Mimizuku to Yoru no Ou PL: Prolog: Difference between revisions
No edit summary |
mNo edit summary |
||
(One intermediate revision by the same user not shown) | |||
Line 2: | Line 2: | ||
Wiatr dął swoją drogą przez drzewa, tnąc powietrze jak kosa i sprawiając, że serce Mimizuku zdawało się być zimne ze strachu. Ociężałość, odczuwalna w okolicy, mogła być opisana jednym słowem: ciemność. Jednak nie | Wiatr dął swoją drogą przez drzewa, tnąc powietrze jak kosa i sprawiając, że serce Mimizuku zdawało się być zimne ze strachu. Ociężałość, odczuwalna w okolicy, mogła być opisana jednym słowem: ciemność. Jednak nie był to kompletny mrok. Szeroko rozwarte księżyce, unoszące się na nocnym niebie, wydawały się niemal zbyt jasne, jakby były jedynie kłamstwem. Lecz ich blask sprawiał, że kolory w ciemności jaśniały bardziej bogato. Za dnia las był porośnięty bujną zielenią, ale w ciemności wydawało się, że były to wijące się, splątane ze sobą macki. | ||
- | - Auu! | ||
Mimizuku wydała z siebie skowyt, gdy poczuła ostry ból. Patrząc na | Mimizuku wydała z siebie skowyt, gdy poczuła ostry ból. Patrząc na wierzch dłoni zobaczyła biegnącą przez nią czerwoną linię. Skaleczyła się. Jej bose stopy i ramiona również były pokryte licznymi ranami. | ||
- Ehehe... | - Ehehe... | ||
Mimizuku zaśmiała się | Mimizuku zaśmiała się cichutko i polizała dłoń. Poczuła smak krwi. Kiedy dotknęła jej języka był lekko słony, ale potem okazał się trochę słodki. Ludzka skóra jest w sumie smaczna, pomyślała Mimizuku. Ciekawe, czy to fajnie być zjedzonym. Kiedy o tym myślała, drzewa i liście w lesie przetoczyły się po jej skórze i otworzyły nowe rany. | ||
''Te wszystkie skaleczenia sprawiają, że jest mi ciepło.'' | ''Te wszystkie skaleczenia sprawiają, że jest mi ciepło.'' | ||
Line 16: | Line 16: | ||
Była szczęśliwa. Mimo wszystko lepiej jest czuć ciepło niż zimno. Jest okej. Jest okej. | Była szczęśliwa. Mimo wszystko lepiej jest czuć ciepło niż zimno. Jest okej. Jest okej. | ||
W | W tym momencie szybki podmuch wiatru sprawił, że kruche włosy Mimizuku zaszeleściły niczym wyschnięta trawa. To był dziwny wiatr. Chociaż spowodował, że jej krótkie włosy zatańczyły, liście drzew nie wydały żadnego dźwięku. Oczyma sanpaku, ze źrenicami jak kamyki węgla, spojrzała w górę, w kierunku wiatru. | ||
''Te księżyce...'' | ''Te księżyce...'' | ||
Oba tu były | Oba tu były - perfekcyjna para. | ||
Rozrywając ogromne dziury przez niebiosa wyglądały jak para oczu. | Rozrywając ogromne dziury przez niebiosa wyglądały jak para oczu. | ||
Line 37: | Line 37: | ||
Nic dziwnego, ponieważ księżyce były miejscami, których żaden człowiek nie może dosięgnąć. | Nic dziwnego, ponieważ księżyce były miejscami, których żaden człowiek nie może dosięgnąć. | ||
- Hej, tutaj, wy ładne księżyce!- krzyknęła Mimizuku tak głośno, na ile pozwoliły jej małe płuca. | - Hej, tutaj, wy ładne księżyce! - krzyknęła Mimizuku tak głośno, na ile pozwoliły jej małe płuca. | ||
- Możecie... nie zjecie mnie...?! | - Możecie... nie zjecie mnie...?! | ||
Line 55: | Line 55: | ||
Nie lubi. Nienawidzi. To nienawidzi ludzi. ''Dogadamy się.'' | Nie lubi. Nienawidzi. To nienawidzi ludzi. ''Dogadamy się.'' | ||
Mimo że miała ciało człowieka, Mimizuku również nienawidziła ludzi. Nienawidziła też między innymi | Mimo że miała ciało człowieka, Mimizuku również nienawidziła ludzi. Nienawidziła też między innymi księżyce, jeziora, żołędzie, ale nie tak bardzo, jak ludzi. | ||
- W porządku! Jestem inna niż człowiek. | - W porządku! Jestem inna niż człowiek. | ||
Rozpostarła ręce tak szeroko, jak tylko umiała. | Rozpostarła ręce tak szeroko, jak tylko umiała. Kiedy to zrobiła, kajdany przykute do nadgarstków zabrzęczały. | ||
- Jestem bytem! Więc zjedz mnie! - | - Jestem bytem! Więc zjedz mnie! - wykrzyknęła Mimizuku ponownie uśmiechając się szeroko i zadziornie. Ciemność szepnęła, a księżyce błysnęły. | ||
<noinclude> | <noinclude> |
Latest revision as of 19:35, 28 August 2015
Prolog - Las nocy[edit]
Wiatr dął swoją drogą przez drzewa, tnąc powietrze jak kosa i sprawiając, że serce Mimizuku zdawało się być zimne ze strachu. Ociężałość, odczuwalna w okolicy, mogła być opisana jednym słowem: ciemność. Jednak nie był to kompletny mrok. Szeroko rozwarte księżyce, unoszące się na nocnym niebie, wydawały się niemal zbyt jasne, jakby były jedynie kłamstwem. Lecz ich blask sprawiał, że kolory w ciemności jaśniały bardziej bogato. Za dnia las był porośnięty bujną zielenią, ale w ciemności wydawało się, że były to wijące się, splątane ze sobą macki.
