernatora! Nagle, Rias nieoczekiwanie zrobiła krok naprzód i stanęła za mną.

– Świetnie, Ise. Użyjmy tej techniki, aby to skończyć. Jeśli nie zrobię czegoś takiego temu Smokowi Zła, to nie będę zadowolona – powiedziała.

– …Huh, zrozumiałem! – odparłem.

Pozwoliłem wiwernom wyjść z klejnotów w mojej zbroi. Leciały zgodnie z moimi myślami, po czym zaczęły okrążać Rias, emanując przy tym jasnym, czerwonym światłem! Obydwoje zaczęliśmy synchronizować nasze oddechy i aury. …To była nasza wspólna technika, którą trenowaliśmy wiele razy na basenie w podziemiach Rezydencji Hyoudou i miejscu Królewskich Gier... Kiedy nasze czerwone aury stały się jednością, wiwerny wezwały cud! Jedna z nich przylgnęła do dłoni Rias! W tym samym czasie wiwerny zaczęły formować się w najróżniejsze kształty! To była rękawica! Wiwerny zaczęły się ze sobą łączyć, okrywając ciało Rias i tworząc zbroję! Kiedy wszystkie wiwerny zajęły swoje miejsce, naszym oczom ukazała się Szkarłatnowłosa Księżniczka Zniszczenia ubrana w szkarłatną zbroję. Racja, to była nasza wspólna technika! Wiwerny przylegające do ciała Rias tworzyły właśnie coś takiego, jej osobistą Zbroję Łuskową Daru Wzmocnienia. Ja i Rias, oboje odziani w zbroje, zajęliśmy pozycję bojową i krzyknęliśmy głośno:

– Szkarłatny Smok Zguby!

Tak się nazywała nasza wspólna technika!

– Chodźmy, Rias!

– Tak, chodźmy!

Daliśmy sobie sygnał i ruszyliśmy naprzód z olbrzymią szybkością. Polecieliśmy w stronę biura gubernatora, do którego wpadł Níðhöggr, niczym dwie szkarłatne smugi. Rias i ja zaczęliśmy go zaciekle atakować, przez co obrywał raz po raz, cierpiąc przy tym bezgranicznie. Magia Rias, która nosiła obecnie zbroję, została wzmocniona przez moc Sekiryuuteia i była potężniejsza niż zwykle. Jeśli dalej będziemy tak razem atakować, to pokonanie nawet legendarnego Smoka Zła nie będzie trudne.

– …Gach! Guaaachhh! OOOWWWW!

Níðhöggr został wyrzucony aż do nieba przez mój potężny cios, że aż stęknął z bólu, z powodu naszych niekończących się ataków. Wygląda na to, że nasza wspólna technika była naprawdę efektowna w tej pierwszej, prawdziwej walce! Jednak ta wspólna technika ma kilka ograniczeń, Rias była w stanie używać Wzmocnienia, Transferu i Przeniknięcia Sekiryuuteia. Innymi słowy oboje byliśmy w stanie używać mocy Sekiryuuteia do walki z wrogami i każde z nas mogło korzystać z innej zdolności. Jednak tak długo jak z tego korzystamy, nie mogę używać wiwern, a dla Rias istnieje limit czasu… Po otrzymaniu mojego ciosu, Níðhöggr padł ciężko na ziemię, a jego cielsko zaczęło się świecić bladym światłem. Potem nic się nie stało i znów stanął na nogi!

– Guchechechechecheche! Zostałem uzdrowiony!

Na gębie Smoka Zła znów pojawił się obrzydliwy uśmiech! Wszystkie rany które dotąd odniósł zniknęły! …To światło i zmiany w Smoku Zła… Wyglądały znajomo!

– Łzy Feniksa!?

Racja, to Łzy Feniksa! Bydlak pokazał nam triumfalnie kilka małych fiolek.

– To naprawdę przydatna rzecz. Wszystkie moje obrażenia zostały uleczone! Nie pozwolę wam po raz drugi zrobić czegoś takiego, zdecydowanie!

W tej złości, z całego cielska Níðhöggra buchnął czarny dym. …Rozumiem, produkują w tajemnicy Łzy Feniksa. Dlatego mogli ich użyć. Rias i ja przygotowaliśmy się ponownie, stając naprzeciwko Níðhöggra.

– Jeśli ten dym nas dotknie, odniesiemy obrażenia.

– Skoro tak wygląda sytuacja, to będziemy musieli z nim walczyć, dopóki nie skończą mu się Łzy Feniksa! Będziemy walczyć do końca!

Racja, będzie w porządku, dopóki ja i Rias będziemy z nim walczyć, aż zużyje wszystkie Łzy Feniksa! Teraz to było zdecydowanie możliwe! Kiedy znów ruszyliśmy na Níðhöggra, ktoś pomiędzy nas wszedł.

– Te słowa naprawdę pasują do smoka. To naprawdę mnie cieszy.

Mężczyzna w czarnym płaszczu. To Crom Cruach! Dlaczego on tutaj jest? Wprawdzie byłem tym zdezorientowany, ale Crom Cruach nie zwracał na to uwagi.

– Níðhöggr… Naprawdę jesteś naiwny – powiedział.

Crom Cruach westchnął, kiedy przyglądał się Níðhöggrowi, który buchał trującymi wyziewami.

– …Crom Cruach, dlaczego tu jesteś? – zapytała Rias.

Crom Cruach zignorował jednak jej pytanie.

– Guchecheche! Czyż to nie pan Crom! Wprawdzie byłem nieco przerażony, kiedy spotkałem cię ostatnio, ale wspólnie schrupiemy tych lu.... – odezwał się Níðhöggr.

DOON!

To był czysty odgłos ostrego uderzenia. Kiedy spojrzałem w stronę z którego doszedł, zobaczyłem że prawe ramię Crom Cruacha zmieniło się w potężny smoczy pazur, który uderzył Níðhöggra prosto w twarz, kiedy ten stracił czujność.

– OWWW, TO BOLI! MOCNO BOLI! D-dlaczego mnie uderzyłeś!?

Z jego ust bluznęła świeża krew, kiedy ryczał z bólu. Crom Cruach wykręcił kark, że aż można było usłyszeć odgłos wyginania się jego mięśni.

– …Za bardzo lubicie się bawić w sztuczki – powiedział odważnie Crom Cruach, mimo iż znajdował się cały w oparach Níðhöggra. – Pierwotnie zamierzałem dowiedzieć się, czym jest smok, poprzez obserwowanie Ophis. Ale skoro mi w tym przeszkadzasz, to zniszczę cię tak, że nawet ślad po tobie nie zostanie.

Crom Cruach spojrzał w niebo. Nie, patrzył na najwyższe piętro biura gubernatora, kiedy wypowiadał te słowa.

– Widziałeś to, Rizevimie Livanie Lucyferze? Nawet jeśli chcesz kontrolować wiele Smoków Zła, to jesteś w błędzie – stwierdził Crom Cruach bez ogródek po tym, jak spotkał Níðhöggra. – Prawdziwy smok nie będzie ograniczony od dnia narodzin, aż do śmierci i będzie żył według własnej woli. Oto czym jest smok!

Nagle Crom Cruach spojrzał na mnie i wskazał najwyższe piętro biura gubernatora.

– Ruszaj.

Huh. Postępowanie Crom Cruacha mnie zaskoczyło. Czy to znaczy że ten gość… chce się sam rozprawić z Níðhöggrem?

– …Czy to w porządku? – zapytałem.

– ……

Jak zwykle odpowiedział milczeniem.

– …Naprawdę przepraszam za to z wcześniej – powiedziałem kłaniając się.

Crom Cruach pokręcił jednak głową.

– Nie trzeba. Skoro jesteś Niebiańskim Smokiem, to nie musisz się kłaniać przed takim Smokiem Zła jak ja.

Nie potrafiłem mu odpowiedzieć. Rias skinęła głową, po czym spojrzała na mnie i Asię.

– Ise, Asiu! Zostawcie to miejsce nam, a sami ruszajcie naprzód! Proszę ocalcie ogifu-sama i ogibo-sama , jako ich syn i córka! – powiedziała.

Tak, Rias…! Powiedziała, żebym ruszył z Asią ocalić moich rodziców. …Tak, racja. Ta rola jest tylko dla mnie i Asi. Spojrzałem w jej stronę.

– Wprawdzie to niebezpieczne, ale chcesz ze mną iść?

Oczy Asi były przepełnione determinacją i przytaknęła.

– Chodźmy.

…Dobra, więc sprawa jest jasna. Rozłożyłem moje smocze skrzydła i wziąłem Asię na ręce, gdy przygotowywałem się do lotu. Muszę się szybko dostać na najwyższe piętro! Ale niebo było całkiem czarne od olbrzymiej liczby masowo produkowanych Smoków Zła, które po nim krążyły. Wygląda na to, że aby dotrzeć na najwyższe piętro, będę się musiał na nie przebić od środka. Być może ta mroczna aura wydobywająca się z najwyższego piętra, na które patrzył Crom Cruach, należała do Rizevima. Znałem ją aż za dobrze, wywoływała ciarki i nie sposób było jej zapomnieć. Kiedy trzymałem Asię na rękach i miałem już polecieć, grupa masowo produkowanych Smoków Zła ruszyła w naszą stronę, ale do nas nie dotarła. Załatwił ich cios Świętego demonicznego miecza o gęstej i spokojnej aurze. W jednej chwili zadano trzy ciosy..... Były tak szybkie, że wyglądało to, jakby z jednego miecza zrobiły się trzy, z których każdy uderzył w innym kierunku. To trójstopniowe pchnięcie, technika używana przez Kibę. Poprzednio należała ona do byłego dowódcy Shinsengumi, Okity Sōjiego. Wprawdzie dotąd Kiba wzbraniał się przed używaniem techniki swojego mistrza, ale jego uczucia ostatnio się zmieniły i używał jej z wielką wprawą. Pierwotnie ulubioną techniką Kiby były jego szybkie zdolności bojowe. Jednak trójstopniowe pchnięcie było najbardziej sprawną techniką ze wszystkich. Właśnie na naszych oczach horda Smoków Zła została rozgromiona przez trzy potężne ciosy.

– Ise-kun, pośpiesz się i idź! Xenovia, Irina, chcę abyście im towarzyszyły – powiedział Kiba unosząc swój Święty demoniczny miecz.

W odpowiedzi na wezwanie Kiby, Xenovia i Irina przybiegły po tym, jak za pomocą swoich świętych mieczy rozprawiły się ze Smokami Zła.

– Zostaw to nam! Będziemy strzegły Asi!

– Jesteśmy znane jako Kościelne Trio! Xenovia i ja będziemy cię eskortować, Asiu!

Xenovia i Irina chwyciły mnie za ramiona. Kiedy już miałem wystartować, Níðhöggr wycelował we mnie magiczny krąg, przygotowując się do ataku!

– NIE, NIE POZWOLĘ WAM ODEJŚĆ!

Planuje odpalić we mnie magiczny atak!? Jednak zupełnie jak wcześniej, zniknął on w potężnej aurze Crom Cruacha.

– Ja jestem twoim przeciwnikiem. Dawno nikomu tego nie pokazywałem, ale ty dzisiaj tego zaznasz.

Crom Cruach uwolnił niebywałą aurę, która była jeszcze większa niż przedtem. Wszystko w pobliżu zaczęło się gwałtownie trząść. Członkowie Klubu Okultystycznego i masowo produkowane Smoki Zła, którzy ze sobą walczyli, zatrzymali się i spojrzeli w stronę Crom Cruacha, którego ciało zaczęło się zmieniać. Jego ręce, nogi, plecy i głowa zaczęły nabierać smoczego wyglądu. Całe jego ciało promieniowało czarną i złotą aurą. Jego skrzydła rozpostarły się szeroko. Teraz stał tam niesamowity, wielki i dostojny smok..... Największy spośród Smoków Zła przybrał swoją prawdziwą postać. Z jego oddechu buchały płomienie.

– Znany jako najsilniejszy Smok Zła, oto siła którą posiadam!

Z tymi rozpostartymi skrzydłami wyglądał tak inspirująco, że każdy, kto by na niego patrzył, byłby zafascynowany. Kiedy Níðhöggr zobaczył prawdziwą postać Crom Cruacha, zaczął się cały trząść, a jego wargi drżały.

– Eeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeechhh! – wrzasnął Níðhöggr.

Czarna aura, która ogarnęła ciało Crom Cruacha, była naprawdę niesamowita. Ja… też byłem przez chwilę przerażony. Gdybym miał z nim walczyć.... Nie, teraz dopiero zrozumiałem, że był przeciwnikiem, któremu nie byłem w stanie sprostać… Crom Cruach wskazał na coś w drżących dłoniach Níðhöggra. To były Łzy Feniksa.

– Ile jest tutaj tych tych tak zwanych Łez Feniksa? Dziesięć? Dwadzieścia? Ciesz się że ich używasz, ale i tak doświadczysz z moich rąk ponad setki śmierci! Będę cię ścigał, dopóki nie zginiesz! – Crom Cruach powiedział coś, co pasowało do dostojnego smoka.

Níðhöggr nie potrafił się nie trząść. Nie mogłem go winić za to, że się boi. Wprawdzie Łzy mogą wskrzesić, ale Smok Zła przed naszymi oczami nie był zwykłym przeciwnikiem. Różnice były zbyt duże. W ogóle nie miał z nim szans.

– Guuwaaaaaaaaaaaaaaachhhh!

Po twarzy Níðhöggra spływały łzy, kiedy dalej się ślinił i niezgrabnie próbował zaatakować Crom Cruacha. Jednak smok, znany jako najpotężniejszy wśród Smoków Zła, przyłożył Níðhöggrowi, którego masywne ciało odleciało w tył. Lecąc zburzył kilka budynków, które stanęły mu na drodze. …Więc taki jest jego cios. Zupełnie jak u Sairaorga-san, nie, był znacznie potężniejszy! Ponownie wysunąłem się naprzód i przygotowałem się do lotu. Wprawdzie miło by było przyjrzeć się walce Níðhöggra i Crom Cruacha, to priorytetem było ocalenie moich rodziców! Rozwinąłem moje skrzydła i poleciałem.

– U-um, dziękuję ci bardzo! – Asia którą trzymałem w rękach, podziękowała Crom Cruachowi.

– Banan – odpowiedział niesamowity Smok Zła.

– Ech?

Crom Cruach rozwarł krańce swojej wielkiej paszczy, przez co wyglądał, jakby się uśmiechał.

– Banany są naprawdę dobre.

Asia była tak zaskoczona, że aż jej oczy zawilgły.

– Tak!

Kiedy wzbiłem się w powietrze, zostałem prawie zatrzymany przez nagły ruch Crom Cruacha. Nie, na chwilę dałem się rozproszyć. …To już trzeci raz od czasu staruszka Tannina i obezwładnienia Fafnira. ……Cholera, cholera! Żałowałem z całego serca, próbując śledzić ruchy Crom Cruacha Wprawdzie moi rodzice i Ophis byli narażeni na niebezpieczeństwo, ja… ja naprawdę byłem zbyt głupi!

[Ten gość jest smokiem, który obserwuje świat ludzi od bardzo dawna.]

Powiedział Ddraig, kiedy zatopiłem się w moich myślach.

[Partnerze, zdecydowanie nie możesz zapomnieć obecnego wyglądu Crom Cruacha. To ostateczna forma Smoka Zła, który za wszelką cenę dąży do celu. Cóż, co zostało pożyczone, zostanie oddane.]

…Tak, zgadza się! Jest wiele smoków, od których warto się uczyć.... Dlatego zdecydowanie zostanę najsilniejszym i najpotężniejszym smokiem, Sekiryuuteiem! Wtedy zdecydowanie przewyższę Crom Cruacha.....

Część 3[edit]

Kiedy lecieliśmy w górę, natykaliśmy się na wiele masowo produkowanych Smoków Zła.

– Haaaaaach!

– Oryaaaaach!

Xenovia i Irina które się mnie trzymały, uwalniały fale świętej energii w stronę Smoków Zła. Wprawdzie padały jak muchy, ale....

– To nie ma końca!

– Co się dzieje? Ile ich tutaj jest!?

Xenovia i Irina oniemiały z powodu niekończących się ataków Smoków Zła. W naszą stronę leciała kolejna ich grupa! Po tym jak przebyliśmy połowę drogi w stronę biura gubernatora, Xenovia i Irina rozwinęły swoje skrzydła i odleciały ode mnie i rozpoczęły powietrzną bitwę. Ścinały Smoki Zła, krzycząc przy tym:

– Jest ich tutaj jeszcze więcej.

– Zostawcie to miejsce nam, a sami pakujcie się do środka przez okno i biegnijcie. Będzie szybciej!

Po powiedzeniu tego, Irina machnęła Hauteclairem i rozbiła szybę w oknie. Więc chcesz abyśmy weszli tędy. Po tym jak powiedziałem Zostawiam resztę wam wleciałem do środka z Asią, którą trzymałem na rękach. Faktycznie było tu znacznie mniej Smoków Zła. Po korytarzach chodziło najwyżej kilka i to tych mniejszych. Ruszyłem przed siebie, wciąż trzymając Asię w ramionach. Nawet jeśli były tu Smoki Zła, to ignorowałem je i biegłem na najwyższe piętro. Nagle z głośników rozległ się czyjś głos:

– Witam, mieszkańcy Zaświatów, jestem Diehauser Belial. Moje miejsce pobytu było poprzednio nieznane, ale obecnie jestem bezpieczny.

Co! Byłem zaskoczony tożsamością mówiącego! To był mistrz! Jest na górze? Kiedy byłem zaskoczony, zatrzymałem się nagle przed pewnym pokojem. W środku znajdowało się kilka monitorów, na których widniał Cesarz Belial. …Czy to audycja na żywo? Do tego zwrócił się do mieszkańców Zaświatów. …Czyżby zhakowali stacje telewizyjne, aby nadać to w całych Zaświatach…? Cesarz Belial tymczasem mówił dalej z poważnym wyrazem twarzy:

– Jest coś, o czym muszę wam powiedzieć, to mroczna tajemnica Królewskich Gier.

Co! …Z pewnością Mistrz chciał coś przekazać. Tajemnicę Królewskich Gier. Nie zostałem aby się temu dalej przyglądać i ruszyłem na najwyższe piętro. Kiedy biegłem, głos mistrza rozbrzmiewał w całym budynku.

– W moim pokoleniu, jak grzyby po deszczu, pojawiały się uzdolnione młode diabły, które walczyły w czołówce Królewskich Gier. Roygun Belfegor, który zajął drugie miejsce i Bedeze Abaddon, z trzeciego miejsca, nauczyli się od siebie, że dzięki Królewskim Grom można być chwalonym przez ludzi.

Kiedy zobaczyłem schody, ruszyłem w ich stronę najszybciej, jak mogłem.

– Usłyszałem jednak pewne niepokojące wieści. Nieważne czy to Roygun, Bedeze, czy ktoś inny, nie byli wybitnymi diabłami, kiedy byli młodsi.... Kiedy usłyszałem o tym po raz pierwszy, roześmiałem się. Myślałem że to tylko plotki, które rozprzestrzeniali ci, których talent nie obdarzył.

Mistrz zniżył nagle ton swojego głosu.

– …Ale pewnego dnia moja kuzynka, Cleria, powiedziała mi, że zdobyła pewne informacje na temat Królewskich Gier.

Zapytała się go, czy słyszał o figurze Króla. Cleria była odpowiedzialna za ten teren, zanim pojawiła się tam Rias. W epoce, kiedy Trzy Frakcje toczyły ze sobą wojnę, zakochała się w człowieku i została za to zabita przez starszyznę Zaświatów....

– Odpowiedziałem wtedy „Ach, to zwykła miejska legenda”. Ale odpowiedziała mi „W pobliżu regionu w Japonii, do którego mnie przydzielono, znajduje się skrytka Maou Ajuki Belzebuba.” To było bardzo interesujące dla tych, których ciekawiło tworzenie Królewskiej Gry.

Mistrz upomniał wtedy Clerię.

– Nie przeszkadzaj Maou. Pod żadnym pozorem nie zbliżaj się lekkomyślnie do tego miejsca, jasne?

Ale po wysłuchaniu od mistrza historii o uczestnikach i starszyźnie, dalej ją tą interesowało (pewnie dlatego, bo była młoda) i zbierała informacje na własną rękę. Ale jej śledztwo w zdobywaniu informacji zostało przerwane w połowie drogi. Cleria wierzyła, że coś musi za tym stać. Coś ważnego. Głos mistrza był pełen smutku.

– …Została zamordowana z powodu jakiejś małej historii. Ponieważ zawsze miałem pozycję mistrza, nie byłem zachwycony rewelacjami reporterów. Wiedziała o mnie wszystko oraz to, że moja siła była prawdziwa. …Dla mnie była najważniejszą członkinią rodziny… Zawsze uważałem ją za moją młodszą siostrę – powiedział mistrz spokojnie. – Ostatecznie to jasne, że Cleria została zlikwidowana. Została zabita przez rząd Zaświatów. To nie była decyzja obecnych Maou, a starych diabłów. Nie znałem prawdy, ponieważ zatajono ten fakt. Powiedziano mi tylko, że moja kuzynka, Cleria, zginęła. …Aby rozwiać moje podejrzenia, zaufałem pewnemu przeciekowi i nareszcie poznałem prawdę.

…Nie zabito jej dlatego, bo zakochała się w człowieku…? Czyli to nie był powód, dla którego mistrz Diehauser Belial dołączył do Qlippothu…? Ten przeciek o którym mówi, musi oznaczać Rizevima i Qlippoth. Dostał informacje od nich. Cesarz Belial kontynuował:

– Wniosek był taki, że istnieje figura Króla. Według informacji i fotografii, które teraz ujawnię, utrzymali się właśnie dzięki figurom Króla.

Bałem się że pokazywano mieszkańcom Zaświatów ten sam film, który oglądaliśmy u Ajuki Belzebuba-sama. Informacjami które mistrz dostał dzięki współpracy z Rizevimem, była prawda o śmierci Cleri i tajemnica Królewskich Gier. …Teraz to wyjdzie na jaw! W Zaświatach musi panować chaos…! Mistrz powiedział wtedy mieszkańcom Zaświatów o mrocznej tajemnicy Królewskiej Gry, o której nie wiedzieli... Mistrz potwierdził także to, co usłyszeliśmy od Belzebuba-sama. W ciszy dalej biegłem na najwyższe piętro. To jego zemsta na starych diabłach za śmierć Cleri…! Kiedy dotarłem na miejsce, audycja mistrza się skończyła. Obraz na wielkim ekranie przed moimi oczami zmienił się w mozaikę statycznego hałasu. To był bardzo przestronny pokój z widokiem. Powinno tu być wystarczająco dużo miejsca do walki…. Kiedy wszedłem do środka, Cesarz Belial odwrócił się w moją stronę. Wygląda na to, że zauważył mnie jakiś czas temu.

– …Więc, Sekiryuutei-kun. Co zamierzasz ze mną zrobić? Podanie tych poufnych informacji masom wystarczy, aby zdyskredytować tych ludzi. Co więcej, ciągle są sprawy związane z Agreas i meczem z Raiserem Feneksem-san…

Postawiłem Asię na ziemi i zrobiłem krok naprzód. Powoli zbliżyłem się do Cesarza. …Przez to co dzieje się w Zaświatach, mogę zaufać tylko Maou-sama. Belzebub-sama też mi to powiedział wcześniej, więc musiałem zrobić to, co musiałem. Moim obecnym zadaniem było... Ocalenie moich rodziców.

– W tej sytuacji wszystko jest w porządku.

W moich uszach rozbrzmiał znajomy głos, który kłopotał ludzi. Kiedy spojrzałem w kierunku z którego nadszedł, zobaczyłem jak z cienia wyłania się siwowłosy diabeł.

– Muszę, nie, czy jako syn Lucyfera nie powinienem na to pozwolić, Belial?

– …Rizevim-sama

Rizevim poklepał mistrza po ramieniu i spojrzał na mnie.

– Wygląda na to, że to nasze kolejne spotkanie od tamtego zdarzenia w Niebie, Sekiryuuteiu. No i Księżniczka Gigantycznego Smoka też tu jest.

– …Witaj, synu Lucyfera. Naprawdę chciałem cię zobaczyć. Pośpiesz się więc i oddaj mi moich rodziców! …I dlaczego zrobiłeś to Ophis? – powiedziałem, tłumiąc gniew.

Kiedy Rizevim usłyszał moje pytanie, wzruszył tylko ramionami.

– Po prostu naszła mnie nagle chęć, aby pomóc Ophis, a może raczej lepiej byłoby powiedzieć Lilith. Chciałem zwiększyć jej moc…. Níðhöggr oparł się na magii Aži Dahāka, aby dostać się do tego podziemnego miejsca. Twoi rodzice zostali wtedy wykorzystani jako zakładnicy, a skoro zakładnikami są rodzice przyjaciela, to nawet Boski Smok pokaże luki w obronie. Jednak z powodu ingerencji z zewnątrz, nic takiego się nie stało.

Sposób myślenia tego drania naprawdę był najgorszy…! Czułem jak moja wściekłość wzrasta! Rizevim uśmiechnął się odważnie. …Z bliska widziałem że miał worki pod oczami, a może to tylko moja wyobraźnia?

– To naprawdę miło, że ci się udało. Jest tu jeszcze jeden ważny gość, który dopiero co przybył.

Ach! Od razu zrozumiałem, o czym mówił Rizevim. Po drugiej stronie szklanej ściany, na zewnątrz tego pomieszczenia, dało się wyczuć bardzo potężną aurę. Wraz z błyskiem światła, to coś pędziło w naszą stronę z bardzo daleka! Osobą, która wbiła się brutalnie do środka był Vali, ubrany w swoją śnieżnobiałą zbroję!

– …Zostałeś przyparty do muru, Rizevim – powiedział Vali patrząc na Rizevima.

Kąciki ust Rizevima uniosły się, zupełnie jakby się uśmiechał.

– Ostatnim który się pojawił jest mój uroczy wnusio. Wygląda na to, że każdy z ważnych aktorów pojawił się już na scenie.

…Ten drań Rizevim był naprawdę pretensjonalny! Nie ważne jak wspaniałe są twoje słowa, nie ukryjesz pod nimi swojej złośliwości! Przejrzałem cię już dawno! Zbliżyłem się do Valiegp.

– A co z innymi? – zapytałem.

– Są na zewnątrz, z twoimi druhami. Nieźle razem szaleją.

Więc to tak, zebrali się niżej. Celem Valiego był Rizevim. Ale ja też byłem tu z pewnych powodów.

– Przypuszczam że nie pozwolisz, aby ktoś się wtrącał. Ale pozwól że zrobię to z tobą. …W jakiś sposób też jestem w to zamieszany.

– …W porządku. Jesteś kimś, kto doznał podobnego nieszczęścia. Będziemy walczyć razem, ale nie wchodź mi w drogę!

Po wymianie zdań z Valim, potwierdziliśmy nasze wzajemne zamiary. Dwa Niebiańskie Smoki stanęły naprzeciwko Rizevima. On uśmiechnął się jednak sarkastycznie.

– Cóż, pozwólcie więc, że przedstawię wam publiczność, która będzie oglądać to przedstawienie – powiedział.

Rizevim pstryknął palcami, po czym w rogu pomieszczenia pojawił się magiczny krąg typu transportowego. Po tym jak światło przygasło, zobaczyłem moich rodziców.

– Oto państwo Hyoudou.

Dwoje ludzi sprowadzonych przez Rizevima było kompletnie nieświadome sytuacji, w której się znalazło i wyglądali na niesamowicie zakłopotanych. Zdjąłem hełm z głowy.

– …Tou-san! Kaa-san! – zawołałem do nich.

Kiedy usłyszeli mój głos, spojrzeli w moim kierunku.

– …I-Ise…? Dlaczego jesteś tak dziwnie ubrany? I dlaczego Asia też tutaj jest?

– …Od początku ten siwowłosy człowiek mówił dziwne rzeczy. Twoja kaa-san i ja byliśmy zakłopotani. Co się stało…?

…….

…Wiedziałem o jakie rzeczy im chodzi. Innymi słowy o to, że jestem diabłem....

– …Rizevim, ty draniu, o czym im powiedziałeś? – zapytałem energicznie.

Ten bydlak przybrał beztroski wyraz twarzy i uśmiechnął się z zadowoleniem.

– Nic poza jakimiś trywialnymi sprawami. Teraz główna sprawa, tak długo jak pokażesz nam swoje prawdziwe zdolności, twoi rodzice nie zrozumieją prawdy o tobie.

……Dupek! …Zmuszał moich rodziców, aby patrzyli na naszą walkę… Pieprzyć go! Moje serce waliło jak szalone i nie potrafiłem powstrzymać drżenia moich nóg i rąk. Zdecydowanie nie mogłem pozwolić, aby moi rodzice widzieli, jak walczę z nadnaturalnymi zdolnościami! Ale jeśli nie będę walczył, to nie zwyciężę i nie ocalę ich! Nie mogłem jednak odmówić i musiałem walczyć! …Jak to możliwe? W porządku, aż dotąd nie miałem dobrych wymówek! Moje serce dalej waliło tak, jakby miało zaraz wyskoczyć z klatki piersiowej.

– Zajmę się Rizevimem, ty zrób porządek z mistrzem – powiedział Vali.

– …Nie spodziewałem się, że będę musiał tutaj walczyć z przeciwnikiem, z którym zamierzałem spotkać się dopiero w przyszłości…. Naprawdę nie oczekiwałem tego – odpowiedziałem, biorąc głęboki wdech.

– …W każdym razie obaj są potworami. Nawet jeśli zamienimy się przeciwnikami, to będzie to ciężka walka. Skoro chcesz ocalić swoich rodziców, to pokaż im swoją wolę przetrwania.

– …Zginąłem już dwa razy, więc jak to mówią, do trzech razy sztuka.

Żartowałem z samego siebie, ale.… Będzie w porządku, jeśli po raz trzeci zginę za moich rodziców. Jednak nie mam zamiaru umrzeć! Po tym jak wymieniłem z Valim spojrzenia, obaj stanęliśmy naprzeciwko naszych wrogów. Będę walczył z mistrzem, a Vali z Rizevimem. Oni też stanęli naprzeciwko nas. Czwórka ludzi wpatrywała się siebie. Po krótkiej chwili ciszy.... Bitwa rozpoczęła się bez zbędnych słów. Pierwszy zaatakował Vali. Ruszył prosto na Rizevima, który stał naprzeciwko niego, zaciskając pięści otoczone olbrzymimi ilościami aury. Wprawdzie zadał bezpośredni cios, ale Rizevim łatwo rozproszył aurę Valiego, która została wzmocniona dzięki jego Boskiemu Darowi! Vali zachwiał się.

– …Argh, tak długo jak ataki są powiązane z Boskimi Darami, nie odniosą skutku – mruknął, po czym zaczął atakować dalej.

Jego ataki były połączeniem szybkich kopniaków i ciosów! Jednak co najbardziej zdumiewające, Rizevim szybko ich unikał. Sam też kontratakował, wykorzystując luki w obronie Valiego! Z pleców Rizevima wyrosły skrzydła Lucyfera i wtedy walnął Valiego w brzuch pięścią okrytą demoniczną mocą! Kiedy Vali otrzymał cios, jego zbroja pękła, wskutek mocy Anulatora Boskiego Daru i cierpiał na skutek ran.

– …Guach!

Vali krzyknął, gdy otrzymał ten cios. Z kącika jego ust pociekła krew, ale ogarnął się i ponownie przyzwał swoją zbroję. Zupełnie jak wtedy, kiedy walczyłem w Niebie z Rizevimem; zawsze kiedy obrywałem bezpośrednim ciosem, albo nawet zadraśnięciem po tym, jak dotknął mojej zbroi, mocno cierpiałem! Gdybym użył zdolności Przeniknięcia, to może mógłbym pokonać tego gościa…. Ale skoro Vali powiedział, że sam go pokona, to powinienem skupić się na pokonaniu mistrza, który stał przede mną! Moja bitwa się rozpoczęła; zmniejszyłem dzielący nas dystans i rozpocząłem walkę wręcz. W jego obronie w ogóle nie było luk. W trakcie krótkiej wymiany ciosów, unikał każdego z mojego ataków. Różnica pomiędzy nami była zbyt duża!

– …Nie wygląda na to, żeby było tu twoje parostwo – powiedziałem do mistrza.

W rzeczy samej, mistrz najwyraźniej był tutaj sam. Po drodze nie spotkałem też nikogo z jego parostwa; być może dlatego, że nie rozkazał im podążać za sobą.

– Racja, kazałem im zostać, gdyż nie było potrzeby, aby mi tutaj towarzyszyli – odpowiedział na moje domysły mistrz.

…Więc postanowił, że weźmie całą odpowiedzialność na swoje barki. To tak zwany „obowiązek”. On naprawdę jest mistrzem.

[Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie!!]

Użyłem zdolności Wzmocnienia, aby zwiększyć moc w mojej pięści i ruszyłem naprzód! Ale nawet moje wzmocnione pięści były łatwo unikane i po prostu natrafiały na próżnię. Poprawiłem moją postawę i zaatakowałem ponownie. Mistrz dotknął mojej pięści wprost! Nagle wzmocniona aura, która pokrywała moją pięść, zniknęła! CO! …Moja moc zniknęła!? Została rozproszona!? Nie, to coś zupełnie innego, niż w przypadku zdolności Rizevima! Jeśli zostanę dotknięty przez tego drania, to nawet moja zbroja zniknie! Wtedy poczułem że moc Wzmocnienia wyparowała z mojej dłoni!

– Bezwartościowanie. Oto moja zdolność. Wierzę, że już o tym słyszałeś… – powiedział mistrz.

…Rozumiem, więc tym jest Bezwartościowanie. Moc która może unieważnić specjalne zdolności... Dlatego rozproszył zdolność Wzmocnienia. Ale pomimo tego nie przestaję atakować! Wtedy zwiększyłem zaciekłość moich ataków. Atakowałem brutalnie kombinacją ciosów i kopniaków, uwalniając przy okazji fale demonicznej energii, ale wszystkie moje ataki wciąż były rozpraszane przez mistrza prostym gestem. Nawet kiedy strzelałem demoniczną energią, w jego palcach obracała się ona w nicość. Wspomagałem ataki Wzmocnieniem i Przeniknięciem, kiedy dalej z nim walczyłem, jednak dalej nie były go w stanie dosięgnąć. Wzmocnienie w ogóle się go nie imało i nawet Przeniknięcie nie odnosiło skutku. …Gdybym walnął go bezpośrednio Przeniknięciem, to obrażenia zostałby przesłane od razu do niego! Ale wcale go nie mogłem trafić! Każdy mój cios był unikany! Ruchy mistrza przypominały elegancki taniec. Ostatecznie to ja byłem tym, który pocił się obficie w swojej zbroi. Różnica pomiędzy nami była po prostu zbyt duża. Przeciwnik nawet nie używał swojej pełnej mocy! To był ktoś, kto był w tej samej klasie co Maou! Absolutny mistrz! Najlepszy gracz Królewskiej Gry! Gdybym mógł użyć Szkarłatnego Podmuchu, lub Niszczyciela Longinusa, to może by się udało. Ale nie mogłem nawet znaleźć luki w obronie Mistrza! W każdym razie nie przestawałem atakować.

– Dobrze atakujesz; prosto i bezpośrednio, bez żadnego wahania. Naprawdę chciałbym się z tobą zmierzyć podczas Królewskiej Gry – powiedział Cesarz spokojnym głosem, unikając moich ataków.

– Już na to za późno! Czy nie zrobiłeś już tego co chciałeś!? Przez ciebie całe Zaświaty pogrążą się w chaosie! Ty… Wyznanie mistrza ma dużą wagę.

To prawda, po przemowie mistrza w Zaświatach zdecydowanie wybuchną spory. Czy uznają że kłamał? Nie, był mistrzem, który miał absolutne wsparcie w Zaświatach, a jego słowa miały wagę i brzmiały realistycznie. Nawet jeśli Mistrz był powiązany z działaniami terrorystycznymi, nie, właśnie dlatego że chciał być powiązany z terrorystami, to musi być prawda. Ludzie z pewnością w to uwierzą.

– Ach, rozumiem, wszystko już rozumiem.

– Nie zrozumiałeś tego jeszcze!? Twoje ataki mają w sobie wahanie!

Racja, Mistrz w ogóle mnie jeszcze nie zaatakował! Przez większość czasu używał swojej zdolności do anulowania moich mocy. Gdyby chciał, to w momencie gdy moje zdolności zostały rozproszone, mógł mi zadać poważnie obrażenia! Mistrz wahał się podczas tej bitwy!

– …Ku!

Kiedy ja i mistrz sobie rozmawialiśmy, Vali został powalony na podłogę. Ponownie zerwał się na nogi, przyzwał swoją zbroję i stanął naprzeciwko Rizevima… Jeśli dalej będzie się to tak ciągnąć, to umrze z wyczerpania! Gdyby mógł użyć Niszczycielskiej Furii, to szala zwycięstwa byłaby po jego stronie, ale wtedy straci olbrzymie ilości demonicznych mocy i wytrzymałości. Skoro przeciwnik posiadał Anulatora Boskiego Daru, to cała wytrzymałość i moce pójdą na marne, jeśli transformacja zostanie beztrosko powstrzymana. Dla Valiego najlepszym wyborem będzie walka w dotychczasowy sposób.

– Ho ho, a cóż to? Vali, używanie tego typu ataków przeciwko twojemu dziadkowi jest bezcelowe – powiedział Rizevim z zadowolonym wyrazem twarzy.

Z drugiej strony twarz Valiego miała niezadowolony wyraz. Vali wyciągnął swoją prawą rękę, na której nie było zbroi i stworzył kila magicznych kręgów. Natychmiast wystrzelił z nich ogień w stronę Rizevima, który nie użył tym razem Anulatora i po prostu uniknął ataku! Te ataki były czysto magiczne i nie miały nic wspólnego z Boskim Darem! Ten gość, Vali, ma niezwykły talent do władania magią! Więc to tak, polegał na swoim Łamaczu Ładu , aby zmniejszyć fizyczne różnice między sobą i przeciwnikiem, a potem atakował magią lub demonicznymi mocami.

– ……To doprawdy okropne. Jesteś synem Lucyfera, a zachowujesz się jak Lilin[6]. Czyli jednak zamierzasz pokazać, że masz godność… – powiedział Vali, po czym wskazał Rizevina palcem. – Próbujesz ukryć w sobie swoją pierwotną aurę, ale jest tak bezwzględna i złowieszcza, że nie możesz jej powstrzymać przed wydostaniem się na zewnątrz. Rizevim, jesteś zły i złośliwy do szpiku kości.

Rizevim patrzył tępym wzrokiem, kiedy jego wnuk wskazywał w niego palcem i nagle roześmiał się w złowieszczy sposób.

– Jesteś aż tak głupi, wnusiu? Czy to możliwe że jesteś tak śmieciowym smokiem, że nie możesz nawet zemścić się na swoim starym i słabym dziadku?

Wytykał nawet język; bawił się ze swoją zwykłą, głupawą postawą. Ach, tak myślałem. Nie ważne jak poważnie i dostojnie mówił, ta głupawa postawa była prawdziwą naturą Rizevima. Nawet gdyby miał postawę Maou, to niewiele by to zmieniło..... Jego wnuk, Vali, przejrzał już prawdziwą naturę swojego dziadka. Nagle Rizevim spojrzał na mnie.

– Mistrzuniu! Teraz! Pośpiesz się i użyj tego! – zawołał.

Wydał nagle jakieś polecenie. Zobaczyłem jak mistrz wyjął z kieszeni na piersi flakonik wypełniony czerwoną cieczą. Nagle rozpłynął się w powietrzu....

– Gach!

Chwycił mnie za twarz…! Dzielący nas dystans nagle zniknął! Mistrz otworzył palcem fiolkę i próbował wlać mi jej zawartość do gardła. Udało mi się go odepchnąć, ale kilka kropel wpadło mi do ust! Mój kontratak spudłował, kiedy Mistrz doskoczył na drugi koniec pokoju! …Moje usta wypełniły się okropnym smakiem i zapachem krwi i była to bardzo lepka ciecz. Jednak był to znajomy smak. Podczas bitwy zawsze miałem jej pełno w ustach. Tak, tą czerwoną cieczą była krew! …Nie wiem czyja ona była, ani czemu kazali mi ją wypić.... BUM! BUM! Nagle moje serce zaczęło mocniej bić! Nie mogłem też powstrzymać drgawek. Zaraz potem moje ciało zaczęło się powoli rozgrzewać od środka i gorąco rozeszło się na całe moje ciało! To ciepło, które stworzyło moje ciało, zaskoczyło nawet mnie! Nie mogłem tego wytrzymać i pozbyłem się zbroi z prawego ramienia. Oczywiście nie mogłem pozwolić, aby moje ramię stało się smocze, ale stało się takie samo z siebie. …Wiedziałem że nie wzmocniłem moich smoczych mocy. Moje ręce i nogi… stały się smocze! Natychmiast zrozumiałem. Tak, to była smocza krew! Mojej też używano do wzmocnienia zdolności Gaspera. Na podobnej zasadzie Mistrz zmusił mnie do wypicia smoczej krwi. Z tego powodu że moja smocza moc wzrosła; moje ciało stało się gorące i nie mogłem go powstrzymać przed zmianą. Moje ręce już się zmieniły, a gorąco dotarło teraz do mojej głowy! Nagle mój hełm...

– Hyaa!

Usłyszałem krzyk mamy. Spojrzałem w jej stronę i zobaczyłem, że patrzyła na mnie jak na potwora. …Co się dzieje? Kiedy się nad tym zastanawiałem, dotknąłem mojej twarzy. …W ogóle nie czułem normalnej skóry, tylko coś bardzo chropowatego. Rizevim wysłał w moją stronę mały, magiczny krąg, z którego wyłoniło się lustro. Kiedy w nie spojrzałem, zobaczyłem że moja skóra stwardniała, moje oczy się powiększyły, a z ust wyrosły mi kły. To była zupełnie obca fizjonomia. …Nawet moja twarz uległa dragonifikacji…. Rizevim roześmiał się.

– Proszę, przyjrzyjcie się uważnie, państwo Hyoudou. Oto czym naprawdę jest wasz syn, potworem – powiedział radosnym tonem do moich rodziców.

…Drań, powiedział to dopiero teraz!? Od samego początku chciał, aby moi rodzice zobaczyli mnie w takim stanie!? Przygotował tego typu przedstawienie!? …Czy to jego zemsta za to, że pokonałem go w Niebie. Ten bydlak ma na tym punkcie obsesję… kurwa! Poważnie, nawet psie gówno jest lepsze od tego drania…!

– Ubiegłej wiosny wasz cenny syn zginął. Ten smok udawał waszego syna. Żył z wami fałszywym życiem. Czy podczas wakacji nie powiedział wam, że wyjeżdża? To dlatego że udał się do świata diabłów. A czy na koniec roku nie był stale zajętym i nie mógł spędzić z wami czasu? To dlatego że był zajęty swoją pracą, jako obcy, i jako potwór! – kontynuował Rizevim.

Ten drań bardzo cię cieszył tym, co mówił i miał szczęśliwy wyraz twarzy! Twarze moich rodziców były przerażone, kiedy patrzyli na mnie i Rizevima. …Nie chciałem tego oglądać.

– …Proszę, nie patrzcie na mnie, tou-san, kaa-san.

…Próbowałem powiedzieć coś takiego. Gdyby to było możliwe, to chciałbym zapaść się pod ziemię! Nie chcę aby rodzice widzieli mnie w takim stanie! Przestań! Proszę! Mam nadzieję że to tylko sen! Tak właśnie… z tym… uchh! Mój… umysł się załamał. Mogłem tylko płakać.... Tymczasem Rizevim dalej mówił z rozbawionym wyrazem twarzy:

– Tou-san? Kaa-san? Och cho, czy państwo to słyszeli? Czy ten potwór dalej zamierza używać kłamstw, aby was oszukać?

Nagle ktoś stanął przede mną, jakby mnie chronił. To była Asia! Z jej oczu płynęły strumienie łez.

– Otou-san, okaa-san! Ta osoba to Ise-san! Proszę, uwierzcie w to oboje! To prawda że został diabłem i ma też w sobie smocze moce. Ale to dalej Hyoudou Issei! Proszę, uwierzcie w niego! Musicie… Błagam was! – powiedziała do rodziców zdesperowanym tonem.

Kiedy Rizevim zobaczył jak Asia płacze, uśmiechnął się.

– Państwo Hyoudou, ta blondyneczka też jest diablicą. Nie dajcie się oszukać. Istoty takie jak diabły są potworami, które używają słodkich pokus, aby wciągnąć ludzi w otchłanie piekielne. Obecnie ulegliście podszeptom diabelskim, więc lepiej weźcie to pod uwagę – powiedział.

……Asia była dobrym dzieckiem. …Umarła z mojego powodu…. …Tou-san, kaa-san, nie obrażę się, jeśli mi nie zaufacie, ale musicie zaufać Asi…! …Ja… nie mogłem wymówić słowa. Znosząc takie werbalne bombardowanie, mogłem tylko ślepo przepraszać.

– ……Przepraszam. ……Kaa-san, tou-san…… Przepraszam……

…Jestem winny tego, że oszukiwałem was aż dotąd. To moja kara. Być może to moja kara. Ponieważ nigdy nie powiedziałem wam o tym, że zostałem diabłem. Nie, czy uwierzą mi, nawet jeśli tak mówię coś takiego? Ponadto, jeśli im to powiem, to wciągnę ich w sprawy nadnaturalnego świata. Jeśli tak… To nie mogę. …Jednak moi rodzice wciąż byli w niebezpieczeństwie. Racja, to wszystko moja wina! Gdybym nigdy nie spotkał Raynare, to sprawy nie potoczyłyby się w ten sposób. Gdybym był bystrzejszy, to pewnie znalazłbym sposób, aby żyć jak człowiek. …Ale wiecie, w ogóle nie żałuję tego, że stałem się diabłem. Spotkałem wielu ludzi i nauczyłem się wiele rzeczy. Gdybym pozostał człowiekiem, nie mógłbym doświadczyć niektórych z nich. Dlatego nie będę żałował. Jest tylko jedna rzecz której żałuję, tego że nigdy nie powiedziałem rodzicom o mojej prawdziwej tożsamości, więc muszę ich przeprosić.

– Naprawdę przepraszam, tou-san, kaa-san.

Przepraszałem więc. To było jedyne co mogłem zrobić. Nawet jeśli mnie odrzucą, nawet jeśli zerwą nasze rodzinne więzi, to będzie w porządku. Będzie w porządku, jeśli ich ocalę. Tak, zdecydowanie ich muszę ocalić. Przysięgam! Po tym jak ich ocalę, odejdę. Nie mogę pozwolić, aby znów znaleźli się w niebezpieczeństwie, dlatego zniknę specjalnie dla nich. Tak więc naprawdę przepraszam, tou-san, kaa-san. Rozpłakałem się. Było mi żal. Kiedy przygotowałem się już na odrzucenie z ich strony, doszedł mnie czyjść głos:

– …Jesteś Iseiem, prawda?

To był głos tou-san, który podszedł do mnie bliżej. Rizevim był przez chwilę zszokowany.

– Zaczekaj, panie Hyoudou. Musisz być głupi. Takie poruszające i łzawe historie diabły opowiadają bez mrugnięcia okiem i nic one dla nich nie znaczą – powiedział z przerażeniem.

Tou-san pokręcił jednak głową i dalej szedł w moją stronę.

– Mylisz się, to jest Ise. …Ten nawyk przepraszania jest dokładnie taki sam.

Kaa-san stanęła za jego plecami i skinęła głową.

– Tak, wiem. Nawet jeśli inaczej wygląda, to rozumiem jego odpowiedź. Ise, to dziecko to nasz Ise! – powiedziała.

Ta dwójka podeszła do mnie i Asi. Z powodu dragonifikaci nie mogłem patrzyć na nich w odpowiedni sposób… Ale tou-san stanął przede mną i ochronił mnie. Stanął naprzeciwko Rizevima i mistrza. Jego nogi się trzęsły, ale mimo tego wrzasnął:

– Nie pozwolę ci skrzywdzić mojego syna! Jeśli chcesz mu coś zrobić, to najpierw będziesz się musiał rozprawić ze mną!

Mn! …Zszokowały mnie jego słowa.

– …Od kiedy się urodziłem, prowadziłem zwykłe życie i nigdy nie potkało mnie nic niezwykłego. Nigdy nie myślałem też o niczym specjalnym. Chciałem po prostu znaleźć zwykłą pracę, mieć normalną rodzinę i żyć spokojnym życiem ze swoją rodziną. Nawet teraz chcę tego samego.

Tou-san postawił sprawę jasno.

– Czy jest diabłem, czy też nie, albo jakim Maou, to szczerze powiedziawszy, ja nic o tym nie wiem. Nawet w tej obecnej sytuacji jestem tak zakłopotany, że nic nie rozumiem. …Wiem tylko jedno, to dziecko jest moim synem! To oczywiste, ponieważ to mój Ise.

Rizevim pokręcił głową.

– Hej, hej, hej, otou-san. Musisz się dobrze przyjrzeć. Czy to czerwone monstrum przypomina ci człowieka? A twojego syna? Posłuchaj uważnie, to diabeł i do tego smok, czyli innymi słowy potwór – powiedział do mojego ojca.

– Nie, to mój syn, mój Ise. Nie zrozumiesz tego, ale ja tak. To dlatego, bo jestem jego ojcem. Wychowywałem go siedemnaście lat

Rizevim westchnął.

– Co zrozumiałeś w ciągu tych siedemnastu lat, człowieczku? Zrozumiałeś w ogóle prawdę i rzeczywistość tego świata? Sposób czytania znaków; co możesz zrozumieć ty, który nie potrafisz nawet zobaczyć prawdziwej natury rzeczy?

Kaa-san przytuliła mnie mocno, aby mnie ochronić.

– Jesteś Ise? Ach, potrafię to zrozumieć, kiedy cię przytulam. To dziecko to Ise. Rozpoznaje to, bo przytulałam go wcześniej tyle razy.

Tou-san rozpostarł ramiona i przybrał obrończą pozę.

– Te siedemnaście lat były dla naszej rodziny wszystkim. To nie są jakieś trywialne rzeczy, które można tak po prostu wytłumaczyć! – powiedział.

Kaa-san mocniej mnie objęła.

– Tak, to dziecko jest moim ukochanym synem – powiedziała.

– Racja, nawet jeśli tak wygląda! Nawet jeśli… nawet!

Tou-san spojrzał na mnie.

– Nawet jeśli został wskrzeszony, a jego wygląd uległ zmianie, to wciąż jest moim synem, prawda? – powiedział szczerze.

—Mn.

………….

…….Po mojej twarzy płynęły łzy. Były nie do powstrzymania, gdy ciekły mi po policzkach. ……Powziąłem już decyzję i możliwość, że zostanę odrzucony przez rodziców, więc przepraszałem dalej. Ale pomimo tego, zarówno tou-san, jak i kaa-san, dalej nazywali mnie swoim dzieckiem. To coś, co potrafią zrozumieć tylko rodzice. Ja.... Tou-san przytulił mnie, tak samo jak kaa-san i Asia. Przytuliliśmy się razem, kiedy płakałem.

– W takim razie mam coś, co sprawi mniej przyjemności. Nie dopisało wam szczęście, jako rodzicom!

Kaa-san tuliła mnie i Asię, kiedy mówiła:

– Tak! Nawet jeśli taki się stał, a dalej uważa mnie za matkę… To mi to wystarczy!

Asia dalej płakała. Tou-san spojrzał na Rizevima.

– To dziecko jest naszym synem! Nie pozwolimy abyś tknął go nawet palcem! – ryknął.

Nagle moje ciało wybuchnęło jasną, ciepłą aurą, która okryła nas wszystkich....

Część 4[edit]

Zanim zdałem sobie z tego sprawę, unosiłem się w miejscu, które przypominało Szczelinę Wymiarową. Czy to… prawdziwe? Nie, nie czułem, aby tak było. Gdybym miał powiedzieć, czym było to miejsce, to przypominało mi ono świat, który zobaczyłem w sercu Akeno-san podczas walki z Lokim.... Nagle przede mną pojawił się ekran, który pokazał pokój konsultacyjny w nieznanym szpitalu. W środku był doktor i…znajomo wyglądająca para. Hej, czy to nie tou-san i kaa-san, kiedy byli młodsi!? Czułem się jakbym patrzył na młodsze wersje moich rodziców, które dotąd widziałem tylko na zdjęciach. Co się dzieje? Czy to miejsce to… ich wspomnienia? Czy wszystkie wspomnienia zostaną tu wyświetlone? Czyżbym nieświadomie użył Poligloctwa na kaa-san…? Kiedy się nad tym zastanawiałem, doktor i moi rodzice mieli ponure wyrazy twarzy.

– Przykro mi, ale proszę aby dała sobie pani spokój z dzieckiem, które pani nosi w brzuchu – powiedział doktor do moich rodziców.

Kiedy kaa-san to usłyszała, wybuchnęła płaczem. Tou-san objął ją ramieniem. …Czy ta scena miała miejsce na oddziale położniczo-ginekologicznym? Nigdy wcześniej o tym nie słyszałem…. Kiedy byłem zakłopotany, rozległ się głos kaa-san:

– Kilka lato po ślubie odkryłam, że trudno mi będzie urodzić dziecko. Trudno sobie było je nawet wyobrazić, a co dopiero zajść w ciążę w ciągu tych kilku lat. Ale przez moje ciało…

Scena się zmieniła na znajomo wyglądający salon. To był mój stary dom. Siedząca na sofie kaa-san, była zalana łzami.

– Przepraszam, kochanie…

Kiedy kaa-san płakała, tou-san pocieszał ją.

– Jeśli o to chodzi, to nie musisz się martwić! Wprawdzie nienarodzone dziecko w twoim brzuchu ma pecha, ale nie możesz się poddawać! Zdecydowanie możesz urodzić nasze dziecko!

…Dziecko w jej brzuchu, ich dziecko…. Nie mówcie mi…. To wszystko wydarzyło się, zanim się urodziłem? Ale czyżbym nie przyszedł na świat jak należy…? Byłem zakłopotany tą sytuacją, gdyż nigdy wcześniej o tym nie słyszałem. Nagle znów rozległ się głos kaa-san:

– Dwa lata później trafiła się kolejna szansa.

Scena znów się zmieniła. Na ekranie kaa-san delikatnie pocierała swój brzuch z szczęśliwym wyrazem twarzy.

– Wspaniale! Nareszcie się nam udało! W porządku! Tym razem wszystko jest w porządku!

Tou-san skakał z radości po całym pokoju. Wśród wizji tych wspomnień, zobaczyłem jak moi rodzice odwiedzają księgarnię i kupują książki o narodzinach i opiece nad dziećmi. Kupili ich całą masę i teraz pogrążyli się w lekturze. Aby się upewnić, że tym razem dziecko na pewno się urodzi, chodzili na konsultację do oddziału ginekologiczno-położniczego. Te wspomnienia przesuwały się przed moimi oczami jedno za drugim.

– Aby mieć pewność, że urodzę nasze dziecko, mój mąż i ja zachowaliśmy tym razem szczególną uwagę. Zawsze bardzo troszczyliśmy się o dziecko w moim brzuchu...

Po raz kolejny ekran pokazał pokój na oddziale położniczo-ginekologicznym. Lekarz wyjaśniał coś moim rodzicom, którzy mieli zrozpaczone wyrazy twarzy.

– Hyoudou-san, wprawdzie to dla ciebie bolesne, ale zdecydowanie nie z powodu rzeczy pomiędzy wami. Jest wiele innych czynników...

Podczas drogi powrotnej do domu, tou-san zatrzymał się na środku drogi i spojrzał na kaa-san.

– …Poddaję się – powiedział.

Tou-san, który był taki podekscytowany, wybuchnął płaczem.

– Jeśli znów coś się stanie z twoim ciałem tak, jak to było ostatnio, to ja… naprawdę nie będę w stanie tego z-znieść…

Kaa-san przytuliła mocno tou-san, kiedy oboje zalewali się łzami.

– Prawie daliśmy sobie spokój z posiadaniem dziecka i planowaliśmy wszystko zmienić, aby przygotować się do nowego stylu życia.

Moim oczom ukazało się skromne i harmonijne życie moich rodziców. Oboje razem podróżowali, chodzili na zakupy i wędkowali. Zawsze byli razem.... Mnie tam nie było. …Ani dwójki ich dzieci.

– Ale po ośmiu latach życia z moim mężem....

Kiedy tou-san wrócił z pracy, zszokowała go wiadomość którą otrzymał od kaa-san.

– D-dziecko!? N-naprawdę!?

Kiedy tou-san to usłyszał, położył dłoń na ramieniu kaa-san ze zdeterminowanym wyrazem twarzy.

– …Teraz rozumiem! Tym razem na pewno! Tym razem zdecydowanie musimy zrobić wszystko, abyś urodziła to dziecko! – powiedział.

Kaa-san zaczęła płakać ze szczęścia, uśmiechając się jednocześnie. Potem ponownie pokazano, jak ta dwójka ciężko pracuje dla narodzin swojego dziecka. Bardziej niż wcześniej, tou-san przeczytał wszystkie książki, a kaa-san jeszcze bardziej dbała o swoją dietę. Kiedy kaa-san próbowała coś podnieść, tou-san natychmiast ją powstrzymywał. Aby chronić swoje nienarodzone dziecko, złożyli nawet wizytę w specjalnej agencji. W śnieżną noc, tou-san poszedł na boso do pewnej świątyni, wypełniając rytuał Hyakudomairi[7].

– Proszę! Proszę szczerze! Błagam aby to dziecko urodziło się bezpiecznie!

Podczas mroźnej, zimnej i śnieżnej nocy, tou-san pochylił głowę i modlił się, patrząc w stronę głównej sali świątynnej.

– Nie dbam o to, ile mojego życia zabierzesz! Będzie w porządku, jeśli weźmiesz pół mojego życia! Więc błagam, potrzebuję tego! Chroń dziecko w jej brzuchu! Proszę! Błagam cię!

Nawet jeśli było tak zimno, że jego stopy zesztywniały, to dalej się kłaniał i modlił do bóstwa. Tou-san się modlił… aby dziecko w brzuchu jego żony było bezpieczne. Pora roku na ekranie zmieniła się na ciepłą wiosnę. Kaa-san leżała na szpitalnym łóżku, a obok niej leżało dziecko.

– To chłopiec – powiedziała pielęgniarka do tou-san, który wciąż nie mógł uwierzyć.

Po chwili tou-san nareszcie wziął się w garść.

– ……Ach, rozumiem…. ……To naprawdę moje dziecko… – powiedział w końcu.

– Tak, to nasz syn…. To nam zajęło osiem lat – powiedziała rozradowana kaa-san, leżąca na łóżku.

Pielęgniarka podała następnie dziecko tou-san. Kiedy zobaczył je w swoich ramionach, uśmiechnął się szeroko i próbował powstrzymać łzy.

– …………Miło mi cię poznać, ja, jestem twoim otou-san – powiedział.

Ich oczy spotkały się ze sobą. W tym momencie tou-san nie mógł już powstrzymać łez, które popłynęły po jego policzkach, kiedy dalej się uśmiechał do dziecka.

– ……Dziękuję że się urodziłeś… naprawdę…dziękuję…

Kaa-san i tou-san płakali z radości.

– …Jak damy mu na imię? – zapytała kaa-san.

– …Ach, Issei. To imię wyraża nadzieję, że będzie uczciwie żył[8].

Kiedy kaa-san to usłyszała, roześmiała się cicho.

– …Ach, to nie jest zbyt kreatywne.

– T-o wszystko co potrafię wymyślić, mimo iż naprawdę mocno się nad tym zastanawiam!

– Ufufu. …Ale to ładne imię. Issei, Ise, moje dziecko.

Dziecko… Byłem otoczony ciepłem tych ludzi.

– Ach, nasze dziecko. Tak, Issei.

To co wyświetliło się na ekranie było zgodne z moimi wspomnieniami. W nocy tou-san czytał mi bajkę, kiedy nie mogłem zasnąć. Kiedy zwierzęta były smutne, albo kiedy czytał mi smutną bajkę, nie mogłem przestać płakać. Pewnej nocy tou-san był w podróży służbowej. Kaa-san zadzwoniła wtedy do niego i powiedziała, że trafiłem do szpitala z powodu wysokiej gorączki. Na koniec tou-san skończył swoją podróż służbową wcześniej i przyleciał najszybciej, jak tylko mógł. W szkole podstawowej biegłem w trójnożnym wyścigu z tou-san i ciężko pracowałem, aby zająć pierwsze miejsce. Udało mi się jednak zająć tylko trzecie. Następnie, z boku boiska, nasza trzyosobowa rodzina jadła razem smażonego kurczaka i tamagoyaki. Tamten smak był czymś, czego nigdy nie zapomnę. W gimnazjum, kiedy po raz pierwszy założyłem mundurek, moi rodzice byli naprawdę podekscytowani. Tego dnia zrobiliśmy wiele zdjęć przed bramą szkoły. Wprawdzie czułem się z tego powodu trochę zawstydzony, ale moi rodzice byli szczęśliwsi, niż kiedykolwiek. …Na Dzień Ojca kupiłem tou-san dość tani krawat, a na Dzień Matki, dałem jej kwiecisty fartuch, który zrobiłem na lekcjach techniki. Ale oni wciąż uważają te przedmioty za skarby. Nareszcie, ostatnia scena która się pojawiła, przedstawiała bliskiego płaczu, małego mnie, zagubionego w centrum handlowym. …Pamiętam to. Nasza trójka wybrała się do centrum handlowego w pobliskiej prefekturze, którą rzadko odwiedzaliśmy. Moją uwagę zwróciła pewna wystawa i oddzieliłem się od rodziców. Ludzie którzy mnie mijali, mieli obce twarze. Bałem się, ale postanowiłem, że nie będę płakał. Gdybym nie spotkał tou-san, albo kaa-san, to byłoby w porządku, gdybym znalazł miejsce z wielkim zegarem i tam na nich poczekał.... Aby zrealizować ten zamiar, stanąłem na placu z wieżą zegarową i czekałem, aż spotkam moich rodziców, którzy będą mnie desperacko szukali.

– Chichi-saaaaan, haha-saaaaaan.

Kiedy ich zobaczyłem, nie mogłem już dłużej wytrzymać i ruszyłem w ich stronę; nasza trzyosobowa rodzina przytuliła się do siebie.

– Hej, Ise! Zamartwiałam się przez ciebie na śmierć!

– Doprawdy, czy nie mówiliśmy ci, abyś się od nas nie rozdzielał!?

– Przepraszaaaaam! Przepraszaaaaaam!

Płakałem i przepraszałem…. Potem nasza trójka już się nie rozdzieliła i wróciła do domu, trzymając się za ręce.... Nie zapomnę tamtego ciepła ich dłoni, nigdy. ……Tou-san…… kaa-san… uch. …Modlili się za mnie i urodziłem się z ich nadziei. Wprawdzie wasz rodowód nie był wyjątkowy, ani nie byliście zamożnymi ludźmi, to byłem dzieckiem, na które wasza dwójka naprawdę czekała. Te wspomnienia z pewnością należą do takich które można zobaczyć wszędzie. Z pewnością nie można ich też uznać za rzadkie. Nawet jeśli…pomimo tego była to siedemnastoletnia podróż moja i mojej rodziny. Nikt nie zaginął, a dla naszej trójki były to niezapomniane czasy. Ach, tou-san, kaa-san, ja jestem waszym synem. Jestem Issei, który należy do waszej dwójki! Jestem Hyoudou Issei! …Wspomnienia tymczasem wyświetlały się dalej. W czasie który spędzaliśmy razem, dołączyła do nas blondwłosa dziewczyna. To była Asia. Nagle doszedł mnie głos kaa-san:

– Żyliśmy tak długo i jeszcze trafiła się nam taka piękna córka.

Pojawiła się scena, podczas której Asia uśmiechała się radośnie i rozmawiała z moimi rodzicami.

– Gdyby urodziła nam się córka, to pewnie byłaby tak wspaniała jak Asia. Zawsze tak myślałem.

– Otou-san, okaa-san – powiedziała Asia.

Kiedy moi rodzice usłyszeli te słowa, naprawdę byli poruszeni.

– Jesteśmy naprawdę szczęśliwi. Stałaś się moją, naszą córką. Mimo iż nie wiem co spotkało to dziecko w przeszłości, to nazywa mnie swoją matką. Tak, naprawdę jest moją córką.

Tak oto staliśmy się czteroosobową rodziną, a potem pojawiało się coraz więcej osób. Zanim się spostrzegłem, przy stole siedziała z nami cała masa ludzi. Tou-san i kaa-san rozglądali się po tym tętniącym życiem domu i wymienili ze sobą spojrzenia.

– Hej, kochanie.

- O co chodzi?

– Już nie jest nas tylko dwójka.

– W rzeczy samej, nie mamy już tylko syna, ale też całą gromadkę córek.

– Mogę żyć w takim tętniącym życiem domu… Jestem naprawdę szczęśliwy.

– Dwadzieścia pięć lat, które z tobą spędziłam.... Wprawdzie to bardzo długo, ale było warto.

– …Chcę popatrzeć jeszcze chwilę.

– Tak, gdybym mogła sobie czegoś życzyć, to chciałbym dalej patrzeć na naszą rodzinę...

Widząc postacie moich rodziców, zakryłem twarz dłońmi, a łzy zaczęły powoli płynąć. Nagle cała przestrzeń się rozmyła, a ja poleciałem w dół....

Część 5[edit]

…….

…Kiedy się obudziłem, byłem świadomy prawdziwych uczuć moich rodziców. Wiem o miłości, którą mnie darzą. Zostałem urodzony i wychowany w miłości moich rodziców. Nawet teraz wciąż na mnie patrzą. …Moje łzy nie przestawały cieknąć; nie mogłem się powstrzymać. Przytuliłem mocno moich rodziców.

– …Hej, tou-san, kaa-san. Naprawdę mogę być waszym dzieckiem? – zapytałem.

Obydwoje przytaknęli, uśmiechając się promiennie.

– Oczywiście.

– Ise jest naszym dzieckiem.

– ……Dziękuję.

…Ach… ach. Ja, ja już..... Tak, nie będę się już bał. Wiem już że rodzice mnie akceptują. Nie ma wątpliwości; wierzą że jestem ich dzieckiem. …Gdzie mógłbym znaleźć takie szczęście…? Cóż wspanialszego mogłoby mnie spotkać..... Podniosłem się na nogi i stanąłem naprzeciwko Mistrza i Rizevima.

– …Rizevimie i Diehauserze-san, dziękuję wam. Dzięki wam, dzisiaj ja.... Nie, nie będę się już bał – powiedziałem

Racja, nie mam się już czego bać, w ogóle!

– Teraz jestem niepokonany!

Światło którym emanowały klejnoty w mojej zbroi było jaśniejsze i potężniejsze niż kiedykolwiek. Całe pomieszczenie było skąpane w czerwony, jasnym świetle, które stawało się coraz silniejsze! Przywdziałem ponownie moją szkarłatną zbroję i ruszyłem na Rizevima!

– Oooooooooooooooooooochhhhhhhhhhhhhhhhhhh!

Z głębi mojej piersi wydostał się wrzask, a klejnotów szalenie jasne światło!

– Rizevim-sama!

Kiedy już miałem trafić Rizevima, mistrz stanął przed nim i unieważnił mój atak! Nagle Rizevim uzupełnił atak, który wyzwoliła moja zbroja!

– Giń!

Rizevim kopnął mnie w brzuch! Poleciałem w tył i poturlałem się po podłodze. …Z moich ust pociekła krew. …To było szalenie bolesne. Tak bardzo bolało, że czułem się, jakbym umierał. ...Ale wspaniałe światło z moich klejnotów nie zmniejszyło się. Boski Dar odpowiedział na moc moich myśli i pragnień. Gdyby moje myśli stały się silniejsze, to mój Boski Dar też stałby się silniejszy…! Będę walczył dla moich rodziców i Asi! Dzięki leczniczemu Boskiemu Darowi Asi, moje obrażenia zniknęły. Tou-san, kaa-san i Asia dopingowali mnie:

– Ise!

– Ise!

– Ise-san!

…Spójrzcie tylko, czy to nie potężne? Obecnie patrzyła na mnie trójka osób z mojej rodziny. Światło z moich klejnotów znów wybuchnęło oślepiającym blaskiem.

– Uuaaaaaaaaaachhhhhhhhh!

Bez śladu strachu ruszyłem na Rizevima! Mistrz unieważnił mój atak i Rizevim użył swojego Anulatora Boskich Darów, aby pozbawić mnie zbroi. Wtedy ponownie mnie uderzył i było tak samo jak ostatnio. Ponownie padłem na podłogę. Wtedy członkowie mojej rodziny wzięli sprawy w swoje ręce. Z pomocą tou-san podniosłem się na nogi, podczas gdy kaa-san podtrzymywała moje plecy. Wtedy ogarnęło mnie światło Asi.

– Dalej, wstawaj Isei!

– Wstawaj Ise!

– Ise-san! Uleczę cię!

– Nie ważne ile razy się to stanie, pomogę ci wstać! Ponieważ jestem twoim ojcem! – powiedział tou-san.

– Daj z siebie wszystko! – powiedziała okaa-san klepiąc mnie po plecach.

– Wygraj, Ise-san! – dodała Asia.

Ach, mogę to teraz zobaczyć. Właśnie. Wystarczy że ich mam. A tak długo jak ich mam, będę wstawał na nogi tyle razy, ile to będzie konieczne… Ach! Przyzwałem moją zbroję kilka razy i bez przerwy pędziłem w stronę mistrza i Rizevima!

– Oorrryaaaaaaaaaaaaaaaachhhhhhhhhhhhhh!

Nawet jeśli za każdym razem było tak samo, to światło z moich klejnotów było coraz potężniejsze. Mimo iż traciłem wytrzymałość, a moja demoniczna energia się wyczerpywała...

– …Jeszcze raz, Ise! Możesz to zrobić! Jeśli będziesz kontynuował, to będę razem z tobą!

– Więc zrobię to razem z twoją kaa-san! Pokonamy tego drania razem!

– Ja też! Ponieważ także należę do rodziny Hyoudou!

Byłem obserwowany przez moją rodzinę i przez nią wspierany. Więc nie ważne ile razy będę musiał wracać, to będę z nimi walczył! Pozwólcie mi chociaż raz wyglądać fajnie, skoro stoję przed moją rodziną.

– …Jest w porządku. Tou-san, kaa-san, Asiu. Tak długo jak mnie wspieracie, to ja zawsze....

Racja, nie ważne ile razy mnie to spotka, będę się podnosił i stawał naprzeciwko nich! Rizevim patrzył na mnie, kiedy bez przerwy podnosiłem się na nogi niezależnie od tego, ile razy bym nie padał na ziemię. Na jego twarzy malowało się zdumienie.

– …Dlaczego ten dzieciak ciągle wstaje?

Nawet jeśli nokautowały mnie ataki tego drania i Mistrza, to nie poddawałem się. Nawet jeśli z moich ust ciekła krew, kości moich nóg były łamane, a ramiona miażdżone, to nie cofałem się, tylko atakowałem dalej!

– ……

– Hej, dlaczego wciąż możesz wstawać? Dlaczego stajesz naprzeciwko mnie? …Przecież już zużyłeś swoją energię, prawda? Więc dlaczego wstajesz? – zapytał Rizevim z krzywym wyrazem twarzy.

Zadając to pytanie, Rizevim znów pozbawił mnie zbroi i odesłał w tył kopniakiem. …Nawet jeśli ciągle obrywam, to tak długo jak wspiera mnie moja rodzina, ciągle będę stawał na nogi…! Kiedy ten drań to zobaczył, na jego twarzy pojawił się nieprzyjemny wyraz.

– Cholera. ……Dlaczego? Dlaczego ciągle możesz stawać na nogi!? Dlaczego ciągle jesteś w stanie mi się opierać!? – warknął Rizevim.

Nieważne że moja demoniczna energia i wytrzymałość zostały wyczerpane, pokuśtykałem prosto na niego. Nawet jeśli całe moje ciało pokrywały rany, światło mojego Boskiego Daru nadal nie słabło. Wprost przeciwnie, dalej jasno świeciło. Kiedy Mistrz zobaczył mnie w tym stanie .

– ……Rizevim-sama, już nie mogę…

Mistrz miał gorzki wyraz twarzy. Rizevim był jeszcze bardziej pobudzony.

– Dlaczego tak nagle rozmiękłeś!? Weź się w garść! Dlaczego rozsypałeś się, po zobaczeniu czegoś takiego!?

– ……Czy ty nie rozumiesz?

Kiedy Mistrz spuścił głowę, stworzyło to kontrast z wściekłym wyrazem twarzy Rizevima.

– Co mam niby zrozumieć!? Jaki jest sposób myślenia tych zwykłych ludzi?!

Rizevim spojrzał na moich rodziców i nagle zrozumiał.

– Rozumiem! To twoi rodzice są siłą napędową twojej mocy! Więc to dzięki temu możesz walczyć, prawda!? Cóż!

Na dłoni Rizevima błysnęło tajemnicze światło.

– Więc pozwól mi ich zabić!

To była niesamowicie potężna fala demonicznej energii i pędziła prosto na moich rodziców! Niedobrze! Bardzo niedobrze! Chciałem ich ochronić, ale moja wytrzymałość osiągnęła już kres i w ogóle nie mogłem się ruszyć z miejsca! Moi rodzice oberwą falą demonicznej energii....!

– Tou-san, kaa-saaaan! Asssiiaaaaa!

Najważniejsi członkowie mojej rodziny zniknęli w jasnej fali demonicznej energii.... Nie, została całkowicie rozproszona. W tym samym czasie z miejsca, gdzie stali moi rodzice, emanowało olśniewające, złote światło! Jak się temu przyjrzeć, złota aura biła z miejsca, w którym stała Asia. Aura stopniowo przyjęła wygląd smoka. To wyglądało zupełnie tak, jakby masywny smok chronił tę trójkę.

– Cholera!

Rizevim klną i dalej miotał kulami demonicznej mocy! Jednak wszystkie one były natychmiast rozpraszane przez dotknięcie złotej aury, którą emanowała Asia, mająca dłonie złożone do modlitwy. Jej oczy błyszczały złotym światłem, kiedy jej ciało było owiane złotą aurą, która przypominała zbroję. Asia roniła łzy, a jej twarz miała stanowczy wyraz.

– Otou-san i okaa-san potrzebują mojej obrony! Zobaczysz, że uda mi się ich ochronić! – powiedziała.

Za nią stał złoty smok; nawet jeśli stworzono go z aury, to wciąż patrzył ostrym wzorkiem na Rizevima. Widząc ten wzrok, Rizevim nagle zadrżał.

– …Czy to Łamacz Ładu!? Do tego ta aura…Złoty Smoczy Król…! Nawet jeśli stało się coś takiego… to wciąż musicie się ze mną zmierzyć…! – warknął nienawistnym tonem.

Racja, tak jak powiedział Rizevim, ta aura była Fafnira! …Nawet jeśli stał się aurą, to wciąż chciał chronić Asię? Jej Boski Dar także odpowiedział na równowagę, którą osiągnęła ze swoim Łamaczem Ładu! Racja, to Łamacz Ładu, który narodził się z połączenia Asi i Fafnira. Nawet jeśli atakował syn Maou, to ta absolutna obrona była w stanie wytrzymać... Być może właśnie dlatego, że to była delikatna Asia, ta zdolność się przebudziła.

– ……Co to jest? Czym dokładnie jest to coś…!

Patrząc na mnie i Asię, Rizevim nie potrafił już ukryć irytacji i szarpał się za włosy.

– …Rizevim-sama, oni posiadają coś, czego my nie mamy i teraz nam to pokazują – powiedział mistrz ze zbolałym wyrazem twarzy.

Rizevim chwycił Mistrza za ubranie na piersi.

– Dlatego zapytałem co to jest!? Miłość? Czy to rzecz którą nazywają miłością!? Jesteś głupi!? Tak głupi, że aż twoja głupota nie ma granic! Takie rzeczy są iluzją! To głupie kłamstwo! – ryknął.

…Mylisz się, to zdecydowanie nie jest iluzja. I to zdecydowanie nie jest kłamstwo. Siła która nas prowadzi, pochodzi z naszej rodzinnej miłości! Asia też taka jest. Tak, osiągnęła Łamacza Ładu, polegając na miłości. Asia i ja chcieliśmy po prostu chronić naszą rodzinę. Widząc speszonego Rizevima, Vali, który dotąd siedział cicho, przybrał skomplikowany wyraz twarzy. …Ten gość przypatrywał się nam w ciszy. …Widząc nas jako rodzinę, też pewnie o czymś pomyślał. Jednak moja energia została już wyczerpana. …Zaczynałem się już chwiać na nogach. Jeśli dalej tak będę walczył, padnę. Zanim się to jednak stanie, muszę przynajmniej bezpiecznie odesłać stąd moich rodziców. W końcu jestem za to odpowiedzialny. …Nie, jest jeszcze coś. Ja i Ravel mamy obietnicę. Muszę wrócić bezpiecznie ze wszystkimi. Cóż, nie dotrzymam tego, jeśli umrę. Ponownie wziąłem się w garść. Nagle w mojej głowie rozległ się czyjś głos:

Ise.

Ten głos brzmi znajomo.

Ise, nareszcie byłam cię w stanie dosięgnąć.

To głos Ophis. Obecnie wciąż powinna być nieprzytomna i spać w domu…. Ophis odezwała się ponownie:

Skoro słyszysz mój głos, to musi to oznaczać, że jesteś zaspokojony.

…Zaspokojony? Co przez to rozumiesz? Kiedy wciąż byłem zaskoczony, Ddraig wydawał się rozumieć o co chodzi i roześmiał się. Przemówił głosem, który mogli usłyszeć wszyscy:

[Synu Lucyfera, dziadku Hakuryuukou, Valiego Lucyfera, będziesz pierwszym gościem.]

– Co? Gościem?

Rizevim przekrzywił głowę, zaskoczony słowami Ddraiga. Ophis dalej do mnie mówiła:

Ise, zaśpiewaj razem ze mną.

Ddraig dalej mówił do Rizevima:

[Dlatego powinieneś się cieszyć. To nie będzie zwykły śpiew, więc zdecydowanie powinieneś wyczyścić uszy, aby dotarł aż do twojego serca. Jeśli chcesz zapytać dlaczego, to odpowiem ci, że to unikalny śpiew, stworzony przez Boskiego Smoka.]

Mój pierwszy przyjacielu. Naucz tego wszystkich, aby poznali jaką ma wartość.

Ach, Ophis, zrozumiałem. Zaśpiewajmy razem. Wierzę w ciebie i powierzam ci mój umysł oraz ciało.

– Głos Ophis jest wewnątrz mnie. Zaśpiewajmy razem. Będziemy si posuwać naprzód razem.

Piosenka pojawiła się w moim umyśle. Po cichu zacząłem śpiewać:

– Mieszkający we mnie Szkarłatny Czerwony Smok przebudzi się z twojego panowania....

Z klejnotu na mojej prawej rękawicy błysnęło szkarłatne światło.

[Szkarłatny Niebiański Smoku którego posiadam wewnątrz siebie, wzrośnij by stać się Królem.]

Ophis odśpiewała kolejną linijkę. W tym samym czasie, klejnot na mojej lewej rękawicy uwolnił niesamowicie czarną aurę.

Kruczoczarny Bogu Nieskończoności.

Szkarłatna aura ogarnęła całe moje ciało.

[Wspaniały Czerwony Bogu Marzeń.]

Kruczoczarna aura jeszcze się zwiększyła...

[Czuwając nad zakazanymi istotami, powinniśmy stać się tymi, którzy przekraczają granice.]

Moja szkarłatna zbroja stopiła się z kruczoczarnym kolorem, a zmiany następowały dalej. Moje rękawice, nagolennice, napierśnik, skrzydła, stały się połączeniem koloru czarnego i szkarłatnego. Ich kształt też się zmienił. Wtedy Ophis i ja odśpiewaliśmy razem ostatnią linijkę:

– Zatańczymy jak ogień w piekle!

[ S∞F !! S∞F S∞F !! S∞F S∞F S∞F !!!! S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F !!!!!! S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F !!!!!!!! ]

Wszystkie klejnoty rozbrzmiały głosem, który przenikał aż do duszy i pojawił się na nich symbol nieskończoności!

[Smocza ∞ Furia!!!!!!]

Uczucie było dziwne; nie mogłem przeczytać oryginalnego tekstu i nie zrozumiałem ostatniej linijki.

Głosy Ddraiga i Ophis zlały się ze sobą i rozbrzmiały z klejnotów. Piosenka moja i Ophis skończyła się.

…….

…Obecnie stanie naprzeciwko Rizevima było bardziej naturalne niż w szkarłatnej zbroi; to była pełna, szkarłatno-czarna zbroja płytowa. Teraz były cztery skrzydła, wyposażone w armaty. Rizevim był zdumiony tym widokiem i kręcił głową, krzycząc jednocześnie:

– Niszczycielska Furia!? Nie, to zupełnie coś innego! Wprawdzie to taka sama zmiana jak w przypadku Niszczycielskiej Furii, ale nie czuć tej złowrogiej aury. Ta tutaj jest…!

Tak, to nie była Niszczycielska Furia. Ale ma ten sam organiczny charakter, co Niszczycielska Furia. Rizevim miał skrzywioną minę.

– …Co to za żart? Osiągnąłeś już ten etap, a dalej się rozwijasz…!

Ddraig odezwał się do Rizevima:

[Smocza Deifikacja. To absolutna moc, którą tylko Ophis może obdarować.]

– Więc to dlatego, bo posiadłeś moc Ophis!

Zgadza się. Obecnie zostałem ocalony przez moc Ophis. Obecnie moje ciało zostało odtworzone z ciała Wielkiego Czerwonego i mocy Ophis. Teraz moc Ophis została chwilowo uwolniona. Właśnie dlatego, że fundamentem mojego ciała było ciało Wielkiego Czerwonego, byłem w stanie wytrzymać moc Ophis. Ponieważ stworzyły mnie dwa smoki, mogłem osiągnąć tą zakazaną moc... Ophis odezwała się do mnie:

Ise, ten stan można utrzymać przez bardzo krótki czas.

Rozumiem, więc to na krótki czas. Może trwać kilka sekund, dziesięć sekund, albo nawet kilka minut. W każdym razie i tak trwało to długo. To dlatego, bo moje ciało już krzyczało. To była dziwna moc, która krążyła w moim ciele. Czułem że moje ciało zostanie rozerwane, jeśli ruszę się choć trochę. Cóż, powinienem się pośpieszyć i coś zrobić. Teraz zdecydowanie mogę to zrobić. Wziąłem się w garść i stanąłem naprzeciwko Rizevima. Po zajęciu pozycji, zrobiłem mały krok naprzód. Nagle skróciłem dzielący nas dystans i stanąłem prosto przed Rizevimem. Ten drań nawet nie zareagował. Moje ruchy były teraz całkiem poza jego zasięgiem. Zacisnąłem prawą pięść i walnąłem go prosto w twarz. Wtedy rozległ się głos:

[S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F !!!!!!!!]

Rizevim zamierzał złapać moją pięść swoją lewą dłonią! Skrzydła Lucyfera na jego plecach rozpostarły się i zwiększyły jego siłę. Aby zablokować moją pięść, Rizevim użył swojego Anulatora…. Nie użyłem Przeniknięcia, ale pęd mojej pięści nie osłabł, a otaczająca mnie aura nie została rozproszona.

– Co to ma być!? – zaryczał z zaskoczeniem Rizevim.

– Najpierw cios!

Wykorzystując pęd mojej pięści, walnąłem Rizevima! Drań padł na ziemię, kiedy oberwał tym ciosem. Ale pomimo tego zerwał się na nogi. Wygląda na to, że cios był dobry; grzbiet jego nosa był skrzywiony, a sam nos krwawił. Po tym jak Rizevim z powrotem przekręcił nos na swoje miejsce i zatrzymał krwawienie. Spojrzał na mnie.

– ……Co to do cholery było? Dlaczego to nie zostało rozproszone!? Czy moja zdolność nie działa!? Jak to możliwe!?

Ddraig odezwał się do Rizevima, odpowiadając na jego niedowierzanie:

[Nie, synu Lucyfera. Twoja zdolność działa.]

– Dlaczego więc nie zatrzymało tego ataku!? Nawet jeśli ta moc jest dzielona z mocą Ophis, to tak długo, jak ma powiązanie z Boskim Darem, moja zdolność powinna ją zablokować, prawda!?

[To naprawdę proste. Twój Anulator ma ograniczenia. Moc Sekiryuuteia jest nieskończona. Skoro nie może zostać w całości anulowana, to sprawy wyglądają inaczej, czyż nie?]

Uwaga Ddraiga zdumiała Rizevima.

– …Więc to moc której mój Anulator nie może wyeliminować…!

[Oto Ophis, tak zwana nieskończoność.]

Po wysłuchaniu odpowiedzi Ddraiga, Rizevim roześmiał się.

– …To po prostu oszukiwanie…!

Racja, to oszukiwanie. Nie mógłbym użyć tej mocy w normalnej walce. Do tego to moc pożyczona od Ophis, która po prostu chce żyć w spokoju… Niezbyt mi to odpowiada.

– To naprawdę proste, prawda? Używa mocy aby wszystko wyeliminować. To bardzo podobne do tego, co ja bym zrobił. Tak jak powiedziałeś, to oszustwo które osiągnąłeś pożyczając moc Ophis. Ale myślisz że możesz wszystkich ochronić, po prostu pokonując mnie?

Muszę tylko rozprawić się z tym draniem, więc pożyczenie mocy jest w porządku! W obliczu takiej sytuacji Rizevim cofnął się i uśmiechnął się ochydnie.

–Jednak nie wygląda na to, abyś mógł to długo utrzymać. W końcu ta sprawa....

Widząc moją sytuację, ten drań uniósł dłoń do kieszeni na piersi.

– Po prostu przeciągnę trochę tę bitwę. Mam dużo Łez.

Z kieszeni wyjął małą fiolkę z Łzami Feniksa. Rizevim otworzył buteleczkę.

– A więc teraz pierwsza butelka.

Wypił zawartość. Cholera! Planuje leczyć swoje rany! Wszystko jedno. Nawet jeśli nie mogę długo utrzymać tego stanu, to będę walczył z całych sił, zanim czas minie! Po raz kolejny przygotowałem się psychicznie i powziąłem decyzję… Ale po tym jak Rizevim przełknął Łzy Feniksa...

– ……

Nie zaczął się leczyć i zmrużył brwi.

– …Co się dzieje? Czemu moje rany się nie goją?

Na dłoni mistrza pojawił się mały, magiczny krąg.

– …W rzeczy samej, to rzeczywistość. Ale doszło już do tego – mruknął cichym głosem.

Rizevim, który natychmiast zrozumiał znaczenie tych słów, spojrzał na Mistrza.

– …Ty jesteś draniem, który je unieszkodliwił…? Całkowicie pozbawiłeś Łzy Feniksa mocy?

– …Normalnie zdolność Bezwartościowania może zostać użyta tylko przeciwko mocy wroga. Jednakże przedmioty nie są wyjątkami. …Tak długo jak wiem o ich formie i postaci, mogę użyć Bezwartościowania. Użyłem go na wszystkich Łzach Feniksa, które masz.

Więc to tak huh…. Tak długo jak zna sposób działania, może użyć swojej zdolności. W tej sytuacji, ponieważ wiedział o składzie Łez Feniksa, to był w stanie anulować ich leczącą zdolność. Kiedy Rizevim to zrozumiał, zmiażdżył buteleczki w dłoni

– …Oczekiwałeś tego od samego początku, od czasu bitwy z Domem Feneks!

Rozumiem, więc to tak! O tym mówił Belzebub-sama! Mistrz wiedział, że Qlippoth od samego początku produkuje w tajemnicy Łzy Feniksa. Aby je unieszkodliwić, planował je przeanalizować podczas meczu z Raiserem. Innymi słowy był w stanie przeanalizować demoniczną energię Ravel oraz Raisera i nauczyć się o składzie Łez. Dzięki temu mógł unieszkodliwić te, które znajdowały się w rękach Qlippothu.

– Mieszasz się nawet w sprawy Qlippothu, chłopcze…!

Rizevim dawał upust swojej złości i niezadowoleniu. Jego twarz wykrzywiła złość. Nie spodziewał się tego wszystkiego. Roześmiałem się, kiedy to zobaczyłem.

– Kiedy stanąłeś naprzeciwko Michała-san w Niebie, myślałem że naprawdę jesteś synem Lucyfera i byłem przerażony.

Spodziewałem się że będzie wspaniały. Kiedy w Niebie rozpostarł swoje skrzydła Lucyfera, przestraszyłem się go. Ale myliłem się. Tak jak powiedział Vali, to była prawdziwa natura tego drania. Był tylko błazeńskim staruchem.

– Nie jesteś zbyt odważny w naśladowaniu swojego ojca, prawda staruszku? Twoja obecna postawa odzwierciedla twój prawdziwy charakter, prawda? – mój strach zniknął i powiedziałem mu to prosto w twarz.

– Wiesz że nie jestem pretensjonalnym, siedemnastoletnim hipokrytą? Jeśli jestem staruchem, to kim jesteś ty?

– …Jestem znany jako Sekiryuutei!

Z powodu moich słów nie mógł już dłużej ukryć niepokoju w swoim sercu. Emitował światło ze swojej dłoni i uwolnił demoniczną energię, a wszystkie jego skrzydła Lucyfera zostały rozłożone! Pożyczyłem moc Ophis i przygotowałem w pełni potężny atak przeciwko Rizevimowi. Chciałbym rozstrzygnąć tę walkę tutaj! To możliwe, skoro mam dostęp do mocy Ophis! Chciałbym pozbyć się tego drania tutaj! Ja i Rizevim rozpoczęliśmy walkę, wylatując przez okno, które rozbił Vali! Walcząc w powietrzu otworzyłem moje skrzydła i zacząłem ładować demoniczną energię do dział! Skróciłem dzielący nas dystans i ponownie rozpocząłem walkę wręcz! Moje ciosy i jego kopniaki trafiały w nasze ciała! Ciosy wywoływały fale uderzeniowe, które burzyły otaczające nas budynki, a nawet masowo produkowane Smoki Zła, które się do nas zbliżyły, spadały natychmiast na ziemię. Ponownie zauważyłem, że siła tego drania była niezwykła!

– Oryaaaaaaachhhhh!

Wszystkie skrzydła Rizevima zostały zwinięte i nagle zaatakował mnie nimi od dołu! Ich ostre zakończenie pędziło prosto na mnie, ale szybko tego uniknąłem. Jednak to uderzenie zawaliło pobliskie budynki.

– Nuraaaaaarrgghhhhhhh!

Tym razem uderzył kilkoma niesamowicie wielkimi pociskami demonicznej energii! Zarówno intensywność jak i agresywność tej energii była niesamowita. Zostałbym poważnie ranny, gdybym miał Szkarłatną Zbroję. Ale teraz mam ekstra ochronę dzięki mocy Ophis!

– Haaaaaaaaaachhhh!

Masywne kule gęstej, demonicznej energii, które leciały w moją stronę, były odbijane przez moje kopniaki i ciosy! Odbite przeze mnie kule leciały w stronę ulicy i budynków Agreas, a niektóre mknęły gdzieś dalej. Kiedy trafiały, wywoływały olbrzymie eksplozje. Wywoływane przez nie podmuchy wiatru, zmiatały wszystko w okolicy. W miejscu wybuchu, w pobliżu którego się znajdowałem, kilka budynków zostało obróconych w pył, a na ich miejscu utworzył się krater. Wprawdzie była to niesamowicie niszczycielska siła, ale to w końcu syn Maou. Tak w każdym razie myślałem. …Był na poziomie super diabła? Oczywiście że to niemożliwe. Ciche ciśnienie i absolutna aura, którą dało się czuć od Sirzechsa-sama i Ajuki-sama. Moc tego drania nie może się równać do tych dwóch Maou-sama. Myślałem że wśród tych trzech super diabłów, ten drań nie był czasem kilka poziomów pod tymi ludźmi? Nie potrafiłem o tym nie myśleć… Ale to ten sam brutalny przeciwnik. Rizevim ponownie machnął skrzydłami, a z jego ciała ponownie wybuchnęła potężna aura.

– Ech! Cóż! Pozwól że dam ci w zamian coś masywnego! Twoi druhowie są poniżej, prawda? Jeśli tego unikniesz, to wtedy oni zginą, prawda!? Nawet jeśli będziesz to w stanie zniszczyć, to członkowie twojej rodziny w biurze gubernatora zginą na skutek fali uderzeniowej! – krzyknął, przelatując nade mną.

Kiedy Rizevim to wrzasnął, zebrał w dłoniach niewyobrażalnie przytłaczającą aurę! Niesamowite ilości demonicznej energii wyłoniły się z jego dłoni. Nad jego głową pojawiły się niesamowite kule demonicznej energii, które miały ponad dziesięć metrów szerokości. Do tego było ich sześć! Jeśli one uderzą w powierzchnię Agreas, to nie tylko moi towarzysze zginą, ale całe miasto zostanie zniszczone! Sześć kul demonicznej energii krążyło dookoła.

– ZNIKNNNNIIIIIIIIJJJJJJJ! – ryknął Rizevim, uwalniając swój atak.

Olbrzymie ciśnienie i masywne ilości demonicznej energii zstąpiły z nieba! Przygotowałem się.

– Bądź ze mną do końca, Ddraig! – powiedziałem.

[Oczywiście, tak już zdecydowano!]

Wycelowałem swoje działa, osadzone w moich czterech skrzydłach, przed siebie! Dwa były nad moimi ramionami, a dwa kolejne pod pachami; lufy rozszerzyły się! Nieskończona moc Ophis skoncentrowała się w działach.

[S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F !!!!!!!!]

Symbol nieskończoności pojawił się na każdym z moich klejnotów, na przemian z błyskami czerwonego i czarnego światła. DOOOO… Działa były ładowane. Nieskończona moc Boskiego Smoka Ophis, została skoncentrowana.

– GOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO!

[∞ Podmuch!!!!!!]

Wraz z moim krzykiem, gęsty i intensywny ostrzał z czterech dział, który był połączeniem szkarłatnej i kruczoczarnej aury, został odpalony jednocześnie! Pociski z czterech luf i sześć kul demonicznej energii Rizevima, zderzyły się ze sobą. Wtedy.... Potężna eksplozja pochłonęła niebo nad Agreas. Miały miejsce wybuch, odgłos eksplozji, silny podmuch i tym podobne rzeczy. Moje pociski i demoniczna energia Rizevima, zniszczyły się nawzajem na niebie! Na skutek fali uderzeniowej wyleciały szyby w całym Agreas.... Niebo zmieniło się w kłębowisko czerwonej i czarnej aury. Te dwa niesamowicie wielkie i potężne ataki zderzyły się ze sobą i nawzajem unicestwiły. Pośród kłębów dymu, które wywołała eksplozja, widać było czyjąś postać. To był Rizevim. Ale ponieważ wytrzymał eksplozję, ponad połowa jego skrzydeł była uszkodzona, a z każdej części jego ciała kapała krew, która ciekła także z jego uszu, nosa i ust. Latanie też wydawało się być dla niego bardzo uciążliwe. W przeciwieństwie do niego, ja byłem nawet nie draśnięty. Kiedy Rizevim zobaczył że nic mi nie jest, wściekł się.

– …Czy to możliwe, że zostanę przez ciebie pokonany, tak jak Shalba i Cao Cao…!?

Ddraig też był zaskoczony, kiedy to usłyszał i odezwał się:

[Nie wiedziałeś o tym od początku? Mój partner, Hyoudou Issei, zawsze poszukiwał ciszy i spokoju. Ale niezależnie od tego, czy jesteś potomkiem Belzebuba, przywódcą Frakcji Bohaterów, czy nawet synem Lucyfera, wdepcze was wszystkich w ziemię bez chwili wahania.]

Zaraz potem powiedział coś jeszcze:

[Cóż, nie ma więc innego wyboru niż zniszczenie, prawda? To Sekiryuutei, jeden z Dwóch Niebiańskich Smoków. …Nie, to coś innego. Coś zupełnie innego od Dwóch Niebiańskich Smoków. Powinno się to nazywać Pełnia Szkarłatnej Królowej Diabelskiego Smoka.]

Bycie znanym jako wskrzeszony diabeł, Szkarłatny Sekiryuutei, Diabelski Smok. Właściwie to dość zawstydzające. Rizevim wybuchnął śmiechem, słysząc wypowiedź Ddraiga.

– …Kukuku, więc stałeś się nowym super diabłem, Smoczym Maou. …W takim razie zastanawiam się, czy mój wnuk też wkrótce stanie się kimś takim – odparł Rizevim.

Po tych słowach za plecami tego drania pojawił się magiczny krąg typu transportowego!

– …Ale nie zginę tutaj… Ucieknę stąd!

Drań! Planuje uciec! Po tym jak Rizevim na mnie spojrzał, natychmiast zniknął w świetle magicznego kręgu! Cholera! Ucieka szybciej niż ktokolwiek inny! Ale jeszcze za wcześnie, aby się poddawać!

– Nie pozwolę ci uciec, Rizevim!

Vali wyleciał z biura gubernatora. Nagle spojrzał na mnie.

– Imponujące, Hyoudou Isseiu. Walczysz dla swojej rodziny… Urzekło mnie to – powiedział.

Zaraz potem ruszył za Rizevimem, który zniknął na niebie Agreas. …Jednak wyglądało na to, że na twarzy Valiego pojawiła się smutna mina.

Część 6[edit]

Po tym jak Rizevim uciekł, wróciłem do pokoju obserwacyjnego, aby potwierdzić bezpieczeństwo moich rodziców i Asi. Pozbyłem się zbroi Ophis i wróciłem do normalnej postaci. Cóż, kiedy tam wróciłem…. Wpadłem prosto na mistrza, który stał na środku pokoju ze spuszczoną głową. Nie wygląda na to, aby chciał jeszcze walczyć. Stanąłem naprzeciwko niego.

– …Mistrzu, to co zrobiłeś, jest niewybaczalne – powiedziałem.

Po moich słowach mistrz rozłożył ramiona i zamknął oczy.

– Zrób ze mną co chcesz. Masz do tego prawo.

……Chciał przez to powiedzieć, żebym go zabił. Coś takiego… Jak niby mógłbym to zrobić? Jednak moja kaa-san podbiegła do niego szybko i spoliczkowała go.

– …To mała cena za cierpienia, jakich przysporzyłeś mojej rodzinie.

Kaa-san była bardzo dostojna... Tou-san krzyknął z zaskoczenia. Ja też chciałem przyłożyć Mistrzowi, ale kaa-san mi to odebrała… Cóż, niech będzie i tak. Mistrz przeprosił kaa-san mówiąc Przepraszam bardzo.. …Pokręciłem głową.

– …Nieważne ile lat czy tysiącleci na to poświęcisz, ale proszę, odpokutuj za swoje grzechy. …Dziewczyna którą kocham powiedziała, że chce się z tobą zmierzyć. …Stoczenie meczu z tobą jest nie tylko marzeniem Rias. Wielu innych graczy też o tym marzy – powiedziałem.

Racja, to nie tylko marzenie Rias. Sairaorg-san i Sona-zenkaichou też tego pragnęli w przyszłości. Do tego....

– …Nawet ja będę miał pewnego dnia moje parostwo i będę chciał stoczyć z tobą dobry mecz. Więc… niezależnie od tego, ile lat będę czekał, proszę, odpokutuj za swoje grzechy.

– ……Nawet jeśli, to mówisz że nie mogę zginąć. …Jesteś okrutniejszy, niż ktokolwiek inny – powiedział mistrz z dezaprobatą na twarzy. – …Jest jedna sprawa, powiedz mi proszę, bo słyszałem plotki. …Spotkałeś w Niebie dusze Yaegakiego-san i Cleri. …Cleria, ona… jaki miała wyraz twarzy?

Przypomniałem sobie ducha, mającego być Clerią-san, którego spotkałem w Niebie. Tuliła się mocno do Yaegakiego.

– …Miała bardzo delikatny wyraz twarzy.

Kiedy Mistrz to usłyszał, wybuchnął płaczem.

– ……Rozumiem…… Przegrałem.

Widząc załamanego Mistrza, nie potrafiłem się powstrzymać przed patrzeniem w niebo. …To była bitwa, której nie można było przewidzieć. To nie tak, że nie mogłem zrozumieć powodów mistrza. Ale to fakt, że przekroczył granicę, której nie powinien.... Ale dużo zyskałem. Spojrzałem na moją rodzinę. Moi rodzice i Asia. Oni wszyscy są dla mnie cenni. Wszyscy się teraz uśmiechali. Nie było już czego ukrywać. Ale możliwe, że moi rodzice znajdą się przez to w niebezpieczeństwie. W takim razie będę ich chronił wraz z Asią i moimi towarzyszami. Będzie w porządku, jeśli damy z siebie wszystko. Potwierdziłem moją determinację do walki w obronie ludzi, którzy są dla mnie ważni.... Nagle naszły mnie mdłości. Zakryłem natychmiast usta. Głęboko w moim gardle, z żołądka wychodziło coś, czego nie mogłem zatrzymać dłońmi. …Zanim zauważyłem, wykaszlałem olbrzymie ilości krwi. Z mojego nosa ciekło coś ciepłego. Jestem pewien że to krwotok. Nagle poczułem się słabo i zauważyłem, że straciłem moją energię.... Moje ciało załamało się i padłem na podłogę.

– …Huh?

Mogłem tylko patrzeć na podłogę… Nie miałem nawet siły, aby ruszyć palcem. Mogłem tylko patrzeć na podłogę, która zabarwiła się na czerwono od kwi cieknącej z moich usta.

– Ise-san!?

– Ise!

– Ise!

Usłyszałem krzyki Asi oraz rodziców… Ale brzmiał, jakby dochodził z daleka….

[…Partnerze, to cena za moc Ophis… Jest naprawdę…]

Chociaż usłyszałem zmartwiony głos Ddraiga… Wszystko w moich oczach zrobiło się białe, a potem pociemniało…. Potem moja świadomość odpłynęła... Tak, cena naprawdę jest....


Ostatni Żywot... Poetycka Sprawiedliwość[edit]

– …

– …

Ja, Azazel, przeniknąłem na teren Agreas i dotarłem na tyły tego miejsca, ale dziewczynka w czarnej, gotyckiej sukience, była już tam przede mną. Teraz stała przed wielkimi żelaznymi drzwiami zupełnie tak, jakby czekała. Tą dziewczynką była Lilith, klon Ophis. Walka z nią nie byłaby najlepszym pomysłem. Zresztą, nawet jeśli zaatakuję, to zostanę łatwo pokonany. Mimo tego muszę coś zrobić z generatorem prądu…. Ponieważ mapę Agreas przygotowano zawczasu, szybko dotarłem do tego miejsca po tym, jak tutaj przeniknąłem. Wprawdzie nieprzyjaciel rozmieścił tu sporo pułapek, ale nie były one problemem dla takiego specjalisty jak ja. Przyjście tu w pojedynkę zdecydowanie było dobrym pomysłem. Gdybym był tu z innymi ludźmi, to przez te pułapki stracilibyśmy dużo czasu. Stanąłem przed Lilith, drapiąc się po policzku.

– …Hej, chyba nie ma możliwości żebyś mnie przepuściła, co?

– Niemożliwe. Rizevim powiedział, tutaj, Lilith ma bronić tego miejsca.

– Czy naprawdę musimy walczyć?

– Walczyć? Lilith silna. Bardzo silna.

– …Cóż, jeśli tak mówisz.

Lilith szybko się rozciągnęła i wycofała uroczy cios. Ten gest był bardzo słodki, ale bałem się, że każde uderzenie posiada olbrzymią moc. Ach, to doprawdy kłopotliwe. Co powinienem zrobić? Ise by się teraz przydał…. W końcu dzieci go uwielbiają. A co by się stało, gdyby tu była Asia? Ma rzadki dar oswajania smoków i pierwotnie była zakonnicą. Ciekaw jestem jak by sobie poradziła z tym smokiem? …Nagle przyszedł mi do głowy pewien pomysł. Wyjąłem z kieszeni czekoladowy baton, który zabrałem na wypadek, gdybym nagle zrobił się głodny. Zerwałem opakowanie, aby wyeksponować czekoladę i wyciągnąłem go w stronę Lilith.

– Cóż, dam ci coś słodkiego.

– Mmn!

Kiedy tylko zobaczyła batona, wyraz jej twarzy od razu się zmienił! Mmn! Ophis też nie potrafi oprzeć się słodyczom, więc z jej klonem jest tak samo? Pokręciłem batonikiem, podniosłem go do góry, potem na dół, potem w lewo i prawo, a oczy Lilith podążały płynnie za moimi ruchami. Wszystko wskazuje na to, że jest bardzo zainteresowana. Tak przy okazji, Ise i pozostali spotkali tę dziewczynę w mieście Frakcji Tepes i ugościli ją dobrym posiłkiem. …Czy smoki są chciwe?

– Chcesz to zjeść? Wiesz że jest bardzo smaczne i słodkie?

Kiedy tylko to powiedziałem, przełknęła cicho ślinę.

– ……

Jej oczy zaczęły się chaotycznie obracać. Przez ciebie czuję się tak, jakbym robił coś złego!

– …Jeśli mnie przepuścisz, to pozwolę ci to zjeść, a jeśli nie, to obejdziesz się smakiem. Więc chcesz batonika?

– …Chcę. Ale nie można cię przepuścić. …Co Lilith ma zrobić? – oparła dziewczynka, przechylając uroczo głowę.

…Więc co by tu ostatecznie zrobić?

Westchnąłem. …Więc naprawdę nie będę mógł przejść. Wyciągnąłem batonik w stronę Lilith.

– …Nie musisz patrzeć na mnie takim wzrokiem. Już wiem, wiem. W każdym razie daję ci go. O tym czy możesz mnie przepuścić zdecydujesz kiedy już zjesz.

Lilith dostała batonika.

High school DxD Volume 20 194.jpeg

–……

Zaczęła go cicho pałaszować. …Wyglądała na bardzo zadowoloną. Opuściłem głowę i trzymałem obie ręce w górze. Cóż, co powinienem teraz zrobić? Użycie słodyczy jako przynęty zwabi ją do mnie? Takie podejście byłoby bardzo proste… kto by się spodziewał, że jest taka uparta.

– …Doprawdy, ten drań który cię taką stworzył, chyba w ogóle nie myślał.

Cóż, nie zostało zbyt wiele czasu. Obecnie obmyślałem moją strategię, stojąc przed tą smoczą dziewczyną. Skrzyżowałem ramiona i schyliłem głowę, kiedy obmyślałem mój plan walki. Nagle, w korytarzu z którego przyszedłem, rozległ się odgłos kroków. Po chwili rozległ się czyjś krzyk:

– ……Cholera! Ten cholerny smoczy dzieciak…!

Z korytarza wyłonił się ten drań, Rizevim. Był bardzo sponiewierany! Miał opuszczoną głowę i mamrotał coś do siebie:

– Naprawdę powinienem skorzystać z mocy Lilith…. Nie, ciągle jest zbyt niepewna, aby być moją tarczą. Gdybym ją przeciwstawił Dwóm Niebiańskim Smokom, to mogłaby nawet zginąć. Właśnie dlatego niezbędne będzie wzmocnić ją i ponownie przystosować, badając prawdziwy…. …Cóż, mogę więc już tylko użyć tego. …Uchechecheche.

Po tym jak roześmiał się w nieprzyjemny sposób, zaczął wrzeszczeć:

– Lilith! Lilith, gdzie jesteś!?

Nareszcie mnie zauważył, kiedy ją wołał.

– Myślałem że mój czas już się kończy, a tymczasem pojawiłeś się ty.

Roześmiałem się, kiedy zobaczyłem w jakim stanie jest Rizevim. Mój pogardliwy rechot nie wybił go z równowagi i wyszczerzył zęby.

– …Och och, czyż to nie Azazel-ojisan? Oczywiście tylko ty dotarłbyś jako pierwszy do generatora prądu Agreas. I oczywiście ominąłeś wszystkie pułapki prowadzące tutaj.

– Doprawdy, zasłużyłeś sobie na to, Rizevim, na lanie od Iseia i Valiego. Cóż, wiedziałem że to się tak skończy, prędzej czy później.

– …Zobaczyłeś taki rezultat i nie zdziwiłeś się. Naprawdę jesteś mentorem Dwóch Niebiańskich Smoków.

W porównaniu do swoich poprzedników, siła Iseia i Valiego rośnie szybko i niespodziewanie. Wiedziałem że ten dzień kiedyś nadejdzie.

– Nieważnie jak potężni są ludzie, którzy wywołują kłopoty, to zawsze spotykają ich niezwykłe rzeczy i w końcu dostają to, na co zasłużyli. Z tobą też tak było. To tylko kwestia czasu. Ale włożyłem wiele wysiłku w obliczanie i minimalizowanie naszych strat, które wywołałeś.

Niezależnie od tego, czy był to Shalba, czy Cao Cao, obaj sprawili mnóstwo kłopotów i zostali wyeliminowani. Skoro był pierwszy raz, to będzie też drugi i dlatego wiedziałem, że Rizevim po prostu tak skończy, gdyż oni stają się silniejsi i silniejsi. Rizevim skrzywił usta i wyglądał na niezadowolonego.

– …Twoje słowa są naprawdę irytujące.

– Nie, wygląda na to, że twoja złość przerasta moje oczekiwania. Masz zarówno Świętego Graala, jak i Zakazany Owoc. Jesteś jednak zbyt niecierpliwy. Osiągając ten punkt nie będzie przesadą stwierdzić, że wydajesz się zbyt chętny, aby to zrobić. Czy to ma coś wspólnego z tymi worami pod oczami na twojej twarzy?

Miał ciemne kręgi wokół oczu. Bezsenność? Czy dla takiego politycznego agitatora jak on jest coś, co może spowodować brak snu? Poza tym nie jest typem osoby, która nie spałaby niespokojnie tylko dlatego, że coś nie idzie po jego myśli. Jednak wbrew moim oczekiwaniom, roześmiał się.

– …O dziwo jestem delikatną osobą. …Ach, cholera. Myślisz obecnie o tym samym co ja. Najbardziej kłopotliwy jest nie Sirzechs, albo Sekiryuutei czy Vali oraz ich gatunek, ani tym bardziej nie DxD. …Ale ten ktoś, kto stoi przede mną…

Rizevim zmrużył oczy i spojrzał wymownie na mnie. …Co zamierza zrobić, mimo że tak mocno oberwał? Kiedy już miałem zapytać, w zasięgu mojego wzroku błysnęło jasne światło. Jak się temu przyjrzeć, oświetliło ono całą otwartą przestrzeń. Otwarto Smoczą Bramę! Wyszły z niej dwa smoki! Oba były głównie czarnego koloru. Pierwszy z nich był olbrzymim, uskrzydlonym, trzygłowym smokiem, a drugi przystojnym, brązowoskórym młodzieńcem ubranym w czarną szatę. Wielki czarny smok o trzech głowach to Diaboliczny Tysięczny Smok, Aži Dahāka. Chociaż młodzieniec miał ludzką postać, to bałem się, że to Smok Zaćmienia, Apophis.

– Twoje metody są zbyt naiwne, książę – powiedział młodzieniec.

Trzygłowy smok, Aži Dahāka, wybuchnął śmiechem.

– Lepiej byłoby powiedzieć, że sprowadziła cię tu twoja psychiczna słabość.

– Psychiczna wytrzymałość takiego staruszka!

– Jedyne co masz, to arogancka osobowość!

Po tym jak odezwała się środkowa głowa, ta po lewej i po prawej zaczęły drwić z Rizevima. W obliczu tych dwóch Smoków Zła, które były znane i potężne, Rizevim znów uśmiechnął się krzywo.

– ……Czyż to nie Apophis-kun i Aži Dahāka-kun.

Kiedy Aži Dahāka zobaczył rany Rizevima, zaczął kpić z niego z jeszcze większą radością.

– Ach, Rize. Nie wyglądasz źle, zbity na kwaśne jabłko.

– Naprawdę wyglądasz wspaniale ☆

– Dobrze ci tak!

Postawa Aži Dahāka jeszcze bardziej rozzłościła Rizevima. Jednak Apophis przeszkodził temu.

– Wybacz, książę Rizevimie. Pomimo twojej troskliwej opieki… Z nami koniec. Pozwól teraz, że będziemy działać na własną rękę.

Apophis wyciągnął jedną rękę przed siebie i stworzył magiczny krąg, w środku którego pojawił się jakiś przedmiot. Pojedynczy puchar, Święty Graal Valerie.

– Zabieram to ze sobą.

– …Święty Graal, huh. Ukrywałem to w moim własnym wymiarze… Pytaliście o to wcześniej, ale tak to właśnie jest.

Aži Dahāka roześmiał się.

– W porządku, tak długo jak chodzi o magię, to w porównaniu do ciebie jestem lepszy.

– Jestem dobry, jeśli chodzi o potężną magię, yo ☆

– Ty Maou drugiej jakości! Co ja mówię drugiej, nawet trzeciej!

…Ten drań Rizevim został zdradzony właśnie teraz. Czyżby ci goście spodziewali się, że Rizevim wkrótce przegra i zastanawiali się, kiedy mają się zbuntować? Wzięli więc pod uwagę taką sytuację i zabrali też ze sobą Świętego Graala.

– Z powodu klątwy Fafnira co noc śnisz koszmary. Te wory pod oczami są zbyt dotkliwe. Planując wzmocnić Lilith, stałeś się zbyt nieostrożny w planowaniu swoich czynów. Nawet jeśli jesteś znany jako super diabeł, to w porównaniu do dwóch innych podobnych tobie istot, różni was coś więcej, niż jeden czy dwa punkty – powiedział Apophis takim tonem, jakby odpowiadał na moje pytania.

– ……Naprawdę wiecie jak rozmawiać, Smoki Zła – odparł agresywnie Rizevim.

…Nareszcie zrozumiałem. Ten drań Rizevim cierpiał z powodu klątwy Fafnira. W finałowym momencie, tuż przed utratą przytomności, ten Smoczy Król zmienił swojego ducha w klątwę i wysłał ją do Rizevima. Najwyraźniej duchowa postać Fafnira każdej nocy pojawiała się w snach Rizevima i atakowała go. Więc te wory pod oczami Rizevima były spowodowane tymi conocnymi atakami Fafnira... Więc dlatego wziął na cel Ophis. Planował wzmocnić Lilith po to, aby zaatakować Fafnira. Tymczasem Aži Dahāka dalej kpił z Rizevima.

– Super diabeł-sama nie potrafi się bronić w swoich snach, więc był zabijany przez tego gościa setki i tysiące razy.

– W swoich snach nie jest taki super!

– Nie mógł się pozbyć klątwy ze swoich snów!

Apophis westchnął.

– A ponieważ sam był dręczony, stał się przeszkodą na drodze do wykonania własnego planu. Możecie sobie wyobrazić stopień jego wytrzymałości psychicznej. To znak tego, że klątwa była dla niego za silna. W końcu zrobił wiele niepotrzebnych rzeczy.

To do niego pasuje, zgadza się wszystko co powiedział. Po tym jak podburzył tylu ludzi, na koniec sam sobie strzelił w stopę. Był też ścigany i psychicznie przyparty do muru. To doprowadziło do szeregu błędów, które były istnym samookaleczeniem. Wpływ na to miało też zbytnie niedocenianie przeciwnika. Rizevim trząsł się z wściekłości, kiedy te dwa Smoki Zła się z niego wyśmiewały, ale zignorowałem to i zwróciłem się do nich.

– Apophis, Aži Dahāka, czy sądzicie, że moglibyście mi oddać tego Świętego Graala? – zapytałem.

– Oczywiście że to niemożliwe, szefie upadłych aniołów. Zaatakowanie innego świata interesuje również nas – odparł Apophis.

Co! …Jak to możliwe? Wiem że Rizevim tego chciał, ale nie pomyślałem, że tych gości też zainteresuje ten drugi świat! Po chwili odezwał się Aži Dahāka:

– Walka z bogiem z innego świata jest bardzo interesująca.

– To takie ekscytujące ☆

– Naprawdę chcę zobaczyć ten drugi świat, którego dotąd nikt nie widział!

Ich cel był taki sam, mimo że zerwali swoje więzi z Rizevimem. Jednak to nadal kłopotliwa sprawa. Przerażała mnie myśl, że te potężne smoki używają lekkomyślnie Świętego Graala. Nagle Apophis spojrzał w stronę korytarza. Wpatrywał się w ciemność i nagle uśmiechnął się lekko.

– …Wygląda na to, że ktoś przyszedł po twoją duszę, więc żegnaj teraz, synu Maou. Będzie dobrze, jeśli zginiesz bez żadnych zmartwień.

Pod stopami Apophisa i Aži Dahāka pojawiło się światło i Smocza Brama znów się otworzyła.

– Będziemy kontynuować twoje marzenia.

– Pa pa!

– Zdechnij w męczarniach!

Wraz z tymi słowami, Apophis i Aži Dahāka rozpłynęli się w czarnej aurze... Zaraz po tym jak oba dzikie Smoki Zła zniknęły, srebrna aura rozbłysła w głębi korytarza i zbliżała się w naszą stronę. Tym który z niego wyleciał był Vali, cały okryty śnieżnobiałą zbroją.

– Poczułem aurę Aži Dahāka. Wygląda na to, że Smoki Zła które wskrzesiłeś znielubiły cię – powiedział stając naprzeciwko Rizevima.

Rizevim mógł się tylko krzywo uśmiechać, kiedy pojawił się jego wnuk.

– Czas na pojawienie się Valiego-kun.

– Ten trzygłowy Smok Zła i Crom Cruach nie są ludźmi, których może kontrolować ktoś twojego pokroju. Wciąż jesteś zbyt naiwny. Nie potrafisz zrozumieć smoków, Rizevim.

Vali wyciągnął swoją prawą rękę i zebrał w niej dużą i niebezpieczną ilość aury. Kiedy Rizevim to zobaczył, uśmiechnął się przepraszająco.

– Ach zaczekaj Vali-kun, myliłem się… Widzisz, jestem w końcu twoim dziadkiem, prawda? Miej dla mnie litość.

Z powodu swoich ran zdał sobie sprawę z tego, że nie przeciwstawi się mocy Valiego. Dopiero teraz zaczął się denerwować, ale...

– ……

Vali westchnął cicho i zaczął wymawiać słowa uwalniające jego moc:

– Jam, który przebudza się, jestem Białym Cesarskim Smokiem, który zabierze prawo do ciemności...

Całe miejsce zatrzęsło się gwałtownie. Ciało Valiego emanowało niesamowitymi ilościami aury. Śnieżnobiała zbroja stopniowo przybrała barwę lśniącego srebra i zmieniła kształt. Vali miał tylko jedną odpowiedź, recytował zaklęcie Empireum Niszczycielskiej Furii. Wprawdzie pochłonie to duże ilości demonicznej energii oraz wytrzymałości fizycznej, ale jest to tak potężna moc, że bez trudu pokonała nawet najpotężniejszego z legendarnych Ponurych Żniwiarzy. Jest tak potężna, że mogłaby nawet zabić boga. Kiedy Rizevim to zobaczył, jego oczy rozszerzyły się i próbował negocjować z Valim.

– W dzisiejszych czasach młodzi ludzie powinni opiekować się starszymi, prawda?

– Kroczę drogą dominacji z nieskończonym zniszczeniem i przebijając się przez urojone marzenia... – Vali nie zwracał na niego uwagi i kontynuował swoją inkatację.

– Ach, teraz rozumiem! Przyznaję że wszystko co dotąd robiłem było złe! Ponoszę winę za znęcanie się nad tobą! – Rizevim przybrał pretensjonalną pozę i przepraszał dalej.

– Stanę się czystym Cesarzem Białego Smoka...

– Hej, hej, to wszystko moja wina! Dam ci wszystko czego zapragniesz, pieniądze, piękne kobiety, rozumiesz?

Jednak twarz Valiego nie zdradzała żadnego współczucia i skończył swoją inkantację jednym tchem:

– I sprawię że staniesz się posłuszny srebrno-białej iluzji i idealnym drogom zła!

[Empireum Niszczycielskiej Furii !!!!!!!!!!!!]

Dźwięk rozbrzmiał we wszystkich klejnotach. Ostatecznie Zbroja Łuskowa Boskiego Podziału zmieniła się we wspaniałą zbroję, emanującą biało-srebrnym światłem. Oto niszczycielska Furia Valiego, emanująca srebrną aurą i żądzą mordu. W normalnych okolicznościach, podczas walki z Rizevimem, Vali zostałby pokonany z powodu niesamowitego zużycia energii oraz przedłużającej się bitwy. Ale obecnie to zupełnie inna sprawa, skoro Rizevim jest ranny i do tego nie zostało mu wiele siły. Ze swoją obecną siłą, Vali miał naprawdę dużą szansę na pokonanie Rizevima. Na przykład używanie miecza stworzonego bez pomocy Boskiego Daru, ale dzięki mocy magii i demonicznej energii, mogłoby być skuteczne. Vali był geniuszem, który mógł się nawet nauczyć nordyckiej magii i miał duży talent magiczny. Nawet bezpośredni atak za pomocą mocy Boskiego Daru był nieskuteczny, a Niszczycielska Furia znacznie wzmacniała jego siłę fizyczną, więc będzie miał ogromną przewagę nad Rizevimem w walce jeden na jednego. Kiedy Rizevim to zrozumiał, dalej uśmiechał się i próbował negocjować. Próbował nawet przebłagać mnie.

– Azazelu! Czego ty byś chciał!? Nieważne czy chodzi o pieniądze, czy o coś innego, mogę ci dać...

Nie dokończył jednak swojej wypowiedzi, gdyż mu przerwałem.

– Naprawdę jesteś najgorszy, Rizevim. Na koniec powinieneś przynajmniej zginąć z godnością z ręki Sekiryuuteia albo Hakuryuukou, który jest twoim wnukiem.

Obecnie to rzeczywiście… dość żałosne. Syn Lucyfera, który podjudzał wszelkiego rodzaju ludzi, teraz błagał nas o życie. W dodatku byliśmy jego przeciwnikami, z którymi walczył przez cały czas. Kiedy to zobaczyłem, byłem zdumiony tym, że można być tak żałosnym. Vali pozbył się rękawicy z prawej ręki i za pomocą magii stworzył miecz, który nie miał w sobie mocy Boskiego Daru.

– Mylisz się, Azazelu. Ten gość został właśnie pokonany przez kogoś, kto pochodzi ze zwykłej, ludzkiej rodziny. …To czego ja nie mam, posiada Hyoudou Issei. …Ten gość tutaj przegrał właśnie w taki sposób – powiedział Vali, celując ostrzem miecza w Rizevima.

…Kiedy to usłyszałem, nie było sobie trudno wyobrazić jak przebiegła bitwa. …Rozumiem. Ise, pozwoliłeś swoim rodzicom, aby poznali prawdę o twojej tożsamości. Do tego cię zaakceptowali. Musisz być naprawdę szczęśliwy i skakać z radości. Skoro stało się coś takiego, to nie było sobie trudno wyobrazić że ten dzieciak pozwolił z podekscytowania eksplodować mocy Boskiego Daru, który wraz z uczuciami swojego posiadacza, staje się coraz silniejszy. Miłość rodziny Hyoudou przyparła Rizevima do muru. Zarówno jego narodziny jak i wychowanie były jak u zwykłego nastolatka. Żadne z jego rodziców nie posiadało specjalnych zdolności i oboje byli zwykłymi ludźmi. Rizevim po prostu nie mógł zrozumieć tego, co stworzyło zwykłe życie tej rodziny. …I rzecz której pragnął Vali. To doprowadziło do jego klęski. …Ironia losu, Rizevim.

– ……Nie, jak mogło do tego dojść?

Rizevim zdawał się nie rozumieć słów Valiego i zaczął płakać.

– Liiillliiiiith! Lilith-chan! Pospiesz się i obroń mnie!

Wołał Lilith! Kiedy usłyszała jego wołanie, ruszyła w jego stronę.

– Bronić, Rizevim?

Kiedy Rizevim zobaczył że Lilith zamierza go bronić, uśmiechnął się wyjątkowo paskudnie.

– Tak, racja! Przyjdź tu i broń mnie! Musisz się mnie trzymać! Bronić! Użyj mocy Wieczności, aby zrobić porządek z tym Hakuryuukou i upadłym aniołem! Hyahyahyahyahyahyahya!

Skro Lilith była teraz jego tarczą, to wszystko obróciło się na naszą niekorzyść, a na twarz Rizevima powrócił paskudny uśmiech. Vali stanął naprzeciwko Lilith.

– Możesz odejść na boku, klonie Ophis? Ja…nie chcę z tobą walczyć. Czy chronienie tego gościa za twoimi plecami jest celem twojego istnienia? – powiedział miękkim głosem.

Vali był taki sam jak Ise i dalej przywiązywał dużą wagę do Ophis. Z tego samego powodu Lilith była obecnie równie ważna, a delikatne słowa Valiego najwyraźniej ją zakłopotały. Zupełnie jak wtedy, gdy była z Iseiem. Więc może tylko rozmowa z Dwoma Niebiańskimi Smokami może sprawić, że jej uczucia będą funkcjonowały jak należy?

– Ale Lilith ma bronić Rizevima. To moja praca.

– Zgadza się, to twoja praca! Twoja praca! Naprawdę jesteś dobrym dzieckiem, Lilith-chan! Zasługujesz na noszenie imienia mojej matki! – potwierdził Rizevim, który stał za jej plecami.

…Szybko wrócił do swojej zwykłej osobowości. Ten Rizevim naprawdę jest zwykłym śmieciem. Vali zachował jednak spokój.

– Cóż, chodź więc ze mną. Jeśli to zrobisz, będziesz mogła spotkać Wielkiego Czerwonego oraz Ophis. …No i spotkasz Sekiryuuteia, Hyoudou Isseia – powiedział spokojnym tonem.

Wielki Czerwony, Ise. Wspomniano imię Sekiryuuteia oraz Ophis, przez co reakcja Lilith była zupełnie inna niż przedtem.

– …Wielki Czerwony? Druga… Lilith?

Vali wskazał smoczą broszkę, którą Lilith miała przypiętą do sukienki.

– Masz tylko to, prawda? Tamten mężczyzna dałby ci coś znacznie lepszego. Zdecydowanie to byłoby setki razy lepsze od tego...

– Heejj! Hej hej hej hej! Co to ma być, polityka ustępstw!? To moja Lilith! Oraz moja karta atutowa! Nieźle się musiałem namęczyć, aby ją tak ukształtować... – przerwał Valiemu Rizevim.

Westchnąłem i wyjąłem z kieszeni kolejny baton.

– Co powiesz na kolejnego batonika? – zapytałem Lilith.

– ……Wielki Czerwony, druga Lilith…Sekiryuutei… batonik… Wielki Czerwony, batonik, druga Lilith, batonik… batonik z Sekiryuuteiem…

Ooch, przez wiedzę o Wielkim Czerwonym, Ophis i Dwóch Niebiańskich Smokach, które dadzą jej słodycze, zgubiła się we własnych myślach. Naprawdę była słodka. W porównaniu do Rizevima naprawdę była urocza i łatwa do zrozumienia. Lilith naprawdę była wartościową osobą. Kiedy Rizevim zobaczył jej zakłopotanie, ponownie się rozzłościł.

– T-ty chcesz słodyczy, huh!? Są ważniejsze ode mnie!? C-cóż, dostaniesz ode mnie morze czekolady z wyspami zrobionymi z cukierków! Dam ci też...

Kiedy Rizevim gadał, jego lewa ręka została nagle odcięta.... Vali zamachnął się swoim magicznym mieczem bez cienia litości.

– Guuaaaaaaaaaaaaaachhhhh!

Rizevim zawył z bólu. Ze względu na atak z zaskoczenia, nie mógł nawet uniknąć ciosu miecza. Ponieważ Vali był w trybie Niszczycielskiej Furii, jego zdolności fizyczne znacznie się zwiększyły. Rizevima rozproszyło też zachowanie Lilith, przez co pozwolił sobie odciąć rękę.

– W momencie kiedy dałeś się rozproszyć, był to twój koniec. Lilith także była rozproszona, kiedy dała się tak skołować. A skoro miałeś lukę w obronie, to cię zaatakowałem – powiedział Vali chłodnym tonem, obserwując jak Rizevim krwawi z odciętej kończyny.

Twarz Rizevima kipiała gniewem, kiedy trzymał się za obciętą kończynę.

– ……Kurwa…! Doszło do tego, ponieważ musiałem powstrzymać te emocje!

Rozumiem, więc ten drań musiał utrzymać pewien poziom uczuć z Lilith? W rezultacie jej emocje zaczęły wyciekać i doszło do czegoś takiego. A skoro to ten drań, to zdecydowanie narobi bałaganu z uśmiechem na ustach. W ostateczności sam doprowadził do swojego potknięcia. Vali uniósł swój magiczny miecz i ponowie się nim zamachnął.

– Giń.

Kiedy miecz już miał trafić Rizevima, Vali go nagle puścił. Jego mściwy wyraz twarzy także zniknął. Odetchnął ciężko, kręcąc jednocześnie głową.

– ……Skoro Hyoudou Issei już cię tak mocno wykończył, to nie będzie dobrze, jeśli cię teraz zabiję. Smakowanie słodyczy zwycięstwa w ogóle do mnie nie pasuje. W dodatku osoba która naprawdę chce cię zabić jest tutaj – powiedział Vali, po czym spojrzał w pewnym kierunku.

Najwidoczniej czuł tą obecność i przyszedł mu do głowy nowy pomysł. Smocza Brama ponownie się otwarła i zaczęła emanować złotą aurą. Kiedy Rizevim to zobaczył, zdenerwował się jeszcze bardziej i najwyraźniej zbrakło mu słów.

– ……Żartujesz sobie.

Ze Smoczej Bramy wyłonił się Smoczy Król, pokryty złotą łuską. Jego ciało ciągle było nieco słabe i wyglądało na to, że dalej kurował się z ran. Ale emanował potężną siłą i pragnieniem mordu. Gigantyczny Smok Fafnir przeciągnął się, kiedy wyszedł na zewnątrz.

– ……Nareszcie cię spotkałem – powiedział Fafnir zawziętym tonem, kiedy zobaczył Rizevima.

Rizevim nie mógł uwierzyć w to co widzi i kręcił głową, ale jednocześnie trząsł się ze strachu.

– …Argh! Dlaczego…! Dlaczego musisz być taki zawzięty…!? Nawet w moich snach gryzłeś mnie niczym wściekły pies!

Rizevim był wyczerpany i stracił swój spokój, ponieważ ciągle był atakowany przez Fafnira w swoich snach i ścigany. Ta upokarzająca sytuacja powtarzała się w jego snach dziesiątki, setki, labo nawet i tysiące razy. Racja, był ciągle zabijany w swoich snach, co przygniotło go psychicznie.

– …Doprowadziłeś Asię-tan do płaczu.

Oczy Fafnira świeciły się dziko, kiedy zbliżał się do Rizevima. Złość, nienawiść i obrzydzenie aż biły z jego smoczego ciała..... Rizevim pobladł z przerażenia. Ale ponieważ jego rany były poważne, padł na podłogę. Tymczasem Fafnir krok po kroku zmniejszał dzielący ich dystans i w końcu stanął przed Rizevimem, który rozłożył ręce i zmusił się do uśmiechu.

– …Zaczekaj! Proszę! To był... Widzisz... Występ! Dla bardzo przyjemnej atmosfery! W końcu dostanie się do Nieba dla syna Lucyfera jest...

GOON!

Wraz z tym tępym hałasem, rozniósł się odgłos łamanych kości. Wielkie pazury Fafnira bez litości i przy całkowitym zignorowaniu próśb Rizevima, całkowicie rozdeptały jego nogi.

– Gaaaaaaaaaaaaaachhhh! Drań! Ty bydlaku! PRZEKLĘTY SMOK! – drąc się z bólu, Rizevim uniósł się na ręce, cierpiąc jednocześnie.

Obie jego nogi były przydeptane przez Fafnira i raczej nie miał szans na ucieczkę.

– Jak śmiałeś znęcać się nad Asią-tan. Zdecydowanie ci tego nie wybaczę! Nigdy! – powiedział Fafnir, którego twarz spąsowiała z nienawiści.

Głos Smoczego Króla, wyraz jego twarzy i głos, były przepełnione złością. Obsesja Fafnira przekroczyła zdrowy rozsądek i w końcu przygniotła do muru tego drania, znanego jako super diabeł.

– Za bardzo zrażasz do siebie smoki, a to twoja kara – powiedziałem do Rizevima, który patrzył na mnie błagalnym wzrokiem.

Poetycka sprawiedliwość. Aby zaspokoić własne pragnienia, zraził do siebie ludzi z najróżniejszych frakcji. Niezależnie od liczby ofiar, ten drań dalej robił co chciał. Teraz to wszystko do niego wróciło. Najbardziej ironiczne było to, że aż do gorzkiego końca, żaden pojedynczy smok nie był zainteresowany walką z nim.

Tak przy okazji, skarbami Fafnira są... Olśniewające złote i srebrne skarby, a także rzadkie bronie z całego świata. A co ważniejsze, najdroższym była jasnowłosa dziewczyna, z którą dzielił uczucia.... Fafnir był zadowolony tak długo, jak ją miał. Tak długo jak mógł zobaczyć uśmiech Asi, tak długo czyniło go to szczęśliwym.... W oczach Fafnira obijał się szczery uśmiech Asi. Ale ten drań krzywdził bez mrugnięcia okiem. Iseia też. Ten chłopak i jego przyjaciele żyli radosnym życiem. Vali też taki był… Pierwotnie żył spokojnie ze swoimi rodzicami. Rizevim, ty draniu, mieszałeś się w rzeczy, które były cenniejsze, niż cokolwiek innego. Niszczyłeś to, co było nie do zastąpienia. Twoje czyny obróciły się przeciwko tobie. Podeptałeś zbyt wiele takich rzeczy.

– Będzie dobrze, jeśli dowiesz się czegoś przed śmiercią, synu Maou. Są pewne rzeczy, które absolutnie nie mogą zostać naruszone. Jednak ty wielokrotnie to zrobiłeś. To także powód twojej śmierci – powiedziałem do Rizevima.

Rizevima najwyraźniej rozzłościły moje słowa.

– ……Hmph! Co za drań… – odparł bez śladu skruchy.

Rizevim zaczął w końcu walczyć i wypuszczał z dłoni pociski demonicznej energii. Łuski Fafnira natychmiast oberwały. Kawałki jego ciała były wyrywane i krwawił, ale nie zwracał na to uwagi. Smoczy Król stał dumnie i niewzruszenie, co było jego absolutną wolą... Fafnir bezlitośnie rozwarł swoją paszczę i wyglądało na to, że szykuje się do ostatecznego uderzenia. Kiedy Rizevim to zobaczył, zaczął wrzeszczeć...

– CHOLERA BY TOOOOOO!

…Szczęki Gigantycznego Smoka zacisnęły się byłym Maou, miażdżąc go. Kiedy Vali to oglądał, wyglądał tak, jakby z jego piersi został zdjęty jakiś ciężar, chociaż jego twarz była przepełniona smutkiem.

– Hańbisz imię Lucyfera, Rizevim. Dostatecznie już je splugawiłeś. Ale możesz być pewien, że odziedziczę krew Lucyfera. Pasuję do tego znacznie lepiej niż ty.

Taki był koniec tego politycznego agitatora, który podżegał przeciwko nam najróżniejszych ludzi. Super diabeł Rizevim Livan Lucyfer. Serce Valiego do końca pozostało niejasne, ale jego twarz wyrażała ulgę. Cóż, wszystko jedno…. Przynajmniej lepiej pasujesz do bycia Lucyferem, niż ten drań. W końcu nie jesteś taki głupi jak on.....

  1. Japoński rolowany omlet
  2. W Japonii, w szkołach prywatnych tego typu co Akademia Kuou, podstawówka, gimnazjum, liceum i uczelnia są w jednym kompleksie, dzięki czemu uczeń może może przechodzić dalej bez zdawania trudnych egzaminów.
  3. Ogibo oznacza po japońsku teściową.
  4. Niflheim („Kraina Mgły”) – w mitologii nordyckiej królestwo lodu i zimna.
  5. Zwroty ogifu-sama i ogibo-sama oznaczają teścia i teściową.
  6. Lilin to według demonologii córka Lilith i Lucyfera. Była demonem, który podstępnie atakował mężczyzn w nocy.
  7. W japońskim sintoizmie rytuał Hyakudomairi polega na chodzeniu pomiędzy dwoma punktami w świątyni i modleniu się sto razy. Jeśli się tego dokona, to spełni się marzenie modlącego.
  8. Imię Issei oznacza „szczery”, „uczciwy”

</noinclude>

Bestia 666[edit]

Po tym jak byliśmy świadkami końca Rizevima, Vali, ja oraz Lilith (która powoli podążała naszym śladem), otworzyliśmy wielkie drzwi prowadzące do generatora energii i ruszyliśmy naprzód. Fafnir wrócił przez Smoczą Bramę po tym, jak pokonał Rizevima. Po czyś takim należy mu się solidny odpoczynek. Możesz wyzdrowieć trochę wcześniej i znów chronić Asię. W końcu ci ufa. Jak już powiedziano wcześniej, powinien tu być olbrzymi kryształ, który według plotek był używany do produkcji Diabelskich Pionków. Zapewniał też wytwarzanie energii do unoszenia się Agreas w powietrzu. Kiedy wszedłem do środka, zaniemówiłem na widok generatora. Najgłębsza część Agreas była niesamowicie wielką jaskinią o kulistym kształcie. Kryształ znany jako generator energii był… tutaj wraz olbrzymim stworem.

– ……Tsk! T-to jest!?

Mogłem tylko stać zaskoczony w miejscu. …Nigdy bym nie pomyślał, że dojdzie do tego. Ten drań Rizevim…! To coś miało siedem głów i dziesięć rogów, bestia która była zbyt potężna... To gigantyczne cielsko miało ponad kilkaset metrów długości i było większe niż Wielki Czerwony... Bestia Apokalipsy, Trihexa, 666. Każda z jej głów należała do innego stworzenia; jedna była lwa, inna leoparda, kolejna należała do niedźwiedzia, następna zaś wyglądała na smoczą, przez co nie wyczuwało się u niej jedności. Elementy jej ciała należały do najróżniejszych stworzeń, przez co czuło się od niej coś obcego. Jej ciało było skrępowane licznymi łańcuchami, które ją ograniczały. Wszystkie głowy były pogrążone we śnie i nie wydawały się być przytomne. …Tak powinno pozostać do końca świata, ale Rizevim najwyraźniej sprowadził ją aż tutaj…. Rozumiem, ukradł Agreas dlatego, ponieważ chciał ją tutaj ukryć. …Problemem była niezwykle mroczna aura, którą emanowała aż do takiego stopnia…! Po prostu można było od tego oszaleć. …Ten drań Rizevim uwolnił Trihexa do takiego stopnia. Wystarczyło zdjąć już kilka pieczęci, aby ją w pełni wyswobodzić. Zakazany Owoc, który Rizevim zdobył w Niebie, musiał wskrzesić Trihexa i szybko rozpieczętować…. A co najważniejsze ten kryształ, który był umieszczony w ciele Trihexa. To wyglądało tak, jakby chciał zasymilować go z generatorem mocy Agreas…. Użył też go, aby rozpieczętować Trihexa. Wykorzystał dziedzictwo epoki poprzednich Maou w taki sposób. Wyciągnął co mógł ze spuścizny ojca; naprawdę z tego drania Rizevima był beznadziejny syn. …W każdym razie mamy szczęście, że byliśmy w stanie na tym etapie powziąć pewne środki zaradcze. Niezależnie od tego co chcemy zrobić, Rossweisse nie nadąży ze swoimi badaniami do tego terminu. Z pewnością była geniuszem, ale to rozpieczętowanie nastąpiło zbyt szybko. Wszystkie rzeczy które zrobił były po to, aby przyśpieszyć rozpieczętowanie…. Vali popatrzył na bestię.

– Więc tak to wygląda. Nawet ja nie byłbym w stanie tego pokonać. Nawet gdyby pozwolono mi z tym walczyć, to byłbym bezsilny w moim obecnym stanie – powiedział.

Vali przyglądał się ostrożnie Trihexie z zimnym wyrazem twarzy. Nagle Lilith wskazała mur.

– Ddraig, Ddraig.

Kiedy zastanawiałem się o czym mówi, spojrzałem w kierunku który wskazywała...

– …Co! Posunął się nawet do czegoś takiego…!

Byłem całkowicie zaskoczony z powodu sceny, która rozegrała się na moich oczach. W kulistej wnęce, ze ściany zwisało mnóstwo kokonów. Górne części niektórych z nich były widoczne i jeśli dobrze się im przyjrzeć, to wyglądały jak Zbroje Łuskowe Daru Wzmocnienia. To znaczy że w każdym z kokonów, który był zawieszony na ścianie, znajdowała się sztuczna Zbroja Łuskowa Daru Wzmocnienia. Czy są takie same jak ta, której używał Euclid Lucyferiusz? Te najwyraźniej były w środku puste. Może potrafią się nawet same poruszać… Samo myślenie o tym przyprawiało mnie o ciarki. Ich ilość mnie przerażała. Cała ta przestrzeń była zapełniona ponad tysiącem kokonów…! Znów zadrżałem widząc, co przygotował Qlippoth. Ale teraz mieliśmy szczęście. Nie moglibyśmy tego zatrzymać, gdyby się już zaczęło. Odetchnąłem z ulgą i uspokoiłem się. Zrobiłem krok naprzód, aby zrobić z tym porządek, ale nagle generator mocy zaczął się trząść jak szalony i aktywował się, dudniąc jednocześnie. Jak to możliwe!? Nawet nic nie zrobiłem! Dlaczego się więc włączyło...

– Hiya ha ha ha ha ha ha! Hya ha ha ha ha ha ha! – nagle znów się rozległ ten irytujący śmiech.

Rizevim!? Nie, przecież już zginął. Więc to jest....

– Skoro urządzenie się włączyło, to znaczy że zginąłem. Ciekaw jestem tylko z czyjej ręki, Sirzechsa-kun, czy Valiego-kun?

…To było nagranie? Zostało tak ustawione, aby włączyć się po jego śmierci. Rizevim dalej kontynuował swoją wypowiedź:

– Cóż, wszystko jedno, skoro już się zaczęło, to w porządku że sprawy tak się potoczyły. Ta reakcja jest wywołana moją śmiercią i doprowadzi wszystkie etapy do zniszczenia, przechodząc do finału wskrzeszenia Trihexa. To wykorzysta moją duszę jako ostateczne źródło energii.

Że jak!? …Co on właśnie powiedział…? Spojrzałem w stronę generatora mocy! Każda z głów zaczęła otwierać oczy. Jednocześnie ukazały się pieczęcie, które zaczęły pękać jedna po drugiej.... Ten drań Rizevim użył swojej duszy jako ofiary dla natychmiastowego rozpieczętowania! Niedobrze! Jest… naprawdę źle! W przerażeniu zacząłem tworzyć pieczęć, ale nic nie wskazywało na to, aby miała zatrzymać przebudzenie Trihexa! Jedna z głów całkowicie otworzyła oczy i ryknęła!

Gooooooooooooooooooooooooooooooooonnn!

To był tylko ryk, ale czułem, jakby moja dusza została mocno ściśnięta! To wycie rozniosło się echem nie tylko po tym pomieszczeniu, ale też po całym mieście! Ludzie powyżej nas pewnie to zauważyli! Nagle druga głowa też otworzyła oczy!

– Vaaali! Zaatakuj szybko! Jeśli to coś się przebudzi, nastąpi koniec świata!

– Che!

Zgodnie z moim poleceniem, Vali natychmiast przyzwał swoją zbroję i poleciał naprzód! Zebrał olbrzymią ilość aury i odpalił w stronę Trihexa , ale nie odniosło to żadnego skutku! Nawet moc Valiego nic nie daje!? Empireum, którego użył wcześniej, było dla niego bardzo wyczerpujące, ale żeby ktoś, kto jest znany jako najsilniejszy Hakuryuukou w historii, nie był w stanie nawet zadrasnąć przeciwnika…! Całkiem oniemiały mogłem tylko raz po raz tworzyć kilka kolejnych warstw pieczęci. Nawet mała byłaby dobra, więc musiałem się postarać, póki była najmniejsza szansa! Vali też atakował raz po raz! Jednocześnie Rizevim kontynuował:

– To w końcu wymuszone wskrzeszenie, więc nie wiem co się wydarzy. Być może wyrządzi jeszcze więcej szkód, niż się spodziewałem. Kiedy Trihexa zostanie wskrzeszony, jednocześnie nastąpi coś bardzo interesującego. Tym czymś będzie… Pewnie już zresztą zauważyliście, że to masowo produkowani fałszywi Sekiryuuteie i wielka armia, złożona właśnie z nich.

Kokony z Sekiryuuteiami, które pierwotnie wisiały na ścianie... Zaczęły pękać jeden po drugim. Zbroje, które mogły się poruszać na własną rękę, zaczęły powoli wychodzić z kokonów.

– Lilith! Dam ci potem coś słodkiego, więc czy mogłabyś teraz coś dla mnie zrobić!? – wrzasnąłem w akcie desperackiej nadziei.

Lilith ruszyła w stronę Trihexa i uniosła głowę, aby go obejrzeć...

– Straszny.

…Być może był to instynktowny strach przed Trihexą. Musimy więc zmienić cele.

– Więc zrób coś z tymi masowo produkowanymi Sekiryuuteiami!

Lilith posłuchała mojego rozkazu i pobiegła w tamtą stronę, po czym jednym ciosem posłała w górę Sekiryuuteia, który właśnie zamierzał wzbić się w powietrze! Faktycznie jest klonem Ophis! Zaraz potem ruszyła do dalszej walki i w zastraszającym tempie niszczyła wielu Sekiryuuteiów…!

– Ponieważ są kopiami, nie mają siły oryginału, ale wraz z nimi, zniszczenie miasta nie będzie problemem.

Masowo produkowane Sekiryuuteie rozłożyły szeroko skrzydła i poleciały naprzód razem! Trzecia i czwarta głowa Trihexa otworzyły swoje oczy. W tej okropnej sytuacji ohydny śmiech tego drania rozszedł się po całym pokoju.

– Hya ha ha ha ha ha ha ha ha ha ha!

……Rizevim…! Livan! …Ten drań…! Nawet twoja śmierć nie skończy twoich złych czynów!?

– Legendarna bestia z „Apokalipsy” i posłuszna jej armia fałszywych Sekiryuuteiów! Cóż, jak sobie z tym poradzicie!?

Vali stał się jeszcze bardziej zniecierpliwiony, kiedy wysłuchiwał słów Rizevima i dalej atakował Trihexa, ale bestia ignorowała go i dalej się przebudzała. Rozbawiony głos Rizevima rozbrzmiewał dalej:

– Tak oto Zaświaty, Niebo i świat ludzi zostaną niszczone, wypełniając moją wolę i marzenie oraz ruszą do innego świata, którego nikt wcześniej nie widział...

Nagle jego głoś ucichł, ale za to rozległ się czyjś inny:

– Twoje ostatnie słowa są takie błahe… To doprawdy beznadziejne, księciu Rizevimie.

To był głos Apophisa. Wprawdzie nie było go tu osobiście, to ten głos bez wątpienia należał do niego. Nagle rozległ się głos innego Smoka Zła.

– Gukuku, ale to można uważać za jego styl.

– Jakie to uciążliwe!

– Cholera prawda!

To był Aži Dahāka!

– To wy, Apophis, Aži Dahāka!? – zapytałem, unosząc głowę w górę.

– Zgadza się, były naczelniku-dono. To trochę niegrzeczne, że pojawiamy się tu tylko jako głosy. Bardzo przepraszam, że przerywam wam, gdy wsłuchiwaliście ostatnich słów księcia, ale proszę, wysłuchajcie lepiej mojego ogłoszenia – odpowiedział mi Apophis bez wahania i kontynuował. – Zabieramy ze sobą Trihexa i armię fałszywych Sekiryuuteiów.

Aži Dahāka też się odezwał:

– Zabieramy ich.

– Zanierzamy ich wykorzystać.

– I to nie tylko w Zaświatach, czy świecie ludzi, ale też w innym świecie. Zamierzamy stworzyć świat należący tylko do Smoków Zła. Więc proszę, pozwólcie nam ich dobrze wykorzystać.

Kiedy to mówili, głowy Trihexa, wszystkie siedem, otworzyło oczy. Nie byłem pewien, czy to zbieg okoliczności, czy też nie, ale ostatnią która to zrobiła, było głowa smoka....

– Od początku planowaliście wykorzystać Rizevima oraz nas? – zapytałem.

– Nie, nie od początku. Zaplanowaliśmy to, gdyż książę Rizevim był zbyt żałosny – odpowiedział Apophis.

– Najgorsze było to, że ten gość za bardzo patrzył na smoki z góry i nie chodzi mi tylko o obecnego tu Hakuryuukou, czy Fafnira. Po prostu uważał, że diabły są najpotężniejszymi istotami i próbował ich wykorzystać. Za bardzo też lubił bawić się w swoje sztuczki.

– Smoki najbardziej lubią prostotę i prostolinijność!

– Nie ma potrzeby myśleć! Po prostu podążają za tym co lubią!

Na oczach moich i Valiego siedem głów się przebudziło!

Gyoooooooooooochhh! Zuooooooooochhh! Gyooooooooochhh!

Każda z siedmiu głów wyła.... Hałas sprawiał, że całe miasto trzęsło się w posadach. Musiałem użyć obronnej magii, aby chronić moje uszy, ale i tak bolały, nawet wtedy, gdy przestał wyć. Trihexa został wskrzeszony.

Gigantyczna bestia zatrzęsła swoim ciałem i zerwała krępujące ją łańcuchy. Jednocześnie cały pokój zaczął się walić. Nie, nie tylko pokój. Nawet część miasta się zawaliła z powodu fali uderzeniowej, wywołanej przez wskrzeszenie Trihexa. Jedna z głów spojrzała w górę i otworzyła swoją gigantyczną paszczę, w której zebrała się niewyobrażalna ilość aury! Cholera! Natychmiast złapałem Lilith za rękę i wepchnąłem do kąta, aby ją ochronić. Stworzyłem też kilka warstw ochronnych barier. W jednej chwili... Jedna z głów buchnęła niesamowicie wielką kulą ognia! Pocisk trafił w sufit, który zniknął w huku eksplozji, a następnie zaczął się walić. Wśród fali uderzeniowych, które wywołały te wybuchy, wzmacniałem moje obronne bariery. …Pierwsza, druga, trzecia, fale uderzeniowe eksplozji kruszyły moje magiczne bariery jedna pod drugiej. …Taki zamęt wywołany tylko przez pojedynczą kulę ognia, którą plunęła tylko jedna z głów…!? Ze zniszczonego sufitu do środka zaczęły się dostawać promienie światła. Trihexa został przez nie oświecony i wszystkie jego głowy skupiły się na świetle, które dostało się do środka… To coś wyglądało na bardzo zadowolone. Trihexa powoli poleciał w stronę sufitu, który został zniszczony. Nagle ponad tysiąc masowo produkowanych Sekiryuuteiów poleciało za nim! …To był niesamowity widok. Obok bestii opisanej w „Apokalipsie”, razem z nią poruszało się morze czerwonych smoków. Ja... nie potrafiłem się powstrzymać przed tym że czułem, że rozpoczęła się prawdziwa apokalipsa, kiedy patrzyłem na tę scenę. Jednocześnie przypominałem sobie poszczególne wersety z opisującej ją księgi:

I ujrzałem Bestię wychodzącą z morza....

Gigantyczna bestia została uwolniona, przechodząc przez zniszczony sufit...

Mającą dziesięć rogów i siedem głów, a na rogach jej dziesięć diademów, a na jej głowach imiona bluźniercze....

Z liczbą 666 na siedmiu głowach to była zbyt potężna bestia...

Bestia, którą widziałem, podobna była do pantery, łapy jej - jakby niedźwiedzia, paszcza jej - jakby paszcza lwa. A Smok dał jej swą moc, swój tron i wielką władzę....

Wraz ze Smokiem Apokalipsy, Wielkim Czerwonym, był to legendarny potwór, opisany w „Księdze Objawienia”...

Ujrzałem jedną z jej głów jakby śmiertelnie zranioną, a rana jej śmiertelna została uleczona. A cała ziemia w podziwie powiodła wzrokiem za Bestią, i pokłon oddali Smokowi, bo władzę dał Bestii.....

Widziałem z oddali, jak Trihexa, który wyleciał przez sufit, został zaatakowany przez drużynę DxD, która czaiła się na zewnątrz. …Jednak ich ataki nie odniosły żadnego skutku...

Któż jest podobny do Bestii....

…Gdyby Wielki Czerwony stoczył z tym czymś walkę, to nie tylko Zaświaty i świat ludzi byłyby w niebezpieczeństwie, ale też światy innych mitologii!

I któż potrafi rozpocząć z nią walkę?[1]

Więc kto może to coś powstrzymać…! Trihexa i wielka armia czerwonych smoków wydostali się całkowicie z pokoju z generatorem mocy....

– …Cholera.

W rozwalonym pomieszczeniu mogłem tylko walić pięściami w ściany. Nagle odezwali się Apophis i Aži Dahāka:

– Przyjdźcie do nas, jeśli chcecie. My, Smoki Zła, oraz wy, DxD, stoczymy ze sobą decydującą bitwę. Bez obaw, nie będziemy używać żadnych podstępnych sztuczek, jak to robił książę Rizevim. Wytępimy wszystko wraz z Trihexą.

– Przyjdźcie szybko, Vali Lucyferze. Pozwól nam znów walczyć. Możemy to robić, podziwiając zniszczenia czynione przez Trihexa. Czyż to nie ekscytujące? Skoro będziecie walczyć o swoje życie, to smok który nie walczy, nie jest prawdziwym smokiem!

– Niebiańskie Smoki, kontra Smoki Zła!

– Przyprowadź też Sekiryuuteia!

Nagle Vali spojrzał na Trihexa, który leciał w stronę nieba i uśmiechnął się odważnie.

– Oczywiście, Aži Dahāka. To bardzo interesujące. Proste i łatwe do zrozumienia.

…Doprawdy. W tych okolicznościach ta dwójka jest pod niektórymi względami bardziej kłopotliwa, niż Rizevim…. Apophis i Aži Dahāka są inne w porównaniu do tego aroganckiego i zarozumiałego Rizevima. Są po prostu czystym zbiorowiskiem mocy. Tak, nareszcie zrozumiałem. Wszystkie smoki które posiadają moc, były czyste. Marzenia, walka, przemoc, magia i przetrwanie.... Dlatego dają z siebie wszystko. Pokonają wszystkie przeszkody na swojej drodze, odniosą zwycięstwa, a wtedy zginą i przepadną.... Ach, Rizevim. Dlatego nie miałeś szans na zwycięstwo. Na samym końcu potknąłeś się i straciłeś wszystko. Te smoki posiadają swoją własną, szaloną moc i żyją według swojej własnej woli. Teraz los świata został zdominowany przez smoki. Jest zupełnie jak wtedy, gdy Dwa Niebiańskie Smoki wmieszały się w wojnę między Trzema Frakcjami. Ci goście byli przekonani, że są najsilniejsi. Żyli według własnej woli. Decydująca bitwa z Trihexą się zaczęła. Niezależnie od tego, czy chodziło o naszą stronę, czy stronę wroga, w centrum wszystkiego były smoki....


Odstraszenie[edit]

Zaświaty, terytorium upadłych aniołów.

Upadłe anioły stworzyły szereg ośrodków wypoczynkowych dla VIP-ów. W jednym z takich ośrodków pewien młodzieniec wylegiwał się na leżaku ustawionym przy basenie i osłonięty parasolem. Jego wzrok był skoncentrowany na powierzchni wody i wpatrywał się w obraz, który był widoczny tylko dla niego. Przedstawiał on ogromną bestię, która emanowała straszną aurą, a także niezliczone zbroje czerwonego koloru, które unosiły się dookoła niej. Młodzieniec obserwował obraz na powierzchni wody z wielkim zainteresowaniem. Scena wyglądała bowiem niczym początek apokalipsy. Jednocześnie młodzieniec przesunął figurę po szachownicy, którą ustawiono na stole obok niego.

– Chaturaji[2].... Mówi się że była pierwowzorem dla szachów i shogi – powiedział nagle czyjś głos.

Młodzieniec spojrzał w tamtym kierunku i ujrzał urzekająco pięknego oraz atrakcyjnego diabła, który pojawił się bez jego wiedzy. Diabeł siedział na leżaku po przeciwnej stronie stołu i przesunął figurę po planszy.

– Śiwa-sama, cóż za przypadek, że spotykamy się w takim miejscu – powiedział diabeł do młodzieńca.

Młodzieniec nazwany Śiwą, nie, Bóg Zniszczenia, uśmiechnął się.

– Powinniśmy uważać to za przypadek, czy nieuchronność? Miło cię po raz pierwszy spotkać, obecny Belzebubie, Ajuko.

Śiwa przyjął zaproszenie Ajuki Bezebuba i też zaczął przesuwać figury po planszy.

– Plotki mówią, że zaakceptowałeś żądanie Trzech Frakcji co do walki z Trihexą – powiedział Ajuka kontynuując grę.

– Tak jakby. Jednakże… to ponad moje oczekiwania. Obawiam się, że nawet ja nie poradzę sobie z tą bestią. Nie da się tego zapieczętować, nie wywołując wcześniej bitwy, która obróci świat w perzynę – odparł Śiwa nie przerywając gry.

– Zapieczętować huh. Jako Bóg Zniszczenia, który może zniszczyć świat, mówisz tylko o zapieczętowaniu? – powiedział Ajuka.

Shiva wzruszył ramionami.

– Tak, nawet dla mnie zabicie tego czegoś jest niemożliwe. Czy ty i Azazel nie zrozumieliście tego od początku? Najlepsze działanie to zapieczętowanie i to byłaby najlepsza opcja do wyboru. Z pewnością sprowadzę zniszczenia, ale zwykła destrukcja nie zabije tej bestii.

Bóg Zniszczenia roześmiał się sarkastycznie. Ajuka uniósł lekko brwi.

– Zniszczyć bestię mogłaby tylko poprzednia Ophis, obdarzona pełnią swojej mocy, albo Wielki Czerwony, który podróżuje przez Szczelinę Wymiarową.

– Jeśli tak, to po co tu w takim razie przybyłeś? – zapytał Śiwa ziewając.

Ajuka rozprostował dwa palce.

– Są dwie sprawy. Mój przyjaciel Sirzechs, proszę, nie przeszkadzaj mu. Pozwól mi obserwować cię do samego końca, abym mógł zapobiec zniszczeniom, które mógłbyś rozpętać – powiedział Ajuka.

Za jego plecami pojawiła się kobieta z pięknymi, długimi, bladoniebieskimi włosami. Kobieta roztaczała zimną atmosferę, a jej ciało pokrywała aura niesamowicie potężnego smoka. Śiwa natychmiast zrozumiał, że posiada niesamowitą moc i była w stanie przyjąć ludzką postać. Śiwa rozpoznał w niej Tiamat. Najsilniejszy Smoczy Król. Wśród smoków nie miała sobie równych. W dłoni trzymała jakiś przedmiot, który był tego samego koloru co jej włosy; telefon komórkowy. W momencie kiedy Śiwa go dostrzegł, zauważył że jest w nim coś nienormalnego. Być może, nie, to było absolutnie pewne, że ten telefon był powiązany z Longinusem. …Niezależnie od tego czy był fałszywy, czy prawdziwy, został stworzony przez super diabła, a kiedy Bóg Zniszczenia zobaczył to po raz pierwszy, zdawał się być tym lekko dotknięty. Co ten Longinus potrafił i co planowali z nim zrobić? Ale zrozumiał zamiary tego diabła, który stał przed jego oczami. Śiwa, który widział wszystko, uśmiechnął się kącikiem warg.

– Chcesz zniszczyć mnie wraz z Trihexą i całym światem, diable-kun?

Ajuka uśmiechnął się w odpowiedzi i pokręcił głową.

– Nie, nigdy nie powiedziałem nic takiego. Ale jeśli zniszczenie świata znów się stanie twoim celem, to wtedy zmienię zamiary.

Słowa Ajuki wzbudziły zainteresowanie Śiwy.

– Ech, to doprawdy interesujące domysły.

Śiwa zrozumiał, że Ajuka przybył tu, aby poznać jego zamiary.

– Co planujesz zrobić po tym, jak Trihexa pokona Wielkiego Czerwonego i otworzy bramę do innego świata? Uzgodniłeś już coś w tej sprawie z Azazelem-dono? Byłeś tylko straszakiem na Trihexa – powiedział Ajuka.

Ach, co za dobry diabeł. Domyślił się nawet czegoś takiego. Śiwa parsknął śmiechem.

– Ha ha ha ha, szybko zauważyłeś, obecny Belzebubie. Wszystkie mitologie też się tego boją, bardziej niż ty, czy Sirzechs. Ale ja nie – powiedział.

Ajuka skinął głową i uśmiechnął się wymownie.

– Tak, zapewne. Jednak powinienem czuwać wraz z tobą nad losem świata, więc stańmy się przeszkodą dla tej możliwości – powiedział Ajuka przesuwając figurę po planszy.

– …Nie potrafię zrozumieć, o czym myślą bóg i super diabeł.

Piękna kobieta westchnęła, jakby było jej wszystko jedno.

– Planujesz zrobić to samo co Sirzechs Lucyfer, kiedy stanął przed Hadesem? Naprawdę tak cenisz jego przyjaźń? – powiedział Śiwa przesuwając figurę po planszy.

Podczas powstania diabłów, które rozpętała Frakcja Bohaterów i Frakcja Starych Maou z Brygady Chaosu; na Olimpie bóg Królestwa Zmarłych, Hades, zamierzał wprowadzić tam zamieszanie i je odpowiednio wykorzystać. Aby temu zapobiec, Sirzechs Lucyfer udał się do Królestwa Zmarłych, aby powstrzymać Hadesa. Ajuka zachowywał się teraz podobnie. Ale różnicą pomiędzy Hadesem i Bogiem Zniszczenia Śiwą, było to, że ten drugi nie czuł żadnej urazy, zazdrości czy żalu wobec diabłów. Jednak, tylko przez chwilę, pomyślał, że działania Ajuki było odważne i przyjemniejsze. Gdyby był dziecinny i próbował mu kadzić, to wtedy by nim gardził. Więc to tak; Śiwa skinął w ciszy głową. Teraz prawdopodobnie zrozumiał, dlaczego Indra.... Śakra interesował się tymi ludźmi. To naprawdę było tak bardzo interesujące, że chciał się temu przyglądać dalej. W końcu ten gość Indra, dla nowej Rygwedy[3], aby ponownie stworzyć hymny świata, użył nawet siedem Diabelskich Pionków, mimo że należał do innej mitologii. Zyskałem popularność i to doprowadziło do jego niechęci? Myśląc o tym czuł, że zabawnie było wyobrażać sobie reakcję Indry. Kiedy wspomniał wcześniej imię Sirzechsa, zobaczył że wyraz twarzy Ajuki na moment się rozjaśnił.

– To bardzo prosta sprawa, jeśli staniesz się jego wrogiem, to jednocześnie będziesz też moim – powiedział.

To pojedyncze zdanie pokazało głębię ich przyjaźni, a wyraz jego twarzy był szczery. To były jego prawdziwe zamiary. Śiwa oprał łokcie na stole i wsparł swoją twarz na dłoniach, po czym uśmiechnął się lekko.

– W porządku, bardzo dobrze, obejrzyjmy to więc razem. …..Trihexa, oraz losy tego świata – powiedział spokojnie Śiwa.

Niebo Zaświatów zaczęło robić się ciemne co wywoływało uczucie niepokoju. Efekt przebudzenia bestii został opisany w „Apokalipsie” i zaczął się pojawiać na niebie Zaświatów. Wkrótce ten zaduch rozprzestrzeni się po całych Zaświatach, przeniesie się do świata ludzi, Nieba oraz światów innych mitologii. Gra, początek apokaliptycznej bitwy, zaczęła się.


Posłowie[edit]

Dawno się nie widzieliśmy, tutaj Ishibumi Ichiei. Finałowa bitwa czwartej historii się zaczęła! Tom dwudziesty trafił do sprzedaży przed „DX”. W „Posłowiu” poprzedniego tomu wspomniałem, że ten będzie się koncentrował na Valim, ale to Issei został głównym bohaterem, więc Vali stał się kimś w rodzaju postaci pobocznej. Kiedy sam planowałem ten tom, naszła mnie myśl „Może Issei byłby lepszy?”, więc wszystko zmieniłem, a postacią centralną został Ise. Tom dwudziesty pierwszy będzie już jednak tomem Valiego. Myślę że finałowa bitwa czwartej historii powinna zostać stoczona przez Dwa Niebiańskie Smoki. Inną sprawą jest to, że zastanawiałem się, czy w tym tomie powinny być jakieś zboczone sceny, ale atmosfera poprzedniego była dość napięta, więc przed odnalezieniem Ravel żadna z postaci nie miała nastroju na tego typu rzecz. A po tym drugim incydencie Issei był niespodziewanie poważny; postanowiłem w takim razie, że tym razem erotyka ustąpi miejsca powadze, tak więc przykro mi. Proszę, zadowólcie się erotycznymi momentami „DX”, aby nadrobić koniec czwartej historii. Jednakże, skoro będzie to punkt kulminacyjny, to i tak będzie bardzo poważnie. Cóż, pozwólcie mi teraz wytłumaczyć poszczególne elementy.


Wzrost mocy Isseia.

Issei zawsze kłopotał się, czy zdradzić rodzicom swoją prawdziwą tożsamość. Planowałem ukrywać to do samego końca. Ale ten pamiętny tom dwudziesty został poświęcony Isseiowi, więc myślę że dla niego najważniejszą rzeczą są jego relacje z rodzicami. Z tego powodu tym razem miało miejsce coś bardzo dramatycznego. Nic lepiej nie pasuje do wzrostu mocy, prawda? Ale tym razem czeka go coś znacznie bardziej bolesnego niż śmierć. To cena za Smoczą Deifikację. Przeczytajcie następny tom, jeśli chcecie wiedzieć więcej.

Wspólna technika z Rias, Łamacz Ładu Asi i zbroja Rias z połączonej techniki.

Zbroja podobna do tej, którą nosi Issei, a właściwie nawet taka sama. Uczucie jest podobne co w przypadku Iron Mana. Skoro już przy tym jesteśmy, to myślałem już o tym od kilku lat, ale nareszcie byłem w stanie urzeczywistnić. Głupia para pojawiła się w zbrojach. Dzięki temu, Rias do pewnego stopnia będzie mogła walczyć w pierwszej linii. Łamacz Ładu Asi; przez pewien czas tworzy na pewnym obszarze nadzwyczaj leczące pole, które potrafi ozdrowić ze wszelkich ran. Zamiast rozproszyć ataki Rizevima, można powiedzieć, że leczące pole Asi w ogóle nie pozwoliło im przeniknąć do środka. Dlatego to wyglądało, jakby atak został rozproszony przez barierę. Smocza aura Fafnira też miała z tym coś wspólnego. Najprawdopodobniej ta moc posiada dużą obronę, więc stała się barierą, która może blokować ataki. Uczucie aury jest takie samo jak noszenie zbroi. Poprzednio powiedziałem edytorowi, że chcę opisać dwie bohaterki w takiej sytuacji, Rias oraz Asię i nareszcie się to urzeczywistniło. Nazwa pojawi się w następnym tomie. Nawet jeśli dopiero co się pojawiło, to weźmie aktywny udział w decydującej bitwie czwartej historii.

Ostatnie chwile Rizevima

Pisałem czwartą historię przez kilka lat. To było ostatnie pięć minut Rizevima. Być może niektórzy ludzie są zdumieni, że zginął w tym tomie, ale pierwotnie zamierzałem go uśmiercić na początku bitwy, podczas finału czwartej historii, tak jak niektórzy się tego spodziewali. Ciągle się zastanawiałem, kto ma go pokonać. Początkowo miał to być Vali. Ale to ostatecznie jego dziadek, więc nawet jeśli Vali go nienawidzi, zabójstwo byłoby… czymś dziwnym. Pewnie czytelnicy też się spodziewali, że na sam koniec Rizevim będzie błagał o życie. I to że Issei bez litości go poturbuje. W tym tomie użył mocy Smoczej Deifikacji aby osaczyć Rizevima i roztrzaskać jego dumę. Jednak to Fafnir został wybrany, aby zadać ostateczny cios. W czwartej historii ten smok pełnił symboliczną rolę, jest wcieleniem pokoju i strażnikiem Asi. Rizevim zranił Asię w Niebie, co rozzłościło Fafnira. Przestrzegając smoczych cnót, przedstawiłem go jako bardzo wytrwałego potwora, który chroni swoje skarby. Zgadza się! Tak myślałem. To dlatego wybrałem Fafnira, aby wykończył Rizevima, który wykorzystywał wskrzeszone Smoki Zła, a na koniec został wyśmiany i zdradzony przez Apophisa oraz Aži Dahāka. W końcu spotkała go ostateczna zniewaga i śmierć. Ale cóż, wszyscy którzy skrzywdzą Asię zginą marnie i nędznie.

Trihexa, Apophis i Aži Dahāka.

Finałowymi wrogami czwartej historii są przywódcy armii Smoków Zła, Apophis i Aži Dahāka, którzy ruszą na wojnę. W przeciwieństwie do Rizevima, są czystymi, odważnymi i nieustraszonymi smokami, którzy staną przeciwko DxD, jako godnych i wspaniałych przeciwników. Nie pozwoliłem im się pojawić aż dotąd, gdyż planowałem zrobić z nich finałowych wrogów tej historii, która doprowadzi do ostatecznej bitwy i wyłoni zwycięzców. Trihexa też został wreszcie wskrzeszony. Jest bestią, która przekracza wszelkie granice, potężniejszą nawet od Dziaberlaka, który pojawił się pod koniec trzeciej historii… Więc co się wydarzy ze światem w tej sytuacji?

Mroczne tajemnice Królewskich Gier

W tym tomie dużo powiedziano o wewnętrznych sprawach Królewskich Gier. Jednak w prawdziwym życiu też tak często bywa. Ale nasza kultura i wartości są inne niż u diabłów, więc z naszego punktu widzenia wpływ też powinien być inny. Opiszę to w następnym tomie. W rzeczywistości to także zapowiedź przyszłego rozwoju. …Wypatrujcie tego proszę.

Perspektywa z osoby trzeciej, czy pierwszej.

Pierwszy i ostatni rozdział tego tomu zostały opisane z perspektywy trzeciej osoby. Obawiam się, że to już dziewiąty raz, kiedy „DxD” zostało opisane w taki sposób. Pierwotnie pisałem moje książki z perspektywy trzeciej osoby, podczas gdy „DxD” było głównie pisane w perspektywie pierwszej osoby. Tym razem chciałem połączyć oba style. Wrażenie było zupełnie inne, ale powaga i pilność dialogów perspektywy trzecioosobowej jest wtedy lepiej ukazana.


Teraz czas na podziękowania. Miyama-zero-sama, edytorze H-sama oraz pozostali ludzie z tych kilku lat. Przepraszam że to przeciągnąłem i sprawiłem wam dużo kłopotów. Cóż, płomienie decydującej bitwy czwartej historii zostały rozpalone… Zostanie opisana jak tomy jedenasty i dwunasty z trzeciej historii, gdzie pisanie punktu kulminacyjnego było bardzo zabawne. Koniec czwartej historii zostanie napisany z rozmachem. Następny jest tom dwudziesty pierwszy… choć i tak najpierw pojawi się kolejny tom „DX”. Pojawi się w pakiecie z limitowaną edycją anime na blue ray. Krótkie opowiadanie z tomu trzynastego „Niewskrzeszony Feniks”. Jestem pewien że spodoba się zwłaszcza fanom Ravel! Czekajcie więc wszyscy na finał czwartej historii!

Chciałbym coś jeszcze powiedzieć, więc wybaczcie mi moje samolubstwo. Podczas prac nad tym tomem zmarła moja ukochana matka, więc pozwólcie mi, że w tych kilku zdaniach oddam cześć moim rodzicom, którzy odeszli. Ojcze, matko, wciąż mam mnóstwo pracy, którą muszę dostarczyć moim fanom, więc nie mogę jeszcze do was dołączyć. Wprawdzie nie wypełniłem całkiem mojego synowskiego obowiązku na tym świecie, to mam nadzieję że będę mógł to zrobić po śmierci. Przepraszam. Jestem jednak bardzo szczęśliwy, że byłem waszym dzieckiem. Dziękuję wam bardzo.


Odnośniki tłumacza[edit]

  1. Według przekładu z "Biblii Tysiąclecia", rozdział trzynasty, wersy od pierwszego do czwartego.
  2. Chaturaji to gra planszowa z Indii, podobna trochę do szachów.
  3. Rygweda to jeden ze zbiorów świętych ksiąg, najstarszy zabytek literacki indoaryjski. W roku 2007 wpisana na listę UNESCO Pamięć Świata


Wróć do strony głównej