- Auu!
Mimizuku wydała z siebie skowyt, gdy poczuła ostry ból. Patrząc na wierzch dłoni zobaczyła biegnącą przez nią czerwoną linię. Skaleczyła się. Jej bose stopy i ramiona również były pokryte licznymi ranami.
- Ehehe...
Mimizuku zaśmiała się cichutko i polizała dłoń. Poczuła smak krwi. Kiedy dotknęła jej języka był lekko słony, ale potem okazał się trochę słodki. Ludzka skóra jest w sumie smaczna, pomyślała Mimizuku. Ciekawe, czy to fajnie być zjedzonym. Kiedy o tym myślała, drzewa i liście w lesie przetoczyły się po jej skórze i otworzyły nowe rany.
Te wszystkie skaleczenia sprawiają, że jest mi ciepło.
Była szczęśliwa. Mimo wszystko lepiej jest czuć ciepło niż zimno. Jest okej. Jest okej.
W tym momencie szybki podmuch wiatru sprawił, że kruche włosy Mimizuku zaszeleściły niczym wyschnięta trawa. To był dziwny wiatr. Chociaż spowodował, że jej krótkie włosy zatańczyły, liście drzew nie wydały żadnego dźwięku. Oczyma sanpaku, ze źrenicami jak kamyki węgla, spojrzała w górę, w kierunku wiatru.
Te księżyce...
Oba tu były - perfekcyjna para.
Rozrywając ogromne dziury przez niebiosa wyglądały jak para oczu.
Gapiły się na Mimizuku.
Patrząc w górę przez las Mimizuku zastanawiała się, jak mogą wyglądać z czubka drzewa.
Są takie ładne.
Poczuła dreszcz przebiegający wzdłuż kręgosłupa. Wspaniale. Gdyby była niższa, nie byłaby w stanie w ogóle ich zobaczyć. Mimo wszystko kiepski widok jaki miała wystarczył, aby ją sparaliżować. Mimizuku podniosła policzki wraz z dłońmi i zachichotała. Zupełnie jakby przyglądał się jej przystojny mężczyzna. Ale to nie był człowiek.
Nie człowiek, to coś innego. Innego od człowieka... Cóż, cokolwiek to jest, mam nadzieję, że mnie zje.
Podniosła rękę i próbowała dotknąć księżyców, ale nie było mowy, aby mogła do nich dotrzeć. Nic dziwnego, ponieważ księżyce były miejscami, których żaden człowiek nie może dosięgnąć.
- Hej, tutaj, wy ładne księżyce! - krzyknęła Mimizuku tak głośno, na ile pozwoliły jej małe płuca.
- Możecie... nie zjecie mnie...?!
Dwa księżyce zaczęły kołysać się w przód i w tył. Serce Mimizuku zaczęło bić szybciej.
- Odejdź, człowieku.
Donośny, ogłuszający głos wstrząsnął ciemnością.
Mimizuku była szczęśliwa słysząc ten głos, toteż uśmiechnęła się szeroko i zadziornie.
Jestem taka szczęśliwa, pomyślała.
- Odejdź. Nie lubię ludzi.
Nie lubi. Nienawidzi. To nienawidzi ludzi. Dogadamy się.
Mimo że miała ciało człowieka, Mimizuku również nienawidziła ludzi. Nienawidziła też między innymi księżyce, jeziora, żołędzie, ale nie tak bardzo, jak ludzi.
- W porządku! Jestem inna niż człowiek.
Rozpostarła ręce tak szeroko, jak tylko umiała. Kiedy to zrobiła, kajdany przykute do nadgarstków zabrzęczały.
- Jestem bytem! Więc zjedz mnie! - wykrzyknęła Mimizuku ponownie uśmiechając się szeroko i zadziornie. Ciemność szepnęła, a księżyce błysnęły.
Strona Główna | Idź do Rozdział 1 